25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– A nie pamiętam. Ale tak, była mowa o strażaku – musiała mocno się skupić, aby mieć pewność, że chodzi akurat o ten typ umundurowania. W sumie najważniejsze, że oboje wiedzieli o co chodzi. I chociaż entuzjazm nie znikał z jej uroczej buźki, tak po czasie była to czysta gra. To co powiedział było jak mocny pstryczek w nos. Równie dobrze mógł rzec, że przecież tylko ją bzyka i nie powinna sobie zbyt wiele wyobrażać. Tak właśnie wybrzmiało to w jej głowie. I to nic, że przecież się nie znali, że widzą się trzeci raz w życiu i rozsądnym byłoby odczekać jeszcze jakiś czas aby móc zakwalifikować się chociażby do grona znajomych. Tyle, że kobiety nie zawsze bywały rozważne jeśli w grę wchodził mężczyzna. I to nie byle jaki. Podsumowując Graham niebawem przekona się (z pewnością nie pierwszy raz), że te wszystkie memy o urażonych laskach są bardzo prawdziwe.
– Jasne. Bliskim – uśmiechnęła się pozornie niezwykle przyjaźnie. W rzeczywistości jednak Anglik właśnie strzelił sobie w stopę, kolano i naturalnie między nogi.
W czasie gdy on nadal podtrzymywał rozmowę czując się zupełnie rozluźnionym, ona wewnętrznie drżała nadal zachowując pozory jakby nic się nie stało. W końcu to tyko głupie zdjęcia a z tego co pamietała, wczoraj kochali się przy zapalonym świetle więc nie zobaczyłaby na nich nic nowego.
Ale okej… były zarezerwowane jedynie dla bliskich osób.
– Co do podpowiedzi bardziej skłaniałabym się do innych części ciała – nie ma czego ukrywać – kobiety również nie zawsze kierują się rozumem i sercem a pożądanie wpycha w łapska gości, którzy nie mają powodów aby odmawiać. Su absolutnie nie czuła się wykorzystana poprzedniego wieczoru. Dawała i brała bez opamiętania i wyrzutów sumienia.
Absolutnie nie uszło jej uwadze, że aktualna pozycja przestała być już tak wygodna jak jeszcze kilka sekund temu. Reakcje traktowała jak komplement i chociaż daleko było do pełnego zadowolenia, już teraz wiedziała jak wykorzysta fakt początku wzwodu.
Susan Murphy – potrafisz być wredna.
– Tulipany są bardzo ładne ale osobiście wole róże – rzuciła mimochodem patrząc nieprzerwanie w oczy mężczyzny. Z tej odległości wydawały się jeszcze ciemniejsze. – Tak? – przechyliła głowę na prawą stronę czując jak dłonie Anglika wędrują w górę ud. Finalnie spoczęły na pośladkach niemal całkowicie je zakrywając. Cóż, była drobna, a on zdecydowanie zawyżał średnią krajową pod dokładnie każdym, każdym względem. – Ponoć – przytaknęła ciagle z tym samym zagadkowym uśmiechem. Nie był zbyt szeroki ale było w nim coś… niepokojącego?
– Dla podtrzymania konwersacji – odparła gdy jej dłonie zsunęły się po klatce piersiowej mężczyzny. Nie trzeba być mistrzem matematyki, który zalicza wszystkie szkolne konkursy z wyróżnieniem, aby szybko doliczyć się, że to spotkanie powinno być ich ostatnim skoro widuje się z łaskami raz, w ostateczności dwa razy. Dwie szpilki w ciągu zaledwie minuty – i kto tu jest bezpośredni.
– Jeszcze chwila i kompletnie stracę wątek – jego zwyczajem puściła oczko i zsunęła się na miejsce obok. Po sobie pozostawiała poduszkę, ciepło i temat, który zdusiła nim zaczął nawet raczkować. Tym razem dla odmiany weźmie pod uwagę wszystkie sugestie mózgu, który wręcz krzyczał aby odpuściła i wcale nie słuchała wszystkiego co jest związane z popędem. To ostatnie było zwodnicze i najczęściej przysparzało mnóstwo kłopotów. O, przykład – jeszcze dwa dni temu nie znała Grahama a teraz była wręcz obrażona za to, że nie mówi tego co chciałaby usłyszeć.
Może to tylko efekt niewyspania?
– Przynajmniej jesteś szczery a w tych czasach to się ceni – uniosła brwi w jakimś tam geście niechcianego uznania dla postawy gospodarza domu.


Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Spodziewał się, że prędzej czy później ta cała historia ze strażakiem znów wypłynie. Nie można powiedzieć czegoś takiego kobiecie i oczekiwać, że po prostu zapomni. One nie zapominają. Wiedzą doskonale kiedy uderzyć z tą informacją. W tym momencie nie był na to do końca przygotowany, ale odpowiedział jej całkiem szczerze. Teoretycznie nie było tam niczego, czego nie widziałaby już ostatniej nocy bo kochali się przy zapalonym świetle, ale striptiz rządził się swoimi prawami. Do tego potrzebny jest odpowiedni moment oraz nastawienie. Nie robi się tego od tak. Chociaż Graham nie wstydził się swojego show, rezerwował go dla naprawdę bliskich sobie osób, co miał nadzieję, że dziewczyna zrozumie, ale chyba się trochę przeliczył. Jej uśmiech był nadal dość przyjazny, ale spotykał się już z wieloma kobietami i trochę podświadomie czuł już kiedy je uraził. Ta tutaj zdecydowanie była niezadowolona z takiego obrotu spraw.
- Może nazbierasz sobie punktów na pokaz na żywo. - uśmiechnął się zadziornie nie tracąc humoru.
