about
Pięć lat temu opuścił mury zakładu karnego w Woodford, w którym spędził trzy lata za handel kradzionymi autami. Po wyjściu na wolność zaczął łapać się dorywczych robót, po czym otworzył własny warsztat samochodowy - tak jak jego zmarły ojciec. Ma trzyletniego syna z którym nie ma kontaktu, bo matka dziecka zdecydowała się na wyjazd do Stanów.
2.
Prace naprawcze w warsztacie, zajmowały mężczyźnie większą część dnia, przez co nie zawsze posiadał czas wolny, który mógłby spożytkować na spotkaniach ze znajomymi, a zamiast tego wolał odpocząć we własnych czterech ścianach. To właśnie okolica i kiepsko prezentujący się domek stanowiły dla niego motywacje do tego by brać każde możliwe zlecenie i wykonywać je w terminie. Od tego zależały jego fundusze, które mógł odkładać na nowe lokum bądź kolejne bilety lotnicze do Stanów. Jeśli dalej będzie tchórzył i wywalał pieniądze w błoto, będzie musiał pomyśleć nad jakąś pożyczką. Nie mógł jednak narzekać na swoje zarobki, które uzależnione były od wysiłku jaki wkładał w swój interes i ilości klientów, jednak nie miał tak rozbudowanego zaplecza finansowego, by rzucać się bez zabezpieczenia na kupno domu lub mieszkania w centrum.
Zdarzała się też klientela od której pieniędzy nie brał. Mowa oczywiście o rodzinie stryja, bo jego matka nigdy licencji nie zdobyła i za kółkiem nie siedziała ale dawał też korzystne dla przyjaciół zniżki, które nie ogołacały ich portfela i nie zostawiały go bez grosza. Barbara była kimś pomiędzy - nie należała już do jego rodziny ale nie była też w paczce jego znajomych z którymi spotykał się kilka razy w tygodniu. Była jego byłą żoną w którą niegdyś celował talerzami; byłą żoną, która dostarczała mu fizycznych wrażeń i adrenaliny. Chcąc nie chcąc, wciąż jej potrzebował i trzymał tak blisko jak potrafił - nawet jeśli polegało to wyłącznie na naprawie jej cherlającego auta. Kiedy usłyszał, dobiegający z podjazdu dźwięk luźnego paska hamulcowego z powrotem umieścił butelkę soku pomarańczowego w lodówce i wyszedł przed dom by przywitać się z brunetką.
— Słychać cię chyba w całym Queensland — rzucił z uśmiechem i obiegł wzrokiem jej pojazd. Nie krył swego zdumienia, widząc, że wizualnie auto wciąż wyglądało na nietknięte, a przecież znał możliwości byłej partnerki.
Barb Broughton
about
Don’t look at me and tell me it’s all going to be okay, when everything is falling apart, just sit with me and help me get back up.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
ozzie broadbent
MOCNE POLECANKO (k l i k)
about
Pięć lat temu opuścił mury zakładu karnego w Woodford, w którym spędził trzy lata za handel kradzionymi autami. Po wyjściu na wolność zaczął łapać się dorywczych robót, po czym otworzył własny warsztat samochodowy - tak jak jego zmarły ojciec. Ma trzyletniego syna z którym nie ma kontaktu, bo matka dziecka zdecydowała się na wyjazd do Stanów.
Mężczyzna wcale nie traktował ich małżeństwa jak chwilowej przygody, bo przecież skłamałby gdyby powiedział, że wcale dziewczyny nie kochał. Wszystko działo się stanowczo za szybko i oboje kierowali się wtedy wyłącznie sercem, które mocno zaślepiał ich osąd i trzeźwe myślenie ale nie, nie nazwałby tego błędem. Spędzając dłużące się dnie pośród szarej, ciemnej celi, wielokrotnie rozmyślał nad czym czy ich małżeństwo miałoby inny przebieg, gdyby nie próbował szukać życiowych rozwiązań na dnie butelki, bo przecież to stanowiło główny powód ich sprzeczek, a w późniejszym czasie rozwodu. Nałogi zmieniały człowieka i niestety zmieniły też jego w awanturniczego pijaczynę, który zamiast zadbać o żonę, wolał snuć się po barach w towarzystwie innych, bezwstydnych kobiet. Prawdą było, że nigdy jej nie zdradził ale czy w stanie upojenia potrafiły odmówić, gdyby któraś zechciała wciągnąć go do swojego łoża? Ta myśl uświadamiała mu, że złożenie papierów rozwodowych to najlepsze co Barbara mogła zrobić dla samej siebie, nie był najlepszym mężem i nie zasługiwał na to by mieć taką kobietę u swego boku.
