farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Marzenia Cherry od czasu do czasu się spełniały. Nie wygrała może w totka by spłacić wszelkie długi związane z farmą, a także zapłacić za pełne leczenie jej ojca, ale podczas loterii świątecznej wygrała bilety do Aspen. Zawsze chciała wyjechać z małego Lorne Bay do dużego miasta, do Sydney, ale żeby polecieć w góry na zupełnie innym kontynencie? To było dość ryzykowne. Jeszcze podjęła się tego nowego układu z Seanem, że ma być na każde jego zawołanie... zatem gdy tylko Taylor sam wyjechał w sprawach biznesowych poza miasto, a rodzicami obiecała się zająć ciotka z Sydney, Cherry postanowiła zrealizować swoje małe wakacje w górach, na które była umówiona z przyjacielem. Tak też zrobiła, uprzednio go zawiadamiając o swoich planach. Ogółem ta podróż była jednocześnie jej pierwszym lotem samolotem, więc emocji było sporo, ale żadnego strachu, wręcz przeciwnie, szatynka wyczekiwała swojej nowej przygody.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że wygrałam bilety do Aspen, to będą wymarzone wakacje. Myślisz że tylko będziemy spacerować po górach i szusować na nartach czy mają tam może jakieś galerie sztuki? - skoro już wybyła z farmy to chciała zobaczyć trochę świata i sztuki z innych miejsc na ziemi, może to by ją zainspirowało do stworzenia jakiegoś nowego obrazu? Na pewno będzie malowała malowniczy krajobraz gór w Amerykańskim Kolorado. Widać było jej radość, była wręcz podjarana tą podróżą, więc dopiero gdy znaleźli się w ośrodku już na miejscu to poczuła zmęczenie. Zatem pewnie Barnard zastał ją ziewającą na balkonie czy tam tarasie tego domku, czy tam pensjonatu, w którym się znajdowali, z kubkiem parującego napoju w dłoniach, wpatrującą się w góry. Gdy tylko go zauważyła to uśmiechnęła się wyraźnie rozanielona.
- Piękne są tutaj widoki, wzroku nie mogę oderwać. - i tak z małej wycieczki górskiej znaleźli się na drugiej stronie globu, gdzie zamiast lata panowała zima, ale była ona tak piękna i malownicza, że już Cherry chciała uwiecznić ten obraz na płótnie wiszącym na sztaludze.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Okres zaraz po świętach i Nowym Roku był dla Aarona dość intensywny. Na uczelni rozpoczęła się sesja i choć od jakiegoś czasu nie musi się przejmować stresem związanym z nauką do wszystkich zaliczeń i egzaminów, to będąc po tej drugiej stronie, miał też swoje obowiązki i problemy. Nagle wielu studentów chciało umówić się na odrobienie zajęć czy zdanie kolokwiów, które wcześniej ich przerosły albo też z różnych powodów do nich nie podeszli. Nie wszyscy byli jak Cass, jedna z jego studentek, która jeszcze przed świętami zarobiła ostatnie zaległości. Później z kolei musiał przygotować testy i zestawy pytań, a w ostatnim etapie pozostało jeszcze przeprowadzenie egzaminów i sprawdzenie ich, o ile te obywały się w formie pisemnej. Aaron był jednak zwolennikiem rozmowy, ale wymagania w pewnych sytuacjach były nie do zmienienia. Na sam koniec wyznaczył terminy poprawek dla tych nieszczęśliwców, który za pierwszym podejściem nie uzyskali pozytywnej oceny, a później mógł już zacząć krótki weekend. W sumie nie spodziewał się, że spędzi go gdzie indziej, niż na farmie rodziców, ale chętnie skorzystał z propozycji Melis. Musiał zdystansować się od pewnych spraw, a podróż na drugi koniec świata — jak wynika z map, które wiszą w szkolnych salach geograficznych — wydawała się wręcz idealnym sposobem na osiągnięcie tego stanu.
Poza tym wcześniej na nartach był chyba tylko raz w życiu. Gdy był dzieciakiem, to rodzice nie mogli sobie pozwolić na taką atrakcję dla trójki dzieci. Później, jako student też nie cierpiał na nadmiar pieniędzy. Tylko raz właśnie udało się odłożyć jakąś większą sumę i wybrał się w inne miejsce niż jakiś urokliwy zakątek Australii. A Aspen to już w ogóle widział tylko w filmach i serialach, chciał się przekonać czy to miejsce zasłużyło na miano tak kultowego. Choć podejrzewał, że nawet jeśli noclegi mieli zapewnione, to i tak wyda znaczną większość swoich oszczędności.
- Czytałem gdzieś, że Aspen ma wiele innych atrakcji, aniżeli same stoki narciarskie i restauracje. O muzeach też tam chyba coś było. - powiedział. Wyglądali jak typowi turyści, ale to nic złego. Aaron w sumie żałował, że teraz już nie są popularne takie książkowe przewodniki, jeśli by na taki natrafił na lotnisku albo w jakimś innym miejscu, to zapewne kupiłby taki jeden. Do tej pory jednak jeszcze niczego takiego nie wypatrzył.
