lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Skoro Skyler zaproponował by znaleźć coś ‘na przeczekanie’ zamiast mieszkać w hotelu i oboje zgodnie uznali, że to lepsze rozwiązanie dla ich czwórki – zaczęli się rozglądać. Mając na uwadze, że to zaledwie tymczasowe rozwiązanie nie musieli być szczególnie wybredni. Musiał być ładny, czysty i dawać im przestrzeń, za którą zdążyli zatęsknić w hotelowym pokoju. I znaleźli taki dom przy samej plaży. Chyba nie trzeba dodawać, że został on zaakceptowany też przez Lily i Bosmana – oboje byli zachwyceni, gdy byli tam pierwszy raz. Wystarczyło tylko podpisać dokumenty i się przeprowadzić. Jeszcze kilkukrotnie zabierali swoje rzeczy ze zdewastowanego domu – starając się zabrać jak najwięcej pamiątek i rzeczy, które można było jeszcze jakoś uratować. Wystarczyło się tylko wprowadzić i dziś był właśnie ten dzień. Ostatnie zakupy zrobione, ostatnie rzeczy rozpakowane i…
- Chyba jesteśmy w domu. – przynajmniej tym tymczasowym. Oparła się o blat kuchennej wyspy i spojrzała w kierunku męża stacjonującego w salonie. Było już późno, dzień był długi… Lily z Bosmanem zdążyli już paść chwilę temu. I to dosłownie paść – trzeba było ją zanieść do jej nowego pokoju, gdy zasnęła na kanapie. A oni ogarniali ostatnie szczegóły – I chociaż wiem, że sam… powód tej przeprowadzki jest okropny i nie ma tu powodów do świętowania, to jednak powinniśmy to uczcić. Napracowaliśmy się, Weston, należy się nam. – stwierdziła pogodnie, jednocześnie sięgając z szafki kieliszki, a z lodówki zabierając butelkę z szampanem, którego dzisiaj przy okazji wrzuciła do koszyka na zakupach – Wypijemy go na tarasie? – zaproponowała, bo skoro już mieli taras z widokiem to trzeba było z tego korzystać. Zdecydowanie. Podeszła do męża, wręczyła mu butelkę do otworzenia i jednocześnie wspięła się na palce, żeby sięgnąć i móc go pocałować – To był bardzo dobry pomysł. – skwitowała i doskonale wiedział o czym mówiła. O tym domu. To, że przenieśli się z hotelu…
Czy dalej się bała, że Sky zakocha się w domu przy plaży? Nie, ani trochę. Nawet jeśli… to co ich trzymało? Dom mogli stworzyć wszędzie – było jej szkoda miejsca, które zbudował dla nich Weston, ale niektórych rzeczy nie da się przewidzieć. A teraz? Pozostało im płynąć z prądem. I ciągle twierdziła, że najlepsze decyzje podejmowali spontanicznie.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zaskakujące było to, jak los najpierw solidnie kopnął ich w tyłek, a potem stawiał na ich drodze same dobre okazje. Jak chociażby ten dom – dokładnie taki jakiego szukali. Na plaży i to dosłownie „na plaży”. Z genialnym widokiem na ocean, w ustronnej, cichej i spokojnej okolicy, bez wścibskiego sąsiedztwa… No chyba, że mówimy o wielkich australijskich jaszczurach, które chętnie wylegiwały się w słońcu na ich tarasie, albo kakadu, które upodobały sobie najbliższe drzewo i o poranku fundowały mieszkańcom średnio subtelną pobudkę… Tak, tego Westonowie jeszcze nie wiedzieli, bo dopiero co się wprowadzili, ale nie sądzę też, że w jakikolwiek sposób mogłoby to ich zniechęcić do tego miejsca. Zbyt mocno się w nim zakochali, kiedy tylko przyjechali tutaj po raz pierwszy. Na dodatek… Wynajęli je za naprawdę dobre pieniądze. Właściciel nie chciał z nich zedrzeć, po prostu cieszył się, że dom nie będzie stał pusty, narażając się w ten sposób na samoistne niszczenie i odwiedziny niepożądanych gości. O tym Sky zresztą teraz myślał, stojąc przy dużym tarasowym oknie w ich nowym, ładnym, bardzo przytulnym salonie i wpatrując się w spokojny tego wieczoru ocean. Z zamyślenia wyrwał go głos Ane – drgnął i spojrzał w jej kierunku, natychmiast też uśmiechając się do niej najładniej jak potrafił. Tak, miała rację. – Jesteśmy w domu. – potwierdził pewnie i już nie wracał ślepiami do horyzontu. Skupił całą uwagę na żonie, która… - Szampan? – nie ukrywał zaskoczenia. – Naprawdę świętujemy… Taka trochę nasza parapetówka, co? – bardzo skromna w zasoby ludzkie, ale to nic. Nikt więcej nie był im do szczęścia potrzebny, oboje doskonale o tym wiedzieli. Sky odebrał butelkę od żony, ale zanim zajął się korkiem – najpierw odwzajemnił pocałunek. – Mam nadzieję, Ane… Mam nadzieję… – wymamrotał, kiedy ona już wychodziła z ich kieliszkami na taras. Miał nadzieję, że to naprawdę był bardzo dobry pomysł. To znaczy… Że takim naprawdę się ta przeprowadzka okaże. Że to niczego nie… Nie wiem, nie spieprzy, nie