Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain


Obrazek



- Czy jest na sali mój ulubiony dyspozytor? - ruda głowa przecisnęła się przez szparę w drzwiach, a za nią również para bladych dłoni trzymająca plastikowy pojemnik. To tak w razie, gdyby towarzystwo Eimer nie było wystarczająco przekonujące, resztę załatwić miał słodki zapach domowych, czekoladowych babeczek. Właśnie dlatego pewna siebie dziewczyna nie czekała zbyt długo z wejściem do środka, w ulubionych kapciach z Pusheenem zajmując jedno z wolnych stanowisk w pobliżu chłopaka.
- Mam turbo kaca - przyznała, wciągając nogi na krzesło. Właśnie zaczynał się poranek drugiego dnia świąt i Sage w swoim wygodnym dresie raczej nie oczekiwała nagłych wezwań. To miał być spokojny dyżur, do tego w okrojonym składzie. Większość strażaków została w swoich domach, gotowa jednak przybyć na każde wyzwanie. Eimer? Nie miała ani dzieci, ani chłopaka, z którym mogłaby ten czas spędzić, dlatego zgłosiła się na służbę. Timothy zapewne miał podobnie. Ciekawe czy też ucieszył się nieco widząc nazwisko szkolnej przyjaciółki w rozpisce. Poza nią mógł już liczyć tylko na gburowatego Jeffa, który zaraz po dotarciu do remizy wpakował się do pierwszego wolnego łóżka. Gdyby się wysilili, na pewno daliby radę usłyszeć z dystansu jego chrapanie.
- iiiii... zapomniałam o kawie - pomimo narzekań, ruda dość sprawnie zerwała się z miejsca, zamiatając powietrze kitą gdy cofnęła się do kuchni po dwa wysokie kubki pełne czarnej dobroci, które odstawiła na blat. Potem jak gdyby nigdy nic znów zwinęła się w krześle, sięgając po pierwszy łyk. Nawet oczy teatralnie przewróciła do tyłu jakby właśnie dostąpiła zbawienia - Totalnie nie rozumiem jak ktoś mógł nazwać to kawą, a nie 'soczkiem życia'.


Timothy Callaway
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
dyspozytor — Lorne Bay Fire Station
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oddycham chmurami wspomnień.
Gdy Timothy, jako wchodzący w dorosłość mężczyzna, musiał pogodzić się z nieuchronnym końcem życia, w takiej farmie, w jakiej wówczas sobie je zaplanował, to nie sądził, że będzie miał okazję żyć jeszcze tak po prostu. Początkowo strach o przyszłość był tak duży, że gdyby już nie był sparaliżowany, to zrobiłoby to z nim to uczucie. Dziś, po upływie paru lat do wypadku, kilku, a może nawet i nastu operacjach, niemal codziennej rehabilitacji i dzięki wsparciu rodziny i najbliższych, był tu gdzie był. Może nie był to szczyt jego marzeń, ale dość istotne było to, że był w stanie żyć jak w miarę normalny człowiek. Fakt, mieszkał w domu rodzinnym, co bardzo ułatwiało sprawę w trudniejszych chwilach np. w jakichś chorobach, ale tak na ogół, to Tim całkiem nieźle radził sobie z samodzielnym życiem. Chodził nawet do pracy, która jest całkiem odpowiedzialna, może nie tak bardzo, jak ta, którą wykonują jego koledzy z remizy, ale nadal miał wpływ na ludzkie życie. Zresztą z tymi kolegami, to też trochę na wyrost powiedziane. Callaway ma taki rzeczywiście koleżeński kontakt, jakoś z trzema osobami z całej jednostki. Jedną z nich jest jego znajoma ze szczenięcych lat, śmieszna sprawa, nie sądził, że jeszcze kiedyś ją spotka, a tu natknął się na Sage któregoś poranka na korytarzu, miała wtedy na sobie mundur, jakie było wtedy jego zdziwienie, to tylko on jeden wie. To pierwsze spotkanie mają już za sobą od jakiegoś czasu, ostatnio zaczęli rozmawiać jakoś częściej, do tego stopnia, że rudowłosa nieraz w czasie przerw w pracy, zagląda do jego małej klitki niedaleko biura komendanta. Dziś jednak nie spodziewał się tutaj nikogo, on sam wziął świąteczną zmianę tylko dlatego, że jego zmiennik miał dzieci. Prawdę mówiąc nie miał jeszcze doświadczenia, jak tutaj jest w święta, ale czuł się już dosyć pewnie w tym co robił, znał najważniejsze procedury, a w razie czego miał po ręką ich spis. Póki co, wszystko szło jak z płatka.
- To zależy. - stwierdził. Towarzystwo Sage było oczywiście wystarczające, ale przyzwyczaiła go już do tego, że zawsze ma ze sobą też coś do przekąszenia, a jakiś słodki wypiek na taki dzień, jak ten dzisiejszy, byłby wręcz idealny. Nie tłumaczył jednak swoich słów, bo dostrzegł, że ma w ręce jakieś pudełko, zapewne z jedzeniem.
- Za dużo świątecznego ajerkoniaku? - zapytał z lekkim uśmiechem, unosząc pytająco jedną brew. Przy tej okazji zsunął też z jednego ucha słuchawkę, by jednocześnie móc skupić uwagę na kobiecie i w razie wezwania, móc usłyszeć sygnał alarmowy w tej jednej słuchawce przytkniętej do ucha.
Skinął głową w geście podziękowania za kubek kawy również dla niego. Bez problemu sam by sobie zrobił, ale ogólnie wdzięczność, to w ostatnich latach dość istotne uczucie w jego życiu.
- Kawa brzmi dumne. Życiodajny soczek, to prawie jak sok z gumijagód, to w ogóle nie odzwierciedla jej roli w życiu ludzi. - puścił wodze wyobraźni, pozwalając sobie na nieco abstrakcyjne wywody na temat czarnego płynu, powstającego z palonych ziaren.

