And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chociaż chciała być tam jak najszybciej się da, tak się nie stało. Kiedy kierowaliśmy się na plażę, gdzie był je ulubiony plac zabaw. Musiałam kupić dla niej jakiegoś Loda, więc aktualnie siedzimy na ławce przed placem i oglądamy jak inne dzieci się bawią. Gdyby mogła poleciałaby z nim, a on trafiłby do piasku. Gorzej jeśli chciałaby się nim jednak podzielić, a na to też nie mogę pozwolić. Czekając aż zje, napisałam jeszcze raz sms do swojego chłopaka. Mam nadzieję, że nie jest zły i będzie chciał do nas dołączyć, chyba da się na później przełożyć tą randkę, prawda? Chociaż brak odpowiedzi, nie sprawiał że byłam spokojna. Nie chce żeby był obrażony lub zły, na serio tego nie chciałam.
abbba
Kiedy dziewczyna podała mu miejsce dzisiejszego spotkania był lekko zaskoczony, ponieważ nawet w snach nie wyobrażał sobie randki… na placu zabaw. Byli na to zdecydowanie za starzy, ale jeżeli dziewczyna miała takie plany, to on chciał spędzić z nią czas – nie ważne gdzie by to było.
- Zaskakujesz mnie tymi miejscami randek. Cześć – powiedział podchodząc do dziewczyny obejmując ją w pasie i spoglądając prosto w jej piękne oczy.
Stella Cowen
- Wynagrodzę tobie tą randkę, tylko musisz powiedzieć, kiedy będziesz wolny! - Pocałowałam go w usta, na powitanie. Chciałam pogłębić pocałunek, ale między nas zaczęła wpychać się mała dziewczynka. Westchnęłam, puściłam chłopaka i podniosłam Lily na ręce. Jednak to nie do mnie chciała, więc jedynie patrzyłam jak nieporadnie czterolatka, próbuje dostać się do Jason'a. Kiedy była w jego ramionach, pocałowała go w policzek. Wszystko byłoby spoko, ale teraz na policzku ma ślady po lodach, które przed chwilą jadła. Wyciągnęłam z kieszeni chusteczkę, aby pozbyć się kremu. Szybko się dość nudziła, przez co po chwili czułości, zaczęła się wyrywać i poleciała na plac zabaw.
- Masz chyba kolejną fankę, polubiła Ciebie. Nie mogła się doczekać aż przyjdziesz, ja też. Myślałam, że będziesz zły. Przez tą raptowną zmianę, planowałeś coś, tak? - Zmarszczyłam czoło, popatrzyłam się jeszcze w jego stronę, ale zaraz zrobiłam wielkie oczy, widząc jak brązowowłosa dziewczynka zaczęła wspinać się na daszek domku. Nienawidzę tego, że zaczęła robić rzeczy podobne do swoich rówieśników. Szkoda tylko, że ona była malutką kuleczką, a oni wyżsi i starsi. Złapałam narzeczonego za rękę, podbiegłam do Lily, aby ją zdjąć. - Wspinaczka to nie zabawa, nie dla takiej małej dziewczynki, zaraz wrócimy do domu. Nawet Jason nie uratuje Ciebie, żadna wasza wspólna zagrywka, nie zadziała - Upomniałam ją. Czasem dawałam się dla tej dwójki, ale tym razem nie miałam tego w planie. Dlatego skakałam wzorkiem pomiędzy tą dwójką, mając nadzieję, że nie przegram, jeśli się zacznie ich wspólna współpraca, przeciwko mnie.
jason parke
- Dla mnie idealnym miejscem na randkę jest tam… gdzie jesteś ty – odrzekł, kiedy dziewczyna od razu wbiła się w jego usta krótkim pocałunkiem. Sam chciał pogłębić pocałunek, bo mógł nie odrywać się od jej ust długimi godzinami, ale przerwała im w tym dziewczynka, która chciała zwrócić uwagę chłopaka. Uwielbiał spędzać czas z nią i Stellą. Nie miał z tym żadnego problemu, zwłaszcza że czasem wyobrażał sobie siebie za kilka/kilkanaście lat z ich dzieckiem. Mimo tak młodego wieku, chciał ustatkowania i życia u boku Stelly. Kiedy dziewczyna wytarła z jego policzka resztki lodu, który pozostawiła dziewczynka, od razu skupił swoją uwagę na zabawę z dziewczynką.
