dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
#14

Jest prawdą powszechnie znaną, że głód to najgorszy doradca człowieka - bił w tym łeb na szyję nawet serce, które czasem (czasem!) udawało się zagłuszyć rozsądkiem, choć i jemu nie można oczywiście odmówić zdradliwości. Mogłoby się wydawać, że zbliżając się do trzydziestki, Dottie w końcu nauczyła się, aby nie słuchać swojego żołądka w chwilach, gdy zaczynał ściskać ją mocno, domagając się natychmiastowego napełnienia; to zawsze i nieuchronnie zwiastowało kłopoty. A jednak gdy tego dość słonecznego i - technicznie rzecz biorąc - letniego dnia wracała z Cairns autobusem do Sapphire River, mniej więcej w połowie drogi usłyszała nieznośne burczenie brzucha, które nie ustępowało aż do Lorne Bay. Choć z początku walczyła dzielnie i próbowała przekonać samą siebie, że wytrzyma do domu, a tam przygotuje sobie jakiś treściwy i względnie smaczny obiad, to ostatecznie poniosła sromotną klęskę i oddała zwycięstwo walkowerem. Wysiadła więc na najbliższym przystanku, akurat w centrum miasteczka i skierowała się do najbliższej, by zakupić na wynos największą słodką bułę, jaką udało jej się tam dopaść. A że jeść nie powinno się w biegu, postanowiła nie pokonywać ostatniej prostej na trasie do domu pieszo, tylko zaczekać aż podjedzie kolejny autobus, a w tym czasie spędzić kilka miłych chwil w towarzystwie swojej drożdżóweczki.
I wtedy wydarzyła się tragedia.
Po drugiej stronie ulicy dostrzegła nikogo innego, jak swojego byłego, we własnej osobie. Nie miała pewności, czy on dostrzegł też ją, ale nawet gdyby jednak, to przecież nie mogła pozwolić na to, żeby zobaczył ją samotnie czekającą na przystanku, z bułą w dziubie, bo albo postanowiłby do niej podejść (a tego teraz by nie zniosła), albo pomyślałby sobie, że dobrze zrobił pozbywając się takiego czupiradła ze swojego życia (czego nie zniosłaby jeszcze bardziej). Szybko zdała sobie sprawę, że musi COŚ wymyślić, zwłaszcza, że ich spojrzenia skrzyżowały się ze sobą. - Ratuj mnie, błagam - poprosiła błagalnym tonem i zdesperowana złapała za rękaw przypadkowego mężczyzny, który przed zaledwie chwilą stał za nią w kolejce po słodkości (no dobrze, trochę się przed niego wryła, ale może już zapomniał?), a który właśnie teraz wyszedł z kawiarni.

rhett howard
sumienny żółwik
.
prawnik — winston & strawn
31 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
prawnik, kawaler, pedant, amatorski fan czterech i dwóch kółek, codziennie raczący was swoim firmowym uśmiechem; chętnie korzysta z uroków życia, tym bardziej w pięknym towarzystwie, nadal nie decydując się na monogamię
jeden

Dziś trochę wcześniej udało mu się wyjść z roboty, co miał zamiar sobie wynagrodzić. Nie samym whisky na koniec dnia człowiek żyje, także zdecydował się zajechać do jednej z ulubionych kawiarenek na mały napój kofeinowy i jakieś ciacho. Tak, zachciało mu się czegoś słodkiego, także nie miał zamiaru sobie odmawiać. Nie mówiąc o tym, że w sumie nigdy nie ograniczał się pod jakimkolwiek względem, a chyba nie wygląda tak źle, aby wprowadzać zmiany w diecie, co nie?
Nie spodziewał się jednak, że w takim momencie dnia będzie takie oblężenie w ów miejscówce. Chwilę rozważał, czy jest sens stać w takiej kolejce, ale jednocześnie uświadomił sobie, że zapewne nie tylko tutaj sytuacja się tak prezentuje. Wziął głęboki wdech i lekko zrezygnowany podszedł do ostatniej osoby, która oczekiwała na swoją kolej do okienka. Nie pozostało mu nic innego, jak jedynie… czekać.
Nie skupiał się na przybyłych tutaj ludziach, chociaż delikatnie zmarszczył brwi, gdy wepchnęła się przed niego pewna kobieta. Przewrócił tęczówkami, nie komentując tego. Czuł, że to nie ma najmniejszego sensu. Zresztą, miał na tyle dzisiaj wolnego czasu oraz dobrego samopoczucia - jak na siebie - że nie chciało mu się wdawać w bezsensowne kłótnie z nieznajomymi kobietami. Nawet jeśli przedstawicielka płci pięknej jest… doprawdy urodziwa. Nie, wróć. Nie jest to moment, aby zaczepiać, poznawać. Nie miał nawet do tego głowy, bowiem w międzyczasie przeglądał pozostałe maile, których nie chciało mu się wcześniej sprawdzać w kancelarii. I nie powiem - dzięki temu jakoś szybciej leciał mu czas w tej kolejce.
