aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
- Altruistka? Nie znam tego słowa. Czy ono ma coś wspólnego z moim głosem? Skąd wiedziałeś, że śpiewam altem? - zapytała udając głupiutką, bo nie mogła sobie odpuścić, by trochę jeszcze pograć na nerwach Spectera, który teraz - według Chandry - miał muchy w nosie bez powodu. Chyba za bardzo wziął do siebie to nie idziemy się bawić, że nie przepuszczał do świadomości nawet czegoś z gruntu zabawnego. Ginsberg więc postanowiła trochę potestować jego granice, bo ona nikomu nie obiecywała, że taka forma ich wspólnego spędzania czasu już nie istnieje. Poza tym trochę liczyła na to, że im będzie bardziej nieznośna, tym Leonard szybciej odpuści, skasuje te przeklęte foty i każde z nich pójdzie w swoją stronę, zapominając, że łączyło ich cokolwiek.
Gdy chłopak ją dogonił, kontrolnie zerknęła w stronę koszyka, czy jej szpilki dalej tam są, bo tak jak przypuszczał ciemnowłosy - nie chciałaby ich stracić! Odnotowała, że nie tylko je widzi, ale dodatkowo chyba nie ucierpiały podczas tego zakupowego szaleństwa, dlatego uśmiechnęła się pod nosem, mając w planach przebrać buty jak już wsiądzie do limuzyny, którą na wieczór zarezerwował dla niej Leo…
Nim jednak dotarli do samochodu, Specter zadał jej pytanie, które wywołało rozbawienie Amerykanki.
- Widać, że nie jesteś takim facetem. Gość po czterdziestce sypałby mi jeszcze płatki róż pod nogi, bo wiedziałby, że młodość ma już za sobą i mało która go zechce, zwłaszcza gdy powoli musi zaprzyjaźniać się z niebieskimi tabletkami - odpowiedziała z kpiną, uznając, że najwyraźniej chłopak ma bardzo wysokie mniemanie o swojej płci. - A tobie nikt nie każe się ze mną użerać. Wystarczy, że skasujesz co masz w telefonie plus te kopie, którymi się zabezpieczyłeś i nara, nie będziesz musiał mnie niańczyć - powiedziała trochę naburmuszona, bo ewidentnie nie podobało jej się, gdy nazwał ją rozwydrzoną smarkulą.
Została trochę w tyle, pozwalając Leo podejść do samochodu, który już na pierwszy rzut oka wydawał się Chandrze ruiną niezdolną do poruszania się po jakiejkolwiek drodze. Niepewnie stanęła przy drzwiczkach, palcem wskazującym przejeżdżając po szybie, której chyba ktoś dawno nie mył…
- Nie mogłeś wypożyczyć jakiegoś lepszego wozu? Może weźmiemy taksówkę? Bo obawiam się, że to coś rozpadnie się na pierwszym zakręcie… - skomentowała, oceniając pojazd, wcale się przy tym nie spiesząc do pomocy przy pakowaniu. Dopiero, gdy usłyszała swoje imię, podeszła do bagażnika, szybko tego żałując, bo znów natknęła się na TO SPOJRZENIE, które nie wróżyło niczego dobrego.
- Wszystko mamy - zapewniła, spoglądając na pakunki. Po tym ostrzeżeniu tym bardziej nie zamierzając przyznawać się do braku kilku rzeczy z listy. - A co, jeśli ją zgubiłam? Albo… będziesz musiał sam ją znaleźć…? - Drugie, dość prowokacyjne pytanie, okraszone było łobuzerskim uśmieszkiem. - Co, Leoś, chcesz mnie zrewidować? - zapytała słodziutkim głosikiem, robiąc krok w kierunku chłopaka. - Czy może tchórzysz? - Palcem, którym wcześniej sprawdzała czystość szyb, zaczęła kreślić wzorki gdzieś na wysokości klatki piersiowej, co mogłoby wyglądać jak wstęp do jakichś zalotów. Ale nie u Chandry! Ona po prostu chciała w coś wytrzeć palec…
- Dobra, jedźmy już, bo zgłodniałam - oświadczyła, poklepując chłopaka po ramieniu, po czym z ciężkim westchnieniem ruszyła w kierunku miejsca pasażera, zastanawiając się, czy nie musi sobie czegoś podłożyć pod pupę, żeby nie zabrudzić sukienki. - Ile czasu zajmie nam to... - urwała, nie do końca wiedząc, jak określić to, co mają robić. Trasa i rozdawanie prezentów? Już nawet w myślach brzmiało głupio... - wszystko? - Zdecydowała się uogólnić, tak dla bezpieczeństwa.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
- Chandra, zdajesz sobie sprawę, że ty wcale mnie nie denerwujesz, tylko… robisz z siebie idiotkę? - zaczął poważnie, a skończył z tym swoim ślicznym, szerokim uśmiechem na buźce, który podkreślał to jak bardzo Leonard był z siebie dumny. Nie było to miłe i pewnie, aż tak oschle nie wypowiedziałby się do niej, ale okoliczności były jakie były. Chyba już tak miała wyglądać ich relacja, ona go wkurzała jak stawał się akurat na to podatny, a on rzucał w nią najgorszymi epitetami, co sama powodowała swoim przerysowanym zachowaniem. Chociaż momentami chłopak nie wiedział, czy tylko udawała taką głupiutką czy rzeczywiście taka bywała.
