lorne bay — lorne bay
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
One day, you and I are gonna wake up and be alright. Maybe not today, maybe not tomorrow but one day. One day. I promise you.
Widziały gały co brały.
Kang od zawsze brał na siebie więcej niż inni kiedy chodziło o taniec. Był nieugięty, chciał więcej, dążył do perfekcji i przekraczał kolejne granice. Kiedy on ledwo dawał radę z jedną choreografią, Song już dawno ją opanował i dodawał coś od siebie, lub ją bardziej modyfikował. Dla wszystkich. Był ich głównym tancerzem, tworzył im układy, rozdzierał role i pozycje przy kolejnych piosenkach… i od zawsze wymagał od siebie więcej niż od kogokolwiek innego. Damon doskonale to wiedział, bo spędzał z nim całe dnie już od czasów trainee. Zawdzięczał mu to, że został idolem, bo ze swoim nastawieniem i brakiem wiary oraz pewności siebie, już dawno temu by zrezygnował. Tylko Song go wtedy trzymał w pionie, siedział po godzinach na sali treningowej i go katował raz za razem, aby comiesięczna ewaluacja postępów przed szefem wypadła odpowiednio dobrze. A on wymagał naprawdę sporo pracy i cierpliwości. Nie to, co aktualni podopieczni Songa. Dlatego właśnie doskonale wiedział, że jeśli to Kang odpowiadał za dzieciaki, to bez wątpienia są one przygotowane na międzynarodowe EXPO.
Zawsze w niego wierzył i nigdy nie wątpił. Nie dał mu do tego powodów.
Uśmiechnął się do niego pociesznie, kręcąc w niedowierzaniu głową. Sięgnął do niego ręką, aby odgarnąć mu grzywkę z oczu.
- Nie nawaliłeś. Są przygotowani jak nigdy. - przyznał, bo przecież widział jak dzieciaki tańczą. Widział to prawie każdego dnia, widział to też wczoraj. Były naprawdę dobre, brały do siebie wszystkie uwagi, bardzo szybko poprawiały wszelkie błędy i uczyły się nowych rzeczy. Ich mimika się poprawiła, wyraz twarzy, pewność siebie, wyglądały naprawdę fantastycznie kiedy ćwiczyły swój układ i przedstawiały jego ostateczną wersję wieczorem. Damon chociaż na początku był… kiepskim tancerzem, tak z czasem, dzięki wsparciu i ciężkiej pracy, się wyrobił i przez to stał się też surowym nauczycielem. I on był zdania, że dzieciaki były gotowe. I wszystko pójdzie zgodnie z planem.
W momencie gdy Kang się w niego wciskał, Danon patrzył na niego z góry z takim pociesznym wyrazem mordy, gładząc go uspokajająco po plecach. Nawet nie zwracał uwagi na ludzi dookoła, jakby w zasadzie nie istnieli. W tej chwili skupiał się wyłącznie na swoim zestresowanym narzeczonym.
Jego brew lekko drgnęła w momencie, gdy Kang zaczął mówić o przeprowadzce na Syberię czy inną Islandię. Nie żeby Kim miał jakiś problem z tym, bo za Kangiem to pojechałby wszędzie, nawet jeśli znowu miałby przejść przez cholerny Meksyk, ale aktualnie nie widziało mu się jechać na jakieś wypiździewo i żyć z Reniferem Svenem. Na pewno nie z takiego powodu.
- Byle nie żółty. - odpowiedział, uśmiechając się do niego pociesznie. Wiadomo, nie można było jeść żółtego śniegu! Mama wielokrotnie mu to powtarzała, zwłaszcza, że urodził się w Kanadzie i wychowywał tam przez pierwsze kilka lat. Tam było bardzo dużo śniegu! Jakby musiał na nim przeżyć… to by przeżył, gorsze rzeczy się robiło!
Morda mu się wymowniej uśmiechnęła, a grzbiet spiął niekontrolowany dreszcz, kiedy poczuł na skórze pleców jego dotyk. Mimowolnie zacisnął mocniej palce na jego boku, mocniej wciągając powietrze do płuc. Musiał się powstrzymywać, aby przypadkiem… no wiadomo, nie zapomnieć gdzie się znajdują, bo z Kangiem miał taki problem, że jak tylko ten zaczął przekraczać pewne, bardzo delikatnie zaznaczone, granice, to Danon nie potrafił za bardzo zapanować nad swoimi odruchami.
Odchrząknął, nie odciągając jednak narzeczonego od siebie, bo bardzo, naprawdę bardzo lubił jego dotyk. Niezależnie od sytuacji.
- Kang, wszystko pójdzie dobrze, uwierz w dzieciaki. Nie zawiodą. - odparł, sięgając dwoma palcami do jego podbródka, aby go delikatnie unieść. On czuł w kościach, że podopieczni Songa sobie poradzą. Kto jak nie one! Były zdolne, świetnie przygotowane, miały odpowiedni zapał, motywację oraz fantastycznego nauczyciela. Jeżeli ktoś miałby je pokonać, to tylko przez wzgląd na układy i „znajomości”, które nawet tutaj miały miejsce. - Poza tym… naprawdę wolę ciepłe miejsca. Nie ma jakiegoś wypizdowia na Malediwach? - tak jeżeli już mieliby faktycznie brać pod uwagę jakąś nagłą ucieczkę z przeprowadzką… JYP pewnie nie byłby zachwycony, ale kto by się tam nim przejmował! Chłopaki już sobie wyrobili nazwiska i odpowiednią rzeszę fanów, aby sobie samemu poradzić! Jakoś. Może.
Kim zerknął w kierunku wejścia do auli, gdzie powoli pojawiały się znajome twarze wraz ze swoimi najbliższymi, którzy ich wspierali.
- Dzieciaki się zbierają. Uśmiech na twarz i nie pokazuj, że się stresujesz. Uwierz w siebie i w nie. One nie wyglądają na zestresowane, bardziej na podjarane. - odpowiedział, kątem oka spoglądając w kierunku kilku dzieciaków, które wręcz emanowały energią i dobrym humorem. Śmiały się, przekomarzały i niektóre nawet ruchy pokazywały, kiedy jedna z mam poprawiała fryzurę córce. - Wszystko będzie dobrze, tak? - zerknął wymownie na Kanga, w dalszym ciągu nie zabierając palców spod jego podbródka. Liczył na potwierdzenie, bo nie zamierzał go puścić jeśli nie odpowie z zapałem i wiarą, że występ się uda. A gdy mu odpowiedział, nie zważając na ludzi dookoła, ucałował go delikatnie w czoło, dopiero wtedy go puszczając. Teraz mógł iść być dobrym, zmotywowanym i pełnym siły nauczycielem i mentorem!
You are the voice that calms the storm inside me, castle walls that stand around me…
All this time my guardian was you.

Obrazek
You are the light that shines in every tunnel, there in the past you’ll be there tomorrow
All my life your love was breaking through…
It’s always been you.
dzielny krokodyl
nick
lorne bay — lorne bay
22 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I used to not take chances with God's name but it's been so long since I last prayed. And now I'm all fucked up and my heart's changed 'cause I care more about what other people say
  — Ty jesteś z zimnego wygwizdowa, zaufam ci i nie będę pytał, skąd wiesz — odpowiedział mu, na samą wzmiankę o tym, by unikać jedzenia żółtego śniegu. Damon urodził się w Kanadzie, a Kang w Los Angeles. W tym drugim było zajebiście gorąco, o śnieg naprawdę ciężko. Więc o żółty tym bardziej. Co innego było w przypadku Kima i jego śniegolandii.
  Niemniej miło było mieć plan awaryjny, gdyby faktycznie nie wyszło. Co prawda wiadome było, że Song dramatyzował i to bardzo, aczkolwiek istniał pewnie jakiś ułamkowy promil szansy, że coś pójdzie nie tak i faktycznie będą musieli uciekać (apokalipsa zombie, niekoniecznie musiałoby mieć to związek z samym występem).
  Równie miło było móc pomacać Damona, nie bacząc na to, że ludzie faktycznie zaczynali się zbierać. W obecnym momencie Song był tak przytłoczony tym wszystkim, że nie zwracał uwagi na to, że mógłby ściągnąć takim czymś uwagę. Był zastraszony i potrzebował bliskości partnera. I tak ludzie mieli szczęście, że na smyraniu go po plecach się skończyło!
  Przestał jednak wodzić palcami po jego skórze, kiedy tamten mu odpowiedział. Nawet ręce wyciągnął spod jego ubrania.
  — To nie dzieciaki zawiodą, jak już — burknął, średnio wyraźnie, bo wiedział, że nie powinien był tego mówić, powinien mieć więcej wiary, ale tak się nie dało. Jeśli chodziło o innych to Song potrafił być ogromnym wsparciem i motywacją, jeśli zaś chodziło o niego samego to był krytyczny. Ciągle widział coś do poprawy i ciągle próbował to podreperować. Tak samo było w kwestii występu dzieciaków – ich niedociągnięcia brał na siebie, bo to on czegoś nie dopilnował lub on mógł przekazać to w inny sposób. Podobnie miał z Damonem, gdy tamten początkowo nie progresował. To względem siebie Song był do cna krytyczny, podczas gdy dla Kima był stuprocentowym wsparciem i nie pozwalał odpuścić.
  — I nie, żadne ciepłe miejsca. Właśnie tam by nas szukali. Nikt by się nie spodziewał, że uciekniemy na Syberię. Zamieszkamy w igloo, ja będę poławiał ryby z przerębli, a ty będziesz brał udział w wyścigach psich zaprzęgów, żebyśmy mieli na przyprawy do ryb. — Widzicie, jak on sobie wszystko dokładnie zaplanował? Naprawdę musiał poważnie myśleć o tej ucieczce! Albo poniosła go fantazja, bo gdzie tam on jako rybak a Damon jako maszer.
  Na hali faktycznie zbierali się tancerze z ekipy Millenium, konkretniej dzieciaki z rodzicami, którzy mieli im pomóc się przygotować wraz z paniami stylistkami. Fryzury, wdzianka ekipy tanecznej, niektóre dziewczynki nawet lekki makijaż miały mieć. A im więcej osób było już obecnych, tym bardziej denerwował się Kang, bo to znaczyło, że zdarzenie miało być już tuż-tuż.
  Głęboki wdech.
  Na ostatnie słowa Damona wydał z siebie bliżej niezidentyfikowany pomruk, niby potwierdzenie, ale z takim średnim przekonaniem. Tym się jednak Damon musiał zadowolić, bo zaraz potem tuż obok pojawiła się znajoma dziewczynka. Ulubienica Songa, Zoe.
  — Hej! — zawołała, ewidentnie pełna energii i entuzjazmu. Zajarana jak nigdy dotąd. Zaraz potem przykleiła się do boku Songa, a że ten dalej był blisko Damona, to i jego zagarnęła. Jego już też uwielbiała. Przez ostatnie treningi dużo go zaczepiała i zaczęła włazić mu na plecy, ku niezadowoleniu Sary. Wygłupiała się i na ostatnim treningu nawet pokazała mu, że nauczyła się THANXX.
