pisarka — własna kanapa
31 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarka, w trakcie rozwodu. W Lorne od kilku tygodni, walczy z rozpadającym się domem.
#1
Niby stać ją było na kupno nowego domu w Lorne, takiego który by nie miał dziur w podłodze i nie wymagał wielkiego remontu. Mogła też wynająć jakiś luksusowy apartament, bo jednak nadal nie była pewna, czy zostanie w Lorne na dłużej. Wolała jednak zamieszkać w domu po babci, wśród drzew i dziczy, za sąsiadów mając ludzi, od których się tak bardzo wizualnie różniła, że nie było szans schować się w tłumie. Przyjęto ją uprzejmie, pewnie ze względu na babcię, która żyła wśród Aborygenów przez wiele lat. Uprzejmie, choć z dystansem. Cieszyła się więc, że dom babci nie jest w jakimś bardzo bliskim sąsiedztwie innych domów i w sumie Josie mogła cieszyć się samotnością. Ta atmosfera, odseparowanie od świata, ta zieleń… wszystko sprawiało, że palce same rwały się do pisania. Trudno jej się było jednak na tym skupić, bo co chwila coś odpadało, trzeszczało, skrzypiało, przeciekało… Znalezienie kogoś do zrobienia remontu nie było aż takie trudne. Marshall nawet zaczął robić coś tam z podłogą, świecąc przy tym dołem pleców, jak na człowieka od remontu przystało, ale kilka dni temu dostała od niego wiadomość, że mężczyzna nie da rady dłużej dla niej pracować, bo coś tam i dał Josie namiary do kolego po fachu. Nie była zachwycona koniecznością zmiany, bo jednak od nowa trzeba było wszystko dogadać. Umówiła się z nijakim Cody’m na dziś, na oględziny domu. Obiecywała sobie, że jeśli ten też po kilku dniach zrezygnuje, to się wyprowadza z tej ruiny i zamieszka w hotelu. Nie dlatego, że dom jej się nie podobał, po prostu nie podobał się jej jego stan. Gdyby znała się na takich rzeczach jak cyklinowanie podłogi, izolacje czy hydraulika, to pewnie sama by to wszystko zrobiła. Ale się nie znała. Pewnie umiałaby pomalować ściany, bo to jakaś wielka filozofia nie była, poradziłaby sobie z mniejszymi naprawami, ale duże remonty to nie była jej bajka. Nigdy nie musiała się tego nawet uczyć. Marshall pewnie ten fakt zamierzał wykorzystać i policzyć ją więcej, żerując na jej braku wiedzy, ale niestety (a jak się miało okazać – stety) zrezygnował. Kim miał być Cody? Jak bardzo będzie widać tył jego pleców, gdy będzie się pochylać i jak bardzo obrzydliwe to będzie, miała się wkrótce przekonać. Sama nie wiedziała, dlaczego się denerwuje, ale nerwowo krążyła po salonie, skrzypiąc podłogą prawie przy każdym kroku, nerwowo popijając ulubione wino i trzymając pod pachą Karmela. Był jeszcze malutki i jakoś bardzo nie protestował że był tak noszony.

cody johnson
powitalny kokos
Josephine Connor
lorne bay — lorne bay
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Miał przed sobą wielką karierę koszykarską w UESEJ... po operacji kolana wrócił do domu i wścieka się o byle gówno twierdząc, że jest nieudacznikiem
#3

Cody pracował nad jednym domem i daleko mu było do przyjmowania kolejnego zlecenia równie dużego. Pomaganie Joan w doprowadzeniu do stanu używalności rudery, którą miała było naprawdę niezłym wyzwaniem szczególnie, że kobieta miała bardzo mało kasy do wykorzystania i Cody musiał robić wszystko praktycznie po kosztach. A to naprawdę było sporo do ogarnięcia. Jednak jako dobry człowiek (bo taki jest gdzieś tam głęboko) to postanowić nawet wesprzeć ją finansowo, bo powiedzmy sobie szczerze nie wszystkie materiały dało się ogarnąć po kosztach, a on też magikiem napraw nie był. Dobrze chociaż, że miał odłożone fundusze i nie był rozrzutnym człowiekiem. Miał sporo kasy z kontraktu koszykarskiego przez te wszystkie lata gry i mógł sobie pozwolić. Chociaż umówili się, że jak chata pójdzie za więcej niż sobie Joan ustaliła to on bierze różnicę i tyle.
