informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Był weekend, niedzielny poranek. Niektórzy siedzą w kościele inni umawiają się na randki przez jakiegoś tam znajomego piąte przez dziesiąte. "Stary, fajna panna" usłyszał TJ, a gdy zapytał czy ma ona dwie nogi i dwie ręce i do tego całe uzębienie otrzymał odpowiedź twierdzącą. TO mu w zupełności wystarczyło. Wiosna powoli przechodziła w lato, pogoda prima sort, to i randki można zorganizować w terenie, nieco inne niż romantyczny spacer do i z kawiarni. Dostał numer, zadzwonił, mile i uprzejmie poprosił aby dziewczyna założyła na siebie coś lekkiego i aby spotkali się poza miastem. Że niby piknik.
No nie do końca.
Taylor stał przy swoim motorze, crossowej Yamasze. Jeansowe spodnie, prosta czarna bluzka. Obok stał drugi, bardzo podobny, dogadał się ze znajomym, że w tym tygodniu on pożyczy mu swój motor, za tydzień się wymienią, czy odwdzięczy się w inny sposób, na ten moment była to sprawa bardzo nieistotna. Cóż to było więcej do dodania skoro stał i czekał? Ah, no tak... dla zachowania jakiejś zgodności z logiką to pewnie owe tereny leśne zaczynały się w miejscu przypominającym parking czy inny plac, do którego w miarę łatwo dojechać z miasta, na pewno nie był to środek australijskiego buszu z wybrzeża, gdzie jeden niewłaściwy krok i jakaś krwiożercza bestia wysyła człowieka na drugi świat. Stał i grzecznie czekał, bo i tak był na długo przed czasem.
Daisy Watson
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Ona sama też usłyszała same pochwały na temat mężczyzny, z którym miała się umówić. Nie, żeby była zdesperowana, bo w zasadzie wciąż leczyła rany po rozstaniu z Jeffreyem, ale po namowach znajomego, ostatecznie uległa. Nie był to jej przyjaciel ani nikt inny, więc uznała, że nawet jeśli randka będzie niewypałem, to najwyżej drugiej nie będzie, a jeśli znajomy będzie miał z tym problem, to z nim też zerwie kontakt. Przecież teraz nie bardzo cokolwiek trzymało ją w Lorne. Być może wróciłaby już do Sydney, ale przed wyjazdem nieco lekkomyślnie wynajęła innym ludziom swoje mieszkanie i zwyczajnie nie miała się gdzie podziać. A do rodziców wracać nie chciała. Nie po to tak walczyła o swoją własną niezależność, żeby teraz się poddać.
Co jej szkodziło?
Porozmawiali przez telefon, co lekko ją stresowało. Lata przed kamerą wcale nie wyleczyły jej z pozornej nieśmiałości. Nauczyła się jedynie grać pewną siebie, święcie przekonana, że prawdziwej, nieśmiałej “jej” nikt nie będzie chciał poznać. Przybierała więc kolejne maski, coraz bardziej gubiąc się w tym, kim naprawdę była. Ale rozmowa przebiegła miło, chociaż zrodziła kolejny problem. Miała ubrać się lekko. Australijska wiosna była ciepła, ale ona nie zamierzała nikomu pokazywać nóg — wciąż różowe blizny sprawiały, że najchętniej chodziłaby w habicie do samej ziemi. Nie tylko fizycznie źle to wyglądało, ale i psychicznie się z tym źle czuła, dlatego od czasu wypadku nie pozwalała nikomu zbliżyć się do siebie. Nie, żeby ktoś bardzo chciał. No i w zasadzie na pierwszej randce to chodziło chyba głównie o komfort, żeby wypaść naturalnie, nie? Dlatego też postawiła na letnie, acz długie materiałowej spodnie i luźną koszulę. W mieście nie miała samochodu, więc przyjechała uberem. Miała nadzieję, że mężczyzna nie okaże się jakimś zbirem. Nie robiła sobie wielkich nadziei, jeśli chodzi o uczucie, ale może uda jej się przynajmniej poznać kogoś sensownego?
