płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen obrzuciła tylko spojrzeniem wszystko co dostały od obsługi. Nie miała jakiegoś pragnienia, żeby tam zaglądać. Na chwilę obecną nie potrzebowała niczego. Zacznie się martwić dopiero jak będzie miała ochotę na banany, a w zapasach ich na przykład nie ma. Co jej w sumie przypomniało, że dawno nie jadła jabłka. Aż się złapała za brzuch i miała nadzieję, że jakimś cudem obsługa wiedziała, że Galanis kochała jabłka i dali jej z siedem. No tak czy siak podziękowała Zoyi za kubek z kawą i od razu upiła łyk. Wypiły tą kawę na tarasie, Zoya pewnie zapaliła do tego siedem papierosów, a później uznały, że wiatr się wzmaga, więc lepiej przygotować się na najgorsze. Sameen nawet wciągnęła leżaki z tarasu do środka chatki. Lepiej żeby nie narobiły niepotrzebnego bałaganu. No i jak je wciągnęła to pozamykała szczelnie okna i nawet zasłoniła każde możliwe okno chatki. Widziała jak Zoya się telepała na samą myśl o tym sztormie i wtedy też do Sameen dotarło, że przecież właśnie tak zginęli jej rodzice. Nie powiedziała nic na głos tylko upewniła się, że Zoya nie będzie narażona na żadne nieprzyjemne widoki. Jak szła się myć to nawet włączyła telewizję na jakieś randomowe francuskie telenowele. Ustawiła je nawet głośno, żeby zrobić sztuczny hałas zagłuszający coraz to silniejszy wiatr. No i jak to zrobiła to poszła wziąć prysznic po tym bieganiu, a jak wyszła to zajęły się jakimiś pierdołami. Trochę oglądały te seriale, później czytały, Zoya pewnie randomowo zasypiała, a Sameen czytała dalej. Później w końcu Galanis przesiadła się z łóżka do biurka i uruchomiła niewielki, sfatygowany laptop, założyła okulary na nos i trochę przy nim siedziała. Co jakiś czas nerwowo coś wklepywała na klawiaturze. No i tak im zleciało te kilka godzin, było już późne popołudnie.
-Zabukowałam nam lot na Kretę, więc mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś. – Poinformowała Zoyę i zamknęła laptopa. Zdjęła z nosa okulary i wstała, żeby się poprzeciągać. Aż jej kości zaczęły strzelać. Podeszła do drzwi balkonowych i wyjrzała na zewnątrz tak, żeby nie narazić Henderson na niepożądane widoki. Mimo wszystko chciała skomentować pogodę, żeby nieco przełamać tą ciszę, która dla niej była strasznie niezręczna. Wolała być w ciszy w pojedynkę. Nic jednak nie przychodziło jej na myśl, więc zasłoniła okno z powrotem, oparła się o szybę i gapiła się na Zoyę.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
To co działo się na zewnątrz było dla Zoyi ciężkie, potrafiła sobie wyobrazić jak w takich falch ich łódź zaczęła się przewracać, nabierać wody, a jej rodzice byli zdani sami na siebie. To były okropne mysli, która Zoya starała się od siebie odsunąć. Była bardzo wdzięczna Sameen za te zasłony i za zagłuszanie dźwięku wiatru. To zdecydowanie jej pomogło, dzięki temu mogła się zrelaksować na tyle żeby poczytać książkę i nawet pójść na chwilę spać. Chyba teraz odsypiała te wszystkie nadgodziny jakie do tej pory wyrobiła. Było to naprawdę kojące, nie tylko dla jej ciała ale tez i głowy. Gdy się obudziła to Sam akurat siedziała przy lapku więc nie chciała jej przeszkadzać. Sama wzięła sobie telefon i zaczęła przeglądać sklepy z ciuchami, zamówiła sobie kilka rzeczy żeby mieć w czym jechać do tej Grecji. Chciała być gotowa.
- Nie rozmyśliłam, nawet sobie właśnie kupiłam kupiłam potrzebne ciuchy, bo niestety nie mam nic takiego, znaczy coś mam ale są już stare i brzydkie- potrzebowała czegoś nowego. W końcu zaczynała swoje życie od zera. Wszystko od początku. Nawet ciuchy.
Dla Zoyi ta cisza też była dziwna, bo jednak lubiła mówić, ale bała się powiedzieć coś głupiego więc wolała się nie odzywać. - Co? - Zapytała nieco rozbawiona widząc jak Sam się na nią patrzy. - Chcesz mnie o coś zapytać czy się nudzisz? - No nie wiedziała o co chodz! - Mamy tam coś ciekawego? Jakieś bierki czy puzzle? - Nie sprawdzała wszystkich rzeczy, które im dali nabtym wózku..Zoya w końcu zwlekła się z łóżka I stanęła obok Sam przodem do okna i odsunęła zasłonę wpatrując się przez chwilę na wielkie fale z kamiennym wyrazem twarzy, którego nauczyła się od Sameen. Patrzyła się tak jak zahipnotyzowana. - Uczyłam się na kursie jak pływać w sztormie, ale mam nadzieję, że nigdy nie będzie mi dane tego robić- stwierdziła nie odwracając wzroku. Była trochę masochistką co poradzisz. - Szkoda, że nie mogłam Cie zabrać na lodz, dobrze byś na niej wyglądała w tym stroju z Versace- dopiero teraz spojrzała na Sam i się lekko uśmiechnęła.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-I już wiesz czego będziesz potrzebowała na Kretę? – Zapytała rozbawiona, bo patrzcie państwo na Zoyę jak szybko przyszło jej nastawienie się na kolejny wyjazd. –Wrócimy jednak najpierw na jeden dzień do Lorne. Muszę coś załatwić i wziąć parę rzeczy. – Wolała, żeby Zoya miała świadomość tego, że jednak nastąpiła mała zmiana planów. Poza tym fajnie jakby miała też okazję do poinformowania rodziny o tym, że jednak nie spędzi z nimi świąt. Chociaż miała na uwadze to, że William nie chciał w ogóle spędzać świąt w tym roku, więc Zoya zostawała sama ze swoją ciotką. No tak czy siak chciała być fair wobec Zoyi. –Przylecimy do Lorne w nocy i będziemy wylatywać tego samego dnia późnym wieczorem. – Dodała jeszcze to, żeby Zoya mogła sobie jakoś dzień rozplanować. Pewnie będzie pozbawiona siły i będzie później cierpiała na jet laga. Sameen już zdążyła się przyzwyczaić do częstego latania, więc jakoś jej to nie przerażało.
-Nic. – Odpowiedziała wzruszając ramionami. –To już patrzeć nie można? – Zapytała i automatycznie przeniosła wzrok na coś innego, ale nie była obrażona czy coś. Przypominam, to nie Morgan D. –Ja się nigdy nie nudzę. – Zmarszczyła brwi, bo co to za zarzuty, że ona mogłaby się nudzić. Dopiero co spędziła tyle godzin przy komputerze. Odpoczywała gapiąc się na coś co nie było ekranem laptopa.
Spojrzała na wózek z jedzeniem i pierdołami dostarczonymi przez obsługę. –Żadna z nas tam nie zajrzała, więc wątpię, żebym znała odpowiedź na to pytanie. – Przeniosła wzrok na chwilę na Zoyę. –Ale z pewnością nie będę robić bierek i nie będę układać puzzli. – Nie miała zielonego pojęcia czym są bierki i odnosiła wrażenie, że nie chce się dowiedzieć. W ostateczności rzeczywiście mogłaby te puzzle układać. Ale to naprawdę była ostateczna ostateczność. Tak serio to absolutnie tego nie chciała. Nie potrafiła układać puzzli. Wiedziała na czym to polega, ale nie miała przyjemności tego robić.
