25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Prawie wcale się nie znamy – nie trzeba się bać słów prawdy. To jak spędzili ostatnie kilkanaście godziny było tylko kroplą w morzu całej palety barw osobowości, zachowań, poglądów i przekonań. Zdawkowe informacje. Pierwsze wrażenie choć dobre, często bywało mylne i będąc w tym wieku ciężko wierzyć jeszcze w książęta na białych koniach i księżniczki czekające na tego jedynego. Świat jak i ludzie byli o wiele bardziej skomplikowani, ale czy był to powód do gniewu i poddawania się? Nie dla Susan, która lubiła słuchać historii osób jakie spotykała na swojej drodze. Jedni byli tylko przelotnym i nic nieznaczącym pyłkiem, inni stawali się przyjaciółmi na długie lata. Poznawanie drugiego człowieka to skomplikowany proces, który trwa bardzo długo więc zdecydowanie dopiero zaczynała tworzyć obraz Grahama Halifaxa, właściciela jednej z lokalnych firm, który zdecydowanie lubił duże auta i drobne blondynki w łóżku.
– Nie ma nic złego w czerpaniu przyjemności jeśli nikomu innemu nie sprawia to cierpienia – chyba, że w granicach rozsądku i ta druga strona ma z tego frajdę, ale nie o to tutaj chodziło. Fakt, Anglik wczoraj był napalony jak nastolatek i trudno traktować to jako wadę. Może gdyby byli dwudziestoletnim, znudzonym małżeństwem, to wówczas temperament partnera mógłby być męczący ale oboje byli młodzi i za drzwiami sypialni dogadywali się świetnie bez słów.
Tyle ustalili w 100%.
A co dalej?
– Dziesięć lat to dużo. Różnie bywa… ja już nie mam rodziców. Nie myślałeś żeby ich odwiedzić? Tak… żeby nie mieć wyrzutów sumienia? – gdyby okazało się, że za kolejne dziesięć lat będzie za późno. Czasem warto schować dumę w kieszeń i być ponad swoim komfortem psychicznym. – Mama by się ucieszyła – jeśli nie jest tak wyrodną suką jak rodzicielka Su, która zwiała gdzie pieprz rośnie w obawie przed odpowiedzialnością. Z pewnością jej trafił się wyjątkowo podły egzemplarz i była przekonana, że inne matki są lepsze.
– Rozumiem – gładząc materiał świeżej koszulki doskonale czuła zarówno niedawno używany żel do mycia ciała i płyn do płukania tkanin. To wszystko mieszało się z lekką nutą mocnego alkoholu, który został w połowie nalany do szklanki. Tak szczerze to nic nie rozumiała… nigdy nie zmarł ktoś, kogo szczerze kochała. Wielokrotnie w zakładzie słyszała żale, szczególnie starszych osób, którym ciężko było pożegnać się z odejściem drugiej połówki, ale starała się nie brać tego do siebie. Udawała przejętą, klepała formułki o współczuciu i wszystkie inne, które w takich sytuacjach wydawały się odpowiednie. Jednak takie podejście do sprawy wydawało jej się bezpieczne i higieniczne dla własnej głowy.
Teraz nie chciała udawać, że słucha. Słuchała go z zaangażowaniem w chęć pomocy. Nigdy nie miała predyspozycji na dobrego psychologa i nie miała zamiaru wysuwać górnolotnych stwierdzeń, przytaczać babcinych powiedzeń, które choć były prawdziwe, wydawały się banalne.
– Z czasem będzie łatwiej. Musi – w mniej emocjonującej chwili z pewnością zapytałaby, czy Graham korzystał z pomocy psychologa ale nie był to odpowiedni moment. Drobne puzzle w postaci zdjęcia w portfelu i tych ułożonych na komodzie, ułożyły się w całość dając obraz nieszczęśliwego człowieka zakochanego w kimś kogo nie ma i już nigdy nie będzie. To przygnębiające i… właściwie trudne do rozwikłania. – Daj spokój – Murphy musiałaby być zimną suką żeby zabrać się i wyjść bez słowa. Miałaby się obrazić… za co?
– Chcesz zostać sam? – kobiety w gorszych chwilach raczej potrzebują wsparcia, z mężczyznami bywa bardzo różnie więc najbezpieczniej w tej sytuacji było dopytać czego teraz chce Graham.


Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Susan miała rację. Wiedzieli o sobie tyle, co nic. Spędzili razem raptem kilkanaście godzin i większość z nich spożytkowali w łóżku na rozmaite sposoby. W czasie swojej randki również nie mieli zbyt czasu na żadne poważniejsze rozmowy, ani tym bardziej ochoty. W końcu to wszystko wyszło tak przypadkowo, że chyba żadne z nich nie liczyło na jakąś głębszą relację. Graham przynajmniej takiej nie planował, nigdy tego nie robił. Był raczej zadowolony ze wszystkiego, co miał i nie szukał sobie na siłę komplikacji. Wolał spełniać się w swojej robocie, podróżach oraz innych przyjemności. Po stracie ukochanej powiedział sobie, że przez długi czas nie będzie się ponownie wiązać. Kojarzyło mu się to tylko z bólem straty, który był o wiele większy od wszystkiego innego, co przywiózł ze wszystkich swoich przydziałów, a było tego niemiało. Nie jest znów tak trudno trafić tak potężnego faceta, jak on. Wydawało mu się, że z tą blondynką pewnie spotka się jeszcze raz, może dwa na kolejne nie zobowiązujące noce, a później oboje o sobie zapomną. Tymczasem ona już następnej nocy była w jego domu. Los potrafi czasami płatać figle.
- Cieszę się, że to mówisz bo to jedna z zasad według których żyję. - uśmiechnął się wesoło na jej stwierdzenie.
Jego hedonistyczna natura nakazywała mu czerpać z życia pełnymi garściami, jednak nigdy nie powinno to następować kosztem czyichś negatywnych odczuć. Mógł uchodzić za egoistę, ale tak naprawdę nim nie był. Oczywiście myślał w pierwszej kolejności o sobie, ale nie zamykał się na to jak jego akcje zostaną odebrane przez innych. Starał się żyć w zgodzie ze samym sobą oraz swoimi poczynaniami, więc tak długo jak jego zachowanie nie sprawiało nikomu nieprzyjemności uważał je za słuszne.
- Nie mam wyrzutów sumienia. - odpowiedział trochę chłodno - To oni to wybrali, nie ja. Nie mam do czego tam wracać, ale czasami odwiedza mnie moja siostra. Przynajmniej ona mi została i jest na tyle otwarta by tolerować moje wybory. - wyjaśnił nie okazując w tym momencie żadnych zbędnych emocji, co jak na niego było trochę niecodzienne, bo był osobą bardzo ekspresyjną, o czym dziewczyna zdołała się już przekonać.
Był to po prostu kolejny tematu tabu, który z mało kim poruszał. Jej i tak powiedział już więcej niż było trzeba. Nie lubił i nie zamierzał się rozwodzić nad swoją sytuacją rodzinną. Jest jak jest i już dawno się z tym pogodził. Nie miał zamiaru się przed nikim kajać przez to jaką profesję sobie wybrał. Skoro rodzice nie potrafili tego zaakceptować, niech i tak będzie. On nie będzie za to przepraszać. Pozwoliło mu to stać się tym, kim jest teraz. Nie miał wyrzutów sumienia.