Ale nadzieje te ulotniły się, gdy podeszła bliżej do mężczyzny, to zaraz go rozpoznała. O jak się cieszyła, że dziś był dzień, gdy mogła chodzić bez laski. Nadal nieznacznie utykała, ale w tym momencie zagryzła zęby, żeby wielkiemu panu informatykowi nie dać żadnej satysfakcji.
- Cześć. Też tu na kogoś czekasz? - Może jeszcze okaże się, że jednak jakimś zrządzeniem losu nie czekał akurat na nią.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
W tym wszystkim to była jedna z tych rzeczy, o których dość prostolinijny umysł TJa zapomniał pomyśleć. Zorganizował randkę w ciemno na obrzeżach miasta. Jasne, mieli jakiegoś wspólnego znajomego, ale jest pewnie z pół tysiąca lepszych miejsc, nawet w takim 'lokalnym' miejscu jak Lorne Bay, aby zorganizować tego typu spotkanie niż okoliczne tereny pozamiejskie. Może jakby dysponował odrobiną refleksji doszedłby do wniosku, że ta tajemnicza niewiasta musi posiadać jaja skoro przystała na taką propozycję. Z drugiej strony... przecież mieszkają w Australii, a nie w USA gdzie co drugi jest mordercą z gnatem, tutaj za morderstwa odpowiada matka natura i śmiercionośne bestie, które zesłała na ten kontynent.
- No nie, co to jest, ukryta kamera?! - lekko głos uniósł, a to pytanie retoryczne przeszło w jęk zawodu. Rozpoznał idąc w jego kierunku dziewczynę jeszcze nim ta się odezwała. Narwana baba z taksówki co to chciała za wszelką cenę odkupić od niego komputer nie rozumiejąc, że ten nie jest na sprzedaż. - Czekam na randkę z atrakcyjną i przeuroczą dziewczyną, a nie na upierdliwego i nieuprzejmego hipisa kompaktowego rozmiaru - mruknął w odpowiedzi układając dłonie na biodrach. Wyglądało jednak na to, że to iście niefortunny zbieg okoliczności i to właśnie Daisy jest jego randką. Tak, imionami zdążyli się wymienić.
- Jestem pod wrażeniem, że pani: "yo mam tu hajs dawaj komputer leszczu" doprowadziła swój wielkopański tyłek na łono natury... - kolejna uszczypliwość, która zdaniem TJa była jak najbardziej na miejscu i jak najbardziej usprawiedliwiona. Odetchnął ciężko i pokręcił głową. I cały misterny plan wpizdu.

Daisy Watson
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Zdawała sobie sprawę z tego, jaki miał charakterek w zasadzie od pierwszego momentu ich spotkania. Ona sama dość mocno niedostosowana do życia stanęła na drodze mężczyźnie, którego nijak nie obchodziło to, że ona musiała mieć działający laptop. Nawet naprawa jako taka mogła przecież potrwać długo. A ona potrzebowała go teraz zaraz. Wyszła nawet z domu, żeby kupić byle jaki byle gdzie, ale los postawił na jej drodze TJ’a. W zasadzie nie powinna się dziwić, że nie chciał jakiejś narwanej lasce sprzedać swojego sprzętu, ale musiała przynajmniej spróbować.
Rano dostała informację, że znalazł się lekarz, który chciał zgodzić się podjąć jej leczenia i chciał przeprowadzić z nią tele wywiad medyczny, bo na co dzień przebywał w Stanach. Dla Daisy więc sprawa była życia i śmierci. Ale może nie powiedziała mu tego wprost, bo działała w nerwach? A może zwyczajnie go to nie obchodziło, do czego oczywiście miał pełne prawo.
No ale spotkanie nie wyszło i ostatecznie, gdyby wiedziała, że ten miły mężczyzna po drugiej stronie słuchawki to TJ, to najpewniej by się nie zgodziła z nim spotkać. Jak ktoś może mieć aż tak dwie różne osobowości w sobie?
