informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Okej, weganizm na boku. To mimo wszystko plus i pomijając kwestię ogromnej kombinatoryki ze znalezieniem właściwego posiłku, nie mówiąc już o przygotowaniu, ale zwykle gdy ktoś był weganinem to wszyscy dookoła o tym wiedzieli. Te informację skwitował wyciągniętą dłonią z kciukiem ku górze.
- Nogi mu z dupy powyrywam... - wycedził przez zaciśnięte zęby. Czy był zdesperowany? Na pewno o sobie tak nie myślał, ale skoro umawiał się na randkę w ciemno to najwyraźniej był. Widocznie randki 'w jasno' nie chciała z nim uskutecznić żadna inna dziewczyna. Trochę przykre.
-Co najwyżej jakiś dzik czy inna koala go przewróci, bez kluczyków nie odpalą i kumpel od którego go pożyczyłem ma zamontowanego GPSa - rozwiał jej wątpliwości. Mimo tego, że był amerykaninem to nie mieszkał w kraju od piątego roku życia, więc nie przesiąknął rasistowskimi uprzedzeniami do opalonych mieszkańców planety. Poza tym daleko mu było do martwienia się na zapas, kto przyjechałby tutaj ze sprzętem, aby zwinąć motor? Serio, to musiałby być nadzwyczajny zbieg okoliczności - Zepsułaś niespodziankę. Miałem cię właśnie zabrać do mojej ulubionej jaskini i pokazać wcześniejsze nieudane randki. Serio Daisy, masz wyczucie... - przewrócił jeszcze teatralnie oczami, ale na wszelki wypadek zaraz ją uspokoił, że to tylko głupi żart. Bardzo głupi jak na pierwszą randkę na odludziu, ale... zmierzajmy do motorów! Po przepakowaniu jedzenia (nie skomentował jej blizn raz jeden wykazując się jakimś taktem) ruszyli do jego maszyny.
- Uhmm... i tak i nie. Urodziłem się w Nowym Orleanie i przyjechałem tu z rodzicami i rodzeństwem gdy miałem pięć lat, moja mama stąd pochodzi. WIększość życia mieszkam w okolicy więc chyba tak, pochodzę stąd bardziej niż nie pochodzę - długi wywód w sam raz na spacer do maszyny. Pomógł dziewczynie założyć plecak. Kaski? Komu to potrzebne. Nie planował osiągać zawrotnej prędkości - A Ty? Chyba jesteśmy w podobnym wieku, ale nie przypominam sobie byśmy się kiedyś widizeli... - dorzucił siadając na motorze i zachęcając Daisy do tego samego. Crossy nie były zbytnio przystosowane do jazdy parami, nieco pokracznie siedział by na wydłużonym siedzisku zmieściła się też Daisy, ale... jakoś to będzie. I cóż, nie był na bieżąco z telewizją, a australijski pudelek i ogólnie social media nie były dla niego. Tak, miała zdecydowanie czystą kartę.

Daisy Watson
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Cóż, jakby nie było oboje mogli trafić zdecydowanie gorzej, ona serio mogła trafić na desperata, takie poważnego, co by mu nie przeszkadzało nawet, jakby naprawdę nogi nie miała. Albo i dwóch.
- To jak mu już jakąś wyrwiesz, to podrzuć mi. Chętnie przygarnę zdrową. - Uśmiechnęła się kącikiem ust, zupełnie jakby pomału naprawdę luzowała. Nawet jeśli miałaby się to okazać ich jedyna randka, to przecież mogą przynajmniej spędzić czas jakoś przyjemniej, niż na kłótniach, prawda?
- Ja już znam takich cwaniaków, co to podobno Toyoty, czy tam Hondy kradną przez laptopa. Oczywiście nie mam pojęcia, jak oni to robią, ale wiem, że się da. A może to Mazdy były? - Czytała o tym na pewno, ale z racji tego, że nie zamierzała, póki co kupować nowego samochodu, to nie zwracała uwagi na takie rzeczy, jak marka.
- No i mam nadzieję, że to nie nie był nasz wspólny kumpel, bo wtedy zacznę podejrzewać, że on rzeczywiście coś knuje i chcecie wyłudzić odszkodowanie. - Cholera wie ludzi w tych czasach, już słyszała o takich wariatach, co się rzucają pod koła przejeżdżających samochodów, więc cholera jedna wie, co takiemu mogło siedzieć w głowie. Ale z drugiej strony — czy naprawdę chciała marnować okazję na to wszystko, czego mogła dziś doświadczyć.
