kelner — Once Upon A Tart
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Wypadałoby mu już dorosnąć i pomyśleć o jakimś planie na przyszłość, ale tak bardzo mu się nie chce...
W tym też tkwił jej urok. Gavinowi również nie było blisko do człowieka o wygórowanych potrzebach i być może stąd też wziął się ich naturalny vibe? Z tymi lodami trafiła po prostu wyjątkowo niefortunnie. Skąd jednak mogła wiedzieć, że Gavin będzie taki pełen opinii w tej kwestii?
- Dobra, dobra, swoje wiem - zaśmiał się tylko i pokręcił głową. Nie zamierzał już dalej się z nią o to wykłócać, bo doskonale wiedzieli, że siebie nawzajem nie przekonają.
Podejrzewał, że nie poparłaby jego decyzji o ukaraniu Scarlet i dlatego właśnie darował sobie podziękowania czy też wtajemniczenie ją w jego niecne plany. Oczywiście nic nie było jeszcze przesądzone! Wszystko zależało od blondynki i tego czy będzie dla niego dobrą współlokatorką. Gdyby miał zgadywać, to już tego wieczora spodziewał się po niej, że dostarczy mu wystarczającego powodu do dżdżownicowej zemsty.
- Aaaa - roześmiał się i przytaknął dla potwierdzenia. Teraz już widział to oczami wyobraźni i rozumiał o co jej chodziło. - Łopatkę i wiaderko, żeby je potem tam trzymać. One chyba nie potrafią pełzać po ścianach, co nie? - zmarszczył mocno brwi i próbował sobie przypomnieć jak poruszały się dżdżownice. Pochodził z nadmorskiego miasteczka więc wstydem było tego nie pamiętać, ale to też nie była taka rzecz o której człowiek myślał na porządku dziennym.
- Bez obaw. Będziemy robić przerwy i no... też normalnie tańczyć. Wierz lub nie, ale potrafię po prostu się gibać jak typowy koleś w klubie - roześmiał się na samo wyobrażenie. Nawet w takim prostym gibaniu potrafił jakoś się wyróżnić, ale złapanie rytmu było dla niego naturalną czynnością. Nie planował jednak odwalać tam jakiegoś Dirty Dancing i tańczenia z nią tak, aby się musieli wszyscy dookoła odsunąć. Nie sądził aby Tessa czuła się w takiej sytuacji komfortowo.
W pierwszej chwili myślał, że to Cedric wjechał go zamordować, ale na szczęście mieli do czynienia wyłącznie z klientem. Nie ingerował w ich interakcję i udawał, że patrzył na coś w telefonie. Może to i lepiej, bo na te sugestywne spojrzenia mógłby różnie zareagować.
- Przynajmniej to nie Cedric - skupił się na pozytywie i posłał jej szeroki uśmiech. Stali teraz komicznie daleko od siebie i jemu również udzieliła się ta niezręczność. - No chyba, że nie chodziło Ci o klienta... - zmarszczył niepewnie brwi. - Czy... to było w porządku? - zapytał mając na myśli pocałunek. Wierzył, że odepchnęłaby go albo powstrzymała w jakikolwiek inny sposób gdyby sobie tego nie życzyła. Ostatnie czego chciał to kogoś do czegoś zmuszać.

tessa r. maclerie
studentka / prawa ręka — uczelnia / wypożyczalnia sprzętu
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjechała ze Szkocji, żeby nie słuchać, jak śmieją się z niej za plecami. Teraz studiuje w Cairns, a popołudniami pomaga starszemu bratu ogarniać wypożyczalnię sprzętu wodnego, którą otrzymał w spadku po zmarłym przyjacielu z wojska.
Wybierając studia w Edynburgu, nie mogła pozwolić sobie na codzienne dojazdy z rodzinnego domu, który w Szkocji dzieliła z ojcem, a w późniejszym okresie również z jego drugą żoną. Zdecydowała się na pokój w akademiku, który wcale nie był jednoosobowy. Na szczęście trafiła na cudowną współlokatorkę i ani przez moment nie żałowała, że nie wynajęła osobnego mieszkania. Życie w akademiku, wśród studentów było wesołe. Do czasu, aż nie ujawniono tych przeklętych nagrać, przez które Tessa podjęła decyzję o wyjeździe. Teraz mieszkała z Cedrickiem - brat był trudnym współlokatorem, ale mieszkanie z nim miało również nieco plusów. Może niezbyt wiele, ale przynajmniej pozwalało im lepiej się poznać, a dziewczynie bardzo zależało na tym, żeby zbliżyć się do rodzeństwa,
— Myślę, że potrafią. To sprytne bestie! Więc przyda się wiadereczko z przykrywką. Bo jak rozpełzną się po wypożyczalni, to Ced mnie zabije. Dosłownie. Widziałeś, jakie ma silne ręce? — zażartowała, bo choć brat z pewnością by się zdenerwował, nie miała powodów, by przypuszczać, że użyłby wobec niej siły. Wprawdzie zdarzało się, że odpychał ją od siebie, kiedy coś nie szło po jego myśli lub przewracał się przez swoją niepełnosprawność, jednak z tak błahego powodu, jak pełzające po podłodze robaki, z pewnością by nie zareagował.