Nie była pierwszą, ani też pewnie ostatnią, której odmawiał wstępu do swojego prywatnego archiwum. Ciężko było się do niego zbliżyć, ale niektórym kobietom się udawało. Nie był tak wielce skryty. Było tylko kilka sekretów, które trzymał blisko sercu. Jeden już poznała gubiąc się w jego zbrojowni. W porównaniu do tamtego to nagranie z jego pokazu nie było niczym szczególnym, a Susan miała szansę zapracować sobie na prywatne show, więc dlaczego by z tego nie skorzystać?
- Zapamiętam. - przytaknął trochę rozbawiony tym jak swobodnie wplątywała w konwersację takie komentarze - Zdecydowanie. - uśmiechnął się szeroko lekko ściskając ten krągły tyłeczek z niebezpiecznym błyskiem w oku.
Na pewno nie było dla niej tajemnicą, że wczoraj było mu cholernie dobrze i pomimo dość poważnego tematu wcześniej, chętnie by to powtórzył. Musiałby chyba być impotentem by ta dziewczyna, w tej pozycji nie budziła w nim pewnych męskich instynktów, które nakazują zabrać ją już w tym momencie do sypialni. W końcu ustalili, że spędzi tutaj noc prawda? Nikt nie mówił, że nie mogą znów pogrzeszyć, tym razem w jego łóżku. Była to kolejna bariera, którą blondynka bardzo szybko przeskoczyła. Praktycznie żadna kobieta z którą się umawiał nie została zaproszona do niego do domu, a już na pewno nie spędzała z nim nocy. Był tym typem gościa, który zwija się jeszcze zanim partnerka się obudzi, więc zaproszenie jej do siebie było czymś nadzwyczajnym, lecz tego wiedzieć nie mogła...
- Mhm... - mruknął patrząc jak wyślizguje się z jego objęć by ponownie zająć miejsce obok niego, a jego zostawić z zaledwie wspomnieniem tego ciepłego ciała oraz początkami czegoś, co mogło być świetnie spędzoną nocą.
Nie trudno było odgadnąć, że znów powiedział coś nie tak, albo raczej nie to, co chciała usłyszeć. Susan zaczynała w jego oczach wychodzić na małą księżniczkę, a jego... W jakiś sposób to trochę bawiło. Nie powinno, ale takie fochy na swój sposób do niej pasowały, chociaż ciężko to mówić jeśli w ogóle się takiej dziewczyny nie znało. Naprawdę nie potrzeba było geniusza by domyślić się, o co jej chodziło z tym pytaniem i zdecydowanie nie zostało wypowiedziane po to żeby podtrzymać konwersację. Graham nie wiedział jednak, czy jest gotowy na to, czego ona by od niego chciała. Powiedział sobie już kilka lat temu, że nie będzie już wchodzić w żadne związki. Nie chciał znów czuć tego, co wtedy gdy stracił Isabelle. Przez dłuższą chwilę po prostu przyglądał się Susan w milczeniu podpierając się łokciem o oparcie. W końcu przewrócił oczami nad własną decyzją cicho wzdychając. Zbliżył się do dziewczyny atakując jeden z jej słabych punktów. Pocałował płatek jej ucha, przejechał po nim językiem, a na koniec jeszcze lekko przygryzł.
- Chciałabyś mieć mnie na wyłączność? - wyszeptał jej do ucha wsuwając dłoń pod koszulkę i lekko masując jej biodro.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Zupełnie jak 10 wizyta w solarium. Gratis za zdobyte punkty – prychnęła pod nosem nie umiejąc dłużej udawać powagi. Jeśli tylko mogłaby jakimś cudem wwiercić się w męski umysł, szybko doszłaby do wniosku, że mimo bycia singlem, Graham bardzo dobrze znał się na kobietach. Co więcej, mogłaby postawić na niego zakład, że obrzucony tradycyjnym „domyśl się” w sytuacji konfliktowej, faktycznie się domyśli. W tym wszystkim odbiegał od stereotypu mięśniaka biegającego na rozkazy przełożonych. Analizował, dedukował, potrafił wychwycić najdrobniejsze szczegóły świadczące o tym, że coś uległo zmianie, choć nie do końca umiał określić czym ów „coś” było. Kobiety to skomplikowane stworzenia, albo inaczej – umieją być skomplikowane jeśli bardzo tego chcą. Dlatego tak ważne aby równoważyć ich zagęszczenie na metrach kwadratowych i idąc tym tropem nietrudno wywnioskować, że tam gdzie pracuje zbyte wiele samic, zawsze pojawią się konflikty.
W tym przypadku doszło do kilku niefortunnych wypowiedzi, które mogły być ukazane w innym świetle i dzięki temu doszłoby do odebrania Su broni w postaci paskudnych argumentów. Chwytanie za słówka? Czemu nie. Jeśli przyjdzie im pozostać ze sobą w jakiejś relacji, tych „bliskich” Graham będzie wysłuchiwał standardowo raz dziennie.
Rozkraczona Susan w zdecydowanie za dużej koszulce, bez makijażu i z lekko potarganymi (przez Grahama) włosami wyglądała jednocześnie uroczo i zabójczo seksownie. Jej aparycja przywoływała na myśl raczej nieletnią córkę sąsiada niż kogoś, komu za pięć lat stuknie trzydziestka. Była jak obiekt, na który możesz patrzeć i układać w głowie co zrobisz z nim i w jakiej kolejności. A później nadchodzi moment, gdy los stwarza taką możliwość podsuwając niewinną sarenkę na tacy. Wystarczy tylko wyciągnąć szpony.
Tyle, że ta sarenka nie była taka niewinna i w porę czmychnęła z objęć drapieżnika. Błędem było pozostanie w zasięgu ramion bo tym dotkliwsza kara, im słabsza była woń jej skóry.
