lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Nie raz i nie dwa myślała o tym, żeby wrócić do pracy. Patrzyła jednak wtedy na Eliotta i na myśl, że całymi dniami mogłaby go nie widywać ściskało ją w klatce piersiowej. Eric miał na głowie mnóstwo obowiązków - pracę w kancelarii, studia - Hale nie chciała mu jeszcze dokładać. Bo czym innym, jak nie dokładaniem był powrót do teatru? Zwłaszcza, że ciemnowłosa stanowczo sprzeciwiała się zatrudnieniu niańki - za nic w świecie nie chciała, żeby ich syna wychowywał ktoś obcy. Poza tym, co z czasem tylko we dwoje? Prace nad kostiumami czy scenografią mogłyby się odbywać o dowolnej porze, próby jednak zazwyczaj były planowane na wczesne poranki, a spektakle odbywały się późnymi wieczorami. Przy tak napiętym grafiku znalezienie chwili dla siebie przysporzyłoby im sporych trudności. Ich całe domowe życie nagle stanęłoby na głowie. Nie byłoby wspólnie jedzonych śniadań i buziaków na pożegnanie. Nie pakowałaby mu do pracy zawiniętych w szary papier kanapek, między które zawsze wciskała karteczkę z krótką wiadomością. Nie witała w progu, gdy wracał po jakiejś emocjonującej rozprawie i wprost nie mógł się doczekać, aż jej o wszystkim opowie. Nie byłoby codziennych spacerów z młodym, wspólnych wygłupów na placu zabaw, czytania bajek na dobranoc. Tyle rzeczy by ich ominęło. Wolała zrezygnować z możliwości własnej samorealizacji niż rodzinnego szczęścia.
A przygotowania do ślubu Niny? To było coś niespodziewanego, jednorazowego - przerwało jednak codzienną rutynę i przysporzyło jej całe mnóstwo radości. Wsiąkła w to całą sobą, angażując się w przedsięwzięcie na sto dziesięć procent. Zwłaszcza, że tu nikt nad nią nie stał. Sama układała swój "grafik" i dostosowywała go do tego, co aktualnie działo się w domu. Gdy Eric potrzebował się pouczyć zamiast jeździć po mieście siedziała na tyłku i jednym okiem oglądając z małym bajkę, drugim przeglądała ślubne katalogi.
Kochała swoją siostrę całym serduszkiem i chciała, żeby wszystko było idealne. Dla niej (a po części też dla siebie!) i właśnie dlatego tak bardzo zirytowała się, gdy okazało się, że nie jest w stanie zmieścić się w sukienkę druhny, którą sama zaprojektowała, sama wybrała i sama kupiła materiał - nie miała tylko czasu na to, żeby przysiąść do maszyny, dlatego zlecenie powierzyła znajomej krawcowej.
Uśmiechnęła się lekko, gdy Eric zaszedł ją od tyłu i pocałował w odsłonięty kark. Ten drobny gest może nie zmniejszył jej irytacji spowodowanej źle dopasowaną kreacją, ale przynajmniej odrobinę ją odprężył.
"Na pewno?" upewniła się, gdy uspokajającym głosem odparł, że dziewczyna nie musi się przejmować zbędnymi kilogramami. Zaburzenia odżywiania co prawda miała już dawno za sobą, ale lęk przed przytyciem jej został. "Zawsze przed zjedzeniem czekoladowego ciasta prosiłam, żeby zamiast w biodra poszło mi w cycki. To aż nieprawdopodobne, ale tym razem chyba podziałało" pokręciła z niedowierzaniem głową. Modły zostały wysłuchane? Cudownie! Dlaczego jednak teraz, kiedy terminy ją tak bardzo nagliły? Nie miała najmniejszego pojęcia. Nie miała jednak cAsu się nad tym zastanawiać, bo w pewny momencie luby gwałtownie się od niej odsunął, zrobił oczy jak pięć złotych, a jego twarz straciła resztkę koloru.
