trenerka ashtanga jogi — the deep retreat & deep yoga studio
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
rozwódka, z wykształcenia historyczka sztuki, obecnie joginka w lokalnym studiu; przyciąga nieszczęścia jak magnes, ale mimo wszystko stara się patrzeć na świat przez różowe okulary

pierwsza

Od powrotu do miasta, po tym, jak przetrwała już pogrzeb, życie Avy niezmiennie kręciło się wokół pracy i tego, by jak najbardziej skutecznie odpychać od siebie fakt, że od pewnego czasu wszystko, co sobie tylko zaplanowała albo wprowadziła w życie, prędzej czy później zostawało wywrócone do góry nogami. Choć nigdy nie uciekała przed zmianami, była chętna do próbowania nowego i łatwo aklimatyzowała się, na ten moment była zmęczona tym, jak ciągle musiała napotykać na swojej drodze jakieś problemy. To wszystko było dla niej trudne na tyle, że nawet niespecjalnie odczuwała presję czasu, a tym, co dominowało był wszechobecny stres. Nawet joga nie chciała jej pomóc, toteż wstawała spięta i w ciągu dnia funkcjonowała w nerwach przez znaczną część czasu, by po ośmiu godzinach zmiany wrócić do domu i zestresowana położyć się spać. Potrzebowała terapii czy butelki wina? Nie umiała tego obiektywnie ocenić, więc o pomoc poprosiła przyjaciółkę, choć na pewno miały poprowadzić tę debatę przy szklankach pełnych alkoholu. Potrzebowała tego, zarówno w swoim obecnym położeniu, jak i po długiej rozłące. - Lu... nic się nie zmieniłaś - na jej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech, a ona sama objęła przyjaciółkę drobnymi ramionami, przez dłuższą chwilę nie dając jej się od siebie odsunąć. Tak jak obiecała, przyniosła ze sobą jedzenie, co miało terapeutyczny wydźwięk, bo kiedy gotowała, nawet potrafiła się odrobinę uspokoić. Możliwe, że ten uścisk, którym ją obdarowała, zbytnio się przedłużał, ale nie widziała w tym problemu. Szczerze mówiąc, prawdopodobnie potrzebowała nawet więcej, ale nie chciała, by jej zachowanie wydało się Lucine podejrzane, więc w końcu odsunęła się. Chciała tego wieczoru rozproszyć myśli, a nie poruszać te wszystkie trudne tematy. - Zrobiłam trochę jedzenia, ostatnio dużo czasu spędzam w kuchni. W większości są to opcje wegańskie, bo nie wiem, czy jesz mięso i inne produkty - trajkotała, kiedy już wpakowała jej się do mieszkania, a to opowiadanie szło jej całkiem dobrze. Była całkiem rozproszona od spraw, które ją na co dzień gnębiły i pragnęła, by tak pozostało. - Są też albumy, zabrałam tak jak obiecałam, ale najpierw zjedzmy, okej? Umieram z głodu - pożaliła się i jeszcze zanim w ogóle Lu odpowiedziała jej, sama ruszyła do wnętrza mieszkania, gdzie miała zamiar rozgościć się z ich kolacją jak gdyby nigdy nic. Potrzebowała chwili oderwania i takiej zwyczajnej, znanej jej normalności. Choć na moment. Później miało być już tylko trudniej.

lucine reeves
powitalny kokos
nick
cukiernik — sugar bakeshop
30 yo — 156 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
  • 3
Nie mogła zamawiać więcej paczek. To było już postanowione i nic nie wskazywało na to, że Lucine zmieni zdanie. Po ostatniej wizycie u sąsiada zadecydowała, że musi przystopować, bo po przeanalizowani wszystkiego zdawało jej się, że mężczyzna nie był szczególnie zachwycony jej obecnością. Chociaż bardzo żałowała, że mogli się więcej nie spotkać na dłużej, przecież nie mogła przecież uszczęśliwiać ludzi na siłę. Powrót do miasta Aviany był dla niej wręcz zbawienny, ponieważ czuła, że w jej towarzystwie na pewno przestanie bujać w obłokach i tylko uciekać myślami do kogoś, kogo w zasadzie nawet nie znała... Tego dnia, gdy się umówiły, Lu wybrała się na zakupy do pobliskiego miasta, by wszystko to, co normalnie by zamówiła, kupić osobiście. Chociaż nie podejrzewała, że w tym roku zainteresują ją wszechobecne przeceny, ostatecznie zdecydowała się wydać więcej, niż przypuszczała. Miała odwiedzić tylko dwa, może trzy sklepy i wziąć same podstawowe rzeczy, których w jej mieszkaniu brakowało, ale nie wyszło... tłumaczyła sobie, że musi sobie jakoś zrekompensować ostatnie sytuacje, a do tego wzbogacić szafę o lżejsze ubrania, no, a co innego mogło pomóc kobiecie w natłoku myśli, jeżeli nie właśnie spontaniczne wydawanie pieniędzy. Odwiedzała zatem sklep za sklepem, zapominając, że w pierwotnej wersji miała wybrać się tylko do kilku pojedynczych. Niewiele brakowało też, by zapomniała o spotkaniu z przyjaciółką sprzed lat, na które umówiły się kilka dni temu, w dodatku u niej. Całe szczęście w porę zerknęła na zegarek, co pozwoliło jej wyjechać z Cairns na tyle wcześnie, by na miejscu zjawić się o czasie. - Dobrze cię widzieć - dała się objąć i sama uścisnęła ją, chociaż przedłużone przywitanie nie było tym, czego się spodziewała. Doszła do wniosku, że to ta wieloletnia rozłąka, kiedy każda była w zasadzie gdzieś indziej sprawiła, że Ava niemal jej nie udusiła. Obdarowała ją nieco rozczulonym uśmiechem, gdy się od siebie odsunęły. - Jem, ale z chęcią spróbuję, co przygotowałaś, sama często decyduję się na wegańskie zamienniki. Próbowałaś tofu zmieniające życie? Nazwa mówi sama za siebie - zaśmiała się, a kiedy tylko zamknęła drzwi za brunetką, dogoniła ją w kuchni. Nie mogła się doczekać na to, jakie pyszności zobaczy zaraz przed sobą, a wspomnienie o tofu sprawiło, że niemal na zawołanie porządnie zgłodniała. - Świetnie. Mam wrażenie, że nie mam połowy szkolnych zdjęć, a czasem naprawdę miło byłoby powspominać i trochę się z siebie pośmiać - odparła, zerkając jej przez ramię, by zobaczyć co będą za moment jadły, ale jeszcze niczego nie dostrzegła. - Czego potrzebujemy? Talerzy, sztućców? - zapytała, stojąc przy szafce z naczyniami, ręce zakładając na boki niczym prawdziwa pani domu.