skomplikuje, nie… Skyler tak naprawdę sam nie wiedział czym miałby się martwić w tym konkretnym temacie, ale jak znał życie – czymś powinien na pewno. Nie dzisiaj jednak, nie teraz. Otworzył butelkę i rozlał bąbelki do obu kieliszków. Jeden wręczył Ane, drugi zatrzymał dla siebie. – To co? Za same dobre pomysły? – wzniósł toast i stuknął szkłem o szkło ciemnowłosej. Uśmiechnął się i zanim jeszcze umoczył pysk w szampanie, dodał: - Nieźle nam poszło z tą przeprowadzką. Prawdę mówiąc myślałem, że to będzie grubsza akcja. – co najmniej tygodniowa. A oni nie – raz, dwa, uwinęli się z tematem. I mogli zacząć nowy etap swojego życia, nawet jeśli – zgodnie z tym co oboje wówczas myśleli – tylko tymczasowy. Sky upił łyk szampana i nie odrywał oczu od żony. – Nie wiem dlaczego, ale trochę czuję się jak tych sto lat temu… Jeszcze w Monterey, kiedy poprosiłaś żebym się wprowadził. – bo zaczęli być ze sobą, a nie tylko bywać. Uśmiechnął się pod nosem, bo… - Podekscytowany… Może trochę niepewny… Ale szczęśliwy. – wszystko naraz, cały mix. Przepił to bąbelkami i w końcu przesunął ślepia w kierunku szumiącego oceanu. Na krótko jednak, bo do głowy wpadło mu coś jeszcze, co znów wywołało uśmiech na jego pysku. – Zauważyłaś, że nigdy nie mieliśmy… Sam nie wiem, jakiegoś spięcia na tym polu? Wspólnego mieszkania. Nie przeszkadzaliśmy sobie nawzajem, jakkolwiek to może zabrzmieć. Bo wiesz… Niektórzy jednak tak mają. Kłócą się o kompletne bzdury… Niepozmywane naczynia albo zachlapane lustro w łazience. My nigdy nie… – pokręcił głową, wpatrując się uważnie w kobiece tęczówki. – Nie byliśmy w takiej fazie. To chyba dobrze, co? Nie przegapiliśmy niczego? Żadnego koniecznego kroku w instrukcji do super udanego związku? – zażartował na koniec, błysnął krótko kłami i uniósł kieliszek do pyska.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Prawda, taka trochę parapetówka. Czy skromna? Możliwe, ale skoro na własnym weselu nie mieli żadnych tłumów to dlaczego teraz miałoby być inaczej? Tą garstkę znajomych, których mieli, pewnie zaproszą kiedyś na grilla, ale to… kiedyś. Nie oszukujmy się. Nie byli szczególnie towarzyscy, ale skoro obojgu im to pasowało to chyba nie powinno to stanowić żadnego problemu. I w sumie nie stanowiło.
Postawiła kieliszki na stoliku i przysunęła do niego dwa leżaki, ale zanim się na jednym z nich rozłożyła – wzięła od męża kieliszek i przytaknęła na ten toast – Za same dobre pomysły. – potwierdziła, wzniosła lekko kieliszek i dopiero wtedy umoczyła w nim usta. Znowu odłożyła szkło na stolik i usadowiła się na leżaku, twarzą do oceanu, w który zresztą wbiła spojrzenie i uśmiechnęła się – Może dlatego, że wcale nie miałyśmy tak dużo rzeczy… – prawda była taka, że większość swoich i Lily pozbyła się, gdy była ostatni raz w Kalifornii. Nie brały wszystkiego na wakacje – a przecież to na wakacje do niego przyleciały – a później nawet nie próbowała większości z tych rzeczy tutaj ściągać. Skoro za nimi nie tęskniły to znaczy, że nie były im potrzebne. Przez ten czas, który tu spędziły nie zdążyły jeszcze zachomikować dużych zapasów, a kolejna sprawa… wiele zostało zniszczone w domu. Więc tak, nie mieli dużo rzeczy. I to też musiała przepić łykiem alkoholu.
- Jesteś tutaj szczęśliwy? A ja, gdy tu teraz usiedliśmy… poczułam jakbyśmy byli w domu. Więc to naprawdę nie jest kwestia miejsca. Po prostu musimy być razem, wiedzieć że jesteśmy bezpieczni i spokojni… i jesteśmy w domu. – a że podobieństwo nasuwało się samo przez siebie – to już zupełnie inna bajka. Bo dokładnie tak samo siadali w domu jej rodziców – nawet, gdy nic między nimi nie było. Gdy kończyli pracę remontową, otwierali wino albo brali piwo i siadali na tarasie by porozmawiać. Wtedy się przed sobą otwierali, wtedy się poznawali… i tak się w sobie zakochali – I jak bardzo chcesz mogę się z tobą o coś pokłócić… nie wiem… strasznie chlapiesz po wyjściu spod prysznica! Strasznie. Kiedyś stracę przez ciebie zęby albo życie, więc albo będziesz mnie musiał kochać szczerbatą albo zostaniesz wdowcem z wyrzutami sumienia. – zażartowała, szczerząc kły w szerokim uśmiechu – Myślisz, że trzeba się kłócić, żeby mieć udany związek? Docierać? Czy wystarczą kompromisy? Bo to oczywiste, że nie jesteśmy i nigdy nie będziemy idealnie zgodni… to byłoby podejrzane. Nie uwierzyłabym ci jakbyś się ze wszystkim ze mną zgadzał. – zaśmiała się pod nosem i upiła kolejny łyk szampana.




Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie mógłby teraz zaprzeczyć, bo tak – był w tym miejscu szczęśliwy. Chociaż faktycznie… To jednak bardziej chodziło nie o miejsce samo w sobie, a o miejsce i towarzystwo. Okoliczności także. To właśnie, że ten dom przypominał mu dom jej rodziców, w którym przecież spędzili mnóstwo szczęśliwych chwil. Mnóstwo. Tych mniej szczęśliwych także, to oczywiste, ale… Kto by je teraz rozpamiętywał? Ane miała rację – najważniejsze, żeby byli razem. Bezpieczni, spokojni, wtedy czuli się jak w domu, gdziekolwiek ten dom by nie był. Czy to w ciasnym mieszkaniu w kamienicy czy w tak cudownym miejscu jak to tutaj.
Sky nie mógł nie parsknąć cichym śmiechem, kiedy Ane wypomniała mu to około-prysznicowo-kąpielowe chlapanie. Pokręcił głową, chichrając się w najlepsze, ale wcale nie zamierzał zaprzeczać. – Kotku, przecież ja to robię dla ciebie właśnie. Żebyś wiedziała na pewno, że twój mąż jest super czyściochem i zawsze super dokładnie się myje. Wszystko. Każdy jeden centymetr kwadratowy ciała. Każdy jeden. – no tak, kałuża w łazience była tego najlepszym dowodem, prawda? Znacznie lepszym niż na przykłaaaad… Zapach świeżości, który Weston po takiej kąpieli wokół siebie roznosił, albo mokre kudły albo coś jeszcze innego. Kałuża musiała być. – Ale hej, zawsze po sobie sprzątam… Może nie od razu, ale w końcu… – błysnął bezczelnie kłami, bo dobrze wiedział, że różnie z tym sprzątaniem było. Czasami po prostu zapominał, a czasami nawet w ogóle tego nie zauważał. Ale to też wina Ackerman! Zaślepiała go miłość do niej! Także sorry! Upił łyk szampana i on także rozsiadł się na leżaku. Nie tym samym co Ane, spokojnie. Krótko łypnął w horyzont, bo jednak znacznie kuszącym obiektem do obserwacji była jego własna, osobista i całkiem prywatna małżonka. Nadoceaniczna bryza uroczo wprawiała jej ciemne loki w delikatny ruch. – Myślę, że… Nie. Nie trzeba się kłócić, a wzajemnego docierania nie rozpatruję w kategoriach kłótni. Ale też wiem, że mnóstwo ludzi, związków, par to robi. Żre się o kompletne bzdury i… Chyba po prostu cieszę się, że my tego nie robimy. – powiedział szczerze jak czuł i myślał i przepił to łykiem szampana. Zaraz potem jeszcze dodał: - To zabrzmi może głupio, ale… Ty i ja… Jesteśmy różni i wcale nieróżni. Jest kilka takich punktów, w których się od siebie różnimy, ale tyle samo albo i więcej takich, w których jesteśmy super zgodni. Tacy sami. I myślę, że to jest ta nasza recepta na sukces, wiesz? Różnice i ich brak… No i oczywiście kałuża w łazience. To element obowiązkowy, bez niej nie bylibyśmy tak w sobie zakochani jak jesteśmy. – oczywiście tylko sobie głupio żartował, z tą kałużą przynajmniej, bo reszta w zasadzie odzwierciedlała to co grało mu w duszy. Uśmiechnął się do żony i wygodnicko wyciągnął przed siebie nogi. Skrzyżował je w kostkach i znów przesunął wzrokiem nad szumiącym oceanem. – Jedną rzecz… Wymień jedną… No dobra, dwie rzeczy, które kochasz we mnie najbardziej. – tudududum. – Dwie. Nie więcej i nie mniej. – był pewien, że Ane odwróci to pytanie, ale spokojnie – był na to przygotowany. Spojrzał na nią i dorzucił: - Wiem, że trudno tak wybrać, bo jestem wspaniały i w ogóle, ale spróbuj. Wiem, że możesz. – wierzy w nią, a co!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Czy wyglądała na przekonaną? Że to dla niej? No nieszczególnie. Wzrok, który posłała w kierunku męża był wystarczająco wymowny. Bo nie była aż tak naiwna by w to uwierzyć – chlapał i już, a nie że był czyściochem. Z tym sprzątaniem to też tak średnio mu wierzyła, bo doskonale wiedziała jak to wyglądało. Także niech nie opowiada bajek! Miał szczęście, że go kochała, a dodatkowo było jej teraz po prostu miło, przyjemnie i miała bąbelki do popijania. No i nadal uważała, że nie był to temat do awanturowania się. W ogóle nie lubiła się z nim kłócić – zdarzało im się spierać, ale nigdy jakoś się bardzo mocno nie kłócili. I cieszyła się, że myślał podobnie – że wcale im to do niczego nie potrzebne.