Kto powiedział, że gra wstępna ograniczać powinna się jedynie do lądowania ustami w czyimś kroczu? Dla Murphy był to bardzo rozległy proces, który można z powodzeniem rozpocząć już np. w restauracji podczas kolacji podkręcając temperaturę do tego stopnia, że po powrocie para nie jest w stanie dotrzeć nawet do sypialni dopadając siebie już w korytarzu. Graham lubił dominować, a ona lubiła udawać, że się opiera, przeciwstawia. To spojrzenie gdy wróciła na swoje miejsce… doskonale zdawała sobie sprawę, że mężczyzna zachowuje się jakby to ona była odbiornikiem. Kątem oka rejestrowała, że ciągle na nią patrzy i nawet nie drgnęła, nie zapytała o co chodzi.
Dała mu czas na zastanowienie podobnie jak daje się chwilę na przemyślenie swojego zachowania niegrzecznemu chłopcu.
W tej rundzie wygrała i bezapelacyjnie zdobyła punkt.
Kolejny przypisała sobie słysząc wymowne sapnięcie. Jakby słyszała własnego ojca uciemiężonego rolą głowy rodziny, która od ponad godziny skucha próśb córki o możliwość pójścia na dyskotekę z koleżankami. Coś na wzór „No dobra, niech Ci będzie ale przestań już”. I właśnie w tej chwili Susan urosły mentalnie rogi. Do pełnego obrazu diablicy brakowało jedynie ogonka ale wszystko w swoim czasie. Cierpliwie pozwoliła obdarować się niewyszukaną pieszczotą czekając aż Graham coś z siebie wydusi. Pytanie dało jej możliwość kontynuowania myśli przewodniej.
– Graham – zaczęła pozwalając mu się macać. Przy okazji obróciła się nieco w jego stronę bowiem nie chciała mówić do telewizora. – To – wskazała palcem na własne ciało od góry do dołu – Może być Twoje jeśli to – wbiła delikatnie paznokieć między jego oczy wskazując na głowę, a chwilę później na rozporek – I to, będzie wyłącznie moje – ostatecznie puknęła w klatkę piersiową, w okolice męskiego serca – A do tego możemy spróbować dojść – dała mu chwile na przetrawienie informacji. Do tego musiała wyrzucić coś co ją zabolało najbardziej. Właściwie to chodziło o jego sposób podejścia. – Chyba nie sądzisz, że byłabym zadowolona gdybyś np. Jutro jak to ująłeś…”spontanicznie” jakąś zaliczył. Ja nie wyznaje poligamii – a jeśli zdrada to tylko kontrolowana bo jak się bawią to wszyscy. – Jeśli liczysz jedynie na niezobowiązujący seks – uśmiechnęła się znów w ten fałszywy i miły sposób. Wiedziała, że dla numerku z nią warto jest wiele poświecić. – To ja odpadam. Nie kręci mnie to – bo co do zasady lubiła jebaną stabilizację i jakąś cząstkę normalności w swoim pokonanym życiu.
I miała do tego prawo.


Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Graham chciał dodać jeszcze coś od siebie w sprawie zarabiania tych punkcików, ale miał w sobie jeszcze na tyle instynktu samozachowawczego oraz umiejętności obserwacji żeby sobie odpuścić. Wychodziło na to, że każdym kolejnym komentarzem kopał sobie coraz głębszy dołek. To nie było oczywiście jego celem, ale jakimś cudem bardzo często tak wychodziło. Trzeba było się do niego przyzwyczaić. Był dość szczerym i otwartym gościem. Lubił sobie pożartować i tak naprawdę nie było dla niego zbyt wielu tematów tabu. Stąd dość często mówił coś, co nie spodobało się jednej, bądź drugiej kobiecie, ale zawsze wychodził z założenia, że jak nie ta, to inna. Z resztą przecież nie szukał sobie teraz nikogo na stałe. Jeśli okazałoby się, że obrazi się o taką pierdołę, będzie to znaczyć tylko tyle, że to wszystko i tak nie byłoby warte zachodu. On nie miał się już raczej zamiaru dla nikogo zmieniać. Trzeba było go przyjąć takim, jakim był. Ze wszystkimi plusami oraz minusami.
Nie było co ukrywać faktu, że Halifax spodziewał się trochę szczęśliwego zakończenia tego wieczoru. Nie planował tego spotkania, ale jeśli już się przydarzyło miał zamiar to bezwstydnie wykorzystać. Zwłaszcza, że tak rozkraczona przed nim Susan wyglądała naprawdę cholernie seksownie. Wczoraj nie było gorzej, ale Anglika w jakiś sposób zawsze bardziej podniecały jego kochanki bez ciężkiego makijażu, ciasnych sukienek i wymyślnych fryzur. To właśnie te lekko zmierzwione włosy chyba tak go pociągały. Uwielbiał je rozpuszczone i trochę potargane. Było w tym coś, co sprawiało, że jego serce biło szybciej.
Tylko, że i tym razem dziewczyna wymsknęła mu się z objęć wyczytując między wierszami jakieś oświadczenia, których wcale tam nie było. Normalnie pewnie by odpuścił. Jeśli nie była zainteresowana, nie będzie jej zmuszać, ale ta blondyneczka miała coś w sobie. Coś, co sprawiło, że porzucił jedną ze swoich zasad i otwarcie zapytał czy planuje go usidlić. Przy odpowiedzi twierdzącej zazwyczaj się z takimi kobietami żegnał. W jej przypadku... Mógł się nad tym chwilę zastanowić. Chociaż po swojej małej prezentacji wbiła mu niezłą szpilę. Wolał, gdy kobiety były bezpośrednie i mówiły czego chcą, ale co innego usłyszeć kilka fajnych rzeczy w łóżku, a zostać postawionym przed stwierdzeniem dokonanym - albo monogamia albo żegnaj Susan.
Stał przed naprawdę cholernie ciężką dla siebie decyzją. Jest wielu facetów, którzy bez zająknięcia przystaliby na jej ofertę. Zwłaszcza gdyby wiedzieli, co potrafi wyprawiać w łóżku. Tylko oni najczęściej nie stracili swojej ukochanej kilka lat wstecz żyjąc z bliznami po dziś dzień. Jak na tak wielkiego faceta tchórzył. Nie chciał znów cierpieć. I choć szansa, że i ta kobieta mu zginie była dość mała, nigdy nie była zerem. Zupełnie nie chodziło o wszystkie potencjalne kobiety, których nie zaliczy. To tylko fajna zabawa. Tutaj chodziło o jego przetrwanie.