- Szkoda tylko, że jest tutaj tak zimno. - powiedział, zapinając wyżej po szyję polarową bluzę. Dobrze, że miał trochę takich grubszych ubrań, no i też zabrał kilka koszul flanelowych, w końcu będzie mógł się w nich nachodzić na zapas. - Ale masz rację, jest w tym widoku coś magicznego. - stwierdził, siadając na drugim z foteli, również przesuwając go w stronę okna. Było trochę jak po przejściu na drugą stronę szafy w pierwszej części Opowieści z Narnii

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Od wypadku ojca każdy dzień na farmie Cherry był intensywny, lecz z różną intensywnością. Kobieta zaczęła już nieco bardziej ogarniać się pod tym względem, że umiała podzielić swój czas pomiędzy pracę i farmę, jeżdżenie po lekarzach, widywanie się ze swoim sponsorem i jeszcze, chociaż niezwykle rzadko, potrafiła jeszcze wydobyć z tego choć odrobinę czasu wolnego, żeby móc zrobić sobie urlop od obowiązków. Aaron powinien uważać z tymi zaliczeniami ustnymi, bo ilu to profesorów i ogółem wykładowców potem lądowało w sądzie z fałszywymi oskarżeniami studentki, która sądziła że pokazując więcej ciałka może dostać wyższą ocenę aniżeli się ucząc? A gdy oblewała takowy egzamin to wymyślała sobie molestowanie przez przepytującego ją mężczyznę i jeśli była dobrą aktorką, to znalazło się parę osób, które w jej bajkę niestety uwierzyło. Całe szczęście prawda zawsze wychodziła na jaw, ale mimo wszystko już taki prowadzący zajęcia ma zszarganą opinię na uniwersytecie. Cherry czytała o takim incydencie z gazet, zatem nie życzyła tego Barnardowi. W końcu mężczyzna był przystojny, pewnie niejedna studentka do niego wzdychała po cichu. Zatem najlepsze zaliczenia były jednak te pisemne, tylko trzeba było dobrze obserwować tych, którzy oszukiwali ściągając na egzaminie.
- Zatem jutro z samego rana wybieramy się w poszukiwaniu jakiegoś muzeum, centrum kultury czy galerii sztuki. I wiesz co? Nie używajmy gpsa, nie szukajmy żadnych map, pójdźmy na żywioł, bo takie zwiedzanie jest najlepsze. - stwierdziła, bo ona uważała że doskonale wręcz się orientuje w terenie, więc jej mapy żadne nie potrzebne. A włączanie roamingu naliczałoby kolejne dodatkowe koszty, więc po powrocie do domu miałaby dość duży rachunek za telefon. W dodatku sama pamięta jak z mamą i bratem pojechali na camping, tata nie mógł, musiał zajmować się farmą i choć nie było to wcale tak daleko od Lorne Bay i nadal na tym samym kontynencie, to jednak oni zwiedzali okolicę nie używając mapy, może tylko kompasu. I tak odkrywali najlepsze budki z jedzeniem, czy atrakcje wcale nie rozreklamowane przez bilbordy i przede wszystkim świetnie spędzali ze sobą czas. Teraz chciała to powtórzyć, tyle że z Aaronem.
- Mnie też to początkowo uderzyło. Zapomniałam że na tej półkuli trwa sroga zima. I jeszcze właściciele pensjonatu mówili, że wczoraj dodatkowo napadało więcej śniegu. - ona też odczuwała ten chłód, wydawał się jej on bardziej ostry, przeszywający niźli w Australii. Upiła łyka tego gorącego napoju, rozgrzewając się od środka.
- Kto wie, może zapolujemy w ciągu tego urlopu na Yeti? - skoro magia i zima to musiał być też ten legendarny stwór zimowy. Oczywiście to nie tak, że Cherry od razu w niego wierzyła, widać było że traktuje sprawę z przymrużeniem oka, co można było zauważyć po jej uśmiechu. Aż czapkę naciągnęła bardziej na czoło, chcąc osłonić zatoki.
- Chcesz też takiego gorącego kubka? Tylko od razu mówię byś uważał, bo nie tylko rozgrzewa, ale daje też kopa. - nie była to oczywiście nalewka Whitehouse'ów, ale to było coś a'la grzaniec, ale Cherry nie była pewna czy z dodatkiem bourbonu czy whisky. Żadnego z tych trunków nigdy nie miała okazji spróbować na jej nieszczęście.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Każdy zna historie wykładowców wciągniętych w dramy, są też tacy, którzy wykorzystują swoją pozycję. Aaron jednak wierzy, że skoro on zachowuje się w porządku i raczej nie ma sobie nic do zarzucenia, to nikt nie wpadnie na pomysł oskarżania go o cokolwiek. W każdym razie do tej pory nie miał takich przykrych doświadczeń, więc pewnie nie zmieni podejścia, dopóki coś takiego się nie wydarzy. Miejmy nadzieję, że nigdy nie będzie to miało miejsca, bo też nie został wykładowcą po to, aby podrywać studentki. Do niedawna nawet nie zwracał uwagi na ładne pracownice dziekanatu, bo był tak zapatrzony w żonę, a potem pogrążony w swojej żałobie. No więc tak to wygląda. Nie zamierzał jednak w ciągu tych paru dni myśleć o pracy, choć zapakował do walizki jedną książkę albo trzy.
