płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Przewróciła oczami. –Twój wyjazd niczego nie zniszczył. – Westchnęła ciężko. –Związki się kończą. Twoje zerwanie z tym marynarzem było obopólne. Taka była wasza decyzja. A teraz z tego co widzę to macie normalne relacje. Więc nie wiem w czym problem. – Tak naprawdę widziała w czym jest problem. Problem był w tym, że Zoya z jakiegoś dziwnego powodu nie mogła pogodzić się z tym, że kilka lat temu jej związek się skończył. Tak bardzo zatrzymała się na życiu w przeszłości, że nie znajdowała satysfakcji w teraźniejszości. –A może po prostu tak bardzo zamknęłaś się na tym, że to nie jest takie łatwe, że obawiasz się przejrzeć na oczy, że tak naprawdę nie ma niczego łatwiejszego. – Wbrew pozorom zdawała sobie sprawę z tego, że ona i Henderson mają inne podejścia. Sameen łatwo było wyjeżdżać za każdym razem, bo nigdy nie miała niczego tak wiążącego jak rodzina. Nawet teraz jak ma jakieś misje to już nie jest tak łatwo wyjeżdżać, bo wie, że tutaj jest Zoya i Raine. Z drugiej jednak strony, Sam, szczerze obawiała się o ich bezpieczeństwo. Nie o to, że sobie bez niej nie poradzą.
-No to może powinnaś wrócić do korzystania z tej mantry i robienia rzeczy nie myśląc o tym co inni sobie pomyślą. – Bo teraz jednak nie chciała wyjeżdżać do Anglii, bo myślała o innych ludziach. Dosłownie obawiała się wyjazdu, bo jej brat, dorosły facet, nie będzie miał ramienia, w które będzie mógł płakać. Sameen doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że na świecie nie ma nic bardziej delikatnego niż męskie ego. Nie wiedziała tylko, że aż tak bardzo wpływa ono na decyzje podejmowane przez kobiety. Jeszcze to był brat… Mogłaby zrozumieć faceta, który chce z nią budować życie, ale brat? Pewnie sam o niej zapomni jak tylko w okolicy pojawi się jakaś dupa, która nie tylko będzie ramieniem do wypłakania, ale też dziurą do wypełnienia. –Masz za to trzydzieści lat. Jesteś starsza, ale nadal młoda. Jesteś też bogatsza o wiele doświadczeń. Rozumiem jakbyś planowała taki wyjazd w wieku pięćdziesięciu lat. Wtedy jest się o to martwić. – Wtedy do wszystkiego dochodzą problemy zdrowotne, ryzyko jakiegoś zawału, wylewu, czegokolwiek. A teraz, Zoya była nadal młoda i w dodatku była zdrowa. Sameen wiedziała, bo czasami hakowała jej dane medyczne, żeby się upewnić, że nie skończy z martwą przyjaciółką.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Nie musisz nic mówić - nie potrzebowała słów. O dziwo. Tym razem. Chyba po prostu powoli musiała sobie uświadamiać to, że nie każdy musi być tak wylewny jak ona i chcieć wszystko tłumaczyć. Oczywiście wolałaby o tym z Sam pogadać i oczyścić atmosferę, ale nie chciała jej do niczego zmuszać. Henderson w sumie zachowywała się dość podobnie w stosunki do ludzi, których nie traktowała jako aż tak bliskich przyjaciół. W sumie to raczej była dość skryta, otwierała się tylko przy przyjaciołach i bracie. Miała nadzieję, że Sameen kiedyś też się na to odważy chociaż Zoya zdawała sobie sprawę, że i tak zrobiła wielki progress i opowiedziała jej szczegóły ze swojego życia, o których duża część osób nie wiedziała. To sprawiało, że Henderson czuła się w pewien sposób wyjątkowa, a nic tak nie działało na jej libido jak zapewnienie, że jest w czym kimś specjalnym. Dlatego tak ochoczo chciała z Sam uprawiać seks w aucie, była wtedy na to gotowa i czuła, że Sam jej jeszcze bardziej zaufała pokazując jej swój własny grób i pozwalając na to, by Henderson dzieliła z nią tą, dość smutną, chwilę. To było dla Zoyi ważne, nie wielkie romantyczne gesty. Wystarczyła mała rzecz, pokazanie, że komuś na niej naprawdę zależy i, że nie jest jedną z wielu. Po Loganie niestety z tym miała największy problem.
