weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Ryan Hillbury

Święta w Opal Moonlane zawsze kojarzyły się ze świątecznymi potrawami i to nie tylko z Australii, nie tylko z Lorne Bay, ale z całego świata! Ponadto w tej dzielnicy co roku była parada świątecznych postaci, więc już jak przechodziły między stoiskami z Ryan to spotkały kilku reniferów, elfy, Mikołaje, bałwany i wiele innych. Same one się nie przebierały, Rose uważała że z tego wyrosła, a Ryan? Ta miała pewnie też swoje własne powody. Za to obie uwielbiały poznawać nowe smaki, a także te znajome, kojarzone ze świętami. Tak zatem kobiety spotkały się na jarmarku w dzielnicy, w której mieszkały.
- Grzaniec z wina obowiązkowo musi być nie uważasz? - zapytała Hepburn swojej sąsiadki i towarzyszki, bo owszem, chociaż gorąca czekolada również była świątecznym napojem, ale to był napój dla dzieci, a one już dawno skończyły 21 lat i były pełnoletnie. Poza tym grzaniec z wina był zawsze rewelacyjny i pewnie Hillbury też tak uważała czyż nie?
- Masz już prezenty dla bliskich czy będziemy czegoś szukać na jarmarku? - zapytała jeszcze szatynka gdy mijały kolejną zgraję elfów w zielonych strojach, Rose się nawet za nimi obejrzała.
- Nie wiem jak ty, ale jak ja byłam mała to rodzice mnie przebierali za różne postacie świąteczne, mojego brata również i robili nam zdjęcia. Teraz nikomu bym ich nie pokazała, bo to potwornie obciachowe, ale jako dorosła też nie ciągnie mnie do takich przebieranek. A jak wyglądały twoje święta i stosunek do przebieranek? - zapytała po chwili, wspominając jak jej brat zawsze był Mikołajem, a ona Śnieżynką. Pies był reniferem, a kota nikt nigdy nie dorwał by go przebrać. Poza tym każdy kot miał swoją godność, nie dałby się ubrać bez walki. Wiedziała o tym jako weterynarz gdy trzeba było ubierać koty w ubranka pooperacyjne. I to też nie tak że Rose się zamykała na przebieranki, bo w pewnych, bardziej intymnych okolicznościach zgodziłaby się na takowe, ale wtedy na pewno nie jest się elfem. Ale to temat ewidentnie na po grzańcu, czy nawet dwóch.
happy halloween
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
6.

- A ja jakoś nie mam chyba dzisiaj ochoty, poza tym, robię sobie mały detoks od alkoholu, ale pewnie mają gdzieś czekoladę z piankami, tego bym się chętnie napiła! - w końcu w Australii można było już legalnie spożywać alkohol od osiemnastego roku życia, a do tego na świątecznym jarmarku raczej nie trafiłaby na bezalkoholowego grzańca, alkohol był jednak tym, czego przez ciążę musiała unikać, dalej nie postanowiwszy co zrobić z całą sprawą związaną z pasożytem w brzuchu. Pomimo wszystko chciała jednak podejść do tego odpowiedzialnie i niczego później nie żałować. - Muszę na poważnie się tym zająć z Bowie i Romy, bo już chyba wyrosłam ze świątecznych niespodzianek i nieprzydatnych dupereli - podchodziła do prezentów praktycznie. Jasne, czasem jakaś pamiątka z wakacji była miłym podarunkiem, ale skoro prezenty miały sprawiać ludziom przyjemność, wolała dopytać czego tak naprawdę potrzebują, a nie kupować im coś ze świątecznym akcentem, tylko po to, żeby podkreślić, że są święta. Coś podobnego podarowałaby komuś na firmowych mikołajkach, gdyby tylko miała pracę. - Dla mnie w święta najbardziej chodzi o ten wspólny czas. I wszystkie wielkie kłótnie, obowiązkowy element. Ale po tym jak byłam tak daleko od rodziny przez kilka miesięcy, trochę się stęskniłam i jeszcze bardziej się cieszę na wspólne kilka dni - żadne wielkie przebieranki, po prostu - gotowanie, siedzenie na kanapie w salonie rodziców i oglądanie Kevina po raz tysięczny, chociaż wszyscy doskonale znali fabułę. - Ale często zakładamy jakieś kapcie, biżuterię, czy koszulki - ze swetrami byłoby nieco ciężej, a też nie mieli w rodzinie małych dzieci, które mogliby zaskoczyć mikołajowym strojem. - Chociaż ja najbardziej lubię to gotowanie - w ogóle uwielbiała gotować i już zacierała ręce na przygotowanie świątecznych potraw. Szczęśliwa będzie przynajmniej dopóki ktoś zajmie się pieczeniem słodkości.