- Oj, ty to chyba serio naoglądałaś się za dużo filmów - skomentował prześmiewczo. Oczywiście wszystko zależało od tego o jakiego faceta by chodziło. Jeżeli miałby to być jakiś koneser codziennego picia piwa z ogromnym bojlerem, to taki osobnik mógłby zachowywać się tak jak opisywała to dziewczyna. Ale jeżeli byłby to zadbany, wyglądający o wiele młodziej koleś to sorry, ale Chandra nie była taką pięknością, by dojrzały facet był aż tak zdesperowany. - Wiesz… w sumie, może to jest całkiem dobry pomysł. Usunę zdjęcia i pozbędę się ciebie - mówiąc to wyglądał na widocznie zamyślonego, jakby serio procesował ten cały pomysł. Nawet przyłożył dłoń pod brodę, udając myśliciela, aż w końcu machnął nią. - Nie, jednak nie. Mój pierwotny plan podoba mi się bardziej - uśmiechnął się bezczelnie. Później dziewczyna oczywiście musiała przywalić się do jego samochodu, czego spodziewał się. Ogólnie zdążył już zauważyć, że Chandrze nic się nie podobało poza nią samą. Więc już nawet nie reagował tylko po raz kolejny westchnął wymownie i wywrócił oczami.
- Wiesz co, Chandra… robisz się nudna i przewidywalna - skomentował to całe przedstawienie w postaci kuszenia go. Może gdyby był wcięty to zainteresowałby się mną, ale na trzeźwo obecnie nie było szans. Zresztą nie był na tyle głupi, by nie być świadomym, że jest to jedynie kolejna zagrywka Ginsberg. No i wiedział, że tego rodzaju komentarz - mimo iż z jego nic nie znaczących ust - trafi do niej bardziej niż samo zignorowanie jej uwodzicielskiego zachowania. Z tego wszystkiego machnął już ręką na te brakujące rzeczy. W końcu to nie było tak, że to wszystko musiał kupić, nikt mu nie kazał. Zresztą wiedział, że od dziewczyny listy raczej nie uzyska, więc dowie się czego brakuje już na miejscu i podrzuci przy okazji.
- Myślę, że powinniśmy obrobić się w maks pół godziny, a potem odwiozę cię do domu - odpowiedział, przenosząc wzrok na ekran telefonu i kontrolując godzinę. Skinął sam do siebie głową, zamykając bagażnik i udał się na miejsce kierowcy. Odpalił samochód, włączył muzykę i zaczął wykręcać na parkingu. Zaraz opuszczali już okolice sklepu i jechali w nieznanym Chandrze kierunku. Leo nie był zbyt rozmowny w czasie tej drogi, jak zresztą w ogóle od tamtej sytuacji w lodziarni. Jechali jakieś dwadzieścia minut, aż ostatecznie zatrzymali się na poboczu, przy dosyć ruchliwej ulicy, przy której… nie było nic istotnego. W pobliżu jedynie jakieś większe zakłady pracy, rzeka i przebiegający nad nią most, kilka małych, raczej w kiepskim stanie domków. - Tylko zachowuj się… nie chcę mieć z tobą problemów, jasne? - powiedział gasząc silnik, zaciągając ręcznik i przenosząc na nią w końcu swój wzrok. Oczekiwał jakiejś jasnej, poważnej odpowiedzi nim ruszą dalej.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Nie zamierzała dać po sobie poznać, że ta uwaga trochę ją ubodła, bo przecież Ginsberg wcale nie uważała się za głupią. Była cwana, wielokrotnie udawała, by wzbudzić litość albo coś ugrać, najlepiej szybko i bezproblemowo. Owszem była życiową kaleką, oderwaną od świata, który wykraczał poza bezpieczne ramy znanych jej miejsc, gdzie nie musiała nic robić, a jedynie ładnie wyglądać i pachnieć, co niestety w perspektywie czasu okazało się zgubne. Leo, choć na początku zdawał się wszystko jej ułatwiać - umilał jej czas na imprezach, poczęstował proszkiem, dzięki któremu Chandra mogła wychillować, a ostatecznie przyczynił się do przyjemności, z której co prawda niewiele pamiętała, ale musiało być nieźle, bo czuła się całkiem odprężona… - teraz komplikował i to niepotrzebnie, czerpiąc radochę z dopiekania Amerykance, która w końcu się doigrała.
- Większą od ciebie? - zapytała, niemal jak w lusterku odbijając ten jego szeroki uśmiech. - To w ogóle możliwe? - dodała, uśmiechając się jeszcze szerzej, byle tylko jemu też poszło w pięty. Szkoda, że nie widziała różnicy… Leo raczej jej obelgi puszczał mimo uszu, możliwe, że dzięki życiowym doświadczeniom udoporniony na większość nieprzyjemności. A Chandra? Panieneczka przyzwyczajona do mniej lub bardziej fałszywych komplementów, podziwów, aprobaty, ochów i achów, nagle dowiadywała się, że wcale nie jest taka super, za jaką się uważała. Stawała więc przed nie lada wyzwaniem, by przełknąć tę gorycz, którą jej serwowano, a którą nie zawsze dało się w pełni zignorować.
Prychnęła, przewróciła oczami i to był jedyny komentarz na tę rzekomo wiedzę czerpaną jedynie z filmów. Co miała mu odpowiedzieć? Masz rację? Nie przeszłoby jej to przez gardło!
Z zainteresowaniem przyglądała się tej jego myślicielskiej postawie, najwyraźniej żywiąc nadzieję, że ich przygoda skończy się tu i teraz. Nawet go nie poganiała, zaciskając usta, by przypadkiem nie wymsknął jej się jakikolwiek sygnał zniecierpliwienia. Gdy jednak okazało się, że Specter tylko się zgrywał i wcale nie miał zamiaru odpuścić, Chandra jęknęła, zwieszając głowę.
- Jeeejuuu! Jesteś niemożliwy! - powiedziała przeciągle z wielkim bólem, zupełnie nie rozumiejąc jego postawy. - Ty tak lubisz się znęcać? Kręci cię to? - zapytała, widząc siebie w roli małego, puchatego szczeniaczka, którego zły pan karze bez powodu. Nawet miała przedstawić chłopakowi ten obraz, by podziałało mu to na wyobraźnię, ale ostatecznie odpuściła, bo szkoda było strzępić języka - Leo wydawał się nieugięty.