Gdy przepychająca się kobieta została obsłużona, przyszła kolej na Rhetta. Uraczył ekspedientkę po drugiej stronie uroczym uśmiechem, zamawiając - uwaga - latte na wynos, słodką bułkę z jabłkami oraz napoleonkę, również prosząc o jej uważne zapakowanie, żeby nie rozwaliła się w drodze do domu. Otrzymanie zamówienia nie zajęło wiele czasu, a dzięki czemu mógł powoli kierować się do swojego pojazdu, mogąc zmierzać do własnych, czterech kątów.
Zapatrzony w dalszym ciągu w ekran urządzenia mobilnego nie spodziewał się, iż zostanie nagle oderwany od własnej rzeczywistości, na co ponownie ściągnął brwi ku sobie, przenosząc diametralnie tęczówki na osobę, która zdecydowała się mu przerwać czytanie kolejnego maila. - Co? - zapytał na początku, nawet jeśli usłyszał doskonale co powiedziała do niego jasnowłosa. Przetworzył ponownie słowa, jakie do niego zostały wypowiedziane, mrugając parę razy powiekami z lekkiego niedowierzania.
- A to nie wiedziałem, że my się znamy - odparł z uśmiechem na ustach, przyglądając się nieznajomej blondynce. Dalej trzymała go za rękaw, a w jej oczach widać było prawdziwy akt desperacji. - Zawistna kumpela czy były facet? - szybko zrozumiał o co może mniej więcej chodzić, chcąc od razu dowiedzieć się z kim związany jest problem, przybliżając się odrobinę, aby rozmowa - mimo obecności wielu osób - stała się nieco bardziej prywatna. - I co miałbym zrobić? Nie mówiąc o tym, że co z tego będę miał?

Dottie Buchanan
powitalny kokos
patsy#7401
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
W innych okolicznościach Dottie zapewne nie miałaby większych oporów, by powtórzyć swoją prośbę i przy okazji urozmaicić ją zdecydowanie zbyt dużą ilością zbędnych szczegółów, gdyż po prostu lubiła mówić, jednak w obecnej sytuacji jej myśli zajęte były czymś z grubsza odmiennym. Nie od dziś wiadomo, że kobieta zraniona i upokorzona jest zdolna do wszystkiego (a Buchanan z całą pewnością mogłaby stać się teraz jedną z głównych bohaterek "Gotowych na wszystko", nawet jeśli tylko z nazwy) - choć w jej przypadku to "wszystko" ograniczało się jak na razie do zamknięcia jadaczki i powstrzymania ślinotoku.
W końcu, to oczywiste, że się nie znali. Czy naprawdę musiała więc odpowiadać na jego praktycznie retoryczne pytanie? Na pierwszy rzut oka widać było, że żyli w dwóch całkowicie różnych światach i nawet, jeśli kilkakrotnie minęli się w ulubionej kawiarnii, istniały niewielkie szanse, by zwrócili na siebie uwagę czy zapadli sobie w pamięć. On w idealnie dopasowanej marynarce, nieskazitelnie wyprasowanej koszuli i z nosem w telefonie, gdzie pewnie rozwiązywał właśnie sprawy wagi światowej; ona z mnóstwem niesfornych kosmyków na głowie, które już dawno wymknęły się z luźno związanej kitki, z wciąż zaróżowionymi policzkami od adrenaliny, spowodowanej spędzeniem popołudnia w kokpicie szybowca i nadgryzioną drożdżówką w ręce, której okruszki opadały na chodnik. Dottie doskonale wiedziała, że taki facet, który najpewniej wszystko miał już w życiu rozpracowane, w żadnym możliwym scenariuszu nie zainteresowałby się nią dłużej, niż na jeden wieczór.
Choć istniały spore szanse na to, że wytrzymałby z nią o wiele krócej.
- Psychopata - jęknęła, nerwowo nie spuszczając wzroku z mężczyzny po drugiej stronie ulicy. Dopiero kiedy powiedziała to na głos, zdała sobie sprawę, iż być może zabrzmiało to o wiele gorzej, niż powinno, biorąc pod uwagę, że zaledwie przed chwilą przerażona błagała go o ratunek. - To znaczy, były facet! Naprawdę były facet, nie musisz dzwonić po policję - nie miała czasu, żeby teraz mu wyjaśniać, że zdecydowana większość jej byłych to jednostki, od których powinno trzymać się z daleka. - Możesz mnie pocałować? W sensie... tak teraz i tak porządnie? - wypaliła bez zbędnych subtelności i zrobiła krok w jego stronę. - Wiem, że brzmię jakbym była zdesperowana, ale... jestem zdesperowana. Mój ex zostawił mnie w okropny sposób.... serio nie chcesz wiedzieć... i totalnie muszę wygrać to rozstanie. A jak mnie pocałujesz to pomyśli sobie, że wymieniłam go na... no na takiego faceta i wejdzie mu w pięty - musiała włożyć naprawdę sporo wysiłku w to, by ograniczyć ilość słów, jaką teraz przekazywała mu w tempie karabinu maszynowego, bo przecież nie miała czasu na zastanowienie. Lakoniczność nie leżała w jej naturze, jednak im dłużej miałaby go do tego namawiać, tym większe istniało ryzyko, że jej ex jednak zdecyduje się do niej podejść. To pierwsze, co wpadło jej teraz do głowy, a Rhett znalazł się po prostu w niewłaściwym czasie, w niewłaściwym miejscu... chociaż chyba nie powinien narzekać? - To... pocałuj mnie, okej?