  W chwilę potem obok pojawiła się kobieta. Ewidentnie wyglądała na chorą – była mocno wychudzona, twarz jej była mocno zblazowana, a brak włosów ukrywała pod chustą. Mimo widocznego zmęczenia uśmiechnęła się do Zoe, a potem spojrzała na Songa i Damona.
  — Patrz, Kang! Moja mama przyszła dzisiaj zobaczyć występ! Widzisz? Specjalnie dla mnie wyszła ze szpitala! — pochwaliła się entuzjastycznie dziewczynka. — Pan doktor nie był zadowolony, ale zgodził się, żeby przyszła i zobaczyła występ na żywo! Mamo! To jest Kang. Mój nowy trener tańca, jest super! A to Damon! On pomaga Kangowi i też jest super! Nauczył mnie robić lepsze miny przy tańcu! — Nie wiadomo kiedy wlazła Songowi na plecy, ale to już był stały punkt podczas ich spotkań. Mama Zoe przywitała się uprzejmie z chłopakami, a potem pouczyła córkę, by nie skakała po Kangu, bo to niegrzeczne. To wtedy skoczyła z Kanga by wczepić się w Damona. Kobieta pokręciła głową, nie mogąc jednak ukryć rozbawienia, niemniej przeprosiła Kima za zachowanie córki tłumacząc, że rozpiera ją energia przed występem.
  — Będzie suuuuuperrrrr! — ogłosiła z całym przekonaniem Zoe, jednocześnie oplatając rękami szyję Danona. Zaraz go udusi, ale to nic! — Na pewno wygramy!
  — Zoe, zejdź z pana. Chodź, musimy się przebrać — powiedziała kobieta, zaczynając się oddalać.
  — No właśnie, Zoe. Zejdź z pana — powtórzył Kang, patrząc na nią z półuśmiechem na twarzy.
  — Co? Zazdrosny jesteś? Widziałam jak się całowaliście wczoraj, po zajęciach! — oznajmiła z ważną miną, zjeżdżając z pleców Damona. — Spoko! Nie odbiję ci go. To nie mój typ! — Poklepała tutaj Songa po ramieniu w pociesznym geście. Don’t worry, bro! Zaraz potem złapała swoją torbę, która zalegała na ziemi i w podskokach ruszyła za mamą do wolnego miejsca przy lustrze.
  Song odprowadził ją spojrzeniem, a potem zerknął na partnera.
  — Widzisz? Kiepsko ci idzie ukrywanie nas przed światem — ogłosił z parodią wyrzutu. Nie, żeby to właśnie on obłapiał Damona na hali, czy ogłaszał Hildzie czy innej takiej, że Damon to jego narzeczony. Ale to była krótka chwila rozluźnienia, rozmowa z Damonem, potem z podopieczną. Bo zegar tykał, a na hali już pojawił się Matt, który musiał zagadnąć do swoich dzieciaków. Bo to byli jego uczniowie. Kang był tylko nauczycielem na zastępstwo. Nawet jeśli Zoe powiedziała, że to jej nowy nauczyciel. Chyba nie była świadoma tego, że po EXPO Songa już raczej nie będzie.
It's gon' be hard here on my own and even harder to let you go
Obrazek
I really wish that we could've got this right
przyjazna koala
rewolwerowiec
lorne bay — lorne bay
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
One day, you and I are gonna wake up and be alright. Maybe not today, maybe not tomorrow but one day. One day. I promise you.
To była powszechna wiedza wyniesiona prosto z Kanady. Prawo, które funkcjonowało we wszystkich zimnych krajach - żółtego śniegu nie jemy. Może żył tam zaledwie przez pierwsze lata swojego życia, ale doskonale pamiętał to co najważniejsze! Potem przeniósł się do Australii i jego odporność na zimno zmalało… wymienił je na brak strachu przed pająkami i krokodylami, które mogą cię pożreć w drodze do szkoły, kiedy nie idziesz głównymi ulicami.
W każdym razie, nie chciał uciekać! Dobrze, że Kang miał plan awaryjny, ale Damon to raczej nie chciał z niego skorzystać, a to głównie dlatego, że wierzył, że wszystko będzie dobrze. Kto jak kto, ale on akurat wiedział, że Song jest okrutnie wymagający i to głównie wobec samego siebie. Ćwiczył z nim wielokrotnie, był jego prywatnym korepetytorem z tańca, kiedy Kim miał dosyć i chciał się poddawać, a przez to też był w stanie zauważyć, że czasami ten ganił samego siebie, że czegoś dostatecznie dobrze nie zrobił. On. Nie Damon. Nie mówiąc już o tym, że po debiucie, kiedy odpowiadał za większość choreografii, zwyczajnie obwiniał się za niektóre potknięcia, nawet te chłopaków, za co Kim go wielokrotnie upominał, bo… no Kang miał skłonności do przesady, a przez to cierpiała jego psychika. I niejednokrotnie zdrowie. Przecież nie mógł dźwigać na barkach całej odpowiedzialności, nie?
Spojrzał się na niego w ganiący sposób, gdy doszły do niego kolejne słowa Songa. Znowu to robił, a on nie znosił, kiedy ten zachowywał się w taki sposób. Pesymistyczny, zbyt krytyczny, jakby faktycznie świat miałby się zawalić, jeśli któreś z dzieciaków się potknie i pomyli.
— Kang. — powiedział spokojnie, wymownie na niego spoglądając, chcąc go upomnieć, że nie tak powinien podchodzić do dzisiejszego występu. Długi czas próbował wytępić to zachowanie u Songa, ale wiadomo jak to było z niektórymi psychicznymi aspektami, były one tak mocno zagnieżdżone, że czasami potrzeba było wielu lat na to, aby ktoś je zmienił.
Jego słynna brew mu wyraźnie drgnęła, kiedy jego narzeczony przekazywał mu cały obmyślony przez niego plan na wypadek jakiejś wpadki. Że niby mieliby mieszkać w Igloo? On miał brać udział w wyścigach zaprzęgów? Że niby Kang miał łowić ryby z przerębli? Kang? No tak, trzy razy. Znaczy, nie żeby wątpił w zdolności wędkarskie Songa, ale no.
— No teraz to już cię srogo fantazja powiodła. — chociaż jedyny plus był taki, że bardzo często musieliby się wzajemnie ogrzewać! Bo teraz, w Korei, i gdziekolwiek są, to najwyraźniej zawsze im jest zimno.
Skoro Kang nie wierzył, że będzie dobrze, to Damon musiał wierzyć za nich dwóch. Już się chyba do tego przyzwyczaił, wymieniali się tą rolą w zależności od sytuacji. Szturchnął go jeszcze zaczepnie i właśnie wtedy obok nich pojawił się nie kto inny jak Zoe, która się do niech przykleiła. Na twarzy miała ten swój łobuzerski uśmiech, który odwzajemnił, kolejno przenosząc swoje spojrzenie na kobietę, która do nich dołączyła. Uprzejmie, po koreańsku, ukłonił się w geście przywitania, kiedy młoda ich przedstawiła swojej mamie. Szczerze? Cholernie rozczulający widok, bo widać było, że kobieta była wyraźnie zmęczona i sporo kosztowało ją to, aby tu dzisiaj być.
Zerkał nieco rozbawiony na to co Zoe wyprawia z Kangiem, a gdy przeniosła się po upomnieniu na niego, odpowiedział mamie dziewczynki, że to nic nie szkodzi oraz, że to dobrze, że ma w sobie tyle energii. Wykorzysta ją lepiej na scenie!
Spojrzał na Kanga, a potem na młodą, która niechętnie zjeżdżała mu z pleców, jednocześnie przyznając, że widziała jak Kanon się całował. Początkowo się chłopak trochę zmieszał. Nie dlatego, że ktoś ich przyłapał, ale dlatego, że ona była dzieciakiem! Może bardziej wygadanym i ogarniętym niż niektórzy jej rówieśnicy, ale dalej dzieckiem! Brew mu oczywiście drgnęła w lekkim rozbawieniu, kiedy w milczeniu obserwował jak Zoe klepie Kanga po ramieniu z takim „I got u bro”. Patrzcie jaki z niej dobry ziomeczek.
Odprowadził dziewczynkę spojrzeniem, a potem przeniósł je na chłopaka, gdy przyznał, że Damonowi to kiepsko wychodzi ukrywanie ich przed światem.
— Oh nie. — wyrzucił z siebie wielce przejęty, łapiąc go w pasie, aby go do siebie przyciągnąć — Nie mówiłem ci już przypadkiem, że nie zamierzam się ukrywać? — no bo mówił! Przy dzieciach zachowywał się w miarę grzecznie bo to były dzieci i tam to nawet hetero pary powinny trzymać łapki przy sobie, no ale poza salą, gdzie nie musiał już się hamować, to wyraźnie oznaczał teren. Jakoś tak się też złożyło, że w LA był bardziej zaborczy niż normalnie!
Zerknął w kierunku wejścia, gdzie pojawiało się coraz więcej osób, a wśród nich był także sam Matt. To już znaczyło, że naprawdę nie mieli dużo czasu i samo EXPO zaraz się zacznie. Dzieciaki wyjdą na scenę i już wkrótce nic nie będą mogli zrobić, jedynie trzymać kciuki, aby wszystko wyszło jak najlepiej. Uśmiechnął się na chwilę do głównego nauczyciela, kiedy spotkał się z nim spojrzeniem, a kolejno przeniósł je na swojego zestresowanego narzeczonego. Przeczesał mu palcami jednej z dłoni włosy, drugą wciąż nie pozwalając mu uciec.
— Będzie dobrze, Kang. Cokolwiek się nie stanie, zrobiłeś kawał dobrej roboty. — przyznał, a potem ucałował go w czubek głowy. — Jestem z ciebie cholernie dumny. — wymruczał w jego włosy, zanim podniósł głowę i pozwolił mu się od siebie odsunąć. Może nie było to wiele, może nie był Mattem, ale no. Song włożył w trenowanie tych dzieciaków całe serducho, zapał i masę czasu. Damon dawno nie widział go tak w coś wkręconego! Odmówił mu przecież seksu, bo musiał być rano gotowy do pracy, więc to już było ogromne poświęcenie ze strony Kanga, ok? Song mu zwykle nigdy nie odmawiał! To już mówiło samo za siebie! Nie było więc innej opcji, musieli wygrać i dać z siebie wszystko.
You are the voice that calms the storm inside me, castle walls that stand around me…
All this time my guardian was you.

Obrazek
You are the light that shines in every tunnel, there in the past you’ll be there tomorrow
All my life your love was breaking through…
It’s always been you.
dzielny krokodyl
nick
lorne bay — lorne bay
22 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I used to not take chances with God's name but it's been so long since I last prayed. And now I'm all fucked up and my heart's changed 'cause I care more about what other people say
  Niezwykle miło mu było, tak przyjemnie się poczuł, kiedy Damon przypomniał mu, co zadeklarował. Znaczy: nie tak, że Song go podpuszczał swoimi odzywkami, docelowo chcąc usłyszeć coś takiego, ale tak. O to chodziło. Tym goręcej mu się zrobiło, na gest z jego strony, który temu ogłoszeniu towarzyszył. Sam Kang przywarł do niego, na twarzy mając zaczepny uśmiech. Musiał jednak pamiętać, że była tutaj młodzież, za którą tak trochę odpowiadał. Nie chciał ich zgorszyć!
