Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Mogła powątpiewać, ale Moon to skinął głową z całym przekonaniem, że i owszem: wcale nie była kiepską dziewczyną. Musiała akurat w tej kwestii spróbować mu uwierzyć, chociaż jakim tam on mógł być wyznacznikiem – to był jego pierwszy związek. Ale chyba jego opinia była istotna! I chyba też jego zadaniem było, aby podbudować nieco jej pewności siebie, zwłaszcza jeśli chodziło o to, jak się postrzegała w relacji z nim. Nie było idealnie, ale nie było też szans, by gdziekolwiek było! Ale Moon, mimo wszystko, mimo detali, czuł się dobrze w jej towarzystwie. Gdyby tak nie było to pytałby Damona nie tyle, co o poradę a raczej o wskazówki jak się rozstać. I nie denerwowałby się tak w rozmowie z nim. Miałby tzw. zwis płaski.
  Chcąc zwolnić przestrzeń osobistą chłopakom, która im się absolutnie należała po tym wszystkim, a także chcąc samemu poczuć się nieco bardziej komfortowo w tym wszystkim, bo w swoim prywatnym miejscu, a nie gdzieś, gdzie w każdej chwili mógł ktoś wleźć (lub Kanon mógł mieć w poważaniu to, że byli tuż za drzwiami i zacząć się do siebie dobierać), zaproponował przenosiny do ich pokoju. Całe szczęście, że nie usłyszeli zza drzwi „tak, tak, idźcie już”. Bo wtedy to dopiero by mu się głupio zrobiło, bo miałby potwierdzenie, że przeszkadzał. I tak siedział tutaj z takim przeczuciem – jak inni zaczęli się rozchodzić, a on został.
  Uśmiechnął się lekko na jej słowa, by zaraz potem chwycić ją odpowiednio, dzięki czemu mógł wstać z tej pufki i skierować się do wyjścia z pokoju. Nie ma za co, chłopaki.
  Kiedy przeszedł przez korytarz do drzwi z numerem ich pokoju, wymacał jedną ręką w kieszeni kartę i przesunął nią po czytniku, elektroniczny zatrzask zazgrzytał cicho, a on wcisnął klamkę i pchnął skrzydło drzwiowe, by wejść do środka – oczywiście, że nie umknęło mu to, że Kang sprezentował im łóżko małżeńskie! – a zaraz potem posadził Lilith na materacu.
  Rozejrzał się po pokoju, no ale pokój jak pokój, w dodatku w normalnych standardach jak zostawali na trasach – ponadprzeciętnych. Było ogromne łóżko typu kingsize bed, a naprzeciwko niego potężny telewizor plazmowy zawieszony na ścianie, dwa fotele ze stolikiem, szafa, komoda i jakieś fancy dekoracje.
  Odwrócił wzrok z powrotem na Lilith słysząc jej pytanie. Jedno za drugim. Zaraz potem westchnął cicho, by zaraz potem usiąść obok dziewczyny.
  — Nie chodzi o to, że potrzebuję chwili dla siebie. Po prostu… Potrzebuję trochę czasu, żeby spróbować zrozumieć wszystko to, co mi powiedziałaś. — Odpowiedział jej, mając wzrok utkwiony przez ten czas na niej. Zaraz potem jednak przeniósł spojrzenie na to, co miał przed sobą. — Rozumiem, że tobie może się to wydawać… — zastanowił się nad tym, jak to określić — abstrakcyjne, bo opowiadasz mi o swoich wrażeniach z pierwszej ręki, ale dla mnie… No wiesz, że ją znam. Chyba potrzebuję czasu, zanim to do mnie dotrze, bo to zmienia trochę w moim życiu. — Amanda w końcu też miała w nim udział. Te wszystkie broadcasty i wspólne wyjścia. No wkręciła się ostatnimi czasy mocniej do ekipy, więc.. No przebywali w swoim towarzystwie. Stąd też jemu ciężko było to wszystko przyswoić. To nowe oblicze Amandy. —Nie mówię, że ci nie wierzę. Nie o to chodzi… — Bo nie miał przecież podstaw by ją posądzać o jakiekolwiek kłamstwo, zwłaszcza takiego kalibru. — Po prostu… No nie wiem co mam robić na razie. — Jeszcze jakby mu ktoś powiedział to byłby wdzięczny, nawet Lilith. W końcu zapytał jej, czego od niego oczekuje i na dobrą sprawę nie dowiedział się niczego, co mogłoby mu pomóc funkcjonować.
  Westchnął w końcu, na chwilę po prostu zamykając się. Milczał, patrzył w przestrzeń, chyba analizował. Zaraz jednak uśmiechnął się delikatnie pod nosem i odwrócił wzrok na Lilith. A potem… A potem sięgnął sniki po poduszkę puchową i nagle, bez zapowiedzi, pizgnął z zamachem w dziewczynę. Nie jakoś mocno, miarkował się, ale tak – normalnie ją jebnął poduszką. A mógł cegłą. Oczywiście ledwie to zrobił, a u niego już pojawiło się przeczucie, że nie powinien był, bo może jej krzywdę zrobił, ale… no jaką krzywdę można poduszką zrobić! W sumie można zabić, przez uduszenie, ale to chyba nie tak działało.
  Żeby nikt mu potem nie mówił, że jest przewidywalny i bardzo schematyczny, w dodatku nudny. A jak zajebie dziewczynę poduszką, nawet jeśli przypadkiem i kompletnie niechcący, to przynajmniej się przyjmie, że matka PTS((D) tez umie odjebać.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Pewnie, że jego opinia była istotna! Dlatego też miło się poczuła, kiedy to przyznał, chociaż sama tak nie uważała, bo miała wrażenie, że no… jest dość problematyczna, a że też miała swoje przejścia i swoje problemy, to teraz odwala trochę nad wymiar, ale była też przecież młoda, miała ledwo te dziewiętnaście lat, nie bardzo ogarniała jeszcze swoje własne życie. Teraz próbowała się odnaleźć w nowym związku, nowej sytuacji, w nowym kraju i całkowicie nowym świecie, więc miała spore wyzwanie przed sobą, ale mimo wszystko uważała, że miała fantastycznego partnera do tego typu wyzwań. Byle tylko go jeszcze od siebie nie odstraszyć, nie?
Ona już wcześniej dostrzegła, że Kang załatwił im łóżko małżeńskie, dlatego też wcześniej zastanawiała się jak ogarnąć temat wspólnego spania. Nie chciała do niczego przymuszać Moona, bo pamiętała tamtą reakcję, jej powód i wytłumaczenie, dlatego najwyżej pójdzie spać na podłogę! To dobre dla pleców. Ukradnie tylko poduszkę i spoko, nie w takich warunkach się przecież sypiało, nie? Na całe szczęście byli w Kaliforni, tu dalej było ciepło, więc można było spać nawet bez kołdry. Lilith doskonale sobie radziła w polowych warunkach. Ile to razy spało się na sianie w stajni, albo pod samymi gwiazdami przy ognisku. Położenie się na ziemi w pięciogwiazdkowym hotelu w pokoju o podwyższonym standardzie wcale nie będzie złe!
Wciąż miała w niego wlepione swoje ciemne spojrzenie. Temat ją stresował, bo wiedziała, że nie jest wygodny, ani dla niej, ani dla niego. Nie chciała wprowadzać żadnego zamieszania ani kwasu między przyjaciół, no ale… co z niej za przyjaciółka skoro gnoiła i zastraszała dziewczynę swojego bff? Nie zdziwiłaby się jakby tłumaczyła się tym, że chciała dla niego jak najlepiej. Zaraz po tym jak oczywiście by wszystkiemu zaprzeczyła. Chyba trzeba zacząć ją nagrywać.
- Czyli jednak chwili dla siebie. - mruknęła na pierwszą wypowiedź, uśmiechając się lekko, dość pociesznie. No, potrzebował czasu aby zrozumieć i sobie poukładać pewne rzeczy w głowie, nie? Więc chwila dla niego była konieczna!
Opuściła na moment spojrzenie, kiedy opowiadał o tym, że ją zna i potrzebuje czasu, aby to do niego dotarło. Naprawdę niezbyt fajnie się z tym czuła, bo jednak… no to jej wina, że tak było, nie? Znaczy, niby nie, bo nie zrobiła nic złego, ale się obwiniała z jakiegoś powodu.
- Isaac, ja naprawdę rozumiem. I aby nie było, próbowałam się z nią dogadać, ale od pierwszego dnia już mi daje w kość. I jak na początku starałam się ją wytłumaczyć, że to ja może faktycznie coś źle zrozumiałam czy zinterpretowałam, tak każdym kolejnym razem było tylko gorzej. Na twoich urodzinach to był dramat, a mimo wszystko, tylko i wyłącznie ze względu na ciebie, poszłam z nią do tej nieszczęsnej kawiarni… aby nasłuchać się jeszcze więcej syfu na swój temat. - wyznała. No to spotkanie to była jedna wielka katastrofa i chociaż to były oficjalne urodziny Isaaca, to miała mocno zjebany humor, przynajmniej dopóki sam Moon go jej wieczorem, po koncercie, nie poprawił swoją obecnością i towarzystwem. Bez osób trzecich. W końcu. No ale po tej ostatniej szansie, którą dała Amandzie, oficjalnie stwierdziła, że dziewczyna jest nie do odratowania i przyjaźni z tego zdecydowanie nie będzie. Wystarczyła jej jedna znajoma, która ją gnębiła za znajomość z Isaaciem. Drugiej nie chciała. Ale ją dostała. - I naprawdę mam już dosyć. - bo ile można było słuchać, że się tu nie pasuje, że chłopak cię zaraz rzuci, że jego fani cię zjedzą żywcem jak się dowiedzą, że tu nie przetrwa, że nie jest stąd, że powinna wracać do siebie… zanim ktoś jej w tym pomoże. - Czuję się tylko przez to jakbym wbiła się w super towarzystwo i nagle stała się jakimś klinem, kością niezgody czy cholera wie co, więc teraz wszystko psuję. - no bo przecież Isaac i Amanda się super dogadywali, aż pojawia się taka Shelby i miała to popsuć. Dlatego też długo nic nie mówiła. Znaczy, powiedziała raz i nie wyszło jakoś dobrze, więc potem już nie chciała mu zaburzać wizerunku przyjaciółki… ale ile, kurwa, można.
Zerknęła na niego, kiedy przyznał, że nie wie co na razie ma z tym zrobić.