Potem zastanowią się, co będzie z tego miał.

rhett howard
sumienny żółwik
.
prawnik — winston & strawn
31 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
prawnik, kawaler, pedant, amatorski fan czterech i dwóch kółek, codziennie raczący was swoim firmowym uśmiechem; chętnie korzysta z uroków życia, tym bardziej w pięknym towarzystwie, nadal nie decydując się na monogamię
Przesłyszał się, czy jednak nie? Psychopata? Dobre słowo dotarło do jego uszu? Najwidoczniej tak było, bo raczej żadne Rhettowi nie kojarzyło się z czymś innym, chociażby w wydźwięku czy w wymowie. Zmarszczył - po raz kolejny w trakcie tego krótkiego spotkania - brwi, nie odrywając obecnie spojrzenia od swojej rozmówczyni. Zagrażało jej coś? Czyżby to okazanie ratunku miało mieć całkowicie inny wydźwięk, niż się to początkowo mogło wydawać?
Szybko jednak nieznajoma wyprowadziła go z błędu, upewniając że to jednak bardziej chodzi o byłego faceta, niźli jakiegoś psychopata z krwi i kości, bo naprawdę był już bliski, aby większą uwagę skupić na sprawie, a nawet zdecydować się na wykonanie odpowiedniego połączenia po specjalne służby, skoro i tak trzymał w dłoni telefon. - Okej..? Na pewno? - wolał się upewnić, żeby potem nie wyszło, że nie zainteresował się bardziej tym chwilowym przejęzyczeniem, które przejęzyczeniem mogło nie być w istocie. Zastygł wręcz wzrokiem na jej twarzy, lustrując z uwagą kobietę, żeby się jakkolwiek dodatkowo upewnić co do słuszności wydarzeń, oddychając głębiej chwilę później - nieco uspokajająco, bowiem jakoś nie widziało mu się spędzać wolnego popołudnia na komisariacie policji, rozwiązując nie swoje sprawy. Z całym szacunkiem do blondwłosej.
Poprzednie zaskoczenie zostało zastąpione… jeszcze większym zaskoczeniem, gdy kolejne słowa padły z ust jasnowłosej. Niekontrolowanie uniósł brew ku górze, nie mając zamiaru się kryć z odczuwaną w tym momencie emocją. - Cóż… - zaczął, nie wiedząc w sumie jak się zachować. Tak, naprawdę. Rhett Howard nie wiedział co zrobić w takiej sytuacji, na moment czując się jakby był postawiony pod ścianą bez możliwości ucieczki. - Jeszcze w takiej sytuacji się nie znalazłem - i to nie tak, że żadna wcześniej go nie pocałowała jako pierwsza - bo na to nie mógł narzekać. Ale żeby jakaś kobieta go o to… prosiła? Niejako nawet i błagała? That’s new.
Pozwolił bez problemu na przysunięcie się kobiety, nadal świdrując tęczówkami po jej naprawdę urodziwej twarzyczce, słuchając dalszej kwestii, tutaj już dostrzegając jak zaczyna się denerwować jeszcze bardziej. Zamiast jednak przejąć się w większym stopniu, zaczął się… uśmiechać coraz szerzej, co mogło wyglądać nieco komicznie dla obserwatorów ów niecodziennej chwili.
- Wymieniłam go na takiego faceta i wejdzie mu w pięty brzmi jak najlepszy komplement, na jaki zdecydowałaś się przez całe swoje życie - musiał zażartować, próbując nieco rozładować tą napiętą jak struna gitarowa sytuację. I tak, nadal oczy prawnika nieprzerwanie, nawet na sekundę, nie przestały patrzeć na rozmówczynię. Uniesione kąciki nie drgnęły w dół, a on… sam zainicjował większe zbliżenie. Co prawda, nie jest ono bardzo duże, lecz jednak zmniejszył jeszcze bardziej odległość pomiędzy nimi.
- Okej - odpowiedział bez większego zamysłu oraz trudu, chowając telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki. Tą właśnie dłonią delikatnie przesunął po policzku młodej kobiety, zupełnie jakby to była dla tej dwójki normalność. Dobrze grał? Z całą pewnością - skromny jak zawsze - bo przecież miał do odegrania niejako rolę życia. Czując, że to już ten moment, złączył ich usta w słodkim pocałunku, czując na nieznajomej wargach pozostałości bułki jaką dopiero co konsumowała. A skoro to miał być ten jeden z porządniejszych, to nie zdecydował się za szybko go przerywać, samemu czerpiąc z kolejnymi chwilami nieukrywaną… przyjemność. Zdecydowanie musi zacząć częściej wychodzić wcześniej z pracy.

