informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Zdążył jeszcze zaprzeczyć przecząco głową. Oboje najwyraźniej wpadli w jakąś spiralę niezrozumienia. Lily miała pełne prawo podejrzewać, że odtrąca ją bo ona mu odmówiła chociaż dla TJa było to wariactwo. Czy ona naprawdę myślała, że po tylu latach wzdychania do niej, fatalnego zauroczenia jedna odmowa sprawi, że nagle przestanie to wszystko odczuwać? Owszem, mogła sądzić że się zmienił, w końcu sama to zauważyła, ale czy aż tak? W tym momencie jednak TJ nie myślał o tym aby znaleźć się w jej głowie. Pokręcił głową dodał jeszcze parę słów - To nie ma nic do rzeczy, chodzi o wszystko co powiedziałaś przy okazji....
Nie zatrzymywał jej za wszelką cenę na swoich kolanach gdy się z nich poderwała jak poparzona. Czuła się odtrącona? Urażona? Nie wiedział. Spokojnie ją obserwował jak miota się próbując ubrać i okryć, nie uważał aby cokolwiek miało to zmienić, ale... kobiety. Przebieg tego spotkania był zupełnie dla Buchanana niespodziewany, nie sądził że utoną na dłuższy czas w pocałunkach, że będą tak blisko i że tak szybko przeskoczą z nieba do piekła.
- Jesteś pewna? - zapytał z młodzieńczą naiwnością strzelając sobie w kolano. ALe podniósł się i ruszył w stronę kokpitu ich morskiej drezyny - Rozumiem odmowę choć uważam, że jeszcze możemy miło spędzić ten dzień, nawet jeżeli między nami będzie trup, ale nie chcę, abyś czuła się przy mnie niekomfortowo. Nigdy tego nie chciałem - dodał jeszcze się jej przyglądając by mieć pewność, że jest zdecydowana na powrót i zakończenie ich pierwszej randki. Ciekawe czy ostatniej. Odpalił silnik, dodał gazu. Niewiele, ot tyle by ruszyć z miejsca i powoli obrócić łódkę by móc udać się z powrotem do przystani Lorne.

Lily Wallis
sumienny żółwik
TJ Buchanan
lorne bay — lorne bay
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Pani fotograf, próbująca oderwać się od nieciekawej przeszłości na rzecz normalnej przyszłości. Czasami zbyt pyskata, wyniosła i zbyt dumna aby pokazać swoją cieplejszą stronę.
Nie potrafiła zdefiniować targających nią emocji. Z jednej strony miała pretensje do siebie o komentarze, które nie spodobały się jej dzisiejszemu partnerowi. Patrząc na to z drugiej strony, dopiero go poznawala a tak drastyczne zwrócenie jej uwagi było po prostu bolące. Zdaniem Lily, żeby wzgląd na okoliczności powinien bardziej uważać na słowa i ich ton. Ona przecież też mogła mieć do niego pretensje, rzucić się na niego pretensjami o to, że zależy mu tylko na seksie. Postanowiła ograć to w inny sposób a i tak wylądowała na przegranej pozycji.
- Jasne, rozumiem. Źle powiedziałam, źle, że zrobiłam Ci malinkę, źle, że się nie rozebrałam. Wszystko rozumiem, spokojnie. Jestem bystrzejsza niż mówią ludzie. - jednak nie rozumiała kompletnie nic. TJ okazał się być zagadką, której zachowanie mogło okazać się zemstą bądź po prostu brakiem intuicji w jego obsłudze. Usiadła na miejscu zajmowanym jeszcze przez chwilę przez TJa aby wygodnie nałożyć na stopy trampki.
Nie, nie była pewna powrotu do domu więc udała, że nie słyszy tego pytania. Zamiast tego zajęła się nerwowym wiązaniem sznurówek i spoglądaniem przed siebie.
- Nigdy się Tobą nie bawiłam! Nie wiem skąd przyszło Ci to do głowy. To, że źle potraktowałam Cię podczas naszej rozmowy było świństwem nie zabawą. Nie wiem skąd pomysł na to, że mogłabym Cię w ten sposób traktować! - nie wytrzymała i podjęła tę nierówną walkę. Nie wiedziała jednak, że jest na przegranej pozycji. Świadomość chłopaka co do tego, kto tak naprawdę był internetową Maggie stawiała już na starcie ją na przegranej pozycji.
