outlaw from the west — farm
33 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
tell me crow, who's alive? running around and hiding from our sight
Nyx niejednokrotnie dochodziła do wniosku, że odkąd zamieszkała na farmie, jej życie zaczęło stanowić rutynę, a każdy kolejny dzień mijał jej podobnie. Starała się jakoś urozmaicać codzienną egzystencję, pakując się w coraz kolejne nielegalne interesy, bo chcąc nie chcąc, musiała przed sobą przyznać, że przestępcze życie miała już we krwi i nie tak łatwo było jej całkowicie oderwać się od przeszłości. Jednak nawet pomimo tego, miała pewne rutynowe obowiązki, które musiała wykonać lub dopilnować pracowników, by dobrze je za nią wypełnili. Nie lubiła siedzieć bezczynnie i nie wiedzieć, co się wokoło niej dzieje, dlatego sporo część czasu spędzała na swojej farmie, na początku przypatrując się pracownikom, ucząc się od nich, by później samej móc wykonywać co ciekawsze czy przyjemniejsze czynności. Lubiła doglądać zwierzęta - chociaż sprzątanie brudnej słomy i wyrzucanie gnoju było czymś, co dalej niekiedy ją przerastało - a także jeździć ciągnikiem czy innymi maszynami rolniczymi.
Lubiła, gdy coś przerywało jej codzienną rutynę, dlatego generalnie nie miała nic przeciwko, gdy na farmie odwiedzali ją jej znajomi. Tym bardziej, że każda okazja była dobra do wypicia nalewki domowej roboty czy zapaleniem trawki z tymi zaznajomionymi w jej mniej legalną działalność. Możliwość niemal ciągłego dostępu do sprawdzonych używek z całą pewnością był jednym z największych zalet, jakie Nyx dostrzegała w posiadaniu farmy.
Kończyła właśnie zaganiać kozy do obory, wraz z Gałganem, który już dawno się zaaklimatyzował, w dość krótkim czasie zmieniając się z miastowego psiaka w bardziej farmerskiego, który lubił siedzieć godzinami na podwórku i szczekać na zwierzęta.
- Nie zgadza się. - rzuciła po chwili krótko do Rey, marszcząc czoło. Może i miała dość sporo kóz w stadzie, ale to, że w oborze było mniej tłoczno niż powinno być, było widoczne na pierwszy rzut oka. - Nie ma wszystkich kóz, musiały uciec z pastwiska. - innej opcji raczej nie było. Gdzieś musiały poleźć, a że na pewno nie odłączyły się podczas zaganiania, bo to by zauważyła, to musiały pójść sobie podczas pasania się. Nyx ciężko westchnęła, przymykając drzwi obory. - Musimy je znaleźć przed zachodem słońca. - dodała po chwili, zerkając jednocześnie na kręcącego się obok dobermana. Nie widziało jej się długie chodzenie w tę i we w tę po polach, więc miała nadzieję, że zaginione kozy nie poszły za daleko i że Gałgan je do nich zaprowadzi.

