42 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#0, retro
A więc przyszedł i też ten moment, kiedy Joshua miał odebrać swoją córkę od jej dziadków. Cóż, sytuacja tego wymagała i mimo faktu, że dziewczynie to kompletnie nie odpowiadało, co wielokrotnie zdążyła już zaznaczyć, to nic nie mogło tego zmienić. Jej babcia, a równocześnie i matka zmarłej żony Joshuy była na tyle chora, że opieka nad Ruby sprawiała już może nie tyle problem, ale nie była taka prosta. Co prawda ta już była niemal dorosła, ale... no nadal była dzieckiem. Można było też odnieść wrażenie, że ostatnimi czasy to ona bardziej musiała zajmować się babcią, nią na odwrót.
W każdym razie wspólną - i nie Ruby - decyzją, miała zamieszkać z ojcem. Z tym samym, który przez te kilka ostatnich lat, no... nie był zbyt obecny w jej życiu. Nie chciał szukać żadnych wymówek, chciał po prostu odbudować to, co stracił. Mimo wszystko jego córka była tak podobna do kobiety, którą kochał, że... no mimo wszystko nie mógł jej po prostu tak odtrącić, jak robił to przez ostatnie kilka lat. I mimo faktu, że teraz sama Ruby nie chciała tego zroumieć, to Josh naprawdę miał nadzieję, że będą w stanie znaleźć wspólny język, albo przynajmniej nić porozumienia.
— Ruby! Twój ojciec już jest, chodź, pomożesz przenieść ostatnie kartony! — Mogła usłyszeć głos babci, gdy pewnie żegnała się ze swoim pokojem, w któym przez ostatnie lata mieszkała. Teraz był już opróżniony z jej rzeczy, a właśnie ostatnie kartony czekały na przewiezienie do jej nowego-starego domu.
Mężczyzna stał w przedsionku, z dwoma kartonami w rękach, czekając na swoją córkę, by ta mogła wziąć ostatni, lekki karton z jakimiś jej rzeczami.
— Podziękuj babci i dziadkowi i pożegnaj się — Powiedział, gdy zeszła na dół, jeszcze zanim wzięła do rąk ten karton. Co prawda nie wyprowadzali się daleko, ale na pewno nie będzie się tak często z nimi widywała, jak jeszcze do tej pory. W końcu nie będzie tu już dłużej mieszkać.
— Ja też wam jeszcze dziękuję, jak będziecie czegoś potrzebowali, to dajcie mi znać. — Dodał sam, kiwając jeszcze im na pożegnanie głową, by w następnej chwili wyjść, kierując się do swojego samochodu, który był niemal całkowicie zapakowany kartonami. Było tam co prawda miejsce, żeby upchać jeszcze kilka, więc zrobił to, a następnie stanął obok i popatrzył wyczekująco na wyraźnie ociągającą się córkę.

Ruby Fitzpatrick
ambitny krab
mkj
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
uczy się w liceum, nienawidzi swojego ojca, który po latach odnowił kontakt i ma chrapkę na przystojnego studenta, któremu trochę nakłamała
2.

Nienawidziła go. Była w pełni przekonana, że uczuciem, którym darzyła ojca, była nienawiść. Wcale nie chciała nazywać go ojcem, nie był dla niej nikim bliskim, nie czuła z nim jakiejkolwiek więzi i przez ostatnie dni głównie płakała na samą myśl, że będzie się musiała rozstać z dziadkami, żeby zamieszkać z obcym sobie człowiekiem, który do tego zawiódł ją na całej linii, a teraz pojawił się ponownie w jej życiu po pięciu latach i postanowił wywrócić je do góry nogami.
Niesamowicie ociągała się z pakowaniem ostatnich rzeczy do skrupulatnie opisywanych kartonów. Ani trochę nie ufała, że sytuacja się nie powtórzy i znowu nie zostawi jej samej na lodzie, a dom u babci i dziadka, który przez ostatnie lata był też jej domem, znów nie stanie się bezpieczną przystanią. Usłyszała wołanie, ale wolałaby wyrwać z tego czasu jeszcze chociaż pięć minut, kiedy rzucała swojemu pokojowi ostatnie, tęskne spojrzenie. Nie wyprowadzała się daleko, ale jednocześnie miała wrażenie, że jest to niesamowita odległość, wręcz nie do pokonania.