Kilkuletnia odsiadka i chęć odebrania sobie życia mocno zmieniły jego nawyki, przez co odstawił alkohol i zaczął mocno pracować nad sobą i swym życiem. Nie imał się nielegalnych robótek i omijał problemy szerokim łukiem, a kiedy na świecie pojawił się jego syn, zapragnął tego jeszcze bardziej - dla niego.
— Wiesz co, nie bądź niewdzięczna! Zgodziłem się zerknąć na twoje auto, a ty już na wejściu zamierzasz wyżywać się na mnie przez auto, które dawno powinno odwiedzić złomowisko? — zlustrował wzrokiem auto i pokręcił głową. Rozumiał, że na kobiecie potrzeby nie trzeba było drogiego auta i często wystarczył samochód dojazdowy, który był w stanie dowieść kierowcę od punktu A do punktu B ale pewnych rzeczy nie można było uniknąć - czas. Nawet bieżące naprawy nie były w stanie powstrzymać słabego silnika i psujących się części, których wymiana przewyższała niekiedy koszt samego auta. Uśmiechnął się jednak, kiedy dziewczyna złożyła na jego policzku powitalny pocałunek. Wciąż to lubił, tak jak zapach jej perfum, które przywoływały masę, głęboko pogrzebanych wspomnień.
— To już drugi raz w tym miesiącu, Barb. Nie lubię się powtarzać ale po raz kolejny mówię ci, że powinnaś pomyśleć nad nowym autem. Nie szkoda ci kasy na ciągłe naprawy, które wynoszą tyle co wartość tego rzęcha? — odpowiedział i zbliżył się do auta. Otworzył drzwi od strony kierowcy i pogrzebał w poszukiwaniu mechanizmu, który otwierał maskę. — Znowu masz wyciek z płynie chłodniczym? Cały silnik się grzeje — odparł, zaglądając pod maskę. Ręką wodził nad silnikiem, wyłapując wysoką temperaturę i nawet pochylił się by zwąchać ewentualny wyciek oleju. — Słuchaj, mogę to zrobić, nie widzę żadnego problemu ale czy jest w tym jakikolwiek sens? Za dwa tygodnie znowu się tu pojawisz — dodał, podpierając się rękoma i spoglądając na dziewczynę. Nie był aż tak łasy na kasę by naciągać ją na kolejne, zupełnie niepotrzebne koszta. Przyoszczędziłaby na nowym aucie, które posłużyłoby jej na kolejne auta.
Pytanie byłej małżonki zbiło go z pantałyku i sprawiło, że pragnął odmówić jej pomocy, tylko dlatego by nie musieć z nią rozmawiać dłużej aniżeli było to konieczne. Nie lubił niewygodnych pytań, a musiał przyznać, że to było wyjątkowe drażliwe i.. zawstydzające. Miał się przyznać do tego, że stchórzył i zrezygnował z poznania własnego syna?
— Powinienem ale przełożyłem lot. Musiałem zająć się czymś na miejscu — odparł, odwracając wzrok i trzasnął maską. Kłamstwo przychodziło mu z niebywałą łatwością, bo jak twierdził było w pewnych sytuacjach konieczne. Przynajmniej w tej chwili,
Barb Broughton
Kilkuletnia odsiadka i chęć odebrania sobie życia mocno zmieniły jego nawyki, przez co odstawił alkohol i zaczął mocno pracować nad sobą i swym życiem. Nie imał się nielegalnych robótek i omijał problemy szerokim łukiem, a kiedy na świecie pojawił się jego syn, zapragnął tego jeszcze bardziej - dla niego.