- Dla ciebie? Zawsze i wszędzie. A tak serio, masz plany na wieczór? Miałem tragiczny dzień na uczelni i w pracy. To pomyślałem że spędzimy go… razem – zaproponował, bo wiedział że dziewczyna wpadnie na idealny pomysł na spędzenie wspólnie wieczoru. Chociaż przeczuwał, że skończy się na czułościach które tak uwielbiał pomiędzy nimi.
- Oj jesteś zazdrosna? Że ze wspólniczką w zbrodni tak dobrze się dogaduje? Jak będziesz grzeczna, to pozwolimy ci dołączyć do naszej paczki! – zaproponował, a następnie szybko postawił dziewczynkę na ziemi.
Stella Cowen
- Naprawdę? - Zdziwiłam się. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi, ogółem takich słów. Przez co byłam w chwilowym szoku, który znikał dość wolno, ale jednak znikł. Zamrugałam oczami, przez słońce, ale uśmiechnęłam się do niego.
- Ja za to lubię randki w twoim mieszkaniu, albo jazda motocyklem w nocy - Zwróciłam na to uwagę, zazwyczaj były w takich momentach jakieś nerdowe śmieszki z osób, które były z nim na roku. Może nawet jakieś informatyczne ciekawostki, które mało kiedy zapamiętywałam. Ale bądź co bądź lubiłam słuchać jego słów. A jazda motocyklem z początku nie była dla mnie za przyjemna, ale z czasem kiedy się przyzwyczaiłam, pokochałam to prawie tak jak Jason. Chociaż pewnie ten fakt, że mogę się do niego mocno przytulić, a on na to nie narzeka. - Coś się da z tym zrobić.. i tak mam wolny wieczór - Zarumieniłam się, policzki zawsze zdradzą wszystko. Byłam trochę taką otwartą księgą, po mojej twarzy zawsze było wszystko widać, przez co zarumienienie na twarzy, sprawia u mnie nieprzyjemne zażenowanie. W nieodpowiednich momentach, palące policzki są naprawdę złe. Wychodzę wręcz na jakieś dziecko. - Aha czyli nie należę do waszej paczki? Lily, nie tego się spodziewałam po tobie. Myślałam, że jesteśmy razem w drużynie, tak przeciwko Jasona - Pokręciłam głową zrezygnowana i zaczęłam gilgotać ją po całym ciele, aż nie miała dość i pociągnęła mnie na huśtawki. Usiadłam niepewnie na jednej i zaczęłam huśtać naszą dwójkę. Pocałowałam jej główkę, która pachniała gumą balonową. Jezu jak ja kocham tego malucha, kiedyś jeśli będę mieć dzieci, mam nadzieję że będą one w jakieś części takie same jak Lily.
- Odprowadzisz nas do domu? Spędzimy trochę czasu u mnie, a jak przyjdzie Atlas, pójdziemy do Ciebie - Zaproponowałam. kiedy ponownie odepchnęłam się nogami od ziemi, aby znów unieś się i usłyszeć pisk małej dziewczynki, która teraz siedzi mi na kolanach.
jason parke
Od reszty jego rówieśników różniło go to, że miał mnóstwo niecodziennych dziwnych pomysłów np. na randki, które bardzo podobały się wybrance jego serca. Bardzo dużo angażuje się w związek z dziewczyną, nie chce by relacja z dziewczyną skończyła się taką porażką jak związek z Sunny (Jason, wgl nie chce rozważać się z Stellą, uważa że jest to kobieta z którą może się już ustatkować). Owszem, sporo osób teraz sobie pomyśli, ale po co się żenić? Są jeszcze młodzi, w tym wieku lepiej się wyszaleć niż planować ślub. Jednak on, jak na swój wiek był bardzo dojrzałym chłopakiem, wychował się bez ojca i już od najmłodszych lat bardzo dużo pomagał swojej mamie. Owszem, lubi imprezować ze znajomymi, ale większą przyjemność sprawia mu romantyczna kolacja w jego mieszkaniu przy świecach. Bardzo bolało go to, że nie stać go było na to, by zabierać ją codziennie do restauracji – jednak czy Stella narzekała, że spędzają wieczór na jego kanapie?
