Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke prawdę mówiąc nie miał pojęcia jak wyglądały takie spotkania poza Shadow. W klubie, poza typowymi godzinami jego otwarcia, był parokrotnie ich świadkiem - bo mimo że nie był wtajemniczony nie trzeba było być geniuszem żeby się domyślić, że to nie były raczej rozmowy o pracę. Shadow było o tyle niebezpiecznym miejscem, że tak naprawdę nigdy nie wiadomo było kiedy wpadnie tam jakiś zagubiony gliniarz. Winfield nauczył się już ich rozpoznawać, głównie przez ich pogardliwe spojrzenia rzucane po całym klubie. Grunt to jednak stwarzać pozory - a póki co szefostwu udawało się całkiem zgrabnie utrzymywać przykrywkę zwykłego klubu nocnego, mimo że po mieście krążyły już pewne mity na temat tego miejsca.
W każdym razie, Luke kompletnie nie wiedział czego się spodziewać. Liczył na to, że wszystko pójdzie szybko i bezproblemowo, dlatego przedłużająca się nieobecność klienta czy klientów - dalej nie wiedzieli przecież kto dokładnie się tu pojawi - sprawiała że zaczynał się trochę niecierpliwić. Chyba jedynie spokój Vivienne powstrzymywał go przed rzuceniem paru soczystych kurew i odjechaniem z umówionego miejsca.
- A może się rozmyślili albo trafili na jakiś lepszy deal. Co to za cacko w ogóle im sprzedajesz? - spytał w końcu o sprawcę dzisiejszego zamieszania, niestety dając dojść do głosu wrodzonej ciekawości. Jednocześnie ciągle nerwowo rozglądał się wokół, bo każdy dochodzący do nich dźwięk brzmiał obecnie w jego głowie jak odgłos nadjeżdżającego auta.
Mimowolnie zaczął zastanawiać się nad doborem tego miejsca. Prawdopodobnie nie sięgał tutaj monitoring miejski. A czy klient był związany jakoś szczególnie ze złomowiskiem? Możliwe, choć jeśli zależało mu na anonimowości, na pewno nie dobijałby nielegalnego targu w miejscu, z którym tak łatwo można by go powiązać. Zadziałał pewnie losowy wybór, choć Luke'owi nie dawała spokoju jedna myśl, z którą postanowił podzielić się z Tang.
- Myślisz, że nie chcieli spotkać się w Shadow z jakiegoś konkretnego powodu? - zerknął na nią, prawie już dopalając swojego papierosa. - Nie wiem, może mają jakiś cynk, że klub jest teraz bardziej obserwowany niż zazwyczaj albo coś w tym stylu - w końcu nie znał się na tym interesie, nie znał żadnych statystyk na temat tego czy spotkania poza Shadow są aż tak nietypowe jak mu się wydawało.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Zdecydowanie spotkania poza Shadow należały do tych bardziej stresujących. Zwłaszcza jeśli miały miejsce w jakiejś odludnej lokacji, do której nikt nie zaglądał. W ten sposób Tang odsłaniała się i pozbawiała wsparcia w postaci całego personelu lokalu, który w razie problemów mógłby jej przybyć z pomocą. Teraz mogła liczyć wyłącznie na siebie i obecnego obok rozlewacza drinków. Jakoś nie napawało jej to poczuciem bezpieczeństwa i optymizmem, ale co tam.
Na razie wolała się nie przejmować tym, co jeszcze nie nadeszła i wypalić zaoferowanego papierosa w swoim tempie. I chociaż była naprawdę czujna to jednak zachowywała spokój. Nerwowość nie była wskazana w podobnych sytuacjach, bo druga strona zawsze może wykorzystać ten stres na swoją korzyść. Miała za sobą dziesiątki udanych transakcji i nie zamierzała dopuścić do tego, aby ta znalazła się poza tym kręgiem.
- Niemożliwe - odparła, kręcąc lekko głową po czym raz jeszcze zaciągnęła się fajkiem. - Sprzedaję im rzeźbioną statuetkę Raharuhiego Rukupō. Gość jest wielkim fanem kultury maoryskiej. Drugiej takiej nie znajdzie.
Akurat kradzione dzieła sztuki należały do jej specjalności. Co prawda najbardziej zorientowana była w malarstwie, ale jeśli miałaby się ograniczyć do tylko jednej wąskiej dziedziny to z pewnością tak szybko by się nie dorobiła. Nie mogła też zbytnio wybrzydzać i zwłaszcza na samym początku sprzedawała, co tylko mogła, aby jakoś wyrobić sobie pozycję w całym tym biznesie.