Sage Eimer
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Wypadki. Niby potrafiły być też szczęśliwe, ale jednak przeważały chyba te mniej przyjemne. Cóż, już z samej definicji tego słowa wynikało, że pozostawić musi za sobą ofiary lub co najmniej straty materialne. Nic więc dziwnego, że ludzie usiłowali ich unikać, a firmy ubezpieczeniowe na nich zarabiać. Cudza tragedia, klasyka.
Sage oczywiście też nie były obce. Dziś spotykała się z nimi w pracy, wcześniej na boisku. Jakby nie patrzeć, to właśnie nieszczęśliwe zdarzenie, do którego doszło w trakcie jednego z meczów odwiodło ją od zawodowej, sportowej kariery. Życie straciła niewinna zawodniczka, a Eimer wreszcie przekonała się jak niebezpieczną dyscyplinę uprawia. Niby lacrosse nie zaliczał się do ekstremalnych hobby, ale statystyki kontuzji oraz wypadków na trawie pozostawały dość wysokie. Zabawne jedynie, że po powrocie do Lorne i tak postawiła na etat w straży pożarnej, która bezpieczniejsza z pewnością nie była. To Duke przekonał ją ostatecznie, każąc odrzucić strach na rzecz ratowania ludzkich istnień. Poświęcanie się dla innych, a nie w imię sportu? To Rudzielec była w stanie zaakceptować
Z Timothym zapewne było podobnie. Pomimo przeciwności znalazł sposób by przysłużyć się jakoś społeczeństwu. Godne podziwu, na równi z tym, który należał się samym strażakom. W końcu to on wystawiał się na pierwszą linię frontu, wspierając ofiary gdy przed ich oczami rozgrywała się tragedia. Nie ma co, mężczyzna musiał mieć nerwy ze stali. Zapewne było mu też na rękę, że dla dzwoniących osób jego wózek czy niesprawne nogi nie miały większego znaczenia. Skromnym zdaniem Sage takie podejście powinno udzielić się wszystkim. Szczególnie, że znała Tima sprzed wypadku i jej zdaniem nie zmienił się aż tak wiele. Może nieco spokorniał w porównaniu do czasów gdy pozostawał lokalną gwiazdką pływania, ale co jak co, to powinno mu wyjść na dobre.
- Za ten tekst powinnam Ci obciąć muffina z przydziału - burknęła dziewczyna, przecząco do swoich słów oddając pudełko słodyczy w ręce Callwaya. Oboje wiedzieli, że te wypieki zwyczajnie mu się należały. Skoro jednak pozostawał w dość świątecznym nastroju, Eimer uznała, że tylko się z nią droczy i odpuściła temat.
- Ajerkoniaku? Na Jarmarku mieli drinki praktycznie w każdym kolorze. Jak alkoholowa tęcza, ale na końcu zamiast garnca ze złotem czeka kac-morderca i barman przebrany za elfa - wzdrygnęła się na samo wspomnienie miętowej pianki mieszającej się w jej żołądku z jajecznym likierem i korzennym syropem. Rano próbowała uspokoić to wszystko ziołową herbatą, ale tylko odbijała jej się przez całą drogę do i z kuchni. Kawa nigdy się na niej tak nie mściła.
- Kwestia dobrego marketingu. Poza tym owoce kawowca to chyba nawet technicznie jagody, więc sok z gumijagód też ma sens - krótkie szarady z Callwayem zdawały się stopniowo przywracać mózg dziewczyny do używalności, co nie oznacza, że zamierzała dzisiejszy dyżur sumiennie przepracować. Właściwie plany miała nieco inne - O której idziesz na przerwę? Wrzuciłam do lodówki dwie maseczki, a Twoja cera jakby błaga o nawilżenie. Na pewno pomoże też na zmarszczki - cóż, jeśli Timothy nie zmienił się zbytnio od czasów szkolnych, to samo można było powiedzieć o Sage. Jak widać pozostawała tak samo szczera i obcesowa co kiedyś.