- Nie chcę cię ograniczać, ani mówić ci z kim możesz rozmawiać czy się spotykać… ale Chryste, ona naprawdę jest o wiele gorsza od Chiary. - a ta to jak potrafiła dopierdolić, to potrafiło zaboleć. Chciałaby mu powiedzieć co ma zrobić, ale ona sama też nie bardzo wiedziała jak to dobrze rozegrać. Jakby się dało, to chciałaby to odratować, ale doskonale wiedziała, że się nie da. Nie zdziwi się jednak jak manipulantka Amanda będzie chciała mu wmówić, że oczywiście się poprawi i teraz ona i Lilith będą psiapsi. Ten typ człowieka się nie zmienia. Toksyczność nie przemija, ale bardzo łatwo da się ją ukryć pod uśmiechem.
I nastała chwila ciszy. Sama ulokowała swoje spojrzenie gdzieś w randomowym punkcie na ziemi, na beżowej wykładzinie, zastanawiając się co dalej. I myślałaby pewnie nad tym dalej, gdyby nie pizg poduszką, którą nagle oberwała. To się dziewczyna zdziwiła. Spojrzała na niego z takim „co do chuja”, potem zerknęła na poduszkę, na niego, na poduszkę i znowu na niego.
- …czy ty mnie właśnie uderzyłeś poduszką? - spytała jakby właśnie miała go za to zaraz srogo opierdolić, no ale zdradził ją kącik ust podniesiony do góry w jakimś takim rozbawionym uśmiechu. - Ty chcesz zginąć. - stwierdziła, bo to było otwarte wypowiedzenie wojny, a ona była mistrzynią walki na poduszki. Biła się wielokrotnie z Echo, okay? Miała wyrobiony zamach. Tak więc zaraz sięgnęła po drugą poduszkę i w ataku rzuciła krótkie, jakże groźne: - Chodź tu. - aby zaraz go pizgnąć, bo tak się nie robiło, ok? Nie atakowało się z zaskoczenia! Znaczy tak, bo to wina przeciwnika, że nie zachował czujności, ale nieważne. Rzuciła się na niego jak taki mały, wkurwiony, wojowniczy koala. I ona nie miała przeświadczenia, że nie powinna czy że krzywdę zrobi. Najwyżej zrobi! Ona to w Australii co chwila latała z siniakami, otarciami czy zadrapaniami, dla niej nic nowego, no ale… doceniała chyba podświadomie fakt, że w ogóle zdecydował się na bitwę na poduszki. Sam z siebie! Dlatego teraz miał przejebane, bo ona to nie przestawała nawet jak sama obrywała. A mała była, to i zwinna. Czasem z łóżka zeskoczyła, aby je obiec i wziąć go z drugiej strony. Czasem uciekała przed nim przez łóżko, albo zastawiając go jednym z foteli. A czasem to w niego tą poduszką zwyczajnie rzucała! Tylko wtedy zostawała bez broni, więc musiała się po nią cofać, co było samobójstwem, ale za to jakim efektownym! I dzięki temu na chwilę zapomniała o tym jaki paskudny stał się ten wieczór, bo naprawdę dobrze się bawiła. I uśmiechała się. I śmiała, chociaż starała się być ciszej, bo jednak było późno! W końcu jednak, podczas kolejnego ataku poduszką, powaliła go na materac (pewnie się jej dał), a potem wgramoliła się na niego okrakiem, co by uniemożliwić mu wstanie i odrzuciła poduszki na bok, aby zabrać mu też broń! Chwyciła go za nadgarstki bo taka przecież silna była i pochyliła się nad nim ze swoim zwycięskim, nieco zmęczonym uśmiechem na twarzy.
- Wygrałam. - powiedziała zasapana, ale jaka z siebie dumna! Normalnie jakby faktycznie sama do tego doprowadziła. - I udam, że wcale nie dałeś mi wygrać. - dodała, bo… no szanujmy się, wiedziała jakie ma szanse w faktycznym starciu. Silna specjalnie nie była, może zwinna, mała i sprytna, ale tutaj siła też się przydawała. Tak mocno. - Po prostu jestem super. - dokładnie tak było Lilith! - Dostanę jakąś nagrodę za powalenie przeciwnika i wygranie bitwy? Jakiś order ziemniaka czy coś?- spytała, bo ona to lubiła nagrody! Wygrywanie było fajne. Kang się z nią na pewno zgodzi.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Chwila dla siebie oznaczałaby tyle, że chce pobyć sam, by nikt mu nie przeszkadzał, a w tym momencie tego nie chciał. Nie chciał też wracać do tej rozmowy, bo wszystko, czego potrzebował już usłyszał, a więc zostało mu tylko wyciągnięcie wniosków oraz podjęcie działań, bo na samych wnioskach skończyć się nie mogło. Nie w takiej sytuacji. Chciał jej tylko wytłumaczyć czemu od razu nie zareaguje, by zrozumiała dlaczego tak po prostu nie stanie murem za nią już teraz, w tej chwili. Wywracało mu to światopogląd, zaburzało spojrzenie na osobę, którą znał i z którą przyjaźnił się od lat. Po prostu potrzebował czasu, żeby to wszystko zrozumieć i sobie poukładać w głowie. By zdecydować się, jak zamierza zareagować.
  Tak z miejsca nie potrafił.
  Ale kiedy Lilith raz jeszcze zaczęła mu wykładać jak ona się z tym czuje, to miał wrażenie, że nie dostanie aż tak dużo czasu, aby samemu do tego podejść, po swojemu. Bo słyszał już i w pełni rozumiał, że Amanda traktuje dziewczynę co najmniej nieodpowiednio – lekko mówiąc. Że jest wobec niej bardzo nieprzyjemna, że kieruje do niej słowa, które po prostu ranią. I kiedy usłyszał to raz jeszcze, włącznie ze wstawką, że dziewczyna ma dosyć, to czuł, jakoby powinien już teraz coś zrobić. Ale on nie bardzo wiedział co. Nie był Viserionem by w ciągu chwili wszystko zrozumieć, odsunąć swoją emocjonalność i w ciągu paru sekund ułożyć bezbłędny plan działania.
  — Wiem, Lilith. — Odpowiedział, sygnalizując, że przekaz do niego dotarł. On też jej powiedział, że ma związane ręce, a raczej – potrzebuje trochę czasu by sobie to poukładać. To był jedyny z nielicznych momentów, w którym nie było co dyskutować tylko trzeba było zaczekać na tę drugą osobę, aż ona będzie gotowa by temat dalej pociągnąć. Bo co mieli przegadać to przegadali. Lilith mu przecież większość przekazała w emocjach w tej kuchni.
  Tym bardziej, że on nie wiedział co robić, ona niby też nie chciała mu dyktować warunków, ale to wszystko i tak prowadziło raczej tylko do jednej solucji. Znaleźli się w patowej sytuacji na daną chwilę i chyba nie było większego sensu by dalej w tym siedzieć. W rozumieniu: on zadeklarował czego potrzebuje, a potrzebował czasu, a ona powiedziała mu to, co jej na sercu leżało. I nie zawsze rozwiązywało się takie rzeczy od razu.
  Chyba czas na przerywnik humorystyczny. Kwestia rozładowania napięcia – zajęcia myśli czymś zupełnie innym, bo inaczej będą siedzieli tak w tym przybiciu i teraz to zupełnie niepotrzebnie. Więc ją grzmotnął poduszką.
  Widząc i słysząc jej reakcję, to się chłopak nieco zmieszał:
  — U-uhm. — No i właśnie dlatego zwykle nie odwalał! Bo po pierwsze to on się nie znał i nie wiedział, co było fajne – działał na wyczucie, a po drugie – nie wiedział kiedy i czy może sobie na to pozwolić. Zdziwiły go nieco jej kolejne słowa, gdy ogłosiła, jakoby chciał zginąć. Nie chciał! Wcale nie! Ale potem to Lilith przypuściła na niego atak, wykorzystując jego chwilę zaskoczenia! No bo się chłopak zmieszał. A tu został palnięty poduszką. Czyli zaraz… czyli się bawią? Jednak się wygłupiają? Czu chodziło jednak o to, że ona mogła, a on nie?
  Złapał mocniej swoją poduszkę i już zamierzał jej oddać, ale Lilith się ewakuowała, toteż rozpoczął się pościg. I szybkie przemeblowanie pokoju hotelowego. Oczywiście Moon łapał te wody, które miały sturlać się z blatu stolika, bo jednak pewnych przyzwyczajeń się nie wypleni tak prosto, ale tak to ścigał Lilith po całym pokoju, okładając ją w miarę możliwości. Nawet po dupie! Jak się wystawiała to czemu nie, a poduszka to nie ręka. Po dupie normalnie by jej nie klepnął. Chyba. No nie no gdzie. On? Moon? Klepać kogoś po dupie? Nawet własną dziewczynę?
  Aż w końcu padł na materac, powalony tym jakże silnym atakiem ze strony Lilith. Padł martwy. A ona jeszcze na niego wlazła. Na pokonanego. Co ona? Wstydu nie miała? Wcale nie dał jej wygrać. Ona była taka supersilna i zdolna.
  Otworzył jedno oko by na nią zerknąć (choć był przecież trupem, jak coś to taki skurcz pośmiertny), zaraz potem otworzył drugie oko, by przesunąć po niej spojrzeniem. No cóż – to całkiem nowa sytuacja dla niego. Bo o ile koledzy na niego wsiadali (hehe) w wygłupach, zdarzało się choć rzadko, o tyle no… To trochę coś innego. Nawet jeśli dalej w wygłupach!
  — Jesteś. — Przyznał. No była. Patrzcie ją jaka silna i w ogóle! — To mam cię nagradzać za przemoc w stosunku do mnie? — spytał, unosząc lekko brew, nie spuszczając z niej spojrzenia. Co on miał ją nagradzać za przemoc domową? Zabiła go przecież poduszką. Złych zachowań się nie nagradza bo się je utrwalało! Poza tym to on odwalił, a przecież nie odwalał to jemu należała się nagroda.
  Choć wystarczyło mu to, że odzyskała dobry humor. Czasem warto było się zeszmacić, a raczej opuścić tę strefę swojego komfortu by uzyskać taki efekt. Tak sobie to wszystko zapamięta. Odwalanie było przydatne. Czasami.
