rzecznik prasowy — CAIRNS HOSPITAL
30 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
często pojawia się w telewizji jako rzecznik prasowy szpitala, w wolnych chwilach pomaga w rodzinnej winnicy gdzie zamieszkała po rozwodzie ze swoim mężem bo ten dowiedział się, że wychowywał cudze dziecko
  • 2

Emma najbardziej w swoim życiu ceniła relacje, czy to z rodziną czy ze znajomymi. Nawet jeśli wcześniej nie mieszkała w Lorne Bay, a bywała tutaj tylko na weekendy starała się nie zaniedbywać przyjaciół. W swoim i tak napiętym i niemal do perfekcji ułożonym planie zawsze miała "okienka" z czasem wolnym gdzie widywała się z przyjaciółmi. I to właśnie dla takiego Reginalda zawsze znalazła czas aby chociaż na chwilę się spotkać i wymienić kilka słów. Pomimo tego, że dzieliło ich trochę lat mieli kilka wspólnych mianowników, a i zawsze fajniej powymieniać się doświadczeniami.
Dlatego korzystając z okazji, że rodzice obiecali zająć się małą Ellą blondynka przed powrotem do domu umówiła się z przyjacielem na jakąś kawę. Przez jakiś czas żadne z nich nie miało nawet chwili aby się spotkać, a rozmowa przez telefon czy wymiana kilku wiadomości nie była tym samym co rozmowa twarzą w twarz. Kiedy w końcu udało im się zgadać umówili się w kawiarnii, do której przychodzili najczęściej.
Callaway nigdy nie lubiła się spóźniać, zawsze była tą, która przychodziła punktualnie albo przed czasem, niestety tym razem jej się to nie udało bo w szpitalu zatrzymała ją jedna staruszka, która koniecznie musiała jej opowiedzieć historię o swoim rudym kocie Filipie, który ostatnio pogardził mięskiem, które starsza pani kupuje mu codziennie rano. Historia wspaniała może i Em miałaby dla niej jakieś rady bo kot to prawie jak jej dziecko, które coraz częściej wybrzydza, ale nie miała czasu. I tak była już spóźniona.
- Cześć! Wybacz za spóźnienie, ale musiałam posłuchać o niesfornym rudym Filipie. - rzekła starając się wyrównać oddech, gdyż dystans miedzy swoim samochodem, a kawiarnią pokonała niczym biegacz olimpijski. Niestety nie oszukujmy się, ale Emma nie ma kondycji, niby przy dzieciach idzie jej nabrać, ale w tym przypadku to jednak jeden z tych mitów.
- Długo czekasz? Zamówiłeś już coś? - zapytała siadając na przeciwko niego, a torebkę przewiesiła przez oparcie krzesła. rękami ogarnęła roztrzepane blond włosy i westchnęła ciężko dopiero co normując oddech. Usiadła wygodniej na krześle tym samym dosuwające je bliżej stolika.
- I co tam? Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu udało nam się jakoś zgrać na tą kawę. Rozmowa przez telefon to jednak nie to samo. - powiedziała to co myślała i co było zgodne z prawdą. Wychodzenie do ludzi i z ludźmi było mniej przygnębiające niż wisienie na telefonie, tym bardziej, że wtedy w jej córce odpalał się syndrom matki i wiecznie coś od niej chciała. Jakby miała wbudowany w siebie czip, który informuje ją o tym, że Emma na chwilę z tyłkiem usiadła i zajmuje się czymś innym niż nią.
Reginald C. Schafer
powitalny kokos
rorka