Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  — Tutaj bardziej chodzi o to, że przedstawia się partnera rodzinie w momencie, w którym jest się pewnym uczuć co do niego i jest się pewnym związku z nim. — Wyjaśni,, zaraz jednak dodając: — Od tego już się odchodzi, co prawda, ale u mnie w rodzinie tak to wyglądało. Chyba nie jestem w stanie przywołać przykładu w rodzinie, żeby ktoś, kogo przedstawiono nam nie stał się potem członkiem tej rodziny. — Wyjaśnił. I dlatego też musiał dopytać, czy była pewna. Chociaż wiadomo, że nie musiało u niej oznaczać tego samego. Aczkolwiek mogła już wiedzieć, że kiedy zaprosi ją do siebie, do rodziny na obiad, to będzie na sto procent zaangażowany w związek z nią. Nie powinno być więc dziwne, że po dwóch czy trzech miesiącach jeszcze jej tego nie zaproponował. Chociaż za tym stały też inne czynniki, jak to, że nie pozostawał w zbyt dobrej relacji z ojcem, a nie chciało się stawiać partnera w takich okolicznościach, gdzie on i jego ojciec mieliby zacząć się spierać.
  Rozumiał jednak, że u niej wygląda to nieco inaczej. I wcale nie było takim arcyważnym wydarzeniem, do którego się przymierza przez tygodnie czy nawet miesiące.
  — No wiesz, jeżeli twoja mama chciałaby mnie poznać, to chyba niegrzecznie by było, gdybym to jeszcze specjalnie odwlekał. — Odpowiedział jej, z delikatnym uśmiechem. I skoro dla niej to nie było aż tak ogromne przedsięwzięcie, to przecież nic nie stało na drodze, żeby w końcu poznał jej rodzicielkę. No może poza jego grafikiem. Ale na pewno dałoby się zrobić trochę miejsca w nim, właśnie może na święta, jeśli JYP nie zaplanuje im jakiegoś super eventu. Ale dni wolne przecież też obowiązywały. Chociaż czy były dni wolne od bycia idolem?
  Jeszcze wszyscy się zdziwią, jak faktycznie okaże się, że Isaac w łóżku to bestia, w dodatku jeszcze zrobi sobie swój pokój, inspirowany Greyem. Chłopaki to jeszcze będą chcieli od niego klucze do tego pokoju pożyczać! A on będzie jeszcze większym zwyrolem niż oni! Ciekawe czy Lilith by to odpowiadało, bo to przecież takie dwa światy. Choć skoro w swoich pocałunkach był taki delikatny, czuły i niezbyt narwany, to chyba w kwestii seksu byłoby podobnie?
  Musiał poruszyć jeden temat, który warto by było zaczepić. Zwłaszcza, że byli w związku, a jak się było w związku to się robiło… rzeczy. Chłopaki robili rzeczy. Rhys robił rzeczy. Bekon chciał robić rzeczy z Dante. Więc jego otoczenie robiło rzeczy. A on na dobrą sprawę… nie czuł aż takiego parcia w tym kierunku, przynajmniej teraz. Były ku temu różne powody, włącznie z tym, że to byłoby raczej nowe, a przy okazji przeświadczenie, że to też wskazywałoby na ogromne zżycie, ale no… Nie wiedział jaki pogląd ma na to Lilith.
  Uśmiechnął się lekko, chyba trochę przepraszająco, widząc jej reakcję.
  — Nie musisz odpowiadać, jeśli to było za bardzo nie na miejscu. — Powiedział od razu, bo też nie chciał jej stawiać w niezręcznej sytuacji, a wydawałoby się, że tak się stało. Tym bardziej, że odsunęła się od niego, nie była już tak blisko i wyglądała na poruszoną tym zagadnieniem. Uśmiechnął się łagodnie do niej, słysząc jej pytanie pomocnicze:
  — Trochę też. — Odpowiedział, bo tę kwestię też należałoby poruszyć, jednak najbardziej zależało mu na tym, by wiedzieć czy nie przeszkadza jej jego… bierność w tych sprawach. Że nie podejmuje akcji, że nie podwala się do niej. I nie chce robić z nią rzeczy!
  Ale widząc jak się biedna zmieszała, to przejął się nią i chyba już nie chciał poruszać tego tematu. Ale powiedział jej, że jeśli nie chciała to nie musiała odpowiadać. Przechylił więc lekko głowę, wyraźnie przejęty, kiedy tylko mu odpowiedziała. Tę pierwszą część. Nie chodziło o to, że przejmował się tym, że miała to za sobą, ale o to, że wyglądała jakby się tego wstydziła. A czy to nie on powinien się wstydzić? Skoro on nie miał tego za sobą?
  — Rozumiem, Lilith. — Powiedział, dźwigając się na łokciach, dalej nie odrywając od niej spojrzenia. I uśmiechał się do niej w ten swój przeuroczy, ujmujący sposób. W dodatku bardzo pocieszny. Sięgnął dłonią do jej twarzy by ująć delikatnie jej podbródek, żeby na niego spojrzała. A on dalej uśmiechał się tak samo. — Że z Ethana jest kawał złamasa to już wiemy — oznajmił, zaraz potem przykładając palec ręki, którą ją chwycił, do swoich ust — jak coś to ja tak nie mówiłem — bo przecież Moon zawsze mówił ładnie. Odjął palec od ust i tą samą ręką chwycił jej dłoń. — Nie pytałem po to, by cię potem przez to oceniać, po prostu chciałem wiedzieć czy tobie nie przeszkadza moja bierność w tej sprawie. — Wyjaśnił w końcu, żeby wiedziała, że nie zapytał po to aby dokonać weryfikacji jej czystości i potem najwyraźniej ją rzucić, bo czysta nie była. — Bo ja, pewnie ci to się już zaplątało z tyłu głowy, partnerki żadnej nie miałem. — A to dziwne bo morda wyględna i charakter cudowny, w dodatku sławny! No ale wiadomo, to był Moon. On tego nie wykorzystywał! — I to chyba ja teraz powinienem być zawstydzony. — Dodał jeszcze, a to ona biedna się zmartwiła. A to przecież jak to? Taki wstyd, że jeszcze nie ruchał! Co z niego za facet! Normalny. Więc uśmiechnął się raz jeszcze, w ten pocieszny sposób do niej, wychodziłoby, że naprawdę mniej się wstydził, ale przecież ani on, ani ona nie powinni bo ani jedno, ani drugie nie było jakieś złe. Ona spróbowała, bo też wywierano na niej presję – a to najgorsze w tym wszystkim, a on nie próbował, bo też nie miał do tej pory nikogo, z kim chciałby spróbować zbliżenia. — W żaden sposób mi to nie przeszkadza, że próbowałaś. — Dodał jeszcze, żeby było jasne. — Choć mam wrażenie, że lepiej, żebym nie wpadł na tego całego Ethana jak będę w Australii, bo już sam się zaskoczyłem tym wyjazdem do Meksyku. — I tym, że typa tam chciał zabić za to, co robił Lilith. A on ją tylko trzymał jako zakładnika? I chyba mówił rzeczy. I Lilith wyglądała na przerażoną. Więc… No nie mogło się to inaczej skończyć.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
- Oooh, okay, rozumiem. - powiedziała, w końcu rozumiejąc dlaczego to takie ważne wydarzenie. No, nie spodziewała się chyba, bo nigdy też u niej w środowisku nie było takiego przeświadczenia, że partnera przedstawia się tylko wtedy, kiedy jest się całkowicie pewnym swojego uczucia. A czy ona była pewna? No po trzech miesiącach bardzo ciężko to przyznać ze stu procentowym przekonaniem, ale wiedziała, że jej naprawdę zależy na Moonie. Nie chciała go zawieść, nie chciała, aby się jej wstydził, nie chciała, aby się na nią złościł, nie chciałaby go stracić, bo naprawdę był cudowną osobą, która każdego dnia podnosiła jej ocenę, wartość i pewność siebie, która sprawiała, że czuła się chciana, że komuś na niej zależy. Był naprawdę czymś cudownym co przyszło niespodziewanie… ale mimo wszystko to było zbyt wcześnie, aby być pewnym, że chciałaby z nim spędzić życie. Wciąż się docierali, uczyli siebie nawzajem, poznawali. Jeszcze wiele przed nimi. - To… nie dziwię się, że tak zareagowałeś. - dodała jeszcze z lekkim uśmiechem. No tak, to prawie jakby się oświadczała czy coś! A tu tylko jedna para to zrobiła i teraz bardzo… dogłębnie to świętowali. Czyli wszystko wróciło do normy u Kanona.
Uśmiechnęła się jednak nieco szerzej słysząc jego kolejne słowa dotyczące jego spotkania z jego rodzicami. Nie chciała go oczywiście do niczego przymuszać, bo nie chciałaby też, aby czuł się jakoś niekomfortowo!
- W razie czego zawsze możemy to odwlekać twoim grafikiem. - odpowiedziała, bo to była idealna wymówka! Ojoj mamo no nie może, jest taki zapracowany. Nie może, bo ma spotkanie. Nie może bo ma trening. Nie może bo coś tam… Co prawda mama nie wiedziała, że jej córka umawia się z idolem i to stąd ten zawalony wiecznie grafik z którego nie można wycisnąć nawet jednego dnia spokoju, no ale chyba nie musiała wiedzieć kim jest dokładnie, aby zaakceptować jego brak czasu. Ciekawe czy mama znała PTS(D). Nigdy się jej o to w zasadzie nie pytała!
W każdym razie chyba nie spodziewała się tego pytania, w sensie jej stosunku co do seksu w związku. I chociaż uważała go za bardzo przyjemną część mimo wszystko, to jednak nie był on podstawą bez której relacja miałaby nie funkcjonować. No ale ona też nigdy nie miała na tyle dobrego życia łóżkowego, aby faktycznie móc się bardziej wypowiedzieć w tym temacie. Może gdyby się dogadała w tym temacie z partnerem jak taki Kang z Danonem, a nie została przymuszona do współżycia, to też by miała wieczną chcicę, wiedząc, że druga osoba może wynieść cię na całkiem nowy poziom przyjemności! No ale szczerze mówiąc to przy Ethanie nigdy nie odczuwała takiej… potrzeby czy właśnie chęci, może to już wtedy powinno jej dać do myślenia. Wyszło jednak jak wyszło. Może przy Isaacu będzie inaczej! Jak już kiedyś się przekona.
