przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Każdy miał prawo do szczęścia i stabilności, a przynajmniej do furtki, związanej z powrotem na dobrą ścieżkę, w towarzystwie zaufanej osoby. Jeśli odtrącał wyciągniętą rękę i godził się na parszywy los, to jego sprawa. Najważniejsze to w końcu dotrzeć do właściwej decyzji, umożliwiającej zdrowe funkcjonowanie w tym wystarczająco okrutnym świecie.
Osobiście, Warren nie wierzyła w swoje rzeczywiste szanse na odnalezienie tej rzekomej stabilizacji, o której trąbiła większość ludzi. Naodwalała w tym życiu tak wiele szajsu, że wcale nie liczyła na szczęśliwe zakończenie. Celowała bardziej w tragiczną, albo głupią śmierć i ostateczne wymazanie z pamięci innych, najbliższych osób. Pragnęła jednak, aby Joan zaznała spokoju i spełniła swoje marzenia, bo zwyczajnie na to zasługiwała. Zrobiła dla innych ludzi tak wiele, że teraz to ktoś powinien zrobić wiele dla niej. Nigdy nie sprawiła nikomu krzywdy, a przynajmniej z tego, co wiedziała Pria, do niczego takiego nie doszło. Tym bardziej była zła na świat, że podkładał dziewczynie tylko więcej kłód, zamiast prostych dróg, prowadzących ku lepszemu życiu.
Odważnie.
Wręcz zadziornie, a przynajmniej tak odebrała te bezpośrednie słowa Pria, tłumiąca na ustach lekki uśmiech. Chciała zwyczajnie przytulić do siebie Joan i powiedzieć jej, że i tak nie chciałaby być przez nikogo innego dotykana, ale zamiast tego pozwoliła na przedłużenie przełomowego momentu, zawierającego poważne zwierzenia. W końcu, po tylu latach doczekała się czegoś, o czym niegdyś mogła jedynie marzyć, przygaszona przez rzeczywistość naznaczoną zupełnie innymi barwami.
Pokręciła z wolna głową, wciąż czując przyjemne ciepło, rozlewające się po skórze. Wcale nie prosiła o zbyt wiele.
- Wtedy, gdy siedziałyśmy razem w więzieniu… chciałam to od ciebie usłyszeć - przyznała w końcu, odrywając wzrok od horyzontu za linią wody. Wiele w sobie tłumiła w czasie odsiadki i jednocześnie, miała nadzieję, że Joan to czuła. Że pomimo koleżeńskiego podejścia (jedynie czasami wykraczającego poza przyjacielskie ramy), czuła jej ukryte chęci, związane ze zgłębieniem tej więzi w zupełnie innym wymiarze. Bez obaw i wymuszeń.
- Wtedy wydawało mi się to nieco samolubne, ale teraz, chyba wcale bym tak nie zabrzmiała mówiąc, że „Chciałabym być dla ciebie kimś więcej, niż koleżanką z celi.”
Z tym, że żadnego więzienia w ich tle już nie było. Mogły ruszyć w przeciwne strony, zerwać ze sobą kontakt, podobnie jak po opuszczeniu zimnych murów, otoczonych drutem kolczastym. Tyle, że teraz, z jakiegoś powodu, byłoby to znacznie trudniejsze.
- Co? - dopytała, mimo wszystko nie zmniejszając odległości, dzielącej ich ciała. Zamiast tego pragnęła zagłębić się w brązowych oczach, obserwujących ją z należytą uwagą. W spojrzeniu, w którymi nigdy nie widziała wielkiej furii, chęci mordu, albo zrobienia komuś krzywdy. Terrell była lepszą osobą od niej i miała szczęście, że ta myślała o niej tak czule, łącznie z przyjemnymi gestami, których wiele doświadczyła z jej strony.
Zamiast gwałtownego rzucenia się na Joan, powoli dotknęła jej dłoni, podobnie, jak miała okazję to robić jeszcze za czasów odsiadki. Tym sposobem przykuwała jej uwagę, bez bezpośredniego naruszania przestrzeni osobistej, a jednak, wyjątkowo subtelnie zaznaczając swoją obecność.
Nawet, jeśli Joan miałaby w końcu wyjechać, nie potrafiłaby zaprzepaścić szansy na przeżycie czegoś, co już najprawdopodobniej nie przydarzy się w jej życiu.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Nie byłam gotowa – wyznała bardzo cicho, bo nie chciała się wtrącać, ale musiała dać Prii do zrozumienia, że wtedy też o tym myślała. Że w więzieniu czuła zazdrość, ale nie mogła się do niej przyznać, bo nie potrafiłaby dać kobiecie tego, czego by chciała. Bała się, bo wiedziała, że pewne wyznania prowadziłyby do intymności, której starała się unikać. Głównie przez to, że kojarzyła jej się z czymś złym, niemiłym i bolesnym a nie chciała łączyć tego z Warren. Poza tym, jeszcze wtedy nie do końca rozumiała co czuła. Nie była pewna, czy lubi kobiety w ten sposób i czy jej uczucia to faktycznie zazdrość. Dopiero po paru latach wracając do tamtych wspomnień pojęła niektóre sprawy. To jak bardzo była nierozwinięta emocjonalnie, bo nikt nie powiedział jej jak nazywać konkretne uczucia. Sama musiała się tego uczyć a w poprawczaku wszystko było zaburzone, dziwne i miłe rzeczy zazwyczaj kojarzyły się z nieprzyjemnościami. To nie było zdrowie środowisko do dorastania i przez swoje zacofanie w niektórych kwestiach straciła szansę na coś dobrego; chociaż i tak uważała dawną relację z Warren za coś cennego, czego by na nic nie zamieniła (a raczej na nikogo innego).
Poczuła kołatanie serca. Samo przyznanie się do swoich emocji – zazdrości i złości – oraz tego, czego by chciała wywołało skok tętna. Teraz jednak spotykała się z podobnymi wyznaniami, które miały być swego rodzaju przytaknięciem na jej własne słowa i znów poczuła się spokojna. Podekscytowana, ale też pełna ulgi, jak motelu kiedy ujrzała Warren po raz pierwszy od osiemnastu lat. Delikatnie uniosła kąciki ust, zerknęła na swoją dłoń, na której poczuła dotyk tej Warren i bez ociągania się zbliżyła ku niej obejmując drugą ręką. Znów zapragnęła ją przytulić i to bardzo mocno, co podkreśliła nieco bardziej napinając mięśnie.
