przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Porozumiewawcze spojrzenie Joan wystarczyło, aby nieco uspokoić Val. Obawiała się przytłoczenia kobiety przez całą resztę krewnych i znajomych, jednak znaczące mrugnięcie zrobiło swoje. Miała nadzieję, że w razie dyskomfortu, Terrell niezwłocznie zgłosiłaby tę sprawę, aby tylko nie zmuszać się do wpasowywania w czyjąś wizję. Wcale nie musiała dotrzymywać towarzystwa całej rodzinie, na siłę. Pria liczyła na szczerość w razie wszelkich niedogodności coś na to zaradzą.
Słysząc określenie Hectora względem Joan, nie była w stanie utrzymać powagi. Krótki uśmieszek w pełni zdradził jej myśli, co zauważyła również sama żona brata. Od tego jest właśnie jest rodzina; aby narobić trochę siary przed resztą świata.
- Szkoda, że ta zażyłość nie zainspirowała cię do bardziej zażyłego rozpalania ognia - odparowała z improwizowaną gracją, machnąwszy dłonią na wezbrany w powietrze popiół. Spożyty alkohol już nieco rozluźnił język, przy czym do pełnej, rozbrajającej szczerości jeszcze trochę brakowało.
Nie dziwiła się, że żona Hectora wzięła Joan za jedna z „typowych koleżanek”. Nigdy nikogo na poważnie nie przedstawiała rodzinie, więc nie nastawiano się na żadne partnerki, dziewczyny czy narzeczone. Z jedną co prawda planowała w przyszłości ślub, ale co to za związek, który wkrótce po oświadczynach zaczął staczać się ku równi pochyłej. To nieco dało Warren do myślenia, o czym świadczył nieco poważniejszy, zamyślony wyraz twarzy.
- Nie, to… - zaczęła, próbując odpowiedzieć na pytanie Hectora, bez rzucania zbyt dobitnych słów. Zerknęła nieco na bok, dostrzegając jak jeden z braci przedstawia Joan małego Felixa.
- Mieliście ją poznać kilkanaście lat temu, ale plany nieco się przesunęły i… nie wyszło.
Zabrzmiało poważniej, niż podejrzewała, dlatego szybko przywołała na usta niewielki uśmiech.
- Do czasu - podkreśliła, jawnie zadowolona z powrotu Terrell w rodzinne strony. Wiedziała, że ten duży krok nie był łatwy, również ze względu na ogół życia Joan - jej wspomnień z dzieciństwa oraz późniejszych, nieciekawych koneksji. Najważniejsze, że ostatecznie spotkały się po latach i rozwinęły coś, co zaczęło się tlić jeszcze za czasów wspólnej odsiadki. Więzienie to nieszczególnie dobre miejsce na poznawanie przyszłych osób na wyłączność, ale Pria nie zamierzała tego roztrząsać. Akceptowała Joan taką, jaka była, bez oceniania jej rzekomej wartości przez pryzmat życiowych wyborów i rodzinnych perypetii. Nie wszyscy mieli szczęście wychowywać się w standardowych rodzinach. Val coś o tym wiedziała, dlatego nie tworzyła wymagań i nikogo nie rozliczała.
- Oj już nie bądź taka tajemnicza - Hector trącił ją ramieniem, na co Warren zareagowała delikatnym uśmiechem. - W końcu się wygadasz. Wujek nie pozwoli ci na długą trzeźwość.
Pod tym względem brat mógł mieć rację. Wujkowi odmawiać nie wypadało, a pochłanianie kolejnych drinków nie stanowiło dla Val większego wyzwania.
Po rozpaleniu ogniska mogła wreszcie wstać z kucek, nieco krzywiąc się za sprawą odrętwiałych nóg. Nie była jeszcze starą, przedwcześnie styraną kobitą, jednak niektóre elementy starzenia się musiała zwyczajnie zaakceptować i odpowiednio im przeciwdziałać.
Czując na przedramieniu dłoń Joan, dała się poprowadzić na bok, nawet nie próbując ukryć uśmiechu. Możliwe, że spożyte procenty nieco podkolorowały jej reakcje, szczególnie te związane z obecnością Joan. Cieszyła się, że tutaj była i nie wymknęła się przy nadarzającej okazji. Z tego też powodu zamknęła kobietę w ramionach, za jej plecami, pochylając głowę nieco do przodu, aby usłyszeć pytanie.