- Oczywiście, że tak - odpowiedziała śmiejąc się trochę pod nosem - albo przynajmniej na razie, więc korzystaj póki możesz - rzuciła jeszcze przyglądając się na chwilę blondynce. Poczuła się dziwnie miło, gdy Sam postanowiła jednak usiąść obok niej, a później zaczęła patrzeć na wskazane przez Galanis miejsca na niebie. Samoistnie uśmiech wdarł jej się na ustach, bo było to bardzo miłe doświadczenie, które jej się podobało. Słyszała o tych konstelacjach tylko z nazwy, ale nigdy nikt jej ich nie pokazywał. - Nie lubimy Perseusza - stwierdziła kiwając głową, bo znała na tyle mitologię grecką żeby wiedzieć co zrobił Meduzie, która Sam najwyraźniej lubiła. - Jak byś miała możliwość wyboru, to w jakim micie byś się chciała znaleźć? - Zapytała zerkając na nią. - Ja chciałabym być Lyssą i wiesz jak w tym micie o Heraklesie, zsyłać na zbyt pewnych siebie ludzi szał, żeby robili rzeczy, do których normalnie nie byliby zdolni - a później, by ich leczyła jako psycholog, nieźle to sobie wymyśliła.
- Dworek... no jasne - zaśmiała się - a masz tam kominek? Zawsze mi się marzyło siedzenie przy kominku w grubych skarpetach, przez chwilę tak robiłam jak wynajmowałam w Londynie mieszkanie, gdzie się taki znajdował - bardzo jej się takie klimaty podobały, niestety w Australii było to trochę niepotrzebne. - No to nie mogę się doczekać - uśmiechnęła się do blondynki, bo bardzo chętnie poznałaby tą "zagraniczną" część Sameen, a przynajmniej jej nieruchomości.
Zoya też się trochę spięła słysząc, że jest coś o czym Sam chce z nią rozmawiać. Brzmiało to trochę poważnie i Henderson absolutnie nie wiedziała czego mogłaby się spodziewać. Spojrzała więc na przyjaciółkę swoimi wielkimi, brązowymi oczami wyczekując dalszego rozwoju sytuacji. No i cóż, była zaskoczona, zresztą Sam potrafiła to robić dość umiejętnie, akurat takie niespodzianki to Zoya lubiła. - Oczywiście, jest mi bardzo miło, że o mnie pomyślałaś - mruknęła i uśmiechnęła się delikatnie, a później pochyliła się w stronę blondynki żeby ją pocałować w policzek. - Przykro mi, że musisz tak wracać w takich przykrych warunkach - dodała jeszcze, tym razem łapiąc kobietę za rękę, żeby w ten sposób okazać jej wsparcie, tak samo jak robiła to wtedy na cmentarzu. Znów poczuła się wyjątkowo, że Sameen podzieliła się z nią tak delikatną informacją. - Chyba muszę sobie kupić jakąś zagraniczną rezydencję żebym mogła Ciebie zaprosić - dodała trochę sobie żartując, bo pewnie gdzie by tego nie kupiła to Sam już tam była. - Może na lazurowym wybrzeżu, albo gdzieś pod Alpami - od morza po góry. Zoya miała szerokie spektrum najwyraźniej.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Skinęła tylko głową i poczuła niesamowitą ulgę kiedy się okazało, że nie musiała nic mówić. Zapewne i tak by nic nie powiedziała, bo była sobą, a jednak Sameen była bardzo małomówna. Teraz kiedy jednak dostała przyzwolenie od Zoyi to wiele to dla niej znaczyło, bo zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że Zoya jest bardzo wylewna jeśli chodzi o takie wyznawanie sobie uczuć, albo mówienie sobie co komuś leży na sercu. Sameen niekoniecznie wyznawała te filozofie. Jak już była do tego zmuszana to czuła się po tym wyczerpana jakby co najmniej przepłynęła ocean.
-Chyba nie wiesz na co mi dajesz przyzwolenie. – Uśmiechnęła się. Oczywiście, że Sameen nadużywałaby władzy. Lubiła mieć kontrolę. Była przyzwyczajona do tego, że to ona z reguły ustawiała wszystko pod siebie. Nic więc dziwnego, że uruchamiał się Mroczny Pasażer, kiedy coś szło nie po jej myśli.