"Hej, hej. Dobrze się czujesz, wszystko w porządku?" zapytała przejęta. "Nie zemdlejesz mi tutaj zaraz? Może się położysz, przyniosę Ci wody, co?" rzuciła nerwowo, patrząc na niego uważnie. Nie rozumiała dlaczego Eric jest tak bardzo poruszony. Nabrzmiałych piersi nie powiązała z szalejącymi wewnątrz niej ciążowymi hormonami. Ba, była święcie przekonana, że to zasługa jej świetnych genów i przesadnej miłości do jedzenia czekolady! Zupełnie tak, jakby do tego stopnia bała się kolejnego rozczarowania, że dopóki na teście nie zobaczy dwóch pasków, nie chciała nawet myśleć o ciąży.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Czy Eric czuł się dobrze? Trudne pytanie! Miał do tego ambiwalentny stosunek.
Przecież tego chcieli (z większym naciskiem na to, że Aimee chciała, a on lubił ją uszczęśliwiać). Wypatrywali od miesięcy. Nie powinien się zatem cieszyć? Dlaczego czuł wyrzuty sumienia, że myśl o ciąży wprawiła go w uczucie niebędące szczęściem (choć na dobrą sprawę nie umiał go nazwać, wiedział o nim tyle, że jest po przeciwnej stronie skali uczuć)? Poczuł się przez to gorzej. Ale z drugiej strony przez nieustające starania się o dziecko Eric zdążył niejako oswoić się z faktem, że może nie być to takie proste, jak z Eliottem. To sprawiało, że zaczął patrzeć na przyjście kolejnego potomka na świat z perspektywy odległej. Mimowolnie zaczął planować wydarzenia, których przy obecności noworodka nie mogliby zrealizować. A teraz świadomość, że dziecko jest w drodze spadła na niego niczym grom z jasnego nieba! (Przypomnijmy, że nie wiedział jeszcze w tamtym momencie, że w jego przypadku powiedzenie “piorun nie uderza dwa razy w to samo miejsce” się nie sprawdza, bo oto spodziewali się bliźniąt, yay!).
Nie, zanim zacznie się nakręcać i da Aimee złudną nadzieję, musiał być pewny. Zaczął liczyć dni. Ostatni okres wziął Hale z zaskoczenia, zanim w ogóle przyszło jej do głowy, że to dobry czas na zrobienie testu ciążowego. Ile minęło od tamtego momentu? Na pewno więcej niż cztery tygodnie temu. Pięć. Nie, więcej, sześć, to było jeszcze przed jego egzaminami. Chyba nawet siedem. Siedem tygodni. Kupa czasu. A Aimee w ferworze obowiązków nie zauważyła upływu czasu.
Po tej swojej rozkminiającej kalkulacji, która wyglądała jak totalna zawiecha, Eric pokiwał wreszcie głową bezmyślnie w odpowiedzi na jej pytania, a biorąc pod uwagę ich rozbieżność, mogło to dotyczyć zarówno “tak, wszystko w porządku”, jak i “tak, zemdleję zaraz” oraz “tak, przynieś mi wody”. Nie oczekiwał jednak żadnej z tych rzeczy. Skoro nabrał pewności, co może zwiastować objaw powiększających się piersi, musiał to zweryfikować w praktyce.
Nie przejmując się tym, że sukienka na ciele Aimee była jeszcze nie do końca założona, bez słowa wyjaśnienia popchnął ją w kierunku łazienki. Pakował się nawet za nią, ale w tym momencie Eliott z salonu zaczął kwękać i akurat w tym przypadku to dziecko było priorytetem, toteż wychylił jedynie głowę do łazienki i dał Aimee konkretne polecenie: - Idź sikać - wyjaśnił dość enigmatycznie, bo w emocjach jakoś tak nie przyszło mu do głowy sprecyzować polecenie do “zrób test, bo chyba jesteś w ciąży”, po prostu palnął to, co było najprostsze do wyartykułowania przez zaciśnięte gardło. Miał nadzieję, że Aimee zrozumie, przecież nie była głupia!

