dziennikarz śledczy — freelance
55 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Tak tak, odwieczny dylemat; czy bardziej bać się śmierci, czy jednak zmarnowanego życia? Dlatego Jack nigdy nie rozumiał tego angażowania się w religie. Ktoś żył jak mnich, jak zakonnica, bez gwarancji, że faktycznie coś ich czeka po śmierci. Jeśli nie, to na pewno bardzo się wkurwią, że tyle czasu spędzali na czymś, co nie miało sensu. Odmawiali sobie wszystkiego co przyjemne, zamęczali się i przemodlili czas, który mogli spędzić w lepszy sposób! Nie mówiąc o tych związkach, w których tkwili bo religia im zabraniała rozwodów i w które wpadli zdecydowanie zbyt wcześnie. Tak, Jack zwiedził ogrom świata i dobrze wiedział, jak szkodliwym narzędziem potrafiła być religia. Bo właśnie tym była, narzędziem strachu, ucisku i zarabiania.
Więc tak, dobrze jest być tego świadomym. A sam Gilbert Hargreeves nie miał jeszcze czym się aż tak martwić, w końcu póki co mógł myśleć o co najwyżej zmarnowanej tej czy tej szkole.. czy raczej czasu w szkole. Ale z drugiej strony, życie w którym to szkoła średnia jest dla kogoś szczytem popularności i możliwości jest jednak trochę smutne, bo potem przez lata się tylko wspomina jak to wtedy było… zamiast szukać ciekawszych sposobów na spędzanie tego życia, które się ma. Więc Jack miał nadzieję, że jednak jest dla swoich dzieci jakąś inspiracją, co nie.
Poza tym zastanawiał się, kiedy przyjdzie ten czas, kiedy dzieci przestaną postrzegać swoich rodziców tylko jako rodziców, a zaczną.. no jak ludzi. Bo to chyba klucz do akceptowania tego, że popełniają błędy i muszą żyć swoim życiem.
- Przeżyli, więc tak. Teraz wciąż można jeszcze nielicznych znaleźć… ale starość mocniej się na nich odbija po takiej przeszłości - przyznał szczerze. Stres, wyniszczenie organizmu i tak dalej, to nie wpływa zbawiennie na skórę i ciało. Ale kiedy on ich poznał zdarzali się też młodsi i pełni życia. Ale Ci z którymi kiedyś rozmawiał, teraz już pewnie przynajmniej częściowo żyli. Takie uroki bycia po pięćdziesiątce, swoje widział już na tym świecie, heh.
- Niezłe odniesienie. Słyszałem, że chcą z niego teraz zrobić serial? - spojrzał na niego pytająco - jesteś fanem Tolkiena? - i zapytał ciekaw, bo w sumie nie wiedział. Tyle serialu, filmów i książek istniało, że czasem sam nie pamiętał czy daną rzecz czytał, oglądał i co o tym sądził.
- Wszystko za życie było strasznie depresyjne - przyznał, kiwając powoli głową. - Ale to prawdziwa historia - dodał, wzdychając ciężko. Ale człowiek po śmierci musiał się wkurwić, że poszedł sobie odkrywać naturę i to go zabiło. - A siedem lat w Tybecie widziałeś? - zapytał, ciekaw co syn o tym sądził. A potem pokiwał głową.
- No to wygląda że mamy nową tradycję w kalendarzu - rzucił z uśmiechem - musimy wybierać do każdego seansu inną kuchnię. Następna tajska? Sushi? Chińska? - zapytał, sięgając po kawałek pizzy. Trzeba urozmaicać przecież! Nie można zawsze siedzieć z pizzą, kiedy tyle jest różnych ciekawych kuchni. A takie wspólne wieczory były fajną sprawą, o ile oczywiście praca Jacksona nie pokrzyżuje im planów. Ale hej, zawsze można przełożyć na inny termin, jeden dzień w tą czy tamtą… ewentualnie tydzień nie jest aż taki zły.
- Tak, a te efekty wizualne nie zawsze są takie zachwycające. Ten Władca Pierścieni, czasem bije na głowę niektóre najnowsze produkcje z CGI - przyznał, a potem pokręcił głową. - A człowiek by myślał, że z czasem tylko będą w tym coraz lepsi - dodał, bo to jednak wielki zawód. Mieli taką technologię, ale korzystanie z niej wciąż kulało.