Widząc, jak nic nie robi sobie z jej uwodzicielskiej popisówy, westchnęła ciężko. I może na tym by poprzestała, gdyby nie ten jego komentarz, który - tak jak przewidział Specter - nie był jej całkiem obojętny. I choć chciała to ukryć, zupełnie jej to nie wyszło…
- Pewnie to wina towarzystwa. Kto z kim przystaje… Znasz to? - odgryzła się, mrużąc oczy w kpiącym uśmieszku. Z minuty na minutę, zamiast przyzwyczajać się do Leonarda i jego docinek, Chandra robiła się na nie bardziej czuła, chyba nie zdając sobie sprawy, że chłopak tylko na to czekał, by móc wykorzystać to przeciwko niej.
- Świetnie. Dłużej bym z tobą nie wytrzymała - skomentowała informację o szacunkowym czasie, jaki jeszcze im pozostał tego dnia, po czym zajęła miejsce i zapięła pas, choćby po to, by w razie czego zidentyfikowali jej zwłoki, jak ten rzęch wybuchnie albo rozpadnie się w połowie drogi - co według Ginsberg było więcej niż pewne.
O dziwo nie skomentowała muzyki, którą puścił Leo, a nawet kiwała głową w rytm zasłyszanej melodii (oczywiście do momentu, nim została przyłapana). Nie prowokowała żadnej rozmowy, choć kilka kwestii ją ciekawiło i mogłaby spokojnie wykorzystać okazję, by je poruszyć, ale nie, uparcie milczała, ciesząc się, niezakłóconą wymianą złośliwości, ciszą.
Kiedy samochód się zatrzymał, Amerykanka rozglądnęła się na prawo i lewo, w końcu posyłając pytające spojrzenie Specterowi.
- Przerwa na siku? - zapytała, jakoś nie kwapiąc się z odpinaniem pasa. Jej pęcherz nie był jeszcze pełny. Ponownie spojrzała za szybę, nie dostrzegając w pobliżu żadnego baru, który mógłby sugerować, że Leo spełni jej zachciankę i zatrzymali się, by coś zjeść.
- Co? - zapytała skonsternowana, zerkając na dłonie chłopaka, a potem ponownie na jego twarz. - Dojechaliśmy? Gdzie my w ogóle jesteśmy? To w ogóle jeszcze Australia? - dopytała, czując się dziwnie nieswojo. Nie takich widoków się spodziewała. - Nie możesz iść sam… gdziekolwiek mamy iść? Na pewno ty nikomu nie sprawisz problemów - stwierdziła przymilnie. I o ile jeszcze przed chwilą myślała ponownym nałożeniu szpilek, tak teraz spoglądając na trampki, nawet ucieszyła się z ich zakupu, zwłaszcza, gdy najwyraźniej nie miała wyjścia i musiała opuścić pojazd, bo z dwojga złego wolała trzymać się Leo, niż zostać na tym poboczu.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Mogła w ten sposób mu odpyskowywać, ale szczerze mówiąc to po nim spływało. Usłyszał na swój temat wystarczająco dużo złego, by nauczyć się to ignorować. Szczególnie, że często padało to z ust osób, które naprawdę były dla niego ważne, a nie jakiejś rozpieszczonej dziewczyny, z którą raz się przespał i uwikłał w jakąś nielogiczną relację. Rzucił tylko od siebie, ale błyskotliwe i poszedł dalej. Ogólnie rzecz biorąc chyba dzięki niej zdobył nową umiejętność – ignorowania ludzi. Czasem zdarzało mu się to robić, ale raczej w sytuacji, gdy ktoś go pouczał czy dawał jakiś umoralniający monolog. Rzadko, naprawdę bardzo rzadko Leo lekceważył dziewczyny. No chyba że były brzydkie i grube, ale Chandra na pewno taka nie była. Więc znajomość z nią w pewnym sensie nauczyła go nowej umiejętności, bardzo przydatnej w jej obecności.
- Czy znęcanie się mnie kręci? Oczywiście że tak - odpowiedział z zadziornym uśmiechem na twarzy, będąc przekonanym że oboje w tym momencie mówili o zupełnie innym znęcaniu się, ale… w sumie to nad dziewczyną też momentami sprawiało mu przyjemność, więc jego twierdząca odpowiedź nie mijała się z prawdą. - Znam, ale czy ty chcesz mi powiedzieć, że ktoś taki jak ja swoją osobą już zdążył pooddziaływać na KOGOŚ TAKIEGO JAK TY? - zapytał, udając przesadne zdziwienie się. Przecież ona jako taka pewna, dobrze określona dziewczyna nie powinna tak łatwo ulegać wpływom jakiegoś tam nic nieznaczącego Spectera. Chłopak wbił w nią swoje pytające spojrzenie, widocznie oczekując jakiegoś wytłumaczenia.
- Jesteśmy tam, gdzie powinniśmy być - filozof Leonard się uruchomił. - Nie mogę. I wiesz, co ci powiem? Ty też nie będziesz sprawiać żadnych problemów, prawda? - powiedział z tym przerażająco pewnym uśmiechem na twarzy, zabierając kluczyki i wysiadając z samochodu. Obszedł go przodem, otworzył jej drzwi po czym skierował się do bagażnika. Zabrał torby, część z nich wcisnął dziewczynie i popędził ją by wysiadła z samochodu. Gdy to już uczyniła to zamknął ją i z tobołami udał się na drugą stronę ulicy. Dalej zamiast iść chodnikiem to zaczął wkraczać na zieleń. - Nie ociągaj się mała! - krzyknął za nią i szedł dalej, zaraz brzegiem rzeki. Szedł szybkim, pewnym krokiem wcale na nią nie czekając. Robiło się już trochę ciemno albo było zwyczajnie pochmurno, trudno powiedzieć. Ale jeszcze nie na tyle, żeby dziewczyna nie dała sobie rady. W oddali w okolicy mostu było widać jakiś ludzi i rozpalone ognisko. Specter zatrzymał się w miejscu, gdy jeden z nich wyszedł im naprzeciw. Przywitał się z nim i zamienił kilka słów. Facet na oko mógł mieć około pięćdziesięciu lat, twarz miał zmęczoną i dosyć pomarszczoną, a lat stanowczo też dodawała mu długa broda. Leo odwrócił się do tyłu przenosząc wzrok na swoją towarzyszkę. - A tam człapie się dzisiejsza fundatorka… Chandra, ruchy, z tego co kojarzę to ty masz torbę dla Barneya - krzyknął do niej, po raz kolejny uśmiechając się do niej szeroko i przebiegle.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Miał zaprzeczyć, wybielić się, a nie zuchwale przytakiwać, czego nie spodziewała się Chandra, przez co nie miała przygotowanego odpowiednio ciętego komentarza, dając tym samym Leonardowi kolejny powód do tryumfu. Następna jego wypowiedź również zapędziła ją w kozi róg!
