Uczennica — Z aspiracjami na baletnicę
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dobra dziewczyna ze skłonnościami do częstego pakowania się w kłopoty. Do tego złośnica, która wzdycha do kogoś, kogo nie może mieć...
Dakota znała Kyle'a Franklina praktycznie od zawsze. Można by z czystym sercem rzec, że ta dwójka się razem wychowała. Mieszkali po sąsiedzku. Zaglądali razem na place zabaw, a w późniejszym czasie, uczęszczali również do tej samej szkoły podstawowej. Jak więc układają się ich relacje? Nie, nie są przyjaciółmi. Prawdę powiedziawszy, nie bardzo za sobą przepadają.
Jakby tego było mało, ich mamy łączy ze sobą nie tylko wieloletnia przyjaźń, ale także ogrom wspólnych zainteresowań. Co nieodzownie wiąże się z tym, że chcąc czy nie, ta dwójka młodych osób od dawien dawna jest na siebie zwyczajnie skazana. Niedzielne obiadki w "rodzinnym" gronie, weekendowe wypady, wakacje czy ferie, to tylko wierzchołek góry lodowej na ogromnej liście tego, co zwykle wspólnie robili, bądź z całą pewnością, jeszcze zdążą razem zrobić...
Nic więc dziwnego w tym, że gdy matka dziewczyny, otrzymała bardzo korzystną ofertę pracy, pomimo targających nią wątpliwości, ostatecznie za namową przyjaciółki, zdecydowała się na roczne przenosiny do Sydney. Jednak decyzja Evelaine, spotkała się z ogromnym sprzeciwem jej własnej córki. Niestety bunt Dakoty i starania, aby odwieść matkę od tego szalonego w jej mniemaniu pomysłu, tak czy siak, spełzły na niczym. Tym bardziej, gdy Susan zaproponowała, aby Foster na czas nieobecności Eve, zamieszkała w domu Franklinów. Oczywiście żadnej z kobiet nawet przez myśl nie przeszło, aby zapytać młodą dziewczynę o zdanie. Po prostu, najzwyczajniej w świecie wspólnie uznały, że jest to rozwiązanie wręcz idealnie i takie, które będzie w stanie zadowolić obie strony - nic bardziej mylnego.
Mieszkanie pod jednym dachem z kimś takim, jak Kyle nie mogło się udać i Kitty doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodziły komplikujące wszystko uczucia, którymi jakby wbrew własnej woli, obdarzyła tego gburowatego gnojka. Choć urodziwa brunetka, stawała wręcz na głowie, aby owe, ciążące jej zauroczenie skutecznie zamaskować niechęcią i ciętym językiem, to jednak nie zawsze odnosiło zamierzony efekt. Teraz, mając go na wyciągnięcie ręki, będzie jeszcze trudniej udawać, że jest jej całkowicie obojętny i nic do niego nie czuje. Jak niby do jasnej cholery miało się to udać?! Rozstanie z mamą również do łatwych nie należało, ale klamka zapadła i już nic nie dało się z tym zrobić...
Od samego rana, nastolatka targała z ciocią wypełnione po brzegi, ciężkie kartony, które kolejno stawiały w korytarzu, niewielkim salonie, a niektóre z nich, znalazły się nawet w kuchni. Całe mieszkanie było zagracone rzeczami Dakoty. Zanim obie zdążyły się spostrzec, Pani Franklin zmuszona była pozostawić dziewczynę i udać się na popołudniową zmianę do pracy, co uczyniła dość niechętnie, obiecując w zamian przepyszną powitalną kolację, jaką przygotuje zaraz po powrocie do domu, podczas której porozmawia również z niewtajemniczonym w zmiany synem.
Brunetka krzątała się z kąta w kąt, próbując ogarnąć cały ten powstały z jej powodu bajzel, ale dosyć kiepsko to wyglądało. Nie bardzo wiedziała ileż to czasu minęło od wyjścia Susan, ale słysząc specyficzny dźwięk przekręcanego w zamku klucza, młoda Foster zrozumiała, że ten znajdujący się na jej bądź co bądź, zgrabnym tyłku wrzód w postaci Kyle'a właśnie zaraz dowie się, że po raz kolejny ta grająca na nerwach dziewucha, znów namiesza mu w życiu.
Świadomość nadchodzącej wielkimi krokami burzy, sprawiła że ta uśmiechnęła się iście diabelsko i jak gdyby nigdy nic, zwiała do kuchni, gdzie rozsiadła się wygodnie na kuchennej wyspie i po prostu czekała. Czekała na to co nieuniknione...

kyle franklin
powitalny kokos
Dakota
studiuje i stoi za kasą — w petbarn
21 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
przyszły fizjoterapeuta, z zawodu sprzedawca w zoologicznym, domorosły surfer i fotograf, po ojcu burak i cynik
001.

Różne okresy miewał w swoim życiu Kyle Franklin, natomiast wszystkie - jak bardzo sprzeczne by ze sobą nie były - miały jeden, stale niezmienny punkt wspólny: obecność Dakoty Foster. Brunetka na jego drodze pojawiła się bardzo dawno i to pewnie dlatego nigdy nie zakwitła między nimi nić porozumienia z prawdziwego zdarzenia; kiedy Evelaine i Susan w najlepsze się ze sobą zaprzyjaźniały i dzięki sobie powoli wracały do względnie normalnego życia, ich dzieci (a przynajmniej Kyle) były na etapie, w którym nawet wymienienie słowa z przedstawicielem płci przeciwnej jawiło się jako totalne obrzydlistwo i skaza na honorze, więc nie istniała fizyczna możliwość, żeby od początku przypadli sobie do gustu. Zwłaszcza, że w okresie, w którym się poznali, dzieląca ich różnica wieku rzucała się w oczy dość mocno - dumnemu pierwszoklasiście nie wypadało przecież płaszczyć się i zabawiać młodszej od siebie dziewczyny, tak jak i ona wolałaby pewnie spędzać swój czas z kimś innym, niż z przemądrzałym burakiem. Gdyby zatem nie przyjaźń łącząca ich mamy, to pewnie nigdy w życiu nie zawracaliby sobie sobą (?) głowy i nie spędzaliby ze sobą tyle czasu (szczególnie w dzieciństwie), a już na pewno nie wkładaliby tyle sił w granie przed nimi parki zgranych przyjaciół. W końcu nawet teraz jednym z głównych argumentów pani Foster było to, że pod okiem Kyle'a Dakota na pewno będzie bezpieczna i że włos z głowy jej nie spadnie, mimo że pewnie niejednokrotnie niewiele brakowało, żeby sami wydrapali sobie oczy.
Być może jednak, gdyby nie przyjaźń łącząca ich mamy, to ta relacja mogłaby nabrać zupełnie innych kształtów. Wszak, mimo żywionej względem brunetki niechęci, Kyle dziś coraz częściej dostrzegał w niej zupełnie inną dziewczynę, niż tą, której nauczył się nie lubić. Coraz trudniej było mu zignorować jej trudny do okiełznania, płomienny temperament, coraz ciężej przychodziło mu odwracanie wzroku, gdy poprawiała włosy i coraz bardziej podatny robił się na jej miękki szept, kiedy prowokowała go do kolejnej sprzeczki. Poza tym - chociaż wcale o tym nie myślał - łączyło ich znacznie więcej, niż próbowali sobie wykrzyczeć, gdy nikt nie patrzył i wcale nie chodziło wyłącznie o chęć niesprawiania przykrości Evelaine i Susan. Dakota Foster miała aktualnie wszystko, żeby go sobie wziąć na wyłączność, bo wbrew pozorom ta kyle'owa niechęć miała więcej z maski, niż z prawdziwego uczucia i ciągle jeszcze można było ją zdjąć, więc potrzebowała wyłącznie tego chcieć, no i Kyle'a wolnego, bez żadnej panny u boku i najlepiej już wyleczonego z rozstania.
