Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Prawdę powiedziawszy to Tahnee też nie. Przez te wszystkie lata z Bartem, rozmowy „po” ograniczały się do jakiś trywialnych tematów. Wracali do szarej rzeczywistości ich związku. Z innymi facetami zbyt wiele w swoim życiu nie sypiała, więc postanowiła po prostu się w Dicka wtulić i pozwolić się jeszcze cieszyć tą chwilą, gdy jej oddech się uspokajał. Nie czuła się w żaden sposób źle z tym jak postąpiła. Może powinna, ale w Walker nie było nawet grama poczucia winy. Zamiast tego był dziwny spokój i błogość.
Nie była pewna, czy pytanie Dicka o to, czy może zostać na noc było na miejscu. Jednakże z drugiej strony… tak bardzo nie chciała być teraz sama, że postanowiła postawić wszystko na jedną kartę i po prostu zapytać. W najgorszym wypadku jej powie, że ma po prostu się zwijać. Całe szczęście nic takiego się nie stało. Słysząc jego odpowiedź, uśmiechnęła się szeroko – tak że w prawym policzku powstał uroczy dołeczek.
Dziękuję. Nie mam ochoty wracać do domu, do pustych czterech ścian. – Miała niby kota. Dandelion jednak chodziła swoimi ścieżkami i mimo wszystko kot nie zastąpi jej ciepła drugiego człowieka, a teraz takowego potrzebowała bardziej, niż kiedykolwiek w życiu. Nawet jeśli tym ciepłem ma być najlepszy kumpel jej narzeczonego. – W sumie coś bym zjadła… może coś zamówimy. Nie wiem, chińszczyzna? – rzuciła propozycją. Na ogół to sobie gotowała, ale gdy szła do lodówki po piwo, to widziała, że zbyt wiele w niej się nie znajdowało, więc choćby chciała, to by niewiele z tego byłaby wyczarować.
Tahnee w tym wszystkim zapomniała, że… no cóż, Remington najprawdopodobniej był chory i fakt, że wymienili się wszelkimi możliwymi płynami ustrojowymi sprawiał, że miała dużą szansę zarażenia się. Czy Walker zamierzała się tym przejmować? Skądże znowu.
Najwyżej będę miała przedłużony urlop. – Wzruszyła ramionami, a żeby pokazać mu jak bardzo miała to w nosie, to położyła dłoń na jego policzku, by ponownie musnąć jego usta. Ot, delikatnie i stosunkowo przelotnie. Dzisiejszego wieczoru należeli do siebie i jeżeli Walker będzie miała ochotę go pocałować, to zamierzała to zrobić, tak jak teraz. Zupełnie nieświadoma tego, jakie dylematy właśnie przechodziły przez głowę Remingtona.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Póki był ktoś przy nim pozostawał głuchy na coraz głośniejsze podszepty organizmu domagającego się narkotyku. Jeszcze sprzed czasów nałogu – gdy pozostawał czysty jak łzy, choć musiały być to wczesne lata nastoletnie – nie potrafił zrozumieć matki, która sugerowała, że nie da się odmówić tym głosom. Wydawało mu się to tak schizofreniczne i durne, że począł przypuszczać, że stara go po prostu wrabia, żeby nie powiedzieć, że jest idiotką i znowu poszła w cug. Nie mógł sobie tego poukładać, że własny umysł, ta niesamowita fabryka zwana mózgiem, której poświęcono tyle odcinków Chirurgów jest tak absolutnie durny i tankuje w siebie truciznę. Cofnij, sam się jej domaga, ujawniając najgorsze objawy psychosomatyczne.
Wniosek był prosty i dla Dicka Remingtona (wszak znanego myśliciela, zwłaszcza z papierosem po seksie) oczywisty – ten skurwysyn, zwany potocznie jego organizmem usiłował go ciągle zabić, więc postanowił dać mu w kość i zabrać go na przebieżkę po łóżkach różnego pochodzenia. Może dlatego Tahnee stała się pierwszą, ale nie ostatnią towarzyszką życiową mężczyzny, która wiedział, że samotność bywa śmiertelnie niebezpieczna i trzeba się jej wystrzegać tak bardzo jak japonek i krótkich szortów. Nie musiał więc słuchać jej tłumaczenia, a raczej nie potrzebował go, by zrozumieć, że wspólna noc to nie takie najgorsze rozwiązanie.