-Hm. – Skinęła tylko głową i chwilę wpatrywała się w Zoyę i jej reakcję na ten widok. Zaraz jednak przeniosła wzrok na potężne fale. Cały taras był zalany, a deszcz nie przestawał padać. –Tylko raz płynęłam statkiem podczas sztormu. – Powiedziała w końcu przerywając ciszę. –Wielki tankowiec. To była moja pierwsza, samodzielna wyprawa. Zawsze wszyscy mi załatwiali takie rzeczy, ale po tym jak ich wymordowałam zostałam z tym sama. – Zmarszczyła brwi. –No i nie miałam też pewności, że rzeczywiście zabiłam wszystkich. Bałam się, że mnie odnajdą, więc podróżowałam w takich pojebanych warunkach. Pod pokładem. No i złapał nas sztorm. – Wzruszyła ramionami. Pojebane przeżycie. Nie chciałaby drugi raz pływać podczas sztormu. –Nie będę kłamać. Ja się cieszę, że się nie udało. Łódź oznaczała bycie otoczonym przez wodę. – Odwzajemniła uśmiech i plecami oparła się o szybę i patrzyła na pokój. –To zaglądasz do tych zapasów czy nie? – Kiwnęła głową w stronę wózka i toreb.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Pewnie golfu - nie mogła się powstrzymać żeby tego nie powiedzieć. - No i znalazłam taki ładny sweter i buty, nie wiem tylko co z kurtką albo płaszczem, co powinnam wziąć? Nigdy nie byłam na Krecie, możesz mi pomóc, żebym nie wzięła niepotrzebnych rzeczy. - Pewnie i tak weźmie. No i postanowiła, że skoro spędzają razem święta to kupi Sameen jakiś fajny prezent. Miała nawet kilka pomysłów. -Jasne, nie ma problemu, dostosuje się do Ciebie - będzie mogła iść złożyć cioci życzenia świąteczne, bo wujka to nawet na oczy nie chciała oglądać dlatego naprawdę się cieszyła, że te święta spędzi trochę inaczej niż każde inne. Może w ten sposób wytworzy sobie jakąś nową tradycję i zamiast spędzać ten czas w Lorne to będzie sobie podróżować po świecie.
- Można, nie wiedziałam tylko, że jestem jakimś wybitnie ciekawym obiektem do obserwacji - w końcu to co działo się za oknem było o wiele bardziej interesujące, a dla niektórych też stresujące. Henderson współczuła wszystkim pracownikom hotelu, którzy nawet w takich warunkach musieli być na posterunku w razie gdyby coś istotnego się wydarzyło. Zoya w sumie zauważyła u siebie taką jedną rzecz, że gdy była w domu to rzeczywiście ciężko było jej sie nudzić, bo zawsze była zalatana i zabiegana. Miała wiele rzeczy na głowie i po prostu nie miała na to czasu, nawet teraz, gdy pracy miała o wiele, wiele mniej to i tak zawsze znalazła sobie jakieś zajęcie. Gorzej było na takich wakacjach, bo tu jednak można było sie nudzić, gdyby taka pogoda była przez cały tydzień i nie mogłyby nawet nigdzie wyjść.
- No nie wiem, może patrzyłaś na to jak ja spałam - w końcu nie wiadomo czy w środku nie było jakiś podsłuchów czy czegoś tam. Zoya zaczynała już myśleć jak odlotowa agentka. - Dlaczego nie? To fajna zabawa, a jak ułożysz puzzle do końca to jeszcze jest super satysfakcja z obrazka - no ale nie będzie jej zmuszać co nie? Tak samo jak do rozmowy. Najwyżej puzzle ułoży sobie sama jak rzeczywiście będą na tym wózku. Wysłuchała słów blondynki przenosząc na nią spojrzenie, znów poczuła się miło, że Sameen chciała się z nią podzielić kolejnym faktem ze swojego tajemniczego życia. Zoya pamiętała ile czasu zajęło jej wyśledzenie tych wszystkich innych morderców, w końcu sama jej trochę w tym pomagała. - Współczuję, widzę że obie mamy nie do końca miłe wspomnienia z głęboką wodą - aczkolwiek Zoye zawsze woda przyciągała. Kurs nurka i patent żeglarski zrobiła głównie z myślą o rodzicach, żeby chociaż na chwilę iść w ich ślady. Nie żałowała ani jednego, ani drugiego. Może nie są to umiejętności, które przydadzą jej się każdego dnia, ale zawsze lepiej umieć niż nie. - Przestań - zaśmiała się - zrobiłabym Ci taką wycieczkę, że byś nawet nie zauważyła - pewnie poszukałaby jakiś ciekawych i ładnych miejscówek w okolicy, żeby mogły sobie wpłynąć w jakaś lagunę czy coś w tym stylu. - Zaglądam - podeszła do wózka i zaczęła powoli wyciągać różne rzeczy, które się tam znajdowały. Wyglądała trochę jak dziewczynka, która wyciąga prezenty spod choinki. - Ooo słodycze - miała ochotę na czekoladę, trudno, będzie musiała rano wybiegać te kalorie, albo wypływać. - Dobra, mamy zwykłe karty, mamy warcaby i chińczyka... no i puzzle - powiedziała wyciągając wszystkie pudełka i pokazując je Sameen. - Możemy też zagrać w pytanie lub wyzwanie, bo najwyraźniej o wszystkim pomyśleli - jak się okazało dostały nawet butelkę jakiegoś alkoholu. - Wybierz co wolisz - dała jej wolną rękę, bo jak dla Zoyi to mogły robić cokolwiek. Henderson wyłączyła też już telewizor, bo miała dość francuskich seriali, które ciągle leciały w tle. Szum wody chyba był już lepszy.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- Przestań. - Zirytowała się, bo ile można żartować z jej golfów. Nosiła je bo musiała. Dobra, nie musiała ale czuła, że musi żeby nikogo nie obrzydzać. Nawet teraz tęsknie spojrzała w stronę torby, gdzie czekał na nią nowiutki golf. Jeszcze z metką. Specjalnie zakupiony na drogę powrotną do domu. Na Bora Bora rzeczywiście postawiła na krótkie rękawy. Pewnie będzie się jej to odbijać czkawka następne 20 lat. O ile pożyje tak długo. - Hmm... - Nie pomyślała o tym, że Zoya rzeczywiście nie ma odpowiednich ciuchów. - Zainwestuje w ciepłą kurtkę. I dużo ciepłych skarpet. Noce mogą być zimne. Nie wiem też czy jesteś zmarzluchem czy nie, ale bielizna termiczna też może być dobra opcją. - Uśmiechnęła się. Ona lubiła bieliznę termiczna na dłuższe wypady w mroźne krainy, aczkolwiek nie sądziła, żeby Zoya miała marznąć aż tak. - Ale nie przesadzaj bo jak coś to mam dużo ciuchow na miejscu. Ale w sumie moga być już niemodne więc nie wiem jak do tego podejdziesz. - Zmarszczyła brwi. Widać, że Zoya lubiła być elegancka i modna dama i nawet sweter sprzed dwóch sezonów mógłby być tragedia. - Nie bierz nic eleganckiego, żadnych szpilek itp. - To akurat nie będzie im potrzebne. Bardziej gumiaki, żeby Zoya mogła poznać kozę i króliki i ogród Sameen.
- Czytałam i pracowałam jak spałaś. - Zmarszczyła brwi i nie wiedziała co to za zarzucanie jej, że myszkowała w torbie, która dostały. Wykorzystała okazję do pracy, bo czuła, że jakby sobie zaczęła pracować kiedy Zoya nie spała to zostałaby zaatakowana jak mąż, który nigdy nie wychodzi z pracy a Zoya byłaby znudzona żona. Mimo, że sama długo cierpiała na pracoholizm. - No właśnie o to mi chodzi. Po co układać obrazek jeśli już wiesz jak wygląda. Masz go na pudełku. Nie lepiej wyciąć obrazek z pudełka? Czy puzzle nie miałyby więcej sensu gdybyśmy nie wiedzieli co układamy? - Ewidentnie Sameen miała swoją teorię nawet na temat układania puzzli. Ciężko mi się to pisało, bo ja kocham puzzle, eh. Poukladalabym sobie.