- Zawsze byłaś kimś więcej – przyznała znów cicho i choć wiedziała, że częściowo traktowała Prie jak laska z typowym mommy issues to przecież nie tak, że kazała się nazywać dzieciną. Widziała w niej bardziej swoisty autorytet. Kogoś, kto bez kłamstw pokazał jej (częściowo) działanie świata, czego niestety nie uzyskała od biologicznej matki. Tak, Joan miała swoje potrzeby wynikające z przyszłości i jedną z nich na pewno było poczucie spokoju oraz bezpieczeństwa, którego niegdyś nie uzyskała. Nic dziwnego, że szukała tego u drugiej osoby, która jednocześnie okazała się dawną koleżanką, seksowną laską i bardzo inteligentną kobietą.
Poluzowała uścisk, ale się nie odsunęła. Musiała znów spojrzeć w oczy Prii.
- Jesteś wyjątkowa. W końcu musisz w to uwierzyć. – Wyciągnęła dłoń wyżej zaczesując włosy Warren za ucho i kciukiem pogładziła jej policzek. – Wyjątkowa i moja. – Uśmiechnęła się szerzej pokazując zęby i nieco uniosła się na palcach skradając czuły długi pocałunek. Jeden z tych co zabierając wdech, ale też nie wywołują zgorszenia u osób trzecich. Taki, co pieczętuje ich umowę i daje gwarancje, że obie bardzo tego chciały. – Bardzo się cieszę, że spotkałam cię w tamtym motelu. – Że Warren w przeciwieństwie do niej nadal była w Lorne co umożliwiło spotkanie po latach. – Nieco mniej, że teraz przez Świstaka masz kłopoty, ale nadal.. – Znów się uśmiechnęła gładząc policzek Prii. – Miałam ci pomóc w pracy. – Przegryzła dolną wargę, bo miała, ale teraz myślała o czymś innym i to ją zwodziło. – Tylko, że teraz chce być blisko i raczej to nie ułatwi malowania. – Na pewno nie, ale była skłonna poczekać i wziąć się za robotę, bo przecież Joan miała obserwować jak ta wygląda a nie przerywać na początku jak znudzona turystka.
Tylko, że nie była znudzona a chętna do wyrażenia tego, co właśnie czuła. Tego, jak dobrze czuła się z myślą, że miała Prie tylko dla siebie. Że teraz mogła być spokojna i nie musiała być zazdrosna acz to na pewno się zdarzy, jak ktoś obcy zacznie przystawiać się do Warren.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Być może obie nie były gotowe na pogłębienie więzi, przytłoczone wieloma innymi czynnikami współistniejącymi. W więzieniu ktoś mógłby wykorzystywać ich wzajemną zażyłość, szczególnie, jeśli opierałaby się na czymś więcej, niż cielesnych usługach. Z kolei sprowadzenie tego wszystkiego tylko do seksu nie byłoby satysfakcjonujące dla obu stron; Joan wciąż nosiła w sobie dawne traumy, a Warren przyciągała zazdrosne kobiety, gotowe na zemsty i inne nieprzewidywalne akcje.
Również po późniejszym wyjściu zza krat ciężko było jej uwierzyć, że rzeczywiście pomogła Terrell. Mieszkały razem w jednej celi, dużo rozmawiały, ale cóż z tego, skoro później Joan dosłownie uciekła na drugi koniec kontynentu, trafiając na ulicę. Dla Prii wybrzmiało to dosyć jednoznacznie, co skłoniło ją do upchnięcia wspomnień z więzienia w najdalszy kąt podświadomości. Przynajmniej próbowała, z różnym skutkiem.
Potrzebowała jeszcze trochę oswoić się z tym nowym zobowiązaniem, którego nie miała od… kilku lat. Nigdy nie miała problemu ze skupianiem się na jednej osobie, tym bardziej teraz, gdy rozchodziło się o Joan. Jeszcze osiemnaście lat temu bardzo tego chciała i wciąż czuła ten dawny żar, napędzający ciepłe doznania. Musiała tylko utwierdzić się w przekonaniu, że rzeczywiście na to zasługiwała i nie była opcją wybraną na szybko; taką, która równie szybko pójdzie w odstawkę.
Mogłaby powiedzieć coś więcej, ale w tym samym momencie poczuła na sobie usta Terrell. W całości skupiła się na tym przyjemnym pocałunku, chłonąc miłe bodźce, spowodowane również usłyszanymi słowami.
Również cieszyło ją spotkanie Joan po latach. Dzięki temu wiedziała, że pomimo sprzedawania swojego towarzystwa, ruszyła w końcu do przodu i wreszcie chciała żyć tak, jak chciała. Od początku jej tego życzyła, ale cóż… rozchwiana psychika zrobiła swoje, blokując zdolność poproszenia o pomoc. Zrobiła co mogła, aby pomóc Joan, jednocześnie wciąż siedząc w zamknięciu. Nie mogła się obwiniać za to, co stało się później. Nie miała na to bezpośredniego wpływu, nawet jeśli bardzo chciałaby usunąć z jej życia wszystkie nieprzyjemności, których doświadczyła.
- Nie przejmuj się Świstakiem - podkreśliła łagodnie, przesuwając dłonią po plecach Terrell. - Poradzę sobie z tym.
Jak ze wszystkim do tej pory, prawda? Poprzez „to” miała na myśli również pozostałą część towarzystwa, w tym Mię, o której nie chciała mówić w tym momencie. Podstępna żmija powinna wiedzieć, że nie przeciśnie się w każdy zakamarek, związany z Warren, a nawet Joan. Powinna wreszcie poszukać własnego celu w życiu, niekoniecznie powiązanego z wypowiadaniem wojny miejscowym rzezimieszkom. Naprawdę, po tych wszystkich latach mało jej było wrażeń?
- Tak? - podpytała z błyskiem w oku, słysząc o utrudnionym malowaniu. - Dużo nam nie zostało.
Chociaż wolałaby porwać Joan pod podkład, uznała, że trochę przedłuży czas do tego prowadzący, aby zadziałać jeszcze intensywniej na wyobraźnię towarzyszki.
- A może dokończymy pierwszą warstwę, a w międzyczasie ty opiszesz mi dokładnie, co chciałabyś dalej robić?
Dla podkreślenia swoich jakże prowokujących słów, wkradła się dłonią pod materiał przylegającego stanika, od strony pleców. Przesunęła pod nim palcami, blisko krawędzi aż połaskotała dolny kawałek piersi, stopniowo odsuwając się w stronę pozostawionych narzędzi i farby.