Marshall zadzwonił do niego wręcz błagając by wziął jego fuchę, a ten człowiek zwykle tego nie robił. Musiało mu naprawdę coś wypaść i Cody obiecywał jedynie, że spotka się z jego klientką i zobaczy co się da zrobić tak naprawdę. Nie będzie się przecież porywał z motyką na słońce i robił czegoś na siłę tak naprawdę. Szanujmy się.
Podjechał pod dom w części należącej do Aborygenów. Bywał tutaj może z kilka razy za dzieciaka z matulą, ale ogólnie po prostu nie zapędzał się w te rejony bo nie widział takowej potrzeby. Z małym trudem odnalazł dom należący do teoretycznie przyszłej klientki. Nie ubierał się jakoś specjalnie na to spotkanie, bo to nie oto tu chodziło. Ot zwykłe jeansy i T-shirt, a przydługie włosy związał niedbale jak zwykle. Sprawdził jeszcze godzinę, bo też nie chciał się zbytnio spóźnić i ostatecznie wreszcie zapukał do drzwi. Gdy otworzyła mu urocza blondynka uśmiechnął się szerzej -Cześć. Cody Johnson - był bezpośrednim typem, który nie zawsze miał jakieś wyszukane maniery-Mam się tu spotkać w sprawie naprawy domu z polecenia Marshalla - dodał szybko, bo przecież nie bardzo wiedział z kim ma tak naprawdę do czynienia.

Josephine Connor
powitalny kokos
-
pisarka — własna kanapa
31 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarka, w trakcie rozwodu. W Lorne od kilku tygodni, walczy z rozpadającym się domem.
Gdy usłyszała pukanie, aż podskoczyła. Sama nie wiedziała czym się tak denerwuje, bo to przecież to był tylko remont. Ale dla niej to był aż remont, bo przez to co się działo z domem, nie mogła się skupić na swojej pracy. Wiedziała, że lada dzień wydawca zacznie się upominać o rozdział i nie miała ochoty wysłuchiwać jak to jej szkodzi mieszkanie "na wsi", albo użalania się nad nią bo przecież mąż ją zdradził. Pewnie powinna bardziej przeżywać fakt tej zdrady i może wypłakiwać sobie oczy, a ona czuła... ulgę. Mogła zacząć życie na nowo, w nowym miejscu, z nowymi ludźmi, z nową książką do napisania. Dom może nowy nie był, ale po remoncie będzie prawie jak nowy. Ale najpierw ten nieszczęsny remont musi ruszyć z kopyta i dlatego tak się denerwowała na spotkanie nowego fachowca.
Z kieliszkiem w jednej dłoni i kotem w drugiej otworzyła drzwi i jej oczom ukazał się widok, którego nie spodziewała się zobaczyć. Zamiast faceta w średnim wieku z wąsem, brzuszkiem piwnym i pasem z narzędziami ciągnącymi spodnie w dół, zobaczyła wysokiego mężczyznę, na oko mniej więcej w jej wieku, na dodatek przystojnego i dobrze zbudowanego. Uniosła zaskoczona brwi i w sumie dobrze, że z wrażenia nie wypuściła kieliszka z dłoni.
- Josephine Connor. - przedstawiła się po chwili, gdy szok minimalnie minął - Proszę wejść. - przesunęła się w bok, by przepuścić Codiego w progu. - Może coś do picia? - zapytała, przypominając sobie o tym, że nadal trzyma nieszczęsny kieliszek do połowy wypełniony białym winem. Pewnie było trochę za wcześnie na wino i musiała wyglądać na "silną niezależną kobietę", z tym kotem i kieliszkiem, w rozpadającym się domu, którego nie umiała naprawić. Pięknie... Karmelowi przestało być wygodnie i zaczął się wiercić, dlatego odstawiła go na kanapę, po której zaczął dreptać, jak po swoim królestwie. - Nie wiem ile Marshall przekazał, ale remont obejmuje wymianę podłogi, hydraulikę, ściany... No to co widać. - wskazała dłonią na wnętrze - Z Marshallem byłam umówiona na 50 dolarów za godzinę. Jestem skłonna renegocjować stawkę, jeśli remont będzie wykonany szybko. Zależy mi na tym, żeby to wszystko trwało jak najkrócej. - przedstawiła na szybko sprawę.