Zaśmiała się z określenia typowy koleś w klubie. — To do ciebie nie pasuje, wiesz? Nie jesteś typowym kolesiem. Albo doskonale przede mną udajesz! — zasugerowała, chcą poznać prawdę i robiąc przy tym pełną konsternacji minę. Ona nikogo przy nim nie zgrywała, zawsze starała się być sobą i chyba nieźle jej to wychodziło. Tak czy inaczej, Gavin dobrze ją wyczuł. Teresa z pewnością nie czułaby się swobodnie, wariując na parkiecie, mimo braku znacznych umiejętności. Zależało jej tylko na oderwaniu się od codzienności i zrobieniu czegoś nowego, ciekawego. Nie chciała – w wieku dwudziestu lat – stać się sztywniarą podpierającą ściany.
Obsługując klienta, czuła się skrępowana. To zdecydowanie nie była normalna sytuacja i Tessa po raz pierwszy w pracy musiała radzić sobie z zaczerwienionymi policzkami. Na szczęście gość szybko załatwił swoje potrzeby i wyszedł z wypożyczalni.
— Nawet nie chcę myśleć, jakby się naburmuszył — wspomniała o bracie i aż przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Kochała go, ale był zbytnio nadopiekuńczy. W kwestii pocałunku Tessa nie czuła się do niczego zmuszona! Gavin nie postąpił niewłaściwie, co więcej wybrał najlepszy z możliwych momentów. Po prostu trochę namieszał jej w głowie. — Zawsze sądziłam, że się zgrywasz — przyznała po chwili milczenia. — Myślałam, że w twoim typie są imprezowe, odważne dziewczyny, a nie siedzące po uszy w książkach i obowiązkach, jak ja — wyjaśniła swoje zmieszanie. Spojrzała na niego, pozostając za ladą i uśmiechnęła się trochę niepewnie.

gavin eikenberry
kelner — Once Upon A Tart
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Wypadałoby mu już dorosnąć i pomyśleć o jakimś planie na przyszłość, ale tak bardzo mu się nie chce...
- No dobra, w takim razie wiaderko z pokrywką będzie... dla bezpieczeństwa wszystkich - uśmiechnął się. Wydawało mu się, że może faktycznie dżdżownice potrafiły się wspinać po śliskich powierzchniach, robaki często potrafiły rzeczy niewyobrażalne, więc to nie byłoby akurat aż takie szokujące. - Widziałem, widziałem. Kiedyś nawet chciałem go zapytać czy chce się siłować, ale miał zły humor - na bank by z nim przegrał, ale z drugiej strony nie był aż takim słabeuszem, więc dlaczego miałby nie spróbować? Teraz było już za późno, bo nie miał żadnych podstaw by mu to proponować. Mało tego, gdyby Ced odkrył co tu się odwalało pod jego nieobecność to prędzej by chciał Gavinowi te łapska połamać. Lepiej było nie kusić losu.
- Awww, to najmilsza rzecz jaką mi ktoś powiedział od bardzo dawna - mówił serio. Nawet uśmiechnął się jakoś inaczej, tak szczerze i jakby jej słowa naprawdę chwyciły go za serce. Często widział w sobie dużo cech z takiego typowego kolesia i przeszkadzało mu to, ale co niby miał zrobić? Wiedział, że jego osobowość nie była ekscentryczna czy jakaś jedyna w swoim rodzaju, ale szło z nim pogadać i był w miarę dobrym człowiekiem, wiec chyba nie było tak źle. Również przed nią nie udawał, ale niezaprzeczalnie lubił trochę pobajerować i się powygłupiać. Nie traktował tego jednak jak udawanie, a taki dodatek do tego kim był na co dzień.
- Potrąciłby mnie - rzucił dla rozładowania atmosfery, ale no musiał coś powiedzieć aby spuścić powietrze z pomieszczenia. Posłał jej nawet krzywy uśmieszek. Miał nadzieję, że wiedziała o tym dlaczego to powiedział i że absolutnie nie miał w zamierzeniu jakkolwiek zadrwić z jej brata. - Co? - uniósł wysoko brwi, bo teraz to go tak zaskoczyła, że aż mu słów (o dziwo) zabrakło. - To ciekawe, bo ja myślałem, że widzisz we mnie tylko jakiegoś pajaca, który Ci nie daje spokoju - prychnął cicho i pokręcił głową z niedowierzaniem. Za szybko wysnuli pewne wnioski i potem w nich tkwili. Kto wie, może gdyby nie to, to dzisiejsza sytuacja wydarzyłaby się już znacznie wcześniej? - Po pierwsze, nie mam typu. Nie wiem czy w ogóle coś takiego jest. Jeśli ktoś mi się podoba... to zależy to od tej konkretnej osoby - jak na niego to bardzo mądre i dojrzałe podejście. Może nie było w stu procentach zgodne z tym co faktycznie miał w głowie, ale na ten moment wydawało mu się, że nikogo nie oceniał na podstawie takich płytkich predyspozycji. - Po drugie, jesteś bardzo odważna - uśmiechnął się do niej pogodnie i pokonał dzielący ich dystans, aby odgarnąć jej włosy za ucho i pogładził jej policzek kciukiem. Serio tak uważał, ale nie miał w zapasie na to żadnych konkretnych dowodów, tak po prostu czuł. Jakby się uprzeć, to bycie siostrą Cedrica było dość odważne, ale nie chciał psuć im chwili i mówić tego na głos.