- A to dobrze, że nie czekasz na mnie, bo w życiu bym się nie zgodziła wyjść gdzieś z takim bucem jak ty. - Odparowała, fukając pod nosem, stając kilka kroków od niego, rozglądając się jeszcze po pustym parkingu w nadziei, że jakimś cudem może zjawi się ktoś inny.
Pustka. W sumie chyba w tych warunkach ani by sie nie zdziwiła, gdyby okazał się seryjnym zabójcą, ani specjalnie nie zmartwiła. Jego towarzystwo wszak samo w sobie zapowiadało się jak tortura.
- Już ci tłumaczyłam, że wtedy naprawdę potrzebowałam tego laptopa. Przecież nie chciałam go od ciebie za darmo!! - Odwróciła się do niego gniewnie. - I patrząc po tym, jaki się blady w tym świetle wydajesz, to chyba ja częściej bywam na łonie natury niż ty. U ciebie pewnie nic tylko ekran twojego ukochanego komputerka. Cud, że słońce cię nie spaliło… - A czosnku nie wzięła, żeby sprawdzić, czy przypadkiem rzeczywiście nie jest wampirem. Burak jednak. - Co ty tu chciałeś robić tak czy siak na tej randce? Wywieźć do buszu? - Rozejrzała się wokół. Byli sami, a po jej uberze nie było nawet śladu. Szybkie zerknięcie na telefon upewniło ją, że telefon też miał zasięg godny pożałowania. Świetnie.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Nazwanie go bucem go nieco ubodło, bo ostatnio to przecież ona była tą napastliwą, irytujacą i upierdliwą babą. Brakowało jej tylko beretu i dodatkowych trzydziestu lat, tak na oko, do życiorysu. Bynajmniej nie zamierzał się tutaj kornie uniżyć przed dziewczyną.
- Z twoim charakterem i urokiem osobistym podejrzewam, że tylko buce mogą się tobą zainteresować. Uważaj więc, bo skończysz jak stara panna z kotami. I będziesz na starość capić kocim żarciem i szczynami - król dyplomacji, mistrz docinek. To, ze postępował głupio i idiotycznie było oczywiste... ale nie dla niego. Przecież nie da się obrażać jakiejś bogatej pannie. Poza tym hej, przez telefon nie brzmiała tak kiepsko. Co to są, czary?! Poruszał dłonią imitując mówienie jakiejś pacynki gdy Daisy produkowała swój mini monolog na temat komputerowców, światła i tak dalej. Głupie miny były w komplecie i pozostawało się tylko zastanawiać, jakim cudem sześciolatek osiągnął prawie dwa metry wzrostu.
- I tutaj cię zaskoczę moja dr... - tutaj urwał, chociaż rozpoczynając tę wypowiedź dłonie na biodrach wsparł, a do tego jeszcze się nieco nad nią pochylił - Po pierwsze, nikomu nie wyrządzę takiej krzywdy by aborygenom zostawić taki egzemplarz. Nic mi złego nie zrobili aby karać ich twoim towazystwem, to raz... A dwa, zamierzałem zabrać cię na przejażdżkę motorami po okolicy, ale podejrzewam, że jak nie masz szofera i karety to nie będziesz wiedziała gdzie przód, a gdzie tył? - naturalnie nie był gruby jak sumita aby zasłonić stojące w pobliżu dwa motory, ale przez to zamieszanie mogły one ujść jej uwadze. Wskazał je teraz dłonią. Nie bez satysfakcji zresztą bo czuł, że w jej wizji komputerowiec i motor nie idą w parze! Zagadką pozostaje skąd u niego teoria że Daisy jest rozpieszczonym bogaczem, ale cóż, to pewnie efekt kuli śniegowej. Nakręcał się sam... jak tak dalej pójdzie okaże się, że rozmawia z nieślubną córką Jeffa Bezosa.

Daisy Watson
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Prychnęła, chociaż tak w zasadzie niewiele się pomylił. Daisy nie miała największego szczęścia do facetów. Najpierw długo nie mogła nikogo znaleźć, bo żaden facet nie był zdaniem jej rodziców odpowiedni dla niej. Potem gdy już zaczęła się buntować i stawiać na swoim trafiła na kilku randkowiczów, których bardziej interesowała jej kasa, niż ona sama. Dopiero przy Jeffrey’u było inaczej. A, że ją zostawił, gdy wciąż leżała nieprzytomna w szpitalu, to jakby zbyt wielkiego wpływu na to nie miała.