— Wiesz co, nie bądź niewdzięczna! Zgodziłem się zerknąć na twoje auto, a ty już na wejściu zamierzasz wyżywać się na mnie przez auto, które dawno powinno odwiedzić złomowisko? — zlustrował wzrokiem auto i pokręcił głową. Rozumiał, że na kobiecie potrzeby nie trzeba było drogiego auta i często wystarczył samochód dojazdowy, który był w stanie dowieść kierowcę od punktu A do punktu B ale pewnych rzeczy nie można było uniknąć - czas. Nawet bieżące naprawy nie były w stanie powstrzymać słabego silnika i psujących się części, których wymiana przewyższała niekiedy koszt samego auta. Uśmiechnął się jednak, kiedy dziewczyna złożyła na jego policzku powitalny pocałunek. Wciąż to lubił, tak jak zapach jej perfum, które przywoływały masę, głęboko pogrzebanych wspomnień.
— To już drugi raz w tym miesiącu, Barb. Nie lubię się powtarzać ale po raz kolejny mówię ci, że powinnaś pomyśleć nad nowym autem. Nie szkoda ci kasy na ciągłe naprawy, które wynoszą tyle co wartość tego rzęcha? — odpowiedział i zbliżył się do auta. Otworzył drzwi od strony kierowcy i pogrzebał w poszukiwaniu mechanizmu, który otwierał maskę. — Znowu masz wyciek z płynie chłodniczym? Cały silnik się grzeje — odparł, zaglądając pod maskę. Ręką wodził nad silnikiem, wyłapując wysoką temperaturę i nawet pochylił się by zwąchać ewentualny wyciek oleju. — Słuchaj, mogę to zrobić, nie widzę żadnego problemu ale czy jest w tym jakikolwiek sens? Za dwa tygodnie znowu się tu pojawisz — dodał, podpierając się rękoma i spoglądając na dziewczynę. Nie był aż tak łasy na kasę by naciągać ją na kolejne, zupełnie niepotrzebne koszta. Przyoszczędziłaby na nowym aucie, które posłużyłoby jej na kolejne auta.
Pytanie byłej małżonki zbiło go z pantałyku i sprawiło, że pragnął odmówić jej pomocy, tylko dlatego by nie musieć z nią rozmawiać dłużej aniżeli było to konieczne. Nie lubił niewygodnych pytań, a musiał przyznać, że to było wyjątkowe drażliwe i.. zawstydzające. Miał się przyznać do tego, że stchórzył i zrezygnował z poznania własnego syna?
— Powinienem ale przełożyłem lot. Musiałem zająć się czymś na miejscu — odparł, odwracając wzrok i trzasnął maską. Kłamstwo przychodziło mu z niebywałą łatwością, bo jak twierdził było w pewnych sytuacjach konieczne. Przynajmniej w tej chwili,
Barb Broughton
about
Don’t look at me and tell me it’s all going to be okay, when everything is falling apart, just sit with me and help me get back up.
[akapit]
[akapit]
Stanęła obok Broadbenta, założyła ręce na piersi i przyglądała się jego poczynaniom przy aucie. Znała się na wielu rzeczach, ale akurat nie na tym, więc… musiała mu uwierzyć na słowo.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
ozzie broadbent
MOCNE POLECANKO (k l i k)
about
Pięć lat temu opuścił mury zakładu karnego w Woodford, w którym spędził trzy lata za handel kradzionymi autami. Po wyjściu na wolność zaczął łapać się dorywczych robót, po czym otworzył własny warsztat samochodowy - tak jak jego zmarły ojciec. Ma trzyletniego syna z którym nie ma kontaktu, bo matka dziecka zdecydowała się na wyjazd do Stanów.
Był facetem, więc nic dziwnego, że dla niego kilku roczne auta były już muzealnym zabytkiem. Sam co prawda nie jeździł żadnym ekskluzywnym autem z tegorocznej produkcji ale dbał o swą maszynę nie tylko pod względem estetycznym ale także eksploatacyjnym. Na bieżąco i przede wszystkim w terminie wymieniał olej, filtry, klocki hamulcowe i wszelkie płyny. Była to jego pasja oraz praca, więc miał całodobowy podgląd w swój samochód i nie musiał płacić za robociznę - jedynie za części. To wiele ułatwiało!