tessa r. maclerie
studentka / prawa ręka — uczelnia / wypożyczalnia sprzętu
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wyjechała ze Szkocji, żeby nie słuchać, jak śmieją się z niej za plecami. Teraz studiuje w Cairns, a popołudniami pomaga starszemu bratu ogarniać wypożyczalnię sprzętu wodnego, którą otrzymał w spadku po zmarłym przyjacielu z wojska.
Rozbawił ją. Może nie powinna szydzić z niepełnosprawności starszego brata, ale potrącenie wydało się taką bzdurą, jednocześnie będąc całkiem prawdopodobnym scenariuszem, że nie mogła powstrzymać śmiechu. Dobrze, że szybko rozładowali napięcie. Pocałunek był niespodziewany, a przez to zaburzył swobodę, jaką oboje przy sobie czuli. Było zdecydowanie za wcześnie, by potrafiła ocenić, czy jest zadowolona z tego, że do niego doszło. Na ten moment była przede wszystkim zaskoczona, zmieszana i nie miała pojęcia, jak się zachować. Ostatni romans, w jaki się wplątała, nie skończył się najlepiej, przez co postanowiła nie interesować się mężczyznami – szczególnie znacząco starszymi. Ich dzieliło pięć lat. I choć niektórym mogła wydawać się to niewielka różnica, Teresa uważała ją za przepaść. Poza tym nie powinna wyciągać pochopnych wniosków. To był tylko jeden, krótki pocałunek. Nie musiał oznaczać zupełnie niczego. Ale młody, dziewczęcy umysł dopisał sobie do niego całą niestworzoną historię. A to przede wszystkim ją przerażało.
— Pajaca? Nie, skąd ten pomysł?! — zaprotestowała, zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego coś podobnego przyszło mu do głowy. Tak, Gavin bywał głupkowatym żartownisiem, ale to nie czyniło go w żaden sposób śmiesznym lub żałosnym. Przeciwnie, Tessa lubiła jego sposób bycia, czasami zazdrościła mu tej swobody i otwartości, których jej brakowało. Mogłaby się od niego wiele nauczyć. — Jesteś inny niż ja. Po prostu nie sądziłam… — urwała, sama nie wiedząc, jak przekuć myśli w odpowiednie słowa.
Gdy do niej podszedł, zasznurowała usta. Wzrokiem podążała za jego dłonią, która ostatecznie pogładziła ją po policzku. Na krótką chwilę przymknęła oczy, ale zaraz otworzyła je szeroko. Chwyciła jego nadgarstek i przytrzymała w miejscu. — Wiesz, tak naprawdę to wcale nie jestem taka odważna — stwierdziła i odsunęła się, robiąc krok do tyłu i puszczając jego rękę. Coś podpowiadało jej, że powinna się zdystansować, że to za wcześnie, by dać się ponieść. Chciała pomyśleć, a w jego obecności, po tym co się stało, nie mogła się skupić. — Powinieneś już iść — stwierdziła nagle, wpatrzona w jego usta. — Zdecydowanie powinieneś iść. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś miał tu wejść, albo… Po prostu idź — stwierdziła, obserwując jego twarz. W tym momencie marzyła o tym, by zapaść się pod ziemię lub zniknąć. Jeśli myślał, że była odważną, to teraz miał dowód na to, że się mylił. Była dzielna i stawiała czoła wyzwaniom, ale nie była spontaniczna i lubiła kontrolę. Teraz jej nie miała, przez co czuła się niepewnie.

gavin eikenberry
kelner — Once Upon A Tart
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Wypadałoby mu już dorosnąć i pomyśleć o jakimś planie na przyszłość, ale tak bardzo mu się nie chce...
On już sam nie wiedział czy ta chwila słabości była dobrym pomysłem. Nim się pochylił, aby skraść jej ten pocałunek, niewiele zastanawiał się nad jego konsekwencjami. Zależało mu, aby ich znajomość nie została z tego powodu spisana na straty, a jeszcze bardziej, aby nie zrobiło się między nimi niezręcznie. Przecież to lubił między nimi najbardziej - komfort i łatwość w rozmowie. Po jej zachowaniu widział, że jego wizyta mogła się skończyć na wiele różnych sposobów. Zdawała mu się niepewna, wycofana i zamyślona. Niestety nie potrafił jej rozgryźć i postawić się na jej miejscu, więc nawet nie wiedział co najbardziej ją w związku z tym zbliżeniem nurtowało.
