właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zatem serią nieszczęśliwych przypadków Aspen wysłała Gabrielowi komunikat, że jej się spodobał. On z kolei nie był wcale dyskretny, bo zdążył ją nazwać piękną kobietą gdzieś w drugim czy trzecim wypowiedzianym do niej zdaniu, ale taki już był i nic tego nie zmieni. Ostatnio to właśnie przyjaciółka zaczęła mu tłumaczyć, że on się biedny nie nadaje do jednorazowych przygód, bo robi kobietom śniadanie zanim rano wyjdą, a on się z nią kompletnie nie zgadzał. Bo jemu się wydawało, że to jedno może przecież zaoferować po upojnej nocy - wspólny posiłek i rozstanie w zgodzie, co nie? Ostatnio pierwszy raz spotkał kobietę, która wyłamała się z szablonu i uciekła przed śniadaniem; a potem zrobiła mu awanturę na środku gabinetu weterynaryjnego, gdy Gabriel poważnie myślał, że jego kot umiera. Od tamtej pory obiecał sobie że będzie bardziej ostrożny w doborze kobiet do miłych spotkań czy nawet niewinnego flirtu (ot, dla sportu), ale Aspen wydawała się zupełnie nieszkodliwa. Zwłaszcza wtedy, gdy do niej dotarło o czym mówił i wyraźnie się zarumieniła. Nie mogła być zatem psychopatką, prawda?
- Dobrze, że mówisz o tym wyprzedzeniu, bo - muszę się przyznać - nie jestem mistrzem planowania i całkiem możliwe, że zjawiłbym się u was godzinę przed weselem przyjaciela - roześmiał się krótko, bo wcale nie odebrał jej słów źle! Jedynie jako mały prztyczek w kierunku jego osobowości i tego, że zostawiał rzeczy na ostatnią chwilę. - Chętnie - odparł z czarującym uśmiechem i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki swojego smartfona. Podał jej go i poprosił, by wstukała swój numer, a następnie ponownie schował telefon i zerknął na zegarek. - Niestety, ale muszę się już zbierać. Poza tym… Chyba i tak zbyt długo przeszkadzałem ci w zakupach - posłał jej przepraszające spojrzenie. - Miło było cię poznać. Do zobaczenia - rzucił, po czym skierował się w stronę wyjścia bez prezentu dla Julki; za to z pomysłem, żeby zrobić jej jedyną w swoim rodzaju butelkę tepache. Może wina nie zdobył, ale zdobył numer pięknej florystki, zatem wycieczkę do sklepu wciąż uważał za udaną. Niestety, obowiązki wzywały i nie mógł rozmawiać z nią dłużej, ale planował w przyszłości odezwać się do niej, gdyby nadarzyła się okazja kupna bukietu.

koniec

Aspen Hall
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
012.
{outfit}
Dzisiejszy dzień w pracy był dla niej wręcz tragiczny. Miała ochotę kogoś pierdolnąć miedzy oczy, bo nie mogła już słuchać tych wyciąganych z dupy problemów. Prawie pokłóciła sie ze swoim redaktorem naczelnym i dosłownie w ostatnim momencie ugryzła sie w język żeby nie palnąć czegoś naprawdę głupiego. Nie mogła sobie pozwolić na utratę pracy, to nie wchodziło w grę. Miała dom do wyremontowania i za kilka dni musiała wyprowadzić się ze swojego obecnego lokum. Nowy rok, nowa ona. Razem z oddaniem kluczy do wynajmowanego mieszkania, chciała zamknąć za sobą tamten stary i przykry rozdział, a otworzyć nowy, wypełniony remontowym syfem, który jednak przerodzić miał się w piękne i nowe miejsce, w którym będzie mogła spokojnie żyć. Za dużo miała już stresów, dobrze, że jeszcze nie zaczęła siwieć! Nie wyrobiłaby wtedy na fryzjera.
