internistka — szpital
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
internistka z niespełnionymi ambicjami, nie dająca się nikomu pokochać, upsi
[1] rozdziewiczanko!

Nie miała bladego pojęcia co jej strzeliło do głowy, że nagle postanowiła zadbać o swoje zdrowie psychiczne. Może to ta zewsząd bombardująca ją propaganda szerząca świadomość na temat terapii? Niby fajnie, że media normalizowały temat, a z drugiej strony, przyprawiało ją to o jakiś dziwny smutek, że coraz więcej ludzi czuję potrzebę wygadania się przed zupełnie obcym człowiekiem. Kiedyś chyba o swoich problemach pisało się w pamiętnikach i Jackie pewnie też to robiła, ale to było tak cholernie dawno, że chyba już nawet sama nie chciała o tym pamiętać.
Prawdopodobnie powodem numer dwa, była przyjemna aura bijąca wokół kobiety, do której zdecydowała się udać. Ciężko stwierdzić, co tak naprawdę sprawiało, że Jackie czuła się przy kimś swobodniej niż przy pozostałych, ale Joan zdecydowanie to coś miała. Może właśnie dlatego, Gardner zamiast przeglądać Australijską wersję znanegolekarza.pl i czytać opinie pacjentów (które swoją drogą, nie zawsze były obiektywne), zjawiła się dzisiaj w motelu. Wiadomo z czym takie miejsca się kojarzą, no ale muszę was zawieść, bo nie tym razem. Dziś pod tym lichym dachem, który najprawdopodobniej nie raz został zerwany przez silne wiatry, miała się odbyć sesja terapeutyczna. Nie stresowała się. Prawdopodobnie nie spodziewała się też, że będzie musiała obnażyć się dzisiaj z czegoś więcej niż lekkiej kurteczki, którą zdecydowała się na siebie narzucić, ze względu na późną porę wizyty. Stwierdziła, że potraktuje to jak rozmowę z koleżanką - choć szczerze mówiąc i one niewiele wiedziały o jej problemach. Nowych przyjaciół nie miała, a ze starymi zwykle gadała co u nich, albo o jakichś pierdołach bieżącego dnia. Jeszcze lepiej jak wcale nie trzeba było nic mówić, tylko można się było oprzeć na czyimś ramieniu, gdzieś na drewnianej bujaczce i patrzeć jak niebo styka się z linią horyzontu. Albo oglądać film i gdzieś na chwilę odpłynąć w zupełnie inne uniwersum.
Zerknęła na niewielki zegarek, ładnie leżący na jej nadgarstku, choć bransoleta ostatnimi czasy zrobiła się nieco za luźna, ale w ogóle jej to nie przeszkadzało. Westchnęła cicho pod nosem, bo czas zapierdalał kosmicznie szybko, no i zbliżała się już dwudziesta. Zresztą niecałe półtorej godziny temu, udało jej się wyjść z pracy. Czuła się, jakby marnowała życie, ale nie to w tym wszystkim było najgorsze. Znowu zapomniała zjeść obiad, o czym przypomniał jej dźwięk wydobywający się z brzucha. No nic, może nie potrwa to tak długo?
- Hej, na pewno masz dalej licencję wykonywania zawodu? - uśmiechnęła się wesoło nawiązując do miejsca, w którym się dziś spotkały. Następnie, pewnie zachęcona przez gospodynię, przekroczyła próg drzwi i no cóż... sama była ciekawa, jak to wszystko przebiegnie.

