lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Kącik jej ust drgał w lekkim rozbawieniu, bo no domyślała się… widziała go, widziała jego minę i wiedziała, że będzie się czepiał i będzie drążył i będzie chciał wiedzieć, co konkretnego miała na myśli mówiąc, że nie podejrzewała go o bycie wyluzowanym Australijczykiem. Upiła spory łyk alkoholu i jeszcze przez chwilę przetrzymała go w niepewności, co takiego konkretnego miał na myśli. Ale… tak. Oczywiście, że był irytujący, przemądrzały, seksowny, przystojny, zabawny i uczynny… to wszystko jak najbardziej tak! Ale co jeszcze? – Nie umiem tego tak dokładnie określić… – no to mu odpowiedziała – I nie mówię, że to było coś złego… nie, absolutnie. Byłeś… porządny, miałeś plan, wypruwałeś sobie żyły pracując na dwa etaty i nie wiem… w twojej sylwetce coś takiego było. Na przykład wcale nie musiałeś mówić, że byłeś w wojsku. Domyśliłam się! I możesz mówić, że pracowałeś pod pokładem, że byłeś inżynierem, jasne… ale jednak Marynarka robi swoje. – i to było widać w tym jak mówił, jak chodził… - I wiem, że to nie jest dobry moment, żeby o tym wspominać, ale zapytałeś więc muszę. Dobrze zrobił ci brak obecności twojego ojca w pobliżu. Uwolnienie się od niego. Nikt go tu nie zna, nikt o nim nie wie, nikt cię z nim nie porównuje, a na zakupach w lokalnym supermarkecie nie wpadasz na jego starego kumpla… Tak mi się wydaje. Ale tylko wydaje! To, co teraz mówię wcale nie musi być prawdą. – rozłożyła bezradnie ramiona, bo co zrobisz jak nic nie zrobisz. Takie życie! Może zupełnie nie trafiła w swojej diagnozie, ale tak czy siak, ani przez moment nie miała nic złego na myśli. Niezależnie od tego jaki był – nawet jak był irytujący i przemądrzały – pokochała go. I to jak wariatka – Za całokształt. Za każdy jeden element układanki, który tworzy cię w całości… wyluzowanie i brak wyluzowania, poczucie humoru, cierpliwość i brak cierpliwości… wszystko. – upiła kolejny łyk alkoholu – Wiem, że są twoje urodziny, Weston, ale bez przesady… nie mogę ci przez cały wieczór prawić komplementów, bo ci się w głowie poprzewraca. – zażartowała, szczerząc kły w szerokim uśmiechu i wyciągnęła twarz w jego kierunku, oczywiście domagając się by ją pocałował.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
A on wcale tak hop siup i od razu tego nie zrobił! Nie pocałował jej! Zamiast tego wyszczerzył kły i cicho się zaśmiał. – Właśnie, że możesz, Ane, właśnie, że możesz. Bo nawet jeśli mi się w tej głowie faktycznie poprzewraca… - upił łyk szampana i dopiero wtedy, tuż po tym jak go przełknął, zbliżył pysk do kobiecych warg. – To wystarczy, że raz, a porządnie mnie w nią trzepniesz. I wszystko wróci do normy. – jasne, dalej będzie irytujący i przemądrzały… Bo i narcystyczny też, ale na pewno mniej. Chociaż ciut. Mruknął cicho i w końcu ją pocałował. Spokojnie, bez pospiechu i gwałtowności. A kiedy przestał, trącił jeszcze lekko końcem nosa damski policzek i zaraz potem cicho się odezwał: - Dobrze ci się wydaje, Ackerman. Słusznie ci się wydaje. Nie bój się tego… No wiesz, że możesz nie mieć racji, bo szanse na to, że jej nie masz są… Praktycznie żadne. No dobra, jeden