Właściciel agencji PR — Wings Public Relations
43 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Do Lorne Bay dotarł poprzedniego dnia wieczorem. Po długiej przeprawie na lotnisku i zawirowaniach przy odbiorze wynajętego samochodu, znalazł się w Pearl Lagune. Jak się okazało, w całym miasteczku nie było porządnego hotelu, w którym mógłby się zatrzymać, a jedyny hostel mieścił się w dzielnicy, której renoma nie zachęcała nawet do krótkiego pobytu. Domy w Pearl Lagune przypominały okolicę nadmorskiego kurortu, w którym Zachary bywał niegdyś z rodzicami i chyba tylko ze względu na te wspomnienia uśmiechnął się w duchu, przekraczając próg wynajętego budynku.
Choć był rannym ptaszkiem, zamierzał dziś odespać całą podróż i ostatnie męczące dni w pracy. Pod koniec roku zbliżały się rozliczenia, które musiał przejrzeć i zadecydować o krokach na następne miesiące. Z pościeli podniósł się dopiero późnym rankiem, szczerze niezadowolony z braku gosposi, która przywitałaby go parującą kawą i świeżo przyniesionym z piekarni bajglem. Po długim prysznicu, zmywającym osadzone na skórze resztki podróży, wyjął z walizki skrupulatnie przygotowany zestaw, proste, jasne spodnie i koszulę, które w swej prostocie nadawały mu elegancki wygląd.
Posiłkując się GPSem, odnalazł drogę do Once upon a tart. Był tu wcześniej tylko raz, po pogrzebie babci Broadbent. Przez całą trasę zastanawiał się jak przebiegnie to dzisiejsze spotkanie. Nie uprzedził Earline, że pojawi się w Lorne Bay, jak zareagowałaby na wieść o jego przyjeździe? Zdziwieniem, zaskoczeniem, złością? Przybył tu z zamiarem przekonania ukochanej do powrotu do domu. Dość już tej całej farsy i tkwienia w jednej wielkiej niewiadomej. Był już za stary i zbyt poważny na niedopowiedzenia, chciał postawić całą sprawę jasno. Ostatnie miesiące był stale rozdrażniony, zdenerwowany decyzją Broadbent, jakże nierozważną i emocjonalną, na pewno podjętą pod wpływem chwili. Zamierzał rozmawiać z nią na spokojnie, nie robiąc niepotrzebnych scen. Dobrze wiedział jak reputacja i plotki działają na ludzi, nie opłacało się zdobywać złej opinii, nawet w tak małym miasteczku. Wysiadł z samochodu, rozglądając się po okolicy i wszedł do małej kawiarni, zdejmując okulary przeciwsłoneczne.
- Dzień dobry, czy zastałem Earline Broadbent? - zwrócił się uprzejmym tonem do stojącej przy ladzie kobiety. Czy zastanie ją dziś w pracy, a może nie bywa tu tak często, jak to wnioskował po sentymencie, z jakim wypowiadała się na temat odziedziczonej po babce kawiarni?

Earline Broadbent
niesamowity odkrywca
nick
lorne bay — lorne bay
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea



[akapit]

Powiedzieć, że nie spodziewała się obecności Zacha w Lorne Bay to jakby nie powiedzieć nic.

[akapit]

Zdawała sobie sprawę, że pewne relacje się kończą i za taką uważała ich związek. Oczywiście na początku faktycznie myślała, że uda im się budować coś na odległość, że może nawet dobrze im zrobi ta rozłąka i fakt, że przez chwilę nie będą razem pracować. Odrobina świeżego powietrza, która chyba każdemu się przydaje. Tylko zdecydowała się na najodważniejszy (albo najgłupszy, jak kto woli) krok i zrezygnowała ze swojego poukładanego, naprawdę udanego, życia w Sydney na rzecz Lorne i… to wszystko przekreślało. W życiu nie wpadłaby na pomysł, żeby proponować mu przeprowadzkę. Domyślała się, że to nie jest życie dla niego, a skoro tak… to ona widocznie też nie była dla niego.
Skłamałaby jednak, gdyby powiedziała, że nie tęskniła. Przeprowadzka, zwolnienie tempa i nowy tryb życia sprawił, że zaczęła jej doskwierać samotność. Cholernie. A że był ostatnią osobą, z którą wiązało ją cokolwiek, co miało sens… co nie było znajomością z tindera na jedną noc, co miało jakiekolwiek znaczenie. Tęskniła za bliskością. Tęskniła za drugim człowiekiem.

[akapit]

Tęskniła za nim.

[akapit]

Kiedy jednak usłyszała głos Ann, że ktoś o nią pyta na sali – była pewna, że chodzi o kogoś tutejszego. Młodziutka baristka poinformowała Vaughana, że Earline za sekundę do niego podejdzie, zaproponowała kawę i wolny stolik na lekkim uboczu. Nie miała pojęcia kim był mężczyzna, do którego się pogodnie uśmiechała i nie miała pojęcia, że sama Earline, gdyby tylko wiedziała – chyba by spanikowała i udawała nieobecną.