- Nie bierz tego do siebie Cherry, ale wezmę jednak ze sobą naładowany telefon. - odpowiedział nieco żartobliwie. Może nie chodziło nawet o kontrolowanie tego, jakie atrakcje znajdują się w okolicy, w której akurat będą, ale jednak są na obcym terenie, może znów śnieg przysypać i utkną gdzieś. Nigdy nie wiesz, co się wydarzy, a Aaron był jednak z tych, którzy myślą zawczasu o ewentualnych problemach.
- Z drugiej strony do dobrze, pojeździmy trochę na nartach albo nawet desce. - powiedział. Aaron miał jedynie niewielkie doświadczenie z nartami, ale skoro nadarzyła się taka okazja, to warto skorzystać ze wszystkich możliwości.
- Yeti to chyba w Himalajach, ale skoro nas poniosło tak daleko, to jego może też. - stwierdził z rozbawieniem. Oczywiście, że wiedział, że Cherry nie mówi tak całkiem na serio. Z drugiej strony to jest ten rodzaj legendy, w której ziarenko prawdy Aaron był w stanie uwierzyć. 
- Nie spijesz mnie raczej jednym kubkiem, więc chętnie. - odpowiedział. Zakładał, że to jednak on miał z ich dwójki mocniejszą głowę. Nie wiedział, ile kobieta już wypiła, ale skoro mówiła z sensem, więc to musiało być takie kopnięcie wywołujące przyjemny szum w głowie.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

To dobrze o nim świadczyło, skoro był wierny swojej żonie i nie oglądał się za młodszymi ciałkami ani gdy była zdrowa, ani gdy podupadła na zdrowiu. Najgorsi byli ci, co najpierw przysięgali że będą przy bliskiej osobie w zdrowiu i chorobie, jednak gdy takowa się pojawia to uciekają do innej, albo małżeństwo ich nudzi i szukają przygód, najlepiej w łóżkach młodszych kochanek. To się ceniło, że Aaron był dobrym mężem, tyle że już minęło trochę czasu od śmierci Julii, czas by Barnard ruszył do przodu, wciąż zachowując w sercu swoją ukochaną. Nigdy o niej nie zapomni, tak jak nikt inny, bo to była cudowna kobieta. Ale czas ruszyć dalej, poznać kogoś, zakochać się i Cherry naprawdę życzyła mu jak najlepiej pod tym względem. Ale póki co mężczyzna był jeszcze trzeźwy, więc to nie był czas na rozmowę.
- Naprawdę nie wierzysz w moją orientację w terenie? - zarzuciła mu oczywiście żartobliwie. W szkole to wygrywała zawody w biegu na orientację, ogółem miała dobrą orientację w terenie i się łatwo nie gubiła. Naprawdę teren musiał być potwornie trudny z brakiem charakterystycznych cech by Whitehouse się zgubiła. Tyle że dzień wcześniej, czy tam wieczór zawsze studiowała szczegółowo mapę, tak w razie czego oczywiście, bo nie wierzyła w to, że się może zgubić. A nawet jeśliby się zgubili to zawsze jakaś nowa przygoda w życiu, a nie same nudy.
- Muszę się do czegoś przyznać, nigdy nie jeździłam na desce, tylko na nartach i to też jakieś podstawy. Nauczysz mnie jeździć na desce? - ta co prawda wydawała się trudniejsza od nart, ale może się szatynka pod tym względem myliła? I jako że zawsze lubiła uczyć się nowych rzeczy to ochoczo zaproponowała tę naukę. Nie bała się poobijanego tyłka czy twarzy w śniegu, nauka wiązała się przecież nie tylko z sukcesami, ale i z porażkami.
- Ono też musi sobie zrobić od czasu do czasu wakacje. Wiesz jak mu musi być nudno oglądać wciąż te same tereny? Nawet nie może porozmawiać z turystami, bo ci od razu przed nim uciekają. Ja bym sobie ucięła pogawędkę z Yeti, ty też prawda? - może trochę wstawiona jednak była, skoro zebrało jej się na rozmowy z Yeti, ale to było mówione nadal w żartobliwym tonie. Przecież ta postać nie istnieje, co nie?