- Zwróć też uwagę na to jak szybko mówią. Jest taki stary film… “My Man Godfrey”, tam to dopiero tempo jest narzucone. Za to w przypadku Casablanki zawsze mam wrażenie, że czas staje w miejscu. I to nie w tym złym sensie - przyznał i spojrzał, żeby sprawdzić, czy syn wie o co mu chodzi przez to określenie.
- Skoro tak mówisz - rzucił, ale jego dziennikarska intuicja podpowiadała mu, że syn się mija z prawdą. Ale nie zamierzał go grillować, musiał powstrzymać swoje zapędy…no typowe dla dziennikarza, który jak wywęszy temat, to łapie się go i nie puszcza. Chociaż po uśmiechu Jacka mógł się trochę domyślić, że ojciec jednak swoje wie!
- Taak, zajmuję się teraz romansami polityków, które pomagają im w karierze. Już zdążyłem wkurzyć jednego z nich - pochwalił się, a potem zrobił sobie nowego drinka, bo stary mu się skończył.
przyjazna koala
-
cami, wolfie, bryce, nico, rowan, boyd
robienie kawy — w hungry hearts
19 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zawsze można skorzystać z zakładu Pascala, jeśli chodzi o wiarę. Żyć wedle wiary, podporządkowując się jej zasadom i ewentualnie jeśli Bóg istnieje, te osoby mają zapewnione miejsce w raju, a jeśli nie istnieje żadna siła wyższa, to nic by się nie stało. Podobnie z ludźmi, którzy postanowiliby nie wierzyć w nic za swojego życia, tylko byliby w gorszej sytuacji, gdyby okazało się, że jednak istnieje jakaś boska istota, bo wtedy zostaliby ukarani. Jednak takie podejście do wiary i życia było trochę... tchórzliwe? Oczywiście była to jakaś opcja, ale jeśli już ktoś decydował się na bycie czyimś wyznawcą, to powinno się to robić z potrzeby, a nie ze strachu przed ewentualnymi konsekwencjami tego, co może stać się po śmierci. Przynajmniej tak do tego podchodził Gilbert, który, gdyby nie był agnostykiem, zdecydowałby się na bycie religijnym z wewnętrznej potrzeby.
I tak, nie ma co zatrzymywać się na tylko jakimś etapie życia, dajmy na to szkołę średnią. Nawet jeśli chłopak jeszcze średnio chciałby się do tego przyznać, a tym bardziej Jacksonowi, ale przygody i podróże jego ojca robiły wrażenie, co tu dużo mówić. Możliwe, że gdyby nie kojarzyły mu się jeszcze z rozwodem oraz opuszczeniem, to chętniej entuzjazmowałby się nimi. Jednak dziennikarz sukcesywnie przeistaczał się w oczach Gilberta z ojca na ojca i człowieka, bo chociaż jest się świadomym, że rodzice są tylko ludźmi, to wciąż jeszcze pozostaje kwestia tego, by rzeczywiście to czuć i tak postrzegać ich.
- Pewnie sporo z nich nie ma już rodziny, która mogłaby im pomóc - bardziej głośno myślał, niż mówił do swojego taty, gdy zamyślił się nad jego słowami. To była smutna prawda i można było teraz zastanawiać się, gdzie tu w tym wszystkim sprawiedliwość. Dlaczego niektórych musiała spotkać taka tragedia, gdzie nikomu nie robili krzywdy, a innym od zawsze się powodziło i wszystko wychodziło, choć mogli być największymi dupkami na świecie.
Wyglądało to tak, że nie idzie się doszukać sprawiedliwości na świecie.
