architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Camelia Gilmore

Sage nigdy nie kręciła nosem. Nie grymasiła. Nie obrażała się o to, że na mieście plotkowano, albo dogryzano. Przecież jaki miała wpływ na cokolwiek? Żaden. Jedyne co może zmienić, to to co w tym momencie jest jeszcze przed nią i dlatego tak zasuwa. I raczej nie ma takiej siły na tym świecie, by miała się rozmyślić.
- Mama, najwyżej dostanę wypalenia jeszcze przed trzydziestką i wtedy mnie oświeci, że chcę zostać hodowcą alpak. Nie jest źle, nie ma się czym przejmować - starała się obrócić całą sytuację w żart, ale przecież dobrze wiedziała, że Camelia się o nią martwi. I że jakby to było jeszcze mało, to ciężko jej z tym, że nie ma większych możliwości - głównie finansowych - by swojej córce pomóc. Dlatego sama Sage z taką chęcią zmieniała ten temat. Nie chciała, żeby jej rodzicielka musiała się obwiniać o cokolwiek.
- Ona będzie mi narzekać na ciebie, przynajmniej jestem na bieżąco z wiadomościami - zaśmiała się po tym, jak powiedziała to zupełnie obojętnie. Zupełnie tak, jakby rozmawiały teraz o tym, na jakim kanale informacyjnym warto oglądać wiadomości, a nie z którego źródła słuchać plotek o aktualnych niesnaskach w rodzinie. Czy Sage była kiedykolwiek zmęczona rolą negocjatora? Chyba nie. Nauczyło ją to co najwyżej być bezstronną w innych aspektach życia. I tak był po prostu urok życia w trzy baby na 40m2.
Zabrała sałatkę, którą podawała jej mama i zaczęła od razu jeść, tak jakby ostatni posiłek zjadła z trzy dni temu. Więc i mówiła pewnie z pełnymi ustami.
- Mhm, czyli siedzi u Geordie. Georgie. Czy jak jej tam - prywatny detektyw Sage Gilmore, do usług. Wytarła z brody odrobinę sosu, którym się właśnie ubrudziła, przełknęła na spokojnie, wzięła wdech i dopiero kontynuowała: - Daję jej trzy dni, a potem przeniesie się do dziadków do momentu, aż babcia wpadnie na błyskotliwy pomysł przyrządzenia na kolację baraniny i Anice wróci do domu z płaczem, bo krzywdzą zwierzątka - nie wiedzieć czemu, ale akurat taką sytuację akurat wygrzebała z pamięci. Oryginał miał pewnie miejsce dobre kilka lat temu, kiedy dziewczyny miały co najwyżej kilka lat, a nie zbliżały się na pełnej kur*ie do trzydziestki, ale jakoś tak... pasowało? Dziękująco skinęła głową, kiedy po dosłownie kilkunastu machnięciach widelcem, ślad po sałatce zaginął.
- Mamo, przestań z tymi dziećmi, przecież ja nie uprawiam seksu - TA. JASNE.
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dzięki bogu, był XXI wiek, a nie lata 70, czy osiemdziesiąte, kiedy bycie samotną matką, czy niezamężną panią po 40 było o wiele bardziej tępione niż w tych czasach. Owszem, chodziły różne plotki na ich temat, wszystkich trzech, lecz nie było to aż tak uciążliwe. Były wciąż osoby, które mówiły, że Camelia się puściła i co się dziwi, że facet ją zostawił, jak próbowała go złapać na dziecko... Starała się nauczyć córki, by nie przejmowały się tym, bo nie dotyczy to ich, nie jest to prawdą, ale łatwo mówić, a wykonać znacznie trudniej.
-No właśnie albo to, albo albo padniesz na zawał zanim ja będę mieć pierwsze zmarszczki. To dopiero mnie postarzy-próbowała żartować, bo a) miała już nie jedną zmarszczkę i niejeden siwy włos, b) to może nawet dobrze, gdyby wszyscy przestali traktować ją jak głupią smarkulę, czy powtarzać, że hoho, jak to córki mają już 24 lata? Jednak prawda była taka, że ilość kawy, energetyków, braku snu i tak dalej, mogła dobić Sage znacznie wcześniej, niż ta się spodziewała.
-Zabawa w głuchy telefon nigdy nie kończyła się dobrze, pamiętaj. -Bo brunetce było dość głupio, gdy pomyślała, że do Anice mogłoby dotrzeć to, co teraz mówiła, nieco zraniona, jej siostrze. Na pewno zostałoby to przeinaczone, źle zrozumiane i skończyłoby się to większą obrazą majestatu, niż miało to miejsce do tej pory. I nie mogła winić Sage o to, że ta nastawiałaby te dwie przeciwko sobie, bo wiedziała, że tak nie było. O obu córkach miała dobre zdanie, choć różne - i chyba to Anice najbardziej bolało, że wiedziała że nie ma tych cech, które Gilmore seniorka ceniła w drugiej córce.