- Nie mam już dwunastu lat, nie trzeba mi mówić co mam robić - mruknęła dosyć wrogo, nawet nie patrząc na ojca i od razu przylgnęła do babci, która zastępowała jej matkę i nie mogła przywyknąć do myśli, że teraz i jej będzie Ruby brakować. Wywróciła oczami na jego ostatnie słowa, bo gdyby był osobą, na której można polegać, nie musiałby wyskakiwać z jakimikolwiek zapewnieniami, czy propozycjami. - Jeszcze tu wrócę - zapewniła swoich dotychczasowych opiekunów i dosyć niechętnie wyszła przed dom, kierując swoje kroki w stronę samochodu.
Po drodze wyjęła z kieszeni słuchawki, które wpięła do telefonu i, znów, nie zaszczycając ojca spojrzeniem, wsiadła do samochodu, włączając na pełną głośność jakąś rockową składankę, bo ostatnie, czego w tym momencie chciała, to głucha cisza i niezręczność, kiedy byli zamknięci w małej przestrzeni na czas podróży. W nowym domu w końcu mogła się zająć swoimi sprawami, swoimi rzeczami, swoim pokojem, a przede wszystkim, uciec na spotkanie ze znajomymi przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Joshua Fitzpatrick
ambitny krab
nata#9784
42 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Spodziewał się, że będzie ciężko, ba, nawet podczas rozmów z dziadkami ci dawali mu do zrozumienia, że Ruby jest do niego nastawiona bardzo... negatywnie i, że jest przeciwna temu wszystkiemu. On świetnie zdawał sobie z tego sprawę, ale ona też powinna wiedzieć, że mimo wszystko jest jej ojcem i jednak będą razem mieszkać. Sytuacja była jaka była, nawet jeśli się jej nie do końca podobała, to musiała to zaakceptować. Nie miał zamiaru jej zmuszać do polubienia go od razu, ale naprawdę liczył, że z czasem się dogadają - będzie to tylko z korzyścią dla nich obojga, w końcu... raczej będzie się im źle mieszkało, jeżeli nie będą się w stanie dogadać. I naprawdę było dla niego ważnym, by im się to jednak udało.
Nawet sama odpowiedź, którą usłyszał była, no... no wroga, usłyszał to, ale pozwolił sobie to zignorować. No nie była dzieckiem. Słusznie, nie miała dwunastu lat i wiedział, że świadomie podała tę liczbę.
Nie da się ukryć, że i sam Joshua miał sobie za złe to, co się stało i jak się zachował, ale naprawdę pracował nad tym, by się poprawić i by móc pokazać się przed córką w lepszym stanie. Wiedział, że to nie będzie coś o czym marzyła i coś, co z marszu zaakceptuje, ale wierzył i miał nadzieję, że w końcu się to uda.
Rozmowa to nie było coś do czego miał zamiar ją zmuszać, ale nie miał zamiaru ukrywać, że jej zachowanie się mu nie podobało. Dlatego też kiedy stanęli na jakichś światłach po drodze, pozwolił sobie wyciągnąć jedną z jej słuchawek (lub odchylić, zależnie jakie to były słuchawki).
— Zepsujesz sobie słuch jak będziesz tak mocno słuchać muzyki. — Powiedział i westchnął. Światło po chwili zmieniło się na zielone. Sprawnie zmienił bieg i ruszył z miejsca, a Joshua patrząc przed siebie zdecydował się odezwać - nie chciał, by właśnie była taka cisza. Liczył - choć to mogły być płonne nadzieje -, że nie założy z powrotem tych słuchawek.
— Wiem, że Ci to wszystko nie odpowiada. Rozumiem. Ale musimy rozmawiać i się dogadać. Wiem, że przez te lata byłem... nie było mnie. Przepraszam za to. — Powiedział szczerze, bo uważał, że zasłużyła na jego przeprosiny - w sumie to już dawno i była prawie dorosła, więc tym bardziej musiał ją traktować jako taką osobę. Na pewno byłby w stanie się przed nią bardziej otworzyć, w końcu była to jego córka, córeczka, którą jednak przez dwanaście lat wychowywał razem z żoną, którą tak Ruby przypominała i mieli też na pewno dużo miłych wspomnień z tamtych lat. Nawet, jeżeli teraz jest im o tym ciężko myśleć.