I tu dochodzimy do odpowiedzi na pytanie, jak właściwie Franklin przegapił tę całą przeprowadzkę. Otóż ostatnimi czasy to właśnie rozstanie było motywem przewodnim w jego życiu i tak jak zawsze radził sobie z tym... średnio. Kochliwość, którą w swoim przekonaniu odziedziczył po ojcu, znów zaprowadziła go w dziwny rejon dorosłości i kolejny raz wyszedł z tego zraniony: sam, ze złamanym sercem i nazwany, o ironio, głupim szczeniakiem przez dwa lata starszą od siebie koleżankę ze studiów. Nic zatem dziwnego, że na kilka dni zapadł się pod ziemię; to znaczy - wracał do domu, ale zwykle mijał się (celowo zresztą) z mamą, natomiast większość czasu spędzał na plaży albo w Cairns, przeważnie topiąc smutki w alkoholu. I nawet gdyby plan miał mu zostać przedstawiony smsem, to i tak nie zwróciłby na niego uwagi, tak bardzo kontaktowy był, odkąd Posy kazała mu się pieprzyć.
Nic zatem dziwnego, że zastane w korytarzu, kartonowe pobojowisko go zaskoczyło. Nie przypominał sobie w końcu żadnych zakupów, o wielkim sprzątaniu też raczej nie było mowy, więc bałagan wyglądał dość niecodziennie. Sytuację zamierzał skonsultować z mamą i nawet zdążył już wyciągnąć telefon, ale przed wykonaniem połączenia postanowił zajrzeć do lodówki i właśnie wtedy niewiele zabrakło, żeby zszedł na zawał. Dostrzegłszy kątem oka siedzącą na kuchennym blacie Dakotę, Kyle wydał z siebie jakieś bliżej nie zrozumiałe przekleństwo, śmiesznie podskoczył w miejscu i wyprostował się jak strzała. - Jasna cholera, zwariowałaś? Wystraszyłaś mnie - warknął speszony i natychmiast posłał jej pełne irytacji spojrzenie. Była jedną z ostatnich osób, jakie w obecnej sytuacji chciał spotkać, a już na pewno ostatnią, której chciał się tak po prostu wystraszyć. I to we własnym domu. - Co tu robisz? Nie powinnaś być na kółku matematycznym? Albo na tym swoim balecie? - skarcił ją natychmiast nieprzyjemnym, lekceważącym syknięciem, kiedy zamaszystym krokiem dopadł do lodówki, żeby na chwilę w niej zniknąć. Co prawda coraz rzadziej zdarzało mu się grać względem niej kartą wieku, bo zaczęło mu się to wydawać dziecinne, ale zaatakowany z zaskoczenia poczuł, że wszystkie chwyty są dozwolone. - Kiedy wrócą?

Dakota Foster
powitalny kokos
o
Uczennica — Z aspiracjami na baletnicę
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dobra dziewczyna ze skłonnościami do częstego pakowania się w kłopoty. Do tego złośnica, która wzdycha do kogoś, kogo nie może mieć...
Dakota już od samego początku nie przepadała za swoim nowym kolegą. W czasie wczesnego dzieciństwa, Kyle był sporo starszy i silniejszy, od drobnej, filigranowej wówczas pięciolatki. Bardziej rozgarnięty, a do tego wredny i po prostu niemiły. Lalki barbie należące do dziewczynki, były bez choćby mrugnięcia okiem, pozbawiane przez niego głowy, ręki czy nogi, co dla niej samej, oznaczało koniec świata. (Nawet jeśli można było je później poskładać). Podkładał jej nogę przy każdej nadarzającej się okazji, a kiedy nikt nie patrzył, ciągnął ją za włosy. Kitty zupełnie nie potrafiła zrozumieć dlaczego, chłopiec był tak wrogo do niej nastawiony, skoro nic złego nie zrobiła?
To wszystko w połączeniu ze sobą, nie wróżyło niczego dobrego i nie stwarzało żadnej szansy, na jakąkolwiek przyjaźń między nimi.
Mijały lata, a ich wzajemne stosunki zamiast się poprawiać, ulegały pogorszeniu. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie, w rzeczywistości okazała się prostsza, niż można by było pierwotnie zakładać. Otóż, relacja łącząca ich matki i fakt, że obie te rodziny spędzały i wciąż spędzają ze sobą zbyt wiele czasu, nie wpływały korzystnie na dwójkę, walczących ze sobą w ukryciu młodziaków.
Sytuacja uległa drastycznej zmianie, gdy nastolatka nie wiedzieć czemu, poczęła spoglądać na swojego wroga numer jeden w zupełnie inny sposób. Nagle zniewidzony przez nią chłopak, okazał się cholernie przystojny, dobrze zbudowany i zdecydowanie za często spędzał sen z jej powiek. Zwłaszcza, gdy Foster zastanawiała się nad tym, czy Kyle całuje tak dobrze, jak wygląda? Na jej nieszczęście, owe odczucia względem niego, były silniejsze, niż zdrowy rozsądek, podpowiadający Dakocie, trzymanie owego delikwenta na dystans. Zamiast się do tego zastosować, dziewczyna korzystała z każdej szansy na to, aby gdzieś w ukryciu móc bez przeszkód pogapić się na Franklina.
Jakby na to nie spojrzeć, jej zauroczenie, a może nawet pierwsza, prawdziwa miłość, nigdy nie odnajdą odzwierciedlenia w otaczającej ją na co dzień rzeczywistości.
Kyle gustował w dziewczynach stanowiących zupełne przeciwieństwo Kitty. Wysokie, długonogie, zgrabne blondynki - to był jego typ. Niska, szczupła, niczym niewyróżniająca się z otoczenia brunetka i do tego kujonka, nie mogła się z nimi równać, ale nawet świadomość owej sromotnej porażki, nie stanowiła dla niej przeszkody w tym, aby wzdychać w milczeniu do kogoś, kogo nigdy nie będzie mieć...
Dostrzegając przerażenie wypisane na twarzy Kyle'a i jego śmieszne, związane z tym zachowanie, Dakota po prostu, najzwyczajniej w świecie, wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. Przez dłuższą chwilę się z niego naśmiewała, bo niby dlaczego miałaby tego nie robić? Czerwona szminka ładnie kontrastowała że śnieżnobiałym uśmiechem.
- Co tam mruczysz pod nosem, Kociaku? - Zachichotała po raz ostatni, po czym odchrząknęła cichutko i wzięła głębszy wdech, aby się uspokoić. - O co chodzi, szukasz miotły, pod którą mógłbyś się schować? - Kolejna delikatnie wbita szpileczka, tylko poprawiła wyśmienity wręcz humor nastolatki, która bez skrępowania, wodziła wzrokiem za Franklinem. - Nie zaczynaj, bo Ci nie odpowiem. - Mruknęła ostrzegawczym tonem, sięgając po znajdujące się w zasięgu jej ręki jabłko, w które następnie się wgryzła.
- Jakby Ci to powiedzieć, Kyle...- Urwała wpół zdania, celowo nasilając to wiszące nad ich głowami napięcie. ...jak zwykle masz opóźniony zapłon i nie ogarniasz tego, co się wokół Ciebie dzieje, więc muszę Cię oświecić. - Kontynuowała, w głębi duszy pękając że śmiechu. - Dzisiaj moja mama wyjechała do Sydney. Dostała tam fajną pracę i musiała koniecznie się przenieść, aby pracować na miejscu. Dlatego nasze mamy wspólnie zdecydowały, że na czas jej nieobecności, zamieszkam z Wami...- Dakota celowo pominęła dość istotny fakt, odnoszący się do długości jej pobytu w JEGO domu, bo wtedy faktycznie mógłby zejść na zawał, a szkoda by było, gdyby takie ciacho tak szybko się zmarnowało...

kyle franklin
powitalny kokos
Dakota
studiuje i stoi za kasą — w petbarn
21 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
przyszły fizjoterapeuta, z zawodu sprzedawca w zoologicznym, domorosły surfer i fotograf, po ojcu burak i cynik
Dakota kiedyś będzie musiała mu o tym wszystkim jeszcze raz opowiedzieć, bo - z ręką na sercu - takich szczegółów nie pamiętał, a co więcej był niemal przekonany, że raz na jakiś czas bywał grzeczny i nawet tymi lalkami się z tą bawił. Inna sprawa, że słowo bywał pasuje tu jak żadne inne. Smutna to prawda, ale znacznie częściej Kyle po prostu jej dokuczał i na próżno szukać mu jakiegoś wytłumaczenia. Najprościej byłoby powiedzieć, że mała Kitty była po prostu pod ręką, a on nie wyżywał się konkretnie na niej, tylko na całym świecie, ale to przecież nie mogło złagodzić jej smutku i cierpienia. Z drugiej strony to raczej też nie tak, że tylko on był opryskliwy, a małej Foster rosła nad głową aureola; zresztą - nawet jeśli, to pewnie z czasem sama nauczyła się bronić przed zaczepkami, a na urwane lalkom głowy odpowiadała wykręcanymi z samochodzików kółeczkami albo przebitymi piłkami. To jasne, że Kyle był gnojkiem, ale skoro ciągnie się to za nimi kolejny rok, to Dakota też musiała dorzucić do tego cegiełkę.