[akapit]

Kiedy jednak wyszła z zaplecza. Kiedy stanęła twarzą w twarz z mężczyzną, który brutalnie przypominał jej o dawnym życiu… było za późno.

[akapit]

- Zach… – rzuciła głupio w ramach powitania, zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów i na moment się zawahała. Nie była pewna jak powinna zareagować? Była rozdarta. Chłodna uprzejmość, czy może jednak…

[akapit]

Pieprzyć to.

[akapit]

Chwilę później wisiała na męskiej szyi, obejmując go i powtarzając, że jest szalony, że przyjechał i nie ma pojęcia, co on tutaj w ogóle robi, ale jednocześnie bardzo, bardzo, ale to bardzo dobrze go widzieć. Dobrze było też na chociaż parę chwil dać się zamknąć w jego ramionach, wcisnąć nos w zgięcie jego szyi, zaciągnąć się jej ulubionym męskim zapachem, zacisnąć powieki i na moment wrócić do życia, które może miało inną dynamikę, ale za którym też czasami tęskniła.

[akapit]

Zaledwie kilka sekund. Kilka oddechów i uderzeń serca, gdy oprzytomniała. Odchrząknęła i odsunęła się od niego o krok, a nawet dwa. Zgarnęła kosmyk włosów za ucho i spojrzała na niego lekko zakłopotana, bo naprawdę nie spodziewała się po sobie takiej reakcji. Jednocześnie nie mogła się nie uśmiechnąć. Ładny, pogodny uśmiech znalazł miejsce na twarzy brunetki.

[akapit]

- Kawę… przyniosę kawę. I śniadanie? Jadłeś coś? Nie wiem kiedy przyjechałeś i nie wiem dlaczego… i właściwie nic nie wiem, ale myślę, że można zacząć od kawy i śniadania.



Zachary Vaughan
ambitny krab
nie#5225
Właściciel agencji PR — Wings Public Relations
43 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Choć ich kontakt zdecydowanie osłabł w ostatnich miesiącach, Zachary nie zamierzał uznawać ich związku za niebyły. Nie należał do osób, które szybko się angażowały i szybko też odpuszczały. Nie szukał przygód na jedną noc, błahych, dekadenckich uciech, szybkich numerków z przypadkowo poznanymi ludźmi. Zniknięcie Broadbent uraziło jego dumę, a jakże! Co też tkwiło w jej głowie, że zdecydowała się na tak drastyczne i bezwzględne rozwiązanie? Nie znosił niedopowiedzeń, potrzebował konkretnego potwierdzenia, że jest wciąż o co walczyć. Potrzebował gruntu pod nogami, stabilnej przestrzeni, świadomości, że ukochana kobieta tylko się chwilowo zagubiła i że ich wspólna przyszłość stoi wciąż przed nimi otworem.
Słysząc że Earline jest w kawiarni, serce zabiło mu szybciej, czuł się jak nastolatek podekscytowany pierwszą randką z wymarzoną dziewczyną. Skinął tylko głową w oczekiwaniu, w myślach na nowo układając formułki zdań, które w prosty sposób miały przekazać jej to, co miał do powiedzenia. Że dość już tych wszystkich tajemnic, dość unikania, dość Lorne Bay. Uniósł wzrok w kierunku wyjścia na zaplecze i wstrzymał oddech w niecierpliwości, utkwiwszy czujne spojrzenie w twarzy Broadbent, chcąc dostrzec każdą zachodzącą nań zmianę, by móc rozszyfrować jej myśli. W jednym momencie zapomniał o tych wszystkich misternie wypolerowanych zdaniach, czując swoje mięknące kolana. Z zaciśniętymi mocno powiekami wprowadził do płuc słodki zapach, zamknął ją w mocnym uścisku, w duchu błagając, by ta chwila trwała już wiecznie. Złożył drobny pocałunek na miękkich włosach kobiety i zaraz niechętnie wypuścił ją z ramion, wymuszając lekki uśmiech. Nie spodziewał się, że odskoczy od niego jak oparzona, ale byli przecież w miejscu publicznym, nie wypadało wylewać z siebie intymnych emocji. Zupełnie odepchnął od siebie myśl, że rozłąka mogła wpłynąć na jej uczucia, że zapomni o tym, co ich łączyło. Zasypała go lawiną słów, dając świadectwo nie tylko swojego, ale i jego zakłopotania.
- Tak, kawa i śniadanie brzmią jak świetny pomysł - zgodził się, przypominając sobie, że zaiste, był to jeden z dzisiejszych planów, o których zapomniał na widok ukochanej. - Chciałem cię zobaczyć. Minęła już dłuższa chwila od naszego ostatniego spotkania. Mam nadzieję, że nie pokrzyżowałem żadnych twoich planów - powiedział w odpowiedzi na rozemocjonowane pytania, których wątpliwości z pewnością chciała rozwiać. Nie mógł jej od razu zdradzić prawdziwego powodu swojego przyjazdu, zdradził więc tylko jedną ze swych myśli. Zajął miejsce przy jednym ze stolików na uboczu, chcąc zapewnić im podczas rozmowy odrobinę prywatności. - Co u ciebie słychać? - zapytał, od razu gryząc się w język i żałując tych mało kreatywnych słów, ale nagromadzone emocje nie pozwalały mu na wyjście z prostoty. Często zastanawiał się jak Earline sobie radzi, z jakimi problemami się boryka, czy ma przy sobie kogoś zaufanego, przy kim może się otworzyć. Cierpiał ze świadomością, że nie może być tu przy niej, ale duma i złość nie pozwalały mu wcześniej wyciągnąć ręki. Potrzebował czasu, by wszystko sobie poukładać i dziś miał nadzieję, że oto nadszedł kres ich jakże zbędnej rozłąki.