  Zaraz jednak uwolnił (oczywiście z wielkim trudem) swoje nadgarstki, a to też tylko po to, by objąć dziewczynę i przyciągnąć ją do siebie, wymuszając żeby przestała się podpierać i jednak do niego przylgnęła. No cóż – i tak sam układ dla niego powinien być niekomfortowy bo fuj – tak na łóżku? Ale chłopak się nie spinał! Hehe, jeszcze.
  — Chyba, że dalej wolisz ten order z ziemniaka to zaraz zejdę do kuchni.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Lilith była trochę… przewrażliwiona na tym punkcie, bo ostatnio skończyło się to dla niej bardzo źle. Dostawała znaki i aluzje, że dziewczyna sobie na za dużo pozwala i jest zbyt pewna siebie jeśli chodziło o jej chłopaka, ale nie robiła z tym nic bo też mu ufała i raczej nie sądziła, że faktycznie mogłoby dojść do jakiegokolwiek aktu zdrady. Moon był inny, ufała mu zdecydowanie bardziej, ale to jej wewnętrzne anxiety, które było spowodowane traumą sprawiało, że no zwyczajnie się bała powtórki rozrywki, że znowu przegra na polu walki z jakąś laską, która sobie upatrzyła jej chłopaka. A tu i tak się czuła na przegranej pozycji, bo przyjaźnili się przez lata i Amanda wyperswadowała jej, że Isaac jej niesamowicie ufa. I no miała rację. Musiał więc jej wybaczyć, że była taka drażliwa na tym punkcie. Chciała dać mu jak najwięcej czasu, tyle ile potrzebował, bo przecież jeśli musiała, to w dalszym ciągu będzie się mierzyć z Amandą, tak jak wcześniej, ale nie zmieniało to czasu, że naprawdę miała jej po dziurki w nosie. I tak dobrze, że zachowała na tyle godności, aby nie mówić jej równie okropnych rzeczy.
No ale faktycznie, należało w końcu rozładować jakoś napięcie, bo atmosfera stała się dość ciężka. Jak ten temat. I chyba nie spodziewała się, że Moon zwyczajnie walnie w nią poduszką. No każdego by o to podejrzewała, ale jego? Nie zamierzała jednak dawać mu czasu, bo widziała jego jakże urocze zmieszanie, które totalnie ją rozczuliło. Na ułamek sekundy, bo potem należało się zemścić. I oczywiście kto jak kto, ale Lilith wykorzystywała czas w którym on poprawiał te wszystkie butelki, które niebezpiecznie się chwiały czy przewracały, na swoją korzyść. Bo to były cenne ułamki sekund jego braku uwagi w których mogła przeprowadzić kolejny atak. Nikt by się chyba nie zdziwił jakby jak taki kot specjalnie coś przewróciła, aby on to poprawił, a przez to mogła zdobyć odpowiednią przewagę. Okrutne, ale skuteczne! Pewnie dlatego właśnie go powaliła i mogła się szczycić tym, że wygrała! Patrzcie ją jaka jeszcze z siebie dumna była. Musiała jednak przyznać, że ten nagły atak skutecznie odwrócił jej uwagę od poprzedniego tematu i poprawił humor… więc była mu za to wdzięczna, bo domyślała się, że zrobił to tylko i wyłącznie ze względu na nią.
Zwycięski uśmiech to jej z twarzy nie schodził, kiedy go tak lustrowała swoim spojrzeniem z góry. Słysząc więc jego słowa to uniosła wyżej jeden łuk brwiowy w prześmiewczym geście. Jaką znowu przemoc! No, może lekką, ale…
- Ja nie powiem kto zaczął. - odpowiedziała krótko, bo to nie jej wina! On ją pierwszy uderzył poduszką, a ona, biedna ofiara, zaczęła walczyć o swoje życie i zdrowie czy coś. Tak było, panie policjancie, nie kłamię. - Ale powinieneś mnie nagrodzić, że wygrałam i umiem się obronić! - rzuciła, bo przecież powinien być z niej dumny! Powaliła większego i silniejszego przeciwnika od siebie. Dobra, z małą pomocą pewnie, ale jednak! Daleko jej jeszcze co prawda do prawdziwej samoobrony, bo w Meksyku się nie popisała, no ale małymi kroczkami do przodu! No i tam nie miała poduszki. Jakby miała, to by zabiła!
Nawet z nim nie walczyła, kiedy uwalniał swoje nadgarstki. Jednak kiedy ją do siebie przyciągnął, to momentalnie opadła i przylgnęła, wtulając się w niego, chłonąc po prostu chwilę jakby ta zaraz się miała skończyć, bo… no wciąż pamiętała, że Isaac to miał o wiele wyższe granice przyzwoitości od niej. Ale póki sam to zainicjował, to nie zamierzała się sprzeciwiać, tylko cieszyć z faktu, że to się działo. I to na łóżku! Ostatnio nie skończyło się to dobrze! Znaczy, skończyło, ale dla niej.
- Nie, zdecydowanie nie. - odpowiedziała, przymykając oczy, bardziej wtulając w niego nos. To była niebezpieczna pozycja. Było wygodnie, było ciepło, było przyjemnie, bezpiecznie, a i jej pewność siebie wzrastała w takich momentach, zwłaszcza kiedy sam inicjował tego typu gesty. - Uważaj bo zasnę, a potem się spode mnie nie wygramolisz. - powiedziała jeszcze, bo nie chciała, aby doszło znowu do sytuacji w której poczuł się niekomfortowo. - Jak coś to mnie zwal na ziemię. - dodała, podnosząc na chwilę na niego spojrzenie, aby zaraz potem na nowo się wtulić. Zdecydowanie mogłaby tak przeleżeć całe życie. - Tak swoją drogą, planujesz tu zostać z Kangiem? - spytała, bo nie wiedziała w zasadzie co chce zrobić. Wiedziała, że występ z dzieciakami jest dla Songa czymś poważnym, ale on miał być za kolejnych kilka dni. Jeśli Isaac chciałby zostać tu dla przyjaciela, to nawet nie śmiałaby się z nim sprzeczać na ten temat! - Bo chociaż chętnie też bym go wsparła, tak… no nie mogę raczej zostać tu do soboty. I tak już opuściłam za dużo zajęć. - nieplanowanie co prawda, bo nikt z nich nie chciał odwiedzić Meksyku, no ale jakby tu została, to już byłyby to dwa tygodnie jej nieobecności. Miała nadrabiać tematy, nic nie powtórzyła, była kilka zajęć w plecy, a na pierwszym roku to dość sporo.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  — Kto? — spytał, wielce zdziwiony, bo przecież on nie wiedział kto! Niech mu lepiej pokaże tego łobuza, który ją pacnął poduszką! Tak się przecież nie robiło. Co lepsze – gdyby komukolwiek o tym opowiedziała to by pewnie jej jeszcze nie uwierzyli, bo jak to – Isaac miałby coś odwalić? Chociaż on to by się nie wypierał. Chyba, że byłoby trzeba. No chwalić się nie ma czym! A może jednak?
  Jeśli oczekiwała nagrody to cóż – orderu z ziemniaka się nie doczekała. To aż zaskakujące, że Moon w ogóle wiedział o co chodzi, że to był mem. Przecież był taki sztywny! Dobrze, że jej nie zapytał czy ten cały order to się gdzieś kupuje czy jednak trzeba samemu wystrugać, bo by się chyba pogrążył. Albo dowiódł jak bardzo jest niewinny i jak czysty i nieskalany Internetem, jego ciemną stroną, jest jego umysł. Jednak żyją z chłopakami to nie dało się być aż tak uwstecznionym. Nie był też na poziomie, że kiedy Kang do niego podbiegał by pokazać nowego mema, to nie pytał „to twoi koledzy na tym zdjęciu?” albo „kto to jest?”. Aż tak upośledzony nie był!
  W ramach nagrody chyba ją przytulił. A może po prostu sam tego potrzebował. Po tym wszystkim, włącznie z tymi – wątpliwej jakości – przygodami, jakie mieli za sobą po Meksyku. Był wreszcie spokój, a Moon przecież niczego bardziej nie lubił. No chyba, że Lilith. A jeśli stała wyżej w hierarchii, niż sympatia do spokoju i ciszy, to by znaczyło, że była dla niego naprawdę ważna! Wtulił się więc w dziewczynę, po chwili zaczynając jedną ręką gładzić ją delikatnie po plecach. I tak to wszystko dla niego było bardziej komfortowe, bo i relacja z Lilith – choć wciąż z krótkim stażem – nie była już aż tak świeża. Ale czy to by znaczyło, że się z nią prześpi? Hehe, może. Znaczy w jednym łóżku! Z tym innym przespaniem się to… No właśnie – chyba jedna wielka niewiadoma, temat nieporuszony.
  — Jakoś sobie z tym poradzę. — Odpowiedział, bo wcale nie było mu to aż takie straszne, że niby miałby się nie wygramolić. Pytanie tylko, czy chodziło, że problemem miałoby nie być to, że by z nią na sobie został czy jednak fakt, że dałby radę jednak się wygramolić. — Potłuczesz się jeszcze i byłaby szkoda. — Nie zamierzał jej, heh, zwalić na ziemię. I tak, jak zwykle część rzeczy brał dosłownie. Więc gdy mówiła „zwalić na ziemię” to rozpatrywał „zwalić na ziemię” a nie „po prostu zrzuć mnie na bok”.
  Otworzył oczy, które przymknął już jakiś czas temu, po prostu chłonąc to ciepło bijące od dziewczyny, kiedy zagadnęła w temacie tego, czy planował zostać z Kangiem. Naturalnie chciał chłopaka wesprzeć, choć był też zależny od innych czynników. Nie tylko od tego, co sam by chciał. Zaraz się jednak wyjaśniło o co dokładniej chodziło w tym pytaniu i tak szczerze to spodziewał się tego, że temat zostanie poruszony. Temat studiów, opuszczonych zajęć, które miała nadrabiać na bieżąco, ale po prostu nie miała możliwości. No i ta nieobecność też raczej nie miała być aż tak długa. Zaraz pyknie im ponad tydzień. A on, jak wiadomo, w puli zmartwień miał także jej studia.