Reyna Gemelos
Nyx
Nyx
brak multikont
lorne bay — lorne bay
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Straciła matkę i siostrę w pożarze. Ojciec zainteresował się bardziej nową rodziną i Rey straciła grunt pod nogami wkopując się poważnie w narkotyki. Jak tak dalej pójdzie to pewnie przez nie kopnie w kalendarz.
U Rey w życiu doszło do tego momentu, że powoli zaczynała się czuć obco nawet na własnej farmie. Obu przyrodnim siostrom miała ochotę wyrwać wszystkie kłaki na tych pustych łbach. Było zaledwie kilka miejsc w których czuła się w miarę normalnie. Dom powoli przestawał by azylem, w którym chętnie przesiadywała szczególnie, że ojciec potrafi czasem wściekać się na nią za to, że w sumie zajmuje miejsce w domu, a przynajmniej z takiego założenia wyszła ostatnio.
Nic więc dziwnego, że coraz częściej była po prostu na kompletnym haju.
Dzisiaj postanowiła towarzyszyć Nyx, bo na farmie ojca miała dosyć wszystkiego i potrzebowała zaszyć się w kompletnie innym miejscu. Wyjście na dobrą imprezę dzisiaj zdecydowanie odpadało, bo wiedziała, że to mogłoby się skończyć dla niej jeszcze gorzej. Spędzenie czasu ze znajomą było zdecydowanie lepszym rozwiązaniem no i mogła czuć się mega swobodnie, a to był największy plus tego wszystkiego.
-Jak to? - uniosła brew rozglądając się dookoła, bo w sumie utknęła między kozami będąc w tym momencie bardziej zafascynowaną zwierzakami. Czasami naprawdę była jak mały dzieciak, który wręcz kocha obcować ze stworzonkami. -Rentgen w oczach jak nic - rzuciła z lekkim rozbawieniem w głosie. Nie, dzisiaj nic nie brała. Pokazywała przy Tucker tą swoją wesołą stronę, której nie widział praktycznie nikt po tym nieszczęsnym pożarze.
-Chyba to pora by sprawdzić ogrodzenie Nyx. Coś Ci Twoi pracownicy ostatnio olewali obowiązki - obie w tym momencie miały nadzieję, że kozy nie zwiały zbyt daleko. Może i Gemelos lubiła czasami długie piesze wyprawy, ale dziś zdecydowanie to nie był dzień na to.

Nyx Tucker
powitalny kokos
nick
outlaw from the west — farm
33 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
tell me crow, who's alive? running around and hiding from our sight
Dla Nyx na farmie było zbyt spokojnie. Była przyzwyczajona do głośnego, tłocznego miasta, do tego, że ciągle coś się działo i że jej życie było ciągle w biegu. Odnajdywała się w tym świecie, czując się dobrze w pracy w rodzinnej firmie, która wprowadzała do jej życia wystarczająco dawkę zamieszania, wyzwań i satysfakcji, jaką tylko potrzebowała. Niestety musiała zostawić to wszystko za sobą, ukrywając się jednocześnie na drugim końcu świata. Jednak nie potrafiła całkowicie uwolnić się od przeszłości, dlatego kwestią czasu było to, że zaczęła znowu maczać palce w brudnych interesach.
Niestety lub stety, oprócz doglądania uprawy marihuany czy sprzedawania na lewo tytoniu miała jeszcze kilka innych, mniej przyjemnych obowiązków, w tym zajmowanie się zwierzętami. Nie to, że tego nie lubiła, po prostu kozy wchodzące na drzewa i kozły, które naprawdę śmierdziały (a przynajmniej dla Nyx, nieprzyzwyczajonej do takich zapachów) to było momentami dla niej odrobinę za dużo.
- Powinno ich być więcej. - na pierwszy rzut oka brakowało jej kilkanaście kóz, nie chciało jej się liczyć dokładniej, wystarczyło jej to, że ich liczba się nie zgadzała. - Nic się przede mną nie ukryje. - dodała żartobliwie, lekko się przy tym uśmiechając, ale było w tym ziarnko prawdy - musiała wiedzieć o wszystkim, co się dzieje na jej farmie.
- Jeśli chce się mieć coś dobrze zrobione, trzeba samemu tego dopilnować. - dodała. Ogólnie nie mogła mówić o pracownikach w samych złych słowach, bo słuchali się jej i robili to, co do nich należało, ale nie zdziwiłaby się, jakby nawet niespecjalnie źle naprawili ogrodzenie lub nie załatali w nim dziury, przez którą kozy mogły uciec. - Chodź, może nie poszły zbyt daleko. - odparła jeszcze i zagwizdała na Gałgana, który ruszył obok jej nogi z powrotem w kierunku pastwiska.

Reyna Gemelos
Nyx
Nyx
brak multikont
ODPOWIEDZ