posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
- To znaczy nieco lepszej, niż pierwsza lepsza z marketu. Możesz nie wierzyć, ale te, o których słyszy się najwięcej w reklamach chociażby, niekoniecznie są dobrej jakości - odparł z lekkim uśmiechem. Sam musiał się przez te lata posiadania dwóch psów nauczyć tego i owego - odróżnianie porządnej karmy było pierwszą z jego lekcji. - Mogę wziąć to na siebie, nie ma problemu - dodał jeszcze, dostrzegając jej niepewność i samemu interpretując ją bardziej jako "nawet nie wiem, jak się za to zabrać", niż "czy będzie mnie na to stać".
- Nikt nie dopuści ciebie do zwierzęcia, jeśli zauważą, że jakoś zastanawiająco na ciebie reaguje - zapewnił ją spokojnie. Może nie w pełni wiedział, jak się mogła czuć ani skąd brał się w niej ten strach, bo sam nigdy nie miał problemu większego z podejściem do psów, ale potrafił ją zrozumieć. I choć na usta cisnęło się stwierdzenie, że naprawdę nie masz się czego bać, to jednak wiedział już - głównie dzięki terapii - że takie podejście mogłoby tylko sprawić, że zamknęłaby się w sobie i uznała, że to z nią jest coś nie tak. A przecież nie była to prawda. - Po prostu jeśli nie będziesz się czuła na siłach, by nawiązać bardziej bezpośredni kontakt z którymś - czy z jakimkolwiek - z psów, daj od razu znać - dodał z delikatnym wzruszeniem ramion. Naprawdę nie miałby z tym żadnego problemu, nawet jakby pojechali specjalnie do tego Port Douglas tylko po to, by praktycznie od razu wrócić. Nic na siłę.
Roześmiał się szczerze na jej odpowiedź. - Nie wiem, czy bardziej w tym momencie dissujesz samą siebie, czy jednak nie doceniasz moich możliwości. Powinienem czuć się urażony? - zapytał, nie kryjąc wcale, że oczywiście cały czas się droczy. Za łatwo przychodziły mu takie żarty. Zbyt swobodnie nawiązywał nowe znajomości zbliżał się do ludzi. Przez to wszystko nawet jeśli w pewnym momencie próbował zachowywać jakiś dystans między nim a Diane, ten zaraz się na nowo rozmazywał. Nie martwiło go jednak to, że ona mogła się zbyt mocno przywiązać do niego, że w końcu zbyt mocno zacznie na nim polegać... To ten odwrotny przypadek przerażał go o wiele bardziej.
- Niee, na dzisiaj wystarczy, wracamy do domu - zawyrokował z lekkim skinieniem, nie przerywając truchtu. Na krótki moment zdawał się stracić nagle humor, a wzrok wbił w plażę przed siebie. Zaraz jednak na nowo się uśmiechnął i trącił lekko łokciem Diane w bok. - Nie chcę cię przecież potem zbierać z piachu - i wrócił do lekkiego droczenia. Cholera.

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
- Okej - uśmiechnęła się. - Ufam ci. Tak będzie chyba najlepiej.
Nie miała o tym wszystkim zielonego pojęcia, więc skoro Rufus mógłby wziąć to na siebie, zamierzała na to przystać. A finanse... Skoro powiedziała A, to powie również B. Jakoś to udźwignie. Najwyżej poprosi o kilka dodatkowych zmian w Shadow i wtedy stan jej konta na pewno będzie się zgadzał. Zresztą, nie miała nic przeciwko większej ilości godzin pracy, w dodatku płatnymi ekstra. I tak nie miała tu lepszego zajęcia, a czas, ten poza pracą, spędzała głównie na poznawaniu swojej najbliższej okolicy. Jakakolwiek odskocznia na pewno dobrze jej zrobi i Diane może otworzy się nieco na innych ludzi, na zwierzęta, na okolicę i ogólnie, na swoje nowe życie w Lorne Bay.
- Ja... Chyba jednak to pierwsze - odparła nieco zaskoczona. Zdziwiło ją przede wszystkim to, że Rufus znał takie słowa. Wiadomo, że nie chciała go niczym urazić. Jakby na to nie patrzeć, był w tym mieście jedną z nielicznych osób, które jej sprzyjały i zdecydowanie jedyną osobą, która wiedziała, kim była tak naprawdę. Chociażby z tego powodu musiała się go trzymać, ale spójrzmy prawdzie w oczy - nie był taki najgorszy. Mógł trafić jej się ktoś zupełnie inny, mógł pilnować jej gliniarz kompletnie pozbawiony poczucia humoru, taki który nie mobilizowałby jej do wyjścia z domu i który miałby gdzieś jej myśli, spostrzeżenia i plany. Winthrop był inny. Był... normalny, ludzki, całkiem przyjemny i dziewczyna naprawdę lubiła spędzać z nim czas, nawet wtedy, kiedy ten katował ją biegami po plaży.
- Boże, jak dobrze - wyraźnie odetchnęła z ulgą. - Wiesz, ja chyba nie mam nic przeciwko takiej rekreacji, ale jak na pierwszy raz, zdecydowanie mi wystarczy - przytaknęła. - A co robisz po tej torturz... Po tym bieganiu? Jecie razem jakieś dobre śniadanie? Idziecie gdzieś na kawę?
Oczywiście miała na myśli całą trójkę, jego oraz psy. No, teraz to czwórkę, bo jeśli miała uczestniczyć w tym rytuale, to jednak chciała robić to w stu procentach.
- Zjemy coś na mieście?
Chyba że jednak po takim ostrym wycisku, lepszy okazałby się dom jednego z nich!

Rufus Winthrop
ODPOWIEDZ