Joan D. Terrell
powitalny kokos
trisha
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Do tej pory zastanawiała się, jakim debilem musiała być, żeby zaproponować lekarce terapię. Zrobiła to bez przemyślenia, a kiedy dotarło do niej, co właśnie powiedziała, nie mogła się wycofać. Widziała niepewność w jasnych oczach i to właśnie było to uczucie, które nie pozwalało ludziom iść na terapię, kiedy sami dobrze wiedzieli, że tego potrzebowali. Terrell nie mogła pozwolić, żeby kobieta się rozmyśliła, chociaż zdecydowanie powinna polecić jej kogoś innego. Sama przecież nie miała warunków do przyjmowania pacjentów i choć uprzedziła o tym doktor Jackie, to nic nie usprawiedliwiało prowadzenia praktyki w motelu. Nie prowadziła jej! Od kiedy wyjechała z Perth jeszcze nie przyjmowała pacjentów i nawet nie planowała, bo przecież miała wyjechać z pieprzonego Lorne, ale nieeee musiała zaproponować terapię. Brawa dla niej, a raczej dla bólu głowy, który wtedy miała i jak sądziła był powodem pojawienia się niespodziewanej propozycji. W innych warunkach miałaby głowę na karku a nie gdzieś poza świadomością pomiędzy nieznośnym szumem w uszach a próbą rozmowy z panią doktor.
Teraz już czuła się lepiej, acz w miejsce bólu głowy weszła niepewność oraz przekonanie, że wyjdzie na nieprofesjonalistkę. To nawet nie było gdybanie a stuprocentowa pewność. Kto normalny przyjmuje pacjentów w motelu? Chyba tylko jakaś dziwka z zadatkami na panią psycholog albo erotyczna masażystka, która przy okazji nastawi kręgi.
- Powinni odebrać ci licencję – powiedziała do samej siebie krytycznie patrząc na przygotowaną przestrzeń terapeutyczną. Patrząc na to każdy prędzej spodziewałby się tańca na róże niż terapii psychologicznej.
Wzięła głęboki wdech zanim usłyszała pukanie i to był moment, kiedy już wiedziała, że powinna schować wstyd pod łóżko jednocześnie udając „że wszystko było tak jak trzeba”.
Uśmiechnęła się słysząc pytanie o licencję, o której sama niedawno pomyślała i szerzej otworzyła drzwi.
- Zapraszam. – Wskazała wnętrze już nawet nie chcąc na nie patrzeć. Łóżko przy ścianie mówiło samo za siebie, acz postarała się, żeby jakkolwiek stworzyć pozory i załatwiła fotel od właściciela. Ten postawiła tyłem do łóżka, co by widok materaca nie rozpraszał pacjentki. Swoje krzesło zaś Joan ulokowała naprzeciwko, tak daleko jak tylko się dało i tuż obok komody, na której brakowało telewizora (bo ostatni lokator go zniszczył). – Musisz uwierzyć mi na słowo. – Posłała kobiecie tajemniczy uśmiech i choć każdy mógłby teraz podejrzewać Joan o szemrane interesy i wkręcanie wała (bo zamiast terapii skończy się na wycięciu nerki), to jej przyjemny, ciepły i łagodny głos dawał poczucie bezpieczeństwa. Dobrze wiedziała jak go używać, w jaki sposób akcentować słowa i jak szybko je wypowiadać. Robiła to już nie raz zwłaszcza na Helpline.
- Proszę, usiądź. – Wskazała na fotel zachowując pełen profesjonalizm, co kosztowało ją wiele, bo sama jako psycholog nie czuła się dobrze w tym otoczeniu. Miała milion powodów, żeby nie poprowadzić tej terapii i tylko jeden, żeby to zrobić. Była nią zwykła pomoc kobiecie, która to niby od niechcenia o tym napomknęła, a potem chciała się wycofać. Nie mogła. Joan jej na to nie pozwoli. – Zanim zaczniemy. Napijesz się czegoś? Wody albo zimnego napoju. – Aktualne upały dawały się we znaki a klimatyzacja w motelu szwankowała. Po krótkiej chwili Joan podała Jackie, co tylko sobie zażyczyła i z notesem w ręce usiadła naprzeciwko niej na krześle. Założyła nogę na nogę odczekując chwilę, aż pani doktor przywyknie do aktualnej sytuacji.