- Nie tłumacz się. Mam dobry alkohol – i niezależnie od tego, ile wcześniej leków wytrąbił, by stłumić wściekły ból ciała po patologicznym i przyjacielskim spotkaniu wiedział, że należy im się dobry drink, by świętować w końcu separację Tahnee Walker. Jeśli byłby bardziej oddanym przyjacielem to przejąłby się tym, że właśnie poznał lepiej byłą swojego kumpla, ale do cholery, nigdy nie był świętym i teraz przejawem jego dobrej woli było zamówienie chińszczyzny.
Z najlepszej knajpy w mieście, bo wychowany przez ojca- kucharza wystrzegał się jak diabli bylejakości i może również po tatusiu odziedziczył gromadę innych, paskudnych cech, ale te i podobnie mroczne myśli pierzchały jak zaczarowane, gdy całowała go w usta.
Nadal smakowała równie dobrze jak przed chwilą, a na dodatek obecnie już znali się lepiej, głębiej, więc mógł nawet uśmiechnąć się do niej całkiem błogo i zupełnie nie w stylu Richarda Remingtona, ale i jemu potrzeba było przerwy.
- Jest szansa, że obejdzie się bez tego, a ja chętnie dam ci zakuć w kajdanki – chyba dopiero teraz uświadamiał sobie, z kim zadarł (albo z kim mógł zadrzeć) i ogromnie to go bawiło. Autodestrukcja absolutnie w pełni.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Tahnee czasem była przez wielu ludzi osądzana o bycie… idealną. Wspaniała, przykładna pani sierżant, bez żadnej skazy – nigdy w życiu nie dostała żadnego mandatu, nigdy nie spisywała jej policja, gdy była dzieckiem. Nawet jak piła, to z dużym umiarem, bo nie lubiła wprawiać się w stan upojenia alkoholowego. Więc w tym przypadku byli z Dickiem trochę z dwóch różnych światów – jednakże w tym było coś pociągającego. Gdyby jednak Walker wiedziała o jego problemach, to zapewne byłaby jedną z pierwszych osób, która kopnęłaby go na kolejny odwyk, choćby miała go tam w kajdankach zaprowadzić. Może nie znali się blisko, nie mieli jakiejś głębszej relacji ze sobą, co nie zmieniało, że sumienie by jej zapewne nie pozwalało, żeby zostawić Remingtona samemu sobie.
Nie żeby Tahnee miała teraz sobie myśleć nie wiadomo co i nagle zacząć planować z Dickiem swoją przyszłość. Dom, gromadka dzieci i tego typu bzdury. Wręcz przeciwnie, bardzo mocno zdawała sobie sprawę z tego, że to była raczej jednorazowa akcja, której oczywiście nie zamierzała w żaden sposób żałować. Po prostu jutro, jak już się zbierze z jego łóżka, to najprawdopodobniej już tam nigdy więcej nie wyląduje.
To dobrze. Potrzebuję alkoholu. Dużo – powiedziała całkiem serio. Chciała chociaż raz w życiu po prostu… zapomnieć o swoim powalonym narzeczonym, o wiecznym stresie związanym z robotą. No i miała co świętować jakby nie patrzeć. Właśnie uwolniła się od swego rodzaju kajdan, które sama na siebie nałożyła i bała zdjąć z obawą przed odrzuceniem i samotnością. Dzięki Dickowi zrozumiała jednak, że… wciąż była wartościową kobietą i nie musiała się niczego obawiać. – Zaskocz mnie czymś dobrym, stawiam na twój gust – skomentowała apropos zamawianej chińszczyzny z najlepszej knajpy w mieście, w której nigdy nie była. Może i Walker nie mogła narzekać na brak pieniędzy, ale chodzenie do drogich restauracji zawsze wydawało się jej marnowaniem kasy, no ale czasem można zaszaleć, prawda?