-Był herosem. – Odpowiedziała. Owszem, Gorgona nie była winna temu kim, albo czym była, ale była potworem, zabijała ludzi. Perseusz uratował wiele istnień. Uratował nawet Andromedę i wziął ją sobie za żonę. Także gdziekolwiek pojawiał się Perseusz robił coś co ostatecznie było uznawane za czyn bohaterski. Skrzywiła się słysząc pytanie Zoyi. –W żadnym. Mitologia grecka jest strasznie popierdolona. A znając moje szczęście, czyli jego brak, skończyłabym jak Pazyfae, która przez pierdolonego Minosa musiała się jebać z bykiem. – Przewróciła oczami, bo mężczyźni byli tak bardzo zjebani. –Chociaż jakbym była Kirke to bym nie płakała. – Miałaby swoją wyspę, ludzie omijaliby ją z daleka, umiałaby czarować i była zajebistą zielarką. No i od czasu do czasu ruchałaby sobie Dedala czy Odyseusza. Chociaż większe prawdopodobieństwo byłoby takie, że skończyłaby jak Scylla. –Dlaczego wybrałaś bycie kimś złym? – Spojrzała na Zoyę unosząc brwi.
-Mam chyba nawet dwa. – Nie pamiętała. –Kiedyś ten dworek był pensjonatem, ale nie mieli zysków, wystawili go na sprzedaż, więc go kupiłam i zamieniłam w prywatną posesję. – Była tam może ze dwa razy i to na wizyty nie dłuższe niż dwa dni, więc równie dobrze mogłaby ten dworek zobaczyć pierwszy raz na oczy i nie wiedziałaby o co chodzi i co to jest. Pewnie się tam gubiła.
-Proponuje, bo chciałabym tam lecieć od razu z Bora Bora. – Spojrzała na Zoyę. –No chyba, że koniecznie musisz wrócić do Lorne Bay. – No nie miała pojęcia czy William nie będzie miała akurat jakiegoś epizodu, może będzie potrzebował ramienia Zoyi czy coś tam. Nie wiedziała, bo nie praktykowała płakania. Chyba, nie pamiętam czy Sam kiedykolwiek płakała. Westchnęła i spojrzała na rękę Zoyi na swojej. –W porządku. Nie rusza mnie to tak, więc nic się nie dzieje. – Sameen odbierała zawodowo życia. Śmierć naturalna czy z powodu choroby absolutnie jej nie dziwiła i nie szokowała. Po prostu jej znajomi Grecy bardzo naciskali na to, żeby przyjechała po ten spadek. Czymkolwiek był, hehe.
-Albo coś w Anglii, żebyś mogła studiować na Oxfordzie. – Zaproponowała cicho pod nosem, bo nie chciała wracać do tej rozmowy, ale jednocześnie nadarzyła się okazja do takiego komentarza. –Idę spać, Henderson. – Oznajmiła ostatni raz rzucając spojrzenie na Kasjopeję i jej córkę. No i wstała i wyszła z jacuzzi i poszła od razu do łazienki gdzie zmyła tapetę, umyła włosy i ciało, użyła wszystkich ręczników jakie miała, bo nie była Zarą Larsson i poszła do łóżka gdzie się położyła.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Może nie wiem, ale kto powiedział, że nie chcę się przekonać? - To było pytanie retoryczne. Zoya bardzo chętnie, by sprawdziła co Sameen chodzi teraz po głowie. Chciała się nawet zapytać, ale ugryzła się w język, bo nie chciała wychodzić na za bardzo wścibską. Może kiedyś się dowie. Henderson wiedziała już, że im mniej dziwnych i krępujących pytań tym lepiej. - Kolejnym facetem, który miał magiczne moce i ratował biedne kobiety - wywróciła oczami, bo ile razy już to było? Ta sama śpiewka od wieków. Zoya zdecydowanie wolałaby być ratowana przez silne postacie kobiece, albo przynajmniej mężczyzn, którzy nie uważali sie za bóstwa.