Ruby Fitzpatrick
ambitny krab
mkj
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
uczy się w liceum, nienawidzi swojego ojca, który po latach odnowił kontakt i ma chrapkę na przystojnego studenta, któremu trochę nakłamała
Zasłuchana w rockowej balladzie wpatrywała się w widok za oknem i gdyby ktoś zapytał, musiałaby skłamać, jeśli nie chciałaby się przyznać, że wyobrażała sobie siebie w smutnym teledysku piosenki. Każdy chyba tak robił, niezależnie od wieku, ale była w podłym humorze i to był idealny moment, tak samo jak idealnie oderwanie od myślenia o tym, że jej życie miało się odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni, bo Joshua postanowił pobawić się w dobrego i przykładnego ojca. - Co ty robisz? - poderwała się od razu, prostując na siedzeniu, jakby wyrwana z dziwnego transu, bo w ogole nie spodziewała się tak brutalnego, w jej ocenie, przerwania słuchania muzyki. - Chyba trochę za późno na takie porady wychowawcze - uśmiechnęła się zgryźliwie, odwracając wzrok w kierunku drogi.
Nie było go przez całe pięć lat. Prawie jedną trzecią jej krótkiego życia i zamierzał teraz jej mówić co powinna robić, żeby sobie nie popsuć słuchu? Nie uważała, żeby w ogóle miał prawo zwracać jej na cokolwiek uwagę, a przecież jeszcze nie doszli do rozmowy o tym, jakie sobie wymyślił zasady w domu. Z pewnością wymyślił, scenariusze dotyczące sposobu ich łamania układała w głowie od momentu zapadnięcia decyzji o przeprowadzce i tego się zamierzała trzymać.
- A nie, jak przepraszasz to wszystko okej, nie? - prychnęła, kręcąc powoli głową z niedowierzaniem. - Nie myśl sobie, że będziesz teraz zgrywał idealnego tatusia i wszystko będzie dobrze. Nie będzie. Nie muszę się z tobą dogadywać, a co więcej - nie mam na to żadnej ochoty - nie patrzyła nawet na niego, bo czuła, że jak tylko podłapie kontakt wzrokowy ojca, to pęknie i z oczu polecą jej łzy. Chciala być twarda, silna, niezależna, ale prawda była taka, że strasznie to wszystko przeżywała, tylko nie chciała jemu pokazać żadnej swojej słabości, bo nic przecież dla niej nie znaczył. Prawda?
- Ale cierpliwości, może akurat za pięć lat mi się akurat coś zmieni i postanowię cię przeprosić za ten stracony czas, spoko? Brzmi spoko - zaplotła ramiona na piersi, znów wbijając wzrok w boczną szybę i mijane po drodze budynki. - Daleko jeszcze? - miała nadzieję, że już nie, bo chciała jak najszybciej wysiąść z tego samochodu i mieć już to wszystko za sobą.

Joshua Fitzpatrick
ambitny krab
nata#9784
42 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pan Fitzpatrick, tak go teraz nazwijmy, również lubił się zatopić w muzyce. Ba, często nawet już podczas terapii, którą przechodził traktował to właśnie jako odskocznię. Zresztą, było sporo muzyki, której naprawdę dobrze się słuchało i miała przekaz. On już był w tym wieku, gdzie było to dla niego bardzo ważne. Zwłaszcza po tym co przeszedł - chociaż wiedział, że Ruby też przecież lekko nie miała. On stracił żonę. A ona oboje rodziców. Połowicznie przez niego. Naprawdę wyrzucał sobie to, że nie był w stanie się zachować jak mężczyzna, bo tego właśnie w jego zachowaniu brakowało. I był tego całkowicie świadom.
Starał się to zrobić delikatnie, postój to uniemożliwił bo przecież też nie chciał jej skrzywdzić, ani zrobić krzywdy. Spodziewał się też raczej burzliwej reakcji z jej strony. Odetchnął głęboko, nie mógł się denerwować przecież.
No miał taki wstępny plan na to, jak powinni razem się tolerować i wspólnie mieszkać - musieli znaleźć kompromisy, ale naprawdę chciał jej pozwolić na to, by sama mogła też wskazać rzeczy, na których jej zależało. Wydawało mu się to dobrym pomysłem, ale przede wszystkim miało to być też poniekąd pretekstem do tego, by po prostu rozmawiali. Bo to było dla niego najważniejsze. W końcu rozmowa miała być złotym środkiem na wiele rzeczy, tego się nauczył.
