lorne bay — lorne bay
26 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Hey, hey, you, you
I could be your girlfriend
- No dokładnie. Myślę, że skoro już tutaj mieszkamy to taka podstawowa wiedza na ich temat bardziej by nam się przydała niż zajęcia na których rzeźbi się popiersie z mydła - mruknął, przypomniawszy sobie te nieszczęsne lekcje, na których próbował nożykiem wydłubać z kostki mydła kwiatek, a w rezultacie wyglądał jak ośmiornica rozjechana samochodem. Znacznie większą wartość miałyby dla niego zajęcia, na których mógłby się dowiedzieć nieco więcej o kulturze aborygeńskiej, zwłaszcza, że naprawdę go to interesowało, a tak musiał posiłkować się tym co usłyszał od dziadka, przyszywanej babci i jakiś randomowych ludzi.
- Wiesz, gdybyś mnie zapytała, pokazałbym Ci kilka miejsc wartych odwiedzenia i nie musiałabyś wyjeżdżać - uśmiechnął się do niej, chociaż z drugiej strony nie był pewien czy część z nich na pewno by jej się spodobała. Benji był znany z tego, ze preferował miejsca o specyfice, która nie trafiała do każdego. Z drugiej strony Ryan nie była osobą, którą utożsamiałby z tymi jednostkami, dla których ładne miejsca to tylko takie gdzie świeci słońce, jest dużo zieleni, a na wietrze unoszą się płatki dzikich kwiatów.
- Możesz mieć rację, sekciarze są dziwnymi ludźmi i jak czasem oglądam te dokumenty o nich, dziękuję sile wyższej, że nigdy taki nie stanął mi na drodze - na przykład ten facet, co założył sobie całe plemię złożone ze swoich córek, z którymi się rozmnażał. To był dopiero chory pojeb. Równie dobrze jakaś sekta mogła sobie wokół wraku założyć swoje mini miasteczko, polować na dzikie zwierzęta albo jeść siebie nawzajem. Nie podzielił się z Ryan tymi myślami, bo były po prostu ohydne.
- I w polu rzepaku! W Carnelian Land są takie, to też możemy odhaczyć, tylko wtedy najlepiej z moją ręką w kadrze, wiesz jak się tak trzymamy, a Ty mnie prowadzisz. Takie to podobno najwyższa klasa - zaakcentował te słowa wysunięciem ręki do góry, tworząc kółeczko kciukiem złączonym z palcem wskazującym. Nie wiem czy w Lorne są pola rzepaku, ale w Australii generalnie są. Sprawdzałam.
- Taaak, a jak kręci Ci się w głowie na karuzeli, to już pozamiatane - co prawda Benji był dość wytrzymały, ale kiedyś z braćmi robili sobie takie podwórkowe testy i pani Brooks była nieco wkurzona, kiedy wrócił z zarzyganymi butami.
- Chodź, może pod liśćmi znajdziemy jeszcze coś, co należało do tamtych pasażerów co się rozbili - pociągnął ją delikatnie w stronę wnętrza, trochę wysuwając się do przodu, w razie gdyby coś miało spaść na nich albo się załamać, to wolał żeby trafiło jego. - Niewykluczone, że po tylu latach nic nie znajdziemy, ale i tak jest super. Zrobię kilka zdjęć - wolną ręką podniósł aparat zawieszony na szyi i przystawił do oka, na razie sprawdzając czy ma ku temu jakiekolwiek możliwości.

Ryan Hillbury
mistyczny poszukiwacz
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Czekaj, czekaj, do jakiej ty chodziłeś szkoły, ja nic nie rzeźbiłam! - co prawda Benji był dwa lata starszy, więc mógł robić inne rzeczy niż Ryan później, ale rzeźbienie w mydle wydawało się jej być akurat ciekawym zajęciem. Takim mniej konwencjonalnym niż rysowanie, a jednak dalej rozwijającym jakieś manualne czynności. - Ja przyszywałam guziki na zaliczenie z takich bardziej manualnych rzeczy, ale jeszcze nie miałam okazji skorzystać z moich umiejętności, może powinnam nosić więcej koszul? - spojrzała na swój strój, na który składały się brzydkie i niewygodne buty, razem z trochę dłuższymi szortami, które miały dużo kieszeni i były dość przewiewne, a na dodatek koszulkę na grubych ramiączkach, przylegającą do jej ciała. Przynajmniej wśród zarośli Tingaree nic się do niej nie lepiło! - Nie wiem jak ci powiedzieć Benji, ale dalej masz okazję to zrobić - w końcu wróciła i jak na razie nigdzie się nie wybierała, a Brooks do woli mógł ją wyciągać na wycieczki w dziwne miejsca, nawet jeśli oznaczało to po prostu wleczenie się za nim, kiedy robił swoje artystyczne zdjęcia, które nie zawsze była w stanie zrozumieć.
- Ooo, to całą serię trzeba zrobić w różnych miejscach z tą ręką, koniecznie! - pokiwała poważnie głową, ale pomysł był tak idiotyczny, że aż się zaśmiała. - Wiesz, że jak to było popularne, to można było kupić selfie sticka, który imitował rękę? To w sumie trochę smutne - jak ktoś nie miał drugiej osoby do trzymania za rękę to musiał mieć trochę nieprzyjemnie w życiu. - To trochę jak te poduszki, że niby to osoba, do której można się przytulić, chociaż ja bym mogła taką mieć - lubiła zasypiać wtulona w coś, bo w kogo to nie bardzo miała jak, więc okej, poduszka jednak nie była takim najgorszym pomysłem.
- A to nie był tylko ten jeden facet? Słyszałam o tym tyle historii, że już nie wiem w którą wierzyć - i ani razu nie wpadła na sprawdzenie faktów w internecie, a przecież na stronie miasteczka, albo biblioteki pewnie dało się znaleźć informacje o słynnym wypadku. - A nie jest tu za ciemno? W ogóle słyszysz jak jest cicho? - śpiew ptaków i bzyczenie owadów jakby ustało i słychać je było tylko w oddali, a w środku samolotu panował spokój. Puściwszy rękę Benjiego, dalej trzymała się blisko, tak na wszelki wypadek, szurając stopami po podłożu w celu znalezienia czegoś.

