Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Lider to jedynie wzruszył powoli ramionami z miną „it is what it is”, kiedy to Effie wytknęła mu, że dostał to tanie zastępstwo. Nie odpowiedział jednak nie, w razie czego powie, że nie do końca zrozumiał, bo on to angielski tak 4/10. Jednak zapytany o to, czy będą na występie, nad którym pracował Kang to odpowiedział, że oni się „zastanawiają”. A dopiero co mówił, że wraca z Isaaciem i Lilith, bo Song go nie potrzebuje. To co? To jednak zaczął potrzebować? Może chodziło o to, że go Lilith przekonała do tego, że chłopak faktycznie mógłby go potrzebować!
  Rhys zarzucił niedbale ramię na oparcie krzesła zajętego przez dziewczynę, a następnie obserwował jak ich pierwsza kelnerka, o wdzięcznym imieniu Kitty, przechodzi właśnie przez jakiś szok kulturowy. Lider w końcu tylko ją bajerował, przecież nie obiecał jej małżeństwa, ani miłości aż po grób. I on o tym doskonale wiedział, ale czy ona wiedziała? Cóż. Zaraz potem przysunął się nieznacznie bliżej niej, odwracając wzrok od dziewczyn, które chyba sobie rzeczy „wyjaśniały”. Albo raczej: jedna wyjaśniała drugą. Za to spojrzał na Isaaca z Lilith, ale też nie bardzo się przejął ich spojrzeniami, jakkolwiek wymowne by nie były.
  Momentalnie wrócił spojrzeniem na Effie, kiedy zadała im pytanie. No on to musiał się pożalić
  — To była najgorsza noc mojego życia. — Westchnął. — Taka… rozczarowująca. Zimna. Samotna. — Słyszycie ten smutny, rozdzierający podkład ze skrzypiec? Dokładnie tak, dla niego to był dramat ta noc.
  I tutaj Isaac pokręcił już głową z dezaprobatą, widząc jaką szopkę odpierdala Rhys. Jak zwykle wszystkie swoje reakcje trzymał na uwięzi, tak teraz no chyba już nie wytrzymywał. I nawet nie odpowiadał na to pytanie, bo uznał, że to Rhys i jego nocna tragedia były wystarczającym tematem dla Effie. On osobiście na swój sen nie mógł narzekać, bo to była jedna z przyjemniejszych nocy w jego życiu, a nawet się nie ruchał.
  Przeniósł za to spojrzenie na Lilith, w czasie kiedy tamci niechybnie przeżywali ten dramat Rhysa, słysząc przy okazji jej zapytanie. Co oni niby mieli zrobić? Rhys był przecież najstarszy w zespole, o sześć lat prawie starszy od niego, więc chyba powinien bardziej wiedzieć jak się zachować. No i był liderem.
  — Straciłem apetyt. — Odpowiedział jedynie, jednocześnie sygnalizując, że on to raczej nie planował nic robić, ale nie odpowiadało mu to, co się działo. Zwrócił wzrok jednak na Effie, która wspomniała coś o AMAs. Zmarszczył lekko czoło, nie bardzo wiedząc o co chodzi, podobnie zresztą jak Rhys, ale dziewczyna zaraz im wyjaśniła, że dostali nominację. Nie, nie jedną. Kilka nominacji. W zeszłym roku mieli tylko jedną. A tutaj poszedł cały wysyp nominacji. I w dodatku do jednej z najważniejszych kategorii. Do artysty roku.
  — O-och. — Wyrwało mu się, gdy skończyła wymieniać te wszystkie tytułu, do jakich ich nominowano. No, sporo tego było. Ale to chyba nie miał być koniec, bo zaraz potem zwróciła się do Rhysa, informując go, że został nominowany jako ulubiony artysta pop i w dodatku miał szansę też na wygranie w trending songs. Dla Isaaca było to nawet zrozumiałe, bo jedna z piosenek Rhysa przetoczyła się nie bez echa po świecie, zwłaszcza że wydał też angielską wersję i ta została chyba jeszcze cieplej przyjęta. No ale dla Rhysa to chyba nie było zrozumiałe bo siedział teraz, wyglądając jak Jackson Wang w reakcji na JYP w folii. Chyba do niego nie docierało.
  I siedział tak nawet kiedy Lilith im pogratulowała.
  Moon uśmiechnął się wdzięcznie do Lilith, zagarniając ją ramieniem do siebie, by zaraz potem pochylić się i ucałować ją w czubek głowy, mamrocząc przy tym „dziękuję”. Bo zawsze cieszył się z jej wsparcia, a skoro teraz była chyba dumna z nich, no tez z niego, to nie mógł być szczęśliwszy.
  Podniósł jednak spojrzenie na Rhysa, który chyba właśnie miał rebooting.
  — Co. — Wyrzucił po siebie po koreańsku. Bo teraz nie myślał, żeby przejść na international.
  I jak na zamówienie na plazmowym telewizorze zawieszonym pod sufitem, na którym cały czas wyświetlana była jakaś muzyczna stacja, właśnie wyświetlano informację z ogłoszeniem nominowanych do tegorocznych AMAs. Pokazywane były klipy z chłopakami i to wielokrotnie bo przy wielu kategoriach. No ale w kategorii fav male pop artist pojawił się właśnie klip z Rhysem z jakiegoś wywiadu, a spikerka opowiadała krótko o chłopaku, trochę kalecząc jego prawdziwe imię i nazwisko, ale to było słyszalne chyba tylko dla chłopaków bo różnica była nie aż tak duża. dla chłopaków bo różnica była nie aż tak duża. Obok pokazali czterech innych, megapopularnych na świecie artystów. Rudego, Weekend, Drake’a (kto go dał do kategorii pop) i Biebera. Czyli mocna, w chuj mocna konkurencja. Ale to by znaczyło, że dla Rhysa sama nominacja jest potężnym wyróżnieniem. Już nie mówiąc o kategorii trending songs, gdzie tam propozycji było pewnie jeszcze więcej. Korea to chyba tam płonęła. I to w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo Hallyu było mocne, jak widać. MAMA? MAMA było ważne, ale to, że hallyu ogarnęło także AMAs? Co dalej? Nominacja do GRAMMYs na 2022? W sumie to niedługo po AMAs, więc…
  No to uwaga, Rhys się odpalił. Odwrócił nagle wzrok od telewizora i zaczął głosem pełnym zajarania, pełnym ekscytacji, strzelać jak z karabinu po koreańsku do Isaaca, jeszcze wcześniej wstając z miejsca. No to teraz to na pewno był w chuj seksowny i flirty af. Ale cały czas wołał „Ya! Ya! Yayayaya!” szturchając Isaaca, nadając do niego w emocjach, pokazując przy tym na telewizor. Jak małe dziecko, które ktoś pierwszy raz zabrał do Disneylandu. A to byłoby jeszcze to samo dziecko, co cieszyło się z avocado na święta. Isaac w końcu się uśmiechnął, chyba ujęty reakcją lidera, który teraz chodził wkoło ich stolika, co chwila łapiąc się za głowę, pokazując zaraz potem na telewizor, potem na resztę czy patrzy, aż w końcu program się skończył i… No. Z Rhysa emocje to chyba nie zeszły.
  Chungha na pewno będzie z niego dumna.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
No kelnereczka to się srogo zawiodła, bo myślała, że to właśnie ona wyrwie lidera zespołu, nawet jeśli nie wiedziała do końca kim jest. Wystarczyło jej, że był sławny, bogaty i całkiem w jej typie. Nie wiedziała czy jest wolny, ale chyba jej to nie przeszkadzało, chciała po prostu wyrwać jego i siebie z tego normalnego życia kelnerki! I jej plan niby się udawał, ale kiedy pojawiła się Effie to wszystko zaczęło się walić, bo już nie ona była w centrum uwagi. I chyba chciała do tego wrócić, ale nie było jak, bo okazało się, że ona i cała trójka się jakoś znają. Skąd? Cholera ją wiedziała. A Effie to uwagi na koleżankę nie zwracała, bo swoje spojrzenie utkwiła w liderze, zwłaszcza jak przyznał, że się zastanawiają nad tym czy będą. To mu odpowiedziała, że fajnie by było jakby jednak byli. Bo ona też będzie. I dobrze byłoby się zobaczyć. Czy coś!
Effie to uśmiechnęła się wymowniej kiedy Rhys powiedział, że to była najgorsze noc jego życia. Pokręciła głową w niedowierzaniu i pogładziła go po główce jak takiego skrzywdzonego chłopca, który naprawdę wiele przeszedł w swoim życiu.
- Ohhh, biedny. - mruknęła wielce przejęta, bo ona to chociaż miała noc z Lią. Zdecydowanie nie taką jaką sobie zaplanowała, bo miała chyba nieco inne plany, no ale rodzina to rodzina, nie? Jej nie można było zawieść. - Powinieneś ją poprawić. - dodała krótko, wcale się przy tym nie uśmiechając z jakimś takim smirkiem na twarzy, który dość łatwo było zinterpretować. Wcale nie wyrywała! No może trochę… to było silniejsze od niej. Jej noc też nie była taka jaką zaplanowała!
Lilith to jak patrzyła na nich to… z jednej strony to było całkiem urocze, ale gdyby obydwoje byli wolni, a ona wciąż pamiętała, że Rhys miał dziewczynę w Korei, którau. na niego czekała. I którą lubiła, więc nie bardzo wiedziała jak się zachować, bo też nie czuła się w pozycji, aby go pouczać jakkolwiek. Nie dość, że była te osiem lat młodsza to jeszcze nie była z chłopakiem specjalnie blisko. Dlatego spytała się Isaaca czy powinni coś zrobić, ale jego odpowiedź była naprawdę bardzo wymowna. Kącik ust jej drgnął w pocieszającym uśmiechu, jednocześnie ściskając jego dłoń mocniej. Tak w geście wsparcia.