-Jakby zamieszkała u dziadków, to przynajmniej byłabym spokojna, że wiem, gdzie jest i że ktoś jej bardziej pilnuje niż ja-cóż, to byłoby wpadnięcie z deszczu pod rynnę, bo państwo Gilmore byli bardziej starodawni i wymagający, niż to, od czego uciekła.
-Boże, Sage, nie jestem aż taka naiwna, aby w to uwierzyć. I jedz powoli, bo zgagi dostaniesz.-przewróciła oczami, bo nie była aż tak naiwna. I nie widziała w tym nic dziwnego, że ktoś w takim wieku sypia z kimś, jest w związku i tak dalej. Obie dziewczyny chyba już wystarczająco wiele razy słyszały o antykoncepcji, aby coś zapamiętać i wykorzystać to w życiu z powodzeniem.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Camelia Gilmore

Uwaga, uwaga, startuje wazelina.
- Mama, daj spokój. Przecież wiesz, jak mocne mam serducho. To po Gilmore'ach - wyszczerzyła się szeroko, aby zasugerować chyba swojej rodzicielce jaki piękny komplement jej teraz odpaliła. Lubiła poprawiać Camelii humor takimi małymi gestami, od zawsze była tą z bliźniaczek, która starała się być swego rodzaju plastrem. Jako dziecko rysowała dla kobiety obrazki i laurki, jako starsza dziewczynka - przynosiła na świadectwie same bardzo dobre oceny, a jako dorosła już kobieta rzucała komplementami, czasem co prawda tak zawoalowanymi jak ten dziś, ale miała nadzieję że zostanie to docenione!
- Pudło. Ja nie podaję dalej - spoważniała w jednej chwili. Co jak co, ale nawet niewinne posądzanie Sage Gilmore o plotkarstwo, powodowało że jeżyła się w środku. Nigdy nie zdradziła bowiem niczyjego sekretu. Niezależnie czy chodziło o matkę, siostrę, kolegów czy koleżanki czy przypadkowe zupełnie rzeczy zauważone gdzieś w biegu na mieście. To, ile informacji magazynowała czasem głowa dziewczyny to naprawdę potężna rzecz!
- Zwieje stamtąd w podskokach i wróci jakby nic się nie stało. Jest jeszcze opcja B - wróci, kiedy zorientuje się, że kasa się jej nie zgadza - nie chciała się chwalić, ale z ich dwójki to ona była tą, która prędzej poradziłaby sobie na swoim. Może nie byłoby łatwo, ale jakoś by szyła, żeby ogarnąć, a Anice... Sage miała zawsze wrażenie, że dla siostry wszystko cudownie samo spada z nieba, wszystko się samo robi i samo ogarnia. A niestety tak nie było.
- Jeśli dostanę zgagi, będzie to wina sałatki. Pączek by mi tego nie zrobił - rzuciła zupełnie poważnie, po czym jednak roześmiała się głośno. Śmiała się przez ładny kawałek czasu, kiedy jednak urwała ten dźwięk w dosłownie ułamku sekundy i wypaliła pytanie, które właśnie błysnęło w jej głowie: - Mama, a jak ten twój tinder? - nie wiedziała co prawda w jaki sposób mama umówiła się z jakimś typem, czemu oczywiście przeczyła idąc w zaparte, ale miała przekonanie że coś było grane. I że po tym określeniu Camelia będzie wiedziała, że Sage wie.
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Camelia tylko przechyliła głowę w bok. Czy Gilmore'owie faktycznie mieli takie twarde, zdrowe serca? Trudno stwierdzić, bo w głowie kobiety pojawiło się tylko jedno skojarzenie. Jak jej serce trzy razy zostało roztrzaskane na drobny mak przez Enrique. Sage z resztą powinna pamiętać przynajmniej jeden raz, kiedy sama zdrapywała matkę z podłogi. -Powiedzmy że wierzę w to nasze rodzinne zdrowie. -aż pokręciła głową, aby wybić swoje myśli z głowy, bo to nie był moment, aby wspominać tego kretyna. Nie był tego warty, a fryzjerka dość dbała o to, żeby nie pojawiał się w jej życiu więcej. Jeśli miał czelność zjawić się w Lorne Bay, to mógł się bezpośrednio z córkami kontaktować, ona nie musiała brać w tym udziału.