Rose Hepburn
przyjazna koala
my name is jeff
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Ryan Hillbury

- Czekolada z piankami brzmi naprawdę nieźle, wręcz smakowicie, ale jednak ja sobie nie odpuszczę świątecznego grzańca. Czekoladę mogę wypić w następnej kolejności. - może i trochę zdziwił ją detoks alkoholowy sąsiadki, ale potem pomyślała że w sumie może to jakieś noworoczne postanowienie Ryan? Nie wiedziała przecież o ciąży, bo nikt nie wiedział, zatem Hillbury potrafiła się nieźle maskować pod tym względem. Może to i lepiej że nie wspominała Hepburn o ciąży i o tym, co chce zrobić z dzieckiem, bo Rose jeszcze tych kilka, dokładniej cztery lata temu była w tej samej sytuacji. Zaliczyła wpadkę z marynarzem, któremu to wyznała miłość, po czym ten wszedł zwyczajnie na pokład statku i odpłynął. Nie zdążyła mu powiedzieć o ciąży, a potem chociaż spanikowała i nie wiedziała co zrobić, postanowiła urodzić i wychować maleństwo, czekając na jego ojca. Los zadecydował inaczej i Rose straciła dziecko, a Julien dowiedział się o całej sprawie znacznie później, gdy wreszcie się spotkali w Lorne Bay. Pech chciał że na cmentarzu akurat. Gdyby zatem Ryan zapytała Rose co ona by zrobiła na jej miejscu, ta pewnie by powiedziała że urodziłaby to dziecko, ale to musi być decyzja Hillbury, nie jej samej. Nie znała zatem sprawy, nie miała czego rozważać, ot co.
- Ja swojemu bratu kupiłam kubek. Luca ma tendencję do tego że co roku jakiś swój kubek do kawy zbije, ale może robi to specjalnie bo wie, że i tak dostanie ode mnie nowy w prezencie pod choinkę. Dla dziewczyn wydaje mi się że prezenty mogą być banalnie proste, ja bym kupiła pewnie kosmetyki, których używają, by się im przydał. A ty przynajmniej masz jakiś pomysł co by chciały twoje siostry? - w sumie to pytanie mogłoby być zbyteczne, bo skoro Ryan chce porozmawiać z siostrami to zapewne chciała kupić im coś, czego potrzebują na już. Ale zawsze mogła mieć też jakieś wstępne pomysły, czyż nie?
- Oj tak, muszę się z tobą zgodzić, nawet te kłótnie przy świątecznym stole mają jakiś swój klimat, nie są takie jak zwykłe rodzinne kłótnie. Chociaż mam wrażenie że my z bratem bardziej się przekomarzamy, aniżeli kłócimy na serio. - kłócić się z Lucą zaczęli odkąd ten wrócił z Paryża odmieniony i nienawidzący kobiet. Ona też miała złamane serce, ale to nie oznaczało przecież że ma nienawidzić wszystkich mężczyzn. Próbowała mu to wyjaśnić, jednak ten był zbyt uparty w swoich przekonaniach.
- Moim obecnym elementem świątecznym jest zwykle opaska na włosy z rogami renifera. - dodała, uśmiechając się rozanielona. Tamta była jej ulubioną, więc to była jedyna świąteczna rzecz, którą była w stanie na siebie nałożyć. Inne były nieakceptowalne, ot co.
- Robisz pudding? - zapytała o popisowe danie Ryan i ruszyły pewnie w kierunku stoiska gdzie dawano świąteczne napoje.