I wtedy też padł temat AMA’s i… no wszyscy zaniemówili. Słuchali tego co mówiła Effie, o tych całych nominacjach i jak się okazało, było ich w cholerę. Lilith naprawdę nie mogła być z nich bardziej dumna! Z każdą kolejną kategorią jej uśmiech się coraz bardziej poszerzał, aż w końcu te się skończyły i mogła oficjalnie im pogratulować. I chociaż sama pewnie nie będzie mogła być na samym AMA’s to będzie ich wspierać przed telewizorem! Uśmiechnęła się jeszcze ciepło, kiedy Isaac ją zgarnął ramieniem i ucałował w czubek głowy, instynktownie się do niego bardziej przytulając. No ale tak, naprawdę była dumna!
Effie spojrzała po nich i uśmiechnęła się nieco rozbawiona, bo mieli naprawdę wymowne miny! Zwłaszcza Rhys, który się na moment zawiesił. Zaraz jednak spojrzała na telewizor za sobą, który właśnie pokazywał nominacje do różnych kategorii, gdzie ich klipy wielokrotnie się pokazywały. Nie mówiąc już o tym całym wywiadzie i w ogóle! Kiedy Effie widziała jak ten zaczyna się cieszyć, to zaśmiała się pod nosem zakrywając usta, nie mogąc uwierzyć w to jego jakże urocze zachowanie. Dalekie od tego co zwykle znała, czyli flirciarskiego i zawadiackiego, a widząc go bardziej… no, takiego.
- Słodziak. - stwierdziła, kręcąc głową z niedowierzaniem Meksykanka. Lilith to postąpiła podobnie widząc szczęście lidera zespołu. No uśmiech z twarzy jej nie schodził. Była z nich naprawdę dumna! Instynktownie sięgnęła do ręki Moona, aby ją złapać, a swoją głowę oprzeć na jego ramieniu. That’s her boy!
- Te, ulubieńcu ludzi, siadaj już. - rzuciła z lekkim rozbawieniem Australijka, kierując swoje słowa do krążącego wciąż wokół stolika Rhysa.
- Daj mu się nacieszyć z nominacji. - powiedziała z uśmiechem Effie, która nie mogła odwrócić spojrzenia z ucieszonego lidera, który tam prawie odchodził od zmysłów przez to nowe ogłoszenie. - No, to się cieszę, że mogłam wam humor poprawić. - powiedziała, pochylając się nad stołem, opierając swoje skrzyżowane przedramiona na blacie stołu. No bo jako pierwsza im oznajmiła, że mają nominacje! I to nie jedną, a kilka! I to naprawdę ważnych!
Dziewczyna za chwilę miała wstawać, kiedy…
- Effie! - usłyszała nagle swoje imię tym bardzo wymownym, pouczającym tonem. Kierowniczka w końcu się dowiedziała, że dziewczyna przyszła na zmianę. Nie dość, że spóźniona, to jeszcze się srogo spoufala ze znanymi w świecie gośćmi naruszając ich prywatność. Podeszła do nich pewnym krokiem, gromiąc pracownicę spojrzeniem, bo sobie siedziała przy tym stoliku jakby sama była tu gościem najwyższej klasy, Kitty się poskarżyła, a zaraz potem przeniosła przepraszający wzrok na chłopaków oraz Lilith. - Przepraszam państwa bardzo. Zawsze staramy się zachować pełen profesjonalizm podczas pełnienia naszych usług i bardzo potępiamy, kiedy pracownicy naruszają prywatność oraz przestrzeń osobistą naszych gości. - tu zgromiła Effie spojrzeniem, a ta chyba nie wiedziała o co chodzi, bo nie czuła się jakby to faktycznie miało być o niej. Że niby ona się naprzykrzała? Z której strony! - Bardzo staramy się także, aby nasi pracownicy zachowali swoje rządze poznania sław dla siebie. - tu spojrzała bardzo karcąco na dziewczynę - Effie, przeproś państwa. - powiedziała, szturchając dziewczynę w ramię jakby chcąc ją jeszcze przy okazji zmusić, aby wstała.
- O no chyba nie.
- Effie.
- Nie naprzykrzam się. - no to chuj, zwolnienie momentalne. - Chyba. - tu spojrzała po wszystkich, bo może byli zbyt mili, a ona nie wyczuła aluzji, że ma spierdalać. No ale Rhys to akurat nie był zbyt wymowny w tym, że miałaby sobie iść. Kierowniczka to się zapowietrzyła.
- Naprawdę przepraszam, Effie nigdy nie sprawiała problemów, ale porozmawiam z nią sobie na zapleczu - no to chuj, jednak straciła robotę.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Moon nie spodziewał się tego, że otrzymają aż tyle nominacji. W zeszłym roku po prostu im się udało, bo hallyu przybrało na sile, a ich trasa koncertowa przetoczyła się echem po świecie. Zgarnęli tytuł. A w tym roku? Jak się okazywało – nominacja za nominacją. To niby nie oznaczało wygranej, ale po pierwsze – Traumas były potężne i było ich naprawdę dużo, a kiedy się do czegoś zabierały – zwłaszcza do głosowania, to wszystkie. No i po drugie – nominacja była ważna bo oznaczało to, że spośród tych wszystkich możliwych artystów padło akurat na nich, a przecież wykonawców na świecie było sporo. Bardzo, bardzo dużo.
  Zaskoczeniem było też – pozytywnym oczywiście – to, że ich kolega z zespołu, ich lider, został nominowany w dwóch kategoriach jako solista. Pracował przecież nad swoją karierą i teraz… teraz zbierał chyba plony. I widać było po chłopaku, że dla niego był to szok. Ale jego reakcja była bardzo… memiczna. Chyba jakiś ziomeczek ze stolika obok go nagrywał. Ale Moon wymienił z nim kilka słów, mając na mordzie lekki uśmiech. Zapewnił go, że to nie była pomyłka, że tak – nominowali go. Tak, właśnie jego. Tak, jego, a nie Moona. Bo tak – Rhys też się tym zajarał. Oczywiście jak nawijał to po koreańsku, w dodatku bardzo szybko w tych emocjach, więc no.
  Aż w końcu padł na krzesło, jak już trochę tych emocji zaczynało z niego schodzić. Wypuścił ciężko powietrze z płuc, próbując się opanować, spuścić nieco pary z siebie. Aż w końcu przetarł dłonią swoje czoło, poprawiając zaraz potem włosy (bo trzeba jakoś wyglądać).
  — Ale jaja. — Rzucił jeszcze, już przechodząc na angielski. Raz jeszcze wyrzucił z siebie powietrze, na mordzie mając zalążki tego zajaranego wyrazu. W końcu na powrót „niedbale” zarzucił ramię na oparcie krzesła Effie, zerkając na nią. — Widzisz? I już zrobiłaś mi dzień. Masz talent. — Oznajmił, wyraźnie zadowolony.
  Moon, nie wywracaj oczami.
  Zaraz ich spokój miał ktoś zakłócić. Effie chciała wracać do pracy, ale przy nich pojawiła się ta niemiła Helga, która na wejściu odmówiła im wstępu myśląc, że są koreańskimi biedakami chyba. No to teraz miała przypierdolkę i to do Effie. Isaac się zmieszał, bo to była niezręczna sytuacja, a nie chciał, żeby ich koleżanka – w sumie to jej praktycznie nie znał, bo cały czas siedziała na Rhysie na imprezie (całe szczęście, że niby tylko w przenośni) – miała jakiekolwiek kłopoty w pracy, ale to właśnie tak brzmiało. Był zdania, że powinni jakoś sytuację załagodzić, ale wtedy to właśnie głos zabrał ich lider.
  — No niefajnie — odezwał się w końcu Rhys, patrząc na panią kierowniczkę. — Już drugi raz mi pani podpada i to w przeciągu trzydziestu minut — mówił, wyglądając przy tym na mocno niezadowolonego. A niefajnie gdyby klient, zwłaszcza taki, miałby być niezadowolony. Patrzył tutaj z wielkim rozczarowaniem na tamtą babę. — Najpierw nie chce nas pani wpuścić, traktując jak trójkę biedaków, co – mówiąc nieskromnie – mocno mnie ubodło — bo jestem worldwide handsome, halo. Trochę szacunku. — A teraz jeszcze robi pani awanturę bez powodu mojej znajomej, która w końcu osłodziła mi chociaż trochę ten pobyt tutaj, który od początku był przez panią zrujnowany. I nie zauważa pani tego, że jedna z pani kelnerek chadza sobie po lokalu i podchodzi do klientów zachowując się po prostu nieprofesjonalnie – upuszcza rzeczy, traktuje lekceważąco moją koleżankę i już nie mówiąc o jej stroju. — Cycki mu pokazywała@ Niech pokazuje na ulicy, a nie w pracy, gdzie jednak jakieś stroje były wprowadzone. — Nie mówiąc już o aluzjach, które kierowała w moją stronę. — Dodał jeszcze. No i tak oto wychodził z niego taki trochę chujek, bo to tez on ją prowokował i wcześniej mu aż tak nie przeszkadzało. Ale skoro poszła poskarżyć się kierowniczce to niech teraz ma. Skoro ta jej szefowa to chciała być taka nieprofesjonalna.