Poza tym, jeśli wierzyć, że kto się czubi, ten się lubi, to właśnie przede wszystkim tymi konsekwentnie dorzucanymi cegiełkami, ciemnowłosa ciągle zwracała na siebie jego uwagę. W końcu żadna to tajemnica, że Franklin gust miał wyszukany (bo mógł sobie na niego pozwolić, nieskromnie wtrącając) i że estetycznie bliżej mu było do dziewczyn o, powiedzmy, instagramowym typie urody; podobały mu się zgrabne nogi i długie, jasne włosy, więc to na to zwracał uwagę w pierwszej kolejności i raczej nie wyściubiał nosa poza własną strefę komfortu. A jednak - nie raz łapał się na tym, że za długo przyglądał się Dakocie znad talerza podczas "rodzinnego" obiadu albo że zbyt chętnie się za nią odwracał, gdy mijała go na mieście; była absolutnym zaprzeczeniem jego "typu", ale jednocześnie miała w sobie coś, co okropnie go pociągało i czasami musiał się mocno przywoływać do porządku, żeby nie wybiec ze swoimi myślami za daleko. W końcu to nie miało sensu - w końcu to nigdy nie mogło się udać.
Czerwona szminka na wargach Dakoty ładnie kontrastowała ze śnieżnobiałym uśmiechem, natomiast jej perlisty śmiech - ze zmieszaniem i irytacją Kyle'a, chociaż uczciwie należy przyznać, że chociaż szybko i mocno się zagotował, to dostrzegał komizm tej sytuacji i pewnie właśnie dlatego nie rozlał tej frustracji na nią. No, albo przynajmniej nie od razu.
- Pod miotłą to się chowają myszy, a nie kociaki, mądralo - wyjrzał na moment zza lodówkowych drzwi, żeby posłać jej zażenowane spojrzenie i znów się przed nią schował, rozbieganym wzrokiem skanując półki i szuflady w poszukiwaniu czegoś, na co mógłby mieć ochotę. - I w ogóle to nie mów do mnie "kociaku" - i znów akuku zza drzwi, chociaż tym razem wszystko wskazywało na to, że zostanie z nią na dłużej; zamknął bowiem lodówkę, trzymając w dłoni butelkę pomarańczowego soku, a biorąc z niej kilka łyków bardzo uważnie przyglądał się, jak atakowała zębami Bogu ducha winne jabłko. Wampirzyca, mały Kyle nie mógł się mylić.
Wbrew pozorom, Franklin nie przerwał jej ani na moment, chociaż odkąd zaczęła stawiać te swoje teatralne pauzy i akcent na co którąś sylabę, rozsądnie odsunął butelkę od ust, żeby się nie zakrztusić. I... w sumie to słusznie, bo słowa Dakoty brzmiały tak absurdalnie, że aż prawdziwie. - Czekaj, co? Z nami? Tutaj? - wypalił wreszcie, żywo przy tym gestykulując, jakby musiał swoją wypowiedź przełożyć na migowy. - Kto wpadł na ten beznadziejny pomysł? I jak do cholery mogłaś się na to zgodzić? - przytknął na moment chłodną, szklaną butelkę do rozpalonego czoła i posłał jej wymowne, pełne złośliwości spojrzenie. - Och, to jasne. Przecież nikt Cię nie zapytał o zdanie! - machnął podirytowany ręką i nagle odbił się od lodówki, żeby w kilka kroków przeciąć kuchnię i wyrosnąć po drugiej stronie wyspy - na przeciwko niej, a nie za jej plecami. Nie, żeby jego ktoś o to zdanie zapytał, nie? Pan dorosły. - I co? Mam Cię teraz niańczyć, tak? Sprawdzać Ci zeszyty i pomagać w lekcjach? Odprowadzać do szkoły? - wściekał się nadal, posyłając jej pełne gromów i piorunów spojrzenia. Niestety - przed kimś musiał się zbuntować. Dakota mogła zrobić to przed swoją mamą, natomiast jego skonfrontowała z tym na własną rękę i musiała znieść pierwszą reakcję. - To jakaś pieprzona klątwa. Już do końca życia będziesz mi się plątać pod nogami - dokończył wreszcie gorzko, a odstawiwszy butelkę na najbliższą szafkę, ściągnął z siebie bluzę i zaczął ją składać w kostkę, do prania; nie ma łatwo, niech drapie z taką samą siłą, patrząc na jego klatkę i skromny sześciopak.

Dakota Foster
powitalny kokos
o
Uczennica — Z aspiracjami na baletnicę
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dobra dziewczyna ze skłonnościami do częstego pakowania się w kłopoty. Do tego złośnica, która wzdycha do kogoś, kogo nie może mieć...
To wcale nie było tak, że zawsze tylko Kyle był winien. Z początku, może i owszem, kiedy pięcioletnia Kitty nie bardzo wiedziała, jak reagować na zaczepki krnąbrnego chłopca, gdy ten niszczył jej zabawki, czy ciągnął za włosy. Z czasem jednak dziewczynka, poczęła odwzajemniać tę jawną niechęć. A co ciekawsze, wcale nie pozostawała mu dłużna. W odwecie, faktycznie przebijała należące do niego piłki, psuła samochodziki, bądź pady od konsoli do gier.
W tamtym momencie zarówno Evelaine, jak i Susan zachowanie swoich dzieci, tłumaczyły sobie nową sytuacją, oraz trudnym wiekiem. Wtedy również uznały, że trzeba spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, aby Kyle i Dakota zapałali do siebie cieplejszymi uczuciami. I tak oto, od przeszło 12 lat, ta dwójka w sekrecie przed mamami, pielęgnuje wzajemną niechęć, która na przestrzeni mijających lat, przeistoczyła się w coś, co obecnie trudno jest zdefiniować.
Z jednej strony, przy każdej nadarzającej się okazji, dogryzają sobie wzajemnie, dokuczają i otwarcie z siebie szydzą. A głupkowatym żartom nie ma końca, ale w tym samym czasie, uśmiechają się do siebie i przytulają na wspólnych zdjęciach, po prostu dobrze się przy tym bawiąc. A może to wszystko jest tylko grą, którą prowadzą między sobą? Dość nierówną grą, zważywszy na jawną słabość Kitty wobec działającego jej na nerwy Franklina.
Tylko ona jedna wie, ileż to nocy przepłakała za każdym razem, kiedy chłopak przedstawiał im kolejną ze swoich dziewczyn. Kochającej go w ukryciu nastolatce, ciężko było pogodzić się z takim stanem rzeczy. Dziewczyna nie potrafiła zrozumieć dlaczego Kyle jest tak ślepy, że nie dostrzega tego, co ma na wyciągnięcie ręki? Z początku może i nie, ale teraz często zdarza się, że brunetka subtelnie wysyła mu pewnego rodzaju sygnały. Testuje jego cierpliwość i podjudza do działania. To właśnie dlatego, kilka tygodni temu przeszła totalną metamorfozę. Z bezkształtnej smarkuli bez wyrazu, czy chowającej się za wielkimi okularami kujonki, przeistoczyła się urodziwą, młodą kobietę, która coraz to częściej, zwracała na siebie uwagę.
W zaciszu swojego pokoju, Foster chętnie i bez strachu eksperymentowała z delikatnym makijażem, czy ubiorem, odnajdując w tym wszystkim swój własny, unikatowy styl. Brunetka szybciutko odkryła w jaki sposób, podkreślić wszystkie swoje atuty, nie wyglądając przy tym, jak klaun czy szukająca wrażeń latawica. Dziś bez obaw, spoglądała każdego dnia w lustro, z zadowoleniem dostrzegając to, co wcześniej ukrywała pod obszernymi ubraniami. Szkoda tylko, że Kyle nigdy nie spojrzy na nią tak, jak ona patrzy na niego...