- Jest. Każdego dnia myśli się o tym coraz mniej, ale takich rzeczy się nie zapomina. - westchnął cicho przytulając Susan trochę mocniej do siebie.
Tylko ci, którzy nikogo takiego nie stracili mówią, że czas leczy rany. To nieprawda. Z czasem ten ból straty staje się po prostu do ogarnięcia. Przetrwania kolejnego dnia. Straty tego kalibru się nie zapomina. Będzie z Grahamem już całe życie. Uświadomił mu to zarówno psycholog, jak i on sam. Nie dało się wrócić czasu. Nie obwiniał się o jej śmierć. To nie była niczyja wina. Oboje byli na misji, znali ryzyko. Każdego dnia to on mógł nie wrócić z przydziału. On po prostu chciał pamiętać, bo Isabel nie miała nikogo, kto by ją pamiętał. Żadnej rodziny, kilku przyjaciół. To on wiedział o niej najwięcej i miał zamiar to uhonorować. Ciężko było powiedzieć by nadal ją kochał, skoro jej już tutaj nie było. Czy gdyby kochał prowadziłby tak bujne życie łóżkowe? Może w ten sposób próbował jakoś to przetrawić? Sam nie miał pojęcia.
- Nie, niekoniecznie. Pewnie jesteś zmęczona po pracy. Chcesz żebym zrobił ci coś do jedzenia? W końcu obiecałem Ci ten netflix and chill, nie? - uśmiechnął się lekko przeczesując jej włosy dłonią i zbierając kilka kosmyków z jej twarzy.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Jedna z wielu? – zapytała jak zawsze ciekawska. Pod jedynym względem różnili się diametralnie i najbardziej zabawne było to, że jeszcze do tego nie doszli. Mianowicie Graham unikał wszelkich związków i zobowiązań jak ognia. Wręcz przyłapywał się na każdej myśli czy geście, które mogłyby kojarzyć się z czymś „więcej”. Susan zaś od zawsze pchała się w związki bez analizowania czy to dobry moment, czas, czy to właściwy gość. Jej mąż był właściwie jej pierwszym chłopakiem, który z początku miał predyspozycje do tytułu najlepszej partii w tamtej części świata. Lata mijały a jego psychopatyczne zapędy sprawiły, że blondynka została stłamszona i odcięte od znajomych. Zaślepiona miłością i poczuciem bycia nikim, które wpajał jej sukcesywnie każdego dnia sprawiły, że w końcu przyjęła męski tok myślenia – zwyczajnie nie zasługiwała na nikogo lepszego. Do czasu… do czasu aż padło pierwsze uderzenie, niezupełnie mocne ale na tyle intensywne aby jej policzek nabrał barwy czerwieni. Za nic nie była mu teraz tak wdzięczna jak za ten przejaw przemocy fizycznej. Dopiero to sprawiło, że otworzyła oczy. Dalszy ciąg potoczył się dość szybko… przyjazd ojca, policji, zeznania, rozwód i…
Poznała Christiana. Niewinna lekcja samoobrony wykupiona przez znajomą szybko przerodziła się w propozycję randki i związek, który trwał ponad pół roku. Kilka naprawdę dobrych miesięcy – kolejne rozczarowanie. Numer trzy – przypadkowy numerek z gościem z Tindera ale to zupełnie nie dla niej. Zero chemii i „czegoś więcej”, przyjemność za przyjemność. Może gdyby spróbowała znowu i znowu to zaczęłoby jej odpowiadać ale teraz nie chciała wkręcać sobie, że takie sytuacje jej odpowiadają.
I tutaj zaczyna się miejsce dla Grahama – byłego żołnierza z PTSD, ukochaną, która wykrwawiła się na jego rękach, której fotografie przetrzymuje na komodzie w czymś co można nazwać zbrojownią… ? Su była z tych, które ceniły poczucie bezpieczeństwa i pewność, że mają obok siebie kogoś, komu mogą zaufać, kogoś kto obroni przed całym złem tego świata…
Zapatrzona w martwy punkt przed sobą Murphy nawet nie usłyszała tego co mężczyzna mówił o swojej rodzinie. Jak mantrę powtarzała w głowie „Dlaczego ja?”. Ocknęła się i wróciła duchem do kuchni gdy wspomniał o pamięci. Co poczuła blondynka? Zazdrość o trupa. Przymknęła oczy i przełamała się mówiąc to co naprawdę myślała. – Pamięć o kimś kogo nie ma to nic złego, wręcz przeciwnie. Myślę, że chciałaby żebyś był szczęśliwy – np. ze mną.
Westchnęła bo teraz to już nie ona przytulała jego, a on ją.
– Jest bardzo późno – odchyliła się odrobinę do tyłu i przymykając oczy leniwie wsunęła język między wargi Anglika. Prawdopodobnie za wszelką ceną starała się podbudować swoje ego, które aktualnie dramatycznie przegrywało z laską ze zdjęcia. To było męczące.
Przerwała pocałunek. – Netflix może być ale jest kilka warunków – wcale nie były one wygórowane, a wręcz banalne. – Daj mi czysty ręcznik i jakąś swoją koszulkę. Po kilku godzinach w Shadow czuje się jak ktoś kto otarł się o lumpa. Muszę wejść na kilka minut pod prysznic. Do tego przynieś proszę torebkę z mojego auta bo zakładałam, że wpadnę na minutę więc zostawiłam ją na siedzeniu pasażera. Do jedzenia może być tost z samym serem i fajnie jeśli masz w lodówce energetyka z czymś ziołowym i procentowym. Inaczej nie przetrwam nawet dwóch pierwszych scen – to chyba nie były wygórowane życzenia a kwestia higieny po pracy w dusznym klubie – nie wyobrażała sobie innego wyjścia więc gdy tylko dostała to co chciała, zniknęła znów w łazience. Tam zmyła z siebie zapach Shadow przechodząc w całości Grahamem. Przerzucając przez głowę bluzkę szybko doszła do wniosku, że bez problemu ubranie mogło robić jej za sukienkę. Najważniejsze, że poczuła się o wiele lepiej w odświeżonym wydaniu. Przez nieuwagę i rozkojarzenie koturny zostawiła tuż obok prysznica i na bank przed wyjściem będzie ich gorączkowo poszukiwać. W swoim życiu nie raz zdarzyło jej się gubić buty ale miało to miejsce na imprezach gdzie zdejmowała je aby dać odpocząć stopom. Tutaj to kwestia zmęczenia materiału.
– Jestem – rozłożyła ręce prezentując się w ubraniu jak po o wiele, wiele starszym bracie. – Jak Ci się podoba? – usiadła na kanapie odbierając od Grahama szklankę ze swoim drinkiem. – Dziękuję, jesteś kochany – cmoknęła przelotnie jego policzek siadając tuż obok po turecku. Ich ramiona stykały się ze sobą w chwili gdy Su przechyliła zawartość naczynia na … raz – bardzo nieelegancko dziewczynko.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Tak, jedna z wielu. - uśmiechnął się do niej chytrze doskonale zdając sobie sprawę, że nie oczekiwała potwierdzenia, a uchylenia przed nią rąbka tajemnicy, ale on nie był z tych, co wszystko od razu wykładają na srebrnym talerzu.