Wzruszył ramionami, lekko speszony tym pytaniem, ale gdyby nie potrafił na nie odpowiedzieć, to nie nazwałby się tak w pierwszej kolejności. - Lubię jak jest zabawnie i lekko, wtedy jest moim zdaniem komfortowo dla wszystkich i niektórym może się wydawać, że przez to nie ma we mnie nic ponadto - nieco dramatycznie ujęte, co już samo w sobie kontrastowało z jego osobowością na co dzień, ale serio tak to widział. Nie inicjował poważnych rozmów kiedy nie musiał, a cudze próby zdarzało mu się obracać w żart, więc taka opinia na jego temat była uzasadniona.
Zmrużył oczy. Czego nie sądziłaś, Tessa?
- Myślę, że siebie nie doceniasz - przyznał gdy się odsunęła. Jeśli chciała mu w ten sposób udowodnić prawdziwość swoich słów, to nie odniosła sukcesu. On sam również wykonał krok w tył i przyjął do wiadomości, że dzisiaj nie powinien był już więcej zakłócać jej przestrzeni. Zrozumiał to i nie poczuł się jakkolwiek urażony, bo niby czemu miałby?
- W porządku - skinął głową. Wcale iść stąd nie chciał, ale intuicja podpowiadała mu, że był to idealny moment na zakończenie dzisiejszego spotkania z dziewczyną. Przeciąganie mogłoby im tylko zaszkodzić, tak przynajmniej wierzył.
- Odezwę się do Ciebie w sprawie naszego wyjścia - zapewnił i miał tak też zamiar zrobić. Jeśli wprawił ją w zakłopotanie, to zamierzał dać jej przestrzeń na ochłonięcie, ale nie równało się to z zaniechaniem całej znajomości. To mogła osiągnąć jedynie poprzez wyrażenie takiej potrzeby wprost.
Skinął głową i niespiesznie opuścił pomieszczenie, pogrążony w obawach odnośnie tego, co pojawiło się w głowie Tessy po tym co między nimi zaszło.


tessa r. maclerie
[ koniec ]
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

#18

W roku poprzednim w tym czasie byli wraz z Aaronem w Aspen i uczyli się jazdy na nartach. W tym roku żadne z nich nie miało czasu by pozwolić sobie na wyjazd, a nawet gdy miało to drugie go nie miało i na odwrót. Zatem wyjazd odpadał, ale zawsze mogli spróbować odwiedzania nowych miejsc na miejscu. No i gdy ostatnim razem Cherry wspominała że fajnie było na nartach i że chętnie by do tego wróciła, jednak żadne z nich nie może sobie pozwolić na podróż na północną półkulę, gdzie panuje śnieg to Aaron zapytał o narty wodne. Whitehouse zapomniała całkowicie o tym sporcie, który można uprawiać na miejscu i dobrze się przy tym bawić. Czy zatem narty wodne są podobne do nart śniegowych? Mieli okazję się o tym przekonać na miejscu. Ale żeby zacząć uprawiać sport należy mieć do tego odpowiedni sprzęt, a Cherry przykładowo nie posiadała nart wodnych, więc musiała je wypożyczyć. I nie spodziewała się że Barnard takowe posiadał w domu.
- Przyznaję się że nie próbowałam nigdy nart wodnych, tak samo jak w tamtym roku pierwszy raz uczyłam się nart na śniegu. A ty już miałeś styczność z nartami na wodzie? - zapytała gdy zbliżali się do wypożyczalni sprzętu wodnego i odpowiednich strojów do pływania.
- W ogóle ciekawa jestem jaka jest różnica. Śnieg jest bardziej stabilny, ubity, a woda jest w ciągłym ruchu, więc może być trudniej zachować równowagę. - stwierdziła, zastanawiając się nad tym, co będą porabiali w to słoneczne południe. Pewnie wypożyczywszy już sprzęt każde z nich się przebrało i skierowali się w stronę wody. Fale były wręcz idealne do sportów wodnych i widać było że ten dzień sprzyjał sportowcom, bo naprawdę wielu było tam surferów na przykład.
- Myślisz że popełniłam błąd zakładając ten skafander? Bo wiesz, mogłam przyjść tutaj zawsze w bikini i szukać męża wśród tych na deskach. - zażartowała sobie, bo przecież nie porzuciłaby Barnarda dla całej drużyny suferów niezależnie od tego jak bardzo byliby oni przystojni. Ale popatrzeć sobie mogła i podziwiać ich umiejętności, bo właśnie jeden ze surferów miał tak dużą falę że ona na pewno by wpadła do wody, a mężczyzna dzielnie się utrzymywał na jej powierzchni. Z ust szatynki wydobyło się zatem pełne podziwu "wow", które na pewno usłyszał stojący obok niej mężczyzna. Ale chyba to rozumiał, sam pewnie również podziwiał te wyczyny. A ona ciekawa była czy Aaron też ma taki ukryty talent jak oni i czy też tak potrafi.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
W tym roku ani Cherry, ani nawet Aaronowi nie udało się wygrać nic w świątecznej loterii organizowanej przez miasto. A szkoda, przecież nawet wycieczka do jakiegoś fajnego miejsca, z zapewnionym biletem tylko w jedną stronę, jest fajniejsza, niż brak jakiejkolwiek wycieczki. W tamtym roku Barnard był niezwykle wdzięczny kobiecie, że właśnie jemu zaproponowała towarzyszenie w Aspen. I już nie chodzi nawet o to, że wszystko tam było na najwyższym poziomie, począwszy od jakości wypożyczanego sprzętu, a skończywszy na domku, w którym spędzili tamtych kilka dni, ale o to, że dzięki tak drastycznej zmianie otoczenia, udało mu się, choć na chwilę spojrzeć na swoje życie z dystansu i wrócić z nową energią na zmiany. Wiele z postanowień, które sobie wtedy założył, w ogóle nie doszło do skutku, ale trochę też udało mu się pozmieniać od zeszłego roku.
