najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Swoją służbową szafkę na zapleczu baru zamknęła równo o godzinie 2 w nocy, jej zmiana dobiegła końca, a ona mogła spokojnie opuścić miejsce, w którym dzisiaj było zdecydowanie więcej ludzi niż na przestrzeni ostatnich dni. Co się dziwić, była już sobota i wszyscy korzystali z weekendu chcąc oderwać się od trosk życia codziennego i spędzić przyjemny czas w gronie znajomych przy dobrym alkoholu i muzyce.
Lia zazwyczaj zostawała w barze jeszcze jakiś czas aby zbyt szybko nie wracać do chyba pustego domu. Fakt faktem miała współlokatorów, ale każdy z nich żył swoim własnym życiem i wspólne mieszkanie traktowali jak hotel. Dzień, w którym wpadają na siebie w kuchni uznawane jest za święto i nawet zaznaczają to w kalendarzu aby potem sowicie to opić bo jak wiemy dzień święty trzeba świętować.
Dlaczego dzisiaj zmieniła swoje plany i po zakończonej zmianie chciała wrócić od razu do domu? Była zmęczona, nie o tyle co fizycznie, ale psychicznie. Może zabrzmi to głupio w obecnej sytuacji, ale wcześniej blondynka nie martwiła się swoim położeniem aż tak bardzo, zmieniło się to w momencie, w którym przyszło jej się martwić za dwie osoby.
Dalej pluła sobie w brodę i twarz za to, że wymiękła i zdradziła swój sekret Percemu. W kościach czuła, że to wszystko nie skończy się dobrze, ale nie mówiła tego na głos, nie chciała krakać.
Opuściła bar wychodząc tylnym wyjściem tylko po to aby nie przechodzić przez główną salę gdzie zaraz ktoś by ją zaczepił i zagadywał na śmierć albo nie daj boże zaproponował drinka. Wolała mieć czysty umysł i trzeźwe spojrzenie, czekała ją jeszcze długa droga do domu.
O autobusie mogła zapomnieć, taksówka też nie wchodziła w grę bo o tej godzinie dodzwonić się tam było wręcz niemożliwe, a też nie chciała prosić nikogo ze znajomych o podwiezienie jej dupy. Zawsze wracała sama, a bała się, że nagła zmiana zdania może wzbudzić w kimś ciekawość, a nie chciała kłamać.
Ostatni raz macnęła ręką do stojącej za barem koleżance i pchnęła wielkie drzwi wychodząc na zewnątrz. Po drodze z grzeczności zgarnęła jeszcze worek ze śmieciami i pozostawiła go przy metalowym kontenerze.
Pora deszczowa w Lorne Bay trwała w najlepsze, dzisiejszej nocy może i nie padał deszcz, ale było bardzo bardzo pochmurno, wietrznie, a przede wszystkim zimno. Lia naciągnęła na głowę ciemny kaptur męskiej bluzy i poprawiła torbę, którą miała na ramieniu. Ruszyła do przodu, wyszła z ciemnej alejki i ruszyła pustym chodnikiem, a głosy muzyki i bawiących się w barze ludzi cichły z każdym kolejnym krokiem. Prawą ręką odszukała w torebce słuchawki i telefon, podłączyła je, włożyła do uszu i wybrała jedną z wielu piosenek. Za chwilę w uszach usłyszała pierwsze dźwięki melodii, a swój krok niemal zrównała z rytmem jakim słyszała.
Nie spieszyła się, w domu nie czekały na nią płaczące dzieci czy głodny mąż. Wykorzystała chwilę samotności aby mogła spędzić czas sama ze sobą i swoimi myślami. Mijała kolejną alejkę, potem przeszła przez pasy i szła wzdłuż delikatnie oświetlonych witryn sklepowych, które po mimo zamknięcia dalej przyciągały wzrok. Hargreeves należała do grona srok, które uwielbiały wszystko co się świeci. Dlatego nie mogła sobie odmówić zatrzymania się przed witryną jednego z butików gdzie na jednym z manekinów ujrzała połyskującą w delikatnym świetle sukienkę. Gapiła by się na nią dalej gdyby w odbiciu szyby nie dostrzegła ciemnej smugi po drugiej stronie ulicy. Gwałtownie odwróciła się za siebie i spojrzała w to samo miejsce, było puste. Czuła jak momentalnie wszystkie mięśnie w jej ciele się napięły, ściągnęła słuchawki z uszu i zatrzymała muzykę chwilę stojąc w miejscu i nasłuchując otoczenia dookoła. Poza przepływającym prądem w lampie obok i swoim oddechu nie usłyszała nic. Zacisnęła usta w wąską kreskę i ruszyła do przodu nieco przyspieszając swój krok. Po jej ciele przeszły ciarki, włoski na karku stanęły dęba, a mięśnie dalej były napięte jak gumka recepturka. Zacisnęła pewniej telefon w swojej dłoni i spojrzała na ekran. 2:20, wzdychając ciężko odpaliła listę kontaktów i kilka razy zjechała od samej góry na sam dół, była zagubiona i nie wiedziała do kogo mogła zadzwonić o tej porze. Wtedy jej palec zatrzymał się na jednym imieniu - Percy. Krótką chwilę walczyła sama ze sobą czy do niego zadzwonić, ale strać wygrał. Nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha. - No, nie śpij. - mruknęła sama do siebie kiedy mijał trzeci sygnał. Rozejrzała się dookoła po raz kolejny, miała dziwne przeczucia dlatego zmieniła nieco swoją trasę i zamiast udać się prosto skręciła w prawo w inną ulicę.