Zdecydowanie wolał się z nią w tej sprawie trochę podroczyć. Taki już był. Trzeba było sobie trochę zapracować bo pomimo swojej otwartej osobowości, jeśli chodziło o sprawy bardziej osobiste to przy kobietach potrafił być naprawdę skryty. Częściowo dlatego, że starał się nie dawać żadnych oznak jakoby mogłoby z tego wyjść coś więcej niż tylko przelotna, łóżkowa znajomość. Częściowo też dlatego, że w ten sposób czuł się jakby honorował śmierć Isabele. To ona znała go najlepiej. Lepiej niż którykolwiek facet z którym służył. Lepiej niż nawet jego siostra. Dzielił się z nią wszystkim i czasami robienie tego z inną kobietą wydawałoby mu się pewnego typu zdradą, a on nie był tego typu facetem, chociaż na pewno pomógł przyprawić rogi kilku nieświadomym mężom czy narzeczonym. Jego sytuacja była po prostu skomplikowana. Sam nie do końca wiedział na czym stoi, a Susan... Cóż, miała być kolejną przygodą, a z każdą godziną okazywała się czymś więcej. Ciężko było tutaj powiedzieć o nawet zadurzeniu. Na to jeszcze o wiele za wcześnie, ale nie była taka jak inne jego łóżkowe przygody. Nie wiedział jeszcze dokładnie, co ją odróżnia, ale miał przeczucie, że szybko się o tym przekona. Los zdawał się być w tej kwestii bardzo uparty krzyżując ich drogi ponownie.
- Zdecydowanie by tego chciała. - prychnął cicho - Próbuję każdego dnia, ale to nigdy nie to samo. - wzruszył lekko ramionami z nietęgą miną.
Z nią wszystko było jakieś lepsze, bardziej kolorowe. Nawet jeśli musiał rezygnować z wielu rozrywek na rzecz monogamii oraz spędzania z nią większej ilości czasu niż tylko na misjach bądź pomiędzy nimi, nigdy nie miał z tym problemu. Dopiero kiedy ją poznał poczuł, co to jest tak naprawdę żyć. Uganiał się za nią jak szczeniak. Jakby nie patrzeć był wtedy cholernie młody. Co on robił za głupoty żeby jej zaimponować. Aż dziw, że nie wyrzucili go z wojska w pierwszym roku. Wszyscy znajomi oraz bardziej doświadczeni żołnierze mówili mu, że wiązanie się w tym fachu nie było dobrym pomysłem. Oni wierzyli, że im się uda. Cóż... Los miał dla nich inne plany. Postawił na swoim. Jedna zagubiona kula wystarczyła by rozdzielić ich na zawsze. Cholernie bolało, ale z czasem stało się coraz bardziej przeżywalne.
- Mhmmm-- - chciał powiedzieć coś jeszcze zanim Susan zainicjowała dość głęboki pocałunek, którego zupełnie się nie spodziewał, ale nie miał zamiaru odmawiać.
Już podczas pocałunku jego brew powędrowała ku górze, ale słuchając jej listy życzeń zawędrowała jeszcze wyżej pozostawiając go z komicznym wyrazem gdzieś pomiędzy niedowierzaniem, a rozbawieniem. Oczywiście każda z tych rzeczy osobno nie była najmniejszym problemem, ale bawiło go jak ta drobna blondynka nie miała problemu z dyrygowaniem nim w jego własnym domu. Musiał kilka sekund pomyśleć nad tym, czy ma zamiar spełnić wszystkie wymagania by spędzić z dziewczyną kolejne kilka godzin. W końcu tylko cicho się zaśmiał kręcąc głową. Puścił dziewczynę by skoczyć na górę i przynieść jej jedną ze swoich koszulek. Kiedy zniknęła w łazience skoczył do jej auta przynieść jej torebkę. Skoro były tam pewnie i kluczyki to od razu wstawił jej auto na swój podjazd i zamknął by nikt nie wpadł na jakiś głupi pomysł. Po powrocie czekało go jeszcze przygotowanie jej drinka. O dziwo miał dokładnie to, czego potrzebowała. Któryś z chłopaków musiał przynieść te energetyki i zostawić po ostatnim grillu. Dolał również do swojej szklanki w między czasie przygotowując jej prawdopodobnie najlepszego tosta z serem, jakiego jadła. Akurat tę jedną rzecz opanował do perfekcji od zaprzyjaźnionego szefa kuchni. Ułożył wszystko na stoliku w salonie oczekując na swoją dzisiejszą partnerkę.
- Bardzo. Zawsze kręciły mnie laski w moich ciuchach. Sama prawda. - uśmiechnął się do niej zadziornie nie zdradzając czy to rzeczywiście prawda - Nie ma sprawy. - obrócił się w jej stronę opierając łokieć na oparciu kanapy, a głowę na swoich knykciach - Zanim zrobię ci drugi powinnaś coś zjeść. - zaśmiał się cicho wymownie spoglądając na tosta, samemu upijając dość skromny łyk ze swojego drinka.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Szczerość nie zawsze popłaca, a umiejętny dobór słów w akurat tej sytuacji był bardzo ważny głównie ze względu na niepewny grunt po jakim stąpała Su. Z jeden strony utwierdzała mężczyznę w przekonaniu, że powinien pamiętać o swojej największej miłości bo wspomnienia dobrych chwil nie są żadnym przewinieniem, a z drugiej chciałaby mu udowodnić, że ma przed sobą jeszcze kawał życia i nie warto ciągle spoglądać za siebie przez ramię. To ostatnie mogło zostać odebrane całkowicie inaczej niż chciała więc do takiego typu gadki musiałaby się lepiej przygotować. Bezpiecznie było powoli wycofać się z poważnych tematów i przejść do tych bardziej neutralnych. Naturalnie życie to nie bajka gdzie czekają same beztroskie momenty ale… no nie dziś.
Tym lepiej przyjęła bardzo ciekawą minę jaka pojawiła się na buźce Anglika. Przez chwile nawet zaśmiała się nie wiedząc kompletnie co się stało. – O co chodzi? – teraz i ona ściągnęła brwi do środka nie rozumiejąc … zaskoczenia? Szczerze przywykła do współpracy między dwojgiem ludzi. I słowo „współpraca” nie było tutaj przypadkowe bowiem o wykorzystywaniu nie mogło być mowy. Jeśli miała zostać i obejrzeć jakiś film to zasadnym było zabranie torebki z samochodu co by nagle na jej miejscu nie pojawiła się cegła albo kamień. Prysznic – rzecz najbardziej oczywista a to, że poprosiła o koszulkę? Sama była w bardzo krótkiej spódnicy i topie na ramiączkach. W swoim stylu – wszystko dobrze przylegające do ciała więc trudno mówić o pełnym relaksie kiedy materiał otula wręcz w nieprzyzwoity sposób. I ostatnia kwestia alkoholu… sama wódka czy cokolwiek innego zadziałałoby jak najpiękniejsza kołysanka dla dorosłych. Dobrze wiedziała, że zmęczenie i procenty to połączenie idealnie usypiające.