- To wcale nie brzmi głupio. – wręcz przeciwnie, miało mnóstwo sensu. Bo byli różni… pochodzili jakby z dwóch różnych bajek i na pierwszy rzut oka nie wyglądali na kogoś, kto mógłby złapać wspólny język. A jednak! Język i nie tylko. Mimo jednak tych wszystkich różnic – mieli też mnóstwo podobnych cech, które widocznie sprawiły, że kliknęło. Kliknęło jak cholera.
Za to, gdy usłyszała jego polecenie to aż się zaśmiała. Nie mogła, nie. Upiła kolejny łyk szampana i zwróciła wzrok na ocean, musiała się przez chwilę zastanowić, bo wybrać tylko dwie cechy to wcale nie było takie łatwe! Zwłaszcza, że musiała je wartościować i to stanowiło największy problem – Nie wiem, czy umiem powiedzieć, co kocham najbardziej. W sensie myślę, że cały komplet, cały pakiet sprawił, że ta wybuchowa mieszanka jest tak łatwa do pokochania. – uśmiechnęła się pod nosem, bo to oczywiste, że był wspaniały i w ogóle – Więc się zastanówmy… ale myślę, że w czołówce byłoby to, że jesteś troskliwy. Że wiem, że martwisz się o mnie i o Lily, że chcesz żebyśmy były szczęśliwe i niczego nam nie zabrakło. To ta męskość, o której zdarzyło nam się już rozmawiać. Wiem, że jesteśmy z tobą bezpieczne. – to jedno, na pewno. Była mamą, nie mogła myśleć tylko o sobie, to jak traktował Lily było równie ważne, a nawet ważniejsze – A drugie… wiem, że mogę na tobie polegać. Mogę ci zaufać. Wierzę w to, że nie złamiesz mi serca, nie skrzywdzisz mnie… i chociażby nie wiem co, będziesz stał po mojej stronie. Jeśli przyjdę powiedzieć, że kogoś zamordowałam, to zamiast panikować po prostu pomożesz mi zakopać zwłoki. Dobrze mieć kogoś po swojej stronie. To miłe uczucie. – to chyba to, chyba zdecydowała – I wiesz, że sobie nie odmówię… musisz też się wyspowiadać. – co kochał w niej, to proste.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Cieszył się, że Ane – mimo, że zadanie faktycznie dał jej nie najprostsze – nie skapitulowała od razu, tylko spróbowała jakkolwiek zaspokoić jego zadufane, zuchwałe, bezczelne ego. Cóż „jakkolwiek zaspokoić” było tutaj ogromnym niedopowiedzeniem, bo to co w efekcie Sky od żony dostał, było… No… Konkretne. Naprawdę, cholera, konkretne. Patrzył na nią i słuchał uważnie, nie chcąc przegapić choćby jednego jej słowa, ułamka uśmiechu, chwili spojrzenia. Wiedział, że cokolwiek mówiła – mówiła to szczerze i z serca. Tutaj nie było miejsca na słodzenie sobie na siłę, dla dobra ich związku i takie tam bzdury. Nie. Jeśli mówili – mówili prawdę. Szczególnie w kontekście uczuć.
