Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
Z uśmiechem na ustach kiwnęła jedynie głową w potwierdzeniu jego słów, jednocześnie przysuwając się do niego jeszcze odrobinkę, o ile w ogóle było to możliwe. Nie miała najmniejszego zamiaru roztrząsać sprawy, która skonfrontowana z jej uczuciami zwyczajnie wydawała się niezwykle błaha. Na tyle, że nie powinna psuć im dzisiejszej wycieczki, wprawiającej panienkę Clark w same, najlepsze humory czego zwyczajnie nie potrafiła ukryć. Brązowe oczęta wodziły od gada do pana Ashworth i przez chwilę, Audrey nie wiedziała na kim powinna bardziej się skupić, finalnie wlepiając spojrzenie w buzię swojego chłopaka. Psotny uśmiech wyrysował się na jej wargach gdy ten postanowił się z nią podroczyć.
- Ależ panie Ashworth, przecież ja też o nim mówię. - Stwierdziła więc wzruszając delikatnie ramionami, z miną niewiniątka tylko po to, aby chwilę później puścić mu oczko… A później przystąpić do opowieści, powiązanej z jej znajomością z jakże cudownym Małym Charliem. Gdyby to od panienki Clark zależało, takie czyny jakich dopuszczono się na krokodylu i wielu, wielu innych zwierzakach w Sanktuarium zwyczajnie byłby karane najgorszymi z kar… Niestety, system prawny pozostawiał bardzo wiele do życzenia.
A gdy padło to smutne pytanie jakie jej zadał, brązowe oczęta powędrowały gdzieś na bok, przez chwilę zwyczajnie unikając patrzenia zarówno na wielkiego gada, jak i towarzyszącego jej mężczyznę. Wahała się przez chwilę, nie będąc pewną czy powinna odpowiadać na to pytanie i przyznawać się do kolejnych, niewielkich słabostek, nawet jeśli te komuś, kto znał ją na tyle na ile znał ją Jeb wydawały się zapewne bardzo oczywiste. - Docelowo gdzieś na wybrzeżu, z dala od ludzkich siedzib gdzie będzie miał odpowiednie warunki… - Zaczęła, z cieniem smutku w głosie. Doskonale wiedziała, że kiedyś będzie musiała pożegnać się z Małym Charliem; że nie powinna przywiązywać się do swojego pacjenta, nic jednak nie mogła poradzić na sympatię, jaką do niego zapałała. - Ale na razie samo myślenie o tym sprawia, że jest mi przykro, będzie trudno mi się z nim rozstać. - Przyznała z delikatnym rumieńcem, który przybrał na sile gdy ich usta ponownie spotkały się ze sobą, a męska dłoń nieznośnie droczyła się z jej sweterkiem. Do tego stopnia, że brązowe oczęta posłały mu tęskne spojrzenie, gdy to Jebbediah okazał więcej rozsądku odsuwając się od niej.
- Wiesz, wiem jak się je zdejmuje… - Rozbawienie wybrzmiało w delikatnym głosie, a panienka Clark poruszyła zabawnie brwiami chcąc podkreślić fakt, iż słowa są jedynie żartem. Brakowało jej normalnej dla nich dawki bliskości, w tym wszystkim jednak Audrey nie odważyłaby się zignorować lekarskie zalecenia doskonale wiedząc, iż niezwykle ważnym było odpowiednie zagojenie rany. Ciche westchnienie wyrwało się z jej ust, gdy z niechęcią odchodziła od barierki. - Dobrze, ale musisz jeszcze zobaczyć Kluska… - Bo nie byłaby sobą, gdyby poszli do jej gabinetu i ominęli terrarium w którym trzymała złapanego przez siebie węża.

KONIEC!
Jebbediah Ashworth
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
ODPOWIEDZ