  Przybycie Matta jednak upuściło mu nieco humoru i zastąpiło stresem. W tym momencie wkroczył Damon, raz jeszcze próbując go zebrać do kupy. Song przed ich własnym debiutem aż tak się nie stresował, jak teraz. I właśnie teraz potrzebował wsparcia Damona, jak nigdy.
  — Jesteś dum- — Chyba zachłysnął się, powtarzając te słowa. Podniósł spojrzenie na Damona i przez chwilę po prostu gapił się na niego, aż w końcu uśmiechnął się, chyba niekontrolowanie, ale w tak delikatny, a jednocześnie ujmujący sposób. Opuścił spojrzenie w moment później, a potem zrobił to, co zwykle robił w takich sytuacjach, kiedy zaczynały go przytłaczać emocje – odsunął się i pospiesznie ewakuował do tancerzy, jeszcze mało co się nie potykając o własne nogi, kiedy się obejrzał, by zerknąć przez ramię na partnera.
  Matt przemawiał do dzieciaków, dając im odpowiednią gadkę motywacyjną, ale na pewnym etapie wepchnął Kanga do tej roli, jako że to on pracował z młodzikami przez ostatnie kilkanaście dni. Oczywiście pojawienie się prawdziwego, długoterminowego guru, z którym pracowały od miesięcy czy lat było dla nich ważnym wydarzeniem i dodatkowym zastrzykiem energii, jednak najbardziej skupiły się na tym, co miał im do powiedzenia Kang. A ten nie zwykł przemawiać. Od tego mieli Isaaca bądź Rhysa w zespole. On klepał choreografie. Niemniej poradził sobie, mimo początkowego stresu. Finalnie wszyscy wykonali grupowy okrzyk, a potem właściciel Millenium zaklaskał, zaganiając ich do dalszych przygotowań. Mieli wszak tylko kilkanaście minut do rozpoczęcia wydarzenia. Kang, który chciał wrócić do Damona, został porwany przez Matta i przeprowadzony do sąsiedniej hali, gdzie obcowali dorośli tancerze z głównego unitu Millenium. Kim nie został sam, bo doskoczyła do niego Zoe, która powiedziała, żeby się nie martwił, bo ona się nim zaopiekuje, po czym pociągnęła go za sobą tłumacząc, że będzie musiał ją uczesać, bo jej mama się gorzej poczuła i musi sobie posiedzieć.
  Gdy Kang wrócił, do wydarzenia pozostało pięć minut. Dzieciaki wykonały z nim szybką rozgrzewkę, a potem przeszli grupą do większej hali, za kulisami, by szykować się do wyjścia na parkiet. Sara, która pojawiła się last minute przez swoją mamę, stała cały czas blisko Damona, słuchając ostatnich wskazówek przekazywanych im przez Matta z Songiem. A potem już musiały wyjść na scenę, by szybko zająć swoje miejsca. Ostatnie życzenia powodzenia, po czym, gdy zapaliło się światło, musiały wszystkie wejść w swoje role. Cała trzydziestka. I jeśli porównać ich występ z wczorajszej próby generalnej z dzisiejszym, to nie było porównania. Dzieciaki zmiotły scenę. Wiadomym było, że Tim i Zoe wiedli tam prym, ale byli też środkami swoich bloków tanecznych, więc od nich najwięcej wymagano bo byli, heh, na środku.
  Przez cały czas Song stał na skraju kulis tak, by widzieć, co się dzieje. On tam dosłownie umierał ze stresu. Jak ojciec tej trzydziestki dzieci, który się przejmował. On nawet nie zwracał uwagi na resztę otoczenia, w myślach tylko zliczając ósemki, czym sprawdzał, czy dzieciaki zostawały technicznie w rytmie i czy nie pomyliły nigdzie kroków. Wyhaczył kilka drobnych, naprawdę drobnych pomyłek, które na dobrą sprawę zginęłyby wśród reszty, gdyby ktoś nie siedział w tańcu. Jury siedziało. W formacjach. Na pewno to wychwyciło. Ale tego Song aż tak nie przeżywał. Wiedział, że to tylko w minimalnym stopniu odbije się na punktacji.
  I kiedy cała trzydziestka zeszła, już pozbawiona jakiegokolwiek stresu, wśród głośnego aplauzu, wraz z Mattem zagonili ich z powrotem na salę, by zasypać pochwałami i uspokoić. Bo teraz musieli przeczekać jeszcze kilka grup i zaczekać na ogólną punktację. Więc Song zaczął w pewnym momencie chodzić w tę i z powrotem, od czasu do czasu zerkając w kierunku sceny, gdzie występowali pozostali, próbując ocenić jak im idzie. Dopiero po czterdziestu minutach para prowadząca EXPO wyszła by ogłosić wyniki. Rozwinęła się na telebimie punktacja, zaczynając od piątego miejsca, które zajęła jakaś grupa z Berlina. Czwarte miejsce przypadło ekipie z Seattle, a trzecie zespół z Ontario. Drugie miejsce przypadło zespołowi z Nowego Jorku, a kiedy to ogłoszono, to Kang zamarł. Przez ostatnie dziesięć minut chodził w kółko i powtarzał pod nosem, że Nowy Jork był bardzo dobry i jest duża szansa na to, że to oni wygrają. Z tego osłupienia wyrwała go Zoe, która rozdarła się jako pierwsza, gdy wywołano Millenium, gdy na telebimie pokazało się ich logo. Cała trzydziestka wysypała się na środek, zaraz za nimi dołączył Matt. A Song stał i się gapił tępo w tamtą stronę, chyba dalej nie dowierzając w to, co się stało. Aż w końcu odwrócił się do Damona, wskazując z pytającą miną na to, co działo się na scenie. Matt dziękował za nagrodę, Zoe i Tim nie mogli utrzymać trofeum, bo było takie wielkie i ciężkie. Z powodów wiadomych i ustalonych wcześniej z Kangiem nie prosił go na scenę, mimo że początkowo się upierał, aby to zrobić. Rozumiał jednak, że wedle polityki w jego pracy to nie powinno go tu być.
  — Co się właśnie stało? — zapytał, patrząc półprzytomnym spojrzeniem na swojego partnera. Jego umysł chyba dalej był w wyparciu. A tu jednak taka niespodzianka!
It's gon' be hard here on my own and even harder to let you go
Obrazek
I really wish that we could've got this right
przyjazna koala
rewolwerowiec
lorne bay — lorne bay
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
One day, you and I are gonna wake up and be alright. Maybe not today, maybe not tomorrow but one day. One day. I promise you.
Się zawstydził ten jego narzeczony. Uroczy chłopak.
Pokręcił głową w lekkim rozbawieniu, obserwując jak Kang się oddala do dzieciaków, zerkając w kierunku jakichś pań, które zerkały w jego kierunku. Chyba widziały te ich drobne czułości między sobą. I możliwe, że ich znały i były Traumas, tego nigdy nie mogli przecież wykluczyć, bo nazwa ich zespołu była już znana na całym świecie, mniej lub bardziej. Kobiety jednak zaraz odwróciły spojrzenie i wróciły do rozmowy między sobą. Możliwe, że właśnie były pierwszymi z Traumas, które dowiadywały się o tym, że Kanon is real! Wkrótce miało się to stać powszechną wiedzą, bo jak chłopak zapowiedział, nie zamierzał dłużej skazywać Kanga na życie w cieniu. Nie chciał dalej go określać przy wszystkich jako „przyjaciela”. Był jego narzeczonym z którym chciał spędzić całe życie… więc należało z niektórymi sprawami zrobić porządek, aby znowu nie doprowadzić do tego, co nie tak dawno miało miejsce.
Nie zamierzał przeszkadzać Kangowi w spotkaniu z Mattem oraz dzieciakami, bo to nie jego broszka była. Postanowił się trzymać aktualnie na uboczu dopóki całe EXPO się nie skończy lub dopóki Song nie będzie go potrzebował. Dlatego też musiał sobie znaleźć zajęcie przez jakiś czas. To pochodził, to popatrzył jak radzą sobie inne zespoły, to jak się rozgrzewają, to z kimś porozmawiał… i wtedy też pojawiła się przy nim mała Zoe, która zaciągnęła go za rękę do jakiegoś miejsca, gdzie niby miał ją uczesać. On ją. Jak on nigdy dziewczynki nie czesał! Sam siebie nawet nie czesze bo ma zwykle od tego ludzi. I ma zdecydowanie krótsze włosy! No ale żeby nie było, że się nie stara, to poszedł za młodą. Zamierzał też odciążyć osłabioną panią mamę! Patrzcie jaki z niego dobry, pomocny chłopak.
Powiedzmy, że nie poradził sobie za dobrze. Na szczęście jakaś mama obok postanowiła go wyręczyć, kiedy zobaczyła, że palce mu się gubią i to co zrobił na głowie Zoe… no nie wygląda. Kobieta uratowała sytuację i dziewczynka nie musiała występować z poplątanymi włosami a’la dredy. Nie miał talentu do fryzjerstwa, ok?
W momencie jak pojawił się Kang, Damon zostawił Zoe i poszedł do narzeczonego, aby sprawdzić jak się czuje. Nawet nie dało się go rozluźnić, bo do występu zostało ostatnie pięć minut i chociaż starał się tego nie pokazywać, to Kim widział jak ten praktycznie cały chodzi od stresu. Gdy mała Sara się pojawiła obok, Danon zbił z nią jeszcze piąteczkę, każąc dać z siebie wszystko, a potem… potem już zostało mu tylko trzymać kciuki, nie opuszczając boku Songa. Morda mu się jednak uśmiechnęła, kiedy zobaczył jak od samego początku dzieciaki rozwaliły scenę synchronizacją i pewnością siebie. Były genialne, dały z siebie dwieście procent i chociaż było kilka drobnych niedociągnięć, to należało wciąż pamiętać, że była ich tam trzydziestka. I były to wciąż dzieci.
Gdy wszystko się skończyło, pogratulował dzieciakom, ale dalej trzymał się z boku, kiedy Kang i Matt zaganiali ich na salę, aby poczekać na rozstrzygnięcie EXPO. Głównie podpierał ścianę w tym wszystkim, przy okazji próbując nieco uspokoić Kanga lub odwrócić jego uwagę w jakiś sposób. Może zagadać, zrobić cokolwiek, aby nie wydrążył korytarza w podłodze. W końcu jednak nadszedł moment wyników i wtedy oczy wszystkich zostały wlepione w telebim, gdzie prowadzący ujawniali wyniki. Kim zaciskał swoje kciuki najmocniej jak mógł, ale niedługo później przeniósł swoje dłonie na ramiona narzeczonego, który spiął się tak, że był praktycznie jak kamień. Nawet nie wiedział, że sam zaczął mocno przeżywać te wyniki. Chyba atmosfera mu siadła, bo gdy odczytywali kolejne miejsca, to prawie serducho mu stanęło.
