Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
- Mhm, brakuje ci tylko beretu i siatki, którą biłabyś kelnerów. - Mruknął, wybitnie rozbawiony swoim konceptem. Był pewien, że ta dziewczyna jeśli tylko by chciała potrafiłaby zajść komuś za skórę nieznośnie boleśnie… I to właśnie czyniłoby z niej najlepszego dowódcę podobnej jednostki. Widząc jej spojrzenie uniósł dłoń, aby zmierzwić jej włosy, zupełnie jakby była nadąsaną pięciolatką. - Nie, nie wierzę. Obawiam się, że będziesz musiała mi to udowodnić. - Stwierdził lekko, wzruszając delikatnie szerokim ramieniem. Czy aby przypadkiem umówili się na kolejne spotkanie? Nie był pewien, nie miał jednak nic przeciwko temu, aby dziewczyna odwiedziła go w jego posiadłości… A dokładniej w garażu, w którym w każdej chwili mogło znaleźć się coś nowego do składania - Hyde traktował pojazdy jak swego rodzaju wielkie klocki lego, takie przeznaczone typowo dla dorosłych mężczyzn nie posiadających dzieci, a tym samym nie posiadających pretekstu do kupowania klocków. A na propozycję obejrzenia obrazów jedynie kiwnął z uśmiechem głową… Chociaż gdyby wiedział, że dalsze kroki potoczą się tak, a nie inaczej, zapewne na wpół nie widząc poleciałby oglądać każdy, kolejny obraz wypytując o jego historię i miliony innych dziwnych pytań powiązanych ze sztuką, o której nie miał najmniejszego pojęcia.
Ciotka Gertrude.
Z każdą kolejną chwilą starał się przypomnieć sobie każdy szczegół jej paskudnej twarzy, która sprawiała, że w dzieciństwie spędzonym u Sheppardów nie raz z braćmi przerabiał teorię dotyczące jej konszachtów z zakazanymi sztukami magicznymi. Musiał jednak przyznać, że zwyczajnie miło było spędzać czas z kobietą, która zdawała się go rozumieć i nie wytaczać kolejnych awantur. Ciężar na jego kolanach oraz ciepło, jaki ten powodował zdawały się być nieznośne w australijskich upałach. Nie, zły tok…
Ciotka Gertrude.
Może powinien w pośpiechu zaprosić ją do nie swojego mieszkania? Nie, raczej nie sądził, aby ta zdążyła tak szybko tu się pojawić. Ciche westchnienie wyrwało się z jego ust, a niebieskie oczy zamrugały intensywnie sprawiając, że łzy spłynęły po jego policzkach, wywołane zabrudzeniem na powierzchni oka.
- Coś w tym jest, to jak z tymi malutkimi psami co robią tyle hałasu… - Och, panie Terrell, jakże popisał się pan elokwencją! Ciężko jednak było mu się skupić na słowach, gdy jego myśli skakały od wspomnienia ciotki Gertrude do ładnych rys jego towarzyszki, teraz będącej o wiele bliżej, niż przewidywała jakakolwiek ustawa. Dopiero słowa o baśni sprawiły, że na chwilę powrócił do rzeczywistości. - Nie, nie taka. Królowa Śniegu, nigdy jej nie widziałaś? - Spytał odrobinę zaskoczony. Sam w czasach, gdy był małym, zagubionym w świecie szkrabem niezwykle lubił to dzieło. O wiele prościej było patrzeć na biologiczną matkę jako kogoś, kto nosił w oku kawałek magicznego zwierciadła niż kogoś, kto ich nie kochał. A gdy jej dłonie poczęły wodzić po jego buzi delikatny dreszcz przesunął się wzdłuż jego kręgosłupa, po którym nawet ciotka Gertrude nie była w stanie odsunąć jego myśli od towarzyszki. Męskie dłonie na chwilę mocniej zacisnęły się wokół jej ciała, policzek sam na chwilę wtulił w jej dłoń, a niebieskie oczy przymknęły się delikatnie… I chyba jedynie resztki rozumu sprawiły, że niechętnie zabrał swoje ręce.
- Ta baśń o Mikołaju raczej nie byłaby dobrze odebrana… - Wtrącił, zupełnie nie zauważając, że powtórzył temat, ciężko jednak było mu skupić się na przyzwoitości, gdy wielkie oczy wlepiały się w jego buzię tak cholernie blisko. - Twoja propozycja z prysznicem jest aktualna? Powinienem zmyć z siebie tynk, zanim zacznę gotować. - A zimna woda z pewnością pomoże ukoić myśli, galopujące w wielu kierunkach na raz.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Ależ ja się prędko postarzałam! – zaśmiała się, ostatnio usłyszała, że w jej wieku nie wypada być już dziewczyną, ale Julia ze swoją artystyczną duszą i postrzelonym charakterem czuła się młodziej jak kiedykolwiek. Odkąd zdjęła obrączkę i pożegnała przeszłe i męczące sprawy, w ogóle odżyła i duża w tym była zasługa mężczyzny, który znalazł się w jej życiu w niecodziennych okolicznościach.
I tak po prostu został, choć czasami miała wrażenie, że traktuje ją jak niesfornego kociaka, którego można od czasu do czasu pogłaskać, ale przecież nikt nie traktuje takich słodkich zwierzątek poważnie. Jeszcze nie miał szczęścia (albo pecha) przekonać się, że może i jest urocza, ale ma te całkiem ostre pazurki, jeśli ktoś zajdzie jej dostatecznie za skórę.
Jak na razie Hyde miał niezłe notowania, które poprawiał sobie niespodziewaną bliskością. Julia nigdy od niej nie stroniła, wręcz była kobietą, która zazwyczaj bardzo szybko i gwałtownie przełamywała granice osobistej przestrzeni, ale teraz smakowało to zupełnie inaczej jak dotychczas. Nie chodziło o dreszcze, które odczuwała i o ciało, które wyrywało się do tego kucharza, ale o głębokie spojrzenia w oczy i świadomość, że nareszcie jest na swoim miejscu.