- Mamy tu teraz małą zamianę ról – stwierdziła z delikatnym uśmiechem podkreślającym, jak naturalne i wcale nie takie złe to było. Jackie nie miała się czym krępować. – Pozwolę sobie sparafrazować twoje słowa „Z czym pani do mnie przychodzi?” – Wciąż nawiązywała do ich ostatniego spotkania dobrze wiedząc, co robi. Wspólne rzeczy łączyły ludzi. Idee, myśli, styl ubioru, hobby, muzyka, filmy, charakter lub spotkania splatały pierwszą niteczkę więzi między dwiema osobami.

jackie gardner
internistka — szpital
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
internistka z niespełnionymi ambicjami, nie dająca się nikomu pokochać, upsi
Pomimo skromnego i dość nietypowego wnętrza, które ukazało się oczom blondynki, trzeba przyznać, że Joan się postarała i przynajmniej w namiastce stworzyła warunki godne terapii. Nie żeby Jackie wiedziała, jakie wymogi powinny zostać spełnione by nazwać miejsce gabinetem psychologicznym... Bo podejrzewam, że to jest jej pierwsza taka sesja, no ale umówmy się, obejrzała naprawdę wiele filmów (życie samotniczki do tego zobowiązuje), no i wiedziała, że zwykle wygląda to trochę inaczej. Mimo wszystko, ani trochę jej to nie zniechęciło, wręcz przeciwnie, poczuła się przez to bardziej swobodnie, jakby wpadła pogadać z koleżanką. Chociaż zwykle jej koleżanki nie mieszkały w motelach, no ale to chyba nie jej sprawa i nietaktowanie by się było o to zapytać. Może jest właśnie w trakcie rozwodu z mężem, albo po prostu się zadłużyła, no i musiała sprzedać dom. Może przed kimś się kryje? Albo po prostu lubuje się takich obskurnych miejscach i widzi w nich coś pięknego. Nie mogła zapytać. Zamiast tego posłała jej delikatny uśmiech, no i zajęła miejsce na wskazanym przez kobietę fotelu. - Wierzę, a jak tam twoje migreny? Byłaś u tego neurologa? - odpowiedziała w końcu, a potem zrzuciła z ramion tą lekką kurteczkę, którą na siebie wciągnęła przed wyjściem z auta. Było dość późno i robiło ciemno, ale pomimo małej ilości godzin snu, nie chciało jej się spać - zresztą nawet gdyby... do łóżka miała niedaleko, prawda? - Dzięki, że znalazłaś dla mnie czas tak późno... z doświadczenia wiem, że zwykle o tej godzinie, chcemy mieć wszystko w dupie, albo się gdzieś wychodzi - zaczęła od tego, a kiedy gospodyni zaproponowała jej coś do picia, w myślach Gardner pojawiła szklanka idealnie schłodzonego whisky z lodem. Nie wypadało jej jednak o to poprosić, więc zamiast whisky, zażyczyła sobie tylko albo aż wodę, bo odpowiednie nawodnienie organizmu jest przecież bardzo ważne, a słodkiej wody, co przykre, na świecie jest coraz mniej.
Z czym pani do mnie przychodzi?
Te słowa odbiły jej się od czaszki, dając tym samym ujście dość nieprzyjemnym myślom, które na co dzień starała się z siebie wypierać. Jak ma zacząć? Co jest tak naprawdę jej problemem? Wzięła więc głębszy wdech i zachęcona łagodnym uśmiechem Joan otworzyła w końcu usta. - Myślę, że tych problemów mam kilka. Jestem... - tutaj zrobiła krótką pauzę - można by powiedzieć, że zbyt nerwowa... - w tym momencie, położyła dłonie pod tyłkiem, co by zatuszować ich drżenie. - Miewam swoje loty, a żeby ich nie mieć piję, a potem znowu mam loty i potem znowu piję. Nie wiem, czasami czuję się jakbym zaczęła wariować? W dodatku jestem samotna, cholernie samotna i z jednej strony mi to odpowiada, a z drugiej, jak długo można sobie radzić z tymi wszystkimi myślami w pojedynkę? - chyba skończyła i chociaż czuła wstyd, była też w pewnym sensie oczyszczona, a przecież to dopiero początek. Trochę jak podczas pierwszej spowiedzi, kiedy to jeszcze wierzyła, że Bóg jest dobry i nad nią czuwa.