Camelia doceniała, że Sage się starała, ale nie było to jej obowiązkiem, aby zadowalać matkę. Anice była w tym nieco lepsza, w życiu swoim własnym życiem, nie zważając na to, czego inni od niej oczekiwali. Jednak zdecydowanie nie faworyzowała jednego dziecka, niezależnie co córki uważały. Lub Camelii tylko się tak wydawało.
-Czyli jesteś tylko pasożytem, który zdobywa informacje i nic z nimi więcej nie robi?-zaśmiała się. Z jednej strony, to dobrze, że ich rozmowy zostają tylko i wyłącznie między nimi, tak powinno być, tak się buduje zaufanie, jednak z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że ta jednostronność wiązała się z tym, że nie dowie się tego, co u Anice. Tak, była tym typem matki, która chciała wiedzieć co się dzieje u osoby, z którą ma kose i oficjalnie mówi, że nie chce w ogóle rozmawiać. Musiała mieć pewność, że wszystko jest jednak w porządku.
-Duma jej na to nie pozwoli. Jest Gilmorką w końcu-zauważyła, oblizując łyżeczkę od jogurtu, bo tylko tyle zostało jej z lunchu, którym podzieliła się z córką. Trudno, zrobi sobie obiad po pracy, ona nie będzie goniła na kolejną zmianę w którymś z miejsc, jak jej córka. A rzeczona duma każdej z właścicielek tego nazwiska doprowadziła do tej sytuacji. Tej, że Camelia kłóciła się z Anice, a ona się wyprowadziła, ale też tej, że Sage goniła niczym kot za swoim ogonem, aby spiąć wszystkie obowiązki i życie prywatne.
-Nie zmieniaj tematu, młoda-zaśmiała się nerwowo, bo chyba wolałaby rozmawiać o pszczółkach i motylach niż rozmawiać na temat swoich podbojów miłosnych.-Nie mam żadnego tindera, nigdy nie miałam i mieć nie będę-rzuciła tylko. To z resztą nie była żadna randka, a Sage miała o niczym nie wiedzieć.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Camelia Gilmore

Dopiero, kiedy wypowiedziane słowa poszły w eter, zastanowiła się nad ich sense. Bo czy serio przedstawiciele ich rodziny mogli się poszczycić takim super zdrowiem? Zaczęła się w tym momencie zastanawiać jak ta sprawa wygląda u dziadków, przez co na chwilę zupełnie się wyłączyła. "Włączyło" ją dopiero pytanie zadane przez matkę, na szczęście dotyczące tego samego tematu, więc nie musiała jedynie udawać ze wie o co chodzi.
- Wiesz, że właśnie zaczęłam się nad tym zastanawiać? Ale chyba nie jest tak źle - wzruszyła odrobinę ramionami. Szczęśliwie nie miała podstaw by zakładać, że jej teza nie była poprawna - dziadkowie w końcu nie chorowali. A przynajmniej takie informacje nie docierały bezpośrednio do samej Sage. Domyślała się, że i u mamy wszystko jest w porządku. Komplement wydawał się więc jak najbardziej trafiony
- O Jezu, p a s o ż y t. Jakie brzydkie słowo. Wystarczyło powiedzieć, że jestem zupełnie bezużyteczna do ploteczek a nie od razu takie wyzwiska. Bo owszem, nigdy nie zdradzam swoich informacji - zarzuciła włosami niczym te wszystkie wymuskane modelki w reklamach kosmetyków do włosów. Na swój sposób chełpiła się tym, jak dobrze mają u niej powierzone przez innych tajemnice - w końcu i ona sama zdążyła się przez to swoje prawie ćwierćwiecze życia przekonać, jak trudno o lojalnego rozmówce, lojalnego przyjaciela.
Rozsiadła się na swoim krześle jakoś bardziej. Dotknęła swojego fancy zegarka, by ocenić ile jeszcze może się tu byczyć, obliczając szybko, że zostało jej jeszcze jakieś piętnaście minut do następnej klientki. Tylko kwadrans na ploteczki z mamą, w końcu do wieczora będą miały czas wymieniać jedynie jakieś bardziej służbowe informacje a po pracy nie wróci do domu by opowiadać wszystkim jaki to miała ciężko dzień, a ruszy na nocną zmianę na tej swojej stacji benzynowej, więc to tylko tyle dobrego.
- Ej! - zrobiła oburzoną minę. Brakowało jedynie, żeby jeezcze nadęła policzki jak jakaś kilkulatka z fochem. - Nietrudno się domyślić, że jest sobie jakiś miły pan. Albo miła pani. Miły ktoś, jest XXI wiek, nie można przeciez oceniać sytuacji przez pryzmat orientacji seksualnej - wiedziała, że na swój sposób zawstydzi tym tematem matkę, ale to była jej mała rozkoszna zemsta za wszystkie te niezręczne rozmowy o antykoncepcji.