- Jestem - przytaknął z uśmiechem, bo rozmawianie o jego jednej z ulubionej serii, zawsze wprawiało go w lepszy nastrój. - Właśnie jestem ciekawy, jak wyjdzie im ten serial, jeśli dojdzie do skutku. Trzeba przyznać, że mają bardzo wysoką poprzeczkę, bo adaptacje Petera Jacksona są kultowe. Czytałem też książki i lubię je, ale muszę przyznać, że Tolkien... średnio mu szło pisanie postaci. Większość z nich jest papierowa, ale wciąż przyjemnie się czytało trylogię i "Hobbita". "Silmarilliona" aż tak nie polecam - dodał z cichym śmiechem w głosie, gdy przypomniał sobie, jak męczył się z ostatnim dziełem. Początek był jeszcze ciekawy, bo przypominało to czytanie mitologii i mitów, ale później książka przypominała lekcję historii w szkole, w której trzeba było zapamiętać milion obcojęzycznych nazw miejsc, bohaterów i wydarzeń, w których brali udział. Gilbert nie miał nic przeciwko temu, ale tego było po prostu za dużo. - A jak z tobą? Lubisz Tolkiena? - odwzajemnił się pytaniem, ciekawy czy ta seria przypadła jego tacie.
- To tylko sprawia, że ta historia jest jeszcze bardziej depresyjna - westchnął, przypominając sobie smutny koniec głównego bohatera "Wszystko za życie". Najgorsze było też to, że był przekonany, że je dobre rośliny... Ten fragment zdecydowanie był mocny dla Gilberta, który bał się tego, że może umrzeć przez truciznę, jad lub cokolwiek takiego. Jakoś myśl o tym sprawiała, że żołądek nieprzyjemnie mu się ściskał i było mu niedobrze. - Kilka lat temu widziałem, więc musiałbym obejrzeć jeszcze raz, żeby sobie odświeżyć pamięć, ale pamiętam, że podobało mi się - przyznał i zanotował sobie w głowie, żeby rzeczywiście to zrobić. Kto wie, może nawet z Jacksonem?
- Jestem za chińską - mimowolnie uśmiechnął się, łapiąc się na tym, że myśl o tym, że ma małą tradycję z ojcem, polegająca na wspólnym oglądaniu filmów, było przyjemne. Gilbert nie chciał mieć wielkich oczekiwań i nadziei, ale miał nadzieję, że uda im się regularnie spotykać, bo cholera jasna, ale naprawdę brakowało mu Jacksona w życiu. Pewnie nawet bardziej, niż był sobie sam sobie przyznać.
- Już widać różnicę w "Hobbicie", w którym mocno poszli w CGI. To wszystko robi wrażenie, ale wciąż jakby czegoś tam brakowało - i chyba był to jeden z nielicznych zgrzytów baristy, co do filmu. Historia podobała mu się - była bardziej lekka, niż ta w "Władcach Pierścieni", ale widoki Nowej Zelandii w drugiej trylogii... to tak szybko się nie zestarzeje.
- "Casablancę" oglądałem, ale "My Man Godfrey" jeszcze nie. Możemy kiedyś obejrzeć dwa filmy po sobie, dla porównania - zaproponował i sam był ciekawy, jakie byłoby to wrażenie.
Gilbert nic nie powiedział, bo wyraźnie usłyszał i widział, że Jackson nie wierzy w jego słowa i w tej chwili chłopak przeklinał jego dziennikarski zmysł i wyczucie. Jednak barista uparcie nic nie dodał na ten temat, próbując sprawiać wrażenie obojętnego.
Heh, dobrze, że nigdy nie interesowało go aktorstwo, bo pewnie nadawałby się tylko do roli drzewa albo krzaka.
- Serio? - spytał odruchowo, wyraźnie rozbawiony. - Ale nic ci się nie stało? - dopytał, bo Gilbert obstawiał, że wkurzony polityk, który bałby się o upokorzenie wizerunku, byłby zdolny do różnych rzeczy.
Za to chłopak dolał sobie soku, obserwując jednocześnie, co właśnie działo się na ekranie.