benji brooks
przyjazna koala
my name is jeff
lorne bay — lorne bay
26 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Hey, hey, you, you
I could be your girlfriend
- Chyba do tej samej co Ty, nie? Ale coś mi się obiło o uszy, ze ta nauczycielka dość szybko odeszła - przez chwilę zastanawiał się w milczeniu, starając się odnaleźć w głowie przyczyny tej rezygnacji. - Wydaje mi się, że któreś z rodziców było ostro wkurwione po tym jak jeden z uczniów wbił sobie dłuto w palec - no cóż, jego nieuwaga, ale wiadomo jak to było z rozsierdzonymi matkami i ojcami millenialsów. Często słyszał od dziadka, że kiedyś to było lepiej, choć niekoniecznie podzielał jego zdanie.
- Słuchaj, myślę, że Twojemu stylowi nic nie brakuje, ale w razie gdybyś chciała się sprawdzić to mam kilka koszul i specjalnie dla Ciebie mogę powyrywać z nich guziki żebyś się sprawdziła - zaoferował trochę żartem, a trochę serio. Nie był specjalnie do tych koszul przywiązany i nosił je wyjątkowo rzadko, więc jeśli sprawiłoby to jej chociaż namiastkę przyjemności, to był gotów je poświęcić. Chociaż wcale nie wątpił w to, że nie miała na tyle umiejętności żeby sobie z tym poradzić. No bo co to za wyzwanie przypiąć parę guzików? Otóż było. Przypomniał sobie właśnie jak kiedyś męczył się z doszyciem jednego do pożyczonej marynarki i okręcił nitkę wokół krawędzi, przez co nie dało się wsadzić guzika do dziurki. Straszny wstyd. Musiał prosić panią Brooks żeby mu pomogła, ale niespecjalnie chciał się chwalić swoją ignorancją w tym temacie.
- Racja - zmieszał się odrobinę, kiedy dotarło do niego jak głupi wydźwięk miało to co powiedział. W końcu tu była i raczej nigdzie się nie ruszała. A nie chciał zabrzmieć jak roszczeniowy frajer, bo o to też mu wcale nie chodziło. Po prostu lubił ją, nawet bardziej niż inne dziewczyny, z którymi się przyjaźnił i trochę mu zależało na tym żeby jednak zabawiła nieco dłużej w Lorne. - W takim razie przygotuj się na niezapomnianą wycieczkę. Albo kilka. Zobaczysz, że tutaj też może być zajebiście, a co lepsze w sumie niewiele osób o tym wie - trochę posmutniał na tą myśl, bo rzeczywiście wielu lokalsów nie zdawało sobie nawet sprawy z tego, że miasteczko to nie tylko piękne, piaszczyste plaże, kilka uroczych uliczek i rezerwat nieopodal. Tak naprawdę było mnóstwo miejsc i związanych z nimi historii, które nie tylko były ciekawe, ale równocześnie na tyle fascynujące, że człowiek chciał się zagłębić nieco bardziej w odkrycie tajemnic.
- O kurwa, serio? - zaskoczyła go trochę. Aż parsknął śmiechem na samą myśl, że ludzie rzeczywiście mogli kupować taki badziew. Według niego to kaleczyło sztukę fotografii! No ale z drugiej strony bez różnorodności byłoby nudno, więc musiały być takie jednostki, które kusiły się na realizację takich szalenie durnych pomysłów. - Z taką poduszką to całkiem spoko, chociaż ciekawe czy są wygodne - Benji sam wolałby być dla Ryan taką poduszką, ale zachował ten komentarz dla siebie. Zresztą trochę sceptycznie podchodził do takich wynalazków. Dla niego poduszka musiała być ultra miękka, przez co sobie prawdopodobnie niszczył kręgosłup, ale na innej nie potrafił zasnąć. No chyba, że z głową przytuloną do podłogi, ale to co innego.
- Chyba zabrał ze sobą jakąś ekipę techniczną czy coś - on też już nie do końca pamiętał tą całą historię, ale był pewien, że był ktoś jeszcze oprócz tego biednego nieszczęśnika! - Rzeczywiście... - mruknął, na chwilę milknąc żeby zaznać ciszy. To było równocześnie przyjemne, ale i napawające trwogą, zważywszy na fakt co to było za miejsce i co tu się wydarzyło. Próbował w mroku dojrzeć coś interesującego, aż w końcu jego noga natrafiła na coś co zagrzechotało. - Coś tu jest! - schylił się podekscytowany i przesunął ręką po podłodze wraku aż natrafił wreszcie na...
- Puszka po piwie. W środku są kamyki - skrzywił się. Niczego bardziej nienawidził niż śmiecenia, choć równocześnie korzystał z tego, obejmując to obiektywem. - Widocznie nie tylko sekty mają tu pożywkę, ale i jakieś pijaczki albo małolaty - nie chciał żeby Ryan się wystraszyła. Być może rzeczywiście bywało to schronienie przed deszczem dla okolicznych pijaków, ale raczej w Lorne nie spotykało się zbyt wielu bezdomnych, więc raczej celował w grupkę imprezowiczów.

Ryan Hillbury
mistyczny poszukiwacz
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Auć! - aż syknęła, łapiąc się za palec, jakby i ją on zabolał, chociaż nie miała z tym dłutem nic wspólnego, ale to trochę tak, jak się patrzyło na filmach na sceny z jakimiś bójkami i w zależności od progu bólu, coś można było prawie poczuć.