  — Jestem w tym momencie po prostu zniesmaczony tym, co tutaj się dzieje. — I nawet nie był taką Karen, która przypierdalała się o byle co. Miał podstawy!
  Moon spoglądał na niego z lekkim niedowierzaniem, no ale to przecież Rhys. On miał zawsze gadanie. Przecież to on brał się za przemówienia publiczne. No to teraz się wziął. Za to, żeby kierowniczce było głupio i za to, żeby to Kitty-Skarżypiti miała przejebane, a nie Effie. Nie żeby jej bronił! Znaczy bronił, wiadomo. Rhys to obrońca kobiet jednak. Tak czy siak Isaac się nie włączał, po prostu czekał na rozwój sytuacji. I szczerze mówiąc to był trochę… zniesmaczony całą tą sytuacją. Najchętniej to by poszedł już po tę kartę i telefon, bo naprawdę stracił apetyt przez to, co się działo. I to nie dlatego, że Effie z Rhysem zachowywali się jakoś niesmacznie tylko lider… No nie znał go od tej strony.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Lilith to chyba dalej nie wiedziała za bardzo jak bardzo popularne było PTS(D). Znaczy, wiedziała, że w cholerę, bo jednak już trochę w tym siedziała i nadrobiła temat, ale dalej do niej nie dochodziło to na jaką skalę byli popularni, no bo też dla niej byli… normalni, zwykła ekipa utalentowanych chłopaków, każdy z nich z innego świata, a jednak zgrywali się idealnie. Kanon uwielbiała, Rhysa dopiero poznawała na dobrą sprawę, Isaac… no on to był tu najważniejszy, ale też nigdy nie patrzyła na niego jak na idola, a jak na chłopaka, który wpadł jej w oko i którego poznała na tyle, żeby faktycznie chcieć się z nim związać. Więc kiedy nadszedł czas nominacji i pokazywali ich klipy w publicznej telewizji w Ameryce, to nie mogła być z nich bardziej dumna! Czuła się też trochę przytłoczona, bo chyba doszło do niej z kim się spotyka, ale to było tylko gdzieś tam z tyłu jej głowy. Przede wszystkim cieszyła się ich szczęściem, bo pracowali niesamowicie ciężko na to wszystko. Należało im się. Tak samo jak wygrane.
A reakcja Rhysa to jednak była złota, bo jak on zwykle taki poważny, tak teraz wyraźnie dał się ponieść temu swojemu szczęściu. Aż zwrócił uwagę różnych ludzi, którzy siedzieli w brunchowni, ale nawet oni musieli zauważyć podobieństwa między cieszącym się Koreańczykiem, a gwiazdą, którą pokazywali w telewizji. Więc nie mogli się dziwić, że chłopak się cieszył i tak zareagował! Effie to jedynie pokręciła głową w niedowierzaniu mając na twarzy rozbawiony uśmiech.
- Pewnie, że mam. Jestem jedyna w swoim rodzaju. - odpowiedziała, patrząc się na niego z niezmiennym wyrazem twarzy.
No i to chyba też dodatkowo zwróciło uwagę pani kierownik. Nie dość, że Kitty się poskarżyła, że jej koleżanka przyszła spóźniona i zabrała jej stolik, to jeszcze spoufalała się z klientami! I to nie byle jakimi! Chyba myślała, że tak coś ugra. No i kierowniczka przyszła, aby naprzykrzającą się pracownicę zabrać, bo przecież tak nie można było! To, że Effie jest fanką nie znaczyło, że może sobie pozwolić na rzeczy! No właśnie tym bardziej nie mogła! Tyle, że… Effie to taką słabą fanką była, bo poznała ich wczoraj i chyba nie znała piosenek. Znaczy pojedyncze, ale to ze względu na Kangito! I kierowniczka to chyba się nie spodziewała takiego wyskoku od Rhysa, bo aż zaniemówiła.
- Słucham? Ale jak to? Ja po prostu chcę zadbać o komfort pań- urwała, bo lider wciąż mówił. I teraz to się ostro zmieszała i nie bardzo wiedziała co zrobić oraz powiedzieć. - Ja, przepraszam, to było nieporozumienie! - rzuciła przepraszająco, kiedy ten jej wypomniał, że uznała ich za biedaków. Teraz kiedy wiedziała kto to, a pewnie też była fanką, to jej było mega głupio. Effie tam siedziała na tym krzesełku nie bardzo poruszona, ale za to próbując ukryć ten swój rozbawiony, zadowolony uśmiech na mordzie. Lilith to tam nie bardzo wiedziała co powiedzieć, bo nie spodziewała się takiego rozwoju sytuacji, więc po prostu słuchała, zerkając na Isaaca z takim „co się dzieje”. Znaczy, było jej źle, że Effie faktycznie mogłaby mieć jakiś problem przez to, że z nimi porozmawiała, ale nie spodziewała się, że to tak… ewoluuje, a Rhys się odpali. I pojedzie nawet po tamtej kelnerce, która ich obsługiwała. Znaczy, miał rację, bo kelnerka zachowywała się źle i ona akurat poczuła się z tym słabo, że została ostentacyjnie olana na rzecz chłopaków, ale no. Pewnie by się nie poskarżyła! Chyba, że faktycznie by jej już żyłka poszła.
- S-słucham? Która? - spytała, zerkając naturalnie na Effie, ale ona podniosła obie dłonie w geście „to nie o mnie”, bo ona normalnie wszystkie guziczki miała zapięte i się do nikogo nie wypinała! Nawet wczoraj! Jak już flirtowała to bardzo subtelnie i głównie ograniczała się do słów, małych gestów oraz spojrzenia, a nie stawiała wszystkiego na cycki i ocieranie się o samca jak niewyżyta kocica.
- Ja niestety potwierdzę, pani kierownik. Kitty zachowywała się bardzo nieprofesjonalnie w stosunku do moich znajomych, wyraźnie się wdzięczyła pokazując swoje atuty, dlatego też musiałam zainterweniować i odebrać jej ten stolik. Ratowałam sytuację. - patrzcie ją, jaka bohaterka nagle! Uratowała biednego Rhysa i Isaaca od jej naprzykrzającej się, niegrzecznej koleżanki! - I nie chcę skarżyć, jak niektórzy, ale to nie pierwsza taka sytuacja. - powiedziała wielce przejęta, bo przecież pracowały ze sobą już dłuższy czas i Effie doskonale widziała jak ta się podwalała do co bogatszych facetów. Nie żeby ona nie miała nic na sumieniu, dobre napiwki dają jak się ładnie uśmiechniesz, ale jak już to robiła to ze smakiem, dystansem i z zachowaniem dobrego smaku! Niektórzy tego nie posiadali.
I wtedy przyszła kelnereczka. Niosąc mango lassi i roladki dla Effie z wyraźnie zadowoloną mordą, bo chyba widok podminowanej kierowniczki przy stoliku sprawił, że uwierzyła, że jej plan się powiódł. Well…
- Kitty, pan składa na ciebie skargę. - powiedziała kierowniczka, kiedy kelnerka ustawiała napój na stoliku, ale słysząc te słowa, to aż się dziewczyna zmieszała.
- Słucham? Jak to?! - spytała, patrząc na Rhysa, potem Effie, która wzruszyła ramionami i po Isaacu oraz Lilith, która tam nie chciała za bardzo się mieszać w to co się działo. Na nią się poskarżono? Niby za co! Rhys z nią flirtował, na pewno by nie złożył na nią zażalenia! Zwłaszcza, że była przekonana, że chyba na nią leci!
- Czy to prawda, że nie dość, że zlekceważyłaś panią, to jeszcze rzucałaś panu nieprofesjonalne aluzje? I na litość, zapnij te guziki.
- N-nie, znaczy tak, ale to nie tak! Ja tylko odpowiadałam, bo pan zaczął flirtować i ja myślałam, że-
- Oj, Kitty, kolega był tylko dla ciebie miły, a nie flirtował. Źle to odebrałaś. - wtrąciła się Effie, kręcąc przy tym głową z takim „oj głuptasku”. To nie tak, że wpierdalała teraz koleżankę, ale… no nie znosiły się w tej pracy, ok? Kitty wiecznie ją podpierdalała do kierowniczki i kopała pod nią dołki, więc teraz karma wróciła i ją pogrążała.
- To niedopuszczalne, abyś się tak zachowywała. Masz natychmiast przeprosić za swoje zachowanie. Wszystkich.
- A-ale
- Teraz.
- Przepraszam. - powiedziała ze skruchą w głosie, przepraszając i Rhysa, i Isaaca, i Lilith. Shelby uśmiechnęła się do niej jakoś pociesznie, bo jej to się dziewczyny nawet szkoda zrobiło!
- A teraz idź, porozmawiamy jeszcze później. - powiedziała kierowniczka, gestem dłoni każąc jej się oddalić od stolika. Dziewczyna się odwróciła i szybko wróciła na kuchnię. - Najmocniej przepraszam za taką sytuację. W ramach przeprosin, dzisiejszy posiłek będzie dla państwa na koszt firmy. Postaram się zadbać, aby już nigdy więcej nie doszło do takich sytuacji. Jeśli by państwo czegoś jeszcze potrzebowali, jestem do państwa dyspozycji. - powiedziała z przepraszającym uśmiechem kierowniczka, zaraz potem skupiając swoje spojrzenie na swojej pracownicy. - Effie, jak już skończysz rozmawiać, wróć proszę do pracy. - patrzcie nagle jaka miła!