Chociaż oczy rozszerzyły jej się w zaskoczeniu, gdy uznał za stosowne zażartować. Niby zaraz zaczął się tłumaczyć, na co Daisy ostatecznie machnęła dłonią.
- Kto by pomyślał, jaka jest szansa, żeby dwoje seryjnych morderców spotkało się w jednym miejscu? - Uniosła brew, dając mu chwilę, nim sama uniosła dłonie do góry, jakby się poddawała. - Ale nie bój się… Ciebie może oszczędzę, jak będziesz grzeczny. - Ruszyła za nim do jego maszyny, starając się nie być jakąś zupełną łamagą. Zmuszała się trochę do zachowania dzielnej miny, ale w zasadzie rozmowa z nim pomagała, bo zajmowała jej myśli.
- Byłeś jeszcze kiedyś w Stanach po tym, jak się sprowadziłeś tutaj? - Dopytała i obserwowała, jak on wspina się na motor. - Ja pochodzę z Sydney. Jestem w Lorne od miesiąca, może z półtora. - Powiedziała i dość niezdarnie spróbowała usiąść za jego plecami. Jakoś tak w dziwnym odruchu przylgnęła do jego pleców, nie wiedząc, czy powinna trzymać się czegoś z tyłu, czy może objąć go w pasie. W nos uderzył ją przyjemny zapach jego ubrań i perfum, a może wody po goleniu i złapała się na myśli, że jest cholernie atrakcyjnym facetem. Nawet kiedy się odzywał, nie przeszkadzało jej już tak bardzo.
- Tak dobrze, czy mam złapać się siedzenia? - Spytała, nieco niepewnie obejmując go jednak w pasie. Najwyżej ją wyśmieje. A może nie? Na randkach czasem bywały przytulenia, prawda?

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
- Znasz takich cwaniaków? Cholera, dziewczyno... - najpierw oczy szerzej otworzył, potem wyraźnie cmoknął. Akcja jak z filmu, to fakt, ale z drugiej strony wiedział o tym, że Mazdy akurat są baaardzo podatne na kradzieże. Była to jedna z niewielu rzeczy jakie wiedział o samochodach bo, uwaga uwaga, nie posiadał prawa jazdy na auto. Na co mu więc samochód?
Natomiast wzmianka o dwójce seryjnych morderców wprowadziła go w iście szampański nastrój. Śmiał sie długo, niekontrolowanie i głośno. Oczywiście znał tego mema, czy też urban legend. Jak zwał tak zwał. Wciąż w doskonałym humorze zerknął na Daisy - Nie zostaje nam tutaj nic innego jak urządzić jakiś konwent. Może jednak odwiedzimy tę jaskinie, nada się na miejsce warsztatów... - co prawda bez przesadnego entuzjazmu, ale jednak pociągnął tę dyskusję bo mimo swego nietypowego tematu to pozwalała zająć myśli. Nie wracać do ich pierwszego spotkania, problemów zdrowotnych i ogólnie wszystkich tych poważnych rzeczy, z którymi na codzień mierzyć się muszą biedni millenialsi.
- Ze dwa razy, ale ten drugi raz był jak miałem dziesięć czy jedenaście lat. Parę dni... - czy czuł się amerykaninem? Nie, na pewno nie. Miał dwa paszporty, to było w porządku, ale poza tym nie przejawiał żadnych ciągot ku ojczyźnie swego ojca - I co robisz tutaj poza atakowaniem bogu ducha winnych przechodniów z taksówki? - mruknął chociaż odpowiedzi się nie spodziewał bo już Daisy go objęła. To było zwyczajnie po ludzku miłe, nawet jeżeli wynikało z ograniczeń pojazdu aniżeli potrzeby jakiejkolwiek - Będziesz miała ciężko się czegokolwiek chwycić poza mną. Złap się mocno, ja pojadę w miarę ostrożnie - dodał i ruszył. Wysoki moment obrotowy, lekko szarpnęło - Wybacz, nie przywykłem do jazdy we dwoje - rzucił przez ramię, a za drugim razem już ruszył delikatniej. Z łatwością motor zjechał z wydeptanej ścieżki prowadzącej z tego improwizowanego parkingu na łąkę i tam, mimo dość wysokich traw, terenu będącego dalekim od idealnie równego dość sprawnie poruszał się naprzód. Tempo? Ot, ciut szybciej niż rower. Zlokalizowawszy jakąś wydeptaną ścieżkę TJ ostrzegł Daisy, że teraz trochę przyspiesza i rzeczywiście, motor nabrał prędkości. Trzęsło, ale ze względu na prędkość jakby nieco mniej było to odczuwalne, wiatr we włosach te sprawy. Z dziesięć, piętnaście minut przemierzał okoliczne tereny by - a jakże by inaczej - zatrzymać się po wjechaniu na niewielkie wzgórze.