Uśmiechnęła się, może tylko odrobinę złośliwie.
- Ach, czyli się mna interesujesz… - Skrzyżowała ramiona na piersi, łapiąc go za słówka. Skoro zachowywał się jak sześciolatek, to zgodnie z jej założeniami, powinien się teraz speszyć, bo w tym wieku przecież chłopcy nie lubią dziewczynek. I chociaż próbowała się na niego złościć, to na widok pacynek nie mogła się jednocześnie nie zaśmiać, ale i zirytować. Chciała chyba pokazać, że umie wyluzować, ale fakt, że nie traktował jej poważnie, nieco godził w nią samą jako osobę.
- Tymi samymi ustami całujesz swoją matkę, którymi tak brzydko mówisz? - Spojrzała na niego, ściągając nieco brwi. Bo przecież nie zasługiwała — w swoim oczywiście mniemaniu, na takie traktowanie. Chyba nie była aż taka najgorsza. I wcale nie myślała tu o wyglądzie, bo ten akurat aspekt jej samooceny kulał jak ona sama. A może jednak ten w zasadzie nieznajomy facet trafnie wypunktował, czemu tak naprawdę była sama? I to zirytowało ją jeszcze bardziej, bo jakim cudem taki ktoś ma prawo znać jej słabości.
- Rzeczywiście, patrząc na ciebie, to mogłabym pomylić się, gdzie masz przód, a gdzie tył… - Nie to, że nie był przystojny, bo był. Tyłka nie miała okazji oglądać, ale w zasadzie teraz logika poszła trochę w odstawkę, bo chciała mu po prostu dopiec.
- Ale bardzo proszę, zgadłeś. Nie umiem na czymś takim jeździć. - Powiedziała, bardzo niechętnie przyznając się do tego, że jest w czymś gorsza. Czy on musiał znowu mieć rację? - Z resztą, chyba i tak nie chcesz spędzać ze mną czasu, więc lepiej dla ciebie. Możesz sobie pojeździć, ja ci popilnuje drugiego motoru. - Inna sprawa, że bała się, że chora noga nie da sobie rady z kontrolowaniem wszystkiego. Bo to, że gaz był na kierownicy, to wiedziała, ale chyba nogi też były do czegoś potrzebne.
A czemu nie chciała wracać od razu? Chyba rzeczywiście było tu na tyle ładnie, że nawet siedzenie na parkingu było lepsze niż ponowne zamknięcie się samej w domu.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Speszył się, w jakimś stopniu. Gdy zasugerowała, że się nią interesuje zareagował tak, jakby ktoś go spoliczkował czy też uderzył niewielkim obuchem: potrząsnął głową, zamrugał, lekko się w tył odchylił.
- Interesuję? Że ja? Po czym wnosisz? - warto zauważyć, że ominął etap gwałtownego zaprzeczania, po prostu dziewczyna podeszła go od strony, od której się tego nie spodziewał. Daleko mu było do zrozumienia o co jej chodzi i czy przypadkiem nie zagubił jakiegoś wątku w tej dyskusji: była krótka, ale całkiem burzliwa więc to możliwe, że coś śmignęło koło niego, a on to przeoczył. Poprawka powyższej reakcji miała miejsce gdy wspomniała o całowaniu matki. Tutaj potrzebował sekundy, dwóch nawet by skojarzyć, że to jest nagły, zupełnie niespodziewany przeskok z wątku A na jakiś odległy, zupełnie inny i całkowicie niepowiązany. Przynajmniej dla niego.