cody johnson
powitalny kokos
Josephine Connor
lorne bay — lorne bay
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Miał przed sobą wielką karierę koszykarską w UESEJ... po operacji kolana wrócił do domu i wścieka się o byle gówno twierdząc, że jest nieudacznikiem
Nie wiedział czego ma się spodziewać, ale znając Marshalla mógłby mieć do czynienia z jakimś starszym małżeństwem, których można coś tam czasem naciągnąć. Powiedzmy sobie szczerze, zdecydowanie nie miał pojęcia, że drzwi mu otworzy młoda, bardzo ładna kobieta. Ostatnio trafiały mu się naprawdę ciekawe zlecenia. No, ale jeszcze nie podejmie decyzji, bo ma do czynienia z ładną kobietą. Nie był psem na baby, a matula wbiła mu do głowy jak ma się zachowywać jeśli chodziło o płeć piękną. Od ojca to pewnie nauczyłby się jak zdradzać, a to już go naprawdę nie bawiło.
Przeszedł obok niej i pokiział kota, którego miała na rękach. Lubił zwierzaki, chociaż sam żadnego nie posiadał. Jakby nie było wiódł dość intensywne życia, a podczas sportowej kariery dużo podróżował, więc posiadanie zwierzaka było niemożliwym dla niego. -Nie dzięki - uśmiechnął się lekko przyglądając potencjalnej klientce.
-Jak na moje... - rzucił okiem na podłogi i ściany. Był złotą rączką, a ostatnio odnawiał domy. Może powinien się tym zająć i zacząć je sprzedawać? Zarobiłby na tym prawdopodobnie niezłą kasę. -To Marshall chciał Cię naciągnąć odrobinę na kasę. Zwykle tak robi - wzruszył ramionami i oparł się tyłkiem o jeden z stojących obok niego mebli. -Jak szybko znaczy szybko, bo niektórych prac nie da się pośpieszyć - no i miał inne zlecenie, które było równie męczące. Będzie to musiał naprawdę poważnie przemyśleć. -Jaki posiadamy budżet? - miał cichą nadzieję, że nie będzie musiał przeliczać wszystkiego na najtańsze produkty, bo tego to już kompletnie nie zniesie. -Postawię sprawę jasno. Jestem w trakcie innego zlecenia i nie będę w stanie przychodzić tutaj codziennie, chociaż z mojej strony dołożę wszelkich starań by tak było - spojrzał na kocura i zaraz przeniósł wzrok na stojącą przed nim kobietę -Co do stawki to się ugadamy jeszcze - posłał jej rozbrajający uśmiech. Nie znał się na tym i nie był człowiekiem łasym na jak najwięcej kasy. Nie potrzebne mu to było do szczęścia, bo fundusze miał. Naprawy były dla niego zabiciem czasu po prostu w tym grajdołku i w przeciwnym razie pewnie wpadłby w głęboką depresję z braku możliwości powrotu do koszykówki. -Może się wtrącą, ale raczej nie pasujesz mi do tutejszej społeczności. Co Cię tu przygnało? - był ciekawski i nigdy nie myślał o tym co papla i czy to wypada.

Josephine Connor
powitalny kokos
-
pisarka — własna kanapa
31 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarka, w trakcie rozwodu. W Lorne od kilku tygodni, walczy z rozpadającym się domem.
Podążała za mężczyzną wzrokiem, szczerze zaintrygowana jego osobą. Złapała się nawet na tym, że w jego przypadku by jej nie przeszkadzało zobaczenie dołu jego pleców. Daleko mu było do Marshalla i to w dobrym tego słowa sensie.
- Jeśli tak jest, to jest idiotą, że wybrał inne zlecenie. - skwitowała swojego byłego człowieka od remontu. - Najszybciej jak to możliwe. Całość chciałabym zamknąć w miesiącu, ale im szybciej tym lepiej. Głośne prace chciałabym aby trwały jak najkrócej. - nie miała pojęcia ile trwają remonty. W programach o remontach robią całe domy w tydzień, ale to było nierealne bez wielkiej ekipy i drogiego sprzętu - Wystarczający. Wyceniasz całość, ja ci mówię czy się mieści w budżecie, pasuje? I nie po taniości. Jeśli mam tu mieszkać, to chciałabym, żeby to się nie rozpadło po roku. - miała pieniądze, a im szybciej uwinie się z remontem, tym szybciej zacznie kolejną powieść i tym szybciej dostanie więcej pieniędzy. Nie wydawała dużo na życie, nie żyła ponad stan, nie nosiła markowych ubrań, chyba, że takowe dostała. W Melbourne wiodła dostatni żywot, bo jej mąż był bogaty i mogli sobie na wiele pozwolić. Intercyza jednak jasno dzieliła pieniądze na jego i jej. Dzięki temu nie będzie się ich rozwód ciągnąć latami. Nie miała na to ani czasu ani ochoty. Chciała by już było po wszystkim. A za bogactwem nie tęskniła. Choć pewnie jakby teraz miała być zupełnie biedna, to byłoby jej ciężko.