- Będziesz wyciągał mi teraz za każdym razem argument, że tamtego dnia zachowałam się jak idiotka? Za kazdym pieprzonym razem gdy Cię obrażę Ty bedziesz odwoływał się do liceum? To dziecinada, TJ! - brnęła dalej nie zdając sobie sprawy z tego jak bardzo tonie.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
nick
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
- Mógłbym próbować Ci to teraz wszystko spokojnie wytłumaczyć Lily, przynajmniej dwie z tych trzech rzeczy, ale nie sądzę by miało to jakiś większy sens - nie zamierzał się tutaj kopać z koniem i sfrustrowaną kobietą. Na pewno w jakimś stopniu było to krzywdzące, ale mimo słabości do dziewczyny przez to jak się ich losy potoczyły w liceum, jak toczyły potem nabrał pewnego dystansu. Nie zamierzał być jej wiernym przydupasem, naskakiwać, podlizywać się, próbować za wszelką cenę załagodzić jej humorki. Może w przyszłości, jak pozna ją lepiej. Jeżeli pozna ją lepiej - Przesadziłem z tonem odnośnie malinki, za to przepraszam - nawet odwrócił się do niej frontem aby nie były to rzucone ot tak i zbagatelizowane. Za odmowę rozebrania się nie czuł żadnego żalu, jeżeli już to do siebie, bo ewidentnie za bardzo się pospieszył. Ale cóż, stało się. Wrócił z uwagą do kokpitu łódki
- Świństwo, zabawa, jak zwał tak zwał. - nie czuł się przekonany. Była sekstaśma, ale jakoś można było spróbować to wszystko naprostować, w jakikolwiek sposób. Zwłaszcza, że rozmawiali ze sobą bardzo długo i choć nie zamierzał zdradzać się, że ją rozgryzł to nie było opcji aby go przekonała że się z nim nie bawiła. Dodał jeszcze trochę gazu, łódka nieznacznie przyspieszyła. Na moment puścił ster, naciągnął koszulkę.
- Może dla Ciebie to dziecinada - zwolnił, praktycznie zatrzymał łódź. Ciekawe, czy od tych zmian prędkości któreś z nich się rozchoruje. Odwrócił się, oparł tyłek o kokpit i splótł ramiona na klatce piersiowej przyglądając się Lily - Ale nie ty zostałaś publicznie upokorzona będąc wycofanym nastolatkiem. Zresztą nie obrażam się tylko jasno stawiam granice. Mimo mojej ogromnej sympatii do Ciebie Lily, nie dam sobie wejść na głowę, nie będę pieprzonym zwierzątkiem, które można karać albo dawać mu nagrody za merdanie ogonkiem i robienie sztuczek jakich sobie życzysz. Zrozum to. Tak samo jak ja rozumiem to, że najwyraźniej jest za szybko na seks. W końcu to pierwsza randka. - spokojnie i rzeczowo, w opozycji do jej oburzenia - Ochłoń. Napij się, jest też coś bezalkoholowego. I odnoszę wrażenie, że to Ty robisz większą aferę z tego, że nie gram w twoją gierkę. Jakakolwiek by nie była - tutaj z czystego nieba powinien teraz spaść na niego piorun, bo przecież grał w jej gierki wiele, wiele lat. Archiwum ich konwersacji było nader długie. Znów się odwrócił, a moment później łódź zaczęła płynąć.

Lily Wallis
sumienny żółwik
TJ Buchanan
lorne bay — lorne bay
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Pani fotograf, próbująca oderwać się od nieciekawej przeszłości na rzecz normalnej przyszłości. Czasami zbyt pyskata, wyniosła i zbyt dumna aby pokazać swoją cieplejszą stronę.