- Żyjesz? - zapytał przez ramię gdy się zatrzymali - Jak noga? - dopytał bo, było nie było, jednak nie były to warunki jak w limuzynie.

Daisy Watson
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Pokiwała głową, jakby dla podkreślenia wagi tych słów, które przed chwilą wypowiedziała.
- Oczywiście, że znam. - W zasadzie to nie było do końca kłamstwo. W światku gwiazdek i gwiazdeczek istniała pula ludzi, którzy za odpowiednią sumę pieniędzy gotowa była nawet udawać chłopaka, jeśli zachodziłaby taka konieczność. Można też było zlecić pobicie, czy to prawdziwe, czy udawane. Wszystko byle tylko imię pojawiło się na pierwszej stronie gazety. Daisy jeszcze nie miała okazji korzystać z usług, ale teraz nawet o tym nie myślała. Teraz rzuciła żartem i jeszcze przez krótką chwilę go pociągnęła - Także wiesz… uważaj z kim tańczysz. - Czy mu groziła? Nie. Aż tak okropny nie był. W dodatku był całkiem zabawny i znał memy i internet. Spędzając długie dni w szpitalu, miała wrażenie, że momentami błądziła na stronach internetowych i filmikach, docierając gdzieś na same końce internetu. Jeszcze się okaże, że zna pasty z Reddit, to może rzeczywiście, jeśli oboje będą chcieć oczywiście, dojdzie do drugiej randki. Może wtedy dwie zupełnie sprawne nogi nie będą mu do niczego potrzebne.
- Wiesz… Nie, żebym się przechwalała, czy negowała twoje pomysły, ale może zamiast konwentu seryjnych morderców, lepszy byłby konwent ofiar? - Dawno nie miała tak absurdalnej dyskusji, ale w sumie chyba przydało jej się to na oczyszczenie głowy.
- A planujesz tam jeszcze pojechać? Wybacz, że tak wypytuje, ale jestem ciekawa ile z tych całych opowieści o Stanach to prawda, a ile opiera się na tym całym amerykańskim śnie. - Ona była w Europie, ale nie widziała zbyt wiele. Jej rodzice roztoczyli wtedy nad nią taki parasol, że to prawdziwy cud, że udało jej się zobaczyć cokolwiek.
- Ja… No… Mieszkam. - Nie pracowała, bo nie musiała jeszcze. Suma na jej koncie była wciąż wysoka, więc nie musiała się martwić na zapas. Ale może trzeba było coś na ten temat pomyśleć? Posmakować tego “zwyczajnego” życia. - Nie mogę ci powiedzieć, bo przestaniesz chodzić, tam, gdzie cię śledzę i tyle będzie z mojej frajdy. - Nie odpowiedziała mu wprost, bo trochę jakoś głupio jej było się przyznać, że jest aktoreczką z bożej łaski. Zwłaszcza że on zdawał się nie mieć o tym pojęcia.
Ku jej zaskoczeniu cała droga przebiegła w miarę dobrze. Rzeczywiście pojazd utrudniał jazdę we dwoje, ramiona od plecaka, obcierały jej odsłonięte ramiona, a siedzenie wbijało się w tyłek, ale nie narzekała! Nawet słowem się nie poskarżyła, co jakiś czas ściskając go jedynie mocniej, gdy bała się, że może spaść. Nawet było jej nieco przykro, że to już.
- Żyje! - Odpowiedziała z ogromnym entuzjazmem. Oczy jej błyszczały, a z ust nie schodził uśmiech, chociaż jej włosy przypominały wielkie gniazdo jakiegoś dzikiego ptaka. - I ty tak często? - Zainteresowała się, nieco niezdarnie schodząc z motoru. Rzeczywiście miejsce idealne na morderstwo, randkę albo schadzkę. - daje radę, chociaż najpewniej wysiadłaby, gdybym miała sama prowadzić. - Zsunęła się z maszyny i spojrzała na niego, a potem na rozpościerający się widok pod wzgórzem.