Timothy Callaway
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
dyspozytor — Lorne Bay Fire Station
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oddycham chmurami wspomnień.
Czy rzucanie się w ogień było takim super pomysłem na ułożenie sobie życia na nowo? Timothy miał do tego pewne wątpliwości. Prawdę mówiąc, nawet gdyby nadal był w pełni sprawny, ale z jakiegoś powodu nie zostałby zawodowym sportowcem, to zostanie strażakiem, byłoby jednym z ostatnich pomysłów na życie, jakie mogłyby mu przyjść do głowy. Z drugiej strony był w stanie zrozumieć, że niektórzy ludzie mają w sobie większy pierwiastek genu ryzyka i nie są w stanie od tak przez osiem godzin dziennie spędzać czasu w pracy za biurkiem. W nim na przykład bardziej dominował gen rywalizacji, choć na jakimś etapie musiał dać sobie z tym spokój. W każdym razie, może to do naszych cech osobowości zależy czy mamy większe predyspozycje do robienia w życiu jednego albo czegoś zupełnie innego? Więc jeśli robimy równocześnie coś, w czym jesteśmy dobrzy i jeszcze sprawia nam to przyjemność, to jest pełnia szczęścia. No przynajmniej tak duża, jak można być szczęśliwym, kładąc się codziennie z myślą, że jutro znów trzeba pójść do pracy. Tim póki co nie narzekał, ale on to akurat miał kilka dobrych powodów. Po pierwsze, w końcu zaczął dostawać kasę na coś, co do niedawna robił w ramach czegoś w rodzaju terapii osób niepełnosprawnych, a więc mógł znów poczuć się niezależny, no i to w sumie jest najistotniejsze na ten moment.
- Dzięki. - powiedział otwierając pudełko, a jego oczy rozświetliły się jak gdyby znów miał sześć lat i dostał swoją pierwszą parę rolek w życiu. Ale nie był zachłanny, nie rzucił się na słodkości tak od razu. - Wiesz, że zawsze miło Cię widzieć. - spojrzał kontrolnie na Sage. Pewnie przez jej stan postupojenia alkoholowego, nie była w nastroju na takie wyznania, więc też nie roztrząsał przesadnie tematu, ale prawda była taka, że tylko się zgrywał, a tak naprawdę to super, że miał tutaj do kogo otworzyć usta, i że ten ktoś też lubił jego towarzystwo.
- Brzmi jak dobra zabawa... przynajmniej przez pierwszą godzinę. Następnym razem zabierz mnie ze sobą. - rzucił. Przy szybkim tempie picia, mężczyźnie mniej więcej na tyle wystarcza pary. No niestety, w związku z tym, że jego ruchy są ograniczone, a masa ciała nie tak duża, to nie przyswaja dobrze dużej ilości alkoholu, więc nie zabawiłby za długo i jego słowa były raczej niezobowiązujące.
- Mówisz, że aż tak już po mnie widać, że czas kłaść się do grobu? - zapytał, unosząc pytająco jedną brew. Szczerze mówiąc, nie interesował się nigdy pielęgnacją twarzy w większym stopniu, aniżeli było to konieczne. Miał jakiś krem z filtrem, bo kiedyś siostra go przekonała, że warto go nakładać, nawet jeśli jego skóra nie reagowała źle na słońce. Miał też jakieś specyfiki do zarostu, ale ten nie był imponujący, więc można przypuszczać, że nie stosował ich regularnie. Dlatego pomacał się po czole, ale ostatecznie machnął na to ręką i poczęstował się babeczką. - Właściwie to mogę się wyłączyć kiedy chcę, tylko muszę was przełączyć na centralę. - stwierdził, zerkając na ekran, na którym co chwila pojawiały się komunikaty o interwencjach pobliskich jednostek.

Sage Eimer
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Jeśli Tima to pocieszy, rodzice Sage byli podobnego zdania. Opinie wśród starszych braci pozostawały podzielone, ale wszyscy Eimerzy zgadzali się co do jednego - Ruda i tak zrobi co zechce. Porzucając lacrosse była wystarczająco zagubiona. Poświęciła większość życia dla tego sportu, również z nim wiążąc przyszłość. Coś co dla Callawaya zapewne brzmiało to znajomo. Tak jak on po wypadku, Sage szukała nowego pomysłu na siebie. Nie spodziewała się wprawdzie odnaleźć go w rodzinnym Lorne, ale los jakby już wszystko zaplanował. Wpadła na Buckleya, ten opowiedział jej o swojej pracy. Twierdził, że dobrego strażaka powinna charakteryzować świetna forma fizyczna, odwaga oraz poświęcenie. Komplet cech, który kobieta posiadała. W tym wypadku nic nie stało jej na drodze by spróbować i cóż, zaliczyła wszystkie niezbędne testy. Timothy pojawił się na pokładzie nieco później, ale nadal był najbardziej znajomą twarzą w tym tłumie. Całkiem nieźle znosił też towarzystwo rudzielca, więc był na nią skazany. Może to i lepiej, że mu teraz za to płacili.
- Witaj mnie tak codziennie, to pomyślę o dużej blaszce biszkopta z owocami - tym razem to ona się droczyła. W końcu lubiła gotować, przez co regularnie dokarmiała połowę remizy. Większość jedzenia, które przygotowywała zaliczało się też do zdrowszych opcji, ponieważ sama pilnowała diety, ale sporadyczne słodkości nie powinny nikomu zaszkodzić. Podczas ćwiczeń spalali przecież wystarczająco dużo kalorii.
- Umowa stoi. Darmowej podwózki na chatę nie odmawiam - Sage nie miała jeszcze pojęcia jak miałoby to wyglądać. Na kolanach chłopaka powinna się zmieścić, tylko kto by kierował jeśli wstawiliby się oboje? Może Callaway miał tam gdzieś wbudowaną nawigację? A kostium elfa? Zawsze mogli dorobić wokół jego wózka mikołajowe sanie. Albo wziąć duży karton i opakować go niczym prezent, a potem przebrać Tima za wystającego ze środka klauna. Że też wcześniej na to nie wpadła. Teraz będą musieli poczekać następny rok.
- Bez przesady, trzymasz się elegancko jak na trzydziestolatka - zrewanżował się nieco rudzielec, zapewne głównie pod wpływem spojrzenia chłopaka - Praktycznie nie widać tych siwych włosów - dodała szczerząc się lekko. Tak naprawdę nie dostrzegła na głowie bruneta żadnego, ale lepiej zadbać o to zawczasu. Kto wie, pewnie nigdy nie przestanie go postrzegać jako starszego kolegi. Była w końcu zasmarkanym pierwszoroczniakiem, kiedy Timothy przewodził drużynie pływackiej i zdobywał kolejne medale. Wzdychała do niego wtedy połowa szkoły, z Sage włącznie. Oczywiście jej jako nie licznej starczyło odwagi by to chłopakowi wyznać i trzeba przyznać, że spławił ją bardzo łagodnie. Nigdy do tego nie wracali, ale Eimer za to wróciła z kolejnej wycieczki po maseczki, wcześniej prosząc szatyna by przełączył 'ich' na centralę. Był przecież częścią załogi.
- A ty jak spędziłeś święta? Robiłeś coś ciekawego? - zagadnęła go dziewczyna. Tyłek oparła o biurko, pochylając się nad znajomym żeby odpowiednio ułożyć na jego twarzy cienką płachtę nasączoną nawilżającymi składnikami.