jackson hargreeves
ambitny krab
Bojka#6766
dziennikarz śledczy — freelance
55 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Uwaga, misja skracanie, zobaczymy czy mi się powiedzie, czy polegnę jak przy ostatnim! Jackson po prostu wiedział, że każda wiara ma jakieś ograniczenia, bo po prostu służy do ograniczeń. Początkowo oczywiście wiara była dla ludzi po prostu sposobem na wyjaśnienie dziwnych rzeczy, których wtedy ani nie potrafili, ani nawet gdyby potrafili, to nie mieliby narzędzi żeby zbadać, poznać i zrozumieć. W końcu nawet dzisiejsi ludzie nie do końca rozumieją wiele kwestii, wciąż mają niepoznane gatunki i tak dalej, ale o wiele lepiej reagują na niewiedzę. Wtedy były wizje apokaliptyczne, wymysły gniewu bogów w miejscu burzy i nawałnicy… i no hej, handlowali tak jak umieli, nie? Ostatecznie ludzie wyewoluowali właśnie z tych tamtych pierwszych ludzi, więc każdy ich postęp, był postępem dla każdego człowieka, a każdy przesąd ceną, którą po prostu się płaci za istnienie w takich czasach. Przez te wszystkie lata jednak religia stała się pretekstem, sposobem i okazją do zarobienia. I była teraz multi miliardowym interesem. I jej głównym źródłem nacisku było właśnie wywoływanie lęku. I no taka z tym ciężka sprawa. Marnować życie źle, nie marnować i spłonąć w piekle też niedobrze. Ostatecznie jednak Jack chyba wolał wizję nicości po śmierci, a nie jakieś dziwne konszachty i światy. Nicość, spokój po aktywnym życiu brzmiało całkiem nieźle!
- Wiesz to są chyba rzeczy, na które nie da się jakkolwiek pomóc. Wojna, niezależnie od tego jaka i gdzie zawsze zostawia w człowieku… taką dziurę. I nic nie jest w stanie tego naprawić - przyznał szczerze. Wiedział jak wygląda sprawa w Afganistanie, jak wyglądało w Iraku, w Syrii, w Palestynie, a od osób trzecich wiedział o II Wojnie Światowej i Wietnamie. Bo był jeszcze dzieckiem jak się to wszystko działo, więc cóż.
- Jeśli chcą to potrafią dobrze zrobić serial, jak Grę o Tron, oczywiście bez ostatniego sezonu - zaznaczył, bo to ważna sprawa przecież była! - Chociaż mówiąc szczerze no muszą mieć dobry scenariusz… nawet najpiękniejsze zdjęcia się nie obronią bez tego. Scenariusz to serce całego filmu - zauważył z lekkim uśmiechem. - A Eragona i resztę czytałeś? - zapytał zaciekawieniem. Nie była to tak wybitna seria jak Władca Pierścieni, ale też całkiem fajna. I jednak smoki to zawsze super sprawa.
- Hobbit mi kompletnie nie przypadł do gustu, za to Trylogia już jak najbardziej. Aż szkoda, że Władca nie jest jeszcze dłuższy, bo chciałoby się zobaczyć kilka pominiętych scen - przyznał z lekkim uśmiechem. - Ale nie jestem wielkim fanem fantastyki. Diuna jest dla mnie bardzo depresyjna… - dodał, zerkając na syna, żeby sprawdzić czy za nim nadąża i czy czytał. W końcu był młody, a to były grube książki! I w sumie Diuna… no nie wiedział Jack, jak mogłaby się młodszym podobać, skoro właśnie taka była.
- Dobre filmy sobie trzeba od czasu do czasu odświeżyć, to wręcz obowiązek nas, ludzi wobec świata kina. Zawsze nam dzielnie towarzyszy, musimy je odpowiednio celebrować - przyznał - poza tym oglądanie i polecanie dobrych filmów ratuje nas przed zalewem tych fatalnych… nie potrafię na przykład oglądać produkcji Netflixa. True crime jeszcze im wychodzą, ale reszta? - przyznał i pokręcił z rozczarowaniem głową. Chociaż nie ma chyba świata, w którym Zamiana z księżniczką albo Do wszystkich chłopaków których kochałam byłoby jego ulubionym filmem…
- Miałem złe przeczucia, kiedy postanowili rozbić to na 3 filmy. Zachłanność nigdy nie jest dobrym znakiem - przyznał szczerze. Ale ja jeszcze nie widziałam z tego powodu Hobbita, więc Gilbert Hargreeves nie może liczyć na więcej komentarzy na temat tego filmu niestety. Poza tym Jackson był człowiekiem-klasyką, wiadomo że dla niego Władca zawsze wygrywał!
- Jak dla mnie dobry plan. Albo możemy włączyć to później, po Żądle - zaproponował, bo kto powiedział, że ich wieczór musi się kończyć na jednym filmie? Jackowi też się podobał ten wieczór i zdecydowanie chciałby go powtórzyć.