Earline Broadbent
niesamowity odkrywca
nick
lorne bay — lorne bay
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Spotykała się ze swoim szefem i ta relacja dość szybko przestała być tajemnicą. Te nigdy nikomu nie wychodziły na dobre. Nie należała więc do osób, które szczególnie martwiły się swoją opinią… Odskakując od niego nie myślała o tym, że nie wypada się tak zachowywać w kawiarni, miejscu pracy, przy ludziach i w jakiejkolwiek formie miejsca publicznego. Odskoczyła od niego, bo nie miała zielonego pojęcia na czym stoją, czy ciągle jej wolno… i dlatego chyba właśnie uznała, że nie wypada. Tak. Zdecydowanie była w tym momencie zdezorientowana, a paplanina o kawie i śniadaniu miała to wszystko tylko zakamuflować.

[akapit]

I dać jej chociaż parę sekund ucieczki, oddechu i zajęcia myśli. Pozbieranie się do kupy – Moich planów? Nie… znaczy nie mam żadnych planów. – zapewniła, uśmiechając się pod nosem i poprosiła o kilka sekund, żeby przygotować kawę, o której wspomniała. I nie zapomniała o tym jaką pijał, więc nie musiała zbierać od niego zamówienia. Jednocześnie poprosiła dziewczynę za ladą, żeby wszystkiego pilnowała, bo ona… przez chwilę była poza zasięgiem. Huh.

[akapit]

Chciał ją zobaczyć… bo minęła dłuższa chwila od ich ostatniego spotkania.

[akapit]

Dlaczego? Nie przypominała sobie, żeby spotykał się ze swoimi innymi byłymi, chociaż też nigdy nie miała większej przyjemności by je poznać. Po prostu przeszukiwała w głowie wszystkie szufladki z ich wspólnego życia by móc rozszyfrować zachowanie Zacha. A przede wszystkim jego obecność.

[akapit]

Wróciła do stolika z kawami, toastami, ciastkami… wszystkim, o czym tylko mógłby pomyśleć i wsunęła się na krzesełko po drugiej stronie stolika. Oparła się na nim, a całą uwagę skupiła na mężczyźnie naprzeciwko. Sunęła wzrokiem po jego twarzy, przesunęła nim od jego oczu do ust i z powrotem. Aż ją ścisnęło w żołądku, gdy uświadomiła sobie, że ten cholerny Vaughan jednak nie jest jej tak obojętny jak myślała.

[akapit]

- Naprawdę chcesz wiedzieć, co u mnie słychać? Pokonałeś ponad dwa tysiące kilometrów, żeby zapytać, co u mnie słychać? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu - Dobrze… wszystko w porządku, dziękuję. – odpowiedziała więc, sięgając po swój kubek z kawą i lekko umoczyła w nim usta – Na długo przyjechałeś? Urlop? Masz się gdzie zatrzymać? I chyba nie dziwisz się tym pytaniom, Zach… nie wiem, co znaczy ta wizyta. – jak miała ją traktować? Jak miała się z tym czuć?


