instruktorka jogi w The Deep Retreat — właścicielka e-sklepu ezotrycznego
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
niedawna rozwódka, która wierzy w leczniczą moc kryształów i wpływ gwiazd na ludzkie losy
2.

Nieodebrane połączenia i wiadomość od Seamusa, w której prosił o pilny kontakt nie wskazywały na nic dobrego. Miała świetną wymówkę - przez całe popołudnie prowadziła dodatkowe zajęcia z jogi dla początkujących, bo studio chciało przyciągnąć do siebie klientów, którzy jako postanowienie noworoczne wybrali wysiłek fizyczny, nie tak prostacki jednak, jak siłownia, a w pracy starała się mieć zawsze wyłączony, albo chociaż wyciszony telefon, żeby żadne dźwięki i wibracje nie przeszkadzały jej w odkrywaniu swojego ciała za każdym razem na nowo.
Po pracy wsiadła jednak na rower - nie za bardzo miała jakieś inne wyjście, a kiedy dojechała pod dom Seamusa, swój były dom, trawnikowe latarenki zaczynały już blado świecić, bo zaczynało się ściemniać. Zawsze chciała mieć prawdziwe pochodnie, bo żywy ogień był dużo ciekawszy od jakichś sztucznych wynalazków, ale Hillbury nigdy nie wziął na poważnie jej propozycji, a ona sama nie chciała przyznać, że ma rację, kiedy mówił, że nie będzie komu tego wszystkiego odpalać. Teraz te latarenki oświetlały jej drogę wzdłuż podjazdu, gdzie zostawiła swój rower, bo od rozwodu nie zebrała się do kupna własnego samochodu. Nigdy nie była dobrym kierowcą, a w małżeństwie z Seamusem nie musiała się o to martwić i zupełnie odzwyczaiła się od prowadzenia.
Złapała za klamkę w drzwiach wejściowych i ją nacisnęła, jednak w ostatniej chwili się zreflektowała. To nie był już jej dom, a przewidywała, że mężczyzna nie chciał przeprowadzić z nią przyjemnej i spokojnej rozmowy, bo już stąd wyczuwała jego aurę, nacisnęła więc dzwonek, odgarniając zbłąkane kosmyki ze swojej rozgrzanej od jazdy rowerem twarzy i przybrała przyjazny uśmiech na twarz, chcąc jakoś załagodzić jego złość, chociaż nie tylko aura wskazywała na jego złość, nawet w dźwięku zbliżających się kroków było coś nieprzyjemnego!

Seamus Hillbury
ambitny krab
nata
onkolog — CAIRNS HOSPITAL
43 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I want auroras and sad prose
I want to watch wisteria grow right over my bare feet
'Cause I haven't moved in years
Małżeństwo. Rzecz tak przedziwna, że po pierwszym i jedynym jak dotąd rozwodzie obiecał sobie nigdy nie powtarzać tego błędu. Nigdy nie uważał, że ceremonia zaślubin cokolwiek w jego życiu zmieni. Nie uważał jej za element niezbędny, by zacementować związek. Właśnie dlatego nie zdecydował się na ten krok, nawet gdy matka jego dziecka urodziła mu nastoletnią już córkę. Nie sądził wtedy, że wypada, a nawet gdyby wypadało, to nie chciał decydować się na ten krok tylko dla uciechy lokalnej gawiedzi czy poklasku opinii publicznej. Wszystko to stało się jednak nieważne, gdy poznał jasnowłosą kobietę na przedziwnym zen obozie, który to sprezentowali mu w żartach najbliżsi. Odkąd ją poznał, w zasadzie czuł już w kościach, że ślub jest tylko kwestią czasu. W niczym nie przypominała ani jego samego, a ni tym bardziej ludzi, którymi zwykł się otaczać. Stając wraz z nią na ślubnym kobiercu, dotarły go głosy wyrażające nieskrywane niedowierzanie i szok. Słyszał niejednokrotnie, że zupełnie do siebie nie pasują. Rhiannon jest wyjątkowa. Powtarzał za każdym razem, zaklinając rzeczywistość po każdej z ich kłótni. O jej wyjątkowości przekonał się z resztą nawet po rozwodzie, gdy sobotni poranek rozpoczął przywołany do drzwi przez kuriera. Niedowierzanie malowało się na jego twarzy, gdy przyszło mu odbierać na swoje ręce przedziwne pakunki. Po zawartości wiedział doskonale, kto wpadł na ten błyskotliwy pomysł. Nie wiedział jednak dlaczego. Przyjął jednak zamówienie, nie chcąc robić szopki przed nieświadomym tego wariactwa kurierem.