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Ciężko jej było na niego patrzeć w tym stanie. Nie rozumiała, czego dokładnie była świadkiem. Co spowodowało tak drastyczną zmianę w jego zachowaniu, sprawiło, że choć jeszcze dwie minuty temu był w dobrym humorze, skory do żartów i wygłupów, teraz zaciskał usta w wąską kreskę i nie odzywał się ani słowem, unikając jej spojrzenia. Coś go bolało? Głowa? Brzuch? Nie daj Boże, serce? Zjadł coś nieświeżego i nagle go zemdliło? Zrobiło mu się słabo? Nie była wróżką. Po samym widoku jego bladej twarzy nie potrafiła stwierdzić, co właściwie mu dolega - i to niesamowicie ją stresowało. Gdyby tylko wiedziała, natychmiast pobiegłaby do apteczki, przyniosła jakieś krople żołądkowe, tabletkę przeciwbólową, nawet zwykłą szklankę wody, a tak? Obserwowała go z rosnącym niepokojem, bojąc się, że gdy opuści go na krok luby po prostu zemdleje, a ona nie będzie w stanie przerzucić go sobie przez ramię i zanieść do samochodu. Będą musieli poczekać na przyjazd karetki - a przez tych kilkanaście, kilkadziesiąt minut nie wiadomo, co się wydarzy.
Kiedy Milton nagle zerwał się na równe nogi i pchnął ją w stronę łazienki, z góry założyła, że zemdliło go do tego stopnia, że zaraz zacznie jej tu rzygać i chce, żeby się nim zajęła. Położyła na jego karku czysty, zwilżony ręcznik, przyniosła lekarstwa. Ku jej zdziwieniu luby nie rzucił się jednak w kierunku toalety, a zatrzymał w progu pomieszczenia. Idź sikać - co to do cholery miało znaczyć, przecież wcale się jej nie chciało? Już miała mu burknąć to w odpowiedzi, kiedy nagle do niej dotarło. Powiększające się piersi, wahania nastrojów... kiedy ostatni raz miała okres? Sięgnęła po telefon, otworzyła aplikację z kalendarzykiem, a na ekranie natychmiast ukazało się mnóstwo nie odczytanych powiadomień. Zrób test ciążowy. Zamrugała intensywnie powiekami. Czy to mogła być prawda, była w ciąży? A jeśli tak, dlaczego na twarzy Erica zamiast radości i ekscytacji malowała się tylko panika?
Trzęsącymi się dłońmi otworzyła szufladę jednej z szafek i wyjęła test. Nie czuła się na siłach, żeby pójść do kuchni i tam się czegoś napić, dlatego nachyliła się nad zlewem, odkręciła kran i wypiła kilka łapczywych łyków wody. Chwila przerwy i znów kolejnych kilka chaustów. Podziałało. Moment później schodziła już z porcelanowego tronu i naciągała na siebie majtki, podłużny kawałek plastiku dokładając na brzeg umywalki. Głęboki wdech, a właściwie dwa głębokie wdechy - nastawiła na telefonie minutnik i usiadła na skraju wanny.
Chciała drugiego dziecka i była przekonana, że luby też tego chce, ale teraz nie była już taka pewna. Miała nadzieję, że jego zachowanie to tylko reakcja na stres, obawa przed tym, że znowu może się nie udać, chęć nie dawania jej złudnej nadziei... a nie autentyczna niechęć i obawa. Bo jeśli na teście pojawią się dwie kreski, a on jej powie, że jednak nie jest gotowy? Co wtedy zrobią? Słone łzy zebrały się w kącikach jej oczu. Nie chcąc, żeby zaczęły skapywać jej po policzkach ukryła twarz w dłoniach - i nie była pewna, ile tak przesiedziała, aż w łazience nie rozległ się dźwięk jej telefonu. Chwiejnym krokiem podeszła do umywalki, nachyliła się nad kawałkiem plastiku i wstrzymując oddech, wzięła ostrożnie test do ręki.
Jakieś trzydzieści sekund później była już w salonie.
Wiele razy wyobrażała sobie ten moment. Chwilę, w której dowiaduje się o kolejnej ciąży i dzieli się ze swoim mężczyzną radosną nowiną. Jak podbiega do niego, rzuca mu się na szyję, zaczyna się śmiać i go całować, a on przyciąga ją do siebie i mocno przytula, głaszcząc po wciąż płaskim brzuchu. Teraz jednak nogi odmawiały jej posłuszeństwa.
