lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Phi, kapitanem., zaśmiał się cicho i przedrzeźnił pod nosem sposób w jaki Ane to powiedziała. On też wolał być gościem z młotkiem niż phi, kapitanem. Nawet te dziewczyny w portach go nie przekonywały. Ładne klientki natomiast? Heh… Też nie! Wyszczerzył kły i zamajtał śmiesznie brwiami. – Najlepszy w łóżku mąż… Ale na świecie czy w porównaniu z tym poprzednim? – jej mężem. Tym samym, który popełnił samobójstwo… Ledwie co. Weston zapytał, a jak tylko to zrobił to momentalnie zdał sobie sprawę z tego jak bardzo niezgrabne to było pytanie. Nie na miejscu i w ogóle… Złe. Cyknął wymownie, zgrymasił pysk, pokręcił głową i przyznał: - Przepraszam. To było głupie i całkowicie nie na miejscu. – żart. Po prostu żart. Niestety Sky miał talent do niegramotności w takich sprawach. Poruszał się w nich jak słoń w składzie porcelany. – Ale dobrze, że ogarniasz mój marketing. Właściwie… – wymownie-przekornie zmierzył ją wzorkiem. Tak stricte oceniająco. – No… Nawet się nadajesz, Ackerman, nawet się nadajesz. – hyhy. Bo była ładna, seksowna, bystra, mądra, miła (dla tych którzy na to zasługiwali), kochała swojego męża i kochała jego łódki. – Czy ja ci coś za to płacę? – za reklamowanie jego fachowych usług? Zapytał i zbliżył pysk do kobiecej twarzy. Uśmiechnął się pod nosem, lustrując wzrokiem iskrzące się od słońca ślepia żony. Były takie momenty, że miała je tak ciemne… Że niemal czarne. Jak diabeł! I on w tej czerni dosłownie mógł utonąć. – Bo jeśli nie… To chyba powinienem zacząć? Żeby jakaś konkurencja mi ciebie nie ukradła? Hmm? Jak się pani wycenia, pani Ackerman? Czy taki prosty fachman jak ja będzie mógł sobie na panią pozwolić? Nie zbankrutuję przez panią? – pytał dalej, tymczasem jego łapsko swobodnie sunęło po nagim udzie brunetki. To, że przed przyjazdem na plażę zaliczyli „powitalno-odreagowujący” seks pod prysznicem tak naprawdę nie znaczyło nic. A już na pewno nie znaczyło to tego, że Weston mógłby czuć się zaspokojony na dłużej niż kwadrans. Nah. Nie on i nie z nią. O rany, nie z nią… - I tak polecimy do tego Meksyku, co? Najwyżej żona zapłaci za mój bilet… – jeśli on nie sprzeda wystarczającej ilości łódek, żeby móc sobie na to pozwolić, hyhy.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
No tak… nie był to najlepszy żart w jego wykonaniu. Gdy się poznali – zawsze się na nie jeżyła, nie lubiła gdy sobie żartował z jej zmarłego męża. Teraz był to zmarły jej były mąż, ale ciągle pozostawał tą samą osobą, albo raczej chciała go zapamiętać jak tą samą osobę. Dlatego na ułamek sekundy ściągnęła mocniej brwi, ale no… nie chciała się złościć, gniewać i przecież wiedziała, że Skyler właściwie nie miał nic złego na myśli, a i sam się zorientował, że to nie był najlepszy pomysł. Więc pokręciła tylko lekko głową, że nic się nie stało. O ile są to żarty tylko przy niej… nie było to nic złego. Zwłaszcza, że też szybko zmienił temat na znacznie przyjemniejszy.