- Jest wiele powodów dla transakcji poza Shadow... Mogą to być jakieś prywatne zatargi z powodu których klient nie chce się pojawić w Shadow lub po prostu nie czuje się do końca bezpiecznie na naszym terytorium. Nie ufa nam do końca. Zdarza się też, że mamy do czynienia z towarem podwyższonego ryzyka jak lubi mawiać szef. Nie chce wtedy, aby coś takiego znalazło się w klubie. Wtedy nawet jeśli umowa zostanie zawarta w Shadow to sama wymiana towaru na gotówkę odbywa się poza lokalem.
Może i nie musiała robić tutaj małego wykładu na temat handlu nielegalnym towarem, ale skoro mieli najwidoczniej jeszcze nieco czasu, a Luke wydawał się zaciekawiony całym procederem to mogła mu zdradzić nieco ponad to o co dokładnie pytał. Może dzięki temu będzie miał nieco lepszy pogląd na całą sytuację.
- Z tego, co wiem to ten gościu jest dosyć ostrożny i jeszcze do końca się do nas nie przekonał. Dlatego woli spotkać się gdzieś gdzie nie zostanie przyparty do muru - mogła to zrozumieć.
W końcu ewentualna konfrontacja w otwartej przestrzeni dawała obu stronom w miarę wyrównane szanse w przeciwieństwie do starcia we wrogim lokalu. Nie było to nic czemu Vivienne mogłaby się dziwić. Po raz ostatni wsunęła podarowanego papierosa między wargi, by wciągnąć dym do płuc, a później wypuścić go w długim wydechu.
- Daję im ostatnie dziesięć minut. Jeśli w tym czasie się nie pojawią to wracamy, a ty dzwonisz do szefa, że nas wystawili - zakomunikowała, spoglądając na znajdującego się obok Winfielda.
Nie było co sterczeć w nieskończoność na złomowisku. Równie dobrze mogli wrócić do domów i się wyspać, a całym dealem zająć się jutro i wyjaśnić całą sytuację.

Luke Winfield
sumienny żółwik
Arisu#1538
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Nazwa statuetki wymieniona przez Vivienne kompletnie nic mu nie mówiła. Nigdy nie był szczególnie zafascynowany sztuką w takiej formie, a wizyty w muzeum za czasów szkolnych kojarzyły mu się z najgorszą torturą. Nie wspominał jednak o tym głośno, całkowicie ufając Tang, że klient - choćby przeczesał cały świat wzdłuż i wszerz - nie znajdzie statuetki w innym miejscu niż Lorne Bay.
- Skąd Ty w ogóle bierzesz te wszystkie fanty? - spytał jeszcze, zastanawiając się czy Vivienne sama przemierza świat w poszukiwaniu najbardziej wyszukanych okazów, czy po prostu ma dobrych współpracowników, którzy jej tego towaru dostarczali.
Uważnie wysłuchał jej małego wykładu, przytakując przy tym głową. Zdawał sobie sprawę z tego, że praca za barem w Shadow była jedynie wierzchołkiem góry lodowej i tak naprawdę nie wiedział o 90% rzeczy, jakie działy się w klubie. I szczerze - kusiło go, żeby trochę zakręcić się przy tych mniej oficjalnych interesach. Dlaczego? Przede wszystkim dla kasy, wiadomo. Ale też dla adrenaliny, której Luke potrzebował do funkcjonowania niemal jak tlenu.
- Okej. Czyli jest opcja, że nie odstrzelą nam łbów na wstępie - skomentował gorzko. Skoro umówienie się w tym miejscu było spowodowane zwykłą ostrożnością ze strony klienta i brakiem zaufania co do samego klubu, to chyba nie powinno skończyć się do źle. - Masz klamkę w razie czego? - zadał w końcu pytanie, które kołatało mu się w głowie odkąd tylko weszli do samochodu. Podejrzewał, że Vivienne na takie spotkania chodziłą z bronią - ale wolał się upewnić. W końcu dopiero stawiał - wymuszone, ale jednak - pierwsze kroki w tego typu transakcji.
- Spoko. I tak jesteś cierpliwa, ja już dawno by się stąd za... - nie dokończył zdania, bo doszedł do nich odgłos silnika i po chwili zza rogu wyłoniło się auto, oślepiając ich na moment włączonymi długimi światłami. Luke zmrużył oczy, próbując wybadać ile osób znajdowało się w aucie. Nawet kiedy samochód już się zatrzymał, kierowca nie wyłączył od razu światła. Winfield miał nieodparte wrażenie, że byłą to forma jakiejś psychologicznej zagrywki. W końcu z auta wytoczyło się trzech facetów - średniej postury kierowca, rosły łysy facet z wytatułowaną połową głowy i trzeci - najbardziej niepozorny z nich - niski gość z kozią bródką. Stanęli w jednym szeregu, niczym na jakiejś szkolnej akademii, i dokładnie zmierzyli wzrokiem Vivienne i Luke'a, a następnie Kozia Bródka zrobił krok do przodu. Najwyraźniej to on klientem, a pozostała dwójka jego przydupasami.
