nienajlepsza asystentka — lorne bay
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Frankie jest bipolarna, więc z jej nastrojem jest jak w przejaskrawionym bollywoodzkim filmie: czasem słońce, czasem deszcz.

OBECNIE: OSZUKANE SŁOŃCE.
Frankie słucha szumu wody napełniającej wannę i tego, co mówi Salinger, nie ruszając się z miękkiego i wygodnego łóżka. Wpatruje się w sufit. Dopiero po chwili prycha cicho w ramach śmiechu i ześlizguje się z pościeli, żeby zajrzeć do łazienki. Przysiada na skraju wanny i zanurza dłoń w wodzie, jakby testując, czy jest wystarczająco ciepła. Dmucha też w pianę, powodując, że ta rozsuwa się w jednym miejscu, odkrywając przezroczystą taflę, ale przypomina jej się Lewis syczący, że ma się nim nie bawić, więc prostuje się, zgodnie z jego życzeniem.
— W tych oficjalnych mowach w dochodzeniu chodzi o dochodzenie do czegoś, nie w k i m ś, Salinger… — uśmiecha się szeroko, niesamowicie dumna ze swojego słownego żartu.
Jej spojrzenie przesuwa się po twarzy mężczyzny z zastanowieniem. M o g ł a b y się z nim przespać. Teoretycznie. Może nawet nie teoretycznie – po prostu, mogłaby. I założyłaby się, że byłoby to całkiem przyjemne. Dopóki oczywiście cała ta gierka prowadzona byłaby wedle jego widzimisię. Zdążyła już odnotować tę zależność. Ale Frankie nie lubiła siebie na tyle, że nie chciała dokładać do tego wszystkiego jeszcze tej całej niezręczności, kiedy Lewis znowu zapomni, jak ona właściwie ma na imię. Nie chciała być kolejną przelecianą asystentką na poprawę humoru, którą potem ignoruje się w biurowych korytarzach. Nawet w szczytnym celu.
— Wiesz, jeśli byłabym tobą to… — zaczyna niepewnie. Wie już, że Salinger reaguje nieco zbyt emocjonalnie na dobre rady, a nie zna go na tyle, żeby wiedzieć, czy to tylko dzisiaj, czy po prostu już tak ma.
— Gdybym to ja miała powiedzieć coś na pogrzebie ojca, z którym nie byłam w dobrych relacjach, to chciałabym, żeby on, gdziekolwiek teraz jest, tkwił w ciężkim szoku. W sensie wiesz, wszyscy oczekują, że powiesz coś na złość, że pokażesz się takim, jakim zawsze widział cię ojciec. Spodziewają się jakiejś złośliwości, głupiego żartu… A możesz im pokazać, że jesteś ponad to. Że jesteś inny, niż wyobrażenie twojego starego o tobie — mówi szybko, żeby nie zdążył jej przerwać. Nienawidzi pobłażliwości, którą tak często stosują wobec niej inni. Kiedy wydaje im się, że wiedzą i m o g ą więcej tylko dlatego, że Stern brakuje guzika w bluzce.
Wzrusza jednak ramionami, żeby rozładować tę patetyczność.
— Zresztą, co ja wiem? Nigdy nie poznałam mojego ojca, miałam czternastu ojczymów, a mojej matce brakuje piątej klepki — uśmiecha się z lekkim zawstydzeniem. Mówi o tym lekko, ale wydaje jej się, że to mniej ważne. Nieszczęścia nie są równe.

salinger lewis
ambitny krab
warren#4947
ODPOWIEDZ