- Nigdy nie wiesz czy nie przemyciłam nalewki rodzinnej, więc nie mów hop dopóki nie wypijesz do dna. - zaśmiała się, blefując o nalewce, co by było pewnie odkryte na lotnisku i skonfiskowane. A Cherry nie mogła pozwolić sobie na zabranie tak cennego trunku, który to był własnością jej rodziny od pokoleń. Zatem wróciła do kuchni i zaczęła przygotowywać mu tego grzańca, po chwili mu go przyniosła i podała kubek. Widząc mężczyznę na tle gór poczuła przypływ inspiracji.
- Aaron, nie chciałbyś może mi zapozować do portretu na tle gór? - zapytała, patrząc na niego przez chwilę zupełnie inaczej niż zawsze. Tak, jak patrzy artysta na swoją muzę, nie przyjaciółka na przyjaciela.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
To prawda, minęło już całkiem dużo czasu, a on powoli próbował robić małe kroczki w kierunku powrotu do życia towarzyskiego. Jednak wszelkie odważniejsze ruchy kończyły się jak dotąd wyrzutami sumienia. Nie żałował niczego, na co się zdecydował w ostatnim czasie, ale jednocześnie towarzyszyło mu takie poczucie, że zdradza pamięć o żonie. Może to z czasem minie, może to dlatego, że z nikim poza Julią nie był nigdy tak na poważnie, bo zaczęli spotykać się dość wcześnie, jeszcze pod koniec szkoły średniej. Nie chciał teraz jeszcze tego analizować, choć pewnie nie ucieknie przez tym, nawet tutaj, na drugim końcu świata.
- Żartuję sobie przecież. - odpowiedział z uśmiechem. W sumie to nie wiedział, jak to wygląda tak w rzeczywistości, Cherry mogła się tylko przechwalać, a może faktycznie bardzo dobrze odnalazłaby się nawet na obcym terenie. Jeśli zaś chodzi o Aarona, to woli mieć zawsze przemyślane jakieś wyjście awaryjne z sytuacji, gdyby już wszystkie spontaniczne pomysły ich zawiodły. Trochę beztroski to mu się akurat przyda, więc kobieta może być spokojna o to, że nie będzie przez cały dzień chodził z telefonem w ręku i zamiast podziwiać widoki, to będzie śledził aplikację z mapą. Zakładał w ogóle, że skoro zawsze dogadują się bez problemów, to teraz też wspólny urlop upłynie im w przyjemnej atmosferze, bez żadnego zbędnego generowania problemów i w ogóle.
- Mówią, że dobry ze mnie nauczyciel, ale też nigdy nie jeździłem na desce. - powiedział bez owijania w bawełnę. Generalnie był tym typem faceta, który nie wstydzi się powiedzieć, że czegoś nie potrafi, tym bardziej gdy jest to czynność, która nie jest popularna na szerokości geograficznej, na której żyją. Najwyżej zapiszą się na jakiś kurs. Zresztą biorąc pod uwagę fakt, że Aaron miał narty na nogach jakieś siedemnaście lat temu, to może faktycznie jakieś przypomnienie mu się przyda. Nie słyszał nigdy tekstu, że z jazdą na nartach jest jak z jeżdżeniem na rowerze, może więc okazać się, że zupełnie zapomniał wszystkiego.
- Robiłbym za Twojego ochroniarza i nie przeszkadzałbym wam w pogaduszkach. - zażartował. Takie pierwotne stworzenie pewnie nie jest oczytane, kultura pewnie też mu jest obca, więc mogliby mieć problem ze znalezieniem wspólnego tematu. No, chyba że jakoś o rolnictwo by zahaczyli. Owce, kozy, krowy, może to jego koleżanki. Za to nigdy nie wiadomo jak ten mityczny potwór zareagowałby na ładną dziewczynę, jakakolwiek ochrona będzie jej potrzeba w takiej sytuacja. On oczywiście też nie mówił tego na poważnie, a przecież nic jeszcze nie wypił. Może to przez tę różnicę czasu.
Przyglądał się przez chwilę w ciszy temu niecodziennemu widokowi za oknem, a gdy kobieta podała mu kubek, to skinął głową w geście podziękowania i od razu wziął łyk, by przekonać się, czy czuć, że grzaniec jest mocny, czy to raczej jedna z tych podstępnych mieszanek, które smakują jak soczek, a potem nie pamiętasz, jak zakończył się poprzedni wieczór.
- Nie wiem. Chyba nie byłbym dobrym modelem. - opierał się przed propozycją kobiety. Pewnie za dwa kubki nie będzie miał już żadnych oporów, teraz wygrywa skromny Aaron.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

To na pewno było trudne, taki powrót do życia towarzyskiego po tym, jak zmarła osoba, którą bardzo się kochało, prawie że nad życie. Cherry nigdy tak silnego uczucia nie zaznała, żoną niczyją nie została, wdową również nie, więc mogła rozumieć to tylko teoretycznie przez wzgląd na swoją kobiecą empatię. Wiedziała jednak jedno, że życie przeszłością to nie życie, trzeba czasami je odciąć i ruszyć do przodu, bo to pomaga. I gdyby miała więcej wolnego czasu to pewnie by go wyciągała właśnie do ludzi.