- A co ma piernik do wiatraka? - pozostając w klimacie niedojrzałości, nawet podrapał się po skroni jakby to miało przyspieszyć jego procesy myślowe. I pewnie z tego całego skonfundowania ominął go ten pocisk, że nie wiadomo gdzie przód a gdzie tył. NI cholery się nie zorientował, że to była obelga, jak to mogłoby faceta w ogóle urazić? Że kobietę to jeszcze by jakoś ogarnąć, w końcu ona miały, powinny mieć biust, ale jego? W każdym razie - temu zaprzeczyć się nie dało - dziewczyna nieco odpuściła. Toteż i on, siłą rzeczy, puścił nogę z gazu. Chrząknął.
- Gdybym nie chciał spędzić z tobą czasu to by mnie tu nie było, tylko bądź tak uprzejma i niech się tutaj pojawi ta dziewczyna, z którą gadałem przez telefon, a nie upierdliwy stwór z taksówki - taktowności próżno było tutaj szukać, aczkolwiek ewidentnie pierwsze miłe słowa, względnie miłe, zostały wypowiedzine. I TJ chrząknął po raz drugi - Poza tym to jest proste... - to rzekł już pewnie i popatrzył na oba motory. Crossówki średnio nadawały się do jazdy we dwoje ale... - Możesz spróbować, a jak nie, to jakoś się najwyżej zabierzemy na jeden... - teraz po zadymie i zamieszaniu to już śladu nie było. Skąd ta zmiana? W oczach TJa Daisy przestała sprawiać wrażenie naburmuszonej panny co to wszystko wie najlepiej, powiedziała że czegoś nie umie, a to trochę jak wyzwanie: szczególnie że on na motorze umiał jeździć dobrze.
Daisy Watson
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
No, bo jak inaczej mogła zinterpretować jego słowa, skoro nazwała go bucem, a on sam stwierdził, że tylko buce mogły się nią interesować. Dla niej dogryzienie w tej kwestii było oczywiste, a widząc dodatkowo, że nieco się zmieszał, miała wrażenie, jakby właśnie zaliczyła trzy punkty w koszykówce, chociaż nigdy w życiu nie rozumiała, za co to liczą, ani czym tak naprawdę jest dwutakt.
- No sam powiedziałeś, że tylko tacy się mną interesują. A nie zaprzeczyłeś, że jesteś bucem. - Stwierdziła lekko. Skoro on mógł okazywać się bezczelnością, ona również.
- A to, że mówić takie brzydkie słowa i potem mamę całować? - Powiedziała, wywracając na niego oczami. Czasem jednak prawdziwe było powiedzenie, że ładna miska jeść nie daje. Czy to naprawdę był ten sam miły facet, z którym rozmawiała, a potem wymieniła kilka wiadomości? Bo nie tylko jemu się wtedy dobrze rozmawiało. Ona również miała z tego niemałą przyjemność. - Skusiłeś mnie wizją randki miłymi słowami, chociaż w rzeczywistości nie jesteś uprzejmy. To już podchodzi pewnie pod jakiś catfishing. - Dorzuciła. I chyba nawet lepiej się stało, że nie zrozumiał obrazy, bo nagle niespodziewanie, jakby pan Jezus zszedł i bosą stópką po nim przeszedł, taki był odmieniony. Aż się Watson głupio zrobiło, że tak go zrugała. Bo może całe jego zachowanie sama sprowokowała i teraz będzie musiała się przed nim tłumaczyć?
- Cały czas tu jestem… Tylko ten. Nie spodziewałam się akurat ciebie. Bez urazy, ale jeszcze przed chwilą nie wyglądałeś na zachwyconego moją obecnością, więc mogłam pomyśleć, że masz lepsze rzeczy do roboty. - Ale z jej głosu zniknęła butność i pojawiło się coś na kształt lekkiego onieśmielenia. Położyła dłoń na karku i zakłopotana pomasowała go przez chwilę, patrząc to na jeden motor, to na drugi.