Wyciągnęła więc jedynie do przodu rękę z testem, tak żeby blondyn mógł zobaczyć jego wynik, a potem zadała pytanie, które ledwo przeszło jej przez gardło.
"Nie cieszysz się?"

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
To nie do końca była panika w wykonaniu Erica. Wizja posiadania kolejnego dziecka go nie przerażała. Przecież miał już doświadczenie i - nieskromnie mówiąc - uważał, że sprawdził się w tym wyśmienicie. Bez umniejszania matczynych instynktów Aimee, nie raz przecież to on “ratował” ukochaną jakimś pomysłem, który wyczytał na forach internetowych docelowo dla “mamusiek” albo w podręczniku rodzicielskim w jakimś przypisie małym druczkiem pod tabelką. Nie, pośród całego wachlarza emocji, na pewno nie była to panika.
Raczej niepewność. I szok, który spadł na niego dość niespodziewanie, chociaż przecież był zaplanowany. Zajmując się Eliottem czekał w kuchni i nerwowo zerkał w kierunku łazienki. Aimee zniknęła w niej na kilka minut, więc pewnie domyśliła się, o co mu chodzi. Pomagając synowi z jedzeniem obiadu siedział jak na szpilkach. Mały co rusz musiał zwracać mu uwagę “tata, jesce”, gdy za długo zagapiał się w jeden punkt na talerzu. Aż w końcu dał dziecku łyżkę i talerzyk pod nos, pozwalając mu na zabawę jedzeniem i rozrzucanie go dookoła. W tym momencie żył bardziej tym, co działo się za ścianą. Czyli wynikiem testu. Cholera, własnymi egzaminami się tak nie stresował jak tym, co pokaże kawałek plastiku. Od którego był już w tym momencie niezależny. Zaczął nawet obgryzać nerwowo skórki wokół paznokci, czego nie robił od czasów nastoletnich.
Usłyszał w końcu opuszczenie klamki w drzwiach łazienkowych i momentalnie odwrócił się w tamtą stronę. Spojrzał na Aimee w końcu, gdy tylko wyłoniła się zza drzwi i rzucił krótkie spojrzenie “i co? i co?”. Wstał z krzesła, podszedł kilka kroków, aby sięgnąć po plastikowy test. Dwie kreski. Był na to przygotowany, ale aż zasłonił usta z wrażenia i fala przyjemnego ciepła zalała jego klatkę piersiową.
- Cieszę się, skąd pomysł, że jest inaczej? - położył dłonie na jej ramionach i uścisnął je lekko pokrzepiająco. Uśmiechnął się upewniając ją, że wszystko jest w porządku. - Po prostu jestem w szoku. Po tych kilku miesiącach starań, nie spodziewałem się, że to przyjdzie tak… nagle. - To też nie było adekwatne określenie jego stanu. “Nagle” ciąża na nich spadła te trzy lata temu. Wtedy było “nagle”. Teraz sytuacja wyglądała inaczej i mimo wszystko trudno było Ericowi odnaleźć się w niej na nowo. Ale na dobrą sprawę nie o sobie myślał w tym momencie najbardziej. Swoje poczynione plany będzie mógł odłożyć w czasie. Aimee miała o tyle trudniej, że przez kilka miesięcy życia dziecka, maluch będzie od niej uzależniony. - Widziałem cię taką szczęśliwą, gdy wyszłaś z domu i zaczęłaś angażować się w coś, co pochłaniało twoje myśli. Pomyślałem, że może zaznając takiego życia, będziesz chciała odsunąć nieco dalsze plany macierzyńskie w czasie. - Nie chciał zrzucać bomby na raz i wspominać, że Eliott jest już na tyle duży, że mógł spokojnie pójść na te kilka godzin do żłobka, żeby Aimee mogła się wyrwać z domu i trochę odetchnąć. Przecież widział, jak kwitła mając na głowie coś więcej niż dom i dziecko. Nie chciał jej tego odbierać. gdy znów zasmakowała w takim życiu.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Kiedy zapewnił ją, że się cieszy, zalała ją fala ulgi, a z oczu znów pociekły łzy. Tym razem szczęścia i wzruszenia. Przykleiła się do jego klatki piersiowej i schowała twarz w jego ramionach. Zawsze była emocjonalna, teraz co prawda mogła zwalić to na ciążowe hormony, niemniej jednak potrzebowała chwili w jego objęciach, żeby się uspokoić.