- Myślę, że w tym przypadku masz zdecydowanie gorsze doświadczenie. - Przyglądała się jeszcze chwile i rozważała to czy powinna Zoye przytulic na pocieszenie. Zastanawiała się tak długo, że w końcu chwila minęła i nie było już okazji do tego, żeby Zoye pokrzepiajaco przytulić. - Zrujnowalabym ci rejs. - Co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Znalazłaby środek jachtu czy lodzi i siedziala tam myśląc o tym, że wokół niej jest tylko i wyłącznie woda. Nie byłaby przy tym jakoś specjalnie rozmowna. Pewnie odpowiadałaby tylko "hm", albo burczała coś pod nosem.
Odprowadziła Zoye wzrokiem do tego wózka i obserwowała jak ta wyciągała te wszystkie prezenty czy prowiant czy cokolwiek. Absolutnie nie wiem jak to nazwać. Zbliżyła się do Henderson żeby obejrzeć te puzzle. Podniosła karton i przyglądała mu się chwilę. - No i już wiemy, że będziemy układać konie biegnące w wodzie. - Powiedziała i spojrzała na przyjaciółkę. Co za bezsens. Puzzle, sweetie im so sorry. Spojrzała na resztę propozycji, na butelkę, a później jeszcze raz na puzzle. Nawet nimi zagrzechotala, żeby usłyszeć ten przyjemny dźwięk. - Niech będą puzzle. - Postanowiła i poszła szukać jakiegoś miejsca na podłodze żeby się tym zająć. Pewnie jutro jej kręgosłup będzie cierpiał ale trudno. Usiadła gdzieś sobie na podłodze. Wysypała puzzle i patrzyła na to i nie rozumiała co ma jej dać ta zabawa, więc zaczęła obracać po kolei każdy fragment obrazkiem do góry.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Okej, kurtka i skarpetki – kiwnęła głową, obstawiała, że Sameen ma tam jakieś ogrzewanie, więc na pewno nie będzie aż tak źle, ale skoro już miały być na Krecie to Henderson bardzo chciałaby zobaczyć wyspę. Dlatego rzeczywiście zabierze te wymienione przez Galanis rzeczy. Nie chciała później trząść się z zimna. – Bez przesady, nie jestem aż taką modnisią – wywróciła oczami. Chociaż kto wie, może teraz się to zmieni. W końcu do tej pory chodziła po prostu ubrana na czarno i tyle. To był kolor, który zawsze był modny i zawsze wyglądał dobrze. Czarna koszula czy sukienka nigdy nie wychodziły z obiegu. Z kolorami mogło być gorzej.
Zoya nie chciała pytać jak pracowała, bo niektórych rzeczy wolała po prostu nie wiedzieć, szczególnie tych związanych z jej pracą. Już się nauczyła, żeby czasem nie zadawać pytań, na które i tak nie dostanie odpowiedzi. Mogła się tylko domyślać, że było to związane ze zdobywaniem informacji na temat kolejnego zlecenia. Henderson nie miała nic przeciwko pracoholizmowi. Sama taka była i pewnie gdyby teraz miała pracę to też, by wisiała na telefonie rozmawiając ze swoimi pracownikami. No ale, że nie miała, to mogła się przynajmniej zdrzemnąć. – Bo byś nie wiedziała czy by Ci się podobał obrazek czy nie – a bez sensu było kupować coś, czego efekt końcowy będzie niezadawalający. – Nie byłoby też wiadomo od czego zacząć – ludzie, by się tylko irytowali, że nie wiedzą jaki puzzel pasuje do innego i by przestali układać. Nie każdy ma cierpliwość skały i determinację osła.
Zoya wcale nie potrzebowała teraz pocieszenia. Jej rodzice zginęli lata temu, było to dalej smutne, ale musiała z tym handlować przez prawie całe swoje życie więc przywykła do tego smutku. Oddałaby wszystko, by przywrócić ich do życia, ale to nie był niestety żaden film czy serial fantasy, to tak nie działało. – Wyrzuciłabym Cię najwyżej za burtę – zażartowała sobie, bo nigdy, by się na to nie odważyła, nawet jakby Sameen wkurwiała ją niesamowicie. Henderson nie była w końcu morderczynią. Nie było jednak co niepotrzebnie gdybać, łódki i tak nie miały, pływać nie można było więc lepiej skupić się na tym co było w tym pokoju i w rzeczach, które dostały. – No i idealnie, zawiesisz je sobie na ścianie nad materacem w ramach pamiątki – niby to był żart, ale też nie koniecznie, bo Zoya jak to powiedziała na głos to pomyślała, że rzeczywiście zabierze te puzzle do domu i zawiesi je u Sam w domu w najmniej spodziewanym dla blondynki momencie. Aczkolwiek zastanawiała się też czy nie wyciąć jej obrazka i oprawić w ramkę. Nie byłoby to aż tak głupie.
Gdy Sameen zaczęła rozkładać puzzle to Zoya usiadła sobie na skraju łóżka i tak na nią przez chwilę patrzyła. Aż ją paliło w środku, bo biła się z własnymi myślami i tym by zadać Sam ważne pytanie. Z jednej strony nie chciała tego robić, zdawała sobie sprawę jak takie rozmowy wpływają na blondynkę, a nie chciała, by ta czuła się niekomfortowo, a z drugiej wiedziała, że jeżeli się jej nie zapyta to sama nie będzie wiedziała na czym stoi. Większość jej relacji skończyło się tym, że nikt nie zadał właściwych pytań. Z Corvo o przeprowadzkę na kilka miesięcy do Anglii, z Arthurem o ślub i dzieci, a z Loganem o to, czy ma w planach być wierny. Nie chciała po raz kolejny popełniać tego błędu. Miała wiedzieć czy mają z Galanis takie samo podejście do ich relacji. – Sam muszę Cię o coś zapytać – zaczęła czując jak trochę jej z nerwów serce zaczyna mocniej bić. – Nie ma tu złych odpowiedzi – zaznaczyła od razu i uklękła sobie na podłodze niedaleko niej. – Chciałabym wiedzieć czy dla Ciebie nasza relacja to wciąż przyjaźń czy może już coś więcej? – Gdy wypowiedziała te słowa to poczuła jakie to było głupie. Mogła siedzieć cicho. – Po prostu czuję się strasznie zagubiona i nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, bo z jednej strony zachowujemy się jak dobre przyjaciółki, a za chwilę się całujemy i śpimy razem przytulone, zachowując się jak para, a później przyjeżdżamy tu, gdzie przeżywasz to, że są kwiatki na łóżku i od razu wymykasz się na kanapę, jakby wspólne spanie było problemem – przeniosła wzrok na podłogę, bo chyba nie chciała patrzeć teraz na minę Sam. – Dajesz mi dużo sprzecznych sygnałów, a znam siebie i wiem, że mogłabym się zaangażować w coś, co dla Ciebie w ogóle, by nie istniało – w sensie w jakąś romantyczną relację, którą Zoya, by widziała, a Sameen zupełnie nie o to, by chodziło. Może po prostu tak traktuje swoje koleżanki, a Henderson o tym nie wie. – Powiedziałaś mi kiedyś, że czujesz rzeczy jak jesteś ze mną, czy to są przyjacielskie rzeczy?– Teraz znów przeniosła wzrok na blondynkę, nawet jeżeli czuła się niewyobrażalnie głupio pytając o to. – Powiedz tylko tak lub nie, nie musisz mi się z niczego tłumaczyć – tyle jej wystarczyło. Nie ma tu złych odpowiedzi. Jeżeli tak, tylko przyjacielskie to okej, przynajmniej Zoya będzie wiedziała, że nigdy nie powinna jej już pocałować, czy dotknąć w sposób, w jaki nie dotykałaby innych swoich przyjaciółek. Nie powinna też wtedy o niej myśleć w innych kryteriach i po prostu postara się wrócić do tego co było przez te 13 lat ich znajomości. Jeśli nie, to cóż, będzie bardzo szczęśliwą kobietą wiedząc, że komuś na niej zależy w bardziej romantyczny sposób. Zoya wyczekiwała na odpowiedź Sameen przyglądając jej się, starała się jednak nie być strasznie natrętna swoim spojrzeniem więc czasem zerkała na te puzzle, czy swoje własne kolana. Chciała tez dać jej chociaż trochę komfortu dlatego jej nie dotykała, ani nie zbliżała się jakoś wybitnie, żeby dać jej przestrzeń.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- Jedyne co ci mogę powiedzieć to po prostu o tej porze roku nastawiaj się na to, żeby było ci ciepło. Kreta nie jest zimna o tej porze roku, ale jest tam strasznie wilgotno i przez to masz wrażenie, że jednak jest zimno. - Nie wiedziała jak inaczej to Zoyi wytłumaczyć, ale to brzmiało sensownie. Chciała to porównać do jesieni w Anglii, ale nadal na Krecie wilgotność była zdecydowanie wyższa.