procent ze stu, więc to tak jakby nic. Za dobrze mnie znasz, za bardzo wpuściłem cię… – kącik ust drgnął mu mocniej do uśmiechu. – Za mój inżynierski mur. – skoro już mu „wypomniała” to jego bycie inżynierem. – Pewnie było, tak jak mówisz… – że to wszystko było w nim i po nim po prostu widać. Po jego kroku, postawie, sposobie mówienia czy generalnie – całym zachowaniu – można było zidentyfikować, że przeszedł kilka etapów służby i że… Raczej nie wyszedł z domu, w którym ciepło i miłość rodzicielska to oczywista oczywistość. On po prostu nieszczególnie zdawał sobie z tego sprawę – z tego, że aż tak to widać. – Nawet to z tym kolegą ojca… – sapnął pod nosem, w sumie rozbawiony, bo takie sytuacje naprawdę się zdarzały. No, ale co się dziwić – Montery było małe, a starego Westona znał tam niemal każdy. – Nie wierzę w to, że o niczym nie wiedzieli. Wiedzieli na pewno, widzieli jak mnie traktował, a jednak żaden z nich nigdy nie zareagował. Żaden. A sami mieli rodziny większe od naszej. – kochająca żona i gromadka posłusznych dzieci. Weston westchnął, uniósł dłoń do policzka żony i czule przesunął po nim palcami. Wpatrywał się w jej brązowe tęczówki i tak sobie myślał, że… - Powiedziałaś, że byłem porządny… – mhmmm, tak powiedziała. – Czy to znaczy, że już nie jestem? – zapytał, a jedna brew mocniej wygięła mu się do góry. Przyglądał się jej i uśmiechał się do niej jak cwaniak i drań, a razem z tym jego łapsko sunęło już nie po jej policzku, a po udzie. – Co to właściwie znaczy w słowniku Sloane Ackerman Weston, co? Bycie porządnym facetem? Kto to jest, Ane? Gość co świetnie przybija gwoździe czy… – nie przerywał wędrówki swojej dłoni. – Taki, który jest tak napalony na swoją żonę, że jest nawet skłonny zniszczyć jej, na pewno bardzo ładne i drogie, majtki… – trudny wybór! Oj trudny! Na szczęście jednak nie jego, heh.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Błysnęła krótko kłami, bo tak na pewno… już się brała za to, żeby go trzepnąć w łeb. No już od razu! Na szczęście nie musiała nawet tego komentować, bo ją pocałował, a ona ten pocałunek odwzajemniła i przez ten ułamek sekundy było po prostu szczególnie miło. Nawet jeśli sam temat, który poruszyli do szczególnie łatwych nie należał. Ciągle łapała się na tym, że gdy myślała o rodzicach Westona to po prostu się złościła… i wolałaby nie mieć racji. W tym sensie, że wolałaby, żeby to wszystko nie było prawdą, żeby Sky miał taki dom na jaki zasługiwał. Najlepszy. I dlatego też właśnie zamierzała stanąć na rzęsach, żeby ten ich był… chociaż pretendujący do bycia najlepszym.
- Mój ojciec… – zauważyła, zawieszając się nad tym na moment – Pomógł ci, ale też nie zareagował… nie zrobił nic więcej. Nie ruszył tej całej maszyny, która mogłaby cię z tego wyciągnąć. – rzuciła cicho, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt przestrzeni – Ale nieważne, nie rozmawiajmy o tym już. – bo to nie był temat, który chciałoby się poruszać w dniu swoich urodzin. Ściągnęła mocniej brwi i potrząsnęła głową, żeby i od siebie to odsunąć. Nie zamierzała psuć atmosfery i wieczoru. Wbiła spojrzenie w męża i uśmiechnęła się do niego ładnie.