  — Jestem zależny finansowo od Kanga w tym momencie — wyjaśnił. Chyba wszyscy byli. Skoro już został ich sugar daddy. Ciekawe co Damon na to. Chociaż to Damon właśnie pracował chyba na to, żeby potem Kang im wszystkim płacił. Poświęcał się dla grupy! — Ale zagadnę go jutro o bilety powrotne do Korei. — I w sumie o telefony także bo jednak jakiś kontakt ze światem by się przydał. Zwłaszcza, że w jego pracy to ta komunikacja też była istotna, a Lilith telefonu też potrzebowała. Choćby, żeby skądś mieć te materiały i jakoś je załatwić. — Wrócę z tobą, też nie planowałem, że tak długo mnie nie będzie — A miał sporo rzeczy w swoim grafiku, co gorsza nie mógł nikomu dać znać, że nie zdoła się wywiązać z przyczyn niezależnych. I wiadomo, że mu to nie odpowiadało. To kwestia jego obowiązkowości. — Mam nadzieję, że nie będziesz miała dużych problemów z powodu tej nieobecności. — Studia były różne, te w Seoulu bardzo rygorystyczne. A niektórzy prowadzący mieli jeszcze bardziej surową politykę, więc… no martwił się. Nie tylko dlatego, że dzięki tym studiom mógł mieć Lilith tutaj, na miejscu, w Korei, ale też dlatego, że były to jej wymarzone studia, więc chciał aby się na nich utrzymała. No i sama Korea oferowała wysoki poziom wykształcenia, tam naprawdę było inne podejście. No i całe szczęście, że mieli też kierunku międzynarodowe, dla ludzi spoza Korei, którzy nie władali koreańskim płynnie.
  — Postaram się jutro wszystko załatwić. — Choć pewnie Song będzie niepocieszony, że chcą wyjechać. Na pewno planował ich gdzieś zabrać, ale musiał zrozumieć, że nie wszyscy mieli w tym samym czasie urlop. Rhys też powinien o tym pomyśleć. Damon niby też, chyba że mu wisiało, że szef się wkurwi, że nieobecność to mu się przedłużała. — A że się nam przedłużyło w Meksyku to innym razem będę mógł dopiero cię gdzieś zabrać. — Oznajmił. Bo planował. Że te dwa dni spędzą w jakimś fajnym miejscu, podładują na szybko baterię, ale tak? Musiał chyba czekać na ferie. I mieć nadzieję, że jej ferie nie będą w tym samym czasie co ciężki zapierdol u niego.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Spojrzała na niego dość wymownie. No jak to kto! Przepuścił na nią bezczelny atak z zaskoczenia, napadł na nią z poduszką i jeszcze udawał niewiniątko. Dla niej to był bardzo pozytywny zwrot akcji, bo jednak było fajnie, ona się rozluźniła, może on trochę też i… no teraz było zwyczajnie miło. Naprawdę lubiła spędzać z nim czas w taki sposób. Było to inne, przyjemne i dzięki temu faktycznie się utwierdzała, że lubiła przy nim być. A teraz, kiedy jeszcze mogła się przytulić tak bez większego stresu czy dyskomfortu, że może przekracza jakąś niewidzialną granicę, bo przecież działała na wyczucie przy nim co może, a czego już raczej nie, to... no. Mogłaby tu z nim leżeć tak po prostu i nigdzie nie wychodzić. Każdą imprezę by za takie coś oddała!
Ale bitwa na poduszki była super.
Poza tym, musiał znać memy. Ona przecież przez całą ich znajomość wysyłała mu całą masę memów. Ma nawet specjalny folder na telefonie z memami, najróżniejszymi, które wysyłała mu kiedy nie było go obok, aby poprawić mu humor czy na chwilę oderwać jego myśli od ćwiczeń i treningów. Poza tym, żył też w jednym pokoju z Danonem, który pewnie też go nękał jakimiś dziwnymi obrazkami przez te lata przyjaźni! A on i Kang to memami praktycznie żyli, więc… Isaac chcąc nie chcąc musiał znać order ziemniaka! I inne dziwne, popularne teksty ze świata internetu.
Zaczynało być coraz przyjemniej, zwłaszcza jak zaczął ją jeszcze gładzić powoli po plecach, to oczy same zaczynały się zamykać. Kiedy wsłuchiwała się w jego spokojny oddech, jak czuła ciepło bijące od jego ciała… działało to nie tylko uspokajająco, ale też usypiająco. A była zmęczona, musiała to przyznać. Tutaj przynajmniej się już nie obawiała, że zostaną okradzeni, pobici czy pożarci. A w takiej pozycji, to nawet mogła umierać. Chociaż nie chciała! Dla kolejnych takich momentów. Uśmiechnęła się jeszcze lekko kiedy powiedział, że jakoś sobie z tym poradzi, że na nim zaśnie.
– Wierzę w ciebie. - odpowiedziała spokojnie, nawet oczu nie otwierając, bo było jej zbyt przyjemnie, aby się na to wysilać. Jednak naprawdę miała szczerą nadzieję, że jeśli odpłynie, to Isaac sobie jakoś poradzi z odstawieniem jej gdzieś na ziemię czy chociażby ten nieszczęsny fotel, aby mógł się w końcu porządnie wyspać. Teraz to on zasługiwał na łóżko! Ona jedno już miała. W szpitalu co prawda i nie było fajne, ani specjalnie wygodne, no ale leżała, a on to spał w dziwnej, niewygodnej pozycji przy nim… tak więc spokojnie mogłaby mu to kingsize bed oddać! Należało mu się! – Oj tam, jestem twarda. - odparła jeszcze na to, że mogłaby się trochę potłuc. Miała wrażenie, że jak już zaśnie, to będzie miała taki mocny sen, że nawet nic nie poczuje jakby faktycznie ją zrzucił w dół na podłogę. Najwyżej odwróciłaby się na drugi boczek.
No ale póki jeszcze pamiętała, to przed snem chciała poruszyć pewną kwestię, która zaczynała ją szczerze męczyć. A to tylko dlatego, że się stresowała. No bo nie planowała być tak długo poza Koreą, a teraz… no był nowy tydzień, trochę za długo jak jej nie było. Znajomym mówiła maks cztery dni, więc trochę przesadzała w tym momencie, a że nie miała też telefonu i pieniędzy, to jej powrót mógł się ponownie wydłużyć. I wiedziała, już zdążyła poznać, że na uczelni ma dość spory rygor, a i profesorzy zapamiętują studentów. Ona była dość ambitną jednostką, więc teraz już się zaczynała obawiać, że faktycznie może mieć jakieś problemy. Zwłaszcza, że nie powtarzała żadnego materiału.
– Ja też… powinnam zadzwonić do rodziców. Albo Echo i się zapożyczyć. - powiedziała, bo przecież nie chciała wykorzystywać Kanga. Mimo, że się z nim przyjaźniła, to wciąż miała opory przed pożyczaniem pieniędzy. Nie chciała też na chłopakach żerować, ani na nim, ani na Isaacu, ani na nikim innym. I tak już miała wyrzuty sumienia, że mieszkała u Moona, aż zaproponowała mu, że się dorzuci do czynszu! Bo tak głupio. Ale i tak jak Traumas odkryją kim jest i gdzie może mieszkać, to na nią naskoczą, że na pewno go wykorzystuje. Tego była pewna. – Dobrze, że mam telefon. - mruknęła jeszcze z westchnięciem, no ale to był problem na jutro. Zerknęła jeszcze na niego, kiedy powiedział, że prawdopodobnie wróci z nią, bo też nie planował być taki czas poza nią. I szczerze mówiąc, to się z tego powodu ucieszyła. Przynajmniej będzie go mieć na miejscu! Chyba. Zależy czy będzie mieć też czas. – Ohh, okay. - przytaknęła, dalej nawet nie otwierając oczu. Ale kiedy powiedział, że ma nadzieję, że nie będzie mieć problemów na studiach, to jęknęła niezadowolona. – Ja też… zaczynam się trochę tym stresować. - westchnęła, poprawiając się na nim, aby bardziej ukryć twarz w żenadzie. Naprawdę się zaczynała bać tego co powiedzą prowadzący. I pewnie będą ją pytać z materiału z zajęć na których nie była. Będzie musiała mieć naprawdę dobre wytłumaczenie. I już chyba powinna je szykować. I nauczyć się mocno, szczerze przepraszać.
I Isaac powiedział, że wszystko się postara jutro załatwić. Uwielbiała go za to, naprawdę. Że był taki zorganizowany i ogarnięty życiowo, w przeciwieństwie do niej. Znaczy, radziła sobie, jak trzeba było to oczywiście potrafiła spiąć dupę, ale… jemu to przychodziło naturalnie. Ona musiała się trochę wysilić. Chyba, że chodziło o studia i naukę, to było łatwiejsze, kiedy chciało się uczyć tego całego materiału.
– Pomogę ci. - powiedziała, bo przecież nie zostawi go z tym wszystkim samego! Jak będzie trzeba gdzieś jeździć i dzwonić, to mu pomoże! Uśmiechnęła się jednak na jego kolejne słowa, jakoby miałby ją gdzieś zabrać. – Nie ma sprawy. Jak ze mną posiedzisz i obejrzysz film, to też będzie super. Nie jestem zbyt wymagająca. - bo dla niej idealna randka to była taka pod kocykiem z padem w dłoni z zamówionym jedzeniem. Albo zrobionym przez Isaaca, bo ten to jak już coś zrobi, to niebo w gębie. – No i możesz zrobić kurczaka. Po tym wszystkim naprawdę tęsknię za twoim kurczakiem. - byle tylko nie strogonowa. Tego to już nigdy już nie tknie, nawet w restauracji, zachwalanego przez najlepszych krytyków kulinarnych. Zbyt duża trauma. – Ile masz jeszcze wolnego? - spytała cicho, już prawie odpływając, bo było tu tak przyjemnie, że nie dało się inaczej. Zwłaszcza, że jej z siebie nie zrzucał. Był najlepszym materacem i poduszką na jaką mogła liczyć. I miliony Traumas na pewno w tej chwili jej zazdrościło.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  W danym momencie nie przeszkadzało mu to gdzie są. Możliwe, że to przez to, iż to nie było takie spanie w jednym łóżku, takie modelowe. W końcu oboje byli ubrani i to w normalnie ciuchy. To trochę inna sytuacja. Gdyby przeszkadzało mu to, że Lilith na nim leży na łóżku, to by znaczyło, że on to nawet przytulać się nie może, a to nie tak, to nie o to chodziło. Temu też czuł się swobodnie i równie swobodnie czułby się, gdyby jednak na nim zasnęła. Nie zrzucałby jej, bo po pierwsze – jeszcze by się obudziła lub jej krzywdę zrobił, a po drugie – naprawdę nie byłoby to dla niego problemem. No chyba, że miałby wstać do toalety, a pewnie planował, bo Moon nie lubił iść spać bez spotkania z wodą. Zwłaszcza na twarzy! O twarz trzeba było dbać! Pewnie miał dłuższą rutynę dla skóry niż Lilith, bo aż dziesięć kroków.