- Uważaj, bo jak zażartuję sobie z ciebie to cię niby przypadkiem zgubię i zobaczymy kto będzie pierwszy w pensjonacie. - odparła również z niego heheszkując, choć nie, ona nie była potworem, nie zostawiłaby go. Kto wie jakie dzikie zwierzęta tutaj grasują, nie chciała mieć Barnarda na sumieniu gdy zjedzą go jakieś wilki czy niedźwiedzie polarne. Cicho sza z tym, że raczej białe misie nie występowały w tej wysokości geograficznej, ale miała prawo nie uważać na tej lekcji w szkole.
- O, czyli mamy równe szanse. Poszukamy jutro jakiegoś instruktora i nauczymy się śmigać na desce po tych stokach. - postanowiła, bo bardziej ekscytująca wydawała się nauka czegoś nowego niż przypominanie sobie tego co się kiedyś umiało. Niby nie da się zapomnieć czegoś, czego się już raz nauczyliśmy, ale ze swojego przykładu powiem że wcale nie prawda, czasami uczysz się wszystkiego od nowa i to nie dlatego że straciłeś pamięć tylko dlatego bo minęło wiele lat od ostatnich nart na twoich nogach.
- Zawsze marzyłam by mieć własnego bodyguarda. Ale co do rozmów z Yeti to jednak ty znasz te pradawne języki, mógłbyś być zatem zarówno moim ochroniarzem jak i tłumaczem. - stwierdziła wesoło, przyglądając się uważnie mężczyźnie. No nie wyglądał na standardowego ochroniarza, nie był aż tak umięśniony, ale i tak wyglądał dobrze. I raczej nie planowała by agresywnie rozpoczęli to spotkanie z Yeti, wręcz przeciwnie, wybrała opcję pokojowej rozmowy. A gdy to stworzenie nie zechce rozmawiać to wtedy atak i ucieczka. Wiadomo że to tylko teoria, przecież nie spotkają takiego stwora, ale lepiej być przygotowanym w razie czego, czyż nie? Ona zaś widziała go w roli modela. Upiła trochę grzańca, chwilę się mu przyglądając, zanim powiedziała co sądziła na ten temat.
- Byłbyś wręcz idealnym modelem. W tym swetrze na sobie wyglądasz bardzo poważnie, niczym profesor, a jednocześnie wydajesz się wyluzowany i spokojny, jak gdyby te góry cię relaksowały. I to chcę uwiecznić na obrazie, że pasujesz do takiego krajobrazu. - może kiedyś gdyby była sławna to Aaron będzie mógł sprzedać jej obraz za grube pieniądze, albo pochwalić się wszystkim, że od niego to wszystko się zaczęło. Mężczyzna mógł też jej zapozować niczym grecki bóg na tle gór, ale to jak już wypiją więcej. Odważne propozycje wymagają odpowiedniej ilości alkoholu we krwi.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
- Ja z moją nawigacją i Ty obserwując mech na drzewach? Piszę się na to. - przekomarzał się z przyjaciółką. To wszystko oczywiście w absolutnej sympatii do kobiety i jutro już w ogóle nie będą pamiętać o tych małych złośliwościach, którymi się przerzucali, popijając grzaniec z wielkich kubków. Przyjaźń też na tym polega, że wiadomo, na co można sobie pozwolić, bez ranienia drugiej osoby.
- Brzmi jak dobry plan. - skinął głową. Może nie połamią się przy tym. Póki co Aaron w ogóle nie miał takich obaw, nie sądził, by jazda na desce, mogła być dużo trudniejsza niż na nartach. W końcu masz do ogarnięcia tylko jedną deskę, zamiast dwóch, które mogą ci się rozjechać w bardzo niebezpiecznych kierunkach. Zobaczą jutro, na ten moment bardzo się cieszył na tych kilka dni na stoku. Dawno nie był na urlopie i też w końcu jego psychika była na takim poziomie, że nie miał wyrzutów sumienia związanych z tym, że dobrze by się bawił. Przez jakiś czas po śmierci żony, było właśnie tak, że podświadomie czół, że nie powinien śmiać się za głośno, śpiewać na głos sto lat na urodzinach przyjaciół i robić innych tego typu radosnych rzeczy. Dlaczego? No bo żałoba, choć dobrze wiedział, jak bardzo ją przeżył, ale mimo tego, że uważał się za inteligentnego człowieka, to pewne przekonania jeszcze z pokolenia jego rodziców, wciąż pokutowały. Nie wychowywał się przecież w nowoczesnej metropolii, a na farmie, to pozostawia ślad.
- Wiesz, gdybym mógł sobie wybrać miejsce do życia, to byłby to taki drewniany domek w środku gór. - przyznał. Nawet czasami sobie marzył, że tak powiedzmy za dwadzieścia lat, jak już znudzi mu się kariera naukowa, to zainwestuje właśnie w taką nieruchomość. Będzie tam mieszkał wśród dzikiej fauny i flory, no i pisał powieści. Nie, żeby miał już jakąś na koncie i wiedział, jak można tylko z tego wyżyć, ale to się będzie przejmował za tych dwadzieścia lat, jeśli jeszcze nie pozna tej tajemnicy. 