- No to mogliby po prostu pisać na opakowaniu informacje w stylu "Spodziewaj się koni na wodzie" i wtedy człowiek niby wie, ale nie do końca. - Jak się puzzle po wysypaniu dzieliło na podgrupy kolorami to obrazek wcale nie był potrzebny. Układałas to co wychodzilo. Teraz to mam ochotę układać puzzle nie wiedząc co układam, eh. - Nie zaczyna się od ramki? - Zapytała, bo słyszała o takich teoriach. Sama nie chciała tak zaczynać, bo absolutnie nie chciała być jak wszyscy ludzie, którzy właśnie tak zaczynają układać puzzle. Ona to by już po wysypaniu ich z pudełka chciałaby żeby były ułożone. Dobrze chociaż, że na obrazku były trzy konie i każdy był innej maści. Dzięki temu wiedziała jak te puzzle segregować. Białe do białych, czarne do czarnych. Rasizm w czystej postaci.
- I dzięki temu masz pewność, że już nigdy nie wejdę z tobą na żadną łódź. - Zoya mogła żartować, ale Sameen nie żartowała. Naprawdę miała pewność, że nie wejdzie na łódź. Jasne, umiała pływać, pływała bardzo dobrze, ale nie chciała być w wodzie jeśli nie wymagała tego od niej jej misja.
Tak się zajęła segregacja rasową tych puzzli, że nawet nie zauważyła, że Zoya do niej nie dołączyła tylko usiadła sobie na łóżku. Odwracała każdy puzzel pojedynczo, a jak znalazła jakiś intrygujący to nawet mu się przez chwilę przyglądała. Usiadła sobie tak, że o kolano oparła brodę i mieszała w tych puzzlach i zastanawiała się ilu ludzi przed nią je dotykało. Pewnie będzie musiała dezynfekować po tym dłonie. - Hm? - Odpowiedziała i nawet chętnie oderwała się od puzzli żeby na Zoye spojrzeć. Nawet się nie zastanawiała nad hipotetycznymi scenariuszami odnośnie tego o co może ja zapytać Zoya. Głównie dlatego, że już się uspokoiła i nie myślała o tym, że mogłaby zostać zapytana o coś takiego. Wpatrywała się w Zoye i panikowała tak bardzo, że nie wiedziała co robić albo co mówic. Powoli więc przeniosła wzrok na puzzle i kontynuowała odwracanie ich obrazkiem do góry. - Zachowujemy się jak dobre przyjaciółki czy jesteśmy dobrymi przyjaciółkami? - Zapytała, bo teraz to ona była skonfundowana, bo bała się, że źle odbierała ich relacje. Może dla Zoyi przyjaciółki to kobiety, z którymi się zdzwania i plotkuje o facetach i chodzą na brunche i rozmawiają o znajdowaniu punktu G. Co jak z Sam to było po prostu zobowiązanie, bo uratowała jej życie. Boże... Co jesli Zoya przyjaźniła się z Sameen tylko dlatego, bo wiedziała, że jeśli nie będą się przyjaznic to Sam ja zabije, bo Zoya wie o Sameen najwięcej ze wszystkich istniejących ludzi? Zamarła na chwilę, bo pozwoliła sobie na dłuższe rozmyślanie o tym. Wychodziło na to, że Galanis nie miała w swoim życiu ani jednej, szczerej relacji. Zoya czuła się przymuszona do przyjaźni, Eve i Raine okłamywała od początku, każda inna bliska relacja nawet nie była bliska, bo opierała się na jednorazowym seksie. No i wtedy pomyslala o Inej. Inej zawsze była szczera. Były rywalkami, skakały sobie do gardeł, ale nigdy nie było tam nienawiści, mogły byc ze sobą szczere i się rozumiały. Puzzle przestały ja interesowac, więc odrzuciła tego którego właśnie trzymała w dłoni. Nawet nie przejęła się tym, że wylądował obrazkiem do dołu.
- Nie mogę ci odpowiedzieć po prostu tak albo nie. - Powiedziała w koncu i wstała, bo polały ja plecy i ucho pewnie też, bo czemu nie. - Jeżeli wysyłałam ci jakieś sygnały to przepraszam. Nie robiłam tego żeby cię zwodzić. - Przeciągnęła się żeby jej kości trochę postrzelaly. Podeszla do Zoyi ale nie usiadła, stała przed nią, oparła dłonie na biodrach. - Nigdy do nikogo nie czułam żadnych... romantycznych uczuć, więc nie mam zielonego pojęcia co powinnam ci powiedzieć. Lubię atrakcyjnych ludzi. Wydaje mi się, że mogę sobie pozwolić na bycie wybredną, więc jak kogoś takiego widzę to chce go zdobyć. Jesteś na mojej liście odkąd wytrzezwialam i doszłam do siebie. I dobrze o tym wiesz, bo nie raz dawałam ci to do zrozumienia. - Wyprostowała się, bo teraz to do niej dotarło. - Jeśli to były te mieszane sygnały, to tym bardziej przepraszam. Rzeczywiście je wysyłałam. - No okej, podrywała jednak Zoye nieustannie. Zoya z reguły jednak była zawsze w związku, albo gdzies pomiędzy, a Sameen nie chciała rujnować związku swojej przyjaciółki. - Lubię cię calowac. Tak, fantazjowalam i fantazjuje o tobie. Tak, miałam parę okazji do tego, żeby się z tobą przespać ale nie zrobiłam tego, bo zasługujesz na coś lepszego niż bycie wyruchana na tylnym siedzeniu auta, albo dlatego, że po prostu chcesz mnie przelecieć. - Nie chciała potraktować Zoyi jak jednorazowej przygody, o której będzie mogła zapomnieć. Wiedziała, że tutaj jak już się ze sobą prześpią to będzie rano rozmowa o tym, nie będzie mogła zaraz po seksie sobie wyjść i pokopać bezdomne koty jak Inej. Wiedziała, że będzie musiała zostać i rozmawiać. Podeszła do Zoyi i klęknęła przed nią układając dłonie na jej kolanach ale po chwili złapała ja za ręce. - Mogę ci dać wyjazdy, seks, drogie prezenty, mogę tworzyć romantyczne scenariusze i wizję na które zasługujesz. Mogę ci dać wszystko. Nie jestem tylko pewna czy kiedykolwiek będę mogła stworzyć emocjonalna stronę tego czego potrzebujesz. - Oczywiście, że Sameen przez całe życie wmawiała sobie to, że jest skazana na samotność, bo nigdy nie będzie w stanie odblokować emocjonalnej strony swojej osobowości, która tak długo walczyli żeby w niej zdusic. - Nie chodzi o to, że nie chce albo, że moja odpowiedzią jest nie. Po prostu nie wiem czy dam radę i czy to w sobie mam. - Wzruszyła ramionami i czuła się tak wyprana z tych swoich czterech emocji, które rzeczywiście ma, że najchętniej to by zapadła w europejski sen zimowy. Bo tutaj to mogła liczyć chyba tylko na sen nocy letniej, hehe.