Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Poradzę..sobie; utknęło w gardle, bo tuż po tym, gdy spojrzała na swoje dłonie wcześniej odciągnięte od ciepłej skóry zrozumiała, że tu wcale nie chodziło o troskę związaną z jej stanem. Przecież to nie tak, że umierała od krwiaka albo mdlała ze zmęczenia. Nie była wzorem wypoczętego człowieka, ale to akurat nie stało na przeszkodzie. Przynajmniej dla niej.
Zastanawiała się, czy znów coś zrobiła źle. Najpierw uścisk na hali, a teraz śmiałe wkradanie się dłoni pod koszulkę, co jak sądziła było elementem zapalnym. Nie rozumiała. Bez jasnego wyjaśnienia pozostawała we własnych myślach, w których pojawiła się również obawa, że kobieta po prostu się nią bawi. Najpierw całuje, a potem schodzi z blatu, mija i odchodzi tworząc między nimi dystans tak odległy, jakby nagle między nimi stanął śmierdzący skunks. Wolałaby wierzyć, że Sameen miała powód, lecz dopóki go nie pozna będzie krążyć wokół wyśnionych teorii zastanawiając się, która jest prawdziwa i czy ma powody do obaw.
Powędrowała spojrzeniem po podłodze, jakby mierzyła wyznaczony przez Galanis dystans. Przesunęła wzrokiem po jej nogach, przez biodra aż na twarz. Z oczami nie od razu miała kontakt, czego żałowała podobnie, jak nagłego przerwania pocałunków i smaku ust, który wciąż czuła na swoich.
- Teraz nie jestem pewna, czy na pewno tego chcesz – stwierdziła wprost i machnęła ręką w ten krótki sposób pokazując na przestrzeń między nimi. Na to jak bliskość gwałtownie zamieniła się w ogromną przepaść. – Wszystko w porządku? – zapytała lekko marszcząc brwi i westchnęła ciężko dłonią przeczesując włosy do tyłu, bo to wszystko było naprawdę trudne do ogarnięcia. W krótkim czasie wydarzyły się dwie skrajne rzeczy a ona starała się zrozumieć, w czym rzecz. – W jednej chwili mam cię blisko a w drugiej się dystansujesz – odparła ze spokojem, bo nie chciała z tego powodu robić wyrzutów. Nie bez zrozumienia tego, co się działo. Powoli zrobiła dwa kroku w stronę kobiety i na chwilę przystanęła. – Rozumiem, że spotkało cię wiele złego i to, że masz wyznaczone pewne granice, ale chcę wiedzieć, że czy gdybym zrobiła coś źle, to mi o tym powiesz? – Czy odejdzie bez słowa zostawiając Eve z natłokiem myśli? – Wiedz też, że jeżeli będziesz do mnie mówić, komunikować pewne sprawy, to się nie obrażę. Chodzi o to, że nie zrobię niczego, czego ty nie chcesz. – A przynajmniej będzie się starać, bo niemożliwym było analizowanie każdego słowa ani tym bardziej panowanie nad wszystkimi odruchami, kiedy było się całowanym i miało przy sobie taką kobietę. – Nie musisz od razu uciekać ani odchodzić. Możemy po prostu się całować, jak nastolatki. – Postarała się o uśmiech znów wzrokiem lustrując sylwetkę Galanis tak, jakby z jej postawy mogła wyczytać coś więcej niż do tej pory usłyszała.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Przeczesała dłonią włosy, nabrała powietrza i przymykając oczy powoli je wypuscila. Największym problemem Sameen było to, że ona sama nie wiedziała czego tak naprawdę chciała. Nigdy niczego nie chciała, bo nic nie było jej obiecane. Jak już była wolna i miała predyspozycje do tego, żeby coś chcieć to nie wiedziała od czego mogłaby zacząć. Wiedziala tylko, że związki międzyludzkie, bliższe relacje, uczucia, nigdy nie były jej priorytetem. Nigdy nie były na szczycie listy, a nawet i w pierwszej dziesiątce rzeczy, które przychodziły jej na mysl.
- Oczywiście, że chcę. - Miała świadomość tego, że to wszystko wyglądało jak jakieś chore zwodzenie i jakby rzeczywiście nie chciała iść na tą randkę ale wszystko było dla niej tak zagmatwane, że wyprostowanie tego graniczyło z cudem. - Tak, wszystko w porządku. - Chciała nawet przeprosić świadoma tego, że to jej wina, ale nie mogła tego zrobić, bo wtedy obalilaby swoją teorię o tym, że przerwała że względu na zdrowie Eve. - Tak mi łatwiej utrzymać ręce przy sobie. - Kolejny żart i dla potwierdzenia słów wsadziła ręce w tylne kieszenie spodni. - Musisz odpocząć i powrócić do zdrowia. - Kiwnęła głową w jej stronę mając na myśli oczywiście jej siniaka i to, że właściwie dopiero co wróciła z trasy, a Sameen zawraca jej głowę swoim towarzystwem.
Odbiła się od ściany i podeszła do Eve. Nie powróciła jednak do bliskości, która dzieliły wcześniej. Wyciągnęła jednak dłoń w stronę kobiety i złapała jej dłoń. Wiedziała, że Eve nie zrobiłaby tego sama w obawie, że narusza jakieś granice Sam. - Gdybyś zrobiła coś źle to bym ci o tym powiedziała. - Zapewniła ja. - Teraz nie zrobiłaś nic źle. - Dodała, żeby Paxton nie daj boże się tym wszystkim nie gryzła. - Wiem, wiem. Rozumiem. - Pokiwała głową. - Po prostu są rzeczy, które wymagają głębszego zaufania niż to, które mamy na razie. Nie chce cię też zranić zachowując się tak jak zachowuje się zawsze. Tym bardziej, że znowu wyjeżdżam i nie będziemy się widzieć. - Dla niej ta rozłąka byłaby na rękę, gdyby rzeczywiście przed chwilą do czegoś doszło. Nigdy nie była fanką zostawania, powtarzania, rozmawiania. A, że nigdy też nie rozmawiały o tym, więc Eve poznałaby paskudna stronę Sameen na własnej skórze. Prawdopodobnie po tym nie byłaby już skora do tak łatwego wybaczania i naprawiania. Miała tylko nadzieję, że Eve nie potraktuje wzmianki o zaufaniu jak jakiegoś ataku. Tym bardziej, że Sameen czuła, że i Eve nie darzy jej jeszcze bezgranicznym zaufaniem. Oczywiście miała do tego powód, bo jednak Sam była kłamliwą pizda.