Najwyraźniej przeszedł jakiś kurs przygotowawczy odnośnie randkowania z Lily Wallis. Do tej pory każdy z jej partnerów łapał się ślepo na tę przynętę i tańczył tak jak mu zagrała. Spotkanie się z kimś, kto jasno potrafi wyznaczyć granice, zwrócić uwagę na nieodpowiednie zachowanie było dla niej niejako nowością. Przecież nikt się jej nie sprzeciwiał i nie ważne czy był to jej chłopak czy ktoś z jej rodziny. Nawet jeśli krzywdziła kogoś czy to słowem czy czynem, zawsze pozostawało to bez większego echa. Toteż tym razem ciężko było jej się pogodzić z takim rozwojem sytuacji, chociaż w głębi ducha wiedziała, że Buchanan miał pełne prawo do postawienia granic.
- To wszystko jest bez sensu TJ. - szybkim ruchem ręki wskazała na okolicę, jakby chcąc pokazać mu, że całe te starania, okoliczności nie mają racji bytu jeżeli to wszystko nadal ma tak wyglądać. - Jeżeli przynajmniej raz w miesiącu będziesz wspominał o tym jak potraktowałam Cię w liceum to nie trać na mnie czasu. Przeprosiłam Cię i to szczerze! Teraz jednak widzę, że będzie to wyciągane za każdym razem gdy zrobię coś nie tak jako cichy argument - zawsze taka byłaś! - nie miała nawet szans na ucieczkę tego miejsca, co zapewne uczyniłaby gdyby ich randka odbywała się na lądzie. Czuła podskórnie, że ta rozmowa nie idzie w dobrym kierunku a jedynie odbywa się w atmosferze wzajemnego oskarżania. Nie zwróciła nawet większej uwagi na zmiany prędkości łodzi, będąc zbyt zajętą próbą wyczołgania się z błota tej rozmowy. Nie miała ochoty na jedzenie czy picie, chciała jakimś magicznym sposobem przetransportować się do swojego pokoju i tam spędzić resztę dnia, najlepiej pod zamknięciem.
- Jaką znowu gierkę?! - oskarżenie jej o prowadzenie jakiejś gry było bolesne. Racja, mogły nie spodobać mu się jej słowa wypowiedziane podczas gry wstępnej, może nie przepadał za takim tonem ale skąd miała to wiedzieć? Nabrała do płuc powietrza a następnie szybkim ruchem chwyciła za swój plecak w geście powiadomienia go, że tuż po przybyciu do brzegu zamierza jak najszybciej opuścić tę łódź.
- Daj znać jak wyrzucisz z głowy wyobrażenia o mnie a nabierzesz chęci do poznania tego jaka jestem naprawdę. - odwróciła się do niego tyłem najbardziej jak to było możliwe zajmując aktualne miejsce. Bolała ją myśl, że ten dzień mógł wyglądać inaczej gdyby tylko zrzuciła przed nim ubranie i nie powiedziała tego, co kilkanaście minut temu wypłynęło z jej ust.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
nick
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
- Bardzo daleko idące założenie Lily - odparł na tyle spokojnie na ile mógł, ale efekt był kiepski. Bardzo kiepski, bo przy końcu jeszcze prychnął - Nie uważam, aby czas spędzony z tobą był stratą, wprost przeciwnie. Skoro jednak planujesz podkulić ogon i uciec gdy pojawiła się między nami pierwsza różnica zdań to droga wolna, proszę bardzo. Tylko nie baw się potem w żadne podchody... - trudno było pozostać całkowicie spokojnym i opanowanym. Starał się, głos miał bliski normalnego, ale jednak dało się w nim wyczuć drżenie irytacji. W tym wszystkim, trudno powiedzieć kto ma rację: on, bo powiedziała co powiedziała, czy ona bo bardzo szybko zażyczył sobie by się rozebrała. Racja pewnie była gdzieś po środku i tak samo jak ona go przeprosiła za liceum, tak on za ten pośpiech. Efekt tych przeprosin jak widać na załączonym obrazku był prawie żaden.
- Nie wiem, ty mi powiedz - teraz posłał jej dość twarde spojrzenie. Zupełnie jakby mówił: "Przecież wiem, że to Ty byłaś tą całą Maggie", ale naturalnie takich informacji sam wzrok przekazywać nie może. Może to i lepiej? Nawiasem, wyszedł właśnie poważny minus takiej morskiej wycieczki: jeżeli coś pójdzie nie tak, nie można po prostu tupnąć nogą i się oddalić. Byli na siebie skazani jeszcze przez kilkanaście długich minut, które pewnie będą się wydłużać podczas ich wzajemnego rzucania oskarżeń w kierunku drugiej osoby.