Z pewnością w dzisiejszym dniu zrobiła to nieświadomie ale właśnie tak wyglądało owijanie sobie faceta wokół palca. Niby niepozorne prośby, które spełnia bez słowa sprzeciwu. Później pozostaje już tylko stopniowanie trudności ale o tym innym razem!
– Mnie niekoniecznie kręcą faceci w moich ciuchach – przeniosła spojrzenie na sufit pozostawiając na sekundę Grahama z tą bardzo podejrzaną informacją. Ostatecznie roześmiała się siadając na tej kanapie. – Żartowałam, spokojnie – nie znali jeszcze dobrze siebie i swojego poczucia humoru a Su miała je dość… powiedzmy specyficzne ale w ogólnym rozrachunku zyskiwała nim niż traciła. I tak na marginesie… jej kiecka utknęłaby na udzie Grahama tak gdzieś w połowie więc z czym do ludzi.
– Nie chce drugiego, może później – odstawiła szklankę i sięgnęła po talerzyk z tościkiem. – To co oglądamy? Nie wiem jak Ty ale ja zawsze dłużej wybieram niż oglądam więc może zdecyduj za nas oboje – wgryzła się w chrupiące pieczywo za co jej żołądek był wdzięczny. Pora nie była odpowiednia na posiłek ale przez te kilka godzin zgłodniała i takie dwie kromeczki powinny załatwić kwestię dziwnego burczenia i innych dźwięków, które najczęściej są najlepiej słyszane w najmniej sprzyjających okolicznościach.
Spojrzenie niebieskich oczu prześliznęło się z jeszcze czarnego ekranu TV na czekoladowe tęczówki mężczyzny, który chyba się zamyślił. – Co Ci chodzi po głowie? – zapytała podwijając jedną nogę pod pupę, druga zaś pozostała zgięta. Jeśli za kilka lat Murphy będzie narzekała na bóle kręgosłupa to każdy jej może przypomnieć, że to wina przebywania najczęściej w pozycji powyginanego paragrafu ale… tak było jej wygodnie. I nawet nie zwracała uwagi, że przyjmując taką pozę, widać jej nieco majtki ale te nie były szczytem erotycznej fantazji, a znak Batmana z przodu mógł co najwyżej rozśmieszyć niż podniecić.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- O nic. To po prostu zabawne, że nie masz problemu żeby mną dyrygować w moim własnym domu. - zaśmiał się cicho nie pokazując po sobie żadnego oburzenia, czy negatywnych emocji.
Dla niego to naprawdę było po prostu zabawne. Ze względu na jego gabaryty ludzie podchodzili do niego raczej ostrożnie. Zwłaszcza, jeśli jeszcze gdzieś zasłyszeli, że był żołnierzem i nadal pracował w tej branży. Raczej każdy w miarę ogarnięty człowiek zdawał sobie sprawę, że z wojny rzadko kiedy wraca się z medalami, chociaż on akurat odznaczony był, a najczęściej z jakąś formą stresu pourazowego. Z zawodowymi żołnierzami tak naprawdę nigdy nie było wiadomo, kiedy im odbije. Nawet ci najbardziej łagodni mogli zaskakująco szybko stracić panowanie nad sobą przez najmniejszą duperelę. Ale ta drobna blondynka nie miała problemu żeby wysłać go do kuchni, samochodu, po drinka. Z jego perspektywy wyglądało to trochę jak te wszystkie komedie dla dzieci, gdzie to duże dziecko jest średnio lubiane i ma problemy z nawiązywaniem przyjaźni. Wtedy pojawia się ta ekstrawertyczna osobistość, zaprzyjaźnia się z gigantem, a ten robi co tamtej osóbce się tylko zrodzi w główce. Chociaż na brak popularności Graham nie narzekał, takie porównanie w jakiś sposób wyjątkowo go bawiło.
- Raczej nie licz, że wcisnę się w którąś z twoich sukienek. - roześmiał się wesoło - Wiele rzeczy już z chłopakami dla żartów zakładaliśmy, ale damska bielizna jeszcze nie była jedną z nich i nie, nie mamy zamiaru tego zmieniać. - posłał jej nieco zadziorny uśmiech uprzedzając zapewne jej słowa.
Na misjach mieli czasami zdecydowanie zbyt dużo czasu. Banda młodych mężczyzn zamkniętych na małym terenie z tonami broni? Zawsze coś głupiego przychodziło im do głowy. Czasami ktoś został postrzelony, czasami ktoś tracił kawałek palca, ale pewnie wspomnienia pozostawały z nimi na całe życie. Większość takich akcji była raczej niegroźna.
- Nie mam pojęcia. Średnio raz w tygodniu zdarzy mi się zalec przed telewizorem i zazwyczaj kończy się na tym, że pamiętam pierwszy i drugi odcinek. Tak z pięć fragmentów z trzeciego, dwa z czwartego, a później budzę się następnego dnia w jakiejś dziwnej pozycji. - uśmiechnął się rozbawiony.
- Myślę, że powinnaś zostać na noc. Jest już późno, do domu masz jeszcze kawałek, a ja przypadkiem wprowadziłem już twój samochód na mój podjazd. - uśmiechnął się chytrze spoglądając jej w oczy.
Wziął się jednak za pilota odpalając telewizor oraz całą stację multimedialną, ale kątem oka zerkał czy jej smakuje. Oczekiwał jakiejś pochwały. W końcu był pewien, że robi jedne z najlepszych tostów w tej części Lorne Bay. Nie było w tej kwestii nigdy żadnych głosów sprzeciwu. Widząc jednak, że z pochwał raczej nici skupił się na przeglądaniu tej słynnej platformy streamingowej, która jak zwykle miała o wiele za dużo opcji. W końcu po kilku minutach zdecydował się na jakąś komedię, o dwóch takich co wkradali się na cudze wesela.
- Jak ci idzie praca w tym klubie? Zdarzyło się coś ciekawego? - zagaił do niej dopijając swojego drinka i odstawiając pustą szklankę na stół.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
b] – Heeeej – [/b] przeciągnęła zaznaczając, że wcale nie ma zamiaru tak tego tematu zostawić. – Nie dyryguje tylko mam kilka próśb, a to różnica – na całe szczęście gdzieś w jej litanie wplotło się „proszę” bo bez tego faktycznie linia obrony ległaby w gruzach. – Poza tym, Graham… to są rzeczy oczywiste. Komunikacja i współpraca to klucz do sukcesu – i udanego związku ale to już sobie darowała. W końcu gdyby tak sama musiała iść do tego auta, zastanawiając się jak stanąć żeby było ok, czy zastawić wyjazd z garażu, czy nie, robić sobie drinka i kanapkę – podsumowując jeszcze dobre 20 minut chodziłaby tu i tam nie mogąc się odnaleźć. A teraz? W chwili gdy ona zmywała z siebie smród papierosów, mężczyzna wszystkim się sprawnie zajął. Same plusy i nie ma co narzekać. Gdyby Murphy była zołzą, której nie zależy na tej relacji, rzuciłaby coś w stylu „widać, że jesteś singlem” ale nawet nie przeszło jej to przez myśl. Co do zasady nie była uszczypliwa i wredna.