- Nie! To znaczy, nie o to chodzi, uch… Odwracasz kota ogonem! - mruknęła poirytowana, czując jak te pogaduchy ze Specterem powoli zaczynają wymykać się jej spod kontroli, bo chłopak wcale nie jest półgłówkiem za jakiego go miała. Zupełnie jej się to nie podobało! W końcu to ona lubiła górować nad innymi, mieć ich w garści, kontrolować to, co robią, manipulować, a nie znajdować się na ich miejscu! Coraz bardziej żałowała, że odebrała ten telefon i spotkała się z nim w markecie. Mogła teraz spędzać czas w jacuzzi albo chociaż przez komputerem, gdzie czuła się o wiele pewniej.
- Może będę, a może nie. Zastanowię się - odpowiedziała z nonszalanckim wzruszeniem ramion. Przewróciła oczami na tę jego pewność siebie, gnieżdżącą się w serwowanych Chandrze odzywkach i uśmiechach, które jednak już przestały się jej podobać. Była przekonana, że towarzyszący tej wyprawie stres odbije się na jej zdrowiu i nie daj Boże na włosach! Załamałaby się, gdyby w tym wieku odkryła jakiegoś siwego!
Ginsberg już chciała pochwalić Leo za szarmancki gest uchylenia drzwi przed kobietą, a może raczej gwiazdą jej formatu, ale nim w ogóle zdążyła otworzyć usta, dostała siatki z rzeczami, które kupili.
- Eeej! Dałeś mi te najcięższe! - zaprotestowała, ale wyglądało na to, że ciemnowłosy jest głuchy na jej słowa, bo nim się obejrzała był już kilka kroków przed nią. Westchnęła ciężko (po raz setny dzisiejszego popołudnia), po czym ruszyła za chłopakiem, patrząc przede wszystkim pod nogi, w obawie, że w coś wdepnie, szczególnie gdy wkroczyli na trawiasty teren z niewyraźnie wydeptaną ścieżką. Chandra wolała nawet sobie nie wyobrażać, co kryje się w tej wszechobecnej roślinności, która raz po raz smagała jej odsłonięte łydki. Kilka razy syknęła, bo coś ją zapiekło, tyleż samo razy pisnęła, gdy jakiś owad poderwał się do lotu, tuż po tym jak postawiła krok. Ale mimo to gryzła się w język, by nie poprosić Leo, by zwolnił i na nią poczekał. Coś czuła, że i tak by tego nie zrobił…
Tak długo jak patrzyła pod nogi, posuwała się do przodu. Lecz kiedy tylko uniosła głowę, by skontrolować ile jeszcze zostało jej do celu, momentalnie stanęła, czując jak od czubków palców u stóp zaczyna rozchodzić się nieprzyjemne uczucie strachu, które znacznie przyspieszyło puls Amerykanki.
Ognisko.
Paliło się.

Ginsberg natychmiast rzuciła torby i zrobiła krok w tył, potem drugi, plącząc się w rozwiązane sznurówki i chaotycznie wymachując rękami z trudem próbowała utrzymać równowagę. Na szczęście się udało, więc Chandra mogła się obrócić, by ocenić jak szybko dotrze do samochodu, ale robiło się coraz ciemniej, a ona nieszczególnie pamiętała skąd przyszła. Mimo to uznała, że woli iść w znane-nieznane, niż podchodzić do płomieni.
- Zapomniałam czegoś z samochodu! - skłamała, tym samym informując chłopaka o odwrocie, po czym starając się zachować minimum gracji ruszyła tam, skąd przyszła, rozcierając ramiona, które zdążyły już pokryć się gęsią skórką.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Może zewnętrznie jakoś bardzo tego nie okazywał, ale czuł niemałą satysfakcje z tego, że Chandra zaczęła się przycinać w swoich odpowiedziach. Niestety to ciągłe gadanie nie wychodziło jej na dobre, kiedy Specter niby ją zlewał, ale jednocześnie zapamiętywał niektóre szczegóły. W odróżnieniu od niej nie miał zamiaru jakoś chełpić się swoim małym zwycięstwem, tylko ruszyć dalej i zająć się tym po co tu przyjechali. Jej kolejne teksty tradycyjnie zignorował, a po tej krótkiej rozmowie z Barneyem czekał na nią. I czekał. Nadal czekał. Aż w końcu usłyszał kolejną wymówkę, co od razu podniosło mu ciśnienie. Przecież Leo zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że panna Ginsberg panicznie bała się ognia. Wtedy musiałaby przyznać się przed nim do swojej słabości, a z tym zapewne nie było jej po drodze. Tym samym chłopak nie miał o niczym pojęcia i jej odwrót potraktował jako ucieczkę przed Barneyem i tymi ludźmi, czyli bezdomnymi. Co uruchomiło go od razu, bo przecież nawet ją prosił, żeby się zachowywała!