- Często zabierasz tu dziewczyny na randki, czy może jednak tylko te najbardziej uparte, żeby je tu zostawić i mieć ciszę i spokój? - Zapytała z cwanym uśmieszkiem, ale zaraz ten zszedł z jej ust, gdy usłyszała jakiś szelest w wysokich krzakach. - Słyszałeś? Co to było? - Cholera jasna, jeszcze brakowało im tutaj jakiejś dzikiej zwierzyny. Albo dziennikarzy. Sama nie wiedziała, która opcja byłaby gorsza.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Zatrzymał się nagle, gdy wspomniała o tym konwencie. W zasadzie zamarł. Jakby go olśniło. Powoli, mając na dzieję, że to wygląda choć trochę jak w horrorze odwrócił się do niej - To naprawdę doskonała myśl. Następnym razem jak będę zapraszać cię na randkę zaproszę też inną pannę. Jak się nie zgodzi na trójkąt, to przynajmniej będziemy mieli inną rozrywkę! - pacnął się jeszcze w czoło, wymierzając sobie karę za niewykoncypowanie takiego wariantu - Toż to genialne, dzięki - tutaj to aż by się prosiło zbić wysoką piątkę, najlepiej po męsku, no ale trzeba się było wkomponować na motor. No dobra, w sumie to nie, w sumie to zdążyli jeszcze wymienić parę uwag na temat mieszkania... tak ogólnie. To tu, to tam. ZDaniem TJa Daisy bardizej była zainteresowana jego mieszkaniem tam, niż opowiadaniem o swoim mieszkaniu tutaj.
- Czy ja wiem... trudno powiedzieć, aby było tam jakoś inaczej, byłem gówniarzem... - wzruszył ramionami - Chciałabyś tam pojechać? - zapytał, a potem znów się pacnął w czoło - Po co ja pytam, przecież nie będzie okazji - jeszcze oczami przewrócił, potem wzruszył ramionami po raz drugi by na samym końcu, po uwadze, że go śledzi się roześmiać. Zdążył jej jeszcze konspiracyjnie wyszeptać - Też bym śledził swój tyłek, także doskonale rozumiem - puścił jej oczko i potem sruu... pajechali!
- Staram się przynajmniej raz na weekend - odparł ściągając kask i przeczesując włosy palcami - Tylko trasa zwykle trudniejsza, przeważnie jadę szybciej. Czasem uda mi się dwa razy w tygodniu - odparł szczerze, ale bez przesadnego jarania się czy coś. Skinął głową, podszedł do niej i stanął za Daisy by pogrzebać w plecaku - Woda? Sok? Twoje ciastka? - zapytał, bo byla to idealna chwila na regenerację. Nawet niewielką - Jak dobrze poszukać to pod dwoma kamieniami są szczątki Janice i Rity... gdzieś tam jeszcze leży Lin... - wskazał gestem w jedną stronę, ale tak, też się zaniepokoił dziwnym szelestem w krzakach nie tak daleko - Słyszałem. I nie mam pojęcia - odpowiedział cicho i korzystając z tego, że wciąż był za nią i nie zdążył jeszcze niczego wyciągnąc to zapiął plecak, ujął dziewczynę za biodra i lekko przesunął za siebie przy okazji stając tak, by między nimi a krzakami - gdzie w jego wyobraźni właśnie czaił się jakiś smok czy inne mityczne monstrum - znajdował się jeszcze motor. Tak go w podstawówce uczyli. - Pewnie szybko nie biegasz, więc jeśli wyleci stamtąd niedźwiedź wskakuj na motor i złap się mnie mocno... - dodał cicho i wpatrywał się w rzeczone krzaczory. Ty ten bajzel wymyśliłaś to prowadź, kapitanie!

Daisy Watson
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Wychodziło na to, że oboje mieli dość pokręcone poczucie humoru, ale Daisy w zasadzie mogła się tego spodziewać. Ostatecznie przecież oboje w podobny sposób reagowali na siebie nawzajem, przy kłopotach związanych z ich pierwszym spotkaniem. Zazwyczaj ludzie z podobnym temperamentem mogą się równocześnie nie lubić, jak i popadać w długie i niezrozumiałe dla nikogo z zewnątrz ciągi rozmów. Lub jak Daisy i TJ planować masowe zabójstwo, chociaż oboje byli gdzieś w głuszy, zupełnie sami.
Czy chciałaby pojechać do Stanów? Chyba tak, bo w zasadzie kto by nie chciał.
- Chyba jedynie w celach turystycznych. - Stwierdziła, bo chociaż Ameryka zdawała się krainą mlekiem i miodem płynącą, to z drugiej strony można się do miodu przykleić, przy okazji nie tolerować laktozy — wszystko więc zależało od punktu widzenia. Ot, chociażby płatna wyższa edukacja, czy opieka zdrowotna gdzie nawet urodzenie dziecka kosztowało fortunę. Ale no przecież nie przyszli tutaj dyskutować o polityce, bo jeszcze okazałoby się, że całkiem zepsuliby swoją relację, którą poniekąd dopiero teraz zaczęli jako tako naprawiać. I to w imię czego? Polityki innego kraju.