Timothy Callaway
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
dyspozytor — Lorne Bay Fire Station
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oddycham chmurami wspomnień.
Może właśnie dlatego, że ich historie w pewnych momentach były zaskakująco podobne, tak szybko i łatwo załapali kontrakt. Bo powiedzmy sobie szczerze, Timothy trzymał i nadal trzyma się na dystans z większością strażaków. Realnie nie był gorszym człowiekiem od nich, ale ego mówiło mu zupełnie coś innego, dlatego nie mówił o załodze remizy, jakby emocjonalnie był jego częścią. Jak ten diabeł na ramieniu ego podpowiadało mu, że gdzie on tam mógłby się równać z tymi nieustraszonymi samcami alfa, dla których narażanie życia dla bezpieczeństwa innych ludzi, jest chlebem powszednim. To tacy superbohaterzy bez peleryny i odjazdowych kombinezonów. Sage też rysowała mu się trochę jako taka, choć już nie onieśmielająca, bo coraz bardziej znajoma. Swoją drogą to nie tylko kwestia koloru włosów, ale kojarzyła mu się również z ogniem. Jej natura zdawała się, być taka żywa i nieprzewidywalna, więc to jakby ogień poskramiał ogień, choć dobrze wiedział, że praca strażaka to nie tylko gaszenie pożarów.
- Wolałbym chyba małą, muszę jeszcze choć przez chwilę utrzymać taką formę, żeby móc podnieść się na własnych rękach. - rzucił. W gruncie rzeczy nie miał problemów z wagą od czasu wypadku. Zawsze był szczupły, z tym że kiedyś był w znacznie lepszej formie, teraz faktycznie jedynie mięśnie jego ramion można było uznać za umięśnione. Pracuje nimi znacznie więcej, aniżeli przeciętnie pełnosprawny człowiek.
- Jeszcze nie wiem, czy mój sprzęt jest dwuosobowy, ale kiedyś trzeba wypróbować. - odpowiedział. To nie było żadną obietnicą. Jednakowoż, jeśli ktoś, kogo dobrze zna, powiedzmy jakiś przyjaciel albo dziewczyna, by mu zaproponował próbę przejażdżki we dwójkę, tak dla zabawy, to pewnie nie odjechałby urażony. A przebranie klauna wyskakującego z pudełka, byłoby nawet lepszym przebraniem na Halloween, czasem takie straszne zabawki pojawiają się w horrorach. Na wózek wraz z dolną częścią jego ciała dałoby się założyć karton, to jest do zrobienia.
- Lepsze siwe, niż zakola. - skomentował. Pewnie miał parę siwków, ale nieraz zdarzało mu się spotykać na mieście swoich rówieśników i mógł ze spokojem stwierdzić, że pod względem urodowym czas dla niego był bardzo łaskawy. No i z tymi myślami Sage ponownie go opuściła. Jeśli jej aktywność nie kojarzyła się z tańczącą iskierką ognia, to on nie wiedział, do czego mógłby ją porównać. Kiedy pojawiła się ponownie, on właśnie kończył babeczkę, wyłączył się więc z dyżuru i na dobre zdjął słuchawki.
- Grałem w gry z siostrzenicą. - otworzył oczy i uśmiechnął się szeroko, choć zaskoczyło go nieco, że Sage znajduje się aż tak blisko niego. Nie krępowało go to, więc nadal zachowywał się naturalnie, ale jednak od czasów wypadu nie miewał często bardzo bliskiego kontaktu z kobietami. - Spędziliśmy rodzinnie cały wczorajszy dzień. - dodał, żeby nie brzmieć jak piętnastolatek, któremu tylko gry komputerowe w głowie.