Dottie Buchanan
powitalny kokos
patsy#7401
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
Machnęła tylko lekceważąco ręką, żeby dać mu do zrozumienia, że to nie było w tej chwili ważne. W porządku, może nieco trochę napędziła mu strachu myślą, że rzeczywiście przyjdzie mu ją ratować z opresji albo - co gorsza - stanąć w obronie nieznajomej kobiety. Podbite oko raczej nie pasowałoby do jego perfekcyjnego wyglądu. Oczywiście, każdy kto choć odrobinę znał Dottie, doskonale wiedziałby, żeby nie brać do siebie jej słów - w końcu, najpierw mówiła co tylko jej ślina na język przyniesie, a dopiero potem zastanawiała się jak to wszystko mogło zabrzmieć. Rhett jednak absolutnie nie mógł tego wiedzieć, przez co znaleźli się w sytuacji nieco tragikomicznej.
- Cieszy mnie, że cię to bawi, ale to naprawdę jest kwestia życia i śmierci, a pożartować możemy sobie później. O cholibka, patrzy tu! Patrzy! No nie patrz no, bo zaraz będzie wiedział, że o nim mówimy -zaśmiała się nerwowo. On grał wyśmienicie, ona... już nie do końca. Na pierwszy rzut oka widać było, że naprawdę starała się zachowywać się względnie naturalnie i jakoś panować nad swoim zakłopotaniem, tylko... absolutnie jej to nie wychodziło. Jej ruchy stawały się mocno przerysowane, a rumieńce na policzkach przybrały na intensywności. Nie potrafiła kłamać, nie dało się ukryć.
- Okej? - powtórzyła za nim. Nie spodziewała się tego. Oczywiście, że powinna, w końcu sama go poprosiła. Ale żeby to zrobił? Tak od razu? Co najwyżej mógł to wszystko sfingować - zasłoniłby ją, a ona pomacałaby go trochę po plecach, podobnie jak udawało się w podstawówce, że się z kimś całuje, stając twarzą do ściany i oplatając się ramionami, no najwyższy poziom aktorstwa. A jednak nim Dottie zdążyła wpaść na kolejny, genialny pomysł jak go przekonać do pomocy, nieznajomy już delikatnie dotykał jej policzka. Blondynka poczuła, jak nieco miękną jej ze stresu kolana, oddech jej przyśpieszył, a w końcu nie zostało jej już miejsca na żadne wątpliwości, gdyż ich usta zetknęły się ze sobą. Z początku zszokowana Buchanan odwzajemniła pocałunek i nawet pozwoliła sobie na to, by zapleść mu nadgarstki na karku i unieść do góry jedną nóżkę, bo przecież skoro już mieli odstawiać takie przedstawienie, to powinno ono wyglądać jak najbardziej naturalnie.
Z drugiej strony, musiałaby skłamać, gdyby powiedziała, że w ostatecznym rachunku jej się to nie spodobało. Może to nie był pocałunek z gatunku tych, które tygodniami śnią się po nocy, ale zdecydowanie niczego mu nie brakowało i było całkiem przyjemnie. Zwłaszcza, że Dottie lubiła mężczyzn z brodami, a to delikatne łaskotanie po twarzy dodawało wszystkiemu nieco uroku.
- Nie wiedziałam, że dodają tu cynamonu do bułeczek z jabłkami. Bo to cynamon, prawda? Trochę nie na tę porę roku, nie sądzisz? - zapytała, zastanawiając się na moment, bo przecież nie ma to ja pytać faceta, którego się przed chwilą całowało czy właśnie zjadł coś z cynamonem. Całe szczęście, Dottie zdała sobie sprawę, że pewnie musiała zrobić głupią minę, więc odchrząknęła i założyła za ucho kosmyk jasnych włosów. - Okej, to skoro nie określiliśmy jeszcze wielkości mojego długu wobec ciebie, to może możemy powiększyć go nieco bardziej i mogłabym pójść z tobą kawałek... gdziekolwiek idziesz? Wiesz, żeby przypadkiem nie wpadł na pomysł porozmawiania ze mną czy coś. Nawet nie będę patrzeć, gdzie idziemy jak cię to krępuje, najwyżej wejdę na jakiś słup... i mogę nic nie mówić, no naprawdę mogę nic nie mówić, tylko to by mi trochę skórę uratowało. Mamy układ? - zapytała, choć po dwóch minutach znajomości, brunet mógł być już pewien, że nie ma co liczyć na to, że ta kobieta kiedykolwiek przestanie trajkotać i po prostu próbowała być miła.

rhett howard
sumienny żółwik
.
prawnik — winston & strawn
31 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
prawnik, kawaler, pedant, amatorski fan czterech i dwóch kółek, codziennie raczący was swoim firmowym uśmiechem; chętnie korzysta z uroków życia, tym bardziej w pięknym towarzystwie, nadal nie decydując się na monogamię
Wiedział, że wziął ją mimo wszystko z zaskoczenia, ale przecież tego chciała, prawda? Sama powiedziała, aby ją pocałował. Nie musiał tego robić, mógł powiedzieć że jest walnięta i wrócić do swojego dnia; a pomimo tego - w tej chwili stał na wprost naprawdę urodziwej, jasnowłosej kobiety, której zaczął początkowo (delikatnie i z jakby lekkim przerażeniem, że mocniejsze naciśnięcie palca sprawiłoby, iż zrobiłby jej krzywdę) przesuwać kciukiem po policzku, by chwilę później złączyć - również bez większego zapowiedzenia - wargi tej dwójki. Czuł jaka była spięta, ale nie przejmował się tym. Przecież show musiało wyglądać jak najbardziej naturalnie dla tego kolesia, o którego to całe zamieszanie. Stąd też udawanie, iż nie odczuł większej różnicy, przysuwając ściślej kobietę do siebie drugą dłonią, jaką uprzednio ułożył na jej biodrze.