- A taki polityk to nic. O wiele gorsze jest, kiedy gonią cię z maczetami przez uliczki w środku nocy… - rzucił, niby z rozbawieniem, ale to była prawdziwa historia. I zrobił sobie nowego drinka, bo pierwszy mu się skończył.
- Ostatecznie piszę o tym co zrobili, nie moja wina że są szujami - dodał, unosząc brwi. - A ty wiesz kogo chcesz wkurzać w przyszłości? - zapytał, ciekaw jakie syn ma ambicje.
przyjazna koala
-
cami, wolfie, bryce, nico, rowan, boyd
robienie kawy — w hungry hearts
19 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Misja skracanie brzmi dobrze, więc i tutaj zostaję podjęte wyzwanie, by to wykonać. Zobaczymy jak wyjdzie.
Racja, gdyby prześledzić to, jak ewoluowała rola religii, to z czegoś nawet całkiem nieszkodliwego przeistoczyła się w polityczne narzędzie. Oczywiście niecałkowicie, bo wiele osób było wierzących z przekonania i autentycznie im to pomagało, ale gdyby przyjrzeć się temu zagadnieniu krytycznie, to trzeba obiektywnie przyznać, że coś, co było jedynie jakimś sposobem na wyjaśnienie niezrozumiałego i zbiorem etycznych zasad, stało się dosyć... wynaturzone moralnie. Może było to trochę zbyt mocne określenie, ale trudno byłoby go nie użyć, biorąc pod uwagę jak religijni przywódcy korzystali ze strachu, by manipulować wyznawcami oraz naginali pierwotne zasady na własne korzyści. Nie wspominając już o aspektach politycznych.
Także tak, jeśli ktoś szczerze w coś wierzył i żył "po bożemu" - bardzo proszę! Gilbert nie musiał się z tym zgadzać czy też rozumieć, ale szanował. Grunt, żeby nikogo nie krzywdzić, ot. A co wolałby najmłodszy Hargreeves - czy jakieś zaświaty, czy pustkę... szczerze nie wiedział i wolał się nad tym nie zastanawiać. Obydwie opcje miały swoje plusy i minusy, a ostatecznie zobaczy się, co istnieje. Kto wie, może okażę się, że reinkarnuje w, powiedzmy, czarnego kota? Chłopak zdecydowanie nie miał nic przeciwko, żeby żyć jako kocur. Nie robiłby absolutnie nic, chodziłby sobie po łąkach i grzałby się w słońcu.
- Co racja, to racja. Ewentualnie można zastanawiać się czy jakoś można im ułatwić życie z wojenną traumą. Jeśli istnieją możliwości, żeby im jakoś ulżyć... - zgodził się ze swoim ojcem i zamyślił się na chwilę. Oj tak, zdecydowanie był pacyfistą. W ogóle nie rozumiał, dlaczego ludzie byli zdolni do robienia sobie aż tak wielkiej krzywdy w imię... czego właściwie? Państwa? Władzy? Boga? Oczywiście znalazłoby się wiele powodów, ale na koniec końców wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Świat zdecydowanie byłby o wiele lepszym miejscem, gdyby każdy traktował siebie z należytym szacunkiem.
Gilbert uśmiechnął się, rozbawiony, gdy usłyszał jak jego tata przyznaje, że ostatni sezon "Gry o Tron" był... no cóż, nieciekawy, tak delikatnie mówiąc. A szkoda, bo reszta trzymała poziom i nawet jeśli brunet nie był szczególnie zagorzałym fanem. Polityczne zagrywki nie były dla niego porywające.
- Racja, grunt, żeby mieli dobry scenariusz. Chociaż jeśli chodzi o Tolkiena, to trzeba przyznać, że nie powinni mieć z tym problemu. Chyba, że zechcą za bardzo przekombinować - a jest to dosyć realny problem. - "Eragorna" nie czytałem, ale obejrzałem film. Chcę spróbować przeczytać "Grę o Tron", ale nie mam na razie na to czasu. A ty miałeś okazję je przeczytać? Albo coś innego? - zagadnął i kto wie, może dowie się kolejnej rzeczy nie tylko o swoim ojcu, ale również o jakimś tytule, którym warto się zainteresować?