Sage Eimer
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Bezpardonowość Eimer na pewno też miała jakiś wpływ na to jak szybko się do siebie zbliżyli. Już od dziecka była przecież bezpośrednia, a jej językiem miłości był dotyk. Po rozstaniu z Duke'm szukała nowego punktu zaczepienia w remizie, na który upatrzyła sobie Callawaya. Nadal młody, bystry i przystojny. Tematów do rozmowy też jakoś im nie brakowało, a wózek to był kolejny plus, bo Tim miał ograniczone możliwości ucieczki. Jak już więc wspominałam, był na Sage skazany. Ze swoim losem na szczęście pogodził się dość szybko. Cierpienie ruda osładzała mu zaś domowymi wypiekami i innymi frykasami. Przetestowała na szatynie co najmniej kilka przepisów. Kto wie, może ciężko trenowała przed jakimś konkursem ciast na festynie?
O tym braku przynależności też nie chciała słuchać. Przeciez bez osoby odbierającej zgłoszenie nie było ani wezwania ani akcji. No chyba, że sami strażacy zauważyliby dym z daleka, jednak wtedy przeważnie było za późno by cokolwiek ocalić. Z ustalaniem koordynatów Callaway też radził sobie lepiej od nich. No i panowanie nad stresem. Ah jak Sage mu tego zazdrościła. Czasem z poszkodowanymi na miejscu strasznie ciężko było się dogadać. Panikowali, nie mówili z sensem. To cud, że niektórzy byli w stanie w ogóle wybrać odpowiedni numer w telefonie.
- O to bym się nie martwiła, widziałam jakie ciężary wyciskasz na siłowni - no co? Lubiła obserwować mięśnie przy pracy. Szczególnie te szerokie ramiona. Przyjemny widok motywował ją bardziej do własnych ćwiczeń. Byłoby głupotą, gdyby oboje nie korzystali z salki dostępnej w remizie. Zebrane tam maszyny sporo przecież podatników kosztowały.
- Możemy go razem przetestować... Twój sprzęt - zasugerowała dziewczyna, bez przesadnej niewinności. Już wcześniej zauważyła, że niektórzy bywalcy remizy przez wózek traktowali Tima z pewną taryfą ulgową. W jej przypadku nie miał co na to liczyć. Droczyła się z nim jak każdym, a ewentualnej przejażdżki na pewno by nie odmówiła. To samo z przyprawieniem szatynowi zakrwawionego, czerwonego nosa. Załatwiłaby nawet charakterystyczną trąbkę-klakson by ułatwić mu przejazd w tłumie. Ona? Hmm.. może mogłaby się przebrać za cyrkową połykaczkę ognia?
- To fakt, zakola są jak darmowa antykoncepcja. Lepsza już łysina - komendant pewnie nie byłby zadowolony rozmowami na tak błahe tematy w czasie pracy. Wykorzystywaniem go na zabiegi z maseczkami pewnie też. Na szczęście nie było go tam z nimi, a czego oczy nie widzą, sercu podobno nie żal. Sage nie miała wyrzutów sumienia. Odpowiednio zrelaksowany strażak to w końcu skuteczny strażak. Ona po prostu oczyszczała w ten sposób umysł.
- Brzmi przyjemnie. Moi bracia nawet nie wrócili do Lorne. Ich strata, że powychodzili za dziewuchy z innych miast - wprawdzie Timmy nie pytał, ale Eimer poczuła potrzebę by nieco mu się wyżalić. Zgłosiła się jako wolontariuszka na festynie, bo zwyczajnie nie miała ciekawszych planów. Potem znalazła bar .. i tam w sumie spędziła większość nocy. Tymczasem jednak strzepnęła resztki muffina z kącika ust mężczyzny, zanim zaczęła na jego twarzy układać maskę - Ile lat ma Twoja siostrzenica? Założę się, że ją wozisz na kolanach.


Timothy Callaway
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
dyspozytor — Lorne Bay Fire Station
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oddycham chmurami wspomnień.
Nie ma co udawać, że Sage jest szarą myszką. Zresztą Timothy też kiedyś był przebojowy i wszędzie było go pełno i pewnie dlatego wcześniej tak bardzo nie zwracał uwagi na to uwagi. Teraz natura rudowłosej bardzo rzucała się w oczy, ale też nie narzekał z tego powodu, gdyby miał jakiś problem, to choć nie za szybko, to podjąłby już próbę ucieczki albo przynajmniej unikania kobiety, co swoją drogą mogłoby być dość zabawne. Z pewnych powodów nie schowa się przecież za filarem, nie wejdzie też pod biurko, musiałby więc chyba zamykać się tutaj na klucz. Szkoda jednak by było, bo te wszystkie ciasta i ciasteczka były przecież bardzo smaczne i ciężko byłoby mu sobie ich odmówić. Na szczęście nie musiał robić nic z tych rzeczy, a przerywnik w postaci rozmowy nie na temat pracy, zawsze był przyjemny. Z większością pozostałych strażaków ograniczał się jednak do tematów około zawodowych, oni też się nie wychylali, więc zakładał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- To wszystko dla zachowania sprawności. - odpowiedział. Nie chciał się przechwalać, zresztą przy wszystkich innych strażakach, to on podnosił raczej kobiece ciężary. Z drugiej zaś strony, pasji do sportu nie da się ot tak wyłączyć, a patrzenie na rozgrywki w telewizji, to było dla niego za mało. Nawet słyszał, że w Cairns jest drużyna koszykówki zawodników na kółkach, ale z kolei koszykówka nigdy nie była jego ulubionym sportem.
- Zrobimy to w odpowiednim czasie i miejscu. - przyjął wyzwanie. Z kim, jak nie z Sage miałby się czuć swobodnie, robiąc różne szalone rzeczy. Wspólne przeżycia z młodości, nawet jeśli potem mieli przerwę w kolegowaniu się, nie odchodzą w niepamięć. Jeśli niewidzialna więź istniała kiedyś, to pomimo upływu lat też powinna mieć się dobrze.
- Byłem raz praktycznie łysy, jakoś krótko po wypadku. Mam gdzieś zdjęcie. - powiedział i sięgnął nawet po telefon, by znaleźć rzeczone zdjęcie, na którym był, zdaje się ogolony maszynką z nakładką pozostawiającą 3 mm włosa. Nie wyglądał na tym zdjęciu może najlepiej, ale rudowłosa musiała widzieć ludzi w gorszym stanie, więc bez zastanowienia pokazał jej znalezione zdjęcie.
- Głupki. Nasze miejscowe dziewczyny są przecież najfajniejsze. - rzucił bez zastanowienia. Nie obrażał jakoś dotkliwie jej braci, więc nie sądził, żeby obruszyła się z tego powodu. - Pięć lat. - odpowiedział. - Winny. - skomentował, co miało oczywiście potwierdzić, że mała jest jego oczkiem w głowie. Dla tego szkraba był gotów na naprawdę wiele. To nie było medycznie niemożliwe, ale nie sądził, by miał zostać ojcem, przynajmniej nie w najbliższej przyszłości, więc do granic rozpieszczał siostrzenice. 