— Nie będę nikogo zgrywał Ruby. Na pewno nie idealnego, ale Twoim ojcem jestem. — Zauważył, bo jednak nim był, tak? Naprawdę wierzył, że powinna o tym wiedzieć, pamiętać, bo jednak był jej jedynym rodzicem teraz. Nie był z tego powodu szczęśliwy, ale... lepsze to niż nic. Chciał w to wierzyć.
— Nie chcę z Tobą walczyć. Straciliśmy pięć lat. Pięć długich lat. Nie było mnie, gdy tego potrzebowałaś. — Bo pierwszym krokiem miało być to przyznanie się, ale i dostrzeżenie uczuć tej drugiej osoby. W tym przypadku jego córki.
— Będziemy musieli ustalić reguły. Razem, bo od teraz jesteśmy razem. Rodziną i chcę tu dla Ciebie teraz być. Już być. — Westchnął ciężko. Rozgrywał tę rozmowę w głowie przynajmniej milion razy, wyglądała ona na pewno lepiej, widział wszystkie scenariusze, ale w rzeczywistości? No nie było to proste i chyba nie było niczego, co pozwoliłoby mu się na tę rozmowę przygotować, mimo, że trochę lat na karku miał.
— Już prawie jesteśmy. Pomożesz mi wnieść Twoje rzeczy? — Zapytał, skręcając na osiedlu pod ich budynek i rozglądając się za miejscem parkingowym, które też po chwili znalazł i zajął. Popatrzył pytająco na córkę, chcąc złapać z nią jednak ten kontakt wzrokowy. Naprawdę chciał, by spojrzała mu w oczy. Chociaż nie wiedział, co mógłby tam zobaczyć. Zdawał sobie, że... prawie jej nie znał.

Ruby Fitzpatrick
ambitny krab
mkj
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
uczy się w liceum, nienawidzi swojego ojca, który po latach odnowił kontakt i ma chrapkę na przystojnego studenta, któremu trochę nakłamała
- Tak? Jestes moim ojcem? Świetnie, że ci się nagle przypomniało, ale przez ostatnie kilka lat nie miałam ojca i wiesz co ci powiem? Świetnie sobie z tym radziłam. Nigdy nie sprawiałam babci i dziadkowi żadnych problemów, nigdy. Znalazłam sobie dorywczą pracę, umiem robić mnóstwo rzeczy i wiesz co? To nie jest moja wina, że to wszystko przegapiłeś. Nie moja. Ja nie mogłam wybrać, czy chcę utrzymywać z tobą kontakt i to TY WSZYSTKO SPIEPRZYŁEŚ - wyrzuciła z siebie z zaledwie kilkoma drobnymi przerwami na oddech, ale nie mogła znieść jego spokoju. Jego nagłego powrotu i wywrócenia jej życia do góry nogami, kiedy tak bardzo potrzebowała w nim stabilności. Nie była mu nic winna i gdyby tylko miała cokolwiek w tej kwestii do powiedzenia, sprzeciwiłaby się. Ale niestety, nie miała, dlatego siedziała w tym samochodzie.
- Reguły? Powrót do domu przed dwudziestą drugą i meldowanie się, kiedy nocuję u koleżanki, czy raczej zdecydowana polityka przeciwko alkoholowi. A może będziesz sprawdzał czy odrobiłam lekcje? - rzuciła kpiąco, za nic sobie mając jego chęć naprawienia relacji miedzy nimi. Miała prawo byc zła, miała prawo być wściekła i miała prawo to okazywać, a fakt, iż liczyła, że chociaż w drobnym stopniu mogłoby go to odstraszyć, był zaledwie małym dodatkiem w tym wszystkim.
- Mhm - zaledwie mruknęła, chowając do kieszeni telefon, kiedy zatrzymali się przed budynkiem i wyskoczyła z samochodu, podchodząc od razu do bagażnika. - Numer? - rzecz jasna chodziło jej o numer mieszkania, bo nawet tego nie wiedziała, a chciała już zabrać jeden z pierwszych kartonów i zaszyć się w swoim pokoju, ze swoimi szpargałami, mając gorącą nadzieję, że uda się jej chociaż jedna rzecz w życiu i mieszkanie będzie na tyle nisko usytułowane, że będzie z niego mogła wyskoczyć z okna, żeby wydostać się niepostrzeżenie na zewnątrz. Do tego samo wnoszenie i dźwiganie wymagało sporo siły, a jak wiadomo, przy wysiłku fizycznym rozmowa wcale nie jest taka łatwa, po nim jest sie zmęczonym i należy się odpoczynek, wcale więc jej aż tak bardzo nie przeszkadzał akurat ten element nowej sytuacji.

