redaktor naczelny — the cairns post
37 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
dziennikarz, redaktor naczelny lokalnej gazety, rozwodnik ze złamanym sercem, ojciec na pół etatu, psiarz, złota rączka i samozwańczy mechanik

𝟏

To była jego dwudziesta godzina na nogach. Z kubkiem kawy, do połowy opróżnionym, wetkniętym w stojak samochodowy po lewej stronie kierownicy, wracał akurat do miasteczka ze spotkania w Cairns, które notabene jedynie go zdenerwowało. Nie lubił pracować zdalnie, ale jeszcze bardziej nie lubił jeździć i odbywać bezcelowych spotkań z ludźmi, którzy nie mieli żadnego pomysłu na to, co chcą mu przestawić, jakby chcąc zrobić mu na złość. Być może podchodził do tego zbyt personalnie, wszak zmęczenie małymi krokami przejmowało nad nim kontrolę, zakradając się do najskrytszych zakamarków jego świadomości. To był długi, męczący dzień, poprzedzony długą i męczącą nocą. Nie chciał tego ranka w ogóle wychodzić z domu, najzwyczajniej w świecie zmęczony po wielu godzinach spędzonych nad artykułami, mailami i wszystkim tym, co na co dzień spędzało mu sen z powiek. Bardzo chciał się wyspać. Nie podejrzewał nigdy, że w wieku niemalże czterdziestu lat będzie miał tak proste zachcianki.
Po wjechaniu do miasta pojawiło się ich jeszcze kilka, mianowicie miał ochotę dobrze zjeść i napić się czegoś, czując, że zasłużył sobie na porządną kolację. Nie był jednak na siłach, aby samemu coś sobie ugotować, więc zaparkował pod znajomą restauracją i ruszył do środka. Początkowo planował wziąć sobie coś na wynos, jednak kiedy dostrzegł znajomą sylwetkę w rogu pomieszczenia zmienił zdanie. Nieśpiesznym krokiem ruszył ku brunetce i dopiero w chwili, gdy znalazł się tuż obok jej stolika, postanowił się odezwać. — Można? Większość stolików jest już zajęta — odezwał się, można by rzec, z jakąś nutką bezczelności w głosie, choć wystarczyło zerknąć na jego twarz, na której na próżno było szukać oznaki jakiejkolwiek zuchwałości. Jedynie sińce pod oczami dość mocno przyciągały wzrok i zdradzały, że był zmęczony. Nie był tutaj, by jej dopiec, nie podszedł by wyciągnąć z niej jakiekolwiek informacje, chciał jedynie zjeść kolację w spokoju i wrócić do domu, do swojego łóżka. Tylko tyle, aż tyle. To wszystko.

Rea Toverton
powitalny kokos
rzeczniczka prasowa — ratusz
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
rzeczniczka prasowa okręgu próbująca na nowo odnaleźć sobie
7
Samotne kolacje były jej rytuałami, w czasie których próbowała dojść do porozumienia sama ze sobą. Czasem w myślach obgadywała pewne sprawy, które wymagały jej większej uwagi, innym razem całkowicie odpychała od siebie chwile, w których czuła się skrępowana, tłumacząc samej sobie, że każdy przecież przeżywał to co ona, wszyscy ludzie na świecie niejednokrotnie przez to przechodzili, a to oznaczało, że jej rzekome ośmieszenie wcale nie było wydarzeniem na skalę światową.
Dzisiejszą kolację poświęcała przemyśleniu sprawy z byłym mężem, który na dobre zakorzenił się w jej głowie po swoim ostatnim pojawieniu. Nie potrafiła pozbyć się go ze swojej głowy, trzymał się jej myśli z całych sił i próbował wszystkiego, co było w jego mocy, aby zniszczyć jej doszczętnie nastrój. Chociaż może to sama Rea go sobie niszczyła myślami o byłym mężu, tęsknocie za nim i ciągle nieprzepracowanym rozstaniu? Fatalne z każdego punktu widzenia było to, że nie mogła przestać go kochać, chociaż chyba gorszy od tego był fakt, że chciała do niego wrócić. Bez względu na to, z iloma kobietami by się przespał w czasie ich związku, byłaby gotowa na to samo, a to sprawiało, że zaciskała ręce w pięści i z całych sił próbowała w jakiś sposób sobie z tym poradzić, uporać się. Nie mogła jednak, dlatego też szukała w głowie sposobów na to, szczególnie nad talerzem z jej ulubionym makaronem. Zajadała się nim i czerpała z niego jedyną radość ze swojego życia, kiedy i to musiało jej zostać odebrane. Skrzywiła się, słysząc dobrze znany jej głos, a następnie widząc, że miejsce naprzeciwko niej zostało po prostu zajęte. — Widzę, że nawet nie czekasz na odpowiedź — odparła, sięgając po serwetkę, aby przetrzeć sobie usta nim uniosła spojrzenie, którym obrzuciła Oswalda. — Żadna inna osoba nie wygląda na zainteresowaną twoim towarzystwem? — spytała, chociaż szczerze nie miała siły na jakiekolwiek przeganianie go, a jej słowa były ot, rzucone w ramach wzajemnej niechęci, która się między nimi zdążyła na przestrzeni ostatniego roku narodzić.