- Początkowo pamiętasz jak byłaś negatywnie do tego nastawiona? Jak to było? Że albo ty, albo motor? A teraz sama codziennie uwielbiasz na nim jeździć – po czym obdarował ukochaną pocałunkiem w usta. Krótkim ale namiętnym. Obecność dziewczynki przeszkadzała im w jakichkolwiek dłuższych gestach, ponieważ uwielbiała zwracać na siebie uwagę i być w centrum zainteresowania obojga. Poznał dziewczynkę i ją bardzo polubił. Przypominała z charakteru mu jego młodszą kuzynkę, z którą jako dzieciak bardzo dużo czasu spędzał. Każda wspominka o jego przeszłości powodowała, że mężczyzna czuł się niezbyt dobrze. Cowen o tym wiedziała, i nie wspominała już o jego przeszłości, tylko zajęła się szukaniem białej sukni na ich potajemny ślub na który już tak bardzo czekali.
- Oczywiście że możemy tak zrobić, ale możemy też zaliczyć teraz krótki spacer. Jest piękna pogoda, a na resztę mamy cały dzień.– zamruczał, by wybrali się na wspólny spacer. Czuł, że nikt ani nic nie mogło powstrzymać tej miłości którą Jason z Stellą do siebie darzyli… nawet jej wścibski brat, który oczywiście robił wszystko dla dobra swojej siostry.
- Ej! Ale miałam bardzo dobry powód, aby mieć takie nastawienie, a nie inne! Także każdy może zmieniać zdanie - Zwróciłam na to uwagę, wcześniej może serio nie przypadałam za jazdą. Ale teraz mam kask, nie jest aż tak źle. Po za tym ufałam mu, że jednak nic nam nie zrobi. Więc jazda z nim jest naprawdę bezpieczna, niezależnie o której, wybieraliśmy się na jego motor.
- No dobra, w takim razie idziemy teraz. Nie przyjmuję odmowy, może zmęczymy przy tym Lily to szybciej nam zaśnie - Zmarszczyłam nosek, pocałowałam go ostatni raz w usta. Złapałam małą za rączkę i byłam gotowa pójść na ten spacer, który w taka pogodę wydaje się naprawdę czymś przyjemnym. Westchnęłam, ciesząc się, że mam wokół siebie osoby, na których mi zależało. A co do ślubu, może nie długo wcale nie będzie musiał być tajemnicą? I powiem dla braciszka co planuję, tylko muszę go jakoś złapać w dobrym humorze.
2x z/t
jason parke
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved
Od czasu ostatniego spotkania z bratem, Daisy nie miała z nim kontaktu. Rozstali się w niezbyt przyjemnych okolicznościach, co ją zabolało nawet. W końcu nie przyszła do niego z myślą, że chce zrobić awanturę, a po prostu chciała się dowiedzieć prawdy. Niestety oboje gdzieś pozwolili emocjom wziąć nad nimi władzę i ostatecznie zakończyli spotkanie pozostawiając więcej pytań, aniżeli odpowiezi. Znaczy blondynka wiedziała jedno - Alexander Wheeler dostawał pieniądze od ojca. Ojca, który również był jej rodzicem.
Może właśnie przez to, że ich spotkanie potoczyło się w tak negatywnej atmosferze, nie śpieszyło jej się do kolejnego spotkania. Nawet Wrenowi powiedziała o całej sytuacji dopiero po kilku tygodniach, a nie od razu. Ale skoro Alex również nie zainicjował niczego, to chyba jemu też nie śpieszyło się do poznania siostry? Znał jej imię i nazwisko, równie łatwo mógł znaleźć o niej informację tak jak ona o nim, a jednak tego nie zrobił. Albo ją wygooglował i na tym poprzestał.