I nie mogła nic poradzić na to, że trochę się bała, a także wstydziła swojej odpowiedzi, bo to nie było też coś czym chciała się chwalić na prawo i lewo. Zwłaszcza, że wyglądało to jak wyglądało. Zdawała się nie być jeszcze gotowa na taki krok, a jednak stało się i potem już poszło. Niezbyt fajnie było, zwłaszcza te pierwsze razy, bo Ethan to wyraźnie dbał głównie o to, aby to jemu było przyjemnie, nie patrząc na partnerkę, która wyraźnie się stresowała. Tak więc nie wspominała tego specjalnie dobrze i gdyby mogła, to by to cofnęła.
Podniosła na niego spojrzenie, kiedy uniósł jej podbródek. Gdy zobaczyła ten jego uśmiech, to jakoś tak… lepiej zrobiło jej się na sumieniu, bo się chyba naprawdę bała jego reakcji, ale on wydawał się tym w ogóle nie przejmować. Kącik ust jej drgnął w lekkim, wdzięcznym uśmiechu kiedy przyznał, że Ethan to kawał złamasa. Dalej już go tylko słuchała, wpatrzoną będąc w jego oczy, czując jakąś taką przyjemną ulgę, kiedy przyznał, że nie będzie jej za to oceniał. Uśmiechnęła się jeszcze wyraźniej, kiedy przyznał, że on to nie miał żadnej partnerki i to on powinien być zawstydzony.
- No nie wiem, kłóciłabym się. - powiedziała, aby zaraz potem opuścić głowę, bo dalej jej z tym było głupio, że… no się tak dała urobić, bo ten to wyraźnie chciał ją tylko przelecieć. A potem przelecieć swoją super przyjaciółkę, która obrabiała jej dupę za plecami i to na balu maturalnym na który przyszedł z Lilith. Więc to też nie tak, że sama tego chciała. Nie tak do końca. Wtedy po prostu chciała sprostać oczekiwaniom swojego chłopaka, który wywierał na niej presję. Dlatego też kiedy Moon powiedział otwarcie, że mu to nie przeszkadza, uśmiechnęła się do niego z ulgą i wdzięcznością, aby potem na nowo się do niego przytulić. - Może lepiej nie. Też nie chcę go widzieć. - a frajer raz na jakiś czas do niej wciąż pisał i zapraszał na jakieś dziwne wyjścia wieczorami, albo zagadywał, niby randomowo, bo tęsknił za kontaktem. O wszystkim zawsze mówiła Isaacowi, kiedy ten był w trasie, że typ nie daje jej spokoju, ale też nigdy mu nie odpisywała. Odkąd wyjechała do Korei i tu studiowała był spokój, może już dał sobie spokój po tych wszystkich zghostowanych wiadomościach. Bo fakt, że wyznała mu, że ma kogoś nowego wcale mu nie przeszkadzał.
Oderwała się od niego na krótką chwilę, aby spojrzeć mu raz jeszcze w oczy, sięgając dłonią do jego lekko potarganych, czarnych włosów, co by zgarnąć mu zagubione pasma z oczu.
- W każdym razie, nie martw się, Isaac. Nie zamierzam na ciebie naciskać w tym temacie, bo wiem jakie to niesamowicie wkurzające i jak bardzo potrafi zniszczyć. - zwłaszcza kiedy twój partner na ciebie naciska, a ty odmawiasz raz za razem. W końcu ma się wrażenie, że się kogoś zawodzi i nie spełnia jego oczekiwań, więc popełnia się głupie błędy z przymusu tylko po to, aby tego kogoś nie stracić. A potem i tak się go traci. - Wystarczy mi, że mnie przytulisz i raz na jakiś czas pocałujesz. I coś ugotujesz. - dodała ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Jeśli będzie gotowy to… to wyjdzie samo. Zwykle powinno wychodzić samo, nie? Kiedy dwie osoby siebie równie pragną to wychodzi to naturalnie, po prostu się dzieje, nikt nie czuje się niekomfortowo. I tego właśnie chciała, bez żadnego przymusu, obaw i stresu, że „tak trzeba”.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Rzadkością było, by tak szybko przedstawiać swojej rodzinie swoich partnerów. W tych rodzinach wychowanych według tych starych zasad. Moona przed zaproszeniem Lilith do domu powstrzymywało właśnie to, jak został wychowany, a także to, że ojca miał jakiego miał, więc chyba trochę się obawiał tego, że dziewczyna znajdzie się w niezręcznej sytuacji. I tak pewnie zanim w ogóle by do tego doszło to wolałby uprzedzić Lilith o tym, jak to u niego wygląda. Że jego ojciec jest bardzo, ale to bardzo sceptyczny w temacie jego pracy, a każde ich spotkanie kończy się głównie na wyrzucaniu, że wygibasy to nie jest sposób na życie i na zapewnienie w przyszłości rodzinie dobrobytu. Do tego, jakby się dowiedział, że Lilith jest na studiach to obróciłby to przeciwko Isaacowi. Bo chłopak to taki bez studiów, jak to tak w ogóle można?
Pozytywnie, ale wciąż zaskoczony. — Odparł, uśmiechając się. Właśnie tak się poczuł w pierwszej reakcji. Bo go zaskoczyła ta propozycja i w pierwszym odruchu skojarzyła z taką jakby deklaracją, ale zaraz potem przecież dotarła do niego świadomość, że oni pochodzą z różnych kultur, że to raczej nie o to chodziło. I przyszedł czas na doprecyzowanie o to, jak to wyglądało z jej strony. Bo jeszcze by brakowało aby albo się przestraszył na całego, że Lilith już jest w to wszystko tak mocno zaangażowana, albo by latał podniecony, że obożejużzawszebędziemyrazem.
  — Ale chyba nie za długo. — Odparł. Bo przecież w końcu zaczęłoby to wyglądać, jakby faktycznie cały czas wymawiał się pracą. Nie byłoby możliwości, by od początku nie dał rady załatwić sobie dnia wolnego by spotkać się z rodziną dziewczyny. W końcu zaczęłoby to wyglądać tak, jakby tego spotkania unikał i mama Lilith mogłaby zmienić o nim zdanie! Bo nawet zapracowani Koreańczycy w końcu jednak mają wolne.
  Jakby nie było to przegadanie kwestii tego, jaki kto miał stosunek do, heh, stosunku było istotne. Przynajmniej tak mu się wydawało, zwłaszcza że jednak już mieli te kilka różnic, wywołanych przez to, jak i gdzie zostali wychowani. No i już sam widział, że ma podejście inne do tego, na przykład w porównaniu do chłopaków czy do Rhysa z Chunghą. Oni to się cały czas zabawiali, odkąd Isaac pamiętał. Odkąd usłyszał. No, a że u niego i Lilith to tak nie wyglądało to… To chciał o tym z nią porozmawiać. Bo może w jakiś sposób zawodził tym, że nie uprawiali seksu.
  I jak się okazało to miała to za sobą, ale wcale tego miło nie wspominała. Bo wymuszono na niej zbliżenie. Pewnie gdyby tak nie było, gdyby powiedziała mu, że no pewnie, już to robiła, to zacząłby się jednak stresować faktem, że on to jednak nie i jest w tych sprawach zielony, toteż jeszcze ją w jakiś sposób zawiedzie. Ale to też nie znaczyło, że stwierdził, że ohoho to jednak fajnie, że zrobiłaś to, ale średnie masz z tym wspomnienia, bo jeszcze bym się czuł źle ze swoją niewiedza w tym temacie.
  Wciąż mając na ustach ten swój pocieszny uśmiech, sięgnął do jej twarzy i odgarnął za ucho jej włosy.
  — Ty na pewno nie masz się czego wstydzić, to przecież nie twoja wina. — Powiedział. Może sam nie ruchał, ale ile razy to w Bravo pisali, że na dziewczynach niejednokrotnie wymuszano „dowód miłości”, kiedy one same nie były gotowe. A że były młode, zakochane to to robiły. Nie żeby czytał Bravo. Ale temat dość znany, wcale nie taki obcy.
  Kiwnął głową w zgodzie dla jej słów, bo faktycznie lepiej, żeby Ethan się nie pokazywał. Jeszcze by zginął, bo Isaac faktycznie by mu do gardła skoczył. Ostatnio właśnie odkrył w sobie naturę agresora i zazdrośnika, wszystko w ciągu jednego tygodnia. Chociaż to drugie nie było jeszcze na jakimś niebezpiecznym poziomie, ale kto go tam wie.
  Ale jeśli chodziło o niego w tym temacie to no wiadomo, trochę się jednak obawiał. Ale to chyba normalne przy rzeczach nowych, a będących czymś, co było współpracą. Nie chciało się nawalać i nie chciało się zawodzić drugiej osoby.
  — Wolałem zapytać. Kang był szczerze zaskoczony, kiedy powiedziałem mu, że my jeszcze tego nie robiliśmy. — Żeby nie powiedzieć, że go wyśmiał. Bo jak to tak bez seksu? To tak w ogóle się da? Pewnie potem chodził za Lilith i ją też o to wypytywał. Żeby usłyszeć prawdę i podpytać czy oboje szykują się do pójścia do zakonu. Albo czy będą trzymać do ślubu.
  Tak czy siak nie chciał by doszło do nieporozumienia w tym temacie, tym bardziej, że niektórym mógłby się on wydawać niezręczny. Jeśli chodziło o niego to było to dość niezręczne, a to dlatego, że nie wiedział na czym stał, jakie podejście ma do tego Lilith, a teraz? Teraz to niby trochę też, ale wyczuł swojego rodzaju ulgę.