Rzeczywiście chciała dokończyć malowanie, aby nie spaprać efektu przy czym etap schnięcia mogły wykorzystać na różne, inne sposoby.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Co chciałabym robić dalej? – powtórzyła pytanie lekko przymykając oczy pod wpływem przyjemnego dotyku. Kąciki ust same delikatnie uniosły się ku górze a dłonie złapały za przedramiona kobiety i przesuwały się aż do dłoni, kiedy tamta powoli się oddalała zgodnie z zapowiedzią powrotu do pracy. – Może po pierwszej warstwie.. – Nieco zacisnęła dłonie na moment znów zatrzymując Prie. – ..położymy drugą? – Odczekała chwilę nim wysunęła koniuszek języka, bo częściowo się droczyła a częściowo przedłużała moment zanim puści dłonie Warren i obie wrócą do pracy. Na wszystko było czas, ale Terrell nie przyszła tutaj, żeby odciągać Prie od pracy. Chciała zobaczyć jak wygląda jej dzień poza domem i skoro Joan mogła pomóc, to pomagała. Nie będzie siedzieć i na pewno też nie powie, żeby wszystko olać. Chciałaby – i to nawet bardzo – ale zaczeka. Będzie grzeczna i dostosuje się do okoliczności a te były.. przesoczyste.
Przegryzła dolną wargę patrząc jak Warren oddala się do punktu niedawno porzuconej pracy. Nie powie, że zazdrość jej przeminęła. Wyjaśniły sobie sprawę z Julią i swój aktualny układ, ale nadal na horyzoncie była Mia; ktoś, kto kiedyś należał do najważniejszych osób w życiu Prii. Nie ważne jakie gówno odwaliła Argentynka. Nadal stanowiła zagrożenie nie tylko w kwestii zdrowia i być może także życia, ale również tego, że była świetną seksowną manipulatorką, która mogłaby zdobyć cokolwiek zechce. Czy chciała Warren z powrotem? A może nie, ale innym też nie pozwoli? Bóg jeden wie, co siedziało w głowie tamtej baby. Joan wiedziała, że nie chce wchodzić w jej umysł. Zastanawiać się nad motywami i wnikać głębiej w życie, bo przede wszystkim nigdy nie planowała jej poznawać (i nigdy tego nie zrobi). To nie był ktoś, na kim chciałaby skupiać swoją uwagę.
Zgodnie ze swymi zapowiedziami zanim Warren całkowicie wróciła do malowania, podeszła i przytuliła ją od tyłu.
- Mówiłam, że będzie problem – uprzedzała i bardzo chciałaby zachować się jak dziecko, które mimo wszystko nie puszczało, ale po pracy czekała nagroda, więc warto było do niej wrócić. – Czy tylko mi zrobiło się gorąco? – Skoro nie mogła teraz dobierać się do Warren, to postanowiła zdjąć spodnie. Zrobiła to z przyjemnością i czystą prowokacją. Nie będzie dłużna wobec zagrywek towarzyszki, która kazała jej uruchomić wyobraźnie opowiadając co chciałaby dalej robić. – Wiesz, tak naprawdę do ciekawa robota – stwierdziła jakby nigdy nic i wzięła pędzel do dłoni. – Umysł przy niej odpoczywa. – Przynajmniej przy malowaniu. – Jest spokojnie, wymaga precyzji i trochę wysiłku. – Choć Joan wyglądała bardziej na kogoś, kto wolałby aby za niego wszystko robiono a ona tylko będzie dobrze wyglądać, to tak naprawdę lubiła drobne prace. Okazało się, że przy malowaniu również dobrze się czuła i gdyby trzeba było to ogarnęłaby wszystkie łodzie klientów. – Oczywiście to co planujemy zrobić potem również wymaga precyzji i trochę wysiłku. Też może być spokojnie, ale wcale nie musi i mogłoby uwzględniać farbę.. taką do ciała. – Na moment wstrzymała się z malowaniem aby móc spojrzeć na Warren. – Rozważ to na przyszłość. – Puściła do niej oczko i wróciła do pracy. – A wracając do poprzedniego tematu. – Bo w jednej kwestii nie doszły do porozumienia. – Nie potwierdziłaś, czy chcesz iść ze mną na wystawę. – Pomimo rozmowy nie była pewna, czy jednak chce tam iść, bo znów zacznie sobie wyobrażać Warren w objęciach Crane, ale to już jej własny problem. Kiedyś umysł odpuści i będzie ją zadręczać innymi wizjami. Na razie jednak (bo "rana była zbyt świeża") musiała dzielnie znieść te chore wizje, które już powstałe tak łatwo nie zniknął sprzed jej oczu.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Była wręcz przekonana, że dałaby radę ograć Joan w tej małej grze w podchody, skupionej wokół sugestii związanej z kolejną wspólną aktywnością. Od zawsze wolała zostawić sobie lepsze rzeczy na koniec i nigdy się z tym nie spieszyła. Cierpliwość i dyscyplina były jej mocną stroną, chyba, że rozchodziło się o nagłe sytuacje, bezpośrednio związane z rodziną lub bliskimi.
Tym razem mogły jeszcze trochę się pozgrywać, o czym świadczył delikatny uśmiech, w odpowiedzi na zaczepkę z drugą warstwą. Właściwie, nie miała nic przeciwko przy czym….
- Śmiem wątpić, że wytrzymasz do końca drugiej warstwy - napomknęła jedynie, jak gdyby nigdy nic, prowokując krótki kontakt wzrokowy. Nie zamierzała rzucać Joan wyzwania. Zasłużyła na to, aby odpowiednio się nią zaopiekować, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. Może i Warren nie okazywała tego na zewnątrz, ale jak na typowego introwertyka, czuła wiele, właśnie w środku, o czym świadczyły gesty i czyny. Słowa również były ważne i ich również nie zamierzała oszczędzać, szczególnie względem Terrell, którą wreszcie miała tylko dla siebie, bez cwaniaczków z Shadow przewijających się w tle.
Uśmiechnęła się ponownie, jeszcze przed sięgnięciem po pędzel, gdy Joan zamknęła ją w uścisku.
- Takie problemy mnie nie przerażają - uznała jakże sympatycznie, szybko zerkając na zdejmowane spodnie. Samo ubranie nieszczególnie ją interesowało; wiadomo, że chciała sobie zerknąć na wyeksponowane nogi i uda, co oznaczało również zdejmowanie mniejszej ilości warstw przy późniejszej atrakcji.