- Cały czas mam na to ochotę, to ty reagujesz jakbym obraził całą twoją rodzinę trzy pokolenia wstecz nie uginając przed tobą karku - bynajmniej nie zamierzał biernie słuchać jej histerii. Tak, powoli zaczynał tak to właśnie traktować. Co było w tym najgorsze? Że nic a nic nie poczuł się zniechęcony. Nawet jak ta randka skończy się z przybiciem do brzegu to on i tak dalej pociągnie swój plan rozwiązania jej kompromitującej młodzieńczej pamiątki, i tak spróbuje się z nią spotkać po raz drugi gdy oboje ochłoną - Póki co widzę tylko obrażoną na cały świat dziewczynę Lily i może rzeczywiście czas już wracać. Nic na siłę - dodał jeszcze nieco gazu i tylko pokręcił ze smutkiem głową, bo jednak nie tak ta randka miała wyglądać. Mówi się trudno, żyje dalej. Skupił się całkowicie na prowadzeniu łódki w stronę przystani.

Lily Wallis
sumienny żółwik
TJ Buchanan
lorne bay — lorne bay
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Pani fotograf, próbująca oderwać się od nieciekawej przeszłości na rzecz normalnej przyszłości. Czasami zbyt pyskata, wyniosła i zbyt dumna aby pokazać swoją cieplejszą stronę.
Bardzo chciała aby dzisiejszego dnia nie skończyli śmiertelnie na siebie obrażeni. Nie po to podjęli jakąkolwiek próbę poznania siebie aby teraz przy pierwszej różnicy zdań wszystko kończyć. Być może było to spowodowane błędnymi przekonaniami na swój temat? Może wyobrażali sobie siebie inaczej, byli przyzwyczajeni to innych zachowań? Lily odnosiła wrażenie, że tak bardzo zatracili się w bezzasadnych oskarżeniach, że stracili gdzieś po drodze sens tej wymiany zdań. Już nie chciało się jej kłócić o domniemaną grę, nie ciągnęła wątku i nie dopytywała. Sadziła, że to bezpodstawny przytyk gdyż nie mogła połączyć jego słów z ich internetową znajomością. Dawno temu z tym skończyli, czasami nawet zapominała, że mieli w swoim życiu taki epizod jednak jak widać na załączonym obrazku, TJ tak szybko nie wyrzucił tego z głowy.
Mógł odnieść wrażenie, że się poddała. Ona jednak przemilczając wszystkie jego zarzuty, próbowała sobie poukładać wszystko w głowie. Nie chciała aby odbierał ją jako rozpieszczoną księżniczkę, walczyła z tym wizerunkiem tak długo a przy każdej możliwej okazji potwierdzała tylko te słowa. Więc gdy TJ skupił się całkowicie na prowadzeniu łódki, ona wstała z miejsca i wolnym krokiem zaszła go od tyłu. Delikatnie wsunęła dłonie pod jego ramiona aby zapleść je w okolicach jego przepony. Najpierw złożyła w zagłębieniu kręgosłupa delikatny pocałunek, który miała nadzieję był odczuwalny przez materiał bluzki a następnie oparła policzek o jego plecy. Pal licho mokre włosy! Może wybaczy jej przemoczenie t-shirtu.
- Przepraszam. - odezwała się w końcu nie wypuszczając go z objęć. - Nie powinnam tak do Ciebie mówić. Nie chce abyś czuł się, że się Tobą bawię. - łatwiej było jej powiedzieć te słowa nie patrząc mu w twarz. Bała się, że odczyta w niej coś nieopowiedniego i znowu dopisze sobie to tego niestworzoną historię. Fakt, że musiała kogoś przeprosić był dla niej obcy. Do tej pory tego nie robiła jednak TJ uczył ją jak widać zupełnie nowego spojrzenia na świat. - Chciałabym też abyś był dla mnie delikatniejszy jeśli popełnię błąd. Ucz mnie, pokazuj ale nie oceniaj zbyt szybko.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
nick
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Uznał, że po wszystkim będzie się martwić jak naprawić ten cały ambaras jaki się tutaj między nimi wytworzył. Przecież już nie byli nastolatkami, którzy nie do końca wiedzą co i jak, więc nawet gdyby mieli się za kilka, kilkanaście minut rozejść z tym wielkim trupem między nimi, to można było spróbować to ogarnąć. Wiedział gdzie pracuje, a Lorne przecież jest małe, na pewno jakoś na siebie wpadną.