Wiedział jednak, że nie może jej tego darować. Co ona sobie wyobrażała? Emocje, które targały nim, gdy desperacko próbował się do niej dodzwonić, sięgnęły zenitu, gdy przyszło mu nagrać się an poczcie głosowej. Oczywiście zaraz po wysłaniu jej kilku stanowczych sms'ów. Później przyszedł czas oczekiwania. Rozsiadł się więc wygodnie na jednym z foteli w salonie. Popijając z kieliszka ulubioną brandy, wodził spojrzeniem po jednej ze ścian. Wtem jego uszu dobiegł dźwięk kroków. To musiała być ona.
-Rhiannon, moja kochana.- zaszczebiotał słodko na jej widok, choć iskierki tańczące w jego oczach zdradzały prawdziwe uczucia targające Seamusem w tej chwili. Nawet mając ochotę cisnąć ją do fosy z krokodylami, której niestety wciąż się nie dorobił, musiał przyznać, że wyglądała czarująco. Policzki biły naturalnym rumieńcem, a jasne loki okalały jej drobną twarz, w którą niegdyś potrafił wpatrywać się godzinami. Twarz byłej już żony wariatki, ale to już inna para kaloszy. Sęk, w tym, że wciąż potrafiła go urobić i okręcić wokół palca. Właśnie dlatego czując ten przypływ gniewu i asertywności postanowił kuc żelazo, póki gorące. W innym wypadku jego dom na dobre stanie się magazynem na świecie kadzidła i kryształy, na które z wiadomych względów nie potrafił patrzeć ze spokojem wymalowanym na twarzy. -Do reszty zwariowałaś? I proszę, nie mów mi, że to przez rozkład kart albo koniunkcję planet.- syknął, będąc już na tyle blisko, by cisnąc jej pod nogi jeden z kartonów, który postanowiła mu tutaj zamówić. Liczył, że uraczy go sensownym wytłumaczeniem tego zamieszania. Wytłumaczeniem, które pozwoli mu nie fantazjować po raz kolejny o fosie pełnej krwiożerczych krokodyli.
Rhiannon Grantham
powitalny kokos
e.
instruktorka jogi w The Deep Retreat — właścicielka e-sklepu ezotrycznego
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
niedawna rozwódka, która wierzy w leczniczą moc kryształów i wpływ gwiazd na ludzkie losy
- Seamus, mój drogi, wybacz, że nie dałam rady wcześniej, ale sam rozumiesz, czasem praca i zobowiązania nie znają weekendów - odpowiedziała trochę żartobliwie, licząc na to, że pomimo tylu wysłanych wiadomości i nieodebranych połączeń, nie jest jeszcze tak źle, skoro zdobył się na choćby słowną uprzejmość w przywitaniu. Zawsze starała się łagodzić jego racjonalne podejście do życia i negatywne emocje uśmiechem i łagodnym tonem głosu, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że momentami doprowadzała go do szaleństwa. Mimo wszystko nie robiła tego jednak na złość, więc ostrożnie tylko przyjrzała się mężczyźnie, próbując ocenić jak bardzo jest na nią wściekły. - To nie tak, że zwariowałam, po prostu musiała zajść jakaś paskudna pomyłka, ALE NIE RZUCAJ TYM, TO JEST DELIKATNE! - ton jej głosu zmienił się momentalnie, bo chociaż nie było wątpliwości, że to Rhiannon sobie trochę grabiła swoim zachowaniem, to jednak nie po to sklep umieścił wielkie czerwone naklejki ze stłuczonym kieliszkiem napisem fragile. żeby teraz Hillbury nimi rzucał!