  — Śpiąca? — zagadnął, spoglądając na nią. Bo jak tak to w piżamkę i do łózia. Może ją nawet przytulić jak będzie zasypiała. A to już spory postęp. No ale to chyba było pytanie retoryczne. Sam w sumie też był padnięty, a wizja by w końcu się wyspać w prawdziwym łóżku po takim tygodniu to brawie jak utopia.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Kto jak kto, ale jej rodzice pewnie doskonale znali tę tradycję. A także tę, że partnerzy nie powinni żyć ze sobą przed ślubem. I nie powinni ze sobą mieszkać… głównie przez te stare, restrykcyjne zasady, których przestrzegały ich rodziny postanowili razem uciec gdzieś, gdzie mogli żyć po swojemu, razem, bez żadnych ograniczeń i oceniających spojrzeń. Lilith wielokrotnie pytała się o dokładną historię, ale wyniosła tylko tyle, że mama była z naprawdę bardzo dobrze usytuowanej rodziny, natomiast ojciec był zwykłym sprzedawcą na straganie w którym się przypadkowo zakochała. Jej rodzice jednak nie potrafili go zaakceptować jako, że był biedny i nie potrafił zapewnić ich córce bytu na takim poziomie jakim by oczekiwali. Przez to też, nie zgadzali się na ten związek. Stało za tym jeszcze więcej czynników, ale rodzice nigdy nie chcieli zbytnio rozgadywać się na ten temat, więc Lilith musiała cieszyć się z ochłapów.
Uśmiechnęła się lekko na jego słowa, bo miło, że… no w zasadzie się tak specjalnie nie wystraszył, kiedy ona zaproponowała takie spotkanie. W sensie, mógłby faktycznie się teraz wycofać, bo to przecież wciąż świeży poziom relacji, a ona już wyskakuje do niego z taką opcją! Z jednej strony faktycznie fajne, z drugiej mogło być to trochę przytłaczające, no ale teraz przynajmniej wie, że jeśli Isaac kiedykolwiek ją zaprosi do siebie, to będzie to oznaczać tyle, że jest co do niej pewny. Może też powinna zacząć to praktykować. Chociaż dzięki temu, że jej ojciec znał Ethana, ten nie pokazywał się już w ich domu, wiedząc, że pan Shelby ma wiatrówkę. I bardzo celne oko.
- Wiesz, zawsze mogę się powołać na jej korzenie koreańskie, że na pewno wie co dla Koreańczyka znaczy „przedstawienie rodzicom”. Może już nie będzie tak naciskać. - powiedziała, bo naprawdę nie chciałaby, aby Moon poczuł się niekomfortowo na tym spotkaniu. Wolałaby, aby to było takie… dość luźne, przyjazne widzenie, bez zbędnego przesadyzmu czy stresu. Mogliby posiedzieć, pogadać, pograć w planszówki i się napić (Isaac by się napił soczku)! Chociaż miałaby wrażenie, że jej rodzice to mogliby zawstydzić czy przytłoczyć Isaaca swoim zachowaniem, bo czasami to się nie patyczkowali.
No ale faktycznie, dobrze było przegadać stosunek do stosunku w związku, bo chociaż Lilith miała już to za sobą, to jednak nie paliła się specjalnie do tego, aby wyruchać Moona. Pewnie jako jedyna pośród milionów Traumas. Sama chyba nie specjalnie wiedziała, że to może być naprawdę przyjemne doznanie, bo nigdy też takowego nie przeżyła. Znaczy, pierwsze kilka razy było straszne, bo wciąż była spięta i zestresowana, ale potem było… mało komfortowo, ale znośnie. Nie żeby partner faktycznie miał dbać o to jak ona się czuje. Przez to tak na to nie naciskała. Widziała po innych, że seks mógł być jedną z najwspanialszych rzeczy w związku, Kanon to na pewno by temu przyznał rację, bo jednak zbliżało to do siebie ludzi i mocno zacieśniało więzy, budując między sobą napięcie i tą całą cielesność, ale… może kiedy faktycznie tego dozna, to się z tym zgodzi. Jak na razie nie mogła powiedzieć tego samego. Słysząc więc, a raczej uświadamiając sobie fakt, że Isaac był czystrzy niż ona, trochę poczuła ulgę, ale też pewien wstyd z jakiegoś powodu.
- Trochę jednak tak.- mruknęła, patrząc na niego i starając się też uśmiechnąć, ale no… dalej było jej z tym głupio, że dała się tak ogłupić, aby faktycznie dać swojemu dawniejszemu chłopakowi ten cholerny „dowód miłości”, który i tak zdał się na nic, bo jej super koleżanka dała mu go najwyraźniej lepiej. I zdecydowanie łatwiej. I szybciej.
Kącik ust jej drgnął na wspomnienie Kanga, który był szczerze zaskoczony na wiadomość, że Lilaac jeszcze nie spożył swojego związku. No, patrząc na pożycie seksualne Kanona, to wcale się temu nie dziwiła, bo ta dwójka to nadrabiała za cały zespół i to z nawiązką. Damon jednak o to nie pytał bo chyba wiedział, że jeśli chodziło o jego przyjaciela, to… no mogło to trochę potrwać. Jakby ktoś mu powiedział, że po tych trzech miesiącach, w tym siedmiu tygodniach przerwy, Isaac i Lilith faktycznie poszli ze sobą do łóżka, to by go wyśmiał. Tak, złośliwie i upierdliwie pytał po ich pierwszej wspólnej nocy w urodziny Isaaca jak tam było, rzucając głupie aluzje, ale wiedział, że do niczego nie zaszło.
- …yeah, chodził za mną swego czasu i nie mógł w to uwierzyć. - powiedziała, bo do niej Song przecież też wypisywał w niedowierzaniu, jakby faktycznie było to coś nienormalnego. Ciekawe czy się założyli z Danonem o to, kiedy w końcu się to stanie. I ciekawe kto wygra!
Westchnęła cicho pod nosem, a słysząc jego zapytanie, wtuliła się w niego bardziej z jakimś takim rozmarzonym, wygodnickim stęknięciem.
- Może. - mruknęła, bo oczy jej się kleiły już od dłuższego czasu i mimo wielu ciekawych, nowych tematów, to jednak zmęczenie cały czas dawało o sobie znać. Tak więc kiedy znowu się uspokoiła i w niego wcisnęła… to uderzyło w nią ono dwa razy mocniej. No ale chyba należało faktycznie się przebrać i umyć. Tak więc z niezadowolonym pomrukiem podniosła się z niego, a potem szybko wzięła hotelowską pidżamkę, przebrała się w łazience, umyła się korzystając z tych mini produktów do mycia, które były w cenie pokoju i wrócić do łóżka. A kiedy Isaac poszedł się ogarniać, ona wzięła sobie jedną poduszkę, kocyk, który leżał w nogach łóżka i położyła się na skraju… ale kiedy tylko Moon do niej dołączył, to nie mogła się nie przytulić. Nie jej wina, że jej ciało do niego lgnęło. Przy nim było miło, przyjemnie, ciepło i bezpiecznie. Wtuliła się w niego, obejmując w pasie. - Pamiętaj, aby mnie potem przenieść na ziemię. - mruknęła ledwo słyszalnie, bo już mocno zasypiała. Wystarczyła jej chwila w takiej pozycji. Sama potrzebowała się przytulać, aby zasnąć, więc… - To twoje zadanie na dzisiaj. - dodała cicho, instynktownie mocniej wciskając w niego swój nos. Nie mógł zasnąć przed nią, aby nie skończyło się jak ostatnio! Bo ona nie potrafiła już sama się odsunąć. Zasnęła niedługo później, zmordowana po całym tygodniu i ostatnich przeżyciach oraz dyskusjach.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Moon powiedział jej, że nie ma takiej potrzeby. Bo przecież nie musiał się wycofywać, jeśli to miało być „luźne” spotkanie. Choć wiadomo jak u Moona wyglądało cokolwiek „luźne” bo raczej nie wyglądało, jako że zawsze był ten grzeczny i ułożony, dobrze wychowany. Może ukradnie serca rodziców Lilith, albo stwierdzą, że jest strasznie nudny i to zdecydowanie za nudny jak na ich córę, bo tę przecież świetnie znali i wiedzieli jakim typem osoby była!
  I mógł jedynie pokręcić głową na jej słowa, wskazujące że nie była zbyt przekonana co do tego, że nie miała się czego wstydzić. Nie zamierzał się z nią wykłócać, ale wolał, aby znała jego stanowisko w tym wszystkim, bo on uważał, że faktycznie to nie był powód do wstydu. Nie powiedziałby, że to normalne, ale takie rzeczy się przecież działy i to codziennie. Codziennie padało się ofiarom cudzej manipulacji uczuciami. W ogóle manipulacji. Jak on! Amanda nim manipulowała i teraz miał. Chociaż on to jeszcze tego wszystkiego nie zrozumiał, więc też nie dopuścił za bardzo do siebie. Ale był work in progres.
  W czasie gdy Lilith poszła się szykować do snu, Isaac zastanawiał się, czy nie zadzwonić hotelowym telefonem do Songa, by poprosić go o to, by jeszcze przed spaniem nie załatwił im na jutro biletów lotniczych do Korei, z powodów wiadomych. Nie zrobił tego jednak, choć po słuchawkę już sięgał. Zmienił jednak zdanie, uświadamiając sobie jaki jest dzień i co się wydarzyło, a także do kogo miał dzwonić i z kim ten ktoś był w pokoju, więc… darował sobie. Nie chciał przeszkadzać. Już siedząc u nich miał wrażenie, jakby przeszkadzał, nawet to odejście Kanga w podobny sposób zinterpretował. Poprosi chłopaka rano, bilety raczej nie uciekną. Chociaż na dobrą sprawę nie wiedział co się działo na świecie. Może lotniska w Seoulu już nie było, bo wichura je zgarnęła.
  Po jej powrocie sam poszedł do łazienki by się raz jeszcze po tym dniu odświeżyć. Przebrać się nie miał za bardzo w co, więc pozostał w tym samym, bo te hotelowe outfity mu nie leżały. Nie żeby był jakiś wybredny, ale trudno. Łazienkę opuścił z postanowieniem, że jutro oprócz telefonów będzie musiał po prostu kupić jakieś ubrania. Te nawet nie były jego, bo te jego – po otrzymaniu tych od Ezry – trafiły do kosza, bo przecież nie nadawały się do niczego innego po całej tej podróży, mimo jakiejkolwiek przepierki.
  Ułożył się w łóżku, a kiedy Lilith do niego przylgnęła to uśmiechnął się lekko pod nosem, a nawet po chwili zagarnął ją ramieniem do siebie. Usłyszawszy jej słowa, odpowiedział jej tylko:
  — Postaram się nie zapomnieć.