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zoya się już nauczyła żeby nigdy nie mówić nigdy. Mogło być różnie. Dlatego nie byłaby wcale taka pewna tego, że Sameen nigdy z nią nie popłynie łódką. Może będzie musiała, bo od tego będzie zależało życie Zoyi. Różnie może być co nie? No właśnie. Teraz zresztą były ważniejsze rzeczy, bo Zoya tu prawie dostawała zawału. Była przerażona tym, że może przesadziła i teraz Sam nie będzie chciała z nią nawet przebywać w jednym pomieszczeniu w obawie, że Zoya sobie coś nie tak zinterpretuje. Czekała aż blondynka się odezwie, a serce prawie podskakiwało jej do gardła. Słysząc jej słowa westchnęła jednak i lekko się uśmiechnęła. – Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, prawdziwymi z krwi i kości, dlatego tak się zachowujemy – w końcu to było ze sobą powiązane. Zoya wcale nie potrzebowała ploteczek i wspólnego czytania Cosmo, chciała przyjaźni, w której ktoś będzie w stanie wysłuchać jej problemów i jakoś jej pomóc, albo będzie się cieszyć z jej sukcesów. Sameen jej to dawała od zawsze. Teraz jednak zastanawiała się co ona miała do zaoferowania Sam, nie mogła jej pomóc w wielu rzeczach, o jeszcze większej ilości jej problemów nie słyszała. Poczuła się trochę bezużyteczna i pomyślała, że Sam może identyfikować spłacenie długu z przyjaźnią. Trochę ją to zasmuciło. Słuchała jej jednak dalej i w końcu uniosła lekko brew. – I co byś zrobiła jakbyś mnie już zdobyła? Udawałybyśmy, że nic się nie stało? – Zapytała, bo jednak tym różniło się podrywanie ludzi, których się nie znało od wyrywania przyjaciół. To drugie zawsze było bardziej skomplikowane, chyba że oboje godzą się na układ w stylu fwb albo, że to po prostu jednorazowa sprawa. Miała wielki mętlik w głowie, chciała to jakoś sobie poukładać, ale było ciężko. – Też lubię Cię całować, też o Tobie fantazjowałam i dalej to robię – przyznała chociaż brzmiało to głupio i Zoya chyba nigdy nikomu czegoś takiego nie powiedziała. – W sumie to zaczęłam to robić na długo przed naszym wyjściem na zakupy- przyznała zerkając na blondynkę. – Kiedy uczyłaś mnie strzelać w środku nocy to zrozumiałam, że te flirty to nie tylko głupie żarty. Ten moment, w którym mnie ustawiałas do strzału... miałam ciarki na całym ciele, dawno czegoś takiego nie czułam – przyznała, bo chyba nigdy jej nie mówiła o tym kiedy zaczęło w niej kiełkować to dziwne uczucie. Uśmiechnęła się jednak do niej i przechylila lekko głowę na bok, bo musiała jej jeszcze jedna rzecz wytłumaczyć używając spokojnego tonu głosu. – Wiesz dlaczego to auto tak na mnie zadziałało? Nie dlatego, że podniecają mnie cmentarze... – tak dla jasności! – Podzieliłaś się ze mną ważną dla Ciebie rzeczą, zaufałaś mi, pokazałaś kolejną część siebie. Najpierw na tym cmentarzu, a później gdy mnie poprosiłaś o pomoc z fakturami. Poczułam się wtedy pewnie i to dzięki Tobie, dlatego zrozumiałam, że to odpowiedni czas żeby przestać udawać , że całowanie mi wystarcza i, że nie chce czegoś więcej – wtedy była naprawdę bardzo napalona i samochód zupełnie jej nie przeszkadzał. Henderson dalej jednak nie wiedziała najważniejszej rzeczy. Sam nie chciała jej traktować jak jednorazowej przygody, a jednocześnie była na jej liście osób do zdobycia i wykreślenia (przynajmniej Zoya takie odniosła wrażenie).
Gdy Sam kucnęła obok niej Henderson wpatrywala się najpierw w jej twarz, a później w ich złączone dłonie. Dopiero gdy ponownie blondynka się odezwała do uniosła wzrok, który wbiła prosto w jej oczy. Z każdym kolejnym słowem Sam, na twarzy Zoyi pojawiał się coraz to szerszy uśmiech. – Sameen, nie potrzebuje drogich prezentów, ani wielkich romantycznych gestów. Chce jechać z Tobą na Kretę, bo to kolejny raz, gdy się przede mną otwierasz pokazując coś ze swojego życia, to mi pokazuje, że jestem dla Ciebie ważna, a przynajmniej taką mam nadzieję – zaczęła i zabrała jedna dłoń z ich uścisku żeby położyć ja na policzku blondynki. – To czy potrafisz czy nie, nie jest takie istotne. Pytanie czy chcesz spróbować? Zobacz jak wiele rzeczy się zmieniło odkąd się poznałyśmy. Kiedyś ledwo wiedziałam jak masz na imię i nazwisko, a teraz mam klucze do Twojego mieszkania i zabierasz mnie na wycieczki. – Ich przyjaźń też z czasem się rozwinęła. Na początku nie było tak łatwo jak teraz. Jeżeli Sam nie była w stanie rozwinąć swojej bardziej emocjonalnej strony to trudno, Zoya tego od niej nie oczekiwała. Ważne było to czy gdyby Sam miała taka możliwość to, by się na to zdecydowała, bo dla Henderson zawsze liczyły się chęci. Dalej też nie odpowiedziała jej na pytanie czy jest jej przyjaciółką, czy jednak żywi do niej jakiejś „rzeczy”, które są unikalne i nie ma ich względem nikogo innego. Nie chciała o to pytać wprost po raz kolejny. – Chce Ciebie jako przyjaciółkę i kogoś więcej- bo nie wiedziała jak to nazwać, kochankę? Dziewczynę? Nie wiedziała! -... albo jako przyjaciółkę – powiedziała szeptem przesuwając się bliżej żeby przyłożyć swoje czoło do jej i ponownie złączyć ich dłonie. – To już od Ciebie zależy na co się zdecydujesz – dodała szeptem. Świąt na zewnątrz zdawał się teraz być naprawdę mało istotny, nawet nie wiadomo kiedy zrobiło się ciemno, a w oddali było słychać odgłosy nadciągającej burzy. Zoya postawiła teraz wszystko na jedną kartę, niech się dzieje co chce. Cokolwiek Sam, by nie wybrała i tak będzie dobrze. Swojej przyjaźni i tak nie stracą, bo Zoya wiedziała, że jest na tyle mocna, że nawet taki sztorm nie jest jej straszny.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Tak. Normalnie tak by to wyglądało. – No bo tak traktowała ludzi z „listy”. Prawda jednak była taka, że Sameen nie miała żadnej listy, bo po prostu jak była sobie gdzieś w klubie czy gdziekolwiek i widziała kogoś kto jej się podoba to podbijała do takiej osoby i absolutnie nie obawiała się tego. Rzadko, naprawdę rzadko kiedy spotykała się z odmową. A jak już ktoś jej odmawiał to po prostu ruszała dalej. Nie znała żadnych celebrytów czy celebrytek, więc naturalnie nie mogła sobie mieć takiej listy, którą by sobie mogła zapisywać. Dlatego jedyną osobą na jej liście była Zoya, ale nie robiła też z tej listy czegoś co musi przed śmiercią zrobić. –Ale się przyjaźnimy i wiem jaka jesteś, więc nie mogę tego zrobić licząc na to, że będziemy udawać, że nic nigdy się nie wydarzyło. – Czuła, że nawet jakby Zoya jej teraz powiedziała, że mogą udawać, że nic się nie wydarzyło to po kilku dniach Zoya i tak wybuchnie i będzie chciała o tym rozmawiać. Tak jak teraz rozmawiały o rzeczach, które wydarzyły się już jakiś czas temu. –Przespałabym się z tobą i miałabym pustą listę. – Odpowiedziała na pytanie, bo chyba o to się najbardziej rozchodziło przecież. A przynajmniej w tej konkretnej kwestii.