Oj tak, fakt, że poznali się nieco… głębiej sprawiał, że ten pocałunek sprawiał Walker jeszcze więcej przyjemności aniżeli jeszcze przed chwilą. Odwzajemniła również uśmiech, którym to ją Dick uraczył. Zaśmiała się również melodyjnie na jego słowa.
Wybacz, zostawiłam kajdanki w domu… ale następnym razem mogę przynieść. – Czy ona zasugerowała, że byłaby w stanie z nim dzisiejszą przygodę powtórzyć?
Być może.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Tahnee była jedną z tych dobrych dziewcząt i był o tym w stu procentach przekonany, że zasługuje na najlepsze. Wbrew obiegowej opinii bad boya, którymi się cieszył (i o którym pewnie niejedna mówiłaby w samych gorszących słowach), Richard umiał rozróżnić od siebie dwa gatunki kobiet. Niektóre traktował jak zabawkę, którą można było się pocieszyć na chwilę, ale która tak naprawdę nie obchodziła go więc niż kolejne gry na playstation. Za to Walker od początku była rozpatrywana w zupełnie innej kategorii i wcale nie chodziło o to czyją narzeczoną niegdyś była. Ba, nawet to, że tak beztrosko zdradziła jego przyjaciela, nie było w stanie zmienić jego opinii na jej temat.
Dick wiedział, że obecnie na świecie stąpa niewiele istot tak czystych i jeszcze nieprzesiąkniętych materializmem, który i jemu wydawał się kuszący. Może dlatego nie pogardziłby kolejnymi spotkaniami, choć na razie znajdował się w bardzo złym momencie.
W takim o którym nie mówiło się właśnie dobrym istotom tego pokroju. Cały ten brud, rozkład i zgniliznę chciał zachować jak najdalej od niej, od jej ciała i od faktu, że było im ze sobą dobrze.
Nie na stałe, ale nie sądził też, że jednorazowo.
- Mój gust jest specyficzny, jeśli nie chodzi o kobiety – poinformował ją rozbawiony, ale zamówił na tyle dużo, by mogła przebierać w azjatyckich smakach jak w ulęgałkach. – Alkoholu? Czyżbyś żałowała? – dopytał, choć nie wyglądała na taką, co się nagle miała zerwać z łóżka i prosić Bozię o wybaczenie.
Zwłaszcza że się nie odsunęła, gdy ją pocałował, a jej melodyjny śmiech sprawił, że na chwilę poczuł się znacznie lepiej.
- Ja tam znam takie sztuczki. Nagle się okaże, że siedzę nago, przypięty do grzejnika – parsknął, to byłaby historia, którą mógłby opowiadać swoim dzieciom.
I chyba dlatego Dick Remington lubił widywać się z tak grzecznymi dziewczynami – przy nich nawet takie rozważania o rodzinie nie były zanadto błahe bądź niemożliwe do spełnienia.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Dla Tahnee to było dosyć… nietypowe. Sama nie do końca wierzyła w to, że zasługiwała na dobre życie i na szczęście. Było to podyktowane swoistym brakiem pewności siebie, który był w nią nią wtłaczany tak naprawdę od najmłodszych lat. Wiele nieprzyjemności ją spotkało w trakcie tych trzydziestu dwóch lat swojego życia, dlatego też miała takie, a nie inne podejście. Te sprawiało zaś, że mając Barta kurczowo się go trzymała, myśląc, że nikogo „lepszego” sobie już nie znajdzie, bo kto będzie chciał starą pannę? Dopiero powoli do niej docierało, że hej, miała jeszcze przed sobą całe życie i fakt, że się ze swoim wieloletnim narzeczonym zamierza rozstać nie sprawia, że to koniec świata i wszystko może się ułożyć – i to na lepsze, wbrew temu co umysł próbował Walker wmówić.
Tahnee daleko było do materialistki. Ba! Do szczęścia naprawdę nie potrzebowała wiele. Żyła w swoim niewielkim domku odziedziczonym po babci Aborygence z kotką znalezioną gdzieś w lesie. Prowadziła dosyć spokojne życie z lokalną społecznością, spełniała się w pracy – mimo że bycie policjantką czasem bywało niewdzięczne. Nie zarabiała jakiś kokosów, ale to co miała w zupełności jej wystarczało i ba… odłożyła całkiem sporą sumkę, którą miała poświęcić na ślub z Bartem. Teraz mogła ją wydać na co tylko dusza zapragnęła.