No może czasami, ale to rzadko!
– Ja noszę rozmiar XS słońce. Nawet moja czapka byłaby na Ciebie za mała. A bielizna? – zmierzyła go badawczym wzrokiem. Dysproporcja budowy ich ciał była bardzo duża i absolutnie nie było mowy o tym aby Graham coś na siebie narzucił. [/b] – Ja nie mogłabym pożyczyć Ci swojej koszulki – [/b] szczypnęła materiał bluzki, który wypchnął ku gorze przez dekolt zapach męskiego żelu pod prysznic. Susan mogła się dzięki temu poczuć jak 1/1500 prawdziwego mężczyzny. Na całą resztę składały się inne, różne cechy, dodatki, zachowanie, poglądy itp. – Ja nie zasypiam na kanapie. To znaczy jak czuję, że jestem zmęczona to przechodzę do sypialni. Wiesz dlaczego? – ugryzła kolejny kawałek tosta i jeszcze jeden kończąc swoją dzisiejszą kolacje. – Pojedzone, dzięki – wtrąciła szybko nim zdradziła swój mały sekrecik. – Zabrzmi to niedorzecznie ale ja… - uciekła wzrokiem na swoją pustą szklankę. – Boję się ciemności – zamknęła oczy bo dobrze wiedziała jak dziwnie to brzmi. – Tak, mam zakład pogrzebowy, wiedzę codziennie jakieś trupy i boje się, że w mroku czycha na mnie jakieś stworzenie. Stara jestem, powinnam z tego wyrosnąć ale to przez horrory. Przez całe życie obejrzałam ich mnóstwo – naturalnie spora część była bardziej zabawna niż straszna ale te, w które władowano kupę kasy skutecznie wryły się w jej psychikę. I mimo to, od czasu do czasu odpalała sobie jakieś nowości i praktycznie zawsze żałowała gdy w nocy zachciało jej się siusiu. – I dlatego też również myśle, że powinnam zostać na noc – i z chęcią znów przydusić go sobą podczas snu. Tym razem będzie nieco inaczej bo Graham będzie u siebie więc chociaż się wyśpi. To był plus, a Susan? Była z tych, którzy zasypiali w każdym miejscu. Nie była wyznawcą jedynie swojego łóżka i materaca więc jeśli tylko Anglik nie okaże się facetem chrapiącym – i ona wstanie wypoczęta.
– Nie jest to szczyt marzeń. Nie mam szczególnych planów zwianych z Shadow. Poszłam tam do pracy z nudów i póki nikt nie klepie mnie po tyłku, wypełniam wieczorną nudę. Wiesz… tam nie dzieje się specjalnie wiele. Dziewczyny tańczą, faceci piją i się na nie gapią. Od czasu do czasu ktoś się poszarpie. Zwykła, klubowa nuda – to co wyprawiał właściciel było już inną bajką ale jak długo Su nie wtrącała się w jego szemrane interesy, tak długo pozostawała nieszkodliwa. Przychodziła, zbierała zamówienia, roznosiła drinki, czasem rozmawiała z barmanami i to byłoby na tyle jeśli chodzi o kilka godzin w tej spelunie. – A Twój interes? Jesteś zadowolony z tego co robisz? Czy to jeszcze nie to – jak na trzydziestolatka Graham mógł się czuć „ustawiony”. Miał stabilną pracę, właściwie to własną firmę, dom i auto, które nie kupił za wygraną na loterii. Murphy nie była tak zaradna i gdyby nie duży zastrzyk gotówki, pracowałaby jako księgowa w jakimś przedsiębiorstwie. To, że jej się powiodło, to czysty przypadek albo zadośćuczynienie za wszystkie krzywdy od tamtego złamasa.
Zgarniając poduszkę z drugiego rogu kanapy, rzuciła ją na kolana Grahama a chwile później ułożyła tam swoją głowę wyciągając nogi na całej długości wypoczynku. – Pogłaskaj mnie – mruknęła przypominając sobie o temacie rozkazów więc szybko dorzuciła – Proszę – a gdy tylko wielkie łapsko spoczęło na jej czuprynie, mruknęła zadowolona. Teraz mogła się relaksować na całego.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Ehe... Stamtąd już równia pochyła do dyrygowania. - spojrzał na nią dość sceptycznie, ale szybko się uśmiechnął - Ale masz szczęście, że byłem w wojsku bo moją pierwszą myślą nie jest dlaczego powinienem to zrobić, a jak to zrobić. - zaśmiał się cicho.
To jeden z niewielu plusów, które wyciągnął z tamtego życia. Najbardziej korzystały na tym właśnie jego partnerki. Dla niego nie było rzeczy niemożliwych, a jedynie te bardziej i mniej skomplikowane. Jedyne zadania z którymi miałby problem to pewnie gwiazdka z nieba czy uchylenie komuś nieba, chociaż pewnie i na te znalazłby jakiś chytry chwyt, grę słów, która pozwoliłaby spełnić takie żądania. Susan rzeczywiście powiedziała proszę i wszystkie zadania, które mu wyznaczyła była łatwe, ale bawiło go z jaką łatwością przychodziło jej punktowanie mu zadań na dzisiejszy wieczór. Zupełnie jakby już powiedzieli sobie jakieś sakramentalne tak, a nie poznali się zaledwie trzydzieści cześć godzin wcześniej? Strasznym było jednak to z jaką łatwością przyszło mu odhaczenie wszystkich zadań z listy bez zająknięcia. To nie zdarzało się codziennie.
- Uff... No to mi się upiekło. - głośno wypuścił powietrze teatralnie ocierając pot z czoła i puszczając jej oczko - Chociaż założę się, że wyglądałbym zabójczo nawet w twojej koszulce gdybyśmy zrobili z niej na przykład... Kamizelkę? Kilka cięć nożyczkami i byłaby gotowa. - uśmiechnął się zadziornie wymuszając na niej by sobie to wyobraziła, może to trochę ostudzi jej zapał do owinięcia sobie go wokół palca.
Blondynka wyglądała dość dziecinnie, ale nigdy nie posądzałby jej o lęk przed ciemnością. Z tego rzeczywiście w pewnym wieku się po prostu wyrasta. W jego oczach nie miała się czego wstydzić. To było nic w porównaniu z PTSD, które niektórzy przynosili po wojnie. On na przykład nigdzie nie czuł się bezpiecznie. Przy głośniejszych dźwiękach nadal rozglądał się za źródłem zagrożenia, a czasami z odruchu osłaniał sobą osobę z którą przebywał. Jednak to też było niczym w porównaniu z tym, z czym wrócili niektórzy jego znajomi. Podczas fajerwerków szaleli jak psy, dostawali drgawek albo sami rzucali się na ziemię. To były dopiero problemy. Dlatego jeśli ktokolwiek miał to zrozumieć to właśnie człowiek, który wrócił z konfliktu zbrojnego.