- Właściwie, nie… nie płacisz mi. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – I korzystaj dalej, bo Skarbie… nie wiem, czy będzie cię stać. Nie zamierzam się sprzedawać łatwo. Nie jestem łatwa! – zażartowała, bo heh… oczywiście, że była łatwa. Za łatwa. Oczywiście tylko i wyłącznie w jego przypadku. Rozmiękczył ją na wszystkie możliwe sposoby – I dlaczego żona miałaby płacić za twój bilet? Sam możesz sobie zapłacić. Byłeś ostatnio na naszym koncie? – naszym, bo zakładam, że mieli wspólne konto, po prostu. Nie jej i nie jego, do których byli wzajemnie dopisani jako współwłaściciele, ale po prostu wspólne, które założyli już tutaj po przeprowadzce. Może ładniej wyglądało dla urzędu imigracyjnego? A może było im potrzebne, gdy szukali jej auta albo jemu, po tym wypadku, który tam kiedyś miał, a o którym chyba zapomnieliśmy. Czy to nie tutaj? Nie no, tutaj… zdenerwowała się wtedy, że jest uziemiona i bez jakichkolwiek kontaktów i informacji o jego stanie zdrowia. Nawet jeśli nie było to ich najczęściej używane konto to jednak było… i aktualnie tam została przelana kwota za sprzedaż domu w Monterey, więc aktualnie nie należeli do najbiedniejszych mieszkańców Lorne Bay. Była naprawdę dumna z tej transakcji i na pewno nie oddała domu rodziców w okazjiTakże… nie ma powrotu Sky. Nic tam na nas już nie czeka. - wszystkie sprawy były już pozamykane.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No a jaaaak miał nie żartować? Typ miał taką SZTUKĘ za żonę i nie umiał tego uszanować. Nie umiał jej ani zadowolić, ani uszczęśliwić, ani… Nic. I jeszcze ją zdradzał. Sam pchał się pod celownik Skylera. Może to, że skończył jak skończył było średnio zabawne, a w zasadzie to nawet w ogóle niezabawne, ale to też nie sprawiało, że Weston zaczął myśleć o nim inaczej. Z pewnością nie był to typ, z którym by się zaprzyjaźnił. Nawet gdyby jego i Ane nic nie łączyło – z pewnością nie. Tak czy inaczej, pewnie jeszcze nie raz i nie dwa razy zdarzy się, że Sky najpierw zażartuje, a potem za swój żart o Marku nieboszczyku przeprosi. Kochał swoją żonę, ale nie kochał jej momentów, w których ona kochała Marka. To znaczy… Przypominała sobie o tym, że go kiedyś kochała, bo był inny i… W ogóle. Nah. Tego nie kochał, z całą pewnością nie.
Zapytany o ostatnią wizytę na ich wspólnym koncie – bo tak, zgadzam się, że mieli wspólne konto, niezależnie czy na potrzeby jej wizy czy po prostu z ich wspólnego podejścia do życia i budowania rodziny – ściągnął brwi i pokręcił głową. – Czyli kasa za dom twoich rodziców już wpadła? Jesteśmy najbogatszymi ludźmi w okolicy? Wszyscy będą nas nienawidzić? – zażartował sobie głupio, ale… To dobrze. Dobrze, że sprawy w Monterey mieli pozamykane na amen. I było tak jak powiedziała Ane, nic już na nich tam nie czeka… - Ten dom zasługiwał na to, żeby ktoś w nim mieszkał. Był… Smutny jak stał pusty. – a stał pusty już od dłuższego czasu. – Nie śmiej się, powiedziałem ci przy pierwszym naszym spotkaniu… Dom twoich rodziców ma duszę. Dobre prądy, fluidy, nazwij to sobie jak chcesz. Są domy z duszą i domy bez duszy. Ten miał. Ma. Chyba, że ją stracił przez to, że go sprzedałaś, ale… – Sky wzruszył ramionami. – Tak bywa. Powiedz mi lepiej co my zrobimy z taką ilością kasy, co? Poza tym, że część przepijemy, przejemy i wydamy na przyjemności… – a skoro o tym mowa… - Masz już pomysł na mój prezent urodzinowy? – zapytał jak gdyby nigdy nic i znów kontrolnie zerknął w kierunku Lily i Bosmana. Zamek był prawie gotowy, więc pewnie lada moment przybiegną z powrotem na