Gdy zaczął mówić uśmiechnęła się lekko, bo sama miała podobnie odczucia. Na początku co prawda wydawało się jej, że starania o dziecko trwają całe wieki, że mijają miesiące i absolutnie nic w tym temacie się nie dzieje. Jednak w momencie, w którym swoją energię przekazała gdzie indziej, na dobre zaangażowała się w ślubne przygotowania, w całym tym zamieszaniu nawet nie zwróciła uwagi na to, że spóźnia się jej okres, przez co miała wrażenie, że ciąża wzięła ją znienacka. Nie miała nawet chwili, żeby się z tym oswoić. On też tej chwili nie miał i właśnie z tego, wynikał jego wcześniejszy niepokój. Teraz to rozumiała i wcale nie uważała, że jego reakcja była przesadzona.
"Dopóki nie wyszłam z domu, nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo brakuje mi jakiegoś zajęcia, pracy" przyznała cicho, bo obydwoje wiedzieli, że to nie jest najlepszy moment na tego typu wyznania. "Uwielbiam bycie mamą, ale brakuje mi przebywania wśród ludzi, wyzwań" zaczęła ostrożnie. "Kiedy pracowałam w teatrze i widziałam jak na scenie prezentuje się moja scenografia, jak aktorzy wspaniałe wyglądają w uszytych przeze mnie kostiumach... Podobnie się czułam podczas organizacji wesela Niny" uśmiechnęła się lekko. To mogło wydawać się głupie, ale wiele radości sprawiało jej obserwowanie efektów swojej pracy. "Czekałam do wieczora, żeby Ci o tym powiedzieć, ale skoro..." urwała. Skoro temat pracy sam wypłynął, nie było sensu tego odwlekania. "Siostra Petera właśnie się zaręczyła. Ślub dopiero za rok. Zapytała, czy nie zajęłabym się organizacją wesela. Chciałaby mnie wynająć. Jak prawdziwą wedding plannerkę. Oczywiście, musiałabym założyć swoją działalność i legalnie rozliczać się z przychodu... Zaraz, to głupie. Czemu ja właściwie o tym mówię. Będziemy mieli dziecko! Chyba będziemy mieli dziecko? Powinniśmy pojechać so lekarza i to sprawdzić zanim zaczniemy snuć plany" przyznała, przestępując z nogi na nogę.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Eliott się wystraszył, gdy zauważył, że mama płacze i zaskoczył ze swojego kuchennego krzesełka podbiegajac do tulących się rodziców, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku. To było tak urocze z jego strony, że aż Eric się zaśmiał radośnie i schylił się po malucha, aby obydwaj wytarli mamie łzy z policzków. Odpowiedzialne zadanie dla wszystkich mężczyzn w życiu Aimee Hale! Gdy syn zobaczył, że mama już jest spokojna, wyrwał się z rąk ojca i wrócił z powrotem do jedzenia (czytaj: zabawy) swojego posiłku.
A Eric oparł się tyłkiem o blat w kuchni i słuchał wszystkich rewelacji Aimee, w duchu się z nią zgadzając. Wracając do pracy odzyskała jakąś energię, której Milton dawno u niej nie dostrzegał. Właściwie od kiedy się poznali, bo wtedy ciąża szybko okazała się zagrożona i Hale musiała się oszczędzać. Teraz też było spore ryzyko, na które Eric od razu zwrócił uwagę.