- Tak, masz rację. Jesteś zdecydowanie za cienki na to, aby stać się moim kociakiem. - Mruknęła zaczepnie, w międzyczasie pochłaniając kolejny kawałek soczystego jabłka. - To co, może wolisz, abym nazywała Cię, MYSZKĄ? - Parsknęła śmiechem, jednocześnie nawiązując do jego wcześniejszego przerażenia i chowania się pod miotłą. Zdradzając brunetowi powód swojej obecności w domu Franklinów, Kitty liczyła się z całą masą niemiłych uwag i niezadowolenia, jakim mógł ją obrzucić, ale jednocześnie niezmiernie bawił Fostetową sposób, w jaki chłopak z nią rozmawiał. Zupełnie tak, jakby nie znał ich mam, które zazwyczaj podejmowały wspólnie kluczowe decyzje, wcale tego z nimi nie konsultując.
- Weź na wstrzymanie, bo zaraz się zapowietrzysz...- Wywróciła zawadiacko swoimi ciemnymi oczyma, przeżuwając w ustach kolejny kawałek. - No dalej, wdech...wydech...wdech...wydech...- Powtarzała, gestykulując przy tym, tak jak chwilę wcześniej robił to Franklin. To była naprawdę komiczna sytuacja, przy której nastolatka nie zwróciła większej uwagi na oburzenie swojego towarzysza.
Nie Kyle, Ty wcale nie musisz mnie niańczyć. Wystarczy, że czasami wieczorami zajrzysz do mojego pokoju, aby upewnić się, że niczego mi nie potrzeba... Pomyślała, uśmiechając się zadziornie, jednak swych pikantnych myśli nie wypowiadając na głos. Dakota nigdy w życiu, nie przyznałaby się otwarcie ani do swoich uczuć, ani tym bardziej do....stop! Do jasnej cholery weź się ogarnij! - Brunetka skarciła w myślach samą siebie, na powrót skupiając całą swoją uwagę, na stojącym naprzeciwko chłopaku.
- Złóż reklamację do naszych matek, wiesz! - Fuknęła na niego, czując jak tląca się wewnątrz niej irytacja powoli zaczyna dochodzić do głosu. Złość jednak szybko wyparowała, gdy Kyle zdjął z siebie bluzę, bez skrępowania ukazując jej swoją umięśnioną klatkę piersiową. Co, jak co, ale Kitty musiała przyznać, że ten często działający jej na nerwach gnojek, prezentował się naprawdę dobrze. Do tego stopnia, że aż ją ręce świerzbiły, aby dotknąć jego skóry i poczuć pod palcami wyrobione, pracujące mięśnie.
Niestety fantazje panny Foster skończyły się jeszcze szybciej, niż zaczęły. Wszystko za sprawą pewnego podstępnego pająka, chasającego sobie w najlepsze po kuchennym blacie, a którego ona przypadkowo dostrzegła kątem oka. W danym momencie, dziewczyna zeskoczyła z blatu jak oparzona, po to aby w następnej kolejności, dosłownie wskoczyć na zdezorientowanego Kyle'a, w którego mocno się wtuliła. W wyniku tego niespodziewanego manewru, chłopak stracił równowagę i oboje wylądowali z hukiem na podłodze. To znaczy...brunet leżał, a Dakota górowała nad nim. - Tam...tam był ogromny pająk! - Pisnęła nieporadnie się tłumacząc. Dziewczyna praktycznie od zawsze się ich bała i kiedy je widziała, panikowała dokładnie tak, jak teraz. Dopiero po dłuższej chwili, Kitty troszkę się uspokoiła i w końcu dotarło do niej, co tu się właściwie wyrabia...

kyle franklin
powitalny kokos
Dakota
studiuje i stoi za kasą — w petbarn
21 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
przyszły fizjoterapeuta, z zawodu sprzedawca w zoologicznym, domorosły surfer i fotograf, po ojcu burak i cynik
Więc chyba sami sobie zgotowali ten los tymi popisami aktorskimi. Może gdyby w pewnym momencie otwarcie zaczęli mówić o tym, że mimo wszystko im ze sobą nie po drodze, to dziś nie musieliby się mierzyć z perspektywą zamieszkania pod jednym dachem i dalszego pozowania na udanych przyjaciół. W końcu Evelaine i Susan nie mogły przez całe życie wymagać od nich, żeby szli ze sobą pod ramię i to nawet jeśli bez skrępowania żartowały o zaręczynach, wnukach i ślubie na plaży. Dakota i Kyle już dawno przecież przestali być dziećmi i mieli chyba nawet więcej niż prawo żyć po swojemu, więc jeśli nie w smak było im kumplowanie się ze sobą, to tę decyzję obie panie musiałyby zaakceptować. Zresztą, tak naprawdę to same powinny zacząć się domyślać, że coś nie gra, kiedy Franklin przyprowadził do domu pierwszą dziewczynę, która wcale nie była Dakotą, bo gdyby tak dobrze im się układało, to przecież raczej nie szukałby innej.
Z drugiej strony ten teatrzyk był po prostu zabawny i chyba faktycznie był elementem jakiejś gry, z której oboje czerpali przyjemność. Inaczej przecież nie da się wyjaśnić zdjęć, na których się ze sobą przytulają albo tych wszystkich miło spędzonych wieczorów. W sumie... To jasne - być może satysfakcję przynosiła im wyłącznie łatwość, z jaką potrafili zamaskować własne niesnaski przed rodzicami, ale co jeśli to wcale nie było tak proste? Co jeśli dało się to wyjaśnić czymś innym? Na przykład nieodpartą, ale i podświadomą chęcią zmniejszenia dzielącego ich dystansu, hm? Może zabrnęli już w tym konflikcie tak daleko, że nie widzieli szansy na zawarcie pokoju, więc jakieś głęboko ukryte uczucia albo sentymenty przemycali pod płaszczykiem odgrywania roli ku uciesze swoich mam. Może traktowali to jako próbę zwrócenia na siebie uwagi. Albo po prostu próbowali w ten sposób sprawdzić, czy do siebie pasowali.
Co do tego - Kyle na przykład nie miał większych wątpliwości, przynajmniej jeśli chodzi o aspekt szeroko pojętej fizyczności. Od zawsze miał względną słabość do urody Dakoty (i dlatego pozwalał jej na trochę więcej), a teraz, przyglądając się z bliska zmianom, jakie przechodziła, polubił ją jeszcze bardziej; wydawała mu się ciekawsza, niż rówieśniczek (swoich i jej), po cichu wzdychał do jej gęstych włosów, a poza tym wyobrażał sobie (tak, czasem, ale bez zberezeństw) że mimo drobnej, filigranowej budowy miała bombowe ciało (ten balet przecież nie poszedł jej w pięty) i najchętniej przekonałby się o tym sam.
Na ten moment pozostawały mu jednak wyłącznie wyobrażenia albo ewentualnie poszukiwanie substytutów. Dakota Foster - bez nadzoru Evelaigne i Susan - nie zamierzała porzucić swojego okopu i dzielnie stawiała czoła znienawidzonemu, starszemu koledze, a więc wcale nie uchylała im furtki i dbała o to, aby zawiść w tej relacji pozostawała na stałym, niezmiennym poziomie. I bardzo dobrze. - Och, chciałabyś! - posłał jej zadziorny uśmiech, zupełnie niewzruszony zaczepką i teatralnie pokiwał głową. - Zresztą, konkurencja jest tak wielka, że chyba jednak ustąpię tym wszystkim nerdom, zanim zagną mnie tabliczką mnożenia albo ułożeniem kostki Rubika. Na to dajesz się wyrwać, nie? - prychnął ironicznie, starannie odbijając piłeczkę, a cyniczny uśmieszek cały czas nie schodził mu z warg. Chyba nie sądziła, że tak po prostu puści jej tę zniewagę płazem, nie? - Niezły tekst, ale - odparł bez emocji, pozwalając jej się wyśmiać za wszystkie czasy - najlepiej byłoby, jakbyś w ogóle się do mnie nie odzywała. Albo ewentualnie per "pan" - dokończył, podrzucając zadziornie brwiami, a potem machnął obojętnie ręką i cicho westchnął.