- Oczywiście pani kierownik. - odpowiedziała jakże grzecznie i z przemiłym uśmiechem, a potem odprowadziła kierowniczkę spojrzeniem. Na kuchnię. Chyba szła rozmawiać z Kitty. Effie przerzuciła swoje spojrzenie na Rhysa. - To było mistrzowskie rozegranie, szanuję. - no bo chyba się nie spodziewała, że stanie w jej obronie! Nie musiał, a ona to jednak faktycznie była w pracy i nie powinna sobie tak siedzieć przy stoliku ze znajomymi, nawet jeśli byli super sławni. - Gracias, carino. - podziękowała za wstawiennictwo, lustrując go tym samym spojrzeniem co wczoraj. Tego nie mogła się wyzbyć ot tak, ok?
Wstała od stolika w końcu i sięgnęła po swój napój przyniesiony przez Kitty.
- A teraz faktycznie wrócę do pracy, w razie czego, zawołajcie. - rzuciła, puszczając przy okazji liderowi oczko. Znaczy to było do nich wszystkich, ale chyba głównie skierowane do niego. - I spróbujcie roladek, są pyszne. - dodała jeszcze pół szeptem, a potem sipnęła swoje mango lassi, aby odejść do ekranów z zamówieniami, wklepać coś w jeden z nich, a potem skierować się do nowych państwa, którzy zajęli jej stolik w strefie.
Lilith odprowadziła dziewczynę spojrzeniem, a potem zerknęła na Isaaca, a kolejno na Rhysa.
- To było… niespodziewane. - przyznała, bo ona to się na przykład nie spodziewała tego po liderze, ale ona też go nie znała jakoś super. Może on tak zawsze! Nie wydawał się, ale no. Odchrząknęła. - Chyba Kitty nie pojawi się jutro w pracy.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Się zaczęła impreza. Od wejścia Effie. Jak nie jej ogłoszenie o tym, że dostali tyle nominacji do AMAs, to jeszcze zaraz potem występ z kierowniczką. A było tak spokojnie! Moonowi to odpowiadało, bo on to jednak nie lubił zamieszania, a jednak się zrobiło jakieś. Wraz z przybyciem kierowniczką, która zainteresowała się tym, że jedna z jej pracownic to tak średnio pracuje, a bardziej przesiaduje towarzysko. I to z ważnymi gośćmi! Tymi samymi, których ona sama jeszcze nie tak dawno temu próbowała spławić, zakładając że są jakimiś biedakami. Powinno teraz być jej głupio do kwadratu, kiedy okazało się, że te biedaki to mają po kilka nominacji do AMAs.
  Ale Rhys dał wreszcie popis tego, że był wyszczekany. I że dobrze radził sobie z przemawianiem. Co prawda nie była to żadna mowa dziękczynna ani nic z tych rzeczy, a bardzo subtelny rant. I zrobił to tak zgrabnie, że nie dość, że pani było głupio, to jeszcze chyba Kitty, wielka skarżypyta miała przejebane, a na sam koniec kierowniczka to chyba odpuściła Effie i nagle nie miała problemów z tym, że dziewczyna sobie siedzi w czasie pracy i rozmawia.
  Tak więc dyskusje z Rhysem były… ciężkie. Ciężko było go zagiąć, a on sam potrafił mówić tak, że w oka mgnieniu załatwiał co chciał i nierzadko z nawiązką.
  Biedna Kitty, jak ona sobie przejebała. Ale co zrobić? Jebać konfidentów. I to nie tak jakby pewnie chciała. Bo Rhys ją wyruchał, ale nawet jej nie dotknął. Dostał co chciał, ona sama mu to dała, a potem jeszcze posprzątał po sobie i wyszło to tak, że to ona mu wciskała swoje wygibasy, a on przecież tego nie chciał! Tak, miał coś z Amandy w sobie. Potrafił manipulować. Ale rozmową, nie ludźmi.
  Rhys to jeszcze jej na bezczela odpowiedział „proszę”, bo przecież wybaczył jej to potknięcie, niech się nie martwi. Tak, jak się okazywało, potrafił być kawałem chuja i w ciągu kilku tylko minut wywrócić wszystko na drugą stronę.
  — Niech się pani już tak nie martwi i nie gniewa za bardzo. — Powiedział, wielce uprzejmie Rhys, ze swoim czarującym uśmiechem, kiedy kierowniczka już się odprawiała, pozostawiając Effie z nimi.
  Moon był w mocnym szoku po tym, co się właśnie wydarzyło. Było mu szkoda tej kelnerki, bo przecież on doskonale widział, że Rhys sam też zachowywał się niestosownie i dziewczynę ordynarnie bajerował. Już pal sześć, że Chungha pewnie nie byłaby zachwycona, ale lider po sobie tak posprzątał i tak wyłgał się z tego, że jeszcze chyba przejebał pracownicy… pracę.
  I spojrzał na Lilith, chyba nie mogąc uwierzyć w to, co się wydarzyło i chyba szukając u niej potwierdzenia co do tego, co właśnie zobaczył.
  A Rhys to już miał na mordzie wyłącznie swój beztroski półuśmiech, dalej trzymając łapę na krześle koleżanki, tak niezobowiązująco ją sobie tym samym zagarniając. Uniósł lekko brew, kiedy powiedziała, że to było wręcz mistrzowskie rozegranie. Ale skinął lekko głową, w jakże skromnym wyrazie podziękowania. Zaraz jednak ten półuśmiech mu się nieco podniósł, kiedy dziewczyna mu podziękowała.
  — Możesz mi podziękować jak skończysz pracę. — Odpowiedział. Nie, żeby uważał, że ma jakiś długi wdzięczności u niego, w końcu nie namęczył się jakoś. No ale korzyści, korzyści, hehe. Poza tym zawsze mu mogła odpowiedzieć „spierdalaj”.
  Rhys grzecznie wpakował sobie roladkę do mordy, a potem odprowadził Effie wzrokiem, wcale nie wyglądając wtedy jak JB na swoim gifie „not bad”. Odwrócił się jednak do swoich towarzyszów, kiedy usłyszał słowa Lilith.
  — Było? — zagadnął Rhys, unosząc lekko brew. Zaraz jednak przechylił lekko głowę, uśmiechając się w taki jakiś nieco protekcjonalny sposób, jak gdyby chciał powiedzieć „aw you poor, innocet thing”. —Bo jak dla mnie nie było. — Dodał, zaraz potem podpierając głowę na dłoni i lokując spojrzenie gdzieś w przestrzeni. Przynajmniej do momentu, w którym Lilith nie stwierdziła, że Kitty to się w pracy juto nie pojawi. Wtedy też tylko wzruszył ramionami, wcześniej zwracając na moment wzrok na dziewczynę. — Takie życie. — Odpowiedział, chyba średnio przejęty tym, że dziewczyna mogłaby stracić pracę, albo zostać wysłana na przymusowy urlop bezpłatny. No, ale mogła bardziej uważać w tym, co robi. Nie wiadomo przecież, kiedy jej się czkawką odbije. W końcu jeśli nie dzisiaj to pewnie i tak kiedyś.
  — Chyba też nie bardzo jej je ułatwiłeś. — Odpowiedział Moon, patrząc dalej na lidera, który skupiał się na czymś zupełnie innym niż stolik, przy którym siedzieli. Rhys zerknął na swojego maknae, unosząc przy tym lekko brew, możliwie że w wyrazie lekkiego zdziwienia, że młody się do niego przyczepił. Niegroźnie, ale jednak. No ładnie, Isaac.
  — O co ci chodzi? — spytał, już cały czas wzrok mając na swoim koledze z zespołu.
  — Kitty wcale nie zrozumiała cię źle, — a Effie tak powiedziała.
  — Nasza kelnereczka jest dziewczynką, która bardzo lubi uwagę od innych, więc kiedy ją dostała, to już niewiele jej było trzeba, żeby się uruchomiła. Chyba nie jest moją winą, że zaczęła się przede mną gimnastykować.
  — Tak, ale gdybyś nie zachował się tak, że-
  — Maknae-ah. — Ton głosu Rhysa nagle zrobił się ostrzejszy, jakby właśnie chciał go upomnieć, a lider zmrużył przy tym oczy, cały czas lustrując spojrzeniem chłopaka. Zaraz potem zwrócił się do niego po koreańsku, między innymi mówiąc, żeby czegoś zaprzestał. Następnie powiedział coś oschle, a jednocześnie brzmiało, jakby skarcił chłopaka.
  I patrząc po Moonie, który pochylił się lekko, jakby w drobnym ukłonie, i który wypowiedział przy tym koreańskie „przepraszam”, to chyba tak było. Tak oto Lilith była świadkiem tego, jak ważna w Korei jest różnica wieku, zwłaszcza jak przychodziło co do czego.
  I nagle zrobiło się jakoś… chłodno. Może gdzieś był przeciąg!