- Tang? Od Hawthorne'a? - zwrócił się do kobiety, kątem oka spoglądając na Winfielda.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Szczerze powiedziawszy wcale nie dziwił ją fakt, że Luke nie miał pojęcia o kim dokładnie mówi. Jakby nie było przywykła do tego, że większość ludzi ogarniała jedynie tych najsłynniejszych artystów, najczęściej europejskich, o których tyle mówiło się w szkole, ale także w różnego rodzaju filmach i innych. Da Vinci? Rembrandt? Tych to kojarzył zapewne co drugi zaczepiony przechodzień, ale kiedy chodziło o dziewiętnastowiecznego rzeźbiarza z Nowej Zelandii to już szanse na to były mniejsze.
- Wszystko da się załatwić jeśli ma się znajomości. Złodzieje, przemytnicy czy nawet fałszerze... Samemu mało co możesz zrobić - posiadanie zaufanych ludzi było podstawą obracania się w nielegalnym biznesie, bo samemu to można było jedynie szybko zginąć lub wpaść w jakiś głupi sposób.
Zaśmiała się jedynie krótko na stwierdzenie, że od razu nie odstrzelą im łbów. Taka opcja zawsze istniała. Jak to, że jednak kontrahent okaże się psem w przebraniu. Czasami najlepszym, co można było zrobić w tej robocie było jak to mawiali: przygotować się na najgorsze, a liczyć na jak najlepsze. W końcu jeśli byłaby cholerną pesymistką nastawioną tylko i wyłącznie na to, że wszystko zaraz pieprznie to wykończyłaby się psychicznie.
Na pytanie o broń jedynie odsunęła na chwilę materiał założonej marynarki, ukazując barmanowi chwyt schowanego w kaburze przy pasku pistoletu. Nie zawsze miała przy sobie broń. Czasem polegała głównie na swojej uzbrojonej obstawie lub spotykała się z kimś kto według niej był na tyle godny zaufania, że mogła dopuścić sobie ten środek zabezpieczający. Jasne, może i było to głupie i ryzykowała, ale nie przepadała za bronią palną.
- Dlatego właśnie daję te pół godziny - skomentowała jeszcze, gdy zbliżający się dźwięk silnika obwieścił spóźnione przybycie kontrahenta.
Zmrużyła oczy, gdy tylko pojazd znalazł się na tyle blisko by móc oślepić ich światłami, ale nie ruszyła się z miejsca dopóki nie zobaczyła tego jak klient wysiada z auta i wychodzi krok do przodu.
- Zgadza się - potwierdziła słowa Koziej Bródki, odrywając się od maski własnego audi, aby wystąpić te dwa kroki w kierunku mężczyzny. - Nieszczególnie wam się spieszyło.
Nie bardzo w gruncie rzeczy obchodził ją powód dla którego musieli odczekać swoje przy złomowisku. Nie chciała jednak marnować swojego czasu bardziej niż dotychczas i miała nadzieję, że szybko przejdą do konkretów, aby móc załatwić wszystko w miarę sprawnie. W końcu wzywało ją łóżko, które zapewne od rana zdążyło się stęsknić za jej obecnością.

Luke Winfield
sumienny żółwik
Arisu#1538
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Ciężko było się nie zgodzić z tym, że samemu ciężko coś zdziałać w dzisiejszym świecie. A kiedy chodziło o ciemne interesy, to tym bardziej liczyły się koneksje i sprawnie przeprowadzony networking. W końcu na swoje nazwisko trzeba było zapracować, a czy w półświatku był lepszy sposób na wyrobienie brandu niż poczta pantoflowa?
Zerknął na broń, którą Vivienne trzymała w kaburze za paskiem. Czy sprawiło to, że poczuł się bezpieczniej? Nie do końca. Czułby się tak, gdyby Tang nie miała w ogóle ze sobą broni, bo to oznaczałoby że sama nie wyczuwa potencjalnego zagrożenia. Kabura za paskiem była dla Luke'a znakiem, że jednak powinni mieć się na baczności i nie opuszczać gardy.