Tym bardziej, że jak wszyscy przecież wiedzą, Sage Gilmore jest nadal dziewicą.*

* Ta. Co najwyżej w tej durnej wkrętce dla swojej matki.
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No dobra, mogło być gorsze porównanie, nawet jeśli sprawy sercowe by były rozumiane nie jako te kardiologiczne, tylko te bardziej w przenośni, dotyczące spraw romantycznych, miłości i tak dalej. Generalnie wszyscy byli zdrowi, a nawet dziadkowie dziewczynek byli dość młodzi - nie trzeba było specjalnie drżeć o ich zdrowie. Camelia właśnie miała na myśli to, że jej biedne serduszko, złamane i sklejane, nie jest czymś, co chciałaby przekazać Sage i Anice. Na razie wyglądało, że żadna z nich nie miała szczęścia w miłości, pewnie w związku z tym, co widziały przez całe swoje życie w przypadku ich matki.
-Nigdy nie byłam u kardiologa, a babcia narzeka tylko na kolana. Więc chyba faktycznie serca mamy zdrowe-powiedziała. Co się działo po drugiej stronie rodziny? Trudno powiedzieć, Camelia nie widziała swoich niedoszłych teściów chyba nigdy, choć może kiedyś, przypadkiem? Nawet teraz, tak z marszu nie potrafiła tego powiedzieć. Musiałaby mocno wyruszyć w otchłanie wspomnień, a nie do końca miała na to jakąkolwiek ochotę. Nie teraz, nie wcale.
-Nawet mamuni?-zaśmiała się. Okej, słowo pasożyt nie było zbyt ładnym i przyjemnym, ale cóż, takie pierwsze skojarzenie miała kobieta. Bo Sage przecież zabiegała o jak najwięcej smaczków dotyczących kłótni matki i siostry, a nie podzieli się tym, co miałaby usłyszeć od Anice, żeby uspokoić matkę? Przecież Gilmore naprawdę się martwiła o tą niesforną pierworodną, niezależnie od tego, co powiedziała jej w trakcie ich sprzeczki.
-Wierz mi, Twój tatuś skutecznie mnie zniechęcił do romansowania z kimkolwiek. Nie nadaję się do tego, nie mam ochoty, ani sił. Z resztą, za stara na to jestem, nie mam czasu-zaczęła się tłumaczyć. Te pierwsze słowa były jak najbardziej prawdziwe, reszta to już były wymówki, które Lia sobie powtarzała od lat, kiedy bywały pojedyncze chwile, kiedy myślała o poznaniu kogoś. Co do Aidena, to również siebie samą próbowała przekonać, że to nic takiego, znajomość zwykła. Nawet jemu na tym jednym spotkaniu, które do tej pory miało miejsce, powiedziała, że to nie randka.
A w bycie dziewicą Camelia nie wierzyła i wcale jej nie zależało, aby w tym wieku ich córki wciąż były wstrzemięźliwe. Jakieś osiem, nawet sześć lat temu pewnie tak, ale niekoniecznie teraz. Myślała z resztą, że mają na tyle bliskie stosunki, że by jej powiedziały o czymś takim, bez oceniania, bez docinków. No ale skoro się nie czuły na tyle swobodnie, to trudno. Naciskanie, czy namawianie na pewno by tutaj się nie sprawdziło.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Camelia Gilmore

Rozłożyła rzekomo bezradnie ręce.
- No widzisz? Użyłam wręcz wspaniałego argumentu - zrobiła na dokładkę dumną minę. Chyba sama nie spodziewała się, jak szczęśliwie uda się jej wstrzelić z dzisiejszą wazeliną. Z drugiej jednak strony liczyła raczej na to, że nawet tak niezobowiązujący komplement choć na chwilę pozwoli się oderwać Camelii od rozmyślań. Nietrudno było się w końcu domyślić, że w jej głowie cały czas siedzi Anice i to co działo się w ostatnich dniach. Z zwykle spokojnym życiu pań Gilmore to w końcu spore wydarzenie. Chciała matce choć trochę poprawić humor, wywołać uśmiech na jej twarzy, a efekt był taki, że kobieta jedynie zaczęła się zastanawiać nad stanem zdrowia członków rodziny. No nie o to chodziło, nie?
- Mamo, zasady to zasady - rzuciła niezobowiązująco, czując się jakby właśnie cytowała jakiś tekst z gangsterskiego filmu. Nawet minę odpowiednio poważną zrobiła, jakby była przez ten moment jakimś Ale Capone albo coś.