Sage Eimer

P.S. Cudowny avatar
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
To prawda, że znacznie przygasł od czasów liceum, kiedy Sage widziała go po raz ostatni. Wypadek z pewnością odebrał mu część radości z życia, sporo rzeczy uniemożliwił, inne znacznie ograniczył. Za swoją głupotę Timothy zapłacił niemal najwyższą cenę. Miał szczęście, że wciąż oddychał, ale pewnie ciężko było uznać to za pocieszenie. Eimer w każdym razie nawet nie próbowała udawać, że wie co chłopak czuje. Nigdy nie przeszła przez to co on, więc nie mogła mieć o tym najmniejszego pojęcia. W jej oczach Timothy nadal był Timothym. Tym samym chłopakiem, w którym podkochiwała się w szkole średniej. Dwie sprawne nogi zamienił po prostu na kółka, poza tym nieco wydoroślał i jeszcze wyprzystojniał. Jej zdaniem każda dziewczyna, która nie chciałaby dać mu szansy była zwyczajnie płytka. Szczególnie, że Sage ani razu nie słyszała by Callaway na cokolwiek się skarżył. Nawet ją z całym paplaniem i dziecinnymi zaczepkami tolerował dość dobrze. Bez wzgędu na to czy miała przy sobie domowe wypieki czy nie. Umówmy się, to zawsze była wymówka rudzielca by zajrzeć do dyspozytorni.
- Czyli te bicepsy, to taki efekt uboczny? - chciała się upewnić, lekko rozbawiona. To dobrze, że Tim robił wszystko by być jak najbardziej niezależnym. Utrzymanie odpowiedniej formy pozwalającej mu dźwigać własny ciężar musiało być dość istotne. Dodatkowo Sage wiedziała, że nadal tkwi w nim sportowy duch. Z tego się nigdy nie wyrasta, wrodzonego zamiłowania do fizycznej aktywności. Ona by pewnie oszalała, gdyby ktoś zabronił jej ćwiczyć. Z braku laku nawet koszykówka brzmiałaby pewnie nieźle. Poza tym przy swoim wzroście to jedyny rodzaj, w którym Tim miał jakieś szanse.
- W takim razie szykuj kolana na te jędrne pośladki - ostrzegła jeszcze Ruda, przystając na warunki chłopaka. Nie da się ukryć, że o wózkowej etykiecie nie miała pojęcia. Bo pewnie nie każdy lubił, żeby ładować mu się na miejsce czy popychać bez wcześniejszego pozwolenia. Cóż, w tym wypadku pozostawało jej tylko ufać, że Timothy zwróci jej uwagę jeśli zrobi coś nieodpowiedniego. Nie powinien mieć oporów, szczególnie, że właśnie pokazywał jej zdjęcie swojej ogolonej do zabiegu głowy.
- Faktycznie halloweenowy materiał - przyznała Eimer, siląc się by kontynuować lekki ton. Wiedziała, że fotka przedstawia jedynie ułamek wszystkich okropności, przez które musiał przebrnąć szatyn. A to wszystko nie wliczając wypadku, który traumatyczny był przecież sam w sobie, o jego konsekwencjach nie wspominając - ale teraz przynajmniej masz pewność, że masz normalnie ukształtowaną czaszkę i możesz spokojnie wyłysieć bez przypału - tak, rudzielec była niekwestionowaną mistrzynią doszukiwania się pozytywów w każdej sytuacji. Nawet poklepała mężczyznę po ramieniu, skoro i tak skończyła nakładać na jego twarz maseczkę. To najlepsze pocieszenie jakie mogła mu aktualnie zaoferować, a co do jej maseczki, uporała się z nią korzystając ze swojego odbicia w jednym z nieczynnych ekranów. Prawdy o siostrzenicy Sage wysłuchała więc już zwinięta w ulubionym, wysłużonym fotelu, podciagając stopy pod siebie - Pięć lat? Piękny wiek. Człowiek jeszcze wierzy, że da radę zostać księżniczką-syrenką. A ty w jaką karierę zawodową celowałeś w przedszkolu?