- Cześć. - odezwała się cicho kiedy usłyszała w słuchawce poruszenie. Wiedziała, że spał i głupio jej było dzwonić, ale nie wiedziała do kogo by mogła. Sienna od razu by ją wyzwała i się rozłączyła, Gilbert pewnie zaraz by po nią przyleciał, a też nie chciała aby w tym momencie ktoś był obok niej.
- Nie chciałam Cię budzić. - dodała skruszona i skręciła w kolejną ulicę.
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
nutka

W istocie Percy w ostatnich dniach był przemęczony. Podczas ostatniej walki porządnie go poobijali i poniekąd, dlatego ostatnie dwa dni spędził w domu – nie wychodząc kompletnie nigdzie, nawet do pracy. Załatwił sobie zastępstwo w Surf Shopie, a sam spędził czas nie wyściubiając nosa poza drzwi własnego domu. Posprzątał dom i przynajmniej względnie ogarnął wszelkie zaległe sprawy związane z rachunkami, kredytami i opłatami, które należało uporządkować. Poza tym nie robił niczego nadzwyczajnego, po prostu spędzał czas z dziadkiem – przeważnie oglądając tureckie seriale albo gotując – ale poza tym… kompletnie nic. Pewnie to Sienna poskładała go do kupy po walce i tym samym nękała go wiadomościami, na które odpisywał sporadycznie, bo… nie lubił – podobnie jak Lia – gdy ktoś się o niego martwił. Mógł co prawda umówić się z Riverem albo Duncanem, ale prawdę mówiąc, nie chciał, żeby którykolwiek z nich widział go w tak marnym stanie z obitą twarzą. Tylko Perry przywykł do tego widoku w takim stopniu, że Percy nie wstydził się przed nim skrzywdzonego oblicza.
W ostatnim czasie nie dostał już żadnych niepokojących wiadomości i zastanawiał się nawet czy i Lię ktoś jeszcze dręczył w smsach. Może i nie myślał o tej sytuacji bez przerwy, tak jak dziewczyna, ale w momentach przypomnienia, rzeczywiście zastanawiał się czy z Lią jest wszystko w porządku. Liczył, że po weekendzie spotkają się na treningu i będą kontynuować sobie ćwiczenia na obezwładnienie przeciwnika. To było ważne i liczył, że naprawdę w razie konieczności przyda się Lii. W sumie nie do końca chciał, by dziewczyna tak po prostu wtargnęła z buciorami do jego życia na tyle, by się o nią martwił – ale nic na to nie mógł poradzić, bo w chwili, kiedy poznał prawdę o tym, co dręczy Lię, nie było odwrotu. I Percy wiedział, że nawet gdyby nie chciał, to i tak by się przejmował.
Nie czuł się dobrze, nie na tyle, by faktycznie był w stanie gdziekolwiek wychodzić, a niemal przy każdym odwróceniu się na łóżku, czuł niesamowity ból. Ten jeden raz po walce nieco dłużej zeszło mu na dochodzeniu do siebie i był o to wściekły. Potrzebował być przecież w pełni sił. I kiedy wreszcie tego dnia udało mu się zasnąć, zaraz rozdzwonił się telefon. Może nie tak zaraz, bo gdy tylko spojrzał na wyświetlacz, to uświadomił sobie, że przespał już jakieś cztery godziny, ale dla niego… było to prawie tyle, co nic. Jeszcze nie przetarł dokładnie oczu i wcisnął przycisk słuchawki, od razu ustawiając tryb głośnomówiący. Burknął coś niezrozumiałego na powitanie i przewrócił się na brzuch, podkładając ręce pod brodę. – Ale obudziłaś – stwierdził z poirytowaniem i ciężko westchnął, co na pewno było słyszalne w telefonie. Zaraz jednak się zreflektował i odchrząknął. – Domyślam się, że nie bez powodu. Co się dzieje, Lia? – spytał nieco łagodniej i oparł policzek o swoją rękę, by wpatrywać się w imię na wyświetlaczu telefonu.
Lia Hargreeves
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Kiedy usłyszała w jego głosie poirytowanie zrobiła się momentalnie czerwona na buzi, nie ze złości, że odezwał się do niej takim tonem - bo sama brzmiałaby podobnie albo nawet gorzej - a raczej z zawstydzenia. Naprawdę było jej głupio, ale z drugiej strony przecież powiedział, że zawsze może mu dać znać jak coś się będzie działo. W sensie, nie planowała mu mówić, że zaczyna mieć jakieś omamy wzrokowe bo jednak dalej byli dla siebie obcy, a co więcej i tak miał ją już za wariatkę.