-To… – Zacięła się, bo trochę jej się śmiać chciało, że Zoya tak dokładnie pamięta kiedy zaczęła fantazjować o Sam. W sumie jej się nie dziwiła. Kobieta z bronią wygląda zajebiście seksownie, nic dziwnego, że właśnie wtedy Zoya poczuła cokolwiek. Tym bardziej, że Sam pokazała jej swój składzik. –Bardzo konkretny moment na zdanie sobie sprawy z tego, że moje flirty nie były żartami. – Trochę się jednak uśmiechnęła, bo w sumie to pamiętała, że chyba wsadziła Zoyi kolano między nogi, żeby trochę bardziej ją rozkraczyć. Pamiętała też jak układała jej broń w dłoni i jak chyba przyciskała cycki do Zoyi pleców. Nic dziwnego, że Henderson o niej fantazjowała. W sumie to Sameen nawet była z siebie trochę dumna, chociaż nie chciała tego przyznać, bo było jej też trochę głupio.
-Bo lubisz seksowne auta, a w tym konkretnym ja wyglądam naprawdę dobrze? No i nie miałam na sobie golfa, to też musiało na ciebie zadziałać. – Próbowała zgadywać jednocześnie sobie z tej sytuacji żartując, bo oczywiście, że marzyła o tym, że zarciki w tym momencie jakoś ją uratują i wybawią z tej całej rozmowy o uczuciach. Tak czy siak ważne było to, że Zoya nie była podniecana cmentarzami. To byłoby mocno pojebane i Sam by się zaczęła martwić. Pokiwała głową na słowa Zoyi. Mogła się spodziewać, że tak to na nią zadziała. W końcu Zoyi nic tak nie podniecało jak praca i numerki.
-Nie wiem co ci powiedzieć. – Musiała zarzucić klasykiem. Nie chciała dawać Zoyi prezentów i wycieczek dlatego, że uważała, że tak trzeba robić. Chciała to robić. Po prostu chodziło jej, że w związkach raczej ludzie się dzielą ze sobą takimi rzeczami, ale do tego wszystkiego dochodziły uczucia, które były jednak najważniejsze w tym wszystkim. A Sameen nie mogła jej dać najważniejszego. –Nie wiem czy ta Kreta da ci to czego od niej oczekujesz. – Wzruszyła ramionami, bo nie wiedziała czy Zoya chce zobaczyć podziemia, gdzie Sameen była przechowywana, knajpkę z której kradła jedzenie, a którym później wymiotowała, bo jadła za dużo bojąc się, że jej to zabiorą, ale żołądek nie był przyzwyczajony do czegoś takiego. –Byłaś dla mnie ważna zanim przyjechałyśmy tutaj czy na Kretę. – Zmarszczyła brwi, bo Zoya dosyć szybko stała się dla niej ważna. Właściwie to w momencie, w którym zdecydowała, że uratuje jej życie. Takich rzeczy się nie zapomina. Chociaż podejrzewam, że gdyby teraz ktoś uratował życie Sam to nie byłaby taka szczęśliwa, bo pragnie śmierci chyba bardziej niż kiedykolwiek. –Nie wiem. – Powiedziała i położyła dłoń na dłoni Zoyi, która znajdowała się na jej policzku i zdjęła ją stamtąd. –Nie wiem, bo… jaką mam pewność, że cokolwiek z tego wyjdzie? Albo gorzej… co jak nic nie wyjdzie i nie będziesz mogła na mnie patrzeć jak na przyjaciółkę nie myśląc o tym, że złamałam ci serce? – Dochodził jeszcze do tego fakt, którego Sam obawiała się poruszyć głośno. Jej kontrakty często wymagały od niej tego, żeby flirtowała, uwodziła, sypiała z innymi ludźmi. Nawet jakby chciała to nie dochowałaby wierności. A wiedziała jakie Zoya miała podejście do zdrad. Sameen nie chciała stać na tym samym poziomie co ten kretyn i obrzydliwiec Logan.
Sameen puściła dłonie i oparła je o swoje kolana. Pozwoliła, żeby Zoya oparła swoje czoło o jej, bo dzięki temu mogła sobie kupić trochę czasu na przemyślenie tego wszystkiego. Nic jej jednak nie przychodziło na myśl. Zachciało jej się za to wymiotować. Pewnie przez te krewetki, które zjadła parę dni wcześniej. –Kimś więcej? – Zapytała w końcu i położyła sobie dłoń na ustach i cofnęła się, żeby usiąść na tej podłodze. Kim był ten „ktoś więcej?”. –Żoną? – Spojrzała na Zoyę, bo przecież Sameen nie może wziąć ślubu, bo nie istnieje. –Nie wiem, Zoya. Nie wiem. – Przeczesała sobie włosy dłonią i wyprostowała nogi. Ale miała teraz ochotę na jabłko. Wzięłaby takiego dużego kęsa, którym by się zapchała i nie musiałaby odpowiadać. –Czy to jest coś odnośnie czego decyzja musi zapaść teraz? – Zapytała zerkając na Zoyę kątem oka.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Myślę, że jestem na wielu takich listach - bo mogła sobie mówić, że wcale się nie uważa za taką super ładną, ale przecież wiadomo, że była ładna. Była też seksowna, nawet z małymi cyckami, poza tym w pracy potrafiła być władczą pizdą, co pewnie kręciło niektórych facetów, z którymi pracowała. - Czyli wiedziałaś, ale wciąż próbowałaś? - Zapytała unosząc brew, bo trochę jej się teraz chciało śmiać. Czy to nie było nad wyraz skomplikowane?! Było. Chciała ją wyrwać, a jednocześnie to w sumie nie chciała, bo wiedziała, że będzie musiała z nią później o tym porozmawiać, co jednak nie zmieniało faktu, że z nią flirtowała i pierwsza ją pocałowała dopierając się do jej stanika. Tak. Jednak życie z facetami było łatwiejsze.
- To bardziej konkretny moment na zdanie sobie sprawę, że moje odpowiedzi nie były do końca żartami - dodała jeszcze śmiejąc się pod nosem z samej siebie. Trochę jej zajęło żeby sobie to uświadomić i dopiero musiała zostać naprawdę poważnie zraniona i oszukana, żeby do niej dotarło. Czasem chyba łatwej było niektórych rzeczy nie widzieć. Pewnie byłoby jej teraz łatwiej gdyby do niczego między nimi nie doszło w tej przymierzalni, mogły zmierzyć sukienki i tyle, ale nie... no i teraz było jak było. Gdyby nie ta jedna chwila to kto wie, może nie zwolniłaby się z pracy, może dalej byłaby z Loganem, a jeżeli nie to pewnie już znalazłaby sobie nową, równie chujową pracę. Kto ją tam wie. Może cokolwiek z Sameen powinno zostać tylko w sferze fantazji i nie wyglądać na światło dzienne. Teraz nie można było jednak tego cofnąć i trzeba było handlować z tym co było. Zoya próbowała, a że nie za bardzo wiedziała jak, to musiała z nią porozmawiać.
- Tak, auto zdecydowanie było plusem - kiwnęła głową i się lekko uśmiechnęła. Lubiła ładne auta, Sam bez golfu też... chociaż no taką w golfie też lubiła, więc w sumie tak czy inaczej byłaby tu na straconej pozycji. Nie wiedziała za bardzo co ma jej jeszcze powiedzieć, bo chyba wszystko co chciała to już powiedziała. Przynajmniej na ten moment tak jej się wydawało. - No ja nie wiem tym bardziej - zaśmiała się cicho i dość nerwowo, bo naprawdę nie wiedziała. - Może się przekonamy - na razie nie było co gdybać i oczywiście, że właśnie takie coś chciała Zoya wiedzieć. Chciała znać jej przeszłość jakkolwiek chujowa, by nie była. Mogła jej pokazać Kretę oczami tego biednego, wykorzystanego przez złych ludzi, dziecka, którym kiedyś była.