- Jesteś… – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu i przesunęła się bliżej krawędzi skrzyni, a jednocześnie wychyliła się w stronę męskiej twarzy, żeby móc zaczepnie sięgnąć jego warg. Ale nie, nie pocałowała go – Wiesz dlaczego? Bo potrafisz jedno i drugie… – bo wiedziała, że może na niego liczyć, niezależnie od tego, co by się działo. Że ma swojego partnera w zbrodni, że co by się nie działo – zawsze będą się wspierać. A jednocześnie wcale się sobą nie nudzili. Ani trochę. Sunął dłonią po jej udzie, a ona drżała jakby znowu miała naście lat, a oni byli na pierwszej randce. Jej mózg wiedział, co czeka ją za chwilę i dlatego czuła rosnące podniecenie. Nie dało się inaczej – Następne urodziny… za rok, gdzie się widzisz za rok? – jak będzie chciał je spędzić? Jak sobie wyobraża ich życie za rok? Naprawdę była tego ciekawa, a jednocześnie chyba trochę chciała to przeciągnąć, chociaż jego dłoń… rozsunęła lekko uda i zacisnęła palce na jego przedramieniu, dając mu jasno do zrozumienia, że nie wolno mu przerywać.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zabawne, albo i nie, ale Sky nigdy o tym nie myślał w taki sposób – że Ackerman nie zrobił niczego, żeby wyciągnąć go ze szponów apodyktycznego ojca ze skłonnością do kieliszka. Nie, nigdy się nad tym nie zastanawiał, a teraz, w pierwszej chwili kiedy faktycznie to zrobił – JAK tylko to zrobił, od razu poczuł się głupio. Jakby nie miał do tego prawa, tak po prostu, bo równie dobrze mężczyzna mógł nie zrobić nic, absolutnie nic. Mógł mu nie pomóc wtedy, kiedy widział jak ojciec tłucze go pod ich domem i potem też nie. Tak, zamyślił się teraz nad tym, bo i pewnie było nad czym. Do głowy wpadła mu też taka myśl czy raczej obawa, że nie chciałby, naprawdę bardzo by tego nie chciał, aby Ane jakkolwiek źle myślała o swoim ojcu. To znaczy… W kontekście Westona. On sam przecież nie czuł się przez niego skrzywdzony. Nie miał do tego prawa, tak po prostu. Nie pociągnął tematu dalej – przynajmniej na razie – a zamiast tego uśmiechnął się pod nosem i pokiwał niespiesznie głową kiedy Ane mówiła mu jaki to „porządny facet” z tego Westona właściwie był. Potrafił jedno i drugie, huh? Dobrze wbijać gwoździe i… Nie tylko gwoździe, if ju noł łot aj min. – A jak myślisz, Ackerman? No jak myślisz? – sapnął rozbawiony i odruchowo spojrzał w dół – na jej udo i swoją rękę, bo to, że rozchyliła je – swoje uda – było dla niego bardzo wymownym sygnałem. Wargi zadrżały mu mocniej, a palce zacisnęły się z większą stanowczością na kobiecej skórze. – Jeśli los będzie tak łaskawy, że pozwoli dożyć… – zaczął jak każdy rasowy stary DZIADEK i natychmiast potem wyszczerzył bezczelnie kły. – Z tobą. Z Lily i z naszym małym Westonkiem. Albo Westonką. Co los zdecyduje. – no chyba, że… Spojrzał czujniej na żonę. – No i pod warunkiem, że się nie rozmyśliłaś…? – trochę pytał, a trochę nie. – To znaczy… To nie tak miało zabrzmieć. – cyknął wymownie, wzniósł przelotnie wzrok do sufitu i potrząsnął krótko głową. – Pod warunkiem, że nie rozmyśliłaś się, że chcemy tego dziecka teraz. Że nie czekamy… Nie wiem, rok, dwa… – na… Właściwie to sam nie wiedział na co, ale