Co do samych gór, to było to takie jego miejsce na ziemi i zapewne dlatego na jego twarzy malował się jakiś taki sposób i odprężenie, mimo kilku dobrych godzin spędzonych w samolocie. Śnieg też swoje robił, choć pewnie mógłby na jednej ręce zliczyć sytuacje, w których widział je na żywo, no ale tym bardziej robił wrażenie.
- No dobra, ale to ja decyduję co ostatecznie stanie się z rysunkiem. - zgodził się po chwili zamyślenia, stawiając jednak przy tym swój warunek. Głównie chodziło o to, by zaraz to zdjęcie nie pojawiło się w sieci, ale z drugiej strony chyba miał w sobie jakimś pierwiastek narcyzmu, bo coś szybko zgodził się na zostanie modelem, a przede wszystkim na bycie uwiecznionym na papierze. I pewnie na dodanie rysunku na Instagrama też by się w końcu zgodził, ale o tym to lepiej niech nikt na razie nie wie.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Cherry aż wybuchnęła śmiechem, bo no powiedzmy sobie szczerze, musiałoby wyglądać wręcz komicznie, gdyby mężczyzna szedł wpatrzony w swój telefon i jego nawigację, a kobieta macałaby drzewa, obserwując gdzie jest mech. Trochę jakby spotkały się osoby z różnych epok. I to było bardzo zabawną wizją w mniemaniu Cherry.
- Ale oficjalnie to ja uprawiam ziołolecznictwo, dlatego oglądam mchy. To tak na wypadek gdybyśmy spotkali kogoś na swojej drodze. - powiedziała śmiejąc się, bo owszem, była turystką, ale nie chciała wyjść na jakąś nawiedzoną wręcz turystkę, która ma no nie po kolei w głowie. Chociaż takie udawanie znawcy ziół mogłoby być również bardzo zabawne. Dlatego też nie brała do siebie jego żartów, ba, żartowała wraz z nim, bo przyjaciele tak przecież robią.
- Ja mam same dobre plany, zapomniałeś? Ostatnio planowałam założenie dodatkowego biznesu, a mianowicie budki z lodami wegańskimi na plaży. - w końcu trwało lato, a szatynka potrzebowała dorobić, bo każda kasa się jej przydała. Gdyby nie wygrane bilety na loterii to zapewne by tutaj nigdy nie przyleciała bo była biedna jak mysz kościelna. Podzieliła się z nim też planem swojego lodowego interesu, śmiejąc się na samą myśl, że zostałaby przez to lodziarą. A to brzmiało dość dwuznacznie.
- Czyli już wiem gdzie cię szukać na emeryturze. Ja zawsze marzyłam o ucieczce do wielkiego miasta, by zasmakować życia w metropolii, gdzie ciągle się coś dzieje, jest chmar, hałas, tłum ludzi przemierzający ulice... ale gdybym miała wybrać gdzie żyć już tak na zawsze to bym chciała domek w jakimś malowniczym miejscu, by móc codziennie malować inne, ciekawe, malownicze i magiczne krajobrazy. - wieś nie wydawała się jej malownicza, ale tereny górskie, morskie, z dużą ilością roślin zawsze prezentowały się bajkowo wręcz. A dzikie zwierzęta na tle zachodzącego słońca? To byłby obraz za którego ludzie płaciliby naprawdę spore pieniądze. W końcu każdy tęskni za naturą, choć nie każdy się do tego przyznaje.
- Okej, umowa stoi. W takim razie idę po sztalugę, a ty... hm, nie wiem ile wytrzymasz stojąc, więc może przysuniesz fotel bujany i ustawisz go na tle gór? W ogóle musisz tam usiąść, bym wiedziała czy to do ciebie pasuje... - i włączył się w niej tryb artysty, patrzyła na padające światło, na mężczyznę, na teren, już tam w głowie coś tam sobie rozplanowując na płótnie, które by ustawiła poziomo. A może jednak pionowo? Umysł zaćmiony delikatnie alkoholem wprost z grzańca próbował pracować na jak najlepszych obrotach.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Najśmieszniejsze jego to, że Aaron postrzegał się jako takiego trochę niedzisiejszego człowieka, który urodził się przynajmniej jeden wiek za późno, żeby nie powiedzieć wprost, że za nudziarza, który niechętnie wychodzi poza swoje przekonania. A tutaj jednak to on wychodził na tego chętniej korzystającego ze zdobyczy współczesnej techniki, a przynajmniej tradycyjnej, składanej papierowej mapy. Może rzeczywiście punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, to jak bardzo radykalne albo liberalne są Twoje przekonania, zależne jest od towarzystwa, którym akurat przebywasz.