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
No chyba nikt się nie spodziewał takiego występu dzisiaj. To miał być spokojny brunch, a odkąd tylko weszli to już zaczęły się problemy. Nie dość, że nie chciano ich wpuścić do środka, bo uznano za biedaków, to jeszcze ta Kitty, która zaczęła odwalać cały performens przed chłopakami, przez kierowniczkę, Effie i całą resztę, która skończyła się tak, że dziewczyna albo dostanie bardzo ostre upomnienie i naganę, albo… zwyczajnie straci pracę. A kierowniczka jako, że wiedziała teraz z kim miała do czynienia, a na pewno też widziała to jak Rhys się cieszy z nominacji, to pewnie weźmie sobie tą skargę mocno do serca. Bo takich klientów nie można było złościć. Jak zrobią złą reklamę, to z ich fandomem mogło naprawdę źle się to dla nich skończyć. Dlatego chciała to załagodzić! Ciekawe czy Effie będzie mieć jakieś ulgi teraz u kierowniczki jak się okazało, że chłopaki są jej znajomymi! Może spojrzy na nią bardziej przychylnym okiem. I tak już spojrzała! Nie chcąc bardziej podpaść Rhysowi, pozwoliła im dokończyć rozmowę! Patrzcie go jaka siła przebicia.
Lilith to też chyba nie mogła uwierzyć za bardzo w to co widziała, bo nie znała chłopaka od tej strony. Był bardzo wyważony i zwykle nie rzucał się specjalnie w oczy, znaczy wiadomo to Rhys, Worldwide Handsome, ale nie robił afer! A teraz… no się zdziwiła, że wjebał kelnerkę zaraz po tym jak faktycznie sam ją bajerował. Obrońca kobiet, a jednak dziewczynę podpierdolił do kierowniczki tak, że możliwe, że jutro się już nie pojawi w pracy. Więc chyba wybiórczy obrońca! Tylko tych… bliższych kobiet?
- Już ci podziękowałam, carino. - odpowiedziała, bo przecież ładnie powiedziała „dziękuję”! Tylko po hiszpańsku, ale to takie znane i popularne słowo, że na pewno zrozumiał. - Nie dziękuję dwa razy. - raz wystarczy, ona nie lubiła się powtarzać, zwłaszcza przy takich słowach. Jeszcze ktoś się rozpieści. - Ale jeśli by cię to ciekawiło, to kończę o dwudziestej. - dodała, zerkając na niego przez ramię z wymownym uśmiechem. Sipnęła sobie jeszcze swój napój i odwróciła się, aby pójść jednak trochę popracować, czyli ładnie uśmiechać się do klientów. Napiwki same się nie nabiją!
- Było. - odpowiedziała, bo jednak jego rant na kelnerkę był jak na nią zbyt ostry. Tak, trochę przesadziła, ale wystarczyło jej tylko grzecznie zwrócić uwagę, tak jak zrobił to Isaac, nie? Wtedy się trochę poprawiła, więc może jakby Rhys postąpił podobnie, to by sobie odpuściła. Lilith była empatyczną osobą, bardzo wyrozumiałą, oczywiście wszystko do czasu, ale teraz granice nie zostały jakoś specjalnie naruszone! Więc nie naskarżyłaby nigdy na kelnerkę do kierowniczki i to… no tak.
Pokręciła w niedowierzaniu głową, a potem przeskoczyła spojrzeniem na Isaaca, który się włączył, a potem przysłuchiwała się wymianie zdań między chłopakami, całkowicie zgadzając się ze swoim chłopakiem. Bo też była zdania, że Kitty wcale go źle nie zrozumiała. Bezczelnie ją bajerował i morda mu się cieszyła, kiedy laska tańczyła jak jej zagrał, odpowiadając na te wszystkie słodkie słówka. Więc to nie była tylko wina jej, ale kiedy rozmowa między matką, a ojcem zespołu się zaogniła, to Lilith przeskakiwała tylko spojrzeniem między jednym a drugim, gdy już przeszli na koreański, wyczuwając tą nagłą zmianę atmosfery. Niezręcznie.
Shelby sięgnęła do ręki Isaaca pod stołem, aby ją złapać i wspierająco, dość uspokajająco zacząć ją gładzić kciukiem.
- Też uważam, że to nie było w porządku zachowanie, Rhys. Ona też zachowała się słabo, ale, żeby od razu ją dać na pożarcie kierowniczce? Zwłaszcza, że nie wyglądałeś, aby ci to przeszkadzało. - powiedziała, lustrując chłopaka spojrzeniem, bo ona to akurat miała gdzieś różnicę wieku. Dla niej to było bardzo nie fair, bo Rhys przecież sam w tym maczał swoje palce, a potem zwyczajnie rzucił Kitty pod pociąg. Aby wyratować jakoś Effie.
Westchnęła w końcu ciężko pod nosem, wolną ręką przejeżdżając po twarzy.
- Dobra, zostawmy już temat Kitty. - powiedziała, patrząc po jednym i drugim, bo najwyraźniej mieli różne podejścia do tego, a też raczej nie mogli nic już zmienić. No chyba, że poszliby do kierowniczki, aby powiedzieć, że Rhys też nie jest bez winy, no ale tego raczej nie zrobią. Kelnerka będąc profesjonalną i tak nie powinna odpowiadać wtedy na zaczepki, nie? - Zjedzmy i po prostu chodźmy po te telefony. - dodała, zerkając w kierunku mocno przebitej i wkurwionej Kitty, która niosła im ich sztućce. I miała zapięte guziki! Chyba już żałowała, że przyjęła ten stolik.
- Sztućce. - prychnęła i jak pieprznęła koszyczkiem, to hałas poniósł się przez budynek. Aż zahaczyła o kubek z kawą Isaaca, który się rozlał po pięknym, białym obrusie. Prosto na chłopaka i trochę na jego dziewczynę, która siedziała obok, ale chyba nie zrobiło to na niej wrażenia. - Przez was straciłam pracę. - warknęła, nawet nie przepraszając za kawę. Chyba nie miała już nic do stracenia. Jak wcześniej przepraszała w nadziei, że jej nie zwolnią, tak teraz, skoro to miał być jej ostatni dzień… to miała już wyjebane. - Nie zostawię tego tak, napiszę i powiem wszystkim waszym wpatrzonym w was fanom jacy jesteście naprawdę, jacy jesteście zakłamani i fałszywi. - powiedziała, bo ona już wiedziała z kim ma do czynienia! Na kuchni się nimi jarano, nie mówiąc już o kierowniczce, która bardzo dobitnie przedstawiła jej kto to jest.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Oczywiście, że znał „gracias”. No bo przecież to on pisał piosenkę Dzięxx, gdzie po rozdaniu partii Kang skończył z tym hasłem. Tak jakoś. Przez jego powiązania z Meksykiem i latino.
  Moon został wyjaśniony przez Rhysa i to do takiego stopnia, że jeszcze przeprosił za wychylanie się przed szereg. Zaraz jednak spojrzenie lidera padło na Lilith, która się włączyła. Nawet brew uniósł, bo oto Lilith chyba postanowiła być backupem dla Isaaca. Ah te związki!
  — Droga Lilith, ale to nie ja jestem w miejscu pracy i to nie ode mnie wymaga się profesjonalizmu. Poskarżyć mogłem się ja, poskarżyć mógł się każdy inny. A że podpadła mi, bo zakładam, że poszła naskarżyć, bo Effie zrobiła coś nie tak według niej, to dostała dokładnie tą samą bronią i jak na tym wyszła? — Srak. Prawdopodobnie po prostu wyleci z roboty lub faktycznie zostanie odesłana na przymusowy urlop. Trudno. Też nie Rhys jej porozpinał te guziczki, taka prawda. Cokolwiek by nie mówiła to był jednak zdania, że jeśli nie on, to ktokolwiek inny, komu faktycznie by się takie zachowanie nie spodobało. Nie zamierzał nakłaniać nikogo do przyjęcia swojego punktu widzenia, ale też nie zgadzał się na zwracanie mu uwagi, bo przecież w jego odbiorze to nie jego rozliczano bo to nie on był w miejscu pracy.
  — Powtórzę co to, co powiedziałem Isaacowi: każdy pracuje na siebie. — Jakkolwiek się nie zachował to każdy był rozliczany osobno, a nie jako para czy większa ekipa, przynajmniej finalnie, w podstawach życia. „Bo on mnie podpuszczał?” To akurat dla pracodawcy nie byłoby żadne wyjaśnienie, zwłaszcza w takiej branży. Pracujesz przecież w takim miejscu, że to nie pierwszyzna, więc trzeba sobie z tym radzić i nie zwracać uwagi. Więc jeśli Shelby chciała wychowywać Rhysa to… no powodzenia. Długa droga przed nią. Był wychowany, naprawdę! Ale czasem potrafił pokazać rogi. Każdy pracował na siebie, ale jeśli miał koneksje to też były przydatne. Jak w przypadku Effie! A to nawet nie było, hehe, głębokie powiązanie.
  Zaraz Kitty miała dać popis raz kolejny. Wyładowanie swojej frustracji na nich, bo ona to chyba też uważała, że to ich wina! A trzeba było zatrzymać profesjonalizm. Jest w pracy a nie na wyjściu towarzyskim na Hongdae.
  Poleciały sztućce, polała się kawa. Moon momentalnie poderwał się, gdy ciecz zlała się na jego spodnie bo… bo kawa to nie wystygła i wciąż była bardzo ciepła. Złapał za serwetkę i zaczął nią tapać po swoich spodniach, zalanych gorącym napojem. Rhys uniósł lekko brew, przenosząc spojrzenie z Lilith i Isaaca na ich przewspaniałą kelnerkę, która wyrzygiwała swoje gorzkie żale. W połowie groźby odłowił spojrzeniem Effie, by kiwnąć głową, wskazując kierunek – Isaac i Lilith, zalani kawą, bo chyba potrzebne będą im… no coś do osuszenia się.