Szybko przykucnęła obok swojej paczki, sprawdzając, czy wszystko w środku jest w całości i na pierwszy rzut oka nawet wydawało się jej, że owszem, udało mu się niczego nie potłuc. - Oszalałeś chyba, wiesz ile to jest warte?! - podniosła się z ciężkim pudełkiem, trzymanym oburącz przed sobą i aż sobie cicho sapnęła. Nie dobrała jednak swoich słów zbyt fortunnie, bo mężczyzna doskonale wiedział jaka była wartość zamówienia - sam je w końcu musiał opłacić, kiedy kurier zjawił się przed jego drzwiami i istniał cień szansy, że było to zamówienie, na które chwilowo nie było jej do końca stać, ale bała się, że niedługo produkty się wyprzedadzą i zamówiła je do domu Seamusa, zapominając go o tym poinformować i poprosić o pożyczkę. Co prawda była przekonana, że to zrobiła, ale jego reakcja jasno wskazywała, że musiało jej to wylecieć z głowy i jak chwilę pomyślała, to rzeczywiście nie przypominała sobie rozmowy na ten temat. Nie zamierzała jednak dać mu obrócić wszystkiego przeciwko sobie. - I co, zadzwoniłeś tylko po to, żeby robić mi tu sceny w drzwiach? - wypaliła, co pierwsze przyszło jej do głowy, bo, nie wiedzieć czemu, Rhia wolałaby kontynuować tę rozmowę w środku, ale przecież nie powie mu wprost, że chcialaby, zeby ją zaprosił do domu.

Seamus Hillbury
ambitny krab
nata
onkolog — CAIRNS HOSPITAL
43 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I want auroras and sad prose
I want to watch wisteria grow right over my bare feet
'Cause I haven't moved in years
-Cieszę się, że znalazłaś dla mnie chwilę.- odparł z udawaną życzliwością. W głowie pewnie powtarzał sobie jak mantrę, że musi być silny i asertywny, ale wiedział, że na dłuższą metę na niewiele zda się jego zapał. Początkowo był na nią wściekły, ale czuł jak z każda upływającą minutą, złość zamienia się w przedziwne rozbawienie. Tak na dobrą sprawę ich krótkie małżeństwo obfitowało w ogrom kuriozalnych sytuacji, które szybko uodporniły go na przyszłe dziwactwa żony.
-Nie martw się skarbie, nawet jeśli się potłucze, nie będzie mniej bezwartościowe niż przedtem.- odparł, zupełnie niewzruszony jej reakcją. Spojrzał z ukosa na karton, którym przed chwilą runął z impetem o ziemię, po czym się zaśmiał. W pewien sposób dał tym upust swojej frustracji, nawet jeśli było to najzwyczajniej w świecie naiwne i dziecinne.
-Wyobraź sobie, że wiem doskonale, ile to jest warte.- syknął poirytowany, bo jakby nie patrzeć jakąś godzinę temu to jemu ściągnęło z konta sporą sumkę za te wszystkie dziwactwa. Wiedział, że każdy ma swoje pasje, na które wydaje pieniądze, ale mimo tylu lat życia pod wspólnym dachem z blondynką, nie rozumiał, jak mogła przepuszczać pieniądze na takie głupoty. Magiczne kryształy? Kadzidła? A może karty tarota?