- Możemy umówić się na wyższą stawkę i zatrudnisz kogoś do pomocy. Na prawdę zależy mi na czasie i na tym, żeby móc tu normalnie funkcjonować. A tam... - wskazała kąt salonu - dosłownie jest dziura w podłodze. - na razie ją zakryła jakąś deską, żeby Karmel nie wlazł pod podłogę, ale i tak ją przerażało co tu się może jeszcze zepsuć. A co jak przyjdzie ulewa i okaże się, że dach jest dziurawy? Może jednak trzeba było się pozbyć tej rudery, oddać ją tutejszym mieszkańcom do dyspozycji i poszukać czegoś w nowszym budownictwie?
Fakt, uśmiech miał rozbrajający, aż chciało się odwzajemnić ten uśmiech i to spojrzenie. Cody miałby spore szanse zostać inspiracją dla nowego bohatera w serii Veronica Jones, ale Josie już jej nie chciała kontynuować.
- Dom należał do mojej babci. Odziedziczyłam go. A jak złapałam mojego męża na zdradzie, to gdzieś musiałam się przeprowadzić. - wzruszyła ramionami, jakby właśnie mówiła o wczorajszej pogodzie, a nie o rozpadzie swojego małżeństwa. - To pierwsze co przyszło mi do głowy. Ale nie sądziłam, że dom będzie w tak złym stanie. A potrzebuję spokoju, żeby pisać. - dodała.

cody johnson
powitalny kokos
Josephine Connor
lorne bay — lorne bay
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Miał przed sobą wielką karierę koszykarską w UESEJ... po operacji kolana wrócił do domu i wścieka się o byle gówno twierdząc, że jest nieudacznikiem
Oj gdyby ktoś mu powiedział, że spodziewał się jego osoby jako starszego dziada po czterdziestce to Cody by się obraził. Serio.
-W miesiącu? No to naprawdę chcesz szybki remont. Podziwiam - skinął głową rozglądając się po pokoju. Było naprawdę faktycznie sporo roboty, ale zdecydowanie mniej niż to miał do czynienia obecnie z drugim domem, który remontował. Tam to można było ręce załamać, a dla niego to była po prostu czysta zabawa. Musiał mieć poważne problemy z głową jednak. Uśmiechnął się pod nosem. Tym razem nie musiał uważać ile wydaje i czy wydaje za dużo i nie musiał oszczędzać na materiałach a to było dla niego dużo. -Nie ma problemu. Postaram się by to się nie rozleciało, a i zatrudnię ze dwóch pomocników by to poszło jeszcze szybciej. - jeśli nie było problemu z funduszami to tym bardziej weźmie kogoś. To naprawdę przyśpieszy wszystko, a i on sam nie będzie musiał latać z jednego miejsca do drugiego z wywalonym ozorem.
-Dziura powiadasz? - aż zmienił miejsce i faktycznie postanowił sprawdzić wskazany kąt. Chyba będzie więcej roboty niż mu się zdawało. Miał nadzieję, że nie wszystko będzie do wymiany, ale tego dowie się jak już porządnie zabierze się za pracę, bo teraz nie był pewny. Zresztą nie był też jakimś super ekspertem w tym wszystkim. Chciał sprawiać takie wrażenie, więc pewnie swój reaserch zrobi po powrocie do domu. Kot przyszedł mu asystować i musiał go łapać w locie, bo ten szykował się do zanurkowania w dzirę. Cody porządnie ją zakrył i puścił małego zwierza na podłogę.
-Wow... Twój mąż w takim razie jest totalnym kretynem - nie powinien się wypowiadać tak szczerze powiedziawszy. Nie znał jej i nie znał jej życia, ale jednak zdrada to najgorsza rzecz jaka mogłaby być. Widział jak matka cierpiała gdy się okazało, że ojciec poszedł w tango z inną. Nie każdy też potrafi przebaczać i dawać drugą szansę dlatego też nie zamierzał Josephine oceniać z tego powodu. -Dobra. Nie jest w tragicznym stanie. Zdecydowanie widziałem gorsze w swojej krótkiej karierze. - były i takie, które totalnie się rozpadały i nic z tym się nie dało zrobić. Tą chałupę da się doprowadzić do dobrego stanu i Cody wziął sobie to teraz za punkt honoru. -O proszę niech zgadnę piszesz książki - uśmiechnął się zadziornie -I żeby nie było! Nie naśmiewam się - uniósł dłonie.