Parsknela śmiechem na wzmiankę o całowaniu się jak nastolatki. Chwyciła drugą ręką dłoń Eve. - Chciałabym zostać i zachowywać się jak nastolatki, ale mówię teraz całkiem poważnie, że powinnaś odpocząć, wykurować się i zdecydowanie powinnaś się przespać. - Nie było nic fajnego w byciu niewyspana i niewykorzystywaniu okazji do snu. Sameen coś o tym wiedziała.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Gubiła się. Relacje międzyludzkie nigdy nie były proste, ale teraz nawet nie wiedziała jak miałaby się zachować w następnej kolejności. Przed paroma chwilami całowała się z Sameen przy blacie w kuchni a teraz stała jak ten kołek po środku kuchni tak samo samotnie, jak wcześniej. Pozwoliła innej planecie się do siebie zbliżyć a ta odbiła się gdzieś daleko. A może to ona za szybko podeszła i odrzuciła ją swoją osobą? Ostatnie wyjaśnienie byłoby bardzo na miejscu i dość oczywiste zważając na to, że Eve nie miała o sobie zbyt dobrego zdania. Nie w kwestiach bycia dla kogoś kimś bliskim, bo ci zawsze ją opuszczali.
Paxton podchodziła do seksu jak do czegoś niekoniecznie wiążącego. Bardziej przywiązywała się emocjonalnie nie poprzez cielesność a poznawanie drugiej osoby. Im częściej spędzała z kimś czas, tym bardziej pozwalała sobie otwierać się przed tą osobą. Nie była nastolatką, która po pierwszych pocałunkach od razu planowała wspólną przyszłość i już wybierała kwiaty do wiązanki na ślubie. Nie miała też tendencji do ogromnej zaborczości i nie skakała nad kimś jak powalona. Była dorosła, wiedziała jak działał świat. Umiała też się sobą zająć (tylko, że nie chciała) i ocenić w jakim była stanie fizycznym (co często przekłamywała, bo marudzenie na to czy boli czy kuje nie było jej mocną stroną).
Popatrzyła w dół na swe dłonie schowane w tych drugich i ciężko wypuściła powietrze przez nos.
- Co miałaś na myśli mówiąc „zachować się jak zawsze”? – zapytała odnosząc się do poprzednich słów Sameen, lecz nim ta zdołała odpowiedzieć, od razu dodała: - Zresztą, nie musisz mówić. – Mogła się domyślić. – Pośpieszyłam się ze wszystkim, co? – Z wyznaniem, że chciałaby do ich znajomości wprowadzić kolejny element, co łatwo byłoby zrzucić na alkohol, który wtedy wypiła, ale nie zamierzała tego robić. Nie zamierzała przekształcać czegoś prawdziwego w kłamstwo. Tego chciała, powiedziała i najwyraźniej zrobiła to zbyt wcześnie. Możliwe, że powstrzymałaby się, gdyby wtedy wiedziała o dwumiesięcznej nieobecności Sameen. – Masz rację, wyjeżdżasz i nie będziemy się widzieć a dla mnie randka to jednak coś, po czym chciałabym się z kim zobaczyć. – Bliższe poznawanie kogoś było dla niej ważniejsze od seksu i bardziej poczułaby się zraniona, gdyby po niej Sameen gdzieś nagle przepadła bez słowa na dwa miesiące. – Bardzo chciałabym cię na nią zabrać, ale najwyraźniej to nie jest dobra pora. – Przez wyjazd i to, że Eve nie wiedziała, co się działo przez te ciągle akcje zbliżeniowo-odległościowe. Nie miała pojęcia jak to interpretować i już nie chciała czepiać się tego, że po raz trzeci usłyszała, że powinna się wyspać, jakby wszystko było jej winą.
- Na razie zostawmy to, tak jak jest. Poznajmy się jeszcze i może wtedy.. – Postarała się o uśmiech, bo wcale nie rezygnowała z relacji z Galanis. Równie dobrze mogły zostać kumpelami albo przyjaciółkami, chociaż dla Eve kobieta zawsze będzie na tyle atrakcyjna, żeby myśleć o niej w nieco innych kategoriach. Nie musiała jednak tych myśli przekładać na rzeczywistość.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Teraz to ona wypuściła głośno powietrze. Mogła użyć ustalonego safe word i na razie uciąć ten temat. Wiedziała jednak, że odkładanie tego na później nie będzie dobrym rozwiązaniem. Mogła też po prostu skłamać Eve zwalając winę na wszystko inne. Tutaj też jednak miała świadomość tego, że prawda dopadnie ją prędzej czy później. Już tak przecież było. –Trochę. – Odpowiedziała. Dla niej tempo było nieco za szybkie. Aczkolwiek tylko dlatego, że zdążyła co nieco poznać Eve i ją polubiła. Nie chciała jej zranić swoim zachowaniem. W każdym innym przypadku tempo byłoby zdecydowanie zbyt wolne. Wypuściła powietrze ponownie, puściła dłonie Eve i swoje podparła na biodrach. Nie odeszła jednak i nie zwiększyła dystansu. –Nigdy nie byłam zainteresowana zawieraniem dłuższych, głębszych znajomości. – Jasne, myślała o tym kilka razy, ale ostatecznie docierało do niej to, że przy jej stylu życia, przy jej zawodzie, częstych wyjazdach i braku odczuwania głębszych emocji nie byłoby to możliwe. Porzucała więc tą myśl i kontynuowała swoje życie tak jak robiła to dotychczas. –Wykorzystuje ludzi do własnych celów. Wykorzystuje ich i porzucam i nawet nie zawracam sobie głowy zapamiętywaniem imion. – Mogła postawić na brutalną szczerość, bo wiedziała, że Eve i tak przejrzałaby jej każde kłamstwo. –Wtedy do baru też weszłam w jednym celu. – Tej nocy kiedy poznała Eve. No i jak sobie wtedy upatrzyła Eve to założyła, że właśnie z nią zakończy wtedy swój wieczór. Stało się jednak inaczej.