W to sobotnie popołudnie Daisy uznała, że wybierze się z Beth na spacer na plac zabaw niedaleko domu. Wren miał jakieś inne plany, a w dodatku ona też potrzebowała czasu dla siebie i córki. Była totalnie zakochana w mężczyźnie, ale była też matką i musiała dbać również o tą (najważniejszą) relację. Obiecała nawet, że po zabawie pójdą na lody, co przy tej pogodzie jest świetnym pomysłem. Gdy dotarły na miejsce, to Beth od razu pobiegła na zjeżdżalnię. Daisy początkowo stała w pobliżu i nie spuszczała wzroku z dziecka, ale po pewnym czasie usiadła na pobliskiej ławce, aby móc skorzystać z okazji i poczytać trochę książki. W międzyczasie oczywiście zerkała co chwilę na swoją latorośl czy grzecznie się bawi i nie powybijała sobie mleczaków. Wszystko było w porządku, ale w pewnym momencie zniknęła jej z pola widzenia. Wyciągała głowę na boki czy gdzieś się nie schowała za drabinkami, zaraz jednak wstała i zaczęła się rozglądać. Z każdą sekundą, kiedy nie mogła znaleźć swojej córki, panika w niej rosła. - Beth!- wołała drżącym głosem i rozglądając się wokół. Jak ona mogła spuścić wzrok z dziecka! Przerażona biegała wokół, krzycząc i szukając Beth, aż nagle ją dostrzegła w oddali. Kucała na piasku, a obok niej był jakiś mężczyzna! Przerażona jeszcze bardziej podbiegła do niej. Na zawał kiedyś zejdzie przez nią! - Beth co tu robisz?! Wystraszyłaś mnie- powiedziała dalej drżącym głosem, gdy do niej podeszła. Dopiero wtedy zobaczyła, że jej córka głaszcze małe szczeniaki.- Mamo, zobać jakie ładne pieśki- pokazała jej urocze zwierzątka, ale w tym czasie Daisy przeniosła swoją złość na mężczyznę, który zaczepia małe obce dzieci. - Co pan wyrabia?! - uniosła się przenosząc wzrok na niego i wtedy dostrzegła znajomą twarz. Wyraz jej twarzy trochę złagodniał i został zastąpiony zaskoczeniem.- Mamo, moziemy mieć pieśka?- Beth kompletnie nie zrobiła sobie nic z reprymendy matki tylko spojrzała na nią swoimi uroczymi oczami.
Alexander Wheeler
Od kilku dni miał u siebie szczeniaki, którymi opiekował się od kilku tygodni w swojej klinice. Znalazł je jednego dnia, kiedy szedł do pracy. Akurat tego dnia postanowił wybrać się pieszo, bo pogoda naprawdę była spoko i po co miał jechać ten kawałek samochodem? I dobrze, że to zrobił, ponieważ znalazł te biedaki porzucone w rowie. Jego starsza suczka Cola, która jest mieszańcem huskiego syberyjskiego oraz owczarka niemieckiego bardzo się ucieszyła na widok czterech małych parówek, na co Alexander odetchnął z ulgą, bo tego się najbardziej obawiał. Niepotrzebnie!
Chciał wyjść z całą zgrają na spacer, pewnie będzie to karkołomne zadanie, ale co tam! Maluchom już od kilku dni zakładał smycz oraz szelki, aby przywykły do tego i nie były zestresowane spacerem, ale jak wyjdzie z nimi to na pewno będzie szał i tak właśnie było.
Wiedział, że na plaży będzie najbezpieczniej, ale oczywiście nie miał zamiaru puszczać maluchów luzem, bo pewnie wtedy zobaczyłby je ostatni raz. Sprawa z Colą miała się inaczej, była bardzo grzecznym i dobrze wychowanym psem, więc szła przy jego nodze bez smyczy.
W pewnym momencie usiadł sobie niedaleko placu zabaw dla dzieci, ponieważ zwierzaki się zmęczyły – dosłownie, szczeniaki położyły mu się na plaży i nie miały zamiaru się ruszać, dał im wody i sam skorzystał z odpoczynku, kiedy nagle podbiegła do niego dziewczynka zainteresowana szczeniakami. Oczywiście, że pozwolił się małej z nimi pobawić.
- Mała podbiegła do mnie, bo chciała się pobawić z psami - wyjaśnił spokojnie patrząc na Daisy. Zdziwiło go to, że małą nazwała ją mamą. Dużo go ominęło. - Nie jestem jakimś zboczeńcem - dodał trochę urażony.