może po tym ostatnim incydencie… Może potrzebowała czasu? Albo po prostu bycia tylko we trójkę? – Ane, ty w ogóle chciałaś mieć dzieci? – zapytał tak całkiem wprost, ale jeszcze wyjaśnił, bo to znów nie do końca zabrzmiało, tak jak powinno: - Wiem, że Lily była niespodzianką, ale kiedy wychodziłaś za Marka, rozmawialiście o tym? Planowaliście, że nawet jeśli nie „teraz” to „kiedyś” to się wydarzy czy oboje raczej… Nie? – był ciekaw na ile w ogóle chciała być mamą. Ona. A na ile chciała po prostu dać mu potomka.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Za to, czy los pozwoli mu dożyć to normalnie dostał. Zacisnęła dłoń w pięść i walnęła nią w męską klatę, niezbyt mocno, pewnie ledwie to poczuł, ale i tak… wiedział o czym mówiła! Żadnego umierania, niech nawet nie próbuje. W ciągu ostatnich… dwóch lat w jej życiu było go zdecydowanie za dużo. Wystarczy już. Swoją drogą to umieranie też niezaprzeczalnie łączyło się z tym jak odpowiedział na jej pytanie… małym Weston. Pokręciła jednak głową, bo nie… nie rozmyśliła się. Nie chciała czekać w nieskończoność. Chciała mieć z nim dziecko. Nie chciała się z nim spieszyć, bo gdyby przytrafiła im się w krótkim czasie powtórka z rozrywki chyba by się załamała, ale nie zamierzała czekać w nieskończoność. Jak los pozwoli! Heh…
- Nie, nie chciałam. – przyznała bez skrępowania, lekko wzruszając ramionami – Było mi dobrze bez dzieci… praca i zabawa, właściwie brak obowiązków. Tak jak teraz… Nie musielibyśmy uciekać do warsztatu i martwić się organizacją opieki, żeby móc spędzić trochę czasu we dwoje. To… było wygodne życie i wcale nie chciałam go zmieniać. – przyznała szczerze, bo dlaczego miałaby kłamać? To nie było też tak, że instynkt pojawił się u niej wraz z pozytywnym wynikiem testu ciążowego. Nie, to dopiero przyszło z czasem. Dopiero musiała poznać Lily, żeby całkowicie i bez pamięci się w niej zakochać. Dopiero z czasem poczuła to, co matka czuć powinna… a przynajmniej wszyscy tak mówili. Nigdy właściwie nie wiedziała, co być „powinno” – Lubiłam moje wygodne życie, ale lubię też być mamą. Chyba nawet bardziej, więc… – to oczywiste, że chciała mieć z nim dziecko, jeśli on tego chciał. Bo właśnie! – Ty o tym nie myślałeś, prawda? – tak mówił – Więc skąd pewność, że tego naprawdę chcesz… a nie po prostu zgodziłeś się na moja propozycję? – bo to ona ją wysunęła, ona zasugerowała, że powinni mieć dziecko. Zaskoczyła go tym, pamiętała… - Umiesz być tatą. Zabawne, bo przyszło ci to chyba łatwiej niż mi bycie mamą… a nawet nie jesteście spokrewnieni. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Może to okropne, co teraz powiem… i nie powinnam tego robić, bo wszechświat się na mnie zemści, ale… czasami myślę, że to dobrze, że Mark nigdy więcej nie będzie mieszał jej w głowie. – nie będzie miała dwóch ojców po dwóch różnych stronach oceanu. Miała tylko Skylera i to było najlepsze, co mogła dostać.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prychnął rozbawiony, bo spodziewał się takiej reakcji na to jego udawane czarnowidztwo – „jeśli los pozwoli”. Nigdzie się nie wybierał, ani na tamten świat, ani… W ogóle. Nigdzie. Nigdzie bez niej.