- Przepraszam. - wymamrotała do słuchawki i zatrzymała się na rogu ulicy zastanawiając się przez chwilę, w którą stronę może iść. Jedna z nich prowadziła przez mały skwer zieleni, który pomimo tego, ze miał oświetloną alejkę miejskimi lampami nie wyglądał wcale tak bezpiecznie przez to, ze wokoło było wiele gęstych krzaków. A chyba umarłaby gdyby coś lub ktoś za nich wyskoczył. Przekręciła głowę w kolejną opcję jaką miała, ale ciemna i wąska alejka jeszcze bardziej wydawała się mroczniejsza.
Stała przed tak trudnym wyborem, że przez chwilę całkowicie zapomniała odpowiedzieć na jego pytanie, które zadał w między czasie.
- Ja... - przerwała, wolną ręką poprawiła kaptur chowając pod niego resztę włosów, które gdzieś leżały jej na ramionach.
- Wracam z pracy do domu, chciałam z kimś porozmawiać w czasie drogi, ale jeśli naprawdę przeszkadzam to zadzwonię po prostu do kogoś innego. - rzekła, a na jej twarzy pojawił się krzywy wyraz twarzy, którego on na szczęście nie mógł zobaczyć. Modliła się w duchu aby jednak się nie rozłączył, bo gdyby mogła zadzwonić do kogoś innego nie budziła by jego.
Nabrała porcję świeżego powietrza w płuca i w końcu zdecydowała, w którą stronę się udaje. Wybrała ten skwer zieleni bo ktoś kiedyś w telewizji powiedział, że kolor zielony uspokaja. Może to jej pomoże.
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Może w tym pierwszym odruchu nie był najprzyjemniejszym typem odbierającym telefon w środku nocy, ale… na nastrój ogarniający go w pierwszej chwili po przebudzeniu nie miał zbytnio wpływu. Chyba trochę też miało na to wszystko wpływ to, jaką osobą była Lia – albo raczej jakie wyobrażenie miał o niej sam Percy. Bo z jakiegoś powodu wydawało mu się, że Lia nie tylko jest twardą sztuką, ale i bywa trudna w obyciu. Do tego miał ją do tej pory za kogoś, kto sobie nie da w kaszę dmuchać i w dodatku będzie raczej ofensywny. Do tego wszystkiego doszedł po ich pierwszym spotkaniu, mając na uwadze nie tylko jej bezczelne zagrywki i samo wkroczenie do jego domu, ale również ten szantaż, którym się posłużyła. I jasne – teraz wiedział, że Lia uciekła się wówczas do desperackich środków, ale mimo wszystko wyobrażenie pozostało w jego głowie takie a nie inne. Tym bardziej zdziwiło go, że go przeprosiła.
Niemniej, pamiętał swoją obietnicę i miał oczywiście zamiar wywiązać się z niej, gdy już dojdzie do siebie po tej pobudce. Bo w istocie przecież zapewnił ją, że może do niego dzwonić. Trochę się zreflektował, zwłaszcza, że go trochę stonowały te przeprosiny. – W porządku – wypowiedział cicho, lekko zdziwiony. Słyszał w słuchawce, że przystanęła i przez chwilę zastanawiał się, dlaczego.
Daj spokój – powiedział natychmiast, już nie wspominając o tym, że i tak go już przecież obudziła. Zastanowił się chwilę nad kolejnymi słowami i odchrząknął po zebraniu myśli. – Toooo co dzisiaj robiłaś? – zagadnął lekko i zadał chyba najbardziej randomowe pytanie, nie wiedząc za bardzo w którą stronę rozmowy odbić. Nie chciał pytać już dłużej o powód tego telefonu, bo przecież się go doskonale domyślał. Podejrzewał, że pewnie była w pracy i do tego sprowadzi się jej odpowiedź.
Lia Hargreeves
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Gówno prawda z tym, że kolor zielony uspokaja, była to zwykła bujda na resorach. Od momentu wkroczenia na równo wylany beton ścieżki nie poczuła się ani trochę spokojniej. Niemal wszystkie swoje zmyśla skupiała na krzaki i drzewa dookoła, żałowała trochę, ze nie miała oczu dookoła głowy, wtedy nie musiałaby nią machać jakby coś wleciało jej we włosy.
Starała się jednak nie panikować i nie wpędzać siebie samej w obłęd. Zacisnęła usta w wąską kreskę, wolną dłonią chwyciła za czarny pasek torebki i zacisnęła go w obawie przed tym, że zaraz może ją stracić.
Na jej zmartwionej, zmęczonej i lekko przerażonej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, nie potrafiła go powstrzymać. Była jemu wdzięczna za to, że jednak postanowił jeszcze chwilę z nią zostać na lini.
- Poza spedzeniem wieczoru w pracy to nic konkretnego, swój plan podbijania wszystkich imprezowych stolic na świecie przeniosłam w czasie. Okazuje się, że poza imprezowaniem nie mam ciekawszych zajęć. Jestem nuda jak flaki z olejem co jest bardzo przykre. - wyznała luźno i delikatnie wzruszyła ramionami.