- Nie wiem, jest coś co powinienem robić? Albo nie robić? Albo nie mówić? - dopytał jeszcze szybko chowając ręce do kieszeni. Jakby nie było Winfield by tu amatorem z przypadku i mimo że w jego żyłach płynął wrodzony upór, to jednak czuł że nie powinien wychodzić przed szereg.
W ślad za Tang Luke wstał z maski i uważnie przyjrzał się facetom. Od razu zaczął kalkulować sobie w głowie, czy w razie "W" dałby radę powalić któregoś z nich. Problem na pewno byłby z Łysym, bo gabarytowo był ze dwa razy większy niż Luke. Pytanie jeszcze, czy każdy z nich był uzbrojony.  Szybka obczajka każdego z nich doprowadziła Winfielda do wniosku, że broń mają co najmniej Kozia Bródka i Łysy. Kierowca był tu chyba tylko dla zrobienia sztucznego tłumu - czyli zupełnie tak jak Luke.
- Korki - skwitował Kozia Bródka, wzruszając ramionami. Wiadomo, że ściemniał, bo o tej porze w Lorne zakorkować to się mogła chyba tylko kanalizacja. - Masz to nasze cacko? Pokaż mi je - niemal nakazał, zakładając palce za szlufki spodni. Przez cały czas żuł w ustach gumę, czym chyba chciał pokazać jak bardzo lekceważący stosunek ma do całej tej sytuacji.
Luke wykorzystał maleńkie zamieszanie związane z przygotowaniem do prezentacji statuetki i podszedł dwa kroki do Viv.
- Tylko ten po lewej nie jest uzbrojony - rzucił szybko, szeptem. Kątem oka zerknął na facetów, którzy zaczęli niemalże wzdychać ze zniecierpliwienia.
- Ruchy, nie mamy całej nocy - ponaglił facet z bródką.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
W zasadzie w każdej sferze życia człowiek radził sobie o wiele lepiej jeśli tylko miał odpowiednie znajomości. Uczciwa i ciężka praca owszem może i potrafiła coś zdziałać, ale jeśli nie miało się szczęścia lub po prostu koneksji, żeby gdzieś się wkręcić wtedy było już o wiele gorzej w osiągnięciu odpowiedniej pozycji i usytuowaniu się.
Broń szczerze mówiąc nie musiała o niczym świadczyć. Ot była po prostu środkiem zabezpieczającym, który miała przy sobie z przyzwyczajenia lub też po prostu nie pomyślała o tym, żeby się jej pozbyć przed przyjazdem na miejsce. Opcji było wiele i Winfield nie musiał się w ogóle stresować.
- Nie chcę zabrzmieć jak suka, ale po prostu stój cicho i wykonuj moje polecenia. Poza tym nie rób nic innego i powinno być w porządku - niby miło było mieć swojego pomagiera, ale trzeba było to najpierw ustalić z drugą osobą, żeby potem nie doszło do jakiegoś napięcia między nimi, który zadziałałby na ich niekorzyść.
Zresztą Luke brał udział w takim przedsięwzięciu pierwszy raz więc jak najbardziej powinien stać z tyłu i robić za tło zamiast się wychylać i ryzykować nie tylko zniszczeniem całej wymiany, ale i swoim zdrowiem.
Tradycyjna wymiana uszczypliwości została zachowana i pora było przejść do interesów. Tang również lustrowała w tym czasie wzrokiem trzech muszkieterów, którzy przybyli po towar.
- Luke, przynieś walizkę z bagażnika - poleciła barmanowi, a następnie skinęła ledwie zauważalnie głową, gdy ten szepnął jej o broni w towarzystwie wesołej trójeczki.
- Ufam, że przygotowaliście gotówkę. Chciałabym ją zobaczyć - zwróciła się jeszcze do Koziej Bródki po odesłaniu Winfielda po maoryską statuetkę.
Nie podobała jej się ta atmosfera. Chciała jak najszybciej dokończyć ten deal, żeby móc w końcu wrócić do domu i odprężyć się po całym dniu pracy. Miała nadzieję, że nieważne jak ordynarny okaże się kontrahent to jednak nie będzie jej utrudniał przeprowadzenia transakcji.

Luke Winfield
sumienny żółwik
Arisu#1538
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke nienawidził, kiedy ktoś wydawał mu rozkazy czy traktował go protekcjonalnie, ale w tej sytuacji ostatkiem zdrowego rozsądku ugryzł się w język. Słowa w stylu "rób co każe" zazwyczaj wywoływały w nim potrzebę zrobienia czegoś zupełnie odwrotnego. No ale w tej konkretnej sytuacji nie znajdował się w pozycji dobrej do negocjacji.