Im dłużej Dakota go przedrzeźniała, instruując go jak właściwie powinien oddychać (pewnie jej to kiedyś przypomni swoją drogą), tym bardziej uświadamiał sobie, że w gruncie rzeczy pewnie miała rację. Oczywiście, gdzieś tam w tle istniało jeszcze domniemanie, że po prostu ściemniała i że wcale z nimi nie zamieszka, ale jeśli to była prawda, to winą faktycznie trzeba było obarczyć sympatyczny duet ich szalonych mam, a nie ją samą; ba, nawet już dłużej nie zamierzał z nią dyskutować i jak gdyby nigdy nic poszedł do łazienki. Potrzebował pobyć sam, a poza tym prysznic dobrze by mu zrobił i pozwolił się zresetować po tym nadmiarze informacji.
Właściwie to już nawet zamknął drzwi i zaczął się szykować, ale patrząc w lustro nad umywalką, przyszło mu do głowy zapytać, jak długo potrwa ta gościna. Zostawiwszy bluzę na podłodze, postawił kroki w stronę kuchni, a biorąc zakręt, właściwie już zaczął się odzywać, ale wtedy Dakota wpadła na niego z całym impetem swojego drobniutkiego jestestwa i powaliła go na ziemię, wykorzystując jego brak równowagi oraz zaskoczenie. Skłamałby, gdyby powiedział, że się tego spodziewał, dlatego niemal natychmiast - jeszcze w locie, odruchowo - złapał ją w biodrach (dla asekuracji rzecz jasna), w ten sposób dokładając trochę od siebie do poziomu niezręczności. Niezły numer. - Co Ty wyrabiasz? - wycedził speszony, uświadomiwszy sobie wreszcie, jak wyglądała sytuacja; widok co prawda chyba nawet mu się podobał, ale okoliczności raczej nie zbudowały odpowiedniego klimatu, więc marzył przede wszystkim o tym, żeby zapaść się pod ziemię. - Pająk? PAJĄK? - powtórzył po niej, z każdą sylabą zresztą trochę bardziej poirytowany. - I dlatego postanowiłaś mnie zabić? MNIE, a nie PAJĄKA? - burzył się w najlepsze, z dołu taksując jej twarz, ale nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby się ruszyć. No i cały czas jej dotykał.

Dakota Foster
powitalny kokos
o
Uczennica — Z aspiracjami na baletnicę
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dobra dziewczyna ze skłonnościami do częstego pakowania się w kłopoty. Do tego złośnica, która wzdycha do kogoś, kogo nie może mieć...
Jeśli dziewczyna miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to zmuszona była przyznać, że gdyby tylko zdawała sobie sprawę z tego, że istnieje choć cień szansy na "happy end" z nią i Kyle'm w roli głównej, to zapewne nie miałaby żadnych oporów przed tym, aby wyznać mu swoje długo skrywane uczucia. Niestety w tej kwestii, Dakota znalazła się na przysłowiowym rozdrożu, gdzieś pomiędzy tym, czego naprawdę pragnęła, a możliwym odrzuceniem ze strony chłopaka.
Wahała się, ponieważ doskonale wiedziała, że gdyby rzeczywiście Franklin wzgardził jej uczuciem, ich relacja już nigdy nie byłaby taka sama. A co gorsza, owa sytuacja z całą pewnością, wpłynęłaby również na przyjaźń łączącą ich mamy. Co jak co, ale czegoś tak trwałego i w pewien sposób, nieskazitelnego, Kitty zniszczyć absolutnie nie chciała. Nie wybaczyłaby samej sobie, gdyby z jej winy, te dwie zwariowane, bratnie dusze, musiały się rozdzielić. Poniekąd właśnie dlatego milczała, od wielu miesięcy dusząc w sobie, coś co z każdym kolejnym, mijającym dniem, coraz trudniej było kontrolować. Dziewczyna wiedziała również, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym cały ten kreowany przez nią teatrzyk runie, niczym domek z kart. Zawsze istniała też możliwość, przy której to sam Kyle, odkryłby prawdę, lecz takowej opcji, nie wiedzieć czemu, brunetka póki co nie brała pod uwagę...
Chciała, chciała i to bardzo. Marzyła wręcz o tym, aby ten grający jej od lat na nerwach chłopak, był dla niej kimś więcej, a najlepiej...wszystkim. Szkoda tylko, że Franklin nie miał nawet najmniejszego pojęcia o tym, w jak wielkim błędzie tkwił. Dlaczego? A dlatego, iż konkurencja, o której tak ochoczo przed momentem się wypowiadał, w rzeczywistości nie istniała. Owszem, Dakota w ostatnim czasie w swym otoczeniu, wzbudzała spore zainteresowanie. Chłopcy zabiegali o jej uwagę, starając się wyciągnąć ją na randkę, bądź zyskać chociaż numer telefonu, lecz kiedy do tego dochodziło, szybko byli przez nią zbywani. Młoda Foster nie potrafiła spojrzeć przychylniejszym okiem na żadnego ze swych pretendentów, ponieważ każdego z nich mimowolnie i jakby wbrew własnej woli, porównywała do Kyle'a, a żaden z nich nim nie był.
W chwili, gdy nastolatka wręcz stratowała swojego towarzysza, jeszcze nie czuła tak tego zażenowania, które chciało pochwycić ją w swe ramiona. Dopiero po kilku długich, niczym wieczność sekundach, zdała sobie sprawę, że praktycznie na nim leży. Swoje drobne, nieco drżące od napływu emocji dłonie, ułożyła po obu stronach jego głowy. Dziewczyna zrobiła to po to, aby najzwyczajniej w świecie unieść swoje ciało i przerwać w ten nagły i niespodziewany kontakt. Czując jednak z jaką pewnością Kyle ujmował jej biodra, skapitulowała porzucając swoje dobre zamiary. Z tej perspektywy, chłopak wydawał jej się jeszcze atrakcyjniejszy. Jego umiesiona i naga klatka piersiowa, aż prosiła się o to, by ją dotknąć. Ciepło bijące od męskiego ciała w połączeniu z przyjemnym zapachem perfum, jakich Franklin zapewne używał, podziałały na tę niewinną dziewczynę, jak cholerny afrodyzjak.
- Ja...to znaczy...emm...no chciałam, ale tak jakoś...- Dakota, poczęła wyraźnie plątać się we własnych zeznaniach. Nie potrafiła ani się skupić, ani tym bardziej myśleć racjonalnie, gdy miała chłopaka swoich marzeń tak blisko. Swój wzrok z jego błękitnych, wpatrujących się w nią oczu, odruchowo przeniosła na pełne wargi studenta. - Pieprzyć tego pająka...- Wyszeptała, swoim ciepłym oddechem, owiewając należące do niego usta, po to aby już w następnej kolejności, złączyć je z własnymi w czułym pocałunku...

kyle franklin
powitalny kokos
Dakota
studiuje i stoi za kasą — w petbarn
21 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
przyszły fizjoterapeuta, z zawodu sprzedawca w zoologicznym, domorosły surfer i fotograf, po ojcu burak i cynik
W takim razie była od niego odważniejsza. Kyle, za myśli, w których jego relacja z Dakotą wykraczała poza przyjaźń czy koleżeństwo, przeważnie ganił się sam i to nawet wtedy, kiedy chodziło mu tylko o sferę cielesną, a niekoniecznie uczuciową. I gdyby, dajmy na to, wystarczyło mu się jedynie przyznać, że miał do niej słabość albo po prostu jej pragnął, żeby postawić krok do przodu, to pewnie i tak w życiu by tego nie zrobił; nie zrobił ze strachu, że go odrzuci, że - co gorsza - wykorzysta to przeciwko niemu, a przede wszystkim - że w ten sposób rzuci cień na znajomość ich rodzin. Z jednej strony to dziecinne, tak bardzo unosić się męską dumą i obawiać o swoje ego, ale z drugiej to ze świecą trzeba by szukać innego, tak świadomego i dojrzałego osądu Franklina. Wszak czy to nie szlachetne tak przedkładać dobro ogółu ponad własną (niewątpliwą) przyjemność?