Pokiwała głową. –Ja nigdy na żadnej nie byłam, więc nie chciałabym na kolejną czekać tak długo. – Uśmiechnęła się nieco smutno, bo w sumie teraz, po jej wcześniejszym wyznaniu nie miała pewności czy do jakiejkolwiek randki kiedykolwiek dojdzie. –Nie chciałabym, żebyś myślała, że cię olewam czy coś. I nie chcę cię też zranić. – Raczej podczas swoich wyjazdów nie korzystała z telefonu komórkowego. Jasne, tym razem sytuacja była inna, bo nie wyjeżdżała służbowo tylko bardziej… sama nie wiedziała jak to nazwać. Na pewno nie urlopowo, ale może bardziej rozrywkowo? Towarzysko? Nawet zabranie swojej przyjaciółki gdziekolwiek było dla niej tak dziwne, że nie znała na to odpowiedniego słowa.
-Oh, no jasne. Tak. Zgadzam się. – Nawet nie próbowała proponować randki po tym jak wróci, bo być może z takimi ludźmi jak ona nigdy nie było odpowiedniej pory. Poza tym Eve była bardzo dobrą partią. Jaka jest szansa, że Sameen wróci, a Paxton nadal będzie chciała gdzieś z nią wyjść.
-Jasne. Naturalnie. – Odchrząknęła i pokiwała głową. –Wiesz.. planuję jednak wrócić, więc… może wtedy. Rzeczywiście. – Posłała jej słaby uśmiech. Nie planowała wykonywać żadnych zleceń przez następne dwa miesiące, więc była mała szansa na to, że zginie i nie wróci. Chyba, że jakimś dziwnym trafem zabójczyni na zlecenie zginie w wypadku samochodowym, albo jej samolot zaginie w niezbadanych głębiach oceanu. –Mam sobie iść? – Zapytała i ukryła swoje zakłopotanie drapiąc się palcem wskazującym między brwiami.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Sameen nie musiała o tym wszystkim mówić. Eve domyślała się, co mogła oznaczać ostatnia sugestia, a jednak usłyszała na jej temat mocne szczegóły. Nie spodziewała się, że kobieta przyzna się do tego jak postępowała z ludźmi i po co przyszła do baru. O to ostatnie nie mogła jej posądzać. Sama nie była lepsza, bo robiła podobnie, acz czyniła tak sporadycznie w ramach rozładowania emocji niż z zasady. Nie była to jej ścieżka życiowa, ale lubiła seks i czasami po prostu nie umiała go sobie odmówić, co nie było niczym nadzwyczajnym. Każdy człowiek posiadał swoje potrzeby, lecz te nijak miały się z wykorzystywaniem ludzi do własnych celów, co brzmiało drastyczniej od jednorazowego seksu (z którego korzyść czerpały dwie strony).
Nie skomentowała tego wszystkiego, bo nie było po co. Dowiedziała się prawdy, na którą się przecież umawiały i nie powinna mieć o to żadnych pretensji. Człowiek był jaki był, aczkolwiek ciężko było ukryć to, że Paxton znów musiała zweryfikować swe zainteresowanie Galanis.
- To tego nie rób.Nie olewaj; chciałoby się powiedzieć, o czym rozmawiały już wcześniej. Jeszcze w hali Paxton pytała o to, czy kobieta będzie do niej pisać albo czy zadzwoni. Powiedziała, że tak, ale co Galanis z tym zrobi to już jej wola. Miała wybór. Eve do niczego jej nie zmusi. Nie miała takiej mocy sprawczej.
Nie była pewna swej decyzji, ale jeszcze bardziej nie była pewna tego, czy Sameen rzeczywiście czegoś od niej chciała. Sama też przyznała, że Eve się pośpieszyła, więc to był jasny znak na zwolnienie tempa. Na coś takiego nie było innego wyjścia. Albo to albo nic.
- Może wtedy. – Odwzajemniła ten sam uśmiech i świadomie wzięła tak głęboki wdech, żeby poczuć ból w żebrach. Nie skrzywiła się. Była na to gotowa. Na ból, który ją orzeźwił.
- Nie wyganiam cię. – To nie ona nagle się zdystansowała kilkukrotnie przypominając, że jedna z nich powinna odpocząć. – Ale twoje poprzednie zachowanie sugerowało, że chcesz uciec. – Tak to wyglądało w oczach Paxton, która wciąż twardo stała w jednym miejscu i jeszcze raz wzięła głęboki wdech. Niech boli. – Już sama nie rozumiem, Sam. – Nie nadążała za tym albo faktycznie była przemęczona. Bo cholera była, ale nie chciała się do tego przyznać wiedząc, że nawet jeśli, to wypije energetyka albo potrójne espresso i pójdzie pracować z psami.
- Przyniesiesz jutro pieniądze i dane komornika? – zapytała upewniając się, że ich umowa była aktualna. Obiecała Sameen, że jej pomoże i nie zamierzała rezygnować tylko dlatego, bo całowanie im nie wyszło. - Już nawet wiem, co mu powiem. Nie chcę, żeby ten misterny plan przepadł. - Pomimo aktualnej niezręczności między nimi postarała się o nieco weselszy uśmiech pokazując, że kto jak kto, ale Eve Paxton nie rzucała słów na wiatr i zawsze dotrzymywała obietnic.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- To ja próbująca tego nie robić. - Pomachała rękoma, żeby fizycznie wskazać na tą sytuację. Miała taki mętlik w głowie, że nie wiedziała jak się zachować. Najłatwiej byłoby jej po prostu wyjść i nigdy nie wracać do tej rozmowy czy sytuacji. No i normalnie by tak zrobiła. Ale rozmawiała z Eve i jej w żadnym stopniu nie chciała zranić. Nie potrafiła jednak wytłumaczyć tego wszystkiego co działo się w jej głowie. Miała dosyć tłumaczenia się ludziom z tego, że jej osoba funkcjonuje tak a nie inaczej. Wiedziała, że ludzie tego nie zrozumieją. Nie będą chcieli i nie będą w stanie tego zrozumieć. – Chciałabym ci powiedzieć o wszystkim co się teraz dzieje w mojej głowie, ale nie potrafię. - Nie stać ją było nawet na lepsze wyjaśnienie, a naprawdę nie chciała wciskać Paxton jakiś pojebanych wymówek. Już na pewno nie rzuci jej lamerskiego tekstu "it's not you, it's me". –Potrzebuję, żebyśmy zwolniły, żebym mogła na bieżąco analizować to co się dzieje i żebym nie zrobiła niczego co będę załować. – Powiedziała po jakimś czasie jak już się uspokoiła. A właściwie to po prostu uporządkowała te wszystkie myśli. Nie żeby teraz w jakikolwiek sposób je rozumiała czy coś. Po prostu zrobiła miejsce dla zdrowego rozsądku.