Zachary Vaughan
ambitny krab
nie#5225
Właściciel agencji PR — Wings Public Relations
43 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Romans z podwładną nigdy nie należał do jego życiowych celów. Stronił od skandali i plotek, niechętnie mówił postronnym o swoim prywatnym życiu. Także emocje traktował powściągliwie, nie chcąc odsłonić zbyt wiele, nie przy obcych, nie gdy obserwowali, gdy mogli stać się świadkami czegoś, co miało nigdy nie wyjść na światło dzienne.
To fakt, że nie widywał się ze swoimi byłymi, wszak nie było ich w życiu Zacharego wiele. Z trudem dopuszczał innych tak blisko siebie, nie odsłaniał się, by nie zostać zranionym, a z tym właśnie wiązały się jego wszystkie dotychczasowe związki. Choćby Amelia, z którą wiązał dalekosiężne plany, której poprzysiągł miłość i wierność do końca ich dni, porzuciła go dla kogoś innego, bezwzględnie zabierając to, co posiadał, od pieniędzy, przez nazwisko, po wiarę w ludzi.
Czekał w zniecierpliwieniu, aż na stoliku pojawiły się różnorodne przysmaki, a do jego nozdrzy dotarł przyjemny zapach. Uniósł filiżankę z czarną kawą z dodatkiem cukru, upijając łyk gorącego napoju. Odstawił ją na porcelanowy spodeczek i z nieco szerszym uśmiechem spojrzał na Earline, lecz to, co mówiła, niemal zupełnie przegoniło jego dobry humor. Utrzymywała dystans, jakby tak naprawdę wcale nie cieszyła się na jego widok. Zachowywała się, jakby niczego nie rozumiała, jakby klimat Lorne Bay wyprał jej umysł ze wszelkich wspomnień. Czy naprawdę zapomniała o tym, jak bardzo byli sobie bliscy? Czy to wszystko było dla niej bez znaczenia? A może znalazła tu jakiegoś nowego faceta, który zawrócił jej w głowie i dla którego zamierzała przekreślić te wszystkie lata ich wspólnego życia?
W jednej chwili stracił jakikolwiek apetyt, a żołądek skurczył się do rozmiaru orzecha włoskiego. Ściągnął brwi i westchnął cicho, zbierając się w sobie.
- Masz rację, pytanie o samopoczucie nie jest jedynym, jakie chciałem ci zadać - zgodził się, mówiąc doń wolno, jakby z uwagą dobierał kolejne słowa. - Sporo ostatnio myślałem o tym, jak się życie potoczyło. O twoim wyjeździe i o tym, jak zareagowałem, gdy mówiłaś, że chcesz jeszcze chwilę zostać w Lorne Bay. O tym, jak z czasem coraz rzadziej się odzywałaś, jak wszystko się… rozpłynęło. - Spuścił na moment wzrok, utkwiwszy go w blacie stolika, szukając kolejnych słów. Nie sądził że on, zatwardziały biznesmen, biegły w przemowach i mówieniu innym tego, co chcą usłyszeć, będzie miał problem, by szczerze się otworzyć. Potrzebował konkretnej deklaracji, wyraźnie postawionych granic. Potrzebował jej, by wróciła wraz z nim, do domu. - Chcę cię przeprosić. Powinienem był bardziej cię wspierać, być przy tobie, kiedy najbardziej tego potrzebowałaś. Nie dawałem sobie z tym rady. - Uniósł na powrót wzrok, sięgając ciemnych oczu Earline, szukając w nich choć cienia zrozumienia.

Earline Broadbent
niesamowity odkrywca
nick
lorne bay — lorne bay
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Nie potrafiła nie trzymać dystansu. Po początkowym wylewnym przywitaniu poszła po rozum do głowy… a raczej po prostu zaczęło się po niej rozbijać tyle różnych myśli i scenariuszy, że naprawdę nie wiedziała jak to wszystko ugryźć. Udawać, że nic się nie stało? Że była to zaledwie kilkudniowa rozłąka, trochę jakby wyjechała w służbową podróż i teraz miała zdać mu z niej relację, żeby po wszystkim mogli wylądować na wspólnej kolacji, w wannie z butelką szampana i w łóżku, nadrabiając zaległości? Jakaś część jej, cichy głosik z tyłu głowy, mówił że tego właśnie chciała. Normalności. Tej, którą zostawiła za sobą w Sydney, a której Zach był kluczowym elementem. Tylko, że się stało. Rozstali się. On został w Sydney ze swoim życiem, a ona wróciła w rodzinne strony i trenowała pieczenie marchewkowych muffinów z przepisów babci. Tak, jakby przy stoliku przed mężczyzną siedziała zupełnie inna osoba. Na dobrą sprawę nawet nie wiedziała, czy ta nowa osoba… czy ją polubi. Pokocha? Może przestanie spełniać męskie wymagania idealnej partnerki?

[akapit]

Zagryzła wargę, przyglądając mu się uważnie i próbując poukładać sobie w głowie wszystko, co właśnie padało z jego ust. Pokręciła lekko głową, ale nie dlatego, że cokolwiek negowała, ale dlatego, że… - Nie musisz, Zach. – zapewniła szczerze – Nie musisz mnie przepraszać. To wszystko było na wariackich papierach, a ja nie dałam ci szczególnie dużo wyboru. Zdecydowałam o tym sama, ale jednocześnie nigdy nie wymagałam od ciebie, żebyś ty cokolwiek stawiał na głowie. – dla niej. Bo jej życie zdecydowanie na głowie stanęło.

[akapit]

Cieszyła się, gdy przyjechał z nią na pogrzeb. Gdy mogła stanąć z nim ramię w ramię, gdy żegnała najważniejszą osobę w swoim życiu. Gdy mogła sięgnąć jego dłoni, gdy potrzebowała wsparcia i gdy mogła zamknąć się w jego ramionach, które w tamtym momencie były jej ulubionym miejscem na ziemi. Potrzebowała go. Tylko to było zaledwie parę dni, po których zgodnie wrócili do domu. Tylko z każdą kolejną chwilą zaczynała coraz wyraźniej czuć, że jej dom… jest w Lorne.