koc. – Jak nie masz to lepiej coś wymyśl, bo ci opowiem kolejną łzawą historyjkę o tym, że nigdy w życiu nie dostałem prezentu, no chyba, że to był wpierdziel od ojca, zrobi ci się przykro, będziesz musiała przepraszać… Po co ci to, Ane? No po co? – trochę żartował… A trochę wcale nie. Uśmiechnął się do niej tak czy inaczej i sięgnął po butelkę z wodą, która leżała gdzieś obok. Upił kilka łyków i nagle coś mu się przypomniało. – A co z twoim domem w San Francisco? – zapytał i wlepił w Ane bystre, ciekawskie spojrzenie. Nie pamiętam, żeby ten temat był wcześniej gdzieś i jakoś rozwiązany, więc – uwaga – rządzę się. – Dalej chcesz go wynajmować?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się, bo jakoś nie wyobrażała sobie ich jako cholernych milionerów, jeżdżących nagle autami z szoferami i w ogóle żyjących na wyższym poziomie… nawet jeśli kasa z domu faktycznie wylądowała na ich koncie i nie były to małe pieniądze. Były to naprawdę nieprzyzwoita ilość pieniędzy. Po przeliczeniu tego na dolary australijskie jeszcze większa – I dlatego właśnie się zdecydowałam. – go sprzedać! Bo był smutny jak stał pusty. Pamiętała jak pierwszy raz do niego weszła, gdy wróciła do Monterey i dlaczego zdecydowała się na remont z pomocą znajomego znajomych, ta… to miał być tylko remont! Wyszedł im pięknie, ale po ich wyprowadzce znowu to wszystko zaczęłoby niszczeć – włożyli w to wszystko za dużo czasu, pieniędzy i serca, żeby na to pozwolić – Ma tam zamieszkać młode małżeństwo… więc powinni zachować jego duszę. – zwłaszcza, że ten dom będzie po prostu żył. To chyba mu wystarczyło. Ktoś będzie o niego dbał, ktoś będzie się w nim kochał… a Ane naprawdę cieszyła się, że udało jej się podjąć decyzję i przeprowadzić udaną transakcję.
Za to spojrzała na niego wymownie, bo żarty o tych prezentach? No naprawdę. Brał ją na litość? Z powodu prezentu urodzinowego? Eh, Weston, Weston… przewróciła wymownie oczami, ale nic nie powiedziała. Bo oczywiście, że miała dla niego przygotowany prezent. Heh, nieprzyzwoicie udany (jej zdaniem!) prezent – Tak… w ramach prezentu dostaniesz tatuaż. Wielkie ANE na klacie, albo na brzuchu… no wiesz, żeby nie było wątpliwości. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – A co do domu w San Francisco to nie mam pojęcia, co się z nim dzieje… po tym jak Mark wrócił i się rozwiedliśmy, przeprowadziłam się do mieszkania, które po prostu wynajmowałam. Teraz pewnie przejął go Travis. Moglibyśmy o niego walczyć, bo to kasa Lily… ale szczerze? Nie mam na to mocy. Jestem pewna, że jej babcia nie pozwoli jej oszukać, więc gdy uporają się już ze wszystkimi swoimi rodzinnymi walkami spadkowymi… nasza córka też będzie nieprzyzwoicie bogata. – nie chciała się w to mieszać i nie uważała, żeby to było w jakimkolwiek stopniu potrzebne. Skoro chcieli odebrać Markowi prawa do opieki nad Lily to byłoby to nie fair, gdyby nagle chcieli dla niej jego pieniądze. Po prostu postanowiła zostawić tą sprawę samej sobie i miała nadzieję, że Skyler po prostu ją w tym poprze. Oby! Bo trochę się porządziła.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sam w zasadzie nie wiedział czemu, ale wiadomość o tym, że w ich domu w Monterey miało zamieszkać młode, zakochane w sobie małżeństwo, sprawiła mu przyjemność. To głupie, bo przecież nie znał tych ludzi, nie miał pojęcia kim są i czy faktycznie będą dbali o to miejsce tak sam jak robili to Ane i Skyler, ale… Coś czuł, że tak. Że tak właśnie będzie. I zwykle intuicja w takich sprawach go nie myliła. W innych? Jak najbardziej.