-Nie chcę. – Nie chciała uciekać. To znaczy trochę chciała, ale jednak w tym przypadku z powodu troski o Eve. W końcu ciągle sugerowała kobiecie, że powinna się wyspać i porządnie odpocząć, żeby wyleczyć swoją ranę. Ale jednocześnie nie chciała. Chciała sobie siedzieć z Eve i egoistycznie chciała jej zawracać dupę przez cały dzień. Dla niej też rozłąka na te dwa miesiące była odczuwalna. Gdyby to zależało od niej to nie leciałaby na Kretę. –Ja też nie rozumiem. – Wzruszyła ramionami. –To dużo nowych rzeczy do przetrawienia. Pierwszy raz też nie mogę się liczyć tylko ze swoimi odczuciami. Muszę też brać pod uwagę ciebie. A niczemu nie pomaga to, że zaraz wyjeżdżam. – Zwolnienie ze wszystkim było dla niej najlepszym rozwiązaniem. Nie wiedziała jednak na ile Eve odpowiadało takie rozwiązanie. A tak jak wspomniała wcześniej, nie była to tylko decyzja Sameen.
-Tak, przyniosę. – Potwierdziła chociaż już ułożyła sobie w głowie, że jeśli odczuje, że Eve się na nią gniewa to po prostu tego nie zrobi. Nie czułaby się komfortowo z proszeniem o przysługę kogoś, kogo zraniła. Pokiwała głową i nawet postarała się odwzajemnić uśmiech. –Przy okazji rozmów z panią Barlowe… jest jeszcze Raine. – Przełknęła głośno ślinę. –Jest dobra. Miła i urocza i czasami bywa też… niestety naiwna. – Spuściła wzrok, bo było jej przykro mówić tak o Raine, bo oddałaby za nią życie nawet w tej chwili. –Może rozmowa z nią pomoże w czymkolwiek. – Zasugerowała.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Automatycznie kiwała głową myśląc o tym, że nigdy nie była w sytuacji, w której w relacji z drugim człowiekiem musiałaby robić duży krok w tył. Zazwyczaj, gdy coś szło nie tak albo czuła się niepewnie zrywała kontakt i tylko raz zrobiła to bez słowa postępując tak samo, jak jej dawny ex. Łatwiej było się odciąć niż ciągnąć coś dalej i to samo mogłaby zrobić teraz z Galanis. Tylko, że dużo czasu zajęło jej przyswojenie i zrozumienie pogmatwanej życiowej sytuacji blondynki. Poświęciła na to wiele minut oraz zdrowego rozsądku, który mogłaby olać i po prostu zamknąć wszystkie drzwi. Napracowała się i dalej próbowała to rozgryźć, dlatego godziła się na wycofanie się, na zrobienie przestrzeni, która jednak niezwykle mocno ją irytowała. Miała wrażenie, że jest w niej zbyt wiele powietrza w porównaniu z chwilą, kiedy miała okazję kosztować drugich ust.
To była tortura. Mini tortura na którą automatycznie się godziła, bo wciąż jeszcze nie przetworzyła w głowie wszystkiego, co się właśnie działo.
- Czyli nadal się kumplujemy – podsumowała to wszystko jednocześnie mając nieobecny wzrok. Myślała o całym zdarzeniu, słowach i nawet o tym, jak miałaby określić ich relacje. Miała wrażenie, że „kumpelstwo” obdarło z niej całą niedawną intymność, ale w tej chwili nie wymyśliła niczego lepszego.
Wzięła głęboki wdech i dłonią zaczesała włosy do tyłu robiąc parę kroków w tył. Zatrzymała się przy blacie i oparła o niego pośladkami cały czas będąc zamyśloną, jakby w innym świecie albo rzeczywistości.
- Raine Barlowe – powtórzyła próbując sobie coś przypomnieć. – To ich najmłodsza, prawda? – Tak przynajmniej sądziła, chociaż mogła zbyt dobrze nie kojarzyć całej rodziny Barlowe. – Chyba pracuje jako baristka. – Parę razy kupowała od niej kawę i może ze dwa napotkała również panią Barlowe, która chwaliła się swoją córką za ladą. – Jest młoda – zaznaczyła nie chcąc mówić wprost, że przecież Raine nigdy nie poznała swej siostry Gai. Jedynie ze zdjęć i może z jakichś opowieści. – Miałabym ją wypytać o Gaię czy o coś innego, co masz na myśli, ale jeszcze mi tego nie powiedziałaś? – Zmarszczyła brwi, bo jak dobrze pamiętała Sameen zdążyła zaprzyjaźnić się ze swoją siostrą, więc zdążyła ją poznać i dowiedzieć się co nieco. Chyba, że było coś, o co nigdy pytać jej nie chciała. - Skoro już o tym mowa. – O dawnej rodzinie Galanis. – Jak się ma Primrose? – Czuła, że nie powinna przedłużać tej chwili. Należało pozwolić kobiecie wyjść, ale nigdy nie zapytała o siostrę, którą Sameen znalazła tuż po próbie samobójczej, co uważała za istotne w jej życiu.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Nie. – Odpowiedziała od razu. Widziała spojrzenie Eve. Wiedziała co oznacza. A przynajmniej się domyślała, bo jednak wiele rzeczy mogła się kryć za nieobecnym spojrzeniem. I z pewnością nie było to nic dobrego. –W sensie tak. – Powiedziała po chwili, bo zabrzmiało to tak jakby miały się teraz nie kolegować. –Po prostu chodzi mi o to, że nie wiem jak to wszystko określić czy coś. Ale nie chcę żebyś się zamykała na kolegowaniu się. – Oparła dłoń na czole i przez chwilę tak stała, później zjechała palcami na grzbiet nosa, który powoli zaczęła masować. –Dobra. Jako, że absolutnie nie wiem co powiedzieć, albo zrobić to podejdźmy do tego od innej strony. – Tak bardzo próbowała wybrnąć, bo była świadoma tego, że odpowiedzialność za obecna atmosferę ponosi tylko i wyłącznie ona. Widziała też, że zraniła Eve nawet jeśli ta się do tego nie przyzna. –Bardzo byś mi wszystko ułatwiła jakbyś mi powiedziała czego być ode mnie oczekiwała. – Powiedziała nieco nieśmiało i zabrała rękę z twarz, ponownie oparła dłonie na biodrach i wpatrywała się w Paxton. Czuła, że dalej brnie w coś czego nie powinna już ruszać, ale nie chciała tego zostawiać w ten sposób. –Potrzebuję, żebyś mi powiedziała wprost. – Bo bogowie wiedzą, że Sameen była beznadziejna w czytaniu jakichkolwiek znaków czy sygnałów.