- Chandra, nawet się nie waż! - krzyknął za nią, ale ta poszła w długą. Brunet odwrócił się do swojego znajomego i przekazał mu torby, pokazując że każda z nich była podpisana, więc część rzeczy mogła już trafić do swoich właścicieli. Oczywiście musiał też wspomnieć, że w niektórych paczkach mogły być braki, więc później dowie się dokładnie czego nie było i podrzuci innym razem. Po czym obrócił się i ruszył za tą nieznośną dziewuchą szybkim krokiem, mijając porzucone przez nią zakupy. Ponieważ był wyższy to stawiał je o wiele dłuższe to zdążył ją dogonić, nim dziewczyna dotarła do samochodu, którego notabene nawet by nie otworzyła, bo przecież on miał kluczyki. - Stój - powiedział, będąc już tuż za jej plecami i chwytając ją za ramię, za które zaraz ją pociągnął i odwrócił w swoją stronę. - Nie odstawiaj cyrków. To są normalni ludzie, więc zachowuj się jak na myślącego człowieka przystało i wykaż się chociaż jakimiś resztkami kultury osobistej - naskoczył na nią, próbując od razu przywołać ją do porządku. Przy tym brwi miał ściągnięte, wyraz twarzy widocznie niezadowolony, a swoje groźne spojrzenie wbijał w jej twarz oczekując jakiejś skruchy.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Jedyne o czym myślała w tamtej chwili, to oddalić się jak najdalej od ognia. I to jak najszybciej! Nie miało w tej chwili znaczenia, gdzie ucieknie, ani po czym stąpa. Gotowa było nawet wskoczyć do wody, jeśli to miałoby ją oddalić od źródła płomieni, które niczym nie przypominały żaru z ledwie tlącego się papierosa, ani ognika urodzinowej świeczki, które i tak budziły jej dyskomfort. Tu było ognisko! Żywioł, który mógł w każdej chwili rozprzestrzenić się po otoczeniu i strawić ją żywcem! Ta myśl sprawiła, że do oczu Chandry napłynęły łzy, a ciało zaczęło się trząść, co nie pomagało w biegnięciu na oślep. Nie słyszała tego nawoływania Leo, a nawet gdyby te dźwięki do niej dotarły, to nie miałyby znaczenia, podobnie jak zdjęcia, czy cokolwiek chłopak na nią miał.
Niczym bezwładna, szmaciana lalka, dała się obrócić Specterowi. Usilnie jednak unikała jego wzroku, nie chcąc by zobaczył, że w jej oczach wciąż odbija się strach. To, że się przy nim obnażyła podczas cielesnych uciech, było niczym w porównaniu z pokazaniem mu swojego wnętrza i ukrytych w nim słabości i niepokojów. Nikt o nich nie wiedział, bo przecież Chandra nie mogła się do nich przyznać, dążąc do niedoścignionej doskonałości. Ciężko oddychała, nie tylko dlatego, że jej kondycja pozostawiała wiele do życzenia; wciąż tliła się w niej panika, dlatego nerwowo spoglądała w kierunku skąd przybiegła, gotowa pobiec jeszcze dalej, gdyby było to konieczne…
- Jacy ludzie? - zapytała słabym głosem, bardziej przypominającym szept. - Nie widziałam… Tam byli jacyś ludzie? - powtórzyła, co wyglądało jakby urwała się choinki, ale Ginsberg w tym swoim przerażeniu nie zarejestrowała niczego więcej prócz ognia. - Mogliby tu przyjść? Mam dać bluzę Stacey - powiedziała, tylko przelotnie spoglądając na Leo. To już nie był ton, który powalał pewnością siebie i w końcu Amerykanka sobie to uświadomiła, dlatego próbowała przywołać się do porządku, zaczynając od pociągnięcia nosem i odchrząknięcia.
- Zawieź mnie do hotelu - poleciła, mając najwyraźniej dość przygód na dziś. - Albo nie. Wezwę taksówkę - uznała, że to lepsza opcja i nie miało to tym razem nic wspólnego ze stanem samochodu Spectera. Obawiała się zbyt wielu pytań, naigrywania się z niej, bo Leo wcale nie był taki głupi i prędzej czy później doda dwa do dwóch, odkrywając dlaczego odstawiła taki cyrk. Nie chciała przy tym być, widzieć jego kpiącego uśmiechu i może jeszcze celowo przy jej twarzy odpalonej zapalniczki, by dodatkowo się pośmiać z jej dziwactwa.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Jej odpowiedź totalnie zbiła Leonarda z tropu. Jacy ludzie? W pierwszym odruchu pomyślał, że zaraz rzuci jakimś bezczelnym tekstem w stylu to nie ludzie, to zwierzęta. Co na samą myśl spowodowałoby w nim wybuch niepohamowanej złości. Bo o ile dopieprzała się do niego to mógł to znieść. Ale skreślić tak od razu osoby, których nawet nie poznała? Nawet nie spróbowała poznać? Nie chciałby być wtedy w jej skórze, ale… jej kolejne pytanie potwierdzało wersję, która wskazywała na to, że Chandra faktycznie nie dostrzegła nikogo. Więc w takim razie przed czym bądź kim uciekała? Najbliżej miała do Barneya, jego twarz mogła dostrzec, ale to był naprawdę dobry człowiek, więc Leo wątpił że ich drogi mogłyby kiedykolwiek się skrzyżować. Tak więc, stał tak kompletnie osłupiały, wpatrując się w jej buzię, gdy ona widocznie unikała jego spojrzenia.