happy halloween
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- No jasne, jak wolisz - pokiwała głową z uśmiechem, bo większości osób świąteczne jarmarki kojarzyły się właśnie bardziej z grzańcami. niż gorącą czekoladą, ale skoro nie mogła pić alkoholu, musiała jakoś improwizować. O ciąży nie powiedziała nikomu. Tylko Eltonowi, kiedy jeszcze jeździli sobie razem po świecie, w końcu to on był ojcem dziecka, który jednak chciał wymigać się od swoich obowiązków i zwiał, pech chciał, że do Lorne Bay, czego ona powinna się w pewnym sensie spodziewać, ale nie był to zwykły zbieg okoliczności. Zaczęła z nim rozmawiać właśnie przez to, że usłyszała coś o swoim rodzinnym miasteczku i choć nigdy do tego nie nawiązała, to może gdyby to właśnie zrobiła, chłopak obrałby jakiś inny kierunek po ucieczce. A tak uciekł od niej... wprost do niej. - Tylko w sumie ja nie chcę dawać nic takiego oczywistego i normalnego - może zabrzmiało to nieco chamsko, ale pomysły na prezenty w postaci kubka, czy kosmetyków, wydawały się Ryan czymś bardzo zwyczajnym. Można to było kupić dosłownie każdemu, a ona wolała się jednak trochę wysilić, dlatego cieszyła się, ze ma jeszcze czas. - Muszę się nad tym trochę bardziej zastanowić i pomyśleć - obydwie jej siostry były raczej niespokojnymi duszami i miały swoje pasje, więc chciałaby raczej zainwestować w coś, co naprawdę będzie dla nich znaczące, oraz pokaże, że mają prawdziwą więź. - O nie, u nas są krzyki, trzaskanie drzwiami, pełen zestaw - uśmiechnęła się lekko, bo dziewczyny Hillbury bywały wybuchowe, co pięknie pokazywały przy okazji światecznych spotkań, podkradania sobie ubrań z szafy i temu podobnych rzeczy. - O, to też brzmi jak coś super. Ja nie przepadam za opaskami - chociaż w 2009, kiedy KAŻDY obowiązkowo nosił opaskę, niezależnie od fryzury, Ryan też miała kilka w zapasie. - Nie, desery to raczej nie jest moja działka, a w tym roku chciałabym pokazać coś, czego się nauczyłam na wyjeździe, więc w ogóle wyjdzie pewnie ciekawie - całe szczęście ich rodzina nie zmuszała się na siłę do tradycyjnych obchodów, więc Ryan miała pełne pole do popisu, jeśli chodziło o przygotowanie potraw do świątecznego obiadu. - Mmm, pyszna! - zachwycila się, kiedy spróbowala już pierwszego łyka swojej czekolady z piankami.

Rose Hepburn
przyjazna koala
my name is jeff
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Ryan Hillbury

Co za niezwykły zbieg okoliczności, że ojciec dziecka Ryan uciekając od obowiązku, jakim było dziecko uciekł właśnie nieświadomie w rodzinne miasto Hillbury. Zapowiada się zatem całkiem ciekawa konfrontacja, tudzież spotkanie tej dwójki. A jeszcze tak apropo grzańca to jak była mała i z rodzicami przychodziła na jarmark to zawsze z bratem dostawali gorącą czekoladę z piankami, podczas gdy ich rodzice pili coś tylko dla dorosłych. Wiadomo zatem że jak coś było zakazane, to tym bardziej było kuszące i dziewczyna nie mogła się już doczekać, aż będzie mogła nareszcie spróbować tego napoju i poczuć się dorosłą. Potem gdy już mogła próbować kilku rodzajów grzańca to stwierdziła że o niebo lepsze jest grzane wino od grzanego piwa, zatem jeśli grzaniec to tylko z winem w jej przypadku.
- Oczywiście nie nakłaniam cię byś kupiła którejś ze sióstr kubek, ja po prostu od pewnego czasu stawiam na prezenty praktyczne, co się zawsze przyda, albo czego moi bliscy konkretnie chcą. - nie odebrała słów kobiety jako coś obraźliwego w jej stronę, bo każdy przecież miał swój gust, każdy miał swój rozum i każdy wybierał prezenty dla bliskich wedle swojego uznania i nikomu to oceniać. Jedni szukali czegoś z pasją, inni czegoś wyjątkowego, jeszcze inni stawiali na klasykę, bądź na coś praktycznego, a jeszcze inni pytali wprost, co druga osoba chce otrzymać na święta. Ile osób, tyle pomysłów na prezenty, ot co.
- Przypomnij mi, czy nie wywodzące się z Hiszpańskich kolonizatorów? Bo ewidentne buzuje w was gorąca krew ludzi z Hiszpanii czy Portugalii. - zażartowała, jak to miała mniemaniu przy osobach o gorącej głowie. Takie narwane zachowania często kojarzyły się jej właśnie z ognistymi Hiszpankami, chociaż wiedziała że to wcale nie ten kraj skolonizował Australię.
- Na co dzień też ich zwykle nie noszę, bo kojarzą mi się one z lookiem małej dziewczynki, ale sama przyznaj że jeszcze tych dziesięć lat temu, jak nie dłużej to był must have każdej stylizacji. - i sama miała wtedy opaski na każdą okazję, oczywiście nawiązując do sławetnego roku 2009. O dziwo nie zbuntowała się wtedy przeciwko modzie i nie poszła na przekór innym, a bywało że była buntowniczką.
- To jakie danie zamierzasz wykonać? - zapytała z wyraźnym zaciekawieniem, odbierając swój kubek z grzańcem i upijając jego łyka, po czym uśmiechnęła się z nieukrywaną rozkoszą.