-Zapraszam do salonu, chętnie zrobię Ci scenę tam.- prychnął, nie kryjąc irytacji, która wzrastała w nim z każdą minutą rozmowy bagatelizującej wszystko Rhiannon. Od rozwodu nie spotykali się zbyt często. Kiedy jednak dochodziło do konfrontacji... Cóż, zdecydowanie nie było nudno. Emocje towarzyszące spotkaniom byłych małżonków zdecydowanie przybierały na intensywności z każdym kolejnym razem. -Zadzwoniłem, bo nie mam zielonego pojęcia skąd pomysł, żeby zagracać mój dom tym całym syfem. Uprzedzając sugestię, ten breloczek z ametystem od ciebie wcale nie pomógłby mi się zrelaksować.- westchnął, rozsiadając się na ulubionym fotelu. Mimo że rozwieli się już jakiś czas temu, czasem zdarzało im się wymieniać okazjonalne prezenty. Nie byli typową parą po rozwodzie, która skacze sobie do oczu za każdym razem, gdy wpada na siebie w lokalnym warzywniaku. Nie byli, bo a Rhiannon robiła zakupy tylko w przedziwnych bio marketach i b, ponieważ nawet ich kłótnie zdecydowanie nie wpasowywały się w żadne ramy. -Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?- zapytał w końcu, krzyżując ich spojrzenia. Nie miał zielonego pojęcia, jakie intencje kierowały jego byłą żoną. Wiedział jednak, że nie może po raz kolejny pozwolić jej wejść sobie na głowę. Dom był jego azylem. Miejscem, w którym relaksował się po ciężkich dniach w szpitalu i zdecydowanie nie chciał zmieniać swojego salonu w przydomowy zakątek spirytualnych podróży okadzony obficie palo santo.
Rhiannon Grantham
powitalny kokos
e.
instruktorka jogi w The Deep Retreat — właścicielka e-sklepu ezotrycznego
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
niedawna rozwódka, która wierzy w leczniczą moc kryształów i wpływ gwiazd na ludzkie losy
- Jesteś okropnie ograniczonym umysłowo człowiekiem, Seamus, nie wiem jak w ogóle mogłam za ciebie wyjść? - a jak on mógł teraz rzucać po prostu jej cennym zamówieniem? Nie do pomyślenia było dla Rhiannon, że podchodził do jej własności w tak lekceważący sposób. Może i zapłacił za to całe zamówienie, ale przecież planowała mu oddać! I to nie tak, że jakoś znacząco obniżyła zasoby jego portfela. Wcale nie oskubała go po rozwodzie z pieniędzy, a przecież miał ich na tyle dużo, że mieszkał w w takiej willi. Dlatego nie rozumiała dlaczego aż tak bardzo się wścieka, skoro to była jakaś drobnostka! - Tym bardziej nie powinieneś tym rzucać! - jak się okaże, że cokolwiek jest uszkodzone, to nie odda mu tych pieniędzy. Za nic. Ciekawe jakby się czuł, gdyby musiał po prostu wyrzucić pieniądze w błoto? - Och, czyli jest w tobie jeszcze jakaś śladowa ilość dobrego wychowania? - szybkim ruchem odgarnęła włosy na plecy i z uniesionym podbródkiem wyminęła go w drzwiach, nawet nie dotykając rzuconego przez niego z pogardą kartonu.
Drogę do salonu znała idealnie. Powoli stawiała kroki, wyprostowana jak struna, dopóki nie przysiadła na oparciu kanapy, zakładając nogę na nogę, z dłońmi złożonymi na kolanach. - Jesteś zdecydowanie zbyt dramatyczny. Przypadkiem musiałam kliknąć stary adres, zamiast swojego, nie rozumiem dlaczego robisz z tego taka aferę? - kłamstwo. Jedno wielkie kłamstwo. Z premedytacją wybrała adres w Pearl Lagune zamiast Tingaree, ale on nie musiał oo tym wiedzieć i dzięki znaczącemu wywróceniu oczami, miała nadzieję, że się tak szybko nie domyśli. - Nic dziwnego, jak ktoś nawet nie chce spróbować, to nic mu nie pomoże. A przydałoby ci się trochę wewnętrznego spokoju, jesteś strasznie spięty - pokręciła powoli głową, bezczelnie mierząc spojrzeniem całą jego sylwetkę. Spięty, ale wciąż cholernie przystojny i pomimo kilku lat więcej na karku, w jego postawie było to coś, przez co Rhiannon tak często miękła. Ale z krótkiego zamyślenia wyrwał ją gniewny głos Hillbury'ego. - Co ja sobie wyobrażam? Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że możesz mnie strofować jak jakąś małą dziewczynkę, bo coś sobie ubzdurałeś? - podniosła się ze z kanapy, strzepując z krótkiej letniej sukienki niewidzialne pyłki. - Niedoczekanie twoje - prychnęła i bez najmniejszego zawahania, znów go wyminęła, tym razem kierując się do kuchni, bo musiała wprost napić się wody, podstawiła więc szklankę pod kran i ją zapełniła, jakby była w swoim domu. Bezczelna.