Uważnie słuchała monologu Terrell, jeszcze przez chwilę wahając się z nakładaniem farby na naprawiony kawałek burty. Zamiast tego postanowiła nakarmić oczy niebanalnym widokiem, zerkając nie tylko na odkryte ciało Joan, ale i jej gesty czy wszelkie pozostałe szczegóły. Jeśli dalej tak pójdzie, to ona wymięknie pierwsza, pokonana przez wizje, silniejsze od wypracowanej dyscypliny i żelaznej cierpliwości. Nic nie mogła na to poradzić, że Joan zwyczajnie wyglądała niezmiernie zachęcająco.
Możliwe nawet, że już miała na stanie farby przyjazne dla ciała… powinna znowu przeszukać magiczną piwnice, w której przechowywała najbardziej wymyślne przedmioty, nie tylko te zdobyczne, przeznaczone kiedyś na nielegalny rynek.
- Czemu nie? - powiedziała wreszcie w temacie wystawy, nanosząc farbę na powierzchnię burty, tuż obok nawarstwionego placka, który zostawiła po sobie Joan, w trakcie wizji o seksualnych uniesieniach Julii i Prii.
- Julia wyraźnie zaznaczyła, abym przyszła z tobą, więc… bez ciebie nigdzie nie idę - powiedziała zgodnie z prawdą, zerkając na Terrell znad pędzla. - Pójdziesz ze mną na wystawę?
Sztuka sama w sobie bywała interesująca, ale tym razem Pria wolała w pełni skupić się na towarzyskim wydźwięku tego spotkania i samej Joan. Skoro miała możliwość, aby wyjść razem z nią „do ludzi”, wśród których znajdowała się jej przyjaciółka, nie zamierzała kręcić nosem. W gruncie rzeczy, dawno nie pojawiała się na podobnych imprezach.
- Napijemy się szampana, pooglądamy artystycznie nagich ludzi, a później… - mogłyby mieć czas dla siebie, co Warren dobitnie podkreśliła, zakradając się za plecami Joan. Objęła ją w pasie i przytknęła usta do barku, starając się kontynuować malowanie burty, prowadząc zajętą dłoń nieco pod ramieniem dzielnej pomocniczki.
Najważniejsze, to połączyć przyjemne z pożytecznym.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Teraz to ja nie wiem, czy chcę. – Bawiła się, ale miała powód i ochotę przyczepić się do poprzednich słów Warren, z którą mimo wszystko tak czy siak poszłaby na wystawę. – Gdyby Julia tego nie „zaznaczyła” to byś ze mną nie poszła? – Uśmiechała się, ale musiała o to zapytać, bo wychodziło na to, że Crane miała aż za duży wpływ na ich decyzje a to nie tak powinno być. Jasne, zachęciła Joan do tego, a potem jeszcze nagadała Warren, ale ostateczna decyzja powinna zapaść bez udziału artystki. W końcu nie były w jakimś trójkącie ani poliamorycznym związku (ku niezadowoleniu Julii ;P).
Była tak bardzo wypełniona entuzjazmem z powodu ich niedawnej rozmowy, że nie zdążyła zestresować się faktem wyjścia do ludzi. Nie chodziło o Prie ani o ludzi ogólnie a o tych z Lorne Bay. Ludzi, którzy kojarzyli ją z gazet jako trzynastolatkę a teraz głównie z plotek o tym, że znów krzątała się po miasteczku. Jasne, istniało małe prawdopodobieństwo, że w Cairns kogoś spotka, ale i tak by spanikowała, co zapewne stanie się przed wyjściem na wystawę. Teraz była zajęta czym innym – ciężką pracą oczywiście.
- Później nałożymy drugą warstwę? – Nawiązała do ich dzisiejszej rozmowy i zagrywek zaznaczając, że od dziś „nałożenie drugiej warstwy” to coś więcej niż malowanie burty. Chyba, że rozchodziło się o burtę Terrell. – To ja miałam przeszkadzać tobie – Odwróciła głowę z uśmiechem zerkając na towarzyszkę. – Pomagasz mi, tak? – Pokiwała głową, że się na to zgadza, ale.. – Chyba, że chcesz mnie czegoś nauczyć? Jakiejś nowej techniki albo sztuczki? – Znów oderwała wzrok od burty aby kątem oka zerknąć na Warren, którą wciąż czuła za sobą. Dzięki temu czuła się niezwykle spokojna. Wystarczyło być bardzo blisko Joan, bo w innym wypadku otaczała się przezroczystą kopułą, w której wcale nie było jej dobrze, ale przynajmniej pozornie była bezpieczna. – W pracach ręcznych jesteś najlepsza, więc może pokażesz mi co nieco? – Czy prowokowała Prie jeszcze bardziej? Owszem. Nie dość, że rozebrała się do bielizny, która bardziej przypominała strój kąpielowy (było ciepło, więc przy pracy mogła się opalić) to jeszcze bezczelnie korzystała z bliskości wypowiadając ów słowa ciszej niż normalnie. Głos miał znaczenie a ten lekki i cichy ton sprawiał, że malowanie stawało się tajemnicą. Brudnym sekretem nakładania drugiej warstwy.Hm? – Mruknęła nieco unosząc podbródek i bardziej przekręcając głowę umyślnie trąciła czubkiem nosa policzek Warren. Nie chciała aby kobieta się odsuwała, bo wtedy straci grunt; ten swoisty spokój, którego tak bardzo łaknęła a czego nie umiała uzyskać będąc całkowicie sama. Bała się, bo wewnętrznie nadal była młodą nastolatką, która trafiła do obcego i przerażającego środowiska. Nadal tak się czuła. Non stop się bała. Non stop była niepewna i czujna. Jej ciało nie potrafiło się wyluzować. Nawet gdy polowała na facetów z kasą jej śmiałe ruchy i gesty były jedynie wyuczonym schematem oraz koniecznością otuloną zimnym oddechem, który wciąż czuła na karku.
Oddech Warren był ciepły i przede wszystkim prawdziwy. Nie należał do iluzji zniszczonej formy, którą był umysł Joan. Nie wymyśliła go sobie ani tego, jak się czuła będąc blisko kobiety. Przy niej - teraz - już nie była spięta. Nie bała się i na pewno więcej (oraz szczerze) się uśmiechała.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Nie sądzę, że mogłabym się skupić na obrazach, jeśli cały czas myślałabym o tobie, jak siedzisz sama w domku i… może potrzebujesz pomocy z umyciem pleców - wyczuła, jak Terrell zręcznie próbuje ją podpuścić, dlatego odwdzięczyła się tym samym, chociaż… wypowiedziane słowa miały sporo wspólnego z prawdą. Wybierając się na wystawę bez Terrell, spędziłaby na niej relatywnie mniej czasu. Szczególnie teraz, gdy wiedziała o obecności dawnej, więziennej współlokatorki, w rodzinnych stronach.