- Lepiej powiedz jak tam u Ciebie? Więcej wariatek nie nachodzi Cię w garażu? - zapytała z cichym śmiechem w głosie mając na myśli ich pierwsze spotkanie. Z perspektywy czasu zdała sobie jednak sprawę, że odrobinę przesadziła i zachowała się jeszcze gorzej niż wariatka. Ale jedno trzeba jej przyznać, jeśli chciała to potrafiła dopiąć swego, nawet jeśli to miało kończyć się "włamaniem" do domu obcego człowieka.
- Dalej jeździsz na walki? - w jej tonie można było bez problemu rozpoznać ciekawość, która równolegle pojawiła się również na twarzy blondynki. Niby nic nie powinno ją to obchodzić, ale z natury była ciekawa, potrafiła też porozmawiać na ważne i poważne tematy, nie była tylko głupią lalą, która tylko potrafi kręcić tyłkiem w klubie czy polewać alkohol napalonym gościom.
Uniosła wzrok delikatnie w górę kiedy minęła jedną z lamp, na niebie między chmurami dostrzec można było małe gwiazdy, kiedyś ojciec jej opowiadał, że jeśli będzie się czegoś bać, a jego nie będzie w pobliżu to żeby spojrzała w górę. Bardzo to urocze, ale jak kiedyś tak i teraz nie potrafiła zrozumieć co ma jedno do drugiego.
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Percy by jej ppotwierdził, że to wpajanie ludziom, że kolory uspokajają to zwykła bujda. Od dziecka wiedział, że to kompletnie nie działało. Bo niby dlaczego by miało? To już zdecydowanie bardziej był skłonny uwierzyć w to, że myślenie o niebie pomaga, gdy ma się klaustrofobię – akurat w temacie fobii i walczenia z nimi bywał sceptyczny, choć sam nigdy nie cierpiał na żadną fobię. Ale… jeśli człowiek jest zestresowany, to szczerze wątpił w to, by cokolwiek było w stanie pomóc z fiksacją na jakimś punkcie. Lepsza już była po prostu świadomość, że jest się w stanie cokolwiek zrobić, by zadbać o własne bezpieczeństwo.
Nie miał pojęcia, jak czuła się w tym momencie Lii. Jedyne na czym mógł bazować i wyciągać jakiekolwiek wnioski to jej głos. I to też starał się robić w tym momencie, gdy już się nieco rozbudził i postanowił pociągnąć tą rozmowę. Choćby mieli gadać o zupełnych bzdurach, jak początkowo zresztą zakładał.
Powinnaś uważać – powiedział poważnie, gdy usłyszał o podbijaniu imprez. Westchnął nawet ciężko, zastanawiając się czy Lia mówi poważnie. Przekręcił się na bok i przykrył się, zasłaniając nawet głowę. Ciężko było mu trochę uwierzyć w to, że poza imprezowaniem, Lia tak naprawdę nie miała pomysłu na siebie, ale wolał tego nie komentować. – Masz jeszcze treningi – przypomniał po chwili z determinacją. Nadal czuł się ciut zmęczony i przy każdym ruchu wszystko go bolało, ale na wspomnienie treningów lekko się uśmiechnął.
Nieomal się roześmiał, słysząc to sformułowanie. – Żadnych więcej wariatek. Widać jesteś jedyna w swoim rodzaju – oznajmił, nie przejmując się tym, że prawdopodobnie teraz ego Lii urośnie do nieprawdopodobnych rozmiarów. Nawet postarał się zignorować fakt, że zapewne zaraz dziewczyna zaserwuje mu jakiś podtekst. Pewnie nie zniósłby kolejnej takiej osóbki w swoim życiu, serio.
Nagle spoważniał. Nie spodziewał się tego pytania – choć może w zasadzie powinien? Wyglądała mu na ciekawską, ale też samo to pytanie – zważając na to, że przecież Lia przyszła właśnie do niego tylko z powodu zobaczenia go na walce – nie było niczym dziwnym. Milczał przez krótki moment, po czym wreszcie podjął. – Tak. W tym temacie nic się nie zmieniło i raczej prędko nie zmieni. – No chyba, że przydarzy mi się coś strasznego, pomyślał, ale o tym wolał na głos nie wspominać. – Dlaczego pytasz? – zapytał ze zmarszczeniem czoła, bo był ciekaw czy za tym jej pytaniem kryje się coś więcej niż tylko ludzka ciekawość.
Lia Hargreeves
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Lia niemal od zawsze uważała się za twardą dziewczynę, którą mało co rzeczy wzrusza i przeraża. Przecież jeszcze niedawno była tak pełna odwagi, że podwędziła jednemu kolesiowi deskę na plaży i wskoczyła do wody, w momencie, w którym fale nie były zbyt łaskawe i przyjemne. Kilka razy też spacerowała po miejscach nawiedzonych czy przeklętych o których są legendy, a jedyne co wtedy czuła to adrenalinę i wielkie podniecenie mieszane z ekscytacją.