Nie spodziewał się jednak, iż ta też ostatecznie się przełamie na tyle, aby sama zainicjować coś więcej. Bo nie tylko przeciągała ów chwilę, ale i założyła dłonie na jego kark, splatając ze sobą nadgarstki. Nie przeszkadzało mu to kompletnie, nawet i cieszyło, bo dzięki temu rzeczywiście wyglądali jak świeżo upieczona para, która w dalszym ciągu nie może się sobą nacieszyć. Czy kiedykolwiek Rhett miał takie podejście do związku z jakąkolwiek dziewczyną? Nie i podejrzewa, że nigdy nie będzie to miało miejsca.
Ogólna ocena? Taka mocna siódemka na możliwą dyszkę do zdobycia. Czemu mocna siódemka, zamiast słabszej ósemki? Jakby nieco jeszcze bardziej się wysiliła do tego pocałunku, to na pewno byłoby znacznie lepiej. Ale nie mógł tego od niej wymagać czy też wymusić, bo ta cała sytuacja to dzieło czystego przypadku i jej nagłego pomysłu, na jaki wpadła. Dlatego też nie narzekał, a i też nie będzie jasnowłosej wypominał czegokolwiek. Bo naprawdę - było i jest fajnie. Ale właśnie - wszystko co fajne, wszystko się kończy.
Oderwanie się nastąpiło nagle, nieco w nieprzyjemny po tym wszystkim sposób. Przymrużone oczy lekko się otworzyły, widząc blisko znajdującą się twarz nieznajomej kobiety, do jakiej się uśmiechnął po wszystkim, słysząc zaraz jej niespodziewany komentarz. - Bingo, cynamon. Niezbyt pasujące do obecnej pory, prawda, ale za to właśnie lubię tą kawiarnię. Tylko tutaj mogę taką bułkę kupić przez cały rok - przyznał natychmiastowo, uśmiechając się do niej lekko, nie przestając skupiać na niej swoich tęczówek. Nawet na moment nie oderwał się od jej oczu, odkąd tylko spotkały się po skończonym pocałunku. Skoro mają być razem, to muszą to robić do końca.
- Będziemy mieć układ, pod warunkiem że nie przejdziemy się, tylko wsiądziesz do mojego auta; bez niego nie mam zamiaru się stąd ruszać. Nie uśmiecha mi się iść kawałek drogi, a potem ten odcinek przechodzić z powrotem - postawił z lekka warunek, ale chyba to nie będzie aż tak wielki problem, prawda? - Chyba nie będziesz bała się wsiąść do samochodu faceta, z którym dopiero co się całowałaś? - zagaił od razu, nie dając jej jeszcze dojść do słowa, unosząc szerzej uśmieszek na sam koniec.

Dottie Buchanan
powitalny kokos
patsy#7401
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
Prawdę powiedziawszy, spodziewała się, że będzie gorzej - na logikę, powinna stchórzyć i wziąć nogi za pas, gdy tylko usta nieznajomego znalazły się w pobliżu jej własnych. Nie mogła zaprzeczyć, że był przystojny (nawet nieco zbyt przystojny jak na jej gust), jednak nie planowała tego pocałunku. Zabrakło tych werbli, tego napięcia i oczekiwania, gdy zmniejszał się między nimi dystans. Nie miała nawet czasu zastanowić się, jak smakują jego usta czy co dokładnie wyczuwa w jego mocnych perfumach. Całowała kogoś, kogo nie znała, a jej myśli oscylowały w zupełnie innym kierunku - przynajmniej na samym początku, bo nawet mimo tych niesprzyjających okoliczności potrafił sprawić, że zmiękły jej kolana.
- Bzdury opowiadasz, cynamon pasuje do każdej pory roku. Nie wyobrażam sobie niedzielnego śniadania bez domowych cynamonowych bułeczek, chociaż jestem skłonna się zgodzić, że przy tej pogodzie włączanie piekarnika w domu to masochizm w najczystszej postaci. Ale własne wypieki są warte każdych poświęceń - zgodziła się z nim wylewnie, starając się nie myśleć o tym, jak bardzo dziwne to wszystko było i jak bardzo naturalne wydawało się w tej swojej nienaturalności. Jej nadgarstki cały czas spoczywały zaplecione na jego karku, a ona nadal przylegała do niego całym ciałem. Idealnie zakochana para, czyż nie?