- Wątpię. Niektórzy mogliby mieć trudno - wyjaśnił krótko. Był starszy mężczyzna, który poruszał się o kulach i widział na jedno oko. Lepiej, żeby w tym półmroku nie przemieszczał się. I kobieta, która nawet nie miała takiej możliwości, bo od lat nie leczyła się na cukrzyce i była tak otyła, że ledwo co przekręcała się z boku na bok. Tak, więc oni mieli prościej dojść do nich. Jednak nim Specter dodał coś więcej, co Chandra zaczęła już zachowywać się po swojemu. - Nigdzie nie jedziesz - powiedział, chwytając ją też za drugie ramię i tym samym uniemożliwiając drogę ucieczki. Zacisnął mocno zęby i już zaczynał się na nią ponownie nakręcać. - Czemu ty raz, bez jakichkolwiek problemów, nie możesz zrobić tego, o co się ciebie prosi. Czemu musisz być tak cholernie uparta i… - w czasie tego monologu, zaczęło go irytować, że dziewczyna nawet nie była na tyle łaskawa, by na niego spojrzeć. Zabrał dłoń z jej ramienia, przenosząc na podbródek i unosząc jej całą buzię do góry. Wtedy jego spojrzenie napotkało jej wzrok, a Leonard zamilkł. Łzy w jej oczach bardzo łatwo zamknęły mu buzie. Tym bardziej, że chłopak nie rozumiał, co takiego właśnie się wydarzyło. Czemu zaczęła uciekać, skoro nie widziała żadnych ludzi i to nie ich się przestraszyła? Bo wyszedł z założenia, że czegoś się bała, przynajmniej to wnioskował po jej wyrazie twarzy. Mogła też być tak doskonałą aktorką, że właśnie odstawiała jakieś kolejne przedstawienie. Lecz coś mu podpowiadało, żeby nie iść w tym kierunku. - Co jest? O co chodzi, jeżeli nie o ludzi? - powiedział już o wiele spokojniejszym tonem, a jego wyraz twarzy stał się niemalże łagodny. O cokolwiek chodziło to mógł to łatwo wykorzystać przeciw niej, ale… wewnętrznie był chyba tak naiwny, że wydawało mu się, że nawet Chandra może być człowiekiem, a jej reakcja była prawdziwa. - Tylko nie kręć mi tutaj - dopowiedział od razu, spodziewając się dokładnie takiego zachowania w kontrze.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Wyjątkowo teraz nie chciała być w centrum uwagi i łudziła się, że wystarczy odwrócić wzrok, by Leo też na nią nie patrzył. Czuła, że nie jest w stanie w pełni kontrolować reakcji swojego ciała, ani tych emocji, które z niej wylazły. One nie były przeznaczone dla niczyich oczu, bo za dużo zdradzały i ośmieszały. Przekonanie, że skoro znów go wkurzyła, tym razem chłopak po prostu ją oleje, zostawi na poboczu i odjedzie, może jeszcze wcześniej buchając jej w twarz papierosowym dymem, okazało się złudne, bo Specter nie chciał odpuścić. Zupełnie nie rozumiała, dlaczego to robi? Choć przecież niedawno przyznał, że lubi się znęcać, więc może to co obecnie robił podchodziło pod jego sadystyczne hobby?
Raz tylko się szarpnęła, próbując wyrwać się z jego pewnego uścisku, ale szybko zrezygnowała, wiedząc, że ciemnowłosy ma przewagę i tylko tym wierceniem może zrobić sobie krzywdę, a on i tak nie odpuści. Milczała przy tym uparcie, w obawie, że głos jej zadrży, lecz kiedy Leo tak bezczelnie pokierował jej głową, wyznaczając kierunek, gdzie ma patrzeć, Chandra na chwilę zrównała z nim spojrzenie. Trwało to ledwie kilka sekund, po których Ginsberg zacisnęła powieki.
- Nie patrz na mnie! Nie patrz! - zażądała płaczliwie, wypuszczając spod powieki pojedynczą łezkę, która niewiele miała wspólnego z płaczem, jaki była skłonna wywołać na zawołanie. Musiała puszczać tama wcześniej zeszklonych oczu. Nie przy nim, tylko nie przy nim! - krzyczała w myślach Chandra, wciąż walcząc, by całkiem się nie rozkleić.
- Nic nie jest. Coś mi wpadło… - urwała, bo chłopak dokładnie przewidział, że poczęstuje go jakimś banałem, który nie będzie miał nic wspólnego z prawdą. - Nie powiem ci, bo to wykorzystasz! Będziesz się ze mnie nabijał i dodasz to do tych zdjęć! Nie mogę na to pozwolić - powiedziała z wyrzutem, otwierając oczy, by zobaczyć, czy Leo już nie pęka ze śmiechu. Dziwnie było zobaczyć jak jego rysy złagodniały. Całkiem ją to zdezorientowało, wprowadzając jeszcze większy mętlik w głowie. A gdyby tak przyznać, że…
- Boję się ognia… - powiedziała nagle, nim przemyślała, czy to na pewno dobry pomysł. Ponownie starała się unikać wzroku Spectera. Odruchowo też się skuliła, spodziewając się, jak zaraz Leo wybuchnie śmiechem, przez co ona poczuje się jeszcze gorzej i będzie kląć na swoją głupotę, która pozwoliła jej na to zwierzenie. Była pewna, że on niczego się nie boi, więc kolejny raz mógł szczycić się tym, że jest lepszy od niej, choć Chandra od początku uważała inaczej i to siebie stawiała na piedestale, który górował nad wszystkimi. - Tam się paliło. I ja… ja nie dam rady podejść bliżej - dodała, czując się jak przegryw. Czy teraz będzie musiała zabić Leo, bo poznał jedną z jej najbardziej skrywanych tajemnic? - Może kupię tym ludziom piec? Najlepiej elektryczny? - zasugerowała, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że nie mieliby jak podłączyć takiego sprzętu.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Leonard na pewno był widocznie zmieszany. Bo gdyby chodziło o kogokolwiek innego to mógłby być chociaż trochę pewny, że nie jest to jakaś kolejka pułapka, a z Chandrą nic nie było oczywiste. Odruchowo zapaliła mu się jakaś lampeczka w głowie, która na wszelki wypadek kazała mu zachować pewien dystans. Bo co jeżeli on właśnie by się nią przejął albo szczerze zainteresował, po czym ona wyśmiała go i jego zachowanie? Zrobiłby z siebie idiotę, gdy zdobywał się na jakąś… bezinteresowność i troskę? Chyba właśnie tym zaczął się obecnie kierować, chociaż głos z tyłu głowy kazał mu być ostrożnym. Nie opuszczać gardy zbyt nisko, by czasem nagle nie oberwać. Poza tym nie dało się ukryć, że Leo pasowała ta łatka drania. Chłopaka, który kieruje się swoim a nie czyimś dobrem. Który pierw myśli o sobie, a potem o innych. Który nie jest wystarczająco dojrzały, dorosły, gotowy. Gdyż to chroniło go przed jakimkolwiek zaangażowaniem, a tym samym ponownym zranieniem, bo… tego ponownie przeżywać nie chciał. Tylko, że gdy w tej chwili miał przed sobą dziewczynę - na moment udało mu się zapomnieć, że o była ta nieznośna, bezczelna Chandra - która stała przed nim z łzami w oczach to ciężko było mu zdobyć się na wyuczone oziębłość i nieczułość.