- Jestem wzruszona Benji, że chciałbyś specjalnie dla mnie zniszczyć swoje ubrania, ale może nie będzie to konieczne - to też nie tak, że chciała w przyszłości zawodowo przyszywać guziki i potrzebowała tego do spełnienia swoich marzeń, ale i tak propozycja Brooksa była całkiem miła, więc równie miło się do niego w podzięce uśmiechnęła. - Dobra, to trzymam cię za słowo, ale spróbuj się nie wywiązać - żartobliwie pogroziła mu palcem, no ale miała nadzieję, że zrozumiał, że nie oczekuje od niego zapewnienia jej atrakcji życia dzięki jakimś wycieczkom. Owszem, fajnie by było przeżyć taką jak z biura podróży, oczywiście nie pod względem pakowania się w autokary i typowo turystyczne lokalizacje, ale tak, żeby odkryć coś, o czym się nie wiedziało, jednocześnie będąc zupełnie zaopiekowanym pod względem "ogarniania". Ryan po swoich podróżach i tak nauczyła się już wiele, jeśli chodziło właśnie o odnajdowanie się w wielu sytuacjach. Dziewczyna nie tylko potrafiła nagle znaleźć transport, ale i nocleg, a do tego dogadywała się w językach, z którymi wcześniej nie miała nawet styczności, a to musiało być coś!
- Wiesz, pewnie zależy jaka, ale to jakiś chiński wynalazek. Albo japoński? Może koreański? Na pewno azjatycki, więc pewnie tam łatwiej dostać i przetestować, więc pozostają jakieś podejrzane stronki do zamówienia. Kupić ci taką na walentynki? Może jeszcze dojdzie - parsknęła śmiechem na myśl o tym, że w ogóle mogłaby komuś sprawić podobny prezent, bo już chyba tylko gorsze były te kiczowate majtki z wizerunkiem kochanka. Chociaż szczerze? Mogłaby coś takiego w żartach podarować.
- Hmm, ja to już zupełnie nie pamiętam - przyznała. Mogłaby w tym momencie uwierzyć w każdą wersję historii, opowiedzianej przez chłopaka, bo sama była jej tak bardzo niepewna, a to nawet nie było tak dawno, dodatkowo wszystko wydarzyło się w okolicy, więc aż trochę wstyd, ale poczuła się jak ignorantka. Zamilkła jednak, wsłuchując się razem z Benjim w ciszę, a po chwili z zainteresowaniem zaczęła się przyglądać jego potencjalnemu znalezisku. - O nie! - jęknęła, bo nie dość, że nie było to nic ciekawego, to jeszcze śmieć, którego pewnie nikt długo nie zabierze. Jakby ktoś chciał w pojedynkę zabrać się za sprzątanie okolicznych lasów, pewnie zajęłoby mu to czas do końca życia, bo ludzie zupelnie nieuważnie wyrzucali wszystko jak leci. - Stawiam na imprezę małolatów, albo, co gorsza, ludzi w naszym wieku - dzieciaki to jeszcze dzieciaki, o wielu rzeczach nie myślały, ale tacy młodzi dorośli jak oni, powinni się trochę przejąć i przynajmniej zabrac puste puszki do domu. - Ale wygląda na to, że nie znajdziemy tutaj żadnych skaa.... - zrobiła kilka kroków wgłąb samolotu i musiała stanać na jakims niestabilnym kawałku podlogi, który zachwiał się pod jej ciężarem. -rbów - dokończyła, odzyskując stabilność.

benji brooks
przyjazna koala
my name is jeff
lorne bay — lorne bay
26 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Hey, hey, you, you
I could be your girlfriend
Dla Benjego jako entuzjasty przygód, podróży i robienia zdjęć w nietypowych miejscach, takie wycieczki były czymś wyjątkowo przyjemnym. Może nie planował robić z tego nie wiadomo jakich wczasów pod palemką, ale na pewno mógł się pochwalić znajomością różnych, ciekawych spotów. Chociaż w zasadzie samą propozycję traktował luźno, to równocześnie w głowie już wertował miejscówki, do których mógłby któregoś razu zabrać Ryan.
- Słowo skauta się liczy? Co prawda nie była to jakaś długa kariera, ale zawsze coś - wytrzymał tam chyba koło roku, może dwóch lat. Albo odwrotnie, to z nim wytrzymali? Jako dziecko nie należał do tych najgrzeczniejszych, a w połączeniu z żywiołowością bywał ciężkim orzechem do zgryzienia. Najgorzej było w kwestii odznak, bo Benji chciał zebrać je wszystkie jak najszybciej, ale nie patrzył jakim kosztem i być może właśnie to przelało szalę goryczy.
Co innego wyprawy, które można samemu organizować. Jazda stopem była sto razy ciekawsza od autobusu, czy nawet samolotu (chociaż stopem ciężko podziwiać takie widoczki z góry), a przede wszystkim można było cały czas zmieniać kierunek podróży bez żadnych konsekwencji! Co prawda nie zawsze samochody jechały tam gdzie się chciało, ale zawsze można było zachcieć sobie pojechać gdzieś indziej, nie?
- Hmmm... Doceniam starania, ale chyba się obędzie bez tego. Wiesz, nie ma co, jeszcze zatrzymają na granicy, trzeba będzie cło zapłacić i się okaże, że z groszowego wydatku trzeba będzie niemałą fortunę zapłacić... Ale dzięki! - domyślał się, że to raczej był żart, ale również z powodu żartu mógłby takie coś dostać i wtedy głupio byłoby wyrzucić, no bo prezent, i śmieszny, ale kompletnie niepraktyczny, więc zawczasu wolał uprzedzić o ewentualnych nieprzyjemnościach, które wiązały się z zamawianiem z Chin! Oni w tej Australii pewnie mieli jeszcze bardziej przejebane, bo w takim USA mogli sobie bezpośrednio chiński szajs z USA sprowadzać, ale na terenie większości państw to nie działało. A Benji wiedział o tym, bo kiedyś chciał przetestować jakieś dziwaczne obiektywy do aparatu i musiał i tak zamawiać z Chin.
- W sumie to możemy ją zabrać ze sobą, i tak mam plecak - stwierdził po namyśle. Najpierw rzecz jasna zbliżył obiektyw do znaleziska i przy pomocy lampy błyskowej uwiecznił tą chwilę w ciemnościach. Dopiero potem podniósł puszkę i wytrząsnął z niej małe kamyczki, które echem posypały się po podłodze. Wrzucił ją do plecaka i rozejrzał po wnętrzu, próbując dostrzec coś jeszcze.
- Też mi się wydaje, że to jacyś młodzi ludzie. Trochę to smutne, bo niedługo będzie jak w tym dokumencie o oceanach na Netflixie - już niewiele pamiętał z niego, ale sens był taki, że wkrótce Ziemia stanie się po prostu ogromnym wysypiskiem.