— Przy twojej jeździe może powinnaś się nad tym zastanowić.. znaczy się nad nowym autem, nie nad kolejnym mężem — odpowiedział i roześmiał się po chwili, bo wierzył, że ten tytuł był zarezerwowany wyłącznie dla niego - przynajmniej przez ostatnie kilka lat. Nie był psem ogrodnika i nie zamierzał stać na jej drodze do szczęścia przez wgląd na własna zazdrość. Brunetka, niezależnie od tego czyja żoną była, stanowiła dość istotny element jego życia i nie uważał by miało się to zmienić. — Auto samo w sobie jest całkiem niezłe i pewnie sam połasiłbym się na takowe ale nie ukrywajmy, zajechałaś je jak starego trabanta — wzruszył ramionami, bo nie wierzył w to, że była małżonka trzymała się wszelkich terminów napraw i wymian płynów, co w jej przypadku stanowiło konieczność. Wizualnie wszystko do siebie pasowało - atrakcyjna kobieta w sporych rozmiarów aucie, które prezentowało się z należytą klasą ale sam wybrałby dla niej coś mniej awaryjnego, coś z tańszymi częściami.
— Może ty specjalnie psujesz to auto żeby mieć okazje do tego by mnie zobaczyć? — zafalował brwiami i uśmiechnął się zawadiacko, po czym wsiadł do auta i odpalił je, by móc wjechać nim do swojego garażu. Wcale nie miałby jej tego za złe, jednak ilość pracy, którą na niego zrzucała mocno kłóciła się z jego grafikiem i robota, która czekała na niego także w warsztacie. — Wiesz, że wystarczyłoby zadzwonić, zaproponować kolację lub drinka na mieście. Wyszłoby cie taniej, a ja nie musiałbym pracować po godzinach — dodał i zatrzasnął drzwi auta, po czym zamknął garaż i wrócił do dziewczyny.
Gdyby mógł, najchętniej zniknąłby za drzwiami swojego domu i poprosiłby odebrała auto następnego dnia ale wiedział, że jakakolwiek próba spławienia byłej małżonki, zakończyłaby się fiaskiem. Potrafiła być jak wrzód na tyłku i jak twierdził, było to po części powodem ich rozstania. Rozkazy i umoralnianie, działały na niego jak płachta na byka, przez co od razu się denerwował.
— Mam ci się spowiadać z obowiązków, które mam tutaj? Po co tak dramatyzujesz, polecę w innym terminie — westchnął i wywrócił oczami i wcisnął w kieszenie spodni jej kluczyki — Jeśli przestaniesz ględzić, mogę zaproponować ci zimne piwo. Auto będzie i tak gotowe dopiero jutro, bo potrzebuje części, a hurtownia jest już zamknięta. Chcesz zachowywać się jak moja matka to możemy pożegnać się już tutaj — pozostawił jej wybór, próbując ominąć temat dotyczący jego syna i jego podróży do Stanów Zjednoczonych. Nie chciał psuć tej relacji, przyjaźnili się i cenił sobie jej złote rady i pomoc ale istniały pewne granice, których przekroczyć nie pozwalał nikomu.
Barb Broughton
— Przy twojej jeździe może powinnaś się nad tym zastanowić.. znaczy się nad nowym autem, nie nad kolejnym mężem — odpowiedział i roześmiał się po chwili, bo wierzył, że ten tytuł był zarezerwowany wyłącznie dla niego - przynajmniej przez ostatnie kilka lat. Nie był psem ogrodnika i nie zamierzał stać na jej drodze do szczęścia przez wgląd na własna zazdrość. Brunetka, niezależnie od tego czyja żoną była, stanowiła dość istotny element jego życia i nie uważał by miało się to zmienić. — Auto samo w sobie jest całkiem niezłe i pewnie sam połasiłbym się na takowe ale nie ukrywajmy, zajechałaś je jak starego trabanta — wzruszył ramionami, bo nie wierzył w to, że była małżonka trzymała się wszelkich terminów napraw i wymian płynów, co w jej przypadku stanowiło konieczność. Wizualnie wszystko do siebie pasowało - atrakcyjna kobieta w sporych rozmiarów aucie, które prezentowało się z należytą klasą ale sam wybrałby dla niej coś mniej awaryjnego, coś z tańszymi częściami.