Jednak to czy człowiek jest twardy określają momenty jakie przytrafiają mu się w życiu, los szybko weryfikuje takich cwaniaczków, do których należała sama Natalie. Bardzo mocno się przeliczyła, ale też nie chciała nikomu się do tego przyznawać. Do czego zmierzamy? A no właśnie do tego, że teraz przy Percym mogła powiedzieć, że jest totalnie przerażona i serce podchodzi jej do gardła. Czuła, że nie będzie jej oceniał, przynajmniej głośno.
Na jego słowa kiwnęła tylko głową przez chwilę całkowicie zapominając o tym, że rozmawiają przez telefon.
- Brzmi to trochę tak jakbyś przygotowywał mnie do walki o pas mistrzowski w kategorii krasnali. - parsknęła cicho poprawiając uciekając spod kaptura kosmyk blond włosów. Ruszyła dalej, przyśpieszyła nawet krok aby jak najszybciej wydostać się z tego miejsca. Dalej obawiała się, ze za krzaków coś wyskoczy, a ona wtedy padnie jak długa, a nad ranem wszyscy znajdą jej zdjęcie w gazecie z przykrym nagłówkiem, że świat opuściła cudowna osoba.
- Uważaj bo się jeszcze zakochasz, ale owszem potwierdzam. Jestem jedyna w swoim rodzaju. - no musiała dodać swoje trzy grosze bo inaczej nie byłaby sobą albo brzuch by ją rozbolał. Zawsze mówiła to co myślała, zazwyczaj wiązało się to z tym, że wcześniej jednak nie zastanawia się nad tym, ze dane słowa są akurat na miejscu.
Kiedy znów stanęła na ulicy między sklepami poczuła się trochę lepiej, odetchnęła nawet cicho i wzrokiem poszukała tabliczki z nazwą ulicy. Nigdy nie miała do nich pamięci, miała dobrą orientację w terenie pod warunkiem, że na mapie nie będzie nazw ulic, bo wtedy już by się całkowicie zgubiła.
- Ja, po prostu... - zamilkła na chwilę starając się pierwszy raz w życiu dobrać odpowiednie słowa tak aby chłopak zrozumiał ją jak najlepiej.
- Rozumiem, że robisz to dla kasy, ale warto ryzykować swoje życie i zdrowie dla kilku dolców? - zapytała delikatnie marszcząc nos, westchnęła cicho i drugą dłonią podrapała się po prawym policzku.
- To nie tak, że Cię oceniam, po prostu pytam z ciekawości. Chyba, że faktycznie robisz to też dla samej przyjemności i frajdy z walki. - dodała szybko aby nie spowodować jakiejś kłótni bo wiadomo, że wystarczyła chwila. Jakby on się odpalił to Lia zaraz zrobiłaby to samo i tyle by było z normalnej i miłej rozmowy, która na obecny moment idzie im nawet dobrze!
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Wcale by go nie zdziwiło, gdyby teraz przyznała, że jest przerażona. Rozumiał to, bo też pewnie czułby się podobnie w jej butach. Nie wyobrażał sobie sytuacji, w której miałby niemal bać się własnego cienia – jasne, że poniekąd jego aktualne umiejętności dawały mu jednak zwycięską kartę, ale mimo to wiedział, że bardzo łatwo byłoby sprawić, iż on poczułby się przestraszony. Wystarczyłoby tylko zagrozić komuś, kogo kochał – czy to tak normalnie, czy platonicznie. Nie oceniłby jej poczucia strachu, bo sam doskonale potrafił to zrozumieć i wczuć się w jej sytuację.
Wow… no może. Celna uwaga – wymamrotał i teraz już na serio rozbrzmiał jego szczery i głośny śmiech. No, bo była krasnalem, zwłaszcza, gdy stała pewnie obok niego, bo jednak różnica wzrostu była znacząca. Przynajmniej dziewczyna miała do siebie dystans i potrafiła z tego żartować. I kiedy sobie to uświadomił to nawet ucieszył się, że zadzwoniła do niego, choć pewnie na głos by tego nie przyznał.
Zaśmiał się cicho. – Chciałabyś. – To chyba już jego stała odpowiedź na podtekst o zakochaniu się, widzeniu siebie nago i wszelkich tego typu sprawach, które usilnie próbował w ich przypadku zneutralizować jak najszybciej się dało. Dobrze, że miał Lię za takiego nieszkodliwego – no prawie – krasnala i nie robił sobie w związku z nią żadnych nadziei. No i podświadomie czuł, że i ona niczego takiego nie planuje. Na pewno nie w tej obecnej sytuacji, prawda? Zresztą, Percy na ten moment nie chciał się nad tym głębiej zastanawiać, bo nie było sensu.