- Więc to... - zaczął przesuwać swoją dłonią po jej policzku zahaczając swoim kciukiem o jej usta zawieszając na nich wzrok - I to... - zsunął swoją dłoń po jej szyi przechodząc na piersi - Oraz to... - przesunął dłoń po jej brzuchu, biodrze, nagim udzie - I tam... - mruknął patrząc jej w oczy i przesuwając swoją dłoń mozolnie po wewnętrznej stronie jej uda w górę.
- Będzie tylko moje, jeśli poprzysięgnę celibat od wszystkich innych kobiet? - uśmiechnął się uwodzicielsko.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Susan miała niewiele wspólnego z samarytaninem. To, że Graham stracił ukochaną w tragicznych okolicznościach w żaden sposób nie wpływało na ich relacje bo co jak co, ale uprawianie z kimś seksu bez zobowiązań, z litości – zbyt wiele. Nie przypuszczała aby był to jego chwyt na łapanie panien o dobrym sercu. Numery z dziećmi w wózku na spacerach w parku, małe pieski – tak, to przyciągało kobiety. Natomiast opowieść o śmierci ukochanej… tu nie miała wątpliwości, że wyznanie było szczere. Wszystko wyszło na jaw tylko i wyłącznie przez fatalny zbieg okoliczności, który poplątał jej kierunki i… właściwie to może dobrze się stało?
Gdy jego dłoń dotknęła policzka, na chwilę wtuliła się w nią. Skóra nie była szorstka i twarda więc po wykonywaniu pracy w wojsku nie było śladu. Wędrując po ciele zahaczył o jej usta, które delikatnie rozchyliła. Nie, nie miała zamiaru go kusić, namawiać i przekonywać. To była jego indywidualna decyzja, którą musiał podjąć w oparciu o własne sumienie, nie pod wpływem chwili. Kontynuując jednak ten niecodzienny spacer, zjechał niżej na biust pozbawiony stanika. Zostawiła go gdzieś w łazience i na ten moment nawet nie wiedziała gdzie dokładnie leż, ale wystarczyło jedno muśnięcie aby zarys piersi stał się bardziej widoczny. Działał na nią tak samo jak ona na niego i wcale się tego nie wstydziła.
Dreszczyk podniecenia? Prawdopodobnie.
Brzuch, udo, coraz wyżej… – W wielkim skrócie. To się związek nazywa – dodała aby wszystko było jasne. Przełykając ślinę starała się wytrzymać jego natarczywe spojrzenie ciemnych oczu.
Prawdopodobnie to wszystko działo się zbyt szybko ale Susan zbyt wiele lat zmarnowała u boku zupełnego złamasa żeby bawić się w podchody rodem z czasów nastoletnich. Lubiła wiedzieć jak się sprawy mają i na czym w danym momencie stoi. Siedząc w salonie Grahama, w jego koszulce i w oczekiwaniu na konkretną deklarację doskonale wiedziała, że Minnie G. złapałaby ją pod rękę i wyprowadziła na zewnątrz panikują przy okazji.
Kolejny żołnierz, kolejne PTSD.
Susan była jak lep na kłopoty ale jak się oprzeć takiemu mężczyźnie? Pomijając fakt, że jego rysy, kolor oczu, ciało, dosłownie wszystko było w jej typie, to jeszcze umiał być zabawny i zaskakujący, niewątpliwie mógł przypisać sobie zaradność, odwagę i coś… czego nie umiała opisać w słowach a co sprawiało, że działał na nią wyjątkowo. Typowa zazdrość była tym, co nie pozwoliłoby jej znieść myśli, iż musi się nim z kimś dzielić. Dlatego zamiast bawić się w owijanie go sobie wokół palca, postanowiła postawić sprawę jasno.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Graham liczył, że to całe uwodzicielskie przedstawienie sprawi, że blondynka trochę się z nim podroczy, pokusi podłapując jego starania. Nie było trudno zauważyć, że podobało mu się wszystko co widział i dotykał. Nawet cicho mruknął z zadowolenia, gdy zarys jej piersi trochę się uwydatnił od tak przelotnego dotyku. Nie podejrzewał też, że nie ma żadnego stanika. Była to miła niespodzianka i na pewno taka, która podbiła mu trochę libido, chociaż przy niej zupełnie tego nie potrzebował. Sam nie do końca wiedział, co więcej chciał z niej wyciągnąć przy pomocy swoich pieszczot. Może chciał żeby jakoś bardziej pokazała, że jej na nim zależy, a nie nakłada celibat bo tak jej wygodnie? Trudno znaleźć coś, jeśli nie ma się pojęcia czego się szuka. Opuszki jego palców praktycznie już dotykały jej majtek, kiedy padło to przeklęte słowo "związek". Jego dłoń stanęła jak wryta. Zawahał się.
Jednak czy można się było spodziewać po nim czegokolwiek innego? Nie dość, że miał tragiczną historię ze swoją narzeczoną, to tak naprawdę w ogóle nie znał Susan. Widzieli się, który raz? Trzeci? W tym pierwsze dwa spędzili raczej na seksie oraz grze wstępnej, więc nie można powiedzieć by wiedzieli o sobie coś więcej niż przeciętna para po pierwszej randce, a ona już wymagała od niego jasnego określenia tego, co ze sobą mają. Normalnie byłby to dla niego sygnał, że pora to zakończyć. Spędzić miło ostatni wieczór, a po nim pójść każde w swoją stronę.