  Zaraz potem splótł dłonie przed sobą, w końcu interesując się tą oburzoną pannicą. No na przykład tą kawą to sobie przejebała życie, bo jeśli teraz Moon czy Lilith by zachcieli to mogliby dziewczynę pozwać i wyciągnąć od niej bajońską sumę za coś takiego. To przecież była Ameryka.
  — Zachęcam, droga pani, do podzielenia się ze światem odczuciami ze spotkania ze mną, przy czym proszę zostawić mojego kolegę z zespołu, który nic nie zrobił. — Bo tutaj Isaac nie był jakiś winny. Chyba, że tym, że nie zainterweniował, a jeszcze zwrócił jej uwagę za zlanie Lilith, ale to też jej się należało. Ale jak płynnie przeszedł na profesjonalizm, na ten roboczy, uprzejmy ton. W razie gdyby koleżanka przyszła go nagrywać coby pochwalić się w Internecie jacy źli i niedobrzy byli. Zawsze miał zachowaną! No, zazwyczaj. Niech pisze, kto jej uwierzy? Bardziej zostanie pożarta przez Traumas, jeśli nie wyciągnie dowodów. A nawet jak jakieś wyciągnie to i tak Traumas mimo wszystko będą broniły chłopaka. Jak Lucasa! Fanki go broniły i chciały, aby on mógł się wytłumaczyć, a nie że go od razu na hiatus i nara!
  Tak czy siak Rhys posłał bardzo wymowne spojrzenie Lilith, bo ona to przed chwilą była obrończynią Kitty, no i proszę. Czym teraz ją wytłumaczy? Że im się należało, bo straciła pracę? To znaczyło, że ma się wyżywać na innych? Po co w ogóle tu zostawała skoro i tak miała wyjebane. Jakby była rozsądna to by się postarała bardziej, bo skargę zawsze można wycofać, a w dodatku widać było, że lider ma posłuch u kierowniczki, więc mógłby jej coś szepnąć na uszko. Niekoniecznie sprośną propozycję.
  Moon dalej odciągał tą, już wysłużoną, serwetą kawę od spodni, zaraz jednak spojrzał na Lilith.
  — Wszystko dobrze? — spytał, chyba zainteresowany czy się przypadkiem nie poparzyła ani nic. Znaczy kawa też nie była jakimś psychicznym wrzątkiem, ale wciąż – była nieprzyjemnie ciepła. Bardzo ciepła. — Naprawdę, odpuśćmy sobie jedzenie tutaj — Isaac, który mówi, aby odpuścić sobie jedzenie, no co to się porobiło? — To miejsce to jakiś magnes na problemy. — Powiedział, kręcąc przy tym głową. Zwracał się w zasadzie tylko do Lilith, bo też nie mówił zbyt głośno, jako że i tak trwała dyskusja między Rhysem a ich kelnerką, która teraz to w ogóle dała popis. Niby to wypadek z tą kawą, ale chyba wszyscy zarejestrowali sposób, w jaki ona im te sztućce „podała”. Lotem ślizgowym.
  Więc jeśli ktoś taki miałby ich do końca obsługiwać to… mogą nie przeżyć.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Westchnęła ciężko pod nosem, już nie komentując słów Rhysa. Z jednej strony miał rację, ale dalej uważała, że nie można to było załatwić o wiele łagodniej, chociażby przez samo zwrócenie uwagi, bo przecież dziewczyna na to zareagowała, nie? Przynajmniej na Isaaca, więc na Rhysa pewnie tym bardziej by zareagowała! No ale racją było to, że dała się bardzo łatwo sprowokować, a pracując w takim środowisku i na takim miejscu pracy nie powinna tego robić, bo powinna przywyknąć, że niektórzy lubią sobie pobajerować ładne kelnerki. To nie żadna nowość, zwłaszcza w LA. No ale dziewczyna faktycznie sobie przesrała tym, że poszła się poskarżyć na Effie, która sobie z nimi siedziała. Co prawda też nie powinna, bo była w miejscu swojej pracy i powinna pracować, a nie sobie urządzać pogawędki ze znajomymi, jeszcze tak na bezczela wtrącając koleżance, no ale… wyszło jak wyszło, a wyszło źle. Przynajmniej dla samej Kitty.
No ale musiała się zgodzić z tym, że każdy pracuje na siebie. Jakby nie chciała się dawać bajerować, to by nie zwracała na Rhysa uwagi, a ona połknęła haczyk licząc chyba na jakieś szczęśliwe zakończenie, tymczasem obrywając za to po pysku. Pewnie jakby nie nagadała na swoją koleżankę, to nic takiego by się nie wydarzyło, no ale… naskarżyła. Lilith jako ugodowa osoba wolałaby to załatwić łagodnie i teraz było też jej trochę głupio z tym, że dziewczyna pewnie dostała srogą reprymendę, a w najgorszym wypadku - straciła pracę, bo jednak to nie był pierwszy lepszy klient, a idol kochany przez miliony.
No ale tak szczerze mówiąc niedługo później odechciało jej się w jakikolwiek sposób bronić Kitty, bo ta nawet skruszona już nie była, tylko wkurwiona, że na nią poskarżono. I jak pizgnęła tymi sztućcami, to nawet Lilith się tam oberwało od tej kawy. Tylko zdecydowanie mniej. Sięgnęła po jakąś serwetkę starając się zetrzeć z bluzki i spodni kawę, a potem zerknęła na Isaaca czy mu jakoś nie pomóc, jedynie jednym uchem słuchając wywodu ze strony zdenerwowanej kelnerki.
Effie usłyszała pizg sztućców i momentalnie skierowała swoje spojrzenie w kierunku stolika, chcąc zobaczyć co się dzieje i jak zobaczyła… to brew pogardy powędrowała jej mocno w górę. Co do chuja. Nawet para przy jej stoliku tam spojrzała. Wyłapała wzrok Rhysa, a potem jakże grzecznie i z uśmiechem przeprosiła obsługiwanych ludzi i skierowała się do panny awanturnicy, zgarniając masę chusteczek po drodze.
- Każdego z was wysmaruję w internecie i- urwała, bo przyszła jej ulubiona koleżanka.
- Co ty odwalasz, Kitty? - spytała ostro, podając Isaacowi i Lilith papierowe ścierki, którymi mogli się nieco osuszyć. - Do reszty ci odwaliło? - spytała, zerkając na nią i przy okazji wycierając sam stolik.
- A ty się nie odzywaj nawet, to wszystko twoja wina! - wyrzuciła oskarżycielsko.
- Nie moja wina, że nie panujesz nad emocjami i świecisz cyckami przed każdym kasiastym facetem. Mówiłam ci, że jak któryś się w końcu na ciebie nie poskarży, to zrobi to jego laska.
- Nie poskarż-
- Kitty, zamknij się już, albo ci zwyczajnie przywalę, a naprawdę nie chcę tego robić przy gościach. - patrzcie ją jaka grzeczna! Przerwała nawet wycieranie, aby jej to wygarnąć ze ścierą w ręce. - A teraz idź już do domu, bo mnie chuj zaraz strzeli, a to zły zwiastun dla ciebie. - bo jak ta się odpali, to nic z kelnerki nie zostanie.
Lilith wcześniej z wdzięcznością podziękowała za przyniesione im chusteczki, a potem odebrała to wymowne spojrzenie od Rhysa i… no nie zamierzała bronić dziewczyny, bo teraz to zdecydowanie przesadziła. Ale nie tak dawno przecież przepraszała i odchodziła od nich taka skruszona i grzeczna! Teraz to nawet Shelby się żyłka pokazała, ale też nic nie mówiła, bo pracownica już była wyjaśniana przez pozostałą dwójkę. Spojrzała zaraz na Isaaca i przytaknęła na jego zapytanie czy wszystko dobrze.
- A u ciebie? - spytała, bo on oberwał mocniej niż ona! I naprawdę dobrze, że kawa nie była super gorąca, bo jakby wylała na nich wrzątek to… oj nie skończyłoby się to dobrze. - Zgadzam się, chodźmy już. - powiedziała, bo jej to się zdecydowanie odechciało tu przebywać, zwłaszcza przy tej kelnerce, która wyraźnie miała do nich problem. Tylko Kitty to chyba to usłyszała.
- O tak, idźcie już stąd, przez ten lokal przewija się już wystarczająca liczba facetów.
- Zupełnie jak przez ciebie, Kitty. - odparła momentalnie gromiąc dziewczynę spojrzeniem. - Masz trzy sekundy, aby stąd wyjść. Raz… - i tyle wystarczyło, bo dziewczyna pieprznęła fartuszkiem o ziemię i wyszła tym swoim podminowanym krokiem z lokalu. Kierowniczka chyba wróciła na ten moment do swojego gabinetu, aby wypełnić pewne papiery, kiedy na jej sali odwalała się znowu maniana! Jak przyjdzie to dopiero się naprzeprasza. Effie westchnęła kręcąc w niedowierzaniu głową i mrucząc coś po hiszpańsku pod nosem. Przeniosła swoje ciemne spojrzenie na ekipę przy stole, uśmiechając się do nich miło. - Wybaczcie, ona jest niezrównoważona psychicznie. - a przynajmniej tak się zachowywała. - Absolutnie nie mam jak wam tego wynagrodzić - bo przecież kierowniczka już im powiedziała, że mają dzisiejszy posiłek na koszt firmy, więc nic lepszego nie wymyśli - ale jak zostaniecie to będę najfajniejszą kelnerką jaką kiedykolwiek mieliście. Lepszą niż Sritty, obiecuję. - no bo nie będzie rzucać sztućcami! I w ogóle przecież Effie jest przemiła! Chyba, że ktoś jej nastąpi na odcisk, ale też totalnie by ich zrozumiała jakby chcieli iść, bo po takim przedstawieniu, to też by się jej jeść odechciało. I żyć.