Postanowiła jakoś umilić sobie ten dzisiejszy wieczór. Chciała zrobić sobie gorącą kąpiel, zapalić świeczki, włączyć któregoś z Bocellich i zrelaksować się wylegując sie w wannie z kieliszkiem wina. Nie miała jednak co pić, a nie chciała kupować jakiegoś syfu, bo wiedziała, ze te "wina" w dyskontach to są zazwyczaj beznadziejne, a że przejeżdżała akurat obok winiarni to postanowiła się zatrzymać i wybrać dla siebie coś odpowiedniego... w sumie to chciała żeby ktoś wybrał dla niej coś odpowiedniego, bo ona się na tym nie znała. Chciała poprosić o pomoc specjalistę. Weszła więc do środka, a że pracownik był akurat zajęty obsługą kogoś innego to zaczęła przeglądać półki z butelkami. Po chwili w pomieszczeniu rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i zadzwonił dzwoneczek alarmujący o przybyciu kolejnego klienta. Judith trochę bezwarunkowo spojrzała w tamtą stronę i chwilę jej zajęło ogarnięcie, że do sklepu weszła znajoma osoba. - Sameen - podeszła kilka kroków w stronę blondynki przywołując na ustach miły uśmiech. - Hej, jak dobrze Cię widzieć. Chyba całe miesiące na siebie nie wpadłyśmy, a niby to takie małe miasto - no przecież nie wiedziała, że Sameen gdzieś wyjebała w świat. Miło było jednak ujrzeć znajomą twarz. - Znasz sie na winach? Oby tak, bo ta obsługa tutaj jest tragiczna - a przynajmniej była w bardzo okrojonym składzie, bo obecnie przebywał tu tylko jeden pracownik, który dalej wybierał wino jakieś rudej wywłoce.

Sameen Galanis
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
082.
Nie mam zielonego pojęcia co Sameen mogłaby robić w takim miejscu. Nie pijała alkoholu, a jak już miałaby pijać alkohol to wino nie byłoby nawet na liście jej wyborów. Nie będę też udawała, że wpadła tutaj zabić właściciela czy kogoś kto tu pracował, bo bez przesady. Zapewne Galanis zakładała, że Zoey będzie potrzebowała nieco alkoholu, żeby ukoić serce, które z pewnością będzie cierpieć po starcie ukochanego męża i miłości życia. Sameen niespecjalnie znała się na ofiarowaniu ludziom prezentów, a jakoś nie widziała świata, w którym wręczałaby Zoey na przykład biżuterię. Mogłaby to zrobić, ale znając siebie, z pewnością dałaby przyjaciółce coś niesamowicie drogie i zapewne kradzionego, albo kupionego na nielegalnych aukcjach. A nie chciałaby kupić Zoey czegoś czego nie mogłaby nosić, albo czegoś przez noszenie czego zostałaby narażona na niebezpieczeństwo. A wiedziała też, że McTavish raczej nie nosiłaby przesadnie drogiej biżuterii. Także postawiła na to wino, którego Zoey tak czy siak będzie potrzebować. Zapakowała wypożyczone auto w odpowiednim miejscu i jeszcze przez chwilę w nim siedziała. Nic nie wkurwiało jej tak jak to, że nie ma swojego auta. Co jakiś czas przeglądała jakieś lokalne oferty, ale nie było nic ciekawego. Będzie musiała lecieć do Perth na targi aut kolekcjonerski. No trudno.
Wysiadła w końcu z auta i oczywiście zamknięta w swoich myślach nie patrzyła na mijane twarze. Nie miała zamiaru nawet nawiązywać kontaktu z żadną osobą pracująca w winiarni. Nie znała się jakoś specjalnie na winach, ale myślała, że wie czym się sugerować przy zakupie jakiegokolwiek. Usłyszała swoje imię i zmarszczyła brwi na widok Judith. Chciała nawet zapytać czy zmieniła profesję, ale nie zdążyła, bo Mansley się rozgadała.