  Choć wiedział, że nie będzie jej nigdzie zrzucał. Nie było to wszystko dla niego aż tak niezręczne, zwłaszcza, że mieli już część tematyki omówionej, zwłaszcza jeśli chodziło o „stosunek do stosunku” i ich różnice. Temu też dość lekko podszedł do tego, że teraz byli po prostu razem w łóżku. Inna sprawa, że ona wolała się zawinąć kocykiem, kiedy to mieli taką cieplutką kołdrę, ale nie będzie jej tego wytykał! Jak coś to było przecież miejsce. Jak zmarznie to zrobi się z niej burrito.
  Sam nie potrzebował zbyt wiele czasu, by odlecieć. Zasnął szybko, wykończony całym dniem, jedynie mocniej przytulając do siebie w śnie dziewczynę. Jak pluszaczka! A nie sypiał z pluszaczkami! No ale wiadomo. I spał dość długo, bo był padnięty, a poza tym późno poszli, heh, do łóżka. Temu też nie obudził się jak tylko kur zapiał, a na dźwięk telefonu. I to też taki mocno zmulony. Pierw ten dźwięk to słyszał we własnym śnie, potem wrócił do świadomych, ale mocno zmulony, więc zanim w ogóle zorientował się co się dzieje to minęło kilka sygnałów. Spojrzał na Lilith, której dalej nie puścił, a potem wyciągnął się po słuchawkę i odebrał, chyba też nie myśląc za bardzo, bo odebrał mówiąc „annyeonghaseyo”. W sumie nawet celnie, bo w słuchawce usłyszał głos Rhysa, a ten poszedł do niego po koreańsku. Wymienił z nim kilka zdań w tymże języku, a potem odłożył słuchawkę i dłonią, którą wcześniej ją trzymał, przesunął po twarzy.
  Zerknął na Lilith i uśmiechnął się do niej łagodnie. I patrzcie, nawet nie spanikował, że są razem w łóżku! Ten to dopiero progressował.
  — Rhys dzwonił i pytał czy idziemy z nim na miasto zjeść śniadanie. I na zakupy. — Zerknął na zegarek na stoliku nocny, który pokazywał, że jest grubo po pierwszej. Popołudniu. — Damon jest z Kangiem na zajęciach, ale Kang zostawił Rhysowi pieniądze. — Ciekawe ile. No ale dobrze, że tak o nich dbał ten Song. Był świetnym sugar daddy. Chociaż tym to mógł być tylko dla Damona, bo ten to chociaż mu się odpłacał i to w najlepszej walucie bo w naturze.
  Zaraz potem przeciągnął się, naprawdę wolno dobudzajac. Ale to było dobre spanko, w dodatku łóżko jakie wygodne! Choć po tym tygodniu i po spaniu w przeróżnych, dziwnych warunkach to nawet dywan byłby dla niego wygodny, więc to chyba żaden wyznacznik.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Naprawdę miała nadzieję, że dotrzyma słowa! Bo tak szczerze mówiąc to nie wiedziała jakie powinna przyjąć tempo, więc… no pozwoliła mu decydować o tym co powinni, a czego jeszcze nie, bo sama była trochę upośledzona i zdeprawowana w tym temacie. Nie była tak ułożona i przyzwoita, więc nie znała jego granic, dlatego też starała się nie przesadzać! Znaczy, wiedział już jakie podejście co do ewentualnego zbliżenia miała, wiedział też nawet jakie miała z nim doświadczenia oraz wspomnienia, więc o to nie musiał się obawiać! Ale w dalszym ciągu była bardzo… dotykalską osobą w związku, więc wszelkie czułości zdecydowanie lubiła i do nich lgnęła. No ale szanowała jego przestrzeń osobistą oraz inne wychowanie, a że nie chciała tego naruszać, to była bardzo grzeczna! A przynajmniej się starała. Wierzyła więc, że w razie czego, jakby faktycznie znowu miałaby mu przeszkadzać jej obecność obok, to albo się odsunie, albo ją przeniesie w inne miejsce, bo ona to już chyba nie miała siły, aby gdziekolwiek się ruszyć. No i potrzebowała być przytulona, aby zasnąć! Więc to jego rolą było, aby ewentualnie ją gdzieś, heh, przesunąć. Nie posunąć.
No ale tak się nie stało. Shelby zasnęła momentalnie i odsypiała wszystkie te nadmierne emocje oraz wydarzenia, które miały miejsce w ich życiu w ciągu ostatniego tygodnia. To łóżko dodatkowo było tak przyjemnie wygodne i ciepłe, a ona jeszcze była w takiej super pozycji, przytulona, że… no nic dziwnego, że spała tak długo i jeszcze nie specjalnie chciała się budzić. Dlatego też kiedy tylko zadzwonił telefon, to nawet na niego nie zareagowała. Miała bardzo twardy sen, a jak już stała się małą łyżeczką, bo w końcu przerzuciła się na jeden bok i tyłem wcisnęła podświadomie w Moona, to już tym bardziej nie chciała wracać do pełni świadomości. Zaczęła się przebudzać dopiero jak Isaac zaczął się nieco bardziej wiercić, aby odebrać połączenie przychodzące. Nie otwierała jednak oczu, chociaż słuchała tego co się dzieje. Dlatego też kiedy się do niej zwrócono, wtuliła się bardziej w chłopaka.
- Mhmm. - wydała z siebie przeciągłe, wyraźnie zaspane mruknięcie, potem odwróciła się, aby być do niego frontem i wcisnąć w niego swoją twarz. - Za pięć minut. - powiedziała w końcu, układając się wygodniej. - Może dziesięć. - dodała zaraz, bo chociaż spali długo, to jednak te zbawienne kilka dodatkowych minut miało pomóc jej dojść do siebie, wybudzić się i… jeszcze poleżeć w tej super wygodnej pozycji, bo naprawdę nie chciała wychodzić z łóżka. Zwłaszcza kiedy doszło do niej, że Isaac wcale od niej nie uciekł i chyba też nie specjalnie przejmował się tym, że spali razem w jednym łóżku. I to blisko siebie! Przytuleni tyle czasu!
Z Kanga to faktycznie super przyjaciel! Zostawił im hajs na śniadanie i jeszcze ubrania! No bo Lilith to wciąż miała ciuchy Lii, które należałoby w końcu oddać, a swoich… no nie miała, bo naprawdę wszyscy mieli tak przeorane ubrania, że nie nadawały się do niczego więcej. Więc świetnym pomysłem było, aby iść na miasto, do cholernego LA! Tam to dopiero była masa sklepów, restauracji i kawiarni! Tylko czy chłopaków przypadkiem nie rozpoznają? Jak rozpoznają, a ona będzie obok, to zaraz rozpęta się piekło w internecie!
W końcu się od Moona odsunęła, dość niechętnie, aby przenieść się do pół siadu, przeciągnąć się, ziewnąć przeciągle zakrywając usta i przeczesać palcami włosy, jako tako doprowadzając je do względnego porządku.
- Nie obraziłabym się teraz za śniadanie do łóżka. - i jeszcze jakby Rhys je im przyniósł to już w ogóle! No ale marzenie ściętej głowy, bo Rhys to Rhys, wyśmiałby ją za taką propozycję. Dlatego też niechętnie w końcu zeszła z tego łóżka, aby złapać swoje rzeczy i przejść z nimi do łazienki, aby się nieco ogarnąć oraz przebrać. W to w czym była wczoraj, bo nie miała niczego innego. Po niedługim czasie wyszła już gotowa, aby podbijać miasto, ale musiała pewnie i tak jeszcze poczekać na chłopaka, więc w tym czasie zrobiła łóżko (chyba, że Isaac posłał je wcześniej co było bardzo prawdopodobne), a potem razem mogli już iść na spotkanie z liderem. No, ale Lilith to musiała przyznać, że dzisiaj to jej humor dopisywał! Z jakiegoś powodu. Może dlatego, że w końcu się wyspała, a może dlatego, że przegadała sprawy z Isaaciem, a może dlatego, że się obudziła obok niego… albo wszystko na raz!
- Jak się spało? - spytała z lekkim uśmiechem. Samotnie pewnie. Chyba, że Effie go zaskoczyła! Tylko ciekawe jak skoro Kang do niej ostatecznie nie pisał, bo zajęty był czymś innym, a Rhys do niej kontaktu nie miał, więc… no. Biedny! Chociaż może to lepiej, przynajmniej Lilith nie musiała świecić oczami przed Chunghą!
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Jak się czuł rano, ze świadomością, że jednak mimo wszystko spał z dziewczyną i to w jednym łóżku, wbrew tym sztywnym, staroświeckim zasadom w których został wychowany? Normalnie. W sensie: nie było w nim żadnego dyskomfortu. Temu też można by było uznać, że był jakiś progres. Tym bardziej, że mimo wszystko w nocy, niezależnie jak mu się Lilith ustawiła, tak dalej miał ją w swoich objęciach. Także pewnie przerobili wszelkiego rodzaju przytulasy, a pamięć mięśniowa Moona na pewno nie zawiedzie. Natural af.
  Uśmiechnął się lekko pod nosem, słysząc jej zaspany głos. Ucałował ją delikatnie w czubek głowy, chyba chcąc jej faktycznie pozwolić na to, by sobie jeszcze dospała chwilę, może niekoniecznie te dziesięć minut, ale wciąż. Przecież to nie tak, że Rhys już stał pod drzwiami i na nich czekał. Gdyby tak było to by pukał a nie dzwonił hotelowym telefonem. Sam pewnie leżał rozjebany na łóżku, albo dopiero co się zebrał. Choć skoro też dostał kasę od Kanga to by znaczyło, że chłopak obudził go na pewno wcześniej niż on Isaaca z Lilith swoim telefonem.
  To było Los Angeles, tutaj spotykało się sławy na każdym kroki, tutaj była zupełnie inna kultura. Fakt, że dalej się nimi interesowało, ale nie rzucało się na nich. Zresztą chyba nie planowali przechadzki bez odpowiednich przygotowań. Za bardzo cenili sobie spokój, ale przy tym chyba chcieli mieć jednak trochę swobody by wyjść na zewnątrz. Los Angeles nie było aż takie straszne. Jakby nie było to Kang prowadził zajęcia osobiście i jeszcze nic nie wybuchło. A przecież nie siedział zamaskowany bo by się udusił.