- Dobrze, że to nie czasy sądów czarownic, bo moglibyśmy wpaść w poważne tarapaty. - powiedział. Dziś ziołolecznictwo już nie kojarzy się z tajemnymi mocami kobiet, ale historia widziała różne rzeczy i macanie mchu zapewne też mogło wówczas przysporzyć sporych kłopotów.
W ogóle jeszcze nie wypili zbyt wiele, a ich tematy były już całkiem abstrakcyjne, co to będzie, jak naprawdę zacznie wchodzić im ten tutejszy grzaniec? Może ma on coś wspólnego ze współczesnym znaczeniem określenia ziołolecznictwo?
- Nie szukasz przypadkiem testera nowych smaków? - zapytał w żartobliwym tonie. - A tak na serio, to naprawdę dobry pomysł. - powiedział. Jeśli nie ma jeszcze dużo tego typu produktów na rynku, to właściwie lepszy moment nie mógł się przytrafić. Zapotrzebowanie na wegańskie produkty stale rośnie, a konkurencja zdaje się nie być aż tak duża, no może poza tymi takimi sklepowymi lodami. A dwuznaczne określenia? W świecie Aarona też czasem trzeba się z nimi mierzyć. Nawet głupie prywatne konsultacje brzmią, jakby nie wiadomo co Aaron miał robić ze studentami (gównie studentkami) w swoim gabinecie wielkości składziku na szczotki.
- Muszę najpierw wygrać na loterii, ale generalnie to tak, w górach. - skinął głową. Może wtedy w końcu za kumpluje się z Yeti, albo innym owianym tajemnicą, na wpół mitycznym stworem. Szkoda, że na te nasze wszystkie marzenia potrzebne jest tak dużo funduszy, bo gdy już udaje nam się zebrać wystarczającą ich ilość, to może zabraknąć siły na spełnianie się w tym wymarzonym sposobie na życie.
- A więc teraz śmiesz twierdzić, że mogę być niewystarczającym modelem. - prychnął, udając oburzenie. W końcu jednak dostosował się do uwag artystki. Dla niego nawet lepiej, że będzie mógł sobie wygodnie siedzieć.
Dobrze się dziś bawili w swoim towarzystwie, to dobra wróżba, że cały ich wspólny urlop będzie wyglądał w ten sposób.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

W takim razie wychodziło na to że Aaron jest nudziarzem, a Cherry niewykształcona, skoro zamiast czytać mapy czy korzystać z GPS-a macała mech bo lubi, takie tam zboczenie panny z farmy. A tak całkiem już serio to kobieta wiedziała czym jest GPS, potrafiła z niego korzystać, czytała mapę i nie, wcale nie trzymała jej odwrotnie tylko poprawnie z niej korzystała, ale przy Aaronie nie musiała być cały czas całkiem serio, mogła się wyluzować, pobawić, pośmiać się, pożartować, robić coś, czego często nie robiła w domu rodzinnym, bo tam trzeba było przez cały czas zachować powagę. Dopiero tutaj mogła się w pełni rozluźnić i odpocząć od nadmiaru obowiązków.
- Kto jak kto, ale ja zawsze od dziecka lubiłam pakować się w kłopoty. - czy opowiadała mu tę historię jak spadła z przyczepy podczas gdy jej bliscy zbierali bataty, a ona wpadła na pomysł zorganizowania koncertu na przyczepie? I wchodząc na nią oczywiście zepchnęła drabinkę, więc jak chciała z niej zejść to wystarczyło tylko skoczyć... i złamać nogę. Ale jej tata jej wypominał to że zamiast zajmować się pracą na roli musi jechać z płaczącą Cherry do szpitala, który przecież zawsze był daleko od farm. Teraz mu obecnie tego nie wytykała, że musi często go wozić do szpitala, bo chciała by ten czym szybciej wrócił do dawnego siebie i swojej dawnej sprawności, odciążając nieco jej i tak przeciążone już barki. Niedawno też wydostała się z kłopotów i chociaż była teraz biedna to jednak mogła spojrzeć na siebie w lustro i nie czuć obrzydzenia do swojej osoby.
- Nie śmiej się, ale przyda mi się ktoś, kto powie czy dany smak odpowiada realnemu i czy ogółem jest zjadliwy. Bo jak się domyślasz po kilkunastu próbowaniach stracę rachubę i sama nie będę już wiedziała czy to dobre czy nie. - i było dość duże prawdopodobieństwo że próbując i poprawiając swoją lodową recepturę kobieta mogłaby albo przedobrzyć, albo zjeść cały materiał i nie byłoby czego próbować. Nie ukrywała ani przez chwilę tego że jednak była łasuchem i to nie małym. No ja nie wiem co ten Aaron robił w ciasnym gabineciku ze studentkami, jeszcze jeśli te takie zadowolone z niego wychodziły i mówiły że wcale nie oblały egzaminu ustnego...