Nim się zorientował co się w ogóle dzieje, doskoczył do Ryan, robiąc dużego susa i złapał ją w ramiona, a że w tym czasie zdążyła już samodzielnie złapać stabilność, to zrobiło mu się trochę głupio, więc wybąkał pod nosem żeby uważała na siebie.
Jakiś błysk przykuł jego wzrok, ale okazało się, że to kolejna puszka. Kiedy się do niej pochylił, znalazł coś jeszcze.
- Patrz Ryan, skarb - uśmiechnął się, wyciągając w jej stronę najprawdziwszy, najbrzydszy na świecie pierścionek z plastiku. Prawdopodobnie taki, który można było wylosować w automatach na monety. - Myślisz, że należał do kogoś z podróżujących? - marna szansa, ale kto wie, może jakaś matka sobie schowała do kieszeni taki pierścionek na pamiątkę, bo jej dziecko wcisnęło?

Ryan Hillbury
mistyczny poszukiwacz
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- No nie wiem, a pokażesz mi swój pas z odznakami, albo chociaż wiązanie liny? - bo takie rzeczy się chyba robiło, jak się było skautem? Ryan ani trochę nie miała nic wspólnego z survivalowymi tematami, dopóki nie trafiła na swój wyjazd życia. W dzieciństwie bardziej ją kręciły typowo dziewczęce zajęcia, chodziła więc na dodatkowe lekcje z rysunku, czy tańca, ale nikt jej nie wcisnął w mundurek i sprzedawanie ciastek na jakiś szczytny cel. Bo chyba zbierały na szczytny cel? Ciężko było określić, kiedy nie chciało się w to w ogóle angażować. Ale może takie zajęcia akurat przydałyby się jej kiedyś w życiu? Bo jakby trafiła na bezludną wyspę, plułaby sobie w brodę, że nigdy nie podjęła się nauki rozpalania ognia, wiązania desek do tratwy, ani rozpoznawania jadalnych jagód w lesie.
- Och, łamiesz mi serce! - aż się za nie złapała w dramatyczno-teatralnym geście, żeby pokazać jak reaguje na wzgardzenie jej pomysłem na prezent. Wiadomo, też sobie żartowała, a do tego raczej nie zamawiała żadnych chińskich gadżetów, bo też wiedziała, że ich cena wiąże się często z jakością i dbałością o środowisko. Nie była jakimś eko freakiem, ale jak się mogła powstrzymać, to wolała to robić, bo życie od miasta do miasta z torbą podróżną nauczyło ją też minimalizmu i ten był dla dziewczyny skrajnie ważny. Nie lubiła gromadzić niepotrzebnych rzeczy, a przez to nie była największą fanką prezentów, bo nawet jeśli miały być trochę przemyślane, to często kończyły nieużywane, ale jednak szkoda wyrzucić, bo to prezent. Całe szczęście wyrosła już z kupowania dupereli jako pamiątek z wyjazdów, bo komu potrzebna figurka jakiegoś łosia, czy brzydki obrazek, imitujący autentyczną sztukę. Niby fajnie by było mieć w domu jakiś obraz, ale czy koniecznie tanią reprodukcję Mona Lisy w formacie zdjęcia do albumu?
- O, no dobra. Tylko mam nadzieję, że nie znajdziemy jakiejś masy innych śmieci - jedna puszka niewiele raczej będzie Benjiemu ciążyła w plecaku, ale zawsze to coś, jeśli chodziło o ogólne śmiecenie. Bo ludzie też często, jak już widzieli jednego śmiecia, to dorzucali do tego swojego i tak się tworzyło więcej i więcej, jakby mieli jakieś przyzwolenie na śmiecenie. - Jakim? Że śmieciowe wyspy pływają na wodzie? - dokumentu akurat nie oglądała, ale kojarzyła temat. Kto teraz nie kojarzył? Bogatsze kraje nie miały co robić ze swoimi odpadami, więc sprzedawały je tym biedniejszym, które niby miały robić jakiś recykling, ale finalnie wszystko się sypało. Taka Indonezja na przykład radziła sobie z problemem beznadziejnie, a jeszcze do tego dochodził brak wody pitnej, brud, choroby i jeden wielki dramat.
- Skarb? - szybko otrząsnęła się po swoim niedoszłym upadku, dziękując Brooksowi uśmiechem za ratunek. - Wygląda na coś nowszego. Bo zobacz, nie jest taki zabrudzony, nie ma nalotów - najtańsza biżuteria z sieciówek, czy innych automatów dość szybko zmieniała kolor ze złotego, czy srebrnego na miedziany, chociaż miedzi też w nich pewnie nie było. - Wygląda na poważny zaręczynowy, może jakiś chłopak chciał dać swojej dziewczynie na imprezie, ale z nim zerwała, czy coś? - lubiła sobie dopowiadać historie do zagubionych rzeczy, tak samo jak do ludzi na spotkaniach, zastanawiając się czy to ich pierwza randka, czy coś więcej.

benji brooks
przyjazna koala
my name is jeff
lorne bay — lorne bay
26 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Hey, hey, you, you
I could be your girlfriend
- Wiązanie liny mogę ci pokazać albo możemy kiedyś zbudować szałas, bo takie rzeczy też potrafię, a co do pasu z odznakami muszę cię zmartwić, ale chyba, żadnej nie zdążyłem dostać - zmarszczył nos, przez chwilę zastanawiając się czy rzeczywiście nie zdobył kiedyś chociaż jednej, malutkiej odznaki, ale prawda była taka, że nawet jeśli kiedyś takowa w jego ręce trafiła, to najprawdopodobniej zagubiła się w stercie bezwartościowych rzeczy, których systematycznie się pozbywał. Największą wartość miały dla niego umiejętności i chociaż będąc skautem nie miał zbyt wielu okazji do nabycia niezliczonych ilości, to na co dzień, szlifował je na własny sposób. Zwłaszcza, że w razie gdyby na przykład zagubili się w środku dzikiej puszczy, taki szałas mógłby się przydać, gdyby musieli koczować tam przez kilka dni, czekając na pomoc. Choć marne szanse były na to w okolicach Lorne, bo te akurat znał całkiem nieźle.
