lorne bay — lorne bay
38 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej bokser, dzisiaj właściciel siłowni i instruktor boksu, który wciąż miewa problemy z agresją, choć naprawdę stara się panować nad swoimi emocjami, by nieco ułożyć swoje życie
8
Doskonale zdawał sobie sprawę, że prowadzenie własnego biznesu, nawet zwykłej siłowni w niewielkim miasteczku, nie będzie wcale takie łatwe. Potrzebował jednak zajęcia — potrzebował zająć czymś swój umysł i wypełnić czas, bo odkąd przestał trenować codziennie do kolejnych zawodów, niewiele miał do roboty. Przez pierwsze miesiące tylko kręcił się po Lorne Bay, pomagając czasem sąsiadom, a wieczorem lądował w barze, by spotkać się ze znajomymi, nadrobić z nimi stracony czas, a czasem by po prostu poznać kogoś nowego. Odkąd jednak zakupił siłownię za zaoszczędzone pieniądze, codziennie miał coś do roboty. Początki były szczególnie pracowite, dlatego zajmował się tylko i wyłącznie prowadzeniem biznesu — wszystkimi zamówieniami, wydatkami, uzupełnianiem dokumentów i milionem innych spraw. Kiedy jednak wszystko się trochę uspokoiło, a on nauczył się, co i jak, no i zatrudnił dodatkową osobę do pomocy przy papierach, zyskał odrobinę więcej wolnego czasu. Dzięki temu mógł poniekąd wrócić do tego, co lubił — boksu. Nie tylko ćwicząc samemu późnymi wieczorami, gdy siłownia zazwyczaj już pustoszeje, ale również prowadząc indywidualne treningi dla osób, które chciały się go nauczyć. Większość swojego czasu spędza więc w Lorne Bay Gym, pozostałą część dzieląc między swój dom a bary, do których wciąż czasem wieczorami wpada.
I to właśnie w jednym z tych barów jego znajomość z pewną upartą i złośliwą dziewuchą uległa zmianie. Wystarczyło bowiem kilka drinków, by ich ciągłe kłótnie zastąpiła spokojna, acz bardzo długa i wylewna rozmowa, która, koniec końców, doprowadziła do tego, że wylądowali razem w łóżku. Elias zdecydowanie się tego nie spodziewał, aczkolwiek skłamałby, gdyby powiedział, że nie był to przyjemny rozwój sytuacji. Zaczął nawet myśleć, że po tym może wreszcie zaczną normalnie z Lourdes rozmawiać, ale ona... Ona najwidoczniej miała inne spojrzenie na to wszystko, skoro wyraźnie zaczęła go unikać. I do tej pory zadaje sobie pytanie, czy to on zrobił coś złego, czy może po prostu Lou żałuje tej nocy i woli udawać, jakby ona nigdy się nie wydarzyła. Sęk w tym, że nawet nie miał okazji jej o to spytać, tak szybko znikała z jego pola widzenia, gdy tylko zauważył ją gdzieś w jakimś miejscu.
Dzisiaj jednak, kiedy widzi, przez okno swojego gabinetu jak wchodzi do siłowni, nie ma zamiaru tak łatwo dać za wygraną. Dlatego czeka jeszcze dobre dwadzieścia minut zanim wreszcie wstaje zza swojego biurka i rusza w kierunku ogromnej sali, na której ustawione są wszystkie niezbędne do ćwiczeń sprzęty. Wie, że stąd już mu nie ucieknie, bo oba wyjścia z tego pomieszczenia znajdują się po jednej stronie, z której właśnie zaczyna się do niej zbliżać.
Unikasz mnie — mówi cicho, gdy już zachodzi ją od tyłu i pochyla się nieco nad nią, aby żadna postronna osoba przypadkiem nie usłyszała ich rozmowy. Na szczęście dzisiaj, o tej porze, w siłowni znajduje się niewiele osób i większość ma słuchawki na uszach. A w razie co będzie miał świadków, że nic złego jej nie zrobił, gdyby nagle zaczęła krzyczeć — bo kto wie, co wpadnie do tej jej głowy. Jeszcze dobrze jej nie poznał, a i tak już wie, że kobieta potrafi być nieobliczalna i nigdy nie wiadomo, co zrobi.

lourdes wisbey
ambitny krab
nonsens#5543
instruktorka jogi — the deep retreat & deep yoga studio
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
instruktorka jogi z marnym poczuciem humoru i tendencją do niemiłych komentarzy, dla której relacje z ludźmi nadal są poniekąd czarną magią - chociaż próbuje się przebić!
003.