  Na dobrą sprawę nie zdołał jeszcze zapytać Damona o szczegóły jego zaręczyn. W rozumieniu: co we dwóch ustalili, bo choć Kang był mistrzem pochopnych i debilnych decyzji, to raczej nie rzucił się na chłopaka w połowie jego pytania krzycząc „tak” i po prostu. Za długo siedzieli na tym poddaszu. No chyba, że robili coś innego, co wcale nie byłoby aż takie dziwne, jeśli chodziło o tę dwójkę, zwłaszcza na tyle rozłączoną. Dla nich trzy tygodnie bez siebie to pewnie katorga. To ciekawe co mieli powiedzieć Lilith z Isaaciem, kiedy on musiał wyjechać aż na siedem tygodni. Chociaż oni to pozostawali w kontakcie. Telefonicznym, internetowym, ale wciąż – byli dla siebie. Z drugiej strony oni, we dwoje, do takich standardów chyba powinni być przyzwyczajeni, bo jednak od samego początku nie mieli możliwości by być ze sobą przez długi czas, przez całe dnie. Dopiero ostatnio, kiedy wrócili z trasy, miał możliwość by posiedzieć z nią nieco dłużej, ale to też bez skrajnego przesadyzmu.
  — Kupię ci jutro telefon. — Odpowiedział, zaraz dodając: — To moja wina, że nas okradli — w sumie tak nie do końca, bo już bardziej jego wina, że pomylił pociągi kiedy wszyscy byli już przyzwyczajeni do tego, że to on ogarnia takie rzeczy i była to już umowa niepisana. No ale wciąż – czuł się winien. — Potrzebujesz telefonu, potrzebujesz zadzwonić do rodziców. — Odpowiedział, chyba już gotowy na ten sprzeciw z jej strony. Spodziewał się przecież, że nie będzie chciała by jej cokolwiek sponsorował – zwłaszcza nowy telefon. Pewnie bilety lotnicze by jeszcze przełknęła, ale nowe urządzenie? Będzie musiała się chyba przyzwyczaić do drogich prezentów. Jeden już i tak miał w planach. Był taki puchaty i pocieszny. I czekał w hodowli. Ale shhh, to tajemnica. — A kupić go i tak kupię, więc jeśli będzie leżał nieużywany to trudno. — Dodał. No jak go nie przyjmie to i tak będzie i po co taka strata? Wyjebanie pieniędzy w błoto!
  To była długa nieobecność jak na taką nieusprawiedliwioną. Pewnie najlepiej by było zdobyć zwolnienie lekarskie, ale problem w tym, że ono to już musiałoby zostać wystawione wstecznie i o ile studenckie zwolnienia nie były na tyle kłopotliwe co pracownicze, to jednak to już podchodziło pod fałszowanie dokumentów, a w Korei to byli bardzo rygorystyczni jeśli chodziło o… no wszystko.
  Objął więc ją szczelniej, kiedy powiedziała, że zaczyna się tym stresować.
  — Widzisz? Czujesz się teraz jak ja przez większość czasu. — Oznajmił, uśmiechając się lekko pod nosem. Bo to on zazwyczaj chodził zestresowany i przejęty… zasadniczo wszystkim. Teraz miała taką namiastkę tego, jak on się czuł przez większość czasu. — Spokojnie, aegi-ya. Wszystko się ułoży. Jesteś bystra. Szybko to udowodnisz wykładowcom. — Powiedział, z pełnym przekonaniem. Wierzył w nią. Fakt, że będzie pewnie miała nieco ciężej przez to zniknięcie, ale jeśli się przyłoży to szybko się odbije.
  Uśmiechnął się lekko, słysząc jej kolejne słowa. Może i nie była wymagająca, cenił w niej to, że nie oczekiwała od niego… no takiego nie wiadomo czego, gwiazdki z nieba, bo przecież go stać, ale właśnie dlatego to on czasem miał ochotę na to, by jednak dać coś więcej niż coś „mało wymagającego”. No i zasługiwała na to.
  — Czasem jednak chciałbym cię trochę bardziej rozpieścić. — Oznajmił, w odpowiedzi na jej słowa, za chwilę dodając: — Ale kurczaka masz jak w banku, jak tylko wrócimy. — Jak Isaac wyleci z industry i straci wszystko to pojedzie do Polski by otworzyć tam Solleim. Dokładnie taka jest geneza tej knajpy. Prowadzi ją Moon. To porównywalne osiągi. I smak praktycznie ten sam!
  Zapytany ile ma jeszcze wolnego zamyślił się na chwilę. Bo na dobrą sprawę to nie wiedział. Wspominał szefowi kilka dni, wypadałoby się z nim skontaktować i wytłumaczyć.
  — Pewnie nie mam go już wcale. To już prawie miesiąc od trasy, więc będziemy musieli z Rhysem powoli przysiadać do komponowania. — Bo napisanie piosenki, a raczej kilku do nowego mini-albumu to jedno. Ale za tym przecież szła ta cala otoczka. Koncepty, choreografie, nowe wizerunki, sesje zdjęciowe, nagrywki do MV, vlive’y. Czyli praca wre. — Zwłaszcza, że kończy się już październik, a my będziemy występować na MAMA, więc powinniśmy zacząć się już do tego szykować. Do tego zaprosili nas na AMA, a to już niedługo, do tego też musimy się przygotować i… No rozumiesz. — Bo skoro rok się kończył, to zaczynały się gale i rozdania nagród, a chłopaki musieli być gotowi. W zeszłym roku zgarnęli kilka tytułów (ale nie wszystkie bo musieli dzielić się z EXO!). No a w tym to nawet Ameryka ich zaprosiła, więc to też nie lada gratka. — Końcówka roku jest ciężka. — Bo jeszcze pewnie wpadnie im jakiś występ sylwestrowy i w ogóle.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Nie potrzebowała wiele do szczęścia. Taka chwila z nim była w tej chwili wszystko czego chciała, zwłaszcza po tych wszystkich przygodach w Meksyku, gdzie nie mogli się skupić na sobie, tylko na tym, aby przeżyć, gdzieś dojść czy uciec. Po imprezie, gdzie wiele rzeczy też się pokomplikowało, a ona w końcu wylała z siebie ten cały żal jaki miała do Amandy. Potrzebowali takiego… czasu, gdzie po prostu są razem, w ciszy, w spokoju, bez niepotrzebnych osób trzecich i dziwnych wypadków. Zawsze za nim tęskniła kiedy go nie była, więc teraz musiała nadrabiać i czerpać takie chwile na zapas, bo nigdy nie wiadomo kiedy znowu go zobaczy i na jak długo. Takie życie jeśli chodziło o czas z idolem, no ale wiedziała przecież na co się pisze! I potrafiła sobie radzić, po prostu musiała się trochę wyprzytulać, tak jak teraz. Była mocno emocjonalną i czułą osobą wbrew pozorom, potrzebowała dużo czułości!
Kanon musiał przeżyć bez siebie trzy tygodnie i było ciężko. Przynajmniej Damonowi, który przywykł już do ciągłej obecności swojego narzeczonego, więc kiedy go nie było… nie potrafił za bardzo się w tym odnaleźć, dlatego też czuł taką ulgę, kiedy w końcu wszystko wróciło na swoje tory. Chociaż chyba wiedzieli, że niedługo rozpęta się sroga wojna, bo Kim naprawdę nie miał zamiaru się wycofywać ze swoich postanowień, dlatego ten ich względny spokój zbyt długo nie potrwa. Dlatego też musieli się nacieszyć sobą zanim pójdą walczyć!
Lekko otworzyła oko słysząc jego zapewnienie, że jutro jej telefon kupi. No… szanujmy się, ona takich prezentów nie przyjmowała i dla niej nie było to „nic takiego” bo jednak to drogi sprzęt elektroniczny. Nigdy nie miała telefonów z najwyższych półek cenowych, ale i tak niezbyt dobrze czułaby się z faktem, że faktycznie miałby jej sprezentować telefon. Nie skomentowała tego jednak, skupiła się na drugiej części jego wypowiedzi.
- Przestań się o to obwiniać, to nie twoja wina. - odpowiedziała, przymykając na powrót oko. Bilety to faktycznie co innego, ale telefon? Jeszcze znając Isaaca, to nie byłaby to nokia 3310, a coś… droższego. Jak najnowszy model samsunga czy iPhone’a. - Wystarczy, że pożyczę twój na chwilę. - powiedziała spokojnie, bo chciała tylko zadzwonić! Powiadomić ich, że żyje, nic się nie dzieje i wszystko jest w porządku. Powinna też napisać do znajomych, że przeprasza za brak odpowiedzi i wypytać co się dzieje na studiach oraz czy wykładowcy bardzo po niej cisną za re nieobecności. No ale to zaloguje się na swoje konto i w Korei kupi sobie coś z własnych oszczędności! A przynajmniej taki był plan. Tylko, że Moon miał chyba swój. Pokręciła więc głową w niedowierzaniu i westchnęła krótko, bo i tak miała wrażenie, że nie wygra. - …jesteś niemożliwy. - mruknęła. No to kupi! Będzie najwyżej leżał nieużywany czy coś, bo jej będzie zbyt głupio!
No ale tak, denerwowała się swoją nieobecnością na studiach. Ogromem materiału, który mogli już mieć, wejściówkami, odpytkami, całą masą notatek… a jeszcze nawet nie dała nikomu znać, że nagle przestanie się odzywać. I nie mogła niczego powtarzać! Nie bardzo wiedziała jak z tego się wyplącze, ale chyba będzie musiała po prostu przysiąść od razu po powrocie do książek, aby nie dać się zaskoczyć jak już się pojawi na zajęciach, bo miała dziwne wrażenie, że wezmą ją pod ostrzał.
- Przekichana sprawa. Jakim cudem masz jeszcze wszystkie włosy. - odpowiedziała, bo ona ledwo zaczęła się stresować, a już miała wrażenie, że połowa jej wyleciała i w dalszym ciągu leci. Westchnęła jednak cicho na jego kolejne słowa, mocniej się w niego wtulając, naprawdę chcąc wierzyć w to, że faktycznie udowodni swoim wykładowcom, że wcale nie ma wyjebane na te studia. - Zobaczymy… - mruknęła. Naprawdę, dobrze, że chociaż on w nią wierzył.