I wtedy Millenium zajęło pierwsze miejsce.
Mordą mu się ucieszyła jak pojebana. Gdy Kang stał jak wryty, on ścisnął mocniej jego ramiona i potrząsnął, a zaraz potem odwrócił do siebie i przytulił, bo sukces Songa, to jego sukces! W momencie jak dzieciaki uradowane wygraną odwalały wciąż na scenie nie mogąc uwierzyć, że zajęły pierwsze miejsce, a Matt dziękował za nagrodę, Damon przytulił mocniej narzeczonego od tyłu, wciąż patrząc na scenę.
Twoje dzieciaki wygrały. — odpowiedział z uśmiechem, zerkając lekko w dół na półprzytomnego Kanga, aby zaraz wrócić wzrokiem do Zoe i Tima. — Mówiłem, że dadzą radę. To też twoja zasługa, Jagi, gratulacje. — wyznał, cmoknij zaciskając ramiona wokół niego. Wiadomo, Matt pokazał im choreografię, ale to te dwa ostatnie tygodnie robiły swoje. Te szlify, poprawki, długie godziny na sali pod okiem Songa, wyrzeczenia i powtórzenia. Dzieciaki mocno się poprawiły pod jego okiem i Kim był z niego niesamowicie dumny!
Rozluźnił ramiona w momencie jak dzieciaki zaczęły biegiem wracać.
Idź do nich, trenerze. Chyba chcą ci podziękować. - powiedział i pchnął go lekko w ich stronę, akurat kiedy Zoe odbijała się, aby na niego wskoczyć w euforii mówiąc jak w zapętleniu, że wygrali. Dzieciaki otoczyły Songa i zrobiły ogromnego group huga, który przeistoczył się w kanapkę, gdzie każdy był na każdym. Wszyscy byli tak cholernie szczęśliwi. Dziękowali Songowi przekrzykując się, mówili, że jest najlepszy, że go uwielbiają i nie mogą się doczekać kolejnych treningów pod jego okiem, bo było super.
Danon stał z boku z tym swoim lekkim, rozbawionym uśmiechem i… trochę nie czuł dobrze się z tym, że miał im zabrać Kanga z powrotem do Korei. Po tym wszystkim miał wrażenie, że faktycznie zabiera go z jego naturalnego środowiska gdzieś, gdzie być nie powinien.
You are the voice that calms the storm inside me, castle walls that stand around me…
All this time my guardian was you.

Obrazek
You are the light that shines in every tunnel, there in the past you’ll be there tomorrow
All my life your love was breaking through…
It’s always been you.
dzielny krokodyl
nick
lorne bay — lorne bay
22 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I used to not take chances with God's name but it's been so long since I last prayed. And now I'm all fucked up and my heart's changed 'cause I care more about what other people say
  Nie zostało mu nic innego, jak wcisnąć się w Damona po wszystkim i mruknąć ciche „dziękuję”. W którym miało zawrzeć się wszystko. Podziękowanie za to, że był; że go wspierał; że w niego wierzył.
  Kang liczył się z tym, że nie będzie prowadził zajęć. Dzieci teoretycznie też powinny, bo już na wstępie zaznaczali, ze Song jest tylko na zastępstwo. Z młodzikami jednak wiadomo jak jest – zdołały się mocno zżyć z nowym trenerem. I były jeszcze w takim wieku, niektóre z nich, że uważały, że na ładne oczy wszystko załatwią. Także to, by chłopak dalej ich uczył. Ta sama kwestia nie pozwalała im brać na poważnie wszelkich przeszkód, jak tego, że Kang musiał wrócić do swojej pracy, na drugim końcu świata. On też przywiązał się do grupy, choć osobiście nie czuł się mocny w formacjach na tyle osób. Tak czy siak – wiedział, że będzie wracał. Jasne, trochę nad tym ubolewał, ale był w pełni oddany Damonowi. Poza tym – miał swoją faktyczną pracę. Tę, na którą tak narzekał. Bo o ile kwestie techniczne lubił: pomoc przy choreografiach czy pracę na zajęciach tanecznych, to samo życie idola go przytłaczało. Zwłaszcza w jego sytuacji. Sytuacji jego i Damona. Wierzył jednak w Kima i w to, że spróbuje on to wszystko naprostować. Co to da – nie wiedział, ale nie chciał złowróżyć. Poza tym uważał, że miał odpowiednio naładowaną baterię i da radę znosić dalej kolejne niedogodności.
  Po bloku grup w tym przedziale wiekowym były dwa kolejne, a na sam koniec prawdziwa walka, bo między oficjalnymi grupami z danych szkół. Każda z nich dała popis umiejętności. Występy w swoich choreografiach były nieporównywalnie bardziej męczące, wymagające, skomplikowane niż te, które prezentowali idole na scenie, ale oni też przecież mieli wytyczne. Tutaj tancerze po takim sześciominutowym występie byli już cali mokrzy, niektórzy ledwo zipali. A idole musieli przetrwać tak co najmniej dwie godziny, a jeszcze przy tym wszystkim mieć oddech, by śpiewać na żywo. To też było widać w zeszłym roku, kiedy PTS(D) miało mashupowy występ z Millenium i Dasonem Jerulo. Co się dziwić – to byli ludzie, którzy tańczyli od małego i cały czas, sto procent rozwijali się w tym jednym kierunku. Idole mieli nieco więcej do ogarnięcia. Z tego powodu Kang wiedział, że zaczął odstawać i z tego powodu postanowił udowodnić, że wcale tak nie jest. A potem miał zapaść.
  Millenium z tlenioną Bailey na czele rozgromiło pozostałe szkoły, dając popis, podczas którego Song cały czas stał z otwartą mordą i przeżywał to, co się działo. Nie widział całej choreografii wcześniej, a gdy już miał okazję to… O losie. Bailey to była zajebiście dumna i z jaką wyższością spojrzała na Kanga, kiedy wychodzili odebrać nagrodę i tytuł. To był moment, w którym Song wiedział, że nawet nie miałby co się z nią mierzyć, bo jak kiedyś był o poziom wyżej, tak został w tyle. A poza tym… Jego przypadek, jego choroba, nie pozwalała mu na tak wyczynowe występy.
  Po wszystkim, po podziękowaniach, po dotrwaniu do końca expo, Matt – który przez cały czas był strasznie zabiegany i oblegany – znalazł chwilę by zaczepić chłopaków, akurat jak mieli się zbierać. Powiedział, że ma wynajętą salę VIP-owską w jednym z klubów w Hollowood i że zaprasza ich na aftera. Wspomniał coś, że obrazi się, jeśli chłopaki nie przyjdą.
  Więc przyjść musieli.
  Odstawieni jak na roraty (bo w końcu uskutecznili te zakupy, o których mówił Song, bo naprawdę nie wyrabiał, musząc ubierać i siebie i Damona) pojawili się na miejscu. W czapeczkach i maseczkach mogli się z łatwością wmieszać w tłum, zwłaszcza że przyjechali uberem. Gorzej było z tym, że bramkarz to ich wpuścić nie chciał, ale po wylegitymowaniu się i po tym, jak sprawdził on tajemniczą listę, pozwolił im wejść. Ignorant!
  Dziewczyna, która tam pracowała, zaprowadziła ich do VIP Roomu, a tam przejął już ich Matt.
  — Chodźcie, chodźcie. Chcieli zacząć pić, ale powiedziałem, że bez was nie ma co — oznajmił, zagarniając ich w stronę długiej sofy ustawionej w literę U, przy której stały trzy stoliki, a na każdej alkohol. — Kanga znacie, prawda? Wyrósł mi trochę chłopak, to prawda. Pojechał gdzieś do Korei, tańczyć i śpiewać, rok temu z nim występowaliśmy. A to Damon. Też tańczy, też śpiewa. Razem z Kangiem. No, a to są moi tancerze, moja druga rodzina.
  Ekipa z Millenium, w większości, przywitała się z chłopakami serdecznie. Nie licząc Bailey, która bardziej przywitała się z Damonem, niż ze starym przyjacielem. I jej super koleżanek, które przywitały się przeciągłym „czeeeeść, Damon”, a także prostowaniem się i poprawianiem włosów. Song wywrócił oczami. Sukwy.
  — Kang, mogę cię porwać jeszcze dosłownie na chwilkę? — spytał Matt, nachylając się w stronę chłopaka. — Siadaj, Damon. Zaraz ci zrobią miejsce, ja Kanga zaraz oddam. — Po tych słowach przeszedł kawałek dalej ze wspomnianym chłopakiem, by zagadnąć go o coś. W tym samym czasie super koleżanki Bailey, rozsiadły się tak, że jedynym miejscem wolnym było ta mała przerwa między nimi. Jedna z nich poklepała sofę.
  — Chodź, chodź. Nie gryziemy! — oznajmiła entuzjastycznie. — Poza tym, potrzebujemy faceta, żeby nam polał. — Wskazała dłonią na chłodzącą się wódkę.
  Bailey, która siedziała za nimi, na oparciu kanapy, uśmiechnęła się szeroko i gestem zachęciła go do podejścia.
  Czarnowłosa, ta od poklepywania kanapy, powiedziała:
  — Zajebiście wyglądasz.
  — A jak cudownie pachnie — dodała jej ruda koleżanka.
  Różowe Pasemko nawet złapała go za dłoń znienacka.
  — Dziewczyny! Patrzcie jaką ma niesamowitą skórę!
  — No przecież widać, że o siebie dba — odparła Czarna, tonem jakby to było oczywiste. Ale pomacać też chciała.
  — Chodź zatańczyć! — zawołała Ruda, łapiąc go za ramię.
  — Ej, nie! Miał nam polać! — zaprotestowała Różowe Pasemko, której chyba nie podobało się to, że jej koleżanka chciała jako pierwsza porwać Damona.
  — Tak, Damon. Polej im, proszę. Może się zamkną chociaż na chwilę — powiedziała Bailey, która przyglądała się tej całej szarpaninie w milczeniu, ale z dziwnie zadowolonym uśmiechem. Wskazała brodą na alkohol w coolerze. Kang wychylił się zza Matta w międzyczasie tylko raz, by zerknąć na Damona i pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym wzruszył ramionami. Musiał Damon sobie radzić, też nie zamierzał szturmem go odbijać, bo przecież sobie chłopak poradzi. Chyba.
It's gon' be hard here on my own and even harder to let you go
Obrazek
I really wish that we could've got this right
przyjazna koala
rewolwerowiec
lorne bay — lorne bay
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
One day, you and I are gonna wake up and be alright. Maybe not today, maybe not tomorrow but one day. One day. I promise you.