aviana ellsworth
ambitny krab
nick
trenerka ashtanga jogi — the deep retreat & deep yoga studio
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
rozwódka, z wykształcenia historyczka sztuki, obecnie joginka w lokalnym studiu; przyciąga nieszczęścia jak magnes, ale mimo wszystko stara się patrzeć na świat przez różowe okulary
Choć nie wiedziała na pewno, coś jej podpowiadało, że może liczyć na Lu i że bez względu na to, co by się działo i ile czasu by nie minęło, byłaby w stanie rzucić wszystko i z miejsca pomóc jej najlepiej jak potrafiła. Gdyby sytuacja działa się w drugą stronę, to Ava zrobiłaby wszystko, żeby jej pomóc, chociaż to mogłaby być raczej skromna pomoc - sama nie miała za dużo, a w ofercie znajdował się raczej jej czas i dobre słowo, niż rzeczy materialne, ale nie od dziś wiadomo, że te potrafiły być nawet cenniejsze od pieniędzy. W przeszłości Reeves niejednokrotnie była dla niej jak siostra, o wiele bardziej, niż jej własne rodzeństwo, z którym Ellsworth miewała liczne wzloty i upadki, zwłaszcza od swojego wyjazdu. Nie musiała się zatem martwić o to, czy bezpiecznie będzie jej o wszystkim powiedzieć i dzielić się z nią problemami, które w wielu przypadkach powinny zostać nigdy niewypowiedziane - dziś też wcale nie planowała tego zmieniać, po prostu... zastanawiała się na zapas, o. Próbowała się uspokoić i przekonać, że ponad wszystko potrzebuje trochę rozrywki, dobrego jedzenia i rozproszenia się, bo problemy z zaufaniem były zakorzenione w niej w tym momencie już tak głęboko, że czasem nawet wbrew swojej woli dusiła wszystko w sobie, niezdolna się z nią tym podzielić. Jeśli miałaby zgadywać, powiedziałaby, że tego dnia wszystko skończy się tak samo. Ale kto wie, czy alkohol nie załatwi jej problemu i nie rozplącze jej języka, po części niekontrolowanie. - Tak! To najlepsze tofu na świecie, a wiesz ile nie mogłam się do niego w ogóle przekonać? Ale to była kwestia tego, że najpierw spróbowałam tofu wędzone, a ja w ogóle nie lubię takich rzeczy... no i się uprzedziłam - opowiadała niezwykle szybko, a może trochę bez ładu i składu też, ale nie miała na to teraz wpływu. Była podekscytowana tym spotkaniem, tym, co Lucine powie na jej kuchnię i głodna, a kiedy była głodna, zawsze robiła wszystko szybciej o dziesięć razy, jakby to miało ją przybliżyć do zjedzenia jakiegoś posiłku. Tym razem to była faktycznie prawda, bo przecież im szybciej wszystko rozpakuje, tym szybciej to trafi na talerze, do żołądka i tak dalej. - Talerzy i sztućców, chyba, że masz i używasz pałeczek - odpowiedziała, otwierając pudełko, z którego wydobył się zapach azjatyckich pierożków. Tak jak zapowiedziała, część z nich była wegańska, ale skoro Lu jadła mięso, to nałożyła im obu po równo takich i takich. - A co do zdjęć... ja mam nawet zdublowane, więc się podzielę jak zechcesz - dodała z uśmiechem, stawiając talerz na stole. - Może masz sos sojowy? Oczywiście o nim zapomniałam. - Trochę była za to zła na siebie, no ale nie dało się pamiętać o wszystkim.

lucine reeves
powitalny kokos
nick
ODPOWIEDZ