Chcesz powiedzieć, że jesteś wybredny? – zapytała się, śmiejąc się. Na pytanie czy żałowała, pokręciła głową. Nie miała takich odczuć w żadnym wypadku. – Raczej chcę świętować, że w końcu oprzytomniałam… plus rzadko kiedy szaleję. Chyba mi nie odmówisz tej przyjemności? – Posłała mu zalotny i nieco zawadiacki uśmiech. Nie miała zielonego pojęcia o jego obecnych problemach, jednakże dla Walker Dick był… niemal idealnym towarzyszem na obecne plany.
Delektowała się dzisiejszym wieczorem, po prostu, czerpiąc z niego pełnymi garściami. Skoro już doszło między nimi do całego tego aktu, to czemu miałaby teraz zachowywać się jakoś inaczej?
Powiedziałabym, że się raczej nie nadaję do spełniania Twoich skrytych fantazji, ale to by było chyba kłamstwo, co? – zapytała, śmiejąc się pod nosem.
Dzieci… to było coś, czego Tahnee pragnęła i wiedziała, że czas w tej kwestii nie działał na jej korzyść. Tak samo jak fakt, że zamierzała się rozstać ze swoim stałym partnerem. Z drugiej strony, powiedzmy sobie szczerze – gdyby się z Bartem zdecydowała na dziecko, to byłaby najgorsza z możliwych decyzji jaką mogłaby podjąć.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Kiedyś myślał, że pozjadał wszystkie rozumy i sam powinien decydować czym jest dla kogoś szczęście. Nie potrafił zaś rozumieć zupełnie jak i dlaczego można marnować swoją młodość na takie poważne kwestie jak narzeczeństwo, więc kompletnie nie rozumiał czemu do cholery, Tahnee pakuje się w takie bagno. Po swojemu usiłował ją od tego odwieść, a przy okazji uświadomił sobie, że dziewczyna po prostu mu się podoba. Wówczas pojął, że nie może nikomu sprzedawać gotowych recept na życie i musi zaakceptować, że każdy żyje po swojemu. Wprawdzie był człowiekiem głupim, impulsywnym i żył najbardziej hedonistycznie jak się dało, ale przynajmniej dorósł do traktowania ludzi na zasadzie tolerancji, a nie poprzez własne zjebane ja, które czasami wypływało na wierzch.
- Jestem cholernie wybredny, mała – zauważył, ale skinął głową na jej propozycję. Jeśli miał pójść na dno to dlaczego egoistycznie nie pociągnąć kogoś za sobą?
Powstrzymywały go jedynie skrupuły, ale wiedział, że przyjdzie czas, że i ich przyjdzie mu się pozbyć jak zbędnego balastu przed własnym zatopieniem. To zawsze wyglądało tak samo – był jak ten pieprzony topielec, który wyciągał oślizgłe ręce po kolejne ofiary. Niesamowite, że takie myśli przychodziły mu świeżo po seksie, zwłaszcza gdy czekali na pyszne jedzenie.
Najwyraźniej jednak przyjemność szła ramię w ramię ze śmiercią. W końcu orgazm był nazywany małą śmiercią, a on chętnie by ją w tym upewnił jeszcze raz… i potem jeszcze raz.
- Na razie moją fantazją jest dobre jedzenie i drinki! – zakomunikował, ruszając przed siebie do barku, gdzie spoczywała bezpiecznie niejedna szkocka.
Odwrócił jednak głowę i spojrzał na Tahnee. Wydawała się osobą z zupełnie innego świata i powinien, wręcz musiał odsunąć ją od siebie, zanim pochłonie go całkiem ciemność i przestanie być tym który ją ratował, a stanie się czystym oprawcą.
Pytanie tylko czy będzie potrafił?

Koniec!
Tahnee Walker
ODPOWIEDZ