Zawsze go wspierał. Był jego fanem numer jeden od zawsze i pewnie już na zawsze. Song był nie tylko jego narzeczonym, ale też najlepszym przyjacielem, partnerem, podporą w najgorszych chwilach i pierwszą osobą do której się zwracał, kiedy coś mu wychodziło. Już od czasów trainee był mu wdzięczny, ze siedział z nim po godzinach, uparcie trenował jedno i to samo, a potem powtarzał tą samą sekwencję ruchów raz za razem. Kang jako pierwszy w niego uwierzył, więc Damon odwdzięczył mu się tym samym. Kiedy on wątpił, Kim nie przestawał. Chciał też dla niego jak najlepiej, dlatego w dalszym ciągu pluł sobie w brodę, że nie zauważył, że z jego narzeczonym dzieje się coś naprawdę poważnego, kiedy on dla rozgłosu wytwórni oraz reklamy udawał związek z Abigail. Teraz chciał widzieć więcej i odwdzięczyć mu się za ten cały syf, przez który musiał przechodzić. Zamieszkanie w LA byłoby dla Songa fantastyczną opcją. Miał tu wszystko co potrzebował. Ukochane Millenium, Matta, dzieciaki, mógł być sobą, bez konieczności ukrywania swojej orientacji… dlatego też Damon musiał się zastanowić czy powrót do Korei, do bycia idolem, faktycznie był dla nich taką dobrą opcją.
Reszta występów przebiegła sprawnie i szybko. Inne przedziały wiekowe pokazywały o wiele bardziej skomplikowane formacje oraz choreografie. Kim kilkukrotnie kiwał głową z uznaniem, bo ludzie, którzy występowali byli w fantastycznej formie. Posiadali genialne umiejętności, synchronizację, ekspresję, energię, wręcz emanowali pewnością siebie. Widać było, że trenowali każdego dnia i kochali to co robili. Damon naprawdę był pod wrażeniem niektórych ekip, zwłaszcza tej z Bailey na czele. No, pokazali klasę. Dali popis do którego nie dało się przyczepić. On potrafił docenić dobry występ, a ten był cholernie dobry!
Gdy dostali zaproszenie od Matta na afterparty, nie mogli odmówić. Musieli się odwalić, musieli wyglądać, nie? Zwłaszcza, że Bailey tam była! Poza tym, byli idolami już jakiś czas. W nawyk im weszło wyglądanie jak milion dolarów na różnych wyjściach. W końcu od lat im wpajano, że nieważne gdzie są, muszą być nienaganni, bo są reklamą samą w sobie. Reprezentowali zespół i swoją wytwórnię, nie? Teraz niby wychodzili prywatnie, ale nie można było zignorować faktu, że na imprezie mogą być Traumas. A jak będą Traumas, to kolejni fani dowiedzą się o Kanonie. W końcu wszyscy będą wiedzieć i plotki staną się prawdą.
Pojawili się z Kangiem w klubie, przywitali się z Mattem, a potem wraz z nim skierowali się w kierunku ustawionych stolików z alkoholem. Druga rodzina, tancerze Millenium. Z nimi także się przywitali, równie serdecznie i otwarcie co oni. Na koleżanki Bailey zerknął przelotnie, ale grzecznie się z nimi zapoznał, nie bardzo zwracając uwagę na te ich kokietowanie. Dawno temu przestał się obracać za innymi osobami niż Kang.
W momencie jak Song został porwany przez Matta, Damon musiał poradzić sobie sam. Przeszedł do stolika, ale ten wolny szybko został zajęty przez Bailey i jej koleżanki. Szczerze mówiąc to on mógł postać, ale skoro dziewczyny zaprosiły go do siebie… Nie żeby coś, ale z lekkim powątpiewaniem spojrzał na to małe, wąskie miejsce pomiędzy nimi. Aby jednak nie było, że wybrzydza czy ma jakiś problem od samego początku nie znając koleżanek, to usiadł między nimi. I nawet się uśmiechnął! Patrzcie go jaki towarzyski!
Usiadł i sięgnął po wódkę, akurat w momencie jak czarnowłosa skomplementowała go po raz pierwszy.
Uhm, dzięki. — odpowiedział, wyciągając butelkę z lodu. Powoli ją zaczął odkręcać, kiedy mimowolnie zmarszczył nieco brwi w odpowiedzi na kolejne słowa koleżanek. Niby miło mu było, ale z drugiej strony było trochę niezręczne i dziwne, więc po prostu się nie odezwał, woląc skupić się na polaniu. Ale wtedy laska z pasemkiem złapała go za dłoń, aby go posmyrać.
Ejej, bez dotyk— rzucił, ale urwał, bo wtrąciła się Czarnowłosa, a potem Ruda złapała go za ramię i już chłopakowi się ciśnienie podniosło. On nie miał takiej cierpliwości jak Isaac, zwłaszcza do obcych. Nie był też specjalnie dotykalski i nie był szmacianą lalką o którą można było się szarpać. A już na pewno nie można było nim szarpać. Napiął się instynktownie. Już chciał coś powiedzieć, kiedy wtrąciła się Bailey i wyjaśniła towarzystwo. Znaczy, chwilowo zarządziła picie.
Koleżanki usiadły, a on mógł w spokoju im wszystkim polać. Z meniskiem górnym.
Macie, pijcie. — powiedział, odstawiając butelkę do kubełka z lodem. Sam usiadł między nimi, ale poczuł jak ręka jednej z nich wędruje mu po nodze. Niby przypadkiem. — I ręce trzymamy przy sobie. — dodał, łapiąc ją za dłoń i odrywając od swojego uda.
— Oj no co ty! Jesteśmy niegroźne… — uśmiechnęła się kokieteryjnie Czarnulka.
Wy może nie, ale mój narzeczony już tak. — rzucił z jakże przesympatycznym uśmiechem.
— Jesteś zaręczony? — spytała Ruda, wyraźnie zawiedziona.
I wierny. — bo to należało chyba doprecyzować w tym środowisku.
— Nie martw się, nic nikomu nie powiemy… każdy zasługuje na skok w bok raz na jakiś czas. — powiedziała pani Różowe Pasemko, bardziej przybliżając się do boku Danona, aby paluszkami przebiec po jego klatce piersiowej. No ta to najbardziej nie potrafiła trzymać rąk przy sobie. I chyba najbardziej napalona była.
Nie, dzięki. Nie interesuje mnie ta oferta. — odpowiedział, raz jeszcze zabierając dłonie dziewczyn od siebie. Zaraz potem wstał od stolika i przeszedł na drugą stronę, aby sobie zwyczajnie postać, bo odechciało mu się tam siedzieć. Zerknął jeszcze w kierunku Kanga, jak gdyby chcąc się rozeznać czy długo jeszcze będą rozmawiać, a potem wrócił wzrokiem do koleżanek. — Swoją drogą, bardzo dobry występ. No i gratulacje wygranej, rozgromiliście konkurencję. — przyznał, bo akurat w swojej kategorii wiekowej nie mieli sobie równych. Wiedział, że Millenium miało cholernie wysoki poziom, ale na EXPO to już rozwalili system. I to w każdej konkurencji.
You are the voice that calms the storm inside me, castle walls that stand around me…
All this time my guardian was you.

Obrazek
You are the light that shines in every tunnel, there in the past you’ll be there tomorrow
All my life your love was breaking through…
It’s always been you.
dzielny krokodyl
nick
lorne bay — lorne bay
22 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I used to not take chances with God's name but it's been so long since I last prayed. And now I'm all fucked up and my heart's changed 'cause I care more about what other people say
  Song raczej część wydarzeń widział. To, jak dziewczyny obsiadły Damona i nie był tym zdziwiony, bo jednak był on przystojny. To on cieszył się największym fansitem. No, może zaraz po Rhysie, ale ten karierę zaczął wcześniej, nawet przed byciem idolem, i też był niczego sobie. Ale ze świeżynek to Damon był najczęściej wskazywany, jako ten najbardziej hot. Czasami go to przytłaczało, bo choć ufał chłopakowi (w przeciwnym wypadku w życiu nie znosiłby tego sfingowanego związku z Abigail), to źle się czuł, albo raczej: czuł się przytłoczony tą ilością zainteresowania i komplementów, jakie otrzymywał chłopak. Poza tym, zawsze pojawiała się taka myśl, że może wśród tych wszystkich osób znajdzie się taka, która wyda się Damonowi lepszym materiałem na partnera bądź partnerkę. Ktoś o lepszej aparycji, zabawniejszy, bardziej dojrzały, mniej problematyczny, mniej pyskaty. Co prawda nie kontrolował mu już wiadomości (wcześniej i tak ograniczył się wyłącznie do konwersacji z Abigail, ale to wciąż było inwigilowanie), jednak nie musiał zaglądać, by domyślać się, że DM-y Kima dosłownie pękają w szwach od wyznań i propozycji małżeństwa, ale też casualowego zagadywania.
  Tak czy siak nie rzucił się z mordą. Może gdyby widział te rączki na udzie chłopaka, albo dostrzegł to dotykanie go po klatce piersiowej, przerwałby wtedy rozmowę z Mattem, ale po pierwsze – nic nie zauważył, a po drugie – Damon świetnie sobie radził.
  — Jeszcze zmienisz zdanie! — powiedziała zalotnie Różowe Pasemko, grożąc mu paluszkiem, żeby sobie zapamiętał jej słowa.
  Bailey sięgnęła po kieliszek, a potem spojrzała po koleżankach, które zrobiły to samo. Następnie przeniosła wzrok na Kima, gdy ten je pochwalił. Wtedy się napuszyła jak taki dumny paw.
  — Nie było innej opcji — odpowiedziała pewnie, po czym wskazała ruchem kieliszka na Damona. — Więc wypadałoby, żebyś się z nami napił. Skoro już tak gratulujesz…
  — Tak, tak! — Czarna uruchomiła się, kiwając energicznie głową. — Musisz się napić!
  — Tak, może przestaniesz być taki sztywny — wtrąciła cicho Ruda.
  — Sztywny to on może zrobić się później. Tam, gdzie trzeba — zachichotała Pasemko, trącając koleżankę obok łokciem. Pewnie najchętniej to już by go zaciągnęła do toalety i dobrała się do niego. Choć patrząc po niej, to jej do tego nawet nie była potrzebna łazienka, ani żadne inne ustronne miejsce.
  Bailey w tym czasie samodzielnie uzupełniła jeszcze jeden kieliszek i podała go Damonowi. Zerknęła przez jego ramię na Songa, który akurat pokazywał Mattowi jakiś ruch, konkretnej ten z Fire i Matt go odwzorowywał. Nie było co się dziwić, skoro w głośnikach brzmiała dokładnie ta piosenka. Także dwójka rozmawiała sobie w najlepsze, bo Matt po chwili już nie próbował tańczyć, a poklepał Songa po ramieniu. Przynajmniej dopóki tamten go nie odszturchnął i obaj nie wskoczyli do odtańcowywania Lalalala by Chanhee w tym utworze, przeskakując z nogi na nogę. Wychodziło mu to całkiem zacnie!
  A w tym czasie:
  — Ale chłam ostatnio puszczają w tych klubach — narzekała Ruda. Nie widziała chyba, że na głównym parkiecie na dole to zrobiło się jeszcze gęściej niż przed chwilą.
  — Kate! — Pasemko szturchnęła koleżankę ustawicznie. — Nie mów tak! To bardzo fajna piosenka!
  — Tak, wiemy, że słuchasz k-poopu. Co nie zmienia faktu, że piosenka to jakieś gówno. Nawet Matt się upadla. — Wskazała na właściciela Millenum, który cisnął równo refren z Kangiem, który szybko podchwycił chwilę wcześniej.