- Może nie byłoby tak źle, pasowałabyś w sumie na Atene, albo na Persefonę - chociaż ta druga miała jednak trochę pojebane życie, aczkolwiek w ogólnym rozrachunku nie wyszła na tym wcale aż tak najgorzej. Niektóre typki z mitologii miały o wiele, wiele słabiej. - Nie złym... może po prostu potrzeba mi w życiu odrobinę szaleństwa, chciałabym mieć jakiś wpływ na innych, nawet jeżeli byłby właśnie taki. Poza tym, mam już dość bycia ułożoną Zoyą, która zawsze wie co powiedzieć, która wie co i jak załatwić żeby kryć dupę ludziom, którzy na to nie zasługują - mówiła tu oczywiście o Loganie i swoim wujku.
- Ummmm no to super, w takim razie możesz mnie tam zabrać kiedy tylko chcesz - jak są kominki i dobre towarzystwo, to Zoya nie widziała w tym żadnego problemu, najmniejszego. Szczególnie, że lubiła Anglię, więc miło byłoby tam wrócić na chwilę, nie na trzy lata żeby zrobić doktorat. - Nie ma sprawy, ale chyba musiałabym kupić jakieś cieplejsze ciuchy - no bo Sameen była na to przygotowana jako szczęśliwa posiadaczka golfów na każdą okazję. Zoya tak dobrze nie miała. - Sprawdzę jutro jaka tam jest pogoda i coś pomyślę - uśmiechnęła się, bo naprawdę bardzo chciała pojechać zobaczyć dom Sameen na Krecie. - Rozumiem - dodała kiwając głową, bo znów nie chciała na nią naciskać, żeby powiedziała jej coś więcej na temat tych jej opiekunów domu. Może kiedyś Sameen sama jej powie. Wywróciła oczami na jej kolejne słowa, bo tego tematu nie miała zamiaru kontynuować. - Jasne, ja jeszcze chwllę posiedzę. Dobranoc - uśmiechnęła się do blondynki i gdy Sameen poszła się myć to Zoya postanowiła wprowadzić w życie odrobinę szaleństwa i popływać nago w oceanie. To było dziwne, bo jeszcze nigdy tego nie robiła... ale spodobało jej się. Po pewnym czasie wyszła z wody i po ciuchu wróciła do domku, żeby wziąć szybki prysznic, ogarnąć mordę i ubrać się w pidżamy, a później położyła się obok Sameen i zasnęła. O dziwo, tym razem nie śniło jej się zupełnie nic, albo przynajmniej tego później nie pamiętała.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
***
Sameen nawet nie pamiętała kiedy zasnęła. W sumie na Bora Bora spało jej się tak dobrze, że zaczęła podejrzewać, że jej problemy ze snem są powiązane z tym, że nie przeprowadza w ciągu dnia zbyt wielu męczących rozmów. Tutaj z Zoyą trochę się pokłóciła i już spała jak słodki aniołek. No tak czy siak obudziła się jak na dworze było jeszcze szarawo, bo słońce niby zdążyło wzejść ale jednak kurwa nie. Dziwnie w chuj było. Podeszła do okna i zobaczyła mega dziwną szarówę i mocniejszy wiatr. Postanowiła to sprawdzić, bo oczywiście założyła, że ma to związek z: a) morderstwem na wyspie, które popełniła, lub b) wczoraj obraziła jakiegoś boga i teraz się na niej mścili. A z tego co widziała przez okno, musiała rozgniewać Posejdona. Nic dziwnego w sumie. Naśmiewała się z Pazyfae i jebania byka, a wiadomo, że byk był prezentem od Minosa, który był dowodem na to, że Minos powinien władać Kretą. Ale Minos był jebaną pizdą i nie złożył byka w ofierze, więc na Pazyfae rzucił klątwę, że zakochała się w tym byku. Cieszę się, że mogłam przytoczyć ten mit. Tak czy siak jak już Sameen się ubrała to nawet wyszła z pokoju, bo uznała, że sobie po prostu kurwa pobiega. No i biegała sobie godzinę i zdążyła obiec pół wyspy.