[akapit]

I właśnie dlatego właśnie teraz siedzieli w kawiarni, którą Earline zdążyła polubić.

[akapit]

- Ale dobrze cię zobaczyć… – uśmiechnęła się do niego ładnie – Pasujesz do tego miejsca… chociaż nikt tego nie podejrzewał. – zażartowała, ponownie sięgając po swój kubek z kawą – Na długo przyjechałeś? Może teraz uda mi się pokazać ci trochę okolicy? – ostatnim razem nie było okazji. Zaledwie kilka godzin po pogrzebie siedzieli w samolocie do Sydney. Teraz? Była święcie przekonana, że nigdzie nie wyjeżdża.

[akapit]

Prawda?


Zachary Vaughan
ambitny krab
nie#5225
Właściciel agencji PR — Wings Public Relations
43 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Takiego też zakończenia dla nich sobie wymarzył - ciepłych objęć, pogodzenia się, nadrobienia zaległości. Pragnął powrotu do rzeczywistości, jaką oboje znali i w jakiej, wedle jego opinii oraz odczuć, oboje się odnajdywali. Czasem zastanawiał się czy w którymkolwiek momencie Earline wspomniała mu, że pragnie życia poza wielkim miastem, czy napomknęła o tym podczas jednego z wakacyjnych wyjazdów, może pewnego dnia przy śniadaniu, lub na przyjęciu u znajomych. Nie mogła to być prawda, przecież dał jej wiele przestrzeni, starał się upewniać, że ich cele są ze sobą zbieżne, nie chciał mieć powtórki z wątpliwej rozrywki z Amelią. Chciał jej uchylić nieba, dać wszystko, czego zapragnie. Dlaczego więc nie udało im się dojść do porozumienia?
- Nie wymagałaś - zgodził się skinieniem głowy, sięgając po swoją filiżankę. - A jednak byliśmy razem. Nie sądzisz, że pary, które myślą o sobie poważnie, zwykły podejmować decyzje wspólnie? - Nie miał to być przytyk, a jedynie próba zwrócenia jej uwagi na kwestię, która najbardziej go bolała. Zachary odniósł wrażenie, że Earline w ogóle nie miała zamiaru pytać o go zdanie w kwestii wyjazdu, a więc i nie traktowała go poważnie. Czy był wyłącznie przystankiem na jej drodze? Skrótem, który pozwolił jej się szybko wspiąć po szczeblach kariery? Nie chciał o niej myśleć, jak o zwykłej, nieczułej materialistce, choć co niektórzy jego znajomi z pewnością pokusiliby się o podobny komentarz, choćby z czystej zazdrości czy złośliwości. Widział w niej piękną, ambitną kobietę, ale z pewnością nie wyrachowaną. Reakcja panny Broadbent podpowiadała mu, że wcale się nie mylił, przecież żywo ucieszyła się na jego widok, nie uciekała wzrokiem, nie skryła się zaraz za kontuarem, próbując uciec. Starał się zrozumieć co nią kierowało, zarówno podczas ucieczki, jak i później, w braku kontaktu. To wszystko nie mogło się tak skończyć.
Nie dopytywał o to kto mógł nie przypuszczać, że będzie pasował do tego miejsca, z kim się konsultowała odnośnie ich prywatnego życia. Uznał to za żartobliwy komentarz w nawiązaniu do ich rozmów, kiedy to zarzekał się, że jego miejsce jest kategorycznie w Sydney (bądź innym, dużym mieście).
- Jeszcze nie wiem, nie mam żadnych planów - odparł z uśmiechem, przytaczając jej własne słowa. Nie chciał zatrzymywać się tu na dłużej, niż to było potrzebne, ale jeśli Earline chciała pokazać mu to miejsce przed powrotem do domu, kim był, by się temu sprzeciwiać? Będąc właścicielem firmy niewielu osobom musiał się tłumaczyć, poza tym zdążył już zgłosić swoją kilkudniową absencję. Dadzą sobie radę bez niego, a nawet jeśli wydarzyłyby się niespodziewane kłopoty, z łatwością zaradziłby im kilkoma telefonami.

Earline Broadbent
niesamowity odkrywca
nick
lorne bay — lorne bay
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Właściwie Earline nie pragnęła życia poza wielkim miastem. Przynajmniej nie do momentu, w którym już poza tym miastem się znalazła. Nadal nie odnalazła w sobie całej tej małomiasteczkowej dziewczyny, którą była, gdy przeprowadzała się do Sydney. Zabawne, bo dużo łatwiej poszło jej odnalezienie się w wielkim mieście niż powrót do Lorne Bay. Ale… to miasto miało swój urok. I potrzebowało czasu, żeby się z nim oswoić.