  — Kate — odezwała się Bailey. — Nie masz pojęcia, kim jest Damon, prawda?
  — Wiem. Zajebistą duperą.
  — I wiesz, że to piosenka jego zespołu?
  Mina Rudej zrzedła, ona sama pobladła i nawet nie patrzyła na Kima.
  — Przepraszam za nią — powiedziała Pasemko. — To kretynka. — Uśmiechnęła się tu uroczo do Damona, w czasie gdy jej koleżanka zasłaniała się dłonią, ukrywając to, że nie jest już blada, a czerwona ze wstydu, dodatkowo jeszcze prawie zjechała pod ten stolik. — Ja oczywiście was słucham! No i co tak stoisz! Wracaj do nas. Zobacz, Kate jest niegroźna! — Przesunęła się, by poklepać miejsce obok siebie, na krawędzi kanapy. — Jeśli dalej tak będziesz wstał, to uznam, że jesteś gotowy tańczyć i z tobą pójdę! Chcesz? — spytała. Co ona tak trzepotała rzęsami? Do oka coś jej wpadło?
  Wtedy zjawił się Matt, łapiąc Damona za ramię.
  — Oddaję ci narzeczonego — powiedział, wskazując gestem na Kanga obok. — Ale pozwolisz, że porwę ciebie, co? — dodał. Co to za wymiana? Spojrzał na Bailey i uśmiechnął się. — Masz teraz okazję pogadać z Kangiem, tak jak chciałaś.
  Song przestąpił z nogi na nogę, chyba się denerwując.
  — Chodź, Kangito — powiedziała Bailey, poprawiając się na oparciu. — Nie miałam okazji cię pochwalić za to, co zrobiłeś z dzieciakami. Były niesamowite.
  Dlaczego Song miał jednak wrażenie, że ona chce po prostu wcierać mu swój kolejny sukces w twarz, a potem ojojać, przypominając mu, że wyjeżdża i nie wróci do Millenium. W tym samym czasie Matt dosłownie porwał Damona, mówiąc, że starzy znajomi mają sporo do nadrobienia, bo przez treningi nie bardzo mieli, kiedy sobie pogadać. Odholował go na drugą stronę, gdzie na ich widok, dwójka osób przesunęła się wgłąb sofy, robiąc im miejsce. Jeden z nich, taki Brad Mondo, podejrzanie podobny do Marshalla, na ich widok sięgnął po alkohol.
  — No w końcu! Chyba możemy zaczynać, nie? — spytał i, nie czekając na odpowiedź, polał wszystkim. A potem zagonił do picia. Tego, a potem drugiego karniaka, tyle że dla wszystkich, całej zainteresowanej czwórki, za to, że Damon i Kang kazali im czekać na siebie, a przez to i czekać na picie. Dopiero po tych dwóch, szybkich rundach, Brad zajął się rozmową z kolegą, który wyglądał jak ten tańczący, okrąglutki facet z teledysku All about that bass.
  Matt odwrócił się na siedzeniu bardziej w stronę Kima. Mogli spokojnie obserwować to, co działo się po drugiej stronie z dziewczynami i Songiem, który usadowił się koło Pasemka. Kate przynajmniej nie była już aż tak zażenowana. A Pasemko się nie podwalała, ale żywo dyskutowała z Songiem o czymś.
  — To co? Słyszałem, że niedługo wracacie do Korei, prawda? Kang mi opowiadał. Przyznam się szczerze, że przed chwilą, za twoimi plecami, próbowałem go namówić, żebyście zostali. Ale nie dał się, powiedział, że jedziecie z powrotem do siebie. Szkoda – z chęcią wcisnąłbym nowy unit do Millenium, oddał Kangowi kilka grup. Dla ciebie pewnie też bym coś znalazł, mówił mi, jak bardzo mu pomogłeś. — W trakcie rozmowy sięgnął po butelkę i uzupełnił ich kieliszki, na moment tylko odrywając spojrzenie od chłopaka. — Wiesz, żebyś nie pomyślał, że teraz próbuję robić coś za jego czy twoimi plecami. Powiedział mi stanowczo „nie”. — Przesunął naczynie w stronę Kima. — Ale może jeszcze przegadacie temat. Co prawda wiem, że wyskakuję jak debil z propozycją Hej, rzućcie życie gwiazdy z estrady i chodźcie uczyć w mojej szkole, ale kto wie!
It's gon' be hard here on my own and even harder to let you go
Obrazek
I really wish that we could've got this right
przyjazna koala
rewolwerowiec
lorne bay — lorne bay
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
One day, you and I are gonna wake up and be alright. Maybe not today, maybe not tomorrow but one day. One day. I promise you.
Damon miał to do siebie, że naprawdę był wierny jednej osobie. Dlatego też nienawidził swojej części pracy w której musiał udawać szczęśliwy, niesamowicie udany związek z Abigail. Czuł obrzydzenie do samego siebie za każdym razem kiedy zmuszony był ją obejmować, trzymać za rękę czy całować, bo to nie ją pałał uczuciem. Dodatkowo wiedział, że niesamowicie rani tym Kanga, nawet jeśli ten wiedział, że to wszystko było tylko na pokaz, dla publiczności. Kiedy nie musiał grać „idealnego partnera w świecie kpopu”, nawet przez myśl mu nie przechodziło, aby spojrzeć na kogoś innego niż Song, który przez lata był jego wsparciem, najlepszym przyjacielem i jak się okazywało, miłością życia z którą chciał być już do końca. Nigdy też nie myślał nad tym, aby poszukać kogoś innego. Mimo wielu adoratorek, które pojawiały się w jego kręgu, wszystkie były jedynie nowymi osobami, przelotnymi, nic nie znaczącymi znajomościami czy fankami o których zaraz zapomni. Tak samo teraz. Nawet jeśli Czarna, Ruda i Pasemko pozwalały sobie na za wiele, jego to bardziej odrzucało niż przyciągało.
Wątpię. — odpowiedział z automatu, z jakże sympatycznym uśmiechem, zerkając pobieżnie na ten jej paluszek. Skąd takie osoby się biorą? Chyba liczą na szczęście. Jeszcze jakby to działało… chociaż działało u niektórych. Taki Dante ruchał co popadnie. Nero swego czasu też, wielokrotnie się tym chwalił zanim Letty go nie usidliła. Rhys… to Rhys. Danon jednak nigdy nie ruchał co popadnie. On miał Kanga z którym wszystko nadrabiał!
Tak pewnie będzie. — wtrącił co do sztywności. Bo później to było bardzo możliwe! Tylko nie z nimi. Odchrząknął więc i zerknął na Bailey, która polewała mu kieliszek, który od niej kolejno przejął. Jeden go przecież nie zabije, nie? Chociaż powinien uważać w tym towarzystwie, bo nie żeby im nie ufał, ale podejrzewałby je o dosypanie mu czegoś do drinka.
Zerknął jeszcze przez ramię w kierunku Kanga, bo to było u niego naturalne, taki odruch, aby kontrolować co się dzieje z jego narzeczonym. A kiedy ten się dobrze bawił, Kim wracał spojrzeniem do swoich rozmówczyń. Już miał proponować, aby wypili tego nieszczęsnego szota zanim wódka zrobi się ciepła, ale jedna z koleżanek właśnie powiedziała, że Fire to chłam. No aż go w serduszku zakuło, bo on to akurat bardzo lubił tę piosenkę! Nie wszystkie utwory z ich płyt to hity, ale tej nie mógł nic zarzucić!
Brewka mu drgnęła i morda uśmiechnęła w jakimś takim… rozbawionym grymasie. Spojrzał po koleżance Rudej, która kazała jej się ogarnąć, bo ona to chyba jednak wiedziała kim Damon był. Wtedy też wtrąciła się Bailey, która chyba zamierzała wyjaśnić o co chodzi pani Różowe Pasemko. I szczerze? To jak mina tamtej zrzedła trochę zrobiło mu wieczór, bo dawno nie widział, aby ktoś tak szybko stracił na kolorach. Taka hop do przodu przed momentem była, a teraz zapadała się pod ziemię. Pokręcił w rozbawieniu głową.
Spoko, nie każdy musi lubić nasze piosenki. — bo nie każdy ma dobry gust, chciałoby się powiedzieć, ale już sobie darował. Patrzcie jaki grzeczny! No ale taka prawda, nie wszyscy słuchali k-popu, nie wszyscy go lubili i to szanował. Jedni gustowali w metalu, inni w rocku, a jeszcze inni w balladach country czy techno. Ile rodzajów muzyki, tyle gustów, nie? Nikogo też nie zamierzał zmuszać do słuchania i lubienia ich utworów. Mieli wystarczającą rzeszę fanów na całym świecie!
Już miał odpowiadać Pasemku, że on jednak woli postać, a tak w ogóle to mieli pić, kiedy na całe szczęście pojawił się Matt. I chwała Bogu. Tańczyć z koleżanką też nie chciał, bo chyba domyślał się jakby to wyglądało. Jak gwałt na parkiecie.
Oh, okay. — odpowiedział chłopakowi, a potem zerknął na lekko poddenerwowanego Kanga, aby ku uciesze koleżanek przy stoliku, ucałować go w skroń. Zaraz potem przeszedł za Mattem na drugą stronę loży, gdzie mieli porozmawiać. Przywitał się z resztą ekipy, która siedziała przy stoliku, a gdy zaczęli w niego wpychać alkohol… no im to akurat nie odmówi. I tak nie wypił tamtego poprzedniego szota, bo nie miał kiedy, więc chociaż z chłopakami się napije! I to dwa szoty na przywitanie. Skrzywił się cholernie, ale dał radę.
Odstawił kieliszek, wciąż kątem oka kontrolując co u jego narzeczonego. Jeszcze by brakowało, aby jego obmacywano! Damon był zaborczym i mocno terytorialnym stworzeniem, ok? Na całe szczęście nie widział, aby przy nim dziewczyny przekraczały pewne granice, dlatego mógł się skupić na rozmowie z szefem Millenium.
Uśmiechnął się lekko pod nosem na słowa Matta, wygodniej opierając się plecami o siedzenie.
Kang się tu czuje jak ryba w wodzie. Widziałem jak pracował z dzieciakami. — na moment ponownie spojrzał na Songa, gdy o nim opowiadał. — Był w swoim żywiole… — dodał, bo wciąż pamiętał jaki zapał miał za każdym razem jak jechał na zajęcia. Dzieciaki dawały mu motywacyjnego kopa. Zawsze miał masę energii, pomysłów, dogadywał się z nimi prawie bez słów, a one pokochały go za to kim był i jaki był. Nie dało się nie zauważyć, że czuł się tu bardzo swobodnie. — Nie chcę go z tego wyrywać, bo wiem też, że nie za bardzo przepada za naszym życiem w Korei. — uśmiechnął się nieco krzywo po tych słowach. Taka była prawda, Kang już mu wielokrotnie mówił, że życie idola nie było specjalnie dla niego. Może na początku, ale teraz wszystko się pokomplikowało i chociaż Damon obiecywał mu zmienić najważniejsze rzeczy, ujawnić się i porzucić Dabigail, to miał on dalej dziwne wrażenie, że to tylko będzie chwilowe rozwiązanie problemu. — Ale i tak musimy wrócić. Kontrakt nas trzyma za mordy. — przyznał, sięgając po uzupełniony kieliszek, drugi podając Mattowi. — Nie wycofuj jednak swojej oferty. Po powrocie czeka nas wojna z szefem i… całą Koreą, więc możliwe, że nawet jeśli nie teraz, to wkrótce i tak przyjdziemy jak nas wyjebią z wytwórni za bycie razem. — bo Damon nie rzucał słów na wiatr. Naprawdę zamierzał rozpętać piekło i wyjawić wszystkim, że związek z Abigail był tylko mistyfikacją, a on tak naprawdę od ponad roku był związany z Kangiem. Z którym się niedawno zaręczył.