No i choć on z wielu przyczyn nie mógł zrewanżować się w tym roku Whitehouse, tak samo niesamowitym wyjazdem, to postanowił, chociaż w symboliczny sposób uczcić rocznicę ich koczowania na lotnisku... to znaczy kilku perfekcyjnych dni spędzonych na idealnie przygotowanych stokach.
- Raz czy dwa razy. Ale to dawne dzieje, nic już nie pamiętam. Dlatego zorganizowałem dla nas instruktora. - wyjaśnił. Aaron jak przez mgłę pamiętał, że narty wodne były atrakcją na osiemnastce jednego z jego kumpli z lat szkolnych. Nie szło mu wtedy najlepiej, ale Barnard w młodości miewał problemy z koordynacją, które spowodowane były nieproporcjonalnie długimi kończynami, więc paradoksalnie dziś może być już lepiej. W końcu ogarnął się trochę od tamtego czasu, czego i dzisiaj Cherry nie mogła zaocznie zobaczyć, bo miał na sobie taki piankowy kombinezon, który zaczynał się na wysokości kolan i kończył tuż przy szyi mężczyzny, miał jeszcze krótkie rękawki, przez co może nie roztopi się w tym upale.
- Jest inaczej. Tutaj jeszcze trzeba wziąć pod uwagę to wszystko, co wiąże się ze skuterem wodnym, który Cię ciągnie. Albo Ci się spodoba, albo przez kolejny rok Ty będziesz miała prawo do wyśmiewania się ze mnie. - powiedział z uśmiechem, nawiązując do tego, że on kilka razy żartobliwie wrócił do ich wycieczki w jedną stronę.
Chyba mieli już wszystko, więc udali się do drewnianej budki, która była siedzibą szkółki, gdzie instruktorzy uczyli różnych sportów wodnych.
- Mogłabyś też wtedy szukać stanika albo majtek. - odparł żartobliwie. Chodziło o to, że pod wpływem wody mogłoby jej się coś zsunąć, a nie że kobieta jest taka rozwiązła.
Aaron nie miał wielu doświadczeń ze sportami wodnymi. W młodości chodziło o to, że rodzice nie mogli sobie pozwolić na zapisanie go na zajęcia po okiem instruktora, a później uznał, że ziemia jest tym żywiołem, który jest mu bliższy. Lubił jednak próbować nowych rzeczy i dlatego by się nie zmierzyć z nimi, teraz kiedy w końcu jest panem własnego losu.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Przyznam szczerze że Cherry kupiła w tym roku aż trzy losy, a nie tylko jeden jak zawsze, bo skoro rok wcześniej udało się jej wygrać wycieczkę to oznaczało, że miała szansę także i w tym roku, a żeby je sobie zwiększyć jeszcze bardziej tę szansę to zakupiła trzy losy, jednak tym razem los się do niej nie uśmiechnął, wręcz przeciwnie, nie wygrała nic, a nawet pięcioma Euro by się pocieszyła.
- A ja tak skrycie liczyłam na to że to ty będziesz mnie instruował. - powiedziała tajemniczym tonem, ale prawdę mówiąc wolała uczyć się od kogoś, kto znał się na rzeczy i dzięki komu naprawdę się czegoś nauczy, niż od Aarona który sam niewiele pamiętał. Chociaż z drugiej strony uczenie się z Barnardem mogłoby być bardzo zabawne, zwłaszcza te ich częste wpadania do wody podczas nauki. Oczywiście bez jakichkolwiek zachłyśnięć, bo te bywały niebezpieczne.
- Właśnie coś też myślałam że będzie mnie ciągnąć jakiś skuter wodny. Ale na początek będziemy uczyć się utrzymać równowagę na bananie? - zapytała bo całe szczęście potrafiła pływać, więc wiedziała jedno, że nie utonie, ale nie miała zielonego pojęcia jak nauczyć się pływania na nartach wodnych. A że widywała na plaży ludzi na bananie to sobie o nim w tym momencie przypomniała. Poza tym co by było łatwiejsze, narty wodne czy deska surfingowa? W odpowiednim stroju czuła się bezpiecznie i nawet czuła tę nutkę ekscytacji przed próbą swoich sił na tych dwóch deskach jednocześnie. A słysząc słowa mężczyzny nie odebrała aluzji i dostał za to kuksańca w bok.