- Cześć. – Przywitała się i schowała do kieszeni spodni plik banknotów, którym miała zamiar zapłacić za wino. – Całe miesiące nie było mnie w mieście. Miałam pracę w Europie. – Machnęła ręką i miała nadzieję, że ta odpowiedź usatysfakcjonuje Judith, bo Sam, najzwyczajniej na świecie nie pamiętała jakie kłamstwo wcisnęła kobiecie na temat swojego zawodu. Dlatego nie przepadała nad wracaniem tutaj, bo ludzie pamiętali, a ona nie. – Nie powiedziałabym, że się znam, ale wiem jakich nie kupować. – Odparła z uśmiechem i skinęła głową, żeby Judith ruszyła za nią. – Co za okazja? – Zapytała chociaż nie potrzebowała tego wiedzieć. Uznała, że tak będzie ładniej niż jak po prostu wręczy jej butelkę wina informując, że powinna wziąć te i nara. – Co słychać? – Dopytała jeszcze, bo ewidentnie miała lepszy dzień.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Teraz się wyjaśniło dlaczego tak długo się nie widziały. Nie żeby wcześniej sie spotkały jakoś regularnie, ale Judith na bank czasem zapraszała Sameen do siebie na lampkę wina albo czarną kawę. Wtedy chyba nie czuła sie aż tak samotna, jeszcze zanim blondynka wyjechała to Judith miała narzeczonego, a teraz cóż. Wiele się zmieniło, ani narzeczonego, ani nawet za bardzo mieszkania. - To teraz wszystko jasne - uśmiechnęła się do niej, bo zawsze było miło zobaczyć znajomą twarz, szczególnie jak była taka ładna. Zawsze to jakiś plus dnia co nie? Trzeba było się cieszyć z małych rzeczy, chociaż akurat Judith nie miała problemu z ludźmi. lubiła z nimi rozmawiać i spędzać czas więc nawet pogawędka w winiarni nie była dla niej jakaś problematyczna. To chyba przez ten jej zawód. - To już i tak więcej niż ja - ona jedyne co wiedziała to, że nie przepada za ciężkimi winami, ale też nie lubiła wytrawnych. Czerwone na pewno odpadało, bo uważała, ze takie jest właśnie najcięższe. Ona podchodziła do półki, patrzyła na białe albo różowe wino, sprawdzała czy nie jest przypadkiem wytrawne, kupowała i wychodziła. Nawet się za bardzo nie zastanawiała, bo niewiele, by jej to dało, tylko straciłaby cenny czas. - Relaks w wannie... to był ciężki dzień i chyba potrzebuje odrobiny alkoholu. - W sumie nie tylko dzień był ciężki, kilka ostatnich miesięcy było pod tym względem wręcz tragicznych. - Chociaż to chyba nie brzmi jakoś wybitnie dobrze, żeby nie było, nie potrzebuje alkoholu do relaksu - dodała co, by Sameen sobie nie pomyślała o niej źle.
- W porządku, dziękuję - powiedziała grzecznie, chociaż no zdecydowanie nie było az tak w porządku. - Remontuje właśnie dom, więc niedługo będę mogła Cię zaprosić na małą parapetówkę - pewnie Sameen, by nie przyszła, bo nie lubi imprez, ale z drugiej strony pewnie byłyby tam we cztery, ona, Sameen, Sadie i Caitriona, więc przynajmniej to byłaby ładna impreza. - A co u Ciebie? Jak było a wyjeździe? - Zapytała biorąc do ręki jakąś butelkę z winem i przyglądała jej się uważnie, chociaż było to zupełnie po nic.

Sameen Galanis
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- Wybacz. – Odparła posyłając jej przepraszający uśmiech. – Powinnam się pożegnać, albo chociaż dać znać, że jakiś czas mnie nie będzie. – Przyzwyczaiła się do tego, że dla Zoey było normalne to, że Sameen czasami się pojawiała, a częściej znikała. Prowadziła życie, w którym nie musiała się nigdy nikomu z niczego tłumaczyć. No poza tymi czasami kiedy rzeczywiście potrzebowała się tłumaczyć ze swoimi pracodawcami. Poza tym, zapominała jak jej obecność wpływała na ludzi, którzy nie wiedzieli o jej profesji i o tym, że po prostu pewnego dnia sobie zniknie. Wiedziała, że nie miała jakiejś mocno zacieśnionej relacji z Judith, ale zdążyła ją polubić. Na tyle, że jednak powinna się z nią pożegnać.