- Czy ja dobrze widzę, że tam jest stoisko ze świątecznymi potrawami prosto z Brazylii? Może spróbujemy czegoś nowego? - zaproponowała, ciekawa nowych smaków. Zawsze Ameryka Południowa wydawała się jej bardzo interesująca zarówno pod względem kultury, jak i smaków. A karnawał w Rio to na pewno coś, co chciałaby kiedyś zobaczyć na żywo.
happy halloween
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Lubię jednak jak w prezentach jest to coś - były pewne rzeczy, których człowiek sam sobie nie chciał kupić. A to za drogo, a to teraz są inne wydatki, a to później, a to może właśnie wcale nie tak potrzebne. Dzięki temu, że taka rzecz pochodziła jednak z rąk innej osoby, nie trzeba było się martwić tymi wszystkimi pośrednimi rzeczami. Ryan do tego lubiła ten błysk w oku, kiedy ktoś był zaskoczony, ale pozytywnie zaskoczony, gdy zrywał ozdobny papier z podarunku. - O nie, przy hiszpańskiej kulturze to jest zupełnie nic! - zaśmiała się, bo miała świadomość, że jej rodzina potrafi być dość głośna, ale kiedy jeździła autostopem po Europie i zawitała właśnie do Hiszpanii, mogła na własnej skórze przekonać się, że to nic w porównaniu do ich kultury. Swoją drogą, to było zabawne, że pewien sposób bycia w danej kulturze był dla jednych czymś zupełne codziennym, a dla innych dziwnym. - O, właściwie a propos Hiszpanii... - zaczęła, odstawiając na chwilę kubek ze swoją gorącą czekoladą na bok, żeby sięgnąć to torebki. - Wiem, że to nic takiego, ale nawet nie miałam zbyt dużo miejsca na pamiątki - uśmiechnęła się lekko, wręczając Rose lekko pogniecioną widokówkę z małej włoskiej miejscowości. Miała ręcznie wypisane kilka zdań pozdrowień i wspomnień, a Ryan przez cały swój wyjazd kupowała takie kartki i wypisywała je bez adresowania - w dzisiejszych czasach nikt nie znał przecież adresów znajomych. Pomyślała jednak, że ta pocztówka pasuje do Rose, dlatego chciała jej ją dać, nieważne czy wyląduje na lodówce, jako zakładka do książki, czy gdzieś głęboko w szafie. - Myślałam na przykład nad hiszpańskimi owocami morza, ciągnie mnie w tamte rejony - więcej musiała poczytać, żeby znaleźć jakieś inspiracje, bo jej podróże odbyły się podczas australijskiej zimy głównie, nikt więc ne myślał tam wtedy o świętach, ale co nieco z gotowania złapała. - Pewnie, ja zawsze jestem za, jeśli chodzi o nowości! Ale może najpierw dokończmy to - pokazała na ich kubki, bo nowe smaki nowymi smakami, ale ich mieszanie to nie zawsze był dobry pomysł.

Rose Hepburn
przyjazna koala
my name is jeff
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Ryan Hillbury

- Ja przy mężczyźnie muszę poczuć to coś, przy prezencie niekoniecznie. - może to przez lata nietrafionych kompletnie w jej gust prezentów. Ile razy zdarzało się że pisało się list do świętego Mikołaja, a i tak otrzymywało się coś zupełnie innego? Zwłaszcza jak pisało się o rzeczach niezwykle ważnych, czy żywych, a otrzymywało się zabawkę i pojawiało się chwilowe rozczarowanie. Podobnie jak masz osobę chorą w rodzinie i napiszesz w liście do Mikołaja żeby w danym roku nie przynosił Tobie prezentów, a uzdrowił bliskiego, a prezent pod choinką nadal był, a bliski chory, bądź odszedł kilka dni po świętach. Zatem życie bywało pełne rozczarowań, może dlatego Rose już nie przykładała aż takiej wagi do otrzymywanych prezentów. Wiadomo też że widok osoby szczęśliwej z prezentu zawsze działał niczym miód na serce.
- Czyli do Włochów wam jednak bliżej? - zapytała, bo zawsze jak spotykała ludzi tamtej kultury to miała wrażenie stojąc obok że oni się kłócą, a tak naprawdę okazywało się że Włosi mają taką żywą barwę głosu i mówią właśnie takim tonem jakby krzyczeli, a oni po prostu są tak emocjonalni podczas swoich wypowiedzi. Australijczyk tego nie zrozumie, bo w ich kulturze sposób wypowiadania się jest zupełnie inny, bardziej stonowany. Pani weterynarz zrobiło się odrobinę głupio, bo otrzymała prezent od Ryan, a sama nic dla niej nie miała. Obejrzała widokówkę z ciekawością, bo widoki tam były naprawdę piękne.