— Może ty specjalnie psujesz to auto żeby mieć okazje do tego by mnie zobaczyć? — zafalował brwiami i uśmiechnął się zawadiacko, po czym wsiadł do auta i odpalił je, by móc wjechać nim do swojego garażu. Wcale nie miałby jej tego za złe, jednak ilość pracy, którą na niego zrzucała mocno kłóciła się z jego grafikiem i robota, która czekała na niego także w warsztacie. — Wiesz, że wystarczyłoby zadzwonić, zaproponować kolację lub drinka na mieście. Wyszłoby cie taniej, a ja nie musiałbym pracować po godzinach — dodał i zatrzasnął drzwi auta, po czym zamknął garaż i wrócił do dziewczyny.
Gdyby mógł, najchętniej zniknąłby za drzwiami swojego domu i poprosiłby odebrała auto następnego dnia ale wiedział, że jakakolwiek próba spławienia byłej małżonki, zakończyłaby się fiaskiem. Potrafiła być jak wrzód na tyłku i jak twierdził, było to po części powodem ich rozstania. Rozkazy i umoralnianie, działały na niego jak płachta na byka, przez co od razu się denerwował.
— Mam ci się spowiadać z obowiązków, które mam tutaj? Po co tak dramatyzujesz, polecę w innym terminie — westchnął i wywrócił oczami i wcisnął w kieszenie spodni jej kluczyki — Jeśli przestaniesz ględzić, mogę zaproponować ci zimne piwo. Auto będzie i tak gotowe dopiero jutro, bo potrzebuje części, a hurtownia jest już zamknięta. Chcesz zachowywać się jak moja matka to możemy pożegnać się już tutaj — pozostawił jej wybór, próbując ominąć temat dotyczący jego syna i jego podróży do Stanów Zjednoczonych. Nie chciał psuć tej relacji, przyjaźnili się i cenił sobie jej złote rady i pomoc ale istniały pewne granice, których przekroczyć nie pozwalał nikomu.
Barb Broughton
about
Don’t look at me and tell me it’s all going to be okay, when everything is falling apart, just sit with me and help me get back up.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
ozzie broadbent
MOCNE POLECANKO (k l i k)
about
Pięć lat temu opuścił mury zakładu karnego w Woodford, w którym spędził trzy lata za handel kradzionymi autami. Po wyjściu na wolność zaczął łapać się dorywczych robót, po czym otworzył własny warsztat samochodowy - tak jak jego zmarły ojciec. Ma trzyletniego syna z którym nie ma kontaktu, bo matka dziecka zdecydowała się na wyjazd do Stanów.
Była jego byłą małżonką, czego się spodziewała? Ich relacja była i tak nad wyraz rozmiłowana, bo przecież rzadko kiedy zakończenie związku małżeńskiego przebiegało w tak serdeczny sposób, prawda? Przez pewien okres trwania ich relacji, obrzucali się błotem i wymieniali latającymi talerzami ale kiedy zerwali prawne więzi, ich relacja zdawała się powrócić na właściwe tory. Wciąż potrafili żartować, uśmiechać się w swoim towarzystwie i pomagać sobie w potrzebie, a to było coś, co cenił w ludziach najbardziej. Musiał jednak niekiedy utrzeć jej nosa i przypomnieć, że nie był tylko i wyłącznie jej chłopcem na posyłki który naprawi jej auto za każdym razem gdy pstryknie palcem bądź machnie włosami. Owszem, wciąż miała istotny wpływ na niego ale nie był przecież ślepo wpatrzonym głupcem, który zatańczy tak jak mu była zagra.
— Macie więcej wspólnego niż myślisz i może własnie dlatego nie paja do ciebie sympatią, stanowiłaś dla niej zagrożenie. Po drugie znajdzie się w moim barku pół butelki whisky, a ty nie będziesz już dziś wsiadać za kółko — odpowiedział i zafalował brwiami, próbując zachęcić ją do tego by zgodziła się spędzić z nim wieczór, bez względu na to po jaki trunek sięgnie. Ograniczał picie mocniejszych trunków do minimum i skoro wiedział, że jutro od rana czeka go wycieczka do hurtowni i naprawa auta, to nie zamierzał przesadzać. Wciąż sobie nie ufał. Swojej samokontroli po alkoholu.