Z drugiej strony jednak - to tylko i wyłącznie gdybanie. Kyle jedynie miewał momenty, w których brunetka zdawała mu się być idealną kandydatką na partnerkę (i to raczej na noc, a nie na stałe), natomiast przeważnie zainteresowany był innymi dziewczynami i nawet nie zawracał sobie głowy tym, czy cieszyła się zainteresowaniem, czy nie. W głównej mierze, bo nocami wcale nie wzdychał do jej zdjęć i (jeszcze) nie myślał o niej tak poważnie, jakby sobie tego życzyła, ale również dlatego, bo nawet w tej głupkowatej trosce o swoje ego, był zbyt pewny siebie, żeby pieklić się na gości, którzy komentowali jej fotki na instagramie. Franklin nie tylko bowiem znał swoją wartość, ale i był odrobinę (zbyt) zarozumiały, więc był przekonany, że niezależnie od okoliczności, zawsze będzie kandydatem na partnera numer jeden - jej, którejś z jej przyjaciółek, czy nawet tej swojej byłej, która ostatnio kopnęła go w tyłek. I jakkolwiek żenująco i małostkowo by to nie brzmiało - dewiza "facet - nie ściana" naprawdę mu w życiu przyświecała.
Najwyraźniej jednak nie była też obca Dakocie, chociaż ona akurat potraktowała ją bardzo dosłownie i postanowiła na własnej skórze sprawdzić, czy faktycznie da się go... przesunąć. No więc: da się. Da się, ale należy przy tym dziękować Bogu, że nie wylądowali na jakimś taborecie czy innej szafce, bo zamiast względnie intymnego momentu, przeżyliby o wiele poważniejszą chwilę grozy, niż spacer jakiegoś pajączka po szafce. Tymczasem zrobiło się gorąco. Chyba pierwszy raz był tak blisko niej, gdy nikt nie zaglądał im przez ramię. Patrzyła na niego tymi wielkimi, czekoladowymi oczami, pachniała jakimś słodkim, owocowym żelem pod prysznic i chyba drżała, a jeśli nie - to na pewno drżący miała oddech i głos. Spodobała mu się; w swoim zmieszaniu była urocza, a na górze po prostu pociągająca. Mimo więc, że pewnie powinien jak najszybciej się spod niej uwolnić, to wcale się z tym nie śpieszył, a na dodatek jej onieśmielenie go trochę rozluźniło.
- Ty... to znaczy... emmm... chciałaś - zgoda, nie było to do końca fajne, ale nie potrafil się powstrzymać przed przedrzeźnianiem Dakoty i nawet posłał jej zadziorny, pełen prowokacji uśmiech, licząc na to, że wścieknie się na niego jeszcze bardziej. Nic zatem dziwnego, że swoim kolejnym posunięciem totalnie go zaskoczyła i nie pozostawiła mu żadnej szansy na choćby chwilę przemyśleń. Kyle odpowiedział na pocałunek ciemnowłosej tyleż ochoczo, co łapczywie; wpił się w jej wargi naprawdę mocno, przesunął dłonie na brzeg pasiastego topu i zmrużył oczy, na dłuższą chwilę oddając się chwili. Dość powiedzieć, że gdyby w końcu nie zabrakło powietrza, to pewnie jeszcze długo scałowywałby zawstydzenie i pożądanie z jej ust, ale nawet to tak do końca nie wyprowadziło go z nastroju ani nie otrzeźwiło. - Uważaj, bo zaraz się zapowietrzysz - wymruczał zaczepnie zachrypniętym głosem, uchylając nieco powieki i bez skrępowania wymieniając się z nią oddechami. Serce mocno łomotało mu w piersi, barki i ramiona wysypało mu gęsią skórką, a mięśnie mocno się spięły, kreśląc wyraźne kształty na jego klatce czy brzuchu. - Wdech, wydech, wdech... - szeptał już niskim tonem głosu, z zadziornym uśmiechem biegając błyszczącymi oczyma po jej zarumienionej twarzy. Nie, nie miał prawa tego wykorzystywać, ale smakowała zbyt dobrze, żeby z tego teraz tak po prostu zrezygnować.

Dakota Foster
powitalny kokos
o
Uczennica — Z aspiracjami na baletnicę
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dobra dziewczyna ze skłonnościami do częstego pakowania się w kłopoty. Do tego złośnica, która wzdycha do kogoś, kogo nie może mieć...
Jeśli dziewczyna miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to zmuszona była przyznać, że o wspomnianym wcześniej studencie, myślała dosyć często i to w różnych kategoriach, w zależności od własnego nastroju. Jednego dnia, gdy humor jej dopisywał, wyobrażała ich sobie, jako parę. Parę, która darzyła się wzajemnie nie tylko szczerymi uczuciami, ale także szacunkiem, tworząc coś trwałego i nierozerwalnego. Nastolatka zastanawiała się, jakim partnerem dla swoich dziewczyn był Kyle? Jakim chłopakiem, byłby dla niej, gdyby mogli być ze sobą w związku?
Innym razem, Dakota zerkała na nich pod kątem czystej fizyczności. A jako, że owy temat wciąż w większości, stanowił dla niej nieodkrytą jeszcze tajemnicę, w głowie brunetki snuły się naprawdę przeróżne wizje tego, jakby się czuła, gdyby tych dwoje połączyła nie tylko przyjaźń ich matek, udawane latami koleżeństwo, ale także łóżko. Franklin będąc grającym jej na nerwach dupkiem, był również cholernie atrakcyjnym, pociągającym, młodym mężczyzną i nawet tak niedoświadczona w tej kwestii Kitty, potrafiła dostrzec pewne pozytywne aspekty tegoż zakazanego dla niej owocu. Dziewczyna skrycie marzyła o tym, aby przeżyć to wszystko właśnie z nim. Co więcej, gdyby tylko Kyle zechciał zaoferować jej choćby tę fizyczną cząstkę samego siebie, Dakota byłaby w stanie złamać wszystkie swoje zasady i przyjąć ją bez wahania. Czy tę nieodpartą chęć stania się dla niego jedną z wielu, można było nazwać już desperacją? W pewnym sensie i owszem, ale też nie do końca. Foster kochała Franklina na tyle, że nawet jeśli nie mogłaby trwać u jego boku tak, jakby sobie tego w rzeczywistości życzyła, to zadowoliłaby się tym, co on sam zechciałby jej dać. W końcu seks także był pewną formą miłości, czyż nie?
Z kolei, kiedy nastolatka była w parszywym wręcz humorze, dodatkowo katowała samą siebie wyobrażeniami swojego niedoszłego ukochanego w ramionach innych kobiet. Świadomość tego, że nigdy nie będzie trwałą częścią życia Kyle'a, była druzgocąca, zwłaszcza przy tak silnych, drzemiących wewnątrz niej uczuciach. Właśnie wtedy, Dakota próbowała owym zachowaniem przemówić samej sobie do rozsądku, lecz dane drastyczne próby tak, czy siak na niewiele się zdawały.
Teraz jednak, nic co robiła wcześniej, nie miało żadnego znaczenia. Trwając w tym jakże idiotycznym, ale jednocześnie cholernie pociągającym położeniu, brunetka odsunęła na bok, wszystkie znajdujące się gdzieś z tyłu głowy, targające nią wątpliwości, w całości zastępując je doznaniami, których dostarczał jej Kyle. Ku własnemu zadowoleniu, chłopak ochoczo odwzajemniał każdy pocałunek Dakoty. W prawdzie w swych staraniach był bardziej porywczy, ale to tylko jeszcze mocniej nakręciło nastolatkę. Czując, jak jego dłonie, powoli i leniwie przesuwają się w górę jej pleców, zaczęła drżeć. Drżała dosyć wyraźnie, przeklinając w duchu samą siebie za to, że nie potrafi zapanować nad własnym, zdradzieckim ciałem, które tak rozpaczliwie łaknęło dotyku, znajdującego się pod nią chłopaka. Zachichotała cichutko, prosto w jego usta, gdy usłyszała wypowiadane przez niego słowa.
- Och, Kyle, zdecydowanie za dużo mówisz, a za mało robisz...- Mruknęła, przygryzając zębami jego dolną wargę, którą pociągnęła przy tym lekko w dół. Droczyła się z nim, jednocześnie prowokując. Chciała na własnej skórze przekonać się do czego Franklin byłby zdolny, jeśli odrobinę zachęciłaby go do dalszego działania? Nagle dziewczyna zmieniła swoją pozycję. Uniosła się nieznacznie, po prostu siadając na nim okrakiem i wciąż patrząc na niego z góry, uśmiechała się iście diabelsko. Z tej perspektywy, wpatrując się w Kyle'a, Kitty musiała wyglądać ponętnie z włosami pozostawionymi w rozkosznym nieładzie, zaróżowionymi policzkami i delikatnie rozchylonymi ustami.