Na jej kolejne słowa to tylko się uśmiechnęła, bo to zawsze było miłe uczucie, być dla kogoś ważnym czy istotnym. Niemniej jednak nie z każdą istotną osobą trzeba się od razu przelizać, chociaż to nawet nie o to w sumie chodziło, bo gdyby to był głupi pocałunek to Zoya nie robiłaby z tego afery. Bardziej jej chodziło o te wszystkie delikatne i czułe gesty, które od Sameen otrzymywała. Przytulanie czy dotykanie po twarzy, to nie było dla Henderson czymś na równi z pocałunkami pod wpływem emocji czy chwilowego napalania się. - O to chodzi Sam, nigdy nie masz pewności. Ryzyk fizyk. - No niestety, nie można było przewidzieć tego jak się życie ułoży. Zoya jednak wierzyła w słowa, które nie tak dawno powiedziała jej Sam, że ich przyjaźń jest silniejsza niż cokolwiek złego co mogłoby się im przydarzyć. - A co jeśli Ty nie mogłabyś patrzeć na mnie, bo to ja złamałabym Ci serce? Już to zrobiłam kilka razy, nie jestem aż taka święta. - Chociaż wyglądała jak aniołek. - Równie dobrze, za chwilę możemy obie się utopić w sztormie - nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Chciała jej powiedzieć, że może czasem po prostu warto zaryzykować, a nie próbować oszacowywać ryzyko i analizować wszystko, ale nie miała prawa jej narzucać jakiegoś swojego światopoglądu więc już tego nie kontynuowała.
- O nie, nie... już jesteś mężem, nie możesz być też żoną - rzuciła żartobliwie nawiązując do ich pogawędki w samochodzie. Sama nie wiedziała kim dokładnie miałaby być dla niej Sam, pewnie chciałaby móc powiedzieć, że dziewczyną czy partnerką, ale to brzmiało oficjalnie i była pewna, że Galanis, by się tego określenia poważnie przeraziła. A co do ślubu to skoro Sameen im była w stanie szybko załatwić podrobione papiery to i jakiś ślub, by mogły wziąć, aczkolwiek Zoya tego by nigdy nie oczekiwała. Jak dla niej to równie dobrze mogłyby po prostu obiecać sobie nawzajem to co, by chciały sobie obiecać, stojąc gdzieś przy jakimś klifie, same bez tej całej widowni. - Nie, oczywiście, że nie. Nie musisz teraz odpowiadać - pokiwała głową i nawet się uśmiechnęła, wewnątrz nie było jej jednak wcale do śmiechu jak miałaby być szczera i żeby tego nie pokazywać to na kolanach przeszła do wózka z różnymi rzeczami, żeby zacząć wybierać sobie coś do jedzenia. Na chwilę chciała zasłonić swoją twarz przed wzrokiem Sam. Czuła się jak idiotka, że w ogóle poruszyła ten temat, powinna siedzieć cicho, a nie wprowadzać jakąś głupią atmosferę. Co ona sobie w ogóle myślała? Idiotka. Nie dostała odpowiedzi na żadne ze swoich pytań, miała za to tylko kilka większych niewiadomych. Chociaż w sumie, gdy tak nad tym chwilę pomyślała, to może jednak jakąś odpowiedź dostała, bo gdyby Sam chciała z nią być to pewnie nie musiałaby sie nad tym zastanawiać, a skoro musiała to najwyraźniej nie do końca to było to czego potrzebowała. No i chociaż było to dla Henderson trochę smutne to jednak wzięła po prostu głębszy oddech wygrzebując jednocześnie z wózka batonika i paczkę chipsów. - Czyli konie biegające po wodzie - mruknęła otwierając batonika i usiadła po turecku przy puzzlach. - Zróbmy to układanie na czas, dajmy sobie godzinę i spróbujmy się w tym zmieścić - zdecydowanie teraz chciała się skupić na czymś innym.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Zgadzam się. – Potwierdziła bez zawahania. Zoya była ładna i seksowna i miała bardzo ładny głos. Powinna być przy tym bardziej pewna siebie, ale jednocześnie Sameen zdawała sobie sprawę z tego, że taki beznadziejny typ jak Logan, odebrał jej tą pewność siebie i teraz Zoya krążyła nieświadoma tego swojego seksapilu. A jak już była świadoma to tylko w niektórych momentach. A powinna być świadoma zawsze w stu procentach. –Tak. – Tutaj też się nie wahała. –Głęboko wierzę, że każda kobieta jest biseksualna. Z tobą próbowałam wybadać teren. Podrywałam cię wtedy kiedy nie byłaś w związku, albo kiedy byłaś z mężczyznami, którzy według mnie nie zasługiwali na ciebie. – Od początku nie lubiła tego Logana, więc nic dziwnego, że kiedy Henderson była z nim to Sameen zaczęła się chętniej przy Zoyi rozbierać. Nie wiedziała do końca co chciała tym osiągnąć, ale wiadomo, była beznadziejna i ostatecznie jej się udało. Nawet za bardzo, bo ewidentnie Zoya wyhodowała sobie jakieś dziwne uczucie w stosunku do Sameen, którego ta nie potrafiła rozgryźć i było jej przykro. Co jak rozkochała w sobie nieświadomą Zoyę?
-Do mnie to chyba dotarło dopiero w przymierzalni. – Przyznała. –Z tym, że ta przymierzalnia była takim… – Spojrzała w stronę okna gdzie szalał sztorm. –Takim porywem wiatru. Gdyby nie ta jebnięta ekspedientka i jej pierdolone paski to miałybyśmy to za sobą i ta rozmowa zapewne wyglądałaby inaczej. – Albo nie byłoby jej wcale, bo Sameen wtedy udawałaby mistrza unikania każdego niewygodnego tematu. No chyba, że też byłaby zamknięta w chatce podczas sztormu. W przymierzalni Sameen działałaby instynktownie, wykorzystałaby moment. No i jeszcze wtedy chyba była w „związku” z Loganem czy tam nadal dla niego pracowała, więc taki seks z Sameen w przymierzalni byłby wisienką na torcie do tego, że Logan Blackwell był po prostu beznadziejnym i pokurwionym człowiekiem. Gdziekolwiek teraz jest: niech mu ziemia lekką będzie.
-Może. – Nie miała w planach ukrywania tego jak wyglądało jej życie na Krecie. Chciała Zoyi pokazać wyspę, swoje ulubione miejsca. Nie wiedziała jednak czy powinna zagłębiać się tak bardzo, aż w te konkretne miejsca gdzie została „wychowana”. Chciała jej opowiedzieć o ludziach, którzy jej pomogli. O mężczyźnie, którego grób na Krecie odwiedzą zanim jego rodzina go ponownie wykopie.
-Zoya… – Przewróciła oczami, bo miała stuprocentową pewność, że Zoya Henderson nie złamie jej serca. Nie obawiała się tego, nie przerażało ją to. Nawet nie zakładała, że coś takiego się wydarzy. –Ja nie mam serca, które mogłabyś złamać. – Dla niej największą tragedią byłoby złamanie serca Zoyi. Tyle razy widziała ją opłakującą każdy swój związek. Jak teraz miałaby ją pocieszać wiedząc, że w tym przypadku, za jej łzy odpowiedzialna jest właśnie ona? –Z każdym innym mogłabym wyznawać zasadę… „ryzyk fizyk”, bo by mi nie zależało czy złamię po drodze ich serca czy nie. Z tobą jest inaczej, bo chcę cię w swoim życiu, a nie będę mogła cię mieć wiedząc, że był moment w życiu kiedy cię unieszczęśliwiłam do tego stopnia, że płakałaś. – Po prostu w tym przypadku niestety nie było prostej odpowiedzi na nic. Nie mogła nie analizując niczego powiedzieć Zoyi „tak” albo „nie”. Nie pozwalał jej na to analityczny umysł, który przypominał o sobie za każdym razem kiedy pojawiała się stresująca sytuacja.