- Niech zgadnę, czyżby to była Barcelona? - na pewno podchwytliwe było to, że nie było na pocztówce nazwy miasta, a Hepburn nie zajrzała na tekst by sprawdzić pieczątkę. Poza tym takowej tam wcale nie musiało być z tego względu, że nie została ona wysłana pocztą. Zapytała zatem o miasto, bo jakoś tak te budynki na zdjęciach przypominały jej Barcelonę w San Andre. Oj jak ona chciałaby się wybrać w podróż dookoła świata! Przeczytała potem życzonka z tyłu kartki i aż się wzruszyła.
- Dziękuję, jesteś naprawdę kochana. Tylko teraz jest mi potwornie głupio, bo nic dla ciebie nie mam, więc pozwól że kupię ci coś na jarmarku, dobrze? - również odstawiła swój kubek, co by nie wybrudzić Hillbury i przytuliła ją, bo naprawdę taka kartka, niby mały gest, a jaki miły. Ta pocztówka na pewno wyląduje przypięta magnesem do lodówki, bo to było idealne miejsce na wszelkie kartki z widoczkami, które chciałaby i sama Rose zobaczyć. Nie bez powodu pewnie miała słabość do marynarzy bo i sama chciała podróżować z nimi po świecie na statku i ratować zwierzęta.
- Mhm, ciekawe, dodasz do nich zielone, ostre papryczki? - zapytała, bo ona by je dodała, gdyż tak jej się kojarzyła kuchnia Hiszpańska. Musiało być ostro, stąd papryczki, ale i śródziemnomorsko, stąd liczne ryby z tamtych regionów, czy krewetki.
- Nie wiem Ryan, zmieniasz się, wcześniej bardziej ryzykowałaś. - pokręciła jeszcze przecząco głową na znak, że przyjaciółka jej się popsuła. Nie wiedziała przecież, że tamta jest w ciąży i może stąd jej ostrożność. Rose alkoholi nie mieszała, ale potrawy już owszem. A jak to potem znosiła to bywało różnie, tyle. Upiła kilka małych łyczków swojego grzańca, bo jeszcze gorący był.
happy halloween
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Prezenty nie muszą być tylko materialne - widocznie miały inne podejście do obdarowywania swoich bliskich, ale Ryan wolała się postarać. Sama symbolika drobnego podarunku była jak najbardziej w porządku, ale dziewczyna dużo bardziej cieszyła się ze wspólnego wyjścia, poświęconego czasu, niż z czegoś, na co trzeba było wydawać pieniądze. Oczywiście z wyjątkiem prezentów, które musiały jednak coś kosztować, ale gdyby miały być po prostu cenne, czułaby się bardziej niekomfortowo. Chociaż jej rodzina miała pieniądze, też nie przykładała do nich większej wagi, wolała, gdy podarunki płynęły prosto z serca, a nie tylko mężczyzna musiał mieć to coś. Nie samymi romansami żyje człowiek. - W jakim sensie? - zmarszczyła brwi, bo nie wiedziała, czy Rose chodziło o jakieś stopniowanie rodzinnych dramatów, ale chyba nie bardzo potrzebowała drążyć ten aspekt. - Nie jesteś nawet blisko, chcesz zgadnąć jeszcze raz? - w końcu podobno do trzech razy sztuka, mogła więc ponownie spróbować swojego szczęścia w domyślaniu się z jakiego miasta pochodzi widokówka, bo podpowiedzi niestety nie było. Pocztówka oczywiście nie miała żadnej pieczątki, wtedy musiałaby trafić do Hepburn pocztą, a nie zostać własnoręczne wręczoną. Tak czy siak, uważała, że może to być dobra pamiątka, lepsza od jakichś figurek, które tylko zbierały kurz, bo nawet jeśli nie miała być przydatną, chociażby jako zakładka do książki, nie zajmowała duzo miejsca, można więc było ją łatwo schować, jeśli ktoś nie chciał wyrzucić. - Nie, nie, spokojnie, nie musisz mi nic dawać - pokręciła głową, bo przecież nie oczekiwała niczego w zamian. - Jeszcze zobaczę co z tego wszystkiego wyjdzie - musiała poszukać odpowiednich skladników i najpierw trochę popróbować, zanim poda nowe danie na świętach. Najpierw trochę przygotowania, dopiero później premiera.
- A co to w ogole ma do rzeczy? - parsknęła smiechem, bo nie widziała żadnego powiązania między tym, że nie chce mieszać gorącej i słodkiej czekolady z brazylijskimi potrawami. Najchętniej wypilaby pomiędzy jeszcze szklankę wody, po co probować czegoś nowego, skoro i tak zabija się jego smak?