- Jeszcze je kiedyś naprawię, okej? - uśmiechnął się, wysuwając w górę dwa złożone palce u dłoni, na znak przysięgi. Mimo, że cała konwersacja toczyła się w żartobliwym tonie, jego mina sugerowała najczystszą powagę. Nie żeby rzeczywiście myślał, że złamał jej serce, odrzucając propozycję przyjęcia dziwacznej poduszki. Raczej oboje wiedzieli, że ta odmowa wiązała się z samymi korzyściami. Na przykład dla środowiska!
Jedynymi rzeczami jakie Benji kolekcjonował, były zdjęcia, które najczęściej przyklejał kolejno na ścianę w niewielkim pokoju. Mimo, że wiele osób inwestowało w różnego rodzaju ramki, największą satysfakcję czerpał z surowego wydruku. Miał jeszcze niewielką kolekcję pocztówek, schowanych w szufladzie z czystego sentymentu, ale na tym się kończyło. Raczej nie należał do ludzi, którzy zbierali pamiątkowe figurki, ani nawet magnesy. Co innego znaleziska, na które trafiał na samotnych spacerach. Te również znajdowały specjalne miejsce w jego pokoju. I choć nie każdy rozumiał ideę przyświecającą trzymaniu dziwnych konstrukcji albo żyłki z zawleczkami od napojów, nigdy specjalnie się z tego nie tłumaczył.
- Taaak i, że oceany wymierają, bo ludzie mają w dupie sprzątanie po sobie i zamiast znaleźć śmietnik, rzucają wszystko pod siebie - sam nie był mocno zafiksowany na punkcie ekologii, ale kiedy widział, że ktoś zamiast przejść kilka metrów dalej i wyrzucić śmieci we właściwym miejscu, robił to na środku drogi, miał ochotę wepchnąć takiej osobie łeb do kubła na śmieci. Co niejednokrotnie prawie zrobił, ale zawsze kończyło się na postraszeniu takich bałwanów. Chyba, że byli to starsi ludzie. Miał wrażenie, że do nich zupełnie nie docierało to, że któregoś dnia ich domy mogą zniszczeć wskutek klęski żywiołowej, i że sami się do tego przyczyniają.
- Czyli znasz się na biżuterii - pokiwał głową z uznaniem, rzecz jasna w celach rozrywkowych, bo sam w sobie pierścionek obok prawdziwej biżuterii prawdopodobnie nie leżał. Benji nawet był bliski założenia na początku, że to tylko dolna część korka z jakiejś butelki, dopóki mu się nie przyjrzał i nie dojrzał w nim tych kilku szlachetnych elementów, czyniących z niego pierścionek.
- A może przyjęła go, a potem nakryła go z inną jak gzili się w tym wraku i cisnęła nim o ziemię? - było na tyle ciemno, że być może oszołomiony facet nawet nie zawracał sobie głowy poszukiwaniami. - Albo to był dowód pięknej miłości, tylko po prostu zgubił się, bo był na nią za duży - dodał, nieco odchodząc od dramatów rozgrywających się w jego wyobraźni. Zrobił krok w stronę Ryan i spojrzał jej z powagą w oczy. - Przyjmiesz go ode mnie? Wiesz, mówiłem, że skleję to Twoje złamane serce - normalnie, gdyby nie fakt, że wszędzie było brudno i istniało ryzyko, że coś sobie przy tym zrobi, klęknąłby na jedno kolano przed nią, ale postanowił tylko lekko przykucnąć, nadając temu gestowi jedynie symboliczne znaczenie.


Ryan Hillbury
mistyczny poszukiwacz
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Coś mi tu śmierdzi, Benj, nie wiem czy mogę ci uwierzyć w to, że nie zdążyłeś dostać - wytknęła mu od razu, jednocześnie dźgając go palcem w pierś. Czy posiadanie pasa z odznakami było w ogóle istotne? No nie, nie ma się co oszukiwać, miała to kompletnie gdzieś, na pierwszy rzut oka było widać, że harcerka by była z niej żadna, chociażby przez te ich śmieszne mundurki. Ryan nie należała do tych dziewczyn, które specjalnie dużą uwagę przykładały do ubioru i wyglądu, ale za nic w świecie nie dałaby się wcisnąć w krótką spódniczkę o mdłym kolorze, sparowaną z grubymi getrami. Stroje dla dziewczynek były na tyle nieprzemyślane, że musiał je wymyślać jakiś facet. Tak samo jak siatkówka plażowa kobiet, grana w samych majtkach, bo tak. - Coś dużo dzisiaj obiecujesz. Planujesz nagły i dlugi wyjazd na drugi koniec świata, żebym nie mogła cię znaleźć i ich dopilnować? - zapytała znów żartobliwie, chociaż ona właśnie w taki sposób zwiała - niespodziewanie, nie mówiąc o tym nikomu, więc może nie było to aż tak nieprawdopodobne? Mógłby dostać zlecenie marzeń, które otworzyłoby mu drzwi do międzynarodowych współprac i nieograniczonych możliwości? Kto nie chciałby z tego skorzystać?
Ryan zazdrościła Benjiemu zajęcia. Tego, że robił coś interesującego, czym mógł się pochwalić, co mogło być tematem rozmów. Ona sama po powrocie była tylko nudną dziewczyną, która wybrała się w podróż swojego życia, wróciła z (niewidocznym) brzuchem i podjęła na nowo pracę w swoim zawodzie. Księgowość. Czy mogło być coś, co mocniej zniechęcało ludzi do kontynuowania rozmowy o zajęciu niż to? Jedynym elementem większego zainteresowania było to, że pracowała na posterunku tutejszej policji, ale nie, nie miała dostępu o mrożących krew w żyłach przestępstw, nic z tych rzeczy.
- Patrz jacy z nas ekologiczni wojownicy! Powinniśmy się przykuć do jakiegoś drzewa, albo chodzić na protesty klimatyczne. Myślisz, że takie akcje coś w ogóle dają? - ona sama wojujących miała często za wariatów, bo uważała, że takie radykalne podejście to nie była droga dobrego rozwiązania. Metoda małych kroków, szczególnie jeśli chodziło o zmianę poglądów, wydawała się być bardziej sensowną.