  Mogli zawsze zamówić room service do pokoju, ale chyba rozchodziło się jednak o to, by kupić rzeczy potrzebne do funkcjonowania. Takiego w miarę normalnego. Ubrania i przede wszystkim: gotówkę. Song to musiał zostawić całkiem sporo tych dolarów Rhysowi. Albo oddać książeczkę czekową z podpisami in blanco. Tak czy siak o tej godzinie o normalnym śniadaniu hotelowym mogli zapomnieć, więc albo room service albo miasto, a postawili raczej na to drugie. Zwłaszcza, że Rhys jakiś chętny do przynoszenia im jedzenia pewnie by nie był.
  Spotkali się, po szybkim oporządzeniu, w lobby. Tam Rhys już stał i rozmawiał swoim pięknym i dźwięcznym angielskim z conciergem, który załatwił im maseczki i nakrycia głowy, a nawet okulary dla Rhysa, po prostu posyłając po te przedmioty kogoś z zespołu. W sumie na załatwianiu tego typu zachcianek polegała jego praca, więc...
  — Mój apartament był koło młodych, więc sobie odpowiedz sama. — Odmruknął Rhys, patrząc na Lilith dość wymownie. I jeszcze pewnie nie miałby pretensji gdyby on, podobnie jak ci wspomniani „młodzi”, miał czym się zająć. Ale nie miał. Kang Effie nie zawołał, bo jednak nie będzie w razie czego za Rhysa mu zdrady załatwiać. Pewnie gdyby go poprosił to jednak dałby mu ten numer, ale tak sam z siebie? Nie. Lider wciągnął na głowę czapeczkę, zaraz potem się zamaskował, Isaac zachował się podobnie, by zaraz potem mogli opuścić hotel i skierować się do jednej z hotelowych taksówek.
  — Co jemy? — spytał Rhys, pakując się za dwójką na tylną kanapę. — Jestem tak zajebiście głodny, że będzie mi wszystko odpowiadało, więc zdam się na was. — Rzucił, zerkając po nich. Najchętniej to on by zjadł pus- Puszkę kukurydzy na pewno! To może strogonow? Albo jakieś meksykańskie żarcie? Bo on to chyba jako jedyny po tej wycieczce do Meksyku nie czuł przesycenia tym krajem. Właśnie on czuł niedosyt, wina Effie.
  Ostatecznie wybrali jakieś miejsce, a właściwie zasugerowali się propozycją kierowcy, i pan kierowca zawiózł ich tam, do jakiejś luksusowej brunchowni w dzielnicy Hollywood i tam… Tam to było troszkę śmiesznie na wejściu bo… Bo ubrani byli tak bardzo casualowo, na pewno nie jak bogaci ludzie, na pewno nie jak celebryci i kierowniczka sali początkowo nie chciała ich wpuścić. Ba, była bardzo nieprzyjemna, ale to do momentu, w którym Rhys nie zsunął maseczki, a później okularów by posłać jej bardzo, ale to bardzo wymowne spojrzenie, wyciągając przy tym dokumenty. Kierowniczka sali chyba była Traumas. A nawet jeśli nie to chyba potrafiła rozpoznać kogoś, kto należał do topowego, zagranicznego zespołu popowego. Jak ona się naprzepraszała Rhysa i zaraz potem Isaaca. Jeszcze cała czerwona była przy tym wszystkim. Wpuściła ich oczywiście, cały czas przepraszając, a zaraz potem odprowadziła osobiście do stolika. Wtedy też chłopaki pościągali czapki i maski, Rhys odłożył nawet swoje okulary słoneczne, a zaraz potem pojawiła się przy nich młoda kelnerka, która… No widać, że się jara, ale próbuje nie dać tego po sobie poznać. Patrz, Lilith, pierwsze takie twoje wyjście w miejsce publiczne, gdzie ludzie sikają przy tobie na widok Isaaca.
  I w czasie kiedy kelnerka rozmawiała z Rhysem, bardzo entuzjastycznie polecając mu jakieś, heh, pozycje i nawet próbując coś zagadać po koreańsku, Moon sięgnął po podaną przez dziewczynę kartę, zaraz potem przerzucił swoje jedno ramię na drugą stronę Lilith, tym samym ją obejmując, dzięki czemu mogli razem poczytać jedno menu.
  — Co byś chciała? — spytał dziewczyny, przesuwając spojrzeniem po licznych propozycjach. I starał się nie zwracać uwagi na Rhysa, który chyba równo bajerował panią kelnereczkę, bo ta to cała zajarana była i loka kręciła na palcu. Lider to chyba w formie.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Los Angeles było inne, to prawda, ale jednak gwiazdy to wciąż gwiazdy i wzbudzały zainteresowanie! A oni jednak byli już dość mocno rozpoznawalni poza Koreą. Tu Traumas były bardziej ogarnięte, respektowały prywatność i przestrzeń osobistą idoli, przynajmniej w większości, wiadomo, były wyjątki od reguły! Pod Millenium pewnie też czuwały fanki, aby móc spotkać Kanga i zrobić mu zdjęcie, chociaż z ukrycia! Się musiały ucieszyć kiedy do kompletu dostali tego dnia też Damona, zwłaszcza jeśli były team Kanon. W każdym razie, jakkolwiek lepiej by nie było, to jednak fani robią zdjęcia, aby potem rozesłać je po całym internecie. I każdy potem wie gdzie można spotkać swoich idoli, co robili i z kim, nawet jeśli nikt nie naruszał ich przestrzeni. Ciekawe co powiedzą jak zobaczą członków PTS(D) z jakąś randomową, nieznaną nikomu laską!
Naprawdę się w takich momentach cieszyła, że nie jest żadną sławą, że nie musiała się kryć i chować pod maskami, czapkami czy okularami, tylko normalnie mogła wyjść z hotelu i nikt nawet nie zwracał na nią uwagi. Cudowne uczucie. Zapamiętaj je, Lilith, bo za jakiś czas możesz się za nim stęsknić!
- Oh, aż tak źle? - albo raczej tak dobrze, zależy z jakiej strony się na to spojrzy! No ale domyślała się, że chłopaki jak już się do siebie dorwali, to… no wiadomo. I biedny Rhys musiał tego słuchać! Może gdyby jego nowa koleżanka z Meksyku do niego dołączyła, to mogliby się wymieniać przeżyciami, no ale biedny musiał obejść się smakiem. Przynajmniej na tę noc.
Przeszła z chłopakami do taksówki, aby wpakować się do tyłu, blisko okna i zerknąć na Rhysa.
- Cokolwiek… byle nie strogonowa. - bo tego to już nigdy nie zje, nieważne jakkolwiek dobry i zachwalany by nie był. Zbyt duże, nieprzyjemne wspomnienia się z tym wiązały. Do dzisiaj wolała nie myśleć co w nim było.
No i dobrze, że kierowca im zaproponował coś ciekawego, bo sami możliwe, że zastanawiałaby się jeszcze dłużej. Zdali się więc na rekomendację mężczyzny, który niedługo później zawiózł ich do bogatej dzielnicy LA, gdzie wszystkie kawiarnie, restauracje i brunchownie były na najwyższym poziomie obsługi oraz jedzenia. Wyszli z auta i skierowali się do drzwi, gdzie niemiła pani kierowniczka nie wyglądała na przekonaną co do nich. Lilith to nawet lekko brewka drgnęła, bo pani była wyjątkowo opryskliwa, przynajmniej do czasu w którym nie zrozumiała z kim tak naprawdę rozmawia. Nagle jej ton głosu był super miły, a wyraz twarzy łagodny. Zmiana nastawienia o sto osiemdziesiąt stopni. Jak plebs okazał się szlachtą to się kobieta zdziwiła.
I kierowniczka zdecydowanie była Traumas. Oczy to aż jej się zaświeciły!
Lilith trzymała się przy Isaacu, a kiedy mogli zasiąść w końcu do stolika, to zajęła też przy nim miejsce. Rozejrzała się po miejscu, o tej godzinie już trochę zapełnionym, aby zaraz potem przenieść wzrok na kelnerkę, która prawie tuptała nogami w miejscu z tej ekscytacji. No… dziwne uczucie, kiedy wszyscy się tak jarają chłopakami. Chyba się trochę cieszyła teraz z tego, że była niewidzialna. Więc kiedy kelnereczka bajerowała jednego i drugiego, Lilith sięgnęła po prostu do karty, aby zerknąć na pozycję w menu… i Chryste, jakieś grillowane ośmiorniczki z pate ze świeżej wątróbki, świeże ostrygi na połowie skorupy, szczypce kraba Maryland, homar Benedicta… a jajecznicy z bekonem nie mają?
Gdy kelnerka przestała bajerować obydwóch (bo przeskakiwała od jednego do drugiego) i skupiła się na zebraniu zamówienia od lidera, albo na próbie jego wyrwania - Effie byłaby niepocieszona, niedługo potem poczuła na sobie rękę Moona na którą mimowolnie, instynktownie się lekko uśmiechnęła pod nosem, odsuwając od siebie swoją kartę. Zerknęła na niego na chwilę, a potem przeskoczyła wzrokiem na pozycje w menu przed nią.
- Zdam się na ciebie, bo większości pozycji nawet nie znam. - przyznała, raz jeszcze szukając czegoś co mogłaby zjeść, bo większość pozycji na brunch była mocno podrasowana i… no luksusowa. Nawet jeśli coś brzmiało prosto, to takie nie było, bo miało milion dodatków oraz dziwnych nazw, które tworzyły całe danie. - Foie grass znam tylko z nazwy, bo było w Master Cheffie, liczy się? - no co? Oglądała czasami z mamą wieczorami Gordona Ramsay’a! W każdym razie wolała się chyba zdać faktycznie na zmysł Moona, bo cokolwiek nie wybierał czy gotował, zawsze jej smakowało. Nie była wybredna, ale też nie była zaznajomiona z tego typu kuchnią. Jej smaki były o wiele prostsze. Wielu rzeczy też zwyczajnie nie próbowała, więc nie wiedziała czy jej posmakują!