Lilith spojrzała na Isaaca samej nie będąc pewną, więc chyba zostawiała jemu podjęcie decyzji.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Isaac naprawdę liczył na spokojne śniadanie, czy raczej brunch, zważywszy na godzinę. Nie był raczej gotowy na to, żeby przerabiać taką „przygodę” za kolejną. Tak jakby mało się naprzechodził tego wszystkiego od wylotu do Ameryki, który zakończył się Meksykiem. Dosłownie. Nic by się nie stało, gdyby teraz wpadł im wszystkim chociaż jeden dzień bez dramy. Ale najwyraźniej się nie dało. Bo jak się zaczęło to to wszystko jedynie eskalowało. To było jak dorzucanie soli zamiast cukru! Znaczy najlepiej to tam doprawiał Rhys we własnej osobie, też w duecie ze swoją nową koleżanką. Trzeba było zapamiętać, że gdzie się nie pojawią, to świat zaczyna wybuchać. Wczoraj przecież też tak było. Niby się do dramy nie przyczynili, ale jednak wybuchła. Podobnie i teraz.
  Problemem Moona było to, że chciał po prostu zjeść, choć jak się patrzyło na początku na zachowanie Rhysa, jego rozwiązłość względem kelnerki to się odechciewało. Tego się wcześniej tak nie widywało bo zwykle obok była Chungha, a Rhys zwykle nie rwał do kogo innego, bo wystarczającą dawkę uwagi (wręcz niekończące się jej pokłady) dostawał właśnie od Chunghy. Ona wiedziała jak ma sobie radzić by ten narcyz w Rhysie był zadowolony i cichy, no a dziwnie się robiło, kiedy jednak jej nie było w pobliżu, a lider nie miał upchanego grafiku przez koncert i sprawy poboczne.
  Wtedy pokazywał rogi.
  Taki Kang może i był atencyjny i to bardzo, ale zupełnie inaczej się to przejawiało.
  To co się wydarzyło po rozmowie z kierowniczką to już w ogóle przechodziło wszelkie pojęcie. Przynajmniej dla Moona. Teoretycznie powinien rozumieć fakt, że była ona zła, ale to w żaden sposób nie usprawiedliwiało tego, jak się zaczęła zachowywać. Taka odmiana o sto osiemdziesiąt stopni. No i on, który raczej tego całego zamieszania w ogóle nie chciał, wyrwał najbardziej z tego wszystkiego, bo jeszcze został potraktowany kawą. A przebrać się też nie bardzo miał jak bo i w co? To nawet nie były jego rzeczy. Toteż na drodze po telefony wskoczył nowy plan by za część pieniędzy zakupić nowe spodnie dla niego. Niekoniecznie od super-duper projektanta.
  Zerknął w stronę Effie, przejmując od niej chusteczki z podziękowaniem, by zaraz potem zabrać się do dosuszania się, tak średnio słuchając tego, o czym rozmawiały. On naprawdę miał dość, a przecież Isaac to człowiek o tak wielkiej cierpliwości, że wykończenie jej wydawało się być niemożliwe. Teraz wcale nie był na jej skraju, ale zbliżał się do niego. Czuł się już zmęczony tym dniem, a dla niego dopiero co się zaczął.
  W tym czasie Rhys się nie wpierdalał.
  Moon naturalnie skontrolował co jest z Lilith, ale upewniwszy się, że nic jej się nie stało, odetchnął i odpowiedział:
  — Posiadam zapotrzebowanie na nowe spodnie, nic więcej. — Odpowiedział, uśmiechając się do niej pokrzepiająco. Bo nie miała co się martwić! Nie poparzył się, choć nie było to przyjemne przeżycie. Jeszcze gdyby to był prawdziwy wypadek…
  Rhys uniósł brew, kiedy to panna Kitty-Skarżypiti postanowiła ich przegnać. Moon też spojrzał na nią, tym razem mocno zaskoczony – tak, on jeszcze w nią trochę wierzył, ale to chyba do tego tekstu. Effie jednak przegoniła tamtą królową dramatu, która ściągnęła na siebie uwagę całego lokalu. Zaraz jednak spojrzał na Meksykankę, która zabrała głos.
  — Dziękuję. Problem w tym, że potrzebuję nowych spodni i mamy kilka rzeczy do załatwienia, a przy okazji muszę zorganizować nam lot powrotny do Seoulu. Ja i Lilith chcemy wracać dzisiaj. — Zerknął na Rhysa, specjalnie nie mówiąc o nim, jakoby też miał lecieć, bo ten to zmieniał swoje zdanie w tym temacie dość szybko. — Więc… uhm, mam nadzieję, że się nie gniewasz na nas — byli w końcu znajomymi jej kuzynki, więc nieco inaczej też mogła na nich patrzeć, temu też martwił się o to, by zbytnio się nie pogniewała. — Będziemy szli. Zjemy coś po drodze. — Bo tutaj naprawdę za dużo się działo.
  Lider westchnął, podnosząc się od stolika.
  — Młodzież ma rację. — Lepiej szybko odzyskać kasę. — Mam nadzieję, że nie będziesz za bardzo za mną tęskniła. — Dodał, spoglądając na Effie. — Kto wie! Może się jeszcze dzisiaj zobaczymy! — Rzucił by zaraz potem spojrzeć na Lilaac, gotowych chyba do wyjścia.
  Isaac pochylił głowę, dziękując za pomoc i spotkanie, pożegnał się też przy tym, a potem opuścił lokal. Zaraz za nimi wylazł też Rhys, w drzwiach jeszcze odwracając się, coby posłać Effie całusa, takiego – hehe – dmuchanego. Poszedł… gwiazdor. Nominat do ulubionego artysty. No to mu ego już w ogóle wywindowało.
  — To co? Robimy wypad po telefony, do operatora i się rozdzielamy? — zagadnął lider. — Może jeszcze złapiecie dzisiaj jakiś lot do Seoulu. — Czyli to chyba było potwierdzone, że nie leci jednak z nimi. A przecież był taki pewien, że Kang go nie potrzebuje, więc może wracać! Bo to przecież o Kanga się rozchodziło, prawda?
  — Czyli nie lecisz z nami? — spytał Moon, nawet nie wiedząc czemu.
  Rhys jedynie wzruszył powoli ramionami z miną „what can I say”.
  I czemu Moonowi się wydawało, że nie zostawał specjalnie dla Kanga?
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Nie tylko Isaac liczył na spokojne śniadanie. Lilith zdecydowanie miała już dosyć atrakcji na ten tydzień. Miesiąc. Rok w zasadzie. Po prostu chciała coś zjeść z chłopakiem i Rhysem po tej nocy pełnej wszystkiego. To chyba nie było tak dużo, nie? Niby nie, a jednak nawet tego nie dostali bo już od samego początku w tej całej brunchowi mieli przekichane. Najpierw nieuprzejmą kierowniczka, która nie chciała ich wpuścić tylko ze względu na ich wygląd zewnętrzny, potem wdzięcząca się do chłopaków kelnerka oraz zaskakujące zachowanie Rhysa, potem ta cała drama, wylana kawa i… no jeść to zdecydowanie się odechciało. Straciła apetyt na jedzenie w tym miejscu, a tak dobrze się ono zapowiadało.
Lilith to też się ostro przejechała na zachowaniu dziewczyny, bo przekraczało ono wszelkie granice. Jak wcześniej faktycznie jej współczuła i było jej zwyczajnie głupio, tak teraz ta cała Kitty pokazała się z najgorszej strony. Mogła przyjść, przeprosić, wyjaśnić, jakkolwiek się podreperować, ale ona zamiast tego wylała na nich swój kwas. I kawę Isaaca. Niby nie zrobiła tego specjalnie, ale mogła chociaż położyć te sztućce, a nie pizgać nimi przez cały stół. Więc teraz to była w lekkim szoku, że ktoś mógł się tak faktycznie zachować. Jak z tym flirtem to jeszcze dało się wyjaśnić, bo Rhys też nie był bez winy, tak teraz? Teraz odechciało jej się bronić imienia kelnerki. Nawet nie przysłuchiwała się wymianie zdań pomiędzy dziewczynami, bo skupiała się na tym czy Isaac się przypadkiem faktycznie nie poparzył. Niby chroniły go ubrania, to zawsze jakaś warstwa ochronna, no ale… to dalej było mocno ciepłe! Dlatego też uśmiechnęła się, gdy Moon jej odpowiedział, że tylko potrzebuje nowych spodni, bo te… no miały na sobie ciepłą, mokrą plamę. Chyba naprawdę będą musieli przyspieszyć te zakupy.
Kitty była coraz bardziej bezczelna. I jeszcze chciała ich przegonić, najwyraźniej mając ich już serdecznie dosyć. Oj, Traumas by się dopiero oburzyły. Gdyby jeszcze jej kierowniczka to usłyszała to… no nic by nie zrobiła, bo dziewczyna i tak już została zwolniona, ale może szybciej by to zakończyła. Chociaż należało Effie przyznać, że świetnie sobie poradziła z koleżanką, bo ta zaraz zniknęła z lokalu, zostawiajac za sobą jedynie fartuszek.
