barmanka — rudd's pub
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Chyba sobie żartujesz, co najwyżej mogą mnie ugryźć w ucho! - powiedziała z przytupem, skręcając dość gwałtownie w prawo, w stronę korytarza. W tamtym czasie, dla dziewięcioletniej Maii, wydawało się to być najbardziej bliskie do odpowiednika ‘pocałować w dupę’, które niejednokrotnie słyszała od tych starszych wiekiem dzieci, które znajdowały się w domu. Skoro oni mogli, to Maia tym bardziej miała do tego pełne prawo. Przecież jej mama nie żyje, nikt nie mógł być na nią zły. Ah, jakie dziwne myślenie mają te dzieci.
- Niedługo wychodzi nowa część Harry’ego Pottera, książę coś tam coś tam. Myślisz, że ktoś ze starszych dzieci, znów ukradnie kasetę VHS z miejskiej wypożyczalni i przyniesie ją do domu? - zatrzymała się w połowie kroku, aby zadać to pytanie. Przecież nic w jej życiu nie było tak ważne jak Harry Potter. Ich życie było tak bardzo do siebie zbliżone, że momentami czuła się, jakby to był film nagrany z myślą o niej. Tak wiele ich łączyło. Jemu zabito rodziców, jej zabiła się matka… W sumie to tyle, ale dla małego dziecka, już samo to wystarczyło, aby czuć z postacią jakaś dziwną, niewyjaśnioną więź, czuć pewien rodzaj uzupełnienia w swoim króciutkim, jednak tak bardzo pogmatwanym życiu. Po chwili skupienia i rozmyślania nad tym jak super byłoby obejrzeć ten film jak najszybciej, zaczęła ponownie iść, a nawet delikatnie podbiegła w kierunku, w którym szła Jo, kiedy ta nie zatrzymała się razem z Maią, a cały czas kierowała się w kierunku ich wyznaczonego na tę noc celu. Kuchni. Miały misję, najważniejszą i najbardziej szaloną, jaką mogły mieć dwie dziewięcioletnie dziewczynki, o godzinie 23 we wtorkowy wieczór. Miały zamiar zakraść się do wyżej wymienionej kuchni i zjeść lody, które miały być deserem do obiadu następnego dnia. Ale kto chciałby czekać aż dwadzieścia cztery godziny, na to, żeby zjeść lody, kiedy już wie, że te lody znajdują się w tym samym budynku co on? Chyba tylko jakiś szaleniec. A one szalone nie były, o nie, były przebiegłe i przepełnione rządzą intryg. Wiec postawiły sobie za cel, że te lody zjedzą już tego dnia, tylko frajerzy typu tego Franklina w zbyt dużych okularach, i z wielkimi pryszczami na nosie, czekają na zjedzenie lodów, aż ktoś poda mu je pod nos.
- A co jeśli lodówka będzie zamknięta na kłódkę? Starsze dzieci opowiadały kiedyś na stołówce o tym, że chowają tam pocięte dzieci. Wiec, może teraz też tam jakieś chowają? Ta niegrzeczna Miriam była ostatnio adoptowana — wciągnęła głośno powietrze, łącząc ze sobą fakty niczym prawdziwy detektyw Maia Holmes — A co jeśli tak naprawdę nikt nie jest stąd adoptowany? I z tymi pokrojonymi dziećmi to prawda? Dlatego tak często karmią nas tymi dziwnymi pulpetami. Przysięgam, że znalazłam kiedyś w moim paznokcia. Pewnie nie zmielił się dobrze w maszynie ! - prawie wykrzyczała końcówkę wypowiedzi, po czym zakryła usta ręką, przypominając sobie, że one przecież się skradają. Już nie czuła się tak pewnie jak niecałe pięć minut wcześniej kiedy wymsknęły się z pokoju.
- A co jeśli to z nas zrobią te klopsy na jutrzejszy obiad jeśli nas przyłapią? Pani ciocia Gertruda już kiedyś mówiła, że nadaje się na mięso armatnie, pewnie wymsknęło się jej i dlatego pani ciocia Helga ją za to skarciła — spojrzala w stronę Jo, kiwając głową przy każdym wypowiadanym przez siebie słowie, jakby od razu z góry sama siebie zapewniała w tym co mówi. Przecież na pewno miała rację! Ona nigdy się nie myliła. W końcu była sierotą, zawsze miała rację i zawsze trzeba było się zgadzać z jej zdaniem.

Jo King
powitalny kokos
twoja stara
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
W budynku panowała kompletna pustka.
Zero żywej duszy.