- Leah? - powtórzyła, zatrzymując usta obok ciemnych włosów. - Pisałam do niej jakiś czas temu, w sprawie wykurzenia Mii.
Najlepiej mówić prosto z mostu. Joan od razu wyczułaby fałsz, dlatego tworzenie zmyślonych scenariuszy nie miało sensu. Musiała jednak podkreślić, iż…
- Ale nie takiego brutalnego wykurzenia. Bardziej w ramach ustalonego planu.
Nie miała pojęcia czy w odpowiedni sposób prezentuje swój cel. Niektóre drinki działały z opóźnieniem, szczególnie, kiedy nie jadło się zbyt wiele, w przeciągu ostatnich godzin. Gdyby nie kawałek ciasta, mogłoby ją sieknąć jeszcze szybciej.
- Nie wiedziałam, że tu przyjedzie - dodała, czego Terrell mogła się spodziewać. Gdyby wzięła pod uwagę potencjalną obecność byłej szefowej, uprzedziłaby towarzyszkę, która delikatnie mówiąc nie pałała do niej sympatią.
- Naślę na nią wujka, co? - zaproponowała cicho, wciąż pozostając w tej samej pozycji. Chcąc nieco udobruchać Joan ucałowała ją dwa razy w policzek. Jeśli to nie wystarczy, pozostanie wdrożenie kolejnych „uspokajaczy”.
- Nie denerwuj się - poprosiła, głównie ze wzglądu na samopoczucie samej Terrell. Szkoda, żeby zawracała sobie głowę dawnymi niesnaskami podczas imprezy rodzinnej.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Zaskoczyło ją zachowanie Prii, ale trzeba przyznać, że dzisiejsza rozmowa otwierała pewne drzwi. Joan nie sądziła, że od razu się one roztworzą, ale też nie zamierzała narzekać, bo gest kobiety był bardzo ciepły i przyjemny. Taki, do którego mogłaby przywyknąć i cieszyć się nim bardziej gdyby nie dziwna potrzebna wstrzymywania własnych reakcji, jakby te były czymś złym i niekoniecznie mile widzianym przez rodzinę Warren. Sama nie wiedziała, jak powinna się zachować. Nigdy nie poznawała czyjejś rodziny będąc jednocześnie sympatią drugiej osoby.
Bo chyba właśnie tak mogła siebie nazwać?
Tak, zdecydowanie – Tak.
Słysząc o brutalnym wykurzeniu pomyślała o tym, co kiedyś Helga zrobiła Prii. Terrell nie zapominała i nie wybaczała tak łatwo. Uważała, że Leah nie była godna zaufania a jej gangsterskie zachowania w więzieniu na pewno nie zniknęły z jednym machnięciem magicznej różdżki.
- Wujek jest mój. – Oho, zabrzmiało poważnie i to tuż po tym, gdy dostała całusy w policzek. – W sensie.. – Poruszyła się nieznacznie aby dać sobie pole do manewru i możliwość odwrócenia się przodem do kobiety. – ..to sympatyczny facet i miło się słucha jego opowieści. – Uniosła podbródek, żeby móc spojrzeć na Warren. Gdyby zagłębić się w Joan i przeanalizować jej zachowanie, to miało ono związek z brakiem ojca. Miło było spędzić czas i porozmawiać z kimś dorosłym, kto miał dobre życie, super żonę i udane dzieci. Kogoś, kto miał aż tyle energii i przede wszystkim nie porzucił swojej rodziny.
Opuściła wzrok i przesunęła dłońmi po rękach Warren od łokcia aż po ramiona.
- Nie denerwuję się. Po prostu jej nie lubię, nie ufam i nie ręczę za siebie, jeżeli usiądzie blisko mnie. – Z rękoczynami to była przesada, bo do tych Joan aż tak chętnie nie sięgała, ale na pewno zrobi wszystko aby być jak najdalej od Leah. To miała też być wiadomość dla samej Warren aby nie myślała, że Terrell stojąc z dala od niej w jakiś sposób jej unika. To wcale nie chodziło o Prie a o Leah, której skutecznie unikała i zamierzała to robić aż do samego końca, nawet jeśli to miało oznaczać, że będzie siedzieć na drugim końcu stołu niż Pria. – Dlatego pozwól, że będę jej unikać. – Ułożyła dłonie na policzkach kobiety niepewna, czy mogła ją pocałować. Nie chciała robić niczego, z czym Warren czułaby się niekomfortowo na oczach swojej rodziny. Odczekała więc odpowiednio długą chwilę aby wyczuć chęci Warren i dopiero wtedy krótko ją ucałowała.