- Ale wiesz, że nie masz się czego wstydzić? Każdy ma swoje lęki. Nie sądzę by lęk przed ciemnością był bardziej banalny niż chociażby przed wysokością czy małymi pomieszczeniami. - wzruszył ramionami - Wszyscy się czegoś boimy, twój mogę potraktować jako nawet uroczy. - uśmiechnął się pociesznie mierzwiąc jej trochę czuprynę - U mnie raczej nie masz się o co martwić. Jedna łazienka połączona jest z sypialnią, a światła na korytarzu zapalają się przy podłodze automatycznie. - puścił jej oczko całkiem ze swojego domostwa zadowolony.
Liczył na trochę pikantniejsze szczegóły z klubowego życia bo od swoich chłopaków słyszał już na ten temat najróżniejsze rzeczy i wreszcie miał okazję do zweryfikowania ich u źródła, ale wyglądało na to, że to całe Shadows ma bardzo wydmuchaną reputację. Chociaż zauważył, że poczuł jakieś ukłucie zazdrości kiedy wspomniała o tym, że ktoś mógłby nawet pomyśleć o klepaniu jej po tyłku. To dziwne. Zazwyczaj jego posesywność nie przenosiła się na inne płaszczyzny niż łóżkowa...
- Z jednej strony to chyba dobrze. Nie chciałabyś się wkręcać w jakieś szemrane interesy. Postronni zawsze najbardziej dostają po dupie. - przeczesał włosy kręcąc głową - A skoro już o tyłkach mowa, to jeśli ktoś będzie do tego zdolny zawsze możesz dać mi cynk i poprosić żebym cię odebrał. Wskażesz tylko gościa, a ja się zajmę resztą. Nauczę go szanować kobiety. - uśmiechnął się nieco drapieżnie.
Każdy miał swoje sposoby na spuszczanie pary. Dla Grahama były to ćwiczenia fizyczne, strzelnica oraz sparingi. Nie miał też problemu z oklepaniem jakiemuś ochlapusowi mordy, kiedy nie wiedział jak się zachować.
- Nie mogę powiedzieć, żeby nie szedł dobrze. Nie jestem jeszcze w top dziesięć największych firm, ale zbliżam się do top dwadzieścia, więc nie jest najgorzej. Podoba mi się to, że jestem w stanie pomóc swoim chłopakom stanąć na nogi i w końcu godnie zarabiać na swoich umiejętnościach. Jednocześnie nie cierpię robić im tego, co robił nam przez lata rząd, ale hej... Pod moim dowództwem mniejsza szansa, że nie wrócą z tego cali. - wzruszył lekko ramionami - Jest to coś, czym mógłbym się zajmować do końca życia. Zdecydowanie, ale czy to będzie to? Jeszcze nie mam pojęcia. - uśmiechnął się rozbrajająco naprawdę nie mając na siebie wielkiego planu.
Przestawał być już zaskoczony swobodą jaką Susan czuła w jego towarzystwie. Kiedy tylko poduszka wylądowała na jego kolanach był już przygotowany do tego, co miało nastąpić. Jedną ze swoich dłoni położył na jej biodrze, a drugą zaczął głaskać jej głowę. Ktoś tu potrzebował pieszczot, a Halifax był w nich całkiem dobry. Skoro już o nich mowa to po dłuższej chwili nachylił się do dziewczyny i nakierowując jej twarz za podbródek do siebie kilka razy ją pocałował.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Podsumowując – dyscyplina fajna sprawa. A gdyby tak mieć na rozkazy przynajmniej tuzin podobnych Grahamowi? Pytanie, gdzie kończy się wierność przełożonemu, a zaczyna męski szowinizm. W wojsku również służą kobiety, ale czy zajmują one tak często wysokie stanowiska jak panowie? Sprawa ciekawa i temat z pewnością kiedyś poruszy. Ciągle jednak zakładała, że gromada samców śmierdzących niemal testosteronem długo by jej nie uważała za przełożoną, nawet jeśli sprawa wyglądałaby na zgodną z prawem pod względem formalnym. Zamiast jednak marzyć o kilkunastu żołnierzach, miała jednego i to całkiem ogarniętego więc zamiast wysuwać na prowadzenie swoje racje, pogłaskała jedynie policzek Anglika z uprzejmym (to dobre określenie) uśmiechem.
– Zaczniemy od mojej koszulki w kolorze pudrowego różu a skończymy na czarnej skórze. Wchodzisz w to? – i teraz miej zagwozdkę – ona żartuje czy mówi całkiem poważnie. O tym jak otwarta i pomysłowa potrafi być Murphy, z pewnością nie mógł odrzucić wspomnianego scenariusza już na wstępie. To czym go obdarowała ostatniej nocy było jedynie wstępem i zapowiedzią do większej ilości niespodzianek. Na większość trzeba sobie mocno zasłużyć bo cała zabawa polega na tym aby jednak chwilę pogonić króliczka nim się go dopadnie.
– Chodzi o to, że prowadzę zakład pogrzebowy, czasem jeśli pracownica rzuci zwolnienie, to sama muszę np. umalować nieboszczyka i teraz fakt, że boję się ciemności – to jest głupie. Wypadałoby przestać wierzyć w te wszystkie pierdoły i mimo tego, że wiem, że ich nie ma, to wystarczy jakiś cień a ja uciekam do łóżka jak gówniara. Ciekawe czy to się leczy – w końcu strach przed pająkami i inne fobie – tak. Może i jej zaburzenie jest czymś, co można wyeliminować przy pomocy terapii. – Też miałam takie oświetlenie w Stanach ale pewnego dnia ktoś podrzucił mi kota, którego przygarnęłam więc musiała to wyłączyć bo ona ciągle krążyła po korytarzu nocą – i nie lubiła tego rozwiązania bo co jeśli tego kota by nie było a mimo to światło i tak by się zapaliło? Wtedy zawał murowany.
– Umiem sobie z takimi radzić, spokojnie, może wyglądam niepozornie ale były był instruktorem samoobrony więc wiem gdzie uderzyć żeby zabolało – puściła mu oczko. Co nie zmienia faktu, że jego zachowanie i propozycja były bardzo miłe.
– To ważne żeby robić to co się lubi. Fajnie, że Ci się udało – niewielu ludzi ma takie szczęście. Spora większość kisi się w zawodach, których nawet nie lubią, nie wspominając nawet o zwykłej akceptacji. Obowiązek spłat kredytów, utrzymania rodzin, zapewnienia godnego bytu itp. – to wszystko doprowadza do strachu przed wyjściem ze swojej strefy komfortu jaką jest etat za średnią kasę. Niewielu odważy się zaryzykować.
– O… tak mi dobrze – podciągnęła nieco jedno z kolan ku górze skupiając się na scenie filmu. Gładząca ją dłoń sprawiała, że przymknęła nieco powieki wtulając jeszcze bardziej policzek w przyjemny materiał poduszki.