Uśmiechnął się pod nosem, bo tak jak przewidział – Ane odbiła piłeczkę. – Chyba dostaniesz jedną rzecz w bonusie. Bo to, że tak o mnie myślisz… Tak dobrze i że doceniasz to, że jestem troskliwy, może czasami nawet za bardzo, no i że mi ufasz, że wiesz, że możesz na mnie polegać… To jest dla mnie cholernie ważne, Ane. Cholernie ważne. Najważniejsze. – nie wyobrażał sobie sytuacji, w której ona miałaby wątpliwości co do tego czy może z nim o czymś porozmawiać, z czegoś mu się zwierzyć, o coś go zapytać. Albo, że musiałaby się martwić o Lily sama. O to czy dziewczynka nie chodziła głodna, w dziurawych butach i… Smutna. Po prostu sobie tego nie wyobrażał. Dopił to co miał w kieliszku, pusty odstawił na stolik obok i zaraz potem wrócił ślepiami do żony. – Kocham w tobie to, że nie świata poza mną nie widzisz. Tego męskiego świata. – kącik warg zadrżał mu wymownie. Uproszczając: że nie oglądała się za innymi facetami. – Kocham w tobie to, że dajesz mi się poczuć jak prawdziwy, stuprocentowy samiec. Każesz mi otwierać słoiki i przytulać cię, jak masz te dni. – symbol super samca, a co! – Kocham cię też za to, że nigdy nie dałaś mi odczuć, że… – tutaj zawahał się chwilę, bo nie do końca wiedział jak to co miał w głowie, zgrabnie ubrać w słowa. Westchnął i w końcu się zdecydował: - Jestem jakiś… Nie wiem, to nie jest idealne słowo, ale innego nie mam… Gorszy. Że jestem jakiś gorszy. Wiesz o czym mówię. Ty, córka sławnego prokuratora, sama robiąca super karierę w Agencji… Zakochałaś się w gościu, który przyszedł zrobić remont w twoim domu. Wiesz jak to wygląda. Jak to może wyglądać. – poprawił się i wzruszył ramionami. Jak mezalians. Ona elita, on zwykły budowlaniec. – Na dodatek to gość bez oszałamiających oszczędności na koncie, jeżdżący kilkunastoletnim range roverem, zamiast drogim lexusem prosto z salonu, ubierającym się w dżinsy i robocze buty zamiast w garnitury od Dolce albo innego Gabany. – był kompletnym przeciwieństwem jej byłego męża. Tak, ustalili to już dano temu, co najmniej kilkakrotnie. Sky uśmiechnął się do Ane i jeszcze dodał: - Nigdy nie dałaś mi odczuć, że to co robię, to jak się ubieram, jak wyglądam, jaki jestem… Że to mogłoby nie pasować do twojego obrazka. – a był pewien, że byli w ich otoczeniu tacy „życzliwcy”, którzy tak właśnie uważali. – Nawet przez ułamek sekundy nie oczekiwałaś ode mnie, że będę cokolwiek w sobie zmieniał. To… To jest wyjątkowa cecha, Ane. I cholernie cię za to kocham. – bo pozwoliła mu być sobą. Tak po prostu.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie słodziła i nie droczyła się, żeby podpuścić jego ego. Nie. Zapytał i odpowiedziała… zgodnie z prawdą. To nie były jego przechwałki, że był najwspanialszy. Albo dmuchanie mu ego, że był najlepszy w łóżku. Teraz to nie miało znaczenia. Chociaż sam seks był ważny, to tym razem nie o to chodziło. Cała ta… fizyczna otoczka – nie była istotna w tym, że się w nim zakochała. Ciągle uparcie powtarzała, że Skyler był po prostu dobrym człowiekiem. I to ‘po prosty’ było najważniejszym elementem układanki.
Teraz, gdy musiał odpowiedzieć na właściwie to wymyślone przez siebie pytanie – wpatrywała się w niego uważnie. Uśmiechała się łagodnie i nawet na sekundę nie odwróciła od niego spojrzenia. Kącik drgnął jej w lekkim rozbawieniu, ale nie przerywała… nie przeszkadzała. Zwłaszcza, że doceniała to, co mówił. Chociaż nie lubiła tego, co mówił – jak idiotycznie by to nie brzmiało. Nigdy, przenigdy i nawet przez moment nie pomyślała o nim w ten sposób – więc doceniała, że on to widział – ale jednocześnie cholernie nie lubiła, że w ogóle przechodziło mu to przez myśl. Że sam mógł tak o sobie mówić. Myśleć. To, że ktoś jeszcze? To mało istotne, nigdy nie była zainteresowana opiniami na swój temat ludzi, którzy nic dla niej nie znaczyli. On… on znaczył dla niej wszystko.