Pani zajarana w końcu skupiła się na Moonie, aby zebrać swoje zamówienie, praktycznie nie zwracając uwagi na Shelby, która przecież też tam była… ale kto by na nią patrzył, kiedy naprzeciwko siebie, w odległości zaledwie dwóch metrów miało się dwójkę członków PTS(D)! Chociaż nie, początkowo była lekko zaskoczona tym ramieniem dookoła dziewczyny, więc przeskoczyła kilka razy spojrzeniem między nią, a Isaaciem, chyba próbując zrozumieć o co chodzi, a potem już skupiła się tylko na sławnym Szczeniaczku, którego obrzuciła najbardziej flirciarskim uśmiechem na świecie. Podobnym do tego co Effie rzucała wczoraj Rhysowi. Nawet włosy za ucho zaczesała! Może pomyślała, że Lilith to jakiś totalny random, jakaś fanka której się przyfarciło i też chciała nią zostać! Może chłopaki też ją gdzieś zaproszą! Nagle Shelby znowu przestała istnieć. I nawet jak powiedziała, że poprosi jeszcze wodę to nawet nie została zaszczycona spojrzeniem. Ciekawe czy pani to zapisała. I czy w ogóle usłyszała.
Odprowadziła w końcu kelnerkę spojrzeniem i westchnęła pod nosem, zerkając dość wymownie na Rhysa.
- Dziewczyna teraz po nocach spać nie będzie. - i to nie tylko dlatego, że spotkała samego Isaaca i lidera super popularnego zespołu zagranicznej grupy popowej! Ale, że Rhys ją bajerował! - Zostajesz tu do soboty z chłopakami? - spytała się go, bo w zasadzie nie wiedzieli jaki on miał pomysł na siebie aktualnie. Zerknęła na Isaaca. - Bo my pewnie będziemy niedługo wracać, a przynajmniej taki jest plan. - bo w tym temacie jeszcze raczej nic nie podziałało, a jak to było z ich planami - wiadomo. Mieli być w LA kilka dni temu, bez przypadkowej wycieczki do Meksyku, ale wyszło jak wyszło. Miała tylko nadzieję, że w drodze powrotnej ominą ich tego typu rozrywki.
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  Rhys, zapytany o to, czy było „aż tak źle”, wycelował w Lilith bardzo wymownym spojrzeniem, ale nic nie powiedział. Bo choć powinien być już chyba przyzwyczajony do tego, że są oni bardzo… aktywni, to jednak nie zmieniało to faktu, że po tym trzytygodniowym spokoju zdołał sobie o tym zapomnieć. A może był salty bo on nie zaruchał, a mógł! Znaczy nie żeby zakładał, że Effie da się wyciągnąć do łóżka, ale kto ich tam wiedział jakby się to nie potoczyło, gdyby chłopaki nie zaczęli dramić. Oczywiście tutaj wina Marshalla, jebańca, bo to on zaczął. No i Kanga też trochę. I Damona też, nawet bardziej niż trochę.
  — Nigdy nie próbowałem. — Odpowiedział z lekkim uśmiechem Moon na słowa Lilith, przeglądając z nią kartę i nie zwracając uwagi na Rhysa, który w jego ocenie zachowywał się po prostu nie w porządku względem Chunghy, nawet jeśli jej tu nie było. Ale podobnie też robił wczoraj. Ale kim on był, żeby pouczać lidera zespołu. Nie pochwalał, no ale.
  Ich kelnerka to chyba taka średnia Traumas była skoro nawet nie jarzyła kim mogłaby być Lilith i jeszcze obstawiała, że Isaac Moon, najgrzeczniejszy idol tej generacji k-popu sobie przygruchał jakiegoś „randoma”. Więc chyba nie była Traumas a po prostu jarała się faktem, że jest ktoś sławny przy stoliku, bo tak jej na kuchni powiedzieli, i pewnie przy wszystkich sikała po gaciach. Bo może wyrwie bogatego i sławnego faceta. A że Rhys to bajerował chyba dla sportu to co ona będzie mu tam dłużna pozostawać. I Moon zapytał co poleca, to aż języka w gębie zapomniała, ale w końcu coś wydukała, więc Isaac powiedział, że wezmą jedno to i drugie to, wcześniej podpytując się Lilith czy ma ochotę na coś z tego, co dziewczyna wymieniła. Szybko poszło bo w brunchowni też nie mają menu na dwadzieścia stron a jedną kartę. I kiedy Lilith chciała wodę, a pani nawet nie zwróciła na nią uwagi, to wtedy Moon zwrócił uwagę. Kelnerce. Biedna to tam chyba ze wstydu się spaliła, bo choć Isaac zrobił to bardzo grzecznie, to jednak jednocześnie bardzo stanowczo.
  Oby jej do tej wody potem nie napluła.
  Rhys odprowadził pannę zajaraną spojrzeniem, a potem spotkał się ze spojrzeniem Lilith, na które on jedynie uśmiechnął się, jak takie niewiniątko, choć po oczach widać było, że wcale nie żałuje i nie jest mu głupio z tym, co przed chwilą robił. I wzruszył ramionami, kiedy stwierdziła, że dziewczyna po nocach spać nie będzie. No cóż, było się Worldwide Handsome. Oh god.
  — Och? — wyrwało mu się na zapytanie ze strony dziewczyny. Chyba się tego pytania nie spodziewał. Tym bardziej na zagubionego wyglądał, kiedy ona oświadczyła mu, że wraz z Isaaciem planują się zbierać z powrotem do Korei. Spojrzał tutaj więc pytająco na Moona.
  Isaac z kolei spojrzał na Lilith i uśmiechnął się lekko, wracając spojrzeniem do lidera.
  — Lilith ominęła już zdecydowanie za dużo zajęć na studiach przez Meksyk, więc choćbyśmy chcieli, to lepiej, żeby nie zostawała tutaj tych kolejnych kilku dni. Zwłaszcza, że ciężko będzie o wiarygodne wytłumaczenie dla jej nieobecności. — Bo to, które mieli, choć było najprawdziwsze, to raczej by nie przeszło. I nic dziwnego, bo brzmiało bardziej jak fabuła do filmy, w którym zagrałby Ryan Reynolds u boku Samuela L. Jacksona, a nie jak prawdziwe wytłumaczenie nieobecności.
  — Rozumiem. To chyba też będę się zbierał z wami. Kang mnie aż tak nie potrzebuje, skoro wrócił Damon. — Powiedział, uśmiechając się dość gorzko. Znaczy no wiadomo, zawsze byli jak Flip i Flap, ale teraz to już w ogóle nie miał co szukać. Kang będzie już te 100% za Damonem, bo wcześniej był 97%, żeby było miejsce też dla Rhysa.
Biedny, martwił się, że przyjaciela to on już nie będzie miał! Tak to jest przez te związki. Te udane na pewno.
  No ale nic go tu nie trzymało! Mógł wracać do Korei, do Seoulu i do swojej dziewczyny, która pewnie się srogo już martwiła o niego, bo nie było z nim kontaktu. Zwłaszcza jak jej odpisał kilka dni wcześniej, że Rhysa z nim nie ma, na co ona odpisała, że miał do niego pojechać. I wtedy Kang nie wiedział czy nie zjebał bo może Rhys znowu poszedł w jakiś cug (bo miał parę takich akcji), gdzie on go musiał kryć. To już jej nie odpisywał, żeby bardziej kumpla nie wjebać. Zwykle Rhys takie rzeczy ustalał z nim wcześniej. I teraz znowu musiał go kryć. A raczej udawać, że nic nie odpierdalał.
  — Czyli jemy szybko i spadamy ogarnąć telefony? Chyba musimy u operatora załatwić duplikat karty. Na bilety chyba nam nie zostanie, ale to już łatwiej będzie dorwać Kanga. — Powiedział, bo przecież nie kwasił się zbyt długo, bo nie ma co. Taka kolej rzeczy.
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Okay, czyli nie tylko ona nie znała tych wszystkich dziwnych nazw, to ją pocieszało! Większości nawet nie próbowała, bo jednak były zbyt… luksusowe. Ostrygi, małże, ośmiornice, wszystkie te super owoce morza przygotowane na jakiś nowatorski sposób, a także inne mięsa i szynki na ekstrawaganckich, egzotycznych owocach i kawiorach. No nie oszukujmy się, Lilith wychowała się prostym, klasycznym jedzeniu, które było dostępne w super marketach. Jajka, tosty, makarony, no i oczywiście ryże, koreańskie jedzenie, którego nie chciała odsuwać jej matka. Nawet jak chodzili do restauracji na jakieś okazje to raczej omijali tego typu dania, bo były też w pięknych, wygórowanych cenach! Więc jeśli chodziło o dania, to musiała zdać się na innych, bo kompletnie się nie znała.
Może koleżanka kelnerki się podjarała, że „OMÓJBOŻE, to oni, oni są z super sławnego zespołu, kocham ich, są mega popularni” i już kelnereczka się podjarała oraz postawiła sobie za zadanie, któregoś wyrwać! Bo może za niedługo, to ona będzie tu z nimi przychodzić! A że tu głównie przychodzili podstarzali biznesmeni, którzy bardziej byli wpatrzeni w pracę niż w dziewczyny, a nie młodzi, atrakcyjni i bogaci, to chyba pomyślała, że to jej szansa. Dar od losu! A że Rhys to jej pomógł podbić swoje ego, to nic dziwnego, że potem bajerowała jednego i drugiego, ładnie się do nich uśmiechając. No ale musiała dość szybko zauważyć, że Isaac to raczej jedyne co od niej chciał to profesjonalnej obsługi, więc się zdziwiła, gdy jej chichocik nie zadziałał. Lilith to chyba nie mogła uwierzyć w to co widzi, no ale powiedziała w końcu, że może być, któreś z tych dań. No ale z tą wodą to już trochę pałę przegięła, bo jednak Lilith to też tam była klientem. Pić to już jej się odechciało, no ale jej chłopak zadziałał w tym temacie i się dziewczyna ostro zmieszała. Kącik ust jej lekko drgnął, no ale zaraz starała się go ukryć, aby nie było, że się cieszy z tego zawstydzenia kelnerki!