- Mogę ci polecić inne alkohole, jeśli chcesz. – Zaproponowała. Dosłownie w jej opinii każdy inny, nawet najgorszy, był lepszy od najlepszego wina. – Jest właściwie jedno wino, które naprawdę lubię i zawsze staram się przywieźć sobie z podróży niewielki zapas. – Przypomniało jej się, że przecież kolekcjonowała dziwne rzeczy. Może i niektóre ze swoich schowków opróżniła kiedy myślała, że nie wróci z Ameryki Południowej, ale nadal miała takie, które stała nietknięte. – Wino pomarańczowe z Sevilli. Chętnie sprezentuję ci jedną butelkę. – Wiedziała, ze nigdzie indziej nie można dostać takiego wina. Nawet w żadnym innym mieście w Hiszpanii nie kupi się wina pomarańczowego z Sevilli. Dla niej sprowadzenie czegoś takiego to pikuś. Miała ludzi wszędzie. A raczej nie było nielegalnym sprowadzić sobie skrzynkę takiego wina, które pewnie było wpisane na listę chronionych dóbr kulturalnych. Nie pamiętam szczerze mówiąc. – Delikatny relaks czy potrzebujesz wina, żeby zasnąć? – Dopytała całkiem na poważnie, ale nie oceniając przy tym Judith. Tak samo jak na jej twarzy nie było nawet cienia uśmiechu, Pytała szczerze, nie żartobliwie. – Jak chcesz się uśpić to czerwone, najszybciej cię szarpnie. – Wskazała palcem na jakieś trzy konkretne butelki, ale na jednej zatrzymała się na dłużej. – Po tej obudzisz się wyspana, ale nie polecam pić w wannie. – Do tej najczęściej wsypywała jakieś środki odurzające, jak chciała uśpić czujność swojej ofiary. Nie lubiła tak działać, ale była przedsiębiorczą dziewczyną. Musiała sobie radzić na różne sposoby. – Jak po prostu chcesz, żeby ci przyjemnie zaszumiała w głowie to polecam kalifornijskie. – Wskazała na butelkę różowego wina, które stało niedaleko nich. Nie wiedziała za bardzo co powiedzieć. Ona te wina znała, bo miała konkretne rodzaje przypisane do zabójstw, które dokonała. Sama raczej wina nie pijała. Wino było niebezpieczne. Człowiek bardzo szybko głupiał i poddawał się działaniu alkoholu. Nie trzeba było nawet żadnego narkotyku.
- Parapetówkę? - Teraz to na jej twarzy pojawił się uśmiech. Dla niej było to rozbawienie, bo oczywiście, że Sameen nie pojawiłaby się na czymś na czym byli inni ludzie. – Nie jestem fanką imprez i tłumów. Ale chętnie przyjdę pomóc pozbierać naczynia po imprezie. – Zaproponowała, żeby Judith sobie nie pomyślała, że Sam odmawia jej zaproszeniu.
- Dużo pracy. Nic ciekawego. Cieszę się, że wróciłam. – Wygadana jak zawsze. Popukała palcem w wino, które Judith trzymała. – Dobre do kolacji. Na randkę. – Posłała jej ładny uśmiech i sama przeniosła wzrok na półkę obok siebie.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
- Daj spokój - machnęła ręką - nie mam Ci czego wybaczać. Tak się czasem zdarza. - To też nie tak, że Judith jej jakoś specjalnie szukała. Oczywiście czasem się zastanawiała czy sie spotkają, ale obstawiała, że Sam jest po prostu zajęta, albo właśnie wyjechała gdzieś ze względu na pracę. Nie miała jej nigdy za złe tego, że jej nie powiedziała, w końcu nie były aż tak blisko ze sobą. A szkoda, bo teraz Judith przydałaby się taka dobra przyjaciółka. - Nie mam Ci tego za złe - dodała pospiesznie i położyła dłoń na jej przedramieniu obdarzając blondynkę uśmiechem. Po chwili jednak dłoń zabrała, bo nie wygodnie tak było chodzić i sprawdzać te butelki z winem.