Daisy Wheeler
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved
Powiedzieć, że ich sytuacja jest skomplikowana, to nic nie powiedzieć. Całe swoje dotychczasowe życie nie wiedzieli o swoim istnieniu, nie wiedzieli, że mają wspólnego ojca i nawet mieszkają obok siebie. Jasne, Daisy mieszkała przez kilka lat w Melbourne, ale to w Lorne Bay spędziła większość czasu. Ile razy mogli się minąć z Alexandrem na światłach? W kolejce w sklepie? Na stacji beznzynowej? W pubie? W przychodni? Może nawet wpadli na siebie nie wiedząc, że łączą ich więzy krwi. A co by się stało, gdyby blondynka nie znalazła tych dokumentów i go nie odszukała? Czy ich ojciec powiedziałby im w końcu o tej sytuacji? Czy już zawsze żyliby w nieświadomości? Za dużo jest co by było gdyby. Powinni oboje się skupić na tym, że wiedzą już o swoim istnieniu i coś z tym zrobić, aniżeli się tak kręcić wokół tematu. Ale jak już wiadomo - nie było to takie proste.
Daisy nigdy nie miała psa i w sumie za bardzo nie chciała mieć. Znaczy kochała te czworonożne, futerkowe zwierzęta, ale żeby mieć swojego? To nigdy nie było jej marzeniem, nigdy nie prosiła o niego rodziców i jak juz sama dorosła, to też nie miała w planach zwierzaka. Wystarczyło jej roboty jako samotna matka małego dziecka, która musiała utrzymać dom. Jeszcze tego by jej brakowało, aby do jej długiej listy obowiązków dorzucić opiekę nad psem. Teraz sytuacja była trochę inna, bo doszedł do nich Wren. Może nie mieszkał oficjalnie u niej w domu, ale spędzał z nimi sporo czasu i zaprzyjaźnił się z Beth, która może uznała, że Rhodes pomógłby jej zajmować się psem? Nigdy nie wiadomo, co się urodziło w tej małej blond czuprynie.
Wyjaśnienie Alexandra miało sens, zważając na to, że Beth właśnie kucała i głaskała pieski. Daisy póki co nie zwróciła dalszej uwagi na mężczyznę, skupiając się na córce. - Beth, nie możesz bez słowa się oddalać i podchodzić do nieznajomych. To niebezpieczne, więc następnym razem podejdź do mnie wcześniej, dobrze?- spróbowała wyjaśnić córce opanowanym głosem jak powinna się zachować. Pierwsze emocje spowodowane strachem już opadły, więc mogła na spokojnie porozmawiać z dzieckiem, do którego chyba wszystko dotarło, bo potwierdziła, że tak zrobi i wróciła do swoich nowych, futerkowych przyjaciół. Dopiero wtedy Daisy się podniosła i spojrzała na Alexandra lekko zmieszana.
- Przepraszam, po prostu spanikowałam, gdy nie mogłam znaleźć swojej córki- wytłumaczyła mu szczerze, co było powodem jej zachowania. Nie chciała go przecież urazić.
Alexander Wheeler
Od zawsze kochał zwierzęta. Miał z nimi dobry kontakt i szczerze? Wolał te czworonożne stworzenia od ludzi, ponieważ one nie zawodziły. Pewnie jest to trochę ckliwe, ale Wheeler jako introwertyk kiepsko radziło sobie w towarzystwie za dzieciaka, był uważany za dziwnego. Na szczęście z wiekiem mu się polepszyło.
Alex milczał przez chwile. Nie chciał wtrącać się w rozmowę matki z córka, bo w sumie to nie jest sprawa, a dwa nie chciał podważyć autorytetu blondynki w żaden sposób, ponieważ dzieciaki potrafiły obrócić kota ogonem bardzo szybko.
- W porządku, nic się nie stało - powiedział po czym na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Maluchy ożywiły się i zaczęły bawić z dziewczynką. - Domyślam się, że była to chwila grozy, na szczęście nie poszła za daleko - dodał Alex. Co prawda nie miał pojęcia o dzieciach, bo swoich nie miał i sam nie widział czy chce mieć.
Daisy Wheeler