Trudno było mu się nie zgodzić… Życie bez dzieci z pewnością było wygodne. Wygodniejsze niż Z dziećmi, ale z drugiej strony – czy o wygodę powinno chodzić? Trochę tak, a trochę nie. Prawdopodobnie nie było na to pytanie jednoznacznej lub kategorycznej odpowiedzi. Sky uśmiechnął się pod nosem, ale zaraz potem, niemal błyskawicznie spoważniał. Wszystko dlatego, bo… - Ane, nie mów tak, proszę. Nikt ani nic nie będzie się na tobie mściło. Twój były mąż… Zapracował sobie na to. – żeby tak, a nie inaczej go wspominać i o nim myśleć. Sky wyciągnął pysk do kobiecej skroni i lekko musnął to miejsce wargami. – Nie wiem czy umiem… Na ile tu umiem, nie wiem też na ile ty jesteś obiektywna w swojej opinii… – sapnął pod nosem, już weselej niż ułamek chwili temu. Spojrzał na Ane i mówił dalej: - Ale to co wiem to tyle, że… Sprawia mi to całkiem dużo frajdy. Bycie tatą dla Lils. Samo to, że lubi moje naleśniki… To jest naprawdę mega. Zawsze miałem raczej bezkontaktowe kontakty z dziećmi, jakkolwiek głupio mogłoby to zabrzmieć. Ale sądzę, że wiesz o co mi chodzi. – sądził, nie sądził, ale dla pewności wyjaśnił… - Jeśli jakieś dzieci były w towarzystwie, raczej nie przykuwałem do nich uwagi. Nie zajmowałem się nimi i nie walczyłem o ich sympatię, dlatego zanim przyleciałyście z Lily, ja… Cholera, naprawdę miałem niemały stres, że nie będę potrafił gadać z naszą córką. – błysnął krótko kłami, ale wszystko co mówił było szczere i na serio. – Nie myślałem o dzieciach. Nigdy. Nie myślałem o żonie, o rodzinie, o sadzeniu drzewa i… W ogóle. Ale jak widać wcale nie trzeba o tym myśleć, żeby całkiem przyzwoicie się w tym sprawdzać. – odruchowo zerknął na swoją dłoń – tę, na której miał ślubną obrączkę. – Pytasz skąd wiem, że chcę mieć z tobą dziecko… – czy poczuł się jakby w to jego chcenie nagle zwątpiła? Hmmm, chyba jeszcze nie… Jeszcze. – Kocham cię, Ane. Kocham Lily i kocham nas. To co mamy, to co codziennie, każdego jednego dnia budujemy i umacniamy. Przekonałem się, że dziecko w sercu to naprawdę niesamowita sprawa i… Chcę to poczuć. Wszystko od początku. Wszystko. – pokręcił głową, ale bardziej w geście… Hm, niepomiarkowania ogromu tego doświadczenia. – Chcę usłyszeć bicie serca, chcę być przy porodzie, chcę usłyszeć pierwsze słowo, zobaczyć pierwszy uśmiech i pierwszy krok. Chcę martwić się kiedy będzie wychodziła albo będzie wychodził ze znajomymi na imprezę, chcę myśleć o jego lub jej przyszłości, studiach, miłościach… – uśmiechnął się pod nosem, bo im silniej teraz o tym myślał, tym silniej też odczuwał jak bardzo tego chce. Tego wszystkiego co właśnie powiedział. – Chcę się uczyć razem z naszym dzieckiem tego wszystkiego czego sam nie umiem. Choćby delikatności… – znów instynktownie spojrzał na swoje dłonie. Był budowlańcem, ale te miał zadbane. Mimo wszystko jednak uważał, że brakuje mu wyczucia. Bał się, że takiemu noworodkowi mógłby zrobić krzywdę. – Wiem też, że młodszy już nie będę. Tak więc jeśli nie teraz to kiedy, co? – podniósł wzrok na żonę. – Na co mam czekać? Aż moje dziecko będzie musiało tłumaczyć swoim koleżankom i kolegom, że jestem jego tatą, a nie dziadkiem? To okropne. – sapnął z przekąsem, ale naprawdę tak uważał. Nie chciał tego dla swojej córki lub syna. Nie chciał, żeby musiał lub musiała mierzyć się z tym… Stresem.