Joshua Fitzpatrick
ambitny krab
nata#9784
42 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jej słowa trafiały idealnie w punkt. Mógł odnieść wręcz wrażenie, że wszystko to co mówiła miała wcześniej zaplanowane, żeby trafiło idealnie w punkty, które mogły boleć najmocniej. I bolały, ale... dzielnie je znosił. Dobra, to jego dzielne zachowanie było trochę picem na wodę, ale... starał się jej nie pokazywać, że to co mówiła sprawiało mu przykrość. Nie dlatego, że nie miała racji, tylko właśnie wręcz przeciwnie. Wszystko co mówiła trafiało idealnie w punkt i bolało go to, że nie mógł się z tego nijak wytłumaczyć. Bo co mógł powiedzieć, tak naprawdę, no co?
— Dorosłaś, jesteś już prawie dorosłą, piękną kobietą. Pracujesz? Świetnie, jesteś samodzielna? Jeszcze lepiej. Nie mam do tego prawa, ale i tak jestem z Ciebie dumny. Spieprzyłem to co mogłem i sobie zdaję z tego sprawę. To co teraz robię to nie jest chęć zepsucia wszystkiego, co udało Ci się przez ten czas zbudować i osiągnąć. — Powiedział jednym tchem, starając się mówić to w miarę spokojnym tonem, ale na pewno jego głos zdradzał rozemocjonowanie. Cholera, bolało go to wszystko, ale naprawdę był z niej dumny. Chociażby z tego, że zniosła śmierć matki lepiej, niż on śmierć swojej żony. Nie wiedział po kim odziedziczyła tę siłę, ale raczej nie po nim.
— Cieszę się z tego wszystkiego co udało Ci się zrobić i chcę odbudować to, co straciliśmy. — Powiedział szczerze.
Westchnął, rozumiejąc jej punkt widzenia.
— Nie mam zamiaru Ci teraz ojcować i kazać Ci wracać do domu przed dwudziestą drugą, chociaż byłbym szczęśliwy, gdybyś jednak nie wracała nad ranem. Nie chcę Cię zamykać w pokoju ani tym bardziej Cię kontrolować. Nie będę pytał za każdym razem z kim wychodzisz i dlaczego, ale będę wdzięczny, jeżeli mi powiesz, żebym się nie martwił. — Powiedział, chociaż wiedział, że dawał jej też w ten sposób pole do popisu.
Chwilę potem wyszli już z samochodu.
— 29A. Kod do klatki: 9843 Nie bierz nic ciężkiego, mamy jeszcze chwilę zanim zrobi się ciemno. — Powiedział, samo mieszkanie zakładam, że raczej nie było na parterze, tylko na jakimś drugim piętrze? Więc raczej ucieczki przez okno nie były łatwe do wykonania, ani tym bardziej bezpieczne. Otworzył bagażnik, wyciągając jeden z kartonów i upewniając się, że porządnie go trzyma, bo jednak był to jeden z tych cięższych. Podniósł wzrok tylko po to, żeby widzieć plecy córki, znikającej w klatce. I tak musiałaby poczekać przed drzwiami do mieszkania, więc od razu ruszył za nią do środka.

Ruby Fitzpatrick
ambitny krab
mkj
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
uczy się w liceum, nienawidzi swojego ojca, który po latach odnowił kontakt i ma chrapkę na przystojnego studenta, któremu trochę nakłamała
- Czy ty nie rozumiesz, że to, że sobie nagle wymyśliłeś naprawę swojego życia i błędów sprzed kilku lat nie oznacza, że wszyscy tego chcą? Bo ja na przykład nie mam ochoty próbować bawić się w rodzinę. Nasza rodzina - tu pokazała palcem między nim, a sobą - przestała istnieć jak mama umarła - może było to nieco brutalne, ale Ruby uważała, że to prawda. Nienawidziła ojca za to, że ją zostawił i nie wierzyła w jego nagłą zmianę. Bardziej w zabicie wyrzutów sumienia i to jej kosztem, dlatego też nie chciała przykładać do tego ręki, bo doskonale wiedziała jak to się skończy. Już zbyt wiele razy przez te wszystkie lata narobiła sobie nadziei na jego powrót, a potem była rozczarowana i zła na siebie za swoją naiwność. Ile razy mogła wierzyć człowiekowi, który powinien być jej oparciem, a pokazał, że absolutnie się do tego nie nadaje?