oswald driscoll
ambitny krab
nick jonas
redaktor naczelny — the cairns post
37 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
dziennikarz, redaktor naczelny lokalnej gazety, rozwodnik ze złamanym sercem, ojciec na pół etatu, psiarz, złota rączka i samozwańczy mechanik
Nie był tutaj, by się z kimkolwiek kłócić, nawet z kobietą, z którą niemal namiętnie, od wielu miesięcy, rzucali sobie wzajemnie kłody pod nogi na płaszczyźnie zawodowej. Oczywiście ani nie dosłownie, ani osobiście, jednak Oswald był zdania, że jego pracownicy wykonywali swoją pracę i robili to dobrze. Co do tego, czy tym samym wielokrotnie zgotowali rzeczniczce okręgu prawdziwe piekło, nie miał żadnych wątpliwości, ale każdy przecież mierzył się z czymś, stawiał czoło rozmaitym sprawom, problemom... sam wiele by dał za to, aby mieć spokojny czas, choćby tydzień lub dwa, ba, choćby jeden, jedyny dzień. Dzień bez telefonów, ludzi ustawiających się w kolejce pod jego drzwiami, by tylko szybko zagadnąć o jedną, małą sprawę... był zmęczony. Było to widać. I miał nadzieję, że to jej wystarczy, że dostrzeże złożenie broni, kiedy zjawiał się w takiej chwili i chciał po prostu zjeść. Być może towarzystwo dobrał niefortunnie, ale nie miał zamiaru narzekać.
Liczyłem na dobrą wolę — stwierdził, dopiero teraz unosząc jeden z kącików ust w lekkim uśmiechu. Wyglądał na niemal pobłażliwy, jakby chciał jej zdradzić tym samym, że nie ma jej za złe żadnej z tych rzuconych w eter uwag, jednej szczerej, drugiej nieco wyniosłej, ale nie na tyle, by Oswaldowi choćby drgnęła powieka. Choć niejeden mógłby stwierdzić, że ta dwójka niejako znajdowała się na ścieżce wojennej ze względu na naturę ich profesji, zapowiadało się, że oboje mają podejść do spotkania ze względną ogładą. U niego było to podyktowane tym, że już od kilku godzin powieki z trudem udawało mu się utrzymać otwarte, a jego żołądek wołał o posiłek jeszcze zanim wyjechał z Cairns. — Żadna osoba nie jest mi w najmniejszym choćby stopniu znajoma — wyjaśnił, kiedy usiadł wygodnie naprzeciwko kobiety i obrzucił kartę spojrzeniem. Wiedział, co chce zjeść, to był zwyczajnie nawyk, zachowanie społeczne; przesuwając wzrokiem po pozycjach w karcie, mógł na moment uniknąć jej spojrzenia i nie wyjść na niegrzecznego. — Czy złożyła już pani zamówienie, pani Toverton? — zagadnął swobodnie. Za samą niedogodność był skłonny zapłacić za jej kolację.

Rea Toverton
powitalny kokos
ODPOWIEDZ