- Tak? A jakie? - Zapytała zaciekawiona. - Nie żebym była jakąś fanką alkoholu, ale zawsze warto się doszkolić i dowiedzieć. Kto wie kiedy jej się taka wiedza przyda. - Pewnie nigdy, ale nieważne. Może jak zrobi jakąś imprezę to się przyda, albo jak będzie komuś chciała kupić prezent. - Hmm brzmi ciekawie, chętnie przygarnę jeżeli to nie będzie dla Ciebie problem. Spróbowałabym. Nie piłam jeszcze nigdy wina z pomarańczy. - No brzmiało to fajnie. Judith nie była nigdy w Hiszpanii więc nic dziwnego, że nie próbowała takich rzeczy, a w okolicznych winiarniach nie było takich smakołyków.
- Delikatny relaks, póki mam wannę sprawną - nie wiadomo czy się nie okaże, że wyląduje gdzieś pod mostem, bo jej dom nie będzie jeszcze się nadawał do zamieszkania. Miała jednak nadzieję, że Ronan się ze wszystkim wyrobi i wcale nie będzie tak źle. Słuchała dokładnie Sameen, gdy ta opowiadała o tych winach i patrzyła to na butelkę, która pokazywała to na nią. - Prawie jakbym gadała z farmaceutką, tylko zamiast leków to wina - zażartowała, bo tak to brzmiało! To wypij na to, to na to, prawie jak eliksiry w wiedźminie. Gdyby Judith się interesowała tego typu popkulturą to pewnie, by chciała być wiedźminką, żeby mieć wszystko w dupie.
Zaśmiała się i pokręciła głową. - Może to za wiele powiedziane. Żadna impreza. Pewnie będzie moja siostra i jedna z moich przyjaciółek. - Wytłumaczyła, bo jednak miała już swoje lata. Wielkie imprezy jak na amerykańskich filmach nie wchodziły w grę. - Daj spokój... nie bedziesz sprzątać, ale możesz wpaść tak czy inaczej. Poczęstuje Cię czymś. - Uśmiechnęła się, bo jak juz będzie miała ten wielki dom, to fajnie będzie nie czuć się tam tak w stu procentach samotną i mieć czasem znajomych na chacie.
- I masz zamiar zostać na dłużej, czy znów planujesz wyjazd? - Zapytała próbując coś więcej z niej jednak wyciągnąć. - Yhym... to w takim razie zapraszam do mnie na kolacje. Samej nie wypada pić wina dobrego na randkę - dodała puszczając do niej oczko. No skoro nie takie było przeznaczenie tego alkoholu, to kim Judith była żeby się temu przeciwstawiać.

Sameen Galanis
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Skinęła głową. Nie miała zamiaru drążyć tematu. Takie znikanie nie było dla niej czymś niecodziennym. Robiła to notorycznie. A skoro Judith nie miała z tym problemu, to Galanis nie będzie robić z siebie czy z niej ofiary. Nawet jeżeli Sameen nie zniknęłaby ze względu na swoją profesję, to zakładała, że Judith była świadoma tego, że relacje międzyludzkie czasami się po prostu psują. I nie ma co szukać winnych. Po prostu ludzie się rozchodzą, zapominają o sobie, kontakt gdzieś ginie, ktoś kto zawsze odzywał się pierwszy, przestaje się odzywać. Jedyne co później zostaje to wspomnienia i niewypowiedziane słowa i skrywane w sercu żale i uczucie. Schodzący naskórek dawnych uniesień, hehs.