Tylko, że z tą drobną blondynką nie było tak łatwo. Z jakiegoś powodu nie potrafił przejść obok niej obojętnie jak przy tylu innych. Na pewno po części chodził o to wszystko, co wyprawiali poprzedniej nocy. Podobała mu się, tutaj również nie było żadnych wątpliwości. Choć była skrajnie różna od jego narzeczonej, cholernie go pociągała. Może to nawet lepiej ponieważ nie było w niej nic, co przypominałoby mu o utraconej miłości. Może prócz tych żywych iskierek w oczach. Była zabawna, urocza i całkiem rozgarnięta. Wiedziała czego chce i to chyba najbardziej mu się w niej podobało. Jeszcze przez dłuższa chwilę przyglądał jej się bijąc z myślami. Jego dłoń odruchowo zaczęła wodzić po jej udzie jednak już bez żadnych seksualnych podtekstów.
- Związek, hmm..? - mruknął trochę sam do siebie przyglądając jej się od czubka głowy po te zgrabne nogi - Ale wiesz, że ja potrafię być dość zaborczy i pierwszy raz jak ktoś cię klepnie w tyłek w klubie połamię mu ręce? Ze mną nie jest tak łatwo... - spojrzał na nią mówiąc całkowicie poważnie - Jeśli nadal jesteś za związkiem w takim razie w porządku. Jestem twój i mam nadzieję, że jesteś na to przygotowana. - uśmiechnął się zadziornie nachylając się by ją pocałować przypieczętowując ten kontrakt.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Susan prócz tego, że była stanowcza i umiała postawić na swoim, była także bardzo dobrym obserwatorem. Z uwagą i czujnością śledziła każdy ruch mężczyzny siedzącego na wyciągnięcie ręki. Jego zabiegi były przyjemne i na tyle subtelne, że w żadnym stopniu nie zbijały z tropu, a nawet jeśli by do tego doszło, umiałaby zwrócić uwagę, że w tej chwili jest czas na rozmowę. Nawet jeśli Graham jej się bardzo, ale to bardzo podobał i pociągał ją, to w pewnych okolicznościach umiała oddzielić pożądania od logicznego myślenia. A to podpowiadało, że drobny ruch, chociażby szerszy rozstaw ud, byłby jednoznacznym sygnałem do zsunięcia konwersacji na dalszy plan. Dlatego jedyną reakcją jej ciała było mocniejsze uwydatnienie brodawek pod materiałem koszulki, ale umówmy się – na to miała średni wpływ. Dotyk byłego żołnierza działała na nią bardzo… intensywnie.
Chwila ciszy jaka zapadła między dwojgiem trwała kilka sekund, które w takich sytuacjach niemiłosiernie się wloką. Dla pobocznego obserwatora ów chwila minęła szybko, ale Susan dokonała w tym czasie dogłębnej analizy swojej propozycji, słów, wszystkich „za” i „przeciw” łącznie z braniem pod uwagę jego byłej miłości. Najgorszą rzeczą jaką mogła teraz zrobić, było wycofanie się. Nie dość, że wyszłaby na wariatkę, to jeszcze niezdecydowaną. Sama sobie zadała pytanie „Czego Ty chcesz do cholery Su” kiedy cisza zdawała się nie mieć końca.
– Tak – dobrze usłyszał i absolutnie niczego nie pomylił, nie przekręcił. Chodziło o nic innego jak relację dwojga ludzi opartą na zaufaniu, oddaniu, wierności i uczuciu, które w ich przypadku aktualnie było na etapie cholernego pożądania ale kto powiedział, że to zły fundament do budowania czegoś więcej?
No właśnie.
– Ale tylko pierwszy – uniosła kąciki ust do góry sprytnie wychwytując drobne niedopowiedzenie lub… zamierzoną wypowiedź bowiem po tym rzekomym pierwszym razie i historii o złym facecie kelnerki co to innym łamie ręce, drugiego razu już nie ma prawa być. I taki scenariusz mógł mieć Graham na myśli. – Wiem czego chcę – i lubię to dostawać – ale tą myśl zostawiła dla siebie obejmując twarz mężczyzny dłońmi w chwili gdy zaczął ją całować. Lekko nawet uniosła się na kolanach próbując ponownie zająć poprzednią pozycję. Jeśli tylko jej pozwoli znów usiąść na swych udach, nie przerywając pocałunku zacznie majstrować przy krawędzi koszulki aby ją zdjąć. – Nie mogę przestać o tobie myśleć – szepnęła oczekując wskazówek dalszej drogi na dzisiejszą noc.


Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Graham nigdy nie uchodził za osobę uległą. Już w wojsku gdy tylko awansował o kilka stołków znany był z tego, że potrafił się postawić przełożonym jeśli ich debilne rozkazy zagrażały życiu jego podkomendnych. Dlatego też nigdy nie zaszedł w tej hierarchii zbyt daleko, chociaż jak na jego wiek poziom kapitana był niezłym osiągnięciem. W swoich związkach natomiast też był raczej stanowczy i uparty. Jednak dla kobiet, które kochał miał pewne miękkie miejsce w swoim sercu, które po pociągnięciu za odpowiednią strunę sprawiało, że potrafił się podporządkować swoim partnerkom jak drobne by one nie były. W przypadku jego i Susan ciężko było na razie o czymś takim w ogóle mówić, ale ulegał jej o wiele częściej niż innym partnerkom. Samo to, że w ogóle myślał o stworzeniu z nią związku zamiast uciekać przez okno z własnego domu już o czymś świadczyło.
Ten moment ciszy na pewno nie był dla niej przyjemny. Jakby nie patrzeć dość śmiało postawiła sprawę jasno, co też wymagało od niej odwagi. Był już na tyle dorosły by docenić takie podejście, nie każda by się na to zdecydowała, zwłaszcza mając już jakieś pojęcie o jego historii. Nie jest łatwo wiązać się z żołnierzem z PTSD. Nie mogła wiedzieć jak ciężki jest jego przypadek, czy nie zacznie zaraz świrować jak pies podczas sylwestra. Może nie było to małżeństwo, ale dla niego ten krok był równie poważny. Postanowił sobie, że nie wpakuje się w żaden związek bo w każdy do tej pory całkowicie się angażował. Kiedy podejmuje wspólną decyzję ze swoją partnerką o tym, że będą razem, dla niego nie było już odwrotu. Wóz albo przewóz, a on nie był gościem, który ucieka od odpowiedzialności, chociaż aktywnie jej również nie poszukuje.