- Teraz będziesz się o mnie martwił? No jestem pod wrażeniem, ciekawe czy przez ostatnie lata wiedziałeś w ogóle co się ze mną dzieje. Jakoś nie przypominam sobie, żebyś odbierał mnie ze szpitala po pożarze. Wiedziałeś w ogóle, że coś takiego miało miejsce? - pokręciła głową z ironicznym uśmieszkiem. Możliwe, ze dziadkowie coś mu przekazali, ale to był kolejny moment w życiu dziewczyny, który przegapił, a który miał dla niej tak wielkie znaczenie. Dzięki temu nawiązała relację ze strażakiem, który do tej pory był dla niej ojcowską figurą i w zupełności jej wystarczał, nie potrzebowała dwóch ojców. - Ale uspokoję cię, nie szwendam się raczej nigdzie po nocy, mam dobre oceny w szkole i jestem uprzejma dla sąsiadów, nikt ci nie zwróci uwagi - bo przecież o co innego mogło mu chodzić, jak nie o czyste pozory, które chciał sprawiać przed ludźmi, żeby pokazać jak dobrze sobie radzi w swoim starym-nowym życiu?
- Tym się akurat nie musisz przejmować - złapała jeden z kartonów i z dziarską miną wniosła go na górę, czekając na otwarcie drzwi, a kiedy już dowiedziała się który z pokoi jest jej, bez słowa zeszła na dół po kolejny. I tak następny, i jeszcze jeden, w końcu ciężko się dźwigało i mówiło, a ona zupełnie nie miała ochoty na dalszą rozmowę. Nie dziś. Nie miała ona sensu.

Joshua Fitzpatrick
ambitny krab
nata#9784
42 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rozumiał. A przynajmniej chciał ją rozumieć... nie, dobra, jednak rozumiał bo wiedział, że tym co zrobił w zasadzie ją zostawił na pastwę losu, a na pewno bez rodziców. Fakt, że opiekowali się nią dziadkowie był przecież spowodowany tym, że on sam zaczął tyle pić, że jego opieka nad dziewczynką skończyłaby się źle. Poniekąd oddanie jej pod ich opiekę było dla jej dobra, chociaż była to też zwyczajna wymówka, by mógł po prostu się zatracić w tym co wtedy robił.
— Nie chcę bawić się w rodzinę. — Powiedział. Chociaż serce ukłuło go już wielokrotnie podczas jej wypowiedzi. Ich rodzina przestała istnieć, kiedy Jocelyn umarła? Ruby miała rację. Ich rodzina legła w gruzach i on był finalnie temu najbardziej winien.
— Ja też za nią tęsknię, Ruby. I na pewno nie chciałaby, żebyśmy teraz się kłócili. Nie próbuj się ze mną dogadać dla mnie. Spróbuj to zrobić dla mamy. — Dobra, to była poniekąd trochę słaba zagrywka, ale był pewien, że jego żona nie chciałaby, żeby się tak kłócili. Nie chciałaby, żeby mówili sobie tak przykre rzeczy, przez które którekolwiek z nich by się tak źle czuło.
Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale po chwili jednak je zamknął, bo jednak nie miał pomysłu co jej odpowiedzieć. Było to też pewnie spowodowane tym, że... znowu miała rację. A fakt, że była w szpitalu po pożarze? Było mu niezmiernie głupio, że o tym nie wiedział. Zależy kiedy to było, ale była duża szansa, że i tak nie byłby w stanie nic zrobić, bo na przykład byłby wtedy pod wpływem. Kolejny powód do wstydu. Zagadką też dla niego był, dlaczego jednak dziadkowie o tym mu nie powiedzieli, może bali się, że informacja o tym, że jego córce również stała (lub mogła stać) się krzywda całkowicie by go już zniszczyła? Możliwe.
— To nie jest najważniejsze, czy ktoś mi zwróci uwagę na to, że coś zrobiłaś. Cieszę się, że masz dobre oceny w szkole, że jesteś uprzejma, że... jesteś dobrze wychowana. — Nawet jeżeli nie była to moja zasługa, tak mógł to dokończyć, ale oczywiście nie zdobył się na to.
Westchnął ciężko. To, że się spieszyła by te kartony tam wnosić z taką pewną siebie miną, przypominał mu jednak jego żonę. Samo rozpakowywanie tych kartonów szło im nad wyraz dobrze.