Josephine Connor
powitalny kokos
-
pisarka — własna kanapa
31 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarka, w trakcie rozwodu. W Lorne od kilku tygodni, walczy z rozpadającym się domem.
A skąd niby miała wiedzieć, że Cody jest trzydziestoletnim ciachem, a nie pięćdziesięcioletnim pączkiem? Jednak remonty były domeną tych drugich. Tak przynajmniej jej się wydawało. Była to całkiem miła niespodzianka.
Miała nadzieję, że odpowiedni budżet pomoże w szybkim i sprawnym remoncie. Nie podobało jej się do końca to, że będzie to dodatkowa fucha dla Codiego, ale nie miała zbyt wielkiej możliwości na wybrzydzanie. Lorne było małym miastem, ekip remontowych pewnie nie było tu zbyt dużo, zwłaszcza wolnych "od teraz".
Dwóch dodatkowych ludzi... to przyspieszy sprawę, ale też podniesie koszty.
- W takim razie proponuję 80 dolarów za godzinę, do podziału na troje. Jak to podzielisz, to twoja wola. - sprawdziła mniej więcej ile to może kosztować, ale nie mogła sobie pozwolić na płacenie po 50 dolarów każdemu. - I bez sztucznego przeciągania. Płatne za godzinę pracy, a nie za gapienie się jak schnie beton. - nie chciała by myślał, że da się naciągnąć czy wykiwać. Nie była pierwszą naiwną którą można było wydoić z kasy.
Karmel oczywiście podreptał za Codim, jakby specjalnie chcąc wleźć do dziury. Pewnie jakby tam wlazł, to trzeba było zrywać całą podłogę, żeby go wyciągnąć. Josie wzruszyła ramionami słysząc o mężu kretynie.
- Po czym wnosisz? - zapytała. - Po tym, że zdradził, czy że zdradził mnie i to taki ukryty komplement? - lubiła gdy myśl była doprecyzowana, a nie tak tylko rzucona w przestrzeń. Jak na osobę o twórczym zawodzie, lubiła mieć wszystko poukładane i nie lubiła niedopowiedzeń, niewypowiedzianych myśli i zdań z kategorii "musimy porozmawiać"/"porozmawiamy jutro". Nie praktykowała obrażania się za nic i odpowiadania na pytanie co się stało słynnym "domyśl się".
- Ooo, czyli może być gorzej. - cmoknęła słysząc, że Cody widział gorsze rudery. Odstawiła kieliszek i wzięła Karmela na ręce, widząc, że ten drepcze z powrotem w stronę co prawda zakrytej, ale dziury. Uparte stworzonko.
- Piszę. - przytaknęła - Nawet kilka napisałam i wydałam. - dodała. Nie sądziła by Cody słyszał o jej książkach, bo nie należał do grupy odbiorców jej powieści. - Przyzwyczaiłam się, że faceci się śmieją z mojego pisania. - wzruszyła ramionami. Wielu się z niej śmiało, a potem okazywało się, że ich partnerki na pułkach mają jej powieści.

cody johnson
powitalny kokos
Josephine Connor
lorne bay — lorne bay
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Miał przed sobą wielką karierę koszykarską w UESEJ... po operacji kolana wrócił do domu i wścieka się o byle gówno twierdząc, że jest nieudacznikiem
W sumie odpowiedni budżet naprawdę potrafił posunąć pracę do przodu, bo Cody nie będzie musiał szukać substytutów ani poważnie negocjować wszystkiego. Plus będzie miał odrobinę pomocy i będzie mógł zaznać trochę snu, a to już duży plus w tym wypadku.
-Deal - skinął głową -I nie przejmuj się. Nie lubię sztucznie przedłużać, szczególnie jeśli masz w nim mieszkać a nie sprzedawać - bo wtedy mógł chwilę popatrzeć jak schnie beton. Tutaj raczej tak nie będzie, a i Josie będzie mu czasem patrzyła na ręce, bo przecież tu mieszkała. Zresztą wcale nie będzie mu to przeszkadzało, przynajmniej zawsze można do kogoś otworzyć gębę podczas pracy i możliwe że uraczyć jakąś gadką na podryw jak to miał w zwyczaju. Nie był tym typem, który rzucał idiotycznymi tekstami jak to mieli faceci w zwyczaju, a wychodził z założenia że zwykła rozmowa i wrzucenie kilku komplementów zawsze go dalej poniesie. Przeważnie to działało.