[akapit]

Ściągnęła natomiast brwi, gdy w bardzo wyrafinowany sposób, ale jednak wytknął jej, że nie zachowała się jak ktoś, kto myślał o nich poważnie. A myślała. Lubiła w relacji z Zachem to, że nie ograniczali swojej przestrzeni, że mogli o wszystkim rozmawiać, ale jednocześnie nie czuło się tego charakterystycznego braku powietrza, które doskwiera niektórym związkom. Nigdy nie traktowała go jako trampoliny dla swojej kariery… głównie dlatego, że miała w sobie wystarczająco dużo pewności by wiedzieć, że go do tego nie potrzebowała. Znała swoją wartość. Ich relacja pozostawała prywatna… i może faktycznie dała ciała? Na pewno dała ciała. Nie przypuszczała jednak, że mężczyzna pojawi się w Lorne Bay by ze spokojem wyrzucić jej to w twarz.

[akapit]

Mówiłam, Zach… – próbowała się ratować – Mówiłam, że muszę wrócić, że nie wiem ile to potrwa. Ta kawiarnia to ogromny kawał mojego życia, dużo większy niż to, co przeżyłam w Sydney. Nie potrafię z niego tak po prostu zrezygnować. To nie znaczy, że łatwo było mi zrezygnować z nas… – dodała, poważniej i smutniej. Gdy patrzyła na niego – bo nigdy nie była kimś, kto unikał kontaktu wzrokowego. Właściwie od pierwszego spotkania z mężczyzną, jeszcze gdy był tylko jej szefem, nie czuła skrępowania czy lęku. Od początku patrzyła mu prosto w oczy i cóż… uznawała ich równość. Mimo różnicy wieku, czy stanowiska – Czasami jednak nie można mieć wszystkiego, a ja nie wiem jak to pogodzić. A skoro to ja jestem tym problemem, tą niezdecydowaną, która stoi w rozkroku i nie wie, w którą stronę powinnam iść… doszłam do wniosku, że tak będzie łatwiej. Odsunąć się. No Skarbie… spójrz na siebie, nie wierzę, że miałbyś problem ze znalezieniem zastępstwa. – zażartowała, krótko błysnęła kłami i zaśmiała się pod nosem. Ułamek sekundy, zaraz naturalnie spoważniała.

[akapit]

Przepraszam. – że zrobiła to w tak kiepski sposób. Co do tego nie miała żadnych wątpliwości – I brak planu to najlepszy plan… Kto wie, może stwierdzisz, że nie jest tu wcale tak źle?i ze mną zostaniesz? – to dodała już tylko we własnych myślach, ale ładnie się przy tym do niego uśmiechnęła.

[akapit]

Tak ładnie jak uśmiechała się tylko do niego.



Zachary Vaughan
ambitny krab
nie#5225
Właściciel agencji PR — Wings Public Relations
43 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W miarę jak panna Broadbent dzieliła się kolejnymi wyznaniami, twarz Zacharego zmieniała się, przybierając najpierw posągową powagę, by wreszcie zupełnie spochmurnieć. Na czole pojawiła się pionowa zmarszczka, a ściągnięte brwi spowijały spojrzenie brązowych oczu cieniem. Nie było jej łatwo zrezygnować? Przyszedł do kawiarni z optymistycznym nastawieniem, mając nadzieję, że ukochana rozwieje wszelkie kłębiące się w umyśle wątpliwości. Nie przypuszczał jednak, że okaże się, że nie dość, że Earline nie miała zamiaru wracać do Sydney, to jeszcze wspaniałomyślnie pozbawiła go możliwości wydania opinii czy jakiejkolwiek reakcji.
- Ze znalezieniem zastępstwa? Czy ty siebie w ogóle słyszysz?! - zdenerwował się, nie potrafiąc już dłużej powstrzymywać emocji. Nieznacznie uniósł głos, który zwrócił uwagę młodziutkiej baristki, jaka spoglądała właśnie w ich kierunku z zaniepokojeniem, nie do końca wiedząc czy powinna zareagować, czy też będzie lepiej, jeśli będzie trzymać się z dala.
- A więc doszłaś do wniosku, że nic się nie stanie, kiedy twój wyjazd z “na chwilę” zmieni się na “na zawsze”? Uznałaś, że nie zauważę tego zniknięcia, że zapomnę, że cokolwiek nas łączyło? - Ta pokrętna logika nie mieściła mu się w głowie. Dał jej przecież tyle przestrzeni, ile potrzebowała. Rozumiała chyba, że nie mógł oddać jej całego swojego czasu, rzucić pracy, by przenieść się do Lorne Bay po śmierci jej babci. Kilka dni nie robiło mu różnicy, ale nie mógł sobie pozwolić na czas nieokreślony. Jeśli oczekiwała, że mimo wszystko zostawi Sydney za sobą i ot tak przyjedzie do małego miasteczka, to… czy nie właśnie tak teraz robił? - A nie doszłaś do wniosku, że wypadałoby mnie zapytać o zdanie? - Uniósł brwi, ściszając nieco głos i próbując się uspokoić, by nikt z odwiedzających kawiarnię gości nie poczuł się niekomfortowo. Wyłapał spojrzenie Ann i westchnął ciężko.
Uniósł rękę na znak, by przestała się tłumaczyć. Argument o braku planu zupełnie do niego nie trafiał, a ochłonięcie przychodziło mu z niemałym trudem. Nie sądził, że aż tak zabolą go słowa Broadbent, przecież nigdy nie był przesadnie emocjonalny. To, co go bolało, to stracone zaufanie, którym obdarzał innych oszczędnie i dopiero po długim namyśle. Ona miała być przecież inna.
- Earline, kochanie, to nie tak, że uważam to miejsce za najgorsze i nie chcę go poznawać - zaczął z powrotem spokojniejszym tonem. I fakt, to tylko połowiczna prawda. - Chciałbym, by była to nasza wspólna decyzja. - Teraz nie wiem, czy mogę ci ufać.