- To by było strasznie bez sensu. Wykosztować się na pierścionek dla kogoś, kogo się nie chce. Chociaż w sumie ludzie tak biorą śluby i się zdradzają. Kumpela kiedyś mi opowiadała, że jej rodzice poszli na wesele jakichś dalekich znajomych i wrócili dość szybko, bo pan młody został nakryty w łazience z jedną z druhen. Nie mogę sobie w ogóle wyobrazić po co to wszystko - pokręciła głową, poniekąd z niedowierzaniem, bo takie historie naprawdę się przytrafiały, zupełnie niepotrzebnie. Po co zawracać sobie głowę organizacją ślubu i zaczynaniem nowego etapu w życiu z kimś, z kim nie chce się tego robić? - Chyba, że ta druga to była jej druga bliźniaczka, taka zła, chciała go uwieść, czy coś! - to wydawało się mało prawdopodobne, ale ciekawsze, z pewnością jakiś film miał taką fabułę!
Ze zdziwieniem patrzyła na Brooksa, na jego postawę, wypowiedziane słowa, ale szybko się otrząsnęła i z ledwością ukrywając rozbawiony uśmiech, wyciągnęła rękę, nadstawiając ją do założenia pierścionka. - Och Benji, będę najszczęśliwszą kobietą na świecie! - drugą dłonią otarła nieistniejącą łzę z kącika oka, czekając aż wsunie plastikowy pierścionek na jej palec serdeczny, jak gdyby rzeczywiście miał się oświadczyć.

benji brooks
przyjazna koala
my name is jeff
lorne bay — lorne bay
26 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Hey, hey, you, you
I could be your girlfriend
- Wiesz co, po prostu puśćmy ten temat w niepamięć. Ale daję ci swoje słowo, że jeśli kiedyś natknę się w domu na starą odznakę z tamtych czasów, dam ci ją na pamiątkę - uczucia miał dość ambiwalentne odnośnie tego całego harcerstwa, bo w sumie już niewiele z tamtych czasów pamiętał, ale jeśli mógł się czymś "pochwalić" przed Ryan, to czemu nie! Gorzej jeśli obraz, który zapamiętał był odrobinę przekłamany, a te bohaterskie czyny których się dopuścił to było zwykłe, nocne bajanie, o którym zapomniał, przyjmując to za pewnik na poczet swoich przygód.
- Jeśli tak by było to nie mógłbym ci o tym powiedzieć żebyś nie mogła mnie znaleźć i dopilnować - powtórzył po niej trochę ją przedrzeźniając. Akurat w przypadku planowania dłuższych wycieczek i zniknięć to ona tutaj była fachowcem, ale nie chciał jej tego wypominać. Być może miała ku temu swoje powody, a choć wciąż był ciekawy tej nagłej ucieczki i równie niespodziewanego powrotu, miał na tyle taktu żeby nie drążyć tematu, bo jeśli będzie chciała, sama mu kiedyś o tym powie, nie?
Swoją drogą Benji był czasami niesamowicie naiwny i łatwowierny. Chociaż dokumentował syf jaki ludzie wokół siebie tworzyli i fascynował go brud w ich życiu, równocześnie wierzył w ich dobre intencje. Czasem nawet za bardzo, przez co między innymi za wypadek sprzed roku winił głównie siebie, choć w rzeczywistości wcale nie odegrał w tym tak dużej roli jak mu się zdawało.
Gdyby tylko wiedział, że zazdrościła mu zajęcia, wytłumaczyłby, że to nie tak. Czasem nie trzeba było rodzić się z niebywale jakim talentem żeby robić ciekawe rzeczy. Uważał, że do tego potrzeba było szerszej perspektywy i nieco innego spojrzenia, wychodzącego poza schemat, a akurat w przypadku Ryan to widział. Między innymi dlatego mu się podobała. Nie była jak inne dziewczyny. Potrafiła zachwycić się zaczepionym o drzewo latawcem i przeobrazić to w zabawę życia, mimo, że mieli już swoje lata i nie każdy czerpał by z tego równie mocną przyjemność.
- Wiesz co, to chyba bardziej skomplikowane. Wydaje mi się, że nawet takie z pozoru pojebane akcje coś dają. To jest może nie od razu wolne klatki, równe prawa i tak dalej, ale im bardziej radykalny sposób protestu, tym więcej osób zwraca na to uwagę, co po jakimś czasie rzeczywiście może prowadzić do realnych zmian - ta dziewczyna była niesamowita. Nie pamiętał kiedy ostatni raz w swoim życiu wypluł z siebie tyle mądrości, mózg zmyślając głównie do myślenia nad tym, w jakich proporcjach skręcić blanta i czy jazda na desce po pomniku to dobry pomysł przed zapadnięciem zmroku. - No i nie powiem, ale to palenie staników to całkiem fajna sprawa była - uśmiechnął się szerzej, licząc na to, że nie weźmie go teraz za jakiegoś seksistę, rzucającego durnymi żartami. Cóż, nie za każdym razem te mądrości mu wychodziły, tak jakby tego sobie życzył.
- Ej, co nie? A potem ci ludzie tkwią w nieszczęśliwych związkach, robiąc sobie na złość, plując do kawy, przesalając zupy i zdradzając po kątach, a przed innymi udają idealną rodzinkę. Ale no zawsze uważałem, że ludzie są pojebani - stwierdził, wzruszając ramionami. Też mu to było ciężko zrozumieć, ale takie sytuacje zdarzały się bardzo często. Przynajmniej było na podstawie czego kręcić scenariusze do telenowel, bo przecież nie wzięły się znikąd!
- To na pewno była ta bliźniaczka! - zaśmiał się. Choć było to mało prawdopodobne, takie rzeczy też się zdarzały, więc kto wie.
Złapał się za serce na jej słowa, równie mocno wczuwając się w rolę i z gracją na jaką tylko było go stać wsunął jej pierścionek na palec.