Odruchowo spojrzał na swoją klatkę i brzuch, jakby próbując zwizualizować sobie to wielkie i krzykliwe Ane w jednym albo w drugim miejscu… Wtedy faktycznie nikt nie miałby ŻADNYCH wątpliwości, pod warunkiem, że chodziłby non stop bez koszulki. A tego Ane chyba niekoniecznie chciała? Hmmm… On na pewno nie chciał! Jeszcze by zmarzł! A skoro o marznięciu mowa, to nieprzyjemny dreszcz przeszedł mu po karku kiedy ciemnowłosa wspomniała o Travisie. No tak, to, że ten typ przejął dom swojego brata, a niegdyś też i bratowej, totalnie trzymało się kupy. – Dlaczego mam wrażenie, że tylko na to czekał? – Sky zapytał trochę gorzko, ale… Trudno go było za to winić. Poznał Travisa jedynie z najgorszej strony. Mógł więc przypuszczać, że ten tylko czekał aż będzie mógł położyć swoje łapska na obfitym majątku chorego, a teraz już zmarłego brata. Ech. – Ane, nie ma o czym mówić. Ja nawet nie chcę tych pieniędzy. Nasza córka już jest bogata. Ma nas, a my na to codziennie ciężko pracujemy. – żeby niczego jej nie brakowało. I nawet jeśli nie sprzedawali wartych „drobną fortunę” domów co tydzień, to jednak biedy też nie klepali. Małej pannie Cannon nie brakowało niczego i z pewnością też niczego jej w przyszłości nie zabraknie. – Tak tylko zapytałem, bo… Trochę się martwiłem, że może będziesz musiała tam znowu lecieć, żeby to załatwić. Ale skoro Travis przejął dom to… – Sky wymownie prychnął. – Jestem spokojny. Spokojny i pewny, że lada dzień nic ze spadku po Marku nie zostanie. – bo szanowny brat wyprzeda wszystko i wyda na… Dragi, dziwki, wódę. Tia… - Kto by pomyślał, co? – zapytał po chwili ciszy i wpatrywania się trochę w Lily i Bosmana, a trochę w malowniczy horyzont. – Że to wszystko się tak… Sam nie wiem. Popieprzy? Niekoniecznie, bo w sumie mamy to czego chcieliśmy, ale… Wiesz o co mi chodzi. – drgnął i przeniósł ślepia na żonę. – Mogłem go nie znosić, mogłem chcieć wybić mu wszystkie zęby i poprzestawiać gnaty za to jak traktował własną córkę, ale nigdy nie życzyłem mu tego co się stało. Co sam sobie zrobił. – i Ane też mu tego nie życzyła. Jej poczucie winy dzisiaj najlepiej temu dowodziło. Sky lekko naparł barkiem na kobiece ramię i uśmiechnął się do swojej ciemnowłosej zołzy lekko, ale z jakimś niewypowiedzianym na głos pokrzepieniem. – Będzie dobrze, co? Lily dojdzie do siebie, ty też… – a skoro tę sprawę mieli już zamkniętą, to… Mogli zacząć myśleć o kolejnym dziecku? Nie powiedział tego na głos, ale pomyślał o tym teraz.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Oczywiście, że nie chciała, żeby wiecznie chodził bez koszulki. Gdyby jednak kiedykolwiek ktokolwiek próbowałby go z niej rozebrać… miałby już jasny sygnał, że powinien mimo wszystko przerwać, grzecznie podziękować i nigdy więcej nie zbliżać się do Westona. A najlepiej wyjechać z kraju i to gdzieś, gdzie nie dosięgnie jej gniew Ackerman. Tak, właśnie tak…