Niespecjalnie czuła się zawiedziona przerywnikiem jaki zafundował jej Garaham. Może nawet stwierdzić, że była na niego przygotowana bo szczerze nie wierzyła aby usiedział grzecznie w jej obecności dłuższą chwilę. Mrucząc jak kociak wsunęła język między jego wargi podciągając się nieco wyżej i wyżej. Dość leniwie ale sukcesywnie wpełzła na jego kolana tyłeczkiem a w konsekwencji wylądowała w przestrzeni między jego udami – nadal bokiem do telewizora. – Żołnierzu, rozpraszasz mnie – ściągnęła brwi starając się przybrać surowy wygląd ale dłoń, którą gładziła jego kark wyraźnie wskazywała, że wcale nie jest zła. Zdecydowanie czuła się dobrze „rozmiękczona” jeśli można to tak ująć. Czy też wyluzowana – to brzmi lepiej. Szybki ale pomocny prysznic, wygodny ciuch, przystojny facet, wygodna kanapa i komedia w tle. – Graham oglądaj – upomniała go kładąc jego dłoń na swoim nagim i lekko opalonym udzie. Obecnie wmontowała się w niego jak fragment układanki tetris przekładając kolana nad jego nogą, tyłek mając ciagle między rozchylonymi udami, a głowę opartą częściowo o jego bark. Jedną ręką obejmowała go gdzieś z boku. W chwilach takich jak ta wychodziła z niej prawdziwa przylepa.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Jasne. W różowym mi do twarzy, a ta czarna skóra zwali cię z nóg. - uśmiechnął się zawadiacko wręcz emanując pewnością siebie.
Graham był tego typu gościem, który mało rzeczy uważał za niemęskie, a w ramach żartów potrafił zrobić naprawdę wiele. Może chodzenie w damskiej bieliźnie byłoby lekką przesadą, ale nie miał nic przeciwko wciśnięciu się w jakieś jej przerobione ciuchy dla beczki śmiechu oraz kilku uśmiechów. Jego szeroko pojęta męskość nie była na tyle wrażliwa by zniszczyło ją wbicie się w damskie ciuchy w ramach żartu. Z chłopakami w bazie wyrabiali najróżniejsze głupoty i takie przebieranki nie dorastały nawet do pięt niektórych chorym akcjom, które odbębnili na frontach. Z resztą czy cokolwiek mogło pobić jego występy striptizerskie, z których jeden odbywał się w okupowanym przez talibów mieście w jakiejś piwnicy dla kilku wyzwolonych kobiet wyznających Islam? Raczej nie.
- Eeee tam. Czy można to wyleczyć, czy nie, jest to częścią tego wszystkiego, co tworzy twoją osobę. - wykonał dłonią gest rysujący w powietrzu okrąg - Jasne, to pewnie upierdliwe, ale w moim towarzystwie chyba ciemności się nie boisz? - uśmiechnął się szeroko przysuwając się trochę bliżej - Przy mnie możesz się na przykład spodziewać, że jak usłyszę jakiś głośniejszy dźwięk to złapię cię za głowę i pochylę do przodu. Odruch bezwarunkowy po kilku latach. - pogłaskał ją po głowie wzruszając ramionami.
Każdy miał jakieś swoje udziwnienia, ale nie wszystkie trzeba było od razu wytrzebić. Jak znajdzie sobie odpowiedniego faceta, przy którym będzie czuła się bezpiecznie pewnie szybko zapomni o swoim lęku przed ciemnością. Oczywiście nie będzie go miała zawsze przy sobie, ale z doświadczenia wiedział, że przebywając z ukochaną osobą wystarczająco długo można się było podświadomie wyzbyć niektórych obaw. Tak pewnie mogłoby być również w jej przypadku. Niestety lepiej żeby tym facetem nie był Graham bo mogłaby się trochę zawieźć.
- W porządku, ale pamiętaj, że moja propozycja będzie cały czas aktualna. - przytaknął delikatnie uśmiechając się do niej ciepło - Jeśli mam być szczery to nie wiem, czy to lubię. - westchnął cicho - Fajnie, że możemy wszyscy być przyjaciółmi, a przy okazji jeszcze zarabiać, ale teraz to ja jestem za nich wszystkich odpowiedzialny. Jeśli ktoś mi zginie na przydziale jest to częściowo moja wina. To dość ciężkie brzemię, którego się spodziewałem, ale nie wyobrażałem sobie jak ciężkie potrafi być kiedy rozkazy nie przychodzą z góry. - uśmiechnął się trochę kwaśno.
Jego praca mogła wydawać się sielanką jeśli ktoś patrzył na nią zza okna. Jasne, było wiele momentów, kiedy wszyscy się świetnie bawili, robili głupoty. Zupełnie jak w wojsku, tylko tym razem nikt nie stał im nad głową. Były jednak również momenty, kiedy jego przyjaciele wracali pokiereszowani albo nie wracali w ogóle. Wtedy to on musiał przyjąć na siebie ciężar spojrzenia rodziny do której drzwi pukał i to było potwornie ciężkie. Na froncie było łatwiej. To nie on musiał przekazywać złe wieści. Teraz teoretycznie też mógł wysłać kogoś innego, ale czuł się w obowiązku by robić to osobiście.
Częściowo też dlatego nachylił się do tych kilku buziaków, by przestać myśleć o takich rzeczach. Nie tutaj i nie teraz. Nie spodziewał się tego, ale Susan szybko podłapała te pieszczoty wysuwając swój język. On oczywiście nie był jej dłużny. Bardzo skutecznie odciągnęła go od tego ciężkiego tematu. Wystarczyło zaledwie kilka sekund tej przyjemności, a jemu już robiło się cieplej, a myśli zaczynały krążyć wokół zupełnie innego tematu. Kiedy już usadowiła się na jego kolanach opierając się o niego całym ciałem nawet nie udawał, że nadal zwraca uwagę na film. Tak, był momentami zabawny, ale powiedźmy sobie szczerze, kto mógłby się skupić kiedy wije się na nim taka dziewczyna?
- Oglądam, oglądam. - spojrzał na nią zaczynając powoli głaskać jej udo - I podoba mi się to, co widzę. - uśmiechnął się filuternie nie patrząc nawet na to, czy obróci się znów w jego stronę.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Graham – zupełna powaga, która malowała się na twarzy blondynki nie pozostawiała najmniejszego miejsca na domysły – była szczera i dosłowna, cholernie. – Wchodzę w to – zbliżyła swoją twarz do jego rzucając mentalną rękawicę. Doskonale wiedziała, że były żołnierz to człowiek honoru i podejmie wyzwanie. Nie dziś, nie jutro, ale nadejdzie dzień kiedy trzeba będzie zrealizować wyzwanie. I właśnie w tej chwili coś wpadło Murphy do głowy. – Wspominałeś wczoraj coś o zdjęciach, których nikomu nie chcesz pokazać. Powiedz coś więcej albo skoro już tutaj jestem – rozłożyła szeroko ramiona dając znać o swej obecności – Pokaż je – miała na nie zasłużyć. Wczoraj przychyliła mężczyźnie nieba i jej zdaniem wystarczająco zapracowała na poznanie jednej z jego tajemnic. Przynajmniej z perspektywy Su.