Rose Hepburn
przyjazna koala
my name is jeff
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Ryan Hillbury

- Oczywiście, muszę się z tobą w tej kwestii zgodzić. Jednak niejednokrotnie zagwostką jest zrobienie czegoś wyjątkowego, czego naprawdę pragnie nasz bliski, spełnić jego marzenia, inną rzeczą jest kupienie czegoś praktycznego, co po prostu się przyda, a jeszcze jest trzecia opcja którą jest liczy się gest. I każdego roku każdy z nas musi podjąć decyzję którą opcję wybiera. - w końcu nie zawsze miało się pomysł na prezent, a to było już samym w sobie sukcesem, gdy wiedziało się, co chce się dać tej drugiej osobie. Poza tym ludzie często wychodzą z założenia że właśnie liczy się sam gest, aniżeli prezent i efekt jest różny, bo może okazać się rozczarowaniem. Ważne jednak by takowego nie pokazywać, bo nie chce się sprawić przykrości obdarowującemu nas prezentami, czyż nie? I chociaż jeszcze kilka miesięcy temu Hepburn powtarzała sobie "żadnych mężczyzn, skupiam się głównie na ratowaniu zwierząt" to gdzieś tam odczuwała brak męskiego oparcia, kogoś z kim czułaby się dobrze, a także towarzysza przeciwko samotnym wieczorom. Jak to powiadają: jeśli raz czegoś zaznasz i to ci się podoba, to tęsknisz za tym gdy tego nie masz, czy jakoś tak.
- W sensie dynamizmu, ognistego charakteru. Że się niby kłócicie, ale nadal wskoczyłybyście za sobą w ogień, gdyby któraś była zagrożona. - zauważyła bo to była cecha prawdziwego, zżytego ze sobą rodzeństwa. Dla niej jej brat przyleciał do domu rodzinnego z Europy, bo wiedział że źle się dzieje z jego siostrą. Gdyby jemu groziło niebezpieczeństwo to Rose również by naraziła siebie aby uratować swojego młodszego brata. I to nie jest jedynie kwestia przywiązania, to też jest ta bratersko-siostrzana więź. Siostry Hillbury również ją pewnie posiadały, bo patrząc z boku wydawały się bardziej zżyte od jej relacji z bratem. Najwidoczniej kobiety nadają na zupełnie innych falach niż mężczyźni, nawet w rodzeństwie.
- Ale mam jeszcze dwie szanse, co nie? - zapytała, a gdy Ryan to potwierdziła, Rose zgadywała dalej.
- Hm, skoro nie Barcelona to może Madryt? - zapytała zatem, strzelając, bo nagle przyszedł jej do głowy ten pomysł wraz z nazwą drużyny piłkarskiej, której to jej brat tak zawzięcie kibicował. Ona jednak wolała oglądać siatkówkę niż piłkę nożną.
- Ale chcę też coś ci podarować. No chyba że chcesz w zamian wycieczkę po sanktuarium dzikich zwierząt, tę mogę ci załatwić od ręki. - w końcu współpracowała z tym miejscem jako weterynarz i swego czasu była tam wolontariuszką. Zawsze do pracy ze zwierzętami przydadzą się dodatkowe ręce i serce pełne miłości i dobroci.
- Robisz się bardziej poważna, stateczna, ta podróż mam wrażenie że cię trochę zmieniła. I nie mówię że na gorsze, po prostu mam wrażenie że szybciej wydoroślałaś. - stwierdziła już całkiem poważnie, bo przecież one ledwo skończyły studia, były jeszcze takie młode. Powinny korzystać z życia pełnymi garściami, bawić się, lecz z rozsądkiem. A po trzydziestce już pełna stabilność czy to w próbowaniu nowych potraw, czy w podróżach czy w życiu codziennym.
happy halloween
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Dla mnie właśnie o to chodzi w prezentach - żeby się postarać, pogłówkować, pomyśleć! Bo to nie musi być od razu spełnienie marzeń, ale czasem nawet wspólne zdjęcie z jakiegoś wartego zapamiętania spotkania może być cenniejszym prezentem niż coś drogiego, albo praktycznego - wzruszyła ramionami, bo praktyczne rzeczy i tak były dużo lepsze, niż jakieś zestawy prezentowe, skomponowane przez sklepy, żeby zmaksymalizować przedświąteczną sprzedaż i pomóc leniwcom, którzy na ostatnią chwilę próbują znaleźć coś pod choinkę, bo co roku przypominają sobie o tym w ostatnim momencie.