Lia, to nie jest tylko kilka dolców – powiedział z ironią, bo przede wszystkim te walki pozwalały jemu i jego dziadkowi opłacić ich życie. Te walki pozwalały im życie dostatnio, a nawet ciut lepiej. I Percy naprawdę nie wyobrażałby sobie odcięcia tego źródła dochodu. Dlatego był taki dobry, dlatego tak bardzo się też starał, by przede wszystkim zachować bezpieczeństwo i nic mu się nie stało, bo jakakolwiek klęska przekreśliłaby korzystną sytuację finansową, jaką mieli obecnie. – Jeśli bym tego nie robił… prawdopodobnie nie utrzymalibyśmy się – powiedział szczerze i odruchowo nawet wzruszył ramionami. Ludzie z reguły tego nie rozumieli, dlatego wcale by się nie zdziwił jeśli Lia by wciąż drążyła temat.
Lia Hargreeves
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Dziewczyna zawsze uważała swój wzrost za atut nigdy za wadę, no może w momentach kiedy nie mogła w sklepie sięgnąć swoich ulubionych czipsów, ale to była błacha sprawa akurat. Czasem miała też problem ze znalezieniem spodni, które i w pasie i w długości były dobre, ale nie przejmowała się tym. Ona ogólnie mało się przejmowała, uważała, że całkowicie szkoda na to życia i zdrowia. Podobnie podchodziła również do studiów, na które koniec końców nie poszła, była bystrą babką i wiedziała, że nawet bez magicznego papierka osiągnie coś w życiu.
Słysząc śmiech chłopaka w słuchawce sama do niego dołączyła, przez chwilę całkowicie zapomniała o tym, ze szła środkiem pustego miasta w ciemnościach i nocy. Strać, który czuła jeszcze kilka chwil temu prawie znikał, a ona pogrążyła się całkowicie w rozmowie ze swoim trenera. (wow, brzmi to serio jakby szykowała się do walki życia!)
- Ej, ale nie śmiej się! Byłabym mistrzem i zarobiłabym sporo kasy. - odezwała się kiedy w końcu udało jej się jako tako opanować śmiech. Poprawiła w ręce telefon i na chwilę odkleiła go od ucha chcąc mu dać chociaż sekundę na odpoczynek.
- Percy, nie możesz wiecznie udawać tak niedostępnego, bo ja może i żartuję, ale kiedyś będzie ktoś kto nie będzie i wtedy szansa ucieknie. - odpowiedziała w momencie, w którym na nowo przystawiła urządzenie do ucha dzieląc się z nim jedna ze swoich złotych myśli.
- Właściwie spotykasz się z kimś? - poszła za ciosem bo skoro już jakoś nawiązała do tego tematu to czemu miałaby nie pytać.
W pewnym sensie rozumiała jego decyzję i położenie w jakim się znajdował, chciał sobie jak i dziadkowi poprawić status życia na lepszy, naprawdę rozumiała to. Gdyby sama była w podobnej sytuacji za wszelką cenę starałaby się poprawić całą sytuację na tyle ile będzie to możliwe.
- Rozumiem, naprawdę. Tylko musisz pamiętać, że nie możesz traktować tego jako rozwiązanie problemu z brakiem kasy. - nie chciała dodawać tego, że może kiedyś pojawić się taka sytuacja, że walka nie pójdzie po jego myśli, a wtedy mogą stać się różne rzeczy.
- No i uważaj na siebie. - mruknęła, a w jej głosie wyczuwalna była nuta troski i zaniepokojenia, tym samym zdziwiła sama siebie, szybko jednak mruknęła coś niezrozumiale pod nosem.
- Wiesz co? Chyba właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że chodzę w kółko. - wyznała robiąc naprawdę komiczną minę, niech żałuje, że teraz jej nie widzi bo pewnie ze śmiechu by nie wytrzymał.
Wypowiadając te słowa znów pojawiła się w okolicy tego cholernego skweru zieleni, tym razem odwróciła się na pięcie i zawróciła, stwierdziła, że najlepiej będzie jak zdecyduje się skręcić w inną uliczkę. Tak bardzo pochłonęła ją ta rozmowa, że powoli przestała ogarniać gdzie szła, po prostu szła. Oby jednak dotarła do domu przed świtem, ha.
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Bo niski wzrost to jest atut, mówię z autopsji, ale poniekąd Percy też tak uważał. Dzięki temu, że była takim krasnalem to przynajmniej mogła wykazać się zwinnością większą niż jej przeciwnik i Percy pewnie z powagą jeszcze niejednokrotnie jej to powie, podczas treningów. Zresztą, on generalnie uważał, że swoje przymioty – nawet te, za którymi się nie przepada – należy wykorzystywać zawsze w odpowiedni sposób, tak by stały się największymi zaletami.
Trochę poczuł ulgę, gdy usłyszał w swoim uchu jej beztroski śmiech. Przynajmniej miał świadomość, że choć przez chwilę poczuła się lepiej i chyba swobodniej, a tylko to się liczyło, no nie? No i to, żeby dotarła do swojego domu w kawałku i z miarę jasnym umysłem. Bo jednak Percy nie chciał, żeby dziewczyna popadła w obłęd i odtąd oglądała się nieustannie za siebie. Właśnie dlatego tak upierał się wtedy pod klubem, żeby kontynuować treningi. Skoro już znał powód jej szantażu, tym bardziej chciał jej przecież pomóc tymi treningami. Chociaż wciąż uważał, że to za mało.