Nigdy nie wymagała od niego niczego wielkiego. Nie chciała być zabierana na bogate gale, do drogich restauracji z gwiazdkami Michelin, na jakieś super wakacje na Karaiby czy gdzieś indziej. Zdecydowanie bardziej wolała posiedzieć w dresach, z jego ukradzioną bluzą na sobie, z jakimś kurczakiem czy innym jedzeniem, oglądając jakieś komedie, bajki czy inne filmy. A jakby chcieli aby było jednak trochę fancy, to mogli świeczkę zapalić! Zapachową!
- Trochę bardziej? Czyli, że obejrzymy dwa filmy? - spytała, uśmiechając się pod nosem, ale dalej oczu nawet nie otwierając, bo ona tu już w półśnie prawie była. Nie chciała tego rujnować! - O tak, proszę. - mruknęła błagalnie, kiedy powiedział, że jej ugotuje. Naprawdę się stęskniła za jego kuchnią! A teraz to jest o wiele bardziej wygłodniała niż zwykle.
Kiedy odpowiedział jej na pytanie, jęknęła niezadowolona i bardziej się w niego wcisnęła, jakby faktycznie zaraz miał wstać i sobie pójść, bo czas mu się skończył. A kiedy jeszcze opowiadał co prawdopodobnie ich wszystkich czeka po powrocie, to… no już wiedziała, że wspólnego czasu nie będą mieli za wiele, o ile w ogóle. Niby to dobrze, bo ona teraz też powinna się skupić na nauce, zwłaszcza po tej nieplanowanej tak długiej nieobecności, no ale nawet jeśli miała się uczyć, to mogła się uczyć z nim obok! Tylko, że nawet będąc na miejscu pewnie nie będą mieli teraz zbyt wiele okazji do widzenia się. Chyba, że znowu mieliby poświęcić jego sen, a tego naprawdę nie chciała, bo zawsze miała potem wyrzuty sumienia!
- Właśnie słyszę… - mruknęła, gdy stwierdził, że końcówka roku jest ciężka. Niby jej to nie dziwiło, bo ostatnio przecież nadrobiła informacje jakie festiwale i gale są w roku, które są ważne, jakie mniej i w ogóle, no ale nie zmieniało to faktu, że chciała go mieć dla siebie jak najwięcej. - Czyli nasz super czas dla siebie przewaliliśmy w Meksyku? - spytała, ale to chyba było pytanie retoryczne. I nikogo o to nie obwiniała, sama się wjebała w tą podróż. Co prawda nie miała ona tak wyglądać, no ale nikt tego nie przewidział. Nie mieli zbytnio czasu dla siebie przez ten ostatni tydzień, ale za to będą mieli co wspominać! - Już za tobą tęsknię, mimo, że wciąż tu jesteś. - dodała, bo chociaż jeszcze przecież nikt nie wyjeżdżał, to już podświadomie wiedziała, że jak tylko wrócą do Korei, to wrócą do starych nawyków. W zasadzie była faktycznie do tego przyzwyczajona, bo większość relacji spędzali na telefonie, na smsach i rozmowach, każdy miał swoje obowiązki, ale kiedy już go miała tylko dla siebie, to chciała, aby to trwało jak najdłużej. Nie można było jej za to winić! - A jak wyglądają u was święta? - spytała, bo nie bardzo wiedziała czy dalej wszyscy są razem, czy dostają trochę wolnego, czy w ogóle się na te święta zobaczą, kiedy ona wróci do Australii… no jej mama to już wiedziała, że Lilith ma chłopaka! Tylko nie chwaliła się kto to taki, a dokładniej nie mówiła, że to członek jednego z najbardziej popularnego boysbandu koreańskiego na świecie, ale opowiedziała całą resztę! Więc rodzina już go chciała poznać, będąc go bardzo ciekawą! - I zgaduję, że sylwestra spędzamy osobno? - spytała, bo… no właśnie wiedziała, że bardzo często zespoły i soliści dostają zaproszenia na sylwestra na Time Square czy do innych stolic, aby wystąpić. I wtedy byli tam praktycznie całe wieczory, aż do nowego roku. Potem często byli zapraszani na dalsze imprezy celebrytów, gdzie była masa paparazzi, kreując dalej swój wizerunek… więc ona nie mogłaby się tam pokazać. Najwyżej posiedzi w mieszkaniu z winem, szampanem i obejrzy dobry film, a potem wyjdzie na taras, aby obejrzeć fajerwerki. Brzmiało jak plan!
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Nie wydawał się być przekonany, bo to pasmo nieszczęść, jakie napotkali w Meksyku było do uniknięcia. I to w prosty sposób – sprawdzając pociąg, do jakiego wsiadali. Odrobina ostrożności, krótka chwila, w dodatku zachowanie dla Moona bardzo podstawowe. I gdyby to zrobił to teraz pewnie oboje już nie siedzieliby w Los Angeles tylko z powrotem w Korei. No, ale wtedy na przykład Kang by nie podłapał tej fuchy, którą ewidentnie był teraz mocno przejęty i zaangażowany. Ale jednocześnie nie doszłoby może do takiego skłócenia między nimi a Hernandezami. Dwa zwaśnione rody bo poszło o miłość. No klasyka gatunku chyba, nie? Chociaż nie aż taka klasyka bo miłość męsko-męska.
  Więc telefon będzie sobie leżał w domu, nieużywany. Będzie się marnował. Będzie bezużytecznym sprzętem, bo skoro Lilith go nie będzie chciała, a będzie właśnie dla niej to cóż. No zmuszać jej do używania telefonu nie zamierzał, ale prezent zawsze mogła spróbować przyjąć. To byłoby jeszcze zrozumiałe, gdyby dla niego taki wydatek był mocno obciążający, że ledwo sobie pozwolił na coś takiego, a dał jej, ale kiedy miał w domu (no już nie) telewizor za pół miliona dolarów? I kiedy powodziło mu się i jeszcze nie szastał tą kasą aż tak? Z drugiej strony – jeśli dla kogoś to wyższy standard niż ten, w którym jest na co dzień, to też wiadomo, że robiło się niezręcznie bo zaraz pytania i gdybania „a skąd ona to ma”. Szczęśliwie nie była jeszcze mocno monitorowana przez Traumas, więc gdyby już to nie byłoby aż takiego problemu. Chyba.
  — A zobacz jakie są gęste — pochwalił się, kiedy to ona zaczęła się zastanawiać jakim cudem, mimo tego stresu, on dalej miał włosy. No wyłysiały nie byłby pewnie najprzystojniejszy. Albo z takim znamieniem słońca z tyłu głowy. Ale jakoś mu się to udawało – po prostu dbał o siebie. I jego włosy też musiały być niezniszczalne.
  Choć najłatwiej po prostu było się nie martwić. Gdyby jednak zastosowanie się do tego było faktycznie takie proste. Ale nie było. I widać było po Lilith, że się przejmuje. Więc jego zadaniem było, aby ją pocieszyć. Zadbać o jej dobre samopoczucie. Pokazać, że kto jak kto, ale on to w nią wierzy. Zmotywować do nieco bardziej pozytywnego myślenia.
  Uśmiechnął się lekko, słysząc jej przykład dla wspomnianego przez niego „rozpieszczenia trochę bardziej”.
  — Nie do końca o to mi chodziło. — Przyznał, zaraz dodając: — Ale skoro tobie miałoby to odpowiadać, to następnym razem tak zrobię. — Bo przede wszystkim to chciał, żeby czuła się dobrze i rozpieszczona, więc skoro to miało być pewnikiem, to sobie to zapamięta. Dwa filmy i do tego wielka patera z kurczakiem, do tego autorskie sosy Moona (nie, nie trzepane). Dorzuci do tego ten prezent, o którym faktycznie myślał no i brzmiało jak pomysł na faktyczne rozpieszczanie, o które mu tak chodziło.
  A należało się jej.
  Jego życie, a raczej grafik w nim występujący, znacznie utrudniało spotykanie się z dziewczyną, tym bardziej jeśli jej tożsamość nie była znana i tak miało się utrzymać. W sensie: Moon nie wstydził się Lilith, a martwił się tylko i wyłącznie o to, żeby nie wylało się na nią wiadro pomyj. Bo o ile dla niego byłoby to bardzo wygodne, o tyle wiedział, że środowisko fanów nie zawsze było w stu procentach wspierające – a wystarczyło przejrzeć komentarze pod oświadczeniem z wytwórni, że Moon się z kimś spotyka. A po rozmowie w kuchni Hernandezów był bardziej niż pewien, że Internet może mieć po prostu niszczycielski wpływ na Lilith, bo przejmowała się tym, co mówili inny. W tym z Amandą na czele.
  Uśmiechnął się smutno, a też przepraszająco. Bo tak – końcówka roku właśnie była przeładowana zajęciami i nie miał na to większego wpływu. Tym bardziej, że MAMA to ogromny sukces, ale zaproszenie na AMA? To już sukces na skali globalnej. I gdyby tożsamość Lilith była znana to bez problemu mógłby ją zabierać ze sobą na tego typu wydarzenia, ale tak? Nie było takiej opcji. Nie, kiedy tak dbał o spokój psychiczny dziewczyny. Choć, jak się okazywało, to robił to też nie najlepiej, skoro było coś, co tak mocno ją podtruło, a on nawet o tym nie wiedział. A teraz nawet nie miał pojęcia jak zareagować i jak to rozwiązać.
  — Święta i sylwester to głównie są dla nas. Przynajmniej tak było wcześniej. Po prostu wrzucaliśmy filmik z życzeniami, wcześniej przeprowadzaliśmy wspólnie live’a i mieliśmy tematyczne występy, jeśli chodziło o świąteczny czas. Ale teraz to nie mam pojęcia czy coś się nie szykuje na Nowy Rok. — Wyjaśnił, zaraz potem dodając, ze swoim smutnym uśmiechem: — Naprawdę chciałbym, żebyś mogła być na tych wszystkich wydarzeniach ze mną. — Ale nie było takiej opcji. Bo to było coś za coś – oddanie Lilith na pożarcie Traumas i innym kpopiarom w zamian za to, żeby mogli się pokazywać już publicznie na wszelkich wydarzeniach. A on na taki układ raczej nie chciałby pójść. Gorzej, gdyby jednak Lilith chciała bo… No bo wtedy to dopiero by była dyskusja!