- Ty zawsze tyle mówisz, zamiast działać? A może masz tremę, Franklin? - Kontynuowała swoją zaczepną grę w tym samym czasie, powoli przesuwając paznokciem w kolorze krwistej czerwieni, po jego umięśnionej klatce piersiowej.

kyle franklin
powitalny kokos
Dakota
studiuje i stoi za kasą — w petbarn
21 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
przyszły fizjoterapeuta, z zawodu sprzedawca w zoologicznym, domorosły surfer i fotograf, po ojcu burak i cynik
W tych swoich rozważaniach Dakota zapominała o jednej, ale za to bardzo ważnej rzeczy. Otóż w przeciwieństwie do jego byłych dziewczyn, do jego koleżanek albo nawet najlepszych przyjaciół, ona znała go z tej zupełnie innej, gorszej strony. Wiedziała, jak bardzo potrafił być opryskliwy, jak świetnie kłamał i jak swobodnie zmieniał maski z jej kumpla na znienawidzonego wroga, więc chyba nie powinna darzyć go aż takim uczuciem, nawet jeśli tłumaczyła to sobie (zresztą słusznie, bo w gruncie rzeczy Franklin to dobry chłopak) durnym teatrzykiem, który oboje odgrywali na oczach ich mam. Nie były to zresztą jedyne czerwone flagi, jakie "wywieszał" za sobą Kyle, natomiast tego mogła się już jedynie domyślać. Dakota - i owszem - znała go najgorszego, ale to wcale nie znaczy, że znała go lepiej niż inni. W końcu może nie byli sobie obcy, ale w pewnym momencie ich życia trochę się rozjechały, więc mogła sobie tylko śnić o tajemniczych zniknięciach jego wszystkich sympatii, pragnąć jego bliskości i wyobrażać sobie, jakim chłopakiem mógłby być Kyle Franklin.
A jakim był? Cóż - ogólnie rzecz biorąc - chyba dobrym, ale tego przecież nigdy nie da się ocenić w jakiejś kilkupunktowej skali, a poza tym to zawsze zależy od punktu widzenia. Oczywiście można tu się rozpływać nad tym, że zawsze był wierny i dlatego rozstania znosił ciężej, albo że był troskliwy, a czasami to nawet i nadopiekuńczy, ale zawsze bezinteresownie czy w dobrej wierze, ale dla Dakoty to naprawdę nie powinno mieć żadnego znaczenia. To nie powinno mieć dla niej znaczenia, bo - wbrew wszelkim pozorom - w życiu Kyle'a zajmowała specjalne miejsce; może tymczasowo niezbyt ekskluzywne, biorąc pod uwagę ich wszystkie nieporozumienia, ale nawet kiedy pałali do siebie największą nienawiścią, nigdy nie była jakąśtam Dakotą. Byłą Dakotą - Dakotą, dla której byłby zupełnie innym przyjacielem, kochankiem albo chłopakiem, niż dla całej reszty dziewczyn, za którymi się oglądał albo które zbywał. Zasługiwała na więcej, niż do tej pory od siebie dawał, a być może na więcej, niż dać w ogóle potrafił - tak głęboka była ta więź, która ich ze sobą łączyła.
Niestety jednak - to był najgorszy moment na jakiekolwiek przemyślenia, a w chwili, w której brunetka złożyła na jego ustach pocałunek, one po prostu przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Dakota zawróciła Kyle'owi w głowie. Dosłownie i w przenośni; nie dość, że to była ostatnia rzecz jakiej się po niej spodziwał, to jeszcze zrobiła ją tak dobrze, że rozbudziła w nim apetyt na jeszcze. Jeśli więc po cichu liczyła na to, że Franklin wykaże się rozsądkiem i w odpowiednim momencie naciśnie stop, to... mocno się przeliczyła, bo chociaż nadal chodziło tylko i wyłącznie o pocałunek, to ten w pewnym momencie zrobił się tak wyrazisty, że naprawdę trudno było go przerwać. Zwłaszcza, gdy jej ciało tak czytelnie reagowało na subtelny dotyk, którym Kyle darzył ją bardzo oszczędnie i bez pośpiechu.
Kiedy Dakota wreszcie wypuściła jego dolną wargę ze słodkiego potrzasku, nakrył ją mimowolnie swoimi zębami, jakby już zdążył się stęsknić za jej ustami. - Chciałabyś, żebym coś zrobił? - wyszeptał cicho, natomiast jest więcej niż prawdopodobne, że ten szept gdzieś przepadł; wystarczyło bowiem delikatne, właściwie nieznaczne otarcie, kiedy brunetka zaczęła się wiercić, żeby niespodziewanie wymknęło mu się z gardła ciężkie sapnięcie, chyba już definitywnie potwierdzając, że on też był na dotyk łakomy i wyczulony. Trudno mu się jednak dziwić - jedno spojrzenie w górę, na górującą nad nim brunetkę; na jej rozchylone wargi i rozwichrzone włosy wystarczyło, żeby w najlepsze rozkołysać jego wyobraźnię. Wbił w nią zatem trochę bardziej drapieżne spojrzenie, niż dotychczas, a bycie pod nią nagle zaczęło mu uwierać. I to chyba jeszcze mocniej niż zadziorny uśmiech na jej twarzy albo ten prowokujący gest z paznokciem. Dakota cholernie chciała się doigrać. - Tremę, hm? - mruknął, wsuwając po omacku dłonie pod materiał jej bluzki, chociaż należy oddać, że po dżentelmeńsku nadal operował w okolicach jej bioder, z tymże już bezpośrednio po jej skórze. Może coś w tym było? - Mógłbym sprawić, żebyś krzyczała moje imię, gdyby tylko zachciało mi się działać - odgryzł się buńczucznie, szczerząc do niej zęby w zaczepnym uśmiechu.

Dakota Foster
powitalny kokos
o
Uczennica — Z aspiracjami na baletnicę
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dobra dziewczyna ze skłonnościami do częstego pakowania się w kłopoty. Do tego złośnica, która wzdycha do kogoś, kogo nie może mieć...
W tym przypadku, powiedzenie "Miłość jest ślepa" - nie dość, że pasuje wręcz idealnie, to jeszcze, przy tej dwójce, nabiera zupełnie nowego znaczenia. Tak, to prawda. Dakota doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jakim podstępnym gnojkiem i wyśmienitym wręcz aktorem w rzeczywistości potrafił być Kyle Franklin, zwłaszcza kiedy sytuacja, stawiała przed nim swoje własne wymagania. Jednak jakby na to nie patrzeć, nie przeszkadzało jej to w tym, aby zakochać się w nim bez pamięci i trwać przez tak długi czas we własnoręcznie napędzanym przez siebie kłamstwie. Ta młodziutka i niedoświadczona jeszcze dziewczyna, nie miała zielonego pojęcia o tym, że odgrywa w życiu swojego "udawanego oczywiście przyjaciela" znacznie istotniejszą rolę, niż tą nawiązującą do bycia wieloletnią kulą u jego nogi. Niestety, jak widać na załączonym właśnie obrazku, jej wielomiesięczne starania, były na jak najlepszej drodze do tego, żeby zostać zdemaskowane przez wciąż znajdującego się pod nią chłopaka. Forster będąc wyraźnie nakręcaną przez pobudzonego i ku jej własnemu zaskoczeniu, chętnego Franklina, dała się ponieść pragnieniu, jakiego nigdy dotąd nie czuła.
Nastolatka mimowolnie i jakby wbrew zdrowemu rozsądkowi, porzuciła wszystkie swoje wątpliwości i ewentualne zahamowania, aby zrównać się z doświadczonym w danej dziedzinie Kyle'm w tej nierównej walce. Grze, którą to ona sama zapoczątkowała, inicjując ich pierwszy pocałunek, jaki naturalnie pociągnął za sobą szereg innych zdarzeń i gestów, potęgujących ich wzajemne doznania. Przy nim, nastolatka otwierała się w zastraszającym wręcz tempie, co nieodzownie mogło i z całą pewnością wkrótce, doprowadzi tę dwójkę do punktu, z którego nie będzie już odwrotu...