- Myślałam że mnie znasz na tyle, że nie będziesz mi sugerował takich rzeczy gdy zobaczę niezwykle przystojnego i utalentowanego mężczyznę zdobywającego falę. Chociaż nie mogę powiedzieć czy przystojnego, bo w kostiumie tym każdy wygląda dobrze. Spójrz tylko na mnie. - odparła udając oburzenie, bo nie była wcale taka łatwa, a potem już obrała nieco żartobliwy ton, pokazując się w tym skafandrze, w którym to wszyscy wyglądali tak samo. I tutaj nie miała znaczenia doskonale wyrzeźbiona klatka piersiowa i płaski brzuch. Ale czarne stroje do pływania wydawałoby się że optycznie wyszczuplały, ale może tylko jej się tak wydawało? Chwilę potem podeszli do budki i przywitali się z instruktorem.
- Najpierw do tego skutera wodnego to ja proszę przyczepić kolegę. Ja popatrzę jak to się powinno robić, by rozpoznać technikę i takie tam. - powiedziała, wskazując na Aarona, ale no chciała zobaczyć tych kilka jego upadków do wody, bo móc się potem z niego ponabijać. On już wystarczająco długo miał bekę z jej biletów w jedną stronę.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Może organizatorzy loterii mają listę nazwisk największych wygranych w poprzednich edycjach i jeśli kolejny rok z rzędu cenną nagrodę wygrywa ta sama osoba, to skutecznie jej to uniemożliwiają. Aaron był daleki od teorii spiskowych, on to nawet nie pamięta o terminie nadsyłania zgłoszeń do loterii i innych tego typu atrakcji organizowanych przez władze miasteczka, więc tym bardziej nie powinien się wypowiadać.
- Następnym razem możemy pojechać na ściankę wspinaczkową, wydaje mi się, że w Port Douglas jest taki klub, tam Cię mogę poinstruować, dlatego dziś wolę, abyś przeżyła. - powiedział żartobliwie. Jeśli ktoś ma lęk wysokości, to przy tym hobby może być on sporym utrudnieniem, Aaron na szczęście nie ma i to jest chyba jego ulubiona aktywność fizyczna, tylko niestety ma na nią za mało czasu. Dużo łatwiej pojechać po prostu nad wodę, tutaj można nurkować, jeździć na nartach wodnych i skorzystać z jeszcze kilku aktywności, bez marnowania czasu na dojazd, bo w Lorne Bay wszystkie drogi prowadzą nad ocean.
- Nie wiem. Wątpię, by banan nam cokolwiek tutaj pomógł. - zastanawiał się na głos. W głowie miał tak, że na tych wszystkich dmuchańcach, to jednak się siedzi, a na nartach trzeba stać. Z drugiej strony w obu przypadkach chodzi o siłę nóg, więc być może Cherry miała rację. Na pewno zapytają ich właśnie o umiejętności pływackie, bez tego nikt poważny nie pozwoliłby im wypłynąć na głębokość większą, niż pół metra. Na szczęście mieszkając w tej części świata, pływać dziecko uczy się prędzej, niż chodzić, więc nie powinno być żadnych zaskoczeń.
- Ej, bo będziesz musiała bawić się sama. Chodziło mi tylko o to, że bikini mogłoby Ci się rozwiązać pod naporem wody. - zgiął się teatralnie. Mało brakowało, a zacząłby się rzucać, jak piłkarze, których dotkniesz opuszką palca, a oni w strasznych męczarniach zaczynają pokładać się na murawę. - Chyba że faktycznie już wypatrzyłaś sobie jakiegoś przystojniaka i chcesz się mnie jak najszybciej pozbyć. Kto by tam chciał być widziany w towarzystwie faceta, który wygląda trochę jak twój brat. To zmniejszałoby szanse na podryw praktycznie do minimum. - droczył się z przyjaciółką.
- Nie kokietuj. Ty we wszystkim wyglądasz dobrze. - stwierdził. Nie powiedział tutaj niczego odkrywczego, nie przekroczył żadnej granicy, bo przecież rozmawiali już o nominacji na miss, której podobiznę rzeźbi się potem w drewnie. Ładna buzia, zadbana sylwetka, długie nogi, no i efekt jest taki, że nawet w worku po ziemniakach Cherry miałaby swój urok.
- Jesteś pewna, że nie chcesz spróbować pierwsza? - spojrzał na kobietę. Zaproponował to oczywiście z dobrego wychowania, a nie dlatego, że minimalnie obawiał się kompromitacji. Może i Aaron nie był jednym z tych samozwańczych samców alfa, których ego podupada przy pierwszym krytycznym słowie, ale tutaj już mogłoby ucierpieć, tak samo zresztą, jak jego tyłek, jeśli się okaże, że faktycznie nic nie pamięta sprzed piętnastu lat.
- Dobrze, zaczniemy od kolegi. - powiedział instruktor. - Na początek jednak przeprowadzę szybkie szkolenie teoretyczne i na sucho, poproszę państwa o krótką rozgrzewkę i dopiero wówczas zaproszę ochotnika. - mężczyzna wprowadził ich w temat. No i jak zapowiedział, tak zrobił. Kolejny kwadrans minął im na całych tych przygotowaniach, a prawdziwa zabawa miała zacząć się dopiero za moment.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Ciekawe właśnie jakie istnieje prawdopodobieństwo, że następne losowanie może wygrać ta sama osoba co już raz wygrała w danej loterii i czy jest to jakoś pilnowane przez organizatorów, czy to tylko i wyłącznie wola przypadku? Cherry była ciekawa tego, jak dochodziło do wyboru zwycięzców, jednak też nie aż na tyle ciekawa, by przeszukiwać wszem i wobec internet w tym celu.