Na spojrzenie i ten uśmiech Rhysa, to tylko pokręciła głową. No ale nie czuła się też w pozycji, aby to jakoś komentować, chociaż ją ostro kusiło i czuła się… no źle z tym, że nic nie mówiła. Tylko pewnie i tak zostałaby zlana, albo machnąłby na nią ręką! Dlatego też spytała luźno co planuje ze sobą zrobić, bo ona to naprawdę musiała wracać do Korei, bo się w życiu nie wytłumaczy, ani też nie odkopie z nadmiaru materiału, który na nią spadnie. Załamie się, zwłaszcza, że nie będzie miała kiedy tego powtarzać, bo weekend to zdecydowanie za mało. Należało więc wrócić jak najszybciej, ale nikogo przecież nie zamierzała zmuszać, aby wracał z nią! Isaaca też!
- Wątpię, aby ktoś mi uwierzył w kanibalistyczne rodzeństwo psychopatów i… w zasadzie we wszystko. - mruknęła z westchnięciem. Nawet jeśli miała wciąż zszytą na ciele ranę, to wątpliwe, aby faktycznie pomyśleli, że to od tego, że uciekała jakimś tunelem z celi w piwnicy, gdzie była przetrzymywana. Nie żeby uwierzyli też w całą resztę, no ale może będzie mogła jakoś wykorzystać tą swoją nową pamiątkę jako jakąś wymówkę? Miała wypadek czy coś. Co prawda rana teraz nie wyglądała na groźną, no ale może pójdzie coś z tym ugrać.
- Kang to zawsze cię potrzebuje. - powiedziała z pociesznym uśmiechem Lilith, bo narzeczony narzeczonym, ale przyjaciele też byli bardzo ważni. Nie można było wszystkich poświęcać dla tego jednego człowieka, to było niezdrowe i niegrzeczne! Zwłaszcza, że niektórzy byli przy tobie, jak ta osoba nie mogła. Albo nawet jej wcześniej nie było. Jak Kang się pokłóci z Danonem, albo będzie chciał ponarzekać, albo znowu będzie miał jakiś problem z nim związany o którym nie będzie chciał mu powiedzieć, chociaż powinien, to do kogo innego zwróci się o pomoc jak nie do najlepszego przyjaciela?
Zerknęła na Isaaca, kiedy Rhys zaproponował plan.
- Chyba tak. - no bo nie było co siedzieć, należało działać.
Ich super kelnerka wróciła z napojami. Albo napojem, zależy czy chłopaki też chcieli coś do picia. Rozstawiła grzecznie podstawki, szklanki, otworzyła i nalała napoje, zostawiając część w butelkach, cały czas się bardzo flirciarsko uśmiechając do Isaaca (nawet jeśli ją zjechał, chyba chciała się poprawić w zachowaniu i wkupić się w łaski), a także do Rhysa, zwłaszcza kiedy się przy nim pochylała. Nawet guziczków dwóch nie miała w koszuli dopiętych. Potem coś jej przypadkowo spadło, więc musiała to podnieść. Ale nie przykucnęła, tylko oczywiście zrobiła tak zwany Bend and Snap jak w Legalnej Blondynce.
I wtedy do brunchowni, wiążąc sobie włosy w biegu, już ubrana do pracy wpadła znajoma twarz. Jakiś kelner do niej wyszedł, wyraźnie speszony i ciszej do niej mówił, rozglądając się po sali. Chyba jej mówił, że kierownicza jest wkurzona, bo się spóźniła i Kitty musiała przejąć jej stolik. Dziewczyna machnęła ręka, a potem zerknęła w stronę swojej strefy, którą zwykła obsługiwać… akurat w momencie jak Kitty wdzięczyła się przed Rhysem. Effie szybko ogarnęła kto tam siedział, a potem wzrokiem pełnym politowania spojrzała na koleżankę z pracy. Kolega powiedział, że nie może tam iść, ale kto by ją tam powstrzymał.
- Kitty, idź się wypinaj przed kimś innym. - rzuciła Meksykanka, wiążąc sobie fartuszek za plecami, podchodząc do stolika. Jej koleżanka chyba się trochę zmieszała, bo przecież ona przed nikim się nie wypinała! Coś jej po prostu spadło.
- Spóźniłaś się, to mój stolik. - rzuciła ciszej, bo jednak byli przy klientach, ale Effie chyba miała gdzieś jej przyciszony ton.
- Ale już jestem, więc wypad z mojej strefy. - powiedziała, a gdy ta zaniemówiła to Effie jeszcze jej gestem głowy pokazała, że ma sobie iść, najlepiej aby sprawdzić czy nie ma jej gdzieś po drugiej stronie lokalu. Zaraz potem zerknęła z uśmiechem na swoich nowych ziomeczków. - Hola, niños. - powiedziała przyjaźnie do Lilith i Isaaca, a potem przeskoczyła spojrzeniem na Rhysa. - Hola, cariño. - dodała, już nieco… inaczej. Ale to była tylko nuta, jednak dość wyczuwalna. Koleżanka obok, która stała tam wciąż w lekkim szoku, nie rozumiała za bardzo co się dzieje i o co chodzi.
- Cześć, Effie, jak Lia po wczoraj? - przywitała się z uśmiechem Lilith, chyba ciesząc się nagle na zmianę kelnerki.
- …żyje. Już się trochę uspokoiła. A gdzie macie nierozłączki? - spytała, chyba się tego domyślając gdzie mógł być Kanon. Zwłaszcza, że pamiętała o sobotnim występie Kanga! I wtedy jej koleżanka chyba ogarnęła, że oni naprawdę się znają. Zerknęła po całym stoliku jakby licząc na to, że ktoś się odezwie i przegoni dziewczynę, bo to przecież ona ich obsługiwała, największe nadzieje to jednak pokładając w Rhysie, bo z nią flirtował!
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
Composer — Beat Ent.
22 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I know i'm far from perfect, nothin' like your entourage, I can't grant you any wishes, I won't promise you the stars.
  No prawdy nie mogli użyć. Ani Lilith na uczelni, ani Isaac z Rhysem, kiedy będą musieli świecić oczami przed szefem za tę ich przedłużoną nieobecność. Przecież Moon, jak im załatwiał to wyjście, to mówił raptem o paru dniach, a już to się przeciągnęło. Jeszcze wrócili poobijani i z upiększonymi twarzami, więc… No będzie trochę gadania, to na pewno. Ale Moon był zdeterminowany by wrócić z Lilith, a Rhys to chyba się dołączył bo tak = bo pozostali się zbierali, a on nie zamierzał przez resztę dni robić thirdwheeling Kanonowi. Jakby miał Effie to by się zastanowił.
  Zamiast tego miał bardzo podnieconą kelnerkę. Tym niby też mógł się zadowolić, to wciąż nie była Chungha, ale wciąż też nie był to powód, by zostawać tutaj dłużej.
  — Wczoraj nie brzmiał jakby mnie potrzebował. — Odpowiedział Rhys, przewracając oczami. No niestety, jak się od tego odzwyczaił, to teraz go rypnęło to tak, że pewnie długo jeszcze nie zapomni. Biedactwo. Nie miał go kto pocieszyć, nie zaruchał, a mimo że poszedł spać najwcześniej to się także nie wyspał. — Ale zakładam, że teraz nie jestem mu aż tak potrzebny, niech się chłopak nacieszy. — Chociaż na pewno byłby wdzięczny, gdyby pojawili się na tym ważnym dla niego wydarzeniu. Powód Lilith do powrotu na sto procent zrozumie, podobnie jak Isaaca, no i jak Rhysa, który raczej zasłoni się tym, że faktycznie nie może tyle być tutaj, bo miało być kilka dni, a nie prawie dwa tygodnie.
  Wątpliwym jednak było, że skoro teraz siedzą na brunchu, chwilę po pierwszej popołudniu, udało im się jeszcze dzisiaj wylecieć. Chociaż podobno z Los Angeles do Seoulu samoloty latają nawet trzy razy dziennie. Może akurat. Tak czy siak telefony były im potrzebne, bo nawet do durnego pracodawcy czy chłopaków z zespołu, którzy siedzieli w Korei, musieli jakoś zadzwonić. I w ogóle mieć kontakt między sobą. Zwłaszcza, że teraz nie byli razem, tylko jedni pojechali tutaj a inni tam. A Los Angeles to było wielkie. Rhys może zajebie numer telefonu do Effie od Kanga i jednak zmieni zdanie co do wyjazdu. Znaczy co.
  Isaac podziękował za przyniesione mu espresso, a także wodę dla Lilith, a Rhys odebrał swój sok ze świeżych pomarańczy, a przy tym jeszcze dostał cały show ze strony kelnereczki przy tym wszystkim. Oczywiście, że oglądał jej występy, podczas gdy Isaac zwyczajnie odwrócił spojrzenie i zaczął wyglądać na Los Angeles przez panoramiczne okno lokalu. Nie interesowało go to, co robiła kelnerka, gdy dotarło do niego, że ona robiła to specjalnie – przecież początkowo to nawet chciał jej pomóc podnosić te rzeczy, które upuszczała, ale zaraz potem sobie odpuścił. Ale chyba dostrzegł, że znajoma osoba przechodzi nieopodal, a zaraz potem wchodzi do tego samego lokalu. Może się mylił?
  Szybko się okazało, że wcale się nie mylił. Była to Effie. Uśmiechnął się grzecznie na jej widok, podczas gdy Rhys odwrócił wzrok od tej gimnastyczki, której wszystko spadało, na nową kelnerkę, którą – jak się okazało – była jego koleżanka z dnia wczorajszego. A na mordę wpełzł mu jego firmowy uśmiech. I niestety dla koleżanki, ale całkowicie stracił nią zainteresowanie.
  — Proszę, proszę! Czy to nie moja ulubiona seniorita? — zagadnął Rhys swoim pięknym, jakże dźwięcznym angielskim. Ale hasło po hiszpańsku jak płynnie wypowiedział! A przynajmniej starał się. — A ja tak tęskniłem. — Wcale nie było to takie odległe od prawdy!
  Isaac uniósł lekko brwi, mając na mordzie wyraz, który był… chyba pełen dezaprobaty. Wrócił więc do oglądania tego, co za oknem, jakoś tak mocniej zagarniając Lilith do siebie ramieniem. Bo jeszcze Rhys się zacznie i do niej podwalać i co wtedy?