- Akurat "Hobbit" nie był zły według mnie. Trochę rozwleczona, ale jest... jakby lżejsza od "Władcy Pierścieni"? Chyba tak można to określić, bo w "Hobbicie" jest zdecydowanie lżejsza historia. Wiesz, nie ma ratowania świata, wojen i tego typu rzeczy, tylko jest hobbit, który wyrusza na przygodę. Ale obydwie trylogie podobały mi się - wyraził swoje zdanie, co do twórczości Tolkiena i filmów na jego podstawie. - I tak, "Diuna" jest bardzo depresyjna i też jakoś nie mogę się do niej przekonać, albo po prostu nie byłem jeszcze w odpowiednim nastroju na nią - stwierdził i jeśli oglądanie tego filmu wiązało się z obniżonym samopoczuciem, żeby wszedł dobrze, to może dobrze, że jeszcze nie miał na nią ochoty? Nic złego, by mieć gorsze dni, ale wiadomo, że wolało się mieć lepsze, ot.
Najmłodszy Hargreeves milcząco zgodził się z Jacksonem, co do celebrowania filmów poprzez przytaknięcie. Potem mimowolnie uśmiechnął się, słysząc jego zdanie, co do Netflixa. I to nie tak, że się z nim nie zgadzał, bo rzeczywiście sporo w nich było badziewnych produkcji, ale i jakieś perełki udało się znaleźć, a jak nie perełki to eee... cyrkonie? - Lubisz True Crime? - spytał i trudno mu było ukryć widoczne większe zainteresowanie, bo pojawił się coś, co go interesowało. I domyślał się, że nawet jeśli ten gatunek nie był Jacksona ulubionym, to wciąż raczej lubianym. Ostatecznie zajmował się, czym się zajmował, a więc wielokrotnie obserwował wydarzenia prosto wyjęte z filmów kryminalnych. Chociaż kto wie? Może właśnie ze względu na pracę, wolał coś innego, by odpocząć od tego, co obserwował?
- Racja, rozbicie na trzy części nie było najmądrzejszym posunięciem - dalej Gilbert uważał, że "Hobbit" nie był najgorszą produkcją, a historia, chociaż rozwleczona, to wciąż lekka i przyjemna do oglądania, bez fatalistycznego ciężaru ratowania całego świata, jak to w "Władcach Pierścieni", aczkolwiek trylogia była jedną z lepszych realizacji tego motywu według bruneta. Niestety filmy z Bilbo Bagginsem w roli głównej nie miały "tego czegoś" przez zbyt duże poleganie na CGI. Niby nic nie można zarzucić, ale jednak wyczuwało się różnicę.
- Jestem za! Po naszej rozmowie o filmach mam ochotę na duży maraton - przyznał szczerze i zanotował sobie w myślach, że na następne wieczory filmowe powinien zdecydowanie robić większe zapasy jedzenia. Nawet jeśli nie pójdzie, to zostanie na później.
- Chwila co? - okej, tego się nie spodziewał. - Dlaczego ktoś cię gonił z maczetami? Co się stało? - spytał i może nie był zmartwiony, bo Jackson żyje i ma się dobrze, ale cholera jasna jednak trochę był, bo znowu mogło go spotkać coś podobnego. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że jego tata znowu dolewa sobie do kieliszka.
- Raczej niewielu dam radę wkurzyć. Chciałbym być antropologiem i będę aplikować na studia w nowym roku studenckim, zobaczymy czy dam radę. Jeśli wszystko dobrze pójdzie i będę musiał wybrać specjalizację, to najwyżej mogę wkurzyć parę przestępców, jeśli poszedłbym w antropologię sądową, choć podejrzewam, że ci i tak skupiliby się na policji - odpowiedział, opowiadając ze słyszalną większą pasją w głosie, bo dotyczyło to czegoś, co go interesuje. Może i nie był to zawód, który przyniesie mu dużo pieniędzy, ale wciąż był dobrej myśli, że poradzi sobie i ułoży sobie życie tak, że będzie zadowolony.
No, oby. Miał przynajmniej takie nadzieje.