- Teraz to ty uczyniłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi - dodał z udawanym wzruszeniem i dźwignął się wreszcie z kolana, w które wczepiło się kilka liści, wyściełających wrak. - Czaisz, że Machine Gun Kelly dał Megan Fox taki pierścionek z pułapką, że jak go będzie próbowała zdjąć to pod kątem otworzy się taka jakby kolczatka i wbije jej w palec? Pojebane - wypalił, kończąc w tym momencie swój maraton mądrości.

Ryan Hillbury
mistyczny poszukiwacz
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
Skinęła głową na znak, ze mogą o tym zapomnieć, przynajmniej na razie, bo tak całkowicie to wcale nie zamierzała, nie lubiła odpuszczać, może nie do końca na siłę, ale z Benjim mogła sobie pozwolić na drobne uszczypliwości, przecież tak naprawdę to wcale nie obchodziły jej harcerskie odznaki, nie potrafiłaby też odróżnić autentycznego pasa za sprzedawanie ciasteczek na jakiś szczytny cel od zwykłej podróby, więc z łatwością mógłby ją oszukać, jeśli tylko wymyśliłby, że będzie jej imponować jakieś osiągnięcie sprzed przeszło dwudziestu lat. - Ale taki niespodziewany nie musi być niespodziewany dla wszystkich, mógłbyś powiedzieć jednej osobie, na przykład mi! - chociaż tego tak na poważnie nie mogła od niego wymagać. Zniknęła sama na kilka miesięcy, niewiele się do niego odzywając, a kiedy teraz wróciła, nie powinna oczekiwać wysokiego miejsca w hierarchii jego znajomości. Miał całe mnóstwo braci, współlokatorów, przyjaciół, a ona perspektywę wywrócenia swojego życia do góry nogami, choć dalej nie podjęła żadnej sensownej decyzji.
- No nie wiem, mam jednak wrażenie, że zwracają uwagę ze złych powodów. Jak ktoś się śmieje z aktywistów, to wcale chyba nie myśli o tym, żeby zacząć segregować śmieci. Nie trzeba być od razu maksymalnie poważnym w tym, co się robi, ale przydałoby się odrobinę jakiegoś logicznego podejścia, nie? - najwyraźniej mieli inne zdanie na ten temat, ale to nic. Przynajmniej żadne z nich nie było rzeczywiście tak mocno zaangażowane w kwestie ochrony środowiska i nie musieli toczyć boju. Na palenie staników pobłażliwie wywróciła oczami, nic więcej tu nie mając do dodania.
- Mamy jakieś stereotypowe podejście wszyscy, jeszcze z zaległych lat. Trzeba mieć gromadkę dzieci, idealny dom i kwiatki w oknach, żeby sąsiedzi widzieli, a rozwód to jak największa życiowa porażka. No i żadne poradnie, czy terapie, to przecież oznaka słabości - może i Ryan sama na terapii nigdy nie była, ale jakby tak ludzie mieli zdrowsze podejście do zdrowia psychicznego i właśnie terapii, pewnie wygodniej by im się żyło, poza utartą ścieżką jedynego słusznego życia, która był modelem z wręcz zamierzchłych czasów.
- Och, to takie piękne - ze wzruszeniem otarła niewidzialną łzę z kącika oka, unosząc brew do góry w lekkim zaskoczeniu. Może niekoniecznie przez pułapkę, bardziej przez to, że Benji o tym słyszał. - A to jesteś fanem jego czy jej? Wzdychałeś do Megan przy Transformersach? - jakby nie patrzeć, była tam przez większość czasu skąpo ubrana, trochę brudna, ale równocześnie z nienagannym makijażem. Ryan nie chciało się tak starać nawet na największe wyjścia, ale nie miała się co do niej porównywać, skoro w życiu by sobie nic nie wstrzyknęła, przynajmniej tak myślała, a o Fox to akurat średnio to chyba można było powiedzieć.

benji brooks
przyjazna koala
my name is jeff
lorne bay — lorne bay
26 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Hey, hey, you, you
I could be your girlfriend
- A co? Chciałabyś mnie odwiedzać? - zapytał żartobliwie, wbijając w nią uważne spojrzenie. Jego oczy błyszczały w ciemnościach, chociaż ciężko było to dostrzec wśród odmętów wraku. Zupełnie niewinne pytanie sprawiło, że poczuł ścisk w żołądku. Jeśli kiedyś ucieknie, chciałby żeby Ryan go odwiedzała. Nawet jeśli to ona wyjechała bez słowa pierwsza i wcale sobie jego odwiedzin nie życzyła. Ale teraz zdawało się być inaczej. Podchodził ostrożnie do tematu, powściągliwie, trzymając swoje uczucia na szali. Wcale nie był do szaleństwa zakochany w Ryan Hillbury, ani teraz, ani w dniu, w którym zniknęła, ale nie mógł powiedzieć, że było to dla niego obojętne. Lubił patrzeć na nią gdy się uśmiechała, opowiadać ciekawostki, których uważnie słuchała, w przeciwieństwie do innych osób, które niezmiennie pytały go w dość prosty sposób: "na chuj ci ta wiedza?", jej nietuzinkowe pomysły i po prostu, najzwyczajniej w świecie, spędzać z nią czas.
- To też zależy tak naprawdę od sytuacji. To jasne, że aktywiści przebrani za pety, leżący na trawniku raczej wzbudzą litość niż rzeczywiście odciągną od rzucania śmieci na ziemię, ale na przykład takie akcje jak z futrami, gdzie ludzie stali ze zdjęciami albo odpadami organicznymi zwierząt, to było w chuj mocne i takie rzeczy totalnie popieram - chociaż z tym totalnie to może nie tak do końca, bo nie każdy miał na tyle mocne nerwy żeby takie rzeczy oglądać, więc to co powiedziała Ryan o logicznym myśleniu, było dość istotne. Nawet jemu zdarzyło się kiedyś pokazać jakieś drastyczne zdjęcie ze zwierzątkiem koleżance, która potem przez pół dnia chodziła z załzawionymi oczami, a przecież zrobił to w dobrej wierze!