- Widzisz ja również grałam na loterii i wygrałam bilety do Aspen. Pewnie gdyby nie ta wygrana to bym nigdy tutaj nie przyleciała, bo nigdy bym na nie nie zarobiła. - mimo tego że pracowała w kilku miejscach to serio bilet do Aspen kosztował naprawdę sporo i choćby Cherry się naprawdę starała to i tak większość zarobionych i odłożonych pieniędzy by wydała albo na leczenie ojca, albo na farmę. Przed nią najtrudniejsze czasy finansowe obecnie, dlatego warto się tak na chwilę wyluzować z daleka od domu.
- Ty to powiedziałeś, nie ja. Aaron, spójrz w lustro i uwierz w siebie. - stwierdziła, a że już sztalugę przyniosła, płótno umieściła to podwinęła rękawy nie patrząc na swojego towarzysza, wzięła farby i pędzel, a oczom mężczyzny mógł ukazać się ogromny siniak na ręce farmerki. I zapewne nie zwracałby on uwagi, bo wiadomo podczas pracy na farmie można się poobijać, ale ten nie wyglądał jak stłuczenie, tylko przypominał ślad palców, ręki, dużej, męskiej ręki. Czyli jednak to prawda co powiedziała wcześniej Whitehouse, lubiła wpadać w kłopoty, choć wolałaby o tym śladzie, jak i tym jak został spowodowany, szybko zapomnieć. Uwolniła się od relacji, która co prawda dawała jej dodatkowy i to dość spory dochód, ale czuła się przez to uwłaczona i coś, co początkowo wydawało się zabawą, przestawało jej sprawiać przyjemność i satysfakcję. A niektórzy mężczyźni nie lubią gdy kobieta decyduje o swoim odejściu od nich i ślady tego odejścia nadal były na jej ciele. Pytanie tylko czy Barnard będzie chciał ją o to zapytać, czy pozostawi to co zobaczył dla siebie.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Szczerze mówiąc to nie pierwszy raz, gdy ktoś nazwał Aarona nudziarzem. W młodości często tak o nim mówiono, bo zamiast grać na przerwach w koszykówkę, to wolał zaszyć się w szkolnej bibliotece. Później na studiach też nie należał do tego rozrywkowego towarzystwa, dla którego tydzień bez chociażby jednej imprezy, nie ma racji bytu. Nie było też tak, że specjalnie unikał spotkań ze znajomymi, ale dopiero znając go, można było zauważyć, że nie jest znowu takim nudziarzem, jak wskazują na to stereotypy.
- W każdym razie bycia spaloną na stosie Ci nie życzę. - odpowiedział ze śmiechem. No tak, Cherry już kilka razy opowiadała mu o swoich doświadczeniach, które w przeszłości wpakowały ją w większe lub mniejsze tarapaty. Chyba nikt nie udowodnił, że istnieją ludzie, którzy mają większą zdolność do ściągania na siebie kłopotów, ale biorąc pod uwagę to wszystko, co Barnard już wie — a zapewne nie jest to jeszcze wszystko — to gdzieś tam z tyłu głowy powinno mu świtać, że ten wyjazd nie może się obyć bez drobnych utrudnień.
- Możesz na mnie liczyć. Dzwoń o każdej porze dnia i nocy. - powiedział. Aaron nie jest jakimś dużym łasuchem, ale może to i dobrze, przynajmniej nie zapcha się jednym smakiem i przez dłuższy czas będzie mógł być dobrym pomocnikiem. Na pomocy właśnie w dużej mierze mu zależy, bo oczywiście chciałby, żeby Cherry spełniała się w swoim biznesie i w ogóle by jej życie wyglądało tak, żeby nie musiała już mówić, że czegoś w nim żałuje.
- O widzisz. Czyli mamy dowód, że w tych loteriach wygrywają jednak prawdziwi ludzie, a nie jakiś nikomu nieznany Luke z Brisbane albo Suzy z Perth. - stwierdził z pewną nadzieją i pokiwał przytakująco głową.
Gdyby nie uprzejmość Whitehouse, to on też nigdy nie zawitałby do Aspen. Pewnie w ogóle nigdy nie odwiedziłby Stanów Zjednoczonych, bo powiedzmy sobie szczerze, to ile zarabia pracownik naukowy, to koło przysłowiowych kokosów nawet nie leżało.
- No przecież wiem, że jestem najprzystojniejszy w całym Lorne Bay. - rzucił w żartach i dla poprawienia efektu przeczesał sobie włosy palcami. Tak na poważnie, to nie był ani niedowartościowany, ani też nie popadał w samozachwyt. Widział się w lustrze, dostrzegł zainteresowanie ze strony płci pięknej. Ten ewentualny wstyd, który teraz mógł być dostrzegalny w jego zachowaniu, to kwestia braku doświadczenia w pozowaniu artystom.
- To efekt najnowszego w twoich kłopotów? - zapytał, wskazując walcem na zasinioną rękę kobiety. Nie będzie przecież niemrawo siedział przez najbliższą godzinę, czy tam ile im to zajmie, a to obrażenie bardzo mocno rzucało się w oczy.

Cherry Whitehouse
ODPOWIEDZ
cron