I cieszyła się, że Sky zgadzał się z nią w kwestii pieniędzy Lily. Dla Lily? W każdym razie pieniędzy Marka, które teoretycznie jej się należały, ale praktycznie niczego jej nie brakowało, więc spokojnie mogła sobie poradzić bez nich. Jej przyszłość nie była w żadnym stopniu zagrożona tym, że nie dostanie tego spadku. A może dostanie i zbyt pochopnie oceniali Travisa? Albo nie doceniali jego matki? – Nie, nigdzie nie lecę… będzie miło tam kiedyś wrócić, odwiedzić rodzinne strony, pokazać je Lily, zabrać ją do dziadków… ale nie spieszy mi się to. Zdecydowanie mi się nie spieszy. – zapewniła i cmoknęła męża w sam czubek jego nosa. Nie musiał się martwić. A już na pewno nie tym konkretnym czymś. A samo martwienie się? No cóż… Ane na pewno trochę się zawiesiła, gdy stwierdził, że się popieprzyło. Bo naprawdę tak było. Zepsuło się koncertowo. I tak – z jednej strony naprawdę mieli to, czego chcieli, ale z drugiej – jakim kosztem? – Mi nic nie jest. W sensie… tak, mam wyrzuty sumienia, że nie naciskałam bardziej, żeby mu pomóc i że może jednocześnie za mocno naciskałam o Lily, ale z drugiej strony naprawdę robiłam to dla niej, wierząc że to dla niej najlepsze. – szczerze w to wierzyła i właściwie nie zmieniała zdania. Mieszkanie z nimi i pełna opieka Skylera była dla Lily najlepsza. Właściwie to wszystko, co się wydarzyło tylko ją w tym upewniło, że miała rację. Mark nie był zdolny do opieki nad dzieckiem skoro nie radził sobie ze sobą – A Lily… Lily też da sobie radę. W końcu ma najlepszego tatę pod słońcem. – zakończyła pogodniej i ładnie się do niego uśmiechnęła – To jak się bawiliście jak mnie nie było? – oprócz tego, że musiał spać na podłodze w dziecięcym pokoju?



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Może faktycznie nic jej nie było, może faktycznie… A może tak po prostu jej się wydawało? Sky nie wiedział tego jeszcze. Przynajmniej nie na pewno. Miał tylko nadzieję, że to poczucie winy, do którego Ane otwarcie się przyznała, nie będzie powodem jej nieprzespanych nocy albo przygaszonych dni. Weston naprawdę nie chciał tego dla niej. Uważał - i pewnie Ane wściekłaby się na niego gdyby powiedział to na głos, bo przecież kiedyś kochała i szanowała tego człowieka - że Mark zwyczajnie na to nie zasługiwał. Ani na taką rodzinę jaką miał, a której nie potrafił uszanować jeszcze przed tym całym cyrkiem z jego i Lily zniknięciem, ani też na to, żeby po jego śmierci ktokolwiek, a w szczególności Ane, czuł się źle dłużej niż dwie krótkie, ulotne chwile. To być może było brutalne, małostkowe, może źle świadczyło o Westonie, może ujawniało jego najgorsze cechy - tak, tak, tak, to wszystko prawda i nikt się tego nie wypiera. Skyler na pewno nie. Po prostu nie chciał, żeby… Cholera, żeby Mark miał jakikolwiek impakt na jego małżeństwo z Ane. Jakikolwiek. Jeśli ma ją boleć głowa, kiedy Sky będzie się do niej dobierał, niech boli ją z każdego innego powodu, byle nie z powodu Marka. I to bezpośrednio i pośrednio, ale nie roztkliwiam się nad tym dłużej. Wiadomo o co chodzi. Drugi mąż zawsze będzie drugim mężem, nawet kiedy ten pierwszy nie żyje. Czy o tym Weston teraz myślał, kiedy przyglądał się żonie i cząstką lekko rozproszonej świadomości rejestrował o co go pytała? Tak, w jakim stopniu tak. Po prostu chyba nie do końca kupował to „mi nic nie jest”, bo moment, w którym ją zobaczył dzisiaj w domu po dwóch tygodniach niebycia razem… Ten moment mówił mu coś innego. Jej