- Tak, ale pamiętasz, jaka była umowa… - wtrącił, ale niestety został zagłuszony przez monolog Aimee dotyczący… przygotowań cudzych wesel. Prawie zachłysnął się własną śliną. Czy ona… naprawdę chciała zacząć karierę jako wedding plannerka? Na szczęście szybko zreflektowała się i zeszła na tory ciąży, która mniej już przerażała go niż wcześniej.
- Spokojnie, Aimes, jak nie wierzysz jednemu testowi, w szufladzie wala się ich cała sterta. Mam nadzieję, że więcej się nie przydadzą, więc możesz wykorzystać wszystkie. I jestem pewien, że każdy z nich zdasz śpiewająco - zażartował sprzedając jej lekkiego pstryczka w nos i dolał Eliottowi wody do kubeczka, gdy synek zaczął uderzać pustym naczyniem o stół domagając się więcej. - Bardziej w ciąży już nie będziesz, lekarz może poczekać do jutra albo przyszłego tygodnia! - uspokoił ją lekko ściskając jej ramię. - A co się tyczy twojej pracy… - westchnął, bo nie wierzył, że to przechodzi mu przez usta, ale chciał ją wspierać w jej decyzjach, nawet jeśli nie zawsze się z nimi zgadzał. - Aimee, to można pogodzić, wiesz o tym? Tylko musiałabyś spełnić dwa warunki. Przede wszystkim robić mniej, ale w dłuższym okresie planowania, a nie wszystko na raz - Eric wiedział, że to będzie dla niej trudne, bo znając ją tyle już się nauczył, że ona nie potrafi odpuścić i z językiem na brodzie goni, aby załatwić sprawę byle szybciej. - A po drugie… - skinął głową na Eliotta - powinniśmy albo ogarnąć małemu żłobek, albo zatrudnić nianię. Gdybyś większość czasu pracowała z domu, mogłabyś jej pilnować… byłabyś blisko i zawsze miała ogląd na wszystko. A popołudniami byśmy się zmieniali opieką. Zawsze miałabyś chociaż kilka godzin dla siebie, nawet z noworodkiem mogłoby się udać… - podrzucał rozwiązania nieco niepewny, czy w ogóle byłaby skłonna do takiego poświęcenia czasu dla pracy. Nie chciał, żeby Aimee przez macierzyństwo zrezygnowała ze swojej kariery. Sam wiedział dobrze, jak bardzo oczyszczające dla głowy było zmienianie środowiska z pracy na dom. Dzięki temu nie wariował i umiał zachować dystans między swoimi dwoma "życiami" - zawodowym i domowym.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Wzruszenie chwyciło ją za gardło, kiedy Eliott zerwał się z miejsca i do nich podbiegł. A potem drugi raz, kiedy Eric wziął małego na ręce i razem otarli słone łzy z jej policzków. Uśmiechnęła się lekko i cmoknęła synka w czółko, a kiedy wyrwał się on z objęć Miltona, zadarła głowę do góry i cmoknęła jego tatę w usta. Była cholerną szczęściarą. Najważniejsi mężczyźni w jej życiu traktowali ją jak prawdziwą księżniczkę i zrobiliby wszystko, uchyliliby nieba, byleby tylko sprawić jej radość. Nie mogła trafić lepiej!
Zaśmiała się cicho, gdy luby z taką pewnością oznajmił, że nie potrzebuje kolejnych testów ciążowych, bo jest on w pełni przekonany, że Hale jest w stanie błogosławionym. I nie było to z jego strony jakieś takie zwykłe przeczucie, pobożne życzenie, żadna tam próba zaginania rzeczywistości. Mieli namacalny dowód. Jej spóźniający się siedem tygodni okres i wypadające z miseczek stanika. Poprzednim razem było bardzo podobnie. Zanim u Aimes pojawił się zaokrąglony brzuszek, to właśnie powiększające się piersi były pierwszym zwiastunem ciąży. Właśnie dlatego zamiast biec do łazienki i w panice przetrząsać zawartość szuflady, kiwnęła głową na znak zgody. Udało się im! Całymi miesiącami się starali, a teraz naprawdę się spodziewała. Wciąż jeszcze trochę nie mogła w to uwierzyć, ale po początkowych obawach i troskach nie było już śladu. Ich rodzina wkrótce miała się powiększyć, a ona już nie mogła się doczekać aż minie pierwszy trymestr i będą mogli powiedzieć Eliottowi, że niedługo zostanie starszym bratem.