- Nie, absolutnie. To nie będzie żaden problem. Chętnie się podzielę. – Pewnie ludzie pracujący w winiarniach w Sevilli będą wdzięczni takiej Sameen, że nakręca im handel na wino w takiej Australii. Zwłaszcza, że nie sprzedają tego wina poza Sevillą. Hiszpański rząd się do Sameen odezwie i podziękują jej osobiście za ten napływ turystów, którzy przylecą skuszeni wizją spróbowania pomarańczowego wina. Będzie musiała teraz pamiętać, żeby przy najbliższej okazji podjechać do Judith i wręczyć jej butelkę wina. Może jak będzie miała więcej to da dwie butelki. Była pewna tego, że wino posmakuje.
- W sumie to teraz nawet nie brzmię jak ktoś kto się na tych winach nie zna. – Uśmiechnęła się lekko. Brzmiała bardziej jak ktoś kto ma doświadczenie i wie jak pić, żeby się najebać, ale nie najebać. A po prostu wiedziała, ale tak naprawdę nie wiedziała, bo żadnego nie próbowała na sobie. Może powinna. Może powinna to też spisać i wydać jakąś książkę o tym jak być zabójcą na zlecenie, ale jednocześnie radzić sobie z funkcjonowaniem w rzeczywistym świecie, z normalnymi ludźmi.
- Nie, nie. Mówię serio. Nie przepadam za… nie wiem nawet jak to nazwać. Takimi posiadówkami i spędzaniem czasu z grupą ludzi. – Była w to tak słaba, że teraz nawet nie wiedziała jak ubrać w słowa swoje upośledzenie. – Mówię serio. Mogę wpaść jak przyjdzie czas zmywania naczyń. – Trudno. Poświęci swoje delikatne dłonie, albo po prostu założy rękawiczki do mycia naczyń. Chociaż wolałaby poświęcić dłonie niż spędzić prywatny czas w pomieszczeniu z trzema innymi kobietami próbując nawiązywać jakieś rozmowy.
- Na chwilę obecną zdecydowanie zostaje. – Powinna sobie kupić plakietkę, którą będzie przyczepiała do koszulki, bo ludzie mają tendencje do pytania ją o to czy zostaje na dłużej czy nie. Było to dla niej podejrzane, bo nie sądziła, żeby ktokolwiek polubił ją na tyle, żeby chcieć z nią spędzać czas.
Zmrużyła oczy i spojrzała na Judith próbując wybadać ton tego co powiedziała. – Zapraszasz mnie na randkę? – Uznała, że lepiej zapytać wprost niż zrobić z siebie kretynkę obracając to w żart, albo nie odpowiadając nic. Ona zrobiłaby z siebie kretynkę, ale to zapewne Judith myślałaby o tej koszmarnej interakcji.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Pokiwała głową, bo rzeczywiście tak Sam teraz brzmiała. Jakby dokładnie wiedziała o czym mówi. – Poza tym do twarzy Ci z tym, mogłabyś pracować jako somelier i byś mówiła ludziom jakie wino jest dobre na jakie okazje i degustować je tak fancy kręcąc kieliszkiem i będąc taką elegancką. Widzę to. Pasowałoby do Ciebie. Może powinnaś zmienić zawód? Byłabyś na miejscu. – Podrzuciła jej taki pomysł przekoanna, ze sama chętnie korzystałaby z jej usług. Nagle zaczęłaby pić więcej wina, Sameen wpędziłaby ją w alkoholizm, ale może przynajmniej lepiej, by się bawiła. Nie żeby teraz bawiła się źle. Ogólnie jej zycie nie było tragiczne, ona sama była porażką, ale jej życie było okej. Wszyscy jej bliscy byli zdrowi, pomijając dziadka, miała jakiś znajomych, no nie mogła wybitnie na to narzekać. To ona była problemem, nie życie.
- No dobra, ale nie będziesz zmywać naczyń. Posiedzimy we dwie i pogadamy, albo coś porobimy – znajdzie im jakieś zajęcie. Będą wyszywac, szydełkować składac puzzle? Co się wymyśli. Filmów nie będą oglądać. Nie wiedzieć czemu Sameen wydawała się być dla Judith osobą, która nie ogląda telewizji i bardziej woli książki. – Na taką okazję pewnie wybierzesz idealne wino więc nie będę musiała się martwić alkoholem – dodała puszczając do niej oczko i uśmiechnęła się wesolutko. Prawie wręcz cieplutko.