Seamus Hillbury
ambitny krab
nata
onkolog — CAIRNS HOSPITAL
43 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I want auroras and sad prose
I want to watch wisteria grow right over my bare feet
'Cause I haven't moved in years
-Umysłowo ograniczonym?-powtórzył za nią wyraźnie poirytowany. Cóż, całe szczęście, że była nieco mniej szczera i wylewna formując swoją ślubną przysięgę te kilka lat temu. A pomyśleć tylko, że na początku ich relacji wzajemnie komplementowali wszystkie te cechy swoich charakterów, które teraz przeklinali najmocniej. -Widocznie gwiazdy nas na siebie skazały. Może to jakiś błąd w rozkładzie partnerskim tych twoich kart?- zaszydził, spoglądając na nią z ukosa. Nie wierzył w te wszystkie horoskopowe bujdy, o których to Rhiannon piała pewnie jak najęta, odkąd się tylko poznali. Chociaż czasem zdarzało mu się angażować w te wszystkie spirytualne cuda i dziwy, byleby tylko sprawić jej przyjemność. Wczytywał się w te wszystkie horoskopy, przygotowywał na retrogradacje i nie protestował, gdy okadzała jego samochód kadzidłami, chcąc uchronić go przed wypadkiem, o którym ostrzegły ją karty. Miał to za intrygujące, urocze i nietuzinkowe. Z tym że nigdy nie potrafił podejść do tego do końca na serio.
Pasję byłej już żony postrzegał w kategorii głupiego hobby, które przejdzie równie szybko co nordic walking jego kumpla z oddziału. Nic więc dziwnego, że widok przesyłek wypełnionych po brzegi wszystkim tym, co poróżniło ich przed laty, zadziałał na niego niczym płachta na byka. - Och, jestem dobrze wychowany skarbie, uwierz mi! Właśnie dlatego nie odprawiłem tego nieszczęsnego kuriera z kwitkiem. Biedaczyna musiał dźwigać tu ten cały szmelc, który już dawno powinien wylądować w kuble za bramą. - wywrócił oczami po raz kolejny. Owszem, mógł być spokojniejszy, ale tym razem czerpał wyjątkową radość z działania jej na nerwy. Znał jej czułe punkty, podobnie jak ona znała i jego. Wiedział jak w krótkim czasie doprowadzić ją do szewskiej pasji i wcale nie zamierzał się ograniczać. -Nie uważasz, że od rozwodu tych naszych przypadków jest trochę za wiele?- stwierdził, krzyżując ramiona na piersiach. Cóż, to nie do końca była jednak wina blondynki, w każdym razie nie w pełni. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, w myśl którego tylko ona inicjowała ich spotkania. Seamus, choć z pewnością wzbraniałby się przed wyznaniem tego na głos, sam niejednokrotnie stawał an rzęsach, by doprowadzić do ich spotkania. A to akurat przejeżdżał, niechcący także planował wypad do właśnie tej konkretnej restauracji, ba! Raz nawet przekupił jakąś tam wróżkę z listy e-mailowej zony, byleby skłoniła ją do zmiany rezerwacji hotelowej na ten, w którym to przypadkiem pokój zarezerwował jej ex mąż. Ich małżeństwo było rzeczą przedziwną, ale i po jego zakończeniu nic nie stało się prostsze. - Co proponujesz? Turmalin? Ametyst czy może mam się czymś okadzić i poskakać na lewej nodze? - westchnął, decydując się jednak nie podjudzać jej bardziej. Westchnął po raz kolejny, po czym podniósł paczkę i postawił ją na stoliku. Miał cichą nadzieję, że wszystko tam wciąż trzymało się jak powinno, bo tak zupełnie na serio nie chciał rozwalić tych jej magicznych gadżetów. Gdyby taki był jego zamiar, już dawno cisnąłby to gdzieś za bramę do kubła z odpadkami. - No już, przepraszam. Odwiozę ci to, gdzie tylko będziesz chciała.- wymamrotał spokojniej, gdy blondynka dziarsko wyminęła go, ruszając w kierunku kuchni.-Napijesz się herbaty? Mam taką ładną z szafranem, zaparza się na niebiesko i pływają w niej kwiatki.- zaproponował, gdy udało mu się ją dogonić, cichutko liczył na to, że przekupi ją tym bajeranckim naparem.