Nawet nie zaprzeczyła, że zerknęła na jego tyłek. No co mogła powiedzieć — była tylko człowiekiem i jak każdy miała swoje potrzeby, dlatego jedynie uśmiechnęła się chytrze pod nosem.
Jednak zaraz po dotarciu na miejsce i krótkim omówieniu tego, jaki to z niego był bawidamek, musieli, zamiast na żartach skupić się na tym, co to hałasowało w krzakach.
Nie powiem, z pewnością zaimponowało jej odrobinę to, że mężczyzna z takim zdecydowaniem zabrał się za ochronę ją przed… czymkolwiek to było.
Rzeczywiście, jeśli miało się okazać, że to jakiś zbir, to w kwestii ucieczki miała raczej marne szanse, ale może nie zerowe.
Schyliła się, jednak dalej pozostając za jego plecami i sięgnęła, bo jakiś kawałek badyla, który na oko miał średnice jej ręki i złapała w dłonie, jak kij do baseballa.
I wtedy znów krzaki się poruszyły. Raz, drugi, trzeci. Daisy gotowa była już walić na oślep wszystko, co z nich wyjdzie. I pewnie by się tak stało, gdyby nie to, że z krzaków wychylił się rudy pysk i sterczące uszy podobne do pieseła znanego z memów. Pysk obnażył cały rząd kłów i zaraz zniknął ponownie w gęstwinie.
- Chryste… Nigdy nie widziałam dzikiego Dingo… - Powiedziała Daisy, trochę odklejając się od jego pleców, a jednocześnie nadal trzymając kij w dłoniach.
Nadal wydawała się zaniepokojona, ale jednocześnie przypomniała sobie, że do spotkań dochodzi najczęściej przypadkowo, a konfrontacje są rzadkie. - Ej… dzięki, że chciałeś mnie obronić. To było mega miłe. - Powiedziała, na moment przenosząc swój wzrok z krzaków na niego.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Co mógł jej powiedzieć na temat USA pod kątem turystycznym? Ano niewiele. Sam opuścił kraj mając lat pięć, pewnie jego starsze rodzeństwo mogłoby okazać się bardziej pomocne, także ze względu na fakt iż częściej, z powodu ojca, musieli się przeprowadzać.
- Nawet nie jestem w stanie ci powiedzieć o czymkolwiek bo niewiele pamiętam... - rzucił mimochodem - Zresztą podejrzewam, że tam nie ma nic, czego nie mamy tutaj. Okej, pewnie jest mniej krwiożerczych bestii - jeszcze dodał co niego wyrażając swoje zdanie, ale oczywistym było, że jeżeli ktoś ma jakieś marzenie to będzie chciał je zrealizować, niezależnie od tego co mówią inni.
(...)
-Tylko mnie nei zabij, okej? - widząc kątem oka za plecami Daisy z badylem jakoś nie trudno było mu sobie wyobrazić, że się panna zamachnie i mimo szczerych intencji uszkodzenia stwora z krzaków przypieprzy akurat jemu. Bo to mało wypadków chodzi po ludziach?
Obawy okazały się jednak mocno nieuzasadnione. Pewnie mała sfora dingów (?) byłaby groźna, ale jeden, I TO RUDY, dość szybko podwinął kitę i zwiał. Mimo to, TJ głośno odetchnął. On naprawdę spodziewał się tam dojrzeć smoka.
- Wystarczyło Ci rzucić okiem, by wiedzieć, że to dingo a nie wilk, kojot czy... co tam innego? - zagaił jeszcze raz i drugi głośniej oddychając - Nie tak źle jak na buca z komputerem co? - puścił jej oczko i zbliżył się do Daisy. Tylko chwilę przed nią postał - Jak teraz mi coś przerwie spróbowanie tych twoich ciastek, to bóg i zakopane ciała moich byłych mi świadkiem, będę zły - dorzucił wracając do tego, co przerwał przed nagłym pojawieniem się australijskiej fauny: grzebał w plecaku - Chcesz czegoś?

Daisy Watson
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Spojrzała na niego jak na wariata. Czy on naprawdę nie wiedział, w jakim kraju żyje?
- W Australii nie ma wilków… - Powiedziała ostrożnie, nie będąc pewna, czy przypadkiem się z niej nie nabija. Przecież każdy chyba wiedział, że największym drapieżnikiem w Australii były właśnie dziko żyjące psy Dingo. - A lisy w naszym stanie nie występują. Za gorąco dla nich. - Powiedziała, chyba znów nieco się mądrząc, ale nie taki był jej zamiar. Bo serio było mu naprawdę wdzięczna, że tak się za nią wstawił. I jeszcze, teraz gdy stanął tak blisko niej.