Po jej pierwszym wyrzucie słów Leonard jedynie wpatrywał się w jej buzię z rosnącym zdezorientowaniem. W sumie takie nastawienie należało mu się po tym całym szantażu ze zdjęciami, tylko że… dziewczyna sama się o to prosiła! Przecież on nie miał wtedy złych intencji, gdyby tylko potraktowała go jak zwykłego człowieka, a nie śmiecia to nie byłoby tej całej sprawy. On zachowywał się tak wobec niej przez jej zachowanie, a teraz o cokolwiek chodziło to Ginsberg uznała, że Specter wykorzysta to przeciw niej. Milutko. W sumie nie powinien wcale jej się dziwić. Nawet nie zdążył w żaden sposób skontrować jej słów, zresztą na swoją obronę nie miał zbyt wielu argumentów. Jedynie opuścił wzrok w dół, a uścisk dłoni na jego ramionach odczuwalnie rozluźnił się, gdy… czy właśnie Chandra przyznała się mu, że czegoś się bała? Musiał to porządnie przetrawić pewnie dlatego cały czas stał tak w bezruchu i milczał. Jej cała postawa świadczyła o tym, że mówiła prawdę, no i wszystko nabrało jakiegokolwiek sensu. I znowu zanim zdążył cokolwiek powiedzieć to ona rozwaliła system. Na jego twarzy pojawił się tylko subtelny uśmiech, jednak nie jeden z tych aroganckich czy prześmiewczych. Leo obejrzał się za siebie na moment, po czym wrócił do niej spojrzeniem. - Piec elektryczny? Taki, który jest zasilany prądem, tak? Tylko powiedz mi, skąd oni mają tutaj wziąć prąd? - zapytał, jedynak nie nabijał się jej. Domyślił się, że ta odpowiedź została udzielona pośpiesznie i bez większego przemyślenia, pod wpływem ogromnego stresu, więc w miarę neutralnym tonem starał się zwrócić uwagę na bezcelowość tej propozycji. - Hej… - zaczął, nachylając się trochę w dół, przez co prawie się z nią zrównał i ponownie odnalazł wzrokiem jej tęczówki. - Nic ci nie grozi. To ognisko pali się zawsze. Jest dobrze odgrodzone kamieniami. Zresztą jesteśmy na otwartej przestrzeni, a obok jest rzeka. Naprawdę, nie ma się czego bać - próbował to jakoś wytłumaczyć racjonalnie, chociaż spodziewał się, że jeżeli Chandra naprawdę bardzo się bała to jego słowa mogą niewiele zmienić. Lecz mógł próbować. - Ono jest prawie na samym końcu. Możemy podejść z drugiej strony, na sam początek i rozdać torby. Najwyżej ja podejdę do tych, co nie będą mogli przyjść i odebrać swoich rzeczy - starał się zabrzmieć rozsądnie, ale jednocześnie próbował nie wywierać żadnej presji na dziewczynie. Wcześniej mógł ją zmuszać do różnych rzeczy, jeżeli jej kontrargumentem było nie, bo nie. Lecz w tym przypadku nie miał zamiaru naciskać, jeżeli ostatecznie wycofałaby się.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Pewnie gdyby Chandra miała wskazać najgorszego człowieka na świecie, to pokazałaby palcem na Leonarda Spectera, uważając go za zło wcielone. W końcu to on ją szantażował, wyśmiewał, nazywał idiotką i gardził nią niemal na każdym kroku. I nie miałoby znaczenia, że robił to, by pokazać jej, że to ona właśnie tak się zachowuje. To przekonanie było krzywdzące i tak naprawdę nie opierało się na solidnych podstawach choć minimalnego poznania drugiego człowieka, a bardziej podpierane było widzimisię Ginsberg, która właściwie źle myślała o każdym, kto nie spełniał jej zachcianek i próbował jakkolwiek przeszkodzić w realizacji jej idealnego planu na każdą okazję. Tylko, że ona wcale nie chciała poznawać Spectera, bo tak było łatwiej. Zabawa bez zobowiązań, seks bez zobowiązań, znajomość bez zobowiązań. Wszystko bez zobowiązań! By przypadkiem kogoś nie polubić, bo wtedy może zacząć zależeć i robi się problem, bo nagle trzeba się o kogoś martwić, kimś dzielić. Ktoś może zranić, rozczarować; pojawia się tęsknota, pustka, specjalne miejsce gdzieś w sercu, którego nie może zająć nikt inny. Chandra tego nie chciała. Wolała żyć powierzchownie, ciesząc się chwilowymi znajomościami, które były raczej bezproblemowe, przyjemne i dowartościowujące. Nieskomplikowane.