-Tak. – Potwierdziła zaciskając szczęki. Poczuła jak jej wnętrzności się skręcają na myśl, że być może zdradzała teraz zaufanie Raine i wszystko co z nią zbudowała. –Tak, od niedawna. – Gdyby Raine jej nie powiedziała o swoim zatrudnieniu w kawiarni to i tak by się o tym dowiedziała, bo tradycyjnie, na bieżąco aktualizowała sobie życie Raine. Brzydziła się tym co robiła, ale tłumaczyła to sobie tym, że robiła to dla dobra siostry. –Naturalnie Raine nigdy nie poznała Gai. Ale dużo wie. Co prawda nie mówi o tym zbyt chętnie, ale jest szansa, że może podzieliłaby się jakimiś wspomnieniami, które zna z opowieści rodziców, albo sióstr. Nie jest zbyt blisko z Primrose czy z Audrie, więc myślę, że może… nie wiem, może sobie wymyślam, żeby znaleźć w tym jakieś żałosne uczucie pocieszenia, ale… myślę, że Raine wierzy, że gdyby Gaia żyła to byłaby z nią bliżej niż jest z Prim czy Audrie. – Możliwe, że wmawia to sobie przez to, że ona, jako Sameen, tak dobrze dogaduje się z Raine. Może to nie Raine w to wierzy tylko właśnie ta ukryta Gaia, którą pewnie Sam gdzieś tam w sobie nosi. –Myślę, że Raine jest najbardziej rodzinna. – Dodała jeszcze. Audrie może i mieszkała z panią Barlowe, ale nie wydawała się tak zaangażowana w rodzinę jak właśnie najmłodsza Barlowe. Sam przy okazji jak odwiedza pana Barlowe w ośrodku i sprawdza księgę gości to widnieje tam najczęściej Raine. Prim i Audrie rzadko kiedy odwiedzają swojego ojca.
-Nie rozmawiałam z nią. – Przyznała i uciekła wzrokiem gdzieś w bok. –Nie raz dała mi do zrozumienia, że ma mi za złe to, że ją znalazłam, więc… po prostu przestałam przychodzić. – Nie miała zamiaru się narzucać. Nawet do domu Henderson nie wróciła. –Wiem tylko, że niedawno wyszła ze szpitala i wyjechała. Chciała rozpocząć życie na nowo. Gdzieś indziej. – Taka jest oficjalna wersja. Podobno Prim kogoś poznała i nie interesowało ją już naprawienie małżeństwa z Williamem.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Nie wierzyła w Boga. Dużo o nim słyszała tak samo, jak o innych Bóstwach, ale nigdy nie pokładała w żadnym nadziei lub nie oddawała w ich ręce swego życia. Teraz jednak musiała zwrócić się do jednego z nich, bo nie wierzyła w to co słyszała.
- Boże, ty to słyszysz i nie grzmisz! – Popatrzyła w górę, pokręciła głową i klepnęła dłońmi o uda jednocześnie odpychając się od blatu. – Sameen – Podeszła do niej i powoli (żeby dać kobiecie znak, że zamierzała to zrobić) położyła obie dłonie na jej ramionach. Chciała, żeby blondynka się na niej skupiła, a raczej na słowach, które miała jej do przekazania. O dziwo, pomimo wcześniejszego niepojętego wybuchu skierowanego w istotę wyższą, spojrzała na kobietę z troską i nutką pobłażania. – ty cudowny kłębku chaosu, nie jesteś zabawką albo maszyną, którą można zaprogramować według własnych zachcianek albo oczekiwań. Być może kiedyś tak było – Eve mogła co najwyżej się tego domyślać opierając to na wiedzy, którą do tej pory zdobyła. – ale dla mnie jesteś osobą i nie chcę żebyś robiła coś na siłę albo się zmieniała pod moje dyktando. Nie, dopóki sama tego nie czujesz. – Że warto to zmienić, bo jednak z tą konkretną cechą daleko nie zajdzie. – Uwierz, że to nic nie da. Sama kiedyś próbowałam. Chciałam być kimś innym, lepszym od tego kim jestem teraz i jedynie wszystko schrzaniłam, bo najwyraźniej próba bycia idealną to również synonim tego, że się kogoś zdradza. – O to właśnie oskarżyła ją ex, kiedy Eve jedynie chciała stać się kimś lepszym, bardziej ogarniętym, odpowiedzialnym, domowym i wszystko inne co można zrobić dla drugiej osoby. – To akurat nie ważne. Chodzi mi o to, że – owszem – do bani, że moja chęć zrobienia z tobą niegrzecznych rzeczy na tym blacie nie zgrywa się z tym, czego ty teraz chcesz albo potrzebujesz, ale to nie uprawnia mnie do zrobienia z ciebie mojej zabawki. Może gdybyśmy świntuszyły, mogłabym cię tak nazwać, ale.. – Wciąż umykał jej główny temat rozmowy a wszystko przez to, że gdzieś tam myślami wciąż była przy blacie mogąc całować Galanis w sposób, którym nie powinno pokazywać się dzieciom. – Mówię ci wprost, że z powodu tego wszystkiego jest mi źle, ale nie zamierzam grać ci na sumieniu i zmuszać do czegoś, do czego nie jesteś gotowa. – O czym Sam wcześniej mówiła twierdząc, że powinny zbudować wokół siebie więcej zaufania. Sama Eve wciąż się w tym gubiła, ale już kiedyś próbowała się zmienić i nie życzyła tego nikomu innemu, bo to było do bani. Udawanie kogoś, kim się nie jest to najgorsza rzecz na świecie.