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Może i była nieobiektywna, ale czy tu naprawdę był potrzebny obiektywizm? Przecież wystarczyło mieć oczy. Wystarczyło mieć możliwość ich obserwowania. Lily czuła się w jego towarzystwie dobrze, swobodnie… a on? Heh, wydawało mu się, że brakowało mu delikatności – a miał jej cały ogrom. Nieskończone wręcz jej pokłady. I chociaż widziała ją już wcześniej w jego kontaktach z nią samą to ta z Lily… tak, to dopiero robiło wrażenie. Zwłaszcza, że tak – był dużym chłopcem, który budował statki, a nie opiekował się dziećmi. A jednak! I absolutnie nie zwątpiła w jego chęć powiększania rodziny, chciała po prostu wiedzieć skąd miał tą pewność… i jego odpowiedź całkowicie ją satysfakcjonowała. Dlatego ładnie się do niego uśmiechnęła, tak naprawdę… naprawdę ładnie. Szeroko, pogodnie i nawet z całym uczuciem, które do niego miała, wypisanym w tym uśmiechu – Podobno to pierwsze ma najgorzej… więc imprezy, chłopaków i wyjazdy przepracujemy już przy Lils. – zażartowała, ale spokojnie… tylko żartowała. Domyślała się, że wcale nie i dlatego nawet zaśmiała się pod nosem. A gdy wspomniał o delikatności – zauważyła gdzie uciekł jego wzrok i bez zastanowienia sięgnęła do jego dłoni. Dużo większej od jej, ale wcale nie takiej niedelikatnej jak mogłoby się spodziewać po kimś, kto faktycznie tymi dłońmi pracował i to w drewnie. Lubiła jego czasami szorstką strukturę skóry… wiedziała z czego wynikała, a że cholernie szanowała jego pracę i przy okazji go podziwiała – no to hej! Miała słabość do tych łapsk! – Nawet wtedy byłbyś najfajniejszym tatą w całej szkole… no proszę cię. Które dziecko mogłoby się pochwalić, że jego tata jest caaaały wytatuowany i buduje statki? – wyszczerzyła kły, a jego dłoń, którą ciągle trzymała w swojej ze spleconymi ich palcami – podniosła ją do swoich ust i cmoknęła – Kocham cię, Weston. I naprawdę… zróbmy sobie to dziecko. – zakończyła, wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, a jeszcze zanim zdążył jej jakkolwiek na to odpowiedzieć – wyciągnęła się, żeby móc go pocałować - Znaczy no... technicznie to dopiero w przyszłym roku, ale i tak. - dodała, podśmiechując się pod nosem i jeszcze raz sięgnęła zaczepnie jego warg - Nie pożałuję tego prezentu... nie wymienisz mnie na żadną dziewczynę z klubu motocyklowego? Nie rozbijesz się na drzewie? Obiecujesz, że będziesz ostrożny... - no cóż, zmieniła temat dość gwałtownie, ale musiała wiedzieć! Musiała to od niego usłyszeć - nie chciała zostać samotną matką dwójki dzieci.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prychnął, bo gdyby faktycznie wszystkie problemy rodzicielskie występowały tylko przy pierwszym dziecku to… - To byłoby chyba trochę za łatwe, co? – życie! Wychowanie dzieci i w ogóle – cały ten interes. A łatwe nie było, oboje doskonale o tym wiedzieli. Nawet on, z tym swoim bardzo niewielkim jeszcze ojcowskim doświadczeniem.