-Po obu rzeczach. Zdrady sam nie toleruje, a gościu faktycznie miał nie po kolei w głowie jak nie doceniał osoby, którą miał w domu - wzruszył ramionami. Kobieta była śliczna i tu nie ma co się sprzeczać. Nie znał też ich sytuacji, więc nie mógł tego ocenić dokładnie, a z buciorami do czyjegoś życia nie będzie przecież właził prawda? Zresztą znali się zaledwie chwilę to tym bardziej. Co nie zmienia faktu, że wcale nie przeszkadzałoby mu poznanie kobiety.
-Ja się nie śmieję, serio. Praca jak każda inna. - wzruszył ramionami lekko -Jeśli piszesz to znaczy, że masz fantastyczną wyobraźnię i do tego umiesz to ubrać w słowa. Ja na przykład tak nie umiem, więc wiesz. Podziwiam - wyszczerzył ząbki. Każdy był dobry w swojej dziedzinie. A jeśli inni się naśmiewali to znaczyło, że zazdrościli. Pisarze potrafili zgarniać niezłe sumki i to chyba wiele osób bolało najbardziej siedząc na kasie w sklepie. -Nie będę tu rzucał, że w takim razie z chęcią przeczytam kilka Twoich dzieł, bo nie jestem jakimś wielkim fanem czytania - zaśmiał się krótko.

Josephine Connor
powitalny kokos
-
pisarka — własna kanapa
31 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarka, w trakcie rozwodu. W Lorne od kilku tygodni, walczy z rozpadającym się domem.
Nie chciała sobie robić wielkich nadziei, ale Cody sprawiał wrażenie człowieka uczciwego i może faktycznie nie wykorzysta naiwności Josie. Nie chciała być zmuszona szukać sobie innego domu. Czuła, że to właśnie tu powinna powstać jej nowa książka, że to tu może zacząć nowe życie. Potrzebowała tej ciszy, spokoju, bliskości przyrody. Nawet jeśli australijska przygoda była dość śmiercionośna. Większość życia spędziła w dużych miastach i to była miła odmiana.
- Cieszę się. Jeśli będzie potrzeba to na kilka dni jestem skłonna się przenieść do hotelu. Bo jest tu w pobliżu jakiś hotel, prawda? - zapytała. Wiedziała, że niektóre prace remontowe mogą wymagać pustego domu i to dla niej nie był problem. O ile to będzie kilka dni, mniej niż tydzień.
- Było minęło. - wzruszyła ramionami. Pewnie powinna bardziej się tym przejmować, ale jakoś tak jej to nie wychodziło. - Myślę, że nasze małżeństwo skończyło się jakiś czas wcześniej. Nawet nie jest mi jakoś bardzo przykro. Jest tylko problematycznie, bo przeprowadzka, rozwód i cały ten cyrk. - uśmiechnęła się. Tak... na pewno powinna to bardziej przeżywać, a nie czuć ulgę. A czuła i ulgę i dziwną wolność, jakby dopiero od niedawna zaczęła prawdziwie oddychać, tak pełną piersią. Ale to może to to czystsze powietrze małego miasteczka. - A ty jesteś żonaty? - zapytała, bez żadnego ukrytego motywu, bez próby wybadania gruntu. Skoro on wiedział, że jest rozwódką, to miała prawo wiedzieć jaka jest jego sytuacja.
Patrzyła na niego nieodgadnionym spojrzeniem, nie wiedząc co sądzić o tym jego podziwie. Nie wyczuwała w jego głosie kpiny, czy pogardy. Chociaż w sumie nie powiedziała co pisze. Może jakby wiedział, że romanse, to by zaczął się śmiać.
- Możliwe... Dziękuję. Nowa książka pewnie bardziej zweryfikuje moją wyobraźnię, niż wcześniejsze. Ale poprzednie dały mi pieniądze, więc nie mam co narzekać. - nie każdy pisarz dobrze zarabiał na swojej twórczości. A jeśli ktoś kupi prawa do adaptacji przygód jej bohaterki, to wtedy tym bardziej będzie wdzięczna Veronice, że pojawiła się w jej głowie i życiu. Pieniądze były ważne, wbrew temu co idealiści lubili sobie wmawiać.