Pokręciła głową z udawanym politowaniem, gdy Joan podłapała jej specjalistyczne słownictwo, jako przenośnię do innych, przyjemnych aktywności.
- Zwyczajne malowanie nudzi cię na tyle, że chcesz uczyć się sztuczek? - dopytała, ciągnąc tę grę nieco dalej. Nikt im nie zabroni się pozgrywać, szczególnie, że przebywały teraz jedynie we własnym towarzystwie, z dala od oczu publiki. Wypożyczalnia i tak była na ten moment zamknięta, więc żaden niespodziewany klient nie wejdzie im w paradę.
- Myślisz, że istnieje wiele technik malowania kawałka burty? - pytała zupełnie serio, bez większych potencjalnych podtekstów, które Joan mogła sobie jednak dodać. W pokrywaniu kawałka drewna farbą nie było nic wymyślnego, poza pilnowaniem warstw i ograniczania chlapania dookoła barwnikiem. Jeśli zaś chodziło o metaforę jej pytania… technik znalazłoby się sporo.
Nawet nie myślała o tym, aby odsunąć się od Joan. Z wyraźnym spokojem i szczyptą ekscytacji przesuwała palcami po jej skórze, niedaleko krawędzi majtek, pilnując przy okazji pędzla, naznaczającego bielą kolejne skrawki drewnianego elementu.
- Jedna z tych sztuczek polega na tym, żeby nie wyjść poza krawędź malowanego obszaru - wytłumaczyła, używając podobnie cichego, sugestywnego tonu głosu. - Widzisz?
Włosiem naniosła resztę białej farby tuż przy krawędzi, oddzielającej świeżo naprawiony kawałek od reszty części składowej burty. Nie wyjechała nawet na milimetr, chociaż ciepło, bijące od ciała Joan było bardzo rozpraszające. Podobnie jak końcówka jej nosa, którą wciąż czuła przy policzku.
Mogłaby już teraz wcisnąć pędzel z powrotem do puszki i po prostu porwać Terrell pod pokład, ale te konkretne chwile, związane z gęstniejącym powietrzem i ciepłem, zbierającym się tuż pod skórą, napędzały wewnętrzne napięcie.
- Trochę w taki sposób - dodała już szeptem, pociągając pędzlem po ciele Joan, tuż przy linii żeber po prawej stronie. Zostawiła zaledwie dwie, prawie niewidoczne, lekko zeschnięte białe smugi. Mogłaby uprzednio zamoczyć włosie w puszce z wodą, ale nie chciała się schylać i odrywać od przyjemnie miękkiego ciała, przy którym mogłaby zostać na całą resztę dnia. Nigdzie im się nie spieszyło. Jeśli miałyby taki kaprys, zamknęłyby się na łodzi aż do wieczora.
Przekręcając głowę nieco bardziej w stronę Joan, sięgnęła do jej ust, inicjując kolejny już pocałunek. Wciąż nie potrafiła się nimi w pełni nasycić i nie sądziła, aby było to możliwe. Im więcej o tym myślała, tym więcej ich pragnęła, na co wcale nie zamierzała narzekać, dlatego też sięgnęła językiem nieco dalej, przedłużając moment. Skubnęła miękkie usta jeszcze dwa razy, zanim postanowiła delikatnie się odsunąć, zaledwie na kilka milimetrów.
- Chcesz zajrzeć do środka? - zapytała wreszcie, tuż przy kąciku ust Terrell. Wymiękła. Przegrała to małe sugestywne starcie, bo nawet jeśli Joan by zaprzeczyła, Pria i tak bezceremonialnie porwałaby ją do środka, przerzucając sobie przez ramię. Była do tego zdolna nawet na trzeźwo, tylko dlatego, bo miała do czynienia z Joan, którą mogłaby nosić, całować i przytulać cały dzień. Miała głęboko gdzieś co pomyślą sobie inni, dlatego postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i w tym momencie pokierować Joan w stronę schodków, prowadzących na dół, do całkiem obszernej kajuty.
Mały nieporządek chyba nie popsuje im planów?

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Musi być ci ciężko, bo lubisz wychodzić poza krawędzie. – Dobrze wiedziała co powiedzieć i jak pokierować rozmową aby wyniknęło z niej to czego w tej chwili chciała. To nie tak, że nie mogłaby malować dalej w ramach chęci pomocy Warren, ale niedawna rozmowa zawróciła jej w głowie. Nie mogła przejść obok tego obojętnie bez wyrażania w pełni własnych uczuć. Wciąż czuła, że się hamowała, dlatego chciała w inny sposób pokazać jak bardzo się cieszyła. Zresztą, nie była w tym sama. Pria również się nie pilnowała i jak wspomniano wychodziła poza krawędzie niebezpiecznie dłonią lawirując przy materiałach stanika oraz majtek.
- Hej. – Wygięła ciało w bok uciekając tylko tułowiem przed niecnym pędzlem, który pozostawił po sobie pamiątkę. Nie była za to zła. To nie tatuaż, który wcale się nie zmyje. Szczerze powiedziawszy to nie spodziewała się tego po Warren i była pozytywnie zaskoczona, że ta zaczepnie ją pomalowała. – Moją burtą możesz zająć się w inny sposób. – Uśmiechnęła się zadzierając podbródek w taki sposób aby z łatwością sięgnąć do ust, które same do niej powędrowały.
Wzięła głęboki wdech wraz z pierwszym pocałunkiem. Od razu przymknęła oczy doskonale czując na swych wargach kolejne ruchy zapowiadające dalszy ciąg. Zamruczała z zadowoleniem, kiedy poczuła język Warren i gdy ta dążyła dalej nie od razu przerywając zainicjowaną bliskość. Smak jej ust był inny. Ciężko to określić, ale stawał się czymś, do czego z ochotą wracała a to coś nowego w życiu Joan. Wiele normalnych rzeczy było nowych.
Czy chciała zajrzeć do kajuty? Udawała, że się nad tym zastanawia i nim zdążyła się uśmiechnąć już była zaciągana w tamto miejsce. Nie broniła się. Nie miała przed czym. Z ochotą wręcz powędrowała za Prią dając się wprowadzić na dół pokładu.