- Co Ty, zabrzmiałaś jak mały puchaty kotek - nie mógł powstrzymać się przed drobną uszczypliwością, bo jednak nie byłby sobą gdyby tego nie zrobił. Wbrew pozorom miał zamiar faktycznie robić to co mówiła mu Vivienne - całkiem miło byłoby jednak skończyć ten wieczór bez kulki w głowie.
Dlatego bez słowa skierował się w stronę bagażnika. Wyjmując z niego walizkę omiótł jeszcze wzrokiem świętą trójcę, myśląc że gdyby to on dokonywał tej wymiany to już dawno straciłby cierpliwość. Cóż, prawdopodobnie dlatego nikt mu do tej pory nie powierzał takich zadań nawet pomocniczo - był zbyt impulsywny w sytuacjach, w których należało zachować zimną krew.
- Mamy gotówkę - potwierdził Kozia Bródka. - Ale najpierw chcemy zobaczyć statuetkę. Nie jestem pewien, czy cena jaką za nią zawołałaś nie jest jednak zbyt wygórowana - oznajmił, przekrzywiając na bok głowę. No cóż, jemu najwyraźniej nie zależało na szybkim dokonaniu wymiany.
W międzyczasie Luke zatrzasnął bagażnik i podszedł z walizką do Vivienne, zerkając na nią pytająco. Nie był pewien czy słowa faceta przekreśliły cały deal, czy jednak Tang będzie skłonna do negocjacji. Winfield nie był też pewien kto tak naprawdę ustalał ceny przy tego typu transakcjach.
- No, dalej. Tylko zerkniemy, czy na pewno pasuje do naszej kolekcji za takie pieniądze - dodał kontrahent, samemu jednak nie ruszając się z miejsca.
Luke'owi przeszła nawet przez głowę myśl, że...
- Viv, to chyba są psy - oznajmił cicho odwrócony twarzą do maski audi, na której powoli położył walizkę. Luke nie mógł pozbyć się wrażenia, że Kozia Bródka i jego towarzysze są gliniarzami, a cała ta sytuacja to prowokacja mająca doprowadzić do przyłapania towarzystwa z Shadow na gorącym uczynku. Winfield ze względu na swoją przeszłość bogatą w liczne wpisy w policyjnej kartotece potrafił wyniuchać psy na kilometr - a od tej trójki waliło psiarnią tak, że aż bolały nozdrza.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Jasne, wiele osób nie przepadało za robieniem tego, co im się kazało, ale były sytuacje, gdy trzeba było po prostu zacisnąć zęby i podążać za instrukcjami. Sama pewnie także pokazałaby pazurki, gdyby ktoś starał się jej rozkazywać. Nie lubiła być stawiana w sytuacji, gdzie nie miała głosu ani kontroli nad tym co się działo. A przynajmniej częściowej, bo nigdy nie można było panować nad wszystkim.
- Dobra. Należało mi się - mruknęła na tę drobną uszczypliwość. - Po prostu chcę, żeby było jasne. W takich sytuacjach słuchasz się mnie. A jeśli kiedyś stanę za barem to wtedy będziesz mógł mną podyrygować w podzięce.
Nie sądziła, żeby to szybko jeśli kiedykolwiek nastąpiło, ale to już zupełnie inna kwestia. Podobnie jak to, że pomimo zewnętrznego spokoju coraz gorzej czuła się z całym tym dealem, który zdecydowanie nie szedł tak jak powinien. Albo miała do czynienia z cwaniaczkami lub też było coś innego na rzeczy. Zwłaszcza w momencie, gdy ci zaczęli kręcić z wystawieniem gotówki.
- Termin na negocjacje minął. Przykro mi - a tak naprawdę to nie, ale to już było zupełnie nieistotne. Cena była już raz ustalona, negocjacje się zakończyły, wiedzieli dokładnie co takiego brali i nie zamierzała targować się jak przekupka na bazarze na jakimś cholernym złomowisku. - Poza tym może o tym nie wiecie, ale jest pewna procedura. Wy pokazujecie gotówkę, my pokazujemy swoje dobra. Wy upewniacie się, że wszystko w porządku z towarem, a my czy nie wciskacie nam lipnych banknotów i nie próbujecie nas wychujać na kasie. W końcu chodzi o to, żeby wszyscy byli tu zadowoleni.
Nienawidziła tłumaczyć takich rzeczy, a cała sytuacja sprawiała, że najchętniej odjechałaby już dawno z miejsca chociażby przez samo poczucie marnowania czasu. Zerknęła jeszcze przelotnie na Luke'a, gdy tylko ten położył walizkę na masce. Jego sugestia miała sporo sensu. Sama może nie była na tyle wyczulona ze względu na to, że spora część gangsterów, czująca się wielkimi samcami alfa chciała z nią pogrywać i wyruchać przy transakcjach. W ten czy inny sposób.