– Trochę tak ale mi to wadzi – nie codziennie, nie dziś, ale bywały noce, kiedy zamiast spać, wpatrywała się w jakiś kąt pokoju doszukując się… No właśnie, czego? Gdy mieszkała z Chrisem problemu nie było ale powrócił wraz z jego zniknięciem. – Przy kimś takim jak Ty nie boje się niczego – mimo wcześniejszych wypowiedzi naznaczonych w dużej mierze żartem i sarkazmem, teraz była całkiem poważna. Głównie przez to co robił wcześniej Graham oraz przez jego gabaryty. Cała jego postać dawała poczucie bezpieczeństwa a dla samej Su było to niezwykle ważne. Być może właśnie dlatego z reguły lgnęła do stereotypowych samców, którzy nie mieli nic wspólnego ze współczesnym mężczyzną w garniturze o posturze wychudzonego kogucika z włosami postawionymi na żel, czy inne pasty z limitowanej serii w drogerii. – A mi bezwarunkowo skojarzy się to z czymś bardzo nieprzyzwoitym – zasłoniła dłonią usta bowiem mimo tego niewinnego wyglądu, Graham mógł się już przekonać jak niestandardowa potrafi być w łóżku. On lubił pokazywać swoją wyższość, ona lubiła ją czuć – pod tym względem dobrali się idealnie.
– Masz dużo możliwości. Ostatecznie zawsze możesz otworzyć kwiaciarnie albo – uniosła do góry wskazujący palec – Warsztat samochodowy,, strzelnicę, sklep z bronią. Ogranicza Cię tylko wyobraźnia – uśmiechnęła się do do Anglika mówiąc zupełnie szczerze.
– Wiedziałam, że nie da się z Tobą oglądać filmu – zagryzła wargę rzucając okiem na ekran. Bardziej jednak skupiała się na gładzącej ją dłoni, ciepłe jego ciała, rytmie serca, który słyszała opierając się o klatkę piersiową. I zamiast wytrwać w swoim postanowieniu gapienia się w tv, zaczęła zaczepnie całować szyje kochanka korzystając z okazji, że zadarł głowę do góry. Po krótkiej chwili przełożyła przez niego nogę siadając tym sposobem na nim okrakiem. Dłonie zarzuciła na szyje mężczyzny i utrzymując odpowiedni dystans chrząknęła.
– Graham – zaczęła bawiąc się kosmykami z tylu jego głowy. Musiała niechętnie przyznać, że mogłaby utonąć w tych czekowych tęczówkach. – Z iloma kobietami się teraz spotykasz – i nagle zrobiło się bardzo poważnie. Może to zbyt wcześnie na takie rozmowy ale Susan wierzyła w rzeczy, o których nie lubiła mówić głośno. Przeznaczenie itp. Dlatego nim wszystko zabrnie zbyt daleko, lepiej wyłożyć karty na stół. Powód ? Na ten moment miała serdecznie dość rozczarowań.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Halifax zawsze był człowiekiem swojego słowa, a przede wszystkim człowiekiem czynu. Jeśli powiedział A, wiedział, że kiedyś będzie trzeba powiedzieć B. Czy to dzisiaj, czy jutro, czy za dwa miesiące, da się wcisnąć w jej największe ciuchy po małych modyfikacjach. A najlepsze jest to, że po nim spłynie to jak po kaczce, ale dziewczyna raczej nie będzie mogła już odzobaczyć tego, co on jej zaprezentuje. Z jakiegoś głupiego powodu takie zagrywki sprawiały mu satysfakcję, więc uśmiechnął się do niej zadziornie nie mając zamiaru się z tego wszystkiego wycofywać. Szczerze wierzył, że będzie wyglądać zjawiskowo.
- Zdjęcia? Chodzi ci o tego strażaka? - roześmiał się wesoło na tamto wspomnienie - To bardzo prywatne archiwum tylko dla wtajemniczonych, ale mogę ci powiedzieć, że zdarzyło mi się raz czy dwa wystąpić jako striptizer. Ten najbardziej pamiętny w stroju strażaka i jest nawet filmik części przedstawienia. - uśmiechnął się rozbawiony kręcąc głową - Było mi wczoraj naprawdę świetnie, ale pokazuję to tylko naprawdę bliskim mi osobom. - puścił jej oczko ufając, że to zrozumie.
To nie tak, że Graham nie był dumny ze swoich występów. Uważał, że poszło mu naprawdę nieźle. Pewnie mógłby zrobić w tym niezłą karierę, ale tego typu wygłupy z kolegami pozostawiał tylko dla tych osób z którymi naprawdę przez lata się zżył. Nie była to tajemnica państwowa, ale wolał się tym dzielić tylko z przyjaciółmi. Czasami to nagranie wypływało na tych dobrze zakrapianych imprezach. Wtedy byli trochę młodsi, ale przede wszystkim o wiele głupsi.
- No i tak powinno być. - uśmiechnął się wesoło.
Anglik nigdy nie należał do skromniejszych osób i lubił się trochę popisywać. Jeśli chodziło o obronę czy to kobiety, czy mężczyzny, był całkowicie przekonany, że tę robotę wykonałby tylko ktoś wysoce wyszkolony w ochronie osobistej. Na froncie nie raz stawał na linii ognia by uratować swojego przyjaciela czy osobę kluczową dla powodzenia misji. To właśnie jemu powierzano tego typu przydziały. Był takim wojskowym ochroniarzem, a tego się po prostu nie zapomina. W sytuacjach kryzysowych nie można było mieć nikogo lepszego pod ręką, a już na pewno poradzi sobie z jakimiś jej niematerialnymi strachami.
- Tak? Jeśli za każdym razem postanowisz wtedy zrobić to, co podpowiada ci serce myślę, że mogłabyś własnoręcznie wyleczyć część mojego PTSD. - puścił jej oczko z filuternym uśmiechem.
Podobało mu się, gdzie zawędrował umysł dziewczyny. W sprawach łóżkowych rozumieli się w stu procentach, a sama myśl o tym, co blondynka potrafiła zrobić swoimi ustami oraz językiem sprawiała, że krew zaczynała mu uciekać do bardzo ważnego punktu między jego nogami. Mało było kobiet, które tak szybko rozpalałyby jego pożądanie, jak ona.
- Zobaczymy, na razie zbyt dużo osób na mnie polega bym od tak wszystko zamknął i zajął się wąchaniem tulipanów. - wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem tak naprawdę nie mając nic przeciwko swojemu zawodowi - tak długo jak był swoim przyjaciołom przydatny miał zamiar to kontynuować bez względu na to jak wielkim brzemieniem się to czasami okazuje.
I to jemu zarzucała, że nie da się z nim oglądać filmu, kiedy sama zaczęła całować go po szyi chociaż on tylko powoli głaskał jej udo. Czy miał coś przeciwko? Oczywiście, że nie. Film był całkiem w porządku, ale co by się w nim nie działo nic nie było tak ciekawe i przyjemne jak jej pieszczoty. Mając ją na sobie okrakiem położył swoje dłonie na jej udach i przesuwając je w górę przesunął je na jej tyłeczek.
- Susan. - uśmiechnął się patrząc jej w oczy - Nie owijasz w bawełnę, co? - zaśmiał się cicho chociaż jego początkową reakcją było uniesienie brwi w zdziwieniu - Jeśli pytasz czy mam dziewczynę albo kilka to odpowiedź brzmi nie. Zazwyczaj nie wychodzi z tego więcej niż dwie randki, najczęściej kończy się na jednej. Jeśli pytasz, czy mam umówione kolejne dziesięć randek odpowiedź też brzmi nie. Jestem w tym dość spontaniczny. - przekrzywił lekko głowę patrząc jej w oczy - Dlaczego pytasz?

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
ODPOWIEDZ