jackson hargreeves
ambitny krab
Bojka#6766
dziennikarz śledczy — freelance
55 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Pytanie gdzie jest ta granica pomagania, a zaczyna toksyczność. Jak z narkotykami. Poszerzają świadomość, odbierają ból, zmartwienia… ale jednocześnie wyniszczają. A religia zabiła naprawdę masę ludzi, kto wie, może nawet więcej niż narkotyki? Biorąc pod uwagę kościoła w licznych ludobójstwach, które miały miejsce na świecie, to… no cóż. Poza tym licznik kobietobójstwa byłby o wiele mniejszy, gdyby religia nie nakazywała posłuszeństwa swojemu mężowi i pozostawania przy nim niezależnie od przeciwności. Bo każdy niesie swój krzyż! I swoje złamane kości. A te siostry zakonne które mordowały sierotki? I trzeba też dodać do tego te morderstwa w których jakieś dragi miały swój udział, w zbiorowych samobójstwach. Tak, Jack niewiele miał w sobie zrozumienia dla wiary, wręcz przeciwnie. I osobiście najbardziej lubił właśnie ideę reinkarnacji. Skoro coś powstało z chaosu, to energia musiała gdzieś uciekać. Ale nie wierzył w to jakoś stuprocentowo…
- Czekałem na pełną serię… i wciąż czekam - zaśmiał się cicho, bo ten od Gry o Tron pisze i pisze… i coś opublikować finału nie może. A każdy czeka na lepszą wersję tego finału przecież!
- Nie mówię, że był zły… po prostu jak się zna Władcę, to trochę rozczarowuje - przyznał, ale zmarszczył brwi, bo nie o takie słowo mu chodziło. A potem uśmiechnął się lekko, bo owszem, Gilbert Hargreeves miał sporo racji. A potem skrzywił się nieco. - A co to za odpowiedni nastrój musi nadejść? - zapytał trochę retorycznie, bo kto by się chciał dołować książką? Sam Jack pewnie nie przeczytał wszystkich części jeszcze, bo depresyjne książki trzeba sobie dawkować.
- Lubię to za dużo powiedziane - przyznał po chwili - w końcu to dość biestialska sprawa ,uwieczniać poczynania morderców - dodał, zerkając na niego z uniesioną brwią. - Ale to z drugiej strony interesujące, dowiedzieć się co kieruje taką osobą. I jestem wielkim fanem historii osób, które uciekły seryjnym mordercom. Swoją drogą, wiesz że prawie 70% seryjnych morderców pochodzi z USA? - zapytał, a potem pokiwał głową - i to nie Ameryki Północnej, nie nie. Większość z nich z Alaski - dodał, w ramach ciekawostki. Nie pamiętał który stan był na kolejnym miejscu, na pewno sporo było też z Teksasu i Kalifornii. Interesujące. I przerażające. A to Australii się czepiają, że morderca kraina!
- Ekstra. Powinniśmy zaplanować więcej takich maratonów, zawsze z inną kuchnią świata - zdecydował, bo jako podróżnik był wielkim fanem próbowania jedzenia z różnych zakątków świata. I cóż, trochę się zapędził.
- Nie wszyscy lubią wścibskich dziennikarzy - przyznał z lekkim zakłopotaniem - ale jak pracuję, to znajduje dużo znajomych, którzy pomagają mi się z takich kłopotów wykaraskać, jak widać - dodał, wskazując na siebie, bo nie miał ani jednej blizny po maczecie. Nie było też w nich nic szokującego, w wielu miejscach świata maczety były wykorzystywane codziennie, żeby się przedzierać przez gęstą roślinność. A nie żeby atakować wścibskich dziennikarzy.
- Jasne, że dasz. A jak nie w tym roku to w następnym, nie ma co się poddawać, takie dostawanie się do szkoły to często kwestia głupich kryteriów - przyznał, machając lekko ręką. Bo nie chciał żeby syn myślał, że jak się nie dostanie to był koniec świata. - Jak coś to mam kontakty do osób, które mają za sobą taką drogę, możesz im zadać kilka pytań - zaoferował, uśmiechając się lekko do syna. Uroki wszędobylskiego taty, cóż!
przyjazna koala
-
cami, wolfie, bryce, nico, rowan, boyd
ODPOWIEDZ