Powiedział co miał do powiedzenia i uszanował jej decyzje. Odstawi ją na brzeg, a potem... potem się zobaczy. Nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, ale myślami odpłynął naprawdę daleko, a ten niespodziewany przytulas ze strony Lily go zwyczajnie zaskoczył. Drgnął, poruszył się niespokojnie, ale od razu jego ręką spoczęła na splecionych dłoniach blondynki. Nie, nie chciał żeby się spłoszyła dlatego liczył, że w ten sposób ją zatrzyma przy sobie. To było miłe.
- Jasne, dziękuję... - dopiero teraz gdy go przeprosiła zdał sobie sprawę z tego, że na dobrą sprawę te przeprosiny nie były konieczne. W końcu przeprosiła go za to, że oboje nie znali się wystarczająco dobrze by rozumieć co drugie chciało powiedzieć zamiast się domyślać i dochodzić do pochopnych wniosków. Praktycznie zatrzymał łódź i ostrożnie, uważając aby łokciem nie trafić dziewczyny obrócił się w miejscu. Mógł teraz objąć ją, przytulić, a dłoń wplótł w jej mokre włosy. Na poły głaskał, na poły lekko ją drapał - Postaram się. - odpowiedział i pochylił głowę muskając ustami jej czoło. Wolałby usta, to bez dwóch zdań, ale raz już się pospieszył i o, jak się skończyło? - Zmieniłem się, przez te parę lat, ale już teraz widzę, że przy tobie wciąż dalej bywam nieporadny i zakłopotany. Nie wiem co masz w sobie Lily, ale dla mnie jesteś naprawdę wyjątkowa... - pochylił głowę w dół licząc, że ona uniesie swoją, wymienią spojrzenia. Zerknie jej w oczy, nacieszy własne jej urodą - Czy mogę zatem zakładać, że nie dajesz mi kosza i dostanę drugą szansę? - zagadnął żartobliwie,a w tym czasie jakby nieco mocniej ją do siebie przytulił. Nie chciał jej puścić i cieszył się, że jest tak blisko...

Lily Wallis
sumienny żółwik
TJ Buchanan
lorne bay — lorne bay
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Pani fotograf, próbująca oderwać się od nieciekawej przeszłości na rzecz normalnej przyszłości. Czasami zbyt pyskata, wyniosła i zbyt dumna aby pokazać swoją cieplejszą stronę.
Ich podróż powrotna do przystani doskonale odzwierciedlała ich rozmowę. Raz łódź przyspieszała jak oni podczas wymiany argumentów a raz zwalniała bądź w ogóle się zatrzymywała, zupełnie jak oni gdy dochodziło między nimi do nagłych wyhamowań emocji. Więc nie zdziwiła się gdy TJ po raz kolejny zatrzymał łódź gdy zdecydowała się go objąć. Liczyła na to, że poświęci jej swoją uwagę więc gdy odwrócił się w jej stronę, uśmiechnęła się. Jego palce w jej włosach sprawiły, że zupełnie bez kontroli wydała z siebie cichy pomruk zadowolenia. Dotykał jej ciała w taki sposób jaki lubiła najbardziej. Uroczym gestem był także złożony na jej czole pocałunek, za sprawą którego zmarszczyła nos w uroczym grymasie.
- Zakłopotany? Zupełnie bez sensu. Nie chcę wzbudzać w tobie takich emocji. - wiele razy slyszała, że za jej sprawą ludzie się stresowali i zazwyczaj nie robiło to na niej wrażenia. Tym razem jednak nie chciała aby tak było, zależało jej na zupełnej swobodzie TJa.