Wróciła do pokoju i trochę za mocno (przez przypadek) trzasnęła drzwiami i obudziła Zoyę. –Przepraszam. – Skrzywiła się, bo naprawdę tego nie chciała. –Ale tak czy siak i tak miałam cię budzić. – Powiedziała i sobie przysiadła, bo była trochę zziajana po tym bieganiu. –Rozmawiałam teraz z obsługą hotelu. Powiedzieli mi, że jest zagrożenie sztormowe. I to dosyć poważne. – Podrapała się po skroni i zerknęła w stronę szarości za oknem. –Niedługo dostarczą nam jakieś zapasy i jedzenie i potrzebne rzeczy na dzisiaj. No i zalecają, żeby nie wychodzić z pokojów. Żeby przeczekać wszystko wewnątrz. – Wyjaśniła i było jej przykro, bo przecież miały plany na dzisiaj. Miały wynająć niewielki jachcik i wybrać się do jakiejś zatoczki gdzie Zoya mogłaby sobie popływać. A na popołudnie miały umówione karmienie rekinów, które Sameen z przyjemnością by opuściła.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zoya spała tak mocno, że nawet nie za bardzo ogarniała co tam się działo za oknem. Nie słyszała nawet kiedy Sam wstała i postanowiła ją opuścić na poranne bieganie. Chyba wczorajszy dzień mocno ją zmęczył i potrzebowała chwili na regenerację. W końcu, dużo wypiła, pływała, a dodatkowo ich mała sprzeczka wyciągnęła z niej też dużo energii. Miała nadzieję, że to ostatnie się juz nie powtórzy. Za bardzo ceniła sobie ich relację.
Henderson dość nagle wyrwala się ze swojego snu obudzona przez mocny trzask. Przestraszyła się, że coś się stało I od razu otworzyła szeroko oczy czując jak serce mocno przyspieszyło swoje bicie. Odetchnęła jednak z ulgą widząc blondynkę. - W porządku, nic się nie stało - posłała jej lekki uśmiech, a później próbowała ze wszystkich sił skupić się na słowach przyjaciółki. Zerknęła nawet na okno gdy mówiła o tej okropnej pogodzie. - To nic, jakoś przeżyjemy - No chyba że nie. Może ich domek zostanie poważnie uszkodzony podczas sztormu, w końcu był najbardziej wysunięty w morze. - Może jeden dzień nic nie robienia nam się przysłuży, będzie można leżeć i patrzeć w sufit, albo wrócić do spania - i właśnie dlatego Henderson odwróciła do na bok w stronę Sam i położyła głowę na poduszce przymykając oczy. Nie spała jednak, po prostu tak sobie leżała. - Mam nadzieję, że przyniosą kawy, bo teraz zdecydowanie to jest mi potrzebne - co to za sztormowy poranek bez dobrej kawy! - Gdzie byłaś? - Zapytała, bo potrzebowała rozmowy żeby znowu nie zapaść w sen. - To łóżko jest tak cholernie wygodne, chce je zabrać do domu - wymruczała przytulając się do poduszki i lekko podniosła powiekę żeby spojrzeć na przyjaciółkę.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Na razie jeszcze za oknem nie było tragedii. Było po prostu szaro no i zerwał się wiatr, który na razie był lekki, ale zapowiadał, że może być mocniej. Szare Bora Bora nadal miało swój urok. Co prawda teraz bardziej to był urok taki z horroru, albo z jakiegoś skandynawskiego filmu kryminalnego, ale zawsze coś.
-To chyba przeciąg. – Wyjaśniła, bo w sumie nie kojarzyła, żeby brała jakiś specjalny zamach tymi drzwiami. Teraz to ma nawet problemy ze skojarzeniem czy w ogóle je dotykała. Może wiatr rzeczywiście nabierał na sile. No, ale trudno. Drzwi trzasnęły, Zoya się obudziła, mleko się rozlało. Nie ma co rozgrzebywać. –Tak. – Pokiwała głową i postanowiła nie wspominać na głos o tym, że tak naprawdę to one były najbardziej narażone, bo jednak ich domek był najbardziej wysunięty na wodę. No, ale może jednak sztorm gdzieś tam sobie przejdzie i ostatecznie będą miały spokojny dzień czy coś. –Mhm. – Uśmiechnęła się chociaż tak naprawdę to strasznie przerażała ją wizja bycia zamkniętą z kimś przez tak długi czas. Jasne, Zoya była psiapsią i dodatkowo Sameen była absolutną fanką nic nie robienia. Z drugiej jednak strony, zawsze nic-nie-robiła będąc tylko ze