- Przygotuj się do spierdalania - mruknęła jeszcze cicho do Winfielda, obracając się w kierunku samochodu, by położyć dłoń na położonej walizce. Dopiero wtedy spojrzała ponownie na trzech muszkieterów. - To jak będzie z tą kasą?
Ostatnia szansa. W końcu możliwe, że Luke jednak się mylił choć była skłonna mu uwierzyć, bo barman po prostu miał dobre wyczucie i już jako oficjalny pracownik Shadow był wystawiony na kontakt z psami, które próbowały węszyć po lokalu. Nie chciała jednak dać się spłoszyć i poznać po sobie, że wyczuwa ich intencje. W zasadzie była już zdecydowana na odwrót z miejsca transakcji. Czekała tylko na jakieś słowa, które dadzą jej do tego lepszy pretekst niż wyczuwam wokół ciebie negatywną aurę.

Luke Winfield
sumienny żółwik
Arisu#1538
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
- Możesz być pewna, że Cię wtedy przeoram - odparł nieco rozbawiony, bo mimo tej wymiany uszczypliwości Luke miał wrażenie, że w innych okolicznościach być może całkiem nieźle by się dogadywali dogadywali. Do tej pory nie mieli zbyt wielkiego pola do popisu we wzajemnej współpracy czy nawet w bardziej prywatnej znajomości. Ale kto wie, może teraz przestaną mijać się w Shadow bez słowa i czasem powspominają stare dobre czasy, kiedy to prawie dostali po kulce w łeb. No dobra, trochę podkoloryzowany to scenariusz, ale za to jak dodawał smaczka znajomości!
Kiedy Vivienne twardo postawiła sprawę i warunku wymiany, cała trójka zaczęła wymieniać się spojrzeniami. Widać było po nich, że nie spodziewali się aż takiej oporu ze strony Tang. Widać też było, że Vivienne nie była pierwszą lepszą amatorką - być może właśnie kogoś takiego się spodziewali?
Niezależnie od tego, kim byli, z pewnością również chcieliby mieć już to z głowy i wrócić do swoich domów. Albo prosto na postrunek.
- Uparta jesteś - westchnął Kozia Bródka, stwierdzając przy tym całkowicie oczywistą rzecz. - Ale my też mamy swoje procedury. Chcemy spojrzeć na to, co tam masz i dopiero wtedy pokażemy banknoty. Nie odjedziemy stąd dopóki ich nie przeliczysz i nie stwierdzisz, że nie są to fałszywki - oznajmił twardo, wlepiając wzrok w Viv. Pozostali faceci nawet nie drgnęli, tylko również bacznie przyglądali się całej rozmowie.
Luke przytaknął słysząc wyszeptane polecenie Viv. Sam był już niemal w stu procentach przekonany, że to gliny i cały ten spektakl to prowokacja policyjna. Ich "procedury" nie miały najmniejszego sensu jeśli nie chcieli w ten sposób przyłapać Vivienne na tym, że próbuje sprzedać przedmiot pochodzący z kradzieży. Dlatego czekali aż to ona wykona pierwszy krok i sama się im wystawi niemal jak na tacy.
- Statuetka - wydusił w końcu Kozia Bródka. - Inaczej nici z transakcji - dodał jeszcze.
Luke zerknął na Viv i skinął głową w stronę samochodu, chcąc zasugerować że to chyba czas spierdalać. Bez okazania statuetki byli tylko zwykłymi ludźmi, którzy tylko twierdzili że mają ten konkretny przedmiot. Nie pokażą statuetki = nie ma dowodu, że faktycznie Viv ją kiedykolwiek miała.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
W zasadzie to chyba nawet nie miałaby nic przeciwko temu jeśli miałaby tymczasowo stanąć za barem. Głównie dlatego, że może nauczyłaby się dzięki temu jakiś sztuczek lub ciekawych mieszanek, które mogłaby potem stosować w zaciszu własnego domu. Co prawda zwykle była zbyt leniwa, aby przygotowywać sobie jakieś wyszukane drinki, ale jeśli naszłoby ją kiedyś na coś innego to mogłaby sama konstruować jakieś alkoholowe miksy. To brzmiało całkiem przyjemnie. Zresztą na tę chwilę dogadywali się całkiem dobrze także całkiem możliwe, że czekałaby ich ciekawa współpraca. I przynajmniej w jej odczuciu nieco bardziej wyluzowana niż obrót kradzionymi dziełami sztuki. Choć może było to stwierdzenie nieco na wyrost biorąc pod uwagę jakie tłumy spragnionych imprezowiczów mogły oblegać bar.