Satysfakcja, jaką dziewczyna poczuła, dostrzegając zupełnie odmienne zachowanie studenta, była dostrzegalna gołym okiem i tylko jeszcze bardziej nakręcała jej brawurę i niezdrową ciekawość, którą niezależnie od konsekwencji swoich czynów, zapragnęła zaspokoić tu i teraz. - Jeszcze pytasz, czy bym chciała? - Wymruczała, niczym dobrze najedzony kociak, przesuwając koniuszkiem języka po swojej dolnej wardze. W tym samym czasie, ani na moment nie oderwała od chłopaka swojego intensywnego spojrzenia. Co, jak co, ale jego ciężkie stąpnięcie, było dla niej cholernie podniecające, bo stawało się jasnym dowodem na to, że brunet wcale nie jest obojętny na jej dotyk i coraz śmielsze poczynania. - A jeśli chce, to co? - Zapytała, wyzywająco unosząc przy tym jedną ze swych brwi ku górze. Czyżby ta niemrawa małolata, faktycznie igrała z ogniem, wciąż kusząc i prowokując chłopaka?
Dotyk męskich dłoni na rozpalonej skórze, przyprawił Dakotę o kolejny, niekontrolowany, ale za to cholernie przyjemny dreszcz, który tylko poszerzył zdobiący jej twarz uśmiech. Nastolatka słysząc bezczelne stwierdzenie Kyle'a, tylko prychnęła cicho pod swym nosem, po czym ponownie pochyliła się nad chłopakiem. - Sprawdźmy to, jeśli wciąż jesteś chętny...- Wyszeptała tuż przy jego ustach, po czym skradła mu szybkiego całusa, a następnie dość niechętnie, zeszła z niego i stając na równe nogi, posłała mu jedno ze swoich firmowych spojrzeń. Po chwili powoli, leniwie wręcz, skierowała się prosto do pokoju Franklina, kołysząc przy tym zachęcająco biodrami. Foster nie musiała długo czekać na reakcję bruneta. Jednak dopiero, gdy ten dołączył do niej, szczelnie zamykając za sobą drzwi, poczuła delikatne ukłucie niepokoju. Świadomie wkroczyła na bardzo grząski, nieznany grunt, ale czy się bała? Nie, ona bardzo tego chciała. - Zobaczymy czy Ci się uda. Działaj, Kyle... - Zaśmiała się cichutko na chwilę przed tym, zanim pocałowała go po raz trzeci w tak krótkim czasie.

kyle franklin
powitalny kokos
Dakota
studiuje i stoi za kasą — w petbarn
21 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
przyszły fizjoterapeuta, z zawodu sprzedawca w zoologicznym, domorosły surfer i fotograf, po ojcu burak i cynik
Ślepy był również i Kyle. Nie dość, że nigdy nie dostrzegał konkretnego zainteresowania ze strony Dakoty, to jeszcze kompletnie nie zdawał sobie sprawy, jak wielkie konsekwencje mógł za sobą pociągnąć ten dziwny splot wydarzeń. Gdyby wszak chodziło wyłącznie o seks, to pewnie nie trzeba by wyciągać zbyt daleko idących wniosków; niezbyt to w końcu innowacyjny sposób kleić sobie złamane serce na odrobinę pożądania i trochę fałszywej miłości, zwłaszcza jeśli w perspektywie jest szansa, żeby na jednym razie się nie skończyło, ale tu uczucia były szczere i to - samo w sobie - zwiastowało komplikacje. W dodatku, a właściwie to pewnie i przede wszystkim: w grze nie był jakiś tam numerek na kanapie, tylko ten pierwszy raz Dakoty. I nawet jeśli ostatecznie miałby mieć miejsce w takich właśnie okolicznościach, to jednak zapamięta go na całe życie i będzie go kojarzyć z Kyle'm; tym samym Kyle'm, po którym nie mogła się spodziewać nawet względnie cywilizowanej relacji (a co dopiero wielkiej, filmowej miłości), mimo że niemal do końca życia była skazana na jego obecność w swoim życiu i tym samym Kyle'm, któremu namieszała w głowie tak, że w tej chwili był w stanie myśleć wyłącznie o jednym.
Więc myślał. Widział już tylko Dakotę, jej rozchylone, miękkie wargi, uroczo zarumienione policzki, burzę zwichrzonych włosów, świetliki na czekoladowych tęczówkach i okropnie zachęcający, wyzywający uśmiech. Gdyby ktoś kiedyś mu powiedział, że wystarczy jej tylko taki jeden, żeby owinąć go sobie wokół palca, to pewnie by się roześmiał, a tymczasem gotował się w takim tempie, że jeszcze chwila i mógłby dla niej zrobić wszystko. Nic dziwnego; pewna siebie i kokieteryjna, brunetka przypadkiem dawała mu do zrozumienia, że dla niej takie sceny to nie pierwszyzna i tworzyła mu w głowie obraz dziewczyny doświadczonej czy obytej w tych kwestiach, mocno oddziałując na męską wyobraźnię. Wystarczyło jej ledwie kilka minut, żeby ze smarkuli, którą chciał odesłać na kółko matematyczne, stała się kobietą, którą miał ochotę wziąć. Może więc ten mur, którym, niby tak szczelnie, się otoczył, wcale nie był taki trudny do sforsowania? Nad tym będzie musiała zastanowić się sama.
Tymczasem oszukany Kyle coraz mocniej dawał się ciągnąć za nos. Dużo dałby, żeby to nie było takie oczywiste, ale brakowało mu umiejętności aktorskich, żeby zakryć nimi reakcje rozpalonego ciała. Odpowiadał na każde dotknięcie, odpowiadał na każdy gest; tylko mówił jeszcze cwaniacko i z charakterystyczną pewnością siebie, chociaż z zachrypniętego głosu też mogłaby sporo wyczytać, gdyby tylko chciała się nad nim poznęcać. - Jeśli chcesz, to poprosisz - odparł, unosząc kącik warg w zadziornym uśmiechu, jeszcze zanim przyszło jej do głowy zaciągnąć go do jego pokoju; tym razem to on przygryzł jej dolną wargę, a kiedy wstała, w zupełnym bezruchu i wyjątkowo spokojnie, odprowadził ją wzrokiem do samych drzwi. To pewnie był ten jeden moment, w którym to szaleństwo można było zastopować i nawet przeszło mu to przez myśl, ale pokusa była zbyt duża, żeby teraz jak gdyby nigdy nic skręcić do łazienki, a ją zostawić samą.
Zniecierpliwiona czy nie, Dakota zorientowała się, że te kilka kroków z kuchni do swojego pokoju zajęło mu nieco dłużej, niż powinno, ale tę chwilę rozłąki Kyle bardzo skrupulatnie jej wynagrodził. Znów pożądliwie przyssał się do jej warg, jedną dłoń wczepiając w jej włosy, a drugą układając na którymś z pośladków i naparł na nią, żeby drobnymi kroczkami zaprowadzić ją na skraj łóżka, a potem razem z nią na nim wylądować. Tym razem już nad nią. Jeśli jeszcze jakiś czas temu był w swoim postępowaniu powściągliwy, to zdążyło mu już przejść; co prawda jeszcze raz zajrzał w jej oczy, oparłszy bezpiecznie ręce po obu stronach jej głowy, żeby upewnić się, że naprawdę tego chciała, ale kiedy tylko wysłała mu jakiś sygnał, niemal od razu poczuła na swoim ciele subtelny, ale i wszędobylski dotyk rozbieganych, męskich dłoni. Kyle ciągle wymieniał z nią głębokie pocałunki, natomiast każdym z głębszych oddechów, Dakota "przesuwała" jego spierzchnięte wargi coraz niżej - przez ładnie zarysowaną żuchwę, w stronę wyciągniętej szyi.
I tylko żal, że te drzwi naprawdę udało mu się zamknąć, bo szczęknięcie zamka na klatce schodowej zniknęło pomiędzy skrzypnięciem drewnianego stelaża, a głośniejszym sapnięciem i do katastrofy zrobiło się niebezpiecznie blisko.

Dakota Foster
powitalny kokos
o
ODPOWIEDZ