Timothy Callaway


P.S

Thank you :oops:
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
dyspozytor — Lorne Bay Fire Station
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oddycham chmurami wspomnień.
Timothy kończąc szkołę średnią, czuł się jak król życia. Już wtedy wiedział, że zostało mu przyznane pełne stypendium sportowe i nie musiał tak bardzo przejmować się wynikami egzaminów końcowych. Nie czuł presji związanej z nauką i nadrabianiem tych wszystkich zaległości, które nazbierały mu się przez całą szkołę średnią. I choć pływacy nigdy nie byli tak popularni, jak koszykarze czy zawodnicy szkolnej drużyny footballu amerykańskiego, to bez problemu mógł wejść na każdą imprezę i poderwać tę dziewczynę, która akurat wpadła mu w oko. W wyniku własnych nieodpowiedzialnych decyzji wszystko nieodwracalnie się skończyło, a on nauczył się pokory. A co do tego, że nie narzeka, to nie znaczy to jeszcze, że nie boryka się z żadnymi problemami i że z jego zdrowiem wszystko jest dobrze, po prostu nie chce, by ludzie użalali się nad nim bardziej, aniżeli robią to normalnie. I właściwie nie dziwił się, że nikt nie chciałby pakować się w związek z nim na dłuższą metę, choć jednocześnie tam w serduszku wierzył, że czeka go miłość. Może nie taka do końca życia, ale tak na trochę chciałby jeszcze poczuć motyle w brzuchu i tym razem nie zostawić tej kobiety, twierdząc, że bez niego będzie jej lepiej, a potem pluć sobie w brodę, faktycznie widząc ją szczęśliwą u boku innego faceta. 
Z powagą skinął głową na słowa kobiety, po chwili jednak się uśmiechnął. Od czasu wypadku, nigdy w czasie ćwiczeń nie przyświecała mu myśl, że robi to dlatego, ażeby być bardziej atrakcyjnym w oczach płci przeciwnej. Z drugiej strony skłamałby, gdyby powiedział, że jego ego nie poszybowało w górę, po słowach rudowłosej, no i po tym, że zauważyła, te jego niezbyt imponujące w porównaniu do reszty mężczyzn w remizie, bicepsy. 
- Żałuję, że nic nie poczuję. - powiedział z widocznym grymasem niezadowoleniem. Kłamstwem byłoby, gdyby powiedział, że nigdy, chociażby na chwilę nie zawiesił oka na atrakcyjnej sylwetce Sage. Dostrzegł też, że na jej kształtnym tyłku i długich nogach wyjątkowo atrakcyjnie wyglądają te bezkształtne uniformy, które noszą wszyscy strażacy. Ech... nie ma sensu dłużej ciągnąć tego tematu. 
- Dokładnie. W każdej sytuacji można dostrzec jakieś pozytywy. - wzruszył ramionami i odłożył smartfon na biurko przed nim. Nie chciał wpadać teraz w depresyjny nastrój, dlatego odetchnął z ulgą, gdy po chwili skupienia na nakładanej sobie właśnie na twarz maseczce, Eimer postanowiła wrócić do luźnego toku rozmowy między nimi.
- Chciałaś być Arielką? - zapytał. Tak się składa, że za sprawą siostrzenicy, Timothy jest całkiem obcykany w tych wszystkich klasycznych księżniczkach Disneya i to skąd wiedział, jak ma na imię ta rudowłosa syrenka z bajki. Nie mogło być w tym nic podejrzanego. - Śmieszna sprawa. Chciałem być listonoszem. - odpowiedział, śmiejąc się w głos i spoglądając na kobietę. Zupełnie nie wiedział dziś, co miał w głowie, będąc przedszkolakiem, że właśnie o takiej pracy marzył we wczesnym dzieciństwie. 
- Długo to trzeba trzymać? Chciałbym już jeść. - zaczął po chwili marudzić.
Sage Eimer
Strażak — lorne bay
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Your beauty is beyond compare
With flaming locks of auburn hair
With ivory skin and eyes of emerald green
Your smile is like a breath of spring
Your voice is soft like summer rain
Ah tak, odbieranie dyplomu. Faktycznie, jeden z lepszych momentów w życiu. Człowiekowi wydaje się wtedy, że najgorsze ma już za sobą, a najlepsze przed. Że będzie niezależny i wreszcie znajdzie czas by robić to na co ma ochotę. Dobre sobie, chociaż sama Sage nie narzekała na swoje studia. Miłość do sportu nie wyparła w niej do końca miłości do nauki. Kluczem była dobra organizacja oraz odpowiednia motywacja. Jedyne czego żałowała, to zmarnowania czasu na kierunek, który raczej w najbliższym czasie raczej jej się nie przyda. No nic, przynajmniej został jej papierek, który mogła sobie przywiesić na ścianie. To i dwie sprawne nogi, jeśli przyrównywać ją do Callawaya.
O jego problemach też mogłaby posłuchać, choć pewnie niezbyt długo, bo łatwo się rozkojarzała. Tim nie wydawał się jednak typem osoby, która miałaby się tak łatwo przed kimś otworzyć. Z drugiej strony przeważnie pomagało wygadanie się przed kimkolwiek, nie koniecznie rodziną czy przyjaciółmi. Roztrzepana koleżanka z pracy powinna wystarczyć na początek. Gdyby tylko wyraził chęć. Nawet o jego nieszczęśliwej miłości mogli porozmawiać. Tu Sage na pewno dołożyłaby własne trzy grosze, choć doświadczenia mieli chyba tyle samo.
- Uff, już się bałam, że będziesz odpierać ten komplement w nieskończoność - tak skwitowała wymowny uśmiech szatyna, z miejsca wywołując go na mini-dywanik. Pewnie mu się wydawało, że ruda coś wymyśla, więc postanowiła go od razu naprostować w tej kwestii. Nie omieszkała też zerknąć zadziornie w ciemne oczy dla jeszcze lepszego efektu. Szczególnie, że na stół wkroczył temat jej tyłka i tak ubolewali sobie we dwójkę.
- Bez obaw, ten ciężar na pewno poczujesz w rękach - nie ma się co oszukiwać, Eimer nigdy nie była typem filigranowej kobietki. Była na to zbyt wysoka i zbyt wysportowana - Lepiej dorzuć kilka obciążników na następnym treningu - niezrażona, puściła mu oczko, za swoją wagę nie planując przepraszać nikogo. Z kompleksów wyleczyła się bowiem lata temu i wolałaby do nich nie wracać. Z resztą, nadal od czasu do czasu słyszała, że jest nakrapianą, piegowatą marchewą. Była, i co z tego?
- Czasem nic innego nie zostaje - prawie poczuła jak ciężko Tim wzruszył ramionami. Jemu szczególnie nie pozostało nic innego jak tylko skupiać sie na pozytywach. Musiał je przecież odnajdywać w tym wszystkim co mu się przytrafiło i jakoś brnąć dalej. Sage pozostawało mieć nadzieję, że choć odrobinę mu w tym pomaga. A jeśli nie ona, to przynajmniej jej muffiny. Chłopak zasługiwał przecież na to nawet przed wypadkiem.
- Wybór rudych Disney miał wtedy dość ograniczony - mimo wszystko Sage też wolała zmienić temat na przyjemniejszy - nie wspominając o czarnoskórej księżniczce - aż przewróciła oczami, bo przecież trwało to wieki. Wydawało się też, że Tim ma odpowiednią wiedzę by spędzić dłuższą chwilę rozwodząc się nad bohaterkami licznych animacji. Kobieta wolała nie pytać ile godzin spędził z siostrzenicą przed telewizorem. Z drugiej strony mała pewnie wolała nowsze tytuły, jak Kraina Lodu czy Vaiana. Oby tylko Tim nie uznał przez to Sage za nudziarę przywiązaną do klasyków.
- Listonosz? - zaśmiała Cię - Co może pociągać małego chłopca w zawodzie listonosza? A maseczkę ściągniesz za 15 minut, inaczej dam Ci po łapach. Lepiej się zrelaksuj, puść jakąś muzyczkę, udawaj, że jesteś w spa - dla lepszego efektu sama przymknęła oczy, opierając głowę wygodnie do tyłu.