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Nie przywykła do drogich prezentów, bo… no dziwnie się potem z tym czuła. W sensie, pewnie, zawsze to było miłe, zwłaszcza jak się dostawało coś, na co zwykle nie można było sobie pozwolić, ale no. I nawet nie chodziło o to, że dla niego to w zasadzie nic, bo ma w domu telewizor za pół miliona, który wymienił na drugi ot tak! W zasadzie nie wiedziała jak bardzo bogaty jest Moon, mogła tylko przypuszczać, nigdy nie czytała tych wszystkich artykułów, gdzie wyceniają poszczególnych idoli oraz oceniają ich majątek, ale no wystarczyło spojrzeć na jego mieszkanie w którym nawet nie bywał. Niemniej podarunek by ostatecznie przyjęła, bo to jednak prezent, ale no. Kang już raz ją przysporzył o zawał serca kiedy zrobił jej prezent, którego cena wyglądała jak numer telefonu. Weź mu się potem odwdzięcz jakoś! Albo daj w prezencie skarpetki.
- Zacznę ci zabierać odżywkę. - wyznała, bo naprawdę włosy musiał mieć niezniszczalne przez te wszystkie farbowania, stylizacje, cięcia, kolory, rozjaśnianie… i to kilkanaście razy w roku. Nie wiedziała do jakiego fryzjera chodzą, ale z chęcią weźmie jakiś namiar! Powoła się na Isaaca czy coś. Chociaż chyba nawet nie mogła, bo fryzjer potem to komuś wygada i już pójdzie fama w świat.
Studia studiami, stresować się nimi bardziej pewnie będzie jutro i każdego kolejnego dnia, który ją ominie na uczelni. Teraz jednak, chociaż w serduszku gdzieś tam głęboko czuła ten nieprzyjemny ucisk, to wolała się skupić na czymś przyjemniejszym. Dokładniej na tej chwili, którą w końcu mieli tylko dla siebie. Jutro będzie dzień gdzie zdecydują co robią dalej, bo każdy pewnie miał na siebie plan. Kanon raczej się nie rozdzieli, bo Damon będzie chciał wspierać Kanga w jego występie, ale też będzie musiał o tym powiadomić szefa. Oni wrócą do Korei, a Rhys… Rhys to chyba też inna bajka, chociaż chyba też powinien z nimi wracać.
Uśmiechnęła się lekko pod nosem na jego słowa.
- Żartuję. Ale naprawdę, nie musisz się wysilać, aby mnie rozpieścić. - bo nikt też jej nigdy nie rozpieszczał, to nie wiedziała za bardzo co to znaczy i jak to miało wyglądać. Nie potrzebowała wiele do szczęścia! Naprawdę nie była wymagającą osobą. I zdecydowanie nie oczekiwała gwiazdek z nieba. Zwłaszcza, że nie uważała, że na nie zasługuje. Zwłaszcza po dzisiaj. - Teraz czuję się bardzo rozpieszczona. - dodała, mocniej wciskając w niego nos, bo… było tu dobrze. To było dobre. Wygodne, przyjemne, bardzo komfortowe i miłe. Tak by ją mógł rozpieszczać każdego dnia! Wtedy faktycznie stałaby się zachłanna. Gorzej jak jej to ograniczy… ale chyba z jego stylem życia nie dało się tego zrobić jeszcze bardziej.
Lilith musiała przywyknąć do tego, że częściej chłopaka nie miała niż miała. Że ich znajomość przez większość czasu ograniczała się do wiadomości i połączeń, a także videocalli. Że widywali się rzadko i na krótko, ale wtedy Moon zwykle wynagradzał jej ten cały czas rozłąki. Wystarczyło, że po prostu był i ją przytulił, a już zapominała o wszystkim. Pewnie, że chciałaby z nim spędzać więcej czasu, ale znała swoje ograniczenia, a w zasadzie, wiedziała, że jej tożsamość jako dziewczyny Isaaca Moona nie mogła wyjść na światło dzienne, bo by ją zjedli. A ona naprawdę lubiła swoje spokojne życie nie-celebrytki. Mogła normalnie chodzić na zajęcia bez żadnych fleszy, nikt jej nie oceniał (poza Amandą), nikt o niej nie pisał w internecie, nikt jej nie hejtował… znaczy hejtował, ale nie znali jej imienia, nazwiska, ani wyglądu. Mogła normalnie wyjść do miasta na zakupy i nie być śledzoną przez masę ludzi, którzy robili jej zdjęcia z ukrycia. Mogła spotykać się ze znajomymi, bawić się i wygłupiać. Jeśli odkryliby jej tożsamość, wszystko by straciła. Dlatego też musiała się pogodzić z tymi wszystkimi ograniczeniami, jeśli chciała posiadać i chłopaka, i wolność od mediów.
Wiedziała na co się pisze wchodząc w związek z idolem.
- Wiem, nie martw się. - powiedziała, gładząc go powoli kciukiem drugiej ręki, którą go wciąż obejmowała. Kącik ust jej drgnął w lekkim uśmiechu, którego pewnie i tak nie widział, kiedy była w niego tak wtulona. - Będę cię mentalnie wspierać. - przed telewizorem czy coś! I na VLIVE’ach, kiedy będzie oglądać jako anonimowy gość. Zawsze go wspierała. Pewnie, że chciałaby z nim tam być, bo jednak trzymanie kciuków za kulisami, a na drugim końcu świata to była różnica, ale niektórych rzeczy nie można było przeskoczyć. Tylko chuj ją strzelał, bo wiedziała, że Amanda mogła być tam za nią. - Pytam, bo moja mama się o ciebie pytała, czy cię w święta pozna, ale powiedziałam, że nie wiem, bo jesteś bardzo zapracowany. - i miała rację! Był bardzo zapracowany! Lilith nawet go ledwo co widziała, więc nie wiedziała czy Moon w ogóle będzie mieć czas, aby zobaczyć się kiedyś z jej częścią rodziny w Australii skoro ze swoją się nawet nie widział tyle czasu, nie? Dlatego nigdy nie naciskała. - Wtedy już cię pokochała. - jak tylko usłyszała, że jest zapracowany, bo to znaczyło, że jest pracowitym chłopakiem, a to dobrze! No, mogła się wyrwać z Korei, ale Koreanki z niej całkowicie nie wyrwano. Chwaliła sobie pracowitość, jej ojciec także. I przez to też mieli nad ambitną córkę, którą z bólem serca wypuścili, o zgrozo, do Korei. - To jak mi znikniesz po powrocie na długo, to muszę wykorzystać to, że cię mam teraz. - dodała, podnosząc głowę aby na niego spojrzeć i powoli, spokojnie go pocałować, bo przecież dawno tego nie robiła, a naprawdę chciała od dłuższego czasu, tylko… jakoś nie było do tego okazji, a potem nastroju.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Pewnie po tym, co teraz powiedziała, choć było to w żartach, to Moon jej podeśle znowu jakiś prezent do apartamentu i będzie to zapewne jakiś fancy box z rzeczami do pielęgnacji włosów i to takimi, którymi traktuje się idoli. I kto wie – może umówi ją na wizytę u jednego z tych super ich fryzjerów! Takie małe prezenciki. No w końcu też chciał ją rozpieszczać. Więc umawiając ją na wizyty pielęgnacyjne to wg. Koreańczyków rozpieszczał i to mocno! W Korei w prezencie dawało się zestawy do kąpieli i to było odbierane jako „wow, super!”. W Polsce jak się da zestaw do mycia to często usłyszymy „a co ja? Śmierdzę?”. Podobno nieładnie jest dawać taki zestaw, bo się wtedy sugerowało, że ktoś właśnie się nie kąpie! Inaczej było tutaj. Tutaj koreańska pielęgnacja to podstawa! Pewnie jeszcze Moon mógłby uczyć dziewczynę tych wszystkich tajników pielęgnacji skóry, włosów i tak dalej. Bo on jako idol musiał mieć to obcykane!
  — Po prostu chcę, żebyś czuła się jak księżniczka. — Odpowiedział, z lekkim uśmiechem. Jego księżniczka. Była w końcu jego skarbem, była dla niego ważna i chciał, żeby się czuła właśnie w ten sposób! Nie znaczyło to jednak, że rozpieszczać to on ją chciał tylko drogimi prezentami i wyjazdami! Były przecież też inne sposoby, mniej kosztowne, a czasem o wiele bardziej dające do zrozumienia, że się dla niego liczyła. Poza tym – czasami nosił się z przeświadczeniem, że dziewczyna naprawdę dla niego wiele robi znosząc te niewygody w kwestii spotkań, więc należałoby się jej odwdzięczyć. Bo był naprawdę wdzięczny za to, że mimo wszystko przy nim trwała. Nawet jeśli mogła go dotknąć bardzo rzadko i też nie w każdy sposób, bo tylko ten przyzwoity!
  Był jej wdzięczny za wsparcie. To naprawdę wiele dla niego znaczyło. I choć miał miliony Traumas, które stały murem za niego, to jednak spośród wszystkich ludzi jemu najbardziej zależało na tym, by to Lilith trzymała za niego kciuki. To poczucie, że jest z nim! Jemu naprawdę dodawało to siły i motywowało, by być jeszcze lepszym. I dawać z siebie jeszcze więcej w tym, co robił. W swojej pracy. Wsparcie było podstawą zdrowo funkcjonującego związku, mógł tylko dziękować temu bogu, w którego nie wierzył, za to, że spotkał Shelby. Albo raczej – za to, że się najebała i pomyliła numery.
  — O-och. — Wyrwało mu się, kiedy Lilith wspomniała, że jej mama to się pytała, czy go pozna. W święta czy poza nimi – to akurat nie termin sprawił, że się chłopak trochę… zmieszał, a może nawet wyglądał na przejętego. Chodziło o coś innego niż termin świąteczny, którego mógłby nie dotrzymać. — To… — chyba należało wytłumaczyć o co chodzi. — To spore wydarzenie w mojej kulturze aby poznać rodziców partnera. — Powiedział. Bo u nich to nie było na zasadzie „a tu jest mój chłopak, idziemy, mamo, pa”. Tutaj to wyglądało to inaczej! Bardziej… wyniośle. Bo to robiło się na etapie, kiedy było się już przekonanym, że chce się być z partnerem, a nie „wyjdzie to wyjdzie, nie to nie, po prostu chcę żebyś wiedziała, mamo, kto mnie rucha i kogo zabić jak zajdę w ciążę ”. — Chciałabyś… No wiesz? Żebym poznał twoich rodziców? — spytał, bo to ważne dla niego! I to dla niego spora manifestacja, że było się mocno zaangażowanym w związek. Więc żeby przypadkiem nie dała mu przekazu, którego potem będzie żałowała.