— W lodówce jest sok, woda... zrób sobie przerwę. — Powiedział, po którejś turze, gdy i u niego na czole pojawiło się już kilka kropel potu.

Ruby Fitzpatrick
ambitny krab
mkj
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
uczy się w liceum, nienawidzi swojego ojca, który po latach odnowił kontakt i ma chrapkę na przystojnego studenta, któremu trochę nakłamała
Oh, jak ona za nią tęskniła. Za jej głosem, który budził dziewczynę rano do szkoły. Za zapachem perfum, którymi pachniały jej paszki. Za herbatą z malinowym syropem, kiedy źle się czuła i otuleniem ciepłym kocem. Za jej śmiechem i pocałunkami w czoło. Za obecnością. Cholernie za nią tęskniła i nie było dnia, kiedy nie myślała o mamie, o tym jak mogłoby wyglądać jej życie, czy cieszyłaby się z dobrej oceny ze sprawdzianu, czy doradzałaby jej w kwestii nowego chłopaka, który pojawił się w jej życiu, czy dawałaby szlaban na wychodzenie z domu, kiedy znowu zapomniałaby wyjąć naczyń ze zmywarki. - To było nie fair - pokręciła głową, odwracając ją znów do okna, bo już powoli zaczynały jej napływać do oczu łzy, a nie chciała pokazać po sobie, jak bardzo jest jej smutno i przykro. Jednak przywoływanie tematu mamy i mówienie, żeby zrobiła to dla niej było zwyczajnie nieczystym zagraniem, które miało tylko i wyłącznie poprawić sytuację ojca.
- Nie potrzebuję przerwy, chcę to jak najszybciej skończyć - odpowiedziała z dziarską miną, zbiegając po schodach na parking pod budynkiem. Tak naprawdę czuła, że zaschło jej w gardle, że jeszcze chwila, a zobaczy mroczki przed oczami, a jedyne, co było dla niej pocieszeniem to prysznic wraz z ukończeniem przeprowadzki, ale z jakiegoś powodu nie chciała dać po sobie pokazać żadnej słabości, mimo tego, że zwykłe zmęczenie wysiłkiem fizycznym przecież słabością nie było. Ot, zupełnie naturalna rzecz szczególnie, że Ruby wcale nie była mocno zbudowana i przyzwyczajona do dźwigania, czy biegania po schodach, a jednak dopiero, kiedy otarła pot z czoła i wróciła do wyjścia, bez słowa zgarnęła z suszarki szklankę i nalała sobie wody z kranu, siadając przy stole, bo czuła, że mięśnie będą ją dosłownie paliły następnego dnia, chociaż w tym już chyba niewiele mogło pomóc.
- Masz coś do jedzenia? Bo jeśli mamy coś zamówić to chyba przyjedzie akurat jak skończymy? - zapytała po chwili, czując, że zaraz zrobi się głodna, a wtedy kolejna godzina oczekiwania na jedzenie będzie dosłownie wiecznością, przy czym nie zdążyła się jeszcze rozejrzeć po kuchni i zobaczyć co kryje się w lodówce i czy jest w ogóle dla niej jadalne. W końcu nie mógł nawet wiedzieć jakie są jej preferencje, co lubiła, dosłownie nic!

Joshua Fitzpatrick
ambitny krab
nata#9784
42 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie była jedyną, która tęskniła za Jocelyn. Wiedział jednak, że żadne z nich nie mogło mówić, kto tęskni bardziej, bo... no nie o to w tym chodziło przecież. Oboje tęsknili za tą samą osobą i chociaż oczywiście czy to dla Joshuy, czy dla Ruby była ona kimś innym, to była to nadal dla nich bardzo ważna, jeśli nie najważniejsza osoba. Sam Joshua bardzo długo dochodził do siebie po jej odejściu, ale i również jego... ich córka nie mogła przyjąć tego odejścia tak po prostu.
Wiedział. Wiedział, że to co powiedział było zagrywką, która mogła zaboleć. Równocześnie też była to taka deska ratunku, której się chwycił, mimo, że do końca nie chciał tego robić, ale szczerze mówiąc... nie miał lepszego pomysłu, bo miał wrażenie, że czego by nie powiedział, to Ruby obróciłaby przeciwko niemu. Jakkolwiek by do tego nie podszedł.
Przeszło mu przez myśl, by przeprosić za to, że użył tej karty, ale szybko ją od siebie odegnał.