Joan D. Terrell
powitalny kokos
trisha
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Byłam. Już lepiej. Dziękuję – odpowiedziała krótko, ale rzeczowo. Nie chciała przekroczyć granicy, której nie powinna. Wystarczy, że samo przyjmowanie pacjentki w motelu było bardzo nieprofesjonalne. Nie mogła więc pozwolić sobie na więcej, bo nie chciała wypaść jak parodia psychologa, o którym zostanie walczyła jak lwica. Sranie do własnego gniazda nie było w jej guście, acz teraz czuła, że odrobinę to robiła. Naprawdę żałowała, że zaproponowała terapię pani doktor. Czuła też jak usilnie stara się zachowywać inaczej, co zapewne zauważyła również Jackie. To jak Terrell dystansowała się w wypowiedzi na swój temat, chociaż będąc w gabinecie u blondynki nie żałowała słów o sobie. Nie o wszystkim i bez szczegółów, ale wyjawiła na przykład to, że uraz czaszki to skutek napaści, co dodatkowo sprawiało, że Joan nie czuła się komfortowo. W końcu nie przypuszczała, że jeszcze kiedykolwiek spotka doktor Gardner ani że sama z siebie zaprosi ją do motelu na terapię przy motelowym łóżku.
- Nie ma problemu. Twój grafik na pewno jest mniej elastyczny od mojego. – Tu miała na myśli pracę w szpitalu oraz swój aktualny brak stałego etatu nie licząc tego w Helpline. Miała dużo wolnego czasu, a raczej mogła planować dzień pod siebie bez spinania się, że coś powinna zrobić na już-teraz-natychmiast.
O wiele bardziej lubiła rozmowy na żywo niż przez telefon. Niby w tym drugim nabrała niewiarygodnej wprawy, ale to nadal nie oddawało możliwości, jakie posiadała podczas potkania face-to-face. Mogła obserwować Jackie. Całą jej sylwetkę, nogi, dłonie i wszelkie zmiany na twarzy. Przypomniała sobie również, że podczas wizyty lekarskiej nie tylko ból głowy był problemem, ale także bardzo jasne oczy pani doktor. Całkowite przeciwieństwo jej własnych.
Tylko na sekundę rzucając okiem na notatnik szybko zanotowała parę głównych haseł, które mogłyby jej uciec w trakcie całej rozmowy.
- Nie można – stwierdziła wprost, bo choć ludzie bywali silni to musieli mieć u swego boku kogoś, z kim mogli podzielić się swymi przemyśleniami. Czy to partner, ksiądz, przyjaciel, pies czy terapeuta. Nie miało znaczenia. Byleby móc zrzucić coś z piersi. – Dlatego tutaj jesteś. To bardzo dobry pierwszy krok. – Jej słowa zabrzmiały pewnie, jak kogoś ważnego, kto był niezwykle dumny z postawy Jackie. Kogoś, kto już dawno powinien powiedzieć o tym na głos, ale najwyraźniej nikt taki się nie znalazł a Joan.. cóż, jako terapeutka nie mogła dosłownie wyrażać swych emocji.
- Co miałaś na myśli mówiąc, że jesteś „zbyt nerwowa”? – dopytała znów rzucając okiem na notatki, które z czasem uzupełni. – Z czym to się konkretnie wiąże? Jak to się przejawia i od czego zaczyna? – Co takiego prowokowało Jackie do nerwowości?

jackie gardner
ODPOWIEDZ