Niespodziewanie dla samej siebie, Daisy poczuła, że się rumieni. To było zupełnie do niej nie podobne, bo przywykła do tego, że przecież zazwyczaj patrzą na nią tysiące par oczu. Może nie bezpośrednio, a przez ekrany, ale jednak miała świadomość tego, że ją obejrzą. Nie miała zazwyczaj problemów z tym, a jednak temu facetowi się to udało.
- Tak… Całkiem zupełnie nieźle… - Przez krótką chwilę miała nawet wrażenie, że stoi ciut za blisko i ciut za długo, zwłaszcza, że poprzedzało to puszczenie flirciarskiego oczka. Musiała się jednak pomylić i gdy się odsunął, przyszła jej do głowy scena z “Miss Agent”. Że on tamten też wykonał podobny ruch, jedynie po to, żeby móc zaraz ugryźć kawałek batona.
Chrząknęła, gdy udało jej się nieco opanować niespodziewane nerwy.
Poczuła, jakby zaschło jej w gardle, więc zaraz rzuciła
- Wody. Albo co tam jeszcze mówiłeś, że masz… - Chyba z jakiegoś powodu nagle miała albo zaschnięte w gardle, albo po prostu ścisnęło jej się. To rzecz jasna wszystko wina Dingo, a nie tego, że przez chwilę prawie przytrzymała go, żeby się nie odsunął. - Dobrze, że nie poprzestałam na wersji numer dwa ciasteczek. - TJ miał przed sobą podejście numer trzy. - Tamte z łatwością mogłyby posłużyć jako broń i to nie tylko na Dingo. Jestem pewna, że zachowają się jak narzędzia z epoki kamienia. - Rozejrzała się w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłaby usiąść. - Zabrzmię, jak damessa, ale masz może jakiś koc? Czy aż tak długo nie trzymasz ofiar przy życiu, żeby był ci potrzebny? - Nie chciałby siadać tak zupełnie na gołej ziemi. Koc przynajmniej w jakiś sposób zabezpieczał przed mrówkami, które, jak prawie wszystko w Australii, potrafiły boleśnie ugryźć. A przecież nie będzie prosiła TJ-a, żeby wyssał jej później jad z pośladka.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Oczywiście, że nie wiedział! Z przyjemnością wzbogacę charakter TJa o jedną z moich cech czyli dysbiologię. Był informatykiem, siedział przed kompem (minus weekendy), co go tam interesowały zwierzęta? Wiedział tylko, aby nie wkładać rąk (lub innych części ciała) w zacienione, wilgotne miejsca bo może tam być niebezpiecznie. Tak czy inaczej, uwagi Daisy przyjął ze spokojem, co najwyżej tylko ramionami wzruszył, obojętnie przyjmując to wszystko do wiadomości... w każdym razie nie odmówił sobie tego ustawienia się blisko, bardzo blisko. Jak na informatyka przystało miał kompletnie w nosie to, że mogła uznać to zachowanie za creepy czy nieodpowiednie.
- Sok, mam jeszcze sok - tutaj klasycznie, pewnie był to zwykły pomarańczowy, a nie jakieś szalone marchewki z awokado doprawione nasionami chia. Trochę mu ręki zabrakło, więc najpierw przekazał dziewczynie sok, potem sam zainteresował się jej ciastkami. Nie czekając na zajęcie miejsca otworzył pudełko z ciastkami i w pośpiechu przełykał gdy Daisy zaskoczyła go pytaniem.
- Mhmm, nie, mogę co najwyżej dać Ci swoją bluzę... albo możemy opróżnić plecak. Tak czułem, że o czymś zapomniałem - bynajmniej nie uważał tego za wielki problem, to znaczy braku koca. Od razu przeszedł do działania i wciągnął z plecaka resztę zawartości czyli butelkę wody i może coś jeszcze, ale nie mam pojęcia co tam mogło być... Siadł obok niej, na plecaku we dwoje się niestety nie zmieścili.
- Koniec końców, to randka, więc teraz zamieniam się w słuch i czekam -oznajmił biorąc do ust kolejne ciastko. Uniósł palec powstrzymując ją przed powiedzeniem czegokolwiek - Świetne ciastka, jestem fanem. Ale wracając... powiedz mi teraz coś, czego się mogę po tobie nie spodziewać jak na ciebie patrzę - mogło to być naprawdę cokolwiek, nie był wybredny. Z odwróconą głową w jej kierunku zajadał ciastka zupełnie tak, jakby należały do niego. Po co się dzielić?