  — Kang i Damon bawią się w taniec z gwiazdami chyba teraz. — Oznajmił Rhys, a potem spojrzał na tę drugą kelnerkę, która… jeszcze tu stała. No naprawdę! Zaraz potem odsunął krzesełko obok siebie, podnosząc następnie spojrzenie na swoją ulubioną koleżankę.
  — Siadaj, przerwę masz. — Co z tego, że dopiero co weszła tutaj. Kierowniczka niech się lepiej nie wypowiada, bo już mu podpadła. Poklepał nawet to jej siedzenie (krzesło, a nie że jej pupę, to może zrobić później). Zaraz potem spojrzał na tę ich Kitty, przechylając się w stronę Effie. — Chcesz coś? Koleżanka z chęcią cię obsłuży, skoro tak bardzo chciała zostać przy tym stoliku. — Rzucił, dalej spoglądając na kelnereczkę.
  Isaacowi to już się jeść odechciało, ale absolutnie nic nie mówił. Zaczął jedynie gładzić Lilith dłonią po jej ramieniu. Rhys zachowywał się źle! On tego nie pochwalał. Ale co on tam wiedział o tym drugim obliczu lidera, jak teraz dopiero się dowiadywał, że jakieś takie ma. Sięgnął więc wolną ręką po swoją filiżankę z espresso, by je wypić.
  Rhys, jak tak można. On by tak nigdy nie zrobił!
As if a hurricane will come over me
Obrazek
My dream of you has pulled me in just one moment
towarzyska meduza
Rewolwerowiec
brak multikont
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
- Wczoraj wiele się wydarzyło. Odzyskał chłopaka i dodatkowo się zaręczył. Daj mu czas. - na nacieszenie się! Poza tym, naprawdę wczoraj był jakiś emocjonalny roller coaster. Lilith to była przekonana, że Kang będzie potrzebował swojego najlepszego przyjaciela, prędzej czy później! No i pewnie będzie to wcześniej niż myślał, no ale fakt też, że dla Songa wczoraj wiele się wczoraj wydarzyło. Było dużo miłych i chujowych chwil, ale z relacji Rhysa wynikało, że papużki nierozłączki ostatecznie zakończyły ten dzień bardzo… pozytywnie. Czego nie mogły pewnie powiedzieć osoby w pokojach obok.
Kelnereczka to tam w formie chyba była. Zauważyła jeszcze, że Moon to praktycznie na nią nie patrzył, więc skupiła się na Rhysie, bo jego spojrzenie na sobie wyczuwała! I to było w tym momencie najważniejsze, bo już jej ego skoczyło do góry momentalnie. Chyba miała nadzieję, że faktycznie wyrwie młodego, bogatego i przystojnego. To był jej dzień! Lilith to nie mogła się powstrzymać, aby nie spojrzeć na nią z politowaniem, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. To był jej pierwszy raz, kiedy widziała coś takiego, ok? Instynktownie sięgnęła do dłoni swojego chłopaka, aby ją ująć, bo… no jakaś pinda się tu wdzięczyła i wypinała. Jej to już żyłka zaczynała chodzić. Na całe szczęście pojawiła się osoba, która miała zakończyć to całe przedstawienie. Dziewczyna wyraźnie się zmieszała i była srogo niezadowolona, kiedy Effie przerwała jej występ. A Meksykanka? Ona się w tańcu nie pierdoliła. Chyba, że z Rhysem. Znaczy co.
Chyba nie wierzyła mu, że tęsknił. Ciekawe dlaczego!
- Naprawdę? Nie wyglądałeś, mentiroso. - odpowiedziała ze złośliwym uśmiechem na twarzy, lustrując go swoim ciemnym spojrzeniem. - Na twoje szczęście los się nad tobą zlitował i zesłał ci tanie zastępstwo. - dodała, nawet nie patrząc w stronę swojej koleżanki z pracy, która się tam zapowietrzyła. Jak to tanie! Tu spojrzała na Rhysa z nadzieją w oczach, że zaraz temu zaprzeczy, chociażby z czystej grzeczności, bo przecież z nią tak ładnie flirtował, że ona już miała nadzieję na happy end! Że po jej pracy gdzieś wyskoczą!
Lilith zerkała po jednym i po drugim, bo tu się nagle momentalnie wytworzyła podobna atmosfera co wczoraj na imprezie. Głównie jeśli chodziło o tamtą dwójkę. Na koleżankę Effie też spojrzała, bo ta to chyba w lekkim niedowierzaniu tam wciąż stała. Chyba była zła, że Meksykanka wpierdalała się jej w kompetencje i jeszcze odbierała nie tyle co stolik, co potencjalnego partnera! Kiedy jednak została zgarnięta ramieniem, uśmiechnęła się lekko do Moona, zerkając na ten jego wyraz twarzy, który doskonale rozumiała… i chyba cieszyła się, że go widzi. Zaczęłaby się martwić jakby jeszcze przyklaskiwał liderowi i zachęcał go do tych flirtów. Położyła głowę na ramieniu chłopaka, tym samym też zaznaczając teren tej drugiej kelnerce, aby wiedziała, że tu naprawdę nie ma szans na znalezienie sobie sugar daddy.
- Ahh, no tak. Kangito mocno przeżywa ten występ. Będziecie? - spytała, zerkając po wszystkich, bo przecież byli przyjaciółmi Songa, nie? I dopiero co przyjechali! Miała nadzieję, że się jeszcze zobaczą w tą sobotę, kiedy wszyscy wspólnie będą wspierać go podczas performensu młodzieżówki.
Zerknęła na Rhysa, unosząc kącik ust w wymownym smirku, gdy ten odsunął jej krzesełko. Ledwo przyszła, jeszcze spóźniona, a już miała mieć przerwę? Kierowniczka by ją zabiła. I pewnie wkrótce to zrobi.
- Masz rację, zmęczyłam się. - no, to stanie i wpierdolenie się koleżance było męczące.
- …Effie! - chciała upomnieć ją koleżanka, bo zachowywała się bardzo niestosownie! Bo ona niby faktycznie wyrywała, ale też pracowała! Chujowo bo chujowo, no ale jednak! Effie jednak zdawała się nie słyszeć jej tonu. Przysiadła sobie na chwilę na tym krzesełku, uśmiechając się wymownie do lidera, aby zaraz potem zerknąć w kierunku kelnerki, która stała tam wciąż nie wierząc w to co się działo. Tak dobrze szło, wszystko po jej myśli, a teraz…
- Kitty, z łaski swojej, przynieś mi mango lassi.
- Chyba sobie żartujesz.
- Masz rację. Przynieś jeszcze te małe roladki. - dodała z jakże miłym, sztucznym uśmiechem, nawet palcami pokazując jej o jakie małe roladki jej chodzi. Nie mieli wielkiego menu, Effie znała je na pamięć, więc nawet nie musiała patrzeć na kartę, aby wiedzieć co chce! Koleżanka to tam zaniemówiła. Rozejrzała się po sali chyba w poszukiwaniu kierowniczki, której chwilowo nie widziała, znalazła tylko Diego, który zaraz odwrócił wzrok, a potem… odwróciła się na pięcie i wyraźnie zdenerwowana odeszła od stolika, aby pójść do kuchni. No, ktoś tu się zaraz poskarży szefostwu.
Nie żeby Effie miała się tym przejmować.
- Jak minęła noc? - spytała, a chociaż to było pytanie do ogółu, to jednak swoje ciemne spojrzenie utkwiła instynktownie w Rhysie, którego siedziała najbliżej. Lia jej nie powiedziała o tym, że jej nowy kolega ma dziewczynę? A może powiedziała, ale Effie miała to gdzieś? A może Effie wiedziała, ale to dziwne, wyraźne napięcie między tą dwójką i tak było nieuniknione? Cholera ją wiedziała! Poza tym, przecież nie robiła nic złego, po prostu rozmawiali. Nawet się nie przystawiała!
- …czy… my powinniśmy coś zrobić? - spytała szeptem Lilith, kiedy tamta dwójka była zbyt wpatrzona w siebie, aby zwrócić na nich uwagę. No bo nie wiedziała czy powinni dziewczynę powiadomić, albo im przerwać, albo… coś.
- Ahh, tak w ogóle, to gratuluję wam nominacji na AMA. - powiedziała ze szczerym uśmiechem, patrząc już naprawdę po wszystkich, a w zasadzie przeskakując spojrzeniem głównie po chłopakach, bo to ich się tyczyło! Dostrzegła jednak ich… wyraz twarzy jak gdyby nie wiedzieli za bardzo o czym mówi. - Czemu się tak na mnie patrzycie? - spytała, zerkając po jednym i po drugim, na Lilith też zerknęła z takim „o co chodzi”, ale potem sobie przypomniała o ich super podróży do Meksyku. - …dalej nie macie telefonów, prawda? Nie wiecie co się dzieje w świecie. - stwierdziła za nich, a potem uśmiechnęła się jakoś tak rozczulona i pokręciła głową w niedowierzaniu. - Por el amor de Dios. - mruknęła, wyciągając swój telefon z kieszeni pracowniczego fartuszka, aby wpisać w nim najważniejsze frazy i znaleźć odpowiedni artykuł. A pisano o tym wszędzie, wystarczyło wpisać „AMA’s” - Zostaliście nominowani jako zespół do artysty roku. I trasy koncertowej roku. I favourite music video. I favourite pop group. I favourite pop album. I jeszcze favourite pop song. - stwierdziła, teraz przeskakując spojrzeniem na lidera. - A ty, cariño, dodatkowo masz nominację do favourite male pop artist i favourite trending song. - powiedziała z uśmiechem, jako dowód pokazując im nominacje na ekranie telefonu, aby mogli sobie poczytać i zobaczyć na własne oczy, że sobie z nich jaj nie robi. Przekazała telefon i oparła się skrzyżowanymi przedramionami o blat stolika. - Teraz powinniście zobaczyć swoje miny. - powiedziała z nieco ubarwionym uśmiechem na mordzie. Naprawdę, były bardzo memiczne!
- Oh wow… chłopaki to fantastycznie, gratulacje! - powiedziała z uśmiechem Lilith, gdy spojrzeniem przejechała po tych nominacjach, będąc wyraźnie ucieszoną i cholernie z nich dumną! Sama nominacja to już ogromny sukces, więc nie mogła być bardziej dumna!
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
ODPOWIEDZ