- Przyznam szczerze, że czasami naprawdę się cieszę, że mama ma tak liberalne podejście. Nie wyobrażam sobie takiego trucia dupy, kiedy ślub, kiedy dzieci, czemu się z nikim nie spotykasz, bla, bla, bla - skrzywił się. Całkiem często o takich rzeczach słyszał od znajomych, którzy żalili się na wieczne pierdolenie starszych członków rodziny (a czasem nawet kolegów i koleżanek!). - Nie rozumiem tego totalnie, dlaczego dalej ludzie mają takie podejście. Mam wrażenie, że większość z nich nawet w minimalnym stopniu nie ma pojęcia na czym polega rola terapeuty. A jak już idą sobie pomóc to na farmakoterapię i elo, jebać rozmowy, naszprycuję się lekami i będzie git - takie przypadki też znał i o dziwo, nie tylko z telewizji. Sam brał udział w krótkiej terapii po śmierci przyjaciela, która co prawda nigdy nie doczekała się końca, ale chociaż próbował sobie pomóc, okej? Wiedział, że przeprocesowanie straty wymaga czasu i siły, a chociaż tego pierwszego miał pod dostatkiem, tego drugiego już mu brakło.
- W zasadzie to niespecjalnie żadnego z nich, chociaż MGK nawet kiedyś słuchałem, a Megan była nawet całkiem spoko zanim się pooperowała, bo wygląda jakby była spuchnięta no i w ogóle... nie, nie jest w moim typie - chociaż nie miał nic przeciwko zabiegom medycyny estetycznej, to tak po prawdzie na tym się niespecjalnie znał. Do czasu nawet myślał, że tyłek Kim Kardashian jest prawdziwy. Mimo to, takie przesadzone, napuchnięte, ociekające plastikiem laski nigdy go nie kręciły.

Ryan Hillbury
mistyczny poszukiwacz
nick
księgowa — w LB Police Station
25 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
nowozatrudiona księgowa w LB Police Station, które z wycieczki dookoła świata wróciła z brzuchem, o którym nikomu nie mówiła, a sprawa rozwiązała się sama
- Jakbyś uciekł w jakieś ładne miejsce, to już kupowałabym bilet! - rozmawiali sobie przecież czysto hipotetycznie. Ani Benji, ani ona sama, nie mieli przecież żadnych wyjazdów w planach. Chyba. Tego pewna być nie mogła, bo skoro drążyli temat wyjazdu Brooksa, to może jednak była to jakaś realna opcja? Poza tym, gdyby rzeczywiście ją do siebie zaprosił, pewnie by nie odmówiła, o ile nie miałaby innych zobowiązań. Lubiła go i lubiła to, jak szybko i naturalnie wrócili do przyjaznych relacji, jak czasem potrafiła zasnąć, odpisując dość późno na jego wiadomości i to, jak dobrze czuła się w jego obecności.
- No dobra, ale demonstracja ze zdjęciami to jedno, a, na przykład, oblewanie ludzi farbą to drugie. Też jestem przeciwna takiej hodowli, ale teraz robią dobre imitacje prawdziwego futra, poza tym niektórzy mogą mieć jakieś po babci, to co za różnica, czy wyrzucili, czy co - dyskusja o etyczności noszenia różnych rzeczy była trochę niespodziewana, ale w gruncie rzeczy w gorącym australijskim klimacie nie trzeba się było nad tym zastanawiać. Co innego na drugim końcu świata, gdzie temperatury spadały do minus siedemdziesięciu stopni, a ludzie po prostu potrzebowali tych rzeczy do przeżycia, czy jak w przypadku Innuitów, było to mocno zakorzenione w ich kulturze. - Ale nic nie jest czarno-białe, więc takie odpierdalanie po prostu do mnie nie trafia - wzruszyła ramionami, bo nie było nic więcej w tej dyskusji do powiedzenia. Jasne, czasem praca aktywistów mogła czynić cuda, ale na światło dzienne wychodziły częściej jakieś idiotyczne akcje. Poza tym, skoro żadne z nich nie nosiło futer, ani nie walczyło aktywnie w obronie zwierząt, to mieli masę ciekawszych tematów do rozmów.
- Bo w sumie u was chyba u nikogo się nic takiego nie zapowiada, co? - Brooksów znała, a jakże, choć wiadomo, że Benjiego najbardziej i też nie do końca była na czasie z perypetiami uczuciowymi jego braci.
A szkoda, obok Archera się w końcu kręciła taka fajna dziewczyna, Colton i Ezra też musieli w życiu kogoś mieć, nie dlatego, że tak trzeba, tylko przez to, że pani mama Brooks i ich wujek Deacon odwalili kawał dobrej roboty w wychowaniu chłopaków i aż dziwnym by było, gdyby nie owocowało to czymś więcej niż platonicznymi sympatiami. - Bo my w ogóle jesteśmy lekomanami, proszki przeciwbólowe na wszystko, antybiotyk na katar, najlepiej o silnym działaniu i bez konsultacji lekarza - wywróciła oczami, bo ludzie faszerowali się połową asortymentu miejscowej apteki jakby zamknięte w tabletce substancje miały czynić cuda. Tak naprawdę jednak, większość składników i witamin mogła być dostarczana z jedzeniem i nie trzeba było kupować tabletek reklamowanych w telewizji jako najlepszy sposób na odporność.
- Ja go w sumie prawie w ogóle nie kojarzę - co prawda owszem, znała pseudonim, ale żeby tak zaraz wiedzieć kto to i czym dokładnie się zajmuje? - Ja nawet nie wiem jaka jest różnica między tym jak kiedyś wyglądała, bo zawsze mi się kojarzyła z taką sztucznością. Ale ten pierwszy film był jakoś dawno temu, wtedy większość gwiazdek tak wyglądało - ewentualnie tunika na luźne jeansy na czerwonym dywanie, wiadomo. Złote czasy mody, które nigdy nie powinny wrócić. - A jak myślisz... - wydęła usta, robiąc z nich dzióbek, ale jednocześnie próbowała zrobić tak, żeby wyglądały na większe. - Powinnam sobie coś wstrzyknąć?

benji brooks
przyjazna koala
my name is jeff
ODPOWIEDZ