- Nawet ci tego nie proponuję. Raczej by ci się nie spodobały. - puściła mu oczko.

cody johnson
powitalny kokos
Josephine Connor
lorne bay — lorne bay
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Miał przed sobą wielką karierę koszykarską w UESEJ... po operacji kolana wrócił do domu i wścieka się o byle gówno twierdząc, że jest nieudacznikiem
Miała serio szczęście, że trafiła na niego, bo on naprawdę nie zamierzał wykorzystywać jej naiwności i przede wszystkim niewiedzy pod tym względem. On ostatnio po prostu miał frajdę z naprawiania domów i tyle. Przynajmniej nie zaczął wpadać w alkoholizm bo i to mu groziło zaraz po zakończeniu kariery.
-Powinien być, bo tak szczerze to nie mam pojęcia - wzruszył ramionami. Najwyżej odda jej na te kilka dni własne mieszkanie, a sam przeniesie sie do brata albo rodziców. Taki był miły i kulturalny! ot co.
Skupił na niej wzrok gdy opowiadała o swoim nieudanym małżeństwie. Trochę przykro, że ludzie myślą, że to tak na zawsze a potem wychodzą z tego nieziemskie cyrki. I właśnie wychodził z tego założenia, że niewarto myśleć o małżeństwie, bo można się potem niemiło rozczarować. Tym bardziej, że widział ile poświęciła jego własna matka, która nadal męczyła się z tym pożal się boże mężem, który wolał towarzystwo młodszych kobiet. -Ja? Co Ty - pokręcił głową i zaraz uniósł dłonie by pokazać, że faktycznie nie ma obrączki. -Nie jest mi śpieszno tak szczerze. Wcześniej liczyła się tylko sportowa kariera, a teraz jakoś wolę niezobowiązujące spotkania. - niech sobie pomyśli o nim co chce tak naprawdę, ale jemu naprawdę nie było śpieszno, chociaż matka już czasem załamywała ręce, bo chciałaby móc cieszyć się szczęściem obu synów. A tu ani jeden ani drugi nie myślał o ożenku.
-Hej! Dopóki pasja przynosi zyski i prowity to tym bardziej. - stwierdził wesoło. Jemu granie przyniosło kasę, a teraz próbował się odnaleźć w rzeczywistości bez koszykówi. Bywało to cholernie trudne, ale starał się. Bywały dni kiedy nie mógł chodzić, bo kontuzja się odzywała i wtedy najczęściej siedział w domu zapijając smutki. -Jeśli Ci będziemy przeszkadzać w pisaniu to mogę udostępnić Ci moje lokum na trochę - zaproponował bez jakiegokolwiek poddekstu! Jeśli miała pisać to tym bardziej chyba potrzebowała ciszy i spokoju a nie stukającego młotkiem Johnsona.
-Raczej... nie wiesz co mi się podoba a co nie - uśmiechnął się lekko. Nie czytał, ale jeśli Josie da mu dobry pretekst i go przekona to i może nawet chwyci za książkę! -Jeśli nie masz nic przeciwko to sprawdzę resztę pomieszczeń - machnął dłonią w stronę innych pokoi, kuchni i łazienki. Musiał do końca wiedzieć z czym się będzie mierzył i od czego będzie łatwiej zacząć.

Josephine Connor
powitalny kokos
-
pisarka — własna kanapa
31 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarka, w trakcie rozwodu. W Lorne od kilku tygodni, walczy z rozpadającym się domem.
Dobrze, że znalazł coś, co dawało mu radość. Sportowcy i tak mieli krótką karierę przed sobą, bo po trzydziestce to już większość była za stara, zwłaszcza w tym bardziej wymagających sportach. A potem co najwyżej bycie trenerem, albo modelem, jeśli się wcześniej zdobyło jakąś większą sławę.
- Sportowiec? - zapytała zaintrygowana. Bardziej obstawiałaby właśnie modela, bo jego wygląd na prawdę cieszył oko, a ostatnio mężczyźni o jego wyglądzie byli na topie. Długie włosy, zarost, rozmarzone spojrzenie. Jakby Veronica Jones w którejś z książek spotkała kogoś tak wyglądającego, to pewnie ta postać stałaby się od razu bardzo popularna wśród fanek serii. Założeniem książek było to, by Veronica dojrzewała wraz z kolejnymi książkami, tak jak jej czytelniczki. Studentka, praktykantka, dziewczyna, kobieta... To się spodobało, to się przyjęło. A może to, że Josephine miała talent do opisywania przystojniaków. A Cody miał w sobie coś... inspirującego. Aż nawet pożałowała, że nie miała w planach kolejnej książki o Veronice.