"W porządku. Masz rację, nie musimy się spieszyć. Umówię się na przyszły tydzień. Wspominałeś, że wtorek będziesz miał trochę luźniejszy? Może udałoby mi się umówić gdzieś w pozę lunchu, żebyś wyrwał się z pracy?" zaproponowała. Kiedy zaczęli się starać o dziecko ustalili, że wszystkie wizyty kontrolne, wszystkie badania, przygotowania - że zrobią to razem. Gdy była w pierwszej ciąży mimo szczerych chęci obu stron, nie zawsze było jak powinno. Teraz mieli okazję to zmienić. Bez kwiatów i przepraszania.
"Hej, ja nie robię wszystkiego na ra..." w naturalnym odruchu próbowała zaprotestować, ale widząc jego minę, przymknęła usta. No okej, z tym musiała się z nim zgodzić. Była narwana i przesadnie ambitna, co często tworzyło mieszankę wybuchową i sprawiało, że Aimes tak bardzo była nastawiona na realizację celu, że stopniowo coraz bardziej pogrążała się w chaosie, zapominając o jedzeniu, piciu i robieniu sobie przerw na odpoczynek. Doprowadzając własny organizm na skraj wyczerpania. "Mogłabym zwolnić. Rok to szmat czasu, nie ma potrzeby do pośpiechu" w przypadku wesela przyjaciółki Niny sprawa była o tyle prosta, że rodzice dziewczyny byli w posiadaniu sieci hoteli. Miejscem oraz jego dostępnością brunetka nie musiała się więc martwić. Podobnie zresztą jak wynajęciem kapeli, bo pan młody był muzykiem i kumple z zespołu obiecali, że zagrają na jego ślubie. Nikogo innego w tej roli nie widzą. Jej zostało więc zadbać o oprawę wizualną.
"Nianię?" powtórzyła, przybierając wygląd przestraszonej sarenki. Eliott może i z dnia na dzień stawał się coraz bardziej samodzielny, ale wciąż był mały. Serce jej pękało na myśl, że mogłaby zostawiać go z kimś obcym. Gdyby rzeczywiście było tak, że opiekunka siedziałaby z nim w domu pod jej obecność, może łatwiej byłoby jej to przetrawić, a tak? Musiała to przemyśleć. "Wrócimy do tego tematu, okej? Ciężko mi się pogodzić z myślą, że naszym rozrabiaką mógłby zajmować się ktoś inny, a co dopiero, że mogłabym powierzyć komuś opiekę nad noworodkiem" przyznała, z rozrzewnieniem zerkając na synka, który kończył swój obiadek. Więcej co prawda wylądowało na podłodze niż w jego brzuszku, Aimee była jednak niezmiernie dumna, bo pamiętała te czasy kiedy maluch nie był w stanie sam utrzymać butelki z piciem. A teraz tak sprawnie posługiwał się plastikowymi sztućcami! "Nie mówię nie, ale... wrócimy do tego" pogłaskała uspokajająco ukochanego po przedramieniu. Doceniała to, że tak bardzo się o nią troszczył, chciał dla niej jak najlepiej. W ich życiu miały jednak zajść spore zmiany i nie chciała podejmować pochopnych decyzji, które wszystko mogłyby wywrócić do góry nogami. Zwłaszcza, że dopiero co wypracowali sobie jakiś ład!
"Mam pomysł. Skoro to miał być dzień dla rodziny, martwieniem się i planowaniem zajmiemy się później. A teraz ubierzmy się, zawołajmy psiaki, weźmy młodego pod pachę i chodźmy na spacer do parku. A potem na lody" zaproponowała, szturchając blondyna w bok. "Marzę o pistacjowych. Posypanych kawałkami orzechów" rzuciła przeciągając literki.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Szczerze powiedziawszy nie pamiętał szczególnie, jak było u niego z tym wtorkiem. W przerwie wakacyjnej od studiów miał więcej obowiązków w pracy, a tam sytuacja była dynamiczna. Zamiast strzelać terminami na oślep z pamięci, oznajmił, że sprawdzi w kalendarzu i znajdą wspólnie jakąś konkretną datę, bo nie był na pierwszym usg Eliotta. I w ogóle wielu spraw nie dopilnował tak, jak powinien. Na szczęście w porę się ogarnął i w przypadku tej ciąży nie zamierzał przegapić niczego!