Daisy Watson
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Z wielu różnych wad, kolejną do jej cech charakteru należało dodać następujące: nie wie, kiedy się zamknąć oraz nie robi w życiu niż konstruktywnego, oprócz czytania bzdur, kiedy zabłądzi w internecie oraz ogląda TikToki skąd czerpie sporo ciekawostek. Wychodzi więc na to, że oboje podczas tego spotkania, ujawnili jakieś dysfunkcje — on dysbiologię, a ona dys-sensownapraca. Może i było jego zachowanie nieco creepy, ale z pewnością też miało w sobie coś fajnego, bo halo, jak facet tak zajmuje jakąś twoją przestrzeń i jednak to jest randka, na której obie strony bawią się chyba nie najgorzej, to w sumie nie jest to całkiem takie złe, ok?
Wzięła od niego sok i upiła kilka łyków. Jeśli miałby jakiegoś dziwacznego ogórka, melona albo arbuza to najpewniej miałby właśnie przed sobą niezbyt zachęcający widok przedstawiający Daisy plującą dookoła całym wypitym napojem. Paskudztwo.
Nie oponowała jednak przed zajęciem miejsca na plecaku. Co prawda chciała mu zaoferować jeszcze swój szalik, ale on już siedział obok, więc uznała, że może nie jest z niego taki zasiedziały komputerowiec, jak się nie boi trochę pobrudzić.
- Co o mnie? Hmm… Fajniej by było, jakbyś powiedział najpierw, na kogo ci wyglądam, a później odwrócilibyśmy sytuację i bym mogła ci powiedzieć, ile trafiłeś, ale niech będzie po twojemu. - Kolejny łyczek, który kupił jej kilka sekund. - Kiedy poszłam pierwszy raz sama na zakupy, to byłam pewna, że jak włożę monetę w wózek, to będzie na takie wieczne nieoddanie. - To było pierwsze, co przychodziło jej do głowy. Nie musiał przecież wiedzieć, jak dawno temu to było. - I jakbyś chciał mnie jednak zamordować, to absolutnie nie potrafię pływać i drę się jak nienormalna, kiedy zobaczę rybę koło swoich nóg. - Dodała zgodnie z prawdą. - W dodatku uważam, że ludzie, których obrażają seriale lat 90, muszą trochę wyluzować. Nie wszystko musi być poprawne. Czasem można robić rzeczy niezbyt pasujące do norm. - Wzruszyła ramionami i trąciła go lekko w kolano. - A pan buc informatyk, co mi przed chwilą uratował życie, jaką ma ciekawostkę na swój temat? - Zagadnęła, celowo powtarzając po nim jego własne określenia na jego temat.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Eh. Arbuz. Jak tylko słyszę arbuz to przypomina mi się stary dowcip... ale no nie o tym. Sok był normalny, zwyczajny, pomarańczowy. Najbezpieczniej a przy tym i najsmaczniej. Do pełni szczęścia brakowało tylko, a może aż, aby był wyciśnięty ze świeżych pomarańczy zbieranych o poranku. Ten był jednakowoż ze sklepu. Dodam tylko, że skąd pomysł, że bał się pobrudzić skoro zabrał ją na motocyklową randkę? I to jeszcze nie Harley'em czy jakąś inną bestią szos a dość hałaśliwą, średnio wygodną i w gruncie rzeczy jednoosobową wersją crossową.
- Mhmmm... okej, ale tak czy inaczej nie pogardzę wskazówkami - przytaknął nie przestając zajadać się ciastkami. To, że były pewnie słodkie, wysuszały było sprawą mniej istotną. Po prostu smakowały, a na to wszystko była jeszcze woda idealna do chwilowego zabicia słodyczy i zrobienia miejsca na kolejne. Aczkolwiek wsłuchując się w słowa Daisy jakby tempo konsumpcji spadło. Znaczące kiwanie głową, majace wyrażać zrozumienie towarzyszyło mu przez większość historii dziewczyny.