- W takim razie jesteśmy umówieni. Obiecuję się nie utopić. - na nartach w Aspen to było spore prawdopodobieństwo że można było się połamać, a na nartach wodnych takie przypadki zdarzały się jedynie pechowcom, więc musiała go jedynie zapewnić o tym, że postara się nie utopić. Ale to też w jej przypadku było mało prawdopodobne, bo umiała przecież pływać, mimo tego że często nie przychodzili z rodzicami na plażę, bo wiecznie coś trzeba było robić na farmie. Wieczna praca z takimi zwierzętami.
- W obu przypadkach musisz umieć utrzymać się na wodzie, by nie wpaść, więc potrzebna będzie siła nóg. - całe szczęście ona miała dobrze wyrobione nogi i ogółem siłę w kończynach, inaczej nie poradziłaby sobie w pracy na farmie przecież, gdzie jest wymagane dużo chodzenia, a także sporej siły w rękach. Zatem problemów mieć nie powinna, ale wiadomo zawsze lepiej popatrzeć na pierwsze porażki u Aarona, niż samej kilkadziesiąt razy wpadać do wody.
- To zmienia jednak postać rzeczy. - skoro jej wyjaśnił, że chodziło mu o rozwiązanie bikini w wodzie, to już się na niego nie obrażała. I wolała nawet sobie tego nie wyobrażać, bo niekoniecznie chciałaby aby wszyscy przebywający tego dnia na plaży oglądali jej nagie atuty, bo do nudystek nie należała.
- Jeszcze nie upatrzyłam nikogo interesującego, więc jesteś bezpieczny. Ale w razie czego dam ci znać, albo wrzucę cię do wody w akcie desperacji. - zażartowała również, konspiracyjnie się do niego przysuwając. Może i byli tutaj przystojni mężczyźni na plaży, ale póki co wydawało się jej że Aaron wyglądał z nich wszystkich najlepiej. I ta jego fryzura w połączeniu z tym strojem do pływania, po prostu idealna!
- Mam pomysł, co powiesz na kradzież figurki obecnej miss Lorne? - skoro była taka piękna i nawiązując do ich ostatniej rozmowy o urodzie szatynki, ta wpadła na niecodzienny, iście diabelski plan. Niech ludzie poszukają prawdziwej syrenki, gdy ta wyrzeźbiona z drewna zniknie nagle w niejasnych okolicznościach. W dodatku byli blisko więc czemu by nie wcielić tego planu w życie?
- Tak, jestem stu procentowo pewna. - odpowiedziała, kiwając przy tym twierdząco głową, po czym przeszli na pierwszą rozgrzewkę, która w tym stroju i przy takim słońcu bywała męcząca. Pomiędzy jednym, a drugim ćwiczeniem zatem, szatynka otarła sobie pot z czoła.
- Już nie mogę się doczekać aż wejdę do wody, a ty? - zapytała przyjaciela, bo zakładam że pierwsze ćwiczenia były na piasku, dopiero potem te w wodzie, a na końcu nauka właściwa. Ale mogę się mylić, bo nigdy nie jeździłam na nartach wodnych, ot co.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron nie jest człowiekiem, który poświęcałby dużo czasu teoriom spiskowym, a o ile taka loteria nie ma jasno wytycznych zasad, również kwestii zarządzania zwycięstwami, to snucie podejrzeń właśnie po takie teorie by podchodził. Jemu wygranie w każdym razie nie grozi, bo na ogół po prostu nie pamięta o lokalnych konkursach, już nie mówiąc nawet o kompletnym braku zainteresowania większymi, takimi ogólnokrajowymi grami losowymi. A może wiele na tym traci, może udałoby mu się wygrać duże pieniądze, za które kupiłby sobie mieszkanie, odremontował dom rodziców i jeszcze na wydanie książki by mu starczyło, gdyby zdecydował się to zrobić własnym sumptem. Z pracy pewnie by nie zrezygnował, ostatecznie całkiem lubi to, co robi. Nawet praca ze studentami ma swoje dobre strony, Barnard jest np. w miarę na bieżąco z nowinkami technologicznymi i najnowszymi produktami kultury masowej.
Praca pracą, Aaron za dzieciaka też dużo pomagał na rodzinnej farmie, ale między tym, szkołą i siedzeniem z nosem w książkach, znajdował też czas na pójście nad wodę, najpierw ze znajomymi, a potem z dziewczyną. Gdyby miał wybierać swój żywioł, to wybrałby ziemię albo powietrzę, ale w wodzie też się nieźle czuje, więc i on nie podejrzewa, że mógłby się dziś utopić.
- No nic, najwyżej dostaniemy odznaki najgorszych uczestników kursu. - wzruszył ramionami. Nie bardzo zmartwił się tą myślą, bo jeśli faktycznie miałoby im nie iść, to chociaż trochę się pośmieją, oderwą na moment od szarej rzeczywistości i spędzą przyjemnie czas, przypominając sobie przy tym szczenięce lata.