- Więc to jest twoja tajemna jaskinia. – Kolejna, bo jedną miała w domku, w czym Joan szybko odnalazła odzwierciedlenie charakteru Warren; nosiła w duszy tajemną jaskinię, do której nie wpuszczała wszystkich. Tylko, że ta jedna była trudniejsza do zdobycia od tych, które Joan już widziała, ale uznała to za dobry krok w tym kierunku. – Powinnam w niej pogrzebać, żeby odkryć twoje tajemnice. – Nie zrobi tego, bo szanowała prywatność Prii. Wystarczy, że już i tak wprowadziła się do jej mieszkania trochę nieumyślnie a bardziej z przymusu, ale jednak weszła do jej życia gwałtownie jednocześnie zaburzając swobodę, którą do tej pory miała. Nie chciała, żeby Warren poczuła się przez to przytłoczona albo osaczona. – Co z tym zrobimy? – zatrzymała się wskazując na plamy farby na skórze. Zanim doczekała się odpowiedzi od razu wycofała się do pobliskich niskich blatów, na których przysiadła, rozszerzyła nogi i przyciągnęła kobietę uprzednio łapiąc ją za boki.
Nic nie powiedziała. Wodziła dłońmi po plecach i talii zanim wsunęła je pod koszulkę przez cały czas patrząc w oczy Prii. Chciała po raz kolejny przekazać, że była cudowna. Że widziała w niej coś więcej od wychwalanych zręcznych palców. Że nie była tylko koleżanką z celi a kimś, przy kim od zawsze czuła się dobrze. Terrell musiała tylko wreszcie przestać ukrywać prawdę. Nie bać się otworzyć, co powoli – krok po kroku – czyniła.
- Wyjedź ze mną – poprosiła błagalnie. – Wiem, że nie możesz tak po prostu wszystkiego rzucić i nie wymagałabym od ciebie tak dużej zmiany. – To byłoby strasznie egoistyczne i nierozsądne. – Ale pojedź ze mną. Na dwa albo trzy tygodnie gdzieś daleko stąd. – Przegryzła dolną wargę świadoma, że być może prosiła o dużo, ale była tego ciekawa.
Przede wszystkim była ciekawa samej siebie. Tego jak będzie się zachowywać poza Australią i czy to również wpłynie na jej zachowanie w relacji z Warren. Że wreszcie będzie mogła naprawdę się tym cieszyć i napawać. Że już nic podświadomie nie będzie jej dusić.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
W środku (klik) pomimo przeświadczenia o lekkim bałaganie, było w miarę schludnie. Nie była to przestrzeń na miarę luksusowych jachtów bogaczy, ale jak na nieco mniejszą powierzchnię, Warren udało się z niej sporo wycisnąć. Była część kuchenna, kanapy, spore łóżko, jedno jednoosobowe za schodami, a nawet mała łazienka, która dawała radę nawet podczas dłuższych rejsów. Chciała, żeby łódź sprawiała wrażenie prywatnej zabawki, aniżeli jednostki, przeznaczonej stricte do przenoszenia towarów. Przy takim wystroju łatwo było wcisnąć kit straży nadbrzeżnej, albo granicznej, w przypadku nagłej kontroli. Poza tym, Pria zadbała o to, aby niepozorne schowki przypominające szafki na książki i inne szpargały, posiadały wystarczającą pojemność do ukrycia w nich różnych fantów. Z inną łodzią do zadań specjalnych, Vikingiem pożegnała się już jakiś czas temu, po tym, jak kadłub uległ poważnemu uszkodzeniu.
Powoli przyzwyczajała się do nieuniknionej emerytury przemytniczej i inwestowała w coś, czym chciałaby pływać w wolnej chwili, niekoniecznie, aby dostarczyć komuś nielegalne przedmioty. Ostatnio dzbanki przewoziła na pokładzie, co wydawało się ryzykownym przedsięwzięciem, nie mniej, wyszła z niego cało. Szkoda tylko, że Świstak okazał się taką szują.
- Śmiało - nie miałaby nic przeciwko, gdyby Terrell nieco się rozgościła. - Trzymam tu same szpargały.
Mało przydatne rzeczy, które rzeczywiście mogłyby zdradzać coś więcej o jej osobie.
Zerknęła na wskazaną plamę na skórze, którą szczerze mówiąc chętnie starłaby językiem, ale rozchodziło się przecież o farbę, niekoniecznie przyjazną dla układu pokarmowego. Pozostawało skorzystać z małego prysznica, albo użyć zwyczajnej mokrej chusteczki co wydawało się mało ekscytujące.
Pria zdążyła zaledwie dotknąć wskazanego miejsca, gdy Terrell wskoczyła na jeden z blatów, na nowo zmniejszając odległość między ich ciałami.
- Pomyślę - wyszeptała, jakby rzeczywiście miała w głowie nietuzinkowy sposób na pozbycie się białych smug po farbie, którą beztrosko poczęstowała skórę Joan. Nie mogła się powstrzymać. To konkretne ciało dosyć mocno pobudzało jej wyobraźnię i nic na to nie poradzi. Terrell powinna zwyczajnie zaakceptować taką kolej rzeczy.
Korzystając z tego, że Joan sama się do niej kleiła, również sięgnęła dłońmi do jej skóry, co by przesunąć nimi po udach. Już w tym momencie mogłaby całkowicie zniwelować odległość i na nowo wpić się w zachęcające usta, ale zamiast tego pozwoliła sobie na długie zerkanie w brązowe oczy. Zupełnie, jakby prowadziły razem niemą konwersację, co miało w sobie coś przyjemnego, pobudzającego reakcje organizmu.
Nagłe pytanie o wspólny wyjazd spowodowało przyjemnie miły skurcz, obejmujący wnętrzności. Czekała na to pytanie. Chciała je usłyszeć i na nie przystać, bo myślała o tym od długiego czasu, wyobrażając sobie różne scenariusze. Mogłaby się zgodzić już w tym momencie. Kilka tygodni, to w zasadzie nic takiego. Musiałaby się dłużej zastanowić, gdyby rozchodziło się o lata, ale w takiej sytuacji… nic nie stało na przeszkodzie. Wiele razu opuszczała Lorne Bay na parę miesięcy, dobijając targów i odbierając towary od kupców, żeby dostarczyć do nabywców.
Odpowiedź była jasna, ale nikt nie zabroni jej odrobinę pobawić się chwilą napięcia.