— Tylko nie przesadź. Wyrobimy się jakoś. — Powiedział, bo był pewien, że tak czy siak - wyrobią się. Tych kartonów trochę było, ale też nie przenosili wszystkiego na raz, bo część rzeczy, które można było zabrać wcześniej przeniósł już w ciągu ostatnich dni. Tak sprytnie do tego podeszli!
Cóż, nie był w idealnej formie, ale nadal z pewnością miał więcej siły niż jego córka, mimo, że jego czoło pot zrosił o wiele wyraźniej, niż jej. Kiedy siadała, przy stole, to akurat wniósł kolejny karton do mieszkania, a skoro nie minął się z Ruby na klatce schodowej, lub w korytarzu, to oczywiście spodziewał się jej tutaj. No oczywiście mogła być też w łazience, ale słyszał ruch w kuchni.
— Myślałem, że możemy zamówić pizzę, to byś wybrała coś co będzie Ci smakowało. Ja zajmę się kartonami a ty coś zamów i odpocznij. Zaznacz tylko, że zapłacę gotówką przy odbiorze i weź dużą, to też zjem. — Powiedział, bo specjalnie nie robił zakupów - znaczy, jakieś podstawowe rzeczy jak pewnie jakieś pieczywo, jajka, ser, coś do picia to mogła w kuchni znaleźć.
— A jutro pojedziemy na zakupy, wybierzesz co lubisz, powiesz czego nie. W porządku? — Zapytał, samemu też nalewając sobie wody do szklanki i spoglądając pytająco na córkę.

Ruby Fitzpatrick
ambitny krab
mkj
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
uczy się w liceum, nienawidzi swojego ojca, który po latach odnowił kontakt i ma chrapkę na przystojnego studenta, któremu trochę nakłamała
Ruby, chociaż uważała, że żaden czas nie jest w stanie naprawić tego, co Joshua zniszczył, potrzebowała czasu. Może trochę mniej, niż była sobie w stanie wyobrazić, ale zdecydowanie czasu na przepracowanie wszystkich ostatnich wydarzeń. Jego powrót i jednoczesna przeprowadzka dziewczyny zadziały się bardzo szybko, nie dając jej czasu na przemyślenie i poukładanie sobie wszystkiego w głowie, co też mogło być w pewnym sensie przyczyną jej frustracji i zachowania. To nie tak, że w ogóle znała mężczyznę, który był jej ojcem. Dla niej był obcy, bo przez te wszystkie lata się zmieniła, ukształtowala i już tęskniła za dziadkami, z którymi zdążyła się niesamowicie związać, a nagła rozłąka, nawet jeśli nie wyjeżdżała bardzo daleko, była dla niej bardzo bolesna.
- Wolę skończyć to jak najszybciej - wtedy mogłaby się zabunkrować w swoim pokoju i rozpocząć poszukiwania wszystkich najpotrzebniejszych rzeczy, jak laptop, ładowarki i coś do spania, bo chociaż oglądała całą masę filmików o organizowaniu sobie życia, nie pomyślała o tej prostej rzeczy, jak mądrym pakowaniu kartonów i podpisywaniu ich, żeby mieć pewność, że o niczym się nie zapomniało. Mogła za to zająć się urządzaniem tego pokoju, poszukać jakichś nowych elementów dekoracyjnych, poprzestawiać kilka mebli, żeby było bardziej po jej myśli i żeby mogła się też czymś kreatywnym zająć, bo przecież takie rzeczy właśnie najbardziej lubiła.
- Jasne, już zamawiam - kiwnęła głową, wchodząc na stronę swojej ulubionej restauracji i wybrała to, co zawsze, dorzucając najlepsze składniki, a kiedy kliknęła potwierdzenie płatności, przeniosła spojrzenie na ojca. - Będzie za jakieś siedemdziesiąt minut, czas wracać do pracy - pogoniła go od razu, sama zeskakując z kuchennego krzesła, gotowa na kolejną rundę po schodach w górę i w dół. - Może być - wzruszyła ramionami, nawet nie komentując, że jako ojciec powinien o niej wiedzieć trochę więcej niż imię, nazwisko i datę urodzenia, bo nie miała chyba siły na dalszą kłótnię tego dnia. Była zmęczona emocjami i dźwiganiem, miał więc chyba chwilę do odsapnięcia, przygotowania się na kolejny dzień.

Joshua Fitzpatrick
ambitny krab
nata#9784
ODPOWIEDZ