Z tym, że do cholery, nie chciała przyśpiesza nieuniknionego, choć jego usta korciły ją niesamowicie i sama znalazła się w potrzasku między pragnieniami, a oczywistą barierą w postaci pośpiechu. Nie znali się dostatecznie długo, by tak się zachowywać, a on przed chwilą mimochodem wspomniał o dziewczynie. Jeśli byłaby nadal tamtą wyzwoloną artystką, to uwiodłaby go w kilka minut, ale znała zasady takiego zachowania. Po przypadkowym seksie zniknąłby z jej radaru, a wyjątkowo tego nie chciała. Zanadto pragnęła jego obecności, głupich żartów i rozmów, które przychodziły im tak naturalnie. Nie mogła tego zaprzepaścić, więc jedynie przejechała dłonią po jego włosach.
- Nie mogę pozwolić, by stała ci się tutaj krzywda, prawda? – i ona również pragnęła przywołać najbardziej paskudny obraz, by go nie prowokować. Z pomocą przyszedł Hyde, przypominając jej o matce. Nastrój prysł. – Moja mama raczej nie była fanka baśni. Chciała nauczyć mnie gam i nawet nieźle mi to szło, ale zdradziłam fortepian dla sztalug – i straciła wówczas coś w jej oczach, ale tego nie dodała, bo nie chciała obarczać go podobnymi wspomnieniami. W tej chwili bardzo chciała na nowo dać mu się dotykać, ale zanim zdążyła wypowiedzieć te życzenie, zabrał ręce, a ona wstała.
- Jasne, na parterze jest łazienka dla gości. Przyniosę ci ręczniki – i wstała, zabierając ze sobą butelkę. Mogła tylko pogratulować sobie rozwagi, bo ledwo zniosła fakt, że gdzieś obok bierze prysznic, a ona nie wejdzie i go nie zaskoczy. Po kilkunastu głębokich wdechach i kąpieli w swojej łazience zeszła na dół. Spodziewała się go zastać w kuchni i na ten widok uśmiechnęła się szeroko. Mogłaby do tego się przyzwyczaić. Stanęła w drzwiach.
- Mam ci pomóc czy tylko obserwować? – jej wkład w gotowanie mógł oznaczać spalenie domu, więc powinien wybrać mądrze, zwłaszcza że założyła wreszcie coś eleganckiego. Chciała go uwieść, a jednocześnie bała się tego. Powoli już dostawała od tego wszystkiego pomieszania zmysłów, ale chyba to był przywilej ludzi, którym do głowy uderza nie tylko tequila. – Uprzedzam, że nie jestem w tym dobra. Właściwie w gotowaniu w ogóle nie jestem – zaśmiała się, ale podeszła całkiem blisko, by przynajmniej zabrać korkociąg do wina.
I skorzystać z okazji, by poczuć jego wilgotny, męski zapach po prysznicu.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Kiwnął głową na jej słowa, nie będąc jednak pewnym, czy aby na pewno nie działa mu się tutaj krzywda. I nie chodziło nawet o kawałek tynku jaki znalazł się w jego oku ( a wzrok dla szefa kuchni był niezwykle ważnym) a fakt, że jego mózg powoli zaczynał się zagotowywać od nadmiaru bodźców i nagłego zwrotu w przekonaniach. Do tej pory był pewien, że pani maruda nie żywi wobec niego jakichkolwiek innych planów niż te koleżeńskie, teraz jednak ta pewność odrobinę zanikała i Hyde O. Terrell nie miał najmniejszego pojęcia, jak rozumieć tę nagłą, przeciągniętą w czasie bliskość. A może zwyczajnie za dużo o nim myślał? Nie wiedział, a jego prosty, męski rozum powoli tracił rachubę w tym co było logiczne i przyzwoite, a tym co podpowiadały zmysły poruszane za każdym razem, gdy jej dłonie przesuwały po jego skórze.
I niemal odetchnął z ulgą kiedy dziewczyna zeszła z jego kolan przywracając odpowiedni dystans, zanim resztki rozsądku poszłyby robić to, co zapewne oni robiliby w tym momencie, gdyby chwila bliskości przedłużyła się. Temat baśni odpłynął w jego głowie - przynajmniej na razie, dopóki zimna woda nie zmyje nieprzyzwoitych myśli.
- Jasne, dzięki. - Odpowiedział, a gdy ta przyniosła mu ręczniki udał się do łazienki, aby zmyć z siebie napięcie oraz resztki tynku. W tym całym zamieszaniu pan Terrell zupełnie zapomniał o fakcie gipsowania ścian - to musiało poczekać na inną okazję, bo w fakt, że jeszcze przyjdzie mu zaplątać się w te strony jakoś ciężko było mu uwierzyć. Po szybkim prysznicu przebrał się w przyniesiony ze sobą czysty dres, w kolorze ledwie trochę ciemniejszym od tego poprzedniego - Hyde bardzo lubił chodzić w zwykłych, prostych dresach, gdyż były one miłą odmianą od formalnych strojów jakie nosił w pracy bądź podczas nagrań jego programu. Z rozpuszczonymi, mokrymi jeszcze włosami udał się więc do kuchni, zajmując się tym, co potrafił najlepiej - przygotowywaniem jedzenia.
Niebieskie spojrzenie na chwilę powędrowało w kierunku Julii, gdy ta pojawiła się w drzwiach, by mógł posłać jej delikatny uśmiech… Nadal jednak mając cholerny mętlik w głowie. Teraz na szczęście posiadał coś, na czym mógł skupić swój umysł.