Może po prostu ochłońmy? – Wreszcie zabrała ręce od Sameen, bo możliwe, że przekroczyła już jakąś granicę a przecież nie chciała znów zbudzać u kobiety poczucie potrzasku. – Czy mi to się podoba czy nie, twój wyjazd jest nieunikniony, więc to dobry moment, żeby przystopować. – Zwolnienie tempa jak ta lala. Właściwie całkowite jego zatrzymanie, ale tę nieścisłość da się wyciąć. – Kiedy wrócisz, może jakoś to rozgryziemy. – Albo nie, ale to zależało od wielu czynników, na które obie nie miały wpływu. Na tę chwilę Eve nie miała innego pomysłu. Nie była guru w relacjach z ludźmi, więc nie posiadała magicznego rozwiązania tej sytuacji. Bo nie było takiego. Miały nie widzieć się przez dwa miesiące, więc nie było na to żadnego antidotum albo dobrej rady. Stanie się i już.
- Dobrze, z Raine też porozmawiam – przytaknęła po wysłuchaniu punktu widzenia Galanis, dla której przecież to wszystko robiła. Rozmowa z najmłodszą Barlowe nie będzie zła, bo poza nią nic innego się nie wydarzy. Albo się powiedzie i Eve dowie się czegoś więcej albo nic się nie stanie. Między tymi rzeczami nie było nic. Paxton nie wpadnie pod pociąg albo nie pochłoną jej piekielne czeluści, więc nie powiedziałaby, że jakoś się specjalnie poświęca albo wysila. Jedna czy dwie rozmowy więcej to nic wielkiego. Przynajmniej z jej punktu widzenia.
- Szkoda. – Wprawdzie sprawa między Sameen a Barlowami była skomplikowana, ale Eve doskonale wiedziała jakie to uczucie, kiedy było się odpychanym przez rodzeństwo. Do niedawna to samo przerabiała z Neilem. – Uratowałaś ją i teraz to od niej zależy co z tym zrobi. – Niestety, ale nie na wszystko można mieć wpływ. – Wiem, bezsilność jest wkurzająca. – Skrzywiła się, bo nikt nie lubił tego uczucia, ale całego świata się nie zbawi a zwłaszcza kogoś, kto tego nie chciał. W tym przypadku Primrose, która zdecydowała się zostawić wszystko za sobą i wyjechać w świat. – I bez obrazy, bo to twoja siostra – Której nie chciała obrażać, chociaż na końcu języka miała słowo „głupia”. – ale dużo straciła wyrzucając cię ze swego życia. – Posłała Sameen ciepły uśmiech nie rozumiejąc, czemu po tym całym chaosie nadal potrafiła być dobra wobec tej kobiety. Wspierać ją i żartować, jakby całkiem niedawno sama nie została zraniona przez to całe zamieszanie i wieść o wyjeździe.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Nieco zmieszana rozłożyła delikatnie ramionami i rzuciła niemym „co?”, bo nie wiedziała po co zaraz wołać tego u góry. Takie rozmowy jak ta były dla niej bardziej męczące niż prowadzenie miesięcznego kontraktu, który wymagał od niej poświęcenia i psychicznego i fizycznego. Zdecydowanie lepiej czuła się w pracy niż podczas takich rozmów z ludźmi, którzy w żaden sposób nie byli powiązani z jej pracą. –Eve. – Odpowiedziała, a jak Paxton zaczęła zmierzać w jej stronę, powoli, jak do zwierzaka to Sam nawet uśmiechnęła się pod nosem i lekko skinęła głową dając Eve znać, że to dzikie zwierzę jest okiełznane i może do niej bezpiecznie podejść. Nie będzie gryzła. Położyła swoje dłonie na dłoniach Eve i przez chwilę wodziła po nich palcami, ostatecznie jednak zatrzymała się gdzieś w okolicach łokci Paxton. –No tak to jeszcze nikt mnie nigdy nie nazwał. – Wzruszyła brwiami na wzmiankę o tym, że jest chaosem. Była raczej spokojna, statyczna i ułożona. No, ale być może to był ten moment kiedy się poznawała i wychodziło na to, że spokojna to ona była tylko w pracy. Skinęła głową zaciskając lekko szczęki. Sameen właśnie tak o sobie myślała. Że była robotem, którego można zaprogramować. Niby już kilka lat pracowała dla siebie i nie była pod wpływem nikogo, ale stare nawyki ciężko zabić. –Nie chcę po prostu żebyś myślała, że cię zwodzę, albo próbuję wykorzystać. – Jak już Eve pozna sto procent prawdy o życiu Sameen to zapewne zaczęłoby się kwestionowanie czy intencje Sam kiedykolwiek były prawdziwe czy wszystko było dla niej szpiegowską zabawą. Nie chciała tego. Już raz naraziła jej zaufanie, nie chciała przechodzić przez to po raz kolejny.
-Nazywanie kogoś zabawką jest formą świntuszenia? – Zapytała rozbawiona, bo już samo słowo „świntuszenie” było dla niej śmieszne. Czuła się przez chwilę jak emerytka, którą naszło na igraszki z mężem i w tym wieku nie wypada już używać słowa seks, więc zostaje tylko świntuszenie. –Przepraszam jeśli cię uraziłam. – Było jej przykro, że przez jej zachowanie Eve czuła się źle. Jeszcze sprawiła, że kobieta się tak czuła w swoim własnym domu. To przecież Galanis była tutaj intruzem i powinna się pilnować i zachowywać jak przystało na gościa. A ona nie, wpadała w życia i domy normalnych ludzi, ze swoimi upierdzielonymi butami i robiła co jej się podobało. Teraz jeszcze przypomniało jej się, że zabrała książkę Eve i jej o tym nie powiedziała. Zaczęły ją gryźć wyrzuty sumienia.
Pokiwała głową. –Jasne, ochłońmy. – Zgodziła się i też cofnęła swoje dłonie. Podobnie jak Eve, Sameen poczuła, że przekroczyła granicę, której przekraczać nie powinna. Mogła sobie przepraszać ile chciała, ale wiedziała, że Paxton prawdopodobnie będzie uważała, że Sameen z jakiegoś powodu wodziła ją za nos. Bo nawet nie chodziło o to, że nie była gotowa. Była. To nie stanowiło dla niej problemu. Jedyne na co nie była gotowa to wszystko co mogło nastąpić „po”. Nie chciała rezygnować z Eve, ale jednocześnie nie miała zamiaru babrać się ze wszystkim co mogło ją czekać. Jej egoizm czasami był przerażający. –Więc mogę założyć, że jak wrócę to mogę cię odwiedzić? – Zapytała, bo może Eve mówiła tak z grzeczności, a tak naprawdę to miała zamiar wykorzystać dłuższą nieobecność Galanis do tego, żeby o niej zapomnieć. Nie chciałaby rujnować jej planów.