- Okej, to brzmi fair - umowa stoi - zgodziła się praktycznie bez zastanowienia i głębszej refleksji nad tym, że rzeczywiście miała wsiąść do auta zupełnie obcego mężczyzny, któremu - jak na domiar złego - była coś winna. - Jak tak teraz o tym mówić, to zaczynam się zastanawiać czy to aby na pewno rozsądny pomysł, zawsze możesz okazać się jakimś psychopatą, jak w tych filmach edukacyjnych, które pokazywali w szkole. Ale z drugiej strony, jaka jest szansa, że oboje jesteśmy psychopatami? - zachichotała, szczerze jednak wierząc w to, że nieznajomy nie wywiezie jej przypadkiem gdzieś za miasto. Poza tym, wcale nie zamierzała z nim jechać gdzieś daleko, równie dobrze mógł ją wysadzić za kolejnym rogiem - byleby tylko ex jak najszybciej zniknął jej z oczu. Jeszcze by jej tego brakowało, żeby sobie nadrobiła drogi do domu! - To... gdzie zaparkowałeś? - zapytała, łapiąc go pod ramię, gotowa ruszyć we wskazanym kierunku. Nie miała pojęcia nawet jakiego auta szukać - na pierwszy rzut oka założyłaby, że raczej byłoby to coś z wyższej półki, chociaż trzeba pamiętać o tym, że wygląd potrafił być mocno zwodniczy. - Nie wywieziesz mnie gdzieś za miasto i nie sprzedasz na części, prawda? - upewniła się na wszelki wypadek. Może rzeczywiście to, że przed chwilą się z nim całowała wcale nie znaczyło, że powinna zamykać się z nim aucie?

rhett howard
sumienny żółwik
.
prawnik — winston & strawn
31 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
prawnik, kawaler, pedant, amatorski fan czterech i dwóch kółek, codziennie raczący was swoim firmowym uśmiechem; chętnie korzysta z uroków życia, tym bardziej w pięknym towarzystwie, nadal nie decydując się na monogamię
- Nie wszyscy tak uważają. To miłe, że przypadkiem natrafiłem na osobę, która podziela moje zdanie - uśmiechnął się szeroko, bo to akurat zaskakujące. Wiele osób nie wyobraża sobie jeść chociażby bułeczek cynamonowych w przeciągu całego roku, bo mają ochotę na takowe w konkretnej porze roku, ba - wiele osób nie lubi dodatku cynamonu do czegokolwiek! Dlatego jego uniesione kąciki ust były jak najbardziej szczerym gestem, chociaż od samego początku nie były one - o dziwo - wymuszone. A przy okazji zachowanej w dalszym ciągu bliskiej odległości - niektórzy zapewne uważają że zbyt bliskiej jak na publiczne miejsce - mógł konkretnie przyjrzeć się jej twarzy, zapamiętując przy okazji szczegóły - zarys, znaki rozpoznawcze, może i nawet zdoła utkwić sobie w pamięci jaki posiada kolor oczu?
- Nie powiem, zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłem, że tak łatwo na to przystaniesz - tutaj również nie ukrywał swojego rzeczywistego odczucia, co i też mogła zauważyć po jego zachowaniu, choć zdziwienie nie trwało za długo, a nawet można pokusić się o stwierdzenie, że praktycznie zniknęło. Przybrał neutralny wygląd na twarzy, jeszcze chwilę przypatrując się swojej rozmówczyni, by ostatecznie oderwać się od kobiety. - Spokojnie, jakbym był psychopatą, nie mówiłbym w sumie o tym na głos, gdzie na pewno choć jedna osoba słyszała o mojej niecodziennej, można i powiedzieć że niemoralnej propozycji - odparł spokojnym tonem głosu, znów przywołując uśmieszek na swej buzi. Zaraz jednak przysunął się na nowo, przystawiając wargi koło jej ucha. - Chociaż faktycznie, skoro się całowaliśmy, to nikt by nie pomyślał, że jesteśmy dla siebie obcy, a Ty nie trafiłaś przypadkowo w ramiona chorego na umyśle faceta - wyszeptał z rozbawieniem.
Finalnie ruszyli, odrywając się - chyba z lekką niechęcią, chociaż może to tylko taka gra aktorska z ich strony dla publiki, jaka go obserwowała - i przechodząc parę kroków, gdzie w sumie nadal nieznajoma mu kobieta wzięła go pod ramię, dalej odgrywając w idealny sposób swoje role życia. - Dosłownie parę kroków stąd - poinformował, a nim się mogła obejrzeć - to rzeczywiście znaleźli się przy jego pojeździe. I to nie byle jakim, bo samochód się naprawdę świetnie prezentuje, pokazując jego status społeczny, chociaż to nie tak, że kupił go na pokaz. Po prostu spodobał mu się z wyglądu, ale i z parametrów, jakie posiadał pod maską oraz z racji bajerów, jakie posiadał w środku.
- Nie mam takiego zamiaru - upewnił, otwierając za pomocą pilota samochód, po czym otworzył jej drzwi od strony pasażera, aby pokazać jaki z niego dżentelmen. I to w sumie nie w ramach pokazu, co dlatego, że rzeczywiście jest tak dobrze wychowany. - Chyba nie wyglądam na takiego, kto potrzebuje sobie dorobić, hm? - zagaił jeszcze, nim zamknął za nią auto, na serio czekając na odpowiedź.