- Nie lubię pomocy w kuchni. - Przyznał z rozbawieniem, wzruszając delikatnie szerokim ramieniem. - Wiesz, w restauracji każdy ma swoje zadanie, jeden robi sosy, drugi przystawki, trzeci ryby i to jest okej, nikt nie wchodzi sobie w drogę. Nie lubię, gdy ktoś kręci mi się pod nożem czy koło gorącej patelni, jakoś wyprowadza mnie to z równowagi. - Przyznał z delikatnym rozbawieniem w głosie. W swojej szkole gotowania do niedawna organizował randki polegające na wspólnej nauce gotowania, ostatnio jednak zastanawiał się, czy by od tego nie odejść - za dużo osób opętanych emocjami było proszeniem się o wypadek. - Wiesz, że ostatnio w mojej szkole gotowania wybuchł pożar? Wywołała go jakaś parka, za bardzo skupiona na sobie… Tak przynajmniej twierdzi mój pracownik. - Wyjawił, zerkając w jej kierunku znad noża, nim począł dokładnie, profesjonalnymi ruchami kroić kolejne warzywa. - Lubisz wołowinę? Jestem ciekawy, co powiesz o tym daniu. Testowałem je na swoim bracie, nie jestem jednak pewien czy wprowadzać je do menu… - Bo faktycznie był ciekaw, co też dziewczyna powie. I już chciał wytłumaczyć skąd wziął się ten przepis… Nie był jednak pewien, czy chciał w tym momencie wspominać Yarę. - Tak się zastanawiam… czemu nie masz kontaktu z rodzicami? - I sam nie był pewien, czemu w ogóle wypowiedział to pytanie.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie tylko on musiał odpędzać agresywne myśli, które w jego towarzystwie przybierały na sile. Julia Crane była kobietą niezwykle namiętną i obecna abstynencja doprowadzała ją niemal do szału, a jednocześnie gdzieś zatraciła chęć na przelotne romanse, zupełnie jakby z jego poznaniem coś się zmieniło. Nie wiedziała jeszcze tylko, czy na dobre czy na gorsze, ale gdy widziała go krzątającego się swobodnie po jego kuchni, mogła przyznać, że ta zmiana się jej podoba. Jak i on, ubrany w prosty dres i pachnący jeszcze gorącym (a może zimnym?) prysznicem.
Była niezwykle ciekawa jak ją widzi i czy na niego w ogóle działa, a mawiali, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, więc była na autostradzie do wiadomego miasta. Na razie jednak zabrała wino i kieliszki. Usiadła więc przy stole, obserwując go. Nie narzucała się z pomocą, przekonana, że tak, może coś spalić, doprowadzić do wybuchu bądź zwyczajnie spieprzyć, bo kuchnia i ona nigdy nie szły w parze.
- Powinnam zrobić teraz zawiedzioną minkę i stwierdzić, że mi smutno? - zaśmiała się, stukała palcami o blat, wreszcie położyła głowę na łokciu z wyrażeniem rozmarzenia, gdy wspomniał o parce podpalającej jego szkołę gotowania. - Wiesz, z jednej strony bardzo mi, oczywiście, przykro - posłała mu wymowne spojrzenie, bo w końcu to był dorobek jego życia - a z drugiej… Nie chciałbyś być tak kimś pochłonięty, żeby nagle cały świat przestał się liczyć? - w tej chwili zrozumiała, że tęskni za takim uczuciem, za taką siłą namiętności i za tym, co mogło się stać, gdyby nie zeszła lekkomyślnie z jego gościnnych kolan. Na razie jednak przegrywała walkę o serce Hyde’a z jego odwieczną pasją, którą było gotowanie.
Zdawała sobie sprawę, że w tym pojedynku nie ma najmniejszych szans.
- Mięso mi nie przeszkadza - kiwnęła głową, ale sama zauważyła, że przed chwilą nie wspominał o bracie, a o kimś zupełnie innym, więc przyjrzała mu się badawczo. - Mówiłeś, że wpadłeś na ten przepis po rozstaniu? Często tak wymyślasz nowe potrawy? - w zamyśle pytała o to, czy z tą dziewczyną zrywa w równych odstępach czasu, bo jeśli był uwikłany w jakąś długotrwałą relację, to chyba nie powinna robić sobie nadziei albo mieć złudzeń. Już dawno znudziło jej się mieszanie między wódkę, a zakąskę, a doskonale wiedziała, że teraz już zasługuje, by być dla kogoś całym światem. O swoich doświadczeniach w schodzeniu się z byłym mogłaby zaś napisać całą książkę i doprawdy wolała rozmawiać o tym niż odpowiadać na pytanie, które właśnie sprawiło, że w kuchni zrobiło się jej wyjątkowo zimno, a pieprzone wino nie współpracowało z korkociągiem, choć kieliszki czekały już na nalanie.
Z grymasem więc odrzuciła to cholerstwo i wbiła wzrok w blat. Było naprawdę milion lepszych okoliczności niż opowiadanie o takich przeżyciach w trakcie robienia kolacji.
- Bo mnie zawiedli - prosta odpowiedź, która ani trochę nie wyczerpała tematu ani nie sprawiła, że wiedział o jakim ciężarze win mówi, zasługiwał na coś lepszego, więc zacisnęła wargi. - Gdy miałam siedemnaście lat zgwałcił mnie przyjaciel rodziny. Tata miał konkret, więc mama zaprowadziła mnie do kliniki aborcyjnej, bo tak się składa, że ten skończony skurwysyn nawet nie pomyślał o zabezpieczeniu. A moja cudowna rodzina o zerwaniu z nim kontaktu, więc po prostu uciekłam i trafiłam tutaj. Kosztowało mnie to rok uzależnienia od narkotyków i kolejne dwanaście lat fascynacji seksoholikiem, ale proszę, nie rozczulaj się nade mną - uniosła wzrok i spojrzała na niego. Mogła się rozsypać, więc wolała uniknąć dodatkowych pytań bądź pokrzepiających słów wsparcia.
To się po prostu stało, a Julia (jak to ona) nauczyła się z tym żyć.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde pokręcił przecząco głową. Podobne próby wymuszenia na nim zmiany zdania najzwyczajniej zwykły go irytować, choć nie potrafił wytłumaczyć skąd to się brało. I jedynie młodsze rodzeństwo potrafiło nagiąć jego wolę słodkimi spojrzeniami, to jednak mocno powiązane było z faktem, iż dbając o nich chciał odkupić winy za inne zaniedbania.
- Nawet nie wiem kto to, zwiali zanim przyjechały jakiekolwiek służby. - Mruknął, wzruszając ramieniem. Pożar w jednym z miejsc pracy nie był niczym przyjemnym, dla Hyde’a najważniejszym był jednak fakt, że nikomu nic się nie stało… A ubezpieczenie pokryje większość napraw. Niebieskie oczy szefa kuchni powędrowały w stronę Julii, przez krótką chwilę przyglądając się jej rozmarzonemu wyrazowi twarzy. Chwilę później padło pytanie które sprawiło, że oderwał od niej spojrzenie, ponownie kierując je na nóż znajdujący się w jego dłoni.