- A wytłumaczysz mi wszystko krok po kroku? - Spytała, patrząc na niego uważnie i ostatecznie też dodając nieco ciszej. - I czy potrzebna jest do tego siła obu nóg? - Najgorszy moment. Ale jeśli nie chciała zniszczyć maszyny, ani, co gorsza, spowodować wypadku powinna mu powiedzieć prawdę. - Bo widzisz ja… ja nie do końca mam sprawną jedną z nich. - Tym razem ona chrząknęła, uciekła wzrokiem i w zasadzie gotowa była na kolejne szykany z jego strony. Nie powiedziała mu tego przez telefon, nie wyznała też, czemu wtedy nie mogła sama popędzić do sklepu po laptopa. Można więc powiedzieć, że ciut minęła się z prawdą, ale przecież to nie tak, że był to najprzyjemniejszy do poruszania temat, jeśli dopiero się kogoś poznawało.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
- To ty zaczęłaś - wzruszył ramionami zostawiając za sobą całą wcześniejszą dyskusję, docinki, wzajemne obrażanie się i wytykanie sobie palcami tego, owego i jeszcze tamtego. Odnosił się naturalnie do tego, że wg słów Daisy to ona tutaj przyszła w blasku aureoli niczym święta, a on zaraz od samego początku na nią naskoczył. Otóż nie, to ona pierwsza zaczęła z wyraźnym przekąsem sugerując, że wolałaby się spotkać z kimś innym. Cóż, on również. Jednakowoż, jako człowiek mający w pogardzie długie rozpamiętywanie konfliktów i nieporozumień, TJ dość łatwo pominął wcześniejsze niesnaski. Tak czy inaczej, jego ton jasno dawał do zrozumienia, że czas zakończyć tę dyskusję... byle on miał ostatnie zdanie.
- Jeżeli umiesz jeździć na rowerze to... - przecież nie powie, że to jest dokładnie tak samo, bo nie jest - to jakoś powinno pójść, utrzymanie równowagi będziesz mieć odfajkowane reszta jest prosta - błąd, nie była. Nieprzypadkowo motory crossowe nie są dopuszczone do ruchu ulicznego bo w końcu nie mają świateł i paru innych bajerów koniecznych z regularnym przemieszczaniu się. Nie takie problemy jednak się rozwiązywało - Co tam mamroczesz? - aż sie nad nią bo chyba nie do końca zrozumiał, ale... nie, zrozumiał. Zaklął. Chwilę potem też wyraził wyraźnie swoje niezadowolenie tyle że tym razem przyczyną tej złości nie była Daisy - Zabiję tego dupka. Zadałem mu jasno pytanie, czy dziewczyna z którą chce mnie umówić ma dwie nogi i dwie ręce to zarzekał się, że tak. Przecież gdybym wiedział, to nie wymyśliłbym motorów - załamał ręce i spojrzał w niebo. Całe życie szmatą w pysk. Niemalże żyć się odechciewa. Odetchnął ciężko i znów spojrzał na Daisy - Jak bardzo ta noga Ci doskwiera? I tak nie miałem w planach gnać przez lasy, no ale jednak... - znów pokręcił głową - Możemy spróbować osobno a jak nie to po prostu siądziesz za mną i będziesz się mocno trzymać. Spokojnie, nie gryże - i znów podrapał się po głowie bo najpierw zobaczył kogoś, kogo się nie spodziewał - pierwsza lufa na miłą randkę, a potem ten ktoś okazał się nieprzystosowany do jego randkowego pomysłu - druga lufa. Co będzie trzecią?
Daisy Watson
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Uniosła brwi w lekkim niedowierzaniu. No chyba coś mu się pomyliło?
- Tylko spytałam, czy na kogoś czekasz… - Fuknęła w jego stronę. Może przywykł do potulnych laleczek, ale ona nie lubiła, jak ktoś jej wsadzał do ust słowa, których nie powiedziała. - No wybacz, ale po naszym ostatnim spotkaniu trudno mi było uwierzyć, że potrafisz być miły, jak byłeś przez telefon. - Powiedziała, wywracając oczami, ale chyba oboje zaczynali się uspokajać. Może gdyby oboje potrafili odpuścić i nie uznać, że każde z nich powinno mieć ostatnie zdanie, to szybciej udałoby się im dojść do porozumienia, a tak potrzebowali chyba się wygadać i wylać żale. Daisy nie miała pojęcia czy jej słowa w żaden sposób na niego wpływają, ale z pewnością, ona będzie później przeżywać to, co jej nagadał. Wbrew temu, co usilnie chciała mu pokazać, wcale nie była tak twarda na zewnątrz.