Timothy Callaway
Obrazek
Come on, baby, light my fire
Try to set the night on fire
sumienny żółwik
Stasz
brak multikont
dyspozytor — Lorne Bay Fire Station
32 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oddycham chmurami wspomnień.
Miło było porozmawiać sobie w pracy na tematy nie z nią związane. Generalnie Tim przez jakiś czas właściwie z nikim poza rodziną nie utrzymywał stałego kontaktu. Ten powrót do aktywnego życia, to pod wieloma względami duży krok do przodu dla niego. Teraz faktycznie może powiedzieć, że niemal zawsze znajduje jakieś pozytywy w każdej sytuacji. W końcu są ludzie, którzy po takich wypadkach kończą jak rośliny, a on jeszcze w dodatku może w jakimś sensie nieść pomoc innym. 
- No co? Skromny chłopak jestem. - rzucił z tym samym uśmieszkiem, co chwilę wcześniej. Kiedyś to daleko mu było do bycia skromnym. Właściwie to robił wszystko, by pokazać innym w szkole, że on to wcale nie musi przygotowywać się do egzaminów końcowych, bo już dawno ma zapewnione stypendium. Życie trochę zmieniło jego nastawienie, ale też nie miał zamiaru przez całą resztę życia przepraszać za to, że żyje. Robi wiele, by w większości sytuacjach potrafić sam poradzić sobie w życiu i to był już wystarczający powód, aby nie chować się ciągle po kątach.
Timothy wiedział, co to jest sportowa sylwetka, w świecie sportów wodnych mocne sylwetki, ze szczególnie rozbudowanymi mięśniami ramion, nie były niczym nadzwyczajnym. No i może nie patrzył nigdy na swoje koleżanki na sportowym basenie, jak na obiekty zainteresowania w tamtych pływackich strojach kąpielowych, ale też nie oceniał i nie wyśmiewał, co niestety niektórymi się zdarzało. Teraz to już w ogóle jako dorosły facet ma trochę inne podejście do ludzkiego ciała. Zresztą jego własne nie należało do idealnych, więc kim był, aby oceniać?
- Czasem się nie da. Nie mogę powiedzieć, że nie miałem gorszych chwil po wypadku. Był taki czas, że zaryzykowałbym wszystko, byle tylko znów poczuć grunt pod stopami. - zdobył się na szczerość w tak trudnej dla siebie kwestii. Rzadko wracał do tego tematu z ludźmi, którzy nie byli obecni w jego życiu w tamtym czasie. W przypadku Sage było jakoś tak, że zdawał sobie gdzieś sprawę, że mogą też poruszać poważniejsze tematy, a jednocześnie ufał, że nie będzie ciągnęła go za język w momencie, w którym on już nie będzie chciał mówić i też nie będzie go oceniała.
Wstyd się do tego przyznawać, ale Tim potrafił zaśpiewać połowę piosenek z tych filmów Disneya z ostatnich lat. Do niedawna wiele czasu spędzał w domu, więc był idealną niańką dla kilkulatki, choć był taki czas, że przez swoje ograniczenia trudno było mu tak do końca nad nią zapanować. Ale koniec końców, chyba oboje mieli na siebie dobry wpływ, mała jest bardziej otwarta na odmienność, a on na nowo odkrył w sobie radość.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Ten nasz miał fajny rower. - zaśmiał się. Była też bajka o listonoszu w czasach jego dzieciństwa, teraz już nie pamiętał, ale może wtedy bardzo ją lubił. 
Spróbował dostosować się do rady i wyluzować na jakiś czas, nawet bez muzyki poszło mu całkiem dobrze. Następnym razem będą musieli umówić się na takie spa w domu, bo zaczęło mu się podobać, choć to może dlatego, że na koniec czekała na niego pyszna czekoladowa babeczka. Zapisał sobie w pamięci, że będzie musiał się w niedalekiej przyszłości odwdzięczyć za te wszystkie wypieki i w ogóle za cały ten czas, który rudowłosa z nim spędza.

Sage Eimer
ODPOWIEDZ