- Z jednej strony… Takie zakochanie to z pewnością coś, ale z doświadczenia wiem, że łatwo wtedy wpakować się w dziwne rzeczy. Obecnie mam co do tego mieszane uczucia… - Stwierdził. I nic dziwnego, sam był jeszcze w stanie zmęczenia poprzednim związkiem który w całej swojej istocie był cholernie toksyczny. I to właśnie to paskudne zakochanie sprawiało, że tkwił w nim przez długie trzy lata, zapewne dorabiając się kilku siwych włosów - na szczęście przy jego naturalnym kolorze nie były one widoczne. Nie miałby nic przeciwko zakochaniu w ten zdrowy, normalny sposób… Z pewnością jednak nie chciał kolejnej, pogmatwanej i toksycznej relacji.
Uśmiechnął się gdy przyznała, że mięso jej nie przeszkadza. Ten uśmiech zniknął z jego twarzy gdy wyłapała szczegóły, połączyła je w całość i zadała kolejne, odrobinę teraz niewygodne pytanie. - Zdarza się. Widzisz, to co lubię w gotowaniu to fakt, że zajmuje nie tylko ręce ale i cały umysł, wyciszając myśli. - Przyznał, ponownie wzruszając ramieniem. Tak czy siak musiał przygotowywać nowe przepisy ze względu na pracę, te najlepsze jednak wymyślał zawsze, gdy w jego głowie pojawiał się jakiś problem. I dopiero po chwili, gdy uświadomił sobie, że mogło to źle zabrzmieć, pospieszył z wyjaśnieniem: - Ja i Yara… Na początku było świetnie. Wiesz, motyle w brzuchu i takie tam. Ale z czasem dochodziły kłótnie, rozstania z byle powodu i nieudolne próby kolejnych razów. A ja jak ten idiota potrzebowałem trzech lat, żeby zrozumieć, że od dawna nie ma to sensu. - Przyznał, posyłając jej melancholijny uśmiech. I jak nie zwykł zwierzać się z podobnych rzeczy, tak w towarzystwie Julii było coś, co zachęcało do mówienia i zwykłej szczerości, na którą nigdy nie umiał się zdobywać. Odstawił na chwilę nóż, aby sięgnąć po korkociąg i wino, by jednym, silnym ruchem otworzyć butelkę i rozlać alkohol po szklankach. Zmarszczył brwi wsłuchując się w jej słowa, niejako zaskoczony tym wszystkim co przyszło jej przeżyć. Gdy jednak wypowiedziała kolejne słowa, prychnął zwyczajnie pod nosem.
- Rozczulać się? Proszę cię, mogło być gorzej… - Rzucił, a w jego tonach dało się słyszeć rozbawienie. Nie chciał zagłębiać się w przykre dla niej wspomnienia, to też nadal temu wszystkiemu otoczkę głupich przechwałek, kto ma gorzej… Aby to jednak miało w pełni miejsce i on musiał coś od siebie dać. - Moja biologiczna matka zawsze żyła w swoim świecie. Miała gdzieś to czy z siostrą mieliśmy co jeść czy w co się ubrać. Gdyby nie jej przyjaciele pewnie padlibyśmy w końcu z głodu albo zamarzli… Pewnego dnia zniknęła na niezwykle długo, czekaliśmy na nią głodni i zmarznięci, w lodówce było tyle, że zrobiliśmy jedną kanapkę którą podzieliliśmy się na pół. W końcu wróciła, cała pijana i od wejścia poczęła się okropnie drzeć. Złapała moją siostrę, cisnęła ją na podłogę i zaczęła dusić. Widziałem, jak sinieje, słyszałem jak płacze… Próbowałem odciągnąć matkę ale byłem tylko chuchrem, więc złapałem pierwszą lepszą rzecz, uderzyłem… Ona zatoczyła się na szafkę, uderzyła o nią głową…. Moja starsza siostra wzięła całą winę na siebie. Zabrali ją do poprawczaka a mnie do rodziny zastępczej. - Nigdy nie lubił o tym mówić… Teraz jednak słowa same ulatywały z jego ust gdy opowiadał tę prawdziwą wersję wydarzeń, której jeszcze nikomu nie powiedział. Wino powędrowało do jego ust, a skwierczenie patelni zakomunikowało, że ponownie chce ona większość jego uwagi.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Wiesz, pewnie to jacyś gówniarze, którzy wyrwali się z domu na fancy randkę i jakimś cudem to wydarzenie zamieniło się w jedną wielką katastrofę – dobrze jej było śmiać się z tego, ale gdyby spłonęła jej pracownia to chyba wezwałby na pomoc każdego ze sług piekła, byle by znaleźć sprawcę. Przemilczała fakt, że zdarzyło się jej za to uczestniczyć w strzelaninie, bo nie chciała powracać ani do tematu swojego miejsca pracy (które zazwyczaj budziło w ludziach mieszane uczucia) ani do okoliczności tego zdarzenia, które zaowocowało zdradą i morderstwem niemalże z zimną krwią, choć pod wpływem bardzo silnych emocji.
Cieszyła się jednak, że przy nim potrafi to wszystko odciąć grubą kreską i skupić się na…właściwie nie do końca umiała to określić, ale jego towarzystwo sprawiało, że zaczynała znowu lekko unosić się nad ziemią, choć nie sądziła, że kiedykolwiek będzie to możliwe.
- A może wybierałeś kiepskie osoby do tego zakochania? – dopytała z uśmieszkiem i nagle uświadomiła sobie, że jeśli wybrałby ją, to również nie byłby to najbardziej słuszny z jego wyborów. W końcu Julia Crane w sprawach uczuciowych nie brała jeńców i zazwyczaj była najbardziej toksyczną i popieprzoną osobą, z którą ktokolwiek mógł mieć do czynienia. Gdyby mogła, to już wywiesiłaby tabliczkę, informującą o tym, że lepiej się nie zbliżać. Egoistycznie jednak chciała, by Hyde ją zlekceważył i poszedł w ciemno w tę relację. Z tym, że gdy tak go słuchała, zaczynała rozumieć, że w jego świecie nie ma już miejsca na kolejne zauroczenie, zwłaszcza jeśli nie wyleczy się z poprzedniego. Na jego przytyk o skupieniu się na gotowaniu zareagowała więc wątłym uśmiechem.