- Tak wiele razy, ile będzie potrzeba. - uśmiechnął się do niej zadziornie dając tym samym do zrozumienia, że nie pozwoli na swojej kobiecie nikomu położyć swoich lepkich łap i ktokolwiek spróbuje będzie mieć mocno przesrane - Chyba, że będziesz wolała spędzać wieczory ze mną, a nie w jakimś średniej klasy klubie. - puścił jej oczko na zachętę.
- I obyś to dostała. - mruknął cicho w jej usta kiedy zaczęli się całować.
Był zdecydowanie zadowolony z jej reakcji i w żadnym wypadku nie protestował kiedy z powrotem władowała mu się na kolana. Przesunął swoimi dłońmi w górę jej ud lekko ściskając jej biodra przysuwając ją bliżej siebie. Kiedy zaczęła szukać końca koszulki trochę ją wyręczył pomagając jej ją ściągnąć. Korzystając z chwili bez pocałunków raz jeszcze rzucił okiem na jej świetne ciało zawieszając wzrok na dłuższą chwilę na jej piersiach.
- O tobie też nie jest łatwo zapomnieć. Nie to żebym próbował. - uniósł wzrok na nią z tym swoim rozbrajającym uśmiechem przesuwając swoimi dłońmi po jej bokach.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Dezercja przez okno z własnego domu? To byłaby smutne, ale jednocześnie wprawiłoby Su w prawdziwe osłupienie. Jeżeli myślała o Grahamie jako o kimś kto potrafi być zaskakujący, to z pewnością nie miała na myśli takich akcji. Poza tym byłoby to totalnie bez sensu bo nagle stałaby się dzikim lokatorem, który dostał kosza w bardzo niecodzienny i wyszukany sposób. Dobrze więc stało się, że w całym rozmyślaniami mężczyzny nad sytuacją, górę wzięła chęć spróbowania tego, czego odmawiał sobie od dłuższego czasu. Susan okaże się albo miłym zaskoczeniem, albo zupełną klapą.
Oby to pierwsze.
– Nie będziesz miał do tego powodów – musiałaby być kompletną idiotką aby skarżyć się na złe zachowanie klientów albo co gorsza sama ich prowokować. Nawet jeśli taka sytuacja miałaby miejsce, w pierwszej kolejności delikwentem zajęłaby się ochrona. Shadow miał średnią „sławę” ale nie było to jednoznaczne z tym, że na porządku dziennym było tam przedmiotowe traktowanie wszystkich pracownic. Su pracowała dla zabicia czasu i nie dałaby sobą pomiatać.
Nigdy więcej.
– To jest propozycja? – uniosła do góry brew. Oczywiście, że wolałaby spędzać wieczory z Grahamem niż kelnerować w klubie. Jednocześnie nie wypadało tak szybko rzucać deklaracjami aby nie stłamsić i nie osaczyć zbytnio mężczyzny przyzwyczajonego do jednorazowych przygód. Lepiej było dawkować swoją obecność w jego życiu bo zbytni szok może przynieść całkiem odwrotny efekt do tego, który chciała osiągnąć. A w zamiarze było pokazanie, jak dobrą decyzję podjął. – Dopóki grafik będzie ustalany według moich propozycji, znajdę czas na wszystko – i na ten moment to był bardzo dobry pomysł.
Siedząc już na nim wygodnie, telewizor i film zeszły na kompletnie drugi plan. Wątek zgubiła dawno o ile w ogóle wiedziała jaka jest fabuła. Aktorzy byli jedynie szumem, który rejestrowała przy okazji słuchania Grahama. Gdy tylko ją przesunął z zupełną lekkością, przełknęła ślinę mając na uwadze wyłącznie usta Anglika. Chwilę później oboje ściągali koszulkę obnażając cały tułów. Rozrzucone blond włosy opadły na ramiona, łopatki i biust zakrywając go w niewielkim stopniu. – Oby tak zostało – na zawsze … ale to zostawiła wyłącznie do własnej wiadomości. Wędrujące po bokach dłonie przyprawiły ją o rozkoszny dreszczyk. – Taką deklaracje trzeba uczcić – popatrzyła mężczyźnie w oczy sięgając jednocześnie do krawędzi jego górnej garderoby. – Może coś specjalnego dla… twojej kobiety – wyszeptała odchylając się nieco ku tyłowi aby mógł nacieszyć wzrok kształtem i jędrnością jej piersi. Właściwie nie musiał ograniczać się wyłącznie do jednego zmysłu…

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Graham zdecydowanie był facetem, który lubił podejmować ryzyko. Ciężko zliczyć jak często przynosiło mu ono klęskę, a jak często coś pozytywnego. W przypadku Susan naprawdę nie wiedział czego się spodziewać. To było do niego cholernie niepodobne by zrezygnować z jednej ze swoich zasad. Zwłaszcza dla dziewczyny, której praktycznie nie znał. Wiedział kilka podstawowych rzeczy, ale nic o tym jaką była osobą, co lubi oraz czy w ogóle do siebie pasują. Jedna randka przedstawia osobę w jak najlepszym świetle, to, co dzieje się po kilku dniach pozwala stwierdzić kim jest partner. Wiedział też, że nie może patrzeć na to jak bardzo byli kompatybilni w łóżku. To zupełnie inna historia. Było wiele kobiet, które były z nim kompatybilne, ale materiału na związek tam na pewno nie było. Sam nie do końca wiedział, co nim pokierowało, że w końcu się zgodził. Najwyraźniej ta blondynka miała w sobie to coś, co chciał poznać trochę bliżej.