Mimowolnie parsknęła słysząc, że jest mężem. –No tak. Zapomniałam. – Uśmiechnęłą się pod nosem. Kątem oka dostrzegła jak Zoya na kolanach przechodzi w stronę wózka z prowiantem. Ona sama się nie ruszyła. Siedziała jeszcze w tej samej pozycji. Z wyprostowanymi nogami wpatrując się w szare zasłony. Zastanawiała się czy zasłony były szare przez cały czas czy są takie przez pogodę. Przysłuchiwała się szelestom i hałasom, które wywoływała Zoya kiedy grzebała w tych torbach. Sameen pozwoliła sobie oczywiście na dalsze analizowanie sytuacji i miała świadomość tego, że ta rozmowa się nie skończyła. Albo inaczej, skończyła się, ale nie tak jak Zoya tego chciała. Podniosła się powoli z tej ziemi i gapiła się na te puzzle. Nie ma opcji, żeby ułożyły to w godzinę. Już widziała te pierdolone fale, które będą największym wyzwaniem. Tak czy siak wzięła sobie z wózka wodę i usiadła przy Henderson. Tak blisko, że Sam równie dobrze mogła usiąść jej na kolanach. Odstawiła butelkę z wodą na bok, objęła Zoyę ramieniem, a drugą wolną ręką chwyciła jej dłoń. –Przepraszam, że nie mogę ci dać konkretnej odpowiedzi. – Zaczęła i w sumie to nie kontynuowała, bo nie wiedziała co innego mogłaby dodać.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zaśmiała się trochę słysząc Sameen i jej teorie. - 30 lat mi zajęło w ogóle dopuszczenie do siebie myśli, że mogłabym się całować z kobietą i nie byłoby to dla mnie dziwne - nawet na studiach nie eksperymentowała, była zajęta uczeniem się, a później swoim związkiem z Corvo i tak jakoś zleciało. W sumie to ostatnio nawet była dwa razy w Shadow, ale tam żadna z kobiet nie sprawiła, że chciałaby się z nią całować. Może to nie o to chodziło, może Zoya tak naprawdę nie była ani hetero ani homo ani nawet biseksualna. Może po prostu Zoya była osobą demiseksualną i dlatego była totalnie beznadziejna. W tej chwili autentycznie współczuła Sameen, że ta się z nią w ogóle zadaje. Henderson w tej chwili sama z sobą, by się nie chciała zadawać, bo sobie uświadomiła, że jest męcząca i potrafi wyssać jakąkolwiek zabawę z powietrza i zniszczyć miłą atmosferę swoimi wywodami na temat uczuć. Lepiej było jakby siedziała cicho. Musiała po prostu w końcu zrozumieć przykrą prawdę, że dla większości ludzi jest po prostu miłym obiektem, z którym można porozmawiać, popatrzeć na niego i być może zaliczyć i tyle. Być może gdzieś w świecie była ta jedna, jedyna osoba, z którą Zoya miałaby możliwość stworzyć silną, emocjonalną więź i zdrowy partnerski związek. Może tak, a może nie. Nie każdemu przecież jest to dane. Nie wykluczone, że pisana jej była samotność i ułożenie sobie życia w mniej konwencjonalny sposób. Być może powinna raz na zawsze dać sobie spokój z parciem na szukanie głębszego uczucia, gdzieś gdzie go po prostu nie było i mogłaby ponownie pochylić się nad możliwością adopcji zwierzaka, albo dziecka. Może to, by ją uszczęśliwiło na tyle mocno, że nie potrzebowałaby niczego więcej.
- Nie miałybyśmy, pewnie w połowie byś doszła do wniosku, że przymierzalnia nie jest dla mnie wystarczająco dobra - rzuciła rozbawiona całą tą rozmową, bo przecież istotna sprawa była taka, że Zoya była wtedy jeszcze z Loganem i nie zdradziłaby go, raz tak zrobiła i nic dobrego z tego nie wyszło. Prawdziwie wolna poczuła się dopiero wtedy gdy podjęła decyzję o definitywnym zakończeniu ich relacji.
Dobrze wiedziała, że to co mówi Sam nie koniecznie jest prawdą, bo widziała, że wczoraj jakieś jej słowa ją jednak zabolały na tyle, że nawet nie dała się złapać za nadgarstek. Poza tym miała też świadomość tego, że Sameen nigdy nie była z kimś, na kim, by jej zależało. Nigdy nawet nie spała z kimś na kim, by jej zależało. Nie mogła więc z czystym sumieniem przysiąść, że Zoya nie będzie jej w stanie złamać serca, głównie dlatego, że żadna z osób, na których Sameen zależało jeszcze niczego durnego nie odwaliła. Przynajmniej Henderson o tym nie wiedziała. - Doskonale Cię rozumiem - bo to oczywiście działało w dwie strony. - Wystarczyłoby żebyś była ze mną szczera - bo tak jak z Loganem, Zoya nie miała do niego pretensji, że miał inną laske, miała pretensje, że ją okłamywał i zwodził. Gdyby powiedział wprost, że nie zerwie ze swoją dziwką to Zoya nigdy nie zgodziłaby się na taką relację i oboje teraz byliby w nie najgorszych relacjach, a ona dalej miałaby pracę.
Zresztą, teraz to już nie było istotne. Musiała odgonić od siebie te myśli, wyrzucić to wszystko z głowy i wrócić do bycia tą samą Zoyą, którą była przez trzynaście lat znajomości z Sam. Na pewno potrafiła to zrobić, nie zmieniła się przecież aż tak bardzo. Trzeba było po prostu skupić się na czymś innym, a skoro nie mogła iść teraz zapalić to musiała coś zjeść. Puzzle też mogły być rozrywką, która na chwilę pozwoli jej okropnej głowie zająć myśli czymś innym. Musiała teraz pokazać, że po prostu ją to nie rusza w żadnym stopniu. Gdy Sameen się do niej zbliżyła to znów Zoya poczuła się dziwnie, to były kolejne gesty, które nie do końca pasowały do jej obrazu przyjaźni. - W porządku Sameen, naprawdę nic się nie stało - odpowiedziała uśmiechając się i wpatrując w ich dłonie, by później zacząć kciukiem delikatnie głaskać wierzch jej ręki. - Boję się tego, że gdy będę już stara i siwa, z mężem, którego lubię, ale w sumie jest mi na dłuższą metę obojętny, to będę wkurwiać się na siebie, że nie zaryzykowałam bardziej, gdy miałam jeszcze taką możliwość. - Na koniec życia niewykorzystane okazje bolą bardziej niż spieprzone sprawy. Nie chciałaby się zastanawiać co, by było gdyby coś zrobiła inaczej. - Cały czas, gdy myślałam o jakichkolwiek związkach to chciałam mieć kogoś kto będzie sprawiał, że będę się czuła bezpiecznie, że będę istotną częścią jego życia, że będzie mnie szanował, że będzie ze mną, gdy będę go potrzebować i będzie ze mną szczery, no i wiesz co? Nie potrzebuje takiego faceta, bo mam Ciebie, niezależnie od tego w jakiej wersji, dajesz mi każdą z tych rzeczy i to się dla mnie liczy najbardziej. - Zoya martwiła się tym, że wszystko czego szukała miała pod nosem przez 13 lat i nigdy na to nie wpadła. - Chciałabyś umrzeć wiedząc, że mogłaś zrobić coś co mogłoby zmienić Twoje życie? Nie mówię tu już tylko o nas, tylko tak ogólnie. - Zoya bardzo się bała niewykorzystanych okazji, dlatego do tej pory było jej tak ciężko się pogodzić z tym jak zakończyła się jej relacja z Corvo.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