- Oczywiście, że się kłócimy. Bowie była na mnie śmiertelnie obrażona, że w ogóle śmiałam wyjechać na te kilka miesięcy, a potem, że nie chcę z nią jarać blantów po powrocie - odpowiedziała rozbawiona, bo chyba jednak ze wszystkich sióstr i kuzynek to z Bowie właśnie miała najlepszy kontakt. I choć czasem bez sensu jej matkowała, to i tak była w tym łagodniejsza niż rodzice, którzy chyba zapomnieli na czym polega młodość i że rządzi się ona własnymi prawami. - Ale tak, jakby potrzebowała pomocy, to bym ją ratowała. Może nie skokiem w ogień, tym niech się zajmą strażacy - uśmiechnęła się szeroko, chociaż wiedziała, że potrafiła się zachowywać jak skończona samarytanka i pewnie jakby doszło co do czego, to wyciągnęłaby ją nawet z płonącego budynku.
- Dwie szanse? No dobra - wyciągnęła dwa palce do odliczania. - Oj nie, zimno, zimno, pomyśl raczej o wschodzie - próbowała sobie zwizualizować przed oczami mapę Europy, ale nie mogła dać Rose zbyt wiele wskazówek. Jeden palec zagięła i została jeszcze tylko jedna szansa na odgadnięcie skąd była ta pocztówka. - Ja chyba nie jestem szczególnie zwierzęca. Nawet nigdy nie mieliśmy żadnego w domu, jak byłam mała - to nie tak, że nienawidziła zwierząt, a jakby jakieś do niej podeszło, pewnie by je chciała pogłaskać, ale potem od razu umyłaby ręce i już więcej do tematu nie wracała. Była na neutralnym gruncie, pomiędzy absolutnymi miłośnikami i tymi, którzy byli przeciwnikami.
Zaczęła pić swoją gorącą czekoladę, żeby szybciej pozbyć się kubka, ale słowa Rose sprawiły, że prawie się opluła. - Chryste, Rose, ja tylko nie chcę mieszać cukru z czekolady z brazylijskim jedzeniem, chyba trochę przesadzasz... - nie wiedziała zupełnie o co jej chodziło z tym ryzykiem i jakimiś gwałtwnymi zmianami, bo jeśli w czymś ją ta podróż zmieniła, to własnie otworzyła ją na poznawanie nowych rzeczy i ludzi, nie musiała przez to popijać churrasco gorącą czekoladą.

Rose Hepburn
przyjazna koala
my name is jeff
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Ryan Hillbury

- Nie wiem, może odkąd jestem starsza i wiem że Mikołaj nie istnieje to się rozleniwiłam. Jako dziecko jak coś miałam zrobić, jakiś prezent dla mamy to najpierw miałam pomysł, potem oceniałam czy był realny i czy potrafię zrobić go sama, czy powinnam poprosić o pomoc. Jej radość przy rozpakowywaniu prezentu była bezcenna. - aż się rozmarzyła wracając do wspomnień jak z bratem starali się zrobić najpiękniejsze prezenty na dzień matki i to samemu, nie kupując gotowców w sklepie. Co do zestawów prezentowych przygotowanych w sklepie to można było je kupić, ale osobie której się zbytnio nie zna, a się ją wylosowało. Poza tym chyba każde wchodzą w grę zależnie od charakteru i relacji z drugą osobą, czyż nie? I jak wspominasz o prezentach na ostatnią chwilę to Rose zawsze dziwili ludzie, którzy nagle 31.12 budzili się zaskoczeni że w sumie to jest sylwester i przydałoby się kupić szampana, zatem spędzali potem długi czas w kolejkach do sklepu po butelkę wyskokowego i musującego trunku, jakby nie można było kupić go wcześniej. Rose akurat lubiła kupić takowego wcześniej i chłodzić go do sylwestra, wtedy smakował najlepiej, niż ten kupiony na ostatnią chwilę, bo nie było innych na półce z alkoholami.
- Ja tam uważam że miałaś prawo zwiedzić świat i nie musiałaś nikogo prosić o pozwolenie, bo jesteś dorosła. - w końcu Ryan miała 24 lata, zatem była już pełnoletnia od dawna, bo o ile dobrze pamiętam to w Australii pełnoletność jest od 18 roku życia, czyż nie?
- Co do jarania blantów to się nie wypowiem, ale przecież miałaś prawo nie mieć ochoty. Sama bym sobie zapaliła takowego, ale nie w miejscu publicznym. - to już powiedziała nieco bardziej konspiracyjnym tonem, bo nie chciała by ktokolwiek usłyszał jej słowa. Uchodziła za poważną panią weterynarz, ale młoda jeszcze była, więc czemu miałaby nie poszaleć?