- Auć. Już nie wtykam nosa w nieswoje sprawy – zastrzegła, ale kiwnęła głową, gdy się rozgadał i gdy przypadkiem dowiedziała się, że ta jego mityczna była może być jego znajomą. Oczywiście, jeśli nie była to na przykład tylko zbieżność imion. Inna sprawa, że do osób z klubu podchodziła jak do jeża, tak naprawdę robiąc wyjątek tylko dla właściciela. Cała reszta wydawała się dla niej postaciami z innej bajki, więc konsekwentnie unikała grupki tej (niemalże) młodzieży, która niepotrzebnie wsiąkała w ten świat pełen brudnych interesów, tajemnic i narkotyków. Julia już to wszystko przerabiała, więc nawet Yara była dla niej chwilowym zjawiskiem, a jeśli miałaby wybierać, cóż, Hyde wygrywał ten pojedynek w przebiegach, więc stwierdziła, że nie będzie raczyć go takimi mało istotnymi faktami.
- I zrozumiałeś czy czekasz aż wróci? – zapytała tylko, bo sama wiedziała jak to wygląda. Z Adamem potrzebowała tak naprawdę dwunastu lat, podczas których szarpali się niesamowicie, zdradzali każdego, byle być razem, tracili wspólnych znajomych i odpieprzali takie numery, że do dziś czuła zimny dreszcz na wspomnienie tego uzależnienia. Nigdy jednak nie chciałaby wylądować w życiu tego kucharza jako ta druga z prostej przyczyny – one zawsze są porzucane tylko przez wzgląd na ten chory sentyment, który robi każdemu sieczkę z mózgu. Nie zamierzała jednak tak natarczywie dopytywać, w końcu wciąż byli zwykłymi znajomymi, których połączyła jego restauracja.
Może dlatego nie spodziewała się usłyszeć takich słów, a gdy już zostały wypowiedziane, długo nie wiedziała co powinna zrobić. Pochwyciła za swój kieliszek i opróżniła go do dna, a potem podeszła i delikatnie objęła go w pasie, przytulając się do jego pleców. Miała nadzieję, że na tyle przywykł już do jej dotyku, że jej nie zabije tymi szerokimi barkami. Szkoda by było, bo rzadko otwierała się tak bardzo i jednocześnie niezbyt często przejmowała się czyimś losem, a najwyraźniej Hyde był jej na tyle bliski, że musiała okazać mu przynajmniej nieudolnie wsparcie.
- Ratowałeś siostrę. Byłeś tylko dzieckiem. Nie możesz się obwiniać za to, w jaki sposób to się potoczyło – powiedziała cicho, choć może tak naprawdę nie powinna mówić niczego? W końcu co ona mogła wiedzieć. Miała swoje demony, ale przynajmniej pocieszała się myślą, że jej rodzice gdzieś istnieją i są zdrowi, a i Julian kiedyś do niej powróci. Musiała w to wierzyć, bo inaczej kolejne święta miały stać się koszmarem w czystej postaci. Z butelką Jacka, motocyklem i niekończącym się dyżurem w klubie.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Kiwnął jedynie głową na jej słowa, dotyczące tego kim mogłaby być parka, która podpaliła jego szkołę - to zwyczajnie wydawało mu się w tym momencie zwyczajnie nieistotne. Zwłaszcza w momencie, gdy o wiele ciekawsze tematy wchodziły na wokandę. Tematy powiązane z relacjami, pozornie niepozorne acz pozwalające im odrobinę lepiej się poznać… Chociaż Hyde nie do końca wiedział, czy chciał aby Julia Crane poznawała go akurat ze strony jego podejścia do zakochania oraz historii przeszłych związków które… Cóż, pozostawiały bardzo wiele do życzenia.
- No, to też jest możliwość, ale chyba nie mnie oceniać moje byłe. Wiesz, obiektywność i te sprawy. - Przyznał z rozbawieniem będąc niemal pewnym, że sam dość krytycznie oceniał tamte dziewczęta, nawet jeśli zwyczajowo to on był tym, który dany związek kończył. Zawsze jednak z czasem zaczynało mu brakować tego ulotnego czegoś, co sprawiałoby, aby przy danej pannie czuł się jak w domu bądź pokonał swój podskórny strach przed założeniem czegoś takiego jak rodzina.
Ciężkie westchnienie wyrwało się z jego piersi na kolejne jej pytanie. Czy czekał aż Yara wróci? I tak i nie. Z jednej strony nie chciał wracać do tego związku, chyba znajdując się w tym momencie gdzie nie tylko widział jego toksyczność ale i odczuwał nią zmęczenie. Z drugiej strony znał Yarę i nie był pewien, czy ta przypadkiem nie wpadnie na jakiś idiotyczny pomysł, by tylko przekonać go do zmiany zdania. Niebieskie spojrzenie powędrowało na dłuższą chwilę w jej stronę, by znów powrócić do szykowanego dania.
- Nie mam zamiaru znów się w to pakować, jeśli o to pytasz. Obawiam się jednak, czy ona będzie w stanie to zrozumieć czy przyjdzie mi jeszcze kilkukrotnie jej to wytłumaczyć. Widzisz, przyszła do mnie przedwczoraj w nocy, jestem niemal pewien że po kilku winach, chyba udało mi się jej wytłumaczyć, że to koniec, ale wiesz, jak bywa. - Nie miał zamiaru jej okłamywać, zwłaszcza po tej chwili, którą spędziła na jego kolanach. Nadal nie był pewny, w jaką stronę idzie ich znajomość i jako kogo traktuje go ta kobieta… Podskórnie jednak nie chciał jej okłamywać. Może to przez fakt, że od początku miał wrażenie, że istnieje między nimi nic zrozumienia? A może zwyczajnie fakt, że czuł iż mógł jej zaufać? Nie był pewien, doskonale wiedział jednak, że w kolejnych dniach będzie miał o czym myśleć - choćby przez fakt, że podzielił się z nią historią swojego dzieciństwa. Tą pozbawioną jakichkolwiek kłamstw oraz dziwnych wersji, wyjątkowo bez wybuchu agresji jaka zwykła się w nim pojawiać na wspomnienie tamtych wydarzeń.
To, co zrobiła Julia było jednak dla niego zaskoczeniem. Na wieść o tym, że matka próbowała ich zabić albo słyszał głupie żarty albo został zalewany masą żalu oraz współczucia, które po latach zaczęło mu wylewać się uszami. Rzadko kiedy jednak ktoś w ciszy oferował mu wsparcie. I skłamałby gdyby powiedział, że nie poruszyło to jakiejś struny w jego serduchu. Mężczyzna przymknął na chwilę oczy, zwyczajnie chłonąc przyjemne ciepło jej ciała rozlewające się po jego plecach.