Zerknęła w kierunku Isaaca, kiedy się wypowiedział co do ewentualnego zostania w lokalu i… chyba poczuła ulgę, że faktycznie się zbierają. Znaczy, nie żeby miała coś do Effie, ale jeść naprawdę jej się odechciało, a poza tym, atmosfera, która się tu wytworzyła była dość nieprzyjemna. Niesmak im pozostał po tym miejscu, więc szczerze chciała stąd uciekać. Nawet do McDonalda. W Korei najlepiej. Ewentualnie też Australii, dlatego jedynie krótko przytaknęła, zgadzając się z chłopakiem, że chcą wracać dzisiaj. Dla niej im szybciej tym lepiej, bo studia ją zaraz przytłoczą.
- Ohh, jasne, w porządku, rozumiem. - odpowiedziała spokojnie, w ogóle nie zrażona tym, że nie chcą tu zostać. Wcale im się nie dziwiła na dobrą sprawę. - No ale jednak trochę szkoda, bo myślałam, że zostaniecie chociaż do soboty. - chyba nie wiedziała, że Lilith to ma zajęcia na uczelni na których powinna teraz być. Kangito miał występ, który był dla niego ważny, więc należało go wspierać tyle ile było można! Widać, że przeżywał. Dlatego też szkoda, że nie mogli być. Na pewno by się ucieszył z ich obecności! - Ja? No co ty, nie mam za co. Mam nadzieję, że wy się nie gniewacie za Kitty. Znaczy, na nią możecie, ale lokal naprawdę jest spoko. - patrzcie jak broni swojego miejsca pracy! Nie nienawidziła go, przywykła do tych wszystkich zapatrzonych w siebie oraz swoje pieniądze ludzi. Całkiem się tu odnalazła w przerwach od lodowiska.
Przytaknęła na słowa Isaaca, że zjedzą coś po drodze, a potem przeskoczyła spojrzeniem na lidera. Kącik ust jej drgnął w prześmiewczym uśmiechu.
- Postaram się. - chociaż tak naprawdę bardzo rzadko kiedy tęskniła! Zwykle nie miała do kogo. - Może. - dodała na to, że może się jeszcze zobaczą. Chociaż chyba nie pokładała w tym większych nadziei zważywszy na to z kim miała do czynienia! To nie tak, że w niego nie wierzyła, ale już zdążyła poznać jego flirciarski stosunek do lasek! Nie żeby sama też go nie bajerowała, no ale… trafił swój na swego.
Lilith podziękowała jeszcze za interwencję i powiedziała, że ma nadzieję, że faktycznie jeszcze kiedyś się zobaczą. Może szybciej niż myślała. Effie jeszcze pokręciła głową w niedowierzaniu na tego całuska, mając na twarzy rozbawiony uśmiech. Pomachała im paluszkami, a potem zabrała się za ogarnianie stolika… i mentalnie szykowała się na rozmowę z kierowniczką, która na pewno będzie chciała się dowiedzieć co się tu odwaliło.
- My złapiemy? - wyrwało się jej, bo przecież nie tak dawno chciał lecieć z nimi, a teraz zmienił zdanie i zostaje? Znaczy, jakoś nie była przekonana, że to jej zasługa, ale Kang to na pewno się ucieszy, że jego przyjaciel zostaje, aby obejrzeć występ, nie? I go wesprzeć. - Uhm, no okay, brzmi jak plan. - powiedziała, bo tak chyba w takim razie będzie najlepiej, nie? Zwłaszcza, że Rhys chyba miał inne plany od nich na to jak spędzić dzień, a może do czasu lotu to spędzi trochę czasu z Isaaciem sam na sam! I może sami coś zjedzą w jakiejś normalnej brunchowni.
Wzięli taksówkę, która zabrała ich do jednego ze sklepów telefonii komórkowej gdzie mogli wyposażyć się w nowe telefony, oczywiście flagowce, bo przecież chłopaki nie będą mieć niczego gorszego, nie? Aktywowali je i w końcu mieli połączenie ze światem! I kiedy Rhys ich zostawił mając ważniejsze rzeczy do roboty, Lilith pierwsze co zrobiła po odzyskaniu telefonu to zadzwoniła do rodziców. W słuchawce można było słyszeć zatroskany głos matki, która wyraźnie martwiła się brakiem kontaktu i niemożnością dodzwonienia się do córki. Shelby przeprosiła ją i zwaliła to na… dość chaotyczne życie i masę obowiązków. Zaraz potem weszła na Facebooka, aby ogarnąć wiadomości od ziomeczków ze studiów, którzy wysyłali jej notatki, a potem zmartwione jej dłuższą nieobecnością wiadomości gdzie jest i czemu się nie odzywa. Odpisała wszystkim, aby się już nie martwili, rodziców też uspokoiła, nawet Echo, bo ta też już się dziwiła, że Lilith na mediach nie ma od… długiego czasu. Pewnie myślała, że zabalowała ostro, no ale żeby tak tydzień? W końcu kiedy ogarnęła wszystkie zaległości, zwróciła się do Isaaca z westchnięciem.
- Mama już chciała napadać Koreę. - powiedziała, odkładając telefon. Nieważne, że nie wiedziałaby gdzie szukać, bo Lilith nie podawała dokładnego adresu zamieszkania, no ale wkurwionej, zatroskanej matki nikt by nie powstrzymał. Nawet to, że nie powinna latać samolotami w swoim stanie. - A jak u ciebie? - spytała, bo ten to też musiał nadrobić wszelkie zaległości, chociażby zadzwonić do szefa!
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  W momencie, w którym opuścili brunchownię to Moon odetchnął. Naprawdę się wewnętrznie uspokoił, bo jak tam byli to... To po prostu już nie mógł. Miejsce to jeszcze naruszało jego cierpliwość, a przecież mówiło się, że on ma jej niewyczerpane pokłady. Otóż nie - nałożyło się tam tyle czynników, że nie sposób było się rozluźnić. Stąd podjął decyzję o wyjściu z lokalu, bo też siedzenie w uwalonych kawą spodniach nie wpisałoby się chyba na listę jego ulubionych zajęć. Wziął więc głębszy oddech, zaraz jednak słysząc słowa Rhysa, z których wynikałoby, że to oni we dwoje z Lilith mieliby złapać lot do Seoulu, a on już nie. Czyli taka jakby zmiana decyzji? Zmiana planów?
  Ale po reakcji lidera widać było, że owszem, zmiana planów. I nawet nie tłumaczył im tego skąd się ona wzięła, aczkolwiek chyba mogli się spodziewać co było zapalnikiem do jej podjęcia. Bo jeszcze niecałą godzinę temu chłopak był zdania, że wraca z nimi. Moon nie zamierzał jednak tego komentować, bo też nie był pewien, czy to faktycznie była kwestia ponownego spotkania z Effie, czy jednak to, że dotarło do lidera, że Song na pewno będzie chciał i potrzebował wsparcia z jego strony.
  Po przejeździe do sklepu, gdzie zakupili telefony, a także do punktu gdzie można było wystąpić o duplikat karty SIM, mogli na nowo połączyć się ze światem. I kiedy w końcu to się stało, to Isaac miał wybuch wiadomości informujących o tym, że ktoś próbował się z nim połączyć, klasyczny spam na kakaotalku, a do mediów społecznościowych nie zaglądał nawet bo tam to po ogłoszeniu nominacji do AMAs był po prostu wybuch. Głównie oznaczenia i gratulacje, no i klasycznie wyznania miłości. Odsunął się na bok od grupy by przedzwonić do szefa, bo on też próbował się połaczyć, a potem... Potem musiał się tłumaczyć. Aczkolwiek poszło to nawet sprawnie, a to przez to, że meżczyzna był raczej w dobrym humorze po tym, jak ogłoszono te wszystkie nominacje. Odmeldował tylko, że będą szukać dzisiejszego lotu i powróci do Seoulu możliwei jak najszybciej. W sprawie reszty powiedział, żeby kontaktował się bezpośrednio z nimi, ale z tego co wiedział to Damon będzie chciał przedłużyć swoją nieobecność. Za Rhysa nie odpowiadał.
  Po załatwieniu wszelkich formalności, a to trwało dośc długo (w tym samym czasie przeglądał możliwe loty i wyhaczył jeden powrotny jeszcze tego samego dnia), a także po rozstaniu się z Rhysem, który poszedł... no gdzieś, kto by się zastanawiał gdzie, sprawdził co u Lilith. A usłyszawszy, że jej mama to chciała napadać Koreę to zmartwił się szczerze, bo jednak nie chciał, żeby jeszcze ona się martwiła, ale... no na to nie miał wpływu. Mógł tylko zadbać o to, żeby wrócili do Seoulu, już bez miedzylądowania i gubienia się.
Naprawdę - od momentu, gdy przenieśli się na lotnisku celem zakupienia biletów za pozostałe pieniądze pożyczone od Songa (bo Isaac nie chcial tracić czasu na ganianie po bankach i odblokowywanie kart) to miał potrojoną, już nawet nie zdwojoną, a potrojoną czujność. Wszystko sprawdzał bardzo dokładnie, żeby raz kolejny nie popełnić błędu. Bramku, siedzenia, samoloty, dokładnie wszystko.
  Ale dzięki temu zdołali bezpiecznie dotrzeć z powrotem do Korei i to tej południowej, bo jakby ugrzęzli w Północnej, tak jak wcześniej w Meksyku to... No wtedy to by było w ogóle przejebanie. Ale na szczęście nic takiego się nie stało. Moon po tej podróży ponadprogramowej wyciągnął lekcję. Nic go już nie zaskoczy! W kwestiach czystoorganizacyjnych.

  | eot bo KR
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
ODPOWIEDZ