- Hej, to przecież nie twoja wina, że boski Enrique jest skończoną gnidą. Nie oznacza to jednak, że powinnaś na trwałe usunąć się z randkowego rynku. Jesteś piękną kobietą i faceci będą się o ciebie zabijać, tylko musisz przestać udawać, że nie jestes jakimś cyborgiem i również masz potrzeby seksualne - wygłosiła minityradkę, na chwilę zamieniając się ze swoją rodzicielką miejscami. A przynajmniej poczuła się na tyle komfortowo, by tak widzieć akurat ten moment. Realnie pewnie bliżej było jej do przynudzającej nauczycielki biologii, którą za chwilę wyśmieją uczniowie zasiadający w ostatnim rzędzie. No i jak to tak, z własną matką rozmawiać o seksie? Szybko i błyskotliwie postanowiła więc zmienić temat.
- Wiesz, poznałam ostatnio sąsiada, tego który mieszka po lewo - i nagle sama postawiła oczy jak pięć złotych, bo próbując wybrnąć z niezręcznego tematu zaczęła rozmowę na temat faceta, na sam widok którego zmiękły jej nogi. Nie, żeby robiła jakieś bezeceńskie rzeczy myśląc o nim, ale no... Nie, trzeba temat jeszcze raz zmienić! - Kogo jeszcze dziś przyjmujesz? - tak, tutaj zdecydowanie jest dużo bezpieczniej. Ciężko w końcu zakładać, że ktoś z klientów Camelii byłby w kręgu zainteresowań seksualnych albo jednej, albo drugiej z pań. Otworzyła butelkę z wodą i zaczęła pić. Żeby więcej głupot slina nie przynosiła na język.
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Camelia tylko pokręciła głową z rozbawieniem. No akurat, wyjątkowo, tym razem udało się jej trafić z czymś. Może nie posmarowała miodem serca matce, bo to było dość trudne, ono było ciągle w rozterce, nerwach i mając takie dwie córki, to szybko się ono nie uspokoi. Dziewczyny chyba na następne urodziny powinny swojej starej matce kupić wizytę u kardiologa, tak na wszelki wypadek. -No udało Ci się, zapisz sobie tą datę-zgodziła się w końcu. Wiedziała, że gdy były w dobrych stosunkach, to mogła sobie żartować. Naprawdę ceniła sobie to, że miały takie, a nie inne relacje, że bardziej były przyjaciółkami, niż ona ze swoją własną matką. Może to była kwestia imienia, bo Camelia z Sage i Anice była bardziej spokrewniona z panem Basilem Gilmore niż z mało roślinną matką Caroline.
-Serio, Sage, Ty i zasady?-cóż, była tą grzeczniejszą, ale dalej nie aniołkiem. Poza tym, rodziców, zwłaszcza jedynego posiadanego rodzica, zasady nie obowiązują, prawda? W końcu chodziło o dobro, zdrowie i upartość Anice, a nie o jakieś ploteczki, pomówienia czy zdobywanie informacji o kimś postronnym.
-Boski Enrique?-chyba nie słyszała tego określenia wcześniej, a już na pewno nie używała go w określeniu do swojego przeklętego byłego. Choć nie da się powiedzieć, diabeł był przystojny. -Ty, a co ty się tak moim życiem erotycznym przejmujesz, jakbyś swojego nie miała?-Camelia Gilmore nigdy nie dawała się zbić z pantałyku. Z resztą nie dało się ukryć, że obie córki na pewno miały bogatsze życie łóżkowe, niż ich matka. Niech któraś tylko spróbuje sobie przypomnieć, kiedy matka wybyła z domu na całą noc. Nawet w sylwestra wracała o przyzwoitej porze! A w tak małym mieszkaniu nie bardzo miała miejsca, żeby coś hm. Działać na własną rękę.
-Oho, chyba nie bez powodu mówisz o nim w następstwie naszej rozmowy o sypianiu z kimś?-zapytała, unosząc brew do góry. Chyba kojarzyła chłopaczka, mijała się z nim w windzie. Jednak więcej nie wiedziała, bo nie zamienili ze sobą więcej niż trzy słowa, z czego dwa były wymianą przywitań.
-Marceline, nową żonę właściciela baru nad zatoką, wiesz którego-powiedziała. Jako klientka była dość nowa, ale i tak znały babeczkę, a właściwie dziewczynę, która chyba poleciała na frytki, bo ten gość nawet specjalnie bogaty nie był, choć całkiem przystojny.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Camelia Gilmore

- Serio, mamo, ja i zasady - odfuknęła trochę, odrobinę zjeżona. Czemu zawsze wszyscy zakładali, że utrzymywanie tajemnic przychodzi jej z trudem? Nigdy przecież żadnej nie zdradziła. Serio, a przyswoiła ich chyba tyle, że niedługo przestaną się jej wszystkie mieścić w głowie. Czy w ogóle każdą z nich jeszcze pamiętała? Czy zaczynała działać trochę jak studnia, wrzucasz tam co chcesz, bo wiesz, że nic nigdy nie wypłynie na wierzch? Będzie musiała się nad tym zastanowić w bardziej wolnej chwili.