- Ustalmy jakiś sygnał. Kiedy go pokażesz, ja praktycznie rozpłynę się w powietrzu. - zaproponował. Trochę sobie żartował, ale w sumie miło by było, gdyby Cherry znalazła sobie faceta, który byłby dla niej wsparciem w tym trudnym okresie. Nie, żeby Aaron nie był otwarty na pomoc i towarzystwo, ale siłą rzeczy nie zawsze ma czas, nie ze wszystkim też łatwo zwrócić się do przyjaciela.
- Nie wiem. Chyba wolałbym nie być notowany w policyjnych aktach. - stwierdził. Pomimo tego, że Aaron pracuje na niezbyt prestiżowej uczelni, to jednak powinien dbać o swoje dobre imię. Chociaż z drugiej strony mały diabełek na ramieniu podpowiadał mu, że to mogłaby być dobra zabawa, taki wyskok, który robi się w latach studenckich, ale on był wtedy zbyt wielkim nudziarzem.
- Skoro jesteś taka niecierpliwa, to mogę Cię jednak puścić przodem. - powiedział podstępnie. Pewnie nadal była zdania, że woli najpierw pośmiać się z Barnarda, więc po tych wszystkich szkoleniach i instrukcjach, w końcu wypłynął na wodę. Wypłynął to bardzo znaczące słowo, bo początkowo więcej czasu spędził, pływając w wodzie, niż utrzymując się na jej powierzchni. Jego fryzura wkrótce nie prezentowała się już tak dobrze i trzeba powiedzieć, że czuł zmęczenie w mięśniach, gdy po jakimś czasie — nie wiedział nawet, ile minut upłynęło — zdejmował sprzęt ze stóp.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

To Cherry wręcz przeciwnie do mężczyzny, czasami wręcz naiwnie kupowała chociaż jeden los w loterii za duże pieniądze licząc na to że wygra, ale póki co zdarzyło się jej wygrać tylko raz. Jednak jak to mówią, jak raz zasmakujesz zwycięstwa to chciałbyś spróbować go ponownie, pewnie dlatego tak bardzo wciąga ludzi hazard i tracą duże kwoty w kasynach. Całe szczęście w Lorne nie było kasyna, albo Cherry o nim nie wiedziała, poza tym nie miałaby z czym się do niego wybrać, bo była biedna niczym mysz kościelna. Whitehouse można było zaliczyć zatem też do ssaków zarówno wodnych, jak i lądowych, bo jednak latanie w przestworzach, mimo że bardzo kuszące, to jednak nie wypróbowane. I wcale nie było to związane ze strachem, bo Cherry niewielu rzeczy się w swoim życiu bała.
- Przybiją nam pieczątkę z ziemniaka byśmy więcej tutaj nie przychodzili. - podjęła jego żart, ale była dobrej myśli. Może nie będzie mistrzynią pływania na desce, ale przynajmniej będzie się z nim dobrze bawiła, a to podstawa dobrego wyjścia.
- To może zatem jak podrapię się po nosie to oznacza, że masz się zmyć z zasięgu mojego polowania? - zaproponowała, skoro mieli ustalić jakiś znak, ale nie sądziła by miała go w ogóle użyć. No chyba że nie celowo, tylko dlatego bo nos ją zaswędzi i jeszcze będzie później wypominać Barnardowi, że ją zostawił, jak tak mógł.
- Ale przecież nie musimy dać się złapać. - jej plan stawał się coraz to bardziej rozbudowany, a mianowicie szatynka pomyślała sobie, że ukradną tę figurkę tak, by nikt tego nie zauważył, a potem mogliby podrzucić ją komuś gdyby zaczęło się poszukiwanie, by nikt nie powiązał tej kradzieży z nimi samymi. Na pewno ten plan miał póki co sporo wad, ale kobieta na pewno by go dopracowała podczas spontanicznej akcji.
- Nie, chętnie zobaczę najpierw ciebie w akcji. - stwierdziła i przyglądała się popisom, czy raczej próbie utrzymania się na fali przez Barnarda, dopingując go z brzegu. Wiedziała że taki doping jest często bardzo budujący, a sama będzie również takowego potrzebowała z jego strony, by nabrać jeszcze więcej odwagi mimo tego, że i tak była dość odważną kobietą. Gdy wrócił on na brzeg, przybiła mu piątkę.
- Dobrze było, nie kłamałeś mówiąc że masz w tym jakiś dryg. - stwierdziła i sama ruszyła do wody. Z racji tego że była odważna to chciała wziąć sobie największą falę, a podjąwszy tę próbę zakończyła ją bez powodzenia. I przez chwilę wystraszyła się, nabierając wody jak wpadła pod falę, ale przeżyła i podjęła się utrzymania się na mniejszej, co już bardziej jej się udawało. Ostatecznie jednak po tej pierwszej dość ryzykownej próbie czuła ból mięśni, jakby była poobijana po upadku z przyczepy, co zdarzyło się jej za dzieciaka.
happy halloween
nick
ODPOWIEDZ