- Nie straciłeś nawet tej pierwszej. Nie sądzisz chyba, że po tych wszystkich latach podkochiwania się w Tobie z taką łatwością mogłabym pozwolić Cię stracić po pierwszej sprzeczce. - spięcia były dla niej niejako dowodem na to, że im zależało. Gdyby chcieli odpuścić rozczarowani sobą, w milczeniu mogliby zakończyć tę randkę. Zamiast tego przez kilkanaście minut był między nimi sztorm aby teraz mogli się uspokoić w swoich ramionach.
Masowała jego plecy delikatnymi ruchami. Jeździła dłońmi wzdłuż jego ciała, delikatnie włączając w to także paznokcie, tak dla urozmaicenia masażu.
- Przez te trzy spotkania dałeś mi więcej, niż to możliwe. Czuję się jakby trwało to przez lata, jakbym od liceum cieszyła się Twoim dotykiem. To takie dziwne... - być może było to spowodowane tym, że przez tę ich internetową znajomość nie czuła pustki, którą powodowała jego nieobecność. Taka forma znajomości wystarczała jej na tyle aby czuć się przy nim nieco spokojniej.
- TJ... Może weźmiemy tę turbocolę i tosty i pójdziemy do Ciebie? - dopiero po wypowiedzeniu tych słów nawiązała z nim kontakt wzrokowy na dłużej.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
nick
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
- Myślę, że to jest silniejsze od twojego i mojego chcenia - trudno było się nie zaśmiać. Krótko, cicho, ale jednak zaśmiać. Gdyby to wszystko było takie proste - Myślę że spędzimy ze sobą nieco czasu i powinienem się oswoić z tą nową sytuacją... - dodał jeszcze bo skoro potrafił się zmienić z wycofanego informatyka na całkiem rozrywkowego i towarzyskiego młodego człowieka, to pewnie i z czasem przyzwyczai się do towarzystwa swojej szkolnej miłości, nie wspominając już w ogóle o tym, że Lily podziela i jego odczucia. Wszystko kwestia dotarcia.
- Z wami kobietami, to nigdy nie wiadomo. Czy ma się szesnaście lat, czy dwadzieścia parę - podarował sobie wypominanie jej nagłego ataku histerii przez który stali teraz pośrodku niczego w połowie drogi do przystani zamiast leniwie kołysać się ponad rafą koralową w uroczej zatoczce. Nie był ostatnim kretynem. Zresztą zaimponowała mu tym, że zamiast hodować w sobie tę złość zrobiła pierwszy krok ku pogodzeniu się już teraz, tutaj, bez czekania na później. Zachowaniem takim jak to, TJ coraz bardziej pogrążał się w zadurzeniu.
- Możesz wsunąć dłonie pod koszulkę, naprawdę bardzo lubię drapanie - puścił jeszcze jej oczko i nie czekając aż sama to zrobi wygiął rękę w tył, odnalazł jej ramię i wsunął je pod swoją koszulkę. A po jej kolejnych słowach po prostu ją pocałował. Czule, acz niezbyt długo. Po prawdzie chodziło o to, że nie miał absolutnie zielonego pojęcia co i w jaki sposób może jej odpowiedzieć, bo sam ciągle - zgodnie z wcześniejszym słowami - czuł się w jej pobliżu zagubiony. Jej towarzystwo było kojące, niezwykle przyjemne ale... było trochę jak sen, z którego człowiek nie chce się wybudzić...
- Jasne, zapraszam, ale skoro wracamy do cywilizacji, to zamieniłbym te zimne tosty na ciepłą pizzę i czy nie chcesz się po drodze przebrać? - w zasadzie to w tym momencie powinien ją puścić, znów zacząć sterować łodzią i pokierować ją do przystani, ale ani myślał jej puszczać dopóki sama się nie odsunie. Mu mokre kąpielówki, które i tak błyskawicznie wysychały na słońcu, nie przeszkadzały, ale z kobietami bywa różnie, a ostatnie czego chciał, to aby się czuła u niego niekomfortowo... Z drugiej strony, tkwienie tutaj do niczego ich nie doprowadzi, więc bez puszczania jej obrócił się i obejmując Lily jedną ręką, drugą pilotował łódź. Cała naprzód do jaskini informatyka!