Rhiannon Grantham
powitalny kokos
e.
instruktorka jogi w The Deep Retreat — właścicielka e-sklepu ezotrycznego
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
niedawna rozwódka, która wierzy w leczniczą moc kryształów i wpływ gwiazd na ludzkie losy
- Masz rację, nigdy nie powinnam wychodzić za kogoś, kto szydzi z czegoś, co jest dla mnie ważne - i nie chciała już kolejny raz tłumaczyć, że karty nie miały niczego wskazywać jednoznacznie, a jedynie dawać wskazówkę do jakiegoś rozwiązania. Widocznie źle zinterpretowała ich wynik, bo niewątpliwie jeszcze w dzień ślubu pracowała nad ostatnim rozdaniem, ale widocznie zaślepiona miłością i emocjami, zignorowała niesprzyjające znaki. W takich chwilach jak ta, nie mogła znaleźć żadnego racjonalnego wyjaśnienia na ich ślub. Żadnego. Nikt jej tak nie potrafił zirytować jak Seamus. - Przepraszam, chyba coś mi się pomieszało, ale czy pracą kuriera nie jest dostarczanie paczek? - chciała dodać, że za to przecież płaciła, ale dobrze, że udało się jej ugryźć zawczasu w język, bo w tym wypadku zapłacił on, ale nie chciała przywoływać tego tematu, chociaż to o to właśnie chodziło w ich spotkaniu. - Próbujesz mi coś teraz zasugerować, Seamus? Co, może jeszcze powiesz, że cię, na przykład, nachodzę, albo, że zrobiłam to specjalnie? - oczywiście, że zrobiła to specjalnie, ale ani trochę nie przeszkodziło jej to manifestowaniu swojego oburzenia. Dobrze wiedziała, ze spotykali się zbyt często, bo rozwód powinien być dla nich zamknięciem jakiegoś tematu, tymczasem oni zostawili sobie uchyloną furtkę i pomimo upływu czasu, żadne z nich nie zrobiło kroku do jej zamknięcia. Rhiannon, choć mogłaby mu wykrzyczeć jak strasznym jest człowiekiem, nie potrafiłaby się zebrać choćby do usunięcia jego numeru z listy kontaktów, bo świadomość, że w razie czego odbierze, potrafiła być prawdziwie kojąca.