- Nie próbowałam od dość dawna jeździć na rowerze, ale… tego się podobno nie zapomina, prawda? - Zerknęła na niego, jakby szukając u niego jakichś słów potwierdzenia. Ale zamiast tego usłyszała przekleństwo, a potem tyradę na temat tego, że jednak ktoś wprowadził go w błąd.
I cóż… Wiedziała, dosłownie wiedziała to od momentu, kiedy randkowanie przeszło jej przez głowę, że to, że miała wypadek będzie problemem. Chwilowa swoboda, jaką niemal przy nim nabyła, niemal momentalnie zniknęła i Daisy się wycofała. I chociaż sama jeszcze przed chwilą widziała siebie jako dość odważną dziewczynę, tak teraz wyraźnie się zmieszała.
- Wiesz… nie mam pojęcia, czemu twój znajomy ci to powiedział. Nogi co prawda obie mam, ale jedna no… nie domaga czasem. - Nawet jeśli nie powiedział, że z kulawą by się nie umówił, to jednak ewidentnie ją to zabolało.
- Teraz jest ok, ale no… nie boję się ciebie… jak mi nie pójdzie, to mogę spróbować usiąść za tobą. Ty nie gryziesz, a i ja pilnowałam ostatnio wagi, więc może te ciastka, co nam upiekłam na spotkanie, się z nami zabiorą. - Bo myślała, że to będzie piknik. I owszem nie była najlepszą kucharką, a ciastka piekła na trzy podejścia, bo pierwsze nie wyrosły, a w drugich pomyliła cukier z solą, ale te, co miała ze sobą były chyba w porządku.
- I ten… no… sorki, że nazwałam cię bucem. - To nie tak, że zupełnie przestała tak uważać, ale mogła przynajmniej zachować to dla siebie.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Machnął ręką i coś tam pod nosem pomamrotał, żę 'tak, tak, masz rację', co oczywiście znaczyło ni mniej ni więcej "fanzol sobie głupoty dalej, ja swoje wiem". Przytaknął jej natomiast całkiem szczerze, gdy temat zszedł na starą jak świat, a przynajmniej starą jak rowery, prawdę o sztuce jeżdżenia na tychże. Dalszy przebieg pogadanki, no, to już była spora niespodzianka.
Zaczął od poważnego westchnięcia.
- Słuchaj, przecież nei jestem zły na Ciebie - nawet on zauważył, że jej zachowanie wyraźnie się zmieniło po tym jego wybuchu na tajemniczego znajomego. Dajmy mu na imię Steve, każdy znajomy NPC dla mnie to Steve, bardzo to NPCowe imię. Ale... - tylko na tego osła. Przecież to dość istotny szczegół, coś jak to, żeby wiedzieć czy panna jest weganką czy jest normalna, bo nie weźmiesz takiej do barbecue knajpy gdzie gratis do każdego dania dorzucają miażdżycę i cukrzyce, co nie? - dyplomatyczny język TJa w całej okazałości, broniąc kulawych pocisnął wegan. No trudno, zdarza się, nie planował zostawać politykiem.
- Tak zrobimy, wolę nie ryzykować. Było nie było, jestem za ciebie odpowiedzialny a pierwsza randka skończona w szpitalu to tak trochę kiepski wpis do CV. - tutaj już się lekko uśmiechnął mając nadzieje, że się sytuacja między nimi dalej będzie poprawiać, a atmosfera oczyszczać - Ciastka? Takie własnej roboty? - jeszcze nim mu odpowiedziała gwizdnął z wrażenia, ale by nie stać jak słup soli to zza swojego motoru wyciągnął plecak - Spoko, no problemo, ty też wydajesz się dużo bardziej w porządku niż wtedy w taksówce - on jej nie przeprosił, ale nie dlatego że nie chciał, ale ten cały ferwor intensywnej wymiany zdań był tak dynamiczny, a on miał tak kiepską pamięć, że nie pamiętał kompletnie określeń jakimi ją nazwał. Z plecakiem, znalazł się przy Daisy.