Dottie Buchanan
powitalny kokos
patsy#7401
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
- Cóż, gdybyś w pełni zdawał sobie sprawę jaka jest alternatywa - tu zerknęła przelotnie w stronę swojego byłego, nadal znajdującego się zdecydowanie zbyt blisko nich jak na jej gust - to też wolałbyś wsiąść do samochodu z potencjalnym seryjnym mordercą - skwitowała. I w porządku, może nieco przesadzała, ale niestety dość nierówno zakończyła różne związki w swoim życiu - choć z częścią dawnych partnerów mogłaby się nawet zaprzyjaźnić, w tym przypadku naprawdę mieli do czynienia z niewyobrażalną tragedią. - A może właśnie byś mówił? Popraw mnie, jeśli źle myślę, ale gdybym była psychopatką, to zrobiłabym dokładnie to, bo uznałabym, że ludzie stwierdzą, że to żart i nikt nie zwróci na to uwagi. W sensie, no jakbyś poważnie miał złe namiary to byś się raczej nimi nie chwalił, więc chwalenie się dowodzi, że nie masz złych zamiarów, za czym idealnie można by ukryć złe zamiary, łapiesz? - zapytała, ale chyba na próżno oczekiwać, że ktoś zrozumiałby jej tok myślenia. Co najwyżej, Rhett mógł właśnie dojść do wniosku, że rzeczywiście kręciła się wokół niego jakaś wariatka. - I hola, hola! Jakiej niby niemoralnej? Na ten temat nie było mowy - zaznaczyła na wszelki wypadek, bo nie chciała, żeby nieznajomy pomyślał sobie za dużo albo zrobił jakieś nadzieje.
W idealny sposób tę rolę odgrywał chyba jedynie Rhett, bo z Dottie aktorka była naprawdę marna - być może przez łagodną i szczerą naturę nie potrafiła wydobyć z siebie tej koniecznej dozy fałszu, by jej występ wypadł przekonująco i zamiast tego co chwilę nerwowo zerkała nie tam, gdzie powinna. Całe szczęście, od jedynego widza tego spektaklu dzieliła ich całkiem spora odległość, istniały więc marne szanse na to, że zauważy, że coś jest nie tak. - To jest twój samochód? - zapytała retorycznie i przyśpieszyła z jedzeniem swojego słodkiej bułeczki, gdyż absolutnie nie chciała wsiadać z nią do jego auta. Jeszcze zupełnym przypadkiem nakruszyłaby, albo gorzej - coś by uplamiła, a nie miała nawet czego zastawić, żeby mu zwrócić za naprawienie ewentualnych szkód. Zawsze zastanawiała się, kto jeździ tak drogimi furami po Lorne Bay, a tu proszę - odpowiedź znalazła ją sama.
Gdy nieznajomy otworzył przed nią drzwi, zrezygnowana wzięła jeszcze jednego gryza swojej bułki, zwinęła ją w papierek i wrzuciła do torebki, tylko po to by chwilę później niczym największa dama wsiąść do pojazdu, który bez wątpienia był wart więcej, niż cała jej chatka z wyposażeniem. - Tak właściwie, to zaczęłam się właśnie zastanawiać, ile takich głupich jak ja już sprzedałeś na części na czarnym rynku, żeby to kupić - bo w główce jej się nie mieściło, jakim cudem legalnie można było zarobić na takie auta. Ona sama miała przecież całkiem przyzwoitą pracę, a i tak ledwo wiązała koniec z końcem i mieszkała w niewielkiej chatce z aligatorami, które czasem łaziły sobie po jej tarasie.

rhett howard
sumienny żółwik
.
prawnik — winston & strawn
31 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
prawnik, kawaler, pedant, amatorski fan czterech i dwóch kółek, codziennie raczący was swoim firmowym uśmiechem; chętnie korzysta z uroków życia, tym bardziej w pięknym towarzystwie, nadal nie decydując się na monogamię
Zaśmiał się jedynie, gdy wspomniała o alternatywie, widząc też jak wodzi wzrokiem w kierunku byłego partnera, przez którego do tego wszystkiego w ogóle doszło. - No nie wiem, ja tam bym nie ryzykował życiem. Ale co kto lubi - odparł, kręcąc głową w dalszym ciągu będąc rozbawionym. Nie ma co - odważna z niej dziewczyna, skoro wolała uciec w ramiona potencjalnego mordercy, zamiast stanąć twarzą w twarz ze swoją przeszłością.
- Na pewno mogę powiedzieć jedno, że zdecydowanie bardzo dużo mówisz - skwitował na sam początek, przyglądając się jeszcze kobiecie. Wiedział, że generalnie kobiety mówią o wiele więcej, niż powinny - szczególnie w sytuacjach, kiedy nie wymaga tego właśnie ta konkretna okoliczność - niemniej nieznajoma… nie potrafiła przestać gadać i gadać. Z jednej strony - to dosyć urocze, lecz z drugiej… z czasem zapewne może stać się nieco uporczywe, choć nie jemu oceniać, bowiem co on ją znał? Pewnie to będzie pierwsze i ostatnie ich spotkanie - takiego typu z całą pewnością, a jeśli będą się widzieć na mieście, to poślą do siebie pewnie jedynie uśmieszki, zmierzając we własnych kierunkach. - No już, spokojnie, tylko tak powiedziałem - odniósł się co do niemoralności, o jakiej dopiero co wspomniał, rzeczywiście nie posiadając co do niej jakichś zamiarów. Ba, tym bardziej nie robił sobie jakichkolwiek nadziei, nie musiała się o to martwić!