— Ale szkocka w moim salonie ci nie przeszkadza? — parsknął śmiechem i pokręcił delikatnie głową — Masz rację, zupełną rację. Nie ma sensu randkować z byłym mężem, skoro usidliłaś go już wieki temu. Po co się cofać do początku? — dodał żartobliwie, spodziewając się w rewanżu jakiejś kąśliwej uwagi bądź kuksańca w bok. Uwielbiał wymieniać się z nią uszczypliwościami i odrobinę naginać granicę, którą wyznaczył im rozwód ale byłby głupcem, gdyby rzekł, że Broughton go nie kręciła. Z biegiem lat dojrzała emocjonalnie ale i wizualnie, co jedynie cieszyło jego męskie oko.
— Po dwudziestym razie przestało mnie to satysfakcjonować. Stałem się twoim prywatnym przydupasem, który naprawia ci auta. A co ty robisz poza umoralnianiem mnie, mamo? Nawet teraz próbujesz mi wmówić, że przygodny seks nie jest właściwy — westchnął ciężko, czując się jakby rozmawiał z własna matką. Kiedy u licha tak spoważniała? Już nie potrafiła się wyluzować?
Barb Broughton
— Macie więcej wspólnego niż myślisz i może własnie dlatego nie paja do ciebie sympatią, stanowiłaś dla niej zagrożenie. Po drugie znajdzie się w moim barku pół butelki whisky, a ty nie będziesz już dziś wsiadać za kółko — odpowiedział i zafalował brwiami, próbując zachęcić ją do tego by zgodziła się spędzić z nim wieczór, bez względu na to po jaki trunek sięgnie. Ograniczał picie mocniejszych trunków do minimum i skoro wiedział, że jutro od rana czeka go wycieczka do hurtowni i naprawa auta, to nie zamierzał przesadzać. Wciąż sobie nie ufał. Swojej samokontroli po alkoholu.
— Ale szkocka w moim salonie ci nie przeszkadza? — parsknął śmiechem i pokręcił delikatnie głową — Masz rację, zupełną rację. Nie ma sensu randkować z byłym mężem, skoro usidliłaś go już wieki temu. Po co się cofać do początku? — dodał żartobliwie, spodziewając się w rewanżu jakiejś kąśliwej uwagi bądź kuksańca w bok. Uwielbiał wymieniać się z nią uszczypliwościami i odrobinę naginać granicę, którą wyznaczył im rozwód ale byłby głupcem, gdyby rzekł, że Broughton go nie kręciła. Z biegiem lat dojrzała emocjonalnie ale i wizualnie, co jedynie cieszyło jego męskie oko.
— Po dwudziestym razie przestało mnie to satysfakcjonować. Stałem się twoim prywatnym przydupasem, który naprawia ci auta. A co ty robisz poza umoralnianiem mnie, mamo? Nawet teraz próbujesz mi wmówić, że przygodny seks nie jest właściwy — westchnął ciężko, czując się jakby rozmawiał z własna matką. Kiedy u licha tak spoważniała? Już nie potrafiła się wyluzować?
Barb Broughton
about
Don’t look at me and tell me it’s all going to be okay, when everything is falling apart, just sit with me and help me get back up.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
ozzie broadbent
MOCNE POLECANKO (k l i k)
about
Pięć lat temu opuścił mury zakładu karnego w Woodford, w którym spędził trzy lata za handel kradzionymi autami. Po wyjściu na wolność zaczął łapać się dorywczych robót, po czym otworzył własny warsztat samochodowy - tak jak jego zmarły ojciec. Ma trzyletniego syna z którym nie ma kontaktu, bo matka dziecka zdecydowała się na wyjazd do Stanów.
Sam nigdy nie zasłużył na miano idealnego syna, żyjąc w cieniu brata, którego występki pozostawiały wiele do życzenia, więc wszystko co spotkało mężczyznę w następstwie ich ślubnej ceremonii, było głównie oddziaływaniem negatywnego wpływu, jaki miał na niego zdemoralizowany, starszy brat. Oczywiście, w oczach matki, młodo upieczona małżonka, która skradła serce jej ślepo zakochanego syna, także ponosiła winę ale jedyną rzeczą, która mogła mieć jej za złe było przyjęcie pierścionka zaręczynowego, który sprowadził na ich związek falę nieszczęść i poduszkowych wojen.