- Ale mogę obwiniać się za to, że nie powiedziałem policji prawdy. To ja powinienem siedzieć w zakładzie, nie moja siostra… To ona zasługiwała na kochającą rodzinę. - Przyznał z wyrzutem do samego siebie, jaki wybrzmiewał w jego głosie. Ostrożnie, jakby bał się, że mógłby ją spłoszyć, ułożył swoją dłoń na jej dłoni, na chwilę chowając ją w uścisku. Hyde nie raz miewał problemy z okazywaniem uczuć i nie wiedział, jak inaczej przekazać jej wdzięczność za ten gest. Stał tak więc tak, z jedną dłonią ciągle ułożoną na jej dłoni, drugą pilnując, aby jedzenie się nie przypaliło, aż w końcu ciche westchnienie wyrwało się z jego ust. - No już przylepo, szykuj talerze bo zaraz będzie gotowe. - Mruknął z cieniem rozbawienia w głosie, zabierając swoją dłoń.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Wchodzenie w tematy okołozwiązkowe było zazwyczaj strzałem w kolano. Nie bez kozery to właśnie on należał do najbardziej dotkliwych i groził największą kontuzją. Podobnie było z tego typu pytaniami, które powinny paść po kilkunastu spotkaniach, zaprawianych dobrym winem i rozmówkami o niczym. Tyle, że oboje nie byli już nastolatkami, a ludźmi, którzy z niejednego pieca jedli (zwłaszcza Julia) i chyba tak łatwiej było funkcjonować – rozmawiając o rzeczach ważnych i istotnych, a pomijając błahostki jak próba pożaru. Tak przynajmniej widziała to Crane, choć miała w tym swój interes. Poznanie jego związkowej historii miało przyczynić się do zrobienia oczywistego kroku w jego stronę, choć jeszcze nie zdecydowała, czy powinna porywać się z motyką na księżyc.
Po rozwodzie i całym emocjonalnym bałaganie musiała być ostrożna, a to przypominało skok na głęboką wodę. Już kiedyś wykonała taki jeden i potem musiała przez lata zmagać się z nieodwzajemnionym uczuciem. Dlatego teraz badała grunt powoli, próbując wywnioskować jak najwięcej z grymasów na jego twarzy czy też uniesionych brwi. Przypominało to raczej wróżenie z fusów niż realną ocenę sytuacji, ale nie była dobra w podobne odczytywanie emocji. Może dlatego, że przez lata niewiele ją one obchodziły, jeśli nie dotykały jej bezpośrednio.
- O byłych lepiej mówić dobrze albo wcale – uczyła się tego i choć przychodziło jej z trudem, musiała zdać sobie sprawę, że Adama już nie ma i to naprawdę koniec ich wspólnej historii. Hyde i ona zaś to mógłby być zupełnie nowy i świeży start, ale im więcej dowiadywała się o jego byłej, tym silniejszego nabierała dystansu. Nikt nie chciał być substytutem czegoś prawdziwego, a z jego opowiadań wnioskowała, że jednak nadal (jak w jego szkole gotowania) tli się tam jakiś ogień, więc nie warto już wpadać w uzależnienie od kolejnego mężczyzny. Ale mimowolnie lgnęła do niego, bo nareszcie z kimś mogła być szczera i słowa wyjątkowo nie przychodziły jej z trudem.
- Trudno czasami jest odpuścić, wiesz? – nalała sobie wina i patrzyła w czerwoną ciecz odrobinę za długo. – Myślę, że ją znam – przyznała w końcu, bo za dużo faktów się zgadzało, a skoro mieli mówić sobie prawdę to właśnie to robiła. Mimo że nie była do końca przekonana o tym, że chce na pewno rozmawiać o Yarze – tej jej znajomej czy innej, zwłaszcza gdy znalazła się za nim i przytulała do jego pleców. W prostym i oczywistym dla niej geście współczucia, bo nie wyobrażała sobie, co musi czuć dzieciak, którego wręcz siłą zabierają od siostry i musi poradzić sobie sam. Może i straciła brata, ale to była świadoma decyzja kobiety na progu dorosłości, a nie skutek nieszczęśliwego splotu akcji. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy dotknął jej dłoni.
- Byłeś tylko dzieckiem, nie możesz się tym zadręczać jako dorosły – ale podskórnie czuła, że będzie i posłała mu jeszcze przelotne spojrzenie, gdy wreszcie sięgnęła po zastawę stołową i zadbała nawet o to, by rozbłysły światła świec. On był kucharzem, a ona pieprzoną estetką, która musiała tworzyć nastrój i atmosferę. Uśmiechnęła się, gdy siadła naprzeciwko niego i nalała mu jeszcze wina.
- Wiedziałam z kim wojować. Przynajmniej nie jestem głodna. I żadna ze mnie przylepa. Wiem, że nie lubisz dotyku, zapamiętałam – i wbiła w niego spojrzenie, bo tak naprawdę, gdy była na jego kolanach nie odczuła wcale niechęci do tej bliskości, raczej obawę przed jego dalszymi krokami. Mimo wszystko zapominał o drobnym szczególe – Julia nie była bezwolną laleczką i cokolwiek by się działo, musiałaby na to wyrazić swoją zgodę.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Tematy okołozwiązkowe zawsze były dla niego ciężkie do poruszania, choćby przez fakt, że w dzieciństwie nie za bardzo posiadał odpowiednie wzorce dotyczącego tego, jak to wszystko powinno wyglądać. Jego biologiczna matka nigdy nie była najlepszym przykładem i nawet jeśli adopcyjni rodzice mogli uchodzić za parę idealną, Hydowi zawsze coś w tym wszystkim nie pasowało. Sam z resztą nie był pewien, czy umiałby stworzyć zdrowy związek, pozbawiony kłamstw, ukrywania swojej przeszłości i braku zaufania który się z tym wiązał… Gdzieś w środku chyba zwyczajnie chciał w jakiś sposób ukarać się za błędy przeszłości, skazując się na spędzenie większości swojego życia w samotności - a przynajmniej tak mu się wydawało podczas tych gorszych dni, gdy zastanawiał się nad sensem tego wszystkiego.