- B o s k i Enrique. Nie wiem skąd się to wzięło, chyba Anice mówi o nim w ten sposób. I nie chodzi mi o to z kim sypiasz - rzuciła, jakby oczywiste było że matka w ogóle z kimś sypia. - ... tylko o to, że zachowujesz się tak, jakby cokolwiek cię ograniczało w temacie nowego związku. Z kimkolwiek. Serio, nie masz już dwóch malutkich, rozpieszczonych gówniar, które będą się obrażać o to, że chcesz przytachać jakiegoś nowego tatusia - still, prawiła tak, jakby rozmawiała o tym z koleżanką a nie z własną matką, ale cóż - bywały takie momenty, w których zastanawiała się czy nie jest emocjonalnie, przynajmniej w kontekście relacji międzyludzkich, od swojej rodzicielki dojrzalsza. Może było to bardzo samolubne założenie, ale Sage bardzo je lubiła.
- Co, ja, jakie sypianie z kimś, o co chodzi, ja nic nie wiem? - i jak zawsze, jeśli jednak miała opowiadać o swoich podbojach damsko-męskich czy tam damsko-damskich to się gdzieś w środku jednak głęboko zawstydzała i wycofywała rakiem z pola bitwy. Nie powie nic, dopóki nie będą to jakieś oficjalne deklaracje, lub dopóki nie będzie za kimś płakusiać po nocach jak niedojrzała nastolatka. A i to nadal wysoce prawdopodobne.
- Uuuu... u mnie tylko Betsy - stwierdziła z uznaniem. W tym samym momencie, jakby właśnie to przewidziała, drzwi salonu otworzyły się i zamknęły z głośnym dźwiękiem, a osoba, która weszła do salonu, oznajmiła swoje przybycie głośnym juuuhuuu. - No właśnie, Betsy. Lecę - otrzepała suche i tak dłonie o swoje spodnie i ruszyła z energią, by przyjąć kolejną klientkę.

/ zt
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#15

Na brak pracy Camelia nie mogła narzekać, bo jej grafik w salonie był wypełniony niemal po brzegi, co ją bardzo cieszyło. Lubiła to co robiła, wierzyła, że jest w tym dobra. Miała stałe klientki od lat, co jakiś czas pojawiał się ktoś nowy. Nie było to za częste, w końcu w Lorne Bay nie było wielkiego przemiału ludzi, to nie tak, że mnóstwo osób się wprowadzało każdego roku. Oczywiście, niektórzy jeździli do Cairns do fryzjera, nie wiedząc, że na miejscu jest ktoś, komu można zaufać z własnymi włosami. Nie tylko cięciem i stylizacją, ale także farbowaniem. Nawet można by rzec, że dodatkowa fucha, czyli robienie make upu klientkom zszedł nieco na dalszy plan. Jeszcze parę lat temu tak reperowałą swój budżet, który w pewnych momentach był naprawdę naciągnięty jak... Żeby nie powiedzieć, gumka w majtkach. Teraz jej sytuacja finansowa się poprawiła, głównie przez to, że obie jej córki zarabiały swoje pieniądze i przynajmniej nie trzeba było im dawać kieszonkowego.
Tym razem, na koniec dnia miała wpisaną nową klientkę, a to zawsze trochę ją stresowało. Wiedziała, że pierwsze wrażenie było bardzo ważne, a od tego zależało, czy kobieta będzie do niej wracać, czy nie. Przygotowała swoje stanowisko, z fartuszkiem, grzebieniami, spinkami i wszystkim innym, po czym udała się do biurka recepcjonistki, aby zamienić z nią parę słów, skoro było jeszcze parę minut.
-Gia?-zapytała wytwornej kobiety, gdy ta przekroczyła próg salonu. Uśmiechnęła się i wskazała swoje stanowisko, całkiem wygodny fotel przed sporym lustrem.-Kawy?Wody? herbaty?-zapytała jeszcze zanim na poważnie zajęła się przygotowywaniem klientki do zabiegu, do tego wszystkiego, co ta sobie wymarzyła. Lubiła, gdy jej klientka wiedziała, czego oczekuje, choć z drugiej strony otrzymanie wolnej ręki było tez bardzo przyjemne. Wątpiła jednak, że ktoś nowy zdecyduje się na taki ruch. Przyniosła to, co brunetka sobie zażyczyła i stanęła za nią, przyglądając się to jej włosom, to jej twarzy w lustrze.-Więc co dziś robimy?-typowe pytanie na początek wizyty, jakich zadawała wiele każdego dnia. Można by powiedzieć, że istny ice breaker.