- Na pewno? - nachyliła się, zatrzymując usta tuż obok podbródka Joan. - A co jeśli czułabyś się przeze mnie rozkojarzona?
Zapewne rozkojarzyłaby ją bardzo o czym świadczył dotyk na udzie, stopniowo wspinający się ku górze, po wewnętrznej stronie.
- Chciałaś zwiedzać inne kraje, a ja mogłabym za bardzo cię rozpraszać.
Wcale tak do końca nie myślała. Z chęcią zwiedziłaby nawet te kraje, w których już była, bo oglądanie ich w towarzystwie Joan byłoby innym przeżyciem. Zapewne lepszym i niezapomnianym, biorąc pod uwagę to, jakimi uczuciami ją darzyła.
Możliwe też, że zwyczajnie chciała usłyszeć od Terrell o tym, jak bardzo lubiła, gdy ją rozpraszała.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Plama farby nie stanowiła większego problemu. Stała się raczej powodem do zaczepek i różnych sugestii, z których obie chętnie korzystały. Biała smuga idealnie komponowała się z resztą stroju Terrell trochę tak, jakby ten roztapiał się pod wpływem pełnych pożądania spojrzeń Warren.
Sama Joan to czuła.
To jak mięknie i ulega.
Jak resztkami rozsądku trzyma się bycia porządną, lecz daleko jej było do kogoś takiego.
Nie była porządna i nie chciała być, kiedy z Prią zbliżały się do granicy pomiędzy grą wstępną a pełnoprawną intymnością.
Z każdym kolejnym razem Joan czuła, że coraz bardziej rozumiała potrzeby kobiety. Sama siebie nazwałaby aktywnie pasywną stroną. Lubiła przez chwilę pokazać pazur, ale zdecydowanie wolała ulec, bo nie była typem dominatorki. Podporządkowywała się, była małą łyżeczką i zdecydowanie potrzebowała opieki. Nie takiej dosłownej. Nikt nie musiał trzymać jej za rączkę, ale w swym życiu potrzebowała kogoś zaradnego. Kogoś, kto twardo stąpał po ziemie i tym kimś zdecydowanie była Pria Warren.
Jej Pria.
Na pewno?
- Mogę błagać na kolanach – szepnęła, bo nie miała żadnych wątpliwości co do swej prośby i z tym błaganiem na kolanach nieco przesadzała, ale chciała dać do zrozumienia, że całkowicie poddawała się kobiecie.
Poczuła przyjemny dreszcz, który przeszedł po udzie i załaskotał na podbrzuszu. Znów przegryzła dolną wargę starając się nie odrywać wzroku od twarzy Prii, lecz spojrzenie samo kierowało się na usta a umysł już tkwił w pobliżu przyjemnego dotyku, którym ją obdarowywano.
- Byłabyś najlepszym rozpraszaczem – odpowiedziała cicho jedną dłonią wędrując nieco wyżej pod koszulką Prii, zaś drugą przesunęła niżej na jej pośladek. – Z najprzyjemniejszymi dłońmi. – To mogło wydawać się dziwne, ale tak wiele osób dotykało Joan, że miała porównanie. Wiedziała też jak reagowała na innych, a jak czuła się teraz. Nie chodziło tylko o sam dotyk i walory fizyczne Warren, ale to jak się przy niej czuła. Emocje sprawiały, że jej pieszczoty i drobne gesty były przyjemne, prawdziwie, zaś sama Joan z chęcią je chłonęła. Możliwe, że właśnie tam było jej miejsce. Właśnie pod/przy dłoniach Prii. – Lubię sposób w jaki to robisz i jak na mnie patrzysz. – Sprowokowała towarzyszkę to ponownego skupienia się na spojrzeniu. Dostrzegła to już wcześniej, ale skutecznie odsuwała na bok wciąż myślami błądząc wokół własnych błędów i tego, że nie była kimś ważnym. Wręcz przeciwnie. Była kimś, z kim mało kto chciałby być. Nie chodziło o odsiadkę a sposób w jaki żyła potem i co sprawiało, że teraz miała trudności w odnalezieniu się w typowo normalnej społecznie sytuacji. Wstydziła się siebie, kłamstw i – o zgrozo – również prawdy o sobie. Nie taką osobą chciała być, kiedy znów spotka Warren, ale już tego nie zmieni. Stało się i o dziwo wcale nie czuła, że przez to gorsza. Przynajmniej Pria nie dała jej tego odczuć.
- Prii – Jedną z dłoni powędrowała do góry i kciukiem przesunęła po rozgrzanym policzku, a potem po wargach. – Czy zaszczycisz mnie swoją osobą podczas wycieczki w nieznane? – Nie potrafiła podać kierunku ani konkretnego miejsca. Jeszcze takowego nie wybrała, ale jeśli dostanie potwierdzenie od razu po ich randevu pod pokładem zacznie się nad tym zastanawiać.

Val Warren
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Propozycja Joan sprowokowała przyjemne łaskotanie. Z jednej strony chciałaby to zobaczyć i doświadczyć, ale z drugiej pojawiła się również troska o komfort Terrell. Nie wszystkie pozycje bywały wygodne dla obu stron jednocześnie i choć prowokacja wyszła od Joan, mogłyby to wszystko nieco zmodyfikować, dostosowując do warunków na łodzi.
- Wolałabym raczej zadbać o twoje kolana, bo to drewno, to naprawdę twarda powierzchnia - przekazała z pełną powagą, postukując podeszwą o wspomnianą podłogę. Wypolerowana na błysk i dobrana pod preferencje Warren. Oprócz podłogi, miały jeszcze do dyspozycji co najmniej trzy, miękkie powierzchnie, które nie oznaczałyby późniejszych siniaków. Cóż, przynajmniej w teorii, bo niektóre wizje zdecydowanie wiązały się ze śladami, odbitymi na skórze.
- Tak? - uśmiechnęła się delikatnie, słysząc kolejny komplement, czując dłoń ulokowaną na pośladku. Przez ten cały czas nie odrywała wzroku od Joan, podobnie jak nie ruszała ręki, spokojnie głaszczącej wewnętrzną stronę uda. Nawet, jeśli otrzymywała podobne pochwały, te od Joan miały zdecydowanie większą wagę. Zależało jej na opinii Terrell, bo to właśnie ona znała ją lepiej, niż cała reszta ludzi. Może i przegapiła ostatnie osiemnaście lat, ale widziała wiele. Doświadczyła jej zmian zachowania za kratkami, od małomównej koleżanki z celi, do narwanej wyznawczyni samosądu, odpłacającej się napastnikom pięknym za nadobne. Joan miała pełne prawo, aby uznawać ją za osobę, przy której lepiej się pilnować i trzymać na dystans, ale zamiast tego w pełni przyjęła jej towarzystwo. Mało tego, wyznała chęć spędzenia razem więcej czasu, w trybie pewnego zobowiązania, a to o czymś świadczyło.