Nawet szczury z piwnicy zdawały się odpłynąć w krainę snów, a ptaszki z poddasza odlecieć gdzieś w poszukiwaniu lepszego schronienia. Korytarze okryte były mrokiem, a pokoje do wszystkich sypialni szczelnie zamknięte. Gdyby jednak wytężyć słuch i skupić się nieco intensywniej, do uszu dotarłby w końcu szelest miękkich skarpetek osuwających się o chłodne panele na pierwszym piętrze. Nastomiast gdyby pójść w ślady za dźwiękiem i podejść nieco bliżej, udałoby się nawet usłyszeć rozmowę. Rozmowę dwóch dziecięcych głosików, starających się trwać w półszepcie. I gdyby zawędrować nieco dalej za tą niewinną konwersacją, oczom ukazałyby się dwie niewielkie istoty w nocnych sukienkach i białych skarpetach podciągniętych pod same kolana. Obie podobnego wzrostu i postury, z kompletnie odmiennymi czuprynami na głowie. Obie z bardzo ważną misją do spełnienia.
Na pewno im się uda. Zawsze się udaje — rzuciła cichutko Jo, w odpowiedzi na pytanie przyjaciółki, rytmicznie stawiając przed siebie małe stópki. W końcu wszyscy wiedzieli, że starsze dziewczyny, które miały znajomych poza ścianami bidula zawsze załatwiały najlepsze filmy do oglądania. Co piątek podmieniały szafkę z kasetami na nowe tytuły, pozostawiając jedynie te same pudełka, dzięki czemu nikt nie miał pojęcia, że tak naprawdę za każdym razem leci coś nowego. W sumie to jedyny powód, z jaki lubiła starsze dzieciaki. Poza dostarczaniem ekranowej rozrywki przez większość czasu były wredne i popychały młodszych na korytarzach. Nic fajnego. Kto by lubił kogoś takiego? Well, na pewno nie Jolene.
Dreptała wciąż dzielnie, oświetlając drogę niewielką ledową lampką na baterie, wysłuchując tych ABSURDALNYCH słów wylatujących z ust Mai, aż w końcu nie wytrzymała. Przystanęła w pół kroku, ściągając brwi i w chwilę uciszając ją machnięciem ręki.
No co ty opowiadasz? TO NIEPRAWDA! Przecież te głupie.. głupie.. BABY chciały cię tylko nastraszyć — założyła rękę na biodro, próbując podkreślić swoje poirytowanie na starsze dziewczyny. No jak tak można?! A potem się dziwić, że nowo przybyłe dzieci chodziły wiecznie przestraszone i z nikim nie chciały rozmawiać, a tym bardziej podpadać siostrą dyżurnym. Absurd! — Ja już tyle razy złamałam zasady, że już dawno powinnam być mięsem mielonym na czyimś talerzu, a jednak dalej tu jestem. Widzisz? Jak mnie nie mielą w maszynie, to nikogo! A poza tym, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nikomu nie dam cie skrzywdzić!!! — poklepała kruczowłosą dziewczynkę po ramieniu, by dodać jej twarzy trochę otuchy i przegonić tę przestraszoną minkę — Chodź, musimy się ruszać, bo jeszcze kogoś obudzimy! I tyle będzie z lodów — rzuciła z nutką rozpaczy, bo aż na samą myśl o faktycznym NIEzjedzeniu lodów zrobiło jej się smutno na serduszku, a w oku aż o mały włos nie zakręciła się łezka. Złapała niezdarnie za róg sukienki Vale i szarpnęła delikatnie w kierunku kuchni.
Tak jak się spodziewała — żadnej kłódki. I chwała Bogu, bo może i Jo umiała dużo rzeczy, ale rozbrajanie zamków zdecydowanie jeszcze nie należało do nich. Pomieszczenie samo w sobie było ogromne. Ogromne i ciemne. Ciemne do tego stopnia, że samą Kinga przeszedł chłodny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Mimowolnie wyszukała drobną dłoń Mai i od razu ścisnęła mocno. Jak ginąć to tylko razem.
Lodówki są tam — wyszeptała, wolną ręką wskazując szerokie, podwójne drzwi, prowadzące do zaplecza. Kroczyły więc dzielnie, tuptając noga w nogę ze splecionymi palcami i skupionymi wyrazami na małych buźkach. W końcu kto wie, może i nie przerabiali tutaj dzieci na mielone, ale może siostry trzymały jakieś potwory, które dzielnie strzegły jedzenia? A Jo nie była jeszcze gotowa, by stawić czoła takiemu stworzeniu. W końcu nie skończyła jeszcze nawet pierwszej części Jak wytresować smoka. Była dopiero w połowie książki, nie miała więc pojęcia jeszcze jak sobie z nimi poradzić. A szkoda… bo nie miała pojęcia co czekało ich za ogromnymi drzwiami.
— Dobra, to na trzy. Raz... dwa.... trzy!

maia t. vale
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
ODPOWIEDZ