- Mam nadzieję, bo naprawdę nie lubię być zazdrosny, a często bywam. - uśmiechnął się lekko próbując dać jej znać, że wcale nie żartował.
Nie jest jakimś psychopatą i nie rzuca się na każdego faceta, który na nią spojrzy. Niech sobie patrzą i przeklinają go, że udało mu się wyrwać taką laskę. Problem zaczynał się jednak tam, gdzie faceci zaczynali być zbyt nachalni i pchali swoje dłonie tam, gdzie zdecydowanie nie powinno ich być. Chyba wystarczy powiedzieć, że w takich sytuacjach Halifax w ogóle się nie patyczkował i dawał bardzo jasno do zrozumienia, że coś takiego nie będzie akceptowalne. Na pewno nie w stosunku do kogoś, z kim był. Czy to na randce czy w sensie bardziej permanentnym.
- Mogłaby być... - uśmiechnął się do niej filuternie.
W myślach dodał sobie, że ta propozycja ma oczywiście sens tylko i wyłącznie jeśli uda im się jakoś dogadać. Teraz było wszystko świetnie, ale na wierzch nie zdążyły wyjść jeszcze żadne z ich denerwujących nawyków. Jakby nie patrzeć to również było ich pierwsze domowe spotkanie, a ona już sobie nim trochę podyrygowała. Dzisiaj było to zabawne, ale po kilku razach mogłoby zacząć trochę Anglika denerwować. Na razie wolał się ratować pół słówkami i niedopowiedzeniami. Jedna duża deklaracja tego wieczoru powinna wystarczyć.
Film tak naprawdę już od samego początku średnio go interesował. Był momentami nawet zabawny, ale mając przy sobie Susan ciężko było nie myśleć o tym, co wyprawiali poprzedniego wieczoru. Nie miał zupełnie nic przeciwko kiedy wgramoliła mu się w powrotem na kolana zasłaniając większość ekranu, przynajmniej z jego perspektywy. O wiele bardziej wolał ten widok od tamtych aktorów. Zwłaszcza kiedy już ściągnął z niej swoją koszulkę. Oczy mimowolnie opadły na jej, częściowo zakryte, piersi.
- Też mam taką nadzieję. - wyszeptał powoli unosząc wzrok na jej twarz - Masz coś specjalnego na myśli..? - sam również ściągnął swoją koszulkę opadając z powrotem na oparcie kanapy, a dłoniom pozwalając sunąć powoli od jej bioder, przez brzuch aż na te jędrne i krągłe piersi - Moja kobieto..? - wyszeptał testując jak przechodzi mu to przez gardło spoglądając jej w oczy.
Będzie się musiał do tego przyzwyczaić, ale w tej chwili był już zajęty pieszczeniem jej piersi oraz coraz mocniej sterczących sutków.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Pojedynczy sygnał zegarka wskazywał na wybicie równej godziny. Najbardziej prawdopodobne, że była to pierwsza w nocy. Mimo intensywniejszego trybu życia jaki zaczęła prowadzić Su od niedawna, nieprzespane zmiany odsypiała za dnia. Dziś udało jej się zaliczyć może ze dwie godziny i to na leżaku, w pełnym słońcu więc nie czarujmy się – nie był to wartościowy, regenerujący sen, a raczej drzemka w niewygodnej pozycji. Po czymś takim człowiek ma wrażenie, że budzi się gorzej zmęczony niż był do tej pory. Z racji intensywnego „randkowania” jakieś 24 godziny wcześniej, pracy i kolejnej nocy, która nie zapowiadała się na nudną, Murphy czuła się jak na lekkim haju. Niby kontaktowała i doskonale wiedziała co dzieje się wokół, ba! Prowadziła nawet bardzo poważną rozmowę! Ale z koncentracją było już gorzej. Dobrze stało się, że dostała propozycje noclegu bo będąc tak zmęczoną o wypadek nietrudno. Co ciekawsze ciało delikatnie odmawiające posłuszeństwa, w żadnym wypadku nie skłaniało ją do przemyśleń związanych ze snem. Szklaneczka magicznej mikstury z zawartością alkoholu bardzo skutecznie ukierunkowała jej myślenie na jedyne, słuszne w tej sytuacji tory.
Była młoda, jeszcze zdąży odpocząć i poleniuchować. W sumie robiła to niemal przez rok więc najwyższa pora odmienić nawyki i przyzwyczajenia.
– Zazdrość to oznaka, że ci zależy ale… zdrowa zazdrość – nie bez powodu przez krótką chwilę szukała odpowiedniego określenia uczucia, które zniszczyło i doprowadziło jej życie do ruiny. Ta jak i wiele innych historii na dzień dzisiejszy pozostała rzuconym skrawkiem informacji ale były mąż Su również początkowo był TYLKO zazdrosny i w jakiś sposób to było nawet urocze ale finał był fatalny. Dlatego była wyczulona na określenie i zachowanie mężczyzny. Wszystko w granicach rozsądku, bo obrona przed nachalnym gościem to jedno, a uwięzienie w mieszkaniu w obawie przed urojoną zdradą, to zupełnie inna bajka. Kolejny raz nie zniosłaby podobnej przeprawy, ale był jeden pozytyw przeszłości – wiedziała na co powinna zwracać uwagę, aby szybko przechwycić pierwsze niepokojące symptomy.
Oby ich nie było wcale!
– Przemyśle ją bardzo dokładnie. Lubię rozpisywać sobie wszystko na kartce jeśli muszę podjąć decyzję. Takie drzewko z plusami i minusami. Byłoby mi o wiele łatwiej gdybyś zaprezentował mi jakieś… plusy rezygnacji z tej pracy. Opisał albo… pokazał – gra słów? Dlaczego nie! Prócz tego, że w łóżku z ciała aniołka wychodził prawdziwy diabeł, to dodatkowo uwielbiała podteksty, zabawę słowem, albo proste świntuszenie. Naturalnie w odpowiednim czasie i miejscu. Zawsze miało to charakter cholernie dwuznaczny i tylko idiota mógłby nie domyśleć się o co w tym wszystkim chodzi.