- W takim razie chyba wolę wcale. - Przyznał, w tym momencie żałując, że pozwolił sobie na wypowiedzenie tal wielu słów dotyczących swojej przeszłości związkowej. Z pewnością dziewczyna miała go teraz za skończonego dupka, kto wie czy nie pojawiłyby się również inne epitety… I w tym momencie zwyczajnie dochodził do wniosku, że szczerość nie zawsze była czymś dobrym. Nie powinien się z resztą dziwić, ktoś z tak spapraną historią jak ta jego nie mógł liczyć na normalne znajomości pozbawione ukrywania niektórych kwestii. Ciężkie westchnienie wyrwało się z jego ust, gdy Julia wypowiedziała kolejne słowa. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, przez trzy lata jak ten skończony kretyn brnął w relację, z której powinien zwiać o wiele szybciej. I był głuchy na słowa, jakie kierowało do niego rodzeństwo, zaniepokojone jego relacją.
- No wiem, ale w tym momencie nie chcę więcej o tym myśleć. - Przyznał, uciekając spojrzeniem w kierunku garów. Był zmęczony relacją Yarą, jeszcze bardziej zmęczony ich ostatnią rozmową i zwyczajnie nie chciał teraz wracać do podobnych rozważań - bo nawet jeśli on wiedział, że to koniec, tak ona mogła niekoniecznie przyjąć to do wiadomości. - Serio? No proszę, jeśli ma na nazwisko Vanderberg i kelneruje to mówimy o tej samej osobie.- Przyznał, nie widząc sensu aby ukrywać ten fakt. Nie sądził z resztą w tym momencie, aby dziewczyna miała o nim choćby odrobinę lepsze zdanie niż zakładał… I w zasadzie nie był pewien, czemu chciał, aby miała o nim dobrą opinię, nie przyjmując jeszcze do wiadomości, że zwyczajnie lubił jej towarzystwo. I doceniał szczerość, jaka od początku pojawiła się między nimi.
- Dręczą mnie wyrzuty sumienia i nie umiem się ich pozbyć. - Przyznał, mocniej zaciskając swoje palce na jej dłoni, zaskoczony łatwością, z jaką przyszło mu wypowiedzieć podobne słowa. O tym, że czuł się winny sytuacji w jakiej znalazła się jego biologiczna siostra te dwadzieścia lat temu powiedział do tej pory jedynie adopcyjnym rodzicom, nawet oni jednak nie wiedzieli, że to on stał za tym okrutnym czynem. Przygotowany obiad uratował jednak kobietę przed dalszym zgłębianiem tego, jakże nieprzyjemnego tematu, a gdy ona zastawiała stół, Hyde przygotowywał ich talerze z równie wielkim zamiłowaniem do estetyki, co ona przygotowująca stół.
- No, no… Chyba zatrudnię cię do dekoracji stołów w Beach. - Pochwalił przygotowany przez nią stół, stawiając przed dziewczyną talerz z przygotowanymi przez niego polędwiczkami wołowymi w sosie grzybowym z żurawiną, mającą podkreślać smak mięsa. - To nie tak, że nie lubię, po prostu muszę się do niego przyzwyczaić. - Sprostował, samemu jednak nie mając zamiaru przekraczać żadnych granic. Nawet wtedy, gdy siedziała na jego kolanach nie uważał, aby zrobił coś nieodpowiedniego i z pewnością nie miał zamiaru robić nic wbrew jej woli… No chyba, że sprawa tyczyła się podsuwania jej kolejnych talerzy z pysznościami - w tej kwestii przypominał babcię, którą odwiedzał wygłodzony wnuczek. - Próbuj, ciekawi mnie czy ci zasmakuje. - Zachęcił, samemu wbijając nóż w delikatny kawałek mięsa.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie było chyba osoby, która bardziej zraziła się do związków niż Julia. Tyle, że podejrzewała, że nie jest to wina kogokolwiek z zewnątrz, a jej samej. Pragnęła niezależności i obsesyjnie bała się samotności, a ta przerażająca dychotomia zazwyczaj wpędzała ją w krótkotrwałe relacje, opierające się głównie na seksie. Kochała, owszem, ale była to miłość destrukcyjna i tak toksyczna, że jeszcze do dziś nie pozbyła się wrażenia, że prędzej czy później spali się niż ponownie zaufa jakiemukolwiek mężczyźnie. Może dlatego relacja z Hyde’em, początkowo pozbawiona fajerwerków wyrastała na jedną z ważniejszych obecnie w jej życiu. Nie musiała już składać deklaracji ani nie czuła nacisku z jego strony, co sprzyjało faktowi, że nareszcie nie chciała rozpędzać się i uciekać. Przeskakując z łóżka do łóżka oraz tonąc w coraz nowszych wrażeniach.
Gdyby opowiedziała o nich nowemu znajomemu, to zapewne straciłby do niej szacunek, więc kiwnęła głową i z ulgą porzuciła temat związków, romansów i przygód na jedną noc. Każda z tych historii budziła po czasie w niej nieznośne obrzydzenie, bo tak naprawdę pragnęła znaleźć kogoś dla kogo będzie wystarczająca, a i tak zadowalała się ludźmi, którzy widzieli w niej tylko atrakcyjną i zanadto wyzwoloną malarkę.
Na dodatek pracującą w przybytku rozkoszy, jaką było Shadow. To nie tak, że potępiała dziewczyny, które w ten sposób zarabiały na chleb. Sama była nastolatką, gdy trafiła do tego miejsca i tylko splot niesamowitych okoliczności sprawił, że nigdy nie wymagano od niej rozbierania i tańczenia na rurze. Z czasem jednak ze zblazowaniem patrzyła na te wszystkie młodziutkie dziewczyny, które mówiły, że to tylko tymczasowe. Zbyt dobrze znała Nathaniela, by nie dostrzegać, że lubi mieć nad każdym kontrolę i z każdej znajomości wyciągać odpowiednie korzyści. Nawet ona była mu do czegoś potrzebna, choć zawsze udawała, że jest na odwrót i że może przynajmniej zachowywać się jak przystało na Julię – beztrosko i zupełnie niepoprawnie. Wiedziała, że to tylko pozory, a respekt jaki mu okazywała, jest również strachem. Dlatego słowa o jego byłej wytrąciły ją z równowagi. Powinna być może trzymać stronę Yary w geście solidarności jajników bądź tajemnicy zawodowej, a jednocześnie Hyde i ona… byli wobec siebie szczerzy od samego początku, więc przynajmniej powinien znać prawdę.