Lily Wallis
sumienny żółwik
TJ Buchanan
lorne bay — lorne bay
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Pani fotograf, próbująca oderwać się od nieciekawej przeszłości na rzecz normalnej przyszłości. Czasami zbyt pyskata, wyniosła i zbyt dumna aby pokazać swoją cieplejszą stronę.
Przewróciła oczami na jego uwagę o kobietach. Fakt, może i czasami rozszyfrowanie ich zachowania równe było rozszyfrowaniu enigmy, jednak sądziła, że to właśnie te wahania nastroju mogą podobać się niejednemu mężczyźnie. Niektórzy z nich przecież bali się twardo stąpających kobiet z jasno określonymi zasadami. Stąd też płeć piękniejsza niejednokrotnie udawała nawet te rozchwiania nastroju i brak umiejętności szybkiego podejmowania decyzji.
- Za to bądźmy wdzięczne losowi, że mężczyźni są tacy stali w emocjach. - gdyby tylko jej dłonie nie były zajęte intensywnym drapaniem jego pleców, zapewne złożyłaby je jakby do modlitwy w geście podziękowania. Teraz jednak miała na głowie dużo przyjemniejsze rzeczy, gdyż każde zetknięcie się z męskim ciałem sprawiało jej niebywałą radość. Tym bardziej kiedy chodziło o czułe pocałunki, których TJ dopuszczał się z co raz to większą śmiałością. Z jednej strony mówił o zakłopotaniu a z drugiej z taką łatwością przychodziło mu zagarnianie jej ciała, jakby nie czuł przy tym żadnego lęku. Nie pozostało jej nic innego jak odwzajemnienie pocałunku i wykonanie jego próśb odnośnie bardziej intensywnego drapania jego ciała. Chociaż tyle przyjemności mogła mu dać w ramach przeprosin, chociaż doskonale wiedziała, że wcale od niej tego nie wymagał.
- Przekonałeś mnie tą pizzą. - odpowiedziała tuż po tym jak tylko mogła zrobić pierwszy samodzielny wdech. - Jeśli chodzi o przebranie się to mam w plecaku suche ubrania, liczę na to, że pozwolisz mi wziąć u siebie prysznic. No ... chyba, że chcesz poznać moich rodziców i uczestniczyć w ich spotkaniu poetyckim? - nie sądziła aby to był odpowiedni czas na takie spotkania, więc pomimo tego, że przechyliła do boku głowę i wwierciła w niego oczekujące spojrzenie, domyślała się jaka będzie odpowiedź. Nie kryła się z tym, że mieszkała z rodzicami: odkąd wróciła do miasta nie czuła potrzeby szukania mieszkania. Rodzice byli bezinwazyjni, nie wchodzili jej w drogę a wizja zaoszczędzenia kilku złotych była pocieszająca. Tylko te spotkania rodziców ze znajomymi. Jak nie wieczorki poetyckie, to wspólne kolacje a później zabawy w chowanego. Jak duże dzieci, które rzuciłyby się zapewne na TJa gdyby tylko przyprowadziła go do domu.
Stąd też w atmosferze dużo milszej rozmowy, opartej na spokoju i wyciszeniu, dotarli do przystani gdzie mogli oddać łódź w odpowiednie ręce a następnie udać się do twierdzy TJa na kontynuację randki numer jeden.