– Mmmm… kilka niespodzianek by się znalazło ale to gdy będziemy u mnie. Poza tym nie mogą wszystkiego zdradzić od razu – i już miała na końcu języka wypowiedź odnoszącą się do tych „bliskich osób”, które dostąpiły zaszczytu obejrzenia nagrania ze striptizu, ale chwila była ciekawa i klimatyczna, a jej zgryźliwość mogła ją popsuć w jednej sekundzie. Do tego temat wałkowali już i tak długo więc zdecydowanie dobrze się stało, że się powstrzymała. No i Graham zdjął bluzkę więc całkowicie zapomniała o uszczypliwości. Zamiast tego przejechała paznokciem przez mostek, tarkę mięśni i zatrzymała się na zapiętych spodniach. Czemu on je jeszcze na sobie miał?! Ona została w samych majtkach i… No właśnie.
– Wydaje mi się, że wiesz co lubię albo dobrze się domyślasz – prawą dłonią odrzuciła pukle na plecy udostępniając klatkę piersiową w całej okazałości. Sunące po ciele dłonie przysporzyły jej przyjemnego dreszczyku, a reakcja piersi na dotyk była natychmiastowa.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Na szczęście zarywanie nocy nie było niczym niecodziennym dla Grahama. Dlatego też godzina zupełnie nie miała w tym momencie znaczenia. Był jeszcze na tyle młody by uciągnąć kilka nieprzespanych nocek bez większego uszczerbku na zdrowiu, a jedynie z lekkim rozkojarzeniem. Kolejny efekt uboczny wszystkich misji, w których brał udział. Brak snu był tam codziennością, więc i organizm miał szansę się do tego przyzwyczaić, chociaż odkąd opuścił szeregi wojska trzeba przyznać, że nie znosił już tego tak dobrze jak wcześniej. Teraz potrafił być czasami markotny czy rozdrażniony kiedy przespał mniej niż pięć godzin trzy dni z rzędu. Kto by jednak nawet myślał o spaniu przy dziewczynie takiej jak Susan? To zakrawało o karę boską zwłaszcza, że już wiedział do czego jest zdolna wieczorową porą oraz jak kompatybilni są ze sobą. Przez te kilkanaście minut niezobowiązujących pieszczot z obu stron zdążył już zapomnieć o wszystkim, co wcześniej zagrażało powodzeniu tego wieczoru. Zapomniał o swojej niedoszłej żonie skupiając się już całkowicie na tej, kobiecie, która była teraz przed nim. Wiedział, że najwyższy czas pójść naprzód, ale nie wiedział czy już jest na to gotowy.
- Widzę, że się rozumiemy. - uśmiechnął się do niej zadowolony - Nie martw się, nie każę ci zamknąć się w domu i gotować mi obiadki. Po prostu proszę byś nie sprawiała, że będę chorobliwie zazdrosny bo dla jakiegoś biednego gościa może się to źle skończyć. - wzruszył ramionami nie mając sobie w takim przypadku absolutnie nic do zarzucenia - Możesz natomiast liczyć na niezapomniany seks jeśli znajdziesz tę granicę w której nie zrobię nikomu krzywdy, a jednocześnie nie będę mógł wytrzymać i będę musiał ci pokazać, że należysz do mnie i pora przestać bujać się z jakimiś frajerami. - wyszczerzył się do dziewczyny z tym tajemniczym błyskiem w oku.
Halifax na co dzień nie należał do osób wielce agresywnych. Wyładowywał wszystkie negatywne emocje na siłowni i sparingach mogąc prowadzić w miarę normalne życie pomimo swojego PTSD. Nie ręczył jednak za siebie kiedy jakiś facet, nawet w żartach klepnie jego kobietę w tyłek. Wtedy stawał się cholernie zaborczy i zdawać by się mogło, że ograniczenia i limity narzucane przez kodeks karny przestają go obowiązywać. Pomimo to nie zamierzał w żaden sposób Susan ograniczać. Każde z nich prowadzi swoje życie i on w to ingerować nie będzie tak długo jak zostaną zachowane jakieś zasady zdrowego rozsądku, które ufał, że dziewczyna zna i będzie przestrzegać. W obu przypadkach pewnie szybko się o tym przekona.
- Jeśli zdecydujesz się spędzać więcej wieczorów ze mną niż w pracy myślę, że możesz liczyć na o wiele bardziej satysfakcjonujące zakończenie wieczoru... - przesunął dłońmi w górę jej ud zatrzymując się na linii jej majtek dając jednoznacznie znać o co mu chodzi - Myślę, że będzie też lepsze jedzenie, drinki i kto wie... Może tym razem to Ty będziesz się przyglądać jak ktoś zdejmuje przed Tobą ciuchy. - uśmiechnął się zawadiacko wymownie unosząc jedną brew do góry.
Oczywiście, że nie umknęło jego uwadze jej zainteresowanie tym strażackim filmikiem. Skoro już powiedzieli sobie, że są razem, fakt który nie zdarzył się przez ostatnie pięć lat, to zaczęła się zaliczać do grona bliskich znajomych. Jednak po co pokazywać jej jakiś kiepskiej jakości film, jeśli może mieć przedstawienie na żywo? Na to oczywiście muszą się o wiele lepiej poznać, ale chciał jej dać do zrozumienia, że taka opcja w ogóle istnieje, a wszystko będzie zależeć od tego jak dobrze im się to wszystko ułoży.
- Myślę, że mam całkiem dobre pojęcie, ale jestem otwarty na twoje sugestie. - odpowiedział z zalotnym uśmiechem bezwstydnie zjeżdżając wzrokiem na jej obnażone piersi.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
ODPOWIEDZ