- Cwanie, zawsze jakby uratował ją jakiś przystojny strażak to mogłaby ci potem podziękować. - puściła jej oczko, sugerując że z takiego uratowania mógłby się nawiązać całkiem poważny romans, a nawet związek. Bowie była piękną, dwudziestodwuletnią kobietą zatem żaden strażak pewnie by się jej nie oparł. Tylko by nie miał pustki w głowie, ta w końcu była dość oczytaną i inteligentną osobą i nie umawiałaby się z byle kim! A co do wschodu Hiszpanii to szatynka miała chwilową zawiechę, bo była pewna że Barcelona jest właśnie na wschodzie tego pięknego kraju. Ale skoro to była jej ostatnia szansa to musiała przemyśleć swój wybór i przypomnieć sobie jakieś znane miasta ze wschodniej części tego kraju.
- Barcelona jest przecież na wschodzie, ale skoro to nie ona to może... hm... mam to na końcu języka... Walencja? - strzeliła zatem wykorzystując swoją ostatnią szansę i licząc na to że trafiła oraz że nie pomyliła kierunków, bo to by było wstydem, skoro była dobra z geografii w szkole średniej.
- Żałuj, ze zwierzętami to trochę jak z dziećmi. Dają bardzo dużo radości w życiu. I bardzo boli gdy odchodzą. - dodała apropo zwierząt, które ona to kochała wręcz i ubóstwiała, a potem na chwilę zamilkła, bo wspominając o dzieciach pomyślała o grobie swojej nienarodzonej, utraconej córeczki, znajdującym się na lokalnym cmentarzu. Nie chciała by ta myśl psuła jej nastrój, więc zmieniła temat na łączenie smaków.
- Mówisz że w tym momencie jestem jak Bowie? - zapytała zaczepnie, uśmiechając się do niej, bo nie chciała się tego dnia smucić, nawet mimo pomyślenia o rzeczach i osobach bezpowrotnie utraconych. Dokończyła też swoją czekoladę i wyrzuciła kubek do jednego z kubłów stojących przy stoiskach.
happy halloween
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Ja całe szczęście miałam jeszcze sporo kuzynów do pomocy w razie czego - chociaż sama była najstarsza z sióstr Hillbury, dzieci jej wujka były raczej starsze. Sam Seamus miał już przecież ponad czterdzieści lat, więc kiedy dziewczyny przynosiły do domu klasówki ze słoneczkami i chmurkami zamiast ocen, on był poważnym facetem. I pewnie nie raz im dokładał jakieś grosze do prezentów rodziców, przyjmując w zamian rysunki, które mu się potem magicznie gubiły. - No to raczej przecież nie chodzi o pozwolenie - co miała Bowie do prawnego pozwalania jej na cokolwiek, kiedy sama była od niej młodsza? - W miejscu publicznym to raczej mało kto jara - zaśmiała się, bo dla niej, jak i dla wielu innych osób, marihuana była taką substancją na pograniczu narkotyków i zwykłych używek. Nie znała prawdziwych statystyk, żeby wchodzić w debaty z zagorzałymi przeciwnikami, ani nawet nie paliła wcale tak dużo, ale nie widziała w tym nic złego, jeśli zdarzało się raczej sporadycznie. Poza tym po zielsku jej nigdy nie bolała głowa i nigdy nie pisała do swoich eks, a to było już coś dużo lepszego niż alkohol. No i rozumiała, ze Bowie się trochę boczy na jej odmowy, bo palić samemu to nie to samo, ale nie mogła jej przecież powiedzieć czemu odmawia. - O widzisz, jakby się jej spodobał to podwójny ratunek - chociaż nie wiedziała, czy strażak był akurat typem faceta Bowie, w końcu to, co dla jednych było niezwykle atrakcyjne, innym zdawało się raczej nijakie.
- Nie - pokręciła energicznie głową. - Nigdy nie powiedziałam, że to Hiszpania - dodała z szerokim uśmiechem, ale nie grały nawet o nic konkretnego, pocztówka i tak należała już do Rose. - To co, powiedzieć ci? - była przekonana, że dziewczyna i tak nie zgadnie, ale to nic dziwnego, w końcu tylko Ryan i Elton wiedzieli gdzie w ogóle byli, bo czasem mocno oszczędzała baterię w telefonie, albo nie miała zasięgu, więc nie meldowała się nawet rodzinie. - Wcale mnie nie zachęciłaś, dzieci są takie... - nie chciała powiedzieć jakiegoś brzydkiego słowa, bo totalnie szanowała wybory innych ludzi i to, że chcieli te dzieci mieć. - No nie przepadam - dokończyła, wzruszywszy ramionami. I właśnie dlatego nie była najszczęśliwsza z powodu swojej ciąży. - A wiesz, że trochę tak? Powinnyście się dogadac - bo obie wymyślały trochę tę zmianę w zachowaniu Ryan.

Rose Hepburn
przyjazna koala
my name is jeff
ODPOWIEDZ