sobą. Nie wiedziała jak to będzie wyglądało w towarzystwie Henderson i to ją przerażało, ale też martwiło. Miała obawy, że Zoya będzie chciała rozmawiać o uczuciach czy coś i Sam będzie musiała udawać, że się świetnie bawi. A jednak nie miałaby gdzie uciec. Przecież się nie zamknie w kiblu pod przykrywką, że niby robi kupę. Nie robiła nigdy kupy na tyle długo, żeby można to było uznać za „posiedzenie”. No tak czy siak ją to martwiło, ale postanowiła, że nie da tego po sobie poznać. Przybrała minę posągu, bo to jej w życiu wychodziło najlepiej. –Nie pomyślałam, żeby ich poprosić. – Przyznała, bo przecież gadała z obsługą i mogła poprosić o kawę, ale no tak się przejęła tym, że będzie sztorm, że nie chciała ich zawracać głowy. Tym bardziej, że rzeczywiście widziała jacy byli mega zalatani próbując ogarnąć jak najwięcej przed sztormem. –Powiedzieli, że niedługo się pojawią z prowiantem. – Dodała jeszcze, bo nie pamiętała czy już to info sprzedała Zoyi. –Poszłam pobiegać i przy okazji zobaczyć co się dzieje. W sensie z pogodą. – No bo przez okno i na tarasie to nie to samo co po prostu się przebiec po wyspie, posłuchać plotek i porozmawiać z obsługą. Zaśmiała się na komentarz o łóżku i nawet przejechała dłonią po materacu. –Jest. Chyba nigdy nigdzie tak dobrze nie spałam jak w tym łóżku. – Teraz tak sobie pomyślała, że może właśnie przez to łóżko tak dobrze jej się spało. –Wywietrzę trochę chatkę póki wiatr nie jest silny. – Powiedziała i wstała. Po drodze do drzwi balkonowych zdjęła buty do biegania i otworzyła je na oścież. Stanęła sobie na tarasie i patrzyła na palmy targane wiatrem.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zoya wzięła sobie za punkt honoru nie zmuszanie Sameen do rozmowy o czymkolwiek co, by ją w jakimkolwiek stopniu miało stresować, smucic czy cokolwiek z tych negatywnych rzeczy. To miał być miły wyjazd dla nich obu i chociaż kusiło ją strasznie żeby wprost zapytać ją co dla niej znaczą te wszystkie gesty, których normalnie nie wykonuje się w stronę przyjaciół, to starała się jakoś ze sobą walczyć. Musiała być silna. - Pewnie przywiozą razem z prowiantem - taką miała nadzieję, bo jak nie to lipa straszna. - Teraz się czuje jak na obozie przetrwania- stwierdziła i zaśmiała się cicho, troche był to taki śmiech przez łzy, bo jednak zdawała sobie sprawę jak ten domek jest położony i, ze może być różnie. - Nie wygląda to najciekawiej, mam nadzieję, że ten dach nam nie zacznie przeciekać- nawet spojrzała w górę żeby ocenić wytrzymałość, ale nie ma się co oszukiwać Zoya inżynierem nie byla więc gowno wiedziała. - Hmmm czyżby Twoj materac jednak nie był najlepszy? - Zapytała rozbawiona unosząc brew. Cóż, może u Zoyi to działało tak, że nie materac działał cuda, a po prostu spało jej się tak dobrze, bo nie była samotna w wielkim łóżku, czasem cieplo i obecność drugiej osoby mogły zdziałać cuda. - Jasne - kiwnęła głową wstając i przeciągnęła się, a później poszła do łazienki zeby zrobić sobie swoją poranna rutynę i wróciła do przyjaciółki po chwili juz ubrana w normalne ciuchy. Zoya nie chciała wychodzić, sztormy kojarzyły jej się źle i wolała nawet nie patrzeć na wysokie fale uderzające o podest ich domku. Robiło jej się niedobrze na sama myśl. - O to chyba nasz prowiant- rzuciła, gdy rozległ się dźwięk pukania do drzwi, ktore później otworzyła i kelner wjechal z wózkiem wypakowanym po brzegi różnymi rzeczami. - Jak na wojnę - stwierdziła gdy mężczyzna wyszedł, wcześniej powiedział im jeszcze że przez wiatr mogą być przerwy w dostawie prądu. Całe szczęście była kawa, Zoya nalała i sobie i przyjaciółce, a później podeszła do niej, przełamując się żeby jednak na chwilę wyjść na zewnątrz. - Proszę - podała jej ta kawę i spojrzała na horyzont.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ
cron