- Chciałabym tylko zauważyć, że gdy mnie poznałeś… w moim obrazku byłam jedną nogą bez pracy, w głębokim dołku, pustym domu po rodzicach, sama i każdego jednego zastanawiająca się, czy w ogóle chcę wstawać z łóżka. – to nie był najbardziej… spektakularny obrazek, więc wcale nie wypadał przy nim blado. To, że się odbiła od tego dna to była tylko i wyłącznie jego zasługa – A gdybyś się zmienił… nie byłbyś już tą samą osobą, którą pokochałam. Gdybym tego od ciebie oczekiwała byłoby to najbardziej nieracjonalne i idiotyczne posunięcie z mojej strony. A wybacz… nie uważam się za głupią. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, bo teraz już sobie trochę żartowała. Sięgnęła natomiast po butelkę, żeby uzupełnić zawartość ich kieliszków. Oboje musieli mieć w nim alkoholu, żeby mogła go unieść, ładnie się uśmiechnąć do męża i wznieść toast – Więc za te dwa różne światy, które się zderzyły i powstało coś, co aktualnie całkiem nieźle funkcjonuje. I oby tak dalej, Weston, oby tak dalej! – żeby nie szukał sobie jej zastępstwa albo nie bzykał sekretarek, o!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Cyknął pod nosem - całkiem dla siebie wymownie - bo akurat kto, jak kto, ale Weston w ogóle nie uważał Ane z tamtych czasów za mało spektakularną. Kompletnie nie rozpatrywał jej wówczas w kategoriach prawie bezrobotnej, w depresji, wściekłej na świat i podły los… Kobiety, która spóźniła się na pierwsze z nim spotkanie. Nawet o tym już nie pamiętał. Pamiętał za to, że była w seksownych legginsach, choć spocona po bieganiu i nieszczególnie dla niego miła… Zainteresowała go. Po prostu. Uśmiechnął się i uniósł swój kieliszek. - Za dwa różne światy. I za to, że nam się to udaje. Ciągle. - ciągle, dzień po dniu, pracowali nad tym i… Tak, to działało. Po prostu działało. Łyk szampana rozlał się po męskim gardle, a Skyler nie byłby sobą gdyby nie skomentował tego, co Ane powiedziała przed toastem. Po pierwsze… - W twoim obrazku może i taka właśnie byłaś. - taka jak wymieniła. - Ale w moim… Wtedy… - spojrzał na żonę, żeby wiedziała, że nawet w ułamku chwili nie ściemniał. - Byłaś ładną, zgrabną, fajną, choć trochę smutną i zołzowatą babką. - niech się tylko nie próbuje teraz za to na niego obrażać. Szczególnie, że: - I od tego czasu zmieniło się tylko to, że już nie jesteś smutna… I nie aż tak zołzowata. - hyhy! Ale wciąż zgrabna, ładna i fajna babka. - Z innego świata… Nie mojego świata, ale… To wtedy nie było ważne. Żadne z nas przecież nie myślało, że… - uśmiechnął się pod nosem i wzruszył ramionami. - To pójdzie w takim kierunku. - instynktownie spojrzał na swoją rękę - tę na której miał obrączkę. Upił kolejne dwa łyki szampana i na moment, dwa, trzy zapatrzył się w horyzont. Po głowie chodziło mu coś jeszcze. - Wiesz… Jest jedna rzecz, której nie lubiłem i nie do końca potrafiłem zaakceptować w naszym związku. - przykuł jej uwagę? No oby, choć to akurat nic strasznego ani przesadnie poważnego. Zwłaszcza, że to o czym zamierzał powiedzieć, już teraz w ogóle ich nie dotyczyło. - Tego, że nie mówiłaś mi o pracy. Z jednej strony wiedziałem i naprawdę starałem się zrozumieć dlaczego, ale z drugiej… Serce się buntowało i było smutne. Trochę czułem się jakbyś po prostu mi nie ufała. - przyznał szczerze i spojrzał na Ane, ale to, że o tym powiedział wcale nie znaczyło, że ona w ogóle powinna się tym zajmować albo przejmować. - W końcu zacząłem sobie to tłumaczyć tak, że może wcale nie musisz mi tak bardzo ufać. Może tego nie potrzebujesz. - głupie, ale coś wbić do głowy sobie musiał. - A ty? Nie lubiłaś czegoś? - z tego jacy byli albo jaki on był?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No, dobrze, że dodał, że teraz już nie była aż tak zołzowata, bo inaczej… no chyba by była. Chyba by się stała! A ogrodowa poduszka, która leżała obok niej na leżaku – wylądowałaby na twarzy Westona. Bez litości. A tak to, co powiedział było nawet miłe. Nawet bardzo miłe i miał rację, że gdy się poznawali – żadne z nich nie myślało jak daleko w tym zajdą. Ale jak widać w tym szaleństwie była metoda. Upiła kolejny spory łyk szampana, odstawiła szkło na blat stolika i wbiła uważne spojrzenie w męża. Mogła się domyślać… oczywiście, że mogła. Plus był taki, że dzisiaj to nie miało już najmniejszego znaczenia, jej dawna praca. Dzisiaj nie miała z tym problemu, każdego dnia po powrocie, gdy szykowali kolację swobodnie rozmawiała z nim na temat pracy. Bo mogła… i to nie miało nic wspólnego z zaufaniem. Przynajmniej nie z zaufaniem Skylerowi.