- To wspaniała wiadomość – była teraz samotna, miała więcej czasu, który mogła spędzać ze znajomymi i właśnie postanowiła, że chce go też spędzać z Sameen. Lubiła ją. Przynajmniej nie była rozchichotana jak niektóre jej koleżanki z pracy. Były dwiema dojrzałymi kobietami, które mogły sobie porozmawiac na poważne tematy. Na przykład o winie.
- Być może, a zgodzisz się jakby to była randka? – Zapytała unosząc brew, bo jeżeli na randkę się nie zgadza to mogłoby to być tylko zwyczajne spotkanie przy winie. – Nic zobowiązującego, ale szkoda, żeby wino zostało wypite nie na taką okazję, na jaką powinno – a skoro powinno być na randkę no to cóż, była w stanie ją sobie stworzyć. – Poza tym to jeden z ostatnich wieczorów w moim starym mieszkaniu, chciałabym go miło spędzić – dodała, a według niej towarzystwo Sameen było miłe. Nie była w stanie uważać inaczej.

Sameen Galanis
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Uniosła brwi w szczerym zdziwieniu. To było naprawdę… zaskakujące. Zawód, w którym Sameen absolutnie by się nie widziała. Głównie dlatego, że wymagałby rozmawiania z ludźmi i zadawania im pytań. Nienawidziłaby tej pracy. Z drugiej strony, była to też idealna praca, bo kto tak naprawdę zwraca uwagę na obsługę? Absolutnie nikt. – To jest prawdziwy zawód dla osoby dorosłej czy coś na czym można sobie dorabiać? – Zażartowała sobie, bo dla niej to nie brzmiało jak poważna praca. Wiedziała jak to wygląda, ale no niestety nie mogła być wszechwiedząca, żeby nie odpychać od siebie ludzi. Nikt nie lubił zarozumialców i ludzi „czytających w myślach”.
- Okej. – Trochę się tym zestresowała. Najwyżej jak przyjdzie już do zaproszenia ją na tą „imprezę” czy coś, to będzie udawała, że ma rozwolnienie. Kobiety też miewają rozwolnienia, prawda? Powie, że jej zaszkodził jakiś potężny kebab. Bo kobiety też jadały kebaby, widziała to na własne oczy. – W razie co to lubię zmywać naczynia. – Nie lubiła i nigdy tego nie robiła. Jak jeszcze miała swoje mieszkanie to miała jednorazowe talerze i jednorazowe sztućce jak każdy normalny człowiek. – Mam wymyślić aktywności do robienia? – Zapytała całkiem poważnie, bo nikt jej nigdy nie zapraszał na takie posiedzenie we dwie i pogadanie, albo coś porobienie. O czym miały rozmawiać? O serialach? Sameen widziała tylko parę odcinków Seinfelda i w ogóle jej się to nie podobało. – Okej. Wybiorę. – Tyle chociaż będzie mogła zrobić, żeby nie czuć się bezużytecznie.
Uśmiechnęła się tylko, bo dla niej to nie była wspaniała wiadomość. Bała się, że szybko się znudzi nic nie robieniem. No, ale trudno. Już się zdeklarowała to posiedzi tutaj zanim ją zdezaktywuje po raz milionowy.
- Jasne. Czemu nie? – Wzruszyła ramionami i znowu się uśmiechnęła. – Tylko musisz wiedzieć, że… nie bardzo wiem jak powinny wyglądać randki. – Wolała od razu postawić na szczerość niż później wyjść na dziwną. – Ze względu na pracę nie miałam nigdy na to czasu. – Wiedziała, że to była absolutnie debilna wymówka na to czemu nie randkowała, ale trudno. Lepszej nie miała. – Jasne. To kiedy? – Miała pusty kalendarz, ale Zoey jej kiedyś powiedziała, że czasami warto udawać zajętą, żeby ludzie zobaczyli, że robisz dla nich miejsce w swoim zajętym życiu.
ODPOWIEDZ
cron