łzy w tamtym momencie mówiły mu coś innego. No, ale… Sky potrząsnął krótko głową, tak jakby potrzebował wrócić do „tu i teraz”. Uśmiechnął się do żony lekko, ale ładnie i może z niedługim, ale jednak opóźnieniem powodowanym przez ten jego myślowy kłębek i galimatias, powiedział jak było: - Wiesz jak jest… Trochę dobrze, a trochę niedobrze. Zależy od dnia. - gdzie „dzień” to bardzo ogólne określenie na… - Raz Lily tęskniła bardziej i w ogóle nie chciała ze mną gadać, a kolejnego dnia sama przychodziła i prosiła żeby coś z nią porobić. Kilka razy próbowała mnie podpytać po co właściwie ty tam poleciałaś i czy na pewno do niej wrócisz, więc powtarzałem do znudzenia, że wrócisz, bo kochasz ją najbardziej na świecie i nigdy byś jej nie zostawiła. To zwykle ją uspokajało i wracaliśmy do zabawy czy tego cokolwiek robiliśmy. - to nie były dwa tygodnie pełne dramatu albo pełne radości. Było trochę wszystkiego. I smutku i rosnącej wzajemnej sympatii także. Momentów śmiechu też. Sky zerknął na Lily, która teraz zbierała muszelki i każdą z nich pokazywała Bosmanowi. Zamilkł na moment, ale było po nim widać, że coś… Coś chodzi mu po głowie. Pionowa zmarszczka między jego brwiami była tego najlepszym dowodem. W końcu drgnął, spojrzał na Ane i po prostu zapytał: - Jesteś pewna, że tobie nic nie jest? Bo wiesz, że to w zasadzie nie byłoby nic złego… - gdyby ubolewała nad stratą człowieka, którego kiedyś kochała i który był jej pierwszym mężem i ojcem pierwszego i jak na razie jedynego dziecka. Skyler choćby nawet chciał, nie mógłby mieć o to do niej pretensji. - Cokolwiek czujesz, chcę to wiedzieć. Chcę wiedzieć wszystko. - dodał ciszej, a sposób w jaki patrzył jej w oczy mówił jasno: cholernie mu na tym zależało. Na szczerości. Tu i teraz.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Trochę dobrze, a trochę niedobrze brzmiało… akceptowalnie. Domyślała się, że nie każdego dnia mogło być idealnie. Lily była dzieckiem, które sporo przeszło, które na prawie rok zostało oderwane od matki, które później porzucił ojciec, później przeniosło się na inny kontynent i nagle znowu zostawiła je matka. Jak na pięciolatkę to naprawdę dużo atrakcji. Dlatego bała się jechać, ale z drugiej strony wierzyła, że Skyler doskonale sobie poradzi i tak właśnie było. Była z niego dumna i była przeszczęśliwa, że ta dwójka się dogadywała. I że Lily miała tatę, który ją kochał, nawet jeśli nie był jej biologicznym ojcem. Oboje zasługiwali na tą relację. Ba! Czasami się zastanawiała czy sama na to wszystko zasługiwała. Teraz jednak wychyliła się w stronę męża, żeby go spokojnie pocałować – Będziesz wiedział… wszystko wiesz. – zapewniła, uśmiechając się lekko i tak. Tak właśnie spędzili ten dzień – miło i przyjemnie. I leniwie. Co prawda większość czasu starali się po prostu odwracać uwagę Lily od informacji, które dzisiaj do niej dotarły, ale o dziwo – udawało im się to. Może Ane miała rację, że przywykła do braku Marka w swoim życiu i właściwie – jakkolwiek brutalnie by to nie brzmiało – jego śmierć niewiele zmienił. Oby! Miała nadzieję, że tak właśnie będzie.



/zt x2
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