- Wypij jeszcze trochę a pierwszy raz będę świadkiem twojej iście pijanej formy. – Uśmiechnęła się przesuwając lewym kciukiem po policzku. Nie przeciągała tej chwili. Zabrała dłonie, żeby nie przesadzać z intymnością wśród gości, którzy na pewno chcieli mieć swoją siostrą/przyszywaną córką na wyłączność.
Ostatni raz zerknęła w stronę Leah nie przejmując się tym, co kobieta mogła sobie pomyśleć. Co takiego wywnioskuje na widok unikającej jej Terrell? Mogła myśleć sobie wszystko, nawet to, że Joan miała coś do ukrycia świadoma, iż być może Leah widziała ją kiedyś w Perth albo na południu Australii. To jednak było błędne, bo Terrell – cóż – wciąż miała przed oczami poharataną twarz i głowę Warren. Takich rzeczy się nie wybacza.
- Spróbuje ciasta twojej cioci a ty zaklep mi jakieś mięsko, co? – Dwuznacznie uniosła brew do góry i bezczelnie zlustrowała kobietę wzrokiem, kiedy odsunęły się od siebie o krok. Puściła do niej oczko i poszła w stronę stołu kątem oka widząc, jak wujek korzysta z okazji szykując dla niej kolejnego drinka.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Z zaskoczonym rozbawieniem spojrzała na Joan, jawnie zaklepującą wujka Miro. Powinna w tym momencie rzucić zazdrosnym, pozorowanym fochem, ale mając już sporo procentów w krwiobiegu, ograniczyła się do rzucania uważnych spojrzeń. Kto by się spodziewał, że Terrell tak szybko złapie z wujaszkiem nić porozumienia…
Nieco podbudowana alkoholem, nie wstrzymywała się przy rodzinie z czułościami względem Joan. Być może, gdyby siedziały obok siebie przy stole, nieco by się hamowała, ale kiedy cała reszta zajęta była rozmową i żartami, można skorzystać z sytuacji. Nikt nie powinien się poczuć zgorszony, szczególnie, że to nowość ze strony Prii, zapoznającej koleżankę z najbliższymi krewnymi.
- Brzmi groźnie - skwitowała ostrzeżenie, związane z potencjalnym atakiem na Leah. Nie zamierzała jednak podsycać tego konfliktu. Każdy zasługiwał dzisiaj na komfortowy dzień, w którym jedynym zmartwieniem będzie ewentualne przedobrzenie z alkoholem.
- W porządku, nie obrażę się. Leah pewnie też.
Jeszcze w więzieniu zdawała się tolerować Joan, co uległo zmianie, po jej wyjściu na wolność. Skutecznie wybiła Warren z głowy plan wyprawy do Perth, być może słusznie. Widok zupełnie innej Terrell: pokonanej, obcej i dzikiej mógłby zupełnie zmienić dalszą percepcję.
Uśmiechnęła się delikatnie za sprawą pocałunku, którego wreszcie doczekała się po dłuższym mierzeniu wzrokiem drugich ust. Pozwoliła sobie na małe przedłużenie momentu, w granicach tolerancji. Widziała oznaki stresu w ciemnych oczach, dlatego starała się podchodzić do wszystkiego bardzo ostrożnie, bez wrzucania sympatycznej koleżanki na głęboką wodę. Na to jeszcze przyjdzie pora, za jakiś czas.
- Tak bardzo chcesz zbierać moje pijane zwłoki do domu? - podroczyła się odrobinę, ostatecznie wzruszając ramionami. Nie zamierzała tracić dzisiejszego dnia godności (szczególnie, że ciocia i dzieciaki kręcili się w pobliżu). Czuła, że nawet jeśli by nieco przyszalała, ktoś niepijący zaoferowałby podwózkę, albo przynajmniej wezwanie na miejsce taksówki.
- Zobaczę, co się da zrobić - odparowała z tajemniczym błyskiem w oku, nim Hector pojawił się tuż obok, z kolejną porcją wysokoprocentowego trunku. Zdawało się nawet, że chce coś powiedzieć, ale w porę się zreflektował, przywołując na usta zadowolony uśmiech. Sprawa mogła poczekać, jako, że dzisiaj wszyscy świętowali.