zt x2.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
nick
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
#43

Czuł się jak... głupek. Bo po co mu to było? No po co? Żył sobie całkiem dobrze jako singiel, chodził sobie do barów, widywał się o wiele częściej z kumplami, co wiadomo, zawsze jest dobrą energią w życiu. No ale jak widać, był durny i chciał to wszystko zepsuć. Bo do tej pory naprawdę powinien był się nauczyć, że on i kobiety to nie jest dobre połączenie i trzeba po prostu... hm. Cieszyć się życiem starego kawalera, bo to wspaniały los. Poza tym nigdy nie widział się w roli ojca wielkiej rodziny, nie planował budowania domu (i to nie tylko dlatego, że miał swój kupiony, okej), ani sadzenia drzewa (aczkolwiek no wokół domu drzewa miał i skoro działka była jego, to one też...), ani płodzić syna. Miał już na koncie ślub, nawet ciążę też, chociaż zakończoną poronieniem, które ostatecznie mocno się przyczyniło do jego rozpadu małżeństwa. No i tak. Nie był w to dobry. Ani w małżeństwo, ani związki, ani w ogóle, w relacje damsko-męskie. Więc co tu robił? Po kiedy grzyba zaprosił Noel na randkę? No ale, było już za późno, bo przecież nie wystawi kobiety, co nie. Miał klasę, tego nie można mu zarzucić. Poza tym wybrał na randkę akurat fajne miejsce, bo kto nie lubi sobie czasem popływać? Nie wiem co prawda jak ciepło tam jest teraz, ale oj tam oj tam, jak słońce zajdzie, to zawsze można się ubrać. O ile oczywiście dotrwają do tego momentu randki, bo nigdy nie wiadomo. Ktoś może wcześniej wypaść za burtę. Albo druga osoba może wyskoczyć i uciec. No naprawdę nigdy nie wiesz!
- Wybrałem chińszczyznę - powiedział zamiast przywitania, pokazując jej reklamówkę pełną jedzenia, bo co to za randka bez niego? - I mam nadzieję, że umiesz pływać... ale w razie czego mam doświadczenie w wyławianiu ludzi z wody, nawet w bardzo wymagających warunkach - zapewnił ją, posyłając jej nawet lekki uśmiech.
happy halloween
-
torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
010.

Na szczęście w zamieszkałym przez nich zakątku Australii ciepło było przez niemal cały rok; wprawdzie zimowe miesiące bywały chłodniejsze, ale odczuwalna temperatura nie była doskwierająco niska. Teraz – wraz z nastaniem wiosny – słońce było coraz gorętsze, więc i woda powinna stawać się coraz cieplejsza. Jednakże, jeśli mieli zamiar wypłynąć w głąb morza, nawet wiosenne słońce mogło okazać się mało pomocne.
W kwestii podejścia do związków, Noel miała podobne przemyślenia. Po nieudanym małżeństwie, które zakończyło się z powodu zdrady męża, nie miała ochoty pakować się w żadną p o w a ż n ą relację. Nie dość, że przestała ufać mężczyznom, to postanowiła zrobić kolejną specjalizację, przez co zwyczajnie nie miała już czasu, by przejmować się swoim żałosnym położeniem. To wszystko nie oznaczało jednak, że zamierzała zmienić się w dotrzymującą celibatu zakonnicę, skądże! Po prostu stawiała na brak zobowiązań, bo tam, gdzie ich nie było, nie było również rozczarowania i złamanego serca. Taki układ wydawał się dla niej idealny – na ten moment.
— Masz ciasteczka z wróżbą? Uwielbiam te głębokie sentencje, choć ciastka w same w sobie są zwykle suche i niesmaczne — napomknęła, idąc wzdłuż pomostu, do którego przycumowane były łodzie. W myślach dziękowała, że zdecydowała się na dość wygodny strój. Gdyby ubrana w obcisłą, krótką sukienkę miała wejść na jedną z łodzi, pewnie musiałaby się mocno nagimnastykować, co ostatecznie mogłoby mieć niewiele wspólnego z ponętnymi ruchami typowymi dla randek. — Potrafię pływać — zapewniła, ale bez głębszego przekonania. Nie miała pojęcia, jak zachowałoby się jej ciało w chwili wypadku, zaś w kontrolowanych warunkach raczej by nie utonęła! — Ale chyba nie planujemy żadnej katastrofy? Lubię filmy o Piratach z Karaibów, ale nigdy nie marzyłam, by stać się jednym z nich. Nie przepadam też za rumem, więc byłabym marnym korsarzem — dodała, stając przed wybraną przez Willa łódką. Wyglądała dość solidnie, mimo ewidentnych przetarć, które prawdopodobnie były efektem upływającego czasu. — W każdym razie, zapewniasz, że przy tobie mogę czuć się bezpiecznie na… t y m? — dopytała, zanim jej noga stanęła na pokładzie.

william henderson
ODPOWIEDZ