Trudno było jej powstrzymać pogardliwe prychnięcie jak widziała pewną konsternację malującą się na twarzy jej przyszłych (i niedoszłych) kontrahentów. W tej chwili naprawdę opchnięcie tej małej rzeźbionej statuetki było jej najmniejszym zmartwieniem. Jeśli faktycznie miała do czynienia z gliniarzami to najlepszym wyjściem było odpuścić i wycofać się z tego wszystkiego dosyć szybko i sprawnie. Kompletnie nie podobało jej się to, co teraz się działo. Jeśli faktycznie policja tak działała w okolicach Lorne i Cairns to naprawdę nie dziwiło jej, że niektórzy tak długo siedzieli w branży bez większych konsekwencji prawnych. W końcu jaki szanujący się człowiek wystawiłby im na widok towar, nie mając nawet pewności, co do tego, że typy faktycznie mają w posiadaniu jakąkolwiek gotówkę. Zabrakło im finansowania czy pomyślunku? Albo jednego i drugiego. Nie jej było oceniać.
- W takim razie marnujemy tu tylko czas. Żegnam ozięble - rzuciła ostatecznie w odpowiedzi, przeszywając jeszcze tylko chłodnym spojrzeniem dowodzącego grupką Kozią Bródkę po czym ruszyła w kierunku drzwi od strony kierowcy, zostawiając zgarnięcie statuetki Luke'owi.
Na razie nie było co szaleć i tylko spokój mógł wyprowadzić z tej sytuacji. Póki wokół nie zaczęło się roić od radiowozów ani nikt nie wyciągnął na wierzch broni to wszystko było w porządku i mogła dalej przekonywać samą siebie, że chociaż transakcja nie doszła do skutku to chociaż wróci spokojnie do domu i wychyli jakiegoś dobrego drinka przed snem. Przynajmniej taki miała zamiar.

Luke Winfield
sumienny żółwik
Arisu#1538
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Praca za barem nie była zajęciem dla każdego. I nie chodziło o to, że to jakieś rocket science, bo zajęcie to było jednak bardzo proste i powtarzalne. Chodziło o konieczność posiadania pewnego zestawu cech, który pozwalał na spędzenie kilkudziesięciu godzin w tygodniu w totalnym chaosie i hałasie. Luke uwielbiał ludzi, bo sam był kompletnym ekstrawertykiem, więc to że co chwila ktoś mu zawraca tyłek wcale mu nie wadziło. Ba, kontakty z ludźmi były dla niego niemal jak paliwo. Ktoś, kto lubił jednak czasem pobyć sam ze swoimi myślami, w takiej robocie szybko dostałby kurwicy.
Vivienne najwyraźniej również wyczuła typów, bo stanowczo odmówiła zawarcia targu. W odpowiedzi na jej oziębłe pożegnanie faceci zaczęli wymieniać między sobą spojrzenia, Luke miał nawet przez moment wrażenie że jeszcze chwila i któryś z nich rzuciłby w końcu coś w stylu "dobra, dobra, pokażemy gotówkę"... ale nic takiego nie nastąpiło. Nie nalegali ani nie zatrzymywali Viv i Luke'a, kiedy ci zaczęli się zbierać. Winfield zgarnął statuetkę z maski i wrzucił walizkę z powrotem do bagażnika, po czym zajął miejsce pasażera. Tuż przed tym, jak auto ruszyło, Luke posłał facetom ostatnie spojrzenie. Dalej stali przed swoim autem i wyglądali tak, jakby zastanawiali się co tu się przed chwilą wydarzyło.
- Ja pierdolę. Co to, kurwa, było - rzucił po dłuższej chwili, kiedy ruszyli z miejsca nieudanej transakcji. Kompletnie nie spodziewał się, że dzisiejszy wieczór tak się potoczy. Rozważał w głowie naprawdę różne scenariusze, ale nie spodziewał się że zostanie na nich zastawiona pułapka.
- Ale wcale się już nie dziwię, że każdy wie o tym co się odwala w Shadow, ale nikt nie może oficjalnie niczego znaleźć. Przecież to banda półgłówków - zawyrokował opierając się łokciem o drzwi auta Viv, kiwając z niedowierzaniem głową. Miał nawet wrażenie, że być może sami sabotowali swoją pracę, bo kiedy znaleźliby coś na klub to mieliby tej pracy jeszcze więcej. Kto by sobie chciał robić coś takiego w małej mieścinie, w której co do zasady nic się nie dzieje? - Widziałaś ich miny na końcu? Wyglądali jak trzy zbite szczeniaki - dodał jeszcze zerkając na swoją towarzyszkę dzisiejszej niedoli.