Nieco później, gdy słońce schowało się za horyzontem, a rechot żab mieszał się z odgłosem trzaskającego ogniska, jeden z braci odwiózł do domu małego Felixa, ciocię oraz niepełnoletnią część młodziaków, skoncentrowanych głównie na smartfonach. Warren była właśnie w trakcie dokładania do ogniska drewna, trochę w ramach pretekstu do ucieczki przed zaciekawionym wzrokiem po jednym z tekstów Joan. Nie było co zaprzeczać, ani podkręcać historii, ku wyraźnej uciesze wujka.
Leah, którą ominęła cała rozmowa wygramoliła się z łazienki przy wypożyczalni, trzymając się przy tym całkiem nieźle, jak na sześć wypitych drinków. Od zawsze miała wysoką tolerancję alkoholu, co przerobiła również w trakcie zawierania dealów z przemytnikami z całego świata.
Widząc Joan, nadciągającą do toalety, zatrzymała się przy ścianie tuż obok, sięgając dłonią po paczkę papierosów, do kieszeni.
- Tyle się dzieje, że nawet nie miała kiedy do ciebie zagadać - napomknęła na wstępie, starając się tym samym przyciągnąć uwagę kobiety. - Kopę lat, co nie?
Kilkanaście co najmniej.
- Podejrzewam, że Val do tej pory nie powiedziała ci o tym, że miała wyjść za dobre sprawowanie, mniej więcej w tym samym czasie, co ty…
To już musiało przykuć uwagę Joan. Rozmowa z Leah nie musiała być wcale taka zła. Mogło być gorzej, na przykład przy niespodziewanej wizycie Mii na tym rodzinnym, urodzinowym spędzie.
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Gadatliwość wujka Warren zwiodła Joan zafascynowaną jego opowieściami. Nie były to historie rodem wyciągnięte z filmów akcji. Nie opowiadał o tym jak w obronie swej żony sam pobił dziesięciu chłopa, bo był tylko jeden albo aż jeden, co i tak zrobiła wrażenie na Terrell. Jednak nie tą historię uważała za najlepszą. Cieszyły ją bardziej te rodzinne o tym jak panikował przy narodzinach pierwszego dziecka, jak nie mógł się odnaleźć w nowej roli, bo bał się, że skrzywdzi małe stworzenie. Opowiadał też o rzeczach, na które pozwalał dzieciom a potem dostawał po uszach od żony, żeby tak ich nie rozpieszczał. Wspomniał także jak pierwszy raz poczęstował Val piwem a ta jeszcze młoda istota od razu wszystko wypluła. To właśnie te konkretne rodzinne historie były przyjemne dla uszu Joan, która mogła jedynie sobie wyobrazić jak dobrze było mieć wokół siebie TAKICH bliskich. Wiedziała też, że to było ważne dla samej Prii. Po stracie rodziców na pewno było jej ciężko, więc wsparcie od tych konkretnych ludzi musiało wiele pomóc. Joan się z tego cieszyła. Gdyby nie oni być może Warren poszłaby inną ścieżką i sięgnęłaby po tego złego wilka, który w niej tkwił. W każdym taki był. W niektórych siedział uśpiony a u innych się czaił lub był wzburzony gotów rozwalić wszystko dookoła. Wszystko zależało od tego, którego wilka się karmiło (sponsorem tego akapitu jest Luxtorpeda z piosenką „Wilki Dwa”, o której sobie przypomniałam).
Właśnie przez te konkretne historie nie kontrolowała ilości wypitego alkoholu. Nie było też nikogo kto by jej pilnował, bo zgodnie z zapowiedziami unikała Leah a ta niestety zazwyczaj kręciła się bardzo blisko Warren. W efekcie ani jedna ani druga nie mogła mieć na siebie oka. Nie żeby nie pozwalały sobie zaszaleć, ale na pewno też nie chciały aby któraś z nich jutro cierpiała. Joan zrozumiała to dopiero, kiedy Hector wdał się w dyskusję z Mirem. Pozostawiona sama ze swymi myślami oceniła swój stan upojenia, a potem powędrowała wzrokiem na Prie siedzącą po drugiej stronie stołu dwa talerze dalej. Uśmiechnęła się pod nosem czując wewnętrzny spokój pomimo szalejących we krwi procentów i mimowolnie skierowała wzrok w stronę Valhalli. Wróciła myślami do momentu sprzed nagłego pojawienia się rodziny Warren. Do tego jak się wzajemnie prowokowały zanim weszły pod pokład i jak Pria ją uniosła co od razu wywołało przyjemne łaskotanie między udami. Przymknęła oczy wspominając pocałunki i propozycję Warren aby przyjęły nieco odmienną pozycję, na której myśl aż musiała wziąć głęboki wdech. Co za kobieta..