- Tylko, że ja za każdym razem mówiłam, że nie chodziło o zaufanie… ufałam ci, Sky. Nie ufałam mojej pracy, temu co tam się działo. W tamtym konkretnym momencie żyłam w świecie, w którym praca zabrała mi wszystko, całą moją rodzinę. Więc musiałam to rozgraniczyć, nie mogłam cię wciągnąć w nic, co jej dotyczyło… nic, co mogłoby sprawić, że znowu ktoś znajdzie się w niebezpieczeństwie. – wyjaśniła kolejny raz i miała nadzieję, że Skyler wreszcie jej uwierzy. Oprócz tego, że oczywiście, że musiała milczeć na temat spraw… ale to by jeszcze przeszło – wierzyła, że nie chodziłby po mieście i nie opowiadał kolegom, co robiła. Tego się nie bała. Wychodziła jednak z założenia, że im mniej wiedział tym lepiej spał… i był bezpieczny, a jej to wystarczyło. Z dwojga złego wolała, żeby był obrażony niż martwy – I chyba właśnie tego, że mi nie ufałeś… i jak wyciągałeś Marka. Naprawdę tego nie lubiłam. Wiem, że niepotrzebnie się o to denerwowałam, ale jakoś źle się z tym czułam. Już abstrahując od wszystkiego, co się później działo i jak bardzo zmieniłam o nim zdanie. W tamtym konkretnym momencie… bardzo tego nie lubiłam. – bo nawet jeśli był chujem, który ją zdradził to był jej martwym mężem, kimś kto zginął z jej powodu… - Zresztą zawsze uważałam, że jesteś wystarczająco męski. Nie musiałeś budować się na porównaniach do niego.- uśmiechnęła się pod nosem i wzruszyła bezradnie ramionami, bo co zrobisz jak nic nie zrobisz. Pytał, czego nie lubiła, więc mu powiedziała. Tak jak wcześniej chciał usłyszeć za co go kochała. Znowu była szczera. I bardzo ładnie się teraz do niego uśmiechała.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
To w sumie nawet zabawne, że oboje… Tak naprawdę nie lubili w sobie tego samego, tyle, że w ciut innych kontekstach. Westonowi trudno było uwierzyć, że wcale nie chodziło o brak zaufania Ane do niego, a Ane było przykro, że to on nie ufał jej. Koło się zamykało w tej bezsensowności. Uśmiechnął się, bo pomyślał teraz o tym, ale nie drążył na głos. Szczególnie, że Ackerman powiedziała o jeszcze jednym „czymś”, czego nie lubiła w swoim - dzisiaj mężu, wtedy… Chłopaku? - Sam do końca nie wiem czy to o to właściwie chodziło. O budowanie męskości. Poczucia jej… - chyba nigdy jakoś szczególnie się nad tym nie zastanawiał. Może dlatego, że niespecjalnie dużo czasu i uwagi poświęcał swoim, jakby nie było, słabościom. - Chyba raczej… - spojrzał na żonę i był przy tym trochę poważniejszy niż jeszcze moment temu. - Nie wiem dlaczego, nie pytaj mnie o to, ale… Czułem jego oddech na plecach. Tego, że był twoim pierwszym mężem, pierwszym poważnym facetem, ojcem twojego dziecka i to… To sprawiało, że on zawsze by gdzieś tam był. Tak wtedy myślałem. Że będą momenty, w których będziesz za nim tęsknić. - i prawdopodobnie takie były, co oczywiście nie stanowiło żadnego problemu a to co Weston myślał i czuł to był problem tylko jego i nikogo więcej. Ane w ogóle nie powinna poświęcać temu uwagi. - Chyba instynktownie, kompletnie instynktownie chciałem jakoś ci go zniechęcić, co oczywiście przynosiło skutek odwrotny i zniechęcałem cię raczej do siebie, niż do niego. - nie musiała zaprzeczać, w tym też nie było nic złego. To było logiczne. Po prostu logiczne. - Próbowałem, bo naprawdę szczerze tego chciałem, grać na takiego… Wiesz, pewnego siebie gościa, takiego, dla którego pierwszy mąż, a tym bardziej zmarły pierwszy mąż kobiety, którą kocham, nie stanowił żadnego wyzwania, żadnej konkurencji. Ale kogo ja chciałem oszukać, Ane? Oczywiście, że tak czułem i oczywiście, że tak było. - przewrócił oczami, potrząsnął krótko głową i jeszcze dodał: - Porównywałaś nas, prawda? To nic złego, Ane. W zasadzie to całkiem naturalne. W łóżku? W rozmowie? W tym jak chodzę, jak się ubieram, jak… Zachlapuję łazienkę? - sapnął rozbawiony, co było najlepszym dowodem na to, że żadna pretensja ani wyrzut nie wisiały w powietrzu. Nic, a nic. - Nigdy wcześniej taki nie byłem. Nie próbowałem z nikim konkurować. To twoja wina… - wycelował w żonę kieliszkiem. - Za mocno zawróciłaś mi w głowie. - i wlał sobie trochę szampana do gardła.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zawsze tak to odbierała, że w ten sposób Skyler próbował sobie nadmuchać ego… podbudować własną męskość, że nawet jeśli jest jej kolejnym facetem, że tamten może był jej mężem, ale on jest lepszy. I był lepszy, nigdy w to nie wątpiła. Nie ukrywała, że jej małżeństwo pozostawiało wiele do życzenia, że ani nie była w nim przesadnie szczęśliwa, że byli razem właściwie tylko ze względu na dziecko i no… nie, to też nie był udany obrazek. Chcąc pamiętać dobre rzeczy i nie chcąc, żeby Skyler w jakikolwiek jej zmarłemu mężowi dogadywał – były chyba po prostu próbą zagłuszenia wyrzutów sumienia. I przekonaniem, że o zmarłych nie powinno się mówić źle.
- Nie… i mówię to całkowicie szczerze. Nie porównywałam was. Byliście tak zupełnie różni, że nawet przez myśl mi to nie przeszło. Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, ale naprawdę tak było. Dlatego się irytowałam, gdy ty to robiłeś. Urządzałeś wojnę na muskuły z kimś, kto nie miał wtedy najmniejszego znaczenia. – bo nie miał. Wyrzuty sumienia? Owszem. Było jej po prostu przykro… bo była to ogromna tragedia, ale to nie za Markiem wtedy tęskniła. To nie jego jej brakowało – Nie tęsknię za nim… ani wtedy, ani teraz. Jest mi przykro, że wydarzyło się to… wszystko. Że tak się to skończyło, że zapanował ten chaos i że nie byłam w stanie mu pomóc. Ale nie tęsknię. – może to było okropne, ale cieszyła się, że Lily… też nie. Rzadko go wspominała, nie płakała, nie dopytywała. Jakby zdążyła przywyknąć do jego nieobecności. Nie zdążył jej w żaden sposób namieszać w głowie. I to dobrze.