Vivienne Tang
paserka w Shadow — i konserwatorka sztuki
30 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
konserwatorka sztuki w galerii, która zajmuje się handlem lewym towarem. Wszystko po to, by jej kot miał dostatnie życie, a sama mogła popadać w kolejne nałogi
Cóż raczej nie była czymś szczególnie skomplikowanym biorąc pod uwagę, że akurat barmaństwo było jedną z profesji preferowanych przez studentów, którzy nie posiadali większych kompetencji i kwalifikacji, by robić coś innego. Problemem była faktycznie potrzeba ciągłego użerania się z klientami, którzy mogli być naprawdę różni. Raczej nikt nie chciał mieć polewanych drinków przez sarkastyczną barmankę, która potrafiła rzucić jakiś cięty komentarz, gdy tylko coś jej się nie spodobało. Nie to, żeby nie potrafiła ugryźć się w język, ale faktycznie takie interakcje międzyludzkie mogłyby być dla niej niesamowicie męczące.
Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony trzech muszkieterów był dla niej w pewien sposób rozczarowujący i żałosny. Naprawdę nie potrafili sobie poradzić z tak prostym zadaniem? Tyle dobrego, że faktycznie nic nie odjebało się na sam koniec. Już i tak była niezadowolona z tego, że cały deal nie doszedł jednak do skutku. Została z towarem, który teraz będzie musiała komuś opchnąć, a czasem znalezienie kupca na konkretny towar potrafiło być prawdziwym utrapieniem.
Bez większego problemu udało jej się wyjechać z terenu złomowiska choć wciąż zerkała co chwilę we wsteczne lusterko i ze skrywanym zdenerwowaniem obserwowała okolicę. Nie chciała, aby nagle okazało się, że znaleźli się w jakiejś szerzej zakrojonej akcji, gdzie jedni gliniarze ich puścili tylko po to, aby wpadli w łapska innych.
- Nie mam, kurwa, pojęcia - odmruknęła Winfieldowi z wyraźnym niezadowoleniem.
Chyba dopiero teraz całe napięcie zaczęło z niej schodzić. Nawet jeśli starała się nie myśleć za bardzo o tym jakie nieprzyjemne konsekwencje czekałyby ją, gdyby jednak uparła się iść w ten deal to jednak mimo wszystko podświadomość robiła swoje. Była za ładna na to, aby iść do więzienia. Jej szansą na przeżycie w takim środowisku byłoby znalezienie jakiejś więziennej żony, a szczerze mówiąc Tang nie zamierzała puszczać się w zamian za zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Teraz jednak podobne rozmyślania nie miały większego sensu i powinna zamiast tego skupić się w pełni na bezpiecznym powrocie do domu. Lub też klubu, bo w sumie tam też mogła na chwilę zawinąć.
- Jasne tych trzech było debilami do kwadratu, ale jeśli tylko zaczniesz czuć się zbyt pewnie i pluć na całą policję to kiedyś ugryzie cię to w dupę - bo może i w szeregach mundurowych znajdowali się zarówno skorumpowani funkcjonariusze i pospolici idioci, ale zawsze mógł się też znaleźć ten jeden mądry cwaniak, który jak się postara to przyskrzyni kogo tylko zechce. W takim wypadku zawsze powinno się mieć uniesioną gardę.
- Widziałam. To było żałosne - stwierdziła, wracając jeszcze myślami do zdębiałych trzech muszkieterów z kozią bródką na czele. Serio spodziewała się tego, że będą chcieli ją jeszcze w jakiś sposób zatrzymać albo wymyślą jeszcze coś innego. Nawet zainicjowanie strzelaniny miałoby dla niej więcej sensu.
- Masz coś przeciwko temu, żebyśmy pokręcili się jeszcze gdzieś autem? Wolałabym na razie nie zawijać się ani do Shadow ani do domu... - powiedziała, spoglądając jeszcze na siedzącego obok barmana.
Bezcelowa przejażdżka była czymś, co potrafiło ją odprężyć i pozwolić na zapomnienie o reszcie problemów przez pełne skupienie na trasie. Poza tym wolała się upewnić czy na pewno nikt się do nich nie doczepił, licząc na to, że nieudana transakcja skłoni ich do osłonięcia się.

Luke Winfield
sumienny żółwik
Arisu#1538
ODPOWIEDZ