- Pria is mind-blowing in bed. – powiedziała zamyślona i minęła sekunda zanim zorientowała się, że wszyscy na nią patrzą. – Powiedziałam to na głos? – Zatrzymała wzrok na Warren, której oczy mówiły, że tak. Powiedziała to na głos przez co Joan cała poczerwieniała na twarzy, chociaż udawała że nic się nie stało robiąc minę „No cóż. Taka prawda”.
Pierwszy roześmiał się Hector, a potem cała reszta co można było uznać za żart, ale wszyscy i tak wiedzieli swoje. To była szczera prawda, która stała się wisienką na torcie tego co zobaczył Mir.
Terrell posłała Prii przepraszające spojrzenie. Miała nadzieję, że kobieta jej to wybaczy. Nie tylko śmiałe słowa o jej umiejętnościach seksualnych, ale także wypowiedzenie jej pierwszego imienia. Zawaliła na całej linii i musiała się z tym pogodzić, bo przecież nie zrzuci tego na karb alkoholu (a mogłaby).
Zmiana tematu była wskazana, więc podpytała wujka o jego zaręczyny z Aubree. Pomimo dalszej zabawy widziała, że inni wymuszają na Prii rozwinięcie tematu przez co nie czuła się najlepiej. Musiała jednak najpierw pójść od łazienki; ulżyć sobie i odetchnąć, żeby ogarnąć pijane myśli.
Przez to wszystko nie ogarnęła, że Leah pierwsza poszła do toalety w efekcie czego napotkała ją na swojej drodze, co zamierzała pięknie zignorować. Niestety kobieta jej na to nie pozwoliła.
- Bardzo mnie to cieszy. – Że Leah nie miała kiedy do niej zagadać. – Nadal za mało. – O wiele przyjemniej byłoby, gdyby już nigdy nie widziała Leah na oczy, co dosadnie dała do zrozumienia wciąż kierując swe kroki w stronę łazienki, od której drzwi otworzyła. – O czym ty mówisz?
Nie daj się w to wciągnąć.
- Czyli nie powiedziała. – Leah uśmiechnęła się pod nosem. Nie był to sympatyczny grymas a taki, którym wąż cieszył się z przekonania Ewy do ugryzienia jabłka.
Cholera. Nie daj się zbić z pantałyku. Kiedyś ludzie mogli nią manipulować. Była najłatwiejszym celem, ale z biegiem lat nauczyła się reagować rozsądnie. Przynajmniej na początku, bo później zacznie zastanawiać się, czemu Warren nie powiedziała jej czegoś tak istotnego.
- Jesteś jak dziecko.
- Słucham? Chyba ty, bo wierzysz, że Warren jest z tobą szczera.
- Nie masz pojęcia w co wierzę. - Niech Leah nie wypowiada się na temat tego, co siedziało w głowie Joan, bo nie miała o tym zielonego pojęcia. – Tylko udajesz cwaną, ale rozgrywasz wszystko jak przedszkolak łapiąc mnie sam na sam i mówiąc o rzeczach sprzed dziewiętnastu lat. I po co to wszystko? Po co chcesz mącić w tej wodzie? Dla zabawy? – Uniosła dłoń do góry powstrzymując Leah przed odpowiedzią. – Nic nie mów. Nie chcę wiedzieć. Mam to gdzieś, ale nie traktuj mnie jak nastolatki, którą kiedyś byłam. – Grała twardą. Umiała to robić, bo nauczyła się tego w Perth, ale tak naprawdę nie lubiła działać w ten sposób. Nie znosiła zagrywek psychologicznych i szantażów emocjonalnych. Tak naprawdę w środku nerwowo biło jej serce i gdyby nie dystans, który trzymała między sobą a Leah to bałaby się bardziej, bo dobrze wiedziała, że kobieta miała twardą rękę. Kiedyś tą ręką były dłonie innych osób, ale kiedy nie miała przy sobie przydupasów to korzystała z własnej siły. Terrell – cóż – miała tylko siłę w słowach, dlatego szybko odwróciła się na pięcie i schowała w łazience licząc na to, że gdy z niej wyjdzie to Leah już nie będzie.
Babsko na nią nie czekało.
Siedziała jednak przy stole i jak do tej pory Joan skutecznie jej unikała pijąc dalej, chociaż organizm mówił aby przestała.

z/tx2
ODPOWIEDZ