- Dałam ci kiedyś powód do zazdrości? Taki, że naprawdę się w sobie zagotowałeś, bo myślałeś, że wolałabym w danym momencie jego od ciebie? Albo kogokolwiek innego? – nie przypominała sobie takiej sytuacji, naprawdę była odporna na wdzięki innych mężczyzn, co niby sam dzisiaj powiedział, ale była ciekawa. Nigdy nie zrobiła nic takiego specjalnie – nie prowokowała go – ale była ciekawa, czy on miał coś takiego w głowie.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sapnął rozbawiony, bo to określenie… - Wojna na muskuły… – chyba nawet całkiem pasowało. Chociaż to wcale nie o muskuły chodziło w tym wirtualnym pojedynku, a o względy Ane, ale niech będzie – wojna na muskuły. Sky spoważniał w chwili, gdy Ane przyznała, że jest jej przykro – przez chaos, który Mark wprowadził w ich życie i jego finał. Finał chaosu. Ten był przykry na wielu płaszczyznach, choć Weston brzydko by skłamał, gdyby powiedział, że wciąż nie martwił się o Lily i jej ewentualnie skrywaną tęsknotę za ojcem. Tak, myślał o tym często, choć nie wyrażał swoich obaw na głos. Obserwował, obserwował i jeszcze raz obserwował. Teraz też obserwował – nie Lily, a Ane. Jej pytanie go zaskoczyło i nawet nie próbował tego ukryć. – To trudne pytanie, Ane. Wcale nie tak łatwe jak myślisz. – przyznał z uśmiechem, bo był przekonany, że jego żona miała absolutną pewność, że nigdy nic podobnego się nie wydarzyło, że nigdy nie dała mu żadnego powodu do zazdrości, a to, że taka się w nim pojawiała to był tylko i wyłącznie jego problem. No… Może i był, ale każdy problem bierze się skądś. Zanim Sky w ogóle zabrał się za odpowiedź, najpierw upił solidny łyk szampana… Potem kolejny… I znowu kolejny, aż wyzerował kieliszek i pusty odstawił na stolik. Odchrząknął cicho, otarł wargi wierzchem dłoni i… Chyba… Chyba był gotów. Żeby odpowiedzieć. – Pamiętam, że byliśmy w tym hotelu za miastem. Tylko ty i ja. Siedzieliśmy w barze, piliśmy jakieś drinki… Nie pamiętam jak do tego doszliśmy, ale zaczęliśmy rozmawiać o twoim powrocie do pracy. Pamiętasz? Zażartowałem wtedy, że jak dla mnie to możesz siedzieć w domu i nie pracować i… Wtedy coś powiedziałaś. Coś takiego, że… – zmrużył mocniej ślepia, próbując dokładnie, co do joty, przypomnieć sobie sytuację, o której opowiadał i słowa, które wtedy między nimi padły. – Że nawet Mark nigdy nie kazał ci siedzieć w domu. I wtedy się zagotowałem. Jak jasna cholera. Nie dlatego, że byłem zazdrosny, a dlatego, że… – pokręcił głową. – To był pierwszy raz kiedy to zrobiłaś. Kiedy raz, że porównałaś nas obu, a dwa – przyznałaś, że on był w czymś lepszy niż ja. – i to zabolało! – A dobrze wiesz, że kto jak kto, ale Skyler Weston nie lubi być gorszy. Najchętniej w niczym. – a już szczególnie w tym wszystkim co dotyczyło jej… Jej uczuć, sympatii, jej względów, jej oddania, jej… Jej wszystkiego. – To był raz. Później byłem trochę zazdrosny o tego kolegę z twojej pracy, który wydzwaniał do ciebie wieczorami. – rządzę się, że była taka sytuacja! Musisz z tym handlować. – Bo co to za kolega, co dzwoni do mojej żony o dziewiątej albo dziesiątej wieczorem. I to dzień w dzień! – a raczej wieczór w wieczór. – Wtedy byłem wkurzony, ale właściwie bardziej na niego niż na ciebie. A poza tym… Chyba nigdy nie lubiłem, jak kazałaś mi się odczepić od Marka. – w innych słowach oczywiście. Nigdy nie była „brutalna”. – Lubiłem mu dogryzać. I dalej uważam, że solidnie na to zasłużył. – romansem z sekretarką! Ane wiedziała jakie podejście miał Skyler do zdrad i romansów. Negował i gardził, ot co. Chwycił za butelkę z szampanem i najpierw dolał sporą porcję żonie, a potem sobie. Szybko im szło, ale widać potrzebowali. – A ty? Czułaś się kiedyś tak bardzo-bardzo zazdrosna? – on nie miał byłej żony, miał tylko byłe dziewczyny, do których nawet nie czuł niczego poza zwykłą sympatia.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