- Zatem... nie mam pojęcia - powiedział szczerze - Po tym co mi powiedziałaś obstawiałbym, że jesteś jakąś księżniczką nieprzystosowaną do życia z obrzydliwie bogatego domu, ale wtedy nie jechałabyś taksówką tylko miała szofera, nie umawiała się na randki w ciemno z przypadkowymi typami tylko jakimiś bogaczami... Serio Daisy, leżę i kwiczę, nie mam pojęcia. Jak powiesz mi, że jesteś batmanem to też Ci uwierzę - tutaj się zaśmiał mając nadzieję, że nie uzna tego za jakąś obrazę czy coś. Czy sama nie mówiła, że potrzeba trochę wyluzować- Cóż, nie mam prawa jazdy na samochód, chociaż jeździć umiem, jak widzę igły, głównie te od strzykawek, ale takie zwykłe również - to panikuje i spieprzam, ale to pokłosie przygody z młodości i... mam najlepszy tyłek na całym zachodnim wybrzeżu, ale to już widziałaś - tutaj, po kolejnym puszczeniu jej oczka, zaśmiał się głośno i naprawdę szczerze - Ah, mam liczne rodzeństwo, może dlatego tak nie lubię się dzielić - już bardziej na poważnie dodał coś jeszcze o sobie -Usatysfakcjonowana?

Daisy Watson
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Daisy nie znała żadnego kawałku o arbuzach, może dlatego nie mogła się przekonać do tych owoców, bo nie było kogokolwiek, kto mógłby jej ocieplić wizerunek tych owoców. Tak to pozostawały okrągłymi kulami o smaku brudnej wody. Jeśli zaś mowa o pomarańczach, to jak TJ byłby taki chętny, to w budynku przy bloku Daisy to rosły sobie pomarańcze — Daisy nie pogardziłaby sokiem wyciskanym z takowych. A powód do tego, co robiłby przy jej apartamencie, tak wcześnie rano z pewnością by się znalazł.
A pobrudzić się mógł przecież, ale nie koniecznie chciał! Kto wie, może miał określony rodzaj brudu, który tolerował?
- Czy ja wiem, czy księżniczką… To trochę mało jak na moje upodobania. Wasza wysokość już lepiej… - - Przy jej wzroście brzmiało to odrobinę komicznie, ale w sumie już przed chwilą ocenili, że całkiem nieźle się dogadują, więc może wybaczy jej ten drobny suchar. - Gdybym była Batmanem, to mój Albert byłby zdecydowanie przystojniejszy… I młodszy. - Wzruszyła lekko ramionami. I wtedy przyszło jej do głowy nietypowe rozwiązanie. On wcale nie musiał wiedzieć, że jest aktorką. Nie musiał zdawać sobie sprawy, ile kasy jest na jej koncie. Mogła sobie całkiem przyjemnie spędzić czas z kimś, kogo nie obchodziła jej sława. - W sumie to szukam swojego miejsca na ziemi. Głupio to brzmi, ale dopiero się zastanawiam, co bym chciała robić. Do tej pory studiowałam i łapałam się prac dorywczych, ale przez wypadek musiałam przestać. I tak sobie pomyślałam, że skoro zaczynać mogę wszędzie, to czemu nie w Lorne. - Skłamała. Nie jakoś bardzo, bo rzeczywiście nie wiedziała, co chce robić dalej. Ale też nie powiedziała mu całej prawdy. A kasa na ciuchy, taksówki i wynajęcie apartamentu dla samej siebie? - Dostałam stypendium na zakończenie i nagrodę za wyniki, więc mogłam sobie pozwolić na trochę wolności. - Aktorstwo było jej dotychczasową pracą, a w jakimś stopniu aktorstwo nie było niczym różne od kłamania. Dlatego może przychodziło jej z taką łatwością.
Uśmiechnęła się, gdy wspomniał o tyłku i tylko odrobinę wywróciła oczami.
- Widziałam go tylko przez chwilę i to w dodatku w spodniach. Może mam zaburzoną ocenę? No i wiesz… Skąd mam wiedzieć, że to prawdziwe referencje, a nie sam sobie wystawiasz opinię, a tak naprawdę masz wkładki z tyłu spodni? - Odstawiła butelkę obok siebie i wsparła się dłońmi za sobą, przyglądając mu się rozbawiona.
- Zawsze zastanawiałam się, jak to jest mieć rodzeństwo. Widzisz, ja jestem jedynaczką, a rodzice mają manię kontroli. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby siedzieli całkiem niedaleko w krzakach i nam się przyglądali. Ba… Jak ich znam, to oni mogli być nawet przebrani za tamtego Dingo. Więc wiesz… uważaj, co planujesz mi zrobić. Moi rodzice czuwają. - Powiedziała, siląc się na powagę. - Często się zgadzasz na randki w ciemno? - Zagadnęła jeszcze, szczerze zaciekawiona, bo w sumie TJ naprawdę nie był brzydkim facetem. Nie powinien mieć trudności w poderwaniu kogokolwiek.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
ODPOWIEDZ