- Pieprz się. To by było najlepsze rozwiązanie - doskonale wiedział jak jeszcze bardziej ją rozdrażnić. Chociaż na co dzień podobne komentarze przyjmowała z niemym przyzwoleniem i, co najwyżej, wywróceniem oczami, bo choć wierzyła w to, że energia elektryczna nie jest jedyną, jaka rządzi światem, nie chciała nikomu wciskać swoich przekonań na siłę, kiedy wyrzucał jej coś takiego podczas kłótni, odbierała to jako cios i naturalnie odpowiadała tym samym. - Tak? A za co niby mnie teraz przepraszasz? - zadarła dumnie brodę do góry, bo jeśli myślał, że jedno przepraszam po takiej zniewadze rozwiąże sytuację, to się mylił. I to nie tak, że ona była świętą. Powinna zawczasu zapytać czy może zamówić paczkę do niego, poprosić o pożyczkę, albo chociaż uprzedzić, gdy już to zrobiła, tymczasem pojawiła się u niego bez cienia skruchy, za to w bojowym nastroju. - Nie chcę żadnej herbaty! - fuknęła, opierając się biodrami o blat i jednym haustem opróżniła szklankę wody, zaraz nachylając się do kranu, żeby znów ją napełnić i wrócić do tej samej pozycji. - Jakie kwiaty? - mruknęła po chwili ciszy, patrząc wszędzie, tylko nie na swojego byłego męża, który nie dość, że wiedział co powiedzieć, żeby doprowadzić ją do szewskiej pasji, to jeszcze doskonale wiedział jak coś powiedzieć, żeby zmieniła swoje nastawienie.

Seamus Hillbury
ambitny krab
nata
onkolog — CAIRNS HOSPITAL
43 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I want auroras and sad prose
I want to watch wisteria grow right over my bare feet
'Cause I haven't moved in years
-Widziały, gały co brały.- wywrócił oczami, bo zdecydowanie nie czuł się tym złym w ich relacji. Nie był pewnością idealnym partnerem, a później idealnym mężem, ale wiedziała, w co się z nim ładuje. Poznała jego negatywne nastawienie, można powiedzieć, że od podszewki, gdy bezskutecznie próbowała nawrócić go na kryształową modę podczas obozu, na którym to się poznali. Tego typu spirytualne rzeczy zawsze go odstraszały, więc postępem było to, iż po czasie nauczył się je tolerować. Jednak tolerowanie nie oznaczało entuzjazmu. Szczególnie gdy tego typu pakunki lądowały w jego hallu z zaskoczenia. - Myślę, że coś ci się pomieszało, ale w nieco innej kwestii.- spiorunował ją wzrokiem, bo najzwyczajniej w świecie działała mu na nerwy. Zachowywała się tak, jak gdyby nie zrobiła niczego złego. Zupełnie jakby to on był przewrażliwionym palantem a ona przesympatyczną i nieświadomą jego szaleństwa byłą. A z jego perspektywy prawda była zupełnie inna. -Och, nie śmiałbym tego nawet sugerować. No, ale skoro już poruszyłaś tę kwestię, to przez grzeczność nie zaprzeczę.- odparł z serdecznym uśmiechem, wymalowanym na piegowatej twarzy. No, bo to wcale nie tak, że i on robił zupełnie to samo co ona raz na jakiś czas. Najzwyczajniej w świecie widział jej błędy, ale swoje własne jakoś mu umykały. Cóż, bywa i tak.
Tym razem jednak poszedł po rozum do głowy i nie dolewając oliwy do ognia, postanowił skoncentrować się na przeprosinach. Nie potrzebowali kolejnej karczemnej awantury, która po raz kolejny podniosłaby mu ciśnienia, jak gdyby i bez tego nie miał się o co martwić. -Za to, że cię uraziłem i zniszczyłem twoją przesyłkę.- wymamrotał, choć nie w smak było mu się tak poddawać. Uwielbiał, gdy jego racje były na wierzchu, ale miał pełną świadomość, że nie zawsze tak będzie. Szczególnie nie wtedy, gdy jego przeciwnikiem w dyskusji jest pewna niepozorna blondynka. -Takie ładne, różowe. Rozwiną się w wodzie i napar będzie niebieski.-odparł spokojnie, wskazując jej zawartość papierowej torebki.-[/b] takie gadżety najpewniej kupowała jego córka, ale najwyraźniej będzie musiał jej podziękować, bowiem niebieska herbata okazała się w tym wypadku gałązką oliwną, która miała zaprowadzić chwilowy pokój między nim a R.
Rhiannon Grantham
powitalny kokos
e.
ODPOWIEDZ