Będzie wojna i nie wiadomo czy ją wygrają.
You are the voice that calms the storm inside me, castle walls that stand around me…
All this time my guardian was you.

Obrazek
You are the light that shines in every tunnel, there in the past you’ll be there tomorrow
All my life your love was breaking through…
It’s always been you.
dzielny krokodyl
nick
lorne bay — lorne bay
22 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I used to not take chances with God's name but it's been so long since I last prayed. And now I'm all fucked up and my heart's changed 'cause I care more about what other people say
  Choreograf otworzył usta, by już coś odpowiedzieć na słowa chłopaka, kiedy to przed nimi wyrósł Brad Mondo we własnej osobie, a może jego bliźniak, który podróżował właśnie po sali z otwartą butelką szampana. Nie pytając o zdanie polał do szklanek, które też znajdowały się na stole i podetknął jedną z nich Mattowi.
  — Ty nasza mordeczko! Nie masz sobie równych, wiesz o tym! Wyjaśniliśmy San Francisco jak należy! — zawołał radośnie, unosząc swój kubeczek. — Za ciebie! Żeby ci się nigdy pomysły nie kończyły! Żebyś jeszcze długo pociągnął jako nasz król! — A potem wyciągnął zawartość naczynia na raz. Matt potrząsnął głową w wyrazie rozbawienia, a potem kiwnął Kimowi głową, przesuwając do niego szklankę i wypił zawartość własnej.
  Gdy już Brad oddalił się tanecznym krokiem do dalszej części ekipy, z którą najwyraźniej też koniecznie musiał się napić, choreograf odstawił opróżnione naczynie i wrócił ze swoją uwagą na narzeczonego Kanga.
  — Nie łam się, młody — powiedział Matt, żywo klepnąwszy Damona w ramię. — Poradzicie sobie, to na pewno. Niczego nie wycofuję, jeśli faktycznie będziecie chcieli się zakręcić tutaj, to coś pomyślimy. Na razie jednak muszę wymyślić jak posklejać połamane serduszka dzieciaków po waszym wyjeździe. Coś się wynajdzie. Aczkolwiek fakt, mam wrażenie, że większość z nich chętnie to mnie zapakowałaby na samolot i odesłała w inne miejsce, zamiast Kanga. Podejście trzeba mieć. Jak ja ich uczyłem to słyszałem od Zoe tylko „okay, boomer”. Nigdy wcześniej nie poczułem się tak staro, jak wtedy. — Wyjaśnił, a w chwilę potem przeszedł przed nimi grubasek-tancerz, który uzupełnił im kieliszki. Potem odwrócił się po miseczkę do innego stolika i przestawił ją do nich.
  — Limoneczka do tequili — oświadczył, przesuwając naczynia w stronę chłopaków. — PIJEMYYYY! — wrzasnął pełen entuzjazmu, łapiąc kieliszek. — WYGRALIŚMY! — wlał sobie do mordy zawartość szkła, a potem zagryzł cytrusem. Matt szybko poszedł w jego ślady, klepiąc wcześniej Damona w ramię, aby ten się nie ociągał. Chyba źle trafił, bo usiadł obok szefa, z którym każdy chciał się napić za ten triumf, a ów szef mu nie odpuszczał kolejek. Inna sprawa, że ludzie, którzy podchodzili by coś golnąć wspólnie to każdy przynosił coś innego, w wyniku czego spożywali jakąś mieszankę.
  Jak grubasek z teledysku All about that Bass już sobie poszedł, to Matt odwrócił się znowu na kanapie w stronę Damona, by wrócić do rozmowy, pytając Damona w zasadzie o całokształt życia Damona i tę kwestię techniczną, w głównej mierze skupiając się na tańcu. W tym czasie do stolika, gdzie siedział Kang, koleżanki z Millenium oraz Bailey, podeszły dwie dziewczyny, które bardzo serdecznie przywitały się z Songiem, a po krótkiej rozmowie obie wyciągnęły go w kierunku parkietu na sali VIP, gdzie bawiła się część ekipy z Millenium w rytmie starego RnB. Zanim rozbawiony tłum wessał Songa do środka, zdołał on rzucić kontrolne spojrzenie Damonowi, sprawdzając czy tamten sobie radzi. Ale sam Kang to odżył od momentu, w którym porwano go od Bailey.
  W tym samym czasie zdołały podejść co najmniej dwie osoby do chłopaków, każda chcąc się napić. Na nic było stawianie się – czy to ze strony Matta czy Damona – jemu nie dawali się wykręcić, dopóki siedział w pobliżu choreografa. A gdy próbował wstać i ulotnić się to Matt, już z niezwykle dobrym humorem, chwytał go za szlufkę od spodni i ściągał z powrotem na miejsce, pytając gdzie tak ucieka i żeby dał się Kangowi wyszaleć, bo krzywda to mu się tutaj nie stanie. Może i nie był mocno porobiony, ale humor to mu zdecydowanie dopisywał. Oczywiście dało się to zrzucić na kwestię tego, że to był dobry dzień dla Millenium, bo pozamiatali na Dance Expo, niemniej oczka mu się już trochę świeciły.
  A Damon został jego najlepszym kolegą. Do picia i pogaduszek.
  W końcu Kang wydostał się spomiędzy roztańczonego tłumu, który w tym czasie zamiast się przerzedzić to się zagęstwił. Odwrócił się w stronę Damona i Matta, po czym podszedł do nich, akurat jak odchodził kolejny tancerz, który domagał się wspólnego obalenia szocika. Song odprowadził postać wzrokiem, po czym wrócił spojrzeniem do partnera i mentora. O tego pierwszego oparł się bokiem, jako że zatrzymał się na krawędzi sofy, na której siedzieli.
  — Matt, wszyscy o ciebie pytają już na parkiecie — powiedział, spoglądając na mężczyznę.
  — No, no. Jassssne, jasssne. Już tammm idę… Isiemy… Iś-isiemy — dbał o dykcję, pilnował się. — Prawda, Damon? — szturchnął, niekontrolowanie zbyt mocno, swojego nowego psiapsi. — My im pokażemhy jah się tań-tańsz-tańszy, o.
  — O tak, to z pewnością — odparł Song, kiwając głową, choć wypowiedział to nieco protekcjonalnie. Nie udało mu się jednak przemycić tej uszczypliwości niezauważonej.
  — A so? Wątpisz w nas? To ja się wychowałem, Kang! Pamiętaj! Stary Matthew ma jesze sporo asów w ręhawie. Więs się nie nabijaj. Powies mu, żeby się nie nabijał, Damon.
  — No, Damon. Powiedz mi.
It's gon' be hard here on my own and even harder to let you go
Obrazek
I really wish that we could've got this right
przyjazna koala
rewolwerowiec
lorne bay — lorne bay
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
One day, you and I are gonna wake up and be alright. Maybe not today, maybe not tomorrow but one day. One day. I promise you.
To sobie wybrał kurna miejscóweczkę. W zasadzie jej nie wybrał, został porwany, aby porozmawiać, ale w tym momencie rozmowa raczej nie była rozmową, bo co chwila się ktoś pojawiał, aby się napić. Znaczy, wiadomo, impreza, a Matt był szefem z którym każdy chciał chociaż po szociku wypić. Było co świętować, Millenium rozwaliło system, wtarło przeciwników w ziemię i nawet nie obejrzeli się za siebie. Mogli być z siebie dumni. Dlatego też Danon nie miał nic przeciwko, kiedy Brad Mondo do nich przyszedł, aby im polać. No toast to miał piękny! Sięgnął więc do swojej szklaneczki, a potem wypił co miał, nieco się krzywiąc, bo jak chłopak polał, to od serca.
Gdy blondyn się oddalał (w mojej głowie jest blondynem), Kim instynktownie zerknął w stronę swojego narzeczonego, aby skontrolować czy wszystko jest w porządku i czy dobrze się bawi. To było silniejsze od niego, to po prostu się działo, ok? Oderwał od niego spojrzenie w momencie, gdy do jego uszu przedarł się przez szum i muzykę głos Matta.
Powiedz im, że nie wyjeżdżamy na zawsze. Prędzej czy później pewnie wrócimy, więc do czasu powrotu Kanga muszą ciężko trenować, aby mieć mu co pokazać. — stwierdził z uśmiechem, bo na to się tak naprawdę zanosiło! Znaczy, on niczego nie zapowiadał, ale jeśli rozmowa z szefem pójdzie całkiem dobrze, to miał wrażenie, że co innego się posypie, a mianowicie ich reputacja po tym jak wyjdzie na jaw, że dwójka idoli z najsłynniejszego aktualnie boysbandu na świecie jest razem w homo związku. Będzie hejt za bejtem, skandal za skandalem, i chociaż on był w stanie się z tym zmierzyć, tak w dalszym ciągu bał się o Songa, który brał do siebie to co ktoś inny wypisuje w internecie i mówi za plecami.
Więc może faktycznie przeprowadzka do LA i rzucenie tego w pizdu to nie taki nieprawdopodobny pomysł.
W momencie jak pojawił się grubasek i polał im tequili, to Kim skrzywił się odruchowo. Tequila była obrzydliwa, ok? Nie miał w sobie hiszpańskich korzeni, kompletnie nie podchodził mu ten alkohol. Przynajmniej na trzeźwo. Jak będzie najebany, to wszystko mu wejdzie jak woda. No, ale musiał do tego stanu dojść, chociaż obiecywał sobie, że będzie się zachowywał. Ale jak inaczej miał postąpić, kiedy szef Millenium, Matt, sam go namawiał do dalszego picia? Jemu przecież nie mógł odmówić! Zwłaszcza, że z każdym kolejnym szotem, jego asertywność coraz bardziej zanikała.
W końcu nadeszła chwila spokoju, bo Kimowi to już się ciepło zrobiło po tych szybkich rundkach. Wdał się o wiele żwawiej niż wcześniej w rozmowę, bo nagle język mu się bardziej rozpłatał. Na pytania Matta odpowiadał energicznie i bardzo rozwinięcie. Już nawiązywał nową, bliższą relację, więc gadał o rodzinie, o tańcu, o swoich ciężkich momentach jako trainee, o tym jak Kang go wspierał i kopał w dupę za każdym razem jak się poddawał, i całej reszcie. I tak się zagadał, że nawet nie dostrzegł momentu w którym jego narzeczony zniknął z siedzeń i poszedł na parkiet.