-Nie wiem jak głupio może to zabrzmieć, ale… bądź z nią ostrożna. Jak mnie nie będzie, a uznasz, że może coś się dzieje to… dasz mi znać? Zajmiesz się nią? – Nie chciałaby, żeby Raine w jakiś sposób poczuła się osaczona. Tak jak nie chciała, żeby coś jej się stało. Prosiła Zoyę o to, żeby od czasu do czasu upewniała się, że z Raine wszystko w porządku, ale tym razem Henderson leciała z Sam. –Jest wszystkim co mam. – Dodała nieco niepewnie, żeby po prostu pokazać jak istotna dla Sameen jest Raine. Bez niej Sameen nie ma nic i równie dobrze mogłaby opuścić miasto, żeby przestać męczyć ludzi swoją osobą.
-Myślę, że ona odbiera to bardzie jako „przeszkodzenie jej”. – Nie miała Prim za złe tego, że tak się czuła. Sameen sama niejednokrotnie próbowała sobie odebrać życie i nienawidziła za każdym razem osoby, która ją „ratowała”. –Nie sądzę. Myślę, że jest jedyną, która mądrze postąpiła. – Zapewne była bezpieczniejsza bez Sameen w swoim życiu.
-Nie musisz tego robić jeśli nie chcesz. – Powiedziała spoglądając na Eve. –Nie musisz być dla mnie miła po tym co zrobiłam. – Dodała, bo nie mogła i nie miała prawa wymagać tego od Paxton.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Nie mogła powiedzieć, że nie będzie myśleć w ten sposób. Że w swej głowie nie weźmie od uwagę wspominanego wodzenia za nos albo wykorzystywania jej przez Sameen. Mogła skłamać i powiedzieć, że nie myślała tak w tej chwili, ale to się mogło zmienić po godzinie albo po paru dniach, kiedy w głowie będzie wertować całe ich dzisiejsze spotkanie. Nie chciała kłamać ani zapewniać, że to się nie stanie i do samego końca będzie wierzyć w Galanis. Ciężko też to obiecać, kiedy sprawa wciąż była aktualna i nie mogła spojrzeć na nią świeżym okiem.
- Jak się chce, to wszystko może brzmieć jak początek świntuszenia.. ty cudowny kłębku chaosu. – Powtórzyła te same słowa co wcześniej, ale teraz nieco zniżyła ton głosu, uniosła brew i kokieteryjnie zamruczała pod koniec. Po trzech sekundach uśmiechnęła się dając do zrozumienia, że sobie pogrywała, a raczej żartowała chcąc nieco rozładować tę dziwną atmosferę, co głównie robiła ze względu na siebie. Potrzebowała tego, że nie popaść w dziwaczny tok myślenia, co i tak dopadnie ją kiedy zostanie sama.
- Jestem dorosła. Przeżyje. – Posłała kobiecie ciepły uśmiech, bo jakkolwiek by chciała nie mogła zmienić postępowania Sameen. Życie nie polegało na tym, żeby ustawiać kogoś pod swoje dyktando lub na zmuszaniu tej drugiej osoby do zmiany zachowania. To nigdy by się dobrze nie skończyło.
- Tak, możesz mnie odwiedzić. – Jak na razie nie miała powodów, żeby całkowicie skreślać Sameen acz brała pod uwagę to, że w przeciągu dwóch miesięcy wiele się może zmienić; u nich obu.
To było silniejsze od niej, że kiedy ktoś wspominał o młodszym rodzeństwie, to Eve od razu myślała o swoim. O tym, co miała i ledwie odzyskała w postaci Neila oraz to co straciła na zawsze. Czasami zastanawiała się, jak to by było żyć z Isabelle, być dla niej siostrą, na którą zasługiwała albo która by ją niemiłosiernie irytowała, ale ostatecznie i tak by się godziły. Przełknęła ślinę pozbywając się drażniącej gardło guli, której teraz nie potrzebowała.
- Jasne. – Tylko tyle zdołała z siebie wyrzucić. Gdyby powiedziała coś więcej to możliwe, że głos by się jej załamał a wszystko tylko dlatego, bo wspominając o „zajęciu się Raine” Paxton pomyślała o Isabelle. O tych wszystkich utraconych chwilach z nią i o tym, że tak naprawdę uważała się za najgorszą osobę do „zajmowania się kimś”, nawet jeśli była wobec siebie (w tej kwestii) bardzo krytyczna. Aż za bardzo, bo przecież świetnie zajmowała się psami i swoimi bliskimi również, a jednak nie potrafiła tego dostrzec.
- Możliwe, że teraz tak myśli, ale to się może zmienić. Jello też mi przeszkodziła i bywają chwile, kiedy jestem na nią o to zła, ale przez większość czasu wiem, że mnie uratowała. – Jak kiedyś mówiła Sameen, po powrocie z wojska przeżywała kiepskie chwile. Dużo piła, zażywała dziwne rzeczy podstawiane przez innych i podczas jednego sporego zjazdu, kiedy przesadziła ze wszystkim, poznała Jello. Młodą suczkę, która nie pozwoliła jej zdechnąć w lesie, w którym zapita i zaćpana Paxton zabłądziła.
- Widzisz, chyba mam do ciebie słabość. – Wzruszyła ramionami, bo nic nie mogła na to poradzić. Potraktowałaby Sameen inaczej, gdyby ta teraz śmiała się jej prosto w twarz. Poza tym sama nie uważała, że robiła coś wykraczającego poza jej strefę komfortu w tej sytuacji. To przecież nie tak, że Sam pobiła ją do nieprzytomności a Eve teraz zamiast to zgłosić, to potulnie stała obok i była miła.