Gia Guerra
Córeczka tatusia — z dużym doświadczeniem
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Temperamentna Włoszka, ze skłonnościami do autodestrukcji. Lubi się dobrze bawić, impreza to jej drugie imię. Kocha się ścigać, pić, kupować masę ciuchów, których nigdy nie ubierze.
#1

Przyjazd do tej dziury zabitej dechami (według standardów życia Gianny) to był wielki błąd... Musiała jednak gdzieś uciec, zaszyć się, odciąć od wszystkiego, co sprawiało ból nie tylko emocjonalny, ale i fizyczny. Zatrzymała się u swojego kuzyna na kilka dni, poznała jego nową dupę, co było zaskoczeniem. Ares nie miewał dziewczyn, nigdy. Nikogo na stałe, a to wydawało się poważne, aż się wzdrygała na samą myśl, że on tak na serio. Jakby był kimś, kogo już w ogóle nie zna, a znała dogłębnie.
Minęło kilka dni od przyjazdu, Gia szukała sobie domu do wynajęcia, łaziła po klubach, jeździła po okolicznych drogach, szybkim, wynajętym, eleganckim i przepięknym Porsche, którego silnik tak pięknie mruczał, że koił wszystkie nerwy Włoszki.
Po tej kilkunastogodzinnej podróży do Australii Gia czuła, że wyschła calutka na wiór. Była wykończona i jeszcze sama się katowała piciem i ćpaniem do upadłego, wszystko po to, by nie myśleć, by nie czuć, ale trzeba było wziąć się w garść i zacząć żyć, trochę się odgruzować, żeby wyglądać tak jak na to zasługiwała każda kobieta po bolesnym rozstaniu — zjawiskowo. Poprosiła Gabi żeby umówiła ją na wizytę do jakiegoś fryzjera, bo jej włosy tutaj oszalały, miała wrażenie, że zrobiły się suche, że zaczęły się puszyć i straciły na blasku. Może była to zmiana wody? Nie miała pojęcia, ale trzeba było coś z tym zrobić.
Miała dziś takiego kaca po piciu z kuzynem, że pękał jej łeb. Niewiele brakowało, a spóźniłaby się na wizytę, a tego nienawidzi. Uważa to za brak szacunku do osoby, z która się spotyka. Nie, żeby jakoś nadmiernie szanowała ludzi, wręcz przeciwnie, ona nimi gardzi i uważa za gorszych od siebie, ale spóźnianie się nie wchodzi w rachubę, kropka.
Zajechała pod salon Porsche, wysiadła i wzięła swojego pieska na ręce, bo przecież nie zostawi go w samochodzie. Weszła do środka, rozejrzała się po pomieszczeniu i zsunęła okulary na czubek nosa. Tak, oceniała to miejsce i wcale się z tym nie kryła.
Fuj... zero luksusu. Już ja sobie z Gabi pogadam...- pomyślała i wtedy jej wzrok padł na Cam, która wyglądała bardzo przyzwoicie i sympatycznie. Zlustrowała kobietę oceniającym spojrzeniem, zdjęła okulary, które położyła na recepcji i oparła się o nią ręką, tak nonszalancko.
- We własnej, skromnej osobie. Dziwne, że przed salonem nie było dla mnie czerwonego dywanu...- zaśmiała się lekko, ale biorąc pod uwagę to jak się prezentowała, w jak drogie ciuchy była ubrana i jak oceniająco się gapiła, to ciężko było stwierdzić czy żartuje, czy mówi poważnie. Sarkazm to jej drugie imię. Okej, fakt jest taki, że faktycznie żartowała, co sugerował jej lekki uśmiech. Gia mówi dobrze po angielsku, ale ma bardzo silny, włoski akcent.
- Kawy, mocnej, czarnej jak smoła. Mam takiego kaca jak jeszcze nigdy w życiu.- powiedziała spokojnie i rozmmasowała sobie skronie palcami wskazującymi. Puściła też psiaka na podłogę, a ten zaczął sobie dreptać po salonie i wszystko wąchał, a potem wskoczył sobie na kanapę i się na niej położył grzecznie.
Gia przeszła na wskazany jej fotel fryzjerki, powiesiła torebkę na haczyku i założyła nogę na nogę jak prawdziwa dama. Nie spodziewała się po tym salonie i po fryzjerce umiejętności i jakości, jakie zapewniały jej salony w Mediolanie, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Jak będzie choć trochę zadowolona to zapewne zostawi spory napiwek, Gia nie oszczędza.