- Myślę, że powinnaś włożyć tutaj te ciastka no i ubrać ten plecak skoro będziesz siedzieć za mną. I po drugie, która noga jest słabsza abym wiedział na co uważać... - stał z metr przed nią, między nimi tkwił otwarty plecak. W środku cóż, była jakaś butelka wody, butelka soku, nic nadzwyczajnego. Ot, prowiant na pobyt w terenie. Ciastka na pewno będą do tego wszystkiego pasować
Daisy Watson.
sumienny żółwik
TJ Buchanan
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Ostatnie doświadczenia z Jeffreyem pokazały jej, jak łatwo wyprowadzić faceta z równowagi. Kłócili się przecież od pierwszego spotkania, bo żadne z nich nie chciało ustąpić i oboje mieli cholernie mocne charaktery. I podobnie było teraz z tą tylko różnicą, że Daisy była zwyczajnie zmęczona ciągłymi kłótniami i może dlatego po prostu przybrała pozycję, która była nieco bardziej spolegliwa.
- Jeśli w jakiś sposób cię to pocieszy, to weganką nie jestem. Ale nie lubię arbuza. - Dorzuciła w razie, gdyby miało coś jeszcze pójść nie tak i on planował, by ich wycieczka skończyła się w jakiejś rozlewni arbuzowych soków. Wtedy już byłoby chyba szczytem szczytów, by coś jeszcze mogło pójść nie tak. Ewentualnie NPC Steven mógł mieć buga i nagle odlecieć w kierunku Płotki na jakiś dach, a ich spotkanie było jednym wielkim snem w Matrixie. Nic jednak na razie na to nie wskazywało. - Mi tylko powiedział, że jesteś na tyle zdesperowany, że spotkasz się nawet ze mną. - Pokręciła głową i zaraz się zaśmiała. - Dopiero teraz, jak powiedziałam to na głos, to muszę stwierdzić, że nie jest najmilszym człowiekiem. - Może nie miał nic złego na myśli, ale zdecydowanie umiał sprzedać wadliwy towar.
- Boisz się o mnie, czy o motor? W zasadzie obie słusznie umotywowane, ale jesteś pewien, że chcesz zostawiać maszynę na takim odludziu całkiem samą? - Rozejrzała się i jak daleko sięgał wzrok, nie było obok nikogo. - I to nie tak, że chce się wymigać, bo teraz to nawet bardzo chce się przejechać. I jakbyś był seryjnym mordercą, to byś mi powiedział, prawda? - Teraz sobie i ona pozwoliła na lekki żart. - Ale jak się dobrze spiszesz, to może rzeczywiście dam ci referencje na przyszłość. - No proszę, mogli czasem porozumiewać się, jak dorośli ludzie. Zaczynał trochę przypominać faceta ze słuchawki.
- I tak piekłam sama, ale robiłam to pierwszy raz w życiu… No, znaczy się trzeci, ale dwa pierwsze mi nie wyszły… - Przyznała się, chociaż te, które miała ze sobą, jej zdaniem były całkiem niezłe.
Wysunęła się naprzód i sięgnęła do swojej torebki, gdzie miała całkiem spore pudełko z wieczkiem i ciastkami. Wiadomo — torebki nie były tylko od portfela, ale również od noszenia przekąsek.
- Prawa noga. - Powiedziała, a gdy wyciągała w jego kierunku ręce szereg długich i niezbyt ładnych blizn odsłonił się na jej ramionach. Nie, nie cięła się. Wszystko było wskutek wypadku. Szybko jednak złapała plecak.
- W sumie to od dawna miała chęć wybrać się na zwiedzanie okolicy, a nie było okazji. Pochodzisz stąd? - Teraz właściwie zastanowiło ją to, że TJ zdawał się nie rozpoznawać w niej gwiazdki TV Show. Czyżby wreszcie miał traktować ją normalnie bez względu na ilość pieniędzy na jej koncie?

TJ Buchanan
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
ODPOWIEDZ