I myślała, że choć we wszystkich innych kwestiach dzielą ją i Leo miliony lat świetlnych różnic, tak tu się zgadzają… Dlaczego więc dopytywał? Dlaczego poluźnił uścisk i milczał, zamiast pokąsać złośliwym komentarzem, że Chandra zmyśla i jest dziecinna, bo kto w jej wieku boi się czegoś takiego? Nic takiego jednak się nie zdarzyło, mimo że Ginsberg na to czekała i choć z ust ciemnowłosego nie padło żadne takie słowo, ona słyszała je w swojej głowie, wewnętrznie się kurcząc pod naciskiem każdej sylaby. Och, wiele by teraz dała za kilka łyków alkoholu albo te magiczne pigułki, które zażyła i było tak fajowo! Od razu odzyskałaby rezon, zaczęłaby na nowo pyskować i gwiazdorzyć! Być taką sobą, jaką lubiła się widzieć.
- Skąd…? Może z chomików? - zasugerowała, co z początku pewnie brzmiało na tyle niedorzecznie, że można było podejrzewać, że podczas tego odwrotu Chandra mocno trzepnęła się w głowę i teraz bredzi. - Takich w kołowrotkach. Albo może z wody? Albo ze słońca? - dodała, niezbyt pewnie, bo nie była orłem w szkole, ale coś jej świtało o różnych źródłach energii, choć nawet nie do końca wiedziała o co w tym wszystkim chodzi. Była raczej typem, który myśli, że mleko pochodzi z kartonu, a źródłem prądu jest ładowarka… a tej przy sobie nie miała, więc podsunęła inne pomysły. To wymyślanie pozwoliło nieco uspokoić oddech i oderwać myśli od głównego problemu jakim było ognisko.
Gdy Leo się nachylił, popatrzyła mu w oczy, próbując odgadnąć, czy nie żartuje. Nie była przekonana do jego zapewnień, choć wyglądało na to, że wie o tym palenisku na pewno więcej niż ona.
- Tak tylko mówisz - mruknęła, kolejny raz pociągając nosem. - Wrócimy tam, a ty znów na tych swoich długich nogach wyprujesz do przodu i zostawisz mnie samą, bo będziesz chciał mi utrzeć nosa - dodała z kwaśnym uśmiechem, wolną dłonią sięgając do powieki, by otrzeć mokry ślad, który pod nią pozostał po tym nieplanowanym łzawym przedstawieniu, na które kto jak kto, ale Leo nie dostał zaproszenia, a i tak się wprosił… - Naprawdę chciałam dać tę bluzę Stacey - dodała ciszej. - I te spodnie, których ty nie chciałeś, a są naprawdę fajne. - Nie mogła darować sobie tego drobnego przytyku. - To ognisko pali się tam cały czas? Może następnym razem przyjedziemy rano? - zapytała, nagle oświecona tym świetnym pomysłem, który może jakoś rozwiązałby jej problem.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Pewnie gdyby ta sytuacja wyglądała trochę inaczej to po tej odpowiedzi Leonard roześmiałby się i nie powstrzymał przed tym, by po raz kolejny powiedzieć Ginsberg jak bardzo była głupia. Jednak ona teraz zachowywała się jak… niczemu niewinne, przestraszone dziecko. Więc nie mógł jej traktować tak, jak ten opryskliwej smarkuli. Stał tam, wpatrując się w jej twarz widocznie zatroskanym spojrzeniem i z tym lekkim, niepewnym uśmiechem. - Wydaje mi się, że mimo twoich dobrych chęci to żadna z tych opcji nie ma zastosowania w rzeczywistości - powiedział bez cienia uszczypliwości czy zawiedzenia w głosie, kończą kwestię pieca elektrycznego, co było tak oderwane od rzeczywistości, jak… sama Chandra czasem. Tak więc należało zamknąć rozdział pieca i wrócić do głównego problemu, czyli ogniska.
- Musiałem iść pierwszy, żeby pokazać się Barney’owi. Oni raczej unikają nieznajomych - wytłumaczył krótko. Cóż, zazwyczaj jak ktoś tam zaczynał się kręcić to raczej nie miał dobrych zamiarów. Albo przychodziły jakieś dzieciaki, żeby porobić sobie głupie żarty albo jacyś niewyżyci faceci, którzy nie mieli nad kim pokazywać swojej wyższości, więc wybierali tych najsłabszych. Tak więc, każdy obcy był traktowany jako potencjalny intruz. - Rano? Szczerze mówiąc to nie wiem, nigdy nie byłem tu rano… - powiedział i szybko zorientował się, że skłamał. Tylko że nie przyszedł wtedy do nich z rana tylko spędził w tym miejscu całą noc. Nad ranem ognisko dalej się paliło, a on się przy nim ogrzewał. Ale to była wyjątkowa sytuacja, więc nie miał pojęcia czy w innym przypadku też by tak było. Zresztą ten pomysł i tak odpadał, bo Specter wiedział doskonale, że musieli dostać te rzeczy od razu. Kiedy Barney kontaktował się z nim to już znaczyło, że było źle. Zresztą na tej liście nie było żadnych wymyślnych rzeczy, tylko naprawdę to co najważniejsze. Tak więc, nie mieli innego wyboru jak załatwić to wszystko inaczej. - Zrobimy tak - powiedział, a jego dłonie powoli przesunęły się na jej barki. Jego wcześniej zamyślony wzrok odnalazł ponownie jej oczy, lecz nim kontynuował to ponownie uśmiechnął się do niej lekko w jakiejś nerwowej reakcji, nie wiedząc co mógłby więcej zrobić. - Pójdziesz do samochodu i tam na mnie poczekasz. A ja postaram się szybko rozdać wszystko, wrócę i odwiozę cię do domu, okej? - zapytał, zsuwając swoje dłonie. Wyciągnął kluczki od auta i wysunął w jej stronę. - Tylko jak wrócę to chciałbym, żeby moje auto stało tam gdzie je zaparkowałem - dodał jeszcze na koniec, żeby dziewczynie nie wpadł do głowy jakiś cudowny pomysł, żeby samej się stąd jakoś ewakuować. Pokazał, że nie miał zamiaru na nią napierać, więc mogła w spokoju wrócić do samochodu i zwyczajnie sobie na niego poczekać.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
ODPOWIEDZ