Podziękowała skinieniem głowy za kawę, sięgnęła po nią i upiła łyk. Tego się spodziewała... Kawa smakowała tanio, ale potrzebowała jej bardzo, więc nawet się nie skrzywiła.
- Po przyjeździe tutaj stan moich włosów stał się dramatyczny. Zmiana klimatu im nie służy, myślę, że na ten moment nie ma co ryzykować z koloryzacją. Chciałabym je odżywić, wygładzić, żeby znów błyszczały i były zdrowe i mocne. No i myślę, że trochę je skrócimy, a na koniec może jakieś lekkie fale? Muszę wyglądać jak milion dolarów kochana. MILION. Potrzebuję tego po rozpieprzonym w drony mak związku. Jebać facetów, nie?- uśmiechnęła się wymuszenie i odstawiła kawę na półeczkę przed sobą.

Camelia Gilmore
ambitny krab
Gabi
Gabrielle
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dla Camelii Lorne Bay nie było dziurą. Było jej całym światem, bo tak naprawdę nigdy nie posmakowała czegoś więcej. Oczywiście, że ruszała się poza miasteczko! Nie była ani przywiązana sznurkiem, ani totalnym dzikusem. Bywała w Cairns i okolicznych miasteczkach, czasem nieco dalej. Jednak nigdy nie wyleciała poza Australię. Niby nie było to wcale takie dziwne dla kogoś, kto całe życie spędza w Australii, ale dla Europejczyków już totalnie była czarna magia. Może dlatego też ten brak wyjazdów wcale jej nie przeszkadzał. Nie czuła się nigdy gorsza, czy jakaś poszkodowana. Owszem, była w stanie zrozumieć, że dla niektórych ten światek nieco turystycznego miasteczka na złotym wybrzeżu był za mały, ale nie potrafiła się utożsamić.
-Witaj-uśmiechnęła się. Owszem, nie był to jakoś przesadnie luksusowy gabinet, nie było złota na ścianach, czy drogiego marmuru na podłodze, ale absolutnie nie znaczyło to, że poziom usług był niższy, niż w takich miejscach. Niestety, wiązało się to też z tym, że żaden z fryzjerów, ani właściciel lokalu nie posiadał swojej marki kosmetyków z zawyżoną ceną i niekoniecznie najlepszym składem, gdzie płaci się za ładną buteleczkę i napis na niej. Jednak wciąż można było oczekiwać dobrej usługi, co pewnie potwierdziłaby Gabi, w końcu nie wysłałaby kuzynki swojego chłopaka w niesprawdzone miejsce, tak?-Następnym razem to nadrobimy, bo to tylko drobne niedociągnięcie-powiedziała, traktując to bardziej żartobliwie, niż dosłownie. Może poczucie humoru Gilmore nie należało do najwyższych i najbardziej wysublimowanych, ale się starała. A z każdym klientem starała się nawiazać sympatyczne relacje, bo wiedziała że często to jest coś, na co liczą klienci, co dla nich jest ważne przy wyborze miejsca następnej wizyty.
-Już przynoszę. -powiedziała i schowała się na zapleczu, aby pojawić się z filiżanką z cienkiej porcelany pełnej czarnego, gorącego płynu - a ekspress w kanciapie dla pracowników był niczego sobie (według małomiasteczkowej Camelii oczywiście), więc istniała szansa, że Gia nie będzie pluła kawą po lustrach.
-Tak, to częste. Słońce w Australii nawet poza sezonem potrafi dać się we znaki-przyznała, bo spotkała się z tym objawem u swoich klientek. Dało się temu w dość łatwy sposób zaradzić. -Rozumiem. Zaczniemy może od nawilżenia włosów. Co powiesz na botoks na włosy? -zaproponowała, przyglądając się stanowi włosów kobiety. Nie było dramatu, ale wiadomo, nie błyszczały się tak, jak można było sobie to wymarzyć. A Camelia wiedziała co robić. Pytała klientki tylko dlatego, aby dowiedzieć się czy w przeszłości nie miała żadnych przykrych sytuacji z jakimiś kosmetykami, alergii czy czegoś takiego. Jako, że Gia była u niej pierwszy raz, musiała się jeszcze wiele na jej temat nauczyć.-Oj, nawet nie wiesz jak....-odpowiedziała na stwierdzenie, że jebać facetów. Co prawda Gilmore akurat była w związki u i wydawało się, że jest całkiem szczęśliwa, przez lata miała bardzo złe doświadczenia z mężczyzną. Tak, jednym. Jeden gość zatruł jej życie na wiele lat, robiąc to nawet wielokrotnie -tylko to był już błąd Camelii, że się na to zgadzała.

Gia Guerra
ODPOWIEDZ