  Utkwił w niej spojrzenie, gdy wspomniała, że skoro miał jej zniknąć po powrocie to musiała wykorzystać to, że go miała teraz. Tyle, że on nie przepadnie jak kamień w wodę! Będzie ją przecież odwiedzał, w miarę możliwości, w domu! Domowe randki, bo przecież na miasto pójść to jak wydanie na dziewczynę wyroku. Chociaż raz przecież poszli i… i nic się takiego złego nie stało. Nawet wręcz przeciwnie – po tej randce oficjalnie stali się parą.
  Chociaż absolutnie mu nie przeszkadzało to, co zrobiła potem. Pocałunek z jej strony odwzajemnił, przymykając oczy na chwilę przed tym, jak ich usta się zetknęły. Nie brakowało w tym geście, z jego strony, tego uczucia, którym ją darzył. Był on delikatny, a przy tym nie brakowało zaangażowania. Bo Moon tak całował Lilith – sam był przecież stworzeniem bardzo delikatnym, grzecznym i uczuciowym i miało to przekład też na miłosne gesty. Się wszyscy zdziwią jak się nagle okaże, że Isaac to w łóżku jest zwierzęciem i jeszcze ma niezdrowe ciągotki do BDSMu. Ciekawe ile osób by wtedy przegrało zakład. Ciekawe czy ktokolwiek stawiałby na to, że byłby do tego zdolny.
  Ale przerwał to po dłuższej chwili, wyglądając w tym momencie jak gdyby… nad czymś się zastanawiał. Przeniósł w końcu spojrzenie na twarz dziewczyny, a raczej – świadome spojrzenie, a nie zamyślone, - bo patrzył na nią przez cały czas, odkąd się od niej oderwał.
  — Czy… uhm —przytulił ją mocniej do siebie, jedocześnie splatając swoje dłonie, złączone na jej plecach — mogę zadać ci dość osobiste pytanie? Bo to jest coś, co chyba też wypadałoby poruszyć. — Oho, ktoś tu ma pytanie. I w dodatku osobiste! Ciekawe jakie! Na pewno też się nad tym zastanawiała bo on… Nawet po uzyskaniu względnie zgody, to milczał chwilę. — Jaki masz stosunek — ohohoh, powiedział stosunek!!!!! Ale śmieszne! Witamy w przedszkolu. — do seksu w związku? — przynajmniej się nie wstydził używać tego hasła! I nie był teraz czerwony, ani w żadnym innym kolorze.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Na takiego typu prezenty zdecydowanie by nie narzekała, bo jednak uwielbiała wszystko co ładnie pachnie i super działa, jak kremy, perfumy, masła do ciała, mgiełki, szampony czy odżywki. Świeczki zapachowe też kochała! Tak więc na pewno by nie uznała, że śmierdzi, tylko byłaby super wdzięczna! No ale jeszcze nie wiedziała, że jej słowa mogą faktycznie tak zadziałać, że pewnego dnia zrobi jej tego typu prezent. To byłoby kochane! No ale tak, wciąż się go uczyła, tak samo uczyła się jego zwyczajów i kultury, bo nie wiedziała o niej wszystkiego. Każdego dnia dowiadywała się więcej i więcej. Pewnie, że w wielu kwestiach mieli nieporozumienia, ale to głównie wychodziło z nieznajomości drugiej strony. Im on więcej rozumiała, tym bardziej elastyczna i wyrozumiała się stawała.
- Zawsze się tak czuję. - przyznała mu, bo przecież zawsze, od samego początku ją tak traktował. Nie musiał jej dawać nawet prezentów, aby mogła się czuć chciana i ważna. Nigdy też nie uważała się za księżniczkę, bardzo daleko jej do tego było, już bliżej jej było raczej do Disney Villain, no ale miło było, że ktoś faktycznie chciał cię tak traktować. To było nowe doświadczenie i zdecydowanie jej nie przeszkadzało, bardziej podnosiło wartość i pewność siebie, bo dawał jej w ten sposób znać, że mu na niej zależało. I to nie tylko jej domysły.
Chyba nie spodziewała się tego, że spotkanie rodziców drugiej połówki to u niego wywoła takie zmieszanie. Ale znała już tą reakcję. Wiedziała, że przemawiała ona za kolejną różnicą kulturową. Już coraz lepiej go czytała! Dlatego też brewka jej lekko drgnęła, ale kiedy wyjaśnił jej o co chodzi, to…
- O-och, naprawdę? - spytała, bo u nich właśnie wyglądało to tak „cześć mamo, to mój chłopak, idziemy do góry, nie przeszkadzajcie, elo”. Jej większość znajomych doskonale znało jej rodzinę, męscy znajomi też. Mama często piekła im ciastka i karmiła, kiedy przychodzili pomagać w hodowli, bo Lilith ich ładnie poprosiła. Ethana też znali wcześniej, więc kiedy dziewczyna się z nim zeszła, to już go po prostu znali i nie było to większym szokiem, że córka kogoś ma. Potem jego codzienne wizyty były normalnością. - Ale, że takie mocno poważne? - dopytała, bo nie wiedziała za bardzo jak to interpretować. W sensie, że jak już pozna jej rodziców, to od razu oświadczyny i ślub czy co, bo trochę nie bardzo rozumiała o jakim sporym wydarzeniu mówił. Dlatego też kiedy zadał jej pytanie, to zerknęła na niego chyba trochę pogubiona. - Uhm, no pewnie. Znaczy… wiesz, dla mnie to normalne, aby znać rodziców partnera. W sensie, to nic wielkiego, ale jeśli chciałbyś z tym poczekać, to nie ma spawy. - powiedziała, bo to o jego kulturę się głównie rozchodziło! Jeżeli u niego to było takie wielkie wydarzenie, coś poważnego, a nie chciał jeszcze czegoś takiego, to nie zamierzała go zmuszać. Jej mama już chyba zapomniała jak to było w Korei te dwadzieścia lat temu… no ale też przez restrykcje względem związków i partnerów uciekła ze swoim mężem do Australii, odcinając się całkowicie od rodziny. Dlatego też tak łatwo się przestawiła na myślenie zachodnie.
Niby nie miał zniknąć całkowicie, ale wiadomo jak to było. Teraz go miała jeszcze na całe dnie, a zaraz stanie się to tylko kilkoma krótkimi godzinami, które zlecą szybciej niż się obejrzą. I to pewnie raz na kilka dni, bo on też musiał odpoczywać i się regenerować, a ona uczyć, przepisywać notatki i powtarzać materiał, aby być z nim na bieżąco. Więc po powrocie na pewno będą mieli dla siebie mniej czasu. Należało więc wykorzystać go teraz!
Uwielbiała go całować, właśnie z tego względu, że był… taki jaki był. Bardzo czuły, dokładny, uczuciowy. Za każdym razem czuła jego zaangażowanie, które wytwarzało takie przyjemne uczucie w środku. Nic dziwnego, że nikt by go nie podejrzewał o jakiekolwiek zapędy do BDSM. Lilith na pewno nie. Kanon to chyba też by się srogo zdziwił, zwłaszcza Danon, bo on to był święcie przekonany, że Isaac byłby w łóżku bardzo, bardzo grzeczny i delikatny. Nie to co oni, co dają się ponieść swoim zwierzęcym instynktom i pieprzą się jak króliki nie dbając przy tym o delikatność. To przecież Moon był tym ułożonym i grzecznym, więc raczej każdy myślał, że jak dojdzie co do czego, to taki sam będzie podczas seksu. Pewnie zakładali się o to z różnymi ludźmi będąc pewnymi wygranej. Ale podobno też cicha woda brzegi rwie, nie?
Przekrzywiła lekko głowę w bok widząc jego zastanowienie. Już miała pytać o co chodzi, kiedy sam się jej zapytał czy może zadać osobiste pytanie.
- Hm? Pewnie. - odpowiedziała bez problemu, bo przecież nie miała żadnej rzeczy, którą miałaby przed nim ukryć lub wstydzić się odpowiedzieć. No ale potem jak wypalił i dowiedziała się o co chodzi, to… trochę ją zatkało. I faktycznie w pierwszym odruchu nie wiedziała co powiedzieć. - O-och. - wyrwało się jej jedynie, bo teraz to chyba zaczęła się bać odpowiedzi na to pytanie. - Ochhh. - mruknęła, prostując się, tym samym wracając do siadu na nim. Przeczesała palcami czarne włosy, aby je jakoś ułożyć. - Uhm. Pytasz się mnie w bardzo subtelny i gentlemański sposób czy już mam to za sobą? - spytała, zerkając na niego, ale… no chyba wiedziała o co pyta. I szczerze mówiąc trochę bała się odpowiadać. Znaczy, ufała mu, ale bała się, że z jego podejściem do przyzwoitości, to zaraz wyjdzie na dziwkę i straci do niej szacunek. No dobra, może nie aż tak, ale obawiała się, że może sobie jakoś nieprzychylnie o niej pomyśleć, albo będzie zawiedziony, że... no była dotykana. I to w tak młodym wieku! A naprawdę tego nie chciała.
Westchnęła cicho pod nosem.
- Mam, chociaż nie jestem z tego dumna. - przyznała w końcu, nie patrząc mu prosto w oczy, tylko gdzieś niżej, na część jego koszulki. Ładna koszulka. Musi mu ją ukraść. Chyba, że już nie będzie mieć okazji. - Ethan bardzo na mnie napierał, więc po ponad roku w końcu mu uległam… tylko po to, aby dwa miesiące później mógł mnie zdradzić na balu maturalnym, więc jakby ktoś pytał, to tak, żałuję. - odpowiedziała. Gdyby wiedziała, że to się tak skończy, to pewnie nigdy by mu nie uległa, ale wtedy była w niego naprawdę wpatrzona i nie chciała, aby ją zostawiał, więc zrobiła bardzo głupi, dziecięcy błąd, który i tak nie wyszedł jej na dobre. Tak więc naprawdę żałowała, ale czasu cofnąć nie mogła.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
ODPOWIEDZ