I co gorsza, Damon już czuł, że ma dobrze i będzie miał niedługo jeszcze lepiej, jak ten alkohol rozłoży się w jego organizmie, zwłaszcza, że ludzi przybywało z każdą chwilą i każdy niósł ze sobą coś innego. Kim chyba zapomniał, ze alkoholi się nie miesza, ale nie pił sam, to mógł przestać uważać, nie? Najwyżej będzie cierpiał następnego dnia. Oj, będzie bardzo cierpiał. Początkowo jeszcze próbował walczyć, ale Matt i ziomeczki, które do niego przychodziły z propozycją szota, brały go psychologicznie, więc… ostatecznie pił z nimi i nie odstawał. W żadnej kolejce.
Damon już miał fantastyczny humor i właśnie, bardzo zafascynowany, tłumaczył coś Mattowi, kiedy poczuł jak ktoś się o niego opiera. Podniósł swoje już zaszklone oczka na narzeczonego i morda to mu się jeszcze bardziej ucieszyła.
Sześć, Jagi. Często tu byfasz?— zagarnął go w pasie ramieniem, a potem przeniósł spojrzenie na Matta o którego się rozchodziło. No tak, pytają o niego jak nie do picia, to do tańczenia!
Kim zamaszyście pokiwał głową, kiedy jego nowy przyjaciel powiedział, że oni to już idą. Najwyraźniej stali się już duetem po alkoholu, bo mowa była tylko o szefie, a ten stwierdził, że idzie z Kimem.
Oszyfiśsie! Wetrę wszysthim w tfasz sze ja tesz umiem tańszyś jako idol. — bo przecież było przekonanie, że idole to tylko ładnie na scenie wyglądają i oni to tak po chuju tańczą, tylko odwalają te swoje choreografie. Pewnie, ich taniec musiał być bardziej wdzięczny, wyglądający, taki, aby z każdej strony na kamerze wyglądać dobrze, tego się uczyło podczas bycia trainee, ale nie znaczyło to, że taki Damon nie mógł im dorównać! Znaczy, nie mógł, ale w tej chwili był przepotężny i nie do pokonania. Kang, stworzyłeś potwora, bo jak kiedyś w siebie w ogóle nie wierzył, tak teraz jest zdania, że może wszystko. Co prawda doszedł do tego też aktualnie alkohol… bardzo, bardzo dużo alkoholu, ale to już mały, nieistotny szczegół. — Kang, proszę się nie nabijaś z mojego nowego pszyjasiela. On ma rację, zaras si pohażemy co potrafimy we dwóch! — powiedział jakże pewny siebie. — Chodź, a ty, Jagi, proszę siesieś i podzifiaś. — chwycił Kanga za ramiona i posadził na swoim miejscu, bo z niego był dobry widok na parkiet. Wtedy zagonił Matta i obydwoje mogli się wczuć w nową piosenkę, która aktualnie leciała. A to była Britney, więc oni tylko spojrzeli na siebie wymownie, a potem zaczęli odwalać coś, co chyba miało wyglądać w pełni profesjonalnie, ale po takim miszmaszu to tak nie do końca się zgrywali. Ale należało im przyznać, że próbowali i nawet najebani mieli spoko ruchy! Nie takie co nawalone Seby w klubie, to na pewno!
Oya, Matt, ty to fakhtysznie dobry jesteś! Weś mie tego nau- TO DŻEJ LOŁ. — no i chuj. To chyba był Papi, więc Danon to nawet paluszkiem wskazał na Songa, a potem zaczął mu jakiś taniec godowy odwalać. No, teraz jak przyspieszył krążenie krwi wysiłkiem, to alkohol pierdolnął mocniej. Kang, patrzysz? Jesteś dumny? Czujesz się uwodzony? Nie żeby coś, ale Matt to też się wkręcił i chyba mieli być duetem, coś jak przy Dally Dally, ale… no. Starali się.
A potem wjechał Eminem na parkiety. Damon z Mattem spojrzeli po sobie jak takie fangirlowskie dziewczynki, że to właśnie ich piosenka wjechała i już wiadome było, że oni z parkietu to nie zejdą. Kim jeszcze wyłapał Songa spojrzeniem, a potem stał się seksi bestią z wyraźnymi promilami we krwi. Tańczył dla Kanga kolejny taniec godowy, a Matt mu nie ustępował, bo jak Danon szejkował w pewnym momencie tyłkiem przed narzeczonym, to Matt robił dokładnie tak samo. Równie zgrabnie! I obydwoje wołali do Songa i mu śpiewali całą piosenkę! Kang mógł się potem chwalić, że dostał lapdance od Damona i od Matta jednocześnie. Takie rzeczy się nie zdarzały! Oby to docenił zanim umrze z żenady.
Się chłopak zmachał po tych trzech piosenkach, bardziej niż powinien. Machnął Mattowi, że on to idzie sobie na moment usiąść, bo musiał się też dopytać czy występ się podobał jego narzeczonemu, nie? Jego opinia była dla niego bardzo ważna!
I jak? Wanna makeout? Szujesz się ufiesiony? — brewka brewka? Dobrze, że chociaż gorzelnią od niego jeszcze nie waliło, ale no, miał już ładnie porobione w głowie, bo wszystko weszło i się rozłożyło w organizmie. — Mam jesze hilka asssóf w ręhawie. — Wink Wink.
You are the voice that calms the storm inside me, castle walls that stand around me…
All this time my guardian was you.

Obrazek
You are the light that shines in every tunnel, there in the past you’ll be there tomorrow
All my life your love was breaking through…
It’s always been you.
dzielny krokodyl
nick
lorne bay — lorne bay
22 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I used to not take chances with God's name but it's been so long since I last prayed. And now I'm all fucked up and my heart's changed 'cause I care more about what other people say
  Mój Boże, co za wstyd. Oczywiście, że było mu wstyd, ale z drugiej strony – był mocno rozbawiony tym widokiem. Zwłaszcza, że Damon zdawał się czuć bardzo swobodnie i dobrze w towarzystwie Matta, który dla Kanga był jak taki starszy brat. Mentor, to na pewno. Oczywiście, że by chciał, żeby ta dwójka się dogadywała. A teraz dogadywali się aż za dobrze – wspólnie odwalając jakieś dziwne tańce, gdzie im się wydawało, że są niezwykle seksowni, ponętni i w rytmie, a rzeczywistość była nieco inna. Nie zmieniało to jednak faktu, że był jednocześnie zażenowany i zachwycony ich wspólnym pokazem i to specjalnie dla niego.
  W końcu Damon do niego wrócił, podczas gdy Matt Steffanina, wielki choreograf, poszedł z powrotem na ich prywatny parkiet by wywijać z resztą ekipy, która chyba troszkę była zazdrosna tym, że ich olewał na rzecz Kima i występu dla Songa. Nikt się jednak nie obraził, nikt nie miał pretensji. Kiedy szef pojawił się między ekipą, wszyscy zaczęli się świetnie z nim bawić. I to był szef, którego się kochało. Nieco inna liga niż taki JYP.
  Kang spojrzał na Damona, odsuwając się nieco na kanapie, czym zrobił mu po prostu miejsce, by on sobie usiadł. Wyglądał na zmęczonego. Bardzo mocno zmęczonego.
  — Och, tak. Bardzo — odpowiedział momentalnie na pytanie Damona. Pokiwał jeszcze głową, starając się jednocześnie mieć bardzo przekonującą minę, a przy okazji nie szczerzyć się za bardzo prześmiewczo. Sięgnął palcami do jego czoła, by odgarnąć z niego kilka kosmyków, które od tego wysiłku i zgrzania przez alkohol, przykleiły się do chłopaka. W tym samym momencie usłyszał, jak ten się chwali tymi całymi asami w rękawie, a i mrugnięcia mu nie umknęły. Uśmiechnął się lekko kątem ust, ale nie w kpiący sposób, tylko w zwyczajnym rozbawieniu. — Mówisz? Chcesz mi je pokazać tutaj? Przy wszystkich? — powiedział to tak, jakby Damon miał się poważnie nad tym zastanowić. Bo jego nowe koleżanki patrzyły i to z niezadowoleniem, oglądając jak ich ciasteczko świetnie się bawi z meh, Kangiem. — Choć chciałbym wiedzieć, o jakich assach mówisz — odmruknął swojemu jakże uwodzicielskiemu partnerowi. Ten to teraz dopiero był bogiem seksu, ale nie ma! Należał tylko do niego.
  Kang, mimo wszystko, podniósł się ze swojego miejsca. Nie bez ociągania, bo jednak chciał pobyć blisko Damona, a ten po pijaku był jeszcze bardziej, heh, klejący (i to nie tylko od potu) niż zwykle. Szkopuł w tym, że jego partner był pijany, a on chciał mu nieco pomóc żyć następnego dnia. Dlatego, gdy wstawał, powiedział:
  — Zachowuj się grzecznie, nie rób nic głupiego, zaraz przyjdę z super drinkiem dla ciebie — oznajmił. W składzie tego drinka będzie woda, możliwie cytrynka i nic więcej, ale teraz, kiedy Damon był w stanie mocno wskazującym, był przekonania, że jemu to wmówi wszystko. Drink czy właśnie nie drink. Na upartego to mu nawet wciśnie, że to kanapka najnowszej generacji, taka z NASA.
  Wody tutaj nie było, a już na pewno nie takiej z lodem (to mógł sam potem dorobić) i cytrynką, więc czekała go krótka wycieczka do baru. W tym samym czasie pojawiła się zguba Damona w postaci jego koleżanek. Dwóch z nich. Kate,a raczej je żenada, nie pozwalała jej podejść.
  — Cześć, kocie. Widzę, że zostałeś sam! — Kang oddalił się przecież ledwie dwie sekundy temu, a one już atakowały.
  — No, cudchłopaku. — Ta Pasemko to chyba za dużo Herkulesa w życiu oglądała. —Zostałeś z nami!
  — A wy so tutaj robisie! Siiioo! Siooo! To jes naszeszony Hanga, zostafsie ho! — Matt to the rescue. Zguba Damona się odnalazła. Flip to jego Flap. Humpty do jego Dumpty. Nie mógł się go pozbyć na długo. Jeszcze takim „shoo” przepędził dziewczyny. Przynajmniej kawałek dalej na kanapie, żeby wcisnąć się obok Kima, prawie na niego przy tym manewrze upadając. — No! Jesem! Się smęszyłem! — wyznał zasapany. — Ty, a w ohóle… To… Hang mi mówił sze masz siewszynę. Tam, w Horei. I dlatego się sostafił. Prafda do? Snaszy chyba jusz nie, skoro się saręszyliście? Szy to jednah jahaś bihamia? Czy bihamia jes legalna w Horei? Bo u nas, w JuEsEj to nie… I chwaua Bohu… Wszysho by posabierali i dla mnie by nie sostałoo.
It's gon' be hard here on my own and even harder to let you go
Obrazek
I really wish that we could've got this right
przyjazna koala
rewolwerowiec
ODPOWIEDZ