Earline Broadbent
niesamowity odkrywca
nick
lorne bay — lorne bay
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Może się pogrążała. Może z każdym kolejnym słowem zagrzebywała się w swoich wymówkach i budowała między nimi dystans, ale tak naprawdę nie wiedziała, co ma powiedzieć. Jak ma to powiedzieć. Jak wydusić z siebie, że cholernie za nim tęskniła i chce, żeby ją zabrał do domu?

[akapit]

Tylko czym właściwie dla niej był dom? Mieszkanie w Sydney? Czy rodzinny w Lorne Bay? Czy domem było w ogóle miejsce? Może chodziło po prostu o niego, niezależnie od tego, gdzie byli… może to po prostu on był jej domem, ale nie potrafiła sobie tego uświadomić?

[akapit]

Nie potrafiła poskładać tego do kupy? Albo raczej nie potrafiła siebie poskładać do kupy.

[akapit]

Wpatrywała się więc teraz w Zacha tymi wielkimi czekoladowymi ślipiami i widziała… jego złość, irytację i rozczarowanie. Tak i to ostatnie było chyba naprawdę najboleśniejsze, bo nie lubiła być niczyim rozczarowaniem. Każda kolejna sekunda w jego towarzystwie, każde jego kolejne słowo uświadamiało jej, że… zepsuła. Że siedzący przed nią mężczyzna traktował ją zdecydowanie poważniej niż myślała, że tak jest. Był dla niej ważny, co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości, ale chyba jednocześnie nie doceniała sama siebie… nie przypuszczała, że ona jest tak ważna dla niego. Ściągnęła mocniej brwi i nawet na sekundę nie oderwała od niego spojrzenia.

[akapit]

Chwilowo ani kawiarnia, ani jej goście nie mieli żadnego znaczenia. Tak intensywnie wwiercała się spojrzeniem w twarz Zacha, że cała reszta świata przestała istnieć.

[akapit]

- Jak brzmiałaby nasza wspólna decyzja? Dokładnie tak jak ta, którą podjęłam… ty zostałbyś w Sydney, ja przyjechałabym tutaj. Mówisz tak jakby był chociaż cień szansy, że to się może zmienić. – stwierdziła smutno, bo wiedziała, że nie. Sięgnęła po kubek z kawą, ale w połowie drogi zmieniła zdanie, odstawiła go z powrotem na stolik, a wzrokiem wróciła do mężczyzny – Po to przyjechałeś? Żebym wróciła do Sydney? – zagryzła lekko wargę i pokręciła głową – Chyba wolałabym usłyszeć, że po prostu ci mnie brakuje. Niezależnie od tego, gdzie mieszkam. Bo tak… mi brakuje ciebie. Ale wiem, że nie uda mi się ściągnąć cię do Lorne. – nawet jeśli bardzo by chciała. A właściwie… chciała.

[akapit]

Gdy tak siedzieli wydawało jej się, że Vaughan jest brakującym elementem jej układanki.