Uniósł brew patrząc na nią z powątpiewaniem, gdy od razu wyskoczyła z oburzonym buntem. Czasami Eric miał wrażenie, że znał Aimee lepiej, niż ona sama siebie znała. Szczególnie w takich momentach. Albo kiedy po jakimś jednym grymasie twarzy potrafił w lot przewidzieć, że w ciągu dziesięciu minut będzie potrzebowała kawy i robił jej tą kawę, zanim w ogóle zdążyła to przemyśleć. Albo gdy po powrocie ze spaceru do domu zostawiła w spacerówce swój telefon i portfel, a on - zanim Hale zaczęła panikować, że znów je zgubiła - wyjmował je po cichu i odkładał na należne im miejsce, byle by oszczędzić jej zmartwień i nerwów. Dlatego też nie zamierzał ustępować w tej kwestii. I ucieszył się, że Aimee sama to dostrzegła, zanim na dobre wdała się z nim w dyskusję. Widział jednak, jak martwi ją kwestia zostawiania syna w obcych rękach.
- Aimee, Eliott ma już ponad dwa lata, nie możemy go trzymać cały czas pod kloszem - uśmiechnął się łagodnie głaskając ją lekko po włosach i spojrzał na syna, który już znudził się jedzeniem, zaskoczył ze stołka i wrócił do zabawy klockami. - Poza tym dlatego zaproponowałem nianię i twoją pracę z domu. Miałabyś nad wszystkim oko, a gdyby coś się działo, byłabyś blisko. Myślę, że powinniśmy spróbować. Chociaż na próbę, nie musimy przecież od razu się na to decydować po dniu próbnym… - drążył mimo wszystko. Eric tyle razy widział syna bawiącego się z innymi dziećmi na placu zabaw, gdzie zapominał o rodzicach i Bożym świecie, że nie było wątpliwości, iż poradziłby sobie sam w żłobku bez większych awantur. Na ten moment to Aimee miała problem z lękiem separacyjnym, ale przez ciążowe hormony Eric nie zamierzał jej tego wypominać na głos. Przynajmniej na razie.
Zaśmiał się, gdy zaproponowała spacer, a na widok jej rozmarzonej miny wspominajacej lody, pokręcił z rozbawieniem głową i skradł jej szybkiego całusa w usta.
- No w tej kiecce na pewno cię nie puszczę! - zlustrował ją wzrokiem od góry do dołu, bo ciągle miała na sobie ślubną kreację druhny, która nie zapinała się w klatce piersiowej. - Przebierz się i ogarnij psiaki, ja zajmę się Eliottem, już widzę po pampersie, że po obiedzie zrobił miejsce na deser - zaśmiał się i zatkał nos sugerując, że to jego czeka bardziej "gówniana" robota niż ogarnięcie zwierzaków, których przypięcie do smyczy czasem graniczyło z cudem. Zanim jednak wypuścił Aimee do przygotowań, objął ją w pasie i przytulił na szybko do siebie, zbliżając policzek do jej policzka. Po tej jednak dość stresującej sytuacji cieszył się, że doszli do porozumienia na tyle, aby móc dalej w spokoju cieszyć się wolnym dniem. - Aimee, dziękuję, że jesteś - powiedział cicho jeszcze bardziej ją do siebie przytulając i… cholera, ale serio wzruszył się tym, ile szczęścia dostało mu się od życia! A jeszcze nawet nie wiedział, że na przyszłotygodniowym usg przekona się, że dostanie tego szczęścia nawet podwójnie!

/zt
Aimee Hale
przyjazna koala
A.
ODPOWIEDZ