Mówiłem ci już, że nie udaje niedostępnego. Mój brak zainteresowania obejmuje tylko twoją osobę – powiedział z rozbawieniem, znów wbijając tą szpilę, która nie należała raczej do najprzyjemniejszych. Jasne, droczył się z nią nieustannie na ten temat, ale trochę drażniły go jej teksty. To znaczy czasami. Ale uważał, że w taki bezpośredni sposób przynajmniej daje jej do zrozumienia, że żadnego potężnego love story za tymi wspólnymi treningami nie będzie. Zwłaszcza, że wychodził z założenia, że ona nieustannie tylko żartuje. – Tak – powiedział odruchowo, bo przecież niegdyś nawet jeśli tkwili z Perrym w zawieszeniu, to i tak przecież należeli do siebie. Teraz jednak, gdy sobie uświadomił, że już tak wcale nie jest, wówczas na jego twarzy wystąpił grymas. – To znaczy nie… już nie – powiedział niechętne. Nie bardzo chciał żeby kontynuowała ten temat, ale podejrzewał, że Lia i tak będzie dopytywać.
Kwestia nielegalnych walk również była tematem drażniącym. Głównie dlatego, że to był jego sekret, którym wcale nie podzielił się z Lią; dziewczyna przecież sama go odkryła. I to chyba najbardziej drażniło Percy’ego w tym wszystkim. To i fakt, że chciała go pouczać w związku z tym jak sobie radzić z brakiem kasy. – Coś jeszcze Pani-Rado-o-którą-nikt-nie-prosił? – Ale potem usłyszał w jej tonie troską i znów trochę się zreflektował. – Zawsze na siebie uważam – powiedział łagodniej i przewrócił oczyma, czego już nie mogła widzieć. Nie cierpiał tego powtarzać, a chyba nieustannie musiał. Wcześniej Perry’emu, pewnie też Siennie no i teraz wygląda na to, że również Lii.
Zgubiłaś się? – spytał ze zmarszczeniem brwi i podniósł się na łokciach. Miał nadzieję, że mimo wszystko nie, i że Lia nie krąży gdzieś nie wiadomo gdzie. I że za jakiś czas znajdzie się w domu. – Może odpal google maps? – zasugerował po chwili.
Lia Hargreeves
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Nie była wcale taka głupia za jaką uważali ją niemal wszyscy, może i była blondynką, ale daleko jej do tacy lasek o których ludzie opowiadają sobie dowcipy, według Lii było one nie śmieszne, a tym bardziej niesmaczne. Bo jak można tak traktować kobiety, może najwyższa pora aby ktoś wymyślił dowcipy o faceta, którzy też nie mieliby czym się popisać.
- Całe szczęście na ziemi jest milion innych facetów i po raz kolejny auć! - mruknęła mu do słuchawki marszcząc jednocześnie swój nos. Każdy miał swój gust, każdy lubił co innego i to było całkowicie normalne. Blondynka nie patrzyła na Percego przez pryzmat materiału na faceta, po prostu według niej był cholernie gorący, a ona ma słabość do takich facetów (i nie jedna babka również!) i uwielbia się z nimi droczyć takimi tekstami. Może to zaskakujące, ale w swoim życiu miała tylko jednego faceta, była to szczenięcą miłość, która jakby nie patrzeć trochę jej serduszko złamała. Dlatego każdego faceta trzyma na dystans, nie chodzi na randki bo uważa, że o wiele lepiej dogaduje się z płcią przeciwną na zasadzie relacji kumpelskiej. Prawda jest też taka, że jeszcze nie znalazł się w jej życiu facet, który spowodowałby, że jej serce zabiłoby szybciej, a w brzuchu pojawiły się te wszystkie motylki o których większość tak mówi.
Nie potrafiła ukryć swojego zainteresowania tematem jego związku, byłego już, ale dalej związku.
- Długo byliście razem? - zapytała, też dokładnie nie wiedziała od ilu lat zaczyna się poważny związek bo może być to miesiąc, a nawet i 5 lat.
- Znam ją? - zadała kolejny pytanie, bo z góry założyła, że w tej relacji chodzi o dziewczynę, Lia jako jedna z nielicznych babek nie świecie nie posiadała tego wrodzonego instynktu aby odróżnić kto jaką płcią się interesuje. Na jednej z imprez poznała faceta, myślała, że do niej zarywa i niemal od razu poinformowała, że nie ma na co liczyć z jej strony, a okazało się, że on tylko chciał dowiedzieć sie jakich perfum używa bo jego chłopak zakochał się w tym zapachu. Jej mina bezcenna, ale cała historia skończyła się na tym, że owy chłopak jest zazwyczaj najlepszym partnerem Lii jeśli chodzi o zakupy. Tak to się fajnie plecie.