- A ja lubię sposób, w jaki do mnie mówisz - zrewanżowała się za sugestywne słowa, znów zaledwie wyszeptując poszczególne słowa. - W jaki wyglądasz i jak przyjemnie miękkie masz ciało.
Nie zawracała sobie głowy ciągłym myśleniem o tym, jak wiele osób mogło mówić Terrell podobne rzeczy. To przecież oczywiste; była piękną, inteligentną i urzekającą kobietą z czym nie sposób się zgodzić, w obiektywnym tego słowa znaczeniu. Skupianie się na przeszłości i biczowanie nieprzyjemnymi obrazami nie prowadziło raczej do niczego dobrego. Ważne, co działo się w tej konkretnej chwili. Obie miały wybór. Mogły spędzić ten dzień oddzielnie, skupiając się na różnych zajęciach, a jednak wybrały ten jeden sposób, prowadzący do małej umowy, której obie zamierzały twardo przestrzegać.
Nie przełamała spojrzenia również wtedy, gdy kciuk Joan wylądował na jej ustach, prowokując wargi do delikatnego drgnięcia.
Obie znały odpowiedź.
- Myślisz, że puściłabym moją wyłączną kobietę samą w nieznane? - jakże nieładnie odpowiadać pytaniem na pytanie. Nie mogła się jednak powstrzymać przed bezpośrednim nawiązaniem do aktualnego stanu rzeczy. Terrell była jej i nie zamierzała z nikim się dzielić. Od dzisiaj to oficjalny fakt i lepiej, aby nikt nie próbował go podważać.
- Polecę z tobą choćby i na Grenlandię - gdzie w sumie mogłyby przeżyć niezłą przygodę, gdyż nawet Warren nie zawędrowała tak daleko w swoich podróżach. - Nie poinformowałam cię, ale… to wszystko mieści się w pakiecie naszej umowy.
Zatrzymała usta tuż przy uchu kobiety, które delikatnie skubnęła. Śmiało pociągnęła ją za uda, przesuwając tym samym nieco bliżej krawędzi blatu. Joan mogłaby otoczyć ją nogami, co prowadziłoby do zmiany miejsca, tym razem na nieco wygodniejszej powierzchni, chyba, że nie miała nic przeciwko wykorzystaniu kawałka chłodnej, nieco twardszej powierzchni. Miała chwilę do namysłu, gdy Warren przechyliła głowę, co by objąć wargami szyję. Korzystając z okazji, przesunęła po niej językiem, smakując skóry, lekko przyprószonej już świeżą opalenizną. Skoro już miały siebie na wyłączność, należało to odpowiednio zaznaczyć.

Joan D. Terrell
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Wyłączną kobietę.
Terrell jeszcze nie wiedziała, czym to dokładnie było, ale pragnęła się tego dowiedzieć. Chciała zrozumieć i doświadczyć zwłaszcza w nowych warunkach, z dala od miejsca kojarzącego się jej z najgorszymi rzeczami. Z życiem, o którym wolałaby już nie myśleć. Musiała ruszyć dalej i powoli to robiła najpierw odcinając się od Perth, sprzedając dom i.. zostało jej jedno. Tylko jedno wciąż odwlekane z powodu stojącej przed nią kobiety. Nie mogła jej zostawić, ale też nie mogła zostać. To było tragiczne; uczucie rozdarcia, z jakim mierzyła się tuż przed wyjściem z więzienia. Z jednej strony chciała wyjść z tamtego piekła a z drugiej pragnęła zostać. Wystarczyłby jeden psikus i dostałaby kolejne miesiące odsiadki.
- Hm, to wcale nie taki głupi pomysł. – Może nie sama Grenlandia, ale Alaska albo kraje Skandynawskie. To byłaby ciekawa odmiana od ciągłego gorąca i wilgotnego Australijskiego powietrza. Coś, czego sama na początku nie wzięłaby pod uwagę, ale kiedy o tym pomyślała.. zaczynało jej się podobać.
- Wszystko? – powtórzyła i niekontrolowanie krótko zaśmiała z zadowoleniem czując jak Warren stanowczo przesuwa ją bliżej siebie. – Czyli dokładnie co? – Odchyliła głowę ułatwiając dostęp do szyi. Dłoń, którą niedawno trzymała na policzku Prii wsunęła w jej włosy, zaś drugą śmielej ulokowała na piersi, którą ścisnęła gniotąc koszulkę i stanik. A nie. Chwila. Warren nie miała stanika.
Co za przyjemne uczucie..
- Pokażesz mi? – Co dokładnie było w pakiecie, a czego mogła się domyślić, lecz wolała poczuć to na sobie. Ba, wyobraźnia już zadziałała i podniecała się na samą myśl o tym, co mogłaby robić z Warren, której zapachem napawała się przy każdym głębszym wdechu. – Tylko się postaraj, żebym nie zmieniła zdania – dodała, kiedy Pria znów na nią spojrzała i zaczepnie palcem tycnęła ją w czubek nosa. Prowokowała kobietę, bo lubiła to robić poprzez słowa i gesty, jak to znaczące zaciśnięte ud i splecenie nóg tuż za Warren, którą w ten sposób chciała przyciągnąć bliżej. Do głowy by jej nie przyszło, że zostanie to bezczelnie wykorzystanie, czym miło się zaskoczyła.
- Łoo – wyrzuciła z siebie gwałtownie, kiedy została uniesiona. Automatycznie oplotła ręce wokół szyi Prii. – To bardzo śmiałe pani Warren. Bardzo podniecające. – Ostatnie słowa wyszeptała i nim gdziekolwiek wylądowała zdążyła wpić się w drugie usta. Mocno i namiętnie tak, żeby na moment odebrać Prii rezon, zbić ją z tropu i jednocześnie pokazać, że przecież to ona trzymała ją na rękach. To ona miała władzę i przewagę. W każdej chwili mogła ją upuścić, sprawić, że zaboli albo wręcz przeciwnie. Trzymała w rękach wszystkie karty na co Joan z pełnym zaufaniem jej pozwalała.

Val Warren
ODPOWIEDZ