- Chyba faktycznie pójdę się położę. – Sama nie wiedziała czy zaśnie. Miała za sobą długą trasę i tę całą chaotyczną emocjonalnie rozmowę, więc powinna paść jak kłoda, ale znała siebie i wiedziała, że z myślą o czekających na nią obowiązkach nie będzie umiała tak po prostu sobie odpuścić i zasnąć. – Chociaż nie wiem na ile to się uda po tym dziwacznym zleceniu, Jello, która nie daje sygnału kiedy trzeba i.. – Westchnęła ciężko. W ciągu ostatnich 24h za dużo się działo. – Powinnam zainwestować w tabletki nasenne. – Uśmiechnęła się nieco smutno i krzywo. - Albo w jakiegoś wróżbitę, żeby powiedział mi co tam - do kurwy - zaszło. - Zaśmiała się nerwowo, bo wciąż martwiła ją reakcja Jello podczas pracy, ale już nie chciała tym przetrzymywać Sameen zwłaszcza po niedawnym zamieszkaniu. Jak wspomniała wcześniej "musiały ochłonąć", czego nie dało się zrobić gdy obie wciąż były obok i wzajemnie analizowały swoje zachowania.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zaśmiała się cicho i nawet na chwilę odczuła ulgę. Może źle odbierała zachowanie Eve i może nie spieprzyła tego tak jak myślała, że to spieprzyła. Może znowu pozwalała sobie na jakieś beznadziejne interpretowanie wszystkiego i dlatego wychodziło jak wychodziło. Starała się tak bardzo, żeby mieć w swoim marnym życiu coś normalnego, że ostatecznie absolutnie jej to nie wychodziło i rujnowała wszystko.
-Brzmi jak pomysł na kolejny zakład. – Zażartowała sobie przez cały czas lekko się uśmiechając. –Jak wrócę to założymy się o świntuszenie ze wszystkiego. – Zaproponowała i nawet była dumna z siebie, że tym razem to ona mogła zaproponować jakiś zakład. Chociaż już czuła, że go przegra, bo absolutnie nie potrafiła świntuszyć. Chyba, że po prostu kolejne dwa miesiące wykorzysta na pogłębianie procesu świntuszenia. A bogowie wiedzieli, że jak Sameen się do czegoś przyłoży to może w tym osiągnąć poziom mistrzowski w bardzo krótkim czasie.
-Okej, ale co jak ja jestem dzieckiem i nie przeżyje? – Zapytała, ale po chwili się skrzywiła. –Dobra, to zabrzmiało bardzo źle. Nie wiem co chciałam tym osiągnąć. – Znowu na jej twarzy pojawił się jakiś grymas zażenowania. –Czy to było świntuszenie? Nie. Na pewno nie. Nie było w tym nic seksownego. – Teraz to już nawet się wzdrygnęła, bo osiągnęła tak wysoki poziom zażenowania, że miała ochotę opuścić tą rozmowę jak najszybciej, ale niestety nie była na wideokonferencji na Teamsach, więc musiała tkwić w swoim zażenowaniu.
-Super. – Szczerze się ucieszyła, że na razie Eve nie miała nic przeciwko temu, żeby się z nią zobaczyć. Pewnie gdyby nie chciała to złamałoby jej się serce, ale ostatecznie po dwóch miesiącach i tak by do Eve przyszła licząc na to, że może Paxton się odwidziało i tak naprawdę, teraz, nie ma nic przeciwko temu, żeby się z nią zobaczyć. –W takim razie przyjdę do ciebie od razu jak wrócę. – Obiecała, a wiadomo, że Sameen obietnic dotrzymywała. Albo starała się dotrzymywać, bo wiadomo, że jak umrze i jednak się nie zobaczą to obietnica nie będzie dotrzymana i to z winy Sameen.
-Możlwe. – Nie wykluczała tej opcji. Że może wyjazd Prim wyjdzie jej na dobre. Może będzie gdzieś tam znowu szczęsliwa i wybaczy kiedyś Sam. Z drugiej jednak strony Sameen miała świadomość tego, że to przez co przeszły Eve i Galanis było całkiem inne. One były silne, znały walkę, wiedziały co to znaczy przetrwać. Prim, nie chodzi o to, że była słaba. Po prostu jej chęć zakończenia swojego życia wynikała z czegoś całkiem innego. Czegoś czego zapewne Sam nigdy nie zrozumie, ale domyślała się, że chodziło o złamane serce, z którym ciężko było żyć.
-Ja do ciebie też. – Uśmiechnęła się lekko. –Mam nadzieję, że będzie to dla ciebie jakieś marne pocieszenie. – Dodała jeszcze serio licząc na to, że Eve będzie mniej przykro jak będzie miała świadomość tego, że ona też mogłaby sobie na trochę pozwolić, a Sam i tak by jej wybaczyła.
-Tak zrób. – Skinęła głową i ułożyła dłoń na ramieniu Eve. –Niestety nie mam nic co mogłabym ci zaoferować. – Posłała jej smutny uśmiech. Nie handlowała prochami, sama niczego nie łykała, więc nic dziwnego, żę niczego przy sobie nie miała. Ale przynajmniej Eve będzie mogła wykluczyć z potencjalnych zawodów Sam bycie handlarzem. –Albo możesz sobie odpuścić i po prostu uznać to za głupi przypadek. Ważne, że to już za tobą i że nie masz zamiaru się w to angażować ponownie. – Uśmiechnęła się wiedząc, że dla niej byłoby zdecydowanie lepiej gdyby Paxton sobie odpuściła. Tym bardziej, że drążenie tego tematu nie byłoby dla niej bezpieczne. Chyba, że Sameen w porę się pojawi i po prostu zamorduje człowieka w garniturze, żeby Eve nie miała w co się zagłębiać.
-Odpoczywaj, Eve Paxton. – Powiedziała z lekkim uśmiechem i nachyliła się w jej stronę, żeby delikatnie ją pocałować. W kącik ust, bo nie chciała niczego narzucać. –Do zobaczenia. I w razie gdyby coś się działo… pisz, albo dzwoń. Tym razem cię nie zawiodę. – Dodała i złapała dłoń Eve i ją ucałowała. Stała jeszcze przez chwilę trzymając ją, ale ostatecznie uznała, że nie ma co przedłużać tego w nieskończoność. Puściła Paxton i wycofała się tyłem nie spuszczając z kobiety wzroku. W końcu jednak musiała się obrócić, żeby trafić do drzwi i wyjść.

/ zt x2

Eve Paxton
ODPOWIEDZ