— A kto mówi o byciu pantoflem? Usidliłaś w sensie, że straciłem dla ciebie głowę i choć też nie brzmi to najlepiej, wole to niż bycie facetem bez charakteru — przyznał, bo wcale nie wstydził się tego, że zatracił się w dziewczynie bez pamięci. To była intensywna relacja i spędził u jej boku wiele naprawdę przyjemnych chwil, więc dlaczego miałby czemukolwiek przeczyć? Nie był jednak gościem, który jak ślepiec wykonywał jej rozkazy, które byłyby wbrew jego naturze. Jeśli chciał gdzieś wychodzić - wychodził. Nie pytał o zgodę i nie meldował się co godzinę. Ale może własnie ten brak jakiejkolwiek kontroli dopuścił do sytuacji w której Ozzie zatracił się w nocnych eskapadach i alkoholu?
— Ty to komplikujesz, Barb — rzucił i postawił na kawowym stoliku szklaną literatkę, którą zalał napoczętą butelką szkockiej whisky, którą dostał na zeszłoroczne urodziny od Earline. Był prostym facetem i nie szufladkował każdej przygodnej relacji, nie szukał też żadnych zobowiązań ani miłostek. Wierzył, że przy byłej małżonce było to możliwe, bo jednak już to przerabiali, prawda? Wiedzieli na jak wiele mogli sobie pozwolić i czego się spodziewać, to całkiem wygodne. — Czyli to ja powinienem wykazać się trzeźwym myśleniem i roztropnością, tak? — wyjął z lodówki butelkę schłodzonego piwa, które otworzył o blat kuchenny i wrócił do salonu by zająć miejsce na fotelu. Musiał przyznać, że seks z Broughton, po tylu latach mógłby wydawać się nieco dziwny ale także inny. Minęło naprawdę sporo czasu, a oni byli bogatsi o kolejne doświadczenia, co może własnie delikatnie go rajcowało? Zwłaszcza teraz, kiedy pragnął wyprzeć wszystkie krzątające się po jego głowie myśli związane z synem i nieudana wycieczką poza kontynent.
— Co w pracy? Widzę, że wciąż nie dałaś się podziurawić żadnemu gangusowi, to dobrze — zapytał, opierając się wygodnie i pociągnął większego łyka ze szklanej butli.
Barb Broughton
— A kto mówi o byciu pantoflem? Usidliłaś w sensie, że straciłem dla ciebie głowę i choć też nie brzmi to najlepiej, wole to niż bycie facetem bez charakteru — przyznał, bo wcale nie wstydził się tego, że zatracił się w dziewczynie bez pamięci. To była intensywna relacja i spędził u jej boku wiele naprawdę przyjemnych chwil, więc dlaczego miałby czemukolwiek przeczyć? Nie był jednak gościem, który jak ślepiec wykonywał jej rozkazy, które byłyby wbrew jego naturze. Jeśli chciał gdzieś wychodzić - wychodził. Nie pytał o zgodę i nie meldował się co godzinę. Ale może własnie ten brak jakiejkolwiek kontroli dopuścił do sytuacji w której Ozzie zatracił się w nocnych eskapadach i alkoholu?
— Ty to komplikujesz, Barb — rzucił i postawił na kawowym stoliku szklaną literatkę, którą zalał napoczętą butelką szkockiej whisky, którą dostał na zeszłoroczne urodziny od Earline. Był prostym facetem i nie szufladkował każdej przygodnej relacji, nie szukał też żadnych zobowiązań ani miłostek. Wierzył, że przy byłej małżonce było to możliwe, bo jednak już to przerabiali, prawda? Wiedzieli na jak wiele mogli sobie pozwolić i czego się spodziewać, to całkiem wygodne. — Czyli to ja powinienem wykazać się trzeźwym myśleniem i roztropnością, tak? — wyjął z lodówki butelkę schłodzonego piwa, które otworzył o blat kuchenny i wrócił do salonu by zająć miejsce na fotelu. Musiał przyznać, że seks z Broughton, po tylu latach mógłby wydawać się nieco dziwny ale także inny. Minęło naprawdę sporo czasu, a oni byli bogatsi o kolejne doświadczenia, co może własnie delikatnie go rajcowało? Zwłaszcza teraz, kiedy pragnął wyprzeć wszystkie krzątające się po jego głowie myśli związane z synem i nieudana wycieczką poza kontynent.
— Co w pracy? Widzę, że wciąż nie dałaś się podziurawić żadnemu gangusowi, to dobrze — zapytał, opierając się wygodnie i pociągnął większego łyka ze szklanej butli.
Barb Broughton