- Tak, to jest mój samochód - zapewnił w uśmiechem, ciesząc się na widok jej reakcji. Co jak co, ale zawsze go radował fakt takiego zachowania u płci pięknej na widok pojazdu, do jakiego je prowadził. A gdy tylko potwierdził, że to jego auto za pomocą posiadanych kluczyków, dzięki którym otworzył drzwi, tym bardziej uniósł kąciki ust ku górze. Poczekał grzecznie aż ugryzie bułkę i wsiądzie do środka, żeby móc zamknąć za nią. Taki z niego kulturalny mężczyzna!
Następująco przeszedł na drugą stronę auta, aby wsiąść do środka na miejsce kierowcy. Usiadł wygodnie na fotelu, sprawdzając w jakim stanie zostawił pojazd - nawet jeśli miało to miejsce nie tak dawno, to wolał się upewnić czy rzeczywiście zaciągnął ręczny - po czym usłyszał jej słowa. - Naprawdę? - zapytał z zaskoczeniem wymieszanym z rozbawieniem. - Czarny rynek? I ja? Jak nie seryjny morderca, to handlarz organami, ciekawe jeszcze co wymyślisz - odparł roześmiany, patrząc na nią przez chwilę. - Spokojnie, nikogo nie morduję i nikogo nie sprzedałem na czarnym rynku - zapewnił, żeby poczuła się lepiej. Zrobił to już z powagą, aby zabrzmiało to zgodnie z prawdą. - Jeszcze - dodał, nadal z zachowaną powagą, lecz nie mógł wytrzymać, znów się uśmiechając. - Skoro tak bardzo Cię to interesuje, to jestem prawnikiem. Stąd ta możliwość pozwolenia sobie na odrobinę luksusu - wyjaśnił, co by nie było, że Rhett wiecznie żartuje. Jasne, ma taką naturę, jednakże nie robił tego notorycznie czy bez przerwy. - Może zamiast wysadzać Cię parę uliczek dalej, to może zwyczajnie odwiozę Cię do domu? - zaproponował, bo tak w sumie - jaki był sens wysadzać ją byle gdzie, jak mógł skierować koła pod konkretny adres?

Dottie Buchanan
powitalny kokos
patsy#7401
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
- Nieprawda, tylko ci się tak wydaje - mruknęła, przysięgając sobie, że od teraz zasznuruje usteczka i będzie mu odpowiadała jedynie półsłówkami. Szanse, że wytrzyma w tym postanowieniu przez dłużej, niż minutę wydawały się bliskie zeru, ale mimo wszystko zawsze warto było spróbować - zwłaszcza, że naprawdę chciała mu pokazać, że jak chce to i potrafi milczeć. Nie, żeby Dottie potrzebowała jakiejś aprobaty z jego strony, po prostu ostatnio tylu ludzi jej to wytykało, że aż nabrała wody w usta. - No ja mam nadzieję - skwitowała tylko, bo w końcu to zupełnie co innego pocałować obcego faceta na ulicy za obopólną zgodą, a co innego, jeśli z tego tytułu oczekiwać czegoś więcej.
- Uwierz, że moja wyobraźnia w tej chwili podrzuca mi naprawdę dziwne pomysły - przewróciła lekko oczętami, bo jej się naprawdę w głowie nie mieściło, że ktoś mógł być na tyle odpowiedzialny aby mając trzydziestkę na karku dorobić się takiego auta, a nie tylko sterty długów, na które aż strach było popatrzeć. Może gdyby Dottie nie wydawała tyle na cosplaya, to nie musiałaby teraz zasuwać autobusem? - Chyba wolałam opcję z seryjnym mordercą i handlarzem organów, oni są przynajmniej szczerzy, a prawnicy to kręcą na każdym kroku - skwitowała tylko, jednak nie miała w życiu zbyt dobrego doświadczenia z prawnikami. Ostatnio, kiedy do jakiegoś się udała, to tylko po to, żeby się rozwieść. - Poza tym, poznałam kilku prawników i akurat nie wożą tyłka takimi autami, więc pewnie bronisz tych wszystkich morderców i handlarzy, co? - trochę sobie teraz z niego żartowała, a trochę jednak nie. Może miała niewielką nadzieję na to, że zdradzi jej sekret swojego bogactwa i w końcu będzie mogła zrezygnować z biletu miesięcznego. - Dam ci jeszcze jedną szansę na przemyślenie tej propozycji - zaśmiała się, choć wizja powrotu do domu takim pojazdem, zamiast autobusem zdecydowanie przypadła jej do gustu. - Mieszkam w Sapphire River, obawiam się, że po odstawieniu mnie do domu musiałbyś jechać prosto na myjnie, a auta mógłbyś nie doczyścić przez tydzień - uprzedziła lojalnie, czując się w tej chwili trochę jak Kopciuszek, wstydzący się pokazać Księciu z Bajki gdzie mieszka. Z całą pewnością, nie byłoby to romantyczne gdyby jego karoca utknęła gdzieś w błocie.

rhett howard
sumienny żółwik
.
ODPOWIEDZ