asystenka Seana Taylora — Pearl Lagune
29 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
spontaniczna dusza, dobra przyjaciółka, chce dla wszystkich jak najlepiej, ale czasem zapomina o sobie. rzuciła pracę z biżuterią, by zostać asystentką CEO, po godzinach remontuje farmę.
Nie planowała przedświątecznego spotkania z siostrą, ale nie mogła jej odmówić, kiedy z otrzymywanych smsów wylewało się ponaglenie, jakiego nie sposób zignorować. O decyzji zmiany pracy miała obwieścić wszystkim przy wigilijnym stole, chwaląc się już pierwszymi sukcesami na polu biznesowym, lecz Verde złapała ją w połowie drogi do zwycięstwa i trzeba było szyć plan na bieżąco. Zresztą z najmłodszą zawsze dogadywała się najlepiej, słabość do tej kruszyny (nawet jeśli dzieliły je tylko dwa lata) nadal nie malała.
Zarezerwowała jeden ze stolików w pizzerii w centrum miasta. Wahała się początkowo między domem na farmie, lecz to miejsce odpadło z powodu imprezy, jaką organizował tam dziś któryś ze współlokatorów, a klubem w Cairns, ale i ten odpadł ze względu na przeciętne warunki do przeprowadzenia normalnej rozmowy, a przecież na tej najbardziej jej zależało. Lokalna pizzeria wydawała się być idealna, nie tylko ze względu na dostęp do przyzwoitego jedzenia, ale i możliwość przeniesienia się do innego lokalu, kiedy dojdą do wniosku, że ten nie dostarcza im odpowiednio wielu rozrywek.
Wystrojona w jedną z tych swoich zwiewnych sukienek z kwiatowym motywem, przywodzących na myśl lata siedemdziesiąte, siedziała przy stoliku, siłą nawyku energicznie poruszała jedną nogą założoną na drugiej. W opartych na blacie restauracyjnego stolika dłoniach tkwił smartfon, na ekranie którego prędko przeskakiwały kolejne twarze, uśmiechające się szeroko z tinderowych zdjęć profilowych. Po tym, jak zeszłego grudnia zakończył się jej dwuletni (najdłuższy!) związek z Eve, nie potrafiła znaleźć sobie nikogo, kto odpowiadałby kryteriom. Problem polegał jednak nie na tym, że brakowało kandydatów, a na tym, że owe kryteria nie były skonkretyzowane, a sama Sadie nie wiedziała wciąż czego chce. Rozstanie z Paxton przebiegło dość dramatycznie i Hillbury długo leczyła się z tej straty, ale dziś rozpowiadała wszem i wobec, że wszystko jest w najlepszym porządku i jedyne, czego pragnie, to korzystać z życia. Odrzucając kolejną osobę w serwisie randkowym, kątem oka dostrzegła znajomą sylwetkę, która weszła właśnie do lokalu. Zablokowała wyświetlacz i uśmiechnęła się promiennie.
- Verde, kochana! - zawołała do siostry, unosząc wysoko rękę, by dostrzegła ją na końcu sali. - Nic się nie zmieniasz, piękna jak zawsze - sprezentowała jej standardowy komplement, który choć brzmiał tanio, to był zgodny z prawdą. Verde była ucieleśnieniem klasycznej urody, pełne usta, radosne spojrzenie, lekkość chodu; Sadie nie mogła wyjść z podziwu jak najmłodsza z ich rodzeństwa rozkwitała każdego dnia. - Mam nadzieję, że dziś nie prowadzisz, bo zamówiłam na początek dzbanek sangrii. NIe wiem czy wyjdziemy stąd, utrzymując pion - zażartowała, puszczając jej porozumiewawcze oczko. Verde sama stwierdziła, że zmianę pracy Sadie należy uczcić, a tej nie trzeba dwa razy powtarzać.

Verde Hillbury
niesamowity odkrywca
Sadie
opiekun motyli — abs
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Z zawodu opiekunka motyli, z powołania chodząca katastrofa od kilku lat zauroczona najlepszym przyjacielem, który w ogóle jej nie zauważa, ale niewykluczone, że przypadkiem zmajstrował jej dziecko, ups.

Nie miała powodów do świętowania, ale za to doceniała wszystko, co choćby na chwilę odciągnęłoby ją od myśli, które ostatnio kotłowały się w jej głowie. Kiedy sięgnęła po test ciążowy, jej życie znacznie się skomplikowało. A może inaczej, ono skomplikowało się chyba znacznie wcześniej, ale do tamtej pory Verde pozostawała w błogiej nieświadomości i mogła udawać, że podjęte przez nią decyzje wcale nie były katastroficzne w skutkach. Teraz już nie posiadała tego komfortu, ani też nie miała nic, co ułatwiłoby jej ruszenie naprzód. Dalej nie wiedziała bowiem co powinna zrobić, ale jej czas na podjęcie decyzji chyba powoli mijał. Ostatnio zaczęła zwracać uwagę na to, że jej brzuch odznaczał się już bardziej niż przed kilkoma tygodniami, więc maluch, który się tam rozwijał, również rósł. Myśl o tym cholernie ją przerażała.
Dziś jednak nie na sobie miała się skupiać. Dowiedziawszy się o tym, że siostra miała zacząć nową pracę, Verde chciała świętować tę okazję razem z nią. Może nie do końca tak, jak robiła to zwykle, ponieważ o spożywaniu alkoholu nie było mowy, ale czy to właśnie on miał być wyznacznikiem dobrej zabawy? Niekoniecznie, dlatego Hillbury kurczowo trzymała się nadziei, że jej siostra pomyśli w dokładnie ten sam sposób. Jakoś przecież musiała przekonać ją do myśli, że sama nie zamierzała dzisiaj pić i to bynajmniej nie dlatego, że w jej organizmie rozwijał się inny. - No, jesteś w końcu! - odezwała się, kiedy Sadie pojawiła się na miejscu. Brunetka uśmiechnęła się i poprowadziła siostrę spojrzeniem aż do stolika. Kiedy zajęła miejsce, postarała się za wszelką cenę ukryć zmieszanie, które wymalowało się na jej twarzy. Nie była zbyt dobrą aktorką, o czym jej bliscy z całą pewnością wiedzieli. - Właściwie… Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale będę dzisiaj trzymać się raczej virgin mohito. Muszę jutro być rano w pracy, a poza tym, jeśli upijemy się obie, istnieje ryzyko, że nie wrócimy do domu. Któraś z nas musi być tą rozważną i zadbać o tę drugą, prawda? - zasugerowała z uśmiechem na ustach, mając chyba nadzieję, że w ten sposób przekona ją do swojej propozycji. Gdyby nie, postanowiła też zmienić temat. - No, siadaj i opowiadaj mi o tej pracy! - ponagliła, bo chciała wiedzieć wszystko. Nie tylko z wrodzonej ciekawości, ale też przede wszystkim dlatego, że Verde raczej troszczyła się o swoich bliskich i zdecydowanie należała też do grona tych osób, które umiały cieszyć się sukcesem innych.

Sadie Hillbury
ambitny krab
Magda
ODPOWIEDZ