- Yara, którą znam, ta sama… jest striptizerką w naszym klubie – wyjaśniła cicho, szukając jego wzroku. Trochę się łudziła, że mężczyzna o tym wiedział i że tym sposobem nie rozpętuje kolejnej afery. Może i odrobinę odzywała się w niej ta przekorna natura, która sprawiała, że chciała dopiec swojej rywalce, ale szybko odsunęła na bok te myśli. Chciała być tylko szczera, zwłaszcza gdy przyznał się jej do skomplikowanej sytuacji rodzinnej. Tak wiele to tłumaczyło i choć mogłaby rozwijać ten temat, jedynie kiwnęła głową. Z prostej przyczyny – Julia wiedziała, że wyrzuty sumienia pojawiają się niespodziewanie i najczęściej są zupełnie pozbawione logiki. W końcu to ona latami obwiniała się o gwałt, zupełnie zacierając obraz sprawcy i ojca, który do tego dopuścił.
- Dziękuję. Trudno, żeby malarka miała problem z estetyką – zaśmiała się, chcąc na chwilę porzucić ten temat i po prostu sprawić, by się zrelaksował. Z uśmiechem również wbiła nóż w mięso i wzięła kęs. – Rozpływa się w ustach! – nie powinna mówić z pełnymi ustami i się śmiać, gestykulując, ale to było takie dobre! A i ona dawno nie była na kolacji (właściwie nigdy nie miała okazji) na której autorskie przepisy serwuje sam szef kuchni.
Przełknęła kawałek i spojrzała na niego dłużej.
- Jeśli kiedyś to wszystko cię przygniecie za bardzo… Zawsze możemy posiedzieć i pomilczeć albo pogrzebać w twoim garażu – nie brzmiało to jak zaproszenie na randkę, raczej na przyjacielskie wyjście z alkoholem w tle, ale przecież oboje nie musieli się śpieszyć. Tak sobie myślała, choć coraz częściej przyłapywała się na tym, że szuka na dłużej jego spojrzenia bądź łowi jego uśmiech, gdy wreszcie się pojawia na przystojnej twarzy.
W co ona znowu się wpakowała?

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde nie spodziewał się usłyszeć podobnych rewelacji. Był przekonany, że jego była już dziewczyna pracuje jako zwyczajna kelnerka w jednej z okolicznych knajp. Nigdy nie odwiedzał jej pracy z jednego, prostego powodu - sam niezwykle często pracował w podobnych godzinach, a jego restauracja mieściła się w tej samej dzielnicy co jego dom, często wykluczając dalsze wycieczki w późnych godzinach. Do Shadow zaś jeszcze nigdy nie zaszedł, jakoś nigdy nie czując ani potrzeby ani ochoty aby szlajać się po podobnych miejscach. Obawiał się rozpoznania oraz powiązania z podobnym przybytkiem, raczej niepochlebnej reputacji. Kolejne ciężkie westchnienie opuściło jego pierś, a na twarzy pojawił się wyraz zwykłego, prostego zaskoczenia.
- Jesteś pewna? - Zapytał, ale już jedno spojrzenie w kobiece oczy rozwiewało wszelkie wątpliwości. Nie wyglądała na kogoś, kto okłamałby go w podobnej kwestii… A może zwyczajnie chciał w to wierzyć? Nie był do końca pewien, na chwilę zaciskając wargi w wąską linię. - Cóż, szkoda, że wcześniej się o tym nie dowiedziałem. Ech, wierzyłem jej jak głupi, nawet jak znajdowała wymówki, żebym po nią nie podjeżdżał. - Wykrzywił buzię w wyrazie zwykłego obrzydzenia… Nie był jednak pewien czy brzydzi się Yarą, jej kłamstwami i całą toksycznością czy tym, że nie drążył tematu zwyczajnie jej ufając i sypiając z kimś, kogo dotykały dziesiątki rąk… O ile tylko dotykały. I jeśli w tym momencie znajdowałyby się w nim jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, zapewne prysnęły wraz z tą informacją.
- Ty się tam nie rozbierasz, nie? Wybacz to pytanie to… ciekawość. - Spytał więc, niemal rumieniąc się po zadaniu tego pytania. Hyde O. Terrell wychodził z założenia, że kobiety tak wykorzystujące swoje ciało zwyczajnie nie darzą się szacunkiem… A Julia Crane nie wyglądała na kobietę, pozbawioną szacunku do siebie. Czy ta informacja była w stanie wpłynąć na ich znajomość? Nie był pewien, nadal nie wiedząc czym też jest ta ich znajomość. Skupił się więc na kończeniu posiłku, by już kilka chwil później siedzieć naprzeciwko niej.
- Właśnie, jak zjemy musisz mi je pokazać! Nie mam o tym najmniejszego pojęcia, ale ciekawi mnie co wymyślasz. - Przyznał z delikatnym uśmiechem na ustach. Umysł Pani Marudy był dla niego zagadką którą chętnie by rozszyfrował. Jednocześnie sam dzielił się z nią swoją sztuką która znajdowała się na talerzu i właśnie zostawała przez nich pochłaniana. Sztuką ulotną acz przynoszącą podobne pokłady szczęścia. Zaśmiał się, widząc reakcję dziewczyny która mile połechtała jego męskie ego. - Mówisz, że mogę prowadzać? Nie byłem pewny, czy nie powinienem zamienić wina na wytrawne, ale ta słodycz dobrze współgra z grzybami… - Jak to on zaczął paplać na dobre, pochłonięty dokładną analizą przygotowanego przez siebie posiłku, jednocześnie ciesząc się, że dziewczynie smakowało przygotowane przez niego danie. A gdy padły kolejne słowa, na jedną krótką chwilę przeniósł dłoń na jej przedramię, aby na chwilę je uścisnąć (dłonie w końcu miała zajęte sztućcami). - Dzięki. I jakbyś kiedyś czegoś potrzebowała, to też możesz na mnie liczyć. - Przyznał może nazbyt oficjalnie, tego wymagała jednak sytuacja. A potem powrócił do tych lżejszych tematów, by po kolacji przejrzeć jej obrazy… I zagipsować te nieszczęsne ściany.

KONIEC!

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
ODPOWIEDZ