Uśmiechnął się pod nosem kiedy Ane dotknęła jego dłoni. To było wymowne wobec tego, że najpierw spojrzał na nie on. – Nie Ackerman. Wtedy byłbym najfajniejszym dziadkiem, nie tatą. – jakby czekali z tym dzieckiem kolejnych dziesięć lat. Spojrzał na żonę i sam też mocniej ścisnął w palcach jej rękę. Nie spodziewał się tej super nagłej zmiany tematu – z dziecka na prezent – więc kiedy to się stało, wyglądał na zaskoczonego. Spojrzał szybko na motocykl i przez chwilę mu się przyglądał. – Pytasz czy nie znajdę sobie dziewczyny… Z klubu motocyklowego… Hmmm… – oczywiście, że tylko UDAWAŁ, że się nad tym zastanawia. Odpowiedź była oczywista i z góry totalnie wiadoma. – Myślisz, że są takie? – cofnął wzrok do Ane i z miną niewiniątka pytał. Zanim ona jednak zdążyła się obruszyć lub cokolwiek odpowiedzieć, on dodał: - Takie kluby, które by mnie przyjęły. – tudududm, nie dziewczyny, na skądże! Błysnął kłami i lekko „szturchnął” ramię żony własnym. Niech się nie boczy i nie denerwuje, bo to niepotrzebne. Tylko głupio sobie żartował. – Z tym drzewem i ostrożnością, natomiast… No chyba… – chyba co? – Jestem w stanie ci to obiecać. Że się nie rozbiję i że będę ostrożny. – co zasadniczo jedno z drugiego wynikało. – Zawsze jestem, przecież wiesz. – że nie szarżował, autem też nie, a szczególnie uważał kiedy miał ją i Lily na pokładzie. – To drogi prezent, Ane. Naprawdę nie sądzę, żebym zasłużył. – powtórzył to co mówił na początku. – Ale dziękuję. Ja sam… – znów odruchowo zerknął na motocykl. – Prawdopodobnie bym go sobie nie kupił. Wiesz jak jest… – a raczej jaki ON jest. – Martwiłbym się, że przez moją zachciankę Lily nie pójdzie na wymarzone studia czy coś. – sapnął rozbawiony kiedy to powiedział, bo doskonale wiedział jak absurdalnie to brzmiało. Tak, absurdalnie – w końcu na koncie mieli spory worek talarów. Spooooory. – Jeszcze szampana? – zapytał, bo zauważył, że i jej i jego kieliszki „niebezpiecznie” opustoszały. Zanim Ane odpowiedziała, on już wstawał i szedł po butelkę. Po dwóch, trzech chwilach mieli już alkohol w szkle. – Wspomniałaś wcześniej o Marku… Czy Lily pyta o niego jeszcze? – poruszył może nie najweselszy temat, ale… No cóż, chciał wiedzieć. Po prostu.


Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Prychnęła. Na szczęście wiedziała, że tylko brzydko sobie z niej żartował i jego zainteresowanie ewentualnymi dziewczynami z klubu motocyklowego było udawane. Na szczęście! Na całe szczęście. Tak samo jak to, że potrafił jej obiecać ostrożność. Zabawne, bo równie dobrze mógłby powiedzieć tylko po to, żeby nie suszyła mu głowy, ale… wierzyła. Wierzyła, że naprawdę będzie uważał. Bo miał do czego wracać i szczerze wierzyła, że on o tym wiedział i nie zamierzał zapominać dla chwili adrenaliny za kierownicą motocyklu.
- Wiem, że sam byś go sobie nie kupił… – oczywiście, że wiedziała jak jest i jaki on jest – Dlatego właśnie postawiłam cię przed faktem dokonanym. Bo nikomu niczego nie zabraknie, a tobie… też się coś od życia należy. Oczywiście poza najwspanialszą żoną, dla której straciłeś głowę i która jest oczywiście najważniejszym, najjaśniejszym punktem twojego życia. – zażartowała sobie wymownie, szczerząc kły w szerokim uśmiechu i oczywiście, że podetknęła mu kieliszek z szampanem.
A później już tylko miło spędzali czas. Najmilej, bo w końcu porządnie musieli uczcić jego urodziny i wykorzystać czas, który mieli tylko dla siebie.

/zt x 2
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