Przemknęło jej przez myśl, że być może, po tamtej nieprzewidzianej sytuacji, powinna wycofać się całkowicie; co zawierało, przede wszystkim, zmianę siłowni. Loudres nie była jednak osobą, która chowałaby głowę w piach, jeśli miałoby to, przy okazji, utrudniać jej życie. Zacisnęła więc zęby i poszła do miejsca, w którym ćwiczyła zawsze. Jak zwykle. Nic wielkiego się przecież nie stało, prawda?
Problem polegał jednak na tym, że kobieta miała delikatne wyrzuty sumienia. Nie była co prawda osobą ze skłonnościami do zadręczania się, ale chociaż jednorazowe przygody zdarzały jej się często, tym razem sytuacja nieco się różniła. Tym razem nie miała przerwy, a stałego partnera, z którym nie zdążyła (jeszcze) się rozstać. Zrobiła to nieco później, ale tak czy inaczej: miała tę odrobinę szacunku do drugiego człowieka, która sprawiała, że Lore nie potrafiła pozbyć się lekkiego poczucia wstydu. Nie zamierzała rozmawiać z Elisaem o tym, co się stało. Tak czy inaczej, nie należał przecież do jej ulubionych ludzi i nie czuła potrzeby, by spędzać z nim czas. Unikała zbędnych small talków, chowając się, gdy tylko widziała go na siłowni i liczyła, że mężczyzna to zaakceptuje, zwyczajnie dając jej spokój.
Tego dnia miała najwyraźniej pecha. Kątem oka zauważyła, że Rowbottom siedzi w swoim gabinecie, ale przez myśl jej nie przeszło, że postanowi, dosłownie, zajść jej drogę. Zagryzła zęby, gdy do niej zagadał i odwróciła się po chwili, stając z mężczyzną twarzą w twarz. — Zamierzasz mi to utrudniać? — zapytała, unosząc brew. Nie widziała sensu w zaprzeczaniu, skoro oboje dobrze wiedzieli, co jest grane. — Czy znowu mnie pouczać? — dodała jeszcze. Elias miał tendencje do zwracania jej uwagi, gdy niepoprawnie wykonywała ćwiczenia, a Lore nie uważała tego za uczciwe próby niesienia pomocy. Nie lubiła, gdy ktoś jej przeszkadzał i rzucał radami, o które nie prosiła.

Elias Rowbottom
powitalny kokos
no me diga
lorne bay — lorne bay
38 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej bokser, dzisiaj właściciel siłowni i instruktor boksu, który wciąż miewa problemy z agresją, choć naprawdę stara się panować nad swoimi emocjami, by nieco ułożyć swoje życie
Gdyby tylko wiedział, że Lore kogoś ma, zdecydowanie nie doprowadziłby do sytuacji, w której się znaleźli. Nie jest bowiem typem faceta, który podrywa wszystkie kobiety, bez względu na to, czy kogoś mają, czy nie. Od tych zajętych najzwyczajniej w świecie trzyma się z daleka, nie chcąc wpakować się w jakieś kłopoty albo być powodem rozpadu jakiegokolwiek związku. Może gdyby potrafił normalnie z nią rozmawiać, gdzieś w międzyczasie dowiedziałby się, że jest w związku, ale większość ich spotkań kręciła się wokół kłótni, docinek i sprzeczek. Nie zwierzali się sobie ze swoich żyć, nie wymieniali się informacjami na swój temat, bo i po co? Nic dziwnego, że był w szoku, gdy któregoś ranka obudził się w łóżku, a obok niego leżała naga Lourdes — bo to zdecydowanie nie było do nich podobne. Co prawda w poprzedzający owy poranek wieczór wreszcie się przed sobą otworzyli, ale to nie oznaczało, że od razu stali się przyjaciółmi, a już na pewno nie kimś więcej. Wspólna noc zdecydowanie nie powinna się zdarzyć, choć po niej zdał sobie sprawę, że jaka by nie była, mimo wszystko jest naprawdę pociągająca. Do tej pory nie widział tego dlatego, że był zbyt zajęty dokuczaniem jej i poprawianiem, ale wystarczyło trochę alkoholu, by wreszcie naprawdę na nią spojrzał. Choć, gdyby miał być szczery, wolałby chyba wrócić do tego, co było — przynajmniej miałby o jeden problem mniej na głowie. Z jakiegoś powodu bowiem to, że Lore zaczęła go po wszystkim unikać, strasznie go męczy.
Nigdy cię nie pouczałem, jedynie wskazywałem pewne niedociągnięcia i błędy w twoich ćwiczeniach, abyś przypadkiem nie zrobiła sobie krzywdy. A to, że odbierasz to w taki, a nie inny sposób, to już nie mój problem — rzuca, wywracając teatralnie oczami, bo naprawdę nie rozumie, dlaczego nie mogła po prostu przyjąć jego wskazówek i grzecznie podziękować. Chciał dobrze, ale trafiła mu się uparta Zosia Samosia. — I teraz również cię nie pouczam, jedynie stwierdzam fakt — unikasz mnie — dodaje po chwili, krzyżując ramiona na piersi i spogląda na nią odrobinę z góry. Poniekąd wcale jej się nie dziwi, ale uważa, że skoro są dwójką dorosłych ludzi, to mogą to załatwić, jak dwójka dorosłych ludzi i, zamiast się unikać, wyjaśnić sobie kilka spraw. — Nie musisz tego robić, wiesz. A jeśli się martwisz, że zacznę za tobą latać z bukietem kwiatów i zapraszać cię na randkę, to możesz być spokojna — dodaje z przekąsem, nie potrafiąc się powstrzymać. Przy niej po prostu nie umie inaczej.

lourdes wisbey
ambitny krab
nonsens#5543
ODPOWIEDZ