Zachary Vaughan
ambitny krab
nie#5225
Właściciel agencji PR — Wings Public Relations
43 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ściągnął wargi, wyrażając szczere niezadowolenie. Earline miała rację, gdyby tamtego dnia zapytała go o zdanie, nie pozwoliłby na żadną przeprowadzkę. Wtedy rozpętałaby się kłótnia, ale przynajmniej oboje wiedzieliby na czym stoją i utwierdziliby się w przekonaniu, by nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. Ich znajomość zakończyłaby się z gromkim hukiem, odgradzając od siebie grubą, nieprzekraczalną linią. Panna Broadbent wróciłaby do Lorne, z czystym sumieniem odnajdując spokój i radość w prowadzeniu kawiarni, za to Zachary, po raz kolejny sparzywszy się na relacji romantycznej z kobietą, pewnie dodatkowo zamknąłby się w sobie, bez reszty już pogrążając w pracy, by ani na moment nie zastanowić się czy te wszystkie rozstania są może jednak jego winą.
Sam nie zadawał sobie zbędnych pytań o definicję domu. Przecież było to jasne i oczywiste, że wrócą oboje do Sydney, tam gdzie mieli szeroki wachlarz możliwości, wszystkich znajomych, pracę i mieszkanie w pięknym miejscu z rewelacyjnym widokiem na panoramę miasta i część Pacyfiku. Czego więcej można było chcieć?
Odpowiadał na jej spojrzenie, lustrując z gniewem, czekając na jej akt kapitulacji. Nie dopuszczał do siebie myśli o porażce, liczył że Earline prędko zrozumie swój błąd i będą mogli wrócić do tworzenia wspólnej, pięknej przyszłości. Jego ukochana miała charakterek i czasem dobitnie wyrażała swoje zdanie, ale wierzył w jej logikę i zdrowy rozsądek, że prędko porzuci te błahostki, kawiarnię i małomiasteczkowość, jakie odsuwały ich od siebie ostatnie miesiące.
Wyłapał smutniejszą nutę, która wkradła się do jej tonu. Nie często wykorzystywała tę jego słabość (raczej?), z miejsca miękło mu serce. Wziął głębszy oddech, widząc że sprawa nie rozwiąże się tak szybko, jak zakładał i w dodatku nie obejdzie się bez komplikacji.
- Tak mi ciebie brakuje, że pokonałem te dwa tysiące kilometrów, by móc cię zobaczyć i zapytać o samopoczucie - uśmiechnął się blado, krótkim ruchem odsuwając filiżankę z kawą i ignorując stos apetycznego pieczywa, by wyciągnąć w kierunku Earline otwartą dłoń, zachęcając do złączenia ich ze sobą. - Proszę cię, chociaż spróbujmy, te kilka dni w Lorne - podsunął wreszcie, nim ugryzł się w język, sięgając do ostatniego argumentu, który mógł dać im cień szansy, nawet jeśli w tym momencie nie widział żadnych plusów Lorne Bay, poza obecnością Broadbent. - Ta niepewność mnie wyniszcza, nie chcę już dłużej bez ciebie żyć - odsłonił się, zdradzając jedną ze skrzętnie skrywanych dotychczas obaw. Choć pozował na trzymającego się w ryzach, porządnego biznesmena, tak miał cieplejszą stronę, którą niechętnie pokazywał światu. Nawet teraz czuł się niekomfortowo, dzieląc słabością w miejscu publicznym.

Earline Broadbent
niesamowity odkrywca
nick
lorne bay — lorne bay
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

[akapit]

Może właśnie na tym polegał trochę ich problem. Oboje mieli na tyle silne osobowości i na tyle mocno lubili wygrywać, że żadne nie chciało się poddać. Każde miało swoją stronę i mogli tylko zacząć przeciągać linę… i jedyna nadzieja Earline była w tym, że przy tym przeciąganiu nie była potrzebna siła fizyczna. Wpatrywała się w niego uważnie, chociaż w jej spojrzeniu było coś smutnego. Nie udawała. Nie próbowała grać kartą zbitego szczeniaka – nie, nigdy tego nie wykorzystywała. Po prostu ta sytuacja była trudna i naprawdę nie przypuszczała, że gdy dojdzie do tej konfrontacji to będzie ona tak ciężka.

[akapit]

Gdy wyciągnął dłoń w jej kierunku najpierw na nią spojrzała, przesunęła wzrokiem do jego twarzy i przez moment bez słowa się w niego wpatrywała. Czy to był dobry pomysł? Udawanie, że nic się nie stało, że po prostu mogą być razem i potraktować to tylko jako mały urlop? Ostatecznie jednak przesunęła się bliżej stolika i sięgnęła do jego dłoni. Lekko, subtelnie przesunęła opuszkami palców po jego skórze by za chwilę po prostu je ze sobą złączyć. Poczuć ciepło jego skóry, dać zamknąć swoją drobną dłoń w tej jego, dużej i silnej, za której dotykiem tęskniła… oczywiście, że tak.

[akapit]

Przed oczami mignęła jej cała wiązanka wspólnych momentów i wspomnień… dobrych, złych, pikantnych. Gdyby ktoś jeszcze miał w to wgląd pewnie nawet by się zarumieniła. Teraz jednak wpatrywała się w twarz Zacha i uśmiechnęła się lekko, może i kapitulowała, ale nie miała nic do stracenia. Nawet jeśli to miało być tylko kilka kolejnych dni – niech też będą warte zapamiętania.

[akapit]

Dlatego wstała od stolika, nie puszczając jego dłoni przeszła na jego stronę, a gdy się odwrócił do niej – przesunęła się jeszcze bliżej. Siedział, więc mogła spojrzeć na niego z góry, co nie zdarzało się wcale tak często. Opuszkami palców przesunęła po jego policzku i pochyliła się, żeby móc go pocałować. Miękko, spokojnie i z uczuciem, o którym wcale nie zapomniała.

[akapit]

Nawet jeśli Lorne Bay trochę namieszało w jej głowie. To teraz… dopiero teraz rozszalała się w niej burza.

[akapit]

- Wieczorem… zrobię kolację. Wpadniesz? – nawet się od niego nie odsunęła, ciągle mógł czuć jej ciepły oddech na swoich wargach, które lekko muskała, gdy mówiła.

[akapit]

Szlag. I co teraz?



Zachary Vaughan
ambitny krab
nie#5225
ODPOWIEDZ