- Aha, ja tutaj grzecznie i miło pokazuje, że troszeczkę, ale to mikroskopijnie się o Ciebie martwię, a ty do mnie takie słowa. - no uraziło ją to trochę bo pokazać chciała, że jednak jest człowiekiem, a ona takie coś. No nie fajnie, nie fajnie.
Na jego pytanie przystanęła aby zorientować się w jakim miejscu się znajdowała, bloki nie wydawały się znajome dlatego odwróciła się za plecy i gdzieś tam w oddali dostrzegła wierzchołek ratusza.
- Nie, nie zgubiłam się, jestem w dobrym miejscu. Po prostu raz skręciłam w złą alejkę i znów byłam w tym samym miejscu. - jej głos brzmiał na pewny siebie bo pomimo tego, że w wielu życiowych kwestiach była nie ogarnięta to i tak sobie radzi.
- Znam przecież miasto, w którym mieszkam. Nie będę poruszać się z mapami, co ja turystka? - wywróciła oczami na tą propozycję, która swoją drogą była bardzo dobrym pomysłem. Jednak wiedziała, że idzie w dobre miejsce i nie potrzebowała gadającej pani, która miała okropnie wkurzający głos.
Ruszyła ulicą dalej, szła spokojnie do momentu, w którym kątem oka dostrzegła za sobą cień.
- O boże. - mruknęła do słuchawki ledwo słyszalnie i momentalnie zastygła bez ruchu, wstrzymując oddech.
percy matthews
sumienny żółwik
rorka
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Jestem za. Zacznijmy żartować o rudych chłopakach. Albo lepiej o blond mężczyznach, żeby jechać jeszcze większym stereotypem. W każdym razie on nigdy nie miał Lii za głupią – za bezczelną jak najbardziej, ale nie za głupią. I przewrócił tylko oczyma na jej odpowiedź. Lia była… na pewno prześliczna i właściwie gdyby ich znajomość rozpoczęła się w inny sposób to byłby w stanie popatrzeć na nią przez pryzmat potencjalnej randki. Tylko po co? Tutaj w to myślenie wchodziło wiele zmiennych czynników, o których na ten moment na pewno nie potrzebował myśleć. On nawet nie był pewien czy tak naprawdę lubił Lię, czy po prostu cały wszechświat nakazywał mu ją chronić i jej pomóc. Stwierdził, że bez sensu się nad tym wszystkim zastanawiać i dlatego porzucił wszelkie myśli z tym związane. Nie wątpił w to, że Lia wzbudza wystarczające zainteresowanie wśród płci przeciwnej i on na pewno nie jest jej potrzebny do tego szeregu chłopaków.
W ogólnym rozrachunku około czterech lat – powiedział z westchnieniem, licząc tak mniej więcej. No i nie miał zamiaru się teraz zagłębiać w te wszystkie przerwy w ich związki i te kłótnie, bo przecież – jak już wspomniałam – z punktu widzenia Percy’ego nawet jak nie byli razem, to jednak należeli do siebie. Zawsze miał świadomość tego, że do siebie wrócą, a przynajmniej tak było dotychczasowo – do tego jednego i ich ostatecznego zerwania. Aż go coś zabolało na samo wspomnienie i tego bólu już nie mógł zwalić na poturbowanie po walce.
Ją? – zapytał ze śmiechem, bo niezmiernie go zawsze bawiło, że wszyscy zakładali, że ich rozmówcy są heteroseksualnej orientacji. To znaczy, z Percym sprawa wyglądała tak, że określał się jako bi, zważywszy na to, że podobali mu się i chłopcy, i dziewczyny i był w związku zarówno kiedyś z dziewczyną, jak i z chłopcem. Tym jednym chłopcem – tak po prostu się złożyło, że tylko z Perrym był tak całkowicie na poważnie. – Nie mam pojęcia kogo znasz, a kogo nie. Ale nie widzę też powodu by wyjawiać ci tożsamość mojego byłego chłopaka, skoro nawet nie znam twojego nazwiska – zauważył. Bo taka trochę prawda, że Lia i Percy wciąż byli dla siebie obcy.
Postanowił tego na razie nie komentować i nie przepraszać. Temat walk zawsze był dla niego drażliwym tematem, ale teraz przynajmniej poczuł się trochę winny. I rzeczywiście docenił tą troskę tylko stwierdził, że nie będzie komentował. Westchnął tylko ciężko, ale na szczęście zaraz zmienili temat na to czy Lia się zgubiła we własnym mieście czy jeszcze nie. – Okej, okej, po prostu… jeśli to miałoby usprawnić twój powrót do domu to czemu by nie skorzystać z mapy, jezu, noo… – wymamrotał do słuchawki, ale zdał się jednak na jej samodzielność. Wywrócił tylko na nią oczyma, więc podobnie jak ona na niego.
Co? – zareagował natychmiast i lekko się podniósł. – Co? Co się dzieje? – powtórzył ponaglającym tonem. Miał nadzieję, że Lia jest po prostu przewrażliwiona i stąd ta reakcja.
Lia Hargreeves
ODPOWIEDZ
cron