Skinęła głową i nie pytała dalej. Niezobowiązujące spotkania... może powinna tego spróbować. W sumie od poznania prawie byłego męża, nie była z nikim innym na randce.
- Myślę, że nie będzie takiej potrzeby. Mogę pisać na tarasie, albo w kawiarni. - dziwnie jej było przyjmować propozycję pomieszkiwania u obcego faceta. Nawet jakby jego miało nie być w mieszkaniu.
- Nie wiem co tobie się podoba, ale wiem, że mężczyźni niechętnie sięgają po romanse z silną kobietą jako główną bohaterką. Ledwo znoszą takie filmy, a co dopiero książki. - zaśmiała się. Jej własny mąż przeczytał może z grzeczności jedną część, a inne tylko przebiegał wzrokiem. Pogodziła się z tym, że nie jest autorką dla wszystkich. - Ale zmieniam gatunek. Na to, co zawsze chciałam pisać. - dodała. - Jasne. Tam jest łazienka, a tam sypialnia. Ta jest chyba w najlepszym stanie. - odprowadziła go wzrokiem i tak! spojrzała na jego tyłek. Zaraz odwróciła wzrok, łapiąc się na tym. Nie wypada, chociaż w sumie... była u siebie. Spojrzała więc jeszcze raz, nim ruszyła za nim. W końcu mógł mieć jakieś pytania, czy uwagi. I nie chciała by zaczął czuć się tu zbyt swobodnie. Kto wie czy nie należał do tych ludzi, którzy zaglądają do szafek w łazience gdy są u kogoś w odwiedzinach.

cody johnson
powitalny kokos
Josephine Connor
lorne bay — lorne bay
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Miał przed sobą wielką karierę koszykarską w UESEJ... po operacji kolana wrócił do domu i wścieka się o byle gówno twierdząc, że jest nieudacznikiem
On to miał okropnie krótką jakby na to nie patrzeć i ubolewał nad tym faktem okropnie. No, ale kontuzji niestety się nie przeskoczy, a lekarze nadal uważali że powrót był niemożliwy.
-Grałem zawodowo w koszykówkę w Stanach - uśmiechnął się lekko. Coś co sprawiało mu dziecięcą radochę i coś co kontuzja zabrała. A teraz próbował znaleźć swoje miejsce w szarej rzeczywistości. Chyba jak każdy kto nie ma większego pomysłu na życie. Gdyby wiedział, że mógłby być bohaterem serii książek Jo to chyba miałby niezły ubaw i specjalnie przeczytałby książkę z ciekawością. Tym bardziej chciałby ocenić czy fikcja łączy się z rzeczywistością. Jakby nie było to jest ciekawe doświadczenie bycia insipracją do konkretnej postaci. Mało komu się to zdarzało tak naprawdę. Potem wnukom będzie opowiadał jak to poznał pewną pisarkę i na tyle ją zafascynował, że stworzyła na jego podstawie postać!
-Jak coś to oferta będzie na stole gdybyś faktycznie nie mogła się skupić - wyszczerzył się ukazując rządek bieluśkich ząbków -O proszę. Nie no. Romanse to tym bardziej nie moja broszka. Może przez to, że bohaterki to silne kobiety. Prędzej po prostu bym się zanudził akcją całości - wzruszył ramionami. Może by zaimponować Jo faktycznie coś przeczyta? Tylko czy to nie będzie przez nią źle odczytane? Bo też tak może być i to grząski teren ogólnie. -Na jaki? - uniósł brew przyglądając się chwile towarzyszce. Przeszedł do kolejnych pomieszczeń omiatając je wzrokiem na szybko. -W sumie nie jest tak źle. Myślę, że w miesiącu się zamkniemy, jak nie szybciej. Postaram się przychodzić codziennie, chociaż na te kilka godzin - miał nadzieję, że się nie zarobi podejmując się kolejnego zadania. Zwykle brał zlecenia raz na kilka miesięcy, a tu dwa w jednym czasie i to dwa takie spore -Wspominałaś, że przyjechałaś niedawno. Jak będziesz robiła sobie któregoś dnia przerwę od pisania to zapraszam na spacer i kawę. Mogę robić za